Michael Grant
Gladiatorzy
SŁOWO WSTĘPNE
Starożytność stworzyła wzorce, z których wiele wciąż jeszcze funkcjonuje w najrozmaitszych dziedzinach ży-cia. Być może właśnie dlatego zainteresowanie tym okre-sem dziejów, mimo okrawywania szkolnych programów z wiadomości 0 antyku, bynajmniej nie upada. Każda nowa książka budzi żywy oddźwięk, co piękniej zaś wy-dane, szybko znikają z półek księgarskich. Bestsellerem wśród wydawnictw poświęconych starożytności powinna
- miejmy nadzieję - okazać się również praca znakomite-go znawcy historii rzymskiej, Michaela Granta, o gladia-torach.
O gladiatorach słyszeliśmy wszyscy. Powszechnie zna-ne jest imię najsławniejszego z nich, Spartakusa, bunto-wnika i szlachetnego obrońcy interesów niewolników stanowiących warstwę najbardziej upośledzoną w rzym-skim społeczeństwie. Z walkami gladiatorskimi kojarzą się nam wspaniałe budowle amfiteatrów, prawzorce sta-dionów, których budowniczowie tak jak i dziś prześciga-ją się w chęci upiększenia tworzonego obiektu i uczynie-nia go zdolnym do pomieszczenia jak największej ilości widzów. Widownia bowiem w amfiteatrze była równie ważna jak to, co rozgrywało się na arenie. Widownia swym dopingiem, presją, rykiem czy gwizdami zdolna była pognębić silniejszego lub wywalczyć zwycięstwo
dla swego faworyta. Im zaś większa widownia-, tym silniej oddziaływać mogły owe presje i szantaże, które w wywia-dach ze sportowcami, trenerami i działaczami nazywane są skromnie atutem własnej publiczności lub boiska.
Zapasy gladiatorskie kojarzą się też nam z tężyzną, siłą mięśni ludzkich, zręcznością. Przydomek gladiatora na-dawany dziś bywa najlepszemu, coś więc zachowało się z aury uwielbienia, otaczającej zwycięskich zawodników w starożytności, z podziwu dla ich siły i męstwa niezależnie od bardzo niskiego statusu społecznego gladiatorów. Czy zdajemy sobie przy tym sprawę z drugiej strony medalu? Czy pamiętamy o krwawej rzeźni ujawniającej najohyd-niejsze zakamarki przed tłumami rozwydrzonej publicz-ności, równie okrutnej w swych krwiożerczych instyn-ktach, jak i ci wystawiani na pokaz zabójcy, mordujący na arenie swych towarzyszy? Postępowanie gladiatorów można jednak zrozumieć. Dla nich zwycięstwo oznacza-ło życie, klęska równała się śmierci. Stawali do walki z przymusu, do rzadkości bowiem należeli ochotnicy, dla których dreszcz emocji towarzyszący widokowi zarzyna-nego rywala wart był narażenia własnego życia.
Ile wspólnego mogły mieć walki gladiatorskie ze spor-tem? O ile chodzi o reakcje widzów, to dają się one poró-wnać ze współczesnymi. Zaś same zmagania zawodni-ków różnią się stopniem nasycenia brutalnością i okru-cieństwem, a jeśli nawet nie tym właśnie, bo również niektóre współczesne rywalizacje sportowe (nie tylko te określane mianem pseudosportowych) bywają brutalne, to przynajmniej samym założeniem i celami rywa-
lizacji. Dziś żaden sportowiec, wychodząc na arenę, nie zapowiada śmierci przeciwnika, jeśli zaś nawet ogłasza pokonanie go, to nie używa sformułowań zbyt drastycz-nych, mówi tylko o „starciu przeciwnika na proch”, o „zmieceniu go z ringu” itp., natomiast w rzymskich amfi-teatrach zasadą było zmierzanie do uśmiercenia rywala nawet wówczas, gdy walka ostatecznie nie kończyła się dobiciem zwyciężonego czy jego śmiercią w czasie zma-gań.
Jakie zatem były walki gladiatorskie, jaki wywierały wpływ na społeczeństwo, jak należałoby je dzisiaj oce-niać? Próbę takiej oceny, nie tylko przedstawienia fak-tów, ale właśnie oceny zjawiska społecznego, jakim były igrzyska z udziałem gladiatorów, podejmuje Grant. Nie-wątpliwie w pełni należy podpisać się pod jego negatyw-ną opinią na ten temat. Wzajemne mordowanie się ludzi czy tylko poddawanie zawodników próbom, w najszczę-śliwszych tylko wypadkach nie kończących się śmiercią, wszystko zaś to wyłącznie dla zaspokojenia żądzy krwi rozpasanych tłumów, dla ich rozrywki, nie może znaleźć żadnego usprawiedliwienia moralnego. Z pewnością było nieetyczne i społecznie szkodliwe. Czy wszakże uznać można walki gladiatorskie za zjawisko świadczące o degradacji i moralnym upadku społeczeństwa rzym-skiego? Czy można je rozpatrywać tylko na płaszczyźnie moralno-etycznej? Czy wreszcie całkowite ich potępie-nie jest w pełni uzasadnione? Na każde z tych pytań trud-no byłoby dać jednoznaczną odpowiedź, tak jak trudno odrzucać wszystkie argumenty, z jednej strony, zwolen-
ników i apologetów tzw. „męskich” sportów, którzy nie bacząc na ich brutalność, wskazują na oddziaływania wy-chowawcze, kształcenie pozytywnych cech charakteru, męstwa, odwagi, dyscypliny czy nawet szlachetności, z drugiej zaś strony, totalnych przeciwników tych sportów, którzy wskazują na budzenie uczuć krwiożerczości, sa-dyzmu. okrucieństwa, nawet jeśli nie u samych zawodni-ków, to przynajmniej u części widzów, zwłaszcza tych bardziej skłonnych do chuligaństwa.
Największy rozkwit rzymskie circenses osiągnęły w czasach wczesnego cesarstwa, w czasach pokoju we-wnętrznego, stabilizacji gospodarczej i świetnego roz-kwitu państwa, które z niezwykle zróżnicowanego zlep-ku najrozmaitszych ziem i ludów przekształciło się w jed-nolity organizm, w sprawnie działającą machinę. Cha-rakterystycznymi dla tego okresu cechami były zjawiska romanizacji i urbanizacji. Na wzór stołecznego Rzymu powstawały lub przebudowywały się .w Italii i w prowin-cjach (zwłaszcza zachodnich) setki miast większych, śre-dnich i małych, których budownictwo, urządzenia społe-czne i polityczne starały się naśladować stołeczne wzor-ce. Państwo popierało taki właśnie rozwój podbitych krajów, znajdując w miastach oparcie dla swej władzy, a stwarzając cały system awansów, w których ważną rolę odgrywało obywatelstwo rzymskie czy obdarowywanie miast prawami municypalnymi lub nawet podnoszenie ich do rangi kolonii, pozostawiało sobie możliwość stero-wania nastrojami ludności i jej przywiązaniem do tronu
cesarskiego. • Powstawały więc jak grzyby po deszczu miasta na skrzyżowaniach dróg handlowych, przy przej-ściach mostowych i brodach przez rzeki. Liczna grupa ośrodków miejskich zaczynała swój rodowód od osad wojskowych i cywilnych (tzw. canabae) w miejscach sta-cjonowania wojsk. Właśnie I i II wiek stanowią okres najintensywniejszego zakładania miast i ich największe-go rozkwitu.
Tak jak miasta powstawały na wzór Rzymu jako stoli-ce otaczającego terytorium, również i wewnętrzne ich urządzenia wzorowane były na rzymskim ustroju. Każde zatem miasto miało swoje władze samorządowe oraz urzędy. Kierowali nim urzędnicy, najczęściej nazywani duumwirami, wzorujący się na rzymskim konsulacie. Na wzór senatu powstawały w miastach prowincjonalnych rady dekurionów reprezentujące społeczeństwo, zwłasz-cza jego średnie i bogatsze warstwy. Samorządność, głó-wnie w dziedzinie gospodarczej, ale także kulturalnej, religijnej czy administracyjnej, dawała miastom poczu-cie swobody i możliwości decydowania o swoich spra-wach wewnętrznych, chociaż w praktyce ingerencja ze strony władz centralnych była zawsze możliwa, a poprzez naciski fiskalne, administracyjne, sądownicze czy w osta-teczności stosowanie brutalnej przemocy mogły one, przy dużej swobodzie miast, zapewnić sobie pełną nad nimi kontrolę.
Na wzór architektury rzymskiej powstawały w mia-stach świątynie i budowle użyteczności publicznej, bru-kowane ulice i urządzenia komunalne. Kanalizacja i wo-
9
dociągi należały więc do stałego wyposażenia najmniej-szych nawet ośrodków, tak jak i pewne rodzaje budowli powielane w każdym mieście. Do takich należały loko-wane zazwyczaj przy centralnym placu miejskim, jakim było forum, świątynia trójcy bóstw państwowych, Jowi-sza, Junony i Minerwy, zwana Kapitolem, budynek rady miejskiej, kuria czy bazylika, będąca miejscem rozpraw sądowych, a na co dzień punktem zbornym kupców i fi-nansistów, którzy zawierali tam swoje transakcje handlo-we. Prawie obowiązkowo w każdym mieście rzymskim znajdowały się łaźnie, zwane termami, zaopatrzone w cały szereg urządzeń technicznych służących wygodzie obywateli. Termy pełniły też funkcję ośrodków kultury, w nich bowiem, w części wypoczynkowej i rekreacyjnej, mieszczącej czasem całe ogrody, boiska sportowe, place zabaw, pod portykami, na dziedzińcach, ozdabianych posągami dłuta najlepszych mistrzów, mozaikami i mar-murem, zbierali się ludzie zarówno na przyjacielskie po-gawędki, jak i na poważne dysputy o charakterze polity-cznym lub naukowym.
Do nierzadko spotykanych w miastach rzymskich bu-dowli należały teatry. Wprawdzie tradycje teatru grec-kiego, z jego poważnym repertuarem tragicznym oraz za-angażowaną komedią, we wczesnym cesarstwie należały do odległej przeszłości, ustępując farsie i rozrywce, samo jednak istnienie teatrów świadczy najlepiej o wysokim poziomie kultury społeczeństw miejskich. Obok teatrów dramatycznych budowano też mniejsze zazwyczaj teatry muzyczne, zwane odeonami. Przeciętny Rzymianin był
też człowiekiem zupełnie dobrze wykształconym. Sztuka czytania i pisania była powszechnie dostępna, w war-stwach zaś bogatszych do zwyczaju należało kształcenie młodzieży na wyższym od tego podstawowego stopniu. O powszechności wykształcenia świadczą tysiące napi-sów dotyczących działalności urzędowej, religijnej czy prywatnej Rzymian w najdalszych nawet zakątkach im-perium i bogactwo bibliotek, nie tylko tych wielkich, pu-blicznych lub naukowych, ale również prywatnych, znaj-dujących się w zwykłych domach mieszczańskich, jak to obserwować można na przykładzie Pompejów.
To stojące bardzo wysoko pod względem kultury spo-łeczeństwo, zdolne do dyskusji na tematy filozoficzne, do wysłuchiwania recytacji utworów nowych i dawnych mistrzów, do spędzania długich godzin w teatrach, miało jednak umiłowane nade wszystko rozrywki, których do-starczały mu emocjonujące widowiska cyrkowe. W tym względzie Rzym najbardziej chyba odbiegł od greckich wzorców. Miejsce rywalizującej na stadionach młodzie-ży zajęły ulubione wyścigi, a stadiony przekształciły się w tory wyścigowe, w cyrki zdolne pomieścić na trybunach ogromne,ilości widzów. Wyścigi nie były wprawdzie wy-nalazkiem Rzymian, znaleźć je można również w progra-mie igrzysk greckich, ale nie miały one tam tak wielu zwolenników, jak w rzymskich cyrkach. Po zatym były tylko jedną z wielu dycyplin, nie zaś jedynym punktem programu.
Zupełną wreszcie nowością w życiu rozrywkowym były organizowane na tak wielką skalę walki gladiator-
skie, będące w pewnym sensie wynaturzeniem greckich walk zapaśniczych, mających na celu rywalizację wyłącz-nie sportową, nie zaś uśmiercanie przeciwnika. Grant w swojej książce zwraca uwagę na rozpowszechnienie tego rodzaju widowisk w całym świecie śródziemnomorskim, nie tylko w jego zachodniej, zromanizowanej części, a zatem na fakt ich popularności również w świecie grecko- języcznym, którego nie uchroniły przed tym wynaturze-niem tradycje greckiej kultury, w dalszym ciągu przecież żywe i kultywowane w wielu dziedzinach życia.
Należałoby się zatem zastanowić nad tym, jak było możliwe, aby w tak doskonale zorganizowanym, tak przesiąkniętym kulturą i cywilizacją społeczeństwie wła-śnie w okresie jego najświetniejszego rozkwitu mogło dojść do potworności, jakie niosły ze sobą widowiska z udziałem gladiatorów. Nie wydaje się, by przyczyn nale-żało szukać w upadku obyczajów czy wynaturzeniach władzy. Pierwsze dwa wieki cesarstwa cechuje wysoki poziom moralny rzymskiego społeczeństwa. Wprawdzie władza cesarska nie zawsze znajdowała się w rękach lu-dzi odpowiednich, ale nawet tacy cesarze, jak Tyberiusz, Kaligula, Neron czy Domicjan, któryph panowanie peł-ne było skandali i zbrodni, poza życiem prywatnym okazywali się często władcami dbającymi o sprawy pańs-twa, zwłaszcza jego części prowincjonalnej. Niechęć, z jaką odnoszą się do nich autorzy, zdaje się więc wynikać w znacznym stopniu z tendencyjności prosenatorskiej hi-storiografii. Zbrodnie, przestępstwa, szalbierstwa polity-czne w większym stopniu i natężeniu, jak i w szerszym za-
kresie obserwować można w czasach republikańskich, zwłaszcza w okresie schyłku republiki, kiedy to prywatne interesy jednostek dysponujących siłą w każdym niemal wypadku brały górę nad interesem publicznym. Cesar-stwo ukróciło czy nawet wręcz zlikwidowało takie nega-tywne zjawiska w życiu politycznym i społecznym Rzy-mu, jak przekupstwa wyborcze, wojny wewnętrzne, zdzierstwa w prowincjach, a nawet złagodziło wyzysk niewolników, których sytuacja uległa znacznej w porów-naniu z czasami republiki poprawie. Zatem rozwój czy popularność walk gladiatorskich niewiele miały wspólne-go z poziomem moralnym rzymskiego społeczeństwa.
Grant w swojej książce pomija sferę spraw ekonomicz-no-społecznych, co zresztą jest zrozumiałe zarówno z uwagi na temat zainteresowań, jak i niewielką objętość książki. Wydaje się jednak, że przyczyn rozrostu ilościo-wego widowisk w pewnym przynajmniej stopniu można szukać właśnie w panujących stosunkach. To, co działo się w amfiteatrach, stanowiło niejako klapę bezpieczeń-stwa dla napięć społecznych, jakie narastały w dobie pryncypatu. Trwający przez dziesiątki lat pokój we-wnętrzny, którego nie były zdolne naruszyć nawet walki dynastyczne czy skrytobójstwa na dworze cesarskim, sprzyjał rozwojowi gospodarczemu państwa i bogaceniu się społeczeństwa. Jednakże powszechny wzrost zamoż-ności nie był równomierny. Nie tylko w Rzymie, ale w każdym niemal mieście prowincjonalnym daje się obser-wować rosnące zróżnicowanie majątkowe zarówno w warstwach obywatelskich, jak i wśród całej ludności wo-
Inej, a nawet w kręgach niewolniczych. Obok wielkich la- tyfundystów w miejskich społecznościach egzystowały rzesze biedaków. Ci pierwsi należeli zazwyczaj do uprzy-wilejowanych stanów, senatorskiego czy ekwickiego, i wyobcowani byli ze społeczności miejskiej, w której rzą-dy sprawowały warstwy średnie, należące do tzw. ordo decurionum, natomiast biedota, której koszty utrzyma-nia zarówno w stolicy, jak i w miastach prowincjonalnych w znacznym stopniu obciążały budżet społeczny, nie po-siadała ani majątków, ani udziału we władzy. O wadze problemów społecznych świadczyć może rola i ogromna popularność rozdawnictw państwowych i prywatnych, notowanych w źródłach literackich i epigraficznych.
W tym tak bardzo zróżnicowanym społeczeństwie mu-siało dochodzić do ostrej walki klasowej, grożącej wciąż wybuchem rozruchów, buntu czy wręcz wojny domowej. Wprawdzie społeczeństwo wolnych, samo w sobie, prze-ciwstawione było*klasie niewolników, ale różnice prawne zacierały się w obliczu podobnej sytuacji majątkowej i znane są przecież przykłady masowego popierania po-wstań niewolniczych przez ogromne rzesze wolnej biedo-ty, co w szczególnym nasileniu miało miejsce podczas po-wstania Spartakusa. Rozdawnictwa były zatem jednym źe sposobów rozładowywania napięć społecznych i utrzy-mywaniu pokoju wewnętrznego .W źródłach spotykamy in-formacje o rozdawnictwach pieniędzy, zboża, urządza-niu uczt itp. Do największych dobrodziejstw ofiarowy-wanych ludności należały też igrzyska gladiatorskie, urządzane przez cesarzy, kuratorów miast i przedstawi-cieli najbogatszych warstw ludności. Przysłowiowe „pa-
nem cl circenses" nic było tytko zawoianienvrozwydrzo~ nych tłumów. Byki to hasło propagandowe władz rzym-skich. mające skierować uwagę społeczeństwa na bezpie-czne rejony zainteresowań konsumpcyjnych. Zapewnie-nie ludowi podstawowych środków najskromniejszego nawet utrzymania przy dużej ilości taniej rozrywki stano-wiło jeden z arkanów władzy skutecznie wykorzystywa-ny przez cesarstwo. Propagandowe znaczenie igrzysk gladiatorskich polegało też na ich wielkim demokratyz- mie. W ogromnych amfiteatrach spotykali się ludzie po-chodzący ze wszystkich warstw społecznych, biedni i bo-gacze. władcy świata i nędzarze; nie mający najmniejsze-go znaczenia w życiu miejskim. Właśnie tam biedak mógł odczuć wspólnotę z cesarzem, tak jak i on. jak wszyscy, emocjonującym się widokiem toczonych na arenie walk. Ta równość widzów, dzielących się co najwyżej na zwo-lenników jednego czy drugiego zawodnika, miała z pew-nością wielkie znaczenie polityczne, łagodziła kontrasty, zbyt ostre w innych dziedzinach. Co więcej, przeciętny obywatel mógł nawet poczuć się czasem ważniejszy od cesarza, kiedy przyszło mu współdecydować o losie po-konanego gladiatora.
Traktowanie zatem walk gladiatorskich jako wynatu-rzenia obyczajów zdemoralizowanego społeczeństwa wydaje się zbytnim uproszczeniem. Igrzyska spełniały określone zadania społeczne oraz polityczne i mieściły się w pełni w ramach obowiązujących zasad moralno-ety- cznych. tym bardziej że rodowód walk gladiatorskich wywodził się z najstarszych zwyczajów religijnych.
Igrzyska pogrzebowe, których głównym punktem pro-gramu była walka lub zapasy zawodników, spotykamy u wielu ludów, w tym również u Greków i Etrusków. Krwawe ofiary składane bóstwom były częścią religii pu- nickiej. Również religie Celtów i Traków nie były po-zbawione elementów krwiożerczości i cech, które dzisiaj zaliczylibyśmy do okrutnych. Zasady ustroju niewolni-czego usprawiedliwiały,przymuszanie ludzi do walki, zre-sztą również ofiary religijne nie były zapewne w większo-ści wypadków dobrowolne. Jeśli zatem można byłoby mówić o wynaturzeniu, to dotyczy ono raczej rozmiarów niż istoty zjawiska. Wiadomości o tysiącach zawodników występujących, a nawet uśmiercanych podczas jednora-zowych zawodów czy o igrzyskach trwających dziesiątki dni nie należą do rzadkości. Grant przyczynę zwyrodnie-nia widowisk widzi w zwyrodnieniu społeczeństw. Nowe-go ducha, nowe spojrzenie na świat miało przynieść do-piero chrześcijaństwo, potępiające walki gladiatorskie i przyczyniające się - zdaniem autora - do ich zlikwidowa-nia. Należałoby się jednak zastanowić nad tym, czy potę-pienie igrzysk wynikało tylko z ducha nowych zasad mo-ralnych i doktryny Kościoła. Krytykę czy nawet potępie-nie walk gladiatorskich znaleźć możemy już w literacko- filozoficznej tradycji pogańskiej, i to nie tylko w dziełach filozofów stoickich, którzy najwięcej przyczynili się do stworzenia nowej doktryny moralnej. Chrześcijaństwo nie było tu więc w swych poglądach oryginalne. Wybór takiej właśnie postawy jest zrozumiały, stanowił bowiem konsekwencję społecznego zasięgu chrześcijaństwa,
będącego we wczesnym okresie swego rozwoju religją przede wszystkim warstw upośledzonych. Była to zatem naturalna reakcja na krzywdę społeczną. Niewątpliwie zaś do najbardziej pokrzywdzonych przez los mieszkań-ców imperium zaliczyć można gladiatorów, zwłaszcza tych, którzy do podjęcia tak niebezpiecznego rzemiosła przymuszeni zostali siłą, wbrew ich predyspozycjom psychicznym i przygotowaniu fizycznemu.
Niepopularność igrzysk gladiatorskich w doktrynie chrześcijańskiej wynikała również stąd, że prześladowa-nia pociągały za sobą niejednokrotnie przymuszanie wy-znawców Chrystusa czy to do walki ze zwierzętami, czy pomiędzy sobą, identycznie zresztą jak innych przeciw-ników imperium przemienianych z więźniów w gladiato-rów. Wczesne chrześcijaństwo, chociaż wyrosło na gruncie rzymskim i przejęło ogromną część tradycji an-tycznej , było zatem z konieczności antyrzymskie czy ra-czej antycesarskie. Na takiej bazie wyrosła jego nauka, dlatego też, kiedy od IV wieku poczynając Kościół przy-stąpił do współpracy z cesarstwem, nie byl już w stanie przeciwstawić się tradycjom wykształconym we wcześ-niejszym okresie. Kościół w swym poparciu państwa rzymskiego nie posunął się też zbyt daleko i z ogromną łatwością dostosował swoją doktrynę do potrzeb rodzą-cego się świata feudalnego, stając się jednym z głównych motorów przemian, jakie doprowadziły do upadku im-perium Romanum. Zatem podobnie jak i inne przejawy życia obyczajowego, kultury, a zwłaszcza religii rzym-skiej , również i igrzyska gladiatorskie musiały znaleźć w
oczach moralistów chrześcijańskich tylko wyrazy potę-pienia.
Niezależnie zresztą od stosunku Kościoła do walk gla- diatorskich nie mogły one przetrwać poza okres staroży-tności. jako przejaw obyczajowości właściwej dla ustro-ju niewolniczego i społeczeństwa zurbanizowanego. Bo-wiem tylko niewolnictwo mogło dostarczyć potrzebnej liczby zawodników, skoro niebezpieczeństwa profesji hamowały napływ ochotników. Igrzyska nierozłącznie związane też były z amfiteatrami, budowlami z reguły potężnymi, zdolnymi pomieścić liczną widownię, jakiej istnienie też było warunkiem powodzenia widowiska. Zarówno budowa amfiteatru, jak i jego utrzymanie były przedsięwzięciami opłacalnymi tylko w mieście. Miesz-kańcy wsi zbyt byli rozproszeni, aby mogli zapewnić do-statecznie liczną widownię. Niezależnie więc od poglą-dów gladiatorskich, że złagodzeniu uległy obyczaje, lecz raczej dlatego, że nie było warunków do ich dalszego utrzymywania. Potępienie przez Kościół walk gladia-torskich nie miało większego znaczenia, kiedy bowiem stworzone zostały warunki do odrodzenia podobnych idei, odżyły one przy aprobacie chrześcijaństwa w krwa-wych turniejach rycerskich.
Pamiętając zatem o uwarunkowaniach społecznych i negatywnie oceniając okrutne praktyki stosowane na rzymskich arenach, pamiętać trzeba, że walki gladiator- skie były częścią starożytnego świata, i w ich ocenie mu-szą być uwzględniane kryteria tamtej zamierzchłej epo-ki. Zniknięcie walk gladiatorskich wraz z upadkiem sta-
rożytnego świata nie oznaczało jednak upadku idei, które w takich lub innych, mniej lub bardziej anachro-nicznych formach odradzały się w późniejszych epo-kach.
Andrzej Ładomirski
PRZEDMOWA
Instytucja gladiatorów tak głęboko zakorzeniła się w rzymskiej mentalności i duszy, że narosło wokół niej wiele dziwnych przesądów. I tak utrzymywano, że ciepła krew zarżniętego gladiatora leczy epilepsję, a kiedy młode mężatki robiły według zwyczaju przedziałek we włosach ostrzem włóczni, przynosiło im szczęście, jeśli włócznia ta należała do człowieka śmiertelnie rannego na arenie. W atmfiteatrach w Anglii, i nie tylko tam, znaleziono magiczne emblematy, mające rzekomo wpływ na wyniki pojedynków między gladiatorami. Sy-cylijski astrolog Firmikus Maternus twierdził, zanim przeszedł na chrześcijaństwo, że porażkę i śmierć, cze-kające gladiatorów, da się przewidzieć przez studiowa-nie gwiazd. Magiczne papirusy mówią o gwałtownej śmierci, jaka oczekiwała gladiatorów. Co więcej, lu-dziom często śniło się, że są gladiatorami. W II wieku n.e. interpretator snów Artemidoros z Daldis w Azji Mniejszej utrzymywał, że jeśli przeciwnikiem w twoim śnie jest gladiator „Trak”, sen ma znaczenie matrymo-nialne. Oznacza, że poślubisz bogatą, wyrachowaną i sa-molubną kobietę. Dodawał przy tym, w co łatwo było uwierzyć, że długoletnie uprawianie profesji gladiator- skiej (a było to udziałem niewielu) wytwarzało skłonno-ści do przeżywania koszmarów nocnych.
Były to wszystko uboczne produkty instytucji, która obciąża Rzymian nieskończenie wielką winą. Oczywiś-cie nikt nie neguje ich wkładu w szereg wspaniałych osiągnięć, jakie przekazali potomności i naszej cywiliza-cji. Bez tej spuścizny nie mielibyśmy wielu wartości na-szego świata, a odnosi się to w równym stopniu do syste-mu rządów, prawa, literatury, filozofii, sztuki i życia ma-terialnego. To właśnie pax Romana zapewniła przetrwa-nie i zachowanie się kultury greckiej, a pokojowe roz-przestrzenianie się władzy Rzymu umożliwiło chrześci-jaństwu zapuszczenie korzeni i dalszy jego rozwój.
Ale historia nie pozwala na wystawianie poszczegól-nym ludziom złych lub dobrych ocen. Niemniej jest to możliwe w odniesieniu do Rzymian, gdyż ich osiągnię-ciom towarzyszyły i równoważyły je potworne okrucień-stwa, z których najstraszliwsze były walki gladiato- rów.To nastawianie jednych ludzi, by zabijali drugich, publicznie, dla rozrywki, jest najobrzydliwszym krwa-wym sportem, jaki kiedykolwiek wynaleziono.
Brutalność, jaką objawił ten sport w wynaturzonej postaci, występowała obficie w wielu formach w świecie starożytnych Rzymian. Dlatego oddalibyśmy złą przy-sługę prawdzie, gdybyśmy zbagatelizowali instytucję gladiatorów lub szukali wątpliwego pocieszenia w wiel-kości Rzymu. Zajęcie realistycznego stanowiska wobec tego aspektu Romanitas jest tym bardziej konieczne w wieku XX, że czasy obecne - mimo wielu zdobyczy cywi-lizacji niedostępnych dla Rzymian - to jedna z niewielu epok w historii ludzkości, w której okrucieństwo uj awni-
ło się na skalę masową, jak w starożytnym Rzymie, cho-ciaż Asyryjczycy, Dżyngis-chan i Timur, Anglicy i hand-larze niewolników innych narodowości mogliby także stawać w szranki.
Żadne tłumaczenie nie zaneguje okrucieństwa. A jed-nak w najróżniejszy sposób z tego niemal największego zła wyniknęły i rzeczy godne. Zrodziło ono bowiem nie-zliczone akty najwyższej odwagi, przyczyniło się do stworzenia jednej z najwspanialszych form architektoni-cznych świata. Zainspirowało też wielu myślących po-gan, głównie Greków lub zhellenizowanych ludzi Wschodu, a sporadycznie i Rzymian, do wyrażenia na piśmie gwałtownego protestu, który oparł się mocno po-tężnemu naporowi opinii. Barbarzyńskie okropności wi-dowisk gladiatorskich umocniły pozycję chrześcijaństwa i ujawniły potrzebę istnienia religii chrześcijańskiej, gło-szącej szacunek dla życia jednostki, co w końcu dopro-wadziło do zniesienia instytucji gladiatorów w ogóle. Na te historyczne aspekty należałoby zwrócić uwagę, gdyż są równie istotne, jak okrucieństwo tego sportu.
