Ayn Rand
-
POWRÓT CZŁOWIEKA PIERWOTNEGO - REWOLUCJA ANTYPRZEMYSLOWA
-
WIEK ZAWIŚCI
Aktualny wiek, jest wiekiem zawiści. Lecz sama zawiść nie jest uczuciem, które autorka ma
bezpośrednio na myśli, lecz jest najwyraźniejszym przejawem uczucia, które do tej pory nie ma
nazwy. Zawiść jest tylko jednym z jego elementów, który ludzie mieli odwagę zidentyfikować i
przyznać się do niego. Na co dzień ludzie czujący to nieokreślone uczucie, chowają się za zawiścią,
nie przyznając się do niczego więcej, nawet przed samym sobą. Dziś to uczucie stało się tak
masowe i wręcz popularne, że niektórzy się do niego otwarcie przyznają i „praktykują”. Inni zaś
wolą żyć w ignorancji udając, że go nie ma. Precyzując tą emocją jest nienawiść do dobra za to, że
jest dobrem. Nie jest to skromna nienawiść do jakiegoś pozytywnego zachowania (np. bycie
uprzejmym), czyli dobra obiektywnego, w duchu którego się nas wychowuje. Jest to nienawiść do
do tego, co się samemu uznaje za dobro zgodnie z własnymi (świadomymi lub nieświadomymi)
osądami. A co za tym idzie, jest to nienawiść do osoby z powodu tego, że posiada ona wartości lub
cnoty, które samemu uważa się za pożądane. W skrócie jest to mechanizm reagowania nienawiścią
nie na zło, lecz na cnoty/wartości. Wyklucza poza tym wszelkie pozytywne reakcje, ograniczając
zakres uczuć, od nienawiści, do obojętności. Nienawiść staje się automatyczną reakcją na wartości.
Zachowanie to jest zwykle przez nas racjonalizowane przy pomocy ogólników w stylu „On jest
bezczelny... uparty... samolubny, które po konfrontacji okazują się być „na siłę”. Oprócz tego ludzie
ci nie za bardzo odróżniają zarozumiałości, od w pełni uzasadnionej dumy.
Mało osób wykazuje się spójnym charakterem, dlatego ciężko jest określić, czy nienawidzą one
kogoś z prawdziwych powodów, czy nie. Podstawą do poprawnej oceny jest introspekcja, niestety
zawistne osoby nie są do niej zdolne, wręcz zawzięcie jej unikają, stąd właśnie tak rozwinięta
zdolność racjonalizacji swoich zachowań. Zwykle trudno dojść przyczyn, gdy w grę wchodzą
osobiste relacje między dwoma osobami. Zawiść w czystej postaci można obserwować w
dziedzinie nieosobistych reakcji na obce osoby, przypadkowych znajomych, itp. Najwyraźniej
manifestuje taką postawę osoba, która zawsze czuje niechęć wobec czyjegoś sukcesu, i
jednocześnie odczuwa przyjemność z powodu czyjegoś niepowodzenia lub nieszczęścia. To jest
właśnie czysta nienawiść do dobra, za to, że jest dobrem. Nienawidzący nic ma nic do zyskania ani
nic do stracenia, nic chodzi mu o żaden zysk dla siebie, interesuje go tylko informacja, że dana
osoba odniosła sukces, lub porażkę. Nie należy jednak mylić tego zachowania z zachowaniem
osoby, która odczuwa niechęć wobec osoby, która odniosła niezasłużony sukces, lub przyjemności
z powodu zasłużonej kary. Tu motywem reakcji jest poczucie sprawiedliwości, osoba zawistna
czuje zaś złośliwą rozkosz.
