Tusk błądzi na osi czasu
Nasz Dziennik, 2011-01-21
N
ie
jest prawdą, jakoby czas przeznaczony na komisyjne badanie
katastrofy lotniczej był nieograniczony. Takie zapewnienie padło w
środę w Sejmie z ust premiera Donalda Tuska. Jak poinformował
"Nasz Dziennik" Denis Chagnon, rzecznik prasowy
kanadyjskiej centrali ICAO, zgodnie z aneksem 13 do konwencji
chicagowskiej MAK musi przesłać swój raport do Montrealu w ciągu
roku od zdarzenia. Czyli najpóźniej do 10 kwietnia tego roku. Jak
ustaliliśmy, Moskwa nie wysłała jeszcze swojego raportu. Co
będzie, jeśli go w ogóle nie prześle?
Międzynarodowa
Organizacja Lotnictwa Cywilnego stoi na stanowisku, że nie będzie
opiniowała raportu MAK. Z drugiej strony, załącznik 13 do
konwencji chicagowskiej obliguje rosyjską stronę do przesłania
raportu do centrali ICAO.
Raport MAK dotyczący katastrofy
smoleńskiej jako sporządzony niezgodnie z zapisem aneksu 13 do
konwencji chicagowskiej nie jest w żaden sposób wiążący dla
strony polskiej - twierdzi prof. Marek Żylicz, ekspert z zakresu
międzynarodowego prawa lotniczego, członek Państwowej Komisji
Badania Wypadków Lotniczych. Procedura MAK, przewidziana aneksem 13
konwencji chicagowskiej, zakończyła się z chwilą, kiedy komitet
ten złożył swój raport dotyczący katastrofy pod Smoleńskiem.
Nie została jednak zakończona sprawa między rządami obu krajów.
- Rządy, decydując się na ten aneks, zgodziły się zastosować go
w pełni, a więc we wszystkich jego postanowieniach. Jeżeli
instytucja wyznaczona przez rząd rosyjski do działania w jego
imieniu popełniła błędy, to my mamy pełne prawo domagać się od
rządu rosyjskiego, aby te braki, które wystąpiły w raporcie MAK,
zostały uzupełnione - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem"
prof. Marek Żylicz. - Nasze zarzuty do raportu MAK polegają na tym,
że pominął okoliczności i przyczyny wypadku, które leżą po
stronie rosyjskiej. Zlekceważył je, stwierdzając, że nie miały
one znaczenia. W tym sensie raport ten jest niekompletny i stanowi
naruszenie zasad aneksu 13 do konwencji chicagowskiej - dodaje. To
wszystko, jak stwierdza ekspert, sprawia, że w żadnym wypadku
strona polska nie może honorować zapisów dokumentu sporządzonego
przez generał Tatianę Anodinę i jej podwładnych. - To, co już
dziś wiemy o raporcie MAK, sprawia, że jego ustalenia nie mogą być
przez rząd polski traktowane jako wiążące. Dla nas wiążące
będzie to, co ustali nasza komisja - zauważa prof. Żylicz. Jak
podkreśla, wszystkie te błędy można jeszcze naprawić. - Są
możliwe w tej kwestii bardzo różne formy. Może to być
oświadczenie rządu rosyjskiego korygujące te wszystkie błędy.
Można także wnioskować, aby badania, które prowadziliśmy, i
przesłuchania, w których chcieliśmy uczestniczyć, a które nie
zostały uwzględnione, zostały dodane do końcowych oświadczeń.
Tego uzupełnienia wcale jednak nie musi dokonywać MAK, bo jego rola
już się skończyła. Jeżeli rząd rosyjski zechce dochowywać
zobowiązań wynikających z aneksu 13, powinien doprowadzić do
tego, by wszystkie braki ze strony MAK zostały przez jakiś organ ze
strony rosyjskiej naprawione - dodaje.
Prześlą
raport czy nie?
Na
uzupełnienie brakujących elementów Moskwa ma coraz mniej czasu.
Zgodnie bowiem z aneksem 13 MAK musi przesłać swój raport do ICAO
w ciągu roku od zdarzenia. Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa
Cywilnego stoi na stanowisku, że nie będzie opiniowała raportu
MAK, a z drugiej strony, wspomniany załącznik obliguje rosyjską
stronę do przesłania swojego dokumentu do centrali ICAO. Jak
wyjaśnia w rozmowie z nami prof. Żylicz, rosyjska komisja złamała
konwencję z Chicago już w tak wielu punktach, że fakt przesłania
w terminie sporządzonego raportu wydaje się nie być aż tak
istotny. - Samo przesłanie lub brak tego przesłania raportu do ICAO
wydaje się nie mieć aż tak istotnego znaczenia. Dla reputacji MAK
jako organizacji mającej rzetelnie badać wypadki lotnicze ważne
może być to, że raport zostanie określony jako sporządzony
zgodnie lub niezgodnie z zapisami aneksu 13. I jeśli pojawi się
zarzut, że raport ten nie został sporządzony zgodnie z tymi
zapisami, może być to zarzut, który sprawi kłopoty tej
organizacji. Skoro MAK nie wykonał np. badań zgodnie z aneksem 13 i
tak samo niezgodnie z tym aneksem nie przesłał raportu do ICAO, to
tylko potwierdzi naszą ocenę, że jego ustalenia nie mogą być
brane pod uwagę przez władze w Polsce - wyjaśnia prof. Żylicz.
Jak podkreśla, te wszystkie przesłanki jasno pokazują, że raport
MAK został sporządzony z naruszeniem aneksu 13, który rządy obu
krajów zobowiązały się honorować.
Co
możemy zyskać
Zdaniem
prof. Żylicza, nie ma potrzeby, aby strona polska odwoływała się
do ICAO. - Istotne w tym momencie jest to, co uda nam się uzyskać
od Rosjan polubownie na drodze rozmów pomiędzy rządami obu krajów
- stwierdza. Podkreśla jednak, że jeśli nie będzie woli
porozumienia i nie dojdzie do żądanych uzupełnień, wówczas
otwarta staje się kwestia zwrócenia się do ICAO. W tej sytuacji
istnieją co najmniej trzy możliwości działania. Możemy się
m.in. zwrócić do Rady ICAO o rozstrzygnięcie sporu co do
interpretacji załącznika 13. Specjaliści wyjaśniają, że
niemożliwe będzie orzekanie w sprawie wypadku państwowego
samolotu, bo takimi maszynami rzeczywiście ICAO się nie zajmuje,
ale na żądanie polskich władz Rada ICAO musi się wypowiedzieć co
do interpretacji, czyli sensu tego aneksu. Istnieje także możliwość
poruszenia sprawy na forum Zgromadzenia Ogólnego ICAO. Ta druga
forma wydaje się być skuteczniejsza, ponieważ jako że Polska w
Radzie nie ma swojego stałego przedstawiciela, większe możliwości
daje nam Zgromadzenie Ogólne, gdzie możemy liczyć na poparcie
naszego stanowiska wśród pozostałych krajów. - Trzecia forma,
która może się okazać najbardziej istotna, to możliwość
zakwestionowania rzetelności prac MAK. Jest to przecież instytucja
aprobowana przez ICAO, można powiedzieć, niejako certyfikowana
przez nią. Jeśli komórka wydająca certyfikaty ICAO przychyliłaby
się do naszego stanowiska, wówczas rosyjski komitet miałby
naprawdę duże kłopoty - mówi prof. Marek Żylicz.
Łukasz Sianożęcki