I. GLADIATORZY W REPUBLIKAŃSKIM RZYMIE
Pierwsze pokazy gladiatorskie
Herodot zanotował, że barbarzyńscy Scytowie w Tracji składali ofiary z ludzi w czasie uroczystości pogrzebo-wych, a czytelnicy Iliady z przerażeniem dowiadują się, jak to armia grecka pod Troją odprawiała podobne obrzędy, gdy chowano Patroklesa. W Italii ceremonie upamiętniające jego śmierć występują często w malar-stwie grobowym Etrusków, których przedstawienia tego tematu, powtarzane w wielu nekropolach, zdają się na-wiązywać do jakiejś znanej wówczas wersji oryginalnej, dziś zaginionej. Ci Etruskowie, zamieszkujący na pół-noc od Tybru luźno sfederowane ze sobą państa-miasta, zawdzięczające swoją zamożność wyrobom z metalu i rydwanom, mieli żywą, barwną sztukę, hellenizującą i orientującą, lecz pełną rodzimego geniuszu. Ich sztuka w swych najlepszych dziełach wyrażała wysoce zrutyni- zowaną religię.
Sieć grobów komorowych ukazuje jednak, że religia ich była pełna smutku i lęku. W szczególności wydaje się, że Etruskowie pozostali wierni zwyczajowi składa-nia ofiar z jeńców wojennych cieniom swych własnych
poległych wojowników, co jest też tematem pogrzebu Patroklesa. Czasami-jak można sądzić-ofiary żywe za-stępowano kukłami. Jednakże trafiały się i ponure na-wroty do ofiar rzeczywistych. W VI wieku p.n.e. miesz-kańcy Caere (Cerveteri) ukamieniowali greckich i karta- gińskich jeńców wziętych do niewoli podczas bitwy mor-skiej u brzegów Alalii (Aleria). W 358 r. p.n.e. trzystu siedmiu rzymskich jeńców wojennych zarżnięto w ofie-rze na forum w Tarkwinii. W 40 r. p.n.e. Oktawian, przyszły August, złożył ofiarę zmarłym członkom rodu Julijskiego z trzystu znamienitych wojowników buntow-niczej Peruzji (Perugii), wskazując z potworną ironią, że musi zastosować wobec etruskich nieprzyjaciół rytuał stanowiący część ich własnego obrządku ludowego. Wkrótce potem Wergiliusz, nawiązując do homeryckich obrządków na cześć Patroklesa, skłania pobożnego Eneasza do złożenia ofiary z ludzi podczas pogrzebu młodego księcia Pallasa:
Z rękami związanymi w tyle, chyląc głowy,
Idą jeńce, co zbroczą krwią stos pogrzebowy1.
Ale na kilka wieków przed Eneidą zrodził się zwyczaj już nie składania ofiar z jeńców wojennych, lecz zmusza-nia ich, by walczyli na arenie jako gladiatorzy. Gdy Rzy-mianie przejęli tę praktykę, w pewnych kręgach utrzy-
mywano (chociaż, jak zobaczymy, można też przyjąć inny pogląd), że zwyczaj ten - podobnie jak wiele innych zwyczajów, tradycji i ceremonii-przyszedł z Etrurii. Je-śli tak było naprawdę, nastąpiło to przypuszczalnie wte-dy, gdy Rzym w VI wieku p.n.e. pozostawał pod pano-waniem Etrusków. To pochodzenie walk gladiatorów zostało szczegółowo opisane przez grecko-syryjskiego historyka okresu augustiańskiego - Mikołaja z Damasz-ku. Pewne znane nam cechy rzymskich widowisk prowa-dziłyby do tego samego wniosku: np. kiedy gladiator pa-dał na piasek, zwlekał go z areny niewolnik ubrany w strój etruskiego demona śmierci, Char u na (z którego Wergiliusz zrobił Charona), trzymający w ręku młotek, jego atrybut. Płaskorzeźby, które przedstawiały zmaga-nia gladiatorów, pojawiają się na urnach grobowych z Etrurii w III wieku p.n.e. Co więcej, łacińskie określe-nie nauczyciela i dyrektora gladiatorów, lanista, uważa-ne jest przez niektórych etymologów (może nie bez ra-cji) za słowo etruskie. Nawiasem mówiąc, malowidła z VI wieku p.n.e., odkryte w Tarkwinii, wykazują, że Etruskowie także znali i przekazali Rzymowi jeszcze je-dną charakterystyczną dlań instytucję. Były nią walki z dzikimi zwierzętami, widowiska przerażająco krwawe, nadzorowane przez specjalistów, zwanych bestiarii, któ-rzy nie byli gladiatorami i mieli własną skomplikowaną organizację; w Hiszpanii, a wcześniej na minojskiej Kre-cie, ich specjalnością były walki byków. Wojownicy na malowidłach etruskich mogli być przestępcami rzucony-mi na pożarcie zwierzętom, co było jeszcze jednym okrutnym zwyczajem rzymskim.
Jeśli zaś chodzi o samych gladiatorów, to wokół ich po-jedynków unosiła się nadal aura ofiary religijnej, głów-nie w Galii, lecz także i gdzie indziej. Większość widzów rozkoszowała się zapewne widokiem samej rzezi, bez od-niesień do dawnych praktyk, ale bardziej myślący pisa-rze starożytności zdawali sobie dobrze sprawę z tego, że instytucja gladiatorów zrodziła się z ofiar całopalnych na cześć zmarłych. Afrykański chrześcijanin Tertulian, pi-szący w dwa wieki po narodzeniu Chrystusa, określał po-jedynki w amfiteatrze jako najsławniejsze i najbardziej popularne widowiska:
widowiska zapaśnicze urządza się ku pamięci zmarłych przodków... walkę gladiatorów (munus) na-zwano od słowa obowiązek... starożytni sądzili, że tym widowiskiem spełniają należny zmarłym obowiązek. Póź-niej obowiązek ten zastąpili łagodniejszym okrucień-stwem. Niegdyś bowiem wierzono, że tylko krwią ludzką można sobie zjednać przychylność dusz zmarłych. Skła-dali więc w ofierze w czasie pogrzebu jeńców wojennych lub niewolników złego stanu zdrowia, kupionych specja-lnie w tym celu. Potem postanowiono ten brak litości osłonić, łącząc go z przyjemnością. W tym celu przygoto-wali ofiary, wręczali im broń, która w owych czasach była w użyciu, uczyli ich walczyć, ale tylko na tyle, aby mogli zabijać, i niedługo potem w oznaczonym dniu ofiar dla zmarłych wyprowadzali ich nad groby. I tak oto w smut-ku nad śmiercią pocieszali się morderstwami ludzi”2.
Z tych to wzglądów gladiatorów czasami nazywano bustuarii lub ludźmi funeralnymi. W ciągu wielu wieków historii Rzymu ten rodzaj oddawania czci zmarłym sta-nowił jedną z głównych okazji do takich pojedynków. W istocie kult zmarłych i deifikowanych cesarzy tworzył ty-powe okoliczności. Ludzie sporządzający testamenty często zastrzegali sobie walkę gladiatorów w czasie uro-czystości pogrzebowych. We wczesnych latach I wieku n.e. mieszkańcy Pollentii (Pollenzo w Ligurii) przeciw-stawili się siłą pogrzebowi jednego z urzędników, dopó-ki jego spadkobiercy nie zgodzili się na opłacenie walk gladiatorów. Jeden z testatorów zastrzegł sobie pojedy-nek kobiet gladiatorek, wybranych ze względu na urodę, a inny walkę między chłopcami, których darzył miłoś-cią, chociaż w tym wypadku publiczność z niezwykłą ry-cerskością postarała się o anulowanie testamentu.
Munera, a słowa tego nie używa się nigdy dla innych widowisk poza gladiatorskimi, z czasem zaczęto wyzna-czać w grudniu w czasie saturnalii. To święto, wyprze-dzające nasze Boże Narodzenie, było świętem boga Sa-turna, którego imię wiązano z ofiarami ludzkimi. Działo się tak dlatego, że utożsamiano go z greckim bogiem Kro nosem, pożerającym dzieci, a za jego pośrednic-twem z innym jeszcze bóstwem kartagińskim, domaga-jącym się szczególnie krwawych ofiar. Podziemne, rolni-cze, resurekcyjne bóstwa rozmiłowane były w ludzkiej krwi. Ofiary przebłagalne uważano za konieczne w okresach klęsk; lokalne munera zaczęto z czasem orga-
nizować z okazji urodzin, ceremonii erekcyjnych no- J wych budowli, rocznic śmierci i poświęcania posągów i I świątyń, zwycięstw, nieszczęść, początku nowych epok i j stuleci etc.
Już wspomniano, że instytucję gladiatorów czasami przypisuje się Etruskom. Ci z kolei u szczytu potęgi mieli podporządkowany sobie ważny obszar w Kampanii, od-dzielony od trzonu ich państwa rzeką Tybr oraz Rzy-mem i Lacjum. Mieszkańcy Kampanii, a także Lukano- wie na południu utrwalili pojedynki gladiatorów w swej sztuce. Jednakże nie można uznać za pewne, że te poje-dynki przejęli od Etrusków, a przynajmniej od nich bez-pośrednio. Kampanię w V wieku p.n.e. zamieszkiwali Samnici lub ludy sabelskie, górale z terenów środko-wych, którzy następnie po długotrwałym oporze ulegli Rzymowi (c. 290 r.p.n.e.). Otóż malowidła samnickie przedstawiają pojedynki gladiatorów już w pierwszych latach IV wieku p.n.e., a więc wyprzedzają znane nam rysunki w Etrurii. Aż do I wieku p.n.e. Rzymianie uwa-żali określenie „gladiator” i *,Samnita” za synonimiczne.
W każdym razie, niezależnie od tego, czy pojedynki te przyszły z Sam ni um, czy z Etrurii - a może z Etrurii za pośrednictwem Samnium - przyjęły się one powszech-nie w Kampanii i w Lukanii, o czym świadczą malowidła z kampańskiej metropolii Kapua i z Posejdonii (Pae-stum) w Lukanii. Ukazują one gladiatorów w hełmach, z tarczami i dzidami, pokrytych ranami i ociekających krwią.
Przez długi czas głównym ośrodkiem gladiatorskim była Kapua. To miasto i jeszcze inna miejscowość w Kampanii, Puteoli, miały największe znane nam amfite-atry (przed Koloseum), a zawodnicy z Kampanii mieli szczególną pozycję. Jeszcze w 249 r. p.n.e. tematem przechwałek w Mintumae było to, że w czasie cztero-dniowych widowisk padło nie tylko dziesięć dzikich nie-dźwiedzi, lecz także jedenastu czołowych gladiatorów z Kampanii (GLAdiatores PRIMores CAMPaniae XI).
Takimi oto wzorami dysponowali Rzymianie. Dla Rzymu punktem zwrotnym w historii gladiatorów był rok 264, gdy rozpoczęła się pierwsza wojna punicka. W dniu pogrzebu Brutusa Pery - człowieka, który według Mikołaja wziął ten pomysł od Etrusków - jego dwaj sy-nowie urządzili po raz pierwszy na targu bydła trzy rów-noczesne pojedynki gladiatorskie. Do 216 r. liczba walk odbytych przy jednej okazji wzrosła do dwudziestu dwóch. W dwa lata później Nowa Kartagina (Cartagena w Hiszpanii) była sceną podobnych pojedynków funera- łnych, a monarcha seleucydzki, Antioch Epifanes, wprowadził ten zwyczaj w Syrii. Tymczasem w samym Rzymie ten typ rozrywki rozwijał się dalej, aż wreszcie w 174 r. p.n.e. w czasie pokazów Flaminiusza, wydanych na cześć ojca, 74 zawodników walczyło ze sobą w czasie widowiska trwającego trzy pełne dni. Następnie, około roku 165 p.n.e., dramaturg Terencjusz donosił, że przedstawienie jego sztuki Świekra zostało przerwane pogłoskami o mających się zacząć walkach gladiator-
skich. Pojedynki takie stawały się coraz kosztowniejsze i Scypio Emilianus musiał dołożyć pewną sumę pienię-dzy, gdy jego brat nie mógł sobie pozwolić na urządzenie takiego pokazu na własny rachunek.
W 105 r. p.n.e. po raz pierwszy obydwaj konsulowie tegoż roku urządzili z urzędu pokazy gladiatorskie. Nie-wątpliwie wydarzenie to miało tło religijne, ale jego ce-lem była też propaganda hartu i żołnierskiego rzemio-sła, co miało przeciwdziałać wpływom miękkiej kultury greckiej poza granicami właściwej Grecji. Ten ksenofo-biczny rys rzymskiego ducha, prowadzący do takiej bru-talności, od dawna pielęgnowano jako rzecz męską. Jed-nym z tych, którzy później opiewali jego chwałę, był Horacy.
Ciasny niedobór znosić bez szemrania Niech młodzian w twardej przywyka żołnierce,
Niech konno Partów zuchwałych pogania Włócznią straszliwy, co dziurawi serce.
Pod niebem wietrznym, w niebezpieczeństw tłoku Tężeć mu!3
Niektórzy rzymscy władcy i myśliciele tym właśnie uzasadniali pokazy glądiatorskie.
Kapua, główna siedziba gladiatorów na przestrzeni wie-ków, była miastem, gdzie doszło do największej sensacji gladiatorskiej wszechczasów - buntu kierowanego przez Spartakusa w 73 r. p.n.e. To, co się wówczas wydarzyło, zostało odnotowane przez Salustiusza w trzydzieści pięć lat później w jego Historiach. Dzieło to prawie w całości zaginęło, ale przebieg wypadków można zrekonstruować z dwóch różniących się od siebie relacji dwóch greckich autorów z II w. n.e. - Plutarcha i Appiana.
Spartakus, cełowiek o wybitnym charakterze i inte-ligencji, pochodził z Tracji, kraju jeszcze niezależnego, ale już narażonego na odwetowe akcje Rzymu. On sam był żołnierzem rzymskim, ale zdezerterował z wojska i został rozbójnikiem. Ponownie schwytany przez Rzy-mian i sprzedany w niewolę, trafił do szkoły gladiatorów w Kapui; Tam zorganizował bunt. Siedemdziesięciu gla-diatorów, w większości Traków lub Galijczyków, towa-rzyszyło mu w tym uwieńczonym powodzeniem przed-sięwzięciu. Uzbrojeni w noże kuchenne (gdyż gladiato-rom nie wolno było mieć własnej broni) odparli atak strażników i wydostali się na wolność. Już poza murami miasta stoczyli walkę ze ścigającym ich oddziałem i zdo-byli broń. Z dwoma Galami, Oinomaosem i Kriksosem, przy boku Spartakus poprowadził swój oddział ku We-zuwiuszowi. Tam rozłożył się obozem w kraterze (wów-czas nieczynnym, uważanym za wygasły) i czekał, aż
W\
Rzymianie go obiegną. Rzymskim dowódcą, jaki nad-ciągnął, był Klaudiusz Glaber, wysłany przez pretora Publiusza Wariniusa, któremu rząd zlecił te drobną ope-rację wojskową.
„Potem, kiedy pretor Klaudiusz wysłany został z Rzy-mu z trzema tysiącami ludzi i oblegał ich [gladiatorów] na wzgórzu, na które wiodła jedna tylko ścieżka, stro-ma, wąska i pilnie strzeżona przez Klaudiusza, a z wszystkich innych stron były strome i śliskie urwiska, oni z dzikiej winorośli, porastającej szczyt wzgórza, wycięli nadające się do tego pędy i splatając z nich drabiny mo-cne i długie, tak że spuszczone z góry po skałach sięgały równiny u stóp wzgórza, zeszli po nich bezpiecznie wszy-1_ scy z wyjątkiem jednego. Ten pozostał, aby pilnować broni, a kiedy zeszli, spuścił na dół broń, i kiedy już wszystko zrzucił, sam bezpiecznie zszedł. Rzymianie
0 tym nie wiedzieli. Więc tamci [gladiatorzy] okrążyli ich
1 znienacka zaatakowali, a kiedy Rzymianie rzucili się do ucieczki, opanowali ich obóz. Wtedy dołączyło do nich wielu tamtejszych pasterzy stad i trzód, ludzi bitnych i szybkich w nogach, a oni jednych z nich uzbroili, a inny-mi posługiwali się jako zwiadowcami i lekkozbroj- nymi”4.
Rzymianie, których polityczni wodzowie bez kwalifi-kacji wojskowych często przegrywali swoje pierwsze bi-twy w kampaniach, doznali dalszych poniżających pora-
żek w okolicach Wezuwiusza, a następnie koło Herkula-num, aż wreszcie sam pretor Warinius został przez Spartakusa pokonany. Gladiatorzy mogli teraz bez prze-szkód rabować i pustoszyć Kampanię i Lukanię. Sparta-kus, tak wówczas jak i potem, usiłował pohamować ich okrucieństwo, ale to mu się nie powiodło i doszło do nie-bezpiecznych rozdźwięków w dowództwie. Sam Sparta-kus nie miał nadziei odniesienia ostatecznego zwycięst-wa nad dysponującym przecież ogromnymi rezerwami ludzkimi Rzymem, dlatego plan jego zasadzał się na marszu ku północy i przejściu przez Alpy, co by umożli-wiło jego ludziom rozproszenie się i dotarcie do włas-nych krajów i domostw. Jego przyjaciel Kriksos pragnął natomiast nadal plądrować Italię i w tym celu zostawił Spartakusa, zabierając ze sobą galijskich i germańskich gladiatorów.
Spartakus nie pomaszerował wprost na północ, ale przezimował niedaleko Turioj (Terranova di Sibari) w Lukanii, planując tam następną kampanię. Tymczasem napływali nowi rekruci - wynędzniali i obdarci włóczę-dzy, których było pełno w Italii, zbiegli niewolnicy i sku-ci łańcuchami więźniowie, których buntownicy uwalnia-li z wielkich posiadłości ziemskich. Zgromadzono także wiele koni i utworzono oddział jazdy.-
W roku następnym senat rzymski zdał sobie wreszcie sprawę z powagi sytuacji. Wysłano cztery legiony w pole pod dowództwem członków rzymskich władz, konsulów Lucjusza Gelliusa i Lentulusa Klodianusa. Niedaleko góry Garganus rozgromili oni wojska Kriksosa i zabili
samego wodza. Spartakusowi jednak udało się potykać na płaskowyżu Picenum (Marche) z każdym z konsulów oddzielnie i odnieść dwa kolejne zwycięstwa. Appian opowiada, jak to Spartakus - na urągowisko ze zwycza-jów rzymskich - zmusił trzystu jeńców, aby walczyli ze sobą jak gladiatorzy dla przebłagania ducha Kriksosa.
Utrzymuje się, że w tym stadium buntu Spartakus ro-zważał możliwość marszu na Rzym. Gdyby nawet tak było, zarzucił on ten projekt jako nierealny i nadal trwał przy planie ewakuacji swoich oddziałów z półwyspu po-przez Alpy. Kiedy zwyciężył prefekta Galii Przedalpejs- kiej (północnej Italii), wydawało się to możliwe. Coś je-dnak zmusiło go do zmiany planów, a może utracił kon-trolę nad swymi ludźmi, i wycofał się znów na południe. Teraz jednak miał stawić czoło bardziej wytrawne-mu przeciwnikowi, gdyż zdyskredytowanych wodzów rzymskich zastąpił Krassus, przebiegły milioner i poli-tyk, który odbył cenną praktykę wojskową u boku Sulli. Po początkowych niepowodzeniach Krassusowi udało się zapędzić Spartakusa do cypla Italii, gdzie natych-miast zaczął wznosić fortyfikacje z zamiarem odcięcia gladiatorom drogi powrotu. Spartakus liczył, że korsa-rze śródziemnomorscy, wrogowie Rzymu, przewiozą jego wojska na Sycylię, ale rachuby jego zawiodły. Wo-bec tego przedarł się przez nie zakończone jeszcze umo-cnienia rzymskie i znów znalazł się na otwartym terenie Italii.
Krassusowi zaczynało coraz bardziej zależeć na szyb-kim zakończeniu kampanii przeciw Spartakusowi, gdyż
zniecierpliwiony Rzym mianował jego politycznego ry-wala Pompejusza drugim wodzem. Przed nadejściem Pompejusza zdawało się, że Krassus może odnieść zwy-cięstwo w pojedynkę, gdyż w dowództwie gladiatorów nastąpił ponownie rozłam, w rezultacie którego dwóch wodzów galijskich wystąpiło z armii, pociągając za sobą swoich ludzi. Ich oddział został wkrótce rozbity przez Rzymian, ale Spartakus przyszedł mu na pomoc i rozgo-rzała wielka bitwa u źródeł rzeki Silarus (Sele) w Luka-mi. Krassus zadał straszliwą klęskę gladiatorom, odzys-kując insygnia pokonanych konsulów i wiele sztandarów rzymskich. Spartakus ponownie powrócił do południo-wego cypla Italii. Odniósł zwycięstwo w jeszcze jednej bitwie, ale ostatecznie uległ ogromnej armii Krassusa. Zasługa pokonania Spartakusa przypadła jednak Pom- pejuszowi, który w swym marszu na południu natrafił na resztki wojsk Spartakusa i rozgromił je doszczętnie.
„I tak - pisze Rice Holmes - zginął bohaterski gladia-tor, który utworzył z pasterzy, rozbójników i przestęp-ców zwycięską armię, dostarczył jej broni i ekwipunku, potrafił ją wyżywić przez dwa lata i uczynić z niej zorga-nizowaną siłę, zrobił wszystko, co było w jego mocy, aby uchronić niewinnych ludzi przed żądzą grabieży i odwe-tu, dziewięć razy pokonał armie rzymskie i zmusił rząd do zaangażowania całej swej potęgi dla pokonania rebe- Ini
Już poprzednie dziesięciolecia były świadkiem wojen
niewolniczych, które zadały krwawe rany społeczeńst-wu antycznego świata, ten bunt jednak, kierowany przez gladiatorów, był najstraszliwszy ze wszystkich - i trzeba było dziesięciu legionów rzymskich, aby go uśmierzyć. Imię Spartakusa żyło nadal, a obecnie stał się on posta-cią sztandarową marksizmu. Dzieje jego opowiedział we wzruszającej powieści Arthur Koestler. Po rozbiciu armii gladiatorskiej przyszła bezlitosna zemsta, jakiej zawsze mogli się spodziewać oporni niewolnicy. Sześć tysięcy jeńców ukrzyżowano na drodze appijskiej od Rzymu do Kapui, gdzie bunt się rozpoczął.
Zatrwożone niebezpieczeństwem, jakie z takim tru-dem i wysiłkiem udało się zażegnać, władze rzymskie narzuciły żelazną dyscyplinę następnym pokoleniom gladiatorów. Jednakże w dalszym ciągu wprowadzali oni polityczny zamęt i niepokój. Rzymscy politycy o zapę-dach dyktatorskich i dygnitarze wojskowi przejawiać za-częli rosnącą chęć wyzyskiwania gladiatorów do swych własnych celów, widząc w nich pożyteczne uzupełnienie armii prywatnych, za których pośrednictwem wywierali presję na państwo. W czasie nieudanego prawicowego spisku Katyliny (63 r. p.n.e.) zagrożenie ze strony gla-diatorów wydawało się w Rzymie tak żywe, że Salustiusz cytuje decyzję senatu, na mocy której oddziały gladiato-rów, znaj dujące się w mieście miano wysłać poza jego granice i rozdzielić między Kapuę i inne miasta. W samej Kapui spiskowcy usiłowali wejść w kontakt z gladiatora-mi z miejscowej szkoły, a jeden z ich wysłanników nawet się z nimi pojedynkował, pragnąc pozyskać sobie ich
przyjaźń. Jednakże zanim coś mogło z tego wyniknąć, spisek zakończył się klęską.
Później, w początkach wojny domowej (49 r. p.n.e.), zwolennicy Pompejusza obawiali się, aby Cezar nie po-wołał gladiatorów z Kapui do służby w wojsku. Konsul Pompejusz Lentulus zaproponował nawet, że skontak-tuje się z nimi pierwszy, ale z jednego z listów Cycerona wynika, że zamiast tego Pompej usz „przezornie rozpro-szył gladiatorów, przydzielając po dwóch z nich głowom rodzin. W szkole znajdowało się wówczas 5000 ciężko-zbrojnych gladiatorów. Mówiono, że planują bunt. Ak-cja Pompejusza była roztropnym posunięciem na rzecz bezpieczeństwa państwa”. W ten sposób gladiatorów rozbrojono jako potencjalną jednostkę wojskową i za-trudniono ich jako straż przyboczną. Później znów, w czasie kolejnych wojen domowych po śmierci Cezara, Antoniusz trzymał swoich gladiatorów w Kyzikos (pół-nocno-zachodnia Azja MniejszM, gotowych walczyć po jego stronie przeciw Oktawianowi; pozostali mu oni wierni nawet po przegranej bitwie pod Akcjum.
Tymczasem stało się zwyczajem, że pokazy gladiator- skie urządzali nie tylko zwycięscy wodzowie, dla których był to atrybut ich tryumfu, lecz także urzędnicy różnych szczebli. Na przykład funkcjonariusze państwowi, zwani edylami, zabiegali o popularność urządzając ludi hono- rarii, igrzyska stanowiące uzupełnienie przedstawień te-atralnych i cyrkowych. To właśnie Juliusz Cezar jako edyl zorganizował pokazy gladiatorskie na cześć swego ojca (65 r. p.n.e.), ale-jak pisze Swetoniusz-„mnogo-
ścią swoich zapaśników zewsząd ściągniętych ogromnie wystraszył nieprzyjaciół politycznych, odtąd już praw-nie ograniczono ilość szermierzy, ponad którą nikt więk-szej w Rzymie mieć nie mógł”6. W konsekwencji walczy-ło znacznie mniej par, niż zapowiadano. Mimo to naWet ten pomniejszony zastęp liczył 320 par! Dwa lata póź-niej , w niespokojnym okresie spisku Katyliny, o którym już wspominaliśmy, senat przeforsował ustawę, która odsuwała od sprawowania urzędu każdego kandydata, który by sfinansował taki pokaz na dwa lata przed wybo-rami7. Cycero był wściekły na swego wroga politycznego Watyniusza, gdy ten zabiegał o popularność, lekcewa-żąc decyzję senatu, jeszcze w czasie trwania wyborów.
Czterokrotny tryumf Cezara nad jego wrogami (46 r. p.n.e.) dał okazję do widowisk o nie spotykanej dotąd wspaniałości i krwiożerczości. Oprócz zastraszająco li-cznych walk z dzikimi zwierzętami urządzono bitwę gla-diatorów w cyrku; uczestniczyło w niej po 500 piechoty, 30 jazdy i 20 słoni po każdej stronie. Cezar także pierw-szy urządził takie widowiska dla uczczenia pamięci ko-biety, swojej córki Julii.
Walki gladiatorów były nie tylko popularne, lecz tak-że zyskowne dla tych, którzy je urządzali. „Jak mi bóg miły - pisał Cycero do swego bogatego przyjaciela,
Attyka - świetnieś kupi! trupę gladiatorów; słyszę, że doskonale walczą. Gdybyś chciał ich wynająć po dwóch tych widowiskach, odbiłbyś sobie ten wydatek”8.
8 Marek Tullius Cycero, Wybór listów, przeł. G. Pianko, Wroc-ław - Warszawa - Kraków 1962, s. 147.
II. PROFESJA GLADIATORSKA
Kim byli gladiatorzy?
Na zastępy gladiatorów wszystkich epok, a w każdym ra-zie ludzi, którzy niezależnie od stopnia przygotowania musieli walczyć na arenie, składały się nieprzeliczo-ne tysiące jeńców wojennych. Żydowski historyk Józef opisuje, co uczynił Tytus z jeńcami wojennymi z czasu rebelii żydowskiej. „Poginęli w walkach ze zwierzętami, na stosach, w zapasach, a liczba ich wynosiła przeszło dwa tysiące pięćset. Ale choć Żydzi na ten i na tysięczny inny sposób w mękach ginęli, Rzymianom wciąż się zda-wało, że jeszcze nie zostali dostatecznie ukarani”1.
Wśród tych, których zmuszano do występowania na arenie, znajdowali się nie tylko jeńcy, lecz także przestę-pcy. W okresach straszliwych prześladowań za wiarę byli wśród nich liczni chrześcijanie; wielu z nich zyskało trwałą chwałę męczenników. Walka na arenie była więc jednym z wyroków skazujących za świętokradztwo, o ja-kie obwiniano wyznawców religii chrześcijańskiej z po-
wodu zarzucanej im wyraźnie anarchistycznej, aspołecz-nej, zdradzieckiej odmowy oddawania czci cesarzowi. Martyrologjczne dzieła często opowiadają o chrześcija-nach, których zmuszano, jak początkujących gladiato-rów, do przebiegania między dwoma rzędami chłoszczą- cych żołnierzy. Innym razem rzucano ich na pożarcie dzikim bestiom. Jedno z takich prześladowań zorganizo-wał w Galii urzędnik Marka Aureliusza, który sam bę-dąc człowiekiem do przesady szlachetnym uważał mę-czenników chrześcijańskich za histerycznych ekshibicjo-nistów.
Jego przedstawiciel zezwolił, aby chrześcijan, podda-wanych ogólnej fali prześladowań, zmuszać do tego, by występowali jako ludzkie ofiary (trinąui), zgodnie ze starym obyczajem galijskim. Było to następstwem skar-gi głównego kapłana prowincji galijskich, utyskującego na to, że wobec aktualnie wysokiej ceny gladiatorów wi-dowiska, do których urządzania był zobowiązany, do-prowadzą go do ruiny. Jeszcze w trakcie debaty nad ce-nami Aureliusz upoważnił swojego agenta, aby ten do-starczył kapłanowi trinąui za cenę sześciu sztuk złota od głowy.
