Dobór kontekstu dla wiersza
Stanisława Balińskiego Wieża
Rola w procesie dydaktycznym
Esej
Małgorzata Springer
Filologia polska IV rok SD
Seminarium magisterskie prof. Ewy Jaskółowej
1
ZAAOŻENIA
Założeniem tej pracy jest przedstawienie jednego z pomysłów na istnienie wiersza
Stanisława Balińskiego Wieża w procesie dydaktycznym na licealnym bądz gimnazjalnym etapie
kształcenia. Jej zwieńczeniem nie będzie gotowy konspekt lekcji, lecz pewien zakres problematyki,
którą przy okazji tego wiersza można poruszyć na lekcji (bądz włączyć w treści egzaminacyjne)
oraz cele jakie może realizować zestawienie wiersza z określonym kontekstem. Punktem wyjścia
będzie analiza wiersza przy pomocy narzędzi strukturalnych i hermeneutycznych. Pomocnym
materiałem może okazać się słownik symboli. Następnym etapem będzie zestawienie tekstu
poetyckiego z fragmentem prozy.
DOBÓR TEKSTÓW
Analizie poddaję dwa teksty wiersz Stanisława Balińskiego Wieża, zawarty w załączniku
1. oraz fragment powieści Narrenturm Andrzeja Sapkowskiego zawarty w załączniku 2. Jest to
ściślej ujmując początek rozdziału 27. tejże powieści, którego najistotniejszą według mnie część
wyróżniłam pogrubionym drukiem. Tekst opatrzyłam własnymi przypisami. Proponowany przeze
mnie fragment może zostać skrócony w celu dostosowania do ograniczeń czasowych lekcji bądz
poddany pewnej selekcji ze względu na treści, które nie koniecznie są stosowne na wszystkich
poziomach kształcenia.
ANALIZA TEKSTU 1.
Wiersz Balińskiego poddaje się różnorodnym interpretacjom. Moja hipoteza jednak daje się
określić pod ogólnym hasłem zniewolenia. Wiersz reprezentuje narracyjny typ liryki, zarysowuje
pewną sytuację: W kraju czarów jest wieża. Umieszczenie sytuacji w wyimaginowanym świecie
może sugerować oderwanie od rzeczywistości, ale bardziej prawdopodobne, a przynajmniej
otwierające ciekawsze horyzonty interpretacyjne, jest wykorzystanie kraju czarów do
uniwersalizacji treści. W tym wypadku wszystko, co podmiot liryczny nam zaprezentuje, możemy
odbierać jako parabolę. Po pierwsze, dlatego, że tytułowa wieża symbolizuje niewolę, kazń,
stracenie1 i te znaczenia Słownik symboli podaje na pierwszym miejscu, dopiero dalej następują
skojarzenia religijne, mitologiczne a także baśniowe. Sytuacja liryczna pokazuje pewien akt
komunikacyjny. Nadawcą w tej komunikacji jest herold z wieży. Kod komunikatu ma charakter
werbalny herold mówi, ale także niewerbalny daje znaki. Adresatami są wszyscy. Komunikat
dotyczy kłamstwa w pierwszej zwrotce, prawdy w drugiej, w trzeciej zaś czerni śniegu:
1 Słownik symboli, red. Władysław Kopaliński, Warszawa 1991.
2
Kiedy herold powiada, że ten śnieg nie jest czarny,
Wszyscy schylają głowy, a gdy mówi, że czarny,
Wszyscy zgodnie powiadajÄ…: tak
Oksymoron zawierający w sobie opozycję czerni i bieli może być rozpatrywany jako metonimia
ścierania się dobra ze złem.
Kontekst wypowiedzi przemawianie z wieży sugeruje, iż herold wygłasza swe mowy z góry,
znajduje się ponad odbiorcami, ponad wszystkimi. Ale jest to jedynie sugestia, niewyrażona
dosłownie w utworze. Jednak obecność wieży sugeruje układ zdecydowanie wertykalny. Pozostaje
jeszcze pytanie, czym umotywowana jest taka sytuacja? Czy podmiot liryczny daje gdzieś chociaż
cień odpowiedzi na pytanie dlaczego herold mówi i daje znaki, a ludzie się z nim zgadzają?
Moją uwagę w tym momencie przykuwa zdanie z przerzutnią między pierwszym a drugim wersem
drugiej strofy:
Każdy ma z własnej woli
Patrzeć w znak i sam dawać znak.
