TOM PIERWSZY
Wstęp
Billewicze byli możnym i licznym rodem, żyjącym na Żmudzi, a wywodzącym się od Mendoga i wiodącym prym wśród tutejszej szlachty. Największymi rodami wchodzącymi w skład szlachty laudańskiej byli między innymi: Stakjanowie, Butrymowie, Domaszewiczowie, Gasztowtowie i Gościewicze. Szlachta owa była ludem walecznym i rozmiłowanym w rzemiośle wojennym. W roku 1654 na wschodzie Rzeczypospolitej rozpętała się wojna, w której wzięła też udział chorągiew laudańska, dowodzona przez Jerzego Michała Wołodyjowskiego, gdyż Herakliusz Billewicz był już wówczas człowiekiem starym i schorowanym. Hetman Janusz Radziwiłł poprowadził polskie wojska, ale doprowadził do ich klęski pod Szkłowem. Stary Billewicz, na wieść o owej klęsce, zmarł na atak apopleksji. Chorągiew laudańska poniosła w tej bitwie wielkie straty, ale pan Michał nie zawiódł zaufania swych podwładnych, a wręcz przeciwnie: dzięki swej odwadze, waleczności i doświadczeniu stał się bożyszczem laudańskiej szlachty. Ranny w rękę Wołodyjowski przybył na Żmudź razem z wiedzioną przez siebie chorągwią i założył sobie tu stałą rezydencję u przewodzącego szlachcie mieszkającej w Pacunelach - Pakosza Gasztowta. Herakliusz Billewicz pozostawił po sobie testament, w którym ustanowił swą wnuczkę spadkobierczynią całego majątku, zostawiając jej jednocześnie wybór: wyjść za mąż za Kmicica lub pójść do klasztoru. Tymże testamentem oddał młodą pannę pod opiekę całej laudańskiej szlachty. Kmicic po klęsce szkłowskiej (brał w tej bitwie udział prowadząc własną chorągiew) przepadł gdzieś bez wieści. Wojna natomiast rozsze rzała się i szlachta laudańska po krótkim odpoczynku ponownie wyruszyła do walki. Chorągiew skierowała się do Grodna, gdzie przebywał Jan Kazimierz, który naznaczył tam miejsce "generalnego zboru" szlachty. W okolicy pozostał jedynie niezdolny jeszcze do walki pan Wołodyjowski oraz starcy, kobiety i dzieci. Oleńka Billewiczówna zaś wciąż oczekiwała na przybycie Kmicica.
I
Jest styczeń 1655 r. Oleńka spędza wieczory w Wodoktach razem ze swą ciotką, panną Kulwiecówną i innymi szlachciankami oraz pannami. Czas schodzi im na pracy przy kądzieli, gawędach i pieśniach. Billewiczówna z pewnym niepokojem oczekuje na wiadomości o swoim przyszłym małżonku, którego prawie nie zna. On zaś na początku wojny "pociągnął na pola beresteckie", tam został ranny, powrócił do domu, leczył się, a później opiekował się swym chorym ojcem i zniknął.
Pewnego wieczoru Kmicic jednak przybywa niespodziewanie do Wodoktów, aby zaprezentować się przyszłej małżonce. Od początku wizyty zachowuje się swobodnie i śmiało. Po powitaniach następuje wieczerza, w czasie której młodzi prawie bez przerwy rozmawiają. Około północy pan Andrzej wyrusza do Lubicza, który zgodnie i testamentem pułkownika Billewicza stał się jego własnością. Panna zaś jeszcze przez długi czas nie może zapomnieć jego energicznej, żołnierskiej postaci.
II
Kmicic przybywa do dworu w Lubiczu. Nowego pana witają pokornie słudzy. Następnie pan Andrzej spotyka w jednej z izb swych oficerów, a zarazem kompanówzabijaków, których tylko wojna i dowódca chronią przed ujęciem i wykonaniem na nich wyroków należnych za różne przestępstwa. Są nimi: Jaromir Kokosiński Ranicki, Rekuć-Leliwa, Uhlik, Kulwiec-Hippocentaurus i Zend. Są już pijani i hałaśliwie witają swego przywódcę. Kmicic przyłącza się do pijatyki, która kończy się "zawodami strzeleckimi": pijani żołnierze strzelają z pistoletów do myśliwskich trofeów wiszących na ścianach oraz - z początku przypadkowo - do portretów billewiczowskich przodków. W pewnym momencie uwaga kompanii kieruje się ku dziewczętom należącym do dworskiej służby.
III
Przez kilka dni z rzędu Kmicic jeździ do Oleńki w odwiedziny. Wreszcie bierze też ze sobą swych towarzyszy przykazując, aby nie wspominali ani słowem o swych wszelakiego rodzaju "wyczynach". Po przybyciu do Wodoktów kompani, którzy uprzednio podśmiechiwali się z tego, że ich przywódca dał się owej pannie omamić, w czasie powitania zostają wręcz olśnieni dwornymi obyczajami i niezwykłą powagą pięknej szlachcianki. Kmicic jest zadowolony z wrażenia, jakie Oleńka wywarła na jego towarzyszach. Następnie rycerze wraz z Billewiczówną wyruszają saniami do Mitrunów. W czasie upojnej jazdy Oleńka i pan Andrzej wyznają sobie wzajemnie miłość. W pewnym momencie sielankę przerywa wachmistrz Soroka, który przybywa z Upity z wieścią, że mieszczanie zbuntowali się przeciwko żołnierzom oddziału Kmicica którzy kwaterują w owym mieście i siłą zdobywają prowiant i paszę dla koni. Kmicic natychmiast odsyła swych towarzyszy do Wodoktów, żegna się z Oleńką i odjeżdża, aby osobiście przewodzić w tłumieniu buntu.
IV
Po kilku dniach - pod nieobecność Kmicica - do Wodoktów przybywają trzej szlachcice: Pakosz Gasztowt, Kasjan Butrym ("najstarszy człowiek na Laudzie") i Józwa Butrym zwany Beznogim. W czasie rozmowy z Oleńką wypytują najpierw, jak pannie podoba się jej narzeczony, a następnie opowiadają o strzelaninie i swawoli, które miały miejsce pierwszego dnia po przybyciu Kmicica i jego kompanów do Lubicza. Oleńka początkowo nie chce wierzyć tym relacjom, ale później zaczyna w niej wzbierać gniew skierowany szczególnie przeciwko towarzyszom Kmicica. Po odjeździe rycerzy wzywa do siebie starego Znikisa, zarządcę z Lubicza. Ten stawia się na wezwanie i potwierdza relację Gasztowta i Butrymów, a także opowiada o jeszcze innych "wyczynach" Kmicicowych kompanów, którzy zdążyli się już zadomowić w okolicy. Następnego dnia do Wodoktów przybywają towarzysze Kmicica i nieświadomi tego, że Billewiczówna zna już ich prawdziwą naturę i wybryki, proszą o użyczenie im broni oraz czeladzi, aby mogli ruszyć z pomocą swemu przywódcy, gdyż niepokoi ich jego przedłużająca się nieobecność. Panna jednak odmawia udzielenia pomocy i wyrzuca ich z domu. Zdziwieni i rozwścieczeni tym nieprzychylnym przyjęciem zawadiacy jadą w stronę Upity. Po drodze zatrzymują się w przydrożnej karczmie, znajdującej się w połowie drogi pomiędzy Wołmontowiczami a Mitrunami. Tutaj dochodzi do bijatyki pomiędzy nimi a Butrymami, dość licznie tu zgromadzonymi.
V
Tego wieczoru Kmicic powraca do Wodoktów. Stłumił bunt mieszczan, którzy bronili słusznej sprawy, gdyż oddziały pana Andrzeja składały się w większej części z zabijaków, awanturników i ludzi wyjętych spod prawa, którzy twierdzili, że racja jest zawsze po stronie silniejszego. Kmicic opowiedział się za swoimi żołnierzami i wymierzył karę mieszczanom oraz rozbił oddział wysłany z Poniewieża na pomoc mieszkańcom Upity. W Wodoktach pan Andrzej spotyka się z Oleńką, która prosi go o relację z jego poczynań. Kmicic nie ukrywa prawdy, ale jest zdziwiony gwałtowną reakcją panny, która wytyka mu błędy i gani jego złe postępowanie. Dochodzi mię dzy nimi do sprzeczki. Pan Andrzej dowiaduje się też o tym, że Oleńka wypędziła jego kompanów ze swego domu oraz że wie o wszystkich ich wybrykach, mających miejsce w ostatnich czasach. Panna stawia przed nim wybór: ona, albo jego towarzysze. Wreszcie Kmicic żegna Oleńkę i odjeżdża na czele żołnierzy, których zabrał z Upity. W drodze do Lubicza snuje refleksje nad swym dotychczasowym życiem i dostrzega błędy. Dochodzi do wniosku, że kocha Billewiczównę, nade wszystko i obiecuje sobie spełnić wszystkie jej żądania. W Lubiczu - w jednej z izb dworku znajduje towarzyszy, którzy leżą martwi. Od dogorywającego Rekucia dowiaduje się, że pobili ich Butrymowie. Pan Andrzej wpada we wściekłość i wraz ze swym oddziałem jedzie do Wołmontowicz, zaścianka Butrymów, gdzie wznieca pożar i morduje ludność. Jednak szlachta z okolicznych wsi szybko przychodzi swym pobratymcom z pomocą i wspólnymi siłami rozbija oddział Kmicica, on sam zaś musi uciekać. Dociera do Wodoktów, gdzie spotyka Oleńkę domyślającą się już, kto jest sprawcą pożaru. Udziela ona jednak schronienia przestępcy i nie wydaje go szlachcie żądnej jego krwi. Po odjeździe szlachty natomiast daje Kmicicowi konia i z obrzydzeniem wypędza go z dworku.
VI
Owej pamiętnej nocy zginęło wielu ludzi i tylko niewielką pociechą stał się fakt, że wszyscy Kmicicowi żołnierze zginęli. Sam Kmicic zniknął bez śladu. Początkowo okoliczna szlachta stała pod bronią gotowa odeprzeć ewentualny ponowny jego atak, ale po pewnym czasie zmniejszono czujność, a mieszkańcy okolicznych zaścianków zaczęli myśleć o prawnym dochodzeniu swych krzywd. Oleńka również uczestniczyła w radach, dając dowody swej nadzwyczajnej mądrości i rozsądku. Doradzała właśnie obranie drogi prawnej i zachęcała, aby szlachta żądała od Kmicica odszkodowania za poniesione straty.
W sześć tygodni po zniknięciu pana Andrzeja Oleńka otrzymuje od niego list zawierający wyraz głębokiej skruchy i żalu za winy oraz zapewnienia o miłości i prośbę o przebaczenie. Panna, która nadal kocha awanturnika, cierpi z powodu jego hańby, ale listownie stawia mu warunek (jej zdaniem niemożliwy już do spełnienia): przebaczy mu ona tylko wówczas, gdy przebaczą mu i wstawią się za nim sami poszkodowani.
W tym czasie Rzeczpospolita jest nękana przez wojska Chowańskiego, Chmielnickiego i przez wewnętrzne spory toczące się pomiędzy wielkimi rodami. Jednym z przykładów takiego sporu pomiędzy polskimi magnatami jest waśń pomiędzy Januszem Radziwiłłem, hetmanem wielkim litewskim, a panem Gosiewskim - hetmanem polnym, a zarazem podskarbim Wielkiego Księstwa Litewskiego, która to waśń przeradza się prawie w otwartą wojnę.
VII
Wołodyjowski nadal przebywa w Pacunelach. Jest tu powszechnie poważany, a nawet uwielbiany przez okoliczną szlachtę, która planuje wydać za niego Oleńkę. Billewiczówna jednak kategorycznie sprzeciwia się tym planom. Pewnego wieczoru Michał przesiaduje wraz z trzema hożymi córkami gospodarza i - wśród wzajemnych przekomarzań i żartów - opowiada o wojnach, w których brał udział oraz o wspaniałości królewskiego zamku w Warszawie. W pewnym momencie miłą pogawędkę przerywa przybycie człowieka, który oznajmia, że panna Aleksandra została porwana przez Kmicica i przebywa w Lubiczu. Okoliczna szlachta, wśród której znajduje się też część żołnierzy, którzy niedawno powrócili z wojny, przygotowuje się do walki. Pan Michał staje na czele prawie trzystuosobowego oddziału i prowadzi go do Lubicza. Tutaj dochodzi do walki. Zaskoczeni nagłym atakiem ludzie Kmicica - a są to Kozacy zostają szybko pobici. Dworek jednak staje się małą twierdzą, gdyż pan Andrzej zebrał tu część Kozaków i zabarykadował się od wewnątrz. Po pewnym czasie - widząc przewagę oblegających - Kmicic decyduje się na podjęcie układów. Ufny w swą siłę proponuje Wołodyjowskiemu pojedynek. "Mały rycerz" zgadza się. Ostatecznie dochodzą do porozumienia: jeśli pan Andrzej zwycięży, wówczas będzie mógł odjechać nie zabierając jednak ani swoich ludzi ani panny. Kmicic jest pewny siebie, ale wkrótce po pierwszym skrzyżowaniu szabel okazuje się, że pan Michał bawi się z nim i że jego siła nie może sprostać umiejętnościom i sprawności Wołodyjowskiego. Wreszcie na prośbę pana Andrzeja ("Kończ ... waść!... wstydu oszczędź!...") "mały rycerz" jednym cięciem zwala przeciwnika z nóg. Następnie - obroniwszy rannego przed napastliwością zgromadzonej szlachty - udaje się do dworku na rozmowę z Billewiczówną. Tu spotyka go zaskoczenie, gdyż pannę wyraźnie interesuje tylko los Kmicica, zaś dumnego ze swego wyczynu Wołodyjowskiego traktuje ona chłodno i obojętnie.
VIII
W kilka dni później pan Michał, który ciągle rozmyślał o pannie Aleksandrze, postanawia się jej oświadczyć i jedzie w tym celu do Wodoktów. Doznaje zawodu, gdyż jakkolwiek Billewiczówna jest mu wdzięczna za okazaną pomoc, jednak kategorycznie odmawia, ponieważ - jak słusznie domyśla się tego mały rycerz - wciąż kocha Kmicica. Pan Michał jest rozgniewany, że panna może cenić wyżej człowieka, który wyrządził tyle zła niż prawego i nie skalanego żadnym występkiem rycerza. Jednak w drodze powrotnej Wołodyjowski uspokaja się i dochodzi do wniosku, że Kmicic nie jest przecież człowiekiem zepsutym, a jedynie nieco zbyt dumnym i ponosiła go do tej pory zbytnia fantazja. Dlatego też mały rycerz postanawia przeprosić Billewiczównę za swe nieodpowiednie zachowanie i pomóc Kmicicowi w odzyskaniu dobrej reputacji. Jadąc dalej pan Michał spotyka Charłampa, od którego dowiaduje się o pogłoskach dotyczących nowej wojny, która ma nadejść z niewiadomej strony. Charłamp wiezie też trzy listy od księcia Janusza: dwa urzędowe do Wołodyjowskiego i Kmicica z pozwoleniem oraz rozkazem czynienia zaciągów, a trzeci do Wołodyjowskiego, w którym ze względu na wieści o niezbyt honorowym zachowaniu się pana Andrzeja, pan Michał otrzymuje pozwolenie na to, aby według swego uznania list adresowany do Kmicica oddał adresatowi lub zatrzymał. "Mały rycerz" jest uradowany wizją czekającej go pracy, gdyż pomoże mu ona uniknąć melancholii spowodowanej ostatnią rekuzą (niepowodzeniem starań o Billewiczównę).
