Zabawy na każdy dzień
Opracowanie
Krystyna Kamińska
Urszula Stadnik
Korekta
Lidia Machura
Skład komputerowy
Adam Ziółkowski
Podręcznik dopuszczony do użytku szkolnego przez ministra właściwego do spraw oświaty
i wychowania i wpisany do wykazu podręczników przeznaczonych do kształcenia ogólnego
do nauczania języka polskiego na poziomie klasy V szkoły podstawowej, na podstawie opinii
rzeczoznawców: dr. hab. Józefa Porayskiego-Pomsty, dr hab. Małgorzaty Święcickiej, prof. dr
hab. Haliny Wiśniewskiej, dr. hab. Radosława Pawelca.
Numer dopuszczenia: xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
ISBN xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
© Grupa Edukacyjna S.A. 2008
Grupa Edukacyjna S.A.
25-655 Kielce, ul. Łódzka 308
tel. 041 366 53 66, faks 041 366 55 55
e-mail: mac@mac.pl, http://www.mac.pl
Książka została wydrukowana na papierze offsetowym Speed-E i tekturze Alaska produkcji International Paper.
D. Wawiłow Szybko!................................................................................................ 5
I. Suchorzewska Naj… ............................................................................................ 5
M. Terlikowska Jak miło misia wziąć do ręki ........................................................ 6
I. Suchorzewska Obrażalska .................................................................................. 6
W. Badalska Bałaganiarz ....................................................................................... 6
J. Brzechwa Tydzień leniucha ................................................................................. 7
J. Brzechwa Skarżypyta .......................................................................................... 7
A. Frączek Mój przyjaciel ....................................................................................... 8
E. Ostrowska Tajemnicze słowa ...........................................................................8-9
M. Strzałkowska Zapach jesieni ............................................................................. 9
W. Ścisłowski Cebula ............................................................................................. 9
H. Zdzitowiecka Pory roku ................................................................................... 10
B. Lewandowska Na zdrowie ............................................................................... 11
J. Kulmowa Krople deszczu .................................................................................. 12
K. Śmiałkowski Deszczowa rozmowa .................................................................. 12
M. Strzałkowska Drzewa ...................................................................................... 13
T. Kubiak Liście .................................................................................................... 13
Z. Jerzyna Jesień ................................................................................................... 13
M. Skorek Dni tygodnia ....................................................................................... 14
M. Strzałkowska Święty Mikołaj .......................................................................... 15
B. Lewandowska Choinka .................................................................................... 15
Z. Stankiewicz Choineczka ................................................................................... 16
E. Szelburg-Zarembina Weźmy się za ręce ........................................................... 16
H. Szayerowa Kulka śniegu .............................................................................16-17
H. Pietrusiewicz Nakarm ptaki ............................................................................. 17
B. Stępniak-Wilk Prezent dla babci ................................................................17-18
M. Skorek Nazwy miesięcy ..............................................................................18-19
A. Rżysko-Jamrozik W kuchni ............................................................................. 19
W. Chotomska Pierwiosnek, Przebiśnieg, Krokusy .............................................. 20
A. Nosalski Wiosna w lesie ................................................................................... 21
M. Gumowska Wiosenne budowanie ...............................................................21-22
J. Papuzińska Chora rzeka ...............................................................................22-23
J. Kasperkowiak Taki świat .................................................................................. 23
R. Przymus Fruwające drzewko ......................................................................23-24
J. Huszcza Skarga książki ................................................................................24-25
M. Bartkowicz Dlaczego mamy Dzień Mamy? ..................................................... 25
A. Widzowska Wyliczanki .................................................................................... 25
E. Waśniowska Wiersz dla mamy i taty ................................................................ 26
E. M. Skorek Żabki ............................................................................................... 27
M. Strzałkowska Na łące ...................................................................................... 28
Spis treści
A. Frączek Ene, due, kum ..................................................................................... 28
E. Waśniowska Tatuś ............................................................................................ 28
M. Strzałkowska Przepis na lato .......................................................................... 29
J. Brzechwa Przyjście lata .................................................................................... 29
J. Jesionowski O czym kto marzy .......................................................................... 30
H. Zdzitowiecka Na plaży ..................................................................................... 30
G. Kasdepke Kto pokocha pajacyka? ..............................................................30-31
A. Onichimowska Zasypiania z braciszkiem ...................................................32-33
K. Nowacka Klocki ..........................................................................................33-34
A. Onichimowska Zasypiania w dół ................................................................35-36
M. Jarocka Kolczasta przyjaźń ........................................................................36-38
G. Kasdepke Pstryk! ........................................................................................39-40
W. Chotomska Szklanki ......................................................................................... 41
H. Łochocka Ptaszek z torby wypuszczony, śle życzenia w różne strony .........42-43
A. Onichimowska Zasypiania z ufoludkiem ......................................................... 44
W. Widłak Księżyc ...........................................................................................45-47
G. Kasdepke Przysłonia ...................................................................................47-48
Cz. Janczarski Świąteczne zapachy ..................................................................49-50
D. Gellner Śmigus ............................................................................................50-51
G. Kasdepke Lody na badylu ...........................................................................51-53
B. Lewandowska Ucieczka z kalendarza .............................................................. 54
J. Papuzińska Jak nasza mama zreperowała księżyc .......................................55-56
M. Strzałkowska Berek ....................................................................................56-60
W. Scisłowski Pytania .......................................................................................... 60
D. Gellnerowa Las ................................................................................................ 61
W. Domaradzki Zima ............................................................................................ 61
Z. Nowacka Wiosenny deszczyk ............................................................................ 61
W. Zechenter (…) ................................................................................................ 61
T. Kubiak … ........................................................................................................ 62
Autor nieznany Słowik ......................................................................................... 62
K. Pokrzywka Chciałbym ..................................................................................... 62
G. Kasdepke Ogryzek ......................................................................................62-67
M. Krüger Apolejka i jej osiołek ......................................................................67-73
H. Łochocka Jak to mały Elemelek w wielkim morzu brał kąpiele .................73-74
A. Frączek Wyliczanki ........................................................................................... 75
Nuty i teksty piosenek z płyty CD .................................................................76-123
Zabawy i ćwiczenia na spostrzegawczość i koncentrację uwagi .................124-126
Zabawy twórcze ...........................................................................................126-129
Zabawy i ćwiczenia słuchowe .....................................................................129-135
Zabawy muzyczne .......................................................................................135-140
Zabawy na rozwinięcie orientacji przestrzennej ..........................................140-143
Literatura ............................................................................................................. 144
- 5 -
Danuta Wawiłow
Szybko!
Szybko, zbudź się, wstawaj!
Szybko, szybko, stygnie kawa!
Szybko zęby myj i ręce!
Szybko, światło zgaś w łazience!
Szybko, tata na nas czeka!
Szybko, tramwaj nam ucieka!
Szybko, szybko, bez hałasu!
Szybko, szybko, nie ma czasu!
Na nic nigdy nie ma czasu…
Irena Suchorzewska
Naj…
- Wiesz? Najlepsza jestem,
Najwyżej skaczę, w szkole i w domu,
najszybciej chodzę, pierwszego miejsca
najdłużej stoję nie dam nikomu…
na jednej nodze…
Najmądrzej myślę,
Najzręczniej włażę najładniej robię…
na wszystkie drzewa. - No i najchętniej
Najdalej biegam, mówisz o sobie!
najgłośniej śpiewam…
A ja chciałbym przez kałuże
iść godzinę albo dłużej,
trzy godziny lizać lody,
gapić się na samochody
i na deszcz, co leci z góry,
i na żaby, i na chmury,
albo z błota lepić kule
i nie spieszyć się w ogóle…
Chciałbym wszystko robić wolno,
ale mi nie wolno…
- 6 -
Maria Terliko__wska
Jak miło misia wziąć do ręki
Jak miło misia wziąć do ręki! śmieszne mruczanki, bajki, gry.
A z kim wieczorem zasypiacie?
Z misiem, bo to przyjaciel.
Jest taki miły, taki miękki.
Miś lubi wszystko, co i wy:
Irena Suchorzewska
Obrażalska
Buzię nadmie, cała w pąsach,
wciąż się gniewa, wciąż się dąsa.
- Bawicie się w chowanego,
a ja wolę w co innego!
Zobaczycie, powiem tacie,
jak mi strasznie dokuczacie!