W tym miejscu czytelnik spotyka się z jedyną w zasadzie tak wyrazistą figurą retoryczną. Każdy
ma coś robić zatem jest mu to z góry narzucone, narzuca mu to ktoś, istota wyższa lub ideologia,
religia, moralność, które również pozostają zewnętrzne w stosunku do jednostki. A jednocześnie
robić coś z własnej woli czyli robić coś co wypływa z wnętrza jednostki. Dwie co najmniej trudne
do pogodzenia jeśli nie całkowicie sprzeczne idee czyli paradoks, wokół którego zdaje się być
zogniskowany cały koncept wiersza. Trudno tu pominąć konceptualność wręcz barokową trzy
regularne strofy, o regularnych rymach, trzykrotne, jakże znamienne tak. Trójka symbolizuje
bóstwo, świętość; trójcę.2
Zarysowuje się także pewna dwoistość każdy element ma przypisany swoistą przeciwwagę: po
jednej stronie herold, po drugiej wszyscy, prawda z pierwszej strofy przeciwstawia się kłamstwu
z drugiej, zaś czarny śnieg z trzeciej stanowi przeciwwagę do dwu poprzednich. Następnie
pojawiają się pewne szeregi: w pierwszej strofie ludzie wierzą, w drugiej mówią, a w trzeciej
schylają głowy. Wspomniany nieco wcześniej paradoks oraz refreniczny wers kończący każdą
zwrotkÄ™ Wszyscy zgodnie powiadajÄ…: tak nieodparcie kojarzÄ… mi siÄ™ manipulacjÄ… i zniewoleniem
ideologicznym. Wrażenie potęguje zbiorowość pod słowem wszyscy może kryć się pozbawiona
2 Ibidem.
3
tożsamości masa ludzka, wierząca w to samo, mówiąca i czyniąca to samo. Z własnej woli czy
dlatego że każdy ma tak czynić?
Powyższa analiza wiersza jest oczywiście niepełna, w zasadzie ogranicza się ona tylko do
głównych argumentów popierających hipotezę zniewolenia jako hasła przewodniego utworu.
TEKST 2. UZASADNIENIE ZDERZENIA
Zestawienie tekstu poetyckiego z prozÄ… wprowadza pewien element urozmaicenia.
Dodatkowo może być szokująca konfrontacja wiersza będącego konceptualną barokową perełką z
tekstem przesyconym kolokwializmami i wulgaryzmami. Lecz na szczęście nie tylko tym przyciąga
czytelników twórczość Andrzeja Spkowskiego. Autor prowadzi z czytelnikiem niezwykle subtelną
grę podaje tekst z pozoru łatwy, pełen dialogów, wyraznie zarysowane postaci, rubaszne dowcipy.
Tło historyczne, wzbogacone magią i pikantnymi intrygami często z podtekstem erotycznym nieraz
zdaje się wymykać spod kontroli twórcy. A jednak jest to literatura wymagająca czytelniczego
zaangażowania i niemałego oczytania , chociażby z tego powodu, że liczne cytaty, aluzje
i zapożyczenia autor tłumaczy wybiórczo. Bohaterowie wybranego przeze mnie fragmentu zostają
uwięzieni w wieży. Nie jest to tylko drobny epizod, budynek również nieprzypadkowy gdyż jego
nazwa Narrenturm tłumaczona jako Wieża Błaznów stanowi tytuł całej powieści. Wieża jest tutaj
nie tylko więzieniem. Jest częścią hospicjum, miejsca umierania, drogi do śmierci, miejsca
ostatniego na ziemi. Stanowi również przytułek dla umysłowo chorych. Dno wieży dzielą
zrujnowane arkady i filary oznaczone grackimi literami - od alfy do omegi. I to nie przypadek,
zwłaszcza, jeśli czytelnik ma ogólne wyobrażenie o sposobie pisania Sapkowskiego, wie, że może
się doszukiwać tutaj modelu świata początku i końca, a także nawiązania do absolutu w iście
groteskowy sposób. Sądzę, że mogę się pokusić o stwierdzenie, iż narrator podaje nam świat
ukazany w krzywym zwierciadle. Bohaterowie powieści zostają wprowadzeni do więzienia dla
obłąkanych. Na samym początku nadane im są nowe imiona znaczenie tego rytuału odrodzenie
do nowego życia jest przewrotne odtąd pozbawieni dawnej tożsamości, skazani są na posty
i modlitwy z obowiązku, na trzymanie się dyscypliny, jaka panuje w więzieniu. Nad odnową
duchową uwięzionych czuwa kijaszek dębowy. Ceberek z zimną wodą (...) I łańcuszek u ściany3.
Poza pseudochrzetem jeszcze inne czynniki pozbawiają bohaterów imion zamieniając je na
karykaturalne przydomki. Część więzniów nie ujawnia swej tożsamości z powodu faktycznego
obłąkania, część natomiast czyni to ze strachu przed Inkwizycją. Jedyny znany z imienia i nazwiska
pensjonariusz to Mikołaj Koppirnig, znany astronom (nie jest to jedyna w tej powieści
bezpośrednia aluzja do postaci historycznej). Koppirnig z początku milczy, a pod naciskiem
3Andrzej Sapkowski, Narrenturm, Warszawa 2002, s. 488.
4
nowoprzybyłych więzniów ukazuje swoje stanowisko całkowitego konformisty. Ostatecznie
rozdrażniony wypowiada kwestię:
Ja tam wszystko odwołam. Byle mnie ino wypuścili, wszystko potwierdzę, co zechcą. Że Ziemia jest
plaska, a jej geometrycznym środkiem jest Jerozolima. Ze Słońce zatacza kręgi wokół papieża,
będącego środkiem wszechświata. Wszystko przyznam.(...)Sami se idzcie na męki i stos! Ja wszystko
odwołuję! Ja mowie: a jednak się NIE porusza, eppur NON si muove!4
To właśnie gra z historią, zadawanie pytań co by było gdyby? Jak współcześnie postrzegamy dane
sytuacje? są u Sapkowskiego materiałem do rozważań nad wolnością i zniewoleniem. Żonglując
niemalże faktami historycznymi (przedstawianymi bardzo subiektywnie!), w tym wypadku
dotyczącymi Świętego Oficjum i okresu wojen husyckich autor zarysowuje szeroką problematykę
władzy, korupcji, ale przede wszystkim propagandy, zakłamania i mentalnego zniewolenia.
