Action Mag # Opowiadania
::: Andrzej Pilipiuk :::
Krótka
historia warszawskiego denaturatu
Tekst pochodzi z oficjalnej strony Andrzeja Pilipiuka: (http://pilipiuk.valkiria.net)
Jedną z dotkliwszych represji jakie dotknęły szlachtę polską
po stłumieniu Powstania Styczniowego było wprowadzenie państwowego
monopolu na produkcję spirytualiów. Poczynając od szesnastego wieku,
kiedy to destylacja - umiejętność produkowania alkoholu w wysokich
stężeniach, zagościła trwale na naszych ziemiach, produkcją wódki i
spirytusu zajmować się mógł niemal każdy. Wystarczyło posiadanie
zacieru, odpowiednich urządzeń i pewien zasób wiedzy. Dziwnym
zrządzeniem losu produkcję i dystrybucję alkoholu zmonopolizowały
trzy grupy ludności: szlachta, mieszczanie oraz karczmarze,
wywodzący się najczęściej z pewnej ogólnie nielubianej mniejszości
narodowej. W początkach dziewiętnastego wieku w majątkach
szlacheckich pojawia się pieniądz zdawkowy - znaki płatnicze. Za
swoją pracę dla dworu chłop otrzymywał monetę emitowaną przez jego
pana, za którą mógł dokonywać zakupów jedynie w karczmie, która
najczęściej była własnością tegoż. "Chłopski grosz przez chłopskie
gardło wraca do pańskiej kieszeni" - ubolewali ówcześni moraliści.
Jeszcze w latach czterdziestych dziewiętnastego wieku ukazało się
skromne dziełko, coś w rodzaju poradnika pt: "Praktyczne
Gorzelnictwo", a opisujące szczegółowo jak urządzić przydomową
gorzelnię. Wprowadzenie państwowego monopolu z jednej strony
gwałtownie podkopało byt ekonomiczny szlachty, z drugiej prawie
zrujnowało karczmarzy. Państwo rosyjskie starannie chroniło swój
monopol, organizując co jakiś czas nawet ekspedycje karne w
szczególnie niepokorne regiony. Ponieważ spirytualia służyły naszym
przodkom nie tylko do picia pojawiła się konieczność udostępnienia w
handlu spirytusu który mógł służyć do dezynsekcji, odkażania
powierzchni, produkcji kosmetyków i innych celów technicznych.
Pojawiło się zapotrzebowanie na tani spirytus skażony, nie
przeznaczony do konsumpcji. Jednocześnie specjalną ustawą
uregulowano problem "perfumowanych spirytualiów nie przeznaczonych
do konsumpcji". Spirytus skażony metanolem lub eterem w
przeciwieństwie do obecnie doskonale nam znanego denaturatu od
spirytusu czystego nie różnił się początkowo ani kolorem ani
zapachem. W okresie przed pierwszą wojną światową zdarzają się
przypadki ciężkich, niekiedy śmiertelnych, zatruć spirytusem
skażonym, zakupionym pokątnie jako prawdziwy, oraz produkowanymi na
jego bazie wódkami. Ofiarą pomysłowych producentów padali przede
wszystkim ludzie wywodzący się z najniższych warstw społecznych,
bądź z marginesu przestępczego, a niekiedy także rosyjscy żołnierze.
(w truciu tych ostatnich skażonym spirytusem dopatrywać się możemy
pewnych znamion patriotyzmu). Sytuacja zmienia się dość
dramatycznie z chwilą wybuchu pierwszej wojny światowej. Konflikt
zbrojny między Cesarstwem Rosyjskim a Prusami i Austrią odciął
Warszawę od podstawowych źródeł energii: węgla (importowanego ze
Śląska i Nadrenii), oraz nafty wydobywanej na Podkarpaciu. Rząd
rosyjski widząc ciężką sytuację mieszkańców Królestwa Polskiego
podjął działania osłonowe. Do Warszawy docierać zaczął węgiel
ukraiński z zagłębia donieckiego, oraz nafta z Baku. Wojna i
zrozumiałe w tym przypadku problemy transportowe sprawiły, że
dostawy te były nieregularne i zawsze niewystarczające. Na Pradze
grasowały gangi kradnące na opał drewniane płoty. Elektrownie
dostarczające prądu do oświetlenia domów i ulic z braku węgla
pracowały znacznie słabiej. Tymczasem zbliżała się ciężka zima
1914/1915. Wobec coraz gorszej sytuacji podjęto decyzję
zabezpieczenia ludności w opał płynny - spirytus skażony, nadający
się zarówno do oświetlenia zamiast nafty jak i do celów opałowych.
