Co stało się z sumieniem wielu katolików?
Sumienie jest darem od Boga, który człowiek otrzymał, aby go pielęgnować i kształtować. W
człowieku zakorzenione są przez Boga tęsknota i poszukiwanie prawdy, dobra i piękna. Tej
rzeczywistości, nie możemy stracić z oczu, gdy formujemy życie podług sumienia. Kształtowanie
sumienia przez modlitwę i poszukiwanie Boga jest obowiązkiem każdego człowieka. Dokonuje się
to przez wrażliwość i odpowiedź na Jego głos. Dociera do nas przez objawienie Boże i powszechne
prawo do prawdy przekazywanej przez Kościół. Na Soborze Watykańskim II Kościół w wielu
miejscach zajął się sprawą ludzkiego sumienia. W Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym
czytamy: „W głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie daje, lecz któremu
winien być posłuszny i którego głos, nawołując go zawsze do miłowania i do czynienia dobra oraz
unikania zła tam, gdzie należy, rozbrzmiewa we wnętrzu człowieka: Czyń to, tamtego unikaj". I
dalej: „Człowiek bowiem ma w sercu wpisane przez Boga prawo; posłuszeństwo temu prawu
stanowi właśnie o jego godności, i według niego on sam będzie osądzony"102. Słowa te oparł
Sobór na fragmencie Listu do Rzymian: „Jeśli bowiem poganie nie mają Prawa, z natury czynią to,
co Prawo nakazuje, to chociaż go nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują, że czyn zgodny z
Prawem jest wpisany w ich serca, bo ich sumienie jawi się równocześnie jako świadek, między
jednymi a drugimi myślami, które oskarżają lub bronią. A zostanie to ujawnione w dniu, w którym
Bóg będzie sądził ukryte czyny ludzkie według mojej Ewangelii" (Rz 2, 14-16).
„Nakazy prawa Bożego człowiek poznaje i uznaje za pośrednictwem swego sumienia, za którym
obowiązany jest iść wiernie we wszystkich swoich działaniach, by dojść do Boga, swojego celu.
Nie powinien być więc przymuszany do działania wbrew sumieniu, ale nie powinien też spotykać
się z przeszkodami, gdy działa zgodnie z sumieniem, zwłaszcza w sprawach religijnych". Człowiek
w tej dziedzinie cieszy się pełną wolnością.
„Ponieważ praktykowanie religii z samego jej charakteru polega przede wszystkim na aktach
wewnętrznych, swobodnych i wolnych, przez które człowiek zwraca się wprost do Boga, tego
rodzaju akty nie mogą być przez władzę czysto ludzką ani nakazywane, ani zabranianie".
„Deus vicit (Bóg zwyciężył): mocą Boga, która za sprawą Jezusa Chrystusa działa w nas przez
Ducha Świętego, człowiek powołany jest do zwycięstwa nad sobą. Do zwycięstwa nad tym, co
krępuje naszą wolną wolę, co czyni ją poddaną złu. Zwycięstwo takie oznacza życie w prawdzie,
prawość sumienia, miłość bliźniego, zdolność przebaczania, rozwój duchowy naszego
człowieczeństwa... Zwycięstwo takie jest nieodłączne od trudu, a nawet cierpienia, tak jak
zmartwychwstanie Chrystusa jest nieodłączne od krzyża". Taka była droga Jezusa. Nie można
oddzielić Jezusowego krzyża od tajemnicy Zmartwychwstania. Do takiego życia, do odnoszenia
zwycięstw, przede wszystkim nad sobą, wszyscy otrzymujemy Bożą pomoc przez ten instrument,
który nazywamy sumieniem, przez wpisane w nasze serca nakazy: czyń dobrze, a unikaj zła, przez
Boże objawienie i dany nam Kościół święty. „Chrześcijanie zaś przy kształtowaniu swoich sumień
powinni pilnie wsłuchiwać się w świętą i pewną naukę Kościoła. Z woli Chrystusa bowiem Kościół
katolicki jest nauczycielem prawdy, a jego powinnością jest głoszenie Prawdy, którą jest Chrystus;
winien autentycznie ją wykładać, a zarazem powagą swoją wyjaśniać i potwierdzać zasady
porządku moralnego wypływające z samej natury ludzkiej... Na uczniu Chrystusa Nauczyciela
spoczywa bowiem poważny obowiązek coraz pełniejszego poznawania prawdy od Niego
otrzymanej, wiernego jej głoszenia i zdecydowanego bronienia, z wykluczeniem jednak środków
sprzeciwiających się duchowi ewangelicznemu". Z jednej strony przyjąć Chrystusa, wypełnić
obowiązek poznawania Go, a z drugiej strony respektować prawa drugiego człowieka, żeby w
dziedzinie duchowej nie było przymusu.