Fragment opisujący więzienie we Frankensteinie, Wieżę Błaznów jest nie tylko pełnym ironii,
groteski, ale także humoru i wulgaryzmów epizodem ubarwiającym fabułę powieści, ale także
pewną figurą skłaniającą do rozważań na wspomniane tematy.
NOWA JAKOŚĆ
Relacja intertekstualna ma to do siebie, że spotykające się ze sobą teksty oddziaływują na
siebie wzajemnie. W wypadku umieszczenia obok siebie w procesie dydaktycznym (ale nie tylko)
omawianych przeze mnie utworów oba z nich uzyskują nową wartość. Z pewnością Wieża
Balińskiego w takim kontekście nabiera cech więzienia, herold może stać się metaforycznym jego
strażnikiem, stojącym na straży umysłów wszystkich . Tajemna siła, dzięki której każdy ma
z własnej woli... może być kojarzona ze strachem przed represją.
Czytany fragment Narrenturmu skonfrontowany z wierszem wymaga większej uwagi czytelniczej,
skupia na bogatej symbolice zawartej we wszystkich składnikach świata przedstawionego.
Elementy rubaszne, nieraz niesmaczne odsuwają się na dalszy plan, przysłonięte refleksją etyczną.
Sądzę, że zderzenie tych tekstów działa zdecydowanie na ich korzyść, jeżeli można się tak wyrazić
i może być atrakcyjnie wykorzystane na lekcjach języka polskiego.
SZKIC CELÓW
Poza przedstawieniem niewątpliwie wartych uwagi pozycji literackich należy mieć
oczywiście na uwadze realizację programu nauczania.
Cele dydaktyczne w tym wypadku to zapoznanie uczniów z twórczością Stanisława Balińskiego
i Andrzeja Sapkowskiego (cele poznawcze). Ponadto zaprezentowany materiał może służyć jako
4 Ibidem, s. 496
5
egzamplifikacja poszczególnych figur stylistycznych do realizacji celów kształcących. Cele
wychowawcze mogą być realizowane przy wykorzystaniu tekstów jako tła dyskusji dotyczącej
zaproponowanych przeze mnie problemów zniewolenia i konformizmu.
6
Bibliografia podmiotowa:
Stanisław Baliński Wieża ...
Andrzej Sapkowski, Narrenturm, Warszawa 2002.
Bibliografia pomocnicza:
Słownik symboli, red. Władysław Kopaliński, Warszawa 1991.
7
Załącznik 1.
Stanisław Baliński
Wieża
W kraju czarów jest wieża. Kiedy herold z tej wieży
Daje znak, wszyscy też dają znak.
Kiedy herold powiada, że dziś kłamstwu nie wierzy,
Wszyscy zgodnie nie wierzą, a gdy mówi, że wierzy,
Wszyscy zgodnie powiadajÄ…: tak.
Nikt nikogo nie zmusza. Każdy ma z własnej woli
Patrzeć w znak i sam dawać znak.
Kiedy herold powiada, że go prawda nie boli,
Wszyscy mówią: nie boli, a gdy mówi, że boli,
Wszyscy zgodnie powiadajÄ…: tak.
Nikt nikomu nie radzi. Kiedy herold ofiarny
Czyni znak, wszyscy też czynią znak.
Kiedy herold powiada, że ten śnieg nie jest czarny,
Wszyscy schylają głowy, a gdy mówi, że czarny,
Wszyscy zgodnie powiadajÄ…: tak
8
Załącznik 2.
Andrzej Sapkowski
Narrenturm
fragment (początek rozdziału 27.)
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Błogosławione imię świętej Dympny5.
Pensjonariusze Wieży Błaznów zareagowali szelestem słomy i nieskładnym, mało
wyraznym pomrukiem. Bożogrobiec bawił się pałką, postukiwał nią w otwartą lewą dłoń.
- Wy dwaj - powiedział do Reynevana i Szarleja jesteście nowi w naszym bożym stadku. A my tu
nowym
nowe nadajem imiona. A że dziś czcimy świętych męczenników Korneliusza i Cypriana, tedy jeden
będzie Korneliusz, a drugi Cyprian.
Ani Korneliusz, ani Cyprian nie odpowiedzieli.
- Jam jest - kontynuował beznamiętnie mnich - mistrzem szpitalnym i opiekunem Wieży. Imię moje
brat Trankwilus6. Nomen omen. Przynajmniej dopóty, dopóki, mnie ktoś nie zdrzazni.
