v 03 064







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
III.64)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga III - Drugi
rok życia publicznego





  POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –






64.
JEZUS UCZY MODLITWY “OJCZE NASZ”
Napisane 28 czerwca 1945. A,
5466-5478
Jezus wychodzi z uczniami z domu,
znajdującego się blisko murów.
Myślę, że jest to wciąż dzielnica Bezeta, bo – aby wyjść poza mury –
trzeba
przejść przed domem Józefa. Znajduje się on blisko Bramy, którą – jak
słyszałam
– nazywa się Bramą Heroda. Miasto jest częściowo opustoszałe, w ten
spokojny
księżycowy wieczór. Uświadamiam sobie, że Paschę spożyto w jednym z
domów
Łazarza. Nie jest to Wieczernik, bo ten dom znajduje się po przeciwnej
stronie, na
północy, a [Wieczernik] jest w południowej części Jerozolimy.
Na progu domu Jezus żegna się bardzo
uprzejmie z Janem z Endor.
Pozostawia go na straży kobiet i dziękuje mu za strzeżenie ich. Całuje
Margcjama,
który też przyszedł na próg domu. Potem oddala się przez Bramę, zwaną
Bramą
Heroda.
«Dokąd idziemy, Panie?»
«Chodźcie ze Mną. Prowadzę was, aby
uwieńczyć Paschę perłą
rzadką i upragnioną. Dlatego właśnie chciałem być tylko z wami. Moi
apostołowie!
Dziękuję, Moi przyjaciele, za waszą wielką miłość do Mnie. Gdybyście
wiedzieli,
jak Mnie ona pociesza, zdziwilibyście się. Widzicie, że kroczę pośród
przeszkód i
ciągłych rozczarowań – waszych rozczarowań. Co do Mnie bowiem –
wiedzcie o tym –
Ja nie doznaję rozczarowań, gdyż nie został Mi udzielony dar
nieznajomości... Dlatego
też radzę wam, abyście pozwolili Mi was prowadzić. Jeśli zezwalam na to
lub na tamto,
nie przeszkadzajcie. Jeśli zatem Ja nie działam, aby czemuś położyć
kres, także i
wy nie myślcie o tym, by to uczynić. Każda rzecz w swoim czasie.
Miejcie ufność we
Mnie, ponad wszystko.»
Znajdują się na północno-wschodnim
skrzydle obrębu murów.
Zakręcają i idą w pobliże góry Moria – aż do miejsca, gdzie można
przejść przez
mały most na Cedronie.
«Idziemy do Getsemani?» – pyta Jakub,
syn Alfeusza.
«Nie. Wyżej. Na Górę Oliwną.»
«O, to będzie piękne!» – mówi Jan.
«To sprawiłoby też radość małemu...»
– szepcze Piotr.
«O, on przyjdzie tu jeszcze wiele
razy! Był zmęczony. To dziecko.
Chcę wam dać coś wielkiego. Teraz jest właściwy czas, byście to
posiedli.»
Idą pod górę – pomiędzy drzewami
oliwnymi, mając Getsemani po
prawej stronie – i wspinają się jeszcze dalej, aż na szczyt, na którym
szumią
oliwki. Jezus zatrzymuje się i mówi:
«Zatrzymajmy się... Moi drodzy, jakże
drodzy uczniowie i Moi
przyszli następcy, podejdźcie do Mnie. Kiedyś – i to nie jeden raz –
powiedzieliście Mi: “Naucz nas modlić się, jak Ty się modlisz. Naucz
nas tak, jak
Jan nauczył swoich uczniów, abyśmy, jako uczniowie, umieli się modlić
takimi samymi
słowami jak Nauczyciel.” Ciągle odpowiadałem wam: “Uczynię to, kiedy
zobaczę w
was minimum przygotowania potrzebnego do tego, by modlitwa nie stała
się próżną
formułką ludzkich słów, lecz prawdziwą rozmową z Ojcem.” Nadeszła
właśnie ta
[chwila]. Posiadacie już to, co konieczne, aby rozumieć słowa, które
należy mówić
do Boga. I chcę was ich nauczyć dziś wieczorem – w pokoju i miłości,
panujących
pomiędzy nami oraz w miłości i pokoju z Bogiem, w Bożym pokoju i
miłości.
