by Mikamh
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
Zoey
Nietrudno było zsunąć ramię Starka z siebie i wymknąć się z łóżka. Stark był
całkowicie nieprzytomny. Żadna wybuchająca bomba nie zdołałaby go obudzić.
Mimo to rozważałam, jak świecąca była moja nowa obudowa telefonu, ubierając
sie i wychodząc na palcach z pokoju. Bomba może nie obudzić Starka, ale moje
szalejące emocje na pewno. Na szczęście nikogo nie było w pobliżu.
Mimo, że było popołudnie, niebo było koloru siniaka i pachniało burzami
wiosennymi. W drodze na teren boiska zauważyłam glicynie posadzone wzdłuż
części ściany szkolnej kwitnących dużymi fioletowymi kwiatami. Potem kichnęłam.
Tak, burze, kwiaty i alergie. Wiosna musiała zbliżać się do Oklahomy. Weszłam na
teren boiska przez stajnie i zatrzymałam się w hali między budynkami, wdychając
głęboko zapach koni i siana, starając się utrzymać swoje emocje na wodzy.
Po prostu będę uczciwa. To będzie bolało go bardziej jeśli będę to przeciągać,
unikając go. Heath zrozumie. Parsknęłam śmiechem. Nie, Heath nie zrozumie.
Heath powiedziałby coś w stylu: "Należymy do siebie, kochanie!" i zignorowałby
fakt, że z nim zrywam. Ponownie.
Kalona stał samotnie na korytarzu przed wejściem do piwnicy.
"Zoey, jest już późno," powiedział i zacisnął rękę na sercu lekko się kłaniając. Nie
widziałam go, odkąd odciął głowę Dallasowi i odleciał z dwoma pisklętami
walczącymi pod jego ramionami. Nie wyglądał inaczej. Przypuszczam, że nie należy
tego oczekiwać. Mimo to, nie mogłam przezwyciężyć mojej chorobliwej
ciekawości.
"Cześć", powiedziałam. "To, jak idą sprawy z dwoma pisklętami?"
"Tak jak powinny."
"Czy są, no wiesz, są martwi?" Kalona wzruszył ramionami, powodując, że jego
potężne skrzydła zaszeleściły.
by Mikamh
"Zostawiłem je w środku Wysokotrawiastej Prerii. Z burzą zakrywającą słońce
mogą przeżyć dzień, ale na pewno nie przetrwają kolejnego."
" Czy masz zamiar zająć się ich ciałami?" Potrząsnął głową.
"Kojoty zrobią to za mnie."
"To naprawdę oschłe." powiedziałam.
"Sprawiedliwość często wydaje się oschła. To jest cecha, której nie wymyśleliśmy z
Thanatos. Sądzenie, potępianie i dokonywanie sprawiedliwości nie jest przyjemne.
Czy to nie kraj, którego symbolem sprawiedliwości jest ślepa dziewica trzymająca
szale osądu?"
"Och, nie sądzę, że to dlatego wydaje się oschła. Myślę, że to dlatego, że
sprawiedliwość nie powinna być oparta na tym, jak osoba wygląda ani kim on lub
ona jest - to powinno być oparte na faktach."
"Nie rozumiem różnicy o której mówisz."
"Nieważne". Poddałam się. "Szukam Auroxa. Widziałeś go?"
"To była jego kolej do patrolowania obwodu szkoły. Jeśli udasz się do wejścia z
przodu pola, powinien ponownie okrążać szkołę."
"W porządku, świetnie. Uh, byłabym wdzięczna, gdybyś nie wspominał nikomu, że
szukałam-" Kalona podniósł rękę, przerywając mi.
"Nie będę opowiadać plotek Twojemu Wojownikowi". Myślałam o poprawieniu
go, że zupełnie nie o to chodzi, że po prostu nie chce aby pisklęta plotkowały o
mnie i o Auroxie, ale moje usta nie potrafią kłamać, więc westchnęłam i
powiedziałam:
"Tak, dzięki." i pospieszyłam dalej.
