Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
IV.167)
Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana
Maria Valtorta
Księga IV - Trzeci
rok życia publicznego
–
POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA –
167. JEZUS
UZDRAWIA W SYDONIE DZIECKO NIEWIDOME OD URODZENIA
Napisane 15 sierpnia 1944. A, 3339-3348
Widzę
Jezusa, który w otoczeniu apostołów i ludu wychodzi
z synagogi. Domyślam się, że to synagoga, gdyż przez szeroko otwarte
drzwi
widzę te same sprzęty, jakie widziałam w synagodze w Nazarecie, w
jednej z
wizji przygotowującej do Męki.
Synagoga
mieści się na głównym placu miasteczka. Plac
jest pusty. Otaczają go jedynie domy. Pośrodku [znajduje się] zbiornik
zasilany przez źródło. Rowkiem wykonanym w kamieniu, wyżłobionym jak
dachówka,
płynie z niego piękna przejrzysta woda. Zbiornik służy do pojenia
czworonogów
i licznych gołębi, które fruwają od jednego domu do drugiego. W źródle
niewiasty napełniają dzbany, piękne miedziane amfory, często rzeźbione,
lub
inne – gładkie, połyskujące w słońcu. A słońce rzeczywiście świeci i
jest ciepło. Ziemia na placu jest sucha, żółtawa, wysuszona przez
słońce.
Nie ma tam ani jednego drzewa. Gałęzie figowców i pędy winorośli
ukazują
się jednak ponad murami ogrodów, które ciągną się wzdłuż czterech ulic
dochodzących do placu. Musi być koniec lata i koniec dnia.
Rzeczywiście, w
tunelach z krzewów są dojrzałe winogrona, a słońce nie jest w zenicie,
lecz
jego promienie padają skośnie, jak przy zbliżającym się zachodzie.
Na placu
czekają na Jezusa chorzy. Nie widzę, by dokonał
On jakiegoś cudu pośród nich. Przechodzi, pochyla się nad nimi,
błogosławi
ich i pociesza, ale ich nie uzdrawia, przynajmniej w tej chwili. Są też
niewiasty z dziećmi i mężczyźni w każdym wieku. Zdaje się, że Zbawiciel
ich zna, bo wita wszystkich po imieniu, oni zaś tłoczą się wokół Niego
z
zażyłością. Jezus głaszcze dzieci, pochylając się nad nimi serdecznie.
Na rogu
placu stoi jakaś niewiasta z małym chłopcem lub
dziewczynką (wszystkie dzieci chodzą w takich samych jasnych tunikach).
Chyba
nie jest stąd. Wydaje się, że jej pozycja społeczna jest wyższa niż
innych. Jej szata jest bardziej zdobiona, z galonami i zakładkami. To
nie jest
zwykła tunika kobiet z prostego ludu, które mają u pasa sznur jako
jedyną
ozdobę i jedyny element układający szatę. Ta niewiasta ma szatę
bardziej
skomplikowaną, która – choć nie jest arcydziełem, jak w przypadku
Magdaleny – ma jednak wiele ozdób. Kobieta ma na głowie lekki welon,
delikatniejszy niż u innych niewiast. U nich to cieniutki len, u niej –
niemal muślin, tak jest lekki. Jest z wdziękiem przyczepiony pośrodku
głowy.
Widać pod nim ładnie uczesane szatynowe włosy, ułożone prosto, lecz z
większą
dbałością niż u innych niewiast. One bowiem mają warkocze na karku lub
oplatające głowę. Niewiasta ta ma na ramionach prawdziwy płaszcz. Nie
wiem,
czy materiał jest zszyty, czy też utkany [w całości] w formie koła.
Przy
szyi – naszywka zakończona srebrną zapinką. Sukno płaszcza, mocno
pomarszczone, opada bardzo luźno do kostek.
Niewiasta trzyma za rękę dziecko, o
którym mówiłam. To
piękne dziecko w wieku około siedmiu lat. Jest nawet dość duże, ale
całkowicie
pozbawione żywotności. Stoi spokojnie, ze spuszczoną głową. Trzyma mamę
za
rękę, obojętne na to, co się dzieje.
Niewiasta patrzy, ale nie ośmiela
się podejść do grupy, która się uformowała wokół Jezusa. Wydaje się, że
jest niezdecydowana, że zastanawia się, czy ma iść. Boi się podejść.