Wśród gladiatorów znajdowali się też przestępcy ska-zani na śmierć. Zbrodniami, za jakie skazywano na wal-kę na arenie, były: morderstwo, zdrada, rabunek i pod-palenie.
Możemy się znów powołać na Józefa w sprawie rzezi takich przestępców, urządzonej przez marionetkowego króla Ągryppę w Berytus (Bejrut). W swym kosztow-
nym, świeżo wzniesionym amfiteatrze (a takie pokazy były obce obyczajom hebrajskim do chwili wprowadze-nia ich przez Heroda) Agryppa „kazał wystąpić przeciw sobie dwom oddziałom liczącym po siedmiuset ludzi. Do tego celu wybrał wszystkich przestępców... W ten spo-sób wytracił ich co do jednego”2. Przestępców skaza-nych na przymusowe roboty często zmuszano do służby gladiatorskiej i skazywano ich kolejno na trzy lata wystę-pów na arenie i dwa lata pobytu w szkole. Ten wyrok da-wał się porównać z zesłaniem do kopalni, choć ten pierwszy rodzaj kary (występy na arenie), mimo że da-wał stosunkowo nikłą szansę przetrwania, uznawano za mniej surowy. Czasami wyroki różnicowano w zależnoś-ci od przynależności klasowej: i tak za pewne przestęps-twa, które w wypadku niewolnika karano śmiercią, ludzi wolnych lub wyzwoleńców skazywano na występowanie na arenie. Ten fakt — oczywiście - nie czynił z nich gla-diatorów, chyba że przeszli uprzednio specjalne szkole-nie, a tego nie zawsze wymagano od tych, którzy mieli dostarczyć widzom tego rodzaju rozrywki. W istocie, w miarę jak ceny gladiatorów rosły w II w. n.e., wzmagało się wykorzystywanie nie przeszkolonych przestępców do walki w amfiteatrze.
Korespondencja między cesarzem Trajanem a Pliniu-szem Młodszym, legatem cesarskim w prowincji Bity- nia-Pontus (północna Azja Mniejsza), zawiera wzmian-
ki o zaistniałym problemie sądowniczym, gdy miasta tego rejonu zezwalały na zwalnianie przestępców ze służby gladiatorskiej lub z kopalń i pełnienie przez nich obowiązków niewolników publicznych lub niższych urzędników. Pliniusz zwraca się o poradę w tym sporze, gdyż sam nie jest w stanie zadecydować, co ma w takich wypadkach uczynić:
„Z jednej strony, odesłanie ich po długiej przerwie do zakładów karnych (wielu się zestarzało i zachowuje się, jak mi mówią, skromnie i przyzwoicie) byłoby, jak są-dzę, posunięciem zbyt surowym, z drugiej strony, dalsze zatrudnianie przestępców w służbie publicznej nie wy-daje się zgodne z zasadami przyzwoitości. Uznałem jed-nocześnie, że zezwalanie tym ludziom na próżniactwo obciążałoby niepotrzebnie kasę publiczną, a skazanie ich na niedostatek mogłoby się okazać niebezpieczne”3.
Głos cesarskiego Rzymu zabrzmiał, jak zwykle, suro-wo i twardo, chociaż (uwzględniając stan współczesnego społeczeństwa i mentalności) sprawiedliwie:
„Musimy ci przypomnieć, że wysłano cię do Bitynii głównie w tym celu, abyś usunął te wszystkie niedomogi, na jakie prowincja ta zdawała się cierpieć. Żadna z prak-tyk nie wymaga reformy w stopniu większym niż ta, któ-ra zezwala nie tylko na wypuszczanie przestępców na wolność (o czym twój list mnie informuje) bez upoważ-nienia, lecz w dodatku przywraca im status szacownych
urzędników państwowych. Dlatego tych spośród nich, którzy otrzymali wyroki sądowe w ciągu ostatnich dzie-sięciu lat, a których wyrok nie został anulowany przez właściwy sąd, należy odesłać do właściwych zakładów karnych. Jeżeli jednak upłynęło już więcej niż dziesięć lat od wyroku, a oni zestarzeli się i zniedołężnieli, należy zezwolić na zatrudnianie ich przy czynnościach podob-nych do wykonywanych w zakładach karnych - to zna-czy w łaźniach publicznych, przy czyszczeniu kanalizacji miejskiej, naprawianiu ulic i dróg, do tych wszystkich posług, do jakich takie osoby się zwykle kieruje”4.
Większość gladiatorów, w Rzymie i poza nim, była niewolnikami. Zawsze jednak znajdowali się ludzie wo-lni, którzy zostawali gladiatorami z własnej woli. Profe-sja ta stanowiła swoisty azyl dla różnych mętów społecz-nych. Poeta Maniliusz we wczesnych latach I wieku n.e. i Tertulian w dwa wieki później dają świadectwo, że de-speraci i awanturnicy decydowali się na taką karierę. Po-dobnie czynili ludzie spragnieni przygód, których nużyła monotonia pax Roniana. A kiedy cesarz Septymiusz Se- werus zdecydował się^Ba wykluczenie wszystkich Rzy-mian ze swej gwardii pretoriańskiej, składającej się głó-wnie z Germanów, ci ze zwolnionych, którzy nie zeszli na drogę przestępstwa i nie wzięli się za rozbój, wstąpili do szkół gladiatorskich. Co więcej, jak wynika z licznych inskrypcji, było powszechne, że wysłużeni gladiatorzy powracali do swego zawodu. Musiało być na nich wiel-
kie zapotrzebowanie, jeżeli Tyberiusz wykładał do 1000 sztuk złota, aby ich nakłonić do jednego występu na are-nie.
Jeśli gladiatorzy byli niewolnikami w okresie służby gladiatorskiej, wyzwalano ich, gdy ją kończyli, a kiedy powracali na arenę, czynili to już jako ludzie wolni. Wśród nowo zwerbowanych rekrutów znajdował się za-wsze pewien odsetek wolnych ludzi. Pochodzili oni za-zwyczaj z najniższych kategorii ludzi wolnych, mianowi-cie wyzwoleńców, którzy sami byli kiedyś niewolnikami lub synami niewolników. W inskrypcjach zawierających wykazy gladiatorów ludzi wolnych odróżniała od niewo-lników forma nazwisk. I tak inskrypcja z wyspy Tazos wymienia dwóch ludzi wolnych na dziesięciu niewolni-ków, gdy inskrypcja z Aegae (Nemrut Kalesi) w Azji Mniejszej notuje odpowiednio: pięć i trzy. Istniało zna-czniejsze zapotrzebowanie na ludzi wolnych niż na nie-wolników, przypuszczalnie dlatego, że wykazywali większy zapał do walki. I tak u Petroniusza gość na ucz-cie Trymalchiona czyni następującą uwagę: „...wkrótce będziemy mieć w święta wspaniałe igrzysko trzydniowe, nie zwykłych gladiatorów, lecz wielu wyzwoleńców”5.
Swoistym rekordzistą w sztuce przetrwania był gladia-tor Publiusz Ostorius w Pompejach, wyzwoleniec wal-czący jako ochotnik, który wystąpił w 51 pojedynkach. Taki ochotnik zwykłe dostawał dodatek, jeżeli dożył do
końca kontraktu. W okresie kontraktu musiał jednak składać straszliwą przysięgę, że godzi się na palenie og-niem, zakucie w kajdany, chłostanie rózgami, zabijanie mieczem (uri, uinciri, uerberari, ferroąue necari). Mu-siał także przedstawić oficjalnie deklarację posłuszeńst-wa urzędnikowi państwowemu - pretorowi. W istocie cała ta procedura równoznaczna była z uznaniem prawa właściciela do jego życia i śmierci. Na czas trwania służ-by gladiator stawał się po prostu niewolnikiem, niemniej jednak mógł nadal kupić sobie wolność, jeszcze przed rozpoczęciem występów na arenie. Szkoły retoryki, te swoiste uniwersytety cesarstwa, wyzyskiwały tego ro-dzaju sytuacje jako sposobność do spekulacji. Na przy-klap wychowawca Kwintylian w późnych latach I wieku n.e. cytuje temat mowy, w której siostra występowała przeciw bratu, często wykupywanemu przez nią ze szko-ły gladiatorskiej, kiedy ten wystąpił wobec niej z oska-rżeniem, domagając się, by okaleczono ją tak, jak ona jego (obcięła mu kciuk podczas snu). „Zasługujeszna to - wykrzykuje siostra - abyś miał wszystkie palce”, co miało oznaczać: „zasługujesz na to, aby być gladiatorem przez całe życie”. O innym romantycznym wydarzeniu opowiada filozof Lukian z Samosat (II wiek n.e.), gre- ko-syryjczyk, nienawidzący areny. W eseju Toksaris opowiada, jak to w Amastris (Amasra) nad Morzem Czarnym Sisinnes zgłosił się do walki z gladiatorem za sumę 10 000 drachm, by ratować przyjaciela z opresji. Inna historia dotyczy młodego arystokraty, który rzeko-mo został gladiatorem, aby móc opłacić koszty pogrzebu ojca.
Arystokraci lub zwykli obywatele rzymscy, którzy obrali taką karierę, byli wielkim źródłem niepokoju i przedmiotem potępienia moralistów i satyryków. Ocho-tników z wyższych klas społecznych było stosunkowo niewielu, lecz znaczących. Osławiony Hiszpan Lucjusz Korneliusz Balbus z Gades (Kadyks) dwukrotnie usiło-wał zmusić swojego wroga politycznego do walki na are-nie, a gdy ten odmówił, kazał go spalić żywcem. W cza-sie jednego z pokazów, wydanego przez Cezara, na are-nę wyszedł patrycjusz z adwokatem, także członkiem se-natu, i potykali się ze sobą aż do rozstrzygnięcia. Cyce-ron ustawicznie wyszydzał brata Antoniusza, Lucjusza, za to, że walczył jako gladiator w Azji Mniejszej i poder-żnął gardło swemu przeciwnikowi. Podobne pojedynki z udziałem członków szanowanych rodów odnotowano za panowania dwóch pierwszych cesarzy. Kaliguli wielką przyjemność sprawiało zmuszanie patrycjuszy i senato-rów do walki na arenie. Uważano to jednak za skandal i Tacyt notuje jedno z niewielu zaleceń dyscyplinarnych wydanych przez krótko panującego władcę Witeliusza (69 r. n.e.):
„. ..surowo zabroniono rycerzom rzymskim plamić się igrzyskami gladiatorów. Poprzedni cesarze pieniędzmi i częściej jeszcze gwałtem do tego ich skłaniali, a wiele municypiów i kolonii z nimi współzawodniczyło, aby najbardziej zepsutych młodzieńców zapłatą w tym celu przywabić”6.
Satyryk Juwenalis, piszący w tym samym mniej więcej czasie co Tacyt, z furią relacjonuje sytuację, prawdziwą lub wymyśloną, kiedy to właściciel sławnego nazwiska, Semproniusz Grakchus, poniżył się obierając karierę gladiatora.
Nie dziw, gdy władca - grajkiem, patrycjusz - idiota.
A co tam jeszcze widać? Ot, Grakchus bez broni myrmilona, bez tarczy, miecza nie ma w dłoni.
- Hańbo miasta!7-
Tak więc fakt obrania profesji gladiatorskiej przez osobę z wyższych sfer dawał się porównać z występowa-niem na scenie („władca - grajkiem”), a może nawet był czymś gorszym. W istocie od jednego do drugiego jest tylko jeden krok i czasami cesarze zmuszali takich ludzi do walki na arenie dlatego, że już uprzednio się oni zhańbili występując na scenie. Jeden ze zdyskredytowa-nych senatorów zapewnił Marka Aureliusza, wśród ogólnego zakłopotania, że widzi wokół siebie wielu pre-torów, którzy występowali z nim kiedyś w amfiteatrze.
Innym bogatym źródłem skandali było obieranie ka-riery gladiatorskiej przez kobiety. Można dostać zawro-tu głowy, gdy się pomyśli, jak mogła wyglądać taka rzymska gladiatorka; jest jednak faktem bezspornym, że one istniały. Domicjan, który miał zabójcze poczu-cie humoru, rozkoszował się walkami kobiet; niektóre
z nich odbywały się przy świetle pochodni. Płaskorzeźba w Muzeum Brytyjskim pochodząca z Halikamasu (Bod- rum), na wschodnim brzegu Morza Egejskiego, pokazu-je dwie walczące ze sobą gladiatorki; inskrypcje z tego samego obszaru odnotowują gladiatorki o imionach Achillia oraz Amazonka i poeta oczywiście porównuje je do amazonek. Petroniusz wspomina o essedarii, gla- diatorce walczącej z brytyjskiego rydwanu. Za najbar-dziej poniżające jednak uznawano czynny udział arysto- kratek rzymskich w widowiskach. Według Tacyta prak-tyka ta stała się zastraszająco częsta w dziewiątym roku panowania Nerona - 63 r. n.e. Za panowania tego cesa-rza wprowadzono jeszcze jedną innowację. W czasie wi-zyty monarchy armeńskiego Tiridatesa w Italii wyzwole-niec cesarski Patrobius zorganizował w Puteoli (Pozzuo- li) specjalne widowisko, w którym uczestniczyli zarówno mężczyźni, jak kobiety w różnym wieku - wszyscy afry-kańskiego pochodzenia.
Juwenalis wystąpił z całą siłą piekącego szyderstwa przeciw kobietom gladiatorkom:
Kto nie zna butów z Tyru. treningów niewieścich?
Któż nie widział dziur, jakie pal na sobie mieści.
Który wyzywa tarczą, potem rąbie piką - Godna trąby Floraliów, z wytrwałością dziką Matrona, chyba że ją mocne zamierzenie Ku zaiste prawdziwej prowadzi arenie.
Może wstyd mieć kobieta, pokryta orężem,
Która płeć zmienia? - Kocha silę, lecz być mężem Nie chciałaby. Przyjemność tu do nas należy.
Miło, gdy można sprzedać czfcść żonki odzieży:
Pasy, hełmy, okowy i ochronę nogi.
Jak zmieni rodzaj sportu - masz już żywot błogi: Nagołennice własna wysprzedaje żona.
Czy to ta, co od tkanin cykladzkich spocona,
Której jedwab cieniutki mocno rani wdzięki?
Popatrz! Ciosy, z jakimi naśladuje jęki,
A pod ciężarem hełmu jakże się ugina,
Jak gęsta jej kolana ugniata wiklina,
I śmiej się, gdy po walce dzban chwyta w rączęta Lepida, Fabia Gurga, Metella wnuczęta.
Mówcie! Jaka aktorka wdziałaby te stroje Kiedyś? Azyla żona szłaby w takie boje?8
W 200 r. n.e., po szczególnie intensywnej serii walk gladiatorskich między kobietami, cesarz Septymiusz Se- werus, którego rządy, przy całej surowości, spoczywały w rękach światłych prawników, zakazał pojedynków ko-biet gladiatorek.
Cesarskie pokazy i szkoły gladiatorskie
Nie było końca w Rzymie przeróżnym rozrywkom publi-cznym. Po pierwsze, istniały rozrywki stałe. Liczba dni w roku przeznaczonych na urządzanie corocznych gier i widowisk takiego czy innego rodzaju była zadziwiająco wysoka i stale wzrastała. Za czasów Augusta było tych dni 66, za Marka Aureliusza liczba ich wzrosła do 135, by osiągnąć w IV wieku n.e. liczbę 175 dni w roku
lub więcej. W tych liczbach nie mieszczą się wielkie i powtarzające się widowiska specjalne, urządzane przez każdego z kolejnych cesarzy.
W pokazach tych uczestniczyła wielka liczba gladiato-rów. August dawał „nadzwyczajne” widowiska gladia- torskie, tj. pokazy nie mieszczące się w ramach regular-nych widowisk organizowanych przez funkcjonariuszy państwowych - trzykrotnie we własnym imieniu i pięć razy w imieniu swoich synów i wnuków. Nie szczędząc wydatków i krwi (uczestniczyło w nich nie mniej niż
10 000 zawodników) zmonopolizował on niemal te wido-wiska, pragnąc, aby prestiż, jaki zyskały, był tylko jego udziałem. Inne ambitne przedsięwzięcie podjął Klau-diusz, którego tryumf w 44 r. n.e., urządzony na Polu Marsowym, wyobrażał realistycznie zdobycie miasta, a następnie poddanie się wodzów nieprzyjacielskich. W czasie krótkotrwałego panowania Witeliusza jego wo-dzowie, Caecina i Walens, zorganizowali masowe poka-zy gladiatorskie w Kremonie i Bononii (Bolonia), a póź-niej uczcili urodziny cesarza zawodami gladiatorskimi na skalę bez precedensu - we wszystkich 265 okręgach Rzymu. Na otwarcie Koloseum Tytus zorganizował stu-dniowe widowiska, w których uczestniczyły „wszystkie narody świata”.
Następnie, w 107 r. n.e., uczcił Trajan swoje zwycię-stwa w Dacji (Rumunia) czteromiesięcznym okresem rozrywek, w czasie których wysłał na arenę 10 000 zwie-rząt i 10 000 gladiatorów, co było liczbą równą tej, jaka
przypadła na okres panowania Augusta. Nie wyrażało to bynajmniej całej energii Trajana. Fragment kalenda-rza, niedawno znalezionego w Ostii, podaje kilka liczb dotyczących innych widowisk gladiatorskich, jakie urzą-dził kolejno w latach 108-113. Inskrypcja odnotowuje dwa stosunkowo mniejsze pokazy, w których uczestni-czyło odpowiednio 350 i 202zawodników, oraz rekordo-we, trwające 117 dni igrzyska, podczas których wystąpi-ło 4941 par. W sumie między rokiem 106 a 114 n.e. gla-diatorzy walczący pod auspicjami cesarza osiągnęli prze-rażającą liczbę co najmniej 23 000.
Późniejsi cesarze robili, co mogli, by nie pozostać w tyle. Tysiące zawodników rzucono przeciwko sobie pod-czas uroczystości zorganizowanych z okazji tysiąclecia Rzymu (248 r. n.e.) przez Filipa Araba, a w czasie tryu-mfów lat następnych wystąpiły tysiące (przeszkolonych lub nie) jeńców wojennych, świadczących o wydobyciu się cesarstwa z okresu anarchicznego chaosu i prze-kształceniu go w potężną totalitarną machinę późnej sta-rożytności.
Głównym patronem tej gigantycznej działalności był zawsze cesarz. Igrzyska gladiatorskie stały się nieodłącz-ną częścią rozrywek, jakie władca winien ludowi zapew-nić celem utrzymania popularności i pozycji. Sami cesa-rze musieli przyglądać się tym widowiskom i stale mieć się na baczności. Obserwowało ich tysiące widzów: wszystkie oczy śledziły ich zachowanie i osądzały, czy jest łaskawe, czy niechętne, poufałe czy oficjalne, uważ-
ne czy niedbałe, sadystyczne czy względnie ludzkie. To, co tłumy zobaczyły i usłyszały o swych władcach w amfi-teatrze, zostało następnie odnotowane w niezliczonych anegdotach. Niektóre wrażenia, jakie pozostawili cesa-rze w amfiteatrach, były wręcz groteskowe. Podsłuchi-wano nawet ich rozmowy i dostrzeżono na przykład, że „przez cały czas trwania walk gladiatorów stał u jego (Domicjana) stóp chłopczyk strojny w purpurę, o małej, potwornej głowie, z którym najwięcej rozmawiał, nie-kiedy poważnie. Słyszano z całą pewnością, jak Do- micjan pytał go, czy nie wie, dlaczego przy ostatnim ob-sadzeniu urzędów on, Domicjan, oddał władzę nad Egiptem Mecjuszowi Rufusowi”9.
Cesarze obserwujący pokazy gladiatorskie byli ekspo-nowani i podatni na presję widowni, której gdzie indziej nie można było ujawnić. Był to jeden z powodów, dla których igrzyska nie były łubiane przez takich cesarzy jak Marek Aureliusz. Gdy jakiegoś gladiatora uwolnio-no w wyniku nalegań publiczności w amfiteatrze, naka-zał on, aby taką decyzję anulować. Aureliusza nudziły pokazy gladiatorskie i w ogóle nie wykazywał zbytniego entuzjazmu dla rozrywek rzymskich. Wcześniej już Ty- beriusz wywoływał nieprzyjazne dla siebie komentarze, gdyż także należał do nielicznej grupy cesarzy, którzy nie lubili pojedynków gladiatorów i okazywali swą nie-chęć publicznie.
„Na przedstawieniu igrzysk gladiatorskich - mówi Ta-cyt - które Druzus w imieniu brata Germanika i włas-nym był przyrzekł, tenże Druzus przewodniczył, nad-miernie ciesząc się widokiem małowartościowej, co pra-wda, krwi; to w prostym ludzie lęk obudziło, a także oj-ciec miał zganić. Dlaczego on sam od tego widowiska stronił, rozmaicie tłumaczono: jedni wstrętem do maso-wych zebrań, drudzy ponurością charakteru i obawą przed porównaniem, bowiem August z uprzejmą miną brał w tym udział. Nie mógłbym uwierzyć, że przez to synowi chciał dać sposobność do popisania się swą sro- gością i obudzenia niechęci ludu, jakkolwiek to także mówiono”10.
Tacyt nie sugeruje, iż Tyberiusz uważał pojedynki za nudne lub nieludzkie, chociaż pierwsze przypuszczenie zdawałoby wystarczająco tłumaczyć jego wyniosłość, a drugie - w wypadku człowieka tak głęboko przesiąknię-tego filozofią grecką, jak Tyberiusz - jest też do przyję-cia.
Tak wyglądała wielka i popularna działalność cesars-ka. Ale czy na jej dnie nie skrywała się nutka wstydu? Numizmatyk byłby skłonny takie przypuszczenie wysu-nąć. Pozbawieni nowoczesnych środków reklamy wład-cy rzymscy zwykli byli ogłaszać całemu światu na przeró-żnych, znajdujących się w powszechnym obiegu mone-tach te tematy samouwielbienia, które uznali za zaszczy-tne. Pewne tematy, jak zwycięstwa militarne lub wier-
ność, stały się monotonne w swej częstotliwości; ale i tu-taj trafiały się istotne pominięcia. Na przykład rozdawa-nie żołnierzom pieniędzy, które przyczyniło się w nie-małym stopniu do ruiny imperium, zbywano milcze-niem , za to za rzecz godną szacunku i pochwały uważano rozdawnictwo gotówki i żywności wśród ludności cywil-nej . Jeżeli zaś chodzi o rozrywki publiczne - tę drugą część hasła „panem et circenses” - to akcenty są znów rozłożone nierównomiernie. Niektóre z rozrywek znala-zły się na monetach, a inne zostały pominięte. I tak polo-wanie na dzikie zwierzęta i walkę z nimi (kierowaną przez bestiarii) wyraźnie utrwalono na monetach y które np. ukazują dzikie zwierzęta zabijane podczas widowisk urządzonych przez Antoninusa Piusa i Filipa. W istocie ten pierwszy, uważany za jednego z najbardziej oświe-conych władców rzymskich, określił zabijanego słonia mianem MVNIFICENTIA AVG(usti) - szczodrobliwo-ści cesarza. Tymczasem walki gladiatorów, które towa-rzyszyły polowaniom na dzikie zwierzęta, należą do te-matów, jakie cały ogromny zestaw monet rzymskich zu- pełnie pomija11. To prawda, że Tytus i Domicjan przed-stawili rysunek Koloseum na bardzo nielicznych mone-tach, a Sewerus Aleksander i Gordian III powtórzyli ten motyw na medalionach, ale stały brak gladiatorów na monetach i medalionach wyraźnie kontrastuje z upodo-baniem do przedstawiania walk ze zwierzętami i na pew-no było to posunięcie celowe. Można jedynie przypu-
szczać, że jacyś urzędnicy, odpowiedzialni za wybór pro-jektów monet, wydali obowiązujące instrukcje menni-com; najwidoczniej uznano, że przelewanie krwi ludz-kiej dla sportu, choć konieczne dla pozyskania łask ludu, nie było rzeczą, którą należało się chwalić.
Cesarze musieli wkrótce mianować wysokiego urzęd-nika, który by zawiadywał tą całą działalnością w ich imieniu. Kaligula np. zaangażował taką osobę. Okazało się jednak, że stanowisko to jest nie do pozazdroszcze-nia, gdyż - jak podawano - cesarz „zarządcę igrzysk i walk z dzikimi zwierzętami przez całe dnie kazał w swej obecności bić kajdanami i nie pozwolił dobić wcześniej, aż urażać go począł odór z gnijącego mózgu”12. Niem-niej za następnego cesarza, Klaudiusza, urząd ten uzna-no za stały, a sprawujący go urzędnik otrzymał tytuł pro- curator a muneribus lub munerum. On i jego zwierzchnik brali rekrutów do widowisk z cesarskich szkół gladiatorskich. W czasach republiki najstarsze ze znanych szkół znajdowały się w Kapui i Kampanii, a działały w warunkach, które sprowokowały bunt Spar-takusa. Pod koniec republiki podobna instytucja mieści-ła się w Rzymie, być może w pobliżu teatru Pompejusza. Z kolei Horacy wymienia gladiatorski Ludus Aemillius; istniała też inna szkoła augustiańska (jeżeli nie chodzi tu
o te same szkoły) przy nowym amfiteatrze Statyliusza Taurusa. Ta szkoła znajdowała się w rękach prywat-nych, niewątpliwie rodziny Statyliuszów, rozmiłowanej w arenie.
Odtąd jednak główne ośrodki szkolące gladiatorów były własnością cesarza. Trzy ważne szkoły cesarskie (prócz jednej, specjalizującej się w walkach z dzikimi zwierzętami) skupiały się w Rzymie; największą z nich, kierowaną przez wysoko postawionego urzędnika, Wiel-ką Szkołę (Ludus Magnus) w okolicy Via Labicana i Via S. Giovanni w Lateranie, założył przypuszczalnie sam Klaudiusz. W 1960 r. rozpoczęto tu prace wykopalisko-we. Starożytny plan miasta (Forma Urbis Romae) wyka-zuje, że instytucja ta miała własną eliptyczną arenę; było tam znacznie mniej miejsc siedzących niż w amfiteatrze, lecz za to powierzchnia areny była proporcjonalnie więk-sza. Budynki mieszkalne podzielono na sale zbiorowe lub pokoje, w zależności od rangi gladiatorów.
W innych częściach Italii szkoły cesarskie znajdowały się w Kapui i Rawennie13. Nie jest pewne, czy szkołę w Praeneste (Palestrina) także przejął cesarz, czy też po-została w rękach prywatnych. W Pompejach - chociaż utrzymywano, że miasto to nie miało własnych gladiato-rów - istniała prawdopodobnie jeszcze jedna szkoła, gdyż inskrypcje odnoszące się do członków tej profesji- „Julianus” i „ Augustianus” i „Neronianus”, zdają się na-wiązywać do cesarskich oddziałów gladiatorskich stacjo-nowanych w mieście. Odkopany budynek, zidentyfiko-wany następnie jako baraki gladiatorskie, gdyż zawierał ' malowidła, rysunki i inskrypcje odnoszące się do ich działalności, pełnił prawdopodobnie funkcje szkoły.
Około 100 pokoi zgrupowano wokół prostokąta o wy-miarach 53 na 42 m. Część z nich znajdowała się na pię-trze , do którego wiodły schody prowadzące poprzez dre-wnianą galerię, część jej obecnie zrekonstruowano. Po-koje na pozostałych piętrach, o powierzchni od 3 do 4 m2 pozbawione były okien; w tych ponurych, ciemnych i wilgotnych klitkach mieszkali gladiatorzy. Na terenie szkoły w Pompejach odnaleziono szkielety 64 osób, któ-re zginęły podczas wybuchu Wezuwiusza (79 r. n.e.).
Poza terenem Italii była jeszcze szkoła gladiatorów w Aleksandrii. Papirus z 260 r. n.e. wymienia odzież zare-kwirowaną na jej użytek. Prawdopodobnie istniały jesz-cze inne szkoły w wielu prowincjach imperium, być może w każdej z nich. Jeśli szkoły te były niewielkie, mogły one tworzyć kompleks administrowany przez jed-nego urzędnika.
Każda z tych szkół, pozostająca pod ogólnym nadzo-rem kierownika, miała rozbudowany i różnorodny per-sonel. Wiele inskrypcji upamiętnia zawodowych nau-czycieli (doctores). Szkolenie gladiatorów było sprawą wielce skomplikowaną, wymagającą doświadczenia i fi-nezji, co w pełni doceniali widzowie, którzy przychodzili do amfiteatru nie tylko dla samej krwi i emocji. Istniała cała wypracowana teoria sztuki gladiatorskiej, dostoso-wana do różnych rodzajów tej profesji. Każdy z nich, gladiatorów - zdaniem Ludwiga Friedlandera - miał specjalnego instruktora. Nowicjusze ćwiczyli za pomocą drewnianego miecza na kukle ze słomy lub na słupie (dwumetrowej wysokości). Broń, jaką się posługiwano
w skomplikowanych ćwiczeniach, była cięższa od uży-wanej na arenie; bardzo ciężką broń, znalezioną w Pom-pejach, używano właśnie do ćwiczeń. Sam fechtunek był wiedzą, a jego określenia techniczne były powszechnie znane. Kwintylian porównuje przemówienie adwokata do fechtunku gladiatorów: „»...jak pchnięcie gladiato-ra, zwane drugim, bywa trzecim, jeśli pierwsze służyło do wywołania ataku przeciwnika, a i czwartym, jeśli fin-tę powtórzono, tak że trzeba było dwukrotnie sparować cios i dwukrotnie ripostować«”14. Niewątpliwie większo-ści widzów obce były sztuczki techniczne, ale niektórzy na pewno się na nich znali.