Każdy ma obowiązek, ale też i prawo szukania prawdy w dziedzinie religijnej i przez użycie
właściwych środków, wyrobić sobie prawdziwy sąd sumienia. I to trzeba czynić od dzieciństwa.
Dar sumienia można i trzeba rozwijać, przez przyjmowanie Bożych przykazań, w nich bowiem ono
się wypowiada. Ale nie tylko to. Sumienie kształtujemy także przez przyjęcie Ewangelii.
Przykazania Boże dla każdego uczciwego człowieka są darem.
Kto je zachowuje z miłością i rozumie je jako dar, stanie się bardziej wrażliwy na prawdę i na
dobro. Ludzie często zadają pytania, dyskutują, szczególnie niewierzący, czy wątpiący. Czy chodzi
im o prawdę? Najczęściej szukają usprawiedliwienia dla swojego nieuporządkowanego życia.
Powiedzieć im należy: zmień życie, nawróć się, a znikną trudności.
Sumienie to delikatny instrument, który może ulec zniszczeniu lub uszkodzeniu. Powiada Sobór:
„Im bardziej więc bierze górę prawe sumienie, tym bardziej osoby i grupy odstępują od ślepej
samowoli i starają się dostosować do obiektywnych norm moralnych. Nierzadko zdarza się jednak,
że sumienie błądzi z powodu nieprzezwyciężalnej niewiedzy, nie tracąc przy tym swojej godności.
Nie można zaś tego powiedzieć, gdy człowiek niewiele troszczy się o dochodzenie do prawdy i
dobra a sumienie na skutek przyzwyczajenia do grzechu stopniowo ulega niemal zupełnemu
zaślepieniu". Pan Bóg rozliczać będzie człowieka podług sumienia. Sumienie prawidłowe reaguje
na wolę Boga, którą trzeba się kierować na co dzień. Każdy opór wobec Bożych przykazań będzie
powodował osłabienie głosu sumienia. Każde nieposłuszeństwo będzie niszczyło jego zdolność
reagowania, lub co gorsza spowoduje, że przestanie ono reagować w ogóle.
Wtedy mówimy o sumieniu zagłuszonym. Ale, przyjdzie taki moment, taka chwila, że ujawni się
każdy pyłek zła, bo sumienie pomimo zagłuszenia, rejestruje każdą winę. Rosyjski pisarz
współczesny zakończył jedną ze swoich pozycji wypowiedzią: „Nie ma surowszego sądu nad sąd
własnego sumienia". Wielu autorów w Związku Radzieckim, w latach, kiedy nie można było
wprost pisać o Bogu, w Jego miejsce umieszczali słowo: sumienie.
Kiedy człowiek nie potrafi udźwignąć już ciężaru wyrzutów sumienia, wtedy próbuje uporać się
z nimi. Różnie to robi. W sposób skrajny reaguje na wyrzuty sumienia samobójstwem. Inny
alkoholem lub narkotykami. Bywa, że ten sam człowiek po jakimś czasie dostrzega niestety często
zbyt późno, ruinę duchową, podeptanie swojej godności. Niektórzy próbują zagłuszyć głos
sumienia przez ucieczkę w pracę. Pracują nawet w niedzielę, bo nie znoszą ciszy, spokoju.