IX
Wołodyjowski zaczyna organizować oddziały wojska. Odwiedza też Kmicica, który powoli powraca do zdrowia. Początkowo pan Andrzej odnosi się do gościa podejrzliwie i z rezerwą, ale słowa pana Michała uspokajają rannego i napełniają go podziwem dla prawości charakteru "małego rycerza". Kmicic wie już, z kim ma do czynienia, ale dowiaduje się o odrzuceniu oświadczyn Wołodyjowskiego, liście od księcia Janusza (który to list otrzymuje też z rąk pana Michała) oraz o miłości, którą Oleńka wciąż go darzy. Wołodyjowski - wskazując na przykład dany niegdyś przez Skrzetuskiego - doradza, aby Kmicic działaniem dla dobra ojczyzny zmazał swe winy. Obaj rycerze rozstają się jak przyjaciele. Wołodyjowski podąża do Wodoktów, aby oznajmić Billewiczównie nowinę o postanowieniach pana Andrzeja, jednak dowiaduje się, że panna "z wozami wyjechała i z tobołami" i prawdopodobnie nieprędko wróci.
X
Od zachodu do granic Polski zbliżają się liczące 17 000 wyborowych żołnierzy wojska szwedzkie dowodzone przez generała Wittemberga. Pierwsze uderzenie jest skierowane na Wielkopolskę. W całej tej krainie zbierają się szybko i stają w gotowości oddziały piechoty łanowej, ale zwleka szlachta wchodząca w skład pospolitego ruszenia, gdyż jest to czas żniw i wielu innych prac gospodarskich. Poza tym wśród Wielkopolan tylko nieliczni posiadają jakiekolwiek doświadczenie wojenne, a oddziały są słabo wyszkolone i niemożliwością jest zaprowadzenie w polskim obozie karności. W końcu czerwca do obozu polskiego coraz liczniej zaczyna napływać szlachta. Przybywają też panowie Opalińscy i wielu innych dygnitarzy. Krzysztof Opaliński po pewnym czasie osobiście miesza się w tłum żołnierzy i prowadzi z nimi rozmowy, a jego słowa mają na celu podbuntowanie szlachty przeciw królowi polskiemu i osłabienie w owej szlachcie ducha. Początkowo jednak żołnierze są pełni zapału i odwagi. Wittemberg zdając sobie sprawę z tego faktu nie spieszy się z przybyciem. W polskim obozie coraz częściej zdarzają się wypadki dezercji, co z dnia na dzień wywołuje większe zamieszanie. Niepokój wprowadza też pogłoska, że znajdująca się w obozie grupa kalwinów sprzyja Szwedom i zamierza zdradzić swych towarzyszy.
21 lipca Szwedzi wkraczają na ziemie polskie i kierują się nad Noteć do Ujścia, gdzie znajduje się obóz Wielkopolan. Wojsku szwedzkiemu towarzyszy Radziejowski, który podaje wrogowi słabe punkty magnatów i wojsk oraz udziela wskazówek mających ułatwić Szwedom prowadzenie działań wojennych na terenach Polski. 18 lipca przybywa do polskiego obozu jeden ze szwedzkich oficerów, młody Oxenstierna, przebrany za trębacza. Przywozi ze sobą listy do polskich dygnitarzy, a równocześnie ogląda obóz, szacuje liczbę zgromadzonych wojsk, ocenia ich wartość bojową oraz rozpuszcza wśród zaciekawionej szlachty pogłoski o waleczności i umiejętnościach wojsk szwedzkich. Wszystkie te informacje zostają wyolbrzymione i błyskawicznie obiegają obóz, wzbudzając wśród żołnierzy wielkie zaniepokojenie. Wojska szwedzkie dzieli od obozu polskiego już tylko jeden dzień marszu. W kierunku Szwedów wyrusza podjazd złożony z ochotników. Po pewnym czasie oddział powraca, prowadząc jeńców. 24 lipca Szwedzi dochodzą do Noteci i rozkładają się naprzeciw obozu polskiego. Pierwsze potyczki kończą się klęską Polaków. Nocą w polskim obozie panuje bałagan i panika. Szwedzi zaś otaczają w tym czasie Polaków. Następnego dnia dochodzi do układów. Przybywają generał Wirtz i Radziejowski. W domu zajmowanym przez wojewodę zbierają się polscy dygnitarze, aby ustalić warunki kapitulacji. Po kilku godzinach z budynku wybiega zrozpaczony pan Skoraszewski, który oznajmia szlachcie, że magnaci dopuszczają się właśnie zdrady ojczyzny, przekazując Wielkopolskę we władanie Karola Gustawa. Jednak na wezwanie patrioty odpowiada niewielu żołnierzy. Reszta oczekuje w milczeniu. Po chwili z domu wychodzą szwedzcy posłowie i dygnitarze polscy. Oznajmiają oni, że poddają się pod protekcję króla szwedzkiego, który ze swej strony zobowiązuje się respektować wszystkie dotychczasowe przywileje i prawa poszczególnych stanów. Szlachta przyjmuje tę wiadomość z entuzjazmem.
XI
Zagłoba mieszka w dworku Jana i Heleny Skrzetuskich, we wsi Burzec. Pomimo braku pokrewieństwa stary szlachcic jest przez nich traktowany jak ojciec, a jego trzej synowie nazywają go "dziadkiem". Pewnego dnia przybywa tu pan Stanisław Skrzetuski, który przywozi wieści o zdradzie i odłączeniu Wielkopolski od Korony. Jan i Stanisław Skrzetuscy oraz Zagłoba natychmiast wyruszają do księcia Janusza Radziwiłła i oddają się pod jego komendę. Po drodze pozostawiają Helenę z dziećmi w puszczy białowieskiej, pod opieką pana Stabrowskiego, łowczego królewskiego, zarządzającego owymi terenami.
XII
Trzej rycerze przybywają do Upity, gdzie z radością wita ich pan Wołodyjowski. Jako że otrzymał on od księcia Janusza wezwanie, postanawiają razem wyruszyć do siedziby księcia - Kiejdan. Wszyscy czterej wierzą, że książę Janusz, mimo że jest kalwinem - nie będzie paktował ze Szwedami, ale niezwłocznie na nich uderzy i nie pozwoli, aby powtórzyła się sytuacja zaistniała niedawno w Wielkopolsce. W Kiejdanach - mieście zamieszkiwanym głównie przez Niemców i Szkotów oraz wyznawców kalwinizmu innych narodowości - rycerze dostrzegają wielkie ilości żołnierzy. Spotykają tu też Charłampa. Dowiadują się od niego o atmosferze tajemniczości, którą otoczone są zamysły i poczynania księcia. Dochodzą też do nich wieści, że król Jan Kazimierz musiał uciekać z Warszawy do Krakowa, zaś Szwedzi oblegają właśnie stolicę. W zamku książęcym rycerze zostają przyjęci serdecznie i szybko uzyskują audiencję u księcia, który okazuje swe zadowolenie z powodu przybycia tak sławnych żołnierzy. Rycerze są zaskoczeni i zarazem rozentuzjazmowani takim przyjęciem. Później obserwują jeszcze przybycie licznych gości, wśród których znajdują się szwedzcy posłowie z Inflant: hrabia Loewenhaupt i baron von Duderhoff. Pan Michał rozpoznaje też Oleńkę Billewiczównę, której towarzyszy pan Tomasz Billewicz.
XIII
Książę przez cały dzień nie zwierza się nikomu ze swych planów, zaś wśród zgromadzonej szlachty, oficerów i żołnierzy wzrasta pragnienie walki z najeźdźcą. Radziwiłł wzywa do siebie tylko niektórych oficerów i hojnie ich obdarowując próbuje sobie zapewnić ich przychylność. Wśród wezwanych znajduje się też Kmicic, który na życzenie księcia przysięga Radziwiłłowi wierność. Po tym obaj udają się do sali, w której rozpoczyna się wielka biesiada. Kmicic spotyka się z Oleńką. Panna w odpowiedzi na usilne prośby pana Andrzeja - choć nic nie obiecuje, to i nie odbiera mu nadziei na to, że gdy prawymi czynami zmaże on swe winy, wówczas będzie mógł pojąć ją za żonę. Wieczór upływa biesiadnikom na wesołych rozmowach. O północy zostaje odczytany dokument, zgodnie z którym Litwa zostaje oddana pod protekcję Karola Gustawa. Wśród zebranych panuje początkowo konsternacja, która ustępuje miejsca wzburzeniu. Większość oficerów wymawia księciu posłuszeństwo. Kmicic w tym momencie pojmuje, jaki błąd popełnił składając przysięgę, Oleńka zaś widząc w panu Andrzeju zdrajcę ojczyzny, odwraca się od niego. Wszyscy, którzy sprzeciwili się księciu, zostają natychmiast aresztowani.
XIV
W czasie samotnych rozmyślań książę Janusz zastanawia się nad zaistniałą sytuacją. Nie spodziewał się tak powszechnego sprzeciwu ze strony polskich oficerów. Zdaje sobie sprawę z tego, że pozostało przy nim tylko kilku mało znaczących oficerów, którzy nie potrafią porwać za sobą serc żołnierskich i z tego powodu może liczyć tylko na kilka najemnych oddziałów niemieckich i szkockich. Dochodzi wreszcie do wniosku, że jedynym człowiekiem, który może mu w tej chwili pomóc, jest Kmicic. Wiedząc jednak, że pan Andrzej tylko z powodu przysięgi nie odmówił posłuszeństwa, książę postanawia zjednać sobie rzutkiego młodzieńca podstępem. W międzyczasie otrzymuje pismo od swego krewnego - księcia Michała Radziwiłła, który zaklina, aby Janusz nie zdradzał ojczyzny oraz oznajmia, że w przeciwnym razie wystąpi przeciw niemu, nie zważając na więzy pokrewieństwa. Książę Janusz wzywa Kmicica i grając umiejętnie na jego uczuciach mówi między innymi, że sojusz ze Szwecją jest tylko pozorny, gdyż Radziwiłł pragnie zapanować wpierw nad całą Litwą, wzmocnić ją, zdobyć polską koronę, a następnie zwrócić się przeciwko najeźdźcom. Książę stwierdza też, że jest to jedyna droga, która nie doprowadzi do zagłady ojczyzny. Kmicic - początkowo zrozpaczony i zdeterminowany - powoli zaczyna wierzyć słowom magnata, aż wreszcie dochodzi do wniosku, że książę w istocie ma dobre intencje.
XV
Zagłoba, Skrzetuscy i Wołodyjowski zostali zamknięci w jednej z piwnic zamkowych. Zastanawiają się, co będzie się z nimi dalej działo. Są zrozpaczeni nie tyle swym położeniem, ile raczej nieszczęściami spadającymi na umęczoną ojczyznę. Rankiem - słysząc szczęk broni i hałasy dochodzące z placu - pan Michał dostaje się do zakratowanego okienka i opowiada towarzyszom, co widzi. Okazuje się, że wśród wojska wybucha bunt, gdyż żołnierze dowiedzieli się o uwięzieniu ich dowódców. Pomiędzy zbuntowanymi oddziałami a wojskami książęcymi wybucha bitwa, w której zbuntowane oddziały uzyskują przewagę. Jednak w pewnej chwili pojawia się Kmicic z oddziałem konnicy i rozbija przeciwników księcia. Uwięzieni rycerze nie posiadają się z oburzenia.
XVI
Po bitwie Kmicic otrzymuje od księcia nowe rozkazy. Dowiaduje się też o wyroku śmierci, który Radziwiłł wydał na Wołodyjowskiego, Zagłobę, Skrzetuskich i kilku innych oficerów. Wstawia się za przyjaciółmi i gorąco błaga księcia o łaskę, ten zaś widząc, że odmową może spowodować bunt oficera - w końcu pozornie ulega i decyduje, że skazańcy zostaną przewiezieni do Birż i oddani tam pod nadzór szwedzki. Radziwiłł wysyła następnie Kmicica po pana Tomasza Billewicza, który jako obecny patriarcha rodu - ma zostać zakładnikiem księcia i stanowić swego rodzaju zabezpieczenie przed buntem miejscowej szlachty.
XVII
Po okolicy rozchodzą się wieści o zdradzie, której dopuścił się Radziwiłł oraz o uwięzieniu pułkowników. Wśród stacjonujących w pobliżu Kiejdan polskich oddziałów narasta wzburzenie. Żołnierze pragną uderzyć na siedzibę Radziwiłła. Książę Janusz przygotowuje się do zbrojnego stłumienia niepokojów, zaś uwięzionych oficerów wysyła nocą do Birż pod eskortą dragonów dowodzonych przez Rocha Kowalskiego. W drodze Zagłoba, podając się za wuja owego oficera, zaprasza Kowalskiego na wóz i gawędzi z nim, wchodząc z Rochem w bliższą komitywę. Po pewnym czasie Roch zasypia, znużony rozmową i zamroczony alkoholem, Zagłoba zaś zabiera śpiącemu opończę i hełm, a następnie nie rozpoznany przez żołnierzy dosiada Rochowego konia i odjeżdża. Po kilku godzinach konwój zatrzymuje się przy opuszczonej karczmie. O świcie więźniowie - a później i żołnierze - ze zdziwieniem spostrzegają, że na wozie śpi Roch Kowalski, który po obudzeniu wpada we wściekłość z powodu zniknięcia Zagłoby. Nie wie też, co ma dalej robić. Wreszcie oddział ponownie wyrusza w stronę Birż. Następnego dnia konwój zostaje zatrzymany przez chorągiew laudańską, przywiedzioną przez pana Zagłobę. Dragoni Kowalskiego odmawiają wykonania rozkazów swego dowódcy, zaś Roch, który rzuca się sam na oddział polski, zostaje pojmany. Pan Wołodyjowski przejmuje komendę nad chorągwią, do której przyłączają się też dragoni, oficerowie zaś wspólnie postanawiają uczynić jeszcze nieco spustoszenia na ziemiach książęcych, a następnie udać się do pana Sapiehy, wojewody witebskiego, który pozostał wierny polskiemu królowi. Dowiadują się też, że w liście wiezionym przez Kowalskiego znajdował się rozkaz Radziwiłła, aby birżański komendant po odesłaniu eskorty potajemnie rozstrzelał więźniów. Chorągiew wyrusza w drogę. Wieczorem, niedaleko wsi Klewany, oficerowie i żołnierze spostrzegają łunę i słyszą dźwięk dzwonów. Przypuszczając, że to Szwedzi zaatakowali wieś, Wołodyjowski postanawia uderzyć na wrogi oddział.