Nikt nie był w przedniej części szkoły, ale znalazłam ławką niedaleko od drzwi
szkoły. Podczas gdy siedziałam i czekałam na Auroxa, obserwowałam burzowe
by Mikamh
chmury zbliżające się i myślałam o tym, co Kalona powiedział. Być może miał rację.
Osądzania innych nie było przyjemne. Był czas, kiedy także myślałam, że ocenianie
innych było źle, ale zgodziłam się z osądem Thanatos. Przypuszczam, że nawet
zgodziłabym się z jej karą. Więc czyni mnie to hipokrytką, kiedy mimo wszystko
czułam się nadwrażliwa i obrzydzona? Czy po prostu czułam się humanitarnie? Czy
może to sprawiło, że będę zbyt oporna, aby stać się przyzwoitą Wysoką Kapłanką?
"Zoey? Czy wszystko w porządku?" Nie słyszałam jak Aurox podszedł, więc to był
szok przenieść wzrok z chmur burzowych na jego wielkie jak księżyc oczy.
Zamrugałam i otrząsnęłam się, starając się skupić i co najmniej jedną rzecz zrobić
dobrze.
"Tak, wszystko jest w porządku. Muszą z Tobą porozmawiać. Masz chwile?"
"Oczywiście." Wskazał na ławkę obok mnie i skinął głową.
"Oh, tak, usiądź." Usiadł, a ja starałam się nie denerwować i nie dłubać w moich
pomalowanych paznokciach. "Wygląda na to, że będzie padać." powiedziałam. "I
myślę, że właśnie usłyszałam grzmot w oddali."
"Zapach pioruna jest w powietrzu", zgodził się. Odetchnęłam trochę. To na pewno
nie było to coś Heath by powiedział.
"Nigdy nie myślałam jaki błyskawica ma zapach, ale masz rację. Grzmoty i
błyskawice idą razem."
"Zo, o co chodzi?" Moje oczy spojrzały w jego. Tak. Heath był na pewno tam.
"Nie mogę już pić twojej krwi."
"Ale chcesz." powiedział.
"Aurox, nikt nie dostaje wszystkiego, czego chce."
"Ale to nie wszystko, to tylko niewielka część wszystkiego."
by Mikamh
"Jeśli naprawdę będę pić Twoją krew, to znaczy, że stworzymy miłość. My pewnie
się Złączymy. Nie byłaby to mała rzecz dla mnie czy ciebie czy Starka."
"To Stark w takim razie. On jest powodem, przez który nie chcesz być ze mną."
powiedział Aurox.
"Nie. To ja. Nie mogę być z dwoma facetami w tym samym czasie."
"I nie wybierzesz mnie zamiast Starka, ponieważ nie jestem Heathem."
"Nie wybiorę Cię zamiast Starka, bo jestem już zobowiązana Starkowi."
powiedziałam stanowczo.
"To dlatego, że nie jestem wystarczająco dobry dla Ciebie-przez to, jak zostałem
stworzony, to czym mogę być." Położyłam dłoń na jego dłoni.
"Nie, Aurox. Proszę nie myśl tak o tym. Niczym nie zawiniłeś i nie myśl o tym, kiedy
jestem z Tobą."
"O co Ci chodzi?" Uśmiechnęłam się i choć było mi smutno, nadal musiałam
powiedzieć mu prawdę.
"Myślę o tym, jak się cieszę, że tu jesteś. Myślę też, że ty i Heath tworzycie
naprawdę dobry zespół."
"Wiesz, że cię kocham." powiedział.
"Wiem." Powiedziałam cicho i wyciągnęłam swoją rękę z jego. "Przepraszam."
"Co dalej z tym zrobimy?"
"Chcę zostać przyjaciółmi." powiedziałam.
"Przyjaciele". Słowo brzmiał tak płasko, gdy je powtórzył.
"Tak, i Stark nie będzie zachowywać się szaleńczo wobec Ciebie." powiedziałam.
by Mikamh
"Zo, to dlatego, że nie ma żadnego powodu." Aurox pochylił się, pocałował mnie w
policzek, a potem brzmiąc zupełnie jak zawiedziony, powiedział: "Powiesz Kalonie,
że mam zamiar ponownie sprawdzić obwód?"