Definicja słownikowa zawiści jest zbyt powierzchowna, to uczucie to nie tylko zawiść ( zaledwie
uczucia niemoralne), że komuś się lepiej powodzi. Uczucie, o którym mówi autorka może się
wyrażać w słowach „Nienawidzę tego człowieka, bo żyje dostatnio, a ja nie". Tutaj zawiść, to
jedynie wierzchołek góry lodowej, cała suma tego uczucia sprawia, że zawistnik sam nie chce być
bogaty, pragnie jedynie, by ta druga osoba była biedna. Nabiera to wyrazistości w przypadku
konfrontacji z osobami, które wykazują osobiste wartości, cnoty, np. osobami inteligentnymi,
majętnymi, lub po prostu szczęśliwymi. W zestawieniu z nią, osoba zawistna nie pragnie dla siebie
tych wartości, nie chce ich zdobyć, by jej dorównać. Wie, że jeśli cokolwiek złego stanie się takiej
osobie, zły los odbierze jej te wartości, nie przysporzy mu ich. Dlatego pragnie zniszczenia samych
wartości w imię hasła „jeśli ja tego nie mogę mieć, to nikt nie będzie miał”.
To co czyni te osoby tak złe, to świadomość istnienia wartości i zdolność rozpoznawania ich w
ludziach. Gdyby taka osoba była jedynie amoralna, nie potrafiłaby rozróżnić cnót, od wad. Osobę
zawistna cechuje zaś to, że rozpoznaje wartości, a odbywa się to poprzez reagowanie na nie
nienawiścią, nie miłością, czy pragnieniem.
Wartości powodują nasze działanie w celu ich zdobycia, utrzymania. Są bodźcem do działania,
wręcz do podtrzymania życia jako takiego. Życie napędza i podtrzymuje samo działanie, które z
kolei potrzebne jest do zdobycia wartości. Nie posiadamy wrodzonego kodeksu wartości,
nabywamy go w trakcie życia, przez co jest on tak różnorodny. Osoba, u której widok wartości
powoduje nienawiść i chęć zniszczenia, jest zabójcą, nie fizycznym, lecz metafizycznym - jest
wrogiem wszelkich wartości, a co za tym idzie jest wrogiem wszystkiego, co czyni ludzi zdolnymi
do życia, jest wrogiem życia jako takiego i wszystkiego, co żyje.
W naszym życiu podstawą jest pewien wspólny zbiór wartości. Wartości, które wszyscy respektują,
np. jeśli wychowuje się dziecko, to nic karze się go za każdym razem, gdy postąpi prawidłowo.
Lecz zasada ta nie dotyczy ludzi zawistnych, skoro reagują oni nienawiścią na poprawne
zachowanie i płynące z tego korzyści. W takim przypadku niektórzy ludzie pod wpływem takiej
negatywnej reakcji na swoje poprawne zachowanie, starają się ułagodzić zawistnika. Takie
zachowanie to zło jeszcze większe niż sama złośliwa nienawiść zawistnika. Istnieją ludzie, którzy
przepraszają za swoje osiągnięcia, wyszydzają własne wartości, na rzecz zadowolenia zawistnika.
Uniżenie wobec kogoś stojącego wyżej jak. np. król jest wystarczająco złe. Zaś ww. zachowanie
jest zdaniem autorki jeszcze gorsze, jest tak haniebnym aktem zdrady własnych wartości że nic nic
może pozostać z osoby, która się tego dopuszcza, ani pod względem intelektualnym ani moralnym.
Taka osoba zazwyczaj ucieka się do racjonalizacji swojego postępowania, mówiąc „Nic chcę być
nielubiany" przez kogoś. Przez ludzi, których on sam nie lubi, pogardza nimi i potępia. Przykłady:
Teza, że inteligentna dziewczyna powinna ukryć swą inteligencję, by zdobyć chłopaka, członkowie
Mensy, którzy tylko we własnym gronie mogą być sobą, czyli ludźmi inteligentnymi. Nie należy
mylić ugłaskiwania z taktownością lub wyrozumiałością. Ugłaskiwanie nie polega na zwracaniu
uwagi na uczucia innych, jest ono zwracaniem uwagi na niesprawiedliwe, i złe uczucia innych i
ustępowaniem przed nimi. Jest to polityka wyłączania emocji innych osób spod osądu moralnego i
gotowość do poświęcania niewinnych na rzecz zła i złośliwej rozkoszy.
