Przed warszawskim sądem rozpoczął się proces Jerzego Kędziory,
ubeckiego sadysty z Mokotowa i Miedzeszyna. Komunistyczny
bandyta zostanie skazany? – Tadeusz M. Płużański
Data publikacji: 02-5-2011 @ 11:09 pm
Oskarżam Jerzego Kędziorę o prześladowanie Władysława Jedlińskiego i Wacława
Sikorskiego. Jako starszy oficer śledczy MBP znęcał się nad nimi, bił gumą, przypalał
papierosami, stosował przysiady, kopanie po nerkach, karcer. Oskarżony był
funkcjonariuszem państwa totalitarnego, realizował politykę tego państwa i dopuścił się
przestępstw z pobudek politycznych. Takiej treści akt oskarżenia przeciwko byłemu
oficerowi śledczemu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego odczytała prokurator
Instytutu Pamięci Narodowej 20 stycznia br.
Do końca nie było wiadomo, czy w ogóle proces się rozpocznie. Poprzednia, grudniowa rozprawa
została przełożona ze względu na chorobę oskarżonego. Tym razem Kędziora przyszedł razem ze
swoim obrońcą. Wyglądał na zdrowego, wypoczętego, popijał sobie soczek. Już na początku
adwokat złożył wniosek o umorzenie sprawy ze względu na przedawnienie.
Zaoponowała prokurator IPN, argumentując, że prócz zbrodni komunistycznej Kędziora dopuścił się
także zbrodni przeciwko ludzkości, która przedawnieniu nie uległa. Podobnie pełnomocnik
oskarżyciela posiłkowego Wacława Sikorskiego, która tłumaczyła, że w tego typu sprawach
obowiązująca jest wykładnia Sądu Najwyższego, zastosowana wcześniej wobec Adama Humera. A
od tego czasu ustawodawstwo się nie zmieniło.
Sprawa Humera była dawno
- Sprawa Humera była dawno i miała inny charakter. Wówczas oskarżony nie został objęty aktem
oskarżenia. O czymś to świadczy – próbował jeszcze atakować adwokat Kędziory. W oryginalny
sposób starał się również podważyć kwalifikację prawną: że definicja zbrodni przeciwko ludzkości
nie jest w akcie oskarżenia przytoczona w całości.
Prokurator IPN: – Nie było powodu, aby ten wywód przytaczać w całości, gdyż jest znany i
dostępny.
Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego Wacława Sikorskiego, wobec uporczywego stanowiska
obrony, zacytowała definicję zbrodni przeciwko ludzkości: Poważne prześladowania skierowane
przeciwko określonej grupie społecznej. Oskarżony działał na masową skalę przez kilka lat – był
prawą ręką Różańskiego. Prócz Władysława Jedlińskiego i Wacława Sikorskiego prześladował wielu
innych działaczy niepodległościowych struktur, np. Hieronima Dekutowskiego “Zaporę” i
Władysława Siła-Nowickiego.
Adwokat Kędziory zaczął się wycofywać: – Nie mówiłem, że stan prawny od sprawy Humera się
zmienił. Ale uparcie powtarzał, że przywoływanych teraz zarzutów nie ma w akcie oskarżenia.
Na to zareagował Wacław Sikorski: – Znam wiele osób, z którymi siedziałem, a których tłukł
Kędziora. Hieronim Dekutowski, Edmund Tudruj, Arkadiusz Wasilewski, Jerzy Jedliński, Włodzimierz
Lechowicz, Stanisław Nienałtowski.
Sąd udał się na naradę, co dalej z tą dziwną sprawą począć. Po przerwie zdecydował się jednak ją
prowadzić: oddalił wniosek o umorzenie i uznał, że zarzucane Kędziorze czyny nie uległy
przedawnieniu.