Poziom szkolenia gladiatorów był niezwykle wysoki. Pliniusz Starszy krytykował wychowanków szkoły Kali- guli za to, że nie mogli się powstrzymać od mrużenia oczu, gdy przed nimi potrząsano im mieczem. A jednak mimo tak wytrawnego szkolenia Juliusz Cezar, pragnąc zapewnić swoim gladiatorom najlepsze lekcje z wówczas dostępnych, szukał poza terenem szkoły doświadczo-nych instruktorów amatorów. „Powierzał ich wyszkole-nie - mówi Swetoniusz - rycerzom rzymskim, nawet se-natorom, biegłym we władaniu bronią, prosząc usilnie, co widać z jego listów, żeby ćwiczyli każdego pojedyn-czo i żeby sami udzielali wskazówek walczącym”15.
Dyscyplina była surowa, a kary egzekwowano bezlito-śnie. Cele więzienne w barakach gladiatorskich były tak niskie, że pensjonariusze mogli w nich tylko siedzieć lub leżeć. W murach budynku znaleziono, obok wspomnia-nych już szkieletów, żelazne dyby na 10 więźniów. Gla-diatorom nie zezwalano też na posiadanie broni z obawy przed ucieczką lub samobójstwem. W IV w. n.e. Sym- machus dość nieżyczliwie relacjonuje straszną historię 29 saksońskich jeńców wojennych, którzy woleli się wzajemnie pozabijać niż występować na arenie.
Z drugiej strony dbano skrupulatnie o zdrowie gladia-torów. Ich szkoły budowano w okolicach o sprzyjającym klimacie, angażowano najlepszych lekarzy. W istocie, w
II wieku n.e. jeden z najsłynniejszych lekarzy wszyst-kich czasów, Galen z Pergamonu (Bergama), gdy miał 29'lat, zanim został nadwornym lekarzem Marka Aure-liusza, pracował jako medyk w szkole gladiatorów w ro-dzimej Azji Mniejszej. Utrzymywał, że gdy się opieko-wał gladiatorami, w wyniku jego starań i doglądania straszliwych ran nastąpił znaczny spadek śmiertelności. Szkoły miały także stałych konsultantów medycznych, którzy sprawowali nadzór nad sposobem żywienia gla-diatorów; zarówno Galena, jak i innego wybitnego me-dyka z wieku poprzedniego, Scryboniusza Largusa, pro-blem ten bardzo interesował. Gladiatorów nazywano hordearii, ludźmi jęczmienia, z powodu spożywanego przez nich jego wielkich ilości - pożywienia budującego mięśnie, ale krytykowanego przez Galena za to, że po-wodowało miękkość ciała, gdy się je łączyło z fasolą, jak
w Pergamonie. Współczesny Cyceronowi encyklopedy-sta Warron wspomina, że osiągano znakomite rezultaty podając gladiatorom do łykania po ćwiczeniach specjal-ny popiół. Inskrypcje odnotowują także usługi wykwali-fikowanych masażystów (unctores). W skład personelu wchodzili też księgowi, zbrojarze, właściciele zakładów pogrzebowych oraz strażnicy.
Cesarz zatrudniał specjalnych ludzi, którzy zajmowali się handlem gladiatorami, kupowaniem ich i sprzedawa-niem, a Kaligula, który osobiście uczestniczył w licytac-jach mienia pozostawionego przez właścicieli po ich straceniu lub z innych przyczyn, dokonał wielu korzyst-nych transakcji. Niektórych obywateli zmuszonych do udziału w takich licytacjach system cesarskich aukcji po-pychał do samobójstwa lub bankructwa. Mniej katastro-falny, lecz nieprzyjemny wstrząs spotkał Aponiusza Sa- tuminusa, który zdrzemnął się w czasie licytacji. Kaligu-la „zwrócił uwagę woźnemu, aby nie pomijał byłego pretora, który częstymi ruchami głowy mu przytakuje, oraz nie wcześniej zamknął licytację, aż przyznano Satu- rninowi trzynastu gladiatorów za dziewięć milionów se- stercjów”16.
Niektórzy z cesarzy przestrzegali też dawnego kampa- ńskiego (a może etruskiego) zwyczaju urządzania pry-watnych pokazów gladiatorskich dla gości. Domicjan urządzał takie przyjęcia w Albanum i praktykę tę pod-trzymywali lub odnawiali dwaj inni władcy o wcale nie
budujących gustach - Lucjusz Werus i Heliogabal. W tym celu cesarze utrzymywali własne prywatne oddziały gladiatorów pod nadzorem byłych niewolników.
Organizacja widowisk w imperium
Eksponowana pozycja cesarza jako organizatora wido-wisk gladiatorskich pozostawiała nieco pola do działania innym, ale ich uprawnienia były zazdrośnie kontrolowa-ne. W 22 r. n.e. August zarządził, że żaden urzędnik nie może organizować pokazów gladiatorskich z wyjątkiem pretorów (najwyższy obok konsula stopień urzędniczy), a nawet i pretorzy mieli za każdym razem działać na pod-stawie specjalnego dekretu senatu. August zezwolił pre-torom na urządzanie widowisk tylko dwa razy w roku z udziałem nie więcej niż 120 zawodników. Piętnaście lat później wprowadzono dalsze obostrzenia, nie zezwala-jąc pretorom na korzystanie z funduszy państwowych. Klaudiusz uznał, że pretorzy są zbyt ważni, by im można powierzać organizację widowisk gladiatorskich, i prze-niósł to prawo, a raczej obowiązek, na młodszych, mniej wpływowych oraz liczniejszych kwestorów, i zwyczaj ten się utrzymał17. Czasami jednak zezwalano jakiemuś bogatemu obywatelowi, którego cesarz darzył pełnym zaufaniem, na urządzanie pokazów gladiatorskich, jeże-
li nawet nie sprawował urzędu kwestora. Na przykład pod koniec II wieku n.e. przyszły cesarz Gordian I jako edyl nie tylko pobił wszelkie rekordy, aranżując obrzy-dliwą rzeź dzikich zwierząt (wśród których znalazło się 300 mauretańskich strusi, 200 jeleni i 200 giemz), ale także wystawił w ciągu roku urzędowania nie mniej niż dwanaście widowisk gladiatorskich, po jednym na mie-siąc, których uczestniczyło co najmniej 150 par gladiato-rów, a czasem nawet 500.
Ale już w epoce wczesnego cesarstwa, przypuszczał- . nie za Domicjana, osobom prywatnym zakazano utrzy-mywania własnych gladiatorów w Rzymie. Gdzie indziej zakaz ten nie obowiązywał. W innych częściach Italii (a także w prowincjach) pokazy gladiatorów były ciągle urządzane przez osoby prywatne i mamy wiele inskrypc-ji poświadczających ich inicjatywę, co umożliwiało reali-zację takich przedsięwzięć. Organizator (editor) poka-zów przeżywał też swoje momenty chwały. W czasie wi-dowisk miał prawo nosić insygnia wysokiego urzędnika. Wynosił też znaczne korzyści z patronatu, oferując bo-wiem wiele miejsc bezpłatnie, część odnajmował z zys-kiem lub traktował jako swój wkład do robót publicz-nych. Poeta Marcjalis, sławiąc walecznego gladiatora Hermesa, nazywa go „źródłem bogactwa dla sprzedaw-ców biletów” (divitiae locaciorum).
Wybierani corocznie urzędnicy miejscy, duumwiro- wie (duoviri) i edylowie, urządzali pojedynki gladiator-skie; najwystawniejszych oczekiwano jednak od quin-
ąennales, wybieranych co pięć lat, którym powierzani szczególne funkcje religijne. Wybitna rola wśród organi-zatorów igrzysk przypadała kapłanom miejskim; można by to uznać za szczególną cechę widowisk, gdyby nie fakt, że u źródeł pojedynków gladiatorskich znajdowały się przecież wierzenia religijne. Poza Rzymem działało wielu organizatorów widowisk i Marcjalis sarkastycznie i kostycznie wypowiada się na temat niskiej pozycji spo-łecznej tych, którym udało się zrealizować swe ambicje. Utyskuje, że szewc finansował pokazy w starej Bononii, a folusznik w Mutinie (Modena), zastanawiając się iro-nicznie nad tym, jakiemu to miastu przypadnie pokaz zorganizowany przez szynkarza. Czasami dla urządzenia widowisk zawiązywano spółkę, a inskrypcje mówią o ta-kich spółkach (socii) lub wypowiadają się o kierownic-twie pokazów w liczbie mnogiej.
Satyryk Persjusz przedstawia się jako organizator igrzysk gladiatorskich, połączonych z bezpłatnym roz-dawnictwem żywności, na cześć rzekomego zwycięstwa Kaliguli nad Germanami.
Czy ty wiesz, mój kochany, że z okazji klęski Germanów laur przysłał nasz Cezar zwycięski?
A więc bogom, wodzowi za czyny wzorowe dam .sto par gladiatorów...
Daję motłochowi
chleb i olej18.
Fabrykant płacht szmacianych u Petroniusza opowia-da o organizatorach widowisk oraz o tym, jak je wyzys-kują dla pozyskania sobie popularności wyborców.
„A nasz Tytus jest we wszystkim, co robi, wspaniały i zapalona głowa: albo - albo, w każdym razie coś! Jestem z nim w zażyłości, nie robi niczego przez pół. Będzie naj-prawdziwsze żelazo, bez uciekania, z dorżnięciem na arenie, by cały amfiteatr mógł widzieć. I ma środki na to: odziedziczył trzydzieści milionów sestercji, przecie umarł mu ojciec. Gdy zużyje czterysta tysięcy, nie po-czuje tego jego majątek, a będą wiecznie mówić o nim. Ma już kilka chwatów i jedną niewiastę, która walczyć będzie na wozie... Przeczuwam jednak, że Mammaea ugości nas; ja i moi ludzie dostaniemy po dwa denary. Jeśli to zrobi, zakasuje całkiem Norbanusa. Zobaczycie, że pobije go o kilka długości”19.
Organizator pokazów mógł zakupić gladiatorów albo mógł ich skompletować na jeden występ: można ich było wynajmować na godzinę. W kilku miejscowościach, tak-że w Praeneste (Palestrina), gladiatorów brano z miejs-cowego ośrodka. Organizator igrzysk zwykle jednak zle-cał trenerowi-kierownikowi rekrutację gladiatorów i na-dzór nad większością lub nad całą grupą. Te podejrzane i często lżone kreatury nazywano lanistami (lanistae) - nazwa prawdopodobnie etruska, przywołująca na myśl (być może z pewną etymologiczną dokładnością) słowo
lani us. tj. rzeźni k. Laniści znajdowali się wszędzie za czasów republiki i wczesnego cesarstwa, a i później ich działalność nie osłabia, z wyjątkiem Rzymu.
„W epoce, o której mówimy - zauważa Jérôme Carco- pino - organizacja krwawych zapasów nie pozostawiała niestety wiele do życzenia. W municipiach italskich i w miastach prowincjonalnych miejscowi urzędnicy, na których spadał co roku obowiązek urządzania munera, zwracali się, chcąc temu zadaniu sprostać, do specjal-nych przedsiębiorców - lanistae. Ci okryci hańbą ludzie, których zawód był w literaturze i prawie otoczony tą samą niesławą, co zawód stręczycieli - lenones, byli wła-ściwie pośrednikami śmierci. Duumwirom i edylom do-starczał lanista po niskiej cenie do walk, w których z re-guły ginęła połowa gladiatorów, drużynę gladiato-rów .
Utrzymując własnym sumptem oddział gladiatorów (familia), kupując ich i wynajmując, organizując wido-wiska dla zysku, lanista był infamisem, obrzucanym obelgami, poza nawiasem społeczeństwa. Poeta Mac- jalis porównywał lanistów do oszczerczych donosicieli i kłamców.
Wobec nieprzyjemnych skojarzeń, jakie przywodziło na myśl słowo „lanista”, jeden z nich określał się eufemi-stycznie mianem „kierownika finansowego trupy gladia- torskiej” (negotiatorfamiliaegladiatoriae). Jeszcze inny,
Gajusz Salwiusz Kapito, ujawnił, na jak małych nieraz kapitałach opierała się działalność lanisty: z dziewiętna-stu zawodników w jego trupie tylko jeden był jego włas-nością. a pozostałych powierzyło mu dziesięciu różnych właścicieli. Osobnik, który reklamował swe pokazy na murach Pompejów, Numeriusz Fcstus Ampliatus, był prawdopodbnie wędrownym lanistą. O istnieniu takich osobników mówi opowieść Swetoniusza, dotycząca nie-stałych związków cesarza Witeliusza z jego przyjacielem Azjatykiem:
„...przez większą część panowania rządził wedle rad i zachcianek co najlichszych aktorów i woźniców, szcze-gólnie wyzwoleńca Azjatyka. Z tym jeszcze jako mło-dzieniaszkiem uprawiał stosunek miłosny bądź w roli mężczyzny, bądź kobiety. Wreszcie Azjatyk sprzykrzył to sobie i uciekł. Gdy w Puteolach sprzedawał lemonia-dę. przyłapał go Witeliusz. zakuł w kajdany, lecz zaraz zwolnił i wziął znowu na kochanka. Następnie, niezado-wolony z jego zbytniej krnąbrności i skłonności do kra-dzieży, powtórnie się z nim rozstał, sprzedając wędrow-nemu właścicielowi szkoły gladiatorów. Gdy Azjatyka przeznaczono na koniec igrzysk, Witeliusz nagle go wy-kradł”21.
Cesarz, jak każdy inny właściciel niewolników, miał prawo sprzedać swoich niewolników na arenę. Prawo to nie było niczym ograniczone aż do nieco bardziej huma-nitarnych czasów wieku II n.e.. kiedy to Hadrian nasta-
wał. aby nie wysyłać niewolników do szkół gladiators- kich, przynajmniej do chwili przedstawienia przez właś-ciciela odpowiedniego wyjaśnienia urzędnikowi miejs-kiemu. Wielkich prawodawców tego okresu mocno ab-sorbował ten problem, a kiedy gusty uległy pewnemu złagodzeniu, Makrynusa (217-218 r.n.e.) krytykowano za to, że skazywał zbiegłych niewolników na występy na
EM
Jeśli chodzi o zachodnie prowincje cesarstwa, to Scy- pion Africanus urządził zawody gladiatorskie w Nowej Kartaginie (Cartagena) już w 206 r. p.n.e. Z kolei z Hi-szpanii pochodzi cenny dokument z 44 r. p.n.e., Lex Ur- sonensis z Urso (Osuna), z którego wynika, że urzędnicy miejscy, duumwirowie i edylowie, byli zobowiązani do urządzania dorocznych „widowisk lub pokazów drama-tycznych”. Ustalono minimalny pułap wydatków, ale organizatorzy mogli zawsze liczyć na zapomogę, a miej-scowe korporacje mogły dostarczać potrzebnych fundu-szy drogą prywatnych zapisów lub darów, np. obywateli wdzięcznych za wybór na urząd miejski. Podobnie jak w Italii rola kapłanów wśród organizatorów widowisk gla- diatorskich była szczególnie eksponowana. Dla kapła-nów miejskich było to zapewne zajęcie dodatkowe, a dla starszych kapłanów prowincji - przymusowe.
Niektórzy organizatorzy igrzysk w prowincjach rzymskich odnotowali na inskrypcjach, że organizują widowiska na życzenie lub żądanie ludu (ex volúntate po- puli, postulante populo). Inne jednak dowody epigrafi- czne wskazują na istnienie cesarskich dotacji i subsy-
diów, kiedy to widowiska odbywały się „z łaski cesarza”; tego samego zwrotu użyło miasto Patras (Patrae), gdy zezwolono mu na bicie własnej monety. Podobnie jak inne ciężary finansowe nakładane na klasy rządzące w prowincjach rzymskich ten rzekomy lub faktyczny obo-wiązek urządzania pokazów gladiatorskich mógł się wy-dawać nieznośnie uciążliwym. Jednakże urzędnik lut> kapłan zobowiązany do urządzania widowisk mógł się od tego obowiązku odwołać. Za Marka Aureliusza senat w istocie zredukował obciążenia finansowe. Dekret se-natu wraz z tekstem mowy nieznanego senatora znajdu-je się w inskrypcji odnalezionej w Italice (Sewilla; „Lex Italicensis”). Ustalał on maksymalne ceny na różne ka-tegorie gladiatorów w całym cesarstwie. Pobór gladiato-rów do armii za Marka Aureliusza zwiększył ich wartość rynkową do niebotycznych rozmiarów. Jednym ze skut-ków tego był wspomniany już wcześniej cridecoeur głó-wnego kapłana Galii. Sytuację złagodziła przejściowo tania partia skazanych złoczyńców i wkrótce nastąpiło wprowadzenie stałych cen. Był to gest wobec klas posia-dających, o których poparcie zabiegał cesarz w okresie' kryzysu w armii. Jednocześnie Aureliusz przyszedł z po-mocą lanistom, obniżając im stopę opodatkowania. Tra-cił na tym skarb państwa, ale „pieniądze cesarskie mu-siały być czyste!”
Dowodom historycznym z Zachodu dorównują mate-riały z posługujących się językiem greckim prowincji rzymskiego imperium. Wschód był znacznie bardziej okrutny i mniej skąpy w urządzaniu pokazów gladiators-
kich, niż to przypuszczano jeszcze kilka lat temu. Kiedy monarcha z rodu Seleukidów Antioch Epifanes zainicjo-wał walki gladiatorów w Syrii w II wieku n.e., napotkał z początku miejscowy opór. Ale już od czasu wczesnego cesarstwa dysponujemy wystarczającymi dowodami świadczącymi o rozwoju sztuki gładiatorskiej w basenie Morza Śródziemnego. Mamy nawet jedną monetę loka-lną z Synada (Suhut) w centralnej Azji Mniejszej z okre-su panowania Gallienusa (253-268), która przedstawia pojedynek gladiatorów22 - wyróżnienie wątpliwe, nie spotykane w prowincjach zachodnich.
W prowincjach wschodnich, podobnie jak na Zacho-dzie, niektórzy organizatorzy widowisk wywodzili się z grona osób prywatnych. Inskrypcyjna notatka z Tazos wymienia gladiatorów będących własnością jakiejś ko-biety. Ale podobnie jak w prowincjach zachodnich poje-dynki były tam organizowane głównie przez kapłanów z miast, prowincji i regionów. W prowincji azjatyckiej (zachodnia Azja Mniejsza), gdzie znajdowały się szkoły w Smyrnie (Izmir), Filadelfii (Alasehir), Kyzikos i Per- gamonie, Galen praktykował jako lekarz w szkole gła-diatorskiej w czasie kolejnych kadencji pięciu głównych kapłanów. Kapłani często utrzymywali własne oddziały gladiatorskie; niektóre z nich składały się z ich własnych niewolników, inne z niewolników kupionych, a jeszcze inne składały się z ludzi wolnych, którzy zgłosili się do-browolnie. Pewne inskrypcje, zwłaszcza z Tazos i Traja-
na Augusta (Stara Zagora w Bułgarii), odnoszą się do urzędnika zajmującego się bronią, tzn. gladiatorów, a określenie to dotyczy wybieranego co cztery lata przez miasta greckie urzędnika ze sfer kapłańskich, od które-go oczekiwano, podobnie jak od quinquennales wybie-ranych co pięć lat w miastach zachodnich, wystawienia szczególnie wspaniałych widowisk. W Sagalassos (dzi-siejsze Aglasun w Turcji azjatyckiej) twierdzono, że sła-wa, jaką zyskał starszy kapłan Tertullus zarówno dzięki swym czynom, jak i z powodu swego pochodzenia, zna-cznie wzrosła w wyniku hojnie urządzanych polowań na dziką zwierzynę i pokazów gladiatorskich, co według prostackiego formułowania inskrypcji wskazywało, że „przekładał swój kraj nad pozycję finansową”. Mamy także wzmianki o żonach kapłanów, które uczestniczyły wraz z mężami w wystawianiu widowisk. Podobnie jak w wielu prowincjach zachodnich, tak i na Wschodzie dzia-łalność ta wiązała się ściśle z kultem cesarzy w miastach
i prowincjach: ściany świątyni Romy i Augusta w Anky- rze (Ankara) w Galicji dają świadectwo szczodrobliwoś-ci kapłanów.
W na wpół cywilizowanej Galicji, podobnie jak w Poncie na północy, walki gladiatorów były ulubionym sportem. Największą popularnością jednak cieszyły się one w ośrodkach miejskich, takich jak Aleksandria, po-siadająca własną cesarską szkołę gladiatorską. Mia-stem, z którego sport ten rozprzestrzenił się po całym Wschodzie, był jednak najprawdopodobniej kosmopo-lityczny, zromanizowany Korynt - port i kolonia. Apu-
lejusz opowiada dzieje jednego z głównych urzędników Koryntu, Tiazusa, który podróżował po Grecji w poszu-kiwaniu gladiatorów i dzikich zwierząt:
ażeby zaś godnie uświęcić objęcie swego urzędu, zapowiedział trzydniowe igrzyska z walkami gladiato-rów. Ale że hojność jego sięgała jeszcze dalej, a także ponieważ na rozgłos publiczny bardzo był łasy, przybył w tym czasie nawet do Tesalii, aby tu zakupić jak najpię-kniejsze zwierzęta i sławnych gladiatorów”23.
W dawniejszych czasach rzymscy zarządcy prowincji mogli także urządzać podobne widowiska. Ale Neron zakazał tej praktyki, utrzymując, że ta „ostentacyjna hojność jest równie dokuczliwa dla skarbu państwa, jak wymuszanie pieniędzy, a celem namiestników jest prze-de wszystkim pozyskanie sobie zwolenników, którzy by osłaniali ich nieprawości”. W 200 r. n.e. ze względów bezpieczeństwa cesarz zarządził, że namiestnicy muszą uzyskać jego zezwolenie, gdy chcą wywieźć gladiatorów poza teren swojej prowincji. Cesarze byli podejrzliwi i ostrożni w udzielaniu zezwoleń na urządzanie widowisk gladiatorskich innym wybitnym osobistościom. Wido-mym środkiem ostrożności był także wybór takich wysp, jak Tazos i Kos, na siedzibę oddziałów gladiatorskich.
III. GLADIATORZY W AKCJI
Różne kategorie gladiatorów
Od kolejnych napływających rzesz jeńców wojennych wcielanych do oddziałów gladiatorskich profesja ta przejęła swe dziwaczne, egzotyczne stroje, które były dodatkowym źródłem atrakcji dla publiczności. Już od czasów republiki jeńców zmuszano do walki przy użyciu ich własnej broni i we własnym stylu. Z czasem z tej nie-szczęsnej masy, zapędzonej na arenę, wyłoniły się odrę-bne kategorie gladiatorów.
Takie np. było pochodzenie gladiatorów, znanych pod nazwą „Samnitów”. Ogólnie uważani za pierwow-zór gladiatorów rzymskich, mieli oni pojawić się na sce-nie historycznej wkrótce po wprowadzeniu przez sam- nickich nieprzyjaciół Rzymu nowego wspaniałego ryn-sztunku wojskowego w 310 r. p.n.e. W bitwie rozegranej dwa lata później Samnici ponieśli ciężkie straty, a miesz-kańcy Kampanii - domniemani sprzymierzeńcy Rzymu z Kapui - zdobyli wielkie ilości sprzętu wojskowego i broni. Następnie, jak podaje Liwiusz, ci Kampanowie „wyposażyli w ten sprzęt gladiatorów, którzy dostarczali im rozrywek na uroczystościach, i nadali im miano Sam-
nitów”. Rzymianie przyjęli ten ekwipunek, gdy wysta-wili swe pierwsze widowiska w 264 r. p.n.e. Ci „Samnici” nosili ciężkie, wspaniałe zbroje żołnierzy, którzy byli ich wzorem. Wyposażenie ich składało się z dużej, owalnej tarczy (scutum), skórzanego lub w części metalowego nagolennika na lewej nodze (ocrea) i hełmu ze spuszczo-ną przyłbicą (galea), z wielkim grzebieniem i piórami. Do tego dochodził miecz (gladius) lub włócznia (hasta)
i rękaw na prawym ramieniu, który stanowił część ogól-nego ekwipunku gladiatora. Przez długi czas ci „Samni-ci” byli jedynymi gladiatorami, jakich znał Rzym.
Później pojawiły się inne typy zawodników o nazwach pochodzących od narodowości - „Trakowie” i „Gallo-wie”. Chociaż „Trakowie” byli wynalazkiem Sulli (78 r. p.n.e.) i pierwszą literacką wzmiankę o nich mamy u Cy-cerona, i chociaż według jednej wersji „Galowie” nie pojawili się w Rzymie przed wojnami galijskimi Cezara, występowanie obydwu typów zawodników na etruskich urnach grobowych już w III wieku p.n.e. - dwie płasko-rzeźby ukazują „Galla” walczącego, z „Gallem”, a jedna „Galla” walczącego z „Trakiem”-wskazuje, że przynaj-mniej w Etrurii znano już zawodników tego rodzaju wcześniej. „Trakowie” mieli zakrzywiony miecz (sica) o różnym kształcie i małą, kwadratową lub okrągłą tarczę (parma). Oprócz przepasek ze skóry (fasciae) wokół nóg lub ud nosili nie jeden nagolennik, jak „Samnici” (prze-ciwko którym czasem występowali), lecz dwa. Te cha-rakterystyczne szczegóły ich wyposażenia można np. zi-dentyfikować na płaskorzeźbie w Smyrnie (Izmir),
przedstawiającej gladiatora nazwiskiem Priskus, które-go nazywa się wprost „Trakiem”.
Ludy celtyckie miały także swych własnych gladiato-rów. Trinqui byli ofiarami sakralnymi, cruppelłarii nosili ciężkie pancerze. Zawodnicy tego rodzaju zostali wcie-leni do zbuntowanych wojsk galijskich przeciwko Rzy-mowi w 21 r. n.e. Rzymscy gladiatorzy, znani jako „Gal-lowie”, należeli do innej kategorii i mogli przeniknąć do Etrurii z terenu północnej Italii (Galia Przedalpejska), zamieszkanego przez ludność galijską, a stamtąd prze-dostać się do Rzymu za pośrednictwem etruskiej Kam-panii. W okresie cesarstwa „Gallów” stopniowo zastąpił typ gladiatora znany pod nazwą myrmilo od rysunku ryby morskiej (mormylos, mormyros), jaką miał na heł mie.
Innym typem zawodnika z okresu późniejszego był se- kutor, czyli ścigający. Zwykle uważano sekutora za na-stępcę ciężko zbrojnego „Samnity”1, ale przy obecnym stanie wiedzy nie zawsze można go łatwo odróżnić od „Galla” i myrmila, i od jeszcze innego, mało znanego typu gladiatora, zwanego provocator - prowokujący. Najprawdopodobniej te kategorie gladiatorów były zró-żnicowane, ale większość zachowanych rysunków posta-ci gladiatorów wydaje się odnosić do dającego się ogól-nie określić typu, obejmującego większość różnych ka-
tegorii gladiatorów2. Tors i nogi tego typowego zawod-nika są zwykle, lecz niekoniecznie, obnażone. Ma okrą-gły lub wysoki hełm z przyłbicą (czasem z metalowym grzebieniem), dużą, prostokątną lub owalną tarczę (nie-podobną do małej tarczy trackiej), sztylet lub krótki miecz i nagolennik tylko na lewej nodze (rzadko na dwóch), stanowiący dopełnienie ochrony lewej strony ciała, osłanianej w wyższych partiach przez tarczę; w ten sposób zawodnik był zabezpieczony przed ciosem od szyi do kolana. Nosi pas, czasem szeroką przepaskę z metalu, lecz najczęściej ze slęóry, biegnącą w dół ku udom, zakrywającą genitalia. Przepaska skórzana (ma- nicae) osłania wysuniętą prawą rękę, w której trzyma sztylet. Czasami noszono też przepaski na kostce lub łydce, powyżej lub poniżej kolana, albo w obydwu miej-scach lub wokół uda.
Myrmilon mógł walczyć z „Trakiem”, retiariusem, czyli sieciarzem. Głównym przeciwnikiem tego ostatnie-go bywał jednak sekutor; określenie „ścigający” odnosi się właśnie do pościgu za retiariusem. Różny od niego retiarius wyposażony był w trójząb lub harpun z ości tuń-czyka (fascina), sztylet i sieć, do której przyczepiony był sznur, tak że gladiator mógł ją cofnąć, jeśli nie udało mu się usidlić swej ofiary3. Głowa retiariusa była zwykle ob-
nażona, chociaż czasami nosił przepaskę. Miał pas i na-golenniki lub ochraniacze kostek, a jego lewe ramię osłaniał skórzany lub metalowy naramiennik (galerus). Jeden z takich naramienników, znaleziony w Pompe-jach, był ozdobiony wizerunkiem kraba, delfina i kotwi-cy. Te symbole przypominały, że retiarius wyekwipowa-ny był jak rybak: dlatego myrmilon, czyli człowiek-ryba, był dlań odpowiednim partnerem obok sekutora.