XVIII
We wsi dochodzi do bitwy, w czasie której giną wszyscy Szwedzi, oprócz oficera i kilku rajtarów wziętych do niewoli. W tym samym czasie Zagłoba, pilnujący Kowalskiego w niezbyt odległym od wsi lasku, uparcie i cierpliwie wyjaśnia Rochowi niewłaściwość jego dotychczasowego postępowania i nakłania go do przyjęcia służby u pana Wołodyjowskiego. Po długich namowach propozycja ta trafia Kowalskiemu do przekonania. Po powrocie oddziału Zagłoba wpada na pomysł, aby szwedzkich jeńców wypuścić na wolność mówiąc im, że zostali pobici przez oddział księcia Janusza, który pozornie tylko paktował ze Szwedami, zaś faktycznie wydał swoim żołnierzom rozkaz walki ze szwedzkimi oddziałami. Fortel ten podoba się oficerom i postanawiają wprowadzić go w życie, gdyż może to spowodować duże zamieszanie i doprowadzić do wielu nieporozumień pomiędzy Szwedami a Radziwiłłem.
XIX
Na Litwie rozpoczęła się wojna domowa, gdyż większość wojsk wystąpiła przeciwko Radziwiłłowi, chłopi i szlachta również chwytają za broń. Oddział Wołodyjowskiego rośnie w siłę. Napływają do niego między innymi liczni rycerze z rozbitych przez Kmicica chorągwi. Fortel Zagłoby przyniósł rezultaty: zaogniają się stosunki pomiędzy księciem Januszem a szwedzkim generałem Pontusem de la Gardie. Kmicic wierząc nadal niezłomnie, że służąc Radziwiłłowi przyczynia się do ratowania ojczyzny, wypełnia gorliwie wszystkie polecenia księcia Janusza. Wołodyjowski i jego towarzysze uważają pana Andrzeja za podłego zdrajcę i darzą go coraz większą niechęcią. Chorągiew laudańska przedziera się na Podlasie, aby połączyć się z konfederacją, na której czele stanęli dwaj pułkownicy: Horotkiewicz i Jakub Kmicic (stryjeczny brat Andrzeja). Pod Niewiażą chorągiew pana Michała zostaje otoczona przez wojska książęce, jednak prawie cudem udaje się "małemu rycerzowi" wyprowadzić oddział z okrążenia. Rozwścieczony Radziwiłł powraca szybko do Kiejdan, ale widząc, że nie złapie już uciekinierów, postanawia poprosić Karola Gustawa o wsparcie mające dopomóc w utrzymaniu na Litwie spokoju i porządku.
XX
Kmicic przybywa do Billewicz, aby zabrać pana Tomasza i Oleńkę na dwór książęcy. Od samego początku wizyty próbuje skłonić miecznika do dobrowolnego opuszczenia posiadłości. Oleńka sprzeciwia się, pana Andrzeja zaś traktuje z pogardą. W Kmicicu wrze gniew przemieszany z żalem. Słysząc tętent koni zamierza użyć siły. Okazuje się jednak, że do izby wchodzi Wołodyjowski wraz z towarzyszami i po chwili rozkazuje wyprowadzić pana Andrzeja poza wieś i rozstrzelać. Skazaniec wychodzi bez słowa. Zagłoba również wychodzi, aby przekonać się czy Kmicic nie ma przy sobie jakichś rozkazów od Radziwiłła. Po pewnym czasie stary szlachcic powraca prawie biegiem i pokazuje list, w którym książę wypomina Kmicicowi jego wstawiennictwo za Wołodyjowskim i jego towarzyszami. Chwilę później zostaje wprowadzony pan Andrzej. Rycerze dowiedziawszy się, że jest on ich dobroczyńcą, a nie wrogiem - uwalniają go, namawiając jednocześnie, aby przyłączył się do nich. On jednak odmawia nie podając powodów tej decyzji. Zagłoba pokazuje mu list który Roch Kowalski wiózł do Birż. Pan Andrzej przekonuje się, że został przez księcia oszukany, ale nadal nie zmienia zdania. Hamuje tylko swe wzburzenie i odjeżdża. Rycerze są zdziwieni, ale nie zastanawiają się nad tym dłużej i odjeżdżają, proponując też miecznikowi, aby podążył wraz z nimi. Pan Tomasz jednak postanawia wyruszyć z małym opóźnieniem, gdyż zamierza się odpowiednio przygotować do drogi. Rycerze żegnają się z miecznikiem i Oleńką, która okazuje Zagłobie swą wielką wdzięczność za uratowanie Kmicica od śmierci.
XXI
Książę Janusz przybywa do Billewicz w dwie godziny po odjeździe Wołodyjowskiego i zabiera do Kiejdan miecznika i jego podopieczną. W Kiejdanach spotyka się z Kmicicem, który zarzuca księciu wiarołomstwo. Radziwiłł wpada w gniew i pana Andrzeja ratuje tylko nagły atak astmy, który zwala księcia z nóg. Po kilku godzinach książę ponownie wzywa Kmicica do siebie i znów wypowiada wiele wzniosłych słów o powinnościach względem ojczyzny oraz żali się na odstępców, którzy odchodzą od Radziwiłła. Kmicic i tym razem daje się w końcu przekonać i uspokoić.
XXII
Wieczorem książę, chcąc okazać wiernym mu jeszcze oficerom i szlachcie, że konfederacja i bunty przeciw niemu nic dla niego nie znaczą, wydaje wielką ucztę, na którą przybywa mniej lub bardziej dobrowolnie prawie cała okoliczna szlachta. Przy stole Kmicic otrzymuje miejsce obok Oleńki. Oboje przez cały czas trwania uczty przeżywają walkę wewnętrzną: panu Andrzejowi sumienie mówi, że nie zasłużył na pogardę, z jaką został potraktowany, nie potrafi przestać myśleć o tej pannie i okazać jej niechęć, zaś Billewiczówna z jednej strony zdaje sobie sprawę z tego, że pochopnym sądem skrzywdziła owego kawalera, ale z drugiej strony duma nie pozwala jej odezwać się pierwszej. Tymczasem biesiadnicy bardzo powoli nabierają ochoty do zabawy. Ich zapały są hamowane między innymi przez nasycone gorzką ironią uwagi wypowiadane pod adresem księcia przez odważnego pana Szczanieckiego. Punktem przełomowym uczty jest moment, w którym Radziwiłł otrzymuje wiadomości o spustoszeniu swych podleskich ziem przez konfederację, oderwaniu się od Korony województwa sieradzkiego klęsce Jana Kazimierza pod Widawą i Żarnowcem oraz o zajęciu Warszawy przez Szwedów. Wieści dotyczące klęsk Rzeczypospolitej wzbudzają w magnacie radość. Dzieli się on tymi wiadomościami z biesiadnikami i nie ukrywa swego zadowolenia. W sali panuje grobowa cisza. Radziwiłł spostrzegłszy to usiłuje zatrzeć przykre wrażenie, ale pan Szczaniecki nie tai swego oburzenia i opuszcza salę. Książę dla ratowania sytuacji stosuje ostatni wybieg: każe wtoczyć beczki z najlepszymi gatunkami win. Po pewnym czasie towarzystwo ożywia się i poprawiają się humory, większość zaś obecnych już bez oporów spełnia toasty za króla szwedzkiego i jego powodzenie.
XXIII
Następnego dnia książę wzywa Kmicica do siebie i powierza mu nowe zadanie: ma jechać do króla szwedzkiego a po drodze odwiedzić kilka innych osób i zawieźć im poufne listy od Radziwiłła. Między innymi ma on spotkać się z księciem Bogusławem Radziwiłłem i panem Lubomirskim (osobą mającą wielkie wpływy w Małopolsce), któremu ma sprytnie ale niepostrzeżenie podsunąć możliwość przyłączenia się do księcia Janusza oraz korzyści wynikające z tego faktu dla Lubomirskiego. Po licznych i zawiłych wskazówkach dotyczących sposobu postępowania oraz wyjaśnieniach (działanie w imię "dobra ojczyzny") co do efektów poszczególnych posunięć Radziwiłła, Kmicic otrzymuje listy i odchodzi, książę zaś, któremu osoba pana Andrzeja stała się już w Kiejdanach niewygodna, natychmiast przekazuje Ganchofowi komendę chorągwi Kmicica.
XXIV
Kmicic dobiera sobie sześciu ludzi, którzy mają mu towarzyszyć w drodze, a następnie żegna się z kilkoma znajomymi oficerami. Przed odjazdem waha się: czy ma się pożegnać z Oleńką, czy też nie. Wreszcie - choć robi to mimowolnie - kieruje swe kroki do komnaty Billewiczówny, gdzie wyrzuca z siebie wszystkie żale wyraża przypuszczenie, że jest to ich ostatnie spotkanie i pospiesznie odjeżdża.
XXV
Po kilku dniach Kmicic zatrzymuje się w Pilwiszkach. Tutaj spotyka się z księciem Bogusławem, który powraca właśnie z Podlasia. Bogusław myśląc, że ma do czynienia z człowiekiem wtajemniczonym we wszystkie sprawy księcia Janusza, rozmawia z nim swobodnie i nie tai prawdziwych motywów swego postępowania. Okazuje się, że w swym liście książę Janusz doradza Bogusławowi, aby postarał się o to, by w ręce skonfederowanych oddziałów dostały się beczki zatrutego wina. Pan Andrzej słysząc to dostrzega wreszcie przewrotność postępowania Radziwiłłów. Ukrywa jednak swój gniew i planuje zemścić się, porywając Bogusława. W godzinę później ponownie przybywa do księcia i pod pozorem zaprezentowania niezwykłych zalet swego konia zaprasza Bogusława na przejażdżkę, a gdy znajdują się już dość daleko, uprowadza go korzystając z pomocy swych dwóch żołnierzy.
XXVI
Po kilku godzinach grupa jeźdźców zatrzymuje się obok przydrożnej kuźni. Tu książę rani Kmicica w twarz wystrzałem z jego własnego pistoletu i ucieka, zabijając dwóch ścigających go żołnierzy. Później pewny, że pan Andrzej nie żyje, powraca spokojnie do Pilwiszek. Tymczasem wachmistrz Soroka, wierny sługa pana Andrzeja, opatruje rany swego dowódcy i wraz z nim oraz pozostałymi żołnierzami odjeżdża w obawie przed pościgiem.
TOM DRUGI
I
Soroka chroni się z Kmicicem i towarzyszami do lasu. W głębi puszczy odnajdują smolarnię, która stanowi schronienie bliżej nieokreślonej grupy ludzi. Soroka podejrzewa, że mogą to być rozbójnicy, ale postanawia, że się tu chwilowo zatrzymają. Smolarz zamieszkujący ową zagrodę udziela tylko częściowych informacji o tajemniczych - w owej chwili nieobecnych - mieszkańcach, którzy trudnią się przede wszystkim rabunkiem koni. W nocy ucieka. Następnego dnia Kmicic odzyskuje przytomność i podnosi się z postania. Dochodzi do wniosku, że jego obecne położenie jest fatalne: wszyscy, którzy go znają, uważają go za zdrajcę. Poprzysięga Radziwiłłom zemstę. Jego bolesne rozważania przerywa huk wystrzału i przybycie Soroki, który oznajmia, że do chaty zbliża się grupa uzbrojonych ludzi.
II
Okazuje się, że tajemniczymi mieszkańcami obejścia są Kiemlicze, którzy ze zdziwieniem, ale i z radością przyjmują swego dawnego dowódcę. Pan Andrzej dowiaduje się u nich o obecnym położeniu oddziałów konfederacji, a następnie pisze dwa listy: jeden do księcia Janusza, a drugi do pana Wołodyjowskiego. W liście skierowanym do księcia Kmicic wypowiada służbę i poprzysięga zemstę za to, że został oszukany i służył w rękach Radziwiłłów jako narzędzie zbrodni. Ostrzega też, że w razie gdyby Billewiczów spotkała jakaś krzywda przedstawi królowi polskiemu i panu Sapieże - a pośrednio też Szwedom - listy, które są jawnym dowodem knowań książęcych których celem było zdobycie korony polskiej oraz zniszczenie Rzeczypospolitej. W liście do pana Wołodyjowskiego (pod którym podpisuje się już jako Babinicz) pan Andrzej ujawnia rozkazy Radziwiłła dotyczące zaplanowanych skrytobójczych zamachów na życie konfederatów. Postanawia wyruszyć do króla Jana Kazimierza.
III
Kmicic zamierza zabrać ze sobą Kiemliczów i ich czeladź na Śląsk, gdzie obecnie znajduje się król polski. Idąc za radą starego Kiemlicza postanawiają wyruszyć w przebraniu, podając się za drobną szlachtę i skierować się do Soboty, wiodąc ze sobą tabun koni na odbywający się tam wielki targ. Później mają skierować się na Warszawę i dalej na południe. Jakoż - ku zdziwieniu Kmicicowych żołnierzy - tak się dzieje i ponad dziesięcioosobowa grupa pod przewodnictwem pana Babinicza wyrusza w drogę.
IV
Po pewnym czasie Babinicz przybywa do Łęgu, zwanego też Ełkiem, leżącego w Prusach. Tutaj pan Andrzej dowiaduje się, że Prusy Królewskie opowiedziały się po stronie Jana Kazimierza. Następnie Kmicic zatrzymuje się w przydrożnej karczmie niedaleko Wąsoszy. Spotyka Rzędziana, który zatrzymuje się tu przejazdem w drodze do Szczuczyna, gdzie stoją obozem wojska konfederacji dowodzone przez Wołodyjowskiego i jego przyjaciół. Rozmowę przerywa przybycie podjazdu prowadzonego przez Józwę Butryma. Babinicz chcąc pozostać nie rozpoznanym usuwa się w cień, jednak po pewnym czasie Butrym kieruje swą uwagę na osobę pana Andrzeja i rozpoznaje go. Nie czeka też na wyjaśnienia, ale natychmiast przywołuje swoich żołnierzy. Wybucha krótka walka, w której Kmicic zmuszony jest ranić Józwę i rozbić jego oddział przy pomocy swych ludzi. Później oddaje rannych i zabitych Rzędzianowi oraz przekazuje wskazówki przeznaczone dla pana Wołodyjowskiego, sam zaś odjeżdża. Rzędzian nie może zrozumieć postępowania pana Andrzeja, ale widzi, że Kmicic jest przychylnie nastawiony do konfederatów.
