Tajemnica grobu majora Hubala
Czy legendarny major Henryk Dobrzański "Hubal", ostatni żołnierz Września i pierwszy partyzant II wojny światowej, spoczywa na cmentarzu parafialnym w Wąsoszu? Tak przynajmniej twierdzi Stefan Szaflik, pochodzący z podczęstochowskiej wioski emeryt mieszkający w Lublinie. Do swojego odkrycia udało mu się przekonać wielu mieszkańców Wąsosza, którzy od ponad roku szukają dowodów na potwierdzenie tej hipotezy. Ich zdaniem, wydobyte z zapomnienia relacje i fakty wskazują, że tajemnicza mogiła na miejscowym cmentarzu jest miejscem wiecznego spoczynku majora Hubala. Jednak specjaliści bardzo ostrożnie podchodzą do tego odkrycia.
- Bardzo często jesteśmy alarmowani różnymi sensacyjnymi odkryciami, lecz w zdecydowanej większości przypadków okazuje się, że są to rzeczy nieprawdziwe - twierdzi min. Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. - Jednak sprawdzić należy każdy sygnał, jeśli jest on zbliżony do autentyczności - dodaje.
Unicestwić legendarnego majora
Major Henryk Dobrzański "Hubal" to prawdziwa legenda polskiego czynu zbrojnego. Powszechnie uznany jest za ostatniego żołnierza Września, a jednocześnie pierwszego partyzanta II wojny światowej, jednak jego szlak bojowy rozpoczął się znacznie wcześniej, w 1918 r., kiedy walczył w zwycięskiej obronie Lwowa przed Ukraińcami. Za udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920 odznaczony został Krzyżem Virtuti Millitari.
Był majorem Wojska Polskiego (po śmierci awansowano go na stopień pułkownika), sportowcem - olimpijczykiem w sportach konnych.
W kampanii wrześniowej jako zastępca dowódcy 110. Pułku Rezerwowego Ułanów brał udział w obronie Grodna przed wojskami sowieckimi. Gdy po dwudniowych ciężkich walkach Grodno skapitulowało, mjr Dobrzański z mniej więcej 180 żołnierzami nie złożył broni. Utworzył Oddział Wydzielony Wojska Polskiego, z którym początkowo zamierzał przebić się do walczącej Warszawy, a po jej kapitulacji - przedostać się do Francji. Ostatecznie oddział pozostał na Kielecczyźnie, gdzie przez pół roku prowadził walkę z okupantem. Po swoim ojcu - Henryku Dobrzańskim de Hubal herbu Leliwa - major przyjął pseudonim "Hubal". Był postrachem Niemców, którzy do walki z jego oddziałem wystawili liczącą tysiąc żołnierzy grupę antypartyzancką. W obławie i pościgu za oddziałem mjr. Hubala wzięło w sumie udział ok. 8 tys. funkcjonariuszy i wojska, wspartych jednostkami czołgów. Bohaterski major zginął w zasadzce w Anielinie pod Opocznem 30 kwietnia 1940 roku. Według zachowanych relacji, Niemcy zmasakrowali jego zwłoki i fotografowali się z nimi jak z trofeum myśliwskim. Następnie wywieźli je do koszar w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie ślad się urywa.
Choć Niemcy rozpowszechniali informacje o unicestwieniu ciała legendarnego majora, a to przez wrzucenie ich do dołu z wapnem, a to przez spalenie - znalazła się nawet fotografia przygotowanej do spalenia postaci owiniętej gazetami i obsypanej igliwiem, opatrzona podpisem: "Polski generał zabity 30 kwietnia 1940 r.", to jednak w latach powojennych kilkakrotnie podejmowano próby znalezienia miejsca pochówku mjr. Dobrzańskiego. Pierwsze poszukiwania, tuż po wojnie, wykluczyły obecność zwłok majora na terenie koszar wojskowych w Tomaszowie Mazowieckim.
W latach 70. w poszukiwania zaangażował się aktor Ryszard Filipski, odtwórca roli majora Dobrzańskiego w filmie "Hubal". Poszedł on tropem udostępnionych w latach 60. wspomnień niemieckich żołnierzy, z których wynikało, że major Hubal został pochowany w odległości ponad 60 km od Tomaszowa Mazowieckiego. I ten ślad okazał się mylny.
Olśnienie po pół wieku
Na cmentarz w Wąsoszu jako miejsce pochowania mjr. Dobrzańskiego jako pierwszy wskazał Stefan Szaflik, emerytowany dziennikarz zakładowej gazety "Głos Budowlańca", od 50 lat mieszkający w Lublinie. Pan Stefan jest synem przedwojennego kierownika szkoły podstawowej w leżących nieopodal Wąsosza Więckach. W czasie okupacji cała okolica została włączona do Rzeszy, a jego rodzina - wysiedlona. Jednak pod koniec wojny Szaflikowie wrócili na teren parafii Wąsosz.