- Drzazni mnie zaś, trzeba wam wiedzieć, gdy kto hałasuje, ciska się, wyczynia tumulty i brewerie,
zanieczyszcza siębie i okolice, używa słów nieładnych, bluzni Bogu i świętym, nie modli się
i przeszkadza modlić innym. I w ogóle grzeszy. A na grzeszników mamy tu u nas różne sposoby.
Kijaszek dębowy. Ceberek z woda zimną. Klatkę żelazną. I łańcuszek u ściany. Jasne?
- Jasne - odpowiedzieli unisono Korneliusz i Cyprian.
- Tedy - brat Trankwilus ziewnął, przyjrzał się swej pałce, dobrze wysłużonemu i wyślizganemu
dębowemu drewnu - zaczynacie kurację. A wymodlicie przychylność i instancję świętej Dympny,
opuści was, daj to Bóg, wariacja i obłęd, wrócicie, wyleczeni, na zdrowe łono społeczeństwa.
Dympna z łaskawości słynie w świętych gromadce, szanse więc macie duże. Ale nie ustawajcie
w modlitwie. Jasne?
- Jasne.
- No to z Panem Bogiem.
Bożogrobiec wyszedł po trzeszczących schodach, wijących się wokół muru i kończących
gdzieś wysoko drzwiami, masywnymi, sądząc po odgłosach otwierania i zamykania. Ledwo
5 Irlandzka święta, patronka lunatyków, umysłowo chorych, epileptyków, opętanych, księżniczek i szczęścia
rodzinnego.
6 Imię utworzone od łacińskiego przymiotnika tranquillus , tranquilla , tranquillum spokojny.
9
dudniące w kamiennej studni echo przebrzmiało, Szarlej wstał.
- No, bracia w udręce - rzekł wesoło - witajcie, kimkolwiek jesteście. Wychodzi, że trochę czasu
przyjdzie nam spędzić razem. Choć po niewoli, ale zawsze. Może by tak więc jednak poznać się
nawzajem?
Podobnie jak przed godziną, odpowiedział mu chrobot i szelest słomy, parsknięcie, cicha
klątwa i kilka innych słów i odgłosów, w większości nieprzystojnych. Tym aliści razem Szarlej nie
dał się zniechęcić. Zdecydowanie podszedł do jednego ze słomianych barłogów, jakich kilkanaścieu
formowanych było pod ścianami wieży i wokół dzielących dno zrujnowanych filarów i arkad.
Ciemność w niewielkim tylko stopniu rozjaśniało światło sączące się z góry, z maleńkich okienek u
szczytu. Ale wzrok przyzwyczaił się już i co nieco widzieć się dało.
-Dobry dzień! Jestem Szarlej!
-A idzże precz - odburknął człek z barłogu. - Czepiaj się, pomyleńcze, sobie podobnych. Ja jestem
zdrów na umyśle! Normalny!
Reynevan otworzył usta, zamknął je prędko i otworzył znowu. Widział bowiem, czym
chcący uchodzić za normalnego się zajmuje, a zajmował się energicznym manipulowaniem
przy własnych genitaliach. Szarlej chrząknął, wzruszył ramionami, poszedł dalej, ku następnemu
barłogowi. Człowiek, który na nim leżał, nie poruszał się, jeśli nie liczyć lekkich drgawek i
dziwnych skurczów twarzy.
- Dobry dzień! Jestem Szarlej...
- Bbb... bbuub... ble-bleee... Bleee..
- Tak myślałem. Idziemy dalej, Reinmarze. Dobry dzień! Jestem....
- Stój! Gdzie leziesz, szaleńcze? Na rysunki? Oczu nie masz?
Na twardym jak kamień klepisku, wśród odgarniętej słomy, widniały nabazgrane kredą
figury geometryczne, wykresy i kolumny cyfr, nad którymi ślęczał siwy starzec z czubkiem głowy
łysym jak jajo. Wykresy, figury i cyfry pokrywały też całkowicie ścianę nad jego barłogiem.
- Ach - cofnął się Szarlej. - Przepraszam. Rozumiem. Jakże moglem zapomnieć: nori turbare
circulos meos.
Starzec uniósł głowę, wyszczerzył poczerniałe zęby.
- Uczeni?
- PoniekÄ…d.
- Tedy zajmijcie sobie miejsca u filara. U tego oznaczonego omegÄ….
Zajęli i wymościli sobie, nagarnąwszy słomy, barłogi pod wskazanym filarem, oznaczonym
wydrapaną grecką literą. Ledwie zdążyli uporać się z zadaniem, gdy objawił się brat Trankwilus,
10
tym razem w kompanii kilku innych zakonników w habitach z podwójnym krzyżem. Stróże grobu
jerozolimskiego przynieśli parujący kocioł, ale pacjentom wieży pozwolono zbliżyć się z miskami
dopiero po chóralnym odmówieniu Pater noster, Ave, Credo, Confiteor i Miserere. Reynevan
jeszcze nie podejrzewał, że był to początek rytuału, któremu przyjdzie mu się poddawać długo.
Bardzo długo.
- Narrenturm - odezwał się, tępo patrząc w dno miski, w przylepione resztki kaszy jaglanej. - We
Frankensteinie?