Wiera Badalska
Bałaganiarz
Olek przy stole do lekcji siada,
a na tym stole rzeczy gromada:
talerz po zupie jeszcze niezmyty,
pluszowy piesek, stare zeszyty,
książki z czytelni,
na ryby siatka,
Bierze misie, chwyta lale.
- Idę! Nie chcę znać was wcale!
Dzieci bawią się wesoło,
słonko jasne blaski kładzie.
Obrażalska siedzi sama!
Czy nie lepiej być w gromadzie?
cztery pudełka po czekoladkach,
rycerz na koniu,
ciasto na tacy…
A czego nie ma?
Miejsca do pracy!
- 7 -
Jan Brzechwa
Tydzień leniucha
Był leń, co zwał się Michałek.
Nie robił nic w poniedziałek.
Spać poszedł, a wstał we wtorek
dopiero na podwieczorek.
Zaczekał, aż przyszła środa,
lecz czasu mu było szkoda.
Do książki zabrał się w czwartek,
lecz nawet nie rozciął kartek.
Jan Brzechwa
Skarżypyta
- Piotruś nie był dzisiaj w szkole,
Antek zrobił dziurę w stole!
Zosia szyi nie umyła,
Wanda obrus poplamiła!
Jurek zgubił klucz, a Wacek
zjadł ze stołu cały placek.
- Któż się ciebie o to pyta?
- Nikt. Ja jestem skarżypyta.
Pomyślał: „Jutro już piątek,
więc w piątek zrobię początek”.
A w piątek rzekł: - Na sobotę
odłożę raczej robotę.
Przyszła sobota. - W niedzielę
odpocznę sobie niewiele.
I znów nasz Michałek,
nie robił nic w poniedziałek.
- 8 -
Agnieszka Frączek
Mój przyjaciel
Mój przyjaciel, daję słowo, Kiedy się spotkamy w parku,
to podzieli się koparką
i pożyczy mi łopatkę
lub wiaderko w żółtą kratkę.
Bardzo lubi mleczne krówki
i czerwone ciężarówki,
piłkę nożną kopie w błocie,
z kotem ściga się po płocie…
A w kieszonce od spódniczki
trzyma procę i kamyczki.
Mój przyjaciel, daję słowo,
jest dziewczynką wyjątkową!
jest osobą wyjątkową!
Umie robić zamki z piasku,
po podwórku biega w kasku
i dla wszystkich się naraża
jak policjant albo strażak.
Czasem bywa też piratem,
co na statku ma armatę;
raz rycerską nosi zbroję,
innym razem jest kowbojem.
Elżbieta Ostrowska
Tajemnicze słowa
Kiedy Markowi książkę dał wujek,
Marek zapomniał słowa: „……………..”.
Ala o zeszyt prosiła Zosię.
- Masz - mówi Zosia.
Masz? Czy też: „……………..”.
Co to za słowa, wnet każdy zgadnie,
lecz pomyśl, czy by nie było ładnie,
gdyby ten wierszyk niedługi,
można powiedzieć tak po raz drugi:
- 9 -
Kiedy Markowi książkę dał wujek,
Marek powiedział grzecznie: - dziękuję!
Ala o zeszyt prosiła Zosię.
Zosia, podając, rzekła jej: - proszę!
Kiedyś potrącił Andrzej Tomasza,
ale powiedział zaraz: - przepraszam!
Małgorzata Strzałkowska
Zapach jesieni
- Czym pachnie jesień? szalikiem w kratę,
konfiturami z jabłek
i kroplą
żalu
za latem…
- Bukietem liści!
- Czym jeszcze?
- Wiatrem,
chłodem i deszczem,
smugami dymu
na polach,
lasem,
Włodzimierz Scisłowski
Cebula
Pani cebula poszła na koncert,
bo już jej było nudno na grządce.
Stanęła w szatni i zdjęła płaszczyk,
ale pan szatniarz aż czoło zmarszczył.
Pod płaszczykiem był drugi,
pod drugim trzeci w złociste smugi.
- 10 -
Pod trzecim czwarty, pod czwartym piąty…
Pan szatniarz aż się w płaszczach zaplątał.
I ciągle nosi nowe płaszczyki -
takich kłopotów nie miewał z nikim.
Koncert się zaczął, koncert się skończył,
a szatniarz biegał, blady i drżący.
W szatni już wisiał płaszczyków szereg,
a tu znów trzeba wydać numerek!
- Nie ma numerków? Koncert skończony? -
biedna cebula gęste łzy roni.
Poszła do domu smutna cebula
i do tej pory tak się rozczula.
Hanna Zdzitowiecka
Pory roku
Za co lubimy wiosnę?
Za przylaszczkę, pierwiosnek,
za sasankę w futerku,
za żaby kumkające,
za kukanie kukułki,
za kaczeńce na łące.
Za co lubimy lato?
Za polne koniki skrzydlate,
za snopy żyta na polu,
za maki, ostróżki i róże,
za kwaśne grona porzeczek,
za tęczę po deszczu na chmurze.
Za co lubimy jesień?
Za słodkie jeżyny w lesie,
za nitki babiego lata,
jarzębin czerwone kiście,
żołędzie, szyszki, kasztany,
za rdzawe i złote liście.
- 11 -
Za co lubimy zimę?
Za mróz, co wodę zatrzymał,
białe od szronu drzewa,
Barbara Lewandowska
Na zdrowie
Doktor rybka niech nam powie,
jak należy dbać o zdrowie!
Kto chce
prosty być
jak trzcina,
gimnastyką
dzień zaczyna!
Całe ciało myje co dzień
pod prysznicem, w czystej wodzie!
Wie, że zęby białe, czyste
lubią szczotkę i dentystę!
Pije mleko. Wie, że zdrowo
chrupać marchew na surowo!
Kiedy kicha, czysta chustka
dobrze mu zasłania usta!
Chcesz, to zobacz
na obrazku,
jak jeść jabłka
bez zarazków!
Rób tak samo, bo chcesz chyba
tak zdrowy być jak ryba!
za śniegi po kolana,
za zieloną choinkę
i śnieżnego bałwana.
- 12 -
Joanna Kulmowa
Krople deszczu
Krople deszczu
jak urosną duże,
to nie mogą się pomieścić w chmurze.
A znów później im za małe kałuże.
A znów później im za małe strumyki,
potoki.
Więc skaczą na kamyki.
Z kamyków w obłoki,
więc się kładą na obłokach,
na wichurze.
I razem z obłokami rosną
w burą burzę.
Kamil Śmiałkowski
Deszczowa rozmowa
Deszcz kapie A liście
Szemrają
Słuchają
Gadają
Ach jakiż
Przejrzysty
I czysty
Ten deszcz
Deszcz pada
Deszcz spada
I gada
O tym co
Na górze
Na chmurze
Dziś jest
- 13 -
Małgorzata Strzałkowska
Drzewa
Zatęskniły w lesie drzewa
za jesienią…
Chcemy całe złotem błyszczeć
i czerwienią…
W piękne szaty się przyodziać
jak królowie,
niech kłaniają się nam chmury
granatowe…
Tadeusz Kubiak
Liście
Najpierw bledziutkie listki, Choć nazbieramy liści
spod kasztanów i klonów.
Będą piękne bukiety
do tych szklanych wazonów.
potem zielone liście,
wreszcie jesienią żółte
i czerwone ogniście.
Zbigniew Jerzyna
Jesień
Jesień -
- to chmurka wielka,
szyszka z lasu,
znad morza muszelka.
Jesień -
A gdy senne już będziemy
i zmęczone,
niechaj jesień nas otuli
mgły welonem…
A gdy wiatr ostatni liść
nam strąci z głowy,
pomalutku
zapadniemy
w sen zimowy…
- 14 -
- to liście żółte i złote,
błoto,
pusta droga za płotem…
Jesień - kracze wrona na zagonach.
Jesień - jeszcze słońce mruga do nas!
Ewa Małgorzata Skorek
Dni tygodnia
Jakie nazwy dni
tygodnia znamy?
Czy wszystkie nazwy
dni pamiętamy?
Jeśli ktoś lubi
takie zadania,
niech się zabiera
do wyliczania.
Powietrza buzią
dużo nabiera
i na wydechu
niech dni wymienia:
- Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela. *
Jeśli za trudne
było zadanie,
ćwicz dalej z nami
to wyliczanie:
- Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela. *
- Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela. *
(W miejscach oznaczonych gwiazdką (*) dzieci, powtarzając za prowadzącym,
wymieniają na jednym wydechu nazwy dni tygodnia.)