Sprawa polityczna z marszałkiem w tle
Sąd oddał głos oskarżonemu. – Nazywam się Jerzy Kędziora, z bierzmowania Stefan. Syn Daniela i
Lucyny z domu Gajewskiej, urodzony 5 kwietnia 1925 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zamieszkały
w Warszawie. Utrzymuję się z emerytury. Nie byłem karany. Wykształcenie wyższe – inżynier
technik. W 1949 r. byłem leczony psychiatrycznie. W 1950 r. hospitalizowany z powodu utraty
pamięci.
To zainteresowało sąd: – Ale dziś oskarżony nie jest psychicznie chory?
W przypadku odpowiedzi twierdzącej można by szybko przerwać ten “nikomu niepotrzebny proces”.
Niestety, Kędziora odpowiedział:
– Od tamtego czasu zaburzenia psychiczne ustąpiły. Teraz nigdzie się nie leczę.
Niniejszym Kędziora przyznał, że jest zdrowy i nie ma żadnych przeszkód, aby uczestniczył w
procesie. Były ubek opowiadał dalej:
– W 1948 r. studiowałem prawo, ale zostałem wciągnięty [a więc on nie jest winny, tylko przełożeni
1
- TMP] do przestępczej działalności w Miedzeszynie – sprawa o odchylenie prawicowo-
nacjonalistyczne. Nie odpowiadał mi tamten nastrój i rozchorowałem się. Po wycofaniu mnie z
grupy specjalnej [tajna komórka bezpieki, powołana latem 1948 r., przekształcona następnie w X
Departament, który zajmował się sprawami szczególnymi - "oczyszczaniem" szeregów PZPR z
agentów i prowokatorów. Grupa działała we wspomnianym już, równie tajnym więzieniu bezpieki w
Miedzeszynie pod Warszawą, kryptonim "Spacer" - TMP], zostałem studentem Centralnej Szkoły
Prawniczej im. Duracza, którą przerwałem właśnie z powodu utraty pamięci. Dalsze próby studiów
nie powiodły się.
– Czy zrozumiał pan zarzuty? – spytał sąd Kędziorę.
– Tak, nie przyznaje się do popełnienia obu czynów [prześladowania Jedlińskiego i Sikorskiego -
TMP]. Będę składał wyjaśnienia.
– Jak pan trafił do tej służby [bezpieki - TMP]? – próbował dociec sąd.
– Obecna sprawa jest polityczna. Trzeba przypomnieć, jak znalazłem się w środowisku, które w
1945 r. przejęło władzę w Polsce? – pytał Kędziora i sam sobie odpowiadał. – Urodziłem się w
rodzinie rzemieślniczej – ojciec był szewcem, matka bez zawodu. Jako roczne dziecko byłem bardzo
sprawny, biegałem. Potem przechodziłem wiele chorób dziecięcych, m.in. dyfteryt. Na nowo
uczyłem się chodzić. Odtąd byłem słabym dzieckiem, jedynym obrońcą przed rówieśnikami była
moja starsza siostra – ciągnął swój wyuczony życiorys Kędziora. Sędzia jednak nie oponowała, że
nie ma to żadnego związku ze sprawą. – Szkołę podstawową skończyłem w 1939 r. w Ostrowcu.
Przed wojną ojciec organizował tam cech szewski, a także obronę pracowników przez
pracodawcami. Od 1933 r. był w KPP, jako członek zarządu dzielnicowego i sekretarz
Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom (MOPR). Widziałem ojca w areszcie, a
potem w więzieniu w Sandomierzu w 1935 r., gdzie odbywał karę dwóch lat za działalność
komunistyczną.
Tyle Kędziora o ojcu, “zapominając” np., że po wojnie był w PPR. A teraz znów o sobie:
– Ja byłem aktywnym członkiem ZHP, zastępowym, uczestniczyłem w pochodzie pośmiertnym
marszałka Piłsudskiego.
Ten cały przydługi wywód zgodnie z planem doprowadził ubeka do konkluzji: – Niezależnie od
działalności rodziców moja świadomość polityczna była zerowa, ale byłem zaangażowany
patriotycznie. Cieszyłem się z wyzwolenia.