- We Frankensteinie - potwierdził Szarlej, dłubiąc w zębach zdzbłem słomy. - Wieża jest przy
hospicjum świętego Jerzego, prowadzonego przez bożogrobców z Nysy. Na zewnątrz murów
miejskich, przy Bramie KÅ‚odzkiej.
- Wiem. Przechodziłem obok. Wczoraj. Chyba wczoraj... Jakim sposobem tu trafiliśmy? Dlaczego
uznano nas za umysłowo chorych?
- Najwidoczniej - demeryt7 parsknął śmiechem ktoś poddał analizie nasze ostatnie postępki. Nie,
drogi Cyprianie, żartowałem, aż tyle szczęścia nie mamy. To jest nie tylko Wieża Błaznów, to
również przejściowo więzienie Inkwizycji. Karcer miejscowych dominikanów jest bowiem w
remoncie. Frankenstein ma dwa miejskie wiezienia, w ratuszu i pod Krzywą Wieżą, ale oba zawsze
przepełnione. Dlatego tu, do Narrenturmu, wsadza się aresztowanych z nakazu Świętego Oficjum.
- Ten Trankwilus - nie rezygnował Reynevan traktuje nas jednak jak będących niespełna rozumu.
- Skrzywienie zawodowe.
- Co z Samsonem?
- Co, co - żachnął się Szarlej. - Spojrzeli na jego gębę i puścili. Ironia, he? Puścili, mając za idiotę.
A nas zapudłowali u czubków, Szczerze powiedziawszy, pretensji nie mam, winie tylko siębie. Im o
ciebie szlo, Cyprianie, o nikogo więcej, tylko o tobie wspominał significavit8. Mnie wsadzili, bo
stawiałem opór, rozkwasiłem parę nosów, ha, parę kopów, nie chwaląc się, też trafiło w to, w co
trafić miało... Gdybym zachował się spokojnie, jak Samson...
- Miedzy nami mówiąc - dokończył po chwili ciężkiego milczenia - cała moja w nim, w Samsonie,
nadzieja. Że coś wymyśli i zorganizuje. I to szybko. Inaczej... Inaczej możemy mieć kłopoty.
- Z Inkwizycja? A o co nas oskarża?
- Problem - głos Szarleja był nader ponury nie w tym, o co nas oskarża. Problem w tym, do czego
siÄ™ przyznamy.
7 Określenie to konskwentnie stosuje Sapkowski w stosunku do Szarleja w tej właśnie formie, jednak jak podaje
SÅ‚ownik jÄ™zyka polskiego demeryta «dawniej w chrzeÅ›cijaÅ„stwie: duchowny skazany za przewinienia przeciw
moralności na pobyt w miejscu odosobnienia[http://sjp.pwn.pl/]
8 Dokument kościelny o charakterze listu gończego.
11
Reynevan nie potrzebował wyjaśnień, wiedział, w czym rzecz. Rzeczy podsłuchane w
cysterskiej grangii oznaczały wyrok śmierci, śmierci poprzedzonej torturami. O tym, że
podsłuchali, nikt nie mógł się dowiedzieć. Nie wymagało wyjaśnień znaczące spojrzenie, którym
demeryt wskazał innych pensjonariuszy Wieży. Reynevan też wiedział, ze Inkwizycja miała w
zwyczaju umieszczać wśród uwięzionych szpicli i prowokatorów. Szarlej, co prawda, obiecał, że
takowych zdemaskuje szybko, ale zalecił ostrożność i konspirację również wobec innych, choćby i
z pozoru uczciwych. Nawet tych, zaznaczył; nie należy dopuszczać do konfidencji. Nie warto,
zawyrokował, by cokolwiek wiedzieli i mieli o czym mówić.
- Albowiem - dodał człowiek rozciągnięty na skrzypcu mówi. Mówi dużo, mówi wszystko, co
wie, mówi o czym tylko się da. Bo dopóki mówi, nie przypiekają. Reynevan pomarkotniał. Tak
widocznie, że aż Szarlej uznał za celowe dodać mu otuchy przyjaznym walnięciem w plecy.
-Głowa do góry, Cyprianie pocieszył.- Jeszcze się za nas nie wzięli.
Reynevan pomarkotniał jeszcze bardziej i Szarlej dał za wygraną. Nie wiedział, że
Reynevan wcale nie martwi się, że na mękach powie o podsłuchanych w grangii konszachtach. Że
stokroć bardziej przeraża go myśl o tym, że zdradzi Katarzynę Biberstein.
Odpocząwszy nieco, obaj lokatorzy kwatery Pod Omegą porobili dalsze znajomości. Szło
im rozmaicie. Jedni z pensjonariuszy Narrenturmu rozmawiać nie chcieli, jeszcze inni nie mogli,
będąc w stanie, który doktorowie z praskiego uniwersytetu określali - za szkołą Salerno jako
dementia bÄ…dz debilitas. Inni byli rozmowniejsi. Nawet ci nie bardzo jednak kwapili siÄ™ z
ujawnianiem personaliów, toteż Reynevan w myśli ponadawał im stosowne przydomki.
Ich najbliższym sąsiadem był Tomasz Alfa bytował bowiem pod filarem oznaczonym taką
właśnie grecką literą, a do Wieży Błaznów trafił w dniu świętego Tomasza z Akwinu, siódmego
marca. Za co trafił i dlaczego tak długo siędzi, nie wyjawił, ale na Reynevanie bynajmniej nie zrobił
wrażenia obłąkanego. Powiadał się wynalazcą, Szarlej jednak na podstawie manieryzmów mowy
uznał go za zbiegłego mnicha. Wynajdywanie dziury w klasztornym murze, orzekł, nie może
pretendować do miana prawdziwej wynalazczości.
Niedaleko od Tomasza Alfy, pod litera tau i wydrapanym na ścianie napisem:
POENITEMINI9 mieszkał Kameduła. Ten stanu duchownego ukryć nie mógł, tonsura jeszcze nie
porosła mu włosem. Więcej o nim wiadomo nie było, albowiem milczał jak prawdziwy brat z
Camaldoli. I jak prawdziwy kameduła bez szemrania i słowa skargi znosił nader częste w
Narrenturmie posty.
9 Jesteście poddawani pokucie (tłumaczenie moje)
12
Po przeciwnej stronie, pod napisem: LIBERA NOS DEUS NOSTER10 sÄ…siadowali ze sobÄ…
dwaj osobnicy, będący, jak na ironię, sąsiadami również na wolności. Obaj zaprzeczali byciu
wariatami, obaj uważali się za ofiary perfidnie uknutych intryg. Jeden, pisarz grodzki, przez
bożogrobców na dzień swego przybycia ochrzczony Bonawenturą, winą za uwięzienie obarczał
żonę, radą tymczasem nieskrępowanie używać sobie z gachem. Bonawentura zaraz na wstępie
uraczył Reynevana i Szarleja długim wywodem o kobietach, z samego przyrodzenia swego i natury
swojej podłych, przewrotnych, lubieżnych, nierządnych, niegodziwych i zdradliwych. Wywód na
czas dłuższy pogrążył Reynevana w czarnych wspomnieniach i jeszcze czarniejszej melancholii.
Drugi z sąsiadów został przez Reynevana w myśli przezwany Institorem, ciągle i głośno
martwił się bowiem o swoje institorium, czyli bogaty i profitowny kram w rynku. Wolności,
twierdził, pozbawiły go, denuncjując, własne dzieci, a to w celu zawładnięcia kramem i profitami z
niego. Podobnie jak Bonawentura, Institor przyznawał się do naukowych zainteresowań - obaj
amatorsko parali się astrologią i alchemią. Obaj dziwnie cichli na dzwięk słowa "Inkwizycja".
Niedaleko sąsiadów, pod napisem DUPA, miał swój barłóg jeszcze jeden obywatel
Frankensteinu, nie kryjący tożsamości Mikołaj Koppirnig, wolny mularz z lokalnej strzechy i
astronom amator, do tego - niestety - typ małomówny, mrukliwy i nietowarzyski.
Opodal, pod ścianą, z dala nieco od enklawy naukowców, siędział poznany już wcześniej
Circulos Meos11, dla skrótu Circulos. siędział, nagarnąwszy słomy jak pelikan w gniezdzie,
wrażenie potęgował łysy czerep i spore wole u szyi. Tego, że nie umarł, dowodził żywym smrodem,
błyskaniem łysiny i nieustannym, denerwującym skrobaniem kredy o mur lub klepisko. Wyjaśniło
się, że nie był on, jak Archimedes, mechanikiem, wykresy i figury służyły innym celom. Za ich
właśnie sprawą Circulos wsadzony został do wariatkowa.
Obok barłogu Izajasza, człeka młodego i apatycznego, przezwanego tak dla cytowanej co i
rusz księgi prorockiej, stała budzaca grozę żelazna klatka, służąca jako karcer. Klatka była pusta, a
kiblujący najdłużej Tomasz Alfa nie widział, by kogokolwiek kiedykolwiek do niej wsadzono.
Nadzorujący Narrenturm brat Trankwilus, oświadczył Alfa, to mnich faktycznie spokojny i bardzo
wyrozumialy. Oczywiście dopóty, dopóki go ktos nie zdrzazni.
Normalny, który nadal wszystkich ignorowal, byl tym, kto niebawem "zdrzaznił" brata
Trankwilusa. Podczas porannej modlitwy Normalny oddal się bowiem swemu ulubionemu zajęciu -
igraszkom z własnym przyrodzeniem. Rzecz nie uszła sokolim oczom bożogrobca i Normalny
dostał tęgi wycisk dębowym kijem, którego, jak się pokazało, Trankwilus nie naszał od parady.
10 Zbaw nas Boże nasz.
11 Imię utworzone z fragmentu zdania łacińskiego noli turbare circulos meos - nie psuj moich kół.
Słowa te wypowiedział rzekomo Archimedes (kreśląc na piasku figury geometryczne) do żołnierza rzymskiego,
który zbliżał się, aby go zabić (w czasie zdobywania Syrakuz, w r. 212 p.n.e.);
zrodło: http://www.slownik-online.pl/kopalinski/
13
Mijały dni, wyznaczone nudnym rytmem posiłków i modłów. Mijały noce. Te ostatnie byly
udręką, tak za przyczyną dokuczliwego zimna, jak i chóralnego, koszmarnego wręcz chrapania
pensjonariuszy. Dni łatwiej było znieść. Można było chociaż pogadać.