- 15 -
Małgorzata Strzałkowska
Święty Mikołaj
Śpią pod śniegiem stare drzewa,
za kominkiem kocur ziewa,
księżyc sennie głową kiwa,
noc cichutko z nieba spływa…
Nagle - co to? Niczym burza
pojazd z mroków się wynurza!
To Mikołaj, nad chmurami,
pędzi do nas z prezentami!
Mimo lodu, mimo chłodu,
jak szalony mknie do przodu,
bo dzieciaki całą zgrają
niecierpliwie już czekają!
Barbara Lewandowska
Choinka
Wczoraj rosłaś na polanie. Zawiesimy świecidełka
i wydmuszki z jajek.
Żebyś była taka piękna
jak królewna z bajek.
Dzisiaj przyszłaś do nas.
Jakie miłe to spotkanie,
choinko zielona!
Jeszcze między gałązkami
słychać świergot ptaków…
Teraz my ci zaśpiewamy,
słuchaj przedszkolaków!
Jakaś pani z wielkim kokiem
woła, łypiąc groźnie okiem:
„Kto był grzeczny i układny,
ten dostanie prezent ładny,
ale kto był łobuziakiem,
ten dostanie figę z makiem!”
Lecz Mikołaj głową kręci:
„Dla każdego mam prezencik!”
I układa pod łóżkami
złote paczki z prezentami…
- 16 -
Zygmunt Stankiewicz
Choineczka
Choineczka zielona Zamieszkała w ich domach,
przyszła z lasu do dzieci. będzie pachnieć i świecić.
Ewa Szelburg-Zarembina
Weźmy się za ręce
Weźmy się za ręce, Może by i inne
dzieci też zaprosić?
Prosimy, prosimy,
przyjdźcie do nas w gości
w to wesołe święto,
w to Święto Radości!
chłopcy i dziewczynki,
zatańczymy razem
dokoła choinki.
Dokoła choinki
jest tu miejsca dosyć.
Halina Szayerowa
Kulka śniegu
Toczę kulki
kulka
spora,
mokry
śnieg się
kulki
czepia,
kulka
śniegiem
się oblepia,
z górki
kulkę
śniegu…
Nie
dogonię
kulki
w biegu,
więc ją
gonią
- 17 -
moje rośnie,
zwiększa się,
jest duża,
już się
zbliża
do podnóża…
i bęc!...
w drzewo.
Jakże można!
Rozbiła się…
Nieostrożna.
oczy,
gdy się
na dół
gładko
toczy…
gładko,
prędko,
prędzej
coraz,
z małej
Halina Pietrusiewicz
Nakarm ptaki
Nakarm ptaki, które marzną, które mokną.
Głodne ptaki, co pukają w twoje okno.
Tę serdeczną, tę przyjazną dobrą myśl
zamień w czyn i zrób to zaraz. Zrób to dziś.
Włóż do torby czy okruszki, czy ziarenka.
Coś tam w domu zawsze znajdzie się pod ręką.
Pomóż ptakom. Niech przetrwają ciężkie dni.
Niech się wiosną cieszą tak, jak zimą ty!
Barbara Stępniak-Wilk
Prezent dla babci
Prezent dla babci
to trudna sprawa
- 18 -
co babciu dać Ci? - a paczka pusta
to żaden prezent
- ani od wnuczka
- ani dla Ciebie.
Więc nim odpowiesz,
czego Ci trzeba,
z pudełka Tobie
„sto lat” zaśpiewam.
pytanie zadam.
Przygotowałem
już wielkie pudło
w serduszka całe,
lecz wybrać trudno.
Nie bawisz lalką
się babciu droga,
odpada autko
i hulajnoga,
Ewa Małgorzata Skorek
Nazwy miesięcy
Jakie miesiące
w roku mamy?
Czy wszystkie nazwy
miesięcy znamy?
Komu nie sprawi
trudu zadanie,
niech rozpoczyna
ich wyliczanie.
Powietrza dużo
buzią nabiera
i na wydechu
nazwy wymienia:
- Styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec, sierpień,
wrzesień, październik, listopad, grudzień.*
- 19 -
Jeśli za trudne
było zadanie,
ćwicz dalej z nami
to wyliczanie:
- Styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec, sierpień,
wrzesień, październik, listopad, grudzień.*
- Styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec, sierpień,
wrzesień, październik, listopad, grudzień.*
(W miejscach oznaczonych gwiazdką (*) dzieci, powtarzają za prowadzącym
- na jednym wydechu wymieniają nazwy miesięcy.)
Anna Rżysko-Jamrozik
W kuchni
W kuchni zawsze coś się dzieje, piec coś mruczy,
ogniem zieje,
kocioł się na nogach chwieje,
zaś widelec zęby szczerzy
do kłócących się talerzy.
Patelnia o pomoc woła,
dym się snuje, pachną zioła.
Coś wam powiem po kryjomu;
dla mnie kuchnia
to najmilsze
miejsce w całym domu.
w kuchni nigdy nie jest nudno,
tyle dźwięków,
tyle głosów,
że wyliczyć trudno.
Bo na przykład czajnik
ziewa,
garnek wzdycha,
woda śpiewa,
groch kapuście szepce w ucho,
a z ciastkami w piecu krucho,
- 20 -
Wanda Chotomska
Pierwiosnek
- Kto pierwszy wita wiosnę?
- Pierwiosnek
- A jak ją wita?
- Ukłonem.
Ukłon jej składa niski i wyciągając listki woła:
- Gramy w zielone!
Wanda Chotomska
Przebiśnieg
Przebija się przez śnieg A gdy się już przebije,
woła:
- Nareszcie żyję!
I bardzo cieszy się z tego,
że wyszedł na świeże powietrze.
przebiśnieg,
przebija,
wyciąga zieloną szyję
milimetr po milimetrze.
Wanda Chotomska
Krokusy
Cóż to za tort śniegowy
pełen liliowych
świeczek?
To krokusy zakwitły
na urodziny
owieczek.
- 21 -
Apolinary Nosalski
Wiosna w lesie
Brzozy świerkom Słońce siedzi
na drzewie
uśmiechnięte
i grzeje.
Pierwszy kwiatek
ciekawy
wnet się zbudził
wśród trawy.
Wyglądając
z ostrożna,
pyta słonka:
- Czy można?
i sosnom
wieść podają
radosną.
Idzie wiosna
po lesie,
srebrne bazie
już niesie.
Śnieg ostatni
po rowach
przerażony
się chowa.
Maria Gumowska
Wiosenne budowanie
Wśród wiosennych liści
wielkie budowanie,
każdy z leśnych ptaków
buduje swe gniazda
z gałązek wikliny,
piórek, liści, kory,
nitek pajęczyny.
Ile przy tym gwaru,
kłótni, przepychanek,
żeby mieć dla piskląt
- 22 -
wygodne mieszkanie.
Dudek ze słowikiem
rozpoczęli boje:
- To moja gałązka!
- To piórko jest moje!
- Oddaj listek, odejdź!
- Zabrałeś mi sznurek!
- Nie bierz mojej kory!
- Wypuść z dzioba wiórek!
Wiele jeszcze było krzyku
na leśnej polanie.
W końcu jednak każdy z ptaków
zbudował mieszkanie.
Późną wiosną kłótni, krzyku
nikt już nie pamiętał.
Każdy z ptaków w swoim gnieździe
wychował pisklęta.
Joanna Papuzińska
Chora rzeka
Śniła się kotkowi rzeka,
wielka rzeka pełna mleka…
Tutaj płynie biała rzeka.
Jest tu pusto!
Drzewo uschło…
Cicho tak -
Ani ptak, ani ważka, ani komar, ani pąk,
ani gad, ani płaz, ani ślimak,
ani żadna wodna roślina,
ani leszcz, ani pstrąg,
- 23 -
nikt nie żyje tutaj,
bo rzeka jest zatruta.
Straszny napis: „ZAKAZ KĄPIELI”.
Mętny opar nad wodą się bieli.
Chora rzeka nie narzeka, tylko czeka.
Jolanta Kasperkowiak
Taki świat
Marzy mi się taki świat: i szczęśliwy każdy zwierz.
To możliwe - przecież wiesz.
Marzy mi się lepszy świat,
nie za kilka czy sto lat,
ale teraz pomóż mi.
Będzie pięknie jeszcze dziś.
bez uprzedzeń i bez wad,
bez przemocy, sideł, zła.
W takim świecie wszystko „gra”.