Człowiek taktowny nie podkreśla swych sukcesów lub szczęścia w obecności ludzi, którzy ponieśli
porażkę, lub popadli w nieszczęście. Zdaje sobie sprawę, że to mogłoby zaostrzyć ich ból. Nie
podkreśla swych cnót w niczyjej obecności uznaje za oczywiste, że są one dostrzegane. Nie ocenia
siebie ani innych według kryteriów porównawczych. Jego postawą nie jest: „Jestem lepszy od
ciebie", ale: „Jestem dobry". Zaś w konfrontacji z zawistnikiem, który próbuje zignorować, lub
poniżyć jego osiągnięci z dumą przyznaje się do swoich osiągnięć. Tylko osoba mierna, samochwał
dąży nie do samych wartości, lecz do wyższości nad drugą osobą. Potrafi tylko porównywać, a co
za tym idzie nie ma żadnych standardów, woli tylko ograniczać innych, do roli podporządkowanych
sobie. Normalny człowiek czuje do takiej osoby niechęć, zawistnik zaś rozpoznaje bratnią duszę.
W dzisiejszym świecie, ludzi niestety nie uczy się sprawiedliwości, właściwego postępowania
obiektywnego. Raczej uczy się postaw typu „Mierz wysoko, ale się do tego nic przyznawaj. Miej
sukcesy, ale je ukrywaj.” itp. To są dominujące nakazy moralne. Postępowanie ugłaskiwania zła,
towarzyszy nam od wieków. W kulturach prymitywnych ugłaskiwanie przybierało postać wiary w
to, że bogowie czują uraz z powodu ludzkiego szczęścia lub powodzenia, ponieważ są to boskie
prerogatywy, do których ludzie nie powinni aspirować. Stad przesądny strach przez uznawaniem
swego powodzenia. Jako, ze to ludzie stwarzają bogów, musieli skądś wziąć te przywary, tę zawiść
zaczerpnęli właśnie z własnego otoczenia, od zachowań innych ludzi.
Na szczęście odsetek ludzi zawistnych jest bardzo mały w każdym społeczeństwie.
Rozpowszechniany jest przez ludzi, którzy czerpią korzyści z takiego zła. Ludzi, którzy pragną
władzy i kontroli nad innymi ludźmi. To oni dostarczają nienawistnikom niezliczonych sposobów
racjonalizacji swojego postępowania, również ze sposobem przedstawiania cnót jako wad.
Posługują się każdym systemem myśli lub wiary. Jako przykład podani są ludzie budujący wieżę
Babel. Typowe zdania, to „Nic miej aspiracji; nic podejmuj przedsięwzięć; nie wznoś się; ambicja
powoduje samozniszczenie”, co jest hasłem od wieków.
Naszymi głównymi wadami są bierność i strach, gdy spacyfikować szlachetną mniejszość w danym
społeczeństwie, reszta ludzi daje się już łatwo zmanipulować, przez jednostkową złą władzę.
Ludzie zawistni są na usługach władzy, dzięki którym udaje jej się panować. Napędza tych ludzi
altruizm. To on pod względem historycznym, filozoficznym i psychologicznym stanowi
niewyczerpalne źródło racjonalizacji dla najgorszych motywacji, i postępowań. Działają w imię
altruizmu, są jednak zupełnie odporni na jego kryteria dobra, a wszelka próba uświadomienia im ich
niższości względem moralności prawdziwego altruisty, spotyka się z gniewem. Zanika jedynie w
obliczu altruistycznego bohatera, którego wyższość rzekomo uznają. Ich gniew jednak wywołuje
każda niezależna inteligentna osoba, która może pochwalić się jakimiś osiągnięciami.