Byliśmy posłuszni paschalnemu
przepisowi obowiązującemu Izraelitów
i Bożemu przykazaniu miłości do Boga i bliźniego. Jeden z was wiele
cierpiał w tych
dniach. Cierpiał, choć na to nie zasłużył. Cierpiał z powodu wysiłku,
jaki
podejmował, aby pohamować gniew, wywołany czyimś działaniem. Tak,
Szymonie, synu
Jony, chodź tutaj. Nie ma poruszenia twego szlachetnego serca, którego
bym nie znał, i
dzielę z tobą każdy twój smutek. Twoi towarzysze i Ja...»
«Ale Ty, Panie, zostałeś o wiele
bardziej znieważony niż ja! I to
było dla mnie dodatkowym cierpieniem... większym, nie... bardziej
dotkliwym... i
jeszcze... bardziej... bardziej... No cóż, Judasz czuł odrazę do
uczestniczenia w moim
święcie, dlatego cierpiałem jako człowiek. Widok Ciebie – zasmucanego i
znieważanego – wywoływał inne cierpienie, podwójne... Ja... nie chcę
się pysznić
i przydawać sobie wartości przez posługiwanie się Twoimi słowami...
Jednak muszę
powiedzieć – i jeśli to pycha, powiedz mi o tym – że cierpiałem w mojej
duszy... a
to bardziej boli.»
«To nie pycha, Szymonie. Cierpiałeś
duchowo, bo Szymon, syn Jony,
rybak z Galilei, właśnie przemienia się w Piotra Jezusa - Nauczyciela
ducha, dzięki
któremu także Jego uczniowie stają się aktywni duchowo i mądrzy. Chcę
dziś
wieczorem nauczyć was się modlić po to, abyś poczynił postępy w życiu
duchowym,
abyście postąpili naprzód. Jakże się zmieniliście od czasu modlitwy w
samotności!»
«Wszyscy, Panie?» – pyta Bartłomiej z
lekkim niedowierzaniem.
«Pojmuję, co chcesz powiedzieć. Mówię
o was, jedenastu, nie o
innych...»
«Co się dzieje, Panie, z Judaszem,
synem Szymona? Już go nie
rozumiemy... Wydawał się taki zmieniony, a teraz po naszym odejściu
znad jeziora...»
– mówi zasmucony Andrzej.
«Zamilknij, bracie. Ja posiadam klucz
do tej tajemnicy! On wszczepił
w siebie coś z Belzebuba. Poszedł do groty w Endor, aby zadziwiać ludzi
i... i został
zaspokojony! Nauczyciel powiedział mu to w tym dniu... W Gamali diabły
weszły w
świnie. W Endor diabły, które wyszły z tego nieszczęśliwego Jana,
weszły w niego...
to zrozumiałe.... zrozumiałe... Pozwól mi to powiedzieć, Nauczycielu!
Mam to tutaj, w
gardle, i jeśli tego nie wypowiem, to pozostanie i zatruje mnie...»
«Szymonie, bądź dobry!»
«Tak, Nauczycielu... i zapewniam Cię,
że nie będę wobec niego
niegrzeczny. Jednak mówię i myślę, że występny Judasz – to wszyscy
pojęliśmy –
jest trochę spokrewniony ze świnią... i rozumiemy, że demony wybierają
chętnie
świnie, chcąc zmienić... miejsce pobytu. Tak. Powiedziałem.»
«Tak mówisz?» – pyta Jakub, syn
Zebedeusza.
«A cóż chcesz innego? Nie ma powodów,
by stawać się takim
nieznośnym. Jest gorzej niż w ‘Pięknej Rzece’! Tam mogliśmy myśleć, że
miejsce
i pora roku tak go pobudzają... A teraz...»
«Jest inna przyczyna, Szymonie...»
«Powiedz, Nauczycielu, jaka. Będę
zadowolony, jeśli zmienię zdanie
o moim towarzyszu.»
«Judasz jest zazdrosny i wzburzony z
powodu swej zazdrości.»
«Zazdrosny? O kogo? Nie ma przecież
żony, a nawet gdyby ją miał i
gdyby znajdowała się pomiędzy niewiastami, myślę, że nikt z nas nie
okazywałby
wzgardy wobec niego, ucznia jak my...»
«Jest zazdrosny o Mnie. Zastanów się.
Judasz zmienił się po
[pobycie w] Endor i w Ezdrelonie. To znaczy wtedy, gdy zobaczył, jak
zajmowałem się
Janem i Jabesem. Teraz zaś – gdy Jan, zwłaszcza Jan, odejdzie ode Mnie
do Izaaka –
zobaczysz, że stanie się ponownie pogodny i dobry.»