Chociaż mogły istnieć precedensy metody walki pole-gającej na zarzucaniu siatki, brak pełnej zbroi (która myrmilonowi zastępowała ruchliwość) sprawiał, że nie-szczęsnego retiariusa uważano za zawodnika niższego rzędu i przydzielano mu gorsze kwatery. Kiedy Juwena- lis boleje nad występami potomka rodku Grakchów w amfiteatrze, chodzi o to, że zaangażował się on nie jako mniej godny wzgardy ciężko zbrojny gladiator, lecz jako' zwykły, na wpół nagi retiarius, uganiający się po arenie.
A co tam jeszcze widać? Ot, Grakchus bez broni myrmilon^ bez tarczy, miecza nie ma w dłoni...
- Hańbo miasta! - już takie zbroje mu obrzydły.
Nienawidzi ich; nie ma hełmu, za to widły Trójzębne wznosi w górę prawicą, bez drżenia,
I potrząsa tą siatką, co zwisa z ramienia.
Lecz na próżno; odkrywa twarz więc i udeka.
Gdyż poznała go cała publiczność z daleka.
Wierzyć tunice, która-z szyi zwisa złotem,
I frędzlom, co z kołpaka płyną długim splotem4.
Czasami napotykamy wzmiankę lub analogię do ho-moseksualnego ekshibicjonizmu; tu należy nadmienić, że niektórzy gladiatorzy przybierali imiona słynnych pięknych chłopców z mitologii: Hylas, Narcyz i Hiacynt, a pewne pochwalne inskrypcje na cześć gladiatorów zda-ją się wskazywać na określone skłonności ich autorów.
Retiarius przypuszczalnie zyskiwał na znaczeniu, je-żeli potrafił walczyć jako „Samnita”, a taka wszechstronność wcale nie była rzadkością. Retiariów, podobnie jak innych gladiatorów, często przedstawiano na różnych malowidłach. Mozaika w Madrycie ukazuje jednego z nich, jak sprawnie oplata sekutora swą siecią, a płaskorzeźba grecka przedstawia innego na wzniesie-niu, gdy odparowuje cios przeciwnika stojącego poni-żej.
Jeszcze innym typem gladiatora był andabatae; nazwa ta jest tytułem jednej z zaginionych satyr Warrona z I wieku p.n.e. Ubrani w kolczugi jak kawaleria wschodnia (cataphracti), w hełmach z przyłbicami bez otworów na oczy, szarżowali oni konno na oślep jeden na drugiego. Pojedynek tego rodzaju został naszkicowany na jednej ze ścian amfiteatru w Pompejach. Gladiator innego typu, eąues, walczył - jak wskazuje jego nazwa - konno, nosił tunikę i miał okrągłą tarczę. Velites walczyli pie-szo, a każdy z nich miał włócznię z przymocowanym do niej rzemieniem lub pasem (hasta amentata). Essedarii, wprowadzeni przypuszczalnie przez Juliusza Cezara, szarżowali na siebie stojąc na konnych rydwanach, na modłę brytyjską, z woźnicą u boku. Marcjalis wspomina
o gladiatorce tego typu, a płaskorzeźba w Augusta Tre-
virorum (Trewir) przedstawia essedariusa ściganego przez panterę. Dimachaeri byli, jak sama nazwa wskazu-je , zawodnikami walczącymi dwoma sztyletami, bez heł-mów. Płaskorzeźba w Amissus (Samsun) ukazuje parę zawodników w pojedynku. Byli także sagittarii z lukami
i strzałami, walczący z dzikimi zwierzętami, a także z in-nymi gladiatorami. Inskrypcja odnotowuje też gladiato-rów znanych pod nazwą scissores, ale o tych wiemy nie-wiele albo nic.
Zazwyczaj gladiatorzy, niezależnie od kategorii, wy-stępowali przeciwko sobie pojedynczo, ale często zda-rzały się pojedynki grupowe lub masowe. Jedna z takich walk wywołała - według plotkarskiego Swetoniusza - szczególną reakcję u Kaliguli:
„Raz pięciu gladiatorów siatników, ubranych tylko w tuniki i walczących w zespole, poddało się bez żadnego starcia tyluż przeciwnikom. Publiczność domagała się ich śmierci. Jeden z pokonanych, chwyciwszy znów trój-ząb, zabił wszystkich zwycięzców. Kaiigula w publicz-nym obwieszczeniu wyraził swe ubolewanie nad tym czynem, jakoby okrutną rzezią, i złorzeczył wszystkim, którzy mogli-znieść taki widok”5.
Chociaż stronnicze uczucia wyrażano w amfiteatrze w sposób mniej żywiołowy niż w cyrku, występowało dość wyraźne faworyzowanie (podkreślane zakładami) jed-nego typu gladiatorów przeciw drugiemu. Inskrypcja
sprzedawcy oliwek, Krescensa, określa go jako zwolen-nika „niebieskich” w cyrku i „Traków” w amfiteatrze. Cesarz Kaligula sprzyjał „Trakom” i sam szkolił się jako „Trak”.
„Na czele swej przybocznej gwardii germańskiej po-stawił grupę gladiatorów walczących orężem trackim, uszczuplił uzbrojenie gladiatorów - myrmilonów. Gdy jeden z nich, Kolumbus, zwyciężył, lecz został lekko zraniony, Kaligula zatruł mu ranę trucizną, którą odtąd nazywał kolumbijską. W każdym razie z całą pewnością znaleziono ją wśród innych trucizn, wpisaną pod tą na-zwą własnoręcznym pismem Kaliguli”6.
Innym cesarzem, który upodobał sobie „Traków”, był Tytus:
„...zapowiadając zapasy gladiatorów oświadczył za-raz, że urządzi je nie według swego upodobania, lecz że zastosuje się do smaku publiczności, i tak istotnie uczy-nił. Niczego nie odmówił proszącym i ze swej strony za-chęcał, aby śmiało przedstawiali swe żądania. A że upo-dobał sobie szczególnie występy trackich szermierzy, często przekomarzał się z publicznością słowem, ge-stem, jako jej gorący poplecznik, nie umniejszając po-wagi cesarskiej ani nie okazując stronniczości”7.
Z drugiej strony brat Tytusa, Domicjan, był chorobli-wie zafascynowany myrmilonami, co pociągało straszne
skutki dla tych, co przedkładali „Traków”. „Pewien oj-ciec rodziny wyraził się [w czasie igrzysk], że tracki szer-mierz wart jest nie mniej niż myrmilon, ale nie tyle, ile sam organizator igrzysk. Za to kazał go Domicjan po-rwać z widowni i rzucić psom na arenę z tym napisem: »Oto zwolennik tarczowych zapaśników, który wyraził się niegodnie«”8.
Marek Aureliusz twierdził, że jest w takich sprawach bezstronny, zgodnie z radą, jakiej udzielił mu jego nau-czyciel Fronto, który „zalecił mu, aby nie patronował »zielonym« lub »niebieskim« w cyrku, lekko- lub ciężko-zbrojnym w amfiteatrze”.
Ceremoniał areny
Pokazy gladiatorów były bardzo reklamowane. Opisy ma-jących się odbyć pojedynków, wypisane kolorowo przez specjalnego skrybę, pojawiły się na murach i kamieniach nagrobnych wzdłuż gościńców. Na dwóch takich kamie-niach, odkrytych poza Pompejami, widnieją zapowiedzi widowisk w Noli i Nucerii (Nocera). Numeriusz Amplia- tus z Pompejów oświadcza, że cały świat podziwia jego trupę gladiatorów; są oni totius orbis desiderium. Po-dobne zapowiedzi odkryto też np. na Bałkanach, w Tessalonice (Saloniki), Serdice (Sofia) i Nikopo- lis ad Istrum (Nikjup). Celem podtrzymania zaintere-sowania publiczności dodawano do obwieszczeń wiado-mości z ostatniej chwili, anonsując nowe pary zawodni-
ków, dzień po dniu. Te listy następnie przepisywano, sprzedawano na ulicach, rozprowadzano. Angażowano także heroldów do wykrzykiwania nazwisk przyszłych zawodników, a specjalni ludzie nosili płachty, na któ-rych te same informacje wypisano wielkimi literami. Istniały także programy zawodów. Owidiusz, zaintere-sowany zwłaszcza możliwościami, jakie stwarzał amfi-teatr kochankom, poddawał myśl pożyczania programu jako dobry sposób zawarcia znajomości.
Posępny i wspaniały ceremoniał zaczynał się już w wi-gilię rozpoczęcia widowisk. Organizator igrzysk urzą-dzał wtedy wystawny bankiet dla zawodników mających nazajutrz wystąpić na arenie. Notowano sceny histerycz-ne, a niektórzy z ludzi korzystali z tej makabrycznej oka-zji i wyzwalali własnych niewolników. Publiczność była dopuszczana do udziału w uczcie, aby mogła na własne oczy zobaczyć, że niczego tam zawodnikom nie skąpio-no.
„Publiczności wolno było przychodzić - według J. Carcopina - na tę cena libera, toteż wielu ciekawych, podnieconych niezdrową radością, krążyło wokół sto-łów. Spośród biesiadników jedni, otępieni albo zrezygno-wani, zdawali się na bieg wypadków i żarłocznie się ob-jadali. Inni, pragnąc powiększyć swoje szanse przez tro-skę o zdrowie, opierali się pokusom dobrego jadła i miarkowali swe apetyty. Najnieszczęśliwsi, których na-wiedzało przeczucie bliskiego końca i którym strach spa-raliżował już żołądek i gardło, oddawali się lamentom”9:
Zawodnicy greccy - jak powiadają - w czasie takich bankietów żegnali się z przyjaciółmi, gdy natomiast Tra- kowie i Celtowie mieli skłonności do objadania się.
Wydarzenia tego krwawego dnia rozpoczynały się przejazdem rydwanów i defiladą. Prowadzeni i przed-stawiani przez organizatora igrzysk zawodnicy występo-wali w swych strojach, z narzuconymi na ramiona purpu-rowymi płaszczami, które pokrywał złoty haft (fragment takiego płaszcza odnaleziono w Pompejach). Po zejściu z rydwanów zawodnicy maszerowali wokół areny, a za nimi postępowali niewolnicy, niosący broń i zbroje. Gla-diatorzy, ci zwłaszcza, którzy należeli do oddziału cesar-skiego, byli często świetnie wyekwipowani. Na przykład rzeźbiony hełm z przyłbicą, znaleziony wśród kilku in-nych w Pompejach, jest arcydziełem; pióra na takich hełmach bywały często bażancie lub strusie. Juliusz Ce-zar wyposażał swych gladiatorów w posrebrzaną broń. Po zabójstwie cesarza-gladiatora Kommodusa lista jego broni wystawionej na sprzedaż obejmowała okazy wysa-dzane klejnotami i drogimi kamieniami.
Gdy zawodnicy doszli przed podium cesarskie, wycią-gali prawice ku władcy i wołali: „Witaj, cesarzu, idący na śmierć cię pozdrawiają” (Ave, imperator, morituri te salutant). Słowa tego słynnego pozdrowienia, wypowie-dziane w czasie pozorowanej bitwy morskiej wystawio-nej przez Klaudiusza na Jeziorze Fucyńskim, zostały od-notowane przez Swetoniusza. Dodaje on, że cesarz ze-psuł cały ich efekt, odkrzykując: „Albo i nie!” Ten wątpli-wej jakości dowcip władcy spowodował pewne kompli-
kacje, gdyż gladiatorzy odmówili podjęcia walki, utrzy-mując, że zwalniają ich z niej słowa cesarza, równozna-czne z ułaskawieniem. „Klaudiusz długo się wahał, czy nie warto by ich wszystkich zgładzić ogniem i żelazem, wreszcie skoczył ze swego miejsca i biegając dokoła je-ziora na szpetnie chwiejących się nogach częściowo groźbą, częściowo zachętą skłonił ich do walki”10.
Widowiska, inscenizowane z dramatycznym wyczu-ciem narastania emocji aż do punktu szczytowego, roz-poczynały drugorzędne, bezkrwawe pokazy, których za-daniem było rozgrzanie widowni. Jeden typ takich ćwi-czeń demonstrowali zawodnicy pozorujący walkę, zwani paegniarii. Mozaika znaleziona w Nenning w Niemczech przedstawia jednego z nich, trzymającego kij, i drugie-go, potrząsającego biczem; czterech takich zawodników widnieje na pomniku z Amiternum. Czasami walczyli oni w czasie przerwy widowiska w środku dnia, ale naj-częściej stanowili rodzaj hors d'oeuvre. Kaligulę bawiło zatrudnianie jako paegniarii szanownych ojców rodzin, którzy odznaczali się jakąś widoczną ułomnością fizycz-ną. Drugi typ zawodników, lusorii, posługiwał się tech-niką walki gladiatorskiej przy użyciu broni drewnianej. Ich pokazy nazywano prolusiones lub lusiones - trwały one czasami cały dzień lub kilka dni.
Kiedy paegniarii lub lusorii zaostrzyli już apetyty wi-downi, wybierano głównych zawodników drogą losowa-nia, publicznie, na dowód, że wszystko odbywa się uczci-
wie. Odtąd broń była ostra i niebezpieczna, a organiza-tor igrzysk musiał dokonać ceremonii próby, aby stwier-dzić, czy jest taka naprawdę11. Jeden typ miecza nazwa-no imieniem syna Tyberiusza, Druzusa, który lubił do-brze wyostrzone miecze. Ostre miecze cenił też Domic- jan, a jego nadworny poeta Marcjalis opiewa powrót „prostszej”, antycznej praktyki stosowania mieczy rze-czywiście zabójczych, przecinających gardła.
Pierwszą walkę z zastosowaniem ostrej broni zapo-wiadały poważne tony trąbki wojennej (tuba). Następ-nie, już w trakcie pojedynku, rozbrzmiewały nadal dźwięki trąbek i rogów*, ż'także ostrzejsze trele fujarek i fletów. Płaskorzeźby na monumentach upamiętniają-cych gladiatorów przedstawiają organy hydrauliczne; występowali też prawdopodobnie i śpiewacy. Całemu widowisku mógł towarzyszyć więc jakiś rodzaj muzycz-nego akompaniamentu.
Podczas pojedynku trenerzy stali przy zawodnikach i zachęcali ich do walki. Oprócz trenerów na arenie amfi-teatru znajdowali się niewolnicy, trzymający skórzane pasy (lorarii), którymi na znak trenera chłostali nie dość aktywnych zawodników lub popędzali ich prętami z że-laza, rozpalonymi do czerwoności. Tymczasem widow-nia wykrzykiwała wskazówki i pouczenia na przemian z okrutnymi wezwaniami do chłosty, zabijania i przypala-nia.
Kiedy gladiator padał, heroldowie unosili w górę trąb-ki, a widzowie wrzeszczeli: „Dostał go, trafił go!” (Ha- bet, hochabet). Pokonany zawodnik, jeżeli był jeszcze w stanie się poruszyć, odkładał na bok tarczę i wznosił kciuk lewej dłoni, prosząc o łaskę. Decyzja, czy należy życie gladiatora oszczędzić, należała do organizatora igrzysk, ale ten zwykle uważał za wskazane odwołać się do głośno wyrażanych opinii widzów. Według znanej tradycji wzniesienie kciuków w górę (czemu towarzyszy-ło wymachiwanie chusteczkami) oznaczało, że zawodni-ka należy oszczędzić, kciuki zaś opuszczone w dół - że go trzeba uśmiercić; na płaskorzeźbach mamy chyba pierwszy gest, zalecający łaskę. Towarzyszące temu ła-cińskie słowa (vertere, premere pollicem) mogą jednak oznaczać też coś wręcz przeciwnego: kciuk w górę móg-łby naśladować śmiertelny cios, a w dół - że broń należy odrzucić. Interpretacja tego gestu pozostaje więc nadal niepewna. W każdym razie widownia rzymska odnosiła się bezlitośnie do gladiatora, który zdawał się cenić swe życie zbyt wysoko. „Niech mój los będzie dla was ostrze-żeniem!” -głosi patetyczne epitafium. - „Nie ma żadnej litości dla zwyciężonych, kimkolwiek by byli”.
Widownia rzeczywiście odnosiła się bardzo krytycznie do przedstawienia, które nie spełniło jej oczekiwań. Pe- troniusz opowiada o gościu Trymalchiona, Echionie, który kilka przykrych słów powiedział o igrzyskach urządzonych przez niejakiego Norbanusa.
„I w rzeczy samej, coż zrobił dla nas wielkiego? Dał gladiatorów niewartych grosza, zdechlaków, na których
gdybyś dmuchnął, to by upadłi; widziałem już lepszych łudzi walczących z dzikimi zwierzętami. Jeźdźcy, któ-rych kazał zabijać, byli jak człowieczki na pokrywach lamp, rzekłbyś, że widzisz przed sobą koguty: jeden, jak osieł przetrącony w lędźwiach, drugi powłóczący noga-mi, trzeci, zastępca padłego, sam półmartwy z rozwalo-nymi ścięgnami. Jeden był jeszcze niezłej miary, »Trak«, który też walczył prawidłowo. Słowem, wszyscy zostali potem ochłostani, tak natarczywie wołano z tłu-mu: »Dajcież im«. Naprawdę, po prostu tchórze. A on powiada jeszcze: »Dałem ci przecież igrzyska gladiato-rów«. A ja ci klaskałem za to. Policz, a zobaczysz, że daję ci więcej, niż otrzymałem. Ręka rękę myje”12.
Tacy drugorzędni zawodnicy mogli mówić o szczęściu, jeśli kończyło się na chłoście. Przez całe wieki jednak dziesiątkom tysięcy innych na terenie całego imperium nie udało się ujść z amfiteatru z życiem. Byron ze wzru-szeniem opisywał jedną z ofiar - jeńca wojennego z Da-cji:
On-ci je [oklaski] słyszał, lecz na nie nie baczył:
Oczy za sercem w drogę słał daleką! •
Coż mu już żywot i cóż poklask znaczył?
On widział chatkę nad Dunaju rzeką,
Tam, gdzie pod dackiej swej matki opieką Młodych barbarząt gronko się ochoci,
Gdy tu Rzymianom słodkie chwile cieką Razem z krwią jego!13
es
W tym czasie, gdy chłopcy afrykańscy grabili skrwa-wiony piasek, poległych gladiatorów zabierano z areny. Wstrząsającej widowiskowości, przypominającej o reli-gijnej proweniencji zawodów, przydawały stroje posłu-gaczy usuwających ciała z areny, którzy ubrani byli jak Merkury (Hermes Psychopompos), boski przewodnik dusz zmarłych po obszarach piekieł. Odrażający nastrój wprowadzali także specjalni ludzie przebrani za Charo-nów. Gdy zawodnik leżał w przedśmiertnej agonii, za-daniem ich było dobicie go. Zarżniętych ludzi wywleka-no tzw. bramą libytyńską, od nazwiska Libityny, bogini pogrzebów.
Po orgii zabijania sporządzano dokładne zapisy wyda-rzeń. Niektóre z nich ocalały; wymieniają one nazwiska zawodników, po których następowały brzemienne lite-ry: P(eriit) - zginął, V(icit) - zwyciężył lub M(issus) - przegrał, lecz oszczędzono go, aby mógł walczyć w dniu następnym. Tym missi darowywano życie; schodzili oni z areny specjalną bramą (Porta Sanavivaria). Niektórzy organizatorzy widowisk chełpili się tym, że pragnąc wyjść naprzeciw krwiożerczym gustom tłumów nie wy-razili zgody na żadną missio, tj. z dumą stwierdzali, że polecili dobić wszystkich pokonanych zawodników. Au-gust, choć sam lubił szafować życiem gladiatorów, zmu-sił wyniosłego i ekstrawaganckiego dziadka późniejsze-go cesarza Nerona do zaprzestania tej praktyki, ostrzegłszy go wpierw poufnie, by tak uczynił. Takie de-cyzje oczywiście zależały często od samego cesarza, naj-
bardziej eksponowanej postaci na widowni, a zarazem głównego organizatora igrzysk. W obrzydliwie sykofan- tycznym utworze Marcjalis wychwala Domicjana - któ-ry nie uchodził za łagodnego - za przerywanie pojedyn-ków nie rozstrzygniętych, co równało się darowaniu ży-cia obydwu zawodnikom.
Gdy długo walczył Priskus, długo walczył Werus,
I długo jednakowe było męstwo obu,
Wielkim krzykiem żądano kresu zmagań mężów,
Lecz Cezar swemu tylko był posłuszny prawu,
Prawu, że o nagrodę walczy się do końca,
I za to i posiłki dawał, i podarki.
Przyszedł nareszcie koniec wyrównanej walki - Jednakowo walczyli, jednakowo padli.
Obydwu tępe miecze i palmy dał władca - Taka była nagroda za dzielność i zręczność.
Tylko za twojej władzy to zaszło, Cezarze,
Źe kiedy dwu walczyło, obaj zwyciężali!14
Z kolei Trajan przy innej okazji prawdopodobnie uła-skawił wszystkich zawodników.
Jeżeli występ zawodnika nie usatysfakcjonował wido-wni lub jeśli gladiator był przestępcą, którego ułaska-wienie nie było wskazane, o jego życiu decydowano tego samego dnia, nakazując mu się stawić do następnego po-
MAjhMeiaams fiber. fepigr; 29:
- 1
ul
k
jedynku ze specjalnie wprowadzanymi zastępcami lub dublerami (suppositicii, tertiarii). Uważano jednak za nieetyczne, gdy Karakalla (211-217 n.e)r wprowadził dwóch zastępców przeciw gladiatorowi Bato, którego w ten sposób zmuszono do wystąpienia w trzech kolejnych pojedynkach jednego dnia. Było to jawne morderstwo- którym zresztą cesarz się rozkoszował - i za trzecim ra-zem Bato został zabity. Karakalla uczcił go wspaniałym pogrzebem.
Kiedy żadna ze stron w pojedynku nie osiągnęła wyra-źnej przewagi i obydwu zawodnikom darowano życie, określano każdego z nich jako stans missus i taki rezultat często odnotowywano w inskrypcjach. Epitafium gla-diatora Flamma, który dożył lat trzydziestu, podaje, że zwyciężył w 25 pojedynkach, 4 razy był missus, a stans missus - 9 razy. Zdarzały się jednak i patetyczne skargi na zasadzki i cios w plecy. W Amisus (Samsun) na płas-korzeźbie nagrobnej zawodnika imieniem Diodorus znajduje się stwierdzenie, że zginął on od zdradzieckie-go ciosu już po wygranym pojedynku.
Zwycięskim gladiatorom ofiarowywano w nagrodę gałązki palmowe, a w greckich prowincjach cesarstwa otrzymywali oprócz gałązek lub zamiast nich wieniec bądź koronę. Zarówno palmy, jak korony są często przedstawiane na nagrobkach; niejaki Faustus twierdzi, że otrzymał trzydzieści siedem koron. Organizator igrzysk dawał także nagrody pieniężne według stawek zastrzeżonych w kontraktach. Marek Aureliusz ustalił
najwyższe stawki, zależne od cen zakupu poszczegól-nych zawodników. Nagroda pieniężna wynosiła jedną piątą tej ceny w wypadku niewolnika, a jedną czwartą, gdy gladiator był człowiekiem wolnym. Nagrody te wy-płacano zawodnikom po występach, w obecności wido-wni, która krzykliwie uczestniczyła w ich odliczaniu. Ce-sarz Klaudiusz na dodatkowym widowisku, które na-zwał „obiadkiem”, uczestniczył w zabawie, rozdając na-grody. Opowiadając dowcipy i zachęcając widzów do śmiechu, nieprzystojnie obnażył lewą dłoń, zamiast trzymać ją pod togą, i liczył głośno na palcach wypłaca-ne złote monety. Przy takich okazjach monety wkłada-no do kosztownych czar, które stanowiły część nagrody. Czasami zdarzały się jeszcze większe sensacje - Neron np. obdarował myrmilona Spikulusa (który grał także na lirze) posiadłościami i rezydencjami równie cennymi, jak te, które otrzymywali wodzowie, którzy zasłużyli so-bie na tryumf z odniesionego zwycięstwa.
Areny
Na początku pojedynki gladiatorów odbywały się na różnych terenach publicznych, będących własnością pań-stwa, ale później, za cesarstwa, typowym miejscem wi-dowisk był amfiteatr. Był to owalny plac, otoczony rzę-dami miejsc siedzących, skierowanych ku piaskowi, któ-rym, podobnie jak dzisiaj, wysypywano eliptyczną arenę
centralną i w który wsiąkała krew mordowanych ludzi i zwierząt. Kaligula i Neron zamiast piasku woleli koloro-wy miał, biały lub niebiesko-zielony, i czerwoną minię.
Pierwszy stały amfiteatr znajdował się nie w Rzymie, lecz w Kampanii - kraju szczególnie rozmiłowanym w zawodach gladiatorskich. Stąd pomysł tej budowli mógł zostać przeniesiony do RzynVu.,vMamy tu na myśli amfi-teatr w Pompejach, chociaż bardziej jeszcze znaczący ośrodek gladiatorski w Kampanii - Kapua - dysponował zapewne starszym amfiteatrem, który został następnie zastąpiony znacznie większym; pozostałości jego można oglądać do dziś. Są to największę budowle (obok innych w mieście Puteoli), o których coś nam wiadomo, z okre-su przed wzniesieniem Koloseum w Rzymie. Budowla w Pompejach, datowana na okres tuż po 80 r. p.n.e., była jak na to nieduże miasto olbrzymia - liczba miejsc sięga-ła 20 000. Amfiteatr ten, wykopany głęboko w ziemi, z niskim frontonem i zewnętrznymi schodami wiodącymi ku szczytowi audytorium, przypomina, że areny w cza-sach dawniejszych były naturalnymi zagłębieniami z wzniesionym wokół ich obwodu wałem ziemnym.
Za panowania Nerona (59 r. n.e) amfiteatr w Pompe-jach był sceną gwałtownej bójki między tamtejszymi mieszkańcami a mieszkańcami sąsiedniej Nucerii, dzi-siejszej Nocera. Ten zatarg ukazujący, jak zacięta-pod pozornym spokojem pax Romana - była rywalizacja miast, został następnie utrwalony na rysunku sporzą-dzonym przez jednego z uczestników zamieszek, wido-cznym na murach Pompejów, a sam incydent ukazany
na malowidle ściennym, które ukazuje nam widok amfi-teatru i zamieszek z góry, z lotu ptaka. O tym, jak powa-żnie potraktowały te zaburzenia władze w Rzymie, mówi Tacyt:
„Właśnie w tym czasie z błahej pobudki przyszło do okropnej rzezi między nuceryńskimi a pompejańskimi kolonistami podczas igrzysk gladiatorskich, jakie wydał Liwinejusz Regulus, o którym doniosłem, że został z se-natu usunięty. Mianowicie obyczajem swawolnych ma- łomieszczan, wzajemnie się drażniąc, przeszli oni do obelg, potem jęli się kamieni, wreszcie broni, przy czym lud z Pompei, gdzie igrzyska wydawano, był górą. Wielu tedy Nuceryńczyków z okaleczałym od zadanych ran ciałem zawieziono do stolicy, a bardzo wielu opłakiwało śmierć dzieci albo rodziców. Śledztwo w tej sprawie po- ruczył cesarz senatowi, a senat konsulom. Kiedy zaś sprawa znowu weszła pod obrady senatu, oficjalnie za-kazano Pompej ańczykom na przeciąg dziesięciu lat tego rodzaju zebrań i rozwiązano stowarzyszenia bezprawnie przez nich założone; Liwinejusza i innych sprawców roz-ruchu ukarano wygnaniem”15.
Amfiteatr w Pompejach, w rozmiłowanej w gladiato-rach Kampanii, wyprzedził swój rzymski odpowiednik o pół wieku. W stolicy najwcześniejsze walki odbywały się na placach targowych, a następnie na Forum Romanum, na którym Ustawiono tymczasowe trybuny dla widzów. Jeszcze w czasach Augusta konserwatywny doradca do
spraw architektury, Witruwiusz, doradzał budowniczym forum, by uwzględniali wymogi takich widowisk.
Jednakże wtedy Rz^m miał już swe własne amfitea-try. W 53 r. p.n.e., w tym samym roku, w którym w sto-licy wzniesiono pierwszy teatr z kamienia, młody polityk Gajusz Skryboniusz Kurion, przyjaciel Juliusza Cezara, zbudował amfiteatr drewniany16. Według Pliniusza Starszego składał się on z dwóch półkolistych scen, usy-tuowanych do siebie tyłem. Pliniusz dodaje, że wyposa-żone były one w mechanizm obrotowy, umożliwiający przekształcenie scen, na których urządzano pokazy gla- diatorskie i boje z dzikimi zwierzętami, w jeden eliptycz-ny amfiteatr. Pliniusz (albo jego informator) mógł to wszystko wymyślić w mylnym przekonaniu, że tak nale-ży tłumaczyć słowo „amfiteatr”. Tymczasem jednak je-szcze przedtem najwcześniejszy stały budynek tego typu został wzniesiony w Rzymie przez kata Augusta, Tytusa Statyliusa Taurusa, którego rodzina miała prawdopodo-bnie swoją szkołę gladiatorską w pobliżu. Budynek Tau-rusa (29 r. p.n.e.) uległ przypuszczalnie zniszczeniu pod-czas wielkiego pożaru miasta za Nerona. Był on częścio-wo zbudowany z kamienia, a częściowo z drewna.
