Prawdy nie da się kupić Nasz Dziennik, 2011 01 24

Prawdy nie da się kupić

Nasz Dziennik, 2011-01-24

R ząd zakłócił żałobę rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Tym razem za sprawą upublicznienia i medialnego emploi oferty propozycji ugody Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, dotyczącej zadośćuczynienia bliskim. Największe kontrowersje wśród rodzin i ich pełnomocników wzbudzają forma przekazania informacji, jak również próba pospiesznego "załatwienia" tematu, który powinien być najpierw przedmiotem negocjacji pomiędzy zainteresowanymi. Większość bliskich dowiedziała się o propozycji Prokuratorii z mediów, które wypaczyły sens całej sprawy.

Informacja o rekompensatach dla rodzin ofiar katastrofy rządowego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, była jednym z głównych tematów sobotniego spotkania opłatkowego zorganizowanego przez Ojców Redemptorystów i Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 po Mszy św. w intencji Ojczyzny, a w szczególności w intencji pomordowanych przed 70 laty przez NKWD polskich oficerów, oraz wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej i ich rodzin. Pomimo serdecznej atmosfery, budowanej na poczuciu prawdziwej wspólnoty, nie sposób było nie dostrzec rozgoryczenia, jakie część rodzin wyrażała w związku z formą przekazania informacji na temat rekompensat, którą przez cały weekend żyły media. - Jesteśmy zdziwieni na tym etapie propozycją finansową Prokuratorii. Ma ona na celu przykrycie upokorzenia, jakiego państwo polskie doznało w wyniku publikacji raportu MAK, i tego, że premier Donald Tusk nie stanął na wysokości zadania - komentowała Małgorzata Wassermann. Jej zdaniem, to nie jest pora, aby mówić o pieniądzach. - Jednak z uwagi na to, że niektóre z rodzin są w bardzo trudnej sytuacji finansowej, każdy decyzję w tym zakresie będzie podejmował indywidualnie - zapowiedziała córka Zbigniewa Wassermanna, tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem. Z żalem oceniła jednak, że upublicznianie w tym momencie takiej informacji ma na celu również wzbudzenie agresji wobec rodzin.