"Tak, na pewno..." powiedziałam do jego pleców, gdy już biegł ku kamiennej
ścianie. Stałam, czując się ciężko i bardzo, bardzo zmęczona. Cóż, powiedziałam
mu prawdę, ale to na pewno było do bani.
Starając się nie myśleć o niczym tylko o śnie, ponieważ ostatnią rzeczą, jaka była
mi potrzebna to pobudka Starka i jego pytania gdzie byłam i co spowodowało, że
czuję się tak źle. Przeszłam z terenu boiska do korytarza prowadzącego do wejścia
do piwnicy. Kalona tam nie stał. Westchnęłam i wychyliłam głowę na zewnątrz.
Także go tam nie było. Domyślając się, że jest w piwnicy robiąc obchód wokół
śpiących dzieci, wróciłam z powrotem w stronę schodów.
"Tak, będę obserwowała Zoey tak, jak powiedziałam."
Na początku, kiedy usłyszałam moje imię zatrzymałam się, ponieważ to mnie
zaskoczyło. Głos odbijał się ze stajni, dochodząc z pół-otwartych drzwi, które były
oddzielone korytarzem między terenem szkoły i stodołą.
"I co? Przez gówno, muszę prosić Cię o wszystko?"
Wtedy zdałam sobie sprawę, kto mówił o mnie, podkradłam się bliżej, słuchając z
niedowierzaniem.
"A jej kolory stały się super szalone podczas pogrzebu. Ale myślę, że wiem,
dlaczego, i to nie ma nic wspólnego z jej utratą kontroli nad swoim
temperamentem i mocami."
"Shaylin, sprawiasz, że tyłek mnie boli. Powiedz mi tylko co widziałaś."
Nastała długa przerwa. Słyszałam jak Shaylin bierze długi oddech, a potem moje
wnętrze przeszedł zimny dreszcz gdy Prorokini powiedziała do Afrodyty:
by Mikamh
"Widziałam ją patrzącą na Auroxa. Bardzo. Jej kolory były szalone. To dało mi do
myślenia, więc kiedy ona i Aurox udali się na stołówkę po zamknięciu Kręgu,
poszłam za nimi."
"Cholera, Shaylin! Nie jesteś Prorokinią, jesteś super szpiegiem!" powiedziała
Afrodyta, śmiejąc się. "Powiedz mi, że Z i Chłopiec-byk zrobili cos niegrzecznego."
Przygryzłam wargę, żeby nie krzyczeć.
"Prawie. Dwoje z nich są z pewnością wszystkim dla siebie. Ona ssała krew z jego
palca."
"On to praktycznie robi dla Zoey, i o kurde. To zbyt cholernie podobne do tego, co
widziałam. Później, niech zgadnę, jej kolory oszalały? Wszystkie były
zdezorientowane, sfrustrowane i zdenerwowane?"
" Całkowicie. Zwłaszcza po tym jak ona-" Usłyszałam wystarczająco.
"Zamknij się!" Krzyknęłam. Moja klatka paliła tak mocno jak moja twarz gdy
uderzyłam ręką w drzwi, które otworzyły się z impetem i uderzyły w ścianę.
"Oho," powiedziała Afrodyta.
"Zoey! To nie jest to, co myślisz!" powiedziała Shaylin, odsuwając się ode mnie, jak
weszłam do pokoju.
"Naprawdę? Jak to nie jest tym, co myślę, to czym to jest, gdy słyszę, jak mówisz
Afrodycie, że mnie szpiegowałaś?!" Nie myślałam. Zareagowałam. Owinęłam rękę
wokół Widzącego Kamienia, podniosłam drugą rękę myśląc o tym, jak bardzo
chciałam nakopać Shaylin na tyłek. Kula niebieskiego ognia buchnęła z mojej ręki,
zwalając Shaylin z nóg. Wylądowała na plecach, bez tchu, dysząc i płacząc. Nie
obchodziły mnie jej wrzaski. Dobrze było posadzić ją na tyłek. Shaylin na to
zasłużyła.