«Ech!... Dobrze. Nie powiesz mi
jednak, że nie ma go w swej władzy
jakiś mały demon. A przede wszystkim... Nie! Powiem to. A przede
wszystkim nie powiesz
mi, że stał się lepszy w tych ostatnich miesiącach. Ja też byłem
zazdrosny w
zeszłym roku... Nie chciałem nikogo więcej poza nami sześcioma,
sześcioma pierwszymi.
Pamiętasz? Teraz, teraz... Pozwól mi jeden raz wziąć Boga na świadka
mojej myśli.
Teraz mówię, że jestem szczęśliwy widząc, jak rośnie liczba uczniów
wokół
Ciebie. O! Chciałbym zdobyć wszystkich ludzi i przyprowadzić ich do
Ciebie i mieć
wszystkie środki, aby dopomóc wszystkim, którzy są w potrzebie... tak,
aby nędza nie
była dla nikogo przeszkodą w dojściu do Ciebie. Bóg widzi, czy mówię
prawdę.
Dlaczego jednak teraz taki jestem? Bo pozwoliłem, abyś Ty mnie
przemienił. On... nie
zmienił się. Przeciwnie... Tak, Nauczycielu... To jakiś mały demon nim
zawładnął...»
«Nie mów tego. Nie myśl tak. Módl
się, aby wyzdrowiał. Zazdrość
to choroba...»
«Przy Tobie się zdrowieje, jeśli się
chce. Ach! Będę go znosił
ze względu na Ciebie... Ale co to za praca!...»
«Dałem ci za to nagrodę: [otrzymałeś]
dziecko. A teraz nauczę
cię modlitwy...»
«O! Tak, Bracie – mówi Juda Tadeusz.
– Rozmawiajmy o tym... i
niech się nie wspomina o moim imienniku bez przyczyny. Wydaje mi się,
że już został
ukarany. Nie ma go z nami o tej godzinie!»


[por.
Mt 6, 9-15; Łk 11,2-4]
«Posłuchajcie. Kiedy modlicie się, mówcie tak: Ojcze nasz, któryś jest
w Niebie,
święć się imię Twoje, niech przyjdzie na ziemię Twoje królestwo, jak
jest w Niebie.
A na ziemi niech będzie spełniana Twoja wola, jak w Niebie. Chleba
naszego powszedniego
daj nam dzisiaj. I daruj nam nasze długi, jako i my odpuszczamy naszym
dłużnikom. I nie
wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode Złego. Amen.»
Jezus wstał, aby odmówić modlitwę.
Wszyscy poszli za Jego
przykładem, skupieni i wzruszeni.
«Nie trzeba nic innego, Moi
przyjaciele. W tych słowach zawiera się
jak w złocistym kręgu wszystko, czego potrzeba człowiekowi dla ducha,
dla ciała i
krwi. Tym samym prosicie o to, co jest jemu i im potrzebne. A jeśli
będziecie czynić
to, o co prosicie, osiągniecie życie wieczne. Jest to modlitwa tak
doskonała, że fale
herezji ani wieki jej nie naruszą. Chrześcijaństwo będzie podzielone z
powodu kąsania
szatana. Liczne części Mojego mistycznego Ciała porozrywają się i
rozdzielą.
Powstaną komórki odizolowane. Stanie się to z powodu próżnego
pragnienia utworzenia
ciała doskonałego, jakim będzie Ciało mistyczne Chrystusa, to znaczy
utworzone ze
wszystkich wiernych zjednoczonych w Kościele apostolskim, który –
dopóki będzie
istniała ziemia – pozostanie jedynym prawdziwym Kościołem. Te
cząsteczki
pooddzielane – a przez to pozbawione darów które zostawię Mojemu
Kościołowi -
Matce, mającej żywić Moje dzieci – będą się jednak zawsze nazywać
chrześcijanami. Będą oddawać cześć Chrystusowi, przypominając sobie
zawsze w swoim
błędzie, że od Niego pochodzą. Otóż i one będą się modlić słowami tej
powszechnej modlitwy. Zapamiętajcie sobie ją dobrze. Rozważajcie ją
stale. Stosujcie
się do niej w waszym postępowaniu. Nie trzeba niczego innego, aby się
uświęcić.
Gdyby ktoś był sam, w środowisku pogańskim – bez świątyni, bez książek

miałby już całą prawdę do rozważenia w tej modlitwie i kościół otwarty
w swoim
sercu przez tę modlitwę. Posiadałby normę [postępowania prowadzącą] w
sposób
niezawodny do uświęcenia.