Cena dwudziestolitrowego wiadra wynosiła około rubla - czyli dniówkę
wykwalifikowanego robotnika. Oczywiście niektóre jednostki jak gdyby
nie zrozumiały, że alkohol ten przeznaczony jest wyłącznie do celów
oświetleniowo grzewczych... Kurier Warszawski odnotowuje pierwsze
zatrucia w październiku 1914 roku, wkrótce po wprowadzeniu skażonego
spirytusu na rynek. W listopadzie opisy zatruć goszczą już w co
drugim - co trzecim numerze gazety. Mimo przestróg przed kupowaniem
alkoholu z podejrzanych źródeł liczba zatruć rośnie. Jednocześnie
pojawia się nowa kategoria - "zamachy samobójcze" z użyciem
skażonego spirytusu. Nadal częstymi ofiarami są żołnierze
stacjonujący na terenie Warszawy. Udaje się też schwytać kilkoro
trucicieli. W początkach grudnia Kurier Warszawski wprowadza
do powszechnego użycia nowe słowo - denaturat - na oznaczenie
skażonego spirytusu. Przez całą pierwszą połowę tego miesiąca obie
nazwy funkcjonują jednocześnie "uległ śmiertelnemu zatruciu
denaturatem (spirytusem skażonym)". Nowa nazwa jak widać nie
przyjęła się jeszcze powszechnie. Szczytową falę zatruć reporterzy
odnotowali między świętami a nowym rokiem, przy czyn zaraz po
świętach w rubryce "wieści z miasta" pojawia się podrubryka
opatrzona tytułem "Denaturatem!". Liczba przypadków opisanych w
każdym numerze dochodzi do czterech - pięciu. Jednocześnie wpada
kilka punktów uzdatniania "jagodzianki", która nadal kolorem nie
różni się od normalnego spirytusu. Kurier Warszawski opisuje
skonfiskowane przez policję pomysłowe urządzenie destylacyjne
zbudowane na bazie... samowara. Oczywiście produkt w ten sposób
przedestylowany pozostawał nadal trujący. Wraz z nasilającymi się
kontrolami truciciele zaczynają stosować subtelniejsze metody
dystrybucji. Wódkę można kupować na szklanki w bramach i zaułkach. W
styczniu i w lutym wprowadza się znaczenie spirytusu skażonego za
pomocą fuksyny. Produkt nabrał miłego różowego koloru, mimo to nadal
był dość masowo spożywany. Spożycie denaturatu spadło nieco wiosną
1915-go roku, a potem wkroczyli Niemcy i zrobili z tym "Ordnung".
Kolejną falę masowych zatruć notuje się podczas drugiej wojny
światowej. Trudności paliwowe nękające Trzecią Rzeszę zmusiły
okupanta do stosowania alternatywnych paliw samochodowych -
gazu i spirytusu metylowego. Jak możemy się domyślać nie całe paliwo
trafiało do baków... W czasach komunistycznych wraz z poważnym
wzrostem cen wódki denaturat staje się poważnym konkurentem
wszelakiej maści "samogonów". Obecnie jego spożycie spada,
głównie za sprawą "nieuczciwej konkurencji" w postaci rosyjskiego i
ukraińskiego spirytusu z przemytu, oraz tanich i powszechnie
dostępnych win owocowych...
Zamieszczono za zgodą i błogosławieństwem autora :) Ten
tekst oraz inne artykuły i fragmenty opowiadań Andrzeja Pilipiuka
znajdziecie na stronie http://pilipiuk.valkiria.net . Zachęcam do zaglądania
:) - Rainman
Andrzej Pilipiuk
pilipiuk@interia.pl
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
i2 lab4i2 lab1i2 lab8i2 lab3I2 Elastyczny system wymiany chwytakówi2 lab114 5 01 2014 arkusz AON I2i2 lab10i2 lab2i2 lab6i2 lab5i2 lab7i2więcej podobnych podstron