-Przez złość i zawiść - Circulos poruszył wolem i zamrugał zaropiałymi oczyma. - siędzę tu przez
złość ludzką i zawiść kolegów nieudaczników. Znienawidzili mnie albowiem osiągnąłem, czego im
osiągnąć się nie udało.
- Mianowicie? - zainteresował się Szarlej.
- A co ja będę - Circulos wytarł o chałat ubrudzone kredą palce. - Co ja będę wam tłomaczył,
profanom, i tak nie pojmiecie.
- Wypróbujcie nas.
- No, jesli wola... - Circulos odchrząknął, podłubał w nosię, potarł piętą o piętę. - Udała mi się rzecz
niemała. Określiłem precyzyjnie datę końca świata.
- Czyżby na rok tysiąc czterysta dwudziesty? - spytał po chwili grzecznego milczenia Szarlej. -
Miesiąc luty, poniedziałek po świętej Scholastyce? Niespecjalnie oryginalnie, zauważę.
-Obrażacie mnie wypiął resztki brzucha Circulos.- Nie jestem jakimś tam nawiedzonym
millenarystÄ…, jakimÅ› niedouczonym mistykiem, nie powtarzam za fanatykami chiliastycznych
bredni: Ja zbadałem rzecz sine ira et studio12, na podstawie zródeł naukowych i matematycznych
komputacyj. Znacie Objawienie świętego Jana?
- Pobieżnie, ale owszem.
- Baranek otworzył siędem pieczęci, tak? I ujrzał Jan siędmiu aniołów, tak?
- Bezwzględnie.
- A wybranych i opieczętowanych było sto czterdzieści cztery tysiące, tak? A starszych dwudziestu
czterech, tak? A dwom świadkom dano moc prorokowania przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni,
tak? Gdy się więc to wszystko doda, a sumę pomnoży przez osięm, liczbę liter w słowie
"Apollyon", skalkuluje się... Ach, co wam będę tłomaczyl, i tak nie pojmiecie. Koniec świata
nastąpi w lipcu. Dokładniej, szóstego lipca, in octava Apostolorum Petri et Pauli. W piątek.
W południe.
- Roku?
- Obecnego, świętego. Tysiąc czterysta dwudziestego piątego.
- Taak - potarł brodę Szarlej. - Jest, widzicie, jednakowoż pewien szkopuł...
- Jaki niby?
12 sine ira et studio Å‚ac., bez gniewu i bez upodobania; bezstronnie, obiektywnie.
Etym. - z Tacyta (Roczniki, 1, 1); słynne zapewnienie (na początku dzieła) o obiektywizmie autora; zródło:j.w.
14
- Mamy wrzesięń.
- To żaden dowód.
- I jest po południu.
Circulos wzruszyl ramionami, po czym odwrócił głowę i demonstracyjnie zagrzebał się
w słomę.
- Wiedziałem- prychnął - że nie ma co gadać z nieukami. Żegnam.
Mikołaj Koppirnig, wolny mularz z Frankensteinu, gadatliwy nie był, jego oschłość
i opryskliwość nie zraziły jednak stęsknionego za konwersacją Szarleja.
- Tak tedy - nie rezygnował demeryt - jesteście astronomem. I wsadzono was do pudła. Cóż,
potwierdza się, że zbyt wnikliwe przyglądanie się niebu nie popłaca i nie przystoi dobremu
katolikowi. Ale ja, mości panie, inaczej jeszcze zsumuje dwa i dwa. Koniunkcja astronomii
i więzienia może oznaczać tylko jedno: podważanie teorii ptolomejskiej. Mam racje?
- Racje w czym? - odburknął Koppirnig. - W koniunkcjach? Macie, a jakże. W reszcie takoż.
Toć miarkuję, żeście z tych, co zawżdy mają rację. Widywałem już takich.
- Takich na pewno nie -. uśmiechnął się demeryt. - Ale o to mniejsza. Ważniejsze, jakże to jest,
wedle was, z tym Ptolomeuszem? Co jest w środku wszechświata? Ziemia.?Czy Słońce?
Koppirnig milczał długo.
- A niech tam sobie będzie, co chce powiedział wreszcie gorzko. - Skąd mnie wiedzieć? Jaki
tam ze mnie astronom, co ja się znam? Wszystko odwołam, do wszystkiego się przyznam.
Powiem, co każą.
- Aha - rozpromienił się Szarlej. - Trafiłem więc! Zderzyła się astronomia z teologią?
I postraszyli?
- Jak to? - zdziwił się Reynevan. - Astronomia jest nauka ścisłą. Co więc ma do niej teologia?
Dwa a dwa jest zawsze cztery....
- I mnie się tak zdawało - przerwał ponuro Koppirnig.- Ale rzeczywistość jest inna.
- Nie rozumiem.
- Reinmarze, Reinmarze - uśmiechnął się z politowaniem Szarlej. - Naiwnyś jak dziecię.