Najczęstszą i groźną formą jest postawa usprawiedliwiania swojego życia. Człowiek idzie wtedy
zgubną drogą zaspokajania jedynie swoich pragnień. Oszukuje siebie. W wielu wypadkach szuka
rozwiązań, nawet tak dramatycznych jak zmiana religii, nie szuka prawdy, tylko siebie. Człowiek
tego pokroju nie chce dopuścić do siebie świadomości, że zawinił. Dlatego zrzuca winę na innych
ludzi, okoliczności, sytuacje, obciążenia dziedziczne, itp.
A czego Bóg od nas żąda? Przypomnijmy początek Mszy świętej, kiedy słyszymy słowa kapłana:
„Uznajmy przed Bogiem, że jesteśmy grzeszni". Niestety człowiek może szukać wyłącznie swoich
korzyści. Tymczasem każdy człowiek, jako istota społeczna, jest obowiązany przyczyniać się do
dobra wspólnego. Oczywiście podług swoich uzdolnień możliwości i potrzeb innych ludzi.
Jesteśmy indywidualistami. Zofia Kossak w usta hetmana Stanisława Żółkiewskiego wkłada takie
słowa: „Taka u nas modła w Polsce, że każdy zamysł, na dłuższą metę obliczony trafia na sprzeciw
społeczny". To zdanie powinni mieć na uwadze nie tylko zwyczajni ludzie, ale przede wszystkim
przywódcy najrozmaitszych grup, partii, organizacji. Dlaczego w Polsce tak szybko próbuje się
zakrzyczeć to, co nowe. Widzi się często tylko czubek własnego nosa, własny interes czy interes i
korzyść swojej grupy. Bywa też, że się ochrania takich, którzy w istocie są przestępcami. Popiera
się ich nawet wtedy, kiedy kłamią i oszukują. Do nas Polaków w sposób szczególny odnoszą się
słowa zapisane ponad 20 lat temu we wspomnianej już Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w
świecie współczesnym: „Są zaś tacy, którzy głosząc zasadę szczodrości i hojności, w istocie jednak
zawsze żyją tak, jak gdyby nie troszczyli się zupełnie o potrzeby społeczeństwa. Co więcej, niemało
ludzi w różnych krajach za nic ma prawa i przepisy społeczne. Bardzo wielu nie waha się przez
różne oszustwa i podstępy unikać sprawiedliwych podatków albo innych służących społeczeństwu
zobowiązań. Inni lekceważą określone zasady życia społecznego, np. ustanowione w celu ochrony
zdrowia lub regulacji ruchu pojazdów, nie zwracając uwagi na to, że przez taką beztroskę narażają
na niebezpieczeństwo życie swoje i innych". Ilu ludzi oszukuje jeżdżąc bez biletu czy kradnąc
mienie społeczne. Innym przejawem złego sumienia jest zarabianie na sprzedaży rzeczy
deprawujących innych, przykład: Nie można otrzymać rozgrzeszenia, gdy zabraknie decyzji
zerwania ze złem. Zapominamy o naprawie zła przed lub po spowiedzi. Nie wystarczy odmówić
modlitwę czy jakiś fragment zadanej pokuty. Trzeba szczerego nawrócenia, trzeba naprawy zła
wobec Boga i człowieka.
W okresie bardzo trudnym dla naszego narodu, społeczeństwo żyło w symbiozie z Kościołem.
Kapłani byli blisko osadzonych w obozach, czy w więzieniach. Przetrzymywali i przechowywali u
siebie naszych przywódców u siebie, pomagali, jak umieli. Dziś wielu z tych, którzy korzystali z
opieki, odżegnuje się publicznie od Kościoła. Kościół przestał być wygodny. Wprowadzenie religii
do szkół wywoływały wręcz zajadłą niechęć i to nie wśród młodzieży tylko starszego pokolenia.