W godzinę później Rzędzian przybywa do Szczuczyna. Następnego dnia spotyka się z Wołodyjowskim i opisuje zajście w gospodzie oraz przekazuje ostrzeżenia usłyszane od Kmicica. Pan Michał i jego przyjaciele są zdziwieni i niepewni czy należy wierzyć słowom pana Andrzeja. Wtedy właśnie przybywa posłaniec, który przynosi list od Kmicica. W liście zawarte są dokładne informacje dotyczące zamiarów Radziwiłła, który - po otrzymaniu posiłków szwedzkich w liczbie 1500 żołnierzy - chce uderzyć na konfederatów. Rycerze wpadają w jeszcze większe zdumienie i zadają sobie pytanie czy Kmicic wciąż jeszcze służy księciu Januszowi i nie mogą dociec, po co pan Andrzej zapuszcza się między Szwedów. Postanawiają, mimo wielu wątpliwości, pójść za jego radami.
VI
Pan Wołodyjowski rozesłał do rozproszonych pułkowników skonfederowanych wojsk listy donoszące o pochodzie Radziwiłła. Wojska polskie gromadzą się pod Białymstokiem. Przybywają tu też liczni nowi ochotnicy. Zagłoba, który wśród żołnierzy czuje się jak w swoim żywiole, opowieściami o swych przygodach zyskuje sobie wielką popularność. Doprowadza to wkrótce do takiej sytuacji, że gdy pułkownicy postanawiają wybrać regimentarza (głównodowodzącego), który miałby komendę nad wojskami konfederacji aż do czasu nadejścia pana Sapiehy, wojsko jednogłośnie - przy poparciu ze strony wielu oficerów - wybiera na to stanowisko właśnie pana Zagłobę. Okazuje się, że choć brakuje mu doświadczenia taktycznego, jest on świetnym organizatorem i w krótkim czasie zakłada warowny obóz, wprowadza wśród żołnierzy ład i porządek oraz w przemyślny sposób gromadzi dużą ilość żywności i nieco broni. Swój urząd sprawuje z wielką powagą i godnością, udaje mu się podbić serca żołnierzy. W odpowiedzi na prośbę mieszczan z Wołkowyska obleganego właśnie przez Kozaków, wysyła na pomoc liczący 1500 żołnierzy podjazd dowodzony przez Wołodyjowskiego. Kilka dni później do obozu przybywa pan Sapieha, prowadząc swe wojska, a wraz z nim powraca Wołodyjowski, który dzięki wsparciu otrzymanemu od Sapiehy odniósł pod Wołkowyskiem znaczne zwycięstwo. Pan Zagłoba przekazuje wojewodzie witebskiemu komendę i zdaje sprawę ze swych dotychczasowych rządów. W obozie panuje coraz większy entuzjazm i zapał do walki. Do Polaków dociera wieść, że książę Janusz wraz ze swymi wojskami znajduje się niedaleko obozu konfederatów.
VII
Książę Janusz dowiaduje się o zgrupowaniu wojsk konfederacji pod Białymstokiem i przygotowuje swe wojska do wymarszu. Zdaje sobie jednak sprawę ze swego coraz trudniejszego położenia. Nie jest on między innymi pewny, czy przypadkiem król szwedzki nie odwróci się od niego widząc osłabienie wpływów rodu Radziwiłłów na Litwie. Do Kiejdan przybywa w tym czasie książę Bogusław. Przywozi wieści dotyczące ostatnich poczynań Kmicica oraz list, który pan Andrzej napisał do księcia Janusza. Książę Janusz wierzy w to, że Kmicic może posłużyć się pismami obciążającymi obu Radziwiłłów. Bogusław dowiaduje się o pobycie w Kiejdanach nie znanej mu jeszcze Oleńki Billewiczówny i postanawia ją uwieść.
VIII
Wieczorem książę Janusz zaprasza na biesiadę swego brata, Oleńkę, pana Tomasza oraz kilku oficerów kiejdańskich i dworzan księcia Bogusława. Bogusław próbuje uwieść Billewiczównę, co między innymi ma się stać częścią zemsty dokonanej na Kmicicu. Młody książę dla osiągnięcia swego celu gra rolę wielkiego patrioty, a w pewnym momencie oznajmia zebranym, że Kmicic podjął się porwać ze Śląska Jana Kazimierza i oddać go w ręce Szwedów. Oleńka w pierwszej chwili nie chce w to wierzyć i jest tymi słowami wstrząśnięta, jednak Bogusław umiejętnie utwierdza ją w przekonaniu, że pan Andrzej jest nikczemnym zdrajcą. Po wieczerzy Tomasz Bilewicz dowiaduje się od księcia Janusza że jako zakładnik ma się udać do Taurogów. Nie posiada się z oburzenia, ale dzięki zręcznej interwencji Bogusława, u którego ma być "gościem" już po niedługim czasie kapituluje, a nawet jest zachwycony osobą młodego księcia. Później, gdy książę Janusz pozostaje sam ze swym bratem, odczytują wspólnie list od pana Sapiehy, w którym namawia on Radziwiłła do zawrócenia z drogi zdrady i zmazania występków walką ze Szwedami. Książę Janusz jednak nie zamierza rezygnować ze swoich dążeń i postanawia następnego dnia wyruszyć na Podlasie.
IX
Kmicic zdąża w kierunku Warszawy, jednak trzyma się z dala od miast i większych osiedli. Spotyka Kurpiów - mieszkańców puszczy, chętnych do walki ze Szwedami. W miarę posuwania się w głąb kraju do pana Andrzeja docierają wieści, że Szwedzi pomimo swych uprzednich gwarancji, przyrzeczeń i zapewnień zaczynają coraz śmielej sobie poczynać, nie cofając się przed gwałtami rabunkami i wszelkiego rodzaju przemocą. Szlachta polska zamieszkująca tereny, które zostały dobrowolnie oddane w ręce najeźdźcy, jest podzielona na trzy grupy: tych, którzy widzą coraz lepiej błąd, jakim była zdrada ojczyzny, ale nie mogą już nic poradzić, gdyż nie posiadają żadnej prawie broni ani przywódców; tych, którzy twierdzą, że konfiskaty i gwałty skończą się, gdy Karol Gustaw zakończy wojnę z Janem Kazimierzem i zajmie całą Rzeczpospolitą oraz na innowierców którzy z entuzjazmem bratają się z najeźdźcami i dopuszczają się bezkarnie grabieży i mordów na katolickiej części szlachty. W Przasnyszu Kmicic słyszy wieść, że Kraków poddał się Szwedom, zaś Czarniecki dostał się do niewoli. W Pułtusku okazuje się jednak, że Czarniecki uzyskał prawo wyprowadzenia z Krakowa swych wojsk i udał się prawdopodobnie na Śląsk.
X
Kmicic przejeżdża przez Warszawę, nad którą zarząd sprawuje obecnie Radziejowski. Pan Andrzej słyszy tutaj - w dalszej zaś drodze przekonuje się o tym osobiście - że szlachta polska albo współpracuje ze Szwedami, albo jest zbyt zastraszona i nie ma odwagi sprzeciwiać się najeźdźcom oraz nie ma nadziei na nadejście lepszych czasów. Jedynie ludzie niższych stanów - mieszczaństwo, chłopstwo i rzemieślnicy - są gotowi do podjęcia walki i odważnie znoszą ucisk, prześladowania i narażenie się na śmierć, ale nie ulegają najeźdźcom. Pod Sochaczewem Kmicic uderza ze swymi ludźmi na szwedzko-niemiecki oddział oblegający pana Łuszczewskiego, starostę sochaczewskiego, w jego majątku w Strugach. Wróg zostaje rozbity w perzynę, liczący zaś już prawie siedemdziesiąt lat starosta gościnnie i z wdzięcznością przyjmuje swego wybawcę. Kmicic dowiaduje się tutaj od przybyłego w krótki czas po tym zajściu pana Szczebrzyckiego, że w ręce szwedzkie oddały się kolejne województwa: krakowskie, sandomierskie, ruskie, lubelskie, bełzkie, wołyńskie i kijowskie. Jest zrozpaczony i niezwłocznie wyjeżdża, ale jeszcze przed samym odjazdem dane mu jest spostrzec dziwny zbieg okoliczności: oto córka gospodarza, Oleńka, daje mu przy pożegnaniu pieniądze i prosi aby dał w Częstochowie na mszę "na intencję Andrzeja, aby go Bóg z grzesznej drogi nawrócił". Pan Andrzej jest wstrząśnięty i traktując to wydarzenie Jako wróżbę, pyta, czy owa panna dochowa wiary swemu ukochanemu, jeśli ten się nawróci. Otrzymawszy odpowiedź pozytywną odjeżdża z nadzieją w sercu.
XI
Szwedzi rosną coraz bardziej w siłę, natomiast Rzeczpospolita upada coraz bar dziej, nękana od wschodu ciągłymi wojnami. Jan Kazimierz wraz z nielicznymi wiernymi sobie ludźmi przebywa w Głogowej, ale i owi nieliczni stronnicy polskiego króla wykruszają się i przechodzą na stronę Karola Gustawa. Pan Andrzej dojeżdża do Kruszyny - swego ostatniego postoju przed przybyciem do Częstochowy. Tutaj jest świadkiem rozmowy toczącej się pomiędzy Weyhardem Wrzeszczowiczem i baronem I.isolą. Rozmawiają w języku niemieckim, nie zwracając uwagi na Kmicica, który zresztą nie przyznaje się do znajomości tego języka. Pan Andrzej dowiaduje się między innymi, że król szwedzki ma zamiar zająć klasztor jasnogórski i ograbić tamtejszy skarbiec. Obaj rozmówcy dochodzą do wniosku, że naród polski, który sam siebie wyniszczył i oddał w ręce szwedzkie, z pewnością zginie, gdyż nie ma już żadnych pozytywnych cech. Słowa te ranią boleśnie Kmicica, ale tłumi swe uczucia. Dopiero nocą samotnie rozważa treść owej rozmowy i dochodzi do wniosku, że obaj dygnitarze mieli rację. Następnego dnia pan Andrzej ze swymi ludźmi przybywa na Jasną Górę.
XII
Po wysłuchaniu mszy świętej Kmicic prosi o spotkanie z przeorem klasztoru i przekazuje mu informację o planie zajęcia klasztoru przez Szwedów. Ojciec Kordecki zwołuje naradę, w której uczestniczą czterej starsi ojcowie i kilku szlachciców. Powtarza im złą nowinę. Zebrani nie chcą uwierzyć i odnoszą się z podejrzliwością do osoby Babinicza. W końcu jednak - po wielu męczących dla niego pytaniach zcbrani dają wiarę wieściom i postanawiają wzmóc czujność oraz zamykać na noc bramy klasztoru. Następnie wszyscy rozchodzą się, przybysz zaś spowiada się u ojca Kordeckiego.
XIII
Nazajutrz klasztor zaczyna być przygotowywany do obrony: naprawiane są mury gromadzona jest broń i żywność, załoga zostaje skompletowana i przeszkolona. Wśród okolicznej ludności powstaje zamieszanie. Kmicic pod nazwiskiem Babinicz bierze czynny udział w przygotowaniach do obrony. Kiemlicze opuszczają klasztor, polecając jednak nadal swe usługi wzburzonemu ich decyzją panu Andrzejowi. 8 listopada, w nocy, pod mury klasztorne przybywają wojska szwedzkie dowodzone przez Wrzeszczowicza. Chcą zająć sanktuarium. Ojcowie i rycerze zebrani na naradzie postanawiają bronić klasztoru. Rozwścieczony oporem Wrzeszczowicz zadowala się rabunkiem i mordami dokonywanymi na mieszkańcach Częstochowy, a następnie odstępuje od murów.
XIV
Następnego dnia znów zaczynają się przygotowania do obrony klasztoru, ale tym razem zakrojone na szerszą skalę. Ojciec Kordecki czuwa nad wszystkim i mnichom, żołnierzom oraz zgromadzonym ludziom dodaje otuchy swym spokojem, opanowaniem i słowami pociechy. W międzyczasie Miller, stacjonujący ze swymi oddziałami w Wieluniu, decyduje się - wbrew radom i prośbom Sadowskiego - uderzyć na klasztor. Rozpoczęcie oblężenia zaplanował na 18 listopada i wyruszył do Częstochowy. Jednak już pierwszego dnia oddziały, które nieostrożnie zbliżyły się do murów, poniosły wielkie straty. Wśród obrońców Jasnej Góry panuje wielki zapał i wiara w zwycięstwo, podtrzymywana częstymi procesjami z Najświętszym Sakramentem, prowadzonymi przez ojca Kordeckiego pod szwedzkim ostrzałem. Od samego początku oblężenia szczególnie wyróżnia się Babinicz, który sam obsługuje jedno z dział i powoduje swą kanonadą wielkie spustoszenie w obozie szwedzkim. Własnoręcznie rozbraja też pewnego razu granat (wybuchającą kulę), który pada niedaleko od niego. Ten ostatni czyn wzbudza wielki podziw wśród obserwatorów.
XV
Przez kolejne dni i noce Szwedzi ostro ostrzeliwują klasztor, ale obrońcy nie ponoszą żadnych strat i nie pozostają dłużni wyrządzając wrogowi wielkie szkody. W oblegających duch upada, gdyż widzą oni w tym wszystkim działanie jakichś czarów. Nie zmniejsza tego wrażenia fakt że oblegających jest 9000, zaś obrońców tylko 200. Pewnej nocy Kmicic pod komendą jednego z rycerzy wyrusza wraz z oddziałem żołnierzy i uzbrojonych chłopów za mury. Oddział uderza na jeden z najbliższych szańców i wyrządza wielkie szkody oraz zabija wielką ilość szwedzkich żołnierzy i kilku znaczniejszych oficerów. Zdarzenie to wzbudza panikę w szwedzkim obozie. Spokój następuje dopiero nad ranem. Miller widzi upokorzenie, którego doznaje, jednak postanawia oblegać twierdzę do upadłego. Tymczasem dochodzą do niego wieści, że w Wielkopolsce szlachta chwyciła za broń.
XVI
Miller po raz kolejny rozpoczyna układy z oblężonymi. Przysyła jednego z walczących pod jego komendą Polaków. Ten opowiada zebranym ojcom i rycerzom o rzekomej abdykacji króla Jana Kazimierza na rzecz Karola Gustawa. Ojciec Kordecki odkrywa kłamstwo i poseł odchodzi czym prędzej jak niepyszny, ale wśród obrońców wieść owa powoduje zamieszanie i zwątpienie, które ledwie udaje się stłumić i wykorzenić. Przez kolejne dni trwa znów wymiana ognia. Jednak Miller, który czuje, że od wyniku oblężenia zależy jego dalsza kariera lub jej koniec, chętnie podejmuje kolejne rokowania. Do obozu szwedzkiego przybywają dwaj ojcowie, którzy powracają tu jeszcze następnego dnia z odpowiedzią obrońców na postawione warunki kapitulacji. Odmowna odpowiedź wzbudza wściekłość szwedzkiego generała, który postanawia zatrzymać posłów i powiesić ich. Sadowski sprzeciwia się jednak takiemu postępowaniu, popiera go też książę Heski. Pod naciskiem tych dwóch oficerów oraz pod wpływem świadomości, że po śmierci posłów nie będzie już z pewnością mowy o żadnych układach z klasztorem, generał ustępuje. Kolejnym posłem szwedzkim zostaje Kuklinowski, który pragnie oprócz wypełnienia swej misji "wszystko obejrzeć i tu i ówdzie złe ziarno rzucić ". Jednak jego działania do niczego nie doprowadzają i późnym wieczorem powraca do swego obozu. Od drzwi sali, w której odbywała się narada, aż za mury odprowadza go Kmicic, który w przebiegły sposób wyciąga od posła prawdziwe informacje dotyczące wydarzeń mających miejsce w innych częściach Polski. Okazuje się że pan Sapieha oblega księcia Janusza Radziwiłła, a w niektórych rejonach kraju Polacy chwytają za broń. Kuklinowski próbuje nakłonić Kmicica do przejścia na stronę Szwedów, jednak pan Andrzej w tym momencie ujawnia motywy swego postępowania i prosto w oczy mówi zdrajcy, co o nim sądzi, a następnie policzkuje go i kopniakiem zrzuca z pochyłego nasypu. Później powraca na mury i opowiada nowiny ojcu Kordeckiemu.