[por. Mt 6, 9; Łk
11,2] ‘Ojcze nasz’
Ja Go wzywam: ‘Ojcze’. To Ojciec
Słowa, Ojciec Wcielonego. Chcę,
abyście i wy Go tak nazywali, bo jesteście zjednoczeni ze Mną, jeśli we
Mnie
pozostajecie. Był taki czas, kiedy człowiek musiał padać twarzą do
ziemi, aby
wzdychać i drżeć z przerażenia: ‘Boże!’ Kto nie wierzy we Mnie i w Moje
słowa,
trwa jeszcze w tym paraliżującym przerażeniu... Przyjrzyjcie się
wnętrzu Świątyni.
Nie tylko Bóg, lecz także to, co przypomina Boga, jest ukryte za
potrójną zasłoną
przed oczyma wiernych. Oddzielenie przestrzenią, oddzielenie zasłonami,
wszystko to
zostało zastosowane, aby powiedzieć modlącemu się: “Jesteś błotem, a On
jest
Światłością; jesteś nikczemny, a On jest Święty; jesteś niewolnikiem, a
On jest
Królem.”
A teraz!... Wstańcie! Zbliżcie się!
Jestem Kapłanem Wiecznym. Mogę
wziąć was za rękę i powiedzieć: “Chodźcie”. Mogę chwycić zasłony i
zerwać
je, odsłaniając całkowicie miejsce niedostępne, aż dotąd zamknięte.
Zamknięte?
Dlaczego? Zamknięte z powodu Grzechu, tak, ale jeszcze bardziej – przez
znikczemniałą
myśl ludzi. Dlaczego jest zamknięte, skoro Bóg jest Miłością, skoro Bóg
jest Ojcem?
Ja mogę, muszę i chcę was wprowadzić nie w proch, lecz w błękity; nie
jako
oddalonych, lecz bliskich; nie w szatach niewolników, lecz jako dzieci
[spoczywające] na
sercu Boga. Mówcie: “Ojcze! Ojcze!”. I nie ustawajcie w powtarzaniu
tego słowa. Czy
nie wiecie, że za każdym razem, gdy je wypowiadacie, Niebo promienieje
radością Boga?
Gdybyście tylko tyle mówili – ale z prawdziwą miłością – modlilibyście
się
już w sposób miły Panu. “Ojcze, ojcze mój!” – mówią dzieci do swego
ojca.
Jednym z pierwszych słów, które wypowiadają jest: “Matka, ojciec”. Wy
jesteście
dziećmi Bożymi. Odrodziłem was ze starego człowieka, którym byliście.
Zniszczyłem
go Moją miłością, aby dokonać narodzenia człowieka nowego,
chrześcijanina.
Nazywajcie więc słowem, które najwcześniej znają dzieci, Ojca
Najświętszego, który
jest w Niebiosach.
[por. Mt 6, 9; Łk
11,2]‘Święć się Imię Twoje’
O! Imię bardziej od każdego innego
święte i słodkie; Imię, które
przerażenie grzesznika kazało wam zasłaniać innym [określeniem]. Nie,
już nie
Adonai, już nie! To Bóg: ten Bóg, który w nadmiarze miłości stworzył
Ludzkość.
Niech Ludzkość odtąd – wargami oczyszczonymi w kąpieli, którą Ja
przygotowuję –
nazywa Go zawsze Jego Imieniem. Niech usiłuje pojąć pełnią mądrości
prawdziwe
znaczenie tego Niezrozumiałego, gdy – zespolona z Nim w swoich
najlepszych synach –
zostanie wyniesiona do Królestwa, które Ja przyszedłem ustanowić.
[por. Mt 6,10; Łk
11,2]
‘Niech przyjdzie na ziemię Twoje królestwo, jak
jest w Niebie’
Pragnijcie z całych sił tego
przyjścia. Panowałaby radość na
ziemi, gdyby ono przyszło: Królestwo Boże w sercach, w rodzinach,
między
współobywatelami, między narodami. Ponoście cierpienia, trud i ofiary
dla tego
Królestwa, aby ziemia stała się zwierciadłem odbijającym w każdym
człowieku życie
Nieba. Ono nadejdzie. Któregoś dnia to wszystko przyjdzie. Całe wieki
łez i krwi,
błędów i prześladowań, zaćmienia rozpraszanego przez strumienie światła
promieniującego z mistycznej Latarni Mojego Kościoła poprzedzą chwilę,
gdy ziemia
posiądzie Królestwo Boże. Ten Kościół jest łodzią, która nigdy nie
zatonie. Jest
także podwodną skałą, której nie może naruszyć żadna fala. Będzie on
przechowywać Światło, Moje Światło, Światło Boże. To będzie jak
intensywne
rozpalenie się gwiazdy, która osiągnąwszy doskonałość istnienia,
rozpada się –
kwiat niezmierzonych ogrodów niebieskich – aby w jaśniejącym drżeniu
złożyć u
stóp swego Stwórcy swe istnienie i miłość. To jednak nadejdzie. A potem
nastanie
Królestwo doskonałe, błogosławione, wieczne – Niebieskie.