Może należy pamiętać, że kapłani byli z uwięzionymi na Wschodzie i w obozach niemieckich. Po
wojnie byli więzieni za wspieranie AK. A współcześnie męczeństwo ks. Jerzego Popiełuszki i
prześladowania księży. Krótką mamy pamięć i to jest także zafałszowane sumienie. Dzisiaj tylu
wierzących w sprawach moralnych i etycznych milczy, albo popiera zło, gdy o Bożych
przykazaniach i o etyce katolickiej dyskutuje się, jakby tu człowiek decydował, co wolno, a czego
nie wolno, co dobre, a co złe.
Sondaże pokazują żenujące postawy Polaków w dziedzinie moralności. Przecież ci sami ludzie,
którzy przystępują do spowiedzi św. i do Stołu Pańskiego, nie potrafią zobaczyć dobra ojczyzny,
dobra Polski. Człowiek może długo żyć spokojnie ze swoimi grzechami, jakby ich nie było.
Zdeprawowane sumienie może trwać w zatwardziałości. Sumienie zatwardziałe to sumienie
człowieka, który świadomie, cynicznie wybiera złą drogę. Należy jednak odróżnić zatwardziałość
od różnych urazów. Najrozmaitsze są ich przyczyny. Co innego uraz, a co innego zatwardziałość,
czyli stan, w którym człowiek świadomie, z pełnym rozeznaniem mówi Bogu: „nie". Wtedy Łaska
Boża nie znajduje do niego drogi. Ci ludzie wymagają specjalnej troski z naszej strony. Modlitwy i
pokuty, bo I za nich Chrystus umierał.
W głębi sumienia człowiek odczuwa obawy, czy przypadkiem siebie nie oszukuje. To wezwanie
wychodzi naprzeciw niepokojowi, czy pomimo mojego dobrego życia, pilnowania się,
przystępowania do sakramentów świętych, nie popełniam zła? Pojawiają się trudne pytania:
dlaczego spotyka mnie tyle przeciwności? Dlaczego Pan Bóg mnie smaga? Dlaczego mam tyle
duchowych rozterek? Czemu służą te bolesne doświadczenia? Powiada nam Pismo święte - bo Bóg
chce w pełni odrodzić człowieka wewnętrznie. To trudny proces. Mówimy, że Boga kochamy, a jak
się dobrze przypatrzymy, to kochamy przede wszystkim na pierwszym miejscu siebie. Może
właśnie z tego powodu doświadczamy niepokojów, bolesnych krzyżyków, bo Bóg jest
konsekwentny i chce nam udzielić największego dobra, pełnej wolności wewnętrznej, ale nie
toleruje bezkarności, fałszu i pychy.
Nawróć się. Co to znaczy? Naprawdę zacznij Boga kochać. Postaw Pana Boga w życiu, na co dzień
na miejscu pierwszym. Wtedy nie będzie fałszowania sumienia, unikniemy stawiania siebie przed
Bogiem, nierzadko kochamy wprost swoje grzechy, ale gdybyśmy je znienawidzili, to nie
popełnialibyśmy ich często zbyt często. Boga nie słuchamy. I stąd słuszne pytanie, jakie sobie
człowiek zadaje, czy ja jestem uczciwy? Czyja sumienia nie fałszuję? Czyja siebie nie oszukuję?
Bo życie duchowe to jest zmaganie, to jest walka, z której wyjdziemy często poranieni nawet
niestety pokonani, doznamy goryczy poniżenia i niemocy. Odczujemy, także na szczęście że Bóg
jest nam potrzebny, wręcz konieczny. On chce naszej duchowej przemiany, dlatego szuka sposobu
dotarcia do nas, żeby nas przemienić.