Cyprian Kamil Norwid - Klaskaniem mając obrzękłe prawice.
Klaskaniem mając obrzękłe prawice,
Znudzony pieśnią, lud wołał o czyny;
Wzdychały jeszcze dorodne wawrzyny,
Konary swymi wietrząc błyskawice.
Było w Ojczyźnie laurowo i ciemno!
I już ni miejsca dawano, ni godzin,
Dla nieczekanych powić i narodzin,
Gdy Boży-palec zaświtał nade mną:
Nie zdając liczby z rzeczy, które czyni,
Żyć mi rozkazał w żywota pustyni!
Dlatego od was... — o! laury — nie wziąłem
Listka jednego, ni ząbeczka w liściu,
Prócz może cieniu chłodnego nad czołem
(Co nie należy wam, lecz — słońca przyjściu...).
Nie wziąłem od was nic, o! wielkoludy,
Prócz dróg zarosłych w piołun, mech i szalej,
Prócz ziemi, klątwą spalonej, i nudy...
Samotny wszedłem i sam błądzę dalej.
Po-obracanych w przeszłość niepojęte,
A uwielbione — spotkałem niemało!
W ostrogi rdzawe utrafiałem piętę
W ścieżkach, gdzie zbitych kuł sporo padało.
Nieraz Obyczaj stary zawadziłem,
Z wyszczerzonymi na jutrznię zębami,
Odziewający się na głowę pyłem,
By noc przedłużył, nie zerwał ze snami.
Niewiast, zaklętych w umarłe formuły,
Spotkałem tysiąc — i było mi smętno,
Że wdzięków tyle widziałem — nieczuły!
Źrenicą na nie patrząc bez-namiętną.
Tej, tamtej rękę tknąwszy marmurowe.
Wzruszyłem fałdy ubrania kamienne
A motyl nocny wzleciał jej nad głowę
Zadrżał i upadł... i odeszły, senne.,.
I nic — nie wziąłem od nich w serca wnętrze,
Stawszy się ku nim, jak one bezwładny,
Tak samo grzeczny i zarówno żadny,
Że aż mi coraz szczęście niepojętsze!
— Czemu? dlaczego? w przesytu-Niedzielę
— Przyszedłem witać i żegnać tak wiele?...
— Nic nie uniósłszy na sercu, prócz szaty —
— Pytać was — nie chcę i nie raczę: kat y!...
Piszę — ot! czasem... piszę na Babilon
Do Jeruzalem1 — i dochodzą listy.
To zaś mi mniejsza, czy bywam omylon
Albo nie?... piszę — pamiętnik artysty,
Ogryzmolony i w siebie pochylon —
Obłędny!... ależ — wielce rzeczywisty!
...............................................................
Syn — minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku,
Co znika dzisiaj (iż czytane pędem)
Za panowania Panteizmu-druku,
Pod ołowianej litery urzędem2 —
I jak zdarzało się na rzymskim bruku,
Mając pod stopy katakomb korytarz,
Nad czołem słońce i jaw, ufny w błędzie,3
Tak znów odczyta on, co ty dziś czytasz,
Ale on spomni mnie... bo mnie nie będzie!4
[1858]
Cyprian Kamil Norwid - Noc
Biada wtenczas poetom: nie będzie przy czym
wierszyka wysmażyć, nie będzie czym poematu
okrasić! wielu żałować będzie księżyca!...
Aleksander Marliński
Chmurne niebios sklepienie, szaro cieniowane,
Rozjaśnia się, a księżyc, niby pająk złoty,
Wypełznął z pajęczyny, i spłoszył ciemnoty,
Które lecą w otchłanie okiem nie zbadane!
On zaś, jak pogromiciel, ciągle z dumą kroczy,
I buńczuk złotowłosy poza sobą toczy,
I drgającymi nićmi bladawych promieni
Oprzęda drzew wierzchołki, plącze młode liście,
Albo się między trzciną w jeziorze płomieni
I na dnie świeci ogniście!
Ej! pająku złocony, wstąpże przecie do mnie,
Bo mówią ludzie, żeś jest pociechy zwiastunem,
Więc cię przywitam szczerze, chociaż cicho, skromnie,
Tak, jak można przywitać śród cierpień kolei,
Kiedy człek, skrępowany nieszczęścia całunem,
Nic nie ma prócz łez - wspomnień - może nadziei.
Ej! pająku złocony, łzy me już wyssałeś,
Bo w nich nieraz swe nici promienne kąpałeś;
A chcesz wspomnień? to słuchaj... jakże?... czy słyszałeś?