"Przestań. Teraz!" Afrodyta stanęła przede mną. Zmrużyłam oczy.
"Gadałyście o mnie za moimi plecami!"
by Mikamh
"Zaraz Ci powiem dlaczego. Po pierwsze, musisz się opamiętać. Uzyskaj kontrolę
nad tymi gównianymi, szalonymi rzeczami, które się teraz dzieją i je uspokój."
Spojrzała przez ramię na Shaylin.
"Wracaj do piwnicy, teraz." Wciąż płacząc, Shaylin wstała i przebiegła obok mnie.
"Więc, ona jest Twoją własną, małą, prywatną Prorokinią?" Zamiast mi
odpowiedzieć, Afrodyta obserwowała odchodzącą Shaylin, a potem położyła ręce
na biodrach i spojrzała na mnie.
"Poważnie? Próbujesz mówić o gównie po użyciu tego cholernego kamienia,
którym zraniłaś Shaylin? Straciłaś swój cholerny mózg."
"Kamień?" Zamrugałam, a potem spojrzałam na moje piersi, zdając sobie sprawę,
że trzymałam Widzący Kamień tak mocno, że odcisnął się boleśnie w mojej dłoni.
Jak tylko poczułam ból kamień ostygł. Rzuciłam go. Czując się zdezorientowana,
starałam się skupić na tym, co mnie wkurzyło - szpiegowanie mnie i Auroxa przez
Shaylin. "Nie mówię o kamieniu i nie mówię tu o gównie. Chcę wiedzieć, co to do
cholery sobie wyobrażasz, podążając za moimi krokami."
"Miałam wizję. Z twojego punktu widzenia. Robiłaś coś, co zobaczyła Shaylin, że
robisz z Auroxem."
"Kiedy miałaś tą wizję?"
"Kilka dni temu. To nie ma znaczenia. Ważne jest- "
"Nie ma znaczenia, że zatajasz wizję o mnie przez dni?"
"No, co jest ważne, to dlaczego. Dlaczego, bo widziałam, że tracisz kurwa nerwy i
nie jesteś w stanie kontrolować tego, cholernego kamienia. Co dokładnie się teraz
stało."
"Nie, to nie jest to, co się właśnie stało. Panowałam nad pieprzonym kamieniem.
Chciałam przewrócić Shaylin na tyłek, i zrobiłam dokładnie to, co chciałam."
Afrodyta pokręciła głową tam i z powrotem.
by Mikamh
"Czy ty w ogóle siebie słyszysz? Tak, powinnaś być wkurzona o to, co podsłuchałaś.
Ale Normalna Zoey nigdy nie chciałaby skrzywdzić Shaylin. I, przy okazji, Normalna
Zoey nie powiedziałaby "kurwa""
"Normalna Zoey nie pomyślałaby, że jedna z jej najlepszych przyjaciółek mówił za
jej plecami i ją szpieguje!"
"Chciałam opowiedzieć o wizji. Miałam zamiar powiedzieć o Shaylin. Po prostu
musiałam poczekać, aż będzie odpowiedni czas." powiedziała Afrodyta.
"Wiesz co, Afrodyta? Odpowiedni czas, nie znalazł się na obgadywanie i
szpiegowanie mnie. Ale zaraz, przecież się znalazł. Och, do diabła z tym. Idę stąd."
Zaczęłam ją wymijać, ale Afrodyta stanęła przed mną, ponownie.
"Z, coś jeszcze się tutaj dzieje, niż tylko Twoje wkurzenie na mnie. Myślę, że Stara
Magia dotyka cię, i to nie w dobry sposób. Musimy o tym porozmawiać. Musisz
pozwolić mi powiedzieć o reszcie mojej wizji."
"Mam tak cholernie dość słuchania o tym, co muszę zrobić. Cofnij się Afrodyta."