To też zainteresowało sąd: – Czyli mówi pan już o okresie objętym aktem oskarżenia, po 1945 r.?
– Nie, o odzyskanej Polsce w 1918 r. Wychowanie patriotyczne zdobywałem w domu, szkole i
Kościele. Ale w związku z aresztowaniem ojca pogorszyły się nasze warunki życiowe, musieliśmy
przenieść się do sutereny.
W ten sposób patriota Kędziora został komunistą. Czyli jednak – przynajmniej w przypadku takich
typów – byt określa świadomość.
W antyniemieckiej konspiracji… GL
A tak oskarżony tłumaczył ucieczkę rodziny na wschód w 1939 r.: – Znajomy policjant powiedział
ojcu, że komunistyczna dokumentacja została przekazana gestapo. Trafił do Lwowa, gdzie popadł w
konflikt z Luną Brystygier z MOPR, która chciała pomagać tylko uchodźcom-komunistom. Zesłano
go do gułagu. Znalazł się tam też wujek. Po pakcie Sikorski – Majski ojciec znalazł się w Gruzji, a
wujek przeszedł cały szlak bojowy z armią Andersa.
W ten sposób, przy braku sprzeciwu sądu, poznaliśmy wojenną epopeję Kędziorów. Ubek nie mógł
też pominąć swoich dokonań: – W lecie 1940 r. przy przekraczaniu zielonej granicy znaleźliśmy się
w więzieniu w Rawie Ruskiej. Siostrę wypuszczono z zdaniem powrotu pod okupację niemiecką,
aby sprawdzała, co się dzieje na granicy. Ja pojechałem do Lwowa [czyli oboje współpracowali z
sowieckimi służbami specjalnymi; Kędziora nie pochwalił się również, że miał wówczas
obywatelstwo sowieckie - TMP].
- Jaki związek ma to, co pan mówi, z pańską pracą po wojnie? – zdenerwował się sąd. Rychło w
czas, po pół godzinie zeznań. Sędzi najwyraźniej zaczęło się spieszyć.
- Bardzo duży – odpowiedział oskarżony i dalej swoje: – We Lwowie nie znalazłem ojca, ale dzięki
jego koledze z przedwojennego procesu – Henrykowi Grochulskemu – zostałem uczniem 23. szkoły
polskiej. Po przeniesieniu do Warszawy skończyłem pierwszą klasę szkoły handlowej. Tam
musiałem przerwać naukę ze względu na biedę i konspirację. Henryk Grochulski, który w tym
czasie został moim szwagrem, mama i siostra mamy działały w Gwardii Ludowej. Brat Henryka,
Janusz był oficerem antyniemieckiego [bo przecież nie antypolskiego! - TMP] wywiadu GL. Ja do
konspiracji wstąpiłem pod koniec 1942 r. Należałem do grupy specjalnej, którą prowadził Jerzy
2
Fonkowicz. Była w niej m.in. Zofia Strzelecka, Stanisława Sowińska. W moim mieszkaniu
przechowywaliśmy archiwum wywiadu.
I kontynuował: – Od kolegów z AK dowiedziałem się o koncentracji i zgłosiłem się do powstania.
Zostałem jednak odesłany, bo nie mieli dla mnie broni.
“Otwarte relacje”
W 1945 r. zgłosiłem się do Komitetu Wojewódzkiego PPR w Warszawie, do Zofii Strzeleckiej, która
była personalną w Miejskim Urzędzie Bezpieczeństwa. Trafiłem do wydziału gospodarczego, a po
pewnym czasie do szkoły oficerskiej w Łodzi, którą skończyłem z wyróżnieniem – chwalił się
Kędziora. – W stopniu podporucznika skierowano mnie do Warszawy, najpierw do Wydziału, a
potem Departamentu Śledczego Urzędu Bezpieczeństwa, przekształconego następnie w MBP.