[por. Mt 6,10]
‘Niech na ziemi, jak i w Niebie, będzie spełniana
Twoja wola’
Unicestwienie własnej woli – [by dać
pierwszeństwo] woli kogoś
innego – może się dokonać tylko wtedy, gdy osiąga się doskonałą miłość
do tej
istoty stworzonej. Zrezygnowanie z własnej woli na rzecz Woli Bożej
może mieć
miejsce tylko wtedy, gdy dochodzi się do posiadania cnót teologalnych w
stopniu
heroicznym. W Niebie, gdzie wszystko jest bez braków, spełniana
jest wola Boża.
Obyście umieli, wy, synowie Niebios, czynić to, co czyni się w Niebie.
[por. Mt 6,11; Łk
11,3] ‘Daj nam chleba naszego powszedniego’
Kiedy osiągniecie Niebo, będziecie
się
karmić tylko Bogiem. Szczęście będzie waszym pokarmem. Tu jednak wciąż
potrzebujecie
chleba. Jesteście dziećmi Boga, słuszne jest więc mówić do Niego:
“Ojcze, daj nam
chleba”. Obawiacie się, że was nie wysłucha? O, nie! 
[por.
Łk 11,5n] Pomyślcie tylko, że
jeden z
was ma przyjaciela. Spostrzega, że brak mu chleba, aby nakarmić innego
przyjaciela lub
krewnego, który przyszedł do niego przy końcu drugiej straży. Idzie
więc do
przyjaciela, mówiąc: “Przyjacielu, pożyć mi trzy chleby, bo przyszedł
do mnie
gość i nie mam mu co dać jeść”. Czyż może usłyszeć odpowiedź z wnętrza
domu:
“Nie naprzykrzaj mi się, bo zamknąłem już drzwi, zabezpieczyłem
okiennice i moje
dzieci śpią u mego boku; nie mogę wstać i dać ci tego, czego
pragniesz”? Nie.
Jeśli się zwrócił do prawdziwego przyjaciela i jeśli nalega, otrzyma
to, o co prosi.
Mogłoby się zdarzyć, że ten, do którego się zwrócił, jest niezbyt
dobrym
przyjacielem. A jednak też otrzyma z powodu swego nalegania. Proszony
bowiem o tę
przysługę człowiek, aby nie być dłużej niepokojonym, pośpieszy się, aby
dać mu,
ile tylko chce.
[por. Mt 7, 7n, Łk 11,9n] Wy jednak, prosząc Ojca,
nie
zwracacie się do ziemskiego przyjaciela, lecz do Przyjaciela
Doskonałego, którym jest
Ojciec Niebieski. Dlatego mówię wam: “Proście, a będzie wam dane;
szukajcie, a
znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”. Faktycznie, kto prosi, ten
otrzymuje; kto
szuka, w końcu znajduje; a kto puka, temu otwierają drzwi. Które z
ludzkich dzieci
widzi, że dostaje do rąk kamień, jeśli prosi swego ojca o chleb? Kto
widzi, że
otrzymuje węża zamiast pieczonej ryby? Nikczemnikiem byłby ojciec,
gdyby tak postąpił
wobec dziecka. Już to powiedziałem i powtarzam, aby was przekonać o
znaczeniu dobroci i
ufności. Skoro człowiek o zdrowych zmysłach nie da wam skorpiona
zamiast jajka, to z
tym większą dobrocią da wam Bóg to, o co prosicie! Ponieważ On jest
dobry, a wy
bardziej lub mniej źli jesteście. Proście zatem z miłością pokorną i
dziecięcą
waszego Ojca o chleb.
[por. Mt 6,12; Łk
11,4]
‘Odpuść nam nasze długi, jako i my je odpuszczamy
naszym
dłużnikom’
Istnieją długi materialne i duchowe.
Są też długi moralne. Jest
długiem materialnym moneta lub towar pożyczony, który ma być zwrócony.