Drewniane amfiteatry były bardzo często bardzo niebezpieczne i od czasu do czasu budowle te - jak notu-je historia cesarstwa - waliły się. Tacyt daje żywy opis ta-kiej katastrofy w Fidenie, na północ od Rzymu, za pano-wania Tyberiusza (27 r. n.e.):
. jedna nieprzewidziana katastrofa dorównała klęs-ce ogromnych wojen; ta sama chwila była jej począt-kiem i końcem. Mianowicie w Fidenie niejaki Atyliusz, pochodzący z rodziny wyzwoleńców, podjął się budowy amfiteatru w celu wydania igrzysk gladiatorskich; jed-nak ani fundamentów na trwałym gruncie nie założył, ani drewnianej nadbudowy mocnymi krokwiami nie spoił, gdyż nie z nadmiaru pieniędzy czy z małomiesz- czańskiej ambicji, lecz dla brudnego zysku przedsię-wzięcia tego się chwycił. Napływali chciwi takich wido-wisk - jako że za rządów Tyberiusza trzymano ich z dala od rozrywek - ludzie wszelkiego wieku, mężczyźni i ko-biety, a to tym tłumniej, że miejscowość była bliska Rzy-mu. Stąd nieszczęście było tym cięższe, gdy natłoczony już budynek zawalił się; runął on częścią do wnętrza, częścią na zewnątrz się rozsypał i niezmierną moc ludzi, zaciekawionych widowiskiem albo stojących wokoło, w gruzy swe porwał i pogrzebał. Otóż ci, których waląca się budowla od razu zabiła, wyszli na tym lepiej - o ile to w takim nieszczęściu możliwe - gdyż przynajmniej unik-nęli katuszy. Bardziej pożałowania godni byli ci, którzy mając część ciała urwaną, życia jeszcze nie utracili, któ-rzy we dnie z twarzy, a w nocy po zawodzeniach i jękach usiłowali swe żony lub dzieci rozpoznać. Już i innych wieść o nieszczęściu przygnała: ten opłakuje brata, ów krewnego, inny rodziców. Nawet ci, których przyjaciele albo krewni z całkiem innej przyczyny nie zjawili się w domu, drżeli jednak z obawy, bo póki nie ustalono, kogo
ta katastrofa dotknęła, wskutek niepewności szerzył się tym bardziej niepokój.
Kiedy zaczęto usuwać gruzy, zbiegli się ludzie do zmarłych, obejmowali ich, okrywali pocałunkami, czę-sto też wynikał spór, jeżeli twarz była zbyt zniekształco-na, lecz podobieństwo postaci lub wieku rozpoznawaj ą- cych myliło. Pięćdziesiąt tysięcy ludzi w tej katastrofie okaleczało lub zostałp zmiażdżonych. Senat zastrzegł na przyszłość uchwałą, że nie wolno nikomu wydawać igrzysk gladiatorskich, czyj majątek wynosi mniej niż czterysta tysięcy sestercji, a amfiteatr można wznosić tylko na takim gruncie, którego stałość została stwier-dzona. Atyliusza wygnano. Zresztą zaraz po nieszczęś-ciu domy wielmożów stanęły otworem, wszędzie dostar-czano bandaży i medyków, a miasto, choć o smutnym wyglądzie, przypominało w owych dniach urządzenia praojców, którzy po wielkich bitwach rannych hojnymi datkami i pielęgnacją wspierali”17.
Następny cesarz, Kaligula, w typowy dla siebie sposób wyraził żal, że za jego panowania nie wydarzyła się rów-nie interesująca katastrofa, jak ta w Fidenie. Niektórzy z późniejszych władców nie mogli powiedzieć tego sa-mego, gdyż drewniane budowle tego rodzaju ciągle się waliły, np. za Antoninusa Piusa, gdy zginęło 1112 osób, czy ISO lat później.
Jednakże już wtedy istniały także wielkie kamienne amfiteatry. Neron poza wzniesieniem drewnianego am-
■
fiteatru na Polu Marsowym położył podwaliny pod wspaniałą budowlę tego typu z kamienia. Wkrótce po-tem w miejscu dawnego jeziora, na terenach Złotego Domu cesarza, dynastia Flawiuszy rozpoczęła wznosze-nie najsłynniejszego i największego amfiteatru. Otwarte przez Tytusa w 80 r. n.e. Koloseum, nazwane tak od olb-rzymiego posądu Nerona stojącego opodal, to - mimo swego straszliwego przeznaczenia - jedna z najwspanial-szych budowli na świecie. Jej masywne wymiary wyno-szą 187 na 155 m, sama arena 86 na 54 m. Znajdowało się tam 45 000 miejsc siedzących i 5000 miejsc stojących. Widzowie dochodzili do swoich miejsc przez 76 z 80, ja-kie wybito w fasadzie, numerowanych bram arkadyjs-kich. Dwa wejścia przeznaczone dla cesaiza i jego oto-czenia, a dwa pozostałe dla defilujących gladiatorów. Pod areną znajdowała się sieć korytarzy na dekoracje sceniczne, zagrody dla zwierząt, a także pomieszczenia na magazyny oraz mechanizm, za pomocą którego pod-noszono na arenę dekoracje i inne urządzenia18.
Podium cesarskie znajdowało się w środku jednego z długich boków amfiteatru, naprzeciw części widowni przeznaczonej dla urzędników i organizatorów wido-wisk. Osobne miejsca rezerwowano dla kapłanów i we- stalek, których tradycyjna obecność podczas innych widowisk zobowiązywała także do przyglądania się tym
krwawym zapasom. Odrębne miejsce przeznaczono dla patrycjuszek z otoczenia cesarza oraz dla władców i przedstawicieli innych narodów. Wielu obcokrajowców siedziało też w innych, mniej reprezentacyjnych częś-ciach amfiteatru. Według ekstatycznycH strof pochlebcy Marcjalisa:
Spieszył tutaj i Arab, spieszył i Sabejczyk.
Cylicyjczyk we własnym nurzał się szafranie,
Z włosem w kok zakręconym przybyli Sugambrzy,
A na inny znów sposób skręconym Murzyni.
Różne słychać języki ludów, ale jeden,
Kiedy Cię głoszą Ojcem prawdziwym ojczyzny19.
Wielkie tłumy, omdlewające z gorąca w górnych częś-ciach amfiteatru, czasami osłaniała wielka zasłona płó-cienna, podtrzymywana przez maszt lub maszty, rozsta-wione wzdłuż obwodu budynku. Na jednym z widowisk Nerona była ona usiana gwiazdami.
Półkoliste fasady teatrów greckich miały zazwyczaj dwie kondygnacje arkad. Za Augusta w Rzymie wznie-siono kamienny teatr Marcellusa posiadający już jednak trzy kondygnacje. Koloseum w swej ostatecznej formie miało cztery piętra. Łuki trzech pierwszych kondygnacji spoczywały na filarach, do których przystawiono trzy- ćwierciowe, kolumny spiętrzonych porządków: dory- ckiego, jońskiego i korynckiego. Najwyższa kondygna-cja nie ma arkad; podobnie jak trzy poprzednie repre-zentuje ona porządki greckie, które przybierają tu formę
kolumn prostokątnych (pilastrów) z kapitelami koryn- ckimi. Te klasyczne porządki zastosowano w celu nada-nia budowli właściwych proporcji i ornamentyki. Zasad-niczymi elementami konstrukcyjnymi są masywne fila-ry, podtrzymujące łuki; zapewniało to organiczny zwią-zek pomiędzy zewnętrzną a wewnętrzną częścią budynku.
Spiętrzenie arkad, jednej nad drugą, do nie spotyka-nej dotąd wysokości czterech kondygnacji, było możli-we dzięki epokowemu wynalazkowi betonu (zaprawy cementowej). Arcydzieło konstrukcji, jakim jest Kolo-seum, wykazuje, że takie związane betonem łuki, zape-wniające maksymalną użyteczność budynku, dają też imponujące efekty dekoracyjne. Mamy tu do czynienia z istotnym udoskonaleniem innego rzymskiego wynalaz-ku - pojedynczego lub potrójnego luku trumfalnego, tj. arkady, wielkiego szeregu łuków tworzącego jednolitą kompozycję.
„Te niemal nie mające końca, powtarzające się arka-dy ukazują w swej najbardziej majestatycznej formie in-stynktowną italską umiejętność dramatycznego przed-stawienia. Architektura Rzymian ma także swoje wiel-kie religijne budowle, ale ich ogromne amfiteatry przy-pominają, że w przeciwieństwie do greckiej sztuki sakra-lnej architektura rzymska była, w równym przynajmniej stopniu, świecka; określenie jej jednak mianem archi-tektury humanistycznej może wzbudzić zastrzeżenia, je-śli się zważy, dla jakich okrutnych celów wznoszono te wspaniałe budowle”20.
Z budynku tego nadal emanuje potężne, niezwyciężos ne zło. Benvenuto Cellini opowiada, jak dokonał tu swoich eksperymentów spirytystycznych. Właśnie tutaj, w budynku, który Byron nazwał „szlachetną i doskonałą ruiną”:
Tu, gdzie mord buchał wyziewem posoki, Gdzie tłum się cisnął wśród szmeru i wrzasku, Jak potok górski, gdy spada z opoki Albo się wije po kamiennym piasku;
Tu, gdzie w naganie Rzymian lub oklasku Życie, bywało, śmierć spoczywa -
Lecz gdy się wspinać zacznie miesiąc siny Na łuk najwyższy i spocznie u góry;
Gdy gwiazdki mrugną przez czasu szczeliny,
A wiatr pomuska leciutkimi pióry Jak na pierwszego cezara łysinie Laur; gdy blask spływa bez żarów purpury, Zmarli do życia wstają w tej ruinie - Szermierze, których prochy depcesz ninie21.
Bohaterowie deptali po tej arenie. Dobro wyniknęło tutaj ze zła, gdyż nie da się zaprzeczyć, że igrzyska gla-diatorów, tak barbarzyńskie, dały początek jednemu z najwspanialszych osiągnięć architektonicznych.
Żadna inna budowla nie wywarła tak dalekosiężnego wpływu. Wzór Koloseum był pomocny przy kształtowa-
niu stylów renesansowych. Obok teatru Marcellusa od-działa! on na podwórzec Palazzo Farnese, zaprojekto-wany przez Michała Anioła w tym samym mieście, a przedtem jeszcze zainspirował fasadę jednego z najstar-szych cennych pałaców Rzymu - Palazzo della Cancelle-ría Andrea Bregna (Montecavallo) i Bramanta (1483- 1511); warto wspomnieć, że oba pałace, podobnie jak inne budynki przed nimi, zostały zbudowane z kamieni wydobytych z ruin Koloseum22. System komunikacji we-wnętrznej tego amfiteatru zapoczątkował także zasady projektowania, które dały pałacom Włoch i Europy układ klatek schodowych. Decydujący wpływ miały też ceglane żebra beczkowego sklepienia tej budowli - jed-ne z najwcześniejszych przykładów takiej formy struk-turalnej .
O Koloseum powiadano w VIII wieku n.e.: „Rzym będzie stał, j ak dł ugo stoi Koloseum; a gdy ono upadnie, upadnie i Rzym; gdy zaś upadnie Rzym, zawali się świat”. Często bywało ono plądrowane, lecz nie zawali-ło się nigdy. Służyło wielu celom. Urządzano tu uroczy-stości sakralne - odprawiano nabożeństwa, wystawiano sztuki pasyjne, kapucyni wygłaszali nauki do biednych kobiet; dostarczało też schronienia pustelnikom. Podo-bnie jak wiele podobnych budowli w innych miastach było wystarczająco masywne, aby oprzeć się wszelkim formom łupiestwa, i ten w istocie niezniszczalny budy-nek jeszcze dziś góruje nad miastem.
Ponad 70 podobnych budowli różnej wielkości, wszystkie jednak mniejsze od Koloseum, zidentyfiko-wano w innych rejonach cesarstwa rzymskiego, a naj-prawdopodobniej było ich znacznie więcej. Przede wszystkim istniał szereg aren różnej wielkości w każdej części Italii. W samym Rzymie amfiteatr gwardii preto- riańskiej (castrense) pochodzi prawdopodobnie z cza-sów panowania cesarzy Heliogabala i Sewera Aleksan-dra z III wieku n.e. Ta trzykondygnacyjna budowla z areną o wymiarach 38 na 25 m wykazuje typowe dla pó-źnego cesarstwa zastosowanie ceglanej licówki i pila- strów. Fragmenty najniższej kondygnacji widoczne są do dziś i można ustalić miejsce włączenia arkad do syste-mu murów miejskich za Honoriusza (zmarł w 423 r.).
Orsię tyczy Italii, to o Pompejach i Kapui już wspomi-naliśmy . Podobny budynek w Weronie, określany w cza-sach merowińskich jako labirynt, a w późnym średnio-wieczu wyzyskiwany jako miejsce pojedynków i egzeku-cji, zachował prawie wszystkie kamienne miejsca sie-dzące, ale tylko cztery wykusze ścian zewnętrznych. Ina-czej w Pola (Pula), gdzie w amfiteatrze na 22 000 wi-dzów, zbudowanym Tzekomo przez siły nadprzyrodzo-ne, zachowały się ściany zewnętrzne, a uległy zniszcze-niu miejsca siedzące; podobnie jak w Pompejach istnia-ły tam cztery występy z otwartymi arkadami i schodami. Casinum (S. Germano) ma za to arenę nie eliptyczną, lecz okrągłą. Augusta Praetoria (Aosta) ma wyjątkowo swój amfiteatr wewnątrz murów miejskich (zwykle w
miastach znajdowały się one poza murami), przypusz-czalnie ze względów bezpieczeństwa, z uwagi na bliskość gór i zamieszkujące je plemiona. W Sutrium (Sutri) w Etrurii miejsca siedzące, korytarze i arena były wykute w twardej skale. Ostia pozostaje zagadką - mamy późną wzmiankę o amfiteatrze, ale nie znaleziono tam żadnych śladów. Album Intimilium (Ventimiglia) ma bardzo mały budynek (35 na 31 m), stosownie dla miasta skrom-nych rozmiarów. W Katana (Catania na Sycylii) amfite-atr zachował się pod warstwą lawy. W wielu miejscowo- wściach we Włoszech należałoby jeszcze podjąć wielkie prace wykopaliskowe.
Ten sam wzór powielano w całym imperium, w każ-dym możliwym do wyobrażenia wariancie i skali; roz-miary budowli częściej zależały od możliwości finanso-wych miasta niż od liczby mieszkańców. „W niektórych wypadkach - zauważa sir Mortimer Wheeler - wały zie-mne otaczające owalną przestrzeń, wzmocnione drew-nem lub zaprawą murarską, uważano za wystarczające. Nawet taka forteca legionowa, jak w Deva (Chester), o cienkiej strukturze kamiennej, mogła powstać z drew-nianego amfiteatru, wzniesionego przez garnizon wojs- kpwy w pierwszych dniach okupacji rzymskiej, jak to czyni współczesna armia, pospiesznie improwizująca boisko sportowe”23.
Wojskowe amfiteatry na prowincji to amfiteatry w
Lambaesis w Numidii - zbudowany przez Trajana (z are-ną w wymiarach 38 na 25 m) - i Kamuntum (Petronell) nad Dunajem (98 na 75 m), gdzie rozbudowywano go stopniowo, wyposażając w dodatkową trybunę dla ofic-jalnych gości i wspierając kolumnami wzdłuż długiego boku od strony rzeki. Akwinkum (Budapeszt), podob-nie jak Rzym, miało 2 amfiteatry - dla wojska i ludności cywilnej. Ogólnie biorąc, w całym imperium przeważa-jąca część takich budowli przeznaczona była dla ludnoś-ci cywilnej. Niektóre z nich były niewielkie, jak np. Ci- miez, gdzie mieściło się początkowo 500-600, a później 3000 widzów; z drugiej strony Arelate (Arles) i Nemau- sus (Nîmes) miały wspaniałe dwukondygnacyjne amfi-teatry. Budowlę w Arelate (136 na 108 m, arena o wy-miarach 69 na 39 m), z trzema obronnymi wieżami, w wiekach średnich zamieszkiwało 2000 osób mówiących własnym dialektem. Nemausus miało amfiteatr (132 na 101 m, arena 69 na 39 m) datujący się z czasów Augusta,
o ciężkiej konstrukcji z poprzecznych belek, przypomi-nającej drewniane rzymskie prototypy; pozostałości tej budowli wywarły wielkie wrażenie na Franciszku I. Ich odpowiednik w Forum Julii (Fréjus) był wystarczająco masywny, aby stawić czoło wezbranej fali po przerwaniu tamy Reyran w 1959 r. W Augusta Trevirorum (Trewir) obok granicy trzykondygnacyjny amfiteatr służył za for-tyfikację. Wiele takich ruin, małych lub wielkich, fascy-nowało późniejsze generacje, które tworzyły o nich le-gendy. Resztki ruin w Burdigala (Bordeaux) i Limonum (Poitiers) znane były jako Palais Galliennes, od nazwis-ka mauretańskiego księcia, faworyta Karola Wielkiego.
Emerita w Luzytanii (Merida, zachodnia Hiszpania) miała amfiteatr wykopany w środku niewielkiej kotliny. Miasto tak odległe od Rzymu jak Cezarea w Mauretanii (Cherchel) szczyciło się areną o wymiarach 140 na 60 m, znacznie dłuższą od areny Koloseum. W Tyzdrus (El Djem w Tunezji) Gordian III (238-244 n.e.) zaczął wznosić amfiteatr o 64 łukach z wyjątkowo szeroką mię- dzykolumnadą. Roboty murarskie z miejscowego ka-mienia były tam pierwszorzędnej jakości, ale budowla nigdy nie została ukończona.
Werulamium (St. Albans), podobnie jak Lutetia Pari- siorum (Paryż) i inne miasta średniej wielkości w Galii i w Germanii, zastosowało formułę łączącą funkcje amfi-teatru i teatru. W niektórych miastach w prowincjach wschodnich natomiast teatry zastępowano amfiteatra-mi, ponieważ coraz okrutniejsze, zromanizowane gusty domagały się częstszych i wspanialszych pokazów gla- diatorskich i walk z dzikimi zwierzętami. Miało to miej-sce np. w Dodoni w Episze i w Ksantous (Kinik) w Azji Mniejszej. Błędny pogląd o niepopulamości gladiato-rów w greckich prowincjach Rzymu opierał się głównie na fakcie, że występowało przeciw nim kilku helleńskich lub zhellenizowanych filozofów. Ich protesty jednakże,
o których napiszemy w innym miejscu, ani nie były wy-razem powszechnej opinii, ani też nie miały na nią naj-mniejszego wpływu; ludność zarówno w prowincjach wschodnich, jak i zachodnich cesarstwa domagała się widowisk tego rodzaju i żądania jej bywały zaspokaja-
W Grecji i dalej na wschód pokazy gladiatorskie cza-sem urządzano na stadionach, częściej natomiast w tea-trach. Istniały prowizoryczne amfiteatry, np. w Antio-chii w Pizydii (Yalvaę). Wiele jednak miast miało stałe budowle. Wśród nich należy wymienić np. Korynt w Grecji, Gortynę na Krecie, Antiochię (Antakya) i Bery- tus (Bejrut) w Syrii i Fenicji, Cezareę (Sdot Yam) w Pa-lestynie, Pergamon (Bergama), Kyzikos, Nysę (Sul- thanhisar), a może także i Laodicea ad Lycum w Azji Mniejszej i Dura-Europos aż w Mezopotamii. W Alek-sandrii w Egipcie, niedaleko meczetu Nabi Danial, ist-nienie amfiteatru ujawniły ostatnio prowadzone pod kupą gruzu wykopaliska. Także Ateny mimo sprzeciwu kilku szlachetnych obywateli urządzały pokazy gladiator-skie. Igrzyska takie organizowano w okazałej budowli, gdzie wielcy tragicy wystawiali swoje sztuki - w teatrze Dionizjusza obok Akropolu.
Bitwy morskie
Jedną z najbardziej wyszukanych form pojedynku była naumachia, czyli bitwa morska. Zalewano wielkie ob-szary wodą, aby utworzyć sztuczne jeziora dla okrętów, i szkolono gladiatorów, a także jeńców wojennych, do walki z pokładu.
Pierwszą z takich bitew morskich na wielką skalę zor-ganizował Juliusz Cezar na specjalnie utworzonym je-ziorze na Polu Marsowym w Rzymie. Rywalizujące ze
sobą floty, składające się z okrętów różnego typu, na których znajdowało się 1200 marynarzy i 2000 wioślarzy, przedstawiały floty Egiptu i Tyru. Swetoniusz tak opo-wiada o tych wesołych rozrywkach: „Na te wszystkie wi-dowiska tyle zewsząd napłynęło ludzi, że wielu przyjez-dnych obozowało na ulicach albo po gościńcach pod na-miotami; niejednokrotnie z powodu wielkiego tłoku moc osób pognieciono i poduszono, między tymi dwóch senatorów”24.
Po śmierci Cezara jamę tę zasypano, gdyż wydzielała niezdrowy odór, ale August zlecił wykopanie wielkiego dołu na prawym brzegu Tybru, aby rozrywki tego rodza-ju moąna było kontynuować. Dół ten mierzył 557 na 536 m - był trzy razy większy od Koloseum - wypełniała go woda, otaczająca sztucznie utworzoną wyspę, obrzeżo-ną zaroślami i parkami. Tutaj, aby uczcić poświęcenie wzniesionej na cześć Cezara świątyni Marsa Mściciela, August wydał bitwę morską między „Ateńczykami” a „Persami” (2 r. n.e.). Oprócz wioślarzy w bitwie tej bra-ło udział 6000 gladiatorów. Dla Owidiusza wydarzenie to było okazją do niezliczonych schadzek.
A gdy niedawno Cezar w udawanej bitwie Morskiej okręty perskie puścił i cekropskie -
Czyż od obu mórz chłopcy, obu mórz dziewczęta Nie przybyli? - i cały świat się spotkał w Mieście.
Któż w tym tłumie nie znalazł przedmiotu kochania?
Eheu - iluż dręczyła miłość do przybyłych?25
Największą gladiatorską bitwę morską wszystkich czasów urządził jednak cesarz Klaudiusz dla uczczenia zakończenia przekopu góry między Jeziorem Fucyńskim w Abruzzach a rzeką Liris (Garigliano). Zawodnicy, płynący w statkach trzy- i czterorzędowych, wyobrażali sycylijskich i rodyjskich wojowników i żeglarzy. Sygna-łem do rozpoczęcia walki był dźwięk rogu, w który dął srebrny Tryton, wynurzający się z głębiny.
„Klaudiusz uzbroił trój- i czterowiosłowce tudzież 19 000 ludzi i opasał łodziami cały obwód, aby bezładną ucieczkę uniemożliwić, objął jednak przestrzeń odpo-wiednią dla całej siły wioślarzy, zręczności sterników, rozpędu okrętów i zwykłych w bitwie ewolucji... Brze-gi, wzgórza i szczyty gór zapełniły jak w amfiteatrze nie-zliczone tłumy z najbliższych miast municypalnych, inne zaś z samej stolicy - spragnione widowiska albo oddając winny hołd cesarzowi. On sam, odziany wspaniałym płaszczem wojennym i opodal Agryppina w przetykanej złotem chlamidzie, przewodniczyli zapasom. Te, jak-kolwiek między przestępcami, prowadzone były z odwa-gą dzielnych mężów i dopiero po otrzymaniu wielu ran uwolniono walczących od zupełnej zagłady.
Lecz po skończeniu widowiska otwarto drogę dla wód. Wtedy ujawniła się niedbałość wykopu, który nie dość był pogłębiony do dna albo do środka jeziora. Dla-tego po upływie jakiegoś czasu głębiej wykopano kanały i w celu ściągnięcia ponownie tłumów wydano igrzyska gladiatorów, przerzuciwszy nad wodą mosty dla pieszej
potyczki. Nawet ucztę zastawiono przy odpływie jeziora, co wszystkich wielkiej nabawiło trwogi, gdyż wydobywa-jąca się gwałtownie woda najbliższe rusztowania z sobą porywała, a dalsze obaliła albo trzaskiem i szumem wznieciła tam popłoch. Agryppina skorzystała przy tym z przerażenia cesarza i oskarżyła Narcyza, przedsiębior-cę tego dzieła, o zachłanność i rabunek. Lecz i on nie za-milkł , obwiniając ją o kobiecą żądzę władzy i nadmierne nadzieje”26.
Tytus uświetnił zakończenie budowy Koloseum i przy-ległych doń łaźni igrzyskami gladiatorskimi na wodzie i na lądzie. Posługując się dawnym terenem Augusta na wystawienie naumachii na prawym brzegu Tybru (80 r. n.e.) „urządził bitwę morską na dawnym miejscu nauma-chii, tam również zawody gladiatorów. Tego samego dnia pokazał pięć tysięcy dzikich zwierząt wszelkiego ro-dzaju*'27. Kilka wierszy dalej Swetoniusz czyni dziwną uwagę, że Tytus „z usposobienia był bardzo dobrotliwy”. Jego popularność na pewno nie podlegała dyskusji, a jego brat i następca, Domicjan, zawsze był o nią za-zdrosny i usiłował prześcignąć brata. Wystawił więc bi-twę morską w Koloseum, zalewając na tę okazję arenę wodą. Polecił też wykopanie innego jeziora „w nowym miejscu” niedaleko Tybru dla następnych pokazów
morskich (89 r. n.e.). Marcjalisowi dało to okazję do dalszych służalczych zachwytów.
Augusta dzieleni było dać się zetrzeć flotom I niepokoić głębie rykiem trąb bojowych.
Jakaż to cząstka tego, co zdziałał nasz Cezar?
Potwory w morzu widzą Tetis, Galatea...
Wszystko, co dadzą ujrzeć cyrk i amfiteatr,
To hojna fala Tobie, Cezarze, przynosi.
Zamilczmy o Fucynie, o stawach Nerona,
Wieki tę jedną tylko będą znać naumachię?28
Wiele wydarzeń przekazano zarówno w wersji ko-rzystnej dla cesarza, jak i dlań nieprzychylnej. Wszystko zależało od tego, czy się lubiło władcę, czy go nienawi-dziło. I tak grecki historyk Dion Kasjusz, pisząc sto lat później, odziedziczył w spadku już mniej korzystny dla cesarza ojtis urządzonego przezeń widowiska. W jego wersji wszyscy zawodnicy uczestniczący w nim polegli, zginęło też wielu widzów. „Bo kiedy nagle nadeszła ogromna ulewa i gwałtowna burza, nie pozwolił nikomu opuścić widowiska, ale sam zmieniwszy strój na ciepłe wełniane okrycie, tamtym nie pozwolił w nic się prze-brać, przez co bardzo wielu ludzi pochorowało się i umarło. Po czym, aby ludność jakoś pocieszyć, wydał dla niej całonocną ucztę na koszt państwa”29.
■
Trajan zbudował Naumachia Vaticana, na północny zachód od przyszłego mauzoleum Hadriana (Castel St. Angelo). W średniowieczu kawał gruntu rozciągający się od bazyliki Św. Piotra znany był jako „teren nauma- chii”. W tym lub innym miejscu cesarz Filip Arab wysta-wił bitwę morską jako część uroczystości upamiętniają-cych tysiąclecie istnienia Rzymu (248 r. n.e.).
Pozycja gladiatorów w społeczeństwie
Gladiatorzy wzbudzali w publiczności różne uczucia - przede wszystkim lęk. Nigdy nie zapomniano Spartaku-sa, a incydenty, jakie się od czasu do czasu wydarzały, oraz sporadyczne próby korzystania z ich pomocy w cza-sie buntów lub wojen domowych obawy te jeszcze pod-sycały.
Kiedy po wstąpieniu na tron Tyberiusza wybuchł gro-źny bunt legii naddunajskich, jeden z czołowych bunto-wników, Wibulenus, twierdził, że gladiatorzy ze straży przybocznej dowódcy armii Blaesusa mają zadanie lik-widować politycznie niepożądanych legionistów. Jedną zich ofiar miał być jego własny brat: kazał [Blaesus] go zeszłej nocy swoim gladiatorom zadławić, których na zgubę żołnierzy trzyma i uzbraja”1. W rzeczywistości brat Wibulenusa nigdy nie istniał, ale pomysł ten świad-czy o tym, jak w celach propagandowych umiano wyzys-kiwać histeryczny lęk, jaki wzbudzały takie pogłoski. Podobne obawy ujawniły się, gdy Sakrawir wcielił do
wojska galijskich gladiatorów (cuppellarii) w czasie na-rodowej rebelii przeciw Rzymowi (21 r. n.e.), chociaż nie walczyli oni dobrze.
Kaligula obsadził trackimi gladiatorami swoją straż przyboczną. Po jego śmierci wielu gladiatorów przeszło do obozu pretorianów, gdzie znów ujawniły się ich bun-townicze skłonności. Kiedy Klaudiusz zorganizował sztuczną bitwę morską, wzmocnione kompanie preto-rianów i innych oddziałów wojska z katapultami i miota-czami kamieni znajdowały się w pogotowiu za wałami na wypadek, gdyby walczący gladiatorzy wymknęli się spod kontroli. Za Nerona wybuchła panika, gdy gladiatorzy w Praeneste (Palestrina) wzniecili bunt na arenie. „.. .zo-stali poskromieni przez załogę wojskową, która ich pil-nowała, podczas gdy lud roznosił już pogłoski o Sparta-kusie i o dawnych nieszczęściach, jako że zwyczajnie po-żąda on przewrotu, a zarazem go się lęka”2.