XVII
Kolejne układy przeplatają się z walkami, ale w obozie szwedzkim sytuacja jest coraz trudniejsza, gdyż polskie oddziały, które przybyły tu raczej z musu i nie brały do tej pory udziału w walkach, zaczynają się buntować. Coraz częściej pomiędzy nimi a oddziałami szwedzkimi dochodzi do kłótni i zatargów. W całym kraju coraz więcej ludzi chwyta za broń i wiele oddziałów polskich, służących dotychczas Szwedom, zdradza chęć wystąpienia przeciw najeźdźcom. Nowiny te docierają też do klasztoru za sprawą pana Śladkowskiego, który byt w obozie szwedzkim raczej jeńcem niż kolaborantem. Dodaje on oblężonym otuchy i zachęca do zawziętej obrony, gdyż już niedługo powinna przybyć odsiecz. Około połowy grudnia do obozu szwedzkiego sprowadzono olbrzymie działa burzące, z których szczególnie największe czyni wielkie wyłomy w murach i duże szkody w zabudowaniach. Zwiększają się też straty wśród obrońców klasztoru. Kmicic widząc to wpada na pomysł wysadzenia tego działa i podejmuje się osobiście zrealizować to przedsięwzięcie. Pewnej nocy przebiera się za Szweda i wychodzi za mury. Obrońców wyrywa tej nocy ze snu potężna eksplozja.
XVIII
Kmicic dociera do potężnego działa, wpycha do jego lufy worek z prochem i zapala lont, a następnie ucieka. Jednak w drodze przez chwilę się waha i na moment zatrzymuje. Wybuch ładunku rzuca go na ziemię i pozbawia przytomności. Nad ranem odnajdują go żołnierze szwedzcy i stawiają przed obliczem Millera. Po krótkim przesłuchaniu generał wydaje wyrok śmierci. Kmicic ujawnia swe prawdziwe nazwisko, czym wywołuje małe zamieszanie wśród polskich oficerów. Kuklinowski natomiast wyprasza u generała pozwolenie na zabranie jeńca do siebie, aby zemścić się na nim za poniesione zniewagi. Zabiera go do pustej stodoły znajdującej się opodal obozu. Tam lekko przypieka Kmicicowi bok płonącą pochodnią, na szczęście w porę nadchodzą Kiemlicze którzy przybywają z wieścią, że Kuklinowski jest rzekomo wzywany do Millera. Oficer niezwłocznie odjeżdża, Kiemlicze zaś uwalniają pana Andrzeja, mordując uprzednio postawioną przy nim straż. Po powrocie oficera role odwracają się i Kmicic odpłaca Kuklinowskiemu za poprzednie potraktowanie w podobny sposób. W końcu odjeżdża, pozostawiając wiszącego oficera w zimnej stodole. Po drodze dowiaduje się, że Kiemlicze tylko pozornie służyli Szwedom, gdyż potajemnie zabijali i grabili pojedynczych żołnierzy szwedzkich, którzy nieopatrznie oddalali się od swego obozu. W ten sposób ojciec z dwoma synami pomagali obrońcom klasztoru i oczekiwali jednocześnie okazji do bezpośredniego działania na rzecz Kmicica.
XIX
Następnego dnia Miller - gotów odstąpić od klasztoru - zwołuje naradę, w czasie której Wrzeszczowicz proponuje użyć podstępu: rozpuścić pogłoski o odnalezieniu tunelu prowadzącego aż pod klasztor i nastraszyć obleganych możliwością wysadzenia twierdzy. Generał, nie zważając na docinki oficerów rzucane pod adresem pomysłodawcy, chwyta się owej myśli i zezwala na realizację planu. W pewnym momencie jeden z polskich oficerów przynosi wiadomość o śmierci Kuklinowskiego i ucieczce Kmicica. Okazuje się też, że chorągiew dowodzona uprzednio przez Kuklinowskiego rozpierzchła się, zaś część należących do niej żołnierzy prawdopodobnie zamierza oddać się pod komendę Kmicica. Wrzeszczowicz zabiera się do realizacji swego pomysłu. Rozpuszczane plotki docierają do uszu obrońców i wywołują wśród nich panikę, którą jednak uśmierza ojciec Kordecki, wlewając w dusze obleganych odwagę i spokój. Na żądanie kapitulacji obrońcy odpowiadają odmownie i z radością przekonują się, że pogróżki wroga były tylko czczymi słowami. W Wigilię Bożego Narodzenia przerwano walkę. Podczas wieczerzy wigilijnej ojciec Kordecki - wspominając ze czcią imię Kmicica, którego obrońcy uważają za umarłego - ujawnia zebranym prawdziwe nazwisko pana Andrzeja. Następnego dnia po południu Szwedzi przypuszczają do murów ostatni szturm. 26 grudnia pod osłoną nocy zawstydzeni i zrezygnowani napastnicy odchodzą spod murów klasztoru, który chełpliwy szwedzki generał zwał "kurnikiem" i chciał zdobyć jednym uderzeniem...
XX
Kmicic wraz z Kiemliczami przedostaje się na Śląsk. Wśród mniejszych oddziałów i załóg szwedzkich rozsianych na terenie Polski powstaje zamieszanie spowodowane nasilającymi się atakami chłopskich i szlacheckich oddziałów. Karol Gustaw, przebywający właśnie w Prusach, wydaje rozkazy krwawego tłumienia wszelkich buntów. Pomiędzy obiema stronami rozpoczyna się walka na śmierć i życie.
XXI
Kmicic przybywa do Głogowej. Tutaj zostaje doprowadzony przed oblicze Jana Kazimierza. Wciąż podając się za Babinicza opowiada parze królewskiej oraz zgromadzonym dygnitarzom dzieje obrony Jasnej Góry i przekazuje wieści o wydarzeniach dziejących się w innych częściach Rzeczypospolitej. Pan Andrzej dowiaduje się, że książę Bogusław doniósł królowi o rzekomym planie porwania władcy którego to haniebnego czynu miałby się podjąć Kmicic. Bohatera spod Częstochowy osłabionego ranami i gorączką - wiadomość ta zwala dosłownie z nóg. Jan Kazimierz, podniesiony na duchu radosnymi wiadomościami, decyduje się wyruszyć do Opola, tam wysłuchać rad zebranych w owym mieście senatorów, a później powrócić do Polski. Decyduje też, że Babinicz będzie mu towarzyszył.
XXII
Król wyrusza do Opola i tam - idąc za radą senatorów - postanawia wyruszyć do Lubowli, do marszałka koronnego Lubomirskiego. Po powrocie do Głogowej król wraz z Kmicicem i młodym oficerem Tyzenhauzem zastanawia się nad sposobem bezpiecznego przebycia oczekującej ich a wprost naszpikowanej Szwedami, drogi. Kmicic podsuwa propozycję, aby oddział dragonów, mający stanowić królewską eskortę, wyruszył nieco wcześniej król zaś wraz z 40 żołnierzami ma podążyć w pewnej odległości za dragonami. Mają też zostać rozpuszczone wieści, że Jan Kazimierz podróżuje właśnie w otoczeniu owego większego oddziału dragonów. Pomimo sprzeciwów Tyzenhauza, król ufa całkowicie panu Andrzejowi i przyjmuje Irgo plan. Niezwłocznie też wysłani zostają dragoni, monarcha zaś decyduje, że wyruszy po upływie dwóch dni.
XXIII
Król wraz z dygnitarzami wyrusza w drogę. Orszak mija Racibórz i wjeżdża w granice Polski. Przez cały czas Tyzenhauz podejrzewa Kmicica o zdradę i bacznie obserwuje każdy jego ruch. Podejrzenia te wpływają przygnębiająco na pana Andrzeja, który traci swój dotychczasowy dobry humor. Król jednak wierzy w szczerość Kmicica i niewiele sobie robi z ciągłych przestróg Tyzenhauza. Pewnego wieczoru podróżni dostrzegają na horyzoncie łunę. Okazuje się, że niemiecki oddział grabi i pali Żywiec. Dochodzą też wieści, że Szwedzi uderzyli wcześniej na oddział rzekomo eskortujący króla. Kmicic wraz z Kiemliczami wyrusza naprzód i po pewnym czasie powraca z wieścią, że droga jest wolna, gdyż Niemcy opuścili miasto i że będzie tu można spokojnie przenocować. Przywozi też pojmanego przez siebie rajtara, który potwierdza te wieści. Tyzenhauz, podejrzewając podstęp, wyrusza celem sprawdzenia uzyskanych informacji. Po powrocie przeprasza Kmicica za wszystkie podejrzenia i pomiędzy obydwoma rycerzami zapanowuje zgoda.
XXIV
Nocą orszak królewski wjeżdża do Żywca, następnego zaś dnia wyrusza w dalszą drogę. Góralscy przewodnicy wiodą podróżnych po trudnych, ale nie znanych Szwedom, górskich szlakach. W jednym z wąwozów orszak spotyka się twarzą w twarz z trzystuosobowym podjazdem szwedzkim. Kmicic z Kiemliczami rzucają się natychmiast naprzód i zaciekle uderzają na Szwedów, zamierzając poświęcić swe życie w obronie króla. Ich atak powstrzymuje na pewien czas wrogi oddział, ale w końcu obrońcy słabną i padają pod naporem Szwedów. W tym jednak momencie ze ścian wąwozu zaczynają się sypać kamienie i pnie drzew, ze skał zaś skaczą na szwedzkie karki górale i w mgnieniu oka pokonują wroga. Swego władcę witają z entuzjazmem. Król nakazuje odnaleźć pana Andrzeja. Wszyscy sądzą, że bohater nie żyje. Okazuje się na szczęście, że - choć wielokrotnie raniony - jeszcze oddycha. Przyniesiony przed króla odzyskuje na moment świadomość, okazuje swą radość z powodu ocalenia władcy i ostatkiem sił wypowiada swoje prawdziwe nazwisko.
XXV
Dalsza podróż upływa już władcy polskiemu spokojnie i bezpiecznie, gdyż do orszaku dołączają górale gotowi bronić króla do ostatniej kropli krwi. Później dołącza jeszcze Wojniłłowicz ze swą chorągwią, aż wreszcie następuje spotkanie polskiego monarchy z marszałkiem Lubomirskim, który wita króla z wielką radością i oddaniem, a po przybyciu do jego wspaniałej i z przepychem urządzonej rezydencji w Lubowli, urządza z okazji przybycia monarchy wystawną ucztę i turniej rycerski.
XXVI
Król odwiedza rannego Kmicica, który opowiada monarsze całą swą przeszłość i prosi o przebaczenie win. Władca nie tylko z całego serca przebacza ale również obiecuje pomóc panu Andrzejowi w odzyskaniu dobrego imienia oraz doradza, aby bohater - nadal występując pod nazwiskiem Babinicz - utworzył własną chorągiew i zaciągnął się pod komendę Czarnieckiego, gdzie będzie mógł do swych dotychczasowych zasług dorzucić jeszcze wiele nowych, co pozwoli mu w przyszłości powrócić do spokojnego życia i uwolni całkowicie od ciążącego na jego nazwisku piętna zdrajcy.
XXVII
Ku radości Jana Kazimierza powstaje potężny związek, na czele którego stają: hetman wielki Rewera Potocki hetman polny, pan Lanekoroński, pan Czarniecki, Paweł Sapieha, książę Michał Radziwiłł oraz wielu innych. Związek ten nazwany zostaje konfederacją tyszowiecką od miejsca zawiązania. Od Szwedów odstępują też polskie wojska dowodzone przez hetmanów. Z Częstochowy przybywa do króla pan Krzyżtoporski, przywożąc wieści o zakończeniu szwedzkiego oblężenia i śmierci jednego ze zdrajców ojczyzny - Opalińskiego.
XXVIII
25 grudnia pan Sapieha opuszcza na pewien czas swe wojska oblegające broniącego się resztkami sił w Tykocinie Janusza Radziwiłła i udaje się do Tyszowca. Wśród oblegających słychać wrogie głosy skierowane przeciwko księciu Januszowi oraz głosy niezadowolenia spowodowanego tym, że pan Sapieha trzyma pod murami miasta wszystkie swe oddziały, podczas gdy nie ma widocznej potrzeby zatrzymywania w tym miejscu tak dużej ilości wojsk. Wielu żołnierzy wolałoby też pójść z odsieczą pod Jasną Górę. Zagłoba należy do grupy "niezadowolonych" i pragnie pod nieobecność pana Sapiehy skrzyknąć ochotników i poprowadzić ich do Częstochowy. Na szczęście jego rozsądni przyjaciele powstrzymują go od spełnienia owych planów.
XXIX
Tymczasem w Tykocinie panuje głód, przy księciu zaś pozostała już tylko garstka szwedzkich żołnierzy. Jednym z nielicznych, którzy pozostali wierni księciu, jest Charłamp. Sam książę Janusz jest już wyczerpany głodem i pogłębiającą się chorobą. Wreszcie 31 grudnia - w czasie kolejnego szturmu na twierdzę - ten potężny niegdyś magnat, dręczony w ostatnich czasach wyrzutami sumienia i męczącymi przywidzeniami,umiera wypowiadając w swej ostatniej chwili imię Marii. W chwilę później do izby, w której znajduje się też Charłamp, wpada pan Wołodyjowski, wiodąc ze sobą pana Zagłobę i grupę szlachty. Tykocin jest zdobyty. Szwedzcy obrońcy wysadzają się wraz z wieżą zamkową, w której się uprzednio zamknęli. Natomiast w Polakach gotowych przed chwilą roznieść księcia na szablach, opadają wrogie nastroje. Milkną spoglądając na ciało tego, który stoi już przed sprawiedliwym, ale miłosiernym, sądem Bożym.