- Proszę powtórzyć końcówkę. NBP? – pytał zdziwiony sąd.
– MBP. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Kiedy Rzepecki i Mazurkiewicz podjęli akcję
ujawniania, trafiłem do pracy [śledztwa - TMP] z kierownictwem Delegatury Sił Zbrojnych i WiN…
– Przepraszam, proszę powtórzyć – sąd znów niedosłyszał (nie zrozumiał).
– WiN, Wolność i Niepodległość [naprawdę: Niezawisłość - TMP]. Wybrano mnie, ponieważ miałem
średnie wykształcenie i byłem znany z kulturalnego zachowania. Pracowałem z ludźmi, którzy byli
bardziej zasłużeni ode mnie. Mieli wyższe wykształcenie, wysokie stopnie wojskowe i aktywną
przeszłość w czasie okupacji niemieckiej. Dzięki ich patriotycznej postawie po wojnie dziesiątki
tysięcy żołnierzy wyszło z konspiracji, wróciło do normalnego życia [znów "zapomniał" dodać, że
wielu z nich po amnestii znalazło się ponownie w więzieniach, po ciężkim śledztwie dostali wysokie
wyroki, z karą śmierci włącznie - TMP]. Z tych wszystkich powodów odnosiłem się do nich z
szacunkiem.
Dalej Kędziora mówił, z kim pracował (czyli kogo przesłuchiwał, nawet powieka mu nie drgnęła):
Józef Rybicki (szef sztabu Komendy Głównej WiN), płk Franciszek Niepokólczycki (prezes II
Zarządu WiN), Edward Bzymek-Strzałkowki (szef Brygad Wywiadowczych DSZ-WiN), ppłk Wincenty
Kwieciński, ppłk Łukasz Ciepliński i Mieczysław Kawalec z IV Zarządu WiN.
– To byli oficerowie o wysokim poczuciu godności osobistej. Przekazywali władzom bezpieczeństwa
w otwartych relacjach zeznania – ujawniali struktury, archiwa, pieniądze.
– Ale dlaczego pan, oskarżony czyta z kartki. Przecież widzę, że ma pan kartkę pod stołem –
zaniepokoiła się sędzina.
– Mam tu nazwiska i zarys problemowy – odpowiedział nie strapiony Kędziora: – O żadnym
stosowaniu przymusu nie mogło być mowy – obraziłbym ich piękną, patriotyczną kartę.
W uładzonym życiorysie Kędziora słowem nie wspomniał o innych przejawach swojego szacunku
dla AK-owców, np. gdy w latach 1945 – 1947 walczył “z bandami i reakcyjnym podziemiem”.
“Spotkania” z Sikorskim
- Mówią coś panu nazwiska Jedliński i Sikorski?
– Wobec nich też żadnego przymusu nie stosowałem. To PRL-owska propaganda, w 1955 r.,
przedstawiła mnie jako jednego z najbardziej okrutnych oficerów śledczych. Władysław Sikorski był
oficerem WOP…
– Jak to Władysław, wcześniej mówił pan, że Wacław. To który w końcu? – dopytywał czujny sąd.
– Wacław Sikorski został uznany za źródło informacji dla WiN – Władysława Jedlińskiego [oficera
wywiadu AK, po wojnie kierownika sieci informacyjnej IV Zarządu Głównego WiN - TMP].
Aresztowany przez Informację Wojskową, potem śledztwo przeniesiono do MBP. Podczas spotkań
pytałem go o kontakty z Jedlińskim. Potwierdził, że był z nim związany tylko rodzinnie. Przyjąłem
jego zeznania jako prawdziwe.
– Z aktu oskarżenia wynika, że znęcał się pan nad nim fizycznie i psychicznie. Bił go, kopał i
ubliżał? – pytała sędzia.
– Niczego takiego nie robiłem. Nie było powodu – stwierdził Kędziora.
Na tym rozprawę zakończono, wyznaczając kolejny terminy na 11 lutego br.
Tadeusz M. Płużański
3