Marzy mi się inny świat:
czysta woda, wolny ptak
Ryszard Przymus
Fruwające drzewko
Była przerwa, ale my, chłopcy, nie chcieliśmy wyjść z klasy.
Dyżurne, Jadzia i Ela, starały się wypędzić nas na korytarz, ale
bez skutku. Skakaliśmy przez ławki i puszczaliśmy papierowe
gołębie i strzały. Było ich mnóstwo. Bawiliśmy się wspaniale, aż
tu nagle nasza pani weszła na lekcję. Jeden z „ptaszków” usiadł
jej na ramieniu. Zdrętwieliśmy ze strachu. Pani pokiwała głową
i powiedziała:
- Zbierzcie te wszystkie strzały i gołębie. Połóżcie je na stole…
- Teraz dostaniecie za swoje… Aha! - Powiedziała głośno
Ela. Ale pani nie krzyczała na nas, tylko zapytała:
- 24 -
- Co widzicie przede mną? Dziewczynki natychmiast zawołały:
- To strzały, gołębie i samoloty. Chłopaki wyrywają kartki
z zeszytów. Mają już takie cieniutkie, że aż strach… Pani potaknęła
głową i odezwała się zamyślona:
- A ja widzę przed sobą zielone, fruwające drzewko… Zdziwiliśmy
się. Pani chyba żartowała. Ale nasza pani dokończyła:
- Tak, widzę zielone drzewko, rosnące w lesie. Dawało ono
cień. Śpiewały na nim ptaki. Z niego powstał ten papier. Teraz
będzie musiało zginąć inne, jakaś sosna albo świerk… Szkoda,
że nie wszyscy o tym pamiętają…
Popatrzyliśmy na siebie. Wiedzieliśmy już, że w naszej klasie
nie będzie więcej fruwających drzewek.
Jan Huszcza
Skarga książki
Jestem książką z dużej szafy.
Wszyscy mówią, żem ciekawa,
więc mnie ciągle ktoś pożycza,
lecz nie cieszy mnie ta sława.
Miałam papier bielusieńki,
ślady na nim Florki ręki.
Pozaginał Jaś mi rogi,
Julek kładł mnie na pierogi.
Krzyś, ze swym zwyczajem zgodnie,
trzymał mnie aż trzy tygodnie.
Narysował na okładce
Staś diabełka, małpkę w klatce.
Anka, Władka siostra mała,
ta mi kartki dwie wyrwała.
Cóż mi z tego, żem ciekawa,
- 25 -
dłużej żyć tak nie potrafię.
Nie będziecie mnie szanować,
to się na klucz zamknę w szafie!
Marek Bartkowicz
Dlaczego mamy Dzień Mamy?
Czy wiecie, dlaczego
w maju mamy
dnia dwudziestego szóstego
Dzień Mamy?
Jak to? Nie wiecie?
Nie wiecie??? Przecież
to takie proste
i zrozumiałe,
Agata Widzowska-Pasiak
Wyliczanki
Ene, due, rabe, pchełki da mi na noc,
a szczypawki do nogawki
i sny długie jak rękawki.
Ence pence, w której ręce
jest mamy najwięcej?
W prawej - mama,
w lewej - mama
ciepła jak piżama.
z mamą się pobawię.
Powie mi dzień dobry,
pobawi się w bobry,
abecadła mnie nauczy,
da do wiedzy złoty kluczyk.
Elemele-dudki,
mama przegna smutki,
powie mi dobranoc,
najprostsze z wszystkich
rzeczy na świecie:
Bo nasze mamy są wspaniałe.
A tak poza tym, niech mi wierzy
każdy syneczek i córeczka,
że mamom dzień ten się należy,
jak nam się należy Dzień Dziecka.
- 26 -
Emilia Waśniowska
Wiersz dla mamy i taty
Kiedy deszcz kapie i straszy,
gdy muszę zjeść talerz kaszy,
gdy rower wciąż łańcuch gubi,
gdy myślę, że nikt mnie nie lubi,
wtedy
przytatulić się do taty muszę szybko,
tatuś nazwie mnie jak zwykle
…srebrną rybką,
pożartuje, w nos da prztyczka i pomoże.
Rower jedzie,
kasza pyszna,
a deszcz?
Niech pada na dworze!
Kiedy zły wracam z podwórka,
bo w rajstopkach znowu dziurka,
gdy mnie pani w szkole zgani,
to co robię? Też pytanie!
Wtedy
przymatulić się do mamy muszę szybko,
w jej sukience ukryć minę beksy brzydką,
razem z mamą zaszyjemy wstrętną dziurę,
a od jutra siedzieć w ławce będę murem!
Przytatulać się do taty,
przymatulać się do mamy
najpewniejszy to ratunek i pociecha,
przymatulić się do mamy,
przytatulić się do taty
i już smutek, już zmartwienie
w mig ucieka.
- 27 -
Ewa Małgorzata Skorek
Żabki
Po zielonej łące
żabki sobie skaczą
i głośno kumkają,
gdy boćka zobaczą:
- Kum, kum// kum, kum/ kum, kum// kum, kum.*
Leci bociek, leci -
na łące panika,
żabki uciekają,
każda w wodzie znika:
- Kum, kum// kum, kum/ kum, kum// kum, kum.*
Bociek już odleciał,
zaświeciło słońce,
żabki wyszły z wody,
bawią się na łące:
- Kum, kum// kum, kum/ kum, kum// kum, kum.*
Skaczą i śpiewają,
i tańczą radośnie,
kumkają o boćku
i o pięknej wiośnie:
- Kum, kum// kum, kum/ kum, kum// kum, kum.*
(W miejscach oznaczonych (*) dzieci, powtarzając za prowadzącym,
naśladują kumkanie żab - na jednym wydechu dwukrotnie
wypowiadają kum, kum... Pojedynczą kreską (/) oznaczono
pauzę na nabranie powietrza ustami, a podwójną kreską (//)
- pauzę, podczas której należy wstrzymać na chwilę oddech.)
- 28 -
Małgorzata Strzałkowska
Na łące
Jest jasno i błękitnie, Tu motyl, a tam dzwonek,
stokrotka i skowronek,
a wśród trawy pachnie ziółko,
a ja powtarzam w kółko:
Jest jasno i błękitnie,
a wokół łąka kwitnie,
po łące sobie hasam
i trawę mam do pasa.
a wokół łąka kwitnie,
po łące sobie hasam
i trawę mam do pasa.
Na łące rosną babki
i mięta, i bławatki,
powoje i podbiały,
i inne dyrdymały!
Agnieszka Frączek
Ene, due, kum
Ene, due, rabe, Ene, kum, kum,
kum, kum, rabe,
po co było zjadać żabę?
połknął głuptas żabę.
Teraz ciągle musi słuchać,
jak mu kumka w głębi brzucha:
Emilia Waśniowska
Tatuś
Mój tatuś jak każdy tatuś abym świat cały zobaczył,
a co najmniej swój pokój.
Ale najbardziej lubię,
kiedy w piłkę gramy
i gdy w kiosku na rogu
kupuje kwiaty dla mamy.
wszystko zrobić potrafi:
umie zegar naprawić
i ucho przyszyć żyrafie,
umie baśń opowiedzieć
i podnieść mnie tak wysoko,
- 29 -
Małgorzata Strzałkowska
Przepis na lato
Biała muszelka, piasku ziarenka,
letnia sukienka,
malwy pod chatą,
zapach miodowy -
i już gotowy
przepis na lato!
deszczu kropelka
i płatek dzikiej róży,
słodkie maliny,
liść jarzębiny
i błękit nieba z kałuży,
Jan Brzechwa
Przyjście lata
I cóż powiecie na to, A lato przyszło pieszo.
Już łąki się nim cieszą
i stoją całe w kwiatach
na powitanie lata.
że już się zbliża lato?
Kret skrzywił się ponuro:
- Przyjedzie pewno furą.
Jeż się najeżył srodze:
- Raczej na hulajnodze.
Wąż syknął: - Ja nie wierzę.
Przyjedzie na rowerze.
Ktoś gwizdnął: - Wiem coś o tym.
Przyleci samolotem.
Skąd znowu - rzekła sroka -
Nie puszczam z niego oka
i w zeszłym roku, w maju,
widziałem je w tramwaju.
- Nieprawda, bo w karecie!
- W karecie? Cóż pan plecie?!
Oświadczyć mogę krótko,
przypłynie własną łódką.
- 30 -
Jerzy Jesionowski
O czym kto marzy
Myszy stale marzą o tym, Szczupak od dawna się głowi,
jak rybaka w siatkę złowić.