Altruizm, który dzisiaj obserwujemy nie ma nic wspólnego z jego definicją. Dzisiejsi altruiści nie
gromadzą nawet dóbr materialnych dla siebie, tylko je niszczą, co i tak jest zaledwie środkiem do
celu. Celem ich jest zniszczenie inteligencji, ambicji, myśli, celowości, sprawiedliwości,
moralności, czyli wartości w ogóle. Przykrywką dla tych altruistów jest egalitaryzm. USA zostały
oparte na prawach jednostki i jej niezbywalnych praw wobec każdej instytucji. Równość jest tu
terminem politycznym, oznacza równość wobec prawa. Kapitalizm, który nastał, zmiótł wszelkie
nierówności klasowe. Lecz w tym altruizmie nie chodzi o równość polityczną, lecz metafizyczną
równość osobistych przymiotów i cnót, bez względu na naturalne wyposażenie czy na osobiste
wybory, postępowanie lub charakter. Nie chodzi o zwalczanie nieuczciwych instytucji
zagrażających równości, lecz o samą naturę, rzeczywistość. A służą temu właśnie te instytucje.
Skoro ludzie są z natury nierówni, mają nierówne przymioty, egalitaryści postanowili zrównać
wszystkich, ignorując rzeczywistość i ludzką naturę. Starają się ograniczyć przyczyny powstawania
nierówności jak i korzyści z już istniejących. Dążą do ustanowienia nierówności, do odwrócenia
piramidy społecznej z nową arystokracją na szczycie, arystokracją braku wartości. I tak, np. skoro
wywłaszczenie dóbr nie jest możliwe, egalitaryści utrudniają wykorzystanie tych dóbr i dostęp do
nich, czyniąc je bezużytecznymi. Skoro to niesprawiedliwe, że bogatsi mają lepszą opiekę
zdrowotną, edukację, mieszkania, należy te dobra racjonować, a nie traktować jako przedmiot
konkurencji. Podobnie usiłuje się zakazać konkursów piękności, czy też systemu ocen w nauczaniu,
zastępując go kryterium porównawczym. Takie właśnie procesy wpajają młodym ludziom, że
najkorzystniejszy interes mają w niższości innych wobec siebie, połączony ze strachem i
nienawiścią wobec lepszych. Żadna z tych metod nie zapewnia tym gorszym najmniejszej nawet
części cnót tych lepszych, ale jedynie frustruje i paraliżuje ich cnoty. Wspólnym mianownikiem dla
tych ludzi staje się nienawiść do dobra za to, że jest dobrem. Proces ten przybiera aktualnie
lawinowo na sile.
Słabość jakiegokolwiek rodzaju: intelektualna, moralna, finansowa lub liczebna, stanowi dzisiaj
standard wartości, kryterium przyznawania praw i postawę żądania przywilejów. Domaganie się
zinstytucjonalizowanej nierówności jest wyrażane jawnie i wojowniczo, a prawo do podwójnego
standardu głosi się w poczuciu moralnej słuszności. Jaskrawymi przykładami jest np. rasizm, który
gdy wyznawany przez większość jest potępiany, lecz gdy wyznawany jest przez mniejszość, jest jej
niezbywalnym prawem. Podobnie ginąca i zacofana kultura jest uznawana za lepszą i wyższą, z
tego tylko powodu, że wyznaje ją mniejszość. Każdy, kto pomimo takiego odwrócenia wartości,
próbuje się wybić i coś osiągnąć, traktowany jest jako zdrajca ogółu społeczeństwa, jako zdrajca
rasowego kolektywizmu. Podsumowując dużo lepszą dla egalitarystów poza mniejszością liczebną
danej społeczności, jest jej słabość kulturowa. Nieważne jak zacofana, przetrzebiona liczebnie,
wszędzie słyszymy jej pochwały, krzyki o ochronę i naśladownictwo. Tak przejawia się dzisiaj
egalitaryzm. Podziwia się prymitywne kultury, gdyż nie budzą podziwu. Zachęca się prymitywnych
ludzi do ignorowania osiągnięć zachodu, gdyż są to właśnie pewne osiągnięcia itp.