- Ponad 2 lata temu w telewizji nadawali film pt. "Hubal" - opowiada pan Stefan. - Oglądałem go już wcześniej, ale tym razem, po końcowym zdaniu wypowiedzianym po włożeniu ciała majora do ciężarówki, że Niemcy ukryli zwłoki Hubala, nagle jakby mnie olśniło: przecież ja wiem, gdzie on jest pochowany! - mówi podekscytowany mężczyzna. - Przypomniałem sobie rozmowy sprzed pół wieku prowadzone z ks. Franciszkiem Barem i moim ojcem, a przede wszystkim z ukrywającym się w tamtych okolicach Niemcem Szaferem (pan Stefan zna tylko wersję fonetyczną tego nazwiska - A.K.), z których jednoznacznie wynika, że major Hubal spoczywa na cmentarzu w Wąsoszu - dodaje.
W rozumowaniu pana Szaflika kluczową rolę odgrywa zbieżność czasowa między śmiercią mjr. Dobrzańskiego 30 kwietnia 1940 r. a utrzymywanym w tajemnicy pochówkiem w Wąsoszu polskiego oficera określanego przez Niemców jako "partyzant". Wiadomość ta pochodziła od nieżyjącego już ks. Wincentego Spirra, ówczesnego proboszcza parafii, który przekazał ją swojemu wikaremu i późniejszemu proboszczowi ks. Franciszkowi Barowi. Ksiądz Spirr był niezwykle powściągliwy w rozmowach na ten temat, co Stefan Szaflik tłumaczy prawdopodobnym zobowiązaniem do zachowania tajemnicy.
- Wielokrotnie rozmawiałem z ks. Barem o tej sprawie - wspomina pan Szaflik. - Mówił, że ks. Spirr nie chciał mówić o pochowku, lecz tylko wspomniał, że w otwartej trumnie widział bardzo zakurzone zwłoki oficera w polskim mundurze ze śladami ran. Przypuszczał, że to musiał być ktoś znaczny.
Zdaniem Szaflika, okupanci mieli zaufanie do ks. Spirra, który przez to, że pochodził ze Śląska Opolskiego, traktowany był jak Niemiec. Dlatego chcąc ukryć zwłoki majora Hubala przed Polakami, przewieźli je z odległego o 100 km Tomaszowa Mazowieckiego właśnie do Wąsosza.
Mogiła polskiego majora
Po śmierci ks. Spirra ks. Bar przez wiele lat starał się odszukać miejsce pochówku polskiego oficera. Odkryto je przypadkowo wiosną 1956 r. w czasie elektryfikacji wsi w pobliżu plebanii. W wykopie pod słup energetyczny robotnicy natknęli się na trumnę. Obawiając się reakcji komunistów, ks. Bar bez rozgłosu ekshumował zwłoki i bez zarejestrowania w cmentarnej księdze pochował je ponownie w pobliżu kamiennego kurhanu poświęconego 20 powstańcom styczniowym poległym w bitwie z wojskami carskimi w okolicach Wąsosza w 1863 r. - Ksiądz Bar, który w czasie ekshumacji widział na mundurze zmarłego dystynkcje majora, uważał, że to będzie najwłaściwsze miejsce spoczynku tajemniczego polskiego oficera, do którego nawet Niemcy odnosili się z szacunkiem - wskazuje pan Stefan. - Sam kupił i ustawił na mogile granitowy krzyż.