XXX
Po przybyciu króla Jana Kazimierza Lwów staje się centrum uwagi wszystkich Polaków. Zjeżdżają tu też liczne rzesze ludzi różnego stanu, pragnących walczyć ze Szwedami w szeregach wojsk królewskich. Chan tatarski przysyła poselstwo i ofiaruje się przysłać Rzeczypospolitej na pomoc 100 000 ordy. Gromadzą się tu również licznie inne delegacje i poselstwa. Pewnego dnia zaś Jan Kazimierz w jednym z lwowskich kościołów oddaje naród polski pod berło Najświętszej Marii Pannie. Akt ten wzbudza w sercach Polaków jeszcze większy zapał i radość.
XXXI
Pan Sapieha podąża z wojskami na południe Polski, wysyła zaś przed sobą do króla chorągiew dowodzoną przez Wołodyjowskiego. Po przybyciu do Lwowa mały rycerz oferuje władcy swe usługi oraz przekazuje wieści z Podlasia i list od pana Sapiehy. Jan Kazimierz mianuje pana Sapiehę, w miejsce zmarłego księcia Janusza Radziwiłła, wielkim hetmanem litewskim, a przysłaną chorągiew kieruje do pana Czarnieckiego. Król wypytuje Wołodyjowskiego 0 osobę Kmicica, a następnie przywołuje pana Andrzeja i przedstawia jego zasługi dla ojczyzny. Wołodyjowski jest zaskoczony, ale zarazem uradowany i odnosi się do Kmicica przyjaźnie. Przekazuje mu też wiadomość, że Oleńka znajduje się w Taurogach, na dworze księcia Bogusława.
XXXII
Wołodyjowski prowadzi Kmicica do swojej kwatery. Znajdują się tu Skrzetuscy, Zagłoba, Rzędzian i Charłamp, którzy przyjmują przybysza z otwartymi ramionami. Od tego ostatniego pan Andrzej dowiaduje się szczegółów dotyczących zachowania i stosunku księcia Bogusława do Billewiczówny. Kmicic wpada w rozpacz i pragnie natychmiast odnaleźć Bogusława i zemścić się na nim za wszystkie swe krzywdy, jednak rycerze powstrzymują go i doradzają, aby przyłączył się do pana Czarnieckiego. Następnie wspólnie odprowadzają pana Andrzeja. Po drodze obserwują wjazd tatarskiego czambułu, który został ofiarowany polskiemu królowi przez chana i stanowi część wojsk mających brać udział w wojnie ze Szwedami. Kmicic słysząc, że ów oddział prawdopodobnie wejdzie w skład wojsk Czarnieckiego i otrzyma jako dowódcę polskiego oficera, postanawia poprosić króla o komendę nad owymi Tatarami.
XXXIII
Ku niezadowoleniu Akbah-Ułana, dotychczasowego dowódcy tatarskiego czambułu, Kmicic wyjednuje sobie u króla komendę nad Tatarami. Akbah-Ułan szybko przekonuje się, że pan Andrzej będzie surowym i nie znoszącym sprzeciwów dowódcą. W noc przed odjazdem przybywa do Kmicica z Jasnej Góry wachmistrz Soroka. Pan Andrzej wysyła go do Taurogów, gdzie ma, nie rzucając się w oczy księciu, rozeznać panującą sytuację. Następnego dnia Kmicic żegna się z królem i wyrusza ze swym nowym oddziałem do Czarnieckiego. W drodze jednak dogania go Wołodyjowski i przekazuje rozkaz aby Tatarzy podążyli na pomoc panu Sapieże na którego ma uderzyć książę Bogusław. Kmicic z radością kieruje swój oddział na północ i wyrusza w drogę.
XXXIV
Kmicic dociera do Zamościa, surowo karząc po drodze wszelkie wykroczenia swych ordyńców ale równocześnie dbając troskliwie, aby nie brakło im żywności i paszy dla koni. Swym postępowaniem wzbudza w Tatarach strach połączony z uwielbieniem. W Zamościu pan Andrzej jest gościnnie podejmowany przez pana Zamoyskiego, na którego dworze poznaje księżnę Gryzeldę, Anusię Borzobohatą-Krasieńską oraz wiele innych znakomitych osobistości. Gospodarz prosi Kmicica, aby odwiózł Anusię do pana Sapiehy oraz przekonuje swą siostrę o konieczności takiego postępowania.
XXXV
Pan Zamoyski pragnie podstępnie odbić Anusię w drodze do Krasnegostawu i z tego powodu proponuje Kmicicowi, aby odesłał on tam Tatarów, w zamian za których otrzyma chwilowo starościńską eskortę. Pan Andrzej podejrzewając podstęp zgadza się pozornie, Tatarom jednak nakazuje potajemnie zaszyć się w lasach tuż za Zamościem i czekać na umówiony sygnał. Rozkaz ten zostaje wypełniony, pod wieczór zaś Kmicic wraz z Anusią i towarzyszącą jej damą oraz eskortą, w skład której weszło kilkunastu niemieckich rajtarów, żegna się ze starostą oraz księżną i odjeżdża. Za miastem dogania go posłaniec z listem od pana Zamoyskiego. W piśmie pan starosta prosi, aby ze względu na nagłe niebezpieczeństwo, rzekomo zagrażające podróżnym ze strony zbliżających się Szwedów, Anusia powróciła pod eskortą do Zamościa Kmicic zaś ma podążyć dalej sam. Pan Andrzej po odczytaniu pisma wydaje rozkaz dalszego marszu, na co ostrym sprzeciwem reaguje oficer dowodzący rajtarami. Kmicic pewny już że jest to spisek, mający na celu zniewolenie Anusi przez pana starostę, wzywa swych Tatarów, którzy w mgnieniu oka otaczają orszak i na rozkaz dowódcy odzierają Niemców z ubrania i broni, a następnie puszczają nagich pieszo w drogę powrotną, wymierzając im uprzednio chłostę. Oddział wraz z damami wyrusza w dalszą drogę. Starosta dowiedziawszy się następnego dnia o fiasku swego przedsięwzięcia wpada w pasję, ale po kilku dniach uspokaja się i zapomina o całym incydencie.
XXXVI
Kmicic przybywa do obozu pana Sapiehy i przekazuje listy od króla i księżnej Gryzeldy. Pan Sapieha cieszy się z otrzymanej nominacji i przyjmuje pana Andrzeja z otwartymi ramionami postanawiając, że wraz z Tatarami będzie on prowadził wojnę podjazdową przeciwko księciu Bogusławowi. Następnie nowo mianowany hetman wysłuchuje ze zdumieniem wyznań Kmicica który przedstawia swe uprzednie czyny i ujawnia prawdziwe nazwisko. Pan Sapieha z kolei nie wyjawia swym oficerom i wojsku kim jest rzeczywiście Babinicz ale przedstawia wiadomości o "nawróceniu" Kmicica i jego bohaterskich czynach. Anusia zostaje wysłana do Grodna pod opieką pana Kostrzyca.
XXXVII
Pan Sapieha oczekuje na informacje o liczbie wojsk prowadzonych przez księcia Bogusława. Przez długi czas nie wiadomo na ten temat nic pewnego, dochodzą jednak wieści o pokonaniu kilku pojedynczych chorągwi konfederackich i zwyciężeniu przez nieprzyjaciela oddziału pana Kostrzyca. Kmicic otrzymuje wreszcie pozwolenie na wymarsz i od razu znika ze swymi Tatarami, kryjąc się po lasach i posuwając w kierunku Bogusława. Hetman zaś wyrusza wkrótce po nim wraz z całym swym wojskiem. Po kilkunastu dniach od pana Andrzeja, który jakby pod ziemię się zapadł, przybywa grupa Tatarów, którzy prowadzą ze sobą około trzystu jeńców i przywożą list od Kmicica. Donosi on, że wyszedł przed cofające się w chwili obecnej Bogusławowe wojska i męczy wroga ciągłymi napadami, niszczy przed nim drogę, przejmuje transporty żywności i w ten sposób doprowadza wojska księcia do skrajnego wycieńczenia. Radzi też, aby pan hetman skorzystał z nadarzającej się okazji i uderzył jak najszybciej na osłabionego wroga.
XXXVIII
Pod Sokółką dochodzi do spotkania wojsk księcia Bogusława z wojskami pana Sapiehy. Bogusław próbuje najpierw układów i wysyła w tym celu Sakowicza, który pewnością siebie i przebiegłością ma uzyskać jak najlepsze warunki rozejmu. Jednak zabiegi posła nie wywierają na panu Sapieże żadnego wrażenia, gdyż jest on zbyt doświadczonym politykiem i żołnierzem, aby dać się oszukać. Z rozmowy natomiast, przy której obecny jest też Kmicic, hetman dowiaduje się o tym, że książę Bogusław pochwycił Sorokę. Pan Andrzej wyjaśnia hetmanowi, kim jest dla niego ów żołnierz i z jaką misją został wysłany. Pan Sapieha pragnie dopomóc Kmicicowi i zatrzymuje Sakowicza jako zakładnika, podczas gdy pan Andrzej osobiście udaje się do wrogiego obozu, aby starać się o uwolnienie Soroki.
XXXIX
Kmicic przybywa do księcia Bogusława i prosi go o uwolnienie swego przyjaciela. Pan Andrzej posuwa się do tego, że na rozkaz dumnego Radziwiłła przełamuje się i pada przy świadkach do nóg zdrajcy. Jednak nieprzejednany książę wychodzi bez słowa. Po godzinie przybywa pan Głowbicz - polski oficer w służbie Bogusława - i prowadzi Kmicica za obóz do miejsca, gdzie stoi oddział lekkiej polskiej jazdy Bogusławowej. Okazuje się, że ma to być miejsce kaźni: z rozkazu księcia Soroka na oczach pana Andrzeja i obecnych żołnierzy ma zostać nabity na pal. Skazaniec nie okazuje lęku. W szeregach żołnierzy narasta oburzenie. W pewnym momencie Kmicic nie wytrzymuje i nawołuje wszystkich do odstąpienia od zdradzieckiego magnata. Wśród żołnierzy wybucha zamieszanie i po chwili Głowbicz wraz z Kmicicem i uwolnionym Soroką oraz piećdziesięcioma ludźmi wyruszają do obozu pana Sapichy.
XL
Następnej nocy dochodzi do bitwy. Kmicic okrąża wojska Bogusława i uderza z Tatarami od tyłu, podczas gdy hetman atakuje szańce nieprzyjacielskie od frontu. Tatarzy wycinają w pień zaskoczony oddział, ale w dalszym pochodzie spotykają się twarzą w twarz z samym Bogusławem, jadącym na czele elektorskiej rajtarii. Oddział pruski swym impetem przetacza się przez Tatarów, Kmicic zaś pod wpływem potężnego cięcia otrzymanego z ręki Bogusława pada nieprzytomny. Tatarzy jednak szybko się podnoszą i znajdując się na tyłach rajtarii zaczynają pogoń. Powracając z jeńcami i łupem odnajdują pana Andrzeja i odwożą go do pana Sapiehy. Wojska książęce ponoszą klęskę, jednak Bogusław unika niewoli i uchodzi. Hetman ma zamiar wyruszyć na pomoc Czarnieckiemu, który prawdopodobnie będzie zmuszony bronić się przed zbliżającymi się coraz bardziej wojskami z królem szwedzkim. Kmicic postanawia podążyć razem z panem Sapiehą.
TOM TRZECI
I
Karol Gustaw prze ze swą potężną armią na południe Polski, siejąc po drodze śmierć i zniszczenie. Jednak jego pochód utrudnia pan Czarniecki, który krąży ze swymi wojskami wokół Szwedów niszcząc mosty, przeprawy, za wszelką cenę utrudniając marsz oraz rozbijając raz za razem podjazdy i oddziały, które nieostrożnie odłączają się od głównych sił. Wreszcie Karol Gustaw dopada Czarnieckiego pod Gołębiem i rozprasza jego wojska. Radość Szwedów nie trwa długo, gdyż już następnego dnia zostają wycięte w pień dwa pułki dragonów. Królowi i oficerom nie może się pomieścić w głowie, w jaki sposób rozproszone oddziały mogły się tak szybko na nowo zebrać. Nie przerywa to jednak pochodu Szwedów.
II
Król szwedzki umacnia załogę Lublina i kieruje się w stronę Zamościa. Tymczasem do Zamościa przybywają dwie chorągwie przysłane tu przez Czarnieckiego: laudańska i Szembekowa. Oddziały te zostają przyjęte z radością. Pan Zagłoba zdobywa sympatię pana Zamoyskiego, zaś księżna Gryzelda cieszy się z przybycia najdzielniejszych pułkowników, kiedyś służących u jej męża: Wołodyjowskiego i Skrzetuskiego. Na ucztach i rozmowach schodzi dzień za dniem, aż wreszcie nadchodzi wiadomość o przybyciu Szwedów do pobliskiego Szczebrzeszyna.
III
Następnego dnia wojska szwedzkie rozpoczynają oblężenie Zamościa. Przed rozpoczęciem walk Karol Gustaw przysyła do pana Zamoyskiego poselstwo, mające podstępem i pochlebstwami nakłonić starostę do otwarcia bram twierdzy. Jednak - przy czynnym udziale Zagłoby, którego komentarze wywołują wśród zebranych Polaków salwy śmiechu - poseł zmuszony jest powrócić do swego króla z niczym. Karol Gustaw, który nie podejrzewał, że Zamość jest tak potężną i dobrze zaopatrzoną twierdzą, przystępuje do oblężenia, jednak czyni to bez większego przekonania. Po kilkunastu dniach bezużytecznej strzelaniny osiemnastotysięczna armia, głodna i zmęczona, gdyż pan Czarniecki znów zaczął wokół niej krążyć ze swymi oddziałami, odstępuje spod murów Zamościa i wyrusza dalej na południe, aby uderzyć na Jana Kazimierza.
IV
Wycieńczone głodem, chorobami i ciągłymi napaściami ze strony wojsk Czarnieckiego, tudzież licznych oddziałów chłopskich i szlacheckich, wojska szwedzkie docierają do Jarosławia i tu zatrzymują się na kilkudniowy odpoczynek. W tym czasie Karol Gustaw - celem zasięgnięcia informacji o położeniu wojsk Jana Kazimierza - wysyła na drugi brzeg Sanu liczący tysiąc doborowych rycerzy oddział jazdy, dowodzonej przez pułkownika Kanneberga. Oddział przechodzi przez prowizoryczny most i pełen entuzjazmu i nadziei wyrusza w drogę. Po niedługim czasie w borze Szwedzi spotykają chorągiew laudańską, która pozorując ucieczkę wciąga wroga w zasadzkę, gdzie uderzają na Szwedów pozostałe chorągwie pana Czarnieckiego. Bitwa szybko przemienia się w rzeź. Szwedzi wycofują się bezładnie i uciekają w stronę swego obozu. Polacy siedząc wrogom na karku walczą bezwzględnie i okrutnic. Wreszcie niedobitki oddziału Kanneberga docierają na powrót do Sanu, most jednak zastają rozebrany i nie mogą przedostać się na drugi brzeg. Ostatni akt dramatu rozgrywa się na oczach Karola Gustawa i pozostałych w obozie żołnierzy szwedzkich. Giną ostatni żołnierze Kanneberga, sam ich dowódca pada w starciu z panem Wołodyjowskim, oddziały zaś Czarnieckiego z wolna zawracają ku borom.