Sumowanie dwóch i dwóch nie przeczy Pismu, czego nie da się powiedzieć o obrotach ciał
niebieskich. Nie można dowodzić, ze Ziemia kręci się wokół nieruchomego Słońca, gdy w
Piśmie napisane jest, ze Jozue kazał Słońcu stanąć w miejscu. Słońcu. Nie Ziemi. Dlatego...
- Dlatego - przerwał jeszcze bardziej ponuro wolny mularz - trza się rychtować instynktem
samozachowawczym. Względem niebios astrolabium i luneta mogą się mylić, Biblia jest
nieomylna. Niebiosa...
15
- Ten, co mieszka nad kręgiem ziemi - wpadł w słowo Izajasz, wyrwany z apatii dzwiękiem
słowa Biblia on rozciągnął niebiosa jak tkaninę i rozpiął je jak namiot mieszkalny.
- No proszę - pokiwał głową Koppirnig. - Czubek, a wie.
- Właśnie.
- Co właśnie? - uniósł się Koppirnig. - Co właśnie? Tacyście mądrzy? Ja tam wszystko
odwołam. Byle mnie ino wypuścili, wszystko potwierdzę, co zechcą. Że Ziemia jest plaska,
a jej geometrycznym środkiem jest Jerozolima. Ze Słońce zatacza kręgi wokół papieża,
będącego środkiem wszechświata. Wszystko przyznam. Z resztą może oni maja rację?
Psiakrew, ich instytucja istnieje bez mała półtora tysiąca lat. Już choćby z tego powodu nie
mogą się mylić.
- A od kiedy to - zmrużył oczy Szarlej - daty lecza głupotę?
- A do diabła z wami! - zdenerwował się wolny mularz. - Sami se idzcie na męki i stos! Ja
wszystko odwołuję! Ja mowie: a jednak się NIE porusza, eppur NON si muove!
- Cóż ja zresztą mogę wiedzieć - rzekł gorzko po chwili milczenia. - Cóż ze mnie za astronom?
Jestem człek prosty.
- Nie wierzcie mu, panie Szarleju - odezwał się Bonawentura, który właśnie zbudził się
z drzemki. - Teraz tak mówi, bo się stosu zląkł. A jaki to z niego astronom, we Frankensteinie
wszyscy wiedza, bo co noc na dachu z astrolabią siędzi i gwiazdy liczy. I nie on jeden w
rodzinie, wszyscy u nich takie gwiazdowiedy, u Koppirnigów. Nawet ten najmłodszy, maluśki
Mikołajek, co to się ludziska śmieją, ze pierwsze jego słowo było "mama", drugie "papu",
a trzecie "heliocentryzm".
Im wcześniej zapadał zmrok, im robiło się zimniej, tym większą liczbę pensjonariuszy
gromadziły konwersacje i dysputy. Gadano, gadano, gadano. Najpierw razem, potem już każdy
sobie.
- Zmarnują mi institorium. Wszytko roztrwonią, w diabły przepuszcza, na nic obrócą. Zrujnują
dorobek. Dzisięjsza młodzież!
- A wszystkie białogłowy, co do jednej, kurwy. Z uczynku lub z wolej.
- Nastanie apokalipsa, nie zostanie nic. Nic zgoła. Ale co ja będę wam tłomaczył, profanom.
- A ja wam mówię, że będzie po nas wcześniej. Przyjedzie inkwizytor. Umęczą, a potem spalą.
I dobrze nam tak, grzesznikom, bośmy Boga obrazili.
- Przeto jak słomę pożera język ognisty, a siano znika w płomieniu, tak korzeń ich będzie zgnilizną,
a kiełek ich jak pył porwany się wzniesię, bo odrzucili Prawo Pana Zastępów...
- SÅ‚yszycie? Czubek, a wie.
16
- Właśnie.
- Problem w tym - rzekł zamyślony Koppirnig żeśmy za dużo myśleli.
- O, to, to - potwierdził Tomasz Alfa. - Przeto nie uniknąć nam kary. "
- ...zostaną zgromadzeni, uwiezieni w lochu; będą zamknięci wiezieniu, a po wielu latach będą
ukarani.
- SÅ‚yszycie? Czubek, a wie.
Pod ściana, w oddaleniu, cierpiący na dementia i debilitas bełkotali i bredzili. Obok na swym
barłogu, Normalny walił konia, postękując i jęcząc.
W pazdzierniku nastały jeszcze większe chłody. Wówczas, szesnastego - w datach pozwalał
orientować się kalendarz, jaki Szarlej wyrysował na murze kredą ukradzioną Circulosowi - do
Narrenturmu trafił znajomy.
17
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
3rd thanksgiving essayChapter 18 Final Submission and EssayBerkeley An Essay Towards a New Theory of VisionCreative Writing New York Times Essay Collection Writers On WritingessayHildebrandt D Essay on EnochianaEssay writingukessays com Differences Between Polish And British Pronunciation English Language EssayWriting an EssayTOEFL Essay Writting TipsH P Lovecraft Notes on Writing Weird Fiction (essay)Solipsism An Essay in Psychological Philosophy3 Rozprawka typu opinion essaywięcej podobnych podstron