Moja pierś płonęła, kiedy przepchnęłam się obok niej. Potknęła się przeze mnie,
robiąc zaskakująco dużo hałasu. Nie obchodziło mnie to. Miałam jej dość. Nie
wiedziałam, gdzie idę. Po prostu wiedziałam, że muszę iść. Gdybym miała klucze
do mojego autka, pojechałabym do domu babci, ale moje klucze były w moim
pokoju, a nie chciałam teraz widzieć Starka i tłumaczyć mu, dlaczego jestem tak
zdenerwowana. Cholera, gdyby to nie był dzień, już na pewno uruchomiłabym
Starka, dzięki głupiej więzi jaką dzieliliśmy.
Potrzebowałam czasu. Potrzebowałam miejsca. Czułam się jakby gniew czołgał się
pod moją skórą. Nie mogłam się od niego uwolnić, bo nie mogłam uciec od
wszystkich mnie wkurzających ludzi, którzy mówili mi co mam robić. Musiałam
pomyśleć bez dziobania na śmierć przez kaczki! Zmieniłam kierunek, odchodząc od
akademików, aż dotarłam do ściany, która kończyła szkołę. Ściany, którą
patrolował Aurox.
by Mikamh
Cholera! Jego także nie chciałam widzieć. To wtedy postanowiłam, że policjanci
mogą iść do diabła wraz z ich bzdurnym aresztowaniem. Nie zabiłam burmistrza i
jeśli muszę iść na spacer poza kampus, mam zamiar iść na spacer poza kampus!
Zaczęłam truchtać w kierunku wysuniętej na wschód części ściany i ukrytych drzwi,
o ktorych wiedziałam, i które były niedaleko stąd.
Shaylin
Shaylin próbowała przestać wrzeszczeć. Zazwyczaj nie była mazgajem. Była
przyzwyczajona do nieużalania się nad sobą. Ale teraz było inaczej. Po pierwsze
było straszne to, co stało się z Dallasem i dwoma pisklętami. Wiedziała o tym.
Shaylin widziała ich śmierć w kolorach Thanatos. A ona zamknęła usta i wierzyła
Thanatos robił to, co trzeba.
Następnie Shaylin zrobił dokładnie odwrotnie - otworzyła usta i wygadała
prywatne sprawy Zoey, ponieważ czuła, że robi to, co trzeba. Cóż, Shaylin również
czuła, że pasuje do Domu Nocy i robi dobrą robotę, używając swojego daru. Ale to
nie może być prawda, ponieważ czuła się absolutnie straszne po tym, jak Dallas
został zabity, a najmocniejsza adeptka na świecie właśnie powaliła ją na jej tyłek.
Była całkowicie zdruzgotana. Podwójnie.
Shaylin skuliła się w ciemnym kącie piwnicy, gdzie ułożyła małą paletą dla siebie.
Siedziała na nogach z poduszką na udach. Przycisnęła twarz do miękkiej poszewki,
by stłumić swój szloch. Mimo to nie powinna przeszkadzać. Większość czerwonych
piskląt spała w ciągu dnia tak, jakby była martwa. To, co także powinna robić,
skarciła się. Powinnam spać i nie rozmawiać z Afrodytą o Zoey. Teraz są złe na
siebie i na mnie! Nigdy nie dowiem się jak te sprawy Prorokini działają. Shaylin nie
myślała o tym, że Afrodyta miała, oczywiście, rację o problemie Zoey w
kontrolowaniu siebie i gniewu. W tym momencie racja Afrodyty nie miała dla niej
znaczenia. W tej chwili wszystko, co się liczyło to to, że czuła jakby jej świat i
przyjaciele się rozpadali.
by Mikamh
"Hej, Shaylin, co się stało?" Tłumiąc szloch, Shaylin spojrzała w górę, aby zobaczyć,
że Nicole stoi nad nią, przecierając oczy i patrząc niemrawo, jakby była lunatykiem.
"N-nic. J-ja czuję się d-dobrze.", wyszeptała, po czym wytarła twarz w poszewkę i
zmusiła się, by przestać płakać. Nicole usiadła obok niej.
"Nie, nie czujesz. Wypłakujesz sobie oczy."