V
Nocą wielu Szwedów wychodzi z obozu i poszukuje w okolicy pożywienia. Jednak większość z nich ginie w starciach z uzbrojonymi grupami chłopów i szlachty, krążącymi wokół obozu. W samym obozie wybucha panika, która z trudnością zostaje opanowana. Następnego dnia król nakazuje odwrót. Czarniecki nie zostawia Szwedów na długo w spokoju. Słysząc też, że zbliża się pan Lubomirski ze swymi oddziałami, wysyła Skrzetuskiego i Zagłobę z listem i prośbą, aby pan hetman koronny połączył swe siły z wojskami Czarnieckiego i by wspólnie walczyli z wrogiem. Pan Zagłoba przejmuje w drodze cały ciężar poselstwa na siebie i w Jarosławiu, gdzie zatrzymał się pan Lubomirski, rozwija przed magnatem i zgromadzonymi oficerami cały swój kunszt oratorski. Swą mową, okraszoną suto pochlebstwami, osiąga taki efekt, że wkrótce Lubomirski oddaje się dobrowolnie pod komendę Czarnieckiego. Dwaj rycerze powracają do swego wodza, wioząc mu ową radosną wieść.
VI
Pan Czarniecki z niecierpliwością i obawą oczekuje na powrót swych posłów. Trudno mu uwierzyć w to, co słyszy od nich i natychmiast wyrusza w otoczeniu swych oficerów, aby podziękować panu marszałkowi za wielce patriotyczną postawę. Następnie obaj wodzowie podejmują wspólne działania. Pewnego dnia Karol Gustaw, idący z tylną strażą, zatrzymuje się na obiad i odpoczynek we wsi Rudnik. Pachołek służący u miejscowego proboszcza donosi o tym znajdującemu się w pobliżu panu Czarnieckiemu, ten zaś niezwłocznie uderza na wrogi oddział. Giną wszyscy szwedzcy żołnierze, wchodzący w skład tylnej straży, król zaś - ścigany zawzięcie przez Rocha Kowalskiego - cudem prawie unika śmierci i wymyka się Polakom z rąk.
VII
Wojska szwedzkie dochodzą do rogu klina utworzonego przez Wisłę i San i tutaj zakładają warowny obóz. Drogą wodną otrzymują nieco prowiantu, który poprawia trochę ich sytuację i samopoczucie żołnierzy. Tymczasem pan Czarniecki zdobywa Sandomierz i rozkłada się obozem naprzeciw obozu szwedzkiego, po drugiej stronie Wisły, na drugim brzegu Sanu pojawia się zaś i również rozbija obóz pan Sapicha. Szwedzi zostają osaczeni. Wodzowie wojsk polskich i litewskich spotykają się i z tej okazji zostaje urządzona wielka uczta. W tym czasie spotykają się ze sobą: Zagłoba, Skrzetuscy, Wołodyjowski, Roch Kowalski i Kmicic. Po uczcie rycerze przechodzą do namiotu Kmicica i dzielą się ze sobą nowinami pochodzącymi z różnych części kraju. Pan Wołodyjowski dowiedziawszy się o porwaniu Anusi Borzobohatej sprzymierza się z Kmicicem, obiecuje mu pomoc w nauce fechtunku i poprzysięga księciu Bogusławowi zemstę. Nocą Roch Kowalski realizuje pomysł, który wpadł mu w czasie wieczerzy do zamroczonej alkoholem głowy: pod osłoną mroku przepływa łodzią na drugi brzeg rzeki i zamierza "porwać straż" ze szwedzkiego obozu. Zostaje jednak przez Szwedów pochwycony, co przysparza Zagłobie, kochającego Kowalskiego prawie jak syna, zgryzoty i żalu z powodu niepewności, czy Roch przeżył ową wyprawę.
VIII
Zagłoba prosi pana Czarnieckiego o pozwolenie posłowania do króla szwedzkiego z prośbą o uwolnienie Kowalskiego. Pan Czarniecki zezwala, do Zagłoby zaś przyłączają się Wołodyjowski i Kmicic. Na drugim brzegu zostają przywitani przez Sadowskiego i doprowadzeni przed oblicze króla, który zabawia się właśnie widokiem Rocha rozkładającego na ziemi kolejno dwunastu silniejszych rajtarów. Następuje prezentacja posłów, a Zagłoba przedstawia swą prośbę i zostaje wysłuchany. Rycerze już we czwórkę powracają do obozu polskiego.
IX
Sytuacja wojsk szwedzkich zamkniętych w widłach rzecznych pogarsza się, ale 20 marca Malbork poddaje się generałowi Szteinbekowi i wojska owe - pozbawione zajęcia - zdążają Karolom Gustawowi z pomocą, z drugiej strony zaś w sukurs przybywa margraf badeński z nowo uformowanymi oddziałami. Wojska oblegające króla szwedzkiego dzielą się na dwie części: pan Sapieha pozostaje, aby pilnować oblężonych, zaś pan Czarniecki idzie szybko naprzeciw margrafowi badeńskiemu, który jest już dość blisko i stanowi dla Polaków duże zagrożenie. Po drodze wojska pana Czarnieckiego pokonują pod Kozienicami osiem chorągwi szwedzkich. Wreszcie pod Warką dochodzi do spotkania obu armii, z których szwedzka liczy o kilkuset żołnierzy więcej od polskiej. Oba wojska dzieli rzeka Pilica, przez którą przerzucony jest w tym miejscu most. Pan Czarniecki pozoruje atak na most, w czasie zaś, gdy konstrukcja owa skupia na sobie prawie całą uwagę Szwedów, którzy odwracają się frontem do mostu, polskie wojska wpław przebywają rzekę i uderzają w bok nieprzygotowanego na taki manewr wroga. Bitwa zamienia się w rzeź, która trwa aż do zachodu słońca i kończy się całkowitym rozproszeniem i wyniszczeniem wojsk szwedzkich, po czym pan Czarniecki kieruje się na powrót ku Sandomierzowi.
X
Do Czarnieckiego przybywa Charłamp i oznajmia, że Karol Gustaw wydostał się z wideł rzecznych i ruszył w kierunku Warszawy. Wieść ta martwi niezmiernie kasztelana. Charłamp przywozi też rozkazy dla Wołodyjowskiego, aby ten wraz z laudańską chorągwią przyłączył się na powrót do wojsk Sapieżyńskich podążających właśnie w ślad za Szwedami. Rozkaz ów napełnia smutkiem duszę pana Michała, który musi się rozstać z umiłowanym przez siebie wodzem.
XI
Chorągiew laudańska przybywa do obozu pana Sapiehy. Ten zaś w niedługim czasie zarządza wymarsz ku Lublinowi i oblężenie tego miasta. W czasie trwania oblężenia Kmicic pobiera u Wołodyjowskiego lekcje fechtunku i bardzo szybko staje się jednym z najlepszych szermierzy w polskim obozie. Lublin poddaje się, a pan Sapieha rusza pod Warszawę. Tutaj wojska litewskie rozkładają się obozem i również przystępują do oblężenia, oczekując zarazem na przybycie pana Czarnieckiego, który tymczasem podążył na Pomorze, oraz na Jana Kazimierza. Pan Sapieha co wieczór wydaje huczne przyjęcia, na które zaprasza swoich oficerów. W czasie, gdy Polacy bawią się na jednej z takich uczt, Szwedzi opuszczają Warszawę i napadają na obóz polski. Atak ten ma na celu odwrócenie uwagi oblegających od taboru wiozącego oblężonym prowiant. Polacy orientują się w sytuacji, ale jest już za późno: poza oddziałem rajtarii księcia Bogusława Radziwiłła cały transport wchodzi do miasta. Wśród jeńców pochodzących z Bogusławowej rajtarii znajduje się Hassling, którego Kmicic natychmiast wypytuje o wieści z Taurogów.
XII
Pan Sapieha, nauczony doświadczeniem, nie urządza już wieczorami tak "zapamiętałych przyjęć", a w obozie polskim zwiększono czujność. Z zeznań Hasslinga wynika, że książę Bogusław wraz z bratem króla szwedzkiego znajduje się w warownym obozie położonym "u Narwi i Buga" Karol Gustaw zaś stoi ze swymi wojskami w Prusach. W Warszawie, którą zarządza generał Wittemberg, przebywa wielu wyższych rangą oficerów szwedzkich oraz znajdują się tu liczne skarby, zwiezione z całej Polski. Pod Warszawę przybywa Jan Kazimierz. Wojska polskie tu zgromadzone liczą już ponad 70 000 żołnierzy. 15 czerwca około 6 000 obozowej czeladzi przypuszcza pierwszy szturm, który zostaje krwawo przez Szwedów odparty. Jednak w rękach polskich pozostaje mały, ale dobrze umocniony fort ziemny, z którego Kmicic odpiera uparcie kolejne ataki szwedzkie, mające na celu zdobycie tego - ważnego strategicznie - punktu.
XIII
Po kilku dniach przybywają: pan Zamoyski prowadzący piechotę i ciężkie działa oraz pan Czarniecki. Polacy przygotowują się do przypuszczenia ostatecznego szturmu. Kmicic powraca z fortu ziemnego, który przekazał w ręce generała Grodzickiego. Po powrocie zostaje wezwany do króla, który nie szczędzi bohaterowi niezliczonych pochwał. Później Kmicic udaje się do swego namiotu, gdzie wieczorem przybywają też: Zagłoba, Wołodyjowski i Hassling. Ten ostatni opowiada, co działo się do tej pory w Taurogach.
Bogusław - zakochany w Billewiczównie - urządzał huczne zabawy, turnieje, polowania i wiele innych rozrywek. Ze względu na swój afekt nie pomógł nawet oblężonemu księciu Januszowi. Oleńka początkowo brała udział w zabawach, ale gdy spostrzegła, że są one urządzane specjalnie dla niej, zmieniła swe postępowanie. Bogusław, który uparł się, aby ją zdobyć, oświadczył się nawet Oleńce, która jednak kategorycznie odmówiła. Książę postanowił zniewolić ją siłą, ale tego wieczoru, kiedy zamierzał zrealizować swe zamiary, zwaliła go nagle z nóg ciężka choroba. Nie interesował się już więcej Oleńką i wyjechał. Najpierw znalazł się pod Tykocinem, gdzie porwał między innymi pannę Borzobohatą, którą również odesłał do Taurogów, a po swej klęsce podążył do elektora. W Taurogach zaś rozpoczęła swe "królowanie" Anusia która natychmiast zaprzyjaźniła się z Oleńką i rozkochała w sobie wszystkich oficerów i dostojników, nie wyłączając samego Sakowicza, który pod nieobecność księcia sprawował tam absolutną władzę. Osoba panny Borzobohatej oraz jej wpływ na oficerów sprzyjały planom ucieczki i faktycznie został ułożony plan, dzięki któremu Oleńka, Anusia i pan Tomasz mieli zbiec do puszczy i przedostać się do Białowieży. Rozmowę oficerów przerywa przybycie gońca, który przynosi rozkazy zajmowania stanowisk przed mającym nastąpić nazajutrz szturmem.
XIV
1 lipca następuje wielki szturm przypuszczany ze wszystkich stron równocześnie. Po krwawych i zaciętych walkach Polacy przedostają się za mury i prą wciąż naprzód aż do momentu, kiedy Szwedzi decydują się na kapitulację. W walce pan Zagłoba mając komendę nad czeladzią, która stawała na równi z wojskiem i szlachtą - wsławia się swym męstwem i walecznością, ale w momencie wymarszu z Warszawy wrogich wojsk wszczyna wielki tumult wśród szlachty i wojska polskiego, i tylko szybka interwencja kilku chorągwi królewskich ratuje Wittemberga i innych generałów szwedzkich przed śmiercią z rąk rozwścieczonego tłumu. W wyniku zaistniałej sytuacji generałowie ci zostają oddani pod opiekę i nadzór pana Zamoyskiego, który ma przez pewien czas przetrzymać ich u siebie w Zamościu. Polacy radują się odniesionym zwycięstwem. Kmicic - mając królewskie pozwolenie - wyrusza z półtora tysięcznym oddziałem na Litwę, aby prowadzić tam wojnę podjazdową.
XV
Billewiczówna przebywa w Taurogach. Książę Bogusław pożąda jej, ale boi się z wielu powodów zdobyć ją siłą i próbuje w delikatny sposób - otaczając ją przepychem i wciąż składając jej hołdy -przełamać opór dziewczyny i nakłonić ją do uległości. Oleńka natomiast cierpi przy każdym wspomnieniu Kmicica którego za zdradę i wszystkie inne występki rzeczywiste i urojone zaczyna nienawidzić a jednak nie potrafi o nim zapomnieć. Zabiegi księcia odbiera jako - nieco może zbyt wystawną, ale zawsze - gościnność. Po kilku miesiącach jednak dowiaduje się z ust Ketlinga (Hasslinga) całej prawdy. Dowiaduje się też między innymi o tym, że książę jest sprzymierzeńcem Szwedów. Wszystko to sprawia, że Billewiczówna planuje ucieczkę do Białowieży i postanawia w przyszłości wstąpić do klasztoru.
XVI
Oleńka wspólnie z panem Tomaszem układa plan ucieczki, którego realizację uniemożliwia jednak niespodziewany przyjazd księcia Bogusława. Dowiaduje się on o istnieniu pieniędzy ukrytych w majątku Billewiczów. Pieniądze te, zgodnie z deklaracją pana Tomasza, mają stanowić pożyczkę ofiarowaną księciu. Bogusław potrzebuje gotówki, gdyż ma się wyprawić na Podlasie przeciw panu Sapieże. Dlatego następnego dnia rozmawia z Oleńką i miecznikiem na ten temat, ale z uporu, z jakim pan Tomasz nalega, aby puszczono go po pieniądze tylko z panną i bez żadnej eskorty, książę wnioskuje, że zamierzają oni uciec i nie pozwala na ich wyjazd. Między nim a miecznikiem dochodzi do ostrej sprzeczki. Później Sakowicz podsuwa księciu myśl, aby wziął on ślub z panną, ale - z uwagi na osobę udzielającego sakrament, ma nim być kapłan katolicki, który przeszedł na luteranizm - ma to być ślub nieważny, o czym jednak wiedzieliby tylko Sakowicz i książę Bogusław, zaś po zaspokojeniu żądz książęcych, łatwo by było ów związek unieważnić.
