Czy Polska będzie skazana na najemników?
Zamieszanie wokół ustawy emerytalnej - zwłaszcza części dotyczącej wojskowych - wzbudza wiele dyskusji.
Lecz sądząc po opiniach polityków oraz „ekspertów”, sprawę należy uznać za przesądzoną. Nie mają
znaczenia szczegóły zapisów, które nie ujrzały jeszcze światła dziennego. Istotne jest to, że od blisko trzech
lat rozkręca się histerię wokół rzekomych przywilejów służb mundurowych, w tym i wojska. Co w oczach opinii
publicznej urosło już do rangi wielkiej niesprawiedliwości społecznej.
Jednocześnie nie przedstawia się informacji, jak rozwiązano podobne problemy w innych państwach. Gdzie
system bonusów zachęcających do wojska jest powszechny, gdzie stwarza się żołnierzom warunki do
zdobywania kwalifikacji oraz - co ważne - do życia po odejściu z armii. Gwarantując nie tylko zdobycie
zawodu, specjalnych kwalifikacji, ale i miejsca pracy. Innymi słowy, stwarza się szanse na życie poza
wojskiem, co sprawia, że służba mundurowa jest dla młodych atrakcyjną.
U nas w kraju, pracując nad systemami emerytalnymi, zapomniano o tym, jak zapewnić armii stały dopływ
właściwie zmotywowanych obywateli. Jak zachęcić ich do służby wojskowej. A atmosfera, jaka zapanowała w
armii, szczególnie wśród młodzieży wojskowej, nie napawa optymizmem. Budzi obawy o kondycję i zdolność
bojową wojska. Lecz trudno się dziwić złym nastrojom, skoro zamierza się pozbawić ludzi praw już nabytych. A
nowym nie gwarantuje się praktycznie nic po skończeniu kontraktu w armii.
Tak się dzieje już teraz - z żołnierzami odchodzącymi po 12 latach służby kontraktowej. Odchodzą najbardziej
doświadczeni, bo po 12 latach służby można o żołnierzu powiedzieć, że jest właściwie wyszkolony i
doświadczony. Często mający za sobą kilka misji. Szkoda, bo odchodzą w zasadzie zmuszani do
rozpoczynania życia od nowa. Zgodziłbym się z taki postępowaniem wówczas, gdyby w armii stworzono im
możliwość zdobycia kwalifikacji do życia w cywilu.
Niczego niegwarantująca ustawa emerytalna nie zachęci do służby w armii .Wręcz zniechęci tych, dla których
jest ona wymarzoną. A w akcie desperacji nikt do armii nie wstąpi - przynajmniej ja nikogo takiego nie znam.
Natomiast obawiam się, że urzędnicy w mundurach, skwapliwie wykonujący polecenia skonstruowania
projektu ustawy, zgodzili się na widmo pustych jednostek. Zgodzili się tym bardziej, bo te zmiany ich nie
dotyczą. Oni są o swoje emerytury spokojni.
Kto zatem będzie służył w polskim wojsku? Kto dziś jest w stanie zapewnić nas, obywateli i podatników, że
armia za 3-4 lata będzie dysponowała potencjałem zdolnym zapewnić Polsce suwerenność? Dziś nikt o to ani
nie pyta, ani nie podejmuje oceny zjawisk, które dotkną armię za kilka lat. A takie prognozy w kontekście nowej
ustawy emerytalnej powinny być robione.
A może przyjdzie nam sięgnąć - jak niegdyś - po najemnych żołnierzy? Byłbym bardzo ostrożny w
reformowaniu armii (czytaj: w jej destrukcji). Bo liczenie tylko na NATO - po doświadczeniach Afganistanu -
jest wiarą w cuda...
czwartek, 10 luty 2011, 12:14