Gest na otarcie łez

Z kolei pan Mieczysław Ziętek, ojciec tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem kpt. Artura Ziętka, nawigatora na Tu-154M, powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że o kwocie odszkodowania i w ogóle o tym, że ma być ono przyznane, dowiedział się z mediów. - To skandal i chwyt poniżej pasa. Tym bardziej że zachodzi obawa, iż jest to zagrywka rządu. Po co? Aby przykryć inne sprawy ważne i związane z katastrofą smoleńską - ocenia nasz rozmówca. - My, jako rodziny, w pierwszej kolejności oczekujemy, że poznamy prawdę o przyczynach tej tragedii - dlaczego nasi bliscy musieli zginąć? Wysokości tej kwoty nie chcę komentować - powiedział, dodając, że ten gest premiera na "otarcie łez" jest tak naprawdę obrazą dla rodzin. Podkreślił również, że ta informacja nie powinna być w ogóle podawana do publicznej wiadomości. W ocenie Mieczysława Ziętka, jeśli któraś z rodzin chciałaby mówić o tym głośno, to ma prawo, ale nie powinno się medialnie sprzedawać podobnych informacji bez wcześniejszego poinformowania bliskich. - Powiem wprost: o całej sprawie dowiedziałem się z mediów i to jest najbardziej karygodne. Ale z drugiej strony widzimy, że to jest jakiś nowy "standard" - pamiętamy, ile było szkalujących pamięć ofiar, zwłaszcza pilotów i gen. Błasika, przecieków z prokuratury, którymi długi czas żyły media - konkluduje pan Ziętek.
Jak podkreśla jeden z pełnomocników rodzin, podanie tej informacji bez wiedzy i zgody rodzin jest nieczystym zagraniem i przejawem złej woli Prokuratorii Generalnej. - Co najważniejsze, jest to przykrycie sprawy raportu MAK, a tak nie powinno być - mówi nasz rozmówca. - Podanie tej informacji w taki, a nie inny sposób oznacza, że tak naprawdę ta druga strona nie chce zawrzeć żadnej ugody. Że chodziło jej jedynie o postawienie rodzin w bardzo niekorzystnym świetle, jako osób, którym zależy wyłączne na pieniądzach - dodaje. Mecenas wyjaśnia, że w momencie, gdy strony prowadzą negocjacje w tak "drażliwej kwestii", powinny one się odbywać wyłącznie między nimi, a nie w pierwszej kolejności trafiać do osób trzecich. - A tym bardziej nie powinny być ogłaszane publicznie - dodaje. O nieczystym zagraniu Prokuratorii Generalnej świadczy dodatkowo fakt, że przedstawiciele rodzin zwracali się wcześniej z prośbą, by w tego typu przypadkach nie ujawniać publicznie informacji o prowadzonych ustaleniach. - Przedstawiciele Prokuratorii jednak postąpili całkowicie odwrotnie, co świadczy o tym, że nie ma z ich strony dobrej woli - mówi nasz rozmówca.
Stanisław Zagrodzki, kuzyn tragicznie zmarłej w katastrofie pod Smoleńskiem śp. Ewy Bąkowskiej, wnuczki gen. Mieczysława Smorawińskiego, określa upublicznienie informacji na temat zadośćuczynień jako kolejne przesunięcie granic przyzwoitości w sprawie katastrofy smoleńskiej i sposobu traktowania rodzin. - Takich rzeczy nie robi się w świetle kamer - powinny one być przedmiotem dwustronnych negocjacji, a nie obiektem medialnych rozgrywek. Abstrahując od formy poinformowania o tym, czy nikt nie przewidział, jaki ból sprawi to rodzinom i bliskim ofiar? Czy rządzący nie zdają sobie sprawy z konsekwencji takich kroków? - pyta Zagrodzki. Jak podkreśla - nie pierwszy i nie ostatni raz widać, jak nieudolne są służby państwowe. - To samo obserwowaliśmy w przypadku zaprezentowania w Moskwie przez MAK końcowego raportu. Dlaczego nikt z przedstawicieli władz nie był obecny w momencie jego publikacji, by od razu oprotestować tezy, które teraz już żyją w obiegu medialnym? - zauważa nasz rozmówca.

Dajemy Rosji pretekst

Pełnomocnicy rodzin podkreślają, że propozycja odszkodowania jest decyzją zdecydowanie przedwczesną, bo nie zakończyło się jeszcze śledztwo w tej sprawie. - Nie spotkałem się wcześniej z sytuacją, by kwestie tego typu odszkodowań były w taki sposób podejmowane, i to jeszcze przed zakończeniem śledztwa - mówi jeden z pełnomocników. Kolejna sprawa to fakt, że w momencie, gdy strona polska przedwcześnie wychodzi z tego typu propozycjami, momentalnie przyznaje się do winy. - Bo jeśli wziąć pod uwagę współudział Rosjan w tej katastrofie, o czym mówi strona rządowa, to po co dzisiaj występować z takimi propozycjami? Tym bardziej publicznie - wskazuje nasz rozmówca. Jego zdaniem, kazus ten otwiera Rosjanom kolejną furtkę do odsuwania od siebie odpowiedzialności za katastrofę. - Teraz Rosjanie mogą się powoływać na to, że przecież Polacy sami przyznali się do winy i że już wypłacili rodzinom zadośćuczynienia. To będzie działało na niekorzyść strony polskiej - dodaje pełnomocnik. Zaznacza on także, że tego typu odszkodowania powinny być wypłacone po ustaleniu wszystkich istotnych okoliczności, w tym winnych i zakresu ich winy.
Pełnomocnicy zaznaczają wyraźnie, że sama wysokość proponowanego odszkodowania jest sprawą drugorzędną. - Bo jeśli porównamy ją z odszkodowaniami wypłacanymi chociażby w Stanach Zjednoczonych, to tam są one znacznie większe. I ja rozumiem, że jeżeli jakaś osoba przeczyta o tym w gazecie, to sobie pomyśli, że te 250 tys. zł to jest dużo. Ale proszę mi uwierzyć, że w odniesieniu do odszkodowań wypłacanych w innych katastrofach lotniczych to nie jest duża kwota - ocenia jeden z mecenasów.