Lecz nie - to nie dla ciebie ta milcząca mowa,
To dla mnie - dla Boga! - ludziom zaś i tobie
Dam inne, spowszedniałe, wypłowiałe słowa,
Chłodne, blade jak popiół, co się tuła w grobie.
Słuchaj - wiem, że przed chwilą widziałeś powoje,
Co wyrosły niedawno, a już czegoś pragną,
Już z lekka wyciągają słabe ręce swoje,
By uchwycić gałązkę, gdy ją wichry nagną.
Biedne powoje! próżno wyciągają ręce,
Bo choć się gałąź schyli - chwycić jej nie zdążą,
I rosnąc bez pomocy, tak się splączą, zwiążą,
Że pewno umrą w męce.
Księżycu! ty widziałeś nieszczęsne powoje,
Widziałeś pierwszą młodość - pierwsze mary moje.
Ej! pająku złocony, musiałeś tej nocy
O wzniosłe drzewo przędzę złoconą zawadzić,
Musiałeś widzieć drzewo, co w strasznej niemocy,
Szaloną zawieruchą targane bez końca,
Ledwo kilka gałęzi mogło uprowadzić!
Księżycu - te gałęzie wzdychają do słońca,
Pasują się z chmurami - pękają i giną
Księżycu! tyś tam widział gałązkę jedyną,
Więc nic ci już nie powiem o ludziach - sobie
Bo i tak dość mówiłem: teraz dzięki tobie,
Szczere dzięki - boś smutny, i znać, że me żale
Nie zostały u ciebie jak ziarno na skale.
Lecz odwiedzaj mię czasem, pająku złocony,
Albowiem mówią, żeś jest pociechy zwiastunem,
Odwiedzaj mię, gdy w oknie siadam zamyślony,
A ja cię przyjmę szczerze, chociaż cicho, skromnie,
Tak, jako człek spowity nieszczęścia całunem,
Tak, jako człek ściśnięty powrozem tęsknicy,
Co nie może do druha wyciągnąć prawicy -
Hej! zwiastunie pociechy, pamiętaj tam o mnie.
Wiersz kryptopolityczny (1840) napisany w kilka miesięcy po wywiezieniu na zesłanie dwudziestu kilku młodych członków warszawskiego zboru Stowarzyszenia Ludu Polskiego, pośród których było wielu znajomych albo starszych kolegów szkolnych Norwida. Pod kostiumem cierpień osobistych jest to więc starannie zaszyfrowany obraz martyrologii młodzieży warszawskiej w dobie „nocy” paskiewiczowskiej. Księżyc - Pająk to symbol nadziei na przyszłą wolność, a księżycowe motto, wydobyte z pism Aleksandra Bestużewa (pseud.: Marliński), dekabrysty rosyjskiego zesłanego w 1825 r. na Kaukaz, podczas gdy jego brata powieszono, to sygnał pozwalający wrażliwemu czytelnikowi na zestawienie losu spiskowców warszawskich (biedne powoje) z analogicznym losem młodych rewolucjonistów rosyjskich. Kilka gałęzi, które ocalały przed zawieruchą, to aluzja do nielicznych spiskowców, którzy w chwili publikacji wiersza znajdowali się jeszcze na wolności. Obawa przed cenzurą skłoniła redaktora czasopisma, w którym ogłoszono „Noc”, do zmyślonego wyjaśnienia, że autor wiersza napisał go „po stracie drogich mu osób”.
Ostatni despotyzm
"Cóż nowego?" - Despotyzm runął!... wraz opowiem.
Oto depesza..."
"... Jakże, pan cieszy się zdrowiem -
Niech pan siądzie! - depesza?... mówi?... - spocząć proszę.
Ktoś nadchodzi!- to Baron - jakże? cenne zdrowie.
Niech siądzie! - cóż? nowego nam Baron opowie..."
"Depesza ta - co? mówi... może pomarańczę?...
Lub może wody z cukrem?" - "Upadły szarańcze
W Grecji - na Cyprze brzeg się w otchłanie usunął! -
W Cyruliku sewilskim występuje Pitta -
- Pomarańcza, jak widzę, z Malty - wyśmienita!"
"Może drugą?..."
"... i jakże despotyzm ów runął??"
Lecz - właśnie anonsują ex-szambelanowę
Z synem przybranym - "Cóż pan mówisz na nepotyzm?
Chłopiec starszy od matki o rok i o głowę...
Właśnie nadchodzą...
... jakże? runął ów Despotyzm".
MOJA PIOSNKA
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...
*
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...
*
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
"Bądź pochwalony!"
Tęskno mi, Panie...
*
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej...
Tęskno mi, Panie...
*
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
*
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojéj...
Tęskno mi, Panie...