Znany jest w Historii Kościoła Janseniusz. Żył w XVII wieku. Za swoje poglądy heretyckie został potępiony. Nie będziemy mówić o jego błędach, ale o jednym muszę wspomnieć. Janseniusz i jego zwolennicy uważali, że o nabożeństwie do Serca Jezusowego w ogóle nie trzeba mówić. Dawniej to było nieznane, więc po co wprowadzać taką nowość? - Odpowiedzmy. Aby mądrze mówić, trzeba myśleć. Janseniusz słabo myślał i źle. Nabożeństwo do Serca Jezusowego nie jest rzeczą nową! Kto pierwszy uczcił to Najsłodsze Serce? Maryja i Jan, i święte niewiasty, które stały pod krzyżem na Kalwarii. I Longin, żołnierz, który przebił włócznią bok Chrystusowy. Jak mówi tradycja, Longin miał oczy chore. Wyzdrowiały w jednej chwili, gdy trysnęła z Serca Jezusowego Krew Najświętsza. Wyzdrowiały oczy, wyzdrowiała także dusza. Jak mówi dalej tradycja, Longin trzymał straż z innymi żołnierzami przy grobie Chrystusa. A więc, jak inni żołnierze, był świadkiem zmartwychwstania. Zawezwany przez władze, mówił prawdę. Gdy mu ofiarowano pieniądze aby milczał, pieniędzy nie przyjął. Uciekł do Kapadocji, gdzie mówił głośno o Chrystusie i za to został ścięty - a więc męczennik i jeden z pierwszych, który skorzystał z dzieła Odkupienia (P. Plus, Medit. 229).
Ks. F Ziebura Homilie - Rozważania liturgiczne na niedziele i święta A.B.C