Odejście tupolewem na drugi krąg to naprawdę nic trudnego
Nasz Dziennik, 2011-01-24
Z
Viliamem Polniserem, dyrektorem operacyjnym Słowackiej Rządowej
Służby Lotniczej (odpowiednikiem polskiego 36. Specjalnego Pułku
Lotnictwa Transportowego), wieloletnim pilotem samolotów Tu-154,
rozmawia Łukasz Sianożęcki
W
Piestanach Pańscy podwładni zaprezentowali możliwości samolotu
Tu-154M w barwach narodowych Słowacji, pilotowanego przez załogę
służb rządowych. Można było np. przyjrzeć się bardzo
widowiskowemu przelotowi kilkanaście metrów nad płytą lotniska,
co opisano jako manewr "przerwanego lądowania". Czy mógłby
Pan wyjaśnić, co to za manwer i jak trudno wykonuje się go,
siedząc za sterami takiej maszyny?
-
W lotnictwie termin taki jak "przerwane lądowanie" nie
istnieje. Najprawdopodobniej autorom filmu chodziło o tzw. procedurę
nieudanego podejścia (missed approach procedure), czyli o taką
procedurę, kiedy manewr podejścia samolotu do lądowania zostanie
przerwany. Powodów tego przerwanego podejścia może być kilka.
Najczęściej są to jednak: osiągnięcie wysokości decyzji przy
jednoczesnym braku kontaktu wzrokowego z ziemią, może to być także
brak stabilności na ścieżce podejścia (spowodowany wiatrem itp.),
lub pojawienie się przeszkody na pasie startowym. O przerwaniu
podejścia decyduje także wyraźna komenda z wieży kontrolnej. Albo
tak jak obserwujemy na tym filmie, jest to po prostu trening załogi
samolotu.
Ile
trzeba trenować, by poprawnie wykonać taki manewr?
-
Ta procedura jest dość powszechnym manewrem. Trenowana jest przez
wszystkie załogi zarówno na samolotach, jak i symulatorach, w tym
przez naszych polskich kolegów. W mojej ocenie, nie reprezentuje ona
żadnego wysokiego poziomu trudności.
Z
jakiej wysokości taki manewr jest w stanie wykonać Tu-154M?
-
Samolot Tu-154M, zgodnie z danymi producenta, jest certyfikowany do
minimalnych warunków pogodowych w kategorii II ICAO. Co to oznacza?
To, że wysokością decyzji dla tego modelu tupolewa jest 100 stóp,
czyli 30 metrów. Zgodnie z takimi danymi właśnie z takiej
wysokości maszyna jest w stanie bezpiecznie przerwać procedurę
lądowania i odejść na drugi krąg.
W
którym momencie należy wyłączyć autopilota, aby bezpiecznie
kontynuować procedurę odejścia?
-
Odpowiedź na to pytanie zawiera się już w mojej wcześniejszej
wypowiedzi. Zgodnie z danymi wysokość 100 stóp (30 m) nad progiem
pasa startowego jest tą wysokością, na której podjęcie decyzji
jest bezpieczne. To jest ten punkt, w którym decydujemy, czy
wyłączamy autopilota i odchodzimy, czy lądujemy.
Rozumiem
więc, że sugerowanie, iż Tu-154 nie jest w stanie odejść na
drugi krąg z wysokości dużo większej niż 30 metrów, jest
nieuprawnione. Na tym samym filmie widzimy przecież, że samolot ten
dotyka nawet kołami pasa startowego, po czym nabiera wysokości. Jak
się wykonuje manewr "touch & go" na tupolewie?
-
Ten manewr jest jak najbardziej możliwy do wykonania na tej
maszynie. Nie należy on do grupy jakichś wyjątkowo skomplikowanych
procedur lotniczych. Wykonuje się go jednak bardzo rzadko i to
prawie wyłącznie w celach szkoleniowych.
W
Pana opinii, polscy piloci rządowego Tu-154, który rozbił się pod
Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku, mieli czas na to, aby odejść na
drugi krąg?
-
W związku z tym, że nie ma jeszcze żadnych oficjalnych,
ostatecznych wyników polskiego śledztwa w sprawie przyczyn
katastrofy w Smoleńsku, nie chciałbym tego komentować. Mogę
jedynie powiedzieć, że zgodnie z dokumentacją każdego lotniska
wysokość decyzji podczas podejścia jest ściśle uzależniona od
jakości wyposażenia w sprzęt, jaki to lotnisko posiada. Ponadto
pamiętamy też oczywiście, że dana załoga ma swoje warunki
minimalne (minimalna wysokość podstawy chmur i minimalna
widoczność). To, jak wiadomo, jest związane z doświadczeniem
załogi i rodzajem maszyny, jaką pilotuje. Przed rozpoczęciem
procedury lądowania piloci są zobowiązani do określenia wysokości
decyzji w oparciu o swoje minima i panujące warunki pogodowe.
Wysokość decyzji nie może więc być niższa niż najwyższy
współczynnik spośród tych przeze mnie wymienionych. Jeśli na tej
wysokości nie ma kontaktu wzrokowego z ziemią, co jest konieczne,
aby przeprowadzić bezpieczne lądowanie, pierwszy pilot jest
zobowiązany do przerwania procedury podchodzenia, czyli odejścia na
drugi krąg. Wówczas następną czynnością, o której znów
decyduje pierwszy pilot, jest albo kolejne podejście, albo odejście
na lotnisko zapasowe.
Dokładnie
tak się zachowywali polscy piloci, a jednak doszło do katastrofy.
Rosjanie sugerują, że to presja ze strony pasażerów, a zwłaszcza
ich obecność w kabinie pilotów, zadecydowała o lądowaniu poniżej
minimów...
-
Woziłem naprawdę przeróżnych polityków. Od szeregowych po
najwyższe władze. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że to
naturalne, że zachodzili oni często do kabiny pilotów. Najczęściej
tylko po to, żeby się przywitać, czasem żeby spytać o pogodę,
ale nigdy ich obecność nie wpływała na jakość naszej
pracy.
Dziękuję
za rozmowę.