Działo się to w Ameryce, w roku 1848 Pewna katoliczka żyła w małżeństwie z niewierzącym protestantem. Zachorowała, kres jej życia się zbliżał, a tu, niestety, dzieci już dorastające, u I komunii św. nie były. Gorzej, nie były nawet ochrzczone. Matka, przed skonaniem, to jedno od swego męża uzyskała: przyrzekł, zaręczył, że zajmie się religijnym wychowaniem dzieci. Słowa dotrzymał. I kiedy nadszedł dzień uroczysty, dzieci poszły do kościoła, a ojciec poszedł razem z nimi, aby przypatrzeć się mniemanemu Bogu katolików, czyli Hostii Najświętszej. Nieruchomym okiem patrzy w białą Hostię, patrzy... Naraz z płaczem wyskakuje z kościoła, wołając głośno: Katolicy mają żywego, prawdziwego Boga! Pytającym opowiada, że widział, jak się powiększyła Hostia, a Pan Jezus pełen miłości i dobroci, ale smutno, popatrzył mu w oczy. Od tej chwili ojciec nawrócił się i został dobrym katolikiem. Takiego Boga Mamy! Pamiętajmy: Bóg wśród nas - Bóg w nas!
Ks. F Ziebura Homilie - Rozważania liturgiczne na niedziele i święta A.B.C