" Ciii." Shaylin uciszyła ją, rozglądając się, aby mieć pewność, że wszyscy jeszcze
spali. "Jest okej." Nicole przysunęła się do niej bliżej, tak, że ich ramiona się
dotykały, i szepnęła.
"W porządku. Oni nie będą słuchać. Powiedz mi, co się stało." Shaylin otarła oczy
ponownie, a następnie odpowiedziała cicho.
"Myślę, że namieszałam przy użyciu mojego Widzenia"
"Hej, jesteś dobra w używaniu Widzenia. Widziałaś, że się zmieniłam." Nicole
uśmiechnęła się do niej.
"Powinnaś mieć więcej zaufania do siebie."
"Muszę się nauczyć, kiedy otworzyć moje głupie usta, a kiedy trzymać moją głupią
gębę na kłódkę." powiedziała Shaylin. Zaczęła grzebać wewnątrz torebki i
znalazłszy wymiętoloną chusteczkę, wytarła nos.
"Nie jesteś głupia."
"Jeśli wiedziałabyś, że Thanatos nakaże Kalonie odciąć głowę Dallasa,
powiedziałabyś coś?" Nicole skrzywiła się.
"Nie możesz mnie o to zapytać. Nie jestem obiektywna według Dallasa."
"Czy nadal jesteś w nim zakochana?" Nicole pokręciła głową szybko.
"Nie, nie o to chodzi. Nigdy tak naprawdę go nie kochałam i ja wiedziałam, jak
niebezpieczny był. Więc nie mogę być obiektywna odnośnie jego śmierci."
Słuchając jej, Shaylin trochę zaszlochała. Nicole otuliła ją ramieniem.
by Mikamh
"Jeśli jesteś zdenerwowana, po tym, co się stało z Dallasem, nie bądź."
"To nie tylko przez niego, mimo, że był zły. Rozmawiałam z Afrodytą o kolorach
kogoś innego, a powinnam się nie wtrącać."
"Ale Afrodyta też jest Prorokinią. Jest co prawda trochę wredna i szalona, ale nadal
jest Prorokinią. Myślę, że to dobrze dla jednej Prorokini, aby porozmawiać z drugą,
o takich rzeczach jak Twoje Prawdziwe Widzenie."
"Tez tak myślałam. Teraz nie jestem tego taka pewna. Chciałbym wiedzieć
dokładnie, co trzeba zrobić."
"Myślę, że jest wiele sytuacji, kiedy nie jest dokładnie jedno, co trzeba zrobić."
Shaylin spojrzała na Nicole.
"Jesteś bardzo inteligentna."
"Nie, ja po prostu zrobiłam mnóstwo błędów." Nicole uśmiechnęła się do niej. "Ale
teraz nie robię. Myślę, że pomogłam ci przestać płakać." Uśmiech Shaylin był
niepewny.
"Myślę, że tak. Dziękuję. A przy okazji, Twoje kolory stały się naprawdę ładne."
"Zobacz, jeśli uważasz, że moje kolory są naprawdę ładne, dowodzi to, jak wielką
Prorokinią jesteś." Shaylin uśmiechnęła się do Nicole, gdy ta pochyliła się i powoli,
delikatnie, pocałowała ją w usta. Kiedy Shaylin zamarła, a jej oczy rozszerzyły się w
szoku, Nicole odchyliła się od niej i szybko zdjęła rękę z jej ramienia. "Przykro mi."
Nicole szepnęła. Nawet w ciemnościach piwnicy, Shaylin widziała jak policzki
Nicole stały się czerwone. "Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Bardzo mi przykro."
powtórzyła. Shaylin patrzyła na nią, widząc, delikatne piękno jej kolorów i uczucie
delikatnego, promieniejącego ciepła na ustach.
"Nie bądź smutna. Ja nie jestem." Potem objęła szczupłą talię Nicole, oparła głowę
na ramieniu i powiedziała: "Czy zostaniesz tu ze mną tuląc mnie?" Ramię Nicole
wsunęło się z powrotem na jej barki.
by Mikamh
"Shaylin, Kochanie, zostanę z tobą na zawsze, jeśli chcesz."