XVII
Następnego dnia książę udaje się do pana Tomasza z przeprosinami i prosi go o rękę panny Aleksandry, nie szczędząc przy tym pochlebstw. Miecznik czuje się wniebowzięty i udaje się do Oleńki, aby oznajmić jej nowinę. Książę z Sakowiczem cieszą się już z odniesionego zwycięstwa, gdy wchodzi pan Tomasz i oznajmia, że zgodnie z testamentem zmarłego ojca panna nie może poślubić księcia. Bogusław wpada w gniew, potężnym uderzeniem obala szlachcica i biegnie do komnaty Oleńki. Tam jednak doznaje ataku swej choroby, który nie pozwala mu wykonać żadnego ruchu, o czym wzburzona panna informuje Sakowicza, który niezwłocznie rzuca się na pomoc swemu księciu.
XVIII
Po dwóch dniach książę odzyskuje przytomność, zaś trzeciego dnia - choć jest jeszcze bardzo osłabiony - wyrusza na Podlasie ze swymi wojskami. Po drodze wykopuje billewiczowskie pieniądze i zabiera je ze sobą, o czym ku wielkiemu oburzeniu i rozpaczy miecznika donosi listownie panu Tomaszowi i Oleńce, pozostającym w Taurogach.
XIX
Po pewnym czasie Oleńka zwierza się Ketlingowi ze swych planów i prosi a pomoc w ucieczce. Ten jednak-choć z bólem serca - odmawia, gdyż otrzymał wyraźny rozkaz zatrzymania Billewiczów w Taurogach jako jeńców wojennych, a jego honor żołnierski nie pozwala mu nie wykonywać otrzymanych rozkazów. Pan Tomasz z panną Aleksandrą widzą chwilowo tylko jedno wyjście: czekać. Jakoż oczekują z niecierpliwością na wieści dotyczące Bogusława, ale przez długi czas dochodzą ku ich zmartwieniu - jedynie wiadomości o zwycięstwach wojsk książęcych, zaś jedyną pociechą są informacje o bohaterskiej i zwycięskiej obronie Jasnej Góry.
XX
Pewnego dnia przybywa do Taurogów Anusia Borzobohata. Od razu zawiera przyjaźń z Billewiczami i podbija serca wszystkich oficerów. Swym ciągłym radosnym szczebiotem sprawia, że rozjaśniają się najbardziej zachmurzone twarze. Zostaje wtajemniczona w plany ucieczki. Billewicze oczekują jednak na moment, gdy do Taurogów zbliżą się jakieś większe polskie oddziały. Po niedługim czasie dochodzą ich wieści o działalności pana Babinicza i drobnych ale dotkliwych stratach zadawanych przez niego Bogusławowym oddziałom.
XXI
Dwa tygodnie później do Taurogów przybywają resztki Bogusławowych wojsk, przynosząc wieść o klęsce pod Janowem. Tuż za nimi przybywa sam książę. Sakowicz - zamierzając konkurować do ręki Anusi - prosi Bogusława o pozwolenie na pozostanie w Taurogach. Książę, dowiedziawszy się o zamiarach swego powiernika, nie sprzeciwia się temu i pozostawia posiadłość w jego rękach, sam zaś przygotowuje się do wyjazdu do Prus.
XXII
Następnego ranka książę Bogusław otrzymuje od elektora pismo z wezwaniem, aby ruszył niezwłocznie do Królewca i objął tam komendę nad świeżo utworzonymi oddziałami. Bogusław wyrusza po jego odjeździe rządy obejmuje Sakowicz, który jest oczarowany Anusią. Pan Tomasz, słysząc wciąż nowe wieści o zwycięstwach Czarnieckiego, niewiele myśląc wymyka się z Taurogów, a następnie zbiera innych Billewiczów i tworzy zbrojny oddział, do którego licznie ściąga szlachta z całej okolicy. Oddział ten odnosi liczne zwycięstwa nad pomniejszymi oddziałami szwedzkimi, działającymi na tych terenach. Sakowicz decyduje się na wyjazd do Prus, jednak Anusia nie zezwala mu na to. Dochodzą wieści o kapitulacji Warszawy. Po długim okresie niepewności Sakowicz otrzymuje od księcia Bogusława list, z którego dowiaduje się, że Karol Gustaw wraz z Bogusławem i generałem Szteinbekiem podąża do stolicy Polski, aby stoczyć tam decydującą bitwę. Sakowicz widzi, że ziemia pali mu się pod stopami gdyż okoliczna szlachta powszechnie chwyciła już za broń i zwalcza bez litości Szwedów oraz wszystkich ich stronników. Anusia nakłania jednego z oficerów (Brauna) do pomocy w zorganizowaniu ucieczki. Przekazuje też Oleńce wiadomość o tym że pan Babinicz znajduje się już niedaleko i niesie ze sobą śmierć i zniszczenie wszystkim wrogom Polski.
XXIII
Generał Duglas wraz z Radziejowskim i Bogusławem Radziwiłłem mają zamiar powstrzymać Kmicica zdążającego ku Prusom i Litwie. Jednak ich wysiłki spełzają na niczym, gdyż pan Andrzej, którego wojsko składa się w głównej mierze z Tatarów, nie tylko jest dla wroga nieuchwytny, ale jest nawet niebezpieczny i dość poważnie daje się Szwedom we znaki swymi niespodzianymi napadami, zwrotami i ciągłym krążeniem wokół oddziałów szwedzkich. W okolicach tych pojawia się też hetman polny Gosiewski z 6 000 Litwinów i Tatarów. Zdąża on w kierunku wschodniej części Prus Książęcych. Duglas porzuca zamiar walki z Kmicicem i próbuje powstrzymać pochód Gosiewskiego. Pan Andrzej spotyka się z hetmanem polnym pod Ostrołęką. Spotyka tu też swych przyjaciół Zagłobę i Wołodyjowskiego, którzy przyprowadzili chorągiew laudańską. Kmicic dowiaduje się, że Roch Kowalski, aby móc w boju uderzyć osobiście na króla szwedzkiego, wstąpił do huzarów dowodzonych przez kniazia Połubińskiego.
XXIV
W tydzień później Kmicic dostaje się do Prus i tu już nie powstrzymuje dłużej swych Tatarów, którzy cały kraj pogrążają we krwi. Po pewnym czasie docierają do niego wieści, że Jan Kazimierz poniósł pod Warszawą wielką klęskę. Wiadomość ta rozpala tylko w sercu pana Andrzeja zaciekłość. Często atakuje przeważające liczebnie oddziały pruskie, roznosząc je w proch. Następnie wycofuje się w granicy Rzeczypospolitej aby odświeżyć siły i dowiaduje się, że polskie wojska przegrały bitwę pod Warszawą, ale cała potęga - oprócz pospolitego ruszenia, któremu zabrakło zapału do walki i karności w wykonywaniu rozkazów - pozostała nienaruszona. Za to wsławił się Czarniecki, zadając wycofującym się Szwedom kilka kolejnych potężnych ciosów. Los armii szwedzkiej jest już przesądzony. Kmicic przyłącza się do Gosiewskiego, który podąża w ślad za wojskami księcia Bogusława i grafa Waldeka. W czasie spotkania z Wołodyjowskim pan Andrzej dowiaduje się, że Bogusław okopuje się pod Prostkami. Wołodyjowski opowiada też o bohaterskiej śmierci Kowalskiego, który - po wspaniałej i niepowstrzymanej szarży husarii polskiej pod Warszawą - starł się z samym królem szwedzkim i miał go już nawet pod swym mieczem, gdy polskiego rycerza powalił wystrzałem z pistoletu książę Bogusław. Pan Zagłoba wpadł w wielką rozpacz po stracie Rocha i pozostał w obozie Sapiehy. Gosiewski wyrusza ze swymi wojskami w kierunku obozu księcia Bogusława.
XXV
Dowiedziawszy się, że wojska szwedzkie opuszczą swe umocnienia, aby połączyć się z nadciągającą od strony Ełku piechotą, pan Gosiewski postanawia przyspieszyć marsz i uderzyć na wroga w otwartym polu. Tak się też dzieje. Jako pierwszy rzuca się do ataku Kmicic ze swymi Tatarami, a po pewnym czasie jego oddziałowi przychodzą z pomocą chorągwie lekkiej i ciężkiej jazdy. Szwedzi ponoszą wielką klęskę. Kmicic puszcza się w pogoń za księciem Bogusławem. W dość dużej odległości od pola bitwy obaj rycerze ścierają się ze sobą, ale książę nie może sprostać sile i umiejętnościom pana Andrzeja i pada raniony. Jednak udaje mu się ujść z życiem, gdyż oświadcza Kmicicowi, że w razie jego śmierci zginie też panna Aleksandra. Pan Andrzej walczy ze sobą, ale w końcu ulega i oddaje jeńca w ręce swych Tatarów, od których następnie książę dostaje się w ręce polskich oddziałów i ma stanąć przed trybunałem, aby odpowiadać za swą zdradę i popełnione zbrodnie. Kmicic jest bohaterem dnia i wszyscy zgodnie twierdzą, że to dzięki niemu bitwa została wygrana.
XXVI
Oleńka i Anusia wydostają się pod opieką Brauna z Taurogów i chronią się pod opiekę pana Tomasza, który wraz z kilkuset żołnierzami znajduje się niedaleko grodu. Idąc za radą Oleńki miecznik prowadzi swój oddział ku Wodoktom i po pewnym czasie zatrzymują się oni w Lubiczu. Tutaj wszystko przypomina pannie Aleksandrze osobę Kmicica, wspomnienia te zaś ranią boleśnie jej serce. Na wieść o powrocie pana Tomasza i panienki okoliczna ludność wychudzi z lasów i powraca do swych zagród. Wkrótce potem dochodzą tu wieści o polskim zwycięstwie pod Prostkami i pochodzie pana Babinicza, który przez Prusy dostaje się na Żmudź i po drodze tylko "ziemię a niebo zostawuje". Słysząc wreszcie, że pan Babinicz spalił Taurogi, Sakowicz zaś zbliża się do posiadłości Billewiczów, wyraźnie poszukując oddziału pana Tomasza, Anusia wysyła przez posłańców dwa jednobrzmiące listy, w których prosi ona pana Andrzeja o pomoc. Jednak obaj posłańcy giną, listy zaś dostają się w ręce wroga.
XXVII
Sakowicz, który pragnie się zemścić przede wszystkim na Anusi, po przejęciu listów adresowanych do Babinicza wysyła do miecznika przekupionego człowieka z listem pochodzącym rzekomo od pana Andrzeja. Pan Tomasz przenosi się do Wołmontowicz, przy nim zaś zbiera się licznie okoliczna szlachta, gdyż wszyscy pragną zobaczyć owego wielkiego wojownika, który ma tu przybyć. Tymczasem Sakowicz wzywa do pomocy załogę szwedzką zajmującą niezbyt odległy Poniewież, otacza Wołmontowicze i uderza znienacka. Pan Tomasz jest dobrym dowódcą i przygotował się na ewentualne niespodzianki, jednak przeważające siły wroga podczas zaciętej bitwy biorą górę nad oddziałem miecznika. W pewnym momencie na Sakowicza uderza od tyłu Babinicz, zwycięża wroga. Walczący w mgnieniu oka znikają z oczu zaskoczonych obrońców. Później dochodzą wieści, że pan Andrzej wziął jeszcze Poniewież i zniknął. Nikt z tutejszych mieszkańców nie jest świadomy tego, że ich wybawcą jest ten, którego imię niegdyś było tu przeklinane.
XXVIII
Kmicic ściga Szwedów aż do Androniszek, gdzie wymęczeni i pragnący raczej umrzeć od miecza niż z głodu rajtarowie zwracają się przeciw goniącym i stają do walki. Wojska pana Andrzeja błyskawicznie pokonują Szwedów, po czym zatrzymują się na nocleg. Do rąk Kmicica docierają listy Anusi znalezione przez Tatarów przy jednym z poległych oficerów. Jest uradowany ich treścią i zamierza niezwłocznie podążyć do odległych o tydzień drogi Wołmontowicz, aby spotkać swą ukochaną Oleńkę. Jednak w tym samym momencie otrzymuje list od hetmana Gosiewskiego, który donosi o nowej wojnie: od południa do granic Polski zbliża się 80-tysięczna armia złożona z Węgrów, Siedmiogrodzian, Wołochów i Kozaków. Pan Andrzej otrzymuje rozkaz, aby wyruszyć niezwłocznie na południe. W jego duszy toczy się walka gdyż od szczęścia dzieli go tak niewiele. Jednak sumienie podpowiada mu, że byłoby to poświęcenie dobra ojczyzny dla własnej prywaty i pan Andrzej godzi się z dostrzeżoną w tych wydarzeniach wolą Bożą i wyrusza nie oglądając się za siebie.
XXIX
Polska pokonała na południu swych nowych wrogów. Jest jesień 1657 roku. Na Żmudzi wszystko powraca do normalnego życia. Billewiczówna mieszka wraz z Anusią i panem Tomaszem w Wodoktach. 1 stycznia następnego roku Oleńka zamierza wstąpić do klasztoru benedyktynek. Pewnego razu pan Tomasz wybiera się z panną Aleksandrą konno do Mitrunów. Pomiędzy Lubiczem a Wołmontowiczami napotykają wóz otoczony przez kilku jeźdźców. Okazuje się, że wiozą ciężko ranionego w czasie jednej z ostatnich bitew wojny węgierskiej Kmicica. Oleńka jest wstrząśnięta. Szybko powraca z panem Tomaszem do Wodoktów i posyła po księdza, aby niezwłocznie pojechał do rannego. Panna natomiast gorąco się modli, prosząc dla pana Andrzeja o odpuszczenie jego grzechów. Przez następne dni posłańcy wyprawiani do Lubicza przywożą wieści że chorąży orszański "żyw jeszcze". Wreszcie okazuje się, że pan Andrzej powraca do zdrowia. Oleńka uspokaja się, ale nie może wybaczyć swemu byłemu narzeczonemu jego przewinień.
XXX
W kilka tygodni później, pewnej niedzieli, osłabiony jeszcze Kmicic jedzie wraz z Soroką do Upity na mszę świętą. W ławce obok niego zajmuje miejsce Oleńka i towarzyszący jej pan Tomasz. Przed samą mszą przybywają do kościoła rycerze z chorągwi laudańskiej, która właśnie powróciła z wojny. Po mszy kapłan zatrzymuje się jeszcze przy ołtarzu i odczytuje list królewski, w którym monarcha wymienia wszystkie zasługi, jakie Kmicic położył w czasie wojny ze Szwedami i wojny węgierskiej. Oleńka zamroczona ogromem cierpień, jakie pan Andrzej przeszedł wychodzi szybko z kościoła i powraca do Wodoktów, gdyż czuje się niegodna jego osoby. Jednak wkrótce potem Kmicic, niesiony prawie na rękach rozradowanego tłumu, dociera do dworku Billewiczów. Odbywają się huczne zaręczyny dwóch par: Kmicica z Billewiczówną i pana Wołodyjowskiego z Anusią Borzobohatą.
W krótkim czasie po ślubie pan Andrzej wyrusza na nową wojnę, ale po jej szybkim zakończeniu powraca i osiada na stałe w Wodoktach, zaś w nagrodę za swe zasługi otrzymuje urząd starosty upickiego.