Są dwie powszechnie metody osiągnięcia równości. Albo poprzez wywyższenie wszystkich, albo
poprzez zrównanie w dół. Pierwszej metody nic daje się zastosować ponieważ to wolna wola
określa postawę i działania człowieka. Temu najbliżej są właśnie USA. Durga metoda natomiast
również odpada, z powodu tego, że nie zapewniają warunków do przeżycia dla całej ludzkości. Im
bardziej udaje się egalitarystom wprowadzić w życie drugą metodą, czyli nędzę i
niesprawiedliwość, tym jeszcze większe stają się ich żądania. Co dowodzi, że nie istnieje coś
takiego, jak życzliwe ludziom umiłowanie równości. A głoszenie tej idei, jest tylko racjonalizacją,
kryjącą nienawiść do dobra, za to, że jest dobrem. Przykładem może być pomysł nałożenia podatku
na najzdolniejszych studentów, za ich naukowe osiągnięcia. Dalej idąc w Rosji tępiono
kompetentnych ludzi, chcąc tym samym wszystkich podnieść do ich poziomu i zrównać materialne
korzyści. Innym przykładem są ekolodzy, piętnujący dobro współczesnej cywilizacji, czyli
technologię, tym samym według autorki przez swoją niechęć do osiągnięć cywilizacyjnych, są
przyrównywani do zabójców ludzkości. Karykaturą są tutaj hipisi i ich obnoszenie (wywyższanie)
się ze swoim „niechlujnym” wyglądem. Innymi mocniejszym przykładem, jest Ruch Wyzwolenia
Kobiet. Członkinie tego ruchu, chcą przy pomocy takiego rządu, jaki jest wspomniany wcześniej w
tekście, chcą osiągnąć dla siebie niesprawiedliwe przywileje, kosztem drugiej płci. Żądają one nie
sprawiedliwej równości, lecz zniżenia wszystkich do ich poziomu i usankcjonowania tego prawem.
Jednocześnie nie chcą osiągnąć sukcesu, lecz chcą by był on dla nich prawnie zagwarantowany.
Według nich nie liczy się inteligencja i zdolność, lecz sama płeć, właśnie dlatego, że jest w
mniejszości, jak i gorszej pozycji społecznej. Domagają się darmowych przedszkoli i aborcji
opłacanych w pełni z kieszeni mężczyzny. (Oczywiście jeszcze gorsi od nich są sami mężczyźni
popierający taki ruch. Analogia do wcześniejszego tekstu o ugłaskiwaczach.) Ruch Wyzwolenia
Kobiet oczywiście nie chce dorównać mężczyznom, tylko zniszczyć ich siłę, osiągnięcia, a co za
tym idzie siłę jako taką.
Większość ludzi jest dobra, brzydzi się zawistnikami. Lecz obecność takich osób w społeczeństwie,
przyczynia się do ogólnego braku zaufania między ludźmi, zaniku szacunku i dobrej woli. To
wszystko przyczynia się do ich powolnego upadku (nie dotyczy to jedynie ludzi naprawdę
wyjątkowych). Ta erozja zaczyna się od zgorzknienia, lęku, poprzez przejście do subiektywnego
spostrzegania, a zewnętrznie do nieufności wobec wszystkich ludzi, aż do stopniowego zaniechania
poszukiwania wartości, do utraty nadziei oraz do ślepej nienawiści w stosunku do wszystkiego i
wszystkich, co przypomina postawą prawdziwych nienawistników, którzy tym wszystkim
manipulują. Owymi manipulatorami są intelektualiści, tj. ci, którzy rozpowszechniają idee i których
zawodowa działalność dotyczy obszaru nauk humanistycznych. Sami intelektualiści są po części
ofiarami, po części zabójcami. Ci zabójcy choć nieliczni to dzięki bierności innych uzyskała
monopol w dziedzinie filozofii i za przyczyną Immanuela Kanta wykorzystała większość do dzieła
propagowania nienawiści do dobra za to, że jest dobrem.
Ten typ nienawiści ma swoje korzenie w ludzkiej świadomości. Człowiek nie jest w stanie radzić
sobie z rzeczywistością, pozostając jedynie na postrzeżeniowym poziomie świadomości: jego
przeżycie wymaga pojęciowej metody funkcjonowania umysłu, ale taki poziom wymaga woli.