W relacji Stefana Szaflika najbardziej sensacyjnie brzmi jednak wątek jego spotkań z ukrywającym się Niemcem Hansem Szaferem. - Jako kilkunastoletni chłopak pod koniec lat 40. miałem okazję kilkakrotnie rozmawiać z Niemcem, który twierdził, że w 1940 r. osobiście chował w Wąsoszu polskiego oficera - twierdzi z przekonaniem pan Stefan. Jego rozmówcą miał być jeden z pięciu synów młynarza Szafera ze wsi Zawady. Młynarz był Niemcem ożenionym z Polką. Czterech synów wychował na rolników, ale piątego - Janka, a raczej Hansa - jako jedynego z braci posłał na Śląsk do niemieckich szkół. Chłopak wstąpił do Hitlerjugend, przesiąkł faszyzmem, był przekonany o wyższości niemieckiej rasy. W czasie okupacji był umundurowanym hitlerowskim funkcjonariuszem. Po wojnie szukali go w wiosce ludzie, którzy twierdzili, że jest zbrodniarzem wojennym. Podobno uczestniczył w spaleniu Żydów w stodole, a nawet zastrzelił małą dziewczynkę, którą wyrzucono przez okienko z palącego się wnętrza. Po wojnie Hans Szafer przez szereg lat ukrywał się w rodzinnej okolicy. W końcu podobno udało mu się uciec do RFN. - Gdy go spotkałem, uzbrojony w pistolet ukrywał się na strychu pewnego domu. Był wykształcony, gdyż czytał Goethego po niemiecku, i to w gotyku. Mam tę książkę do dziś. Traktował mnie z wyższością. Prawdopodobnie z nudów opowiedział mi tę historię, jak w Wąsoszu w 1940 r. został pochowany polski partyzant - opowiada Stefan Szaflik. - Niemiec powiedział mi, że gdyby to od niego zależało, to zakopałby go w pierwszej lepszej dziurze, bo to nie był żaden bohater, tylko wróg niemieckiego narodu. "Ale miałem nad sobą tych starych generałów, którym się jakieś stare rycerskie obyczaje przypomniały, aby wroga godnie pochować. Taki właśnie dostałem rozkaz" - mówił Niemiec.
Stefan powtórzył te opowieści ojcu, który polecił mu się spytać Szafera o nazwisko pochowanego. - Gdy go o to spytałem, od razy zorientował się, o co chodzi. "Nigdy się nie dowiecie, bo byście tu pielgrzymki, defilady kawalerii robili koło tego grobu - wspomina rozmowę z Niemcem pan Stefan.
Odkrycie niezweryfikowane
Ponad rok temu pan Stefan podzielił się swoim odkryciem z mieszkańcami Wąsosza, a także pomógł odnaleźć zapomnianą mogiłę. - Krzyż był z granitu, więc zachował się w dobrym stanie, ale mogiła trochę się zapadła - mówi pan Stefan.
Sprawą tajemniczego grobu zainteresowało się wiele osób w Wąsoszu. Przekonane, że w ich miejscowości spoczywa legendarny major, społecznie rozpoczęły poszukiwania dalszych śladów. Dzięki nim o sprawie został już poinformowany m.in. urząd wojewódzki w Katowicach, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, a także prasa.
Jednak specjaliści podchodzą do całej sprawy bardzo ostrożnie i nie chcą wypowiadać się na temat stopnia prawdopodobieństwa odkrycia w Wąsoszu grobu majora Hubala. Z podobnym sceptycyzmem odniosła się do tej wiadomości Krystyna Dobrzańska-Sobierajska, córka legendarnego majora. Sygnału jednak nie zlekceważono. Uruchomione zostały procedury związane z ewentualnym odkryciem w Wąsoszu grobu wojennego. Sprawę prowadzi śląski urząd wojewódzki we współpracy z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. - Śląski urząd wojewódzki, bo do niego należy ochrona grobów wojennych na terenie województwa, obecnie gromadzi materiały w tej sprawie. Już dostaliśmy pierwsze sprawozdanie. Zapewne niedługo dojdzie do kolejnego spotkania. Potem spróbujemy podjąć weryfikację zebranych danych i wtedy podejmiemy decyzję o dalszych krokach z naszej strony - zastrzegł min. Andrzej Przewoźnik.
- Na razie dysponujemy głównie dziennikarskimi relacjami, a artykuł prasowy, nawet najlepszy, nie jest dla mnie dokumentem - mówi Joanna Janecka zajmująca się w śląskim urzędzie wojewódzkim grobownictwem wojennym. - Musimy przeprowadzić własne postępowanie - dodaje.
Urzędnicy w pierwszej kolejności ustalą, czy na cmentarzu w Wąsoszu znajduje się grób wojenny. Wiele wskazuje na to, że taki grób istnieje. Oprócz Stefana Szaflika, słyszał o nim od nieżyjącego już ks. Bara obecny proboszcz parafii w Wąsoszu ks. Zbigniew Pilarczyk. - Jeśli będą na to dowody, to obejmiemy ten grób ochroną niezależnie od tego, kto w nim spoczywa - wyjaśnia Joanna Janecka. Gdyby okazało się, że w mogile rzeczywiście spoczywa ciało polskiego oficera, wówczas dzięki nowoczesnym metodom badań antropogenetycznych specjaliści powinni bez większych problemów ustalić, czy są to szczątki majora Hubala. Na rozwiązanie tajemnicy grobu przyjdzie więc nam jeszcze trochę poczekać.
Tekst i zdjęcie Adam Kruczek
"Nasz Dziennik" 2006-11-07