Długiem
moralnym jest szacunek wymuszony, a nie odwzajemniony oraz miłość
chciana, lecz nie
okazywana. Długiem duchowym jest posłuszeństwo [należne] Bogu – od
którego wymaga
się wiele, chociaż daje się mało – i miłość wobec Niego. On nas kocha i
powinien
być stale kochany, jak winna być kochana matka, żona, dziecko, od
których wymagamy tak
wiele. Egoista chce mieć, ale nie daje. Ale egoista – to antypody
Nieba. Mamy
długi wobec wszystkich. Od Boga po rodziców, od nich aż po przyjaciela,
od przyjaciela
po bliźniego, od bliźniego po sługę i niewolnika. Oni wszyscy są bowiem
takimi samymi
istotami jak my. 
[por. Mt 6,15] Biada
temu, kto nie przebacza! Nie będzie mu przebaczone. Przez wzgląd
na sprawiedliwość Bóg nie może darować człowiekowi długu – [jaki ten
ma] wobec
Niego, Najświętszego – jeśli człowiek nie przebacza równemu sobie
bliźniemu.
[por. Mt 6,13; Łk
11,2]
‘Nie wódź nas na pokuszenie, ale wybaw nas ode
Złego’
Człowiek, który nie odczuwał potrzeby
dzielenia z nami uczty
Paschalnej, zapytał Mnie prawie rok temu: “Jak to, Ty prosiłeś o to, by
nie być
kuszonym, i o pomoc w samej pokusie?” Byliśmy tylko my sami... i
odpowiedziałem mu.
Potem byliśmy we czwórkę, w opustoszałej okolicy, i ponownie udzieliłem
mu
odpowiedzi. Jeszcze mu nie wystarczyło, bo w duchu twardym trzeba
zrobić wyłom i
zniszczyć złą twierdzę zaciętości. Dlatego powtórzę to jeszcze jeden
raz,
dziesięć, sto razy, aż wszystko zostanie zrozumiane. Ale wy – nie
opancerzeni
nieszczęsnymi naukami ani jeszcze bardziej nikczemnymi namiętnościami –
zechciejcie
się modlić w ten sposób. Proście pokornie, aby Bóg stawiał przeszkody
pokusom. O,
pokoro! Znać siebie takim jakim się jest! Znać się, ale bez
nienawidzenia siebie.
Mówcie: “Mogę upaść, nawet jeśli wydaje mi się, że tak się nie stanie,
bo mój
osąd samego siebie nie jest doskonały. Dlatego, mój Ojcze, daj mi, o
ile to możliwe,
wolność od pokus, trzymając mnie tak blisko Ciebie, żeby Zły nie mógł
mi
szkodzić.” Pamiętajcie o tym, że to nie Bóg kusi do Zła, lecz że to Zło
kusi.
Proście Ojca, aby podtrzymywał was w waszej słabości do tego stopnia,
żeby szatan nie
mógł jej wodzić na pokuszenie.
Skończyłem, Moi umiłowani. To jest
Moja druga Pascha z wami. W
ubiegłym roku podzieliliśmy się tylko chlebem i barankiem. W tym roku
daję wam
modlitwę. Inne dary ofiaruję wam w czasie innych świąt Paschy, jakie
spędzę z wami,
abyście – kiedy pójdę tam, gdzie chce Ojciec – w czasie każdego święta
baranka
mojżeszowego, wspominali Mnie, Baranka.
Powstańcie. Chodźmy. Wejdziemy
ponownie do miasta o świcie. Jutro
też ty, Szymonie, i ty, bracie Mój (wskazuje Judę), pójdziecie po
niewiasty i dziecko.
Ty, Szymonie, synu Jony, i wy pozostali, będziecie ze Mną aż oni
powrócą. Następnie
udamy się razem do Betanii.»
Schodzą do Getsemani. Wchodzą do domu
na spoczynek.


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2010 03, str 058 064
863 03
ALL L130310?lass101
Mode 03 Chaos Mode
2009 03 Our 100Th Issue
jezyk ukrainski lekcja 03
DB Movie 03 Mysterious Adventures
Szkol Okres pracodawców 03 ochrona ppoż
Fakty nieznane , bo niebyłe Nasz Dziennik, 2011 03 16
2009 03 BP KGP Niebieska karta sprawozdanie za 2008rid&657
Gigabit Ethernet 03
Kuchnia francuska po prostu (odc 03) Kolorowe budynie

więcej podobnych podstron