Człowiek może wybrać funkcjonowanie pojęciowe, lub też nie. U większości ludzi przejście od
głównie postrzeżeniowego funkcjonowania w okresie dzieciństwa do działania konceptualnego,
właściwego osobom dorosłym, kończy się większym lub mniejszym powodzeniem, prowadzącym
ostatecznie do ustalania się niebezpiecznej mieszaniny obu metod. Człowiek nienawidzący dobra
nie dokonał tego przejścia. Stanowi on przypadek zatrzymania rozwoju psycho-
epistemologicznego. Zawistnik zachowuje się i żyje jak dziecko, tylko daną teraźniejszą chwilą.
Nauczył się mówić, ale nie rozumie pojęć. Język jest dla niego tylko zespołem znaków nie
mającym nic wspólnego ani z nim, ani z rzeczywistością. Traktuje on pojęcia tak, jakby były to
postrzeżenia, których znaczenie zmienia się wraz z każdą zmianą okoliczności. Czegokolwiek się
nauczy lub cokolwiek zdarzy mu się zatrzymać w umyśle, jest przezeń traktowane tak, jakby
zawsze tam było, jakby było obiektem bezpośrednio doświadczanym, nie zostawiającym w pamięci
żadnych wspomnień o tym, jak się do tej wiedzy doszło; jest traktowane jako element
przypadkowego składu nie przetworzonego materiału, który pojawia się i znika zależnie od
kaprysów losu. O ile dziecko szuka i zdobywa nową wiedzę, o tyle nienawistnik zamiast zdobywać
wiedzę „wystawia się na doświadczenie” w nadziei, że wepchnie mu ono coś do jego umysłu. A
gdy nic takiego się nie dzieje, oburza się twierdząc, że nic na to nie poradzi. Wysiłek myślenia,
analizowania pojęć i ich przetwarzanie jest czymś czego starannie unika. Skutkiem tego jest
podatność na emocje, które stanowią pewną alternatywę, a której nie potrafi się oprzeć, jest w pełni
przekonany, że tylko emocje potrafią kierować ludźmi i nie ma od nich ucieczki. Nienawistnik nie
ma trwałych sądów wartościujących, lecz tylko przypadkowe popędy danej chwili. Nie rządzą nim
pragnienia, lecz zachcianki. Proces tego upadku zaczyna się, gdy dziecko zbyt często kłamie i z
powodzeniem czerpie w tego korzyści. Tym sposobem uczy się odwrotności tego co powinien.
Zamiast analizować fakty, uczy się ich wymyślania, wraz ze wszystkimi sztuczkami. Tym samym
dochodzi do wniosku, że rzeczywistość jest jego wrogiem, skoro musi ją fałszować kłamstwem, by
dostać to czego chce. Jest sfrustrowany rzeczywistością, która nie jest mu posłuszna, tak jak własni
rodzice. Uczy się zatem ignorować rzeczywistość. Powoli przeradza się to w ukradkowe poczucie
triumfu oraz poczucie niższości, ponieważ gdy jest zdane na własne siły, staje się bezradne.
Przeciwdziała temu, wmawiając sobie, że jest ponad to, skoro potrafi oszukać każdego; dążąc do
nabrania pewności siebie, mnoży oszustwa. Ostatecznie rodzi się w nim uwarunkowana
reakcja/uczucie na to wszystko, lęk. Ten lęk rośnie wraz z wiekiem. Widzi, że niektórzy radzą sobie
lepiej z rzeczywistością niż on sam. Jest uwięziony w teraźniejszości, nie wie skąd przybył i dokąd
zmierza i co tam na niego czeka. Uświadamia sobie, że coś jest z nim nie tak, ma jakiś defekt, który
musi ukryć przed wszystkimi, a przede wszystkim, przed samym sobą. Jest rozdarty, pomiędzy
uczuciami, bycia prowadzonym za rękę jak dziecko, a chęcią manipulowania wszystkimi. To
chwila wyboru, jedni pogrążają się w stagnacji, zapomnieniu, stając się niechlujnymi ludźmi,
wykonywającymi byle jak swoje obowiązki. Inni tym bardziej pogłębia swoje złe zachowanie,
stając się intelektualistą, który wierzy, że idee są narzędziem oszustwa. Staje się idiotą-filozofem,
człowiekiem który za nic nie pojmuje związku, pomiędzy ideą a rzeczywistością, ale zawzięci
produkuje idee, służące mu do zniewalania ludzi, co służy podtrzymaniu jego pseudowartości. Te
idee, choć tak kruche pod naciskiem faktów, mają jeden cel wykopanie przepaści, pomiędzy
ludzkim umysłem a rzeczywistością. A tym samym pomniejszyć rolę rozumu. Dzieła Immanuela
Kanta, były archetypem tego rodzaju, który świadczy, że takiego systemu pełnego zła, nie można
budować bezkarnie. Przykładem jest bandyta, który uważa, że tylko frajerzy pracują i co krok
obmyśla plany jak obrabować bank. Produkcja dóbr, wymaga osobistej odpowiedzialności w
postępowaniu z rzeczywistością, rabunek zaś wymaga tylko przechytrzenia paru strażników. Na
podobnej zasadzie działa fabrykowanie idee przez wspomnianych filozofów-idiotów.