Arabski zapłaci?

Kolejnym bardzo istotnym wątkiem jest brak ubezpieczenia samolotu, za co odpowiada Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Gdyby maszyna została ubezpieczona zgodnie z wymogami, rodziny mogłyby zgłosić się do ubezpieczyciela i szybko zamknąć sprawę. Kwestia została zaniedbana, za co odpowiedzialność spoczywa - jak podkreśla nasz rozmówca - na Tomaszu Arabskim, szefie KPRM. Za jego zaniedbania Skarb Państwa może później zażądać od ministra zwrotu wypłaconej rodzinom ofiar kwoty.
W piątek prezes Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa Marcin Dziurda poinformował, że urząd przygotował propozycję ugodową dotyczącą zadośćuczynienia dla każdej z najbliższych osób wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej, czyli dla: rodziców, małżonków i dzieci, które zgłoszą się do Prokuratorii i wyrażą wolę zawarcia ugody. Otrzymają wówczas zadośćuczynienie w wysokości 250 tys. złotych za krzywdę niemajątkową związaną ze śmiercią bliskiej osoby według art. 446 par. 4 kodeksu cywilnego. Co znamienne, poprawka związana z przyznawaniem zadośćuczynień została wprowadzona do kodeksu cywilnego w 2006 roku, dzięki Januszowi Kochanowskiemu, rzecznikowi praw obywatelskich, który zginął pod Smoleńskiem.
Prokuratoria Generalna stanowi państwową jednostkę organizacyjną, nad którą nadzór ma minister Skarbu Państwa, jest jednak od niego niezależna w opiniowaniu i podejmowaniu decyzji.
Tymczasem jak podkreślały w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zebrane na spotkaniu opłatkowym rodziny, dla nich najważniejsze są nie pieniądze, ale odpowiedź na pytanie: dlaczego ich bliscy musieli zginąć? Dodają także, iż wszelkie próby mające na celu kupienie przez rząd ich milczenia spotkają się z oporem.
 

Paulina Jarosińska
Marta Ziarnik




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nawigator nie mógł przestawić ciśnieniomierza Nasz Dziennik, 2011 01 18
Mgła się przejaśnia Nasz Dziennik, 2011 01 20
Książka, której wstydzi się autor Nasz Dziennik, 2011 01 30
Słowaccy piloci nie czapkują MAK Nasz Dziennik, 2011 01 24
Ta ofiara nie może być zapomniana Nasz Dziennik, 2011 01 18
Dlaczego ścieżka schodzenia nagle się załamała Nasz Dziennik, 2011 01 31
Nie straszcie nas wojną Nasz Dziennik, 2011 01 21
Imperia potykają się o Polskę Nasz Dziennik, 2011 01 20
To, czego dopuścił się MAK, to skandal Nasz Dziennik, 2011 01 24
Kontrolerzy sami się zdiagnozowali Nasz Dziennik, 2011 01 19
Jak i skąd wracali 10 kwietnia Nasz Dziennik, 2011 01 24
Odejście tupolewem na drugi krąg to naprawdę nic trudnego Nasz Dziennik, 2011 01 24
Komisarze kłócą się o klimat Nasz Dziennik, 2011 03 08
Czuję się zdradzona Nasz Dziennik, 2011 03 10
RBN nie o raporcie MAK Nasz Dziennik, 2011 01 21
Senat nie postawił tamy homoukładom Nasz Dziennik, 2011 03 07
Kerski spóźnił się z ofertą Nasz Dziennik, 2011 03 07
Ił nie wykonał polecenia kontrolerów Nasz Dziennik, 2011 03 02
W każdej roli nam się podobała Nasz Dziennik, 2011 03 15

więcej podobnych podstron