PRÓCHNO – STRESZCZENIE
Powieść rozpoczyna cykl wspomnień ojca wychowującego samotnie syna, niespełnionych, niedomówionych jego dążeń oraz miłości do obrazu matki. Potem następuje opis pierwszej kobiety w życiu młodego człowieka i jej odwiedzin u ojca. Wkrótce zostaje ona zdradzona i w rezultacie zabija się. Syn dorasta, jest aktorem, gra nawet lepiej od ojca, robi to bowiem z uczuciem i afektacją. Ojciec jego jest w tym okresie życia mizoginem, przepełnionym niechęcią do płci pięknej. Musi też pożyczać od syna – Władka Borowskiego – pieniądze.
Władek jest bardzo popularny, tłum skanduje jego nazwisko. Ojciec zaś trafia na dwa miesiące do więzienia, kiedy wraca, syn jest już żonaty - z Zosią. Stary aktor upija się do nieprzytomności. Tutaj rozumiemy że pierwszy rozdział jest retrospekcją, opowiadaniem Borowskiego na ławce cmentarnej.
Powiernikiem opowieści jest doktor Kunicki. Władek upija się absyntem, dochodzi do kłótni. Obaj mówią o miłości do Zochny. Kunicki wyraża swoje zainteresowanie jej osobą. Borowski mówi Kunickiemu, iż kocha go, odchodząc jednak, spogląda nań z nienawiścią. Kunicki pije wino w kawiarni, świątyni modernizmu. Czyni to w towarzystwie Jelsky’ego. Podczas jednej z operacji doktora dochodzi do wypadku – pacjentka umiera, pomimo dramatycznych starań lekarzy. Kunickiemu polecono wówczas wziąć urlop. Ów udaje się do domu i przez roztargnienie myli mieszkania. Trafia do lokum, do którego właśnie sprowadzono księdza, samobójstwo popełnił tam bowiem pewien student. Kunickiemu zdaje się, iż to on leży tam martwy w mieszkaniu. Dopiero wyszedłszy z bramy spostrzega swoją omyłkę. W domu mówią mu o wizycie Zosi Borowskiej i jej zaproszeniu.
Władek Borowski zamyka się w swoim pokoju, czyta książki pożyczone od Jelski’ego, pije alkohol, pali papierosy. Maltretuje żonę tyradami o niepokonanym tłumie – motłochu, dla którego pełen jest uwielbienia. Zochna płacze, jest smutna i przestraszona, jednakże wierna i kochająca – jest bowiem całkowicie wytworem męża. Borowski urobił ją na własną modłę, zindoktrynował zupełnie. Borowski, Jelski i Kunicki zdążają dokądś rozmawiając o kobietach. Na ulicy sprzedają gazety reklamując je hasłem o zamachu anarchistów i wysadzeniu w powietrze teatru. W kawiarni urzęduje i bawi się cyganeria. Jelsky robi krótki wywiad z Borowskim. Von Hertenstein wygłasza mowę na cześć Turkuła – autora „Przeznaczenia”, wszyscy piją szampana wiwatując mu. To opis drogi do knajpy - Tyngla, przy akompaniamencie śpiewu Borowskiego.
Turkuł proponuje Borowskiemu (na własny koszt) by ten jechał z nim do Warszawy, aby wspólnie występowali tam na deskach teatru wielkiego. Ich rozmowę, w której udział bierze również Hertenstein, przerywa Pawluk- malarz. Mówi on o żonie Borowskiego. Ten sam malarz, na korytarzu, tłucze celowo lustro. W knajpie występuje Yvetta Guilbert przybyła z Paryża. Jej występ wywołuje ogromne wrażenie, ku zadowoleniu dziennikarza-opiniodawcy Jelsky’ego. Borowski ucieka od żony. Pisze do niej kartkę pożegnalną. Ta na wpół we śnie mówi by mąż szedł już. Borowski odchodzi z Turkułem, próbuje jeszcze popełnić samobójstwo, skacząc do rzeki, zostaje jednak powstrzymany.
O nieokreślonej porze, gdy kawiarnie są jeszcze zamknięte, czy też dopiero mają je otworzyć, Jelsky składa wizytę opuszczonej Zosi Borowskiej. Później przy kawie pisze artykuły na temat pożaru i występu Yvette. Dyskutuje przy tym z Mullerem o pomiotach, słabościach oraz sztuce i etc. Jelsky czyta artykuły Mullera o Zosi i Lili z kawiarni. Są to wspaniałe przemowy zakończone hymnami do szatana. Czyta wciąż paląc i popijając kawę, ma potworny mętlik w głowie, widzi nawet halucynowaną przez jego umysł postać Mullera (wyższego niż w rzeczywistiości) rzuca w nią krzesłem, wizja znika. Potem otwiera okno, z nad miasta słychać dzwony na ave Maria. Jelsky odwiedza Kunickiego, mówi mu o tym, że Borowski porzucił Zosię. Jednak Kunicki jej nie chce, mówi zaś o społeczeństwie i planach zostania artystą, aczkolwiek wrzuca do ognia zeszyt z twórczymi zapiskami. Zosia pisze do Jelsky’ego, ów odwiedza ją na 30 minut po czym wychodzi. Jelsky pije w knajpie i rozmyśla. Rysuje na stole rewolwer, co więcej ma takowy w kieszeni. Pisze i drze papier. Wysyła list do Pawluka z kluczem Zosi. Wypija wino z trucizną i paląc papierosa usypia. Do kawiarni wpadają ludzie i chciwie rzucają się na jego ostatnie w życiu zapiski. Ich przesłaniem jest hasło „eviva la arte”.
Muller z Henrykiem von Hertensteinem piją wino, rozmawiając o zbliżającej się śmierci Mullera. Henryk nosi przy sobie truciznę. rozmawiają o rozpuście, kobietach, ofierze, egoizmie etc. Pod fortepianem śpi chart –Vena – żywo kojarząca się z kobietą. Hertenstein opowiada o swojej znajomości z Hildą – artystką, aktorką, dumną i silną. Chce by ona została przy nim, chce jechać z nią. Jest ona dla niego uosobieniem sztuki – zwłąszcza jej śpiew. Ona natomiast traktuje go jak dziecko. Przyjaciele czytają o księżniczce Bratumile, która oddała się na chuć szatanowi, podobnie jak Henryk. Jest on bowiem martwy dla świata. Czeka jedynie śmierci. Hertenstein i Muller palą opium z tytoniem. Rozmawiają o progu życia i śmierci, dekadentach, o sztuce prawdziwym działaniu, o mierze wartości dzieł i o tych, którzy ją oceniają. Rozmawiają wciąż o śmierci – poważnej, lodowatej, bezdusznej, o samobójstwie i kulturze duchowej. Wizytę składa im Ona-Sztuka pełna jeszcze pochlebstwa tłumów, godności i dumy. Aktorka, z mnóstwem kwiatów, przybywa do zamku, posiadłości Hertensteina. Rozmawia z Mullerem i Hertensteinem, gra na fortepianie, po czym wręcza białą różę Mullerowi. Po jej wyjściu Hertenstein opowiada swojemu rozmówcy o wierzeniach buddyjskich – wyzwoleniu się ze świata, a właściwie z trzech światów – pierwszego - białych marzeń, drugiego - szarego życia i trzeciego - czarnej ścieżki sztuki. Muller też chce wierzyć, również nie bać się śmierci. Muller i Hertenstein połykają truciznę. Ostatnie chwile rozmawiają. Muller nie wierzy w założenia buddyjskie, Hertenstain zaś spokojny oczekuje śmierci.