Potem postanawia zrobić coś, co przyciągnie uwagę Jezusa. Widzi, że On
wziął
w ramiona różowiutkie roześmiane niemowlę. Podała Mu je jedna z matek.
Jezus – cały czas rozmawiając z jakimś staruszkiem – tuli je do serca i
kołysze. Kobieta pochyla się więc nad swym dzieckiem i mówi coś do
niego.
Dziecko podnosi głowę. Wtedy dostrzegam jego smutne oblicze z
zamkniętymi
oczyma. Jest niewidome.
«Ulituj
się nade mną, Jezu!» – mówi.
Dziecięcy
głos porusza spokojne powietrze placu i jego
skarga dochodzi do grupy. Jezus odwraca się i spostrzega je. Podchodzi
szybko z
serdeczną troską, nie oddając nawet matce niemowlęcia, które trzyma w
ramionach. Podchodzi, wysoki i bardzo piękny, do małego biednego
niewidomego,
który po swoim okrzyku znowu spuścił głowę, daremnie nakłaniany przez
matkę,
aby zawołał jeszcze raz.
Jezus staje naprzeciw niewiasty.
Patrzy na nią. Ona także spogląda na Niego, po czym, onieśmielona,
spuszcza
wzrok. Jezus przychodzi jej z pomocą. Oddał trzymane na rękach dziecko
kobiecie, która Mu je podała. Pyta:
«Niewiasto, to twój syn?»
«Tak, Nauczycielu, to mój
pierworodny.»
Jezus
głaszcze jego pochyloną główkę. Jezus zdaje się
nie widzieć ślepoty dziecka. Ale myślę, że robi to celowo, aby matka
wyraziła
swą prośbę.
«Najwyższy
pobłogosławił zatem twój dom licznymi dziećmi,
dając ci najpierw chłopca poświęconego
Panu.»
«Mam tylko jednego chłopca, tego, i
trzy dziewczynki i nie
będę mieć innych...» Szlocha.
«Dlaczego płaczesz, niewiasto?» [–
pyta Jezus.]
«Bo mój syn jest ślepy, Nauczycielu!»
«I chciałabyś, aby widział? Możesz w
to uwierzyć?»
«Wierzę, Nauczycielu. Mówiono mi, że
Ty otwarłeś zamknięte
oczy. Ale mój mały urodził się z oczyma wyschłymi. Spójrz, Jezu. Pod
powiekami nie ma nic...»
Jezus podnosi ku Sobie twarzyczkę
przedwcześnie poważną i
spogląda, unosząc kciukiem powieki. Pod spodem – pustka. Mówi dalej,
trzymając uniesioną ku Sobie małą twarzyczkę.
«Dlaczego więc przyszłaś, niewiasto?»
«Bo... wiem, że to trudniejsze wobec
mojego dziecka... ale
jeśli to prawda, że Ty jesteś Oczekiwanym, możesz to uczynić. Skoro
Twój
Ojciec stworzył światy... to czy Ty nie mógłbyś uczynić dwóch źrenic
dla
mojego dziecka?»
«Wierzysz, że przychodzę od Ojca,
Pana Najwyższego?»
[– pyta dalej Jezus.]
«Wierzę w to i także w to, że Ty
wszystko możesz.»
Jezus patrzy na nią, jakby chciał
ocenić jej wiarę, i
czystość tej wiary. Uśmiecha się, a potem mówi:
«Chodź do Mnie, dziecko...»
Prowadzi chłopca za rękę, sadzając go
na wysokim na pół
metra murku. Zbudowano go wzdłuż drogi przed domem. To rodzaj wału,
który ma
umocnić zakręcającą w tym miejscu drogę.
Kiedy dziecko siedzi już dobrze
na murku, Jezus staje się poważny, dostojny. Wokół Niego, dziecka i
niespokojnej matki tłoczy się tłum. Widzę Jezusa z boku, z profilu.
Jest
owinięty Swym bardzo ciemnym niebieskim płaszczem. Szatę ma jaśniejszą.
Twarz ma natchnioną. Wydaje się wyższy i nawet potężniejszy, jak zawsze
wtedy, kiedy wyzwala uzdrowicielską moc. A wygląda teraz jak w
chwilach, kiedy
okazywał największą moc. Kładzie ręce na głowie dziecka. Dłonie ma
otwarte, kciuki trzyma na pustych oczodołach. Podnosi głowę i modli się
intensywnie, lecz bez poruszania wargami. Z pewnością rozmawia ze Swoim
Ojcem.