Wojny domowe po śmierci Nerona nie uśmierzyły także obaw przed powtórnym występieniem gladiato-rów. I tak w czasie kampanii przeciw Witeliuszowi Otho wcielił dwa tysiące gladiatorów do swej armii. „... ohyd-ne posiłki w dwóch tysiącach gladiatorów - powiada Ta-cyt - którymi jednak w wojnach domowych nawet suro-wi wodzowie się posługiwali”3. Nawiasem mówiąc, incy-dent ten utwierdził przekonanie wyniesione z buntu Sa- krowira, że przeszkolony gladiator niekoniecznie bywał
dobrym żołnierzem, zwłaszcza gdy nie dochodziło do walki wręcz. Rekruci Othona ze szkół gladiatorskich, broniący rzeki Pad przed wojskami Witeliusza, nie wy-kazali odwagi regularnych żołnierzy. Witeliusz też utwo-rzy! oddział gladiatorski, który ostatecznie zdezertero-wał do jego zwyciężającego przeciwnika - Wespazjana. Gladiatorzy nie pomogli mu zresztą wiele, gdyż w zamie-szaniu pod Tarracina tylko „niewielu ... opór stawiało i nie bez pomsty padło, reszta na okręty pędziła”4. Gla-diatorów w dalszym ciągu uważano za element niepewny i to przekonanie na pewno umocniło się od czasu, gdy członek gwardii przybocznej cesarza Domicjana uczest-niczył w jego zamordowaniu.,
Następnie w czasie zagrożenia Rzymu przez inwazje germańskie Marek Aureliusz powołał do wojska nie tyl-ko przestępców i niewolników, lecz także gladiatorów, tworząc z nich oddział zwany Posłuszni (Obedientes). Posunięcie to Rzymianie przyjęli nieprzychylnie, nie tyle ze względu na bezpieczeństwo publiczne, ile z uwagi na to, iż lękali się, aby cesarz - pozbawiając ich rozrywek - nie pragnął zmusić ich do zajęcia się filozofią! Podobnie w punkcie kulminacyjnym wojny domowej z Sewerusem (193 r. n.e.) stacjonujący w Italii cesarz Didiusz Julianus dał broń uczniom szkoły gladiatorskiej w Kapui. Póź-niej, za rządów Probusa (276-282), osiemdziesięciu gla-diatorom stacjonującym w Rzymie udało się zbiec; bunt ten z największym trudem stłumiono.
Tak więc społeczeństwo rzymskie nigdy nie mogło za-pomnieć, że gladiatorzy są dlań potencjalnym niebez-pieczeństwem. Podobnym zagrożeniem były też - oczy-wiście - masy niewolników i dlatego ich przestępstwa ka-rano z taką surowością. Jeżeli niewolnik zabijał swego pana, wszyscy jego towarzysze płacili za to życiem. Z gladiatorów element szczególnie niebezpieczny czynił już sam fakt, iż byli oni specjalnie przeszkoleni. Co wię-cej, ich moralna i prawna pozycja była bardzo niska. Byli to najgorsi z najgorszych, nie lepsi od prostytutek, i w istocie do męskich prostytutek porównywał ich zaró-wno Seneka, jak i Juwenalis. Gdy za Augusta wystąpiły braki w zaopatrzeniu Rzymu w żywność, wśród ludzi ob-cych i niepożądanych, jakich wówczas wydalono z mia-sta, znaleźli się gladiatorzy. Podobnie jak inne hańbiące zawody i niektóre kategorie przestępców byli oni infami- sami - bez osobistej godności, poza nawiasem społecze-ństwa. Inskrypcja z Sasina lub Sarcina (Mercato Sarace- no) mówi o zakazie pochówka na nowym cmentarzu trzech kategorii obywateli: tych, którzy się powiesili, trudnili się niemoralnymi zawodami oraz gladiatorów. Po śmierci gladiatorowi odmawiano honorowego po-chówka, chyba że zażądała tego jego rodzina lub właści-ciel, cech miejski, przyjaciel bądź wielbiciel. Czasem zdarzało się to i inskrypcje odnotowują pogrzeby urzą-dzane przez wymienione grupy obywateli. W wypadku gdy właściciele gladiatorów otaczali opieką ich ciała, chodziło zapewne o reklamę. Niektórzy właściciele po-zostawiali epigraficzne dowody swej szczodrobliwości,
chowając wszystkich zawodników poległych w jednym dniu we wspólnym wielkim grobowcu. Tak np. uczynił niejaki Konstancjusz w Tergeste (Triest), który wysta-wił gladiatorom wspólny nagrobek za to, że pozwolono mu zorganizować igrzyska. Można by się zastanowić nad tym, czy gladiatorzy byli wdzięczni za hojny gest Nero-na, gdy ten polecił, by przyozdobiono ich mary burszty-nem.
Podziw, a nawet entuzjazm, jaki wzbudzali gladiato-rzy - na co mamy liczne dowody - równoważył ich niską pozycję społeczną. Horacy i Epiktet mówią, że wyczyny gladiatorów były stałym tematem rozmów. Co więcej, niektórzy z nich przeniknęli nawet do cenionych, ele-ganckich kręgów miejscowej arystokracji. Wynika to ja-sno z inskrypcji w Hierapolis (Pomukkale) i Mylasa (Mi- las) w Azji Mniejszej; emerytowany gladiator w Ankyra (Ankara) otrzymał obywatelstwo nie mniej niż siedmiu miast na obydwu brzegach Morza Egejskiego. Juwenalis pisze o społecznym awansie synów gladiatorów, chociaż bynajmniej tego faktu nie aprobuje. Narzeka, że usuwa się zubożałych synów szanowanych rodów z lepszych miejsc w amfiteatrze, i dodaje (zgodnie z rzeczywistoś-cią, a może w myśl stałych tematów sztuki retorycznej), że wśród motłochu, jaki zajmuje ich miejsca, znajdują się i potomkowie gladiatorów.
Niech wyjdzie - powiada - Jeśli wstyd ma, gdzież w ławie rycerskiej on siada,
Skoro pusto w kieszeni? Niech miejsce zostanie Dla potomków rajfurów, zrodzonych na sianie;
Syn świetnego Herolda niech tu bije brawo,
Mając szczep giadiatorski na lewo i prawo5.
Przykład takiego awansu społecznego stanowi Kur- cjusz Rufus, któremu Klaudiusz przyznał prawo do try-umfu i którego mianował zarządcą Afryki. Snobistyczny Tacyt czyni wiele hałasu wokół wątpliwego pochodzenia Kurcjusza: „O pochodzeniu Kurcjusza Rufusa, o któ-rym niektórzy opowiadali, że był synem gladiatora, nie chciałbym kłamstw przytaczać, a wstyd mi powiedzieć prawdę . Jednocześnie zauważa z satysfakcją, że czło-wiek o takim pochodzeniu wyróżniał się gburowatością, był pochlebcą wobec wyższych od siebie, zarozumiały wobec niższych, a trudny w obejściu między równymi so-bie.
Jakiekolwiek by były losy gladiatora i jego potomstwa po wycofaniu się z areny, kariera zawodnicza miała mo-menty sławy. Potwierdzają to dobitnie liczne przekazy sławiące gladiatorów i ich czyny. Już w 145 r. p.n.e. nie-jaki Gajusz Terencjusz Lukanus umieścił w świątyni Diany w Aricia malowidło przedstawiające opłacone przez siebie pojedynki. Znajdujący się poza murami Pompejów grobowiec bogatego wytwórcy pasty rybnej, Umbricjusza Skaurusa, przyozdabiały stiukowe płasko-rzeźby, obrazujące sceny walk z dzikimi zwierzętami i pojedynki gladiatorskie: przy każdym zawodniku umie-
szczono nazwisko, nazwę szkoły gladiatorskiej i szcze-góły jego kariery. Ogromne, przerażające mozaiki przedstawiające pojedynki gladiatorów odkryto też w Torre Nuova pod Tuskułum (III w. n.e.). Postacie gla-diatorów pojawiają się również na wielkich mozaikach z Kos, na malowidłach nagrobnych w miejscowościach tak od siebie odległych, jak Kercz w południowej Rosji i Kyrene w Afryce Północnej, a także na bardzo wielu lampach, gemmach i pomnikach nagrobnych. O czci dla gladiatorów świadczyły też proste malowidła oraz in-skrypcje ścienne, np. w łaźni w Milecie i w sanktuarium trackiego boga Azzanathkona w Dura-Europos w Me-zopotamii.
Epigraficznym wzmiankom o amatores towarzyszyły domniemania poetów o ukrytych wątkach homoseksua-lnych w kulcie, jakim otaczano gladiatorów; dysponuje-my też horoskopem młodzieńca, Antigonosa z Nikoi, urodzonego 6 kwietnia lir. n.e., który był „zmysłowy i lubił gladiatorów”. U młodych kobiet wzbudzali oni ró-wnież „autentyczne wybuchy wcale nie dziewiczego po-dziwu”7. Grafitti w Pompejach wykazują, że gladiatorzy obdarzeni byli tym samym gwałtownym uczuciem, ja-kie obecnie nieletnie dziewczęta żywią dla słynnych pio-senkarzy. Autorzy inskrypcji na ścianach w Pompejach nazywają Traka Celadusa bohaterem dziewcząt, przy-prawiającym je o bicie serca (suspirium et decus puella-
rum); inny zapis określa retiariusa Krescensa mianem władcy i lekarza dziewcząt w nocy (dominum et rriedi- cum puparum nocturnarum).
Szczególnie wynaturzona forma kaprysu erotycznego natchnęła artystów do przedstawienia pojedynku mię-dzy Kupidynami. Ukazuje się ich, jak potrząsają bronią „tracką” trzymaną w tłustych rękach, a mozaika w Eig- nor przedstawia dwoje dość okrągłych niemowląt, wal-czących jako retiarius i sekutor.
Jeden z najostrzejszych purytańskich utworów Juwe- nalisa dotyczy również znieprawionej jak Messalina Ep- pii, która uciekła z krostowatym, pokrytym bliznami gladiatorem o kaprawych oczach.
Lecz do jakiego Eppia piękna lub młodości Pałała? Cóż za widok nadal jej godności Aktorki? Oto Sergiusz z pręgą na ramieniu Skrobał gardło i miał się już oddać wytchnieniu.
Twarz bezkształtna i hełmem jak gdyby przytarty Na środku nosa garb wielki i zadarty I cierpką złością wiecznie wypełnione oczy.
Był to jednak gladiator, więc... Hiacynt uroczy,
Co lepszy mili dzieci, mąż, siostra, ojczyzna.
Żelazo to ich miłość!8
Cesarski wódz Kurcjusz Rufus nie był bynajmniej je-dyną wybitną osobistością, której ojciec był prawdopo-dobnie gladiatorem. Doradca Nerona, Nimphidius Sa- binus, także miał być synem gladiatora Martianusa, z
którym romansowała jego matka, kobieta wyzwolona. Najgłośniejszym bohaterem takiej plotki był jednak ce-sarz Kommodus, którego ojcem miał być gladiator, a nie Marek Aureliusz. To przypuszczenie mogły jednak zro-dzić szczególne upodobania cesarza. Kommodus był zjawiskiem wyjątkowym w społeczeństwie Rzymu - nie-zależnie od tego, czy jego matka Faustyna pozwoliła so-bie na niestosowną miłostkę, czy nie - gdyż występował aktywnie i zawodowo na arenie, i to zarówno zanim zo-stał cesarzem, jak i po objęciu władzy. Od dawna wystę-powali na arenie ochotnicy z warstw wyższych, a nawet cesarze: Kaligula, Hadrian, Lucjusz Werus, zajmowali się tym sportem; podobnie czynił cesarz Didiusz Julia- nus (któremu jednak zarzucano, że występował zbyt długo), a także bracia: Karakalla i Geta. Uważano, że jest to stosowne zajęcie dla młodych ludzi. Zawodowi gladiatorzy nie mogli być jednak zapewne zachwyceni udziałem w ich pojedynkach Kaliguli, jeżeli prawdą jest to, że „pewien gladiator (myrmilon) ze szkoły zapaśni-czej w&cżył z nim na rapiery i dobrowolnie zwalił się na ziemię. Kaligula przebił go żelaznym sztyletem i zwycza-jem zwycięzców dokonał objazdu z palmą w ręku”9.
Kommodus jednak posunął się znacznie dalej. We-dług greckiego senatora, historyka i naocznego świadka, Diona Kasjusza, ten młody cesarz „poświęcał większą część życia rozrywkom, koniom i walkom z dzikimi zwie-
' ',':''~,:r<!l'i<-Pliszczyń-
rzętami i z ludźmi”. Do chwili śmierci w wieku 31 lat (192 r. n.e.) wystąpił on w amfiteatrze w co najmniej tysiącu pojedynków różnego rodzaju - w 365 za życia swojego ojca, a w pozostałych, gdy był już samodzielnym wład-cą. Dumny ze swej umiejętności leworęcznego fechtun- ku zabijał zawsze dzikie zwierzęta, gdy się z nimi zmie-rzył, a żaden z gladiatorów nie miał odwagi go pokonać.
„Występował też jako gladiator, u siebie w domu na-wet czasem, tak że kogoś zabijał (albo z niektórymi nie-mal do tego doprowadzał, bo niby to ucinając im włosy, jednym obrzynał nos, innym ucho, jeszcze innym jakąś część ciała), a publicznie bez użycia żelaza i bez rozlewu krwi. Zanim się udał do teatru, przywdziewał jedwabny chiton z długimi rękawami, biały, przetykany złotem (i w tym to stroju kornie go witaliśmy), a kiedy już wcho-dził - chiton cały purpurowy, wyszywany złotem, i taką samą chlamidę wedle obyczaju greckiego oraz złotą ko-ronę wysadzaną indyjskimi perłami, w ręku dzierżył las-kę herolda, taką jak Hermes; lwią skórę i maczugę no-szono przed nim na ulicach, a w teatrach kładziono na pozłacanym krześle, zarówno wtedy gdy się zjawiał oso-biście, jak i pod jego nieobecność”10.
To wszystko miało na celu podsycać płomień żarliwej identyfikacji Kommodusa z Herkulesem, zabójcą zwie-rząt i ludzi. Na posągu przedstawiającym cesarza jako
boga wyrył on napis głoszący, że zwyciężył 12 000 prze-ciwników na arenie.
Kommodus polecił, by wszystkie jego hospitacje w szkołach gladiatorskich zapowiadał specjalny herold. W każej szkole miał on swoją własną kwaterę w pierwszej sali, tak jak sekutor pierwszej klasy, którym zresztą był i on sam. W ostatnim, pełnym szaleństw roku życia ten częściowo obłąkany cesarz uczestniczył w czternasto-dniowej serii występów na arenie. Po pierwszym dniu, w czasie którego, siedząc na swym podium, zastrzelił z łuku sto niedźwiedzi, poświęcał czas rano zabijaniu zwierząt, a po południu walce jako gladiator. Na arenie towarzyszyli mu czasem prefekt pretorianów Kwintus Emiliusz Laetus i cubicularius Eklektus, którzy już wó-wczas planowali jego zabójstwo.
„Występował przeciw niemu jakiś siłacz lub gladiator uzbrojony w kij, czasem ktoś, kogo [cesarz] sam wyzwał do walki, czasem ktoś, kogo wybrał lud, bo i w tym, i w innych sprawach postępował tak jak inni gladiatorzy, z tą różnicą, że tamci występują za niewielką zapłatą, a Kommodusowi wypłacano codziennie milion sestercji 2 funduszu na igrzyska gladiatorskie. W czasie walki sta-wali przy nim prefekt Emiliusz Laetus i cubicularius ce-sarza Eklektus, których po stoczeniu tej pozornej walki
i oczywiście odniesieniu zwycięstwa całował przez hełm, w którym wystąpił. Potem staczali walki inni. I pierwsze-go dnia ustawiał ich wszystkich w pary, występując w przebraniu Hermesa, ze złotą różdżką, wstąpiwszy na złocone podium, cośmy uważali za istne dziwowisko.
Potem zasiadał na swym zwykłym miejscu i stamtąd z nami oglądał resztę widowiska. A to już nie były dziecin-ne igraszki, bo bardzo wielu ginęło ...
Kiedy sam cesarz brał udział w walkach, my, senatoro-wie, wraz z ekwitami zawsze byliśmy obecni i wznosiliś-my takie okrzyki, jak nam polecano, a szczególnie wciąż bez przerwy to samo: »Tyś pan, tyś pierwszy, tyś najszczęśliwszy ze wszystkich. Zwyciężasz, zwyciężasz! Wiecznie, o Amazoński, zwyciężasz!«”11.
Gdy pewnego razu cesarz wymachiwał ze złośliwą ra-dością odciętą głową strusia, Dion Kasjusz i jego przyja-ciele z trudem powstrzymywali się, by nie wybuchnąć nerwowym śmiechem, co mogło mieć dla nich fatalne na-stępstwa; zrywali więc liście laurowe ze swych wieńców i żuli je, aby czymś zająć szczęki.
Gdyby Kommodus żył o jeden dzień dłużej, rozpo-cząłby w stroju sekutora swój konsulat w Nowy Rok 193 r. n.e. Najwidoczniej jednak wyczerpała się cierpliwość jego doradców i kochanki, która wysłała atletę o imieniu Narcissus z poleceniem uduszenia cesarza w czasie kąpie-li.
Profesja gladiatorska nie mogła się na co dzień szczy-
cić cesarzem-gladiatorem12. Jednakże jeśli nawet nie było w niej innych cesarzy, istnieją materiały z wielu epok świadczące, że zwykli gladiatorzy mimo warunków swej profesji zachowali pewne poczucie dumy i ducha solidarności. Seneka Młodszy słyszał o myrmilonie wy-rzekającym, gdy Tyberiusz skąpił na pokazy gladiators- kie, że jego czas się marnotrawi; niektórzy gladiatorzy cesarscy popadli w szał, jeżeli nie dawano im możności walki. Zagorzali zwolennicy igrzysk gladiatorskich utrzymywali, podobnie jak to czynią obecnie obrońcy polowania na lisa lub walki byków, że ich uczestnikom sprawiają one równie wiele przyjemności, co widzom.
Byli z siebie tak dumni, że przybierali wspaniałe naz-wiska, nawiązujące do zwycięstwa lub mitologii heroicz-nej. Co więcej, duma niektórych nie pozwalała im wal-czyć z kimś gorszym. To poczucie własnej wartości, a może częściowo rzymskie zamiłowanie do porządku, stworzyło całą skomplikowaną hierarchię sztuki gladia- torskiej, na której szczycie znajdował się primus palus, czyli zawodnik pierwszej klasy. We wszystkich szkołach każda kategoria sztuki gladiatorskiej miała swoją pierw-szą, drugą, trzecią i czwartą klasę, a każda z nich zajmo-wała oddzielne pomieszczenia.
Żywot gladiatorów był w większości wypadków okru-tnie krótki. Typowe epitafium mówi o gladiatorze, który zakończył życie w wieku 22 lat - po pięciu pojedynkach, w szóstym roku małżeństwa. A jednak teoretycznie nie-
wolnik-gladiator mógł przeżyć, uzyskać wolność i wyco-fać się z areny po otrzymaniu symbolicznej drewnianej laski (rudis). Czasami decydował o tym kaprys władcy. Według Swetoniusza, „pewnemu gladiatorowi, za któ-rym prosili jego czterej synowie, darował ku powszech-nemu zadowoleniu laskę. Zaraz puścił w obieg tabliczkę między widzów z następującym napomnieniem, »jak ba-rdzo powinno się dbać o posiadanie dzieci, skoro widzą, że nawet dla gladiatora okazały się one skuteczną pomo-cą«”13. Epitafium byłego zawodnika pierwszej klasy (summus rudiarius) głosi, że dożył 60 lat. Takich wetera-nów pierwszej i drugiej klasy zatrudniano w szkołach gladiatorskich w charakterze nadzorców i nauczycieli- hospitantów. Syryjski gladiator Flamma otrzymywał czterokrotnie drewniany miecz i za każdym razem zeń rezygnował. Zwolniony gladiator mógł pracować nadal w szkole albo występować na arenie, albo zatrudnić się równocześnie tu i tam.
Silny esprit de corps wykazywali też niektórzy gladia-torzy Kommodusa, którzy utworzyli swą własną organi-zację, także o strukturze hierarchicznej. Głównym ich celem było oddawanie czci bogowi Sylwanusowi. Z in-nych bóstw, którymi gladiatorzy okazywali zbiorowo i indywidualnie szczególną cześć, wymienić należy Mar-sa, Dianę, a przede wszystkim Herkulesa. Oddawano także cześć Wiktorii, Fortunie i Nemezis, chociaż jedno z epitafium ostrzegało gladiatorów, by nie ufali zbytnio protekcji tej ostatniej.
Ml
Inne epitafium z pomnika ze Smyrny (Izmiru) mówi o tym, jak cały oddział gladiatorów złożył się na pochó-wek dziecka jednego ze swych kołegów. Podobne uczu-cie koleżeństwa demonstruje nagrobek retiariusa z Wielkiej Szkoły w Rzymie, wzniesiony przez myrmilo- na, który był jego przyjacielem. Na innym nagrobku uwiecznił sekutora jego kolega. Cała grupa „tracka” (armatura) wyświadczyła podobną przysługę jednemu ze swego grona, a Krispus, gladiator provocator, został podobnie uhonorowany przez swych kompanów.
Jeden z papirusów głosił tragiczny cri de coeur kobiety po stracie kochanka gladiatora.
Na życzenie dumnego władcy, ty, myrmilonie.
Wśród zapaśników sieciowych - i już cię nie ma!
Trzymając w mocnych dłoniach miecz, jedyną broń, r Zostawiłeś mnie samą w mym bólu.
W wielu epitafiach poległych gladiatorów brzmi ta sama nuta: niektóre z nich ufundowali im fanatyczni zwolennicy (amatores), lecz większość-wdowy. Często stwarzano pozory, że epitafia zostały napisane przez sa-mych zawodników, nakłanianych do tego dość naiwnie, by świadczyli o własnej sile i wytrwałości, hojności, do-broci i pogodnym usposobieniu. Podobnie jak na pła-skorzeźbach, ukazujących ich w walce lub już zwycię-skich, dominującym motywem epitafiów jest sława; zna-leźć też można wiele tragicznych akcentów: „Zabity nie przez człowieka, lecz przez los”, „Zwyciężył, lecz zmarł z ran”, „Pomszczony przez towarzysza”, „Kochany
przez wszystkich”. „Nikt przeze mnie nie cierpiał, lecz teraz sam cierpię”, „Oszczędził wiele żywotów ludz-kich”.
W osobie zwycięskiego, rycerskiego gladiatora Her-mesa takim ludziom oddawał cześć poeta Marcjalis:
Hermes - wprzód bije, nim zadaje rany,
Hermes - sam sobie zastępcą wybrany...
Hermes - sam jeden z wyjątkowej gliny,
Hermes - sam wszystkim i trzykroć jedyny14.
Byron mówiąc o Koloseum, że „bohaterowie stąpali w tym miejscu”, ma na myśli męczenników chrześcijańs-kich, których odwaga, okazana w tak straszliwym miejs-cu, była godna szacunku. Podobnie wielkie i pełne pato-su było indywidualne męstwo milionów gladiatorów w ciągu całych stuleci. Ich odwaga głęboko wstrząsnęła Cyceronem, który zapytywał, dlaczego my nie możemy zachowywać się godniej, niż się zachowujemy, jeśli ci lu-dzie z marginesu społecznego są tak dzielni.
„Jakież ciosy znoszą gladiatorzy, a są to przecież stra-ceńcy łub barbarzyńcy! Jakże mężnie ci z nich, którzy są dobrze wyćwiczeni, wolą odbierać ciosy niż ich hanieb-nie unikać? Jakże nieraz rzuca się w oczy, iż jedynym ich pragnieniem jest, by zadowolić pana czy lud. Nawet okryci ranami, posyłają do swoich panów zapytanie, czego sobie życzą; jeśliby sprawiło to panom zadowolenie, pragną zginąć. Czyż nawet mierny gladiator wydał kie-
dykolwiek jęk, czy który zmienił się na twarzy? Czy nie tylko, że nie walczył w sposób haniebny, lecz nawet w taki sposób nie padł? Czy który, gdy padł i gdy mu kaza-no przyjąć śmiertelny cios, skurczył szyję? Tak wiele znaczy wprawa, gotowość, nawyk. Do tego więc zdolny będzie Samnita, człek podły, co zasłużył na takie życie i stan, a człowiek urodzony do sławy będzie miał jakąś cząstkę duszy tak słabą, iż nie będzie mógł jej umocnić rozmyślaniem i rozumem?”15 Augustiański historyk Dionizjusz z Halikarnasu po-dobnie wyrażał zdziwienie, do jakiego poświęcenia zdor lni byli gladiatorzy, by zdobyć palmę zwycięstwa. Ich hart, ustawicznie wykazywany na arenie, był tym bar-dziej godny podziwu, że znali oni i oglądali z bliska nie-wypowiedziane cierpienia. Widok poranionych i powa-lonych towarzyszy zapewne osłabiał ich niezłomną wy-trwałość, a rzeź, jaka poprzedzała ich własny występ, nie mogła nie wstrząsnąć nawet najbardziej odpornym zawodnikiem. Nie można także ich heroizmu traktować jako zwykłe otępienie. Ludzki wydźwięk wielu epita-fiów świadczy o czymś wręcz przeciwnym.
Stanowisko władców i publiczności
Walki gladiatorów miały swe źródło w uroczystościach pogrzebowych, organizowanych dla zmarłych celem za-spokojenia ich żądzy krwi, i przez całe wieki głównymi
okazjami do tych widowisk były pogrzeby. Unosił się nad nimi duch ofiary religijnej, przynajmniej w mniema-niu wykształconych kręgów tradycjonalistów. • Istniały jednak także inne motywy, które sprawiały, że rzymskie warstwy panujące patrzyły na pojedynki gladiatorów przychylnym okiem. Starodawny pretekst o zachęcaniu do żołnierskiego hartu był aktualny aż do początków średniowiecza, chociaż brzmiał coraz bar-dziej niezręcznie i nieludzko. Innym celem, jaki przy-świecał władcom rzymskim, było pragnienie, by niespo-kojną i niebezpieczną ludność miejską zabawić i uspoko-ić, dając jej rozrywki, jakich pragnęła, niezależnie od tego, jak bardzo one były odrażające.
W istocie główną siłą atrakcyjną walk gladiatorów było właśnie ich okrucieństwo. Rozkoszowanie się Rzy-mian tym sportem było okrutne i perwersyjne. Jeśli wy-maga to udokumentowania, wystarczy skierować wzrok na lożę cesarską, gdyż reakcje osób zajmujących ją były eksponowane i w konsekwencji zostały odnotowane. To właśnie tam, dostrzeżemy zainteresowanie rozlewem krwi przejawiane przez syna Tyberiusza, Druzusa, lub odrażające wybryki Kaliguli.
W czasie pokazów gladiatorskich w upalne dni cesarz - jak mówi Swetoniusz - „kazał zdejmować zasłony płó-cienne, jednocześnie nie pozwalając nikogo wypuścić. To znów odwoływał zwykły skład występujący na are-nie, podstawia) zdychające dzikie zwierzęta, wybrako-wanych i zużytych starością gladiatorów, zamiast pospo-
litych szermierzy - znanych ojców rodzin, lecz odznacza-jących się jakąś ułomnością fizyczną”16.
Co więcej, okrucieństwu często towarzyszyła zazd-rość. Ezjusz Prokulus, syn znanego centuriona, był tak piękny, że przezwano go „wielkim Kupidynem”. Kali- gula polecił, by wywleczono go z widowni i kazał mu walczyć z retiariusem, a następnie z sekutorem. Mimo że oba pojedynki zakończyły się zwycięstwem Prokulusa, poprowadzono go w łachmanach ulicami Rzymu, a na-stępnie stracono.
Niektóre z tych wydarzeń mogły być zmyślone, ale nie wszystkie. Nie były to wypadki odosobnione. Trudno też być zbyt dobrego mniemania o następnym cesarzu, Klaudiuszu, jeśli jest prawdą, że kazał pokonanym za-wodnikom, a zwłaszcza retiariusom, podrzynać gardła w taki sposób, by mógł oglądać ich twarze, gdy umierali. Podobnie postępował i Domicjan, który przy akompa-niamencie wesołego chóru swoich poetów dworskich wystawiał do walki nie tylko kobiety, lecz także karłów
i kaleki. Cesarz-gladiator Kommodus posuwał się w swym okrucieństwie jeszcze dalej. „Raz zebrał w mieś-cie tych wszystkich, którzy czy na skutek choroby, czy jakiegoś innego wypadku utracili nogi, kazał im przy-wiązać do kolan coś, co przypominało tułowie wężowe,
i dać do rąk gąbki zamiast kamieni, po czym pozabijał ich ciosami maczugi jako niby gigantów”17 - dziwaczny
rodzaj mitologicznego okrucieństwa, które miało sym-bolizować boską rolę cesarza, herkulesowego zabójcy potworów. Po czymś takim jego stosunek do gladiato-rów można uznać za prawie normalny. „Kiedy raz nie-którzy z gladiatorów zwlekali z mordowaniem pokona-nych, kazał powiązać przeciwników ze sobą i walczyć wszystkim razem. Tak więc powiązani walczyli każdy z każdym i niektórzy pozabijali nawet tych, którzy w ogó-le nie należeli do ich grupy, zetknięci z nimi w tłoku”18.