Nienawistnik potrzebuje czuć własną wartość. Ale takie postępowanie opiera się na rozumie, tego
nie zdoła zastąpić swoją mocą oszukiwania. Sukces w starciu z rzeczywistością wzmacnia
zwykłego człowieka. Sukces zawistnika powiększa tylko jego panikę. Ucieczkę od paniki
zapewniają zaś kolejne oszustwa. To przechodzi w obsesję, kolejne oszustwa, byle tylko utrzymać
ułudę własnej wyższości. Przez to wszystko zapomina o samej przyczynie swojego postępowania, a
jego nienawiść staje się bezcelowa. Nauczył się rozpoznawać ludzkie słabości, dzięki temu sam
czuje się jak „gruba ryba”. Lecz, gdy napotyka ludzi autentycznie lepszych od siebie czuje
przerażenie, gdyż taki człowiek mu nie ulega, taki człowiek potrafi korzystać z własnego rozumu i
dążyć do prawdy w rzeczywistości. Taki człowiek zagraża zawistnikowi w sposób metafizyczny,
który czuje się przez to pozbawiony sposobów utrzymania się przy życiu.
Tylko rozum pozwala autentycznie wierzyć we własne siły. Dlatego staje się to podmiotem
nienawiści zawistnika, a co za tym idzie dalszych przymiotów rozumu, takich jak inteligencja,
ambicja itp. Te wszystkie zjawiska mogą go zniszczyć. Oczywiście, ucieka się do racjonalizacji
swojego postępowania. Kiedyś zawistnicy posługiwali się religią w swoim dążeniu do uczynienia
innych umysłów niezdolnymi do działania, by tym samym nie byli zagrożeniem dla zawistnika.
Dzisiaj służy im do tego filozofia, która zarosła Kantowskim chwastem. Nienawistnicy posługują
się kulturą i robią to otwarcie. Porzucili wszelkie pozory, takie jak Bóg, lud, przyszłość, a nawet
miłość. Mówią otwarcie, we wszystkich mediach. Dzisiaj to głównie szkoły produkują nowych
zawistników, głoszących hasło „teraz”, co pokazuje na jakim etapie się zatrzymali. To wszystko
pozostawia normalnych ludzi, bez filozoficznego przewodnictwa. Napotykając się wciąż na
zawistników, powoli zaczynają wierzyć, że rzeczywistość jest takim koszmarem jakim oni ją
postrzegają. Jedni się przyłączają, inni popadają w apatię, inni zaś się nie poddają. Jedynym
ratunkiem jest zrozumienie wroga, dostrzeżenie, że nie jest to żaden niepowstrzymany proces
historycznym czy nowa jakość. Wrogiem są tak naprawdę mali ludzie, których można pokonać,
będąc świadomymi ich prawdziwej natury. Bronią powinna być według autorki miłość, jako
odpowiedź na wartość, miłość do dobra, za to, że jest dobrem. Wystarczy trzymać się jednej
wartości, którą kochamy, np. własna żona, dziecko, umysł i świadomości, że zniszczenia właśnie
tego chce zawistnik, to da nam siłę do walki. A ogień walki z nienawistnikami może podtrzymać
miłość do człowieka w apogeum jego możliwości.