Potem mówi:
«Przejrzyj!
Ja tego chcę! I wychwalaj Pana!»
A do niewiasty mówi:
«Niechaj twa wiara zostanie
nagrodzona. Oto twój syn, który
przyniesie ci cześć i pokój. Pokaż go swemu mężowi, a powróci do twej
miłości
i twój dom pozna na nowo dni szczęścia.»
Niewiasta
wydaje głośny okrzyk radości. Widzi bowiem, że
kiedy Jezus odjął Swe Boskie kciuki, w miejscu pustych oczodołów jest
dwoje
wspaniałych, ciemnoniebieskich oczu. Przypominają oczy Nauczyciela i
patrzą,
zaskoczone i szczęśliwe, spod zasłony ciemnych rzęs. Ale wydaje jeszcze
inny
okrzyk i, tuląc do siebie swego syna, klęka u stóp Nauczyciela mówiąc:
«O tym
też wiesz? Ach! Zaprawdę jesteś Synem Boga» – i
całuje Jego szatę i sandały, a potem wstaje, przemieniona z radości.
Mówi:
«Posłuchajcie wszyscy. Przychodzę z dalekiej ziemi
Sydonu. Przybyłam, kiedy inna matka opowiedziała mi o Rabbim z
Nazaretu. Mój
mąż, żyd i kupiec, ma w tym mieście liczne sklepy, bo handluje z
Rzymem.
Bogaty i wierny Prawu przestał mnie kochać, kiedy – po daniu mu tego
nieszczęśliwego
chłopca – urodziłam trzy dziewczynki i stałam się bezpłodna. Oddalił
się
z domu i choć nie zostałam porzucona, byłam właśnie w takiej sytuacji.
Już
się dowiedziałam, że chciał się uwolnić ode mnie, aby z innej niewiasty
mieć potomka zdolnego przejąć handel i cieszyć się ojcowskimi
bogactwami.
Przed przyjściem tutaj poszłam do małżonka i powiedziałam mu:
„Zaczekaj,
panie. Zaczekaj, aż wrócę. Jeśli powrócę z synem niewidomym, oddal
mnie. W
przeciwnym razie nie rań śmiertelnie mego serca i nie pozbawiaj twych
dzieci
ojca.” A on mi przysiągł: „Na chwałę Pana, niewiasto, przysięgam ci, że
jeśli mi przyprowadzisz zdrowe dziecko – nie wiem, jak to uczynisz, bo
twoje
wnętrzności nie zdołały dać mu oczu – wrócę do ciebie jak za dni naszej
pierwszej miłości”. Nauczyciel nie mógł nic wiedzieć o moim smutku
małżonki,
a jednak nawet w tym mnie pocieszył. Chwała bądź Bogu i Tobie,
Nauczycielu i
Królu.»
Niewiasta na nowo klęczy i płacze
z radości.
«Idź!
Powiedz twemu mężowi, Danielowi, że Ten, który
stworzył światy, dał dwie jasne gwiazdy źrenicom dziecka poświęconego
Panu. Bóg bowiem jest wierny Swym obietnicom i przysiągł, że ten, kto w
Niego wierzy, ujrzy różne dziwy. Niech teraz będzie wierny złożonej
przysiędze
i niech nie popełnia grzechu cudzołóstwa. Powiedz to Danielowi. Idź!
Bądź
szczęśliwa. Błogosławię ciebie i to dziecko, a z tobą tych, którzy są
ci
drodzy.»
Tłum
chóralnie wypowiada pochwały i radość, a Jezus
wchodzi do sąsiedniego domu, aby wypocząć.
Wizja tak
się kończy. Zapewniam, że głęboko mnie wzruszyła.
Przekład: "Vox Domini"
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
04 (131)2006 04 Karty produktów04 Prace przy urzadzeniach i instalacjach energetycznych v1 104 How The Heart Approaches What It Yearnsstr 04 07 maruszewski[W] Badania Operacyjne Zagadnienia transportowe (2009 04 19)Plakat WEGLINIEC Odjazdy wazny od 14 04 27 do 14 06 14MIERNICTWO I SYSTEMY POMIAROWE I0 04 2012 OiOr07 04 ojqz7ezhsgylnmtmxg4rpafsz7zr6cfrij52jhi04 kruchosc odpuszczania rodz2Rozdział 04 System obsługi przerwań sprzętowychKNR 5 04więcej podobnych podstron