Jeżeli władcy imperium pozwalali sobie na tak wstręt-ne pomysły, trudno się było spodziewać, by reakcje wi-dzów były subtelniejsze. Wielu z nich zapewne umiało ocenić techniczne walory pojedynku, ale prawie wszyscy ogarnięci byli niepohamowaną żądzą krwi. Echion u Pe- troniusza z niecierpliwością oczekuje zbliżających się igrzysk, gdyż „będzie najprawdziwsze żelazo, bez ucie-kania, z dorżnięcifem na arenie, by cały amfiteatr mógł widzieć”!9. A nic nie brzmi bardziej przekonywająco niż inskrypcja z Mintumae, która wychwala Publiusza Bae- biusa Justusa - zresztą z okazji rzezi nie gladiatorów, lecz dziesięciu dzikich niedźwiedzi - za to, że zwierzęta uśmiercono CRVDELiter, tj. okrutnie. Słowo to umie-szczono najwidoczniej jako pochwałę. Zatem większa doza okrucieństwa oznaczała lepszą zabawę.
Ta stała, niczym nie skrępowana żądza krwi w ciągu długich stuleci jest jednym z najbardziej przerażających objawów zła, jakie zna świat. Reakcje widzów przyjmo-wały bezbłędnie tę formę perwersyjnej zmysłowości, która jest znana jako sadyzm - jedna z istotnych cech na-szego współczesnego świata. Sporadyczne morderstwa sadystyczne wstrząsają i zatrważają społeczeństwo, a krwawe widowiska często obwinia się o wywieranie złe-go wpływu na ich uczestników; głównym objawem tej tendencji jest tania literatura, przedstawiająca sadysty-czne majaki i ich masochistyczne odpowiedniki. Różne społeczeństwa wytworzyły różne klapy bezpieczeństwa. Hiszpańskie zamiłowanie do silnych emocji i krwi znala-zło ujście w walce byków; hitlerowcy zabijali ludzi na skalę większą nawet niż Rzymianie.
Nasza wiedza o związkach między literackimi lub wi-zualnymi formami rozrywek sadystycznych a gwałtow-nymi zbrodniami i warunkami społecznymi jest nadal ni-kła. Schopenhauer twierdził, że człowiek w bezlitosnym okrucieństwie przewyższa tygrysa i hienę, a Zygmunt Freud, uważając sadyzm i masochizm za wrodzone ce-chy, opracował szereg teorii o impulsach czyniących z lu-dzi „dzikie bestie, którym myśl oszczędzania innych jest obca”. W przeciwieństwie do tego, Karen Horney wy-mienia Arapezów z Nowej Gwinei i Indian Zuni z Nowe-go Meksyku, gdzie takich wstrętnych tendencji nie stwierdzono. jObecnie Konrad Lorenz twierdzi, że cho-ciaż człowiek z natury nie jest zbyt agresywny, odkrycie przezeń przed wiekami broni dostarczyło dla naturalne-
go braku zwierzęcej wściekłości straszliwego substy-tutu.
Współpracownik i rywal Freuda Wilhelm Stekel stwierdza - podobnie jak Freud - że „okrucieństwo spo-czywa w duszy ludzkiej jak bestia skuta łańcuchami, lecz gotowa do skoku”. Badacz ów, studiując ten problem, wiele uwagi poświęcił gladiatorom starożytnego Rzymu, uważając, że instytucja ta wyraża nienawiść i żądzę wła-dzy, te cechy rzymskie, które doprowadziły do podbo-jów (i do pax Romana). To prawda, że zaborcze, mocar-stwa wykazują prostackie lub agresywne gusty sporto-we, ale to nie tłumaczy, samo przez się, intensywnej, ciągłej rzezi i żądzy krwi na arenie. Co więcej, jak wyka-zał Otto Kiefer w swym studium rzymskiej zmysłowości, nie należy rozpatrywać wyłącznie rozwiniętych form okrucieństwa okresu cesarstwa, twierdząc, że są one ob-jawem degeneracji społeczeństwa. Przeciwnie, okru-cieństwa te istniały już we wczesnym okresie istnienia Rzymu, wyrażając się np. w licznych rodzajach tortur i w biczowaniu, a także sposobach egzekucji tak odrażają-cych, że musiano przypisać człowiekowi funkcje zwie-rzęcia ofiarnego. Nie były to późne, zwyrodniałe okru-cieństwa, lecz wczesne, endemiczne, zawsze bliskie ży-cia codziennego.
Innym czynnikiem, jaki należy wziąć pod uwagę, była absolutna władza wczesnorzymskiego ojca rodziny nad dziećmi. „Rzymski prawodawca-pisał DionizjuszzHa- likamasu - oddał ojcu absolutną władzę nad synem, władzę, która trwała całe życie. Mógł go uwięzić, ochło- stać, wysłać na.wieś, by tam pracował jak więzień, a na-
wet zabić”. A chociaż prawa te z czasem uległy modyfi-kacji, wiele z ich ducha pozostało. Psychoanalitycy wy-kazali, jak agresja rodzicielska wykształca sadyzm u dzieci. Co więcej, sadysta - podobnie jak podpalacz czy uczestnik zbiorowego samosądu - rozładowuje swe wła-sne utajone lęki, odnosząc się do innych w taki sposób, w jaki by nie chciał, aby się doń odnoszono. Rzymianin, poddany presji nie tylko w dzieciństwie, żył w społe-czeństwie, które mogło z całą gwałtownością zwrócić się przeciw niemu samemu. Inne ludy rozpoczęły swą egzy-stencję także od okrucieństw, ale z czasem z nich wyro-sły. Rzymianom natomiast zupełnie się to nie powiodło; zamiast tego zezwolili, aby najgorsze z tych okrucieństw - walki gladiatorów - stało się z czasem rozbudowaną, trwałą i oficjalnie popieraną formą sportu.
Gdy następcy Freuda przenieśli punkt ciężkości z czynnika biologicznego na czynnik socjologiczny i kultu-ralny, powszechną agresywność i brutalność zaczęto przypisywać frustracji, strasznym warunkom życiowym i „niemożności zdobycia miłości”.
Pogląd Ericha Fromma na temat sadyzmu jako jedne-go ze zjawisk wynikających z nieświadomych prób ucie-czki z nieznośnej, beznadziejnej izolacji ma pewien związek z sytuacją Rzymu. Już wcześniej, gdy prowinc-jonalne miasta-państwa Grecji zostały wchłonięte przez wielkie helleńskie królestwa lub znalazły się w ich cie-niu, bezradność samotnej jednostki, jaką to za sobą po-ciągnęło, doprowadziła do ogólnego „załamania nerwo-wego”. W ogromnym świecie Rzymu symptomy te zys-
136
kały na wyrazistości, nabrały cech trwałości, stały się powszechne. Miliony ludzi miały przekonanie niestabil-ności, nie posiadały stałego punktu oparcia, były bez-bronne, zagubione, a przede wszystkim znudzone.
Ucieczka w religię była jedną reakcją kompensacyj-ną. Inną było pogrążenie się w krwawym sadyzmie. Re-ligia miała też w tym swój udział zwłaszcza przez upior-ny zwyczaj zanurzania w krwi bydła, co było bardzo po-pularnym rodzajem pogańskiego chrztu, zwanym tauro- bolium. Nic jednak nie mogło się równać z pojedynkiem gladiatorów, jeżeli chodzi o nastrój ekscytacji. Miliony obywateli rzymskich oddały się tym pojedynkom bez re-szty, tym chętniej, że do szukania tego sposobu wyżycia się zachęcali ich sami cesarze, nie dopatrujący się w tym szczególnego zła w zestawieniu z polityczną niepewnoś-cią i nastrojami buntu, jakie się mogły zrodzić przy bra-ku takich rozrywek.
Stanowisko pisarzy
Stosunek wielu Rzymian, nawet tych o najwyższej kul-turze, do areny był niewłaściwy, wręcz nieludzki, albo jeśli bywał dezaprobujący, to w stopniu niewystarczają-cym. Cyceron mówił, że ludzie znużeni są nadmiarem widowisk gladiatorskich. „Niektórzy zwykli mniemać, że widowiska gladiatorskie są okrutne i nieludzkie i nie wiem, czy nie mają racji, gdy chodzi p obecne widowis-ka. Atoli wówczas, gdy walczyli na miecze skazańcy, nie mogło być dla oczu lepszego ćwiczenia przeciwko bólo-
137
wi i śmierci, choć dla uszu mogły być zapewne inne”20. Cyceron sugeruje, że poziom walk obecnie znacznie się obniżył i stały się one niezdolne do sprawiania jakiejko-lwiek przyjemności, lecz początkowo były sztuką szla-chetną i wychowawczą, dobrym męskim sportem, i tak też je traktowali władcy republiki. Zdanie to wyraża pe-wną hipokryzję, charakterystyczną dla Cycerona, który, choć rozmiłowany w kulturze greckiej, często poddawał krytyce jej obcą Rzymowi miękkość, częściowo dla za-chowania pozorów, ale także z powodu rzeczywistej am- biwalencji.
W150 lat później Pliniusz Młodszy wypowiada się ró-wnie niejednoznacznie. Chwali swojego przyjaciela, który urządził igrzyska, i aprobuje pogardę śmierci oraz szacunek dla zaszczytnych ran, do czego takie pojedynki zachęcały, rozbudzając ambicje w sercach nawet prze-stępców i niewolników. Z niestosownych wypowiedzi tego skądinąd wartościowego człowieka wynika jasno, co oznaczała egzystencja w społeczeństwie, w którym pewni ludzie nie mieli żadnych praw, a polityka i tradyc-ja doprowadziły do trwałego i w takiej sytuacji z góry za-łożonego zinstytucjonalizowania okrucieństwa.
Równie nieciekawa już pod koniec starożytności, w okresie rosnącego humanitaryzmu chrześcijańskiego, jest postawa wysoce kulturalnego poganina Symmachu- sa. Wspominaliśmy już o rozdzierającej scenie, kiedy to 29 jeńców saksońskich wolało pozabijać się wzajemnie
niż walczyć w igrzyskach urządzonych przez Symmachu- sa. A oto co on sam ma do powiedzenia: „Najwidoczniej nawet najbardziej czujni dozorcy nie są w stanie dopil-nować tej desperackiej rasy”. Presja opinii publicznej zachęciła jeszcze Konstantyna Wielkiego, pierwszego chrześcijańskiego cesarza, do rzucenia mas jeńców ger-mańskich (bructeri) na pożarcie dzikim bestiom, co przez całe wieki było udziałem chrześcijan. Wytrawny panegirysta skomentował ten fakt następująco: „Cesarz zachwycił lud, unicestwiając jego wrogów, a jakiż triumf może być wspanialszy?”
Z drugiej strony, już od czasów wczesnego pryncypa- tu szkoły retoryczne, które składały się na system szkol-nictwa wyższego Rzymu, opracowały zestaw tematów, krytykujących okrucieństwo walk gladiatorów. W prak-tyce znaczenie tych zastrzeżeń było niewielkie lub żad-ne, istotne jednak było to, że je w ogóle wypowiadano, a następnie transponowano na język protestów literac-kich. ^'najwcześniejszym i najostrzejszym protestem wystąpił rzymsko-hiszpański filozof, eseista i drama-turg, Seneka Młodszy. Mimo dwuznaczności jego pozy-cji jako doradcy Nerona należy mu zapisać na dobro ten pierwszy, znany nam, niewątpliwy atak na instytucje gladiatorów i na ogólne rozkoszowanie się rozlewem krwi. Seneka powołuje się na stoickie powszechne bra-terstwo. „Człowiek - twierdzi - jest dla ludzkości rzeczą świętą. Ale dzisiaj zabija się go na arenie, dla zabawy! Kiedyś uważano za grzech pokazywanie mu, jak zada-wać rany i parować ciosy. Za to dzisiaj wyprowadza się
go na arenę nagiego i bezbronnego, a jego śmierć ma do-starczyć rozrywki widzom”.
Seneka demonstruje swoją nienawiść do takiego zła na przykładzie pewnego typu pojedynku odbywającego się w południe. Zawodnicy, których wysyłano w czasie przerwy na arenę, nie mieli przeszkolenia i byli prawie bezbronni. Pojedynek ich to prawdziwy pokaz czystej rzezi.
„Przypadkiem trafiłem raz na południowe przedsta-wienie, spodziewając się tam rozgrywek, dowcipów i nieco odprężenia, dzięki któremu oczy widzów mogłyby .wypocząć od patrzenia na rozlew krwi ludzkiej. Stało się wręcz przeciwnie: walki, które toczyły się tam przed-tem, były jeszcze wyrazem miłosierdzia. Teraz bowiem, pozostawiwszy na boku wszelkie pozory, odbywają się zwyczajne morderstwa. [Uczestnicy zapasów] nie mają czym się osłonić i wystawieni całym ciałem na wzajemne ciosy nigdy rąk nie podnoszą na próżno. Większość obe-cnych przekłada to ponad zwyczajne pojedynki i ponad walki dodatkowe odbywające się na żądanie widowni. Bo i dlaczegóż nie mieliby przekładać? Ni hełm, ni tar-cza nie broni tu przed ciosem miecza! Po co środki ochronne? Po co umiejętność walki? Wszystko to tylko odwleka śmierć. Z rana więc wydaje się ludzi na pastwę lwom i niedźwiedziom, a w południe - widzom. Każą za-bójcom rzucić się na tych, którzy mają być zabici, a zwy-cięzców zachowują do dalszych morderstw. Bo przezna-czeniem walczących jest śmierć. Załatwia się sprawę og-niem i mieczem. Trwa zaś to tak długo, jak długo arena
nie zostaje pusta. Atoli niejeden z nich dopuścił się roz-boju, zabił człowieka! I cóż z tego? Tamten, ponieważ zabił, zasłużył, aby to odcierpieć; a ty, nieszczęśliwcze, czym żeś zasłużył, aby to na to patrzeć? »Zabij, chłoszcz, pal! Dlaczego tak lękliwie nadziewa się na miecz? Dlaczego nie dość odważnie ginie? Dlaczego nie dość chętnie idzie na śmierć? Niech razy bicza podgonią go bliżej ku cięciom! Niechaj ciosy wzajemne przyjmu-ją, wystawiając na nie ochoczo nagie piersi!« Oto nastę-puje przerwa w tym widowisku. »Niechże i teraz zarzyna się ludzi, aby nie było chwil, w których nic się nie dzieje!«”21
Komentarz Seneki do tych okrucieństw brzmiał nastę-pująco:
„Nic wszelako nie jest tak zgubne dla obyczajności, jak przesiadywanie na jakichś widowiskach. Wtedy bo-wiem przywary poprzez przyjemność łatwiej wkradają się do naszej duszy. Jak sądzisz, o czym mówię? O tym, że powracam skąpszy, próżniejszy, rozwiąźlejszy, ba, nawet okrutniejszy i bardziej nieludzki - ponieważ prze-bywałem między ludźmi”22..
Taki protest przeciw upodlaniu ducha ludzkiego był tylko kroplą w morzu powszechnego barbarzyństwa, podsycanego w dodatku urzędowym poparciem. A jed-nak byli i inni filozofowie, i myśliciele epoki cesarstwa,
raczej z Grecji i z prowincji wschodnich niż z Rzymu, którzy wypowiadali się równie bezkompromisowo jak Seneka. Artemidoros z Daldis, o którego interpretacji snów już wspominano na początku niniejszej pracy, określał karierę gladiatorską jako niegodną, okrutną i bezbożną, powstałą na ludzkiej krwi. Był on prawdopo-dobnie stoikiem jak Seneka. W jeszcze wybitniejszym odeń stoiku, Epiktecie, chromym niewolniku frygijs- kim, te igrzyska także wzbudzały obrzydzenie23; pisał z gorzką ironią o wytwornym arcykapłanie, który troskli-wie doglądał znakomitej grupy gladiatorów, w którą wiele zainwestował.
Podobne uczucia wyrażali też inni greccy i zhellenizo- wani filozofowie z II w. n.e. Dla Diona Chryzostoma z Prusy pojedynki gladiatorów były czymś potwornym, Plutarch zalecał miastom, by zaniechały urządzania igrzysk lub przynajmniej starały się ograniczyć ich licz-bę. Nieustraszony krytyk Lukian pisze o pojedynkach gladiatorskich w Anacharsis, gdzie określa je jako be-stialskie, ordynarne, szkodliwe i niszczące rzesze ludz-kie, które by można wyzyskać przeciw rzeczywistym wrogom Rzymu. Podobna nuta brzmi w Żywocie Demo- naksa Lukiana; mówi on tam, że gdy Ateńczycy w cza-sach cesarstwa, rywalizując z Koryntem, przemyśliwali nad zainicjowaniem widowisk gladiatorskich, wystąpił filozof Demonaks, który powiedział: „Ateńczycy, przed
zatwierdzeniem tego wniosku nie zapomnijcie zburzyć ołtarza Litości”. Dionizjusz opowiada o innym jeszcze filozofie, którego skazano na wygnanie za głoszenie ta-kich niepopularnych poglądów.
Ale z najostrzejszym potępieniem wystąpił nie ziden-tyfikowany zwolennik starej szkoły pitagorejskiej, któ-rego dzieło O zjadaniu mięsa, napisane za cesarstwa, za-wiera ostrzeżenie, bardziej jeszcze dobitne niż przestro-ga Seneki, przed zepsuciem moralnym, jakim zaraża wi-dzów fascynacja walkami gladiatorów. Ich rezultatem jest - jak to słusznie określił anonimowy neopitagorej- czyk - „nieczułość wobec innych istot ludzkich i okrucie-ństwo”.
Były to jednak nieliczne i rozproszone głosy występu-jące przeciw zgubnym wpływom na publiczność nigdy nie kończących się rzezi gladiatorów. Przeciwnicy takich widowisk nie mogli też nie znaleźć zwolenników wśród stale rosnących rzesz chrześcijan, których religia zaleca-ła szacunek dla życia ludzkiego i opiekę nad opuszczony-mi i prześladowanymi. Około 200 r. n.e. cała namiętna retoryka Tertuliana afrykańskiego poświęcona jest temu tematowi; zaatakował on zwłaszcza haniebny po-gląd, że śmierć na arenie jest tylko sprawiedliwą karą za zbrodnie.
„Wzdryga się przystąpić do trupa człowieka zmarłego w naturalny sposób, ale ten sam w amfiteatrze zimnymi oczyma patrzy na pogryzione, roztargane i we krwi wła-snej pławiące się ciała. Co więcej - ten, który przychodzi na widowisko z powodu wymierzania kary zabójcy,
sam popędza do morderstwa biczami i rózgami gladiato-ra niechętnego do walki”24.
„Jeśli potrafimy udowodnić, że wolno nam dopusz-czać się okrucieństwa, bezbożności, dzikości - chodźmy od amfiteatru. Jeśli jesteśmy rzeczywiście takimi, jak o nas mówią, rozkoszujmy się krwią ludzką. Dobrze się dzieje, jeśli karzą przestępców, któż poza samym zbrod-niarzem temu zaprzeczy? Jednak nie trzeba, aby ludzie szlachetni cieszyli się z kaźni drugiego. Bardziej wypa-da, aby człowiek smucił się, że ktoś równy mu pod względem ludzkiej natury stał się wielkim zbrodnia-rzem, że musi w tak okrutny sposób spłacać swoje winy”25.
Dopiero jednak Augustyn w swych Wyznaniach, na-pisanych prawie dwa wieki później, przedstawił w dosa-dnych i nie dających się zapomnieć słowach (którym wtórował Mérimée pisząc o walkach byków w Hiszpa-nii) tę straszliwą fascynację walkami gladiatorów, jakiej uległ jego młody przyjaciel Alipiuśz - dawniej bardzo niechętny widz.
udał się był jeszcze przede mną do Rzymu, aby studiować prawo, i tam w sposób niepojęty dał się opa-nować nieprawdopodobnej namiętności dla igrzysk gla- diatorskich. Bo kiedy on z pogardą i oburzeniem do nich się odnosił, jącyś jego przyjaciele i koledzy, którzy spo-tkali go przypadkiem, wracając ze śniadania, po przyja-
Wybór
iźni, a przemocą, mimo iż się gwałtownie wzbraniał i opierał, zaprowadzili go do amfiteatru w czasie tych okrutnych i nieszczęsnych zabaw. Tłumaczył im: »Jeśli nawet zaciągniecie na to miejsce moje ciało i tam je usa-dowicie, czy przez to zdołacie skierować ku tym widowi-skom także ducha i oczy moje? Będę tam obecny, choć mnie tam nie będzie - i tak zwyciężę i was, i owe głupst-wa«. Mimo te jego protesty owi zabrali go tam, może właśnie w chęci zbadania, czy potrafi on postawić na swoim. Gdy przybyli i zajęli miejsca, które mogli zdo-być, wokoło wrzała już dzika namiętność. Alipiusz, za-mknąwszy podwoje oczu, zakazał duchowi udziału w tych okropnościach; ale gdybyż był i uszy zatkał! Bo oto w jakimś momencie walk, gdy ogromny krzyk całego tłumu uderzył nagle z siłą o jego uszy, zdjęty ciekawoś-cią i gotów niejako, bez względu na to, co się tam stało, widok zlekceważyć i wyjść zwycięsko, otworzył oczy. I cięższą ranę poniósł on sam na duszy niż na ciele tamten, którego ujrzeć zapragnął. I bardziej pożałowania godny był upadek jego niż owego gladiatora, który upadając stał się przyczyną krzyku. A ten krzyk, wszedłszy przez uszy, otworzył jego oczy, by tamtędy został rażony i po-walony jego duch, dotąd raczej zuchwały niż dzielny, tym słabszy, że wiele sobie przypisywał zamiast polegać na Tobie. Bo kiedy ujrzał krew, wchłonął od razu w sie-bie całą dzikość zabawy i nie odwrócił się, lecz utonął tam wzrokiem i nieświadomie karmił się szaleństwem, cieszył się zbrodniczością walki, upajał krwawą rozko-szą. I nie był to już ten, który przyszedł, lecz jeden z tłu-mu, do którego przyszedł, i prawdziwy towarzysz tych,
którzy go przyprowadzili. Na cóż więcej słów? Patrzał, krzyczał, roznamiętniał się i uniósł ze sobą stamtąd ów obłęd, który podniecał go tak, iż wracał tam, i to nie tyl-ko z tymi, którzy go tam zaciągnęli, lecz nawet przed nimi, i innych jeszcze pociągając za sobą”26.
Nie należy jednak sądzić, że bolesne wyrzuty Wyznań były szczególnie typowe dla tego czy późniejszego okre-su. Okrutne w swej rzeczywistości uwagi panegirysty ce-sarza Konstantyna i Symmachusa już cytowano, a inny współczesny Augustynowi autor, Libanios, reprezen-tant najwyższej kultury klasycznej i hellenizmu, przy-znawał, że szczególną sympatią darzy walki gladiato-rów, których nazywał „uczniami bohaterów spod Ter- mopil” (później jednak zmienił zdanie).
Zniesienie instytucji gladiatorów
Chociaż Konstantyn Wielki zmuszał jeńców germańs-kich do występowania na arenie, później w Berytus (Bejrut) wydał jednak edykt znoszący igrzyska gladiato- rskie w ogóle (326 r. n.e.). Inicjatywa ta mogła być wyni-kiem nacisku Ojców Kościoła zebranych na soborze w Nicei. Edykt dodawał, że wszyscy przestępcy, których dawniej zmuszano by do walki na arenie, mają być w przyszłości skazywani na pracę przymusową w kopal-niach. Tę część edyktu cesarskiego prawdopodobnie
wprowadzono w życie (chociaż wobec ciężkich warun-ków pracy w kopalniach nie było to chyba dobrze przyję-te przez zainteresowanych), ale zakazu walk na arenie w zasadzie nie przestrzegano, przynajmniej w Italii. Właś-ciwie Konstantyn sam zanegował swój edykt, gdy napi-sał do miasta Hispellum (Spello), wyrażając zgodę na to, aby kapłani w miastach Umbrii nadal urządzali widowi-ska gladiatorskie, a inni kapłani w miastach etruskich połączyli swe wysiłki, by skupić widowiska w religijnym ośrodku Etrurii - w Wolsinni (Orneto). Igrzyska grud-niowe, organizowane przez kwestorów w Rzymie we-dług kalendarza Filokalusa, nadal figurują na liście do-rocznych festiwali w roku 354 n.e. Kościół katolicki wprawdzie ogłosił, że gladiatorzy i ich nauczyciele, a także ludzie zajmujący się urządzaniem igrzysk gladia- torskich i widowisk z udziałem dzikich zwierząt, nie mogą być ochrzczeni, ale nawet ogłoszenie chrześcijańs-twa za religię państwową cesarstwa nie położyło od razu kresu walkom gladiatorów.
Restrykcyjne prawodawstwo zaczynało już jednak działać. Edykt Konstancjusza(357 r.n.e.) zabraniał żoł-nierzom i urzędnikom w Rzymie uczestniczenia w wido-wiskach, nakładając kary na nieposłusznych; w osiem, a następnie dziesięć lat później Walentynian I zabronił kierowania chrześcijan do szkół gladiatorskich; wkrótce też zakazano senatorom werbowania wychowanków tych szkół do ich straży przybocznej (397 r. n.e.). Pięć lat wcześniej św. Jan Chryzostom wspominał o występach gladiatorów w Antiochii - przypuszczalnie ostatnich, ja-
kie się odbywały w tej wschodniej prowincji cesarstwa. W Rzymie w 399 r. n.e. zachodniorzymski cesarz Hono-riusz zlikwidował istniejące jeszcze szkoły gladiatorów. Nawet wówczas jednak nie nadszedł kres istnienia tej profesji. Gdy Augustyn w swoich Wyznaniach (c. 400 r. n.e.) opowiada o zafascynpwaniu swego przyjaciela wal-kami na arenie, brzmi to tak, jakby niebezpieczeństwo to było nadal aktualne, a dwa lub trzy lata później poeta Prudencjusz, występujący przeciw poganinowi Symma- chusowi, nalega na cesarza, aby zabronił traktowania ta-kich widowisk jako kary śmierci dla przestępców. Jed-nocześnie, a może to się wydać dziwne, sugerował, by cesarz zezwalał na walkę ich z dzikimi zwierzętami; ten rodzaj widowisk jeszcze istniał, chociaż państwo było już chrześcijańskie. W Cesarstwie Wschodniorzymskim surowy i skąpy władca Anastazjusz zabronił, jak się zda-je, pojedynków ludzi z dzikimi zwierzętami, ale nadal zezwalał na walkę między zwierzętami. W Italii po za-kończeniu panowania cesarzy zachodnich ostrogocki władca Teodoryk (493-526) prawdopodobnie wydał po-dobny nakaz, gdyż - jak wspomina Kasjodor - w 523 r. wyraził dezaprobatę wobec takich widowisk. Ostatecz-nie igrzyska zniesiono w 681 r.
Po apelu Prudencjusza w sytuacji gladiatorów nastą-piła istotna zmiana. Przyspieszona została, jeżeli histo-ria ta jest prawdziwa, czynem Telemachusa (znanego także jako św. Almachius), mnicha z Azji Mniejszej, który rzucił się na arenę, by rozdzielić walczących gla-diatorów , i został rozdarty na strzępy przez rozwścieczo-
ny tłum. Honoriusz skorzystał z tej okazji, aby ostatecz-nie znieść instytucję gladiatorów. Wydarzenie to datuje się na rok 404. Niektórzy utrzymują, że podobny wypa-dek miał miejsce w 392 r. i że tę datę należy uznać za pe-wniejszą. Widowiska gladiatorskie nie zakończyły się je-dnak w 392 r., chociaż szkoły gladiatorskie zostały za-mknięte w tym mniej więcej czasie. W rzeczywistości po-jedynki gladiatorów nie zakończyły się w 404 r., lecz przetrwały prawdopodobnie aż do lat 439-440.
Optymistycznym faktem dla tych, których instytucja gladiatorów napawa odrazą, jest to, że orgie okrucieńst-wa musiały z czasem zrodzić chrześcijańskie posłannict-wo miłości, które się im przeciwstawiło i w końcu dopro-wadziło do likwidacji tych widowisk. Twierdzi się też, że igrzyska były jedną z przyczyn zapanowania chrześcijań-stwa w imperium rzymskim. Jest to rozumowanie nieco obosieczne. To prawda, że tendencje humanitarne, ja-kie przejawiały się już w pogańskim Rzymie, zwłaszcza w pismach wielkich legislatorów, znalazły bardziej wy-raźny kształt w doktrynach chrześcijańskich, które z ko-lei zyskały sobie tak szeroką popularność m.in. dlatego, że popierały słabych i nieszczęśliwych. Ta istotna zmia-na znalazła wyraz w ataku Tertuliana i św. Augustyna na instytucję gladiatorów. Jednakże inne, bardzo ostre ata-ki na nią można odnaleźć i u pogan, m.in. u Seneki, u greckich i zhellenizowanych pisarzy. Co więcej, należą-ce do najkrwawszych ofiar ludzkich na arenie spełniły się za sprawą Konstantyna Wielkiego, który przekształ-cił imperium rzymskie w państwo chrześcijańskie, a po-
jedynki gladiatorów zniesiono dopiero sto lat po widzę-, niu, które miał cesarz, a może i później. Ze wszech miar właściwy był jednak fakt, że to właśnie mnichowi przy-padła w udziale inicjatywa ostatecznego zniesienia tej skandalicznej instytucji. Mimo tak długiej zwłoki odstą-pienie od widowisk tego rodzaju było wynikiem rozprze-strzeniania się idei chrześcijańskich. Nie ukróciły one, co prawda, innych rodzajów masowych mordów w świe-cie rzymskim. Masakry dzikich zwierząt trwały nadal, prześladowania kwitły, a i inne okrucieństwa nie zani-kły. Ci jednak, co wyznawali naukę Chrystusa, nie mogli I tolerować i na dłuższą metę nie tolerowali pojedynków gladiatorów dla rozrywki publicznej.