Uczniowie marzą, by pani
odrabiała lekcje za nich.
Ja sprzeciwiam się tej zmianie.
Niech po staremu zostanie.
żeby zniknęły z ziemi koty.
Ślimak pragnąłby gorąco
dorównać w biegu zającom.
Koń na pewno by się zgodził,
by w zaprzęgu furman chodził.
Hanna Zdzitowiecka
Na plaży
Wesoło jest dzieciom Wesoło jest dzieciom,
radosne ich minki.
Przyjechały białe,
odjadą „murzynki”.
na piaszczystej plaży.
Smaga wiatr od morza,
słońce z nieba praży.
Grzegorz Kasdepke
Kto pokocha pajacyka?
Gdy wracaliśmy z przedszkola, mój synek, Kacper, wymyślił,
że będziemy bawić się w rodzinę - on będzie tatą, a ja mamą.
- Dlaczego mam być mamą? - zapytałem.
- Bo zawsze jesteś tatą! - odpowiedział Kacper.
Trudno się z tym nie zgodzić.
- A jak będziemy mieli dzieci? - pytałem dalej.
- 31 -
Kacper zrobił smutną minę i pokręcił przecząco głową.
No tak, niektórzy dorośli nie mogą mieć dzieci, chociaż bardzo
tego chcą.
Staliśmy w milczeniu na podwórku, patrząc na bawiące się
maluchy.
Kacper westchnął ciężko. Potem podszedł do leżącego pod
drzewem plastikowego pajacyka; widziałem go w tym samym
miejscu już rano, gdy szliśmy do przedszkola.
- Dlaczego tak tu leżysz w błocie? - usłyszałem głos
Kacpra.
- Bo nie mam gdzie iść… − zapiszczał pajacyk.
Kacper spojrzał na mnie wymownie.
- A gdzie twoi rodzice?
- Nie mam rodziców… - piszczał pajacyk.
Zrobiło nam się żal pajacyka - taki fajny, a nie ma rodziców.
Mało to jednak dzieci nie ma rodziców?...
- Kacper, mam pomysł! - szepnąłem Kacprowi na ucho i odciągnąłem
go na bok. - Może byśmy go adoptowali, co?
Mój synek usiłował zrobić mądrą minę, ale widać było, że
nie wie, o co chodzi.
- To znaczy… - próbowałem wyjaśnić - usynowilibyśmy
go! Stalibyśmy się jego rodzicami! Nie takimi rodzonymi, ale
też prawdziwymi - mieszkalibyśmy razem, dbalibyśmy o niego,
kochalibyśmy naszego pajacyka!...
Kacprowi zabłysły oczy. Podbiegł do przyglądającego się
nam spod drzewa pajacyka.
- Słuchaj pajacyku! Chciałbyś mieć dom?
Pajacyk z wahaniem pokiwał głową.
- To może byś z nami zamieszkał? - zaproponował Kacper.
- Jak ci się będzie u nas podobało, to cię adoptujemy. Ja będę
twoim tatą, a mój tata twoją mamą, i zostaniesz już z nami na
zawsze, co?!...
Pajacyk zaczął podskakiwać z radości do góry. Cieszyliśmy
się zupełnie jak dzieci.
- 32 -
W tym momencie nadeszła Magda - moja żona, a Kacpra
mama.
- Mamo! - krzyknął Kacper. - Ja i tata mamy synka!... A ty będziesz
jego siostrzyczką!...
Magda spojrzała na mnie, a potem na pajacyka.
- Nawet jesteście do siebie podobni… - usłyszałem.
I ruszyliśmy we czwórkę do domu.
Anna Onichimowska
Zasypianka z braciszkiem
Adam jest łysy jak kolano, ma pomarszczoną buzię i często
płacze. Słyszę, jak moja mamusia wstaje w nocy, żeby go
karmić, albo przewijać, albo przytulać. Czasem wstaje też tatuś.
A do mnie nikt nie przychodzi, chociaż przez mojego brata ciągle
się budzę.
- Dlaczego tam nie pójdziesz? - szepnął kiedyś księżyc.
- Oni mnie już nie potrzebują - odburknąłem, zaciskając powieki.
- Nieprawda… - usłyszałam daleki głos. - Twój braciszek
płacze, bo go nie lubisz.
- Lubię! - oburzyłam się, zakładając kapcie.
Jak on to robi, że jest wszędzie, pomyślałam. Księżyc zaglądał
teraz do okien z drugiej strony. Mamusia i tatuś spali objęci.
Adam leżał w łóżeczku. Miał otwarte oczy.
- Czekałeś na mnie? - szepnęłam, a on wypluł smoka.
Wydawało mi się, że chce coś powiedzieć. - Opowiem ci bajkę…
- Zerknęłam na księżyc. Pomóż mi, poprosiłam bezgłośnie.
Szept księżyca był jak szelest liści.
- W pewnym miasteczku mieszkała dziewczynka. Miała
dużo różnych zabawek, ale nie miała się z kim nimi bawić. Jej
rodzice byli bardzo zajęci, a w pobliżu nie mieszkały żadne inne
- 33 -
dzieci. Będziesz miała brata, powiedziała pewnego dnia mamusia
i dała jej położyć najpierw rękę, a potem ucho do swojego brzucha.
Był dużo większy niż normalnie. - Słyszysz, jak dokazuje?
- spytała.
Dziewczynka kiwnęła głową, poszła do swojego pokoju i skakała
z radości. Ale potem poczuła się bardzo samotnie. Braciszek
był za mały, żeby się z nim bawić. Nie wiedziała, że on też czeka
na to, żeby dorosnąć i żeby jej powiedzieć, jak to dobrze mieć
siostrę…
- Dlaczego nie śpisz? - usłyszała głos mamusi.
- Opowiadam Adasiowi bajkę… - Zerknęła na księżyc.
Mrugnął do niej na pożegnanie i schował się za chmurę. Jej braciszek
uśmiechał się przez sen.
Mamusia posunęła się w łóżku i zrobiła jej miejsce obok siebie.
A potem zasnęli wszyscy razem, bliziutko, aż obudziło ich
słońce.
Krystyna Nowacka
Klocki
Mam na imię Ala i chodzę do przedszkola integracyjnego. To
takie przedszkole, do którego chodzą różne dzieci - takie całkiem
zwyczajne i takie trochę niezwyczajne, które nie widzą albo nie
słyszą, albo muszą jeździć na wózkach inwalidzkich.
W mojej grupie, w średniakach, jest chłopiec, który ma na
imię Michał. Michał jest niewidomy. Dotąd nie bawiłam się
z nim. Oczywiście, kiedy szliśmy w parze, pomagałam mu zejść
ze schodów albo znaleźć szalik i czapkę, jak trzeba się było ubrać,
żeby wyjść na dwór. Ale jak tu się z nim ścigać albo bawić w chowanego?
A dzisiaj pani kazała mi właśnie z Michałem budować domy
z klocków. Nawet byłam trochę zła, bo bałam się, że mi wszystko
popsuje.
- 34 -
Tymczasem Michał powiedział:
- Wiesz co, Alu? Ty buduj, a ja ci będę podawał klocki. Mów
mi tylko jakiego koloru potrzebujesz.
„Ciekawe - pomyłam. - Jak on to sobie wyobraża?”, ale głośno
powiedziałam:
- Niebieski!
A Michał podał mi niebieski klocek!
- Czerwony!
I znowu się nie pomylił.
- Żółty!
Trochę dłużej się zastanawiał, ale podał mi żółty klocek.
- Ty chyba widzisz! - zawołałam zdumiona.
Michał zaczął się śmiać.
- Nie, nie widzę. Ale kolory dzielą się na: „ciepłe” i „zimne”.
Czerwony, żółty, pomarańczowy - to kolory „ciepłe”. A niebieski,
fioletowy, biały - „zimne”. A ja nauczyłem się różnicować te
barwy rękami. Nad niektórymi klockami czuje się ciepło, a nad
innymi nie. Spróbuj. Zamknij oczy. Kładę przed tobą czerwony
klocek - „najcieplejszy” i niebieski - z tych „zimnych”. Wyciągnij
nad nimi ręce i powiedz, który jest niebieski, a który czerwony.
Kilka razy próbowałam. I nawet dwa razy zgadłam. No
i wspaniale się bawiłam. Teraz siedzę w domu i też staram się
rozpoznać kolory z zamkniętymi oczami.
Raczej mi to nie wychodzi. I myślę o Michale. Potrafi dużo
rzeczy, których ja się nigdy nie nauczę. I dzięki niemu wiem, że
świat poznawany rękami nie jest mniej ciekawy, niż poznawany
oczami. Może trochę inny? Trochę, bo jeszcze są do tego poznawania
uszy, i nos, i język. Przedtem wcale mi to nie przychodziło
do głowy. Jutro też się będę bawić z Michałem.
- 35 -
Anna Onichimowska
Zasypiania w dół
- Hej, Ty… - Kocica polizała najmniejszego synka po rudym
futerku. - Pamiętaj nie wspinać się na wysokie drzewa. Wejść na
nie to pestka, dużo gorzej zejść.
Ty ziewnął szeroko w odpowiedzi i zmrużył ślepka. Śniło mu
się drzewo do samego nieba. Na jego szczycie siedział niewielki
ptaszek.
- Złapię cię, złapię… - odrażał się kotek, a ptaszek ćwierkał
i przekrzywiał łebek. Kiedy Ty był już bliziutko, rozpostarł
skrzydełka i odleciał.
Ty zamachał przednimi łapkami, nie wzbił się jednak w powietrze,
tylko zleciał gałązkę niżej. Spojrzał w dół i aż zamiauczał
z przerażenia.
- Mamusiu… - miauczał. - Mamusiu… Zabierz mnie stąd…
Mamusia była jednak daleko. Karmiła akurat jego pozostałych
czterech braci i dwie siostry.
Nigdy stąd nie zejdę, pomyślał kotek i zapłakał żałośnie.
Ptaszek usiadł gałązkę niżej i zaśpiewał cieniutko.
- Ładnie śpiewasz… - przyznał kotek.
- Dlaczego chciałeś mnie złapać? - zapytał ptaszek.
- Nie wiem… - przyznał Ty. - Jest we mnie coś takiego, co
mi każe polować.
- Jak to coś wygląda? - przekrzywił łebek ptaszek.
- Jest groźne, pazurzaste i ma ostre zęby… - odpowiedział
kotek.
- Wyglądasz jak kłębek futra - zdziwił się ptaszek. - Jak możesz
mieć w środku coś takiego?
Ty znowu poczuł, że ma ochotę upolować ptaszka. Przycupnął
i zamierzył się do skoku.
- Uciekaj! - krzyknęła wiewiórka.
Ptaszek odfrunął, a kotek runął w dół.
- 36 -
Ja latam, zdążył jeszcze pomyśleć, zanim spadł na poduchę
mchu.
- Wspinałem się, polowałem i latałem… - opowiadał w domu.
- Jestem drapieżny, groźny i straszny… - miauknął przez sen
i wyprężył grzbiet, a kocia mama dała mu mleka i zamruczała
kołysankę.
Mariola Jarocka
Kolczasta przyjaźń
W ogrodzie, pod jednym z krzaczków, miał swoją norkę mały
jeż. Jeż ten nazywał się Jerzyk i był bardzo samotny. Żadna wiewiórka,
żadna mysz czy nawet ślimak nie chciały się z nim przyjaźnić,
gdyż bardzo bały się jego kolców. Żył więc jeż niezbyt
szczęśliwie i marzył o tym, by choć raz spotkać kogoś podobnego
do siebie.
Któregoś wieczora, tak jak zwykle, przytupał na taras, gdzie
mała Joasia wystawiała mleczko dla swych kotów. A koty były
dwa. Oba rude, tłuste i na dodatek okropnie złośliwe. Jerzyk -
rzecz jasna - bał się ich jak ognia i przychodził dopiero wtedy,
gdy Filon i Koleś dawno już spali. Na szczęście dla jeża, koty
za mlekiem nie przepadały i codziennie zostawiały prawie pełną
jego miseczkę.
Tak też było i tym razem. Mleko już z daleka bieliło się i pachniało
pełnym brzuszkiem, gdy nagle zdumiony Jerzyk o coś się
potknął.
- Oj! - zwołał cichutko. - Co to? Kto to? - zapytał i wyciągnął
przed siebie łapkę, gdyż było zupełnie ciemno.
- Auć! - jęknął nagle, gdy poczuł, że coś długiego i ostrego
wbiło mu się w palec.
Wystraszony, natychmiast zapomniał o mleku i już miał uciec,
gdy nagle usłyszał takie oto słowa:
- 37 -
- Kto mnie budzi? Przecież jeszcze jest noc!
Jerzyk bardzo zdziwiony i nie mniej wystraszony, tak odpowiedział:
- Bardzo pana przepraszam, szanowny panie kocie. To ja, jeż
Jerzyk. Nie chciałem pana obudzić. To tylko tak przez pomyłkę -
dodał, gdyż sądził, że to z samym Filonem ma do czynienia.
I już miał odejść, gdy ów głos znów się odezwał:
- Hej! Zaczekaj mały i nie bój się tak, bo kotem nie jestem na
pewno. Daję ci na to moje kolczaste słowo.
Jerzyk słysząc to, rozmasował bolącą go jeszcze łapkę i z lękiem
spytał:
- To kim jesteś, jeśli nie kotem?
Głos roześmiał się gromko i odparł:
- Jestem kaktusem! Rośliną, która pochodzi z ciepłych krajów
i cała pokryta jest kolcami. Nic o mnie nie słyszałeś, bo jestem
tu dopiero od dziś.
Słysząc te słowa, jeż podskoczył z zadowolenia i zawołał:
- To ty też masz kolce? A już myślałem, że tylko ja jestem
kolczasty!
Kaktus w odpowiedzi zaśmiał się tak głośno, że omal nie
obudził kotów:
O! Gdybyś tylko zobaczył mój brzuch, przestałbyś tak myśleć.
Żaden z kwiatów nie chce stać koło mnie. Dlatego postawiono
mnie tu, na tarasie - wyjaśnił.
Właśnie w tej chwili wietrzyk przegonił chmury, zza których
wyłonił się księżyc i Jerzyk mógł w jego świetle przyjrzeć się
kaktusowi. A po kilku minutach i kwiat, i zwierzak oglądali nawzajem
swe kolce. Kaktus próbował nawet policzyć kolce kolegi,
ale szybko z tego zrezygnował. Jeżyk zaś zapomniał i o kotach,
i o ślimakach, i o tych wszystkich, którzy nie chcieli być jego
przyjaciółmi, po czym zadowolony powiedział:
- Jak to dobrze, że się spotkaliśmy! Możemy się z sobą zaprzyjaźnić
i już nigdy nie będzie nam nudno. Co ty na to kaktusie?
- 38 -
Kaktus, gdyby tylko mógł, podskoczyłby z radości, ale że nie
mógł, to tylko powiedział:
- Z chęcią! A teraz usiądź obok mnie i opowiedz mi o ogrodzie.
No i o tych kotach. Bo bardzo jestem wszystkiego ciekawy.
Od tamtej pory, każdego wieczora, spotykał się Jerzyk z kaktusem.
Rzecz jasna bardzo szybko się z sobą zaprzyjaźnili, i pewnie
do dziś opowiadają sobie o kolcach, o ogrodzie, kwiatach
i ciepłych krajach. No i o kotach naturalnie też.
Grzegorz Kasdepke
Czyste ubranie
Kuba i Buba są, jak wiadomo, prawie identyczni - jednak co
jakiś czas ujawniają się między nimi różnice. Na przykład Buba
uwielbia się stroić, a Kuba nie bardzo. Przed wyjściem do teatru
Kuba po prostu otworzył szafę i bez zbędnych ceregieli przebrał
się w to, co mu wpadło w ręce - tymczasem Buba latała po całym
domu, przymierzając masę fatałaszków. Efekt był łatwy do przewidzenia
- kłótnia.
- Jak ty wyglądasz?! - krzyknęła Buba na widok Kuby. -
Mamo, on idzie do teatru w normalnym ubraniu!...
- A w jakim mam iść?! - zdenerwował się Kuba. - W nienormalnym?!
Mama zmierzyła ich wzrokiem od stóp do głów, a potem
westchnęła ciężko.
- Buba, skąd wzięłaś tę sukienkę? - zapytała.
Buba lekko zmieszana, zerknęła w lustro.
- Z łazienki… - bąknęła.
- Jak to z łazienki? - zdziwiła się mama.
- Z kosza na brudy… - wyznała Buba.
Kuba ryknął śmiechem.
- 39 -
- No co?! - zdenerwowała się Buba. - To moja najlepsza
sukienka!
- Ale brudna! - powiedziała mama. - Myślisz, że wyglądasz
elegancko z tymi plamami po soku?
- To co mam nałożyć?! - naburmuszyła się Buba.
Mama podeszła do szafy i wyjęła parę ubrań.
- A choćby to - powiedziała.
- Przecież to zupełnie normalne ubrania! - krzyknęła Buba.
- Za to czyste! - oświadczyła mama. - Zwykle czyste ubrania
wyglądają dużo lepiej niż nawet eleganckie, ale przybrudzone…
Zapamiętaj to sobie.
Grzegorz Kasdepke
Pstryk!
Uważaj, teraz będzie się działo - mruknął Dominik, włączając
elektryczny czajnik.
Zanim Junior zdążył podkulić ogon, w całym domu błysnęło,
huknęło - a potem zapadła ciemność. I cisza. Przestało grać
radio, przestały pracować lodówka i pralka, przestał działać komputer,
i nawet Junior przestał sapać, choć nie był przecież na prąd.
Widać, wszystko to zrobiło na nim spore wrażenie.
Pierwsza odezwała się babcia Marysia.
- Dominik! - zawołała z dużego pokoju. - To twoja sprawka?!
- Prowadzę wykład - odkrzyknął dyplomatycznie Dominik.
- O czym?! - Głos babci dochodził już z korytarza. - Nie
mów, że o elektryczności!
- Mogę nie mówić… - mruknął Dominik.
- Hau! - dodał mu otuchy Junior.
Zza drzwi dobiegł ich szelest, trzask, odgłosy majstrowania
przy elektrycznych korkach - i naraz z głośnika radia popłynęła
muzyka, a lodówka wzdrygnęła się, jak po przebudzeniu z krót-
40 -
kiej drzemki, i znowu zaczęła pracować. Dominik i Junior zmrużyli
oczy.
- Przecież tata ci mówił - zasapała babcia, wchodząc do
kuchni - żeby nie włączać tego czajnika jak pracuje pralka, tak?!
Jutro przyjdą elektrycy i wszystko naprawią! A na razie trzeba
uważać! Bo przewody elektryczne w tym mieszkaniu są za słabe,
i to dlatego! Chcesz wywołać pożar?!
- Hau! - uspokoił ją Junior.
- Niemądrze jest także - ciągnął zadowolony z siebie Dominik
- ciągnąć za kabel jakiegoś urządzenia, żeby je wyłączyć, bo łatwo
taki kabel przerwać! Ani podłączać zbyt wielu urządzeń do
jednego gniazdka! I, i … słuchasz mnie?
- Hau… - odszczeknął zrezygnowany Junior.
- No tak, może to za dużo jak na jeden raz - zgodził się
Dominik.
- Najważniejsze jest jedno: nie wolno bawić się elektrycznością!
Zrozumiałeś?
- Hau! - zapewnił Junior.
Po czym podskoczył wysoko, pstryknął nosem wyłącznik
światła - i wykład został zakończony.
Ale babcia Marysia nie była uspokojona; zakazała Dominikowi
zabaw w kuchni, przez co dalsza część wykładu musiała
odbyć się w łazience.
- Tak, z elektrycznością nie ma żartów - westchnął Dominik.
- Na przykład najgłupsze, co można zrobić, to suszyć sobie włosy
w wannie. Bo jakby suszarka wpadła do wanny, to…
Junior zawył rozpaczliwie, dając do zrozumienia, że wie, co
by się stało, gdyby suszarka wpadła do wanny.
- Tak samo głupie - kontynuował Dominik - jest wtykanie
różnych przedmiotów do dziurek od kontaktu! Albo przecinanie
przewodów elektrycznych! Jeżeli zobaczę kiedyś, że to robisz, to
koniec, zakaz wychodzenia na spacery!
Junior, gdyby było to możliwe, podwinąłby nie tylko ogon,
ale i uszy, nos oraz całego siebie.
- 41 -
Wanda Chotomska
Szklanki
Kiedy przyjechały ze sklepu, było ich sześć. Sześć szklanek
ze szklanym szlaczkiem.
Sprzedawca mówił, że to pół tuzina, a babcia, która je kupiła,
powiedziała o nich „sześcioraczki”.
- Wyskakujcie z paczki, moje sześcioraczki - powiedziała,
stawiając paczkę na stole. I zaraz zaczęła je rozbierać z bibułkowych
pelerynek, w które były poubierane.
- Wyskakujcie z paczki moje sześcioraczki - zachichotała
pierwsza szklanka. - Ojej, jakie to śmieszne! Takie śmieszne, że
chyba pęknę ze śmiechu!
I wyobraź sobie, że rzeczywiście pękła.
W czasie kąpieli pod kranem było ich już tylko pięć.
- Umyję wam szlaczki, moje pięcioraczki - powiedziała babcia
i puściła wodę z dwóch kurków naraz. Trochę wody z czerwonego
i trochę z niebieskiego.
- Umyję wam szlaczki moje pięcioraczki - powtórzyła sobie
po cichu druga szklanka. I zaraz zaczęła się okropnie śmiać. Bo
tak to ją rozśmieszyło. A ponieważ śmiała się do rozpuku, więc
oczywiście też pękła.
I teraz nie ma już ani sześcioraczków, ani pięcioraczków, tylko
są czworaczki. Pijemy z nich herbatę, pijemy mleko i bardzo
uważamy, żeby żadnej z nich niczym nie rozśmieszyć, bo wcale
nie chcemy, żeby nasze szklanki pękały ze śmiechu.
- 42 -
Hanna Łochocka
Ptaszek, z torby wypuszczony,
śle życzenia w różne strony
Elemelek, jak to wiecie, ciągle kręci się po świecie. Miesiąc
na wsi spędził teraz, więc do miasta się wybiera.
Wszędzie światła i choinki, w sklepach piękne upominki, jakiś
napis kolorowy… Bo to święta! I Rok Nowy!
Skacze wróbel po ulicach, aż tu nagle - nawałnica: mroźny
wiatr napędził chmury, tuman się zakłębił bury, wielkie płaty lecą
z nieba… Dokądś by się schronić trzeba!
Domek mały i czerwony jest do ściany przyczepiony. Z boku
wejście, nad nim daszek. Gdy przycupnie pod nim ptaszek, to ten
daszek go osłania od wilgoci i dmuchania.
- Co też tam być w środku może? Jeśli w szparkę głowę włożę,
to zobaczę wszystko z bliska.
Chociaż krawędź trochę śliska, Elemelek się przechylił i …
… i właśnie w owej chwili coś od tyłu go trąciło. Białe,
sztywne - cóż to było?
Elemelek w oka mgnieniu wpadł ku swemu przerażeniu
w straszną ciemność. Płachta jakaś obsunęła się na ptaka, a dziób
ostry czy też rożek w bok go kłuje. Coraz gorzej!
- Chyba ja umarłem sobie i już w ptasim leżę grobie?
Śmiechy słychać dookoła.
- W ptasim grobie? - ktoś zawoła. - Skąd się wziąłeś? Co ty
pleciesz? W zwykłej skrzynce siedzisz przecież.
- Więc to skrzynka jest pocztowa? Żem się też nie zorientował!
Coś mnie kłuje? Oczywiście, bo tu leży list przy liście. I list
wepchnął mnie do środka. To dopiero los mnie spotkał! Ach, nie
kłujcie choć przez chwilę! Ale skąd jest was tyle?!
- Czyż, wróbelku, nie pamiętasz, że to Nowy Rok i święta?
Piszą ludzie tuzinami śliczne kartki z życzeniami: ja na sobie
mam choinkę…
- 43 -
- A ja chłopca i dziewczynkę pod choinką.
- Ja zająca, który śnieg ze świerka strąca.
- Ja jemioły bukiet cały.
- A ja kolędników małych.
- Jakżebym was chciał zobaczyć! - wróbel rzekł. - Lecz co
to znaczy? Domek trzęsie się w posadach? Dziura w skrzynce?
Rety, spadam! Pewnie dziś trzęsienie ziemi. Ciemno, ciasno,
duszno, źle mi! To więzienie - bieda nowa!
- Ej, nie! Torba to pocztowa - szepczą listy. - Skrzydłem nie
trzep, znajdziesz jeszcze tu powietrze. Zaraz się ścieśnimy w rzędzie
i dla ptaszka miejsce będzie.
Szczęściem poczta była blisko, więc niedługo trwało wszystko.
Już opróżnia pan listonosz torbę szczelnie wypełnioną: wysypuje
listy, karty, a wśród listów - chyba żarty? - wróbel mały,
szary, żywy, zmiętoszony, lecz prawdziwy! Ma na piórach, blisko
główki, znaczek: półtorej złotówki; czy od listu się odlepił, czy
umyślnie ktoś przyczepił?
Urzędniczka jedna, druga, ze zdziwienia rzęsą mruga.
- Ptaka pocztą się nadaje? Nie, doprawdy, coś jak z bajek.
I prawdziwy na nim znaczek!
Wróblik cieszy się i skacze:
- Jak to dobrze ludzie mili, żeście mnie oswobodzili! Chyba
głos mój rozumiecie, bo wyraźnie ćwierkam przecież, że ja także,
jak te listy, dziś życzenia składam wszystkim. Chciałbym,
żeby w nowym roku każdy wesół był i zdrowy. Chciałbym też,
by poczta cała wszystkim dzieciom rozesłała aż na cztery świata
strony pozdrowienia i ukłony od wróbelków. Niech wieść leci, że
wróbelek lubi dzieci i usłyszałby z radością, że je lubi - z wzajemnością…
- 44 -
Anna Onichimowska
Zasypianka z ufoludkiem
Mam na imię Egon, a mój statek kosmiczny Ogon. Mieszkamy
na Marsie.
Najbardziej lubię podróżować nocą. Ogon lata cicho jak ćma
i jest malutki, że wszędzie możemy się wśliznąć. Oblatywałem
kiedyś po raz pierwszy planetę Ziemia. Ciekawe, czy jest zamieszkana…
zastanawiałem się, zbliżając się coraz szybciej do rozjarzonej
kuli. Ogon zniżył lot i znalazłem się naprzeciwko domu
z uchylonym oknem. Już po chwili byliśmy w środku. W łóżku
spał olbrzym. Był częściowo przykryty. Miał na pewno jedną
rękę, jedno ucho i głowę porośniętą ciemną trawą. Nie wiem, jak
się poruszał, czy też na sprężynie, jak ja, czy jakoś inaczej, bo
bałem się go odsłonić. Na mojej planecie najwyższy mieszkaniec
ma dwadzieścia centymetrów wzrostu.
A potem znalazłem dwa statki kosmiczne.
- Co robisz? - spytał Ogon.
Próbuję uruchomić te rakiety.
- Przecież to są trampki! Nie ciągnij za sznurowadła, bo
urwiesz! I w czym jutro ten chłopczyk pójdzie do przedszkola? -
Wskazał antenami na śpiącego olbrzyma.
Nie chciałem dłużej słuchać, jak Ogon się mądrzy. Był już
kiedyś wcześniej na Ziemi, z moim bratem.
- Odlatujemy! - Zatrzasnąłem kabinę.
Olbrzym poruszył się gwałtownie. Ma jednak dwoje oczu, zauważyłem.
I dwoje rąk. A skoro nosi trampki, ma również nogi…
Wszystko to zapisałem szybko w moim elektronicznym notesie.
Wielki ze mnie naukowiec, mruknąłem z dumą na pożegnanie,
wzlatując ponad dachy.
- 45 -
Wiktor Widłak
Księżyc
Pies Pypeć czuł niepokój. Właściwie nie miał żadnego szczególnego
powodu. Wszystko wyglądało jak najlepiej. Za oknem
było biało i mroźnie, ale w domu - jak zwykle kolorowo i ciepło.
Siedzieli sobie z kaczką Katastrofą na fotelu i oglądali grubą książkę
z bajkami. Trochę droczyli się przy tym z muchą Bzyk-Bzyk,
która ciągle chciała, żeby szybciej przerzucali kartki. Ale nie za
bardzo, więc to nie mógł być żaden powód do niepokoju. A jednak…
Pypeć wiercił się na poduszce. Co mogło się dziać?
Katastrofa w końcu przewróciła stronę. Na następnym obrazku
patrzył na nich z koguta wąsaty pan w długim płaszczu
i wysokich butach.
- Pan Twardowski! - powiedziała Katastrofa. - Na księżycu!
- Bzyk-Bzyk! - zabzyczała mucha Bzyk-Bzyk i usiadła obok
namalowanego Pana Twardowskiego.
Była to chyba najszybsza podróż na księżyc, jaką Pypeć mógł
sobie wyobrazić. Pokiwał głową. To tylko bajka. Pan Twardowski
poleciał na księżyc na kogucie. Po pierwsze, koguty są małe. Po
drugie, nie latają. Po trzecie, nawet gdyby latały, to nie doleciałyby
do księżyca, bo to za daleko. No, ale gdyby w bajkach działy
się tylko takie rzeczy, które są możliwe naprawdę, to co to byłyby
za bajki!
Katastrofa przewróciła kartkę.
- Bzyk-Bzyk - zabzyczała Bzyk-Bzyk i odleciała na chwilę
od książki. Chyba się trochę wystraszyła wilka, który rozmawiał
z Czerwonym Kapturkiem.
Krążyła chwilę po pokoju, a potem usiadła na szybie. Pypeć
spojrzał za nią, zsunął się z fotela i poczłapał w stronę okna. Sam
nie wiedział, dlaczego. Wdrapał się na parapet, spojrzał i … zamarł.
Z ciemnogranatowego nieba patrzył na niego błyszczący
- 46 -
i okrągły księżyc. Świecił jak latarnia, a od jego blasku śnieg
przed domem migotał mnóstwem białych iskierek. Pypeć poczuł
coś dziwnego. Nagle zapragnął być jak Pan Twardowski albo
Piotruś Pan, albo nawet Bzyk-bzyk. Unieść się w górę i polecieć
- gdzieś daleko, ponad roziskrzonymi zaśnieżonymi ulicami, domami,
lasami i polami - prosto w ten białosrebrny talerz, świecący
na niego z góry. Chciał o tym przynajmniej komuś powiedzieć,
ale nie wiedział jak. Brakowało słów. Po prostu czuł to wszystko
gdzieś w środku. Musiał to jakoś z siebie wypuścić. Zadarł nos
w stronę dalekiego księżyca za szybą i …
- Auuuuuuu! - rozległo się nagle w całym domu.
- Co, co, co, co to? - podskoczyła na fotelu Katastrofa, aż jej
książka wypadła. Pokręciła głową ze zdumienia. - Pypeć, przestań!
Ale mnie wystraszyłeś! Myślałam, że to wilk ożył. Co ci się stało?
Drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł Pan Kuleczka.
- Coś się stało? - zapytał prawie tak samo jak Katastrofa.
Zza zasłony wyleciała Bzyk-Bzyk i teraz wszyscy wpatrywali
się pytająco w Pypcia, który dalej siedział na parapecie. Tyle że
spuścił oczy i chyba się nawet zaczerwienił.
- No… - zaczął. - Sam nie wiem. To chyba przez ten księżyc.
Pan Kuleczka odetchnął, pokiwał głową i się uśmiechnął.
- Aaaa - powiedział ze zrozumieniem. - Wszystko jasne. To
się nazywa zew krwi.
- Jaki znowu ziew krwi! - rozzłościła się Katastrofa. - Pypeć
wcale nie ziewał! I na szczęście nie było żadnej krwi.
Pan Kuleczka próbował coś tłumaczyć, ale w końcu pokręcił
głową, wziął Katastrofę, Pypcia i Bzy-Bzyk na ręce i zgasił światło.
- To wszystko przez księżyc - powiedział Pan Kuleczka.
- Widzicie, jak jasno świeci? Wszystko wygląda inaczej niż
zwykle, a na ścianie tańczą dziwne cienie.
Złożył ręce i na ścianie rzeczywiście pojawił się jakiś tajemniczy
stwór - kogut, a może wilk?
- 47 -
Przy księżycowym świetle bawili się w teatrzyk cieni aż do
kolacji. Każdy starał się pokazać najstraszniejszego potwora.
Wygrała Bzyk-Bzyk, która pokazała Strrrrasznie Dziką Muchę.
A kiedy wieczorem Pypeć leżał już pod kołdrą, zerknął jeszcze
raz przez okno. Księżyc był już zupełnie gdzie indziej, ale
dalej świecił tajemniczo, choć może trochę weselej. Więc Pypeć
uśmiechnął się i bardzo, bardzo cicho zaziewał mu na dobranoc:
- Auuuuu…
Grzegorz Kasdepke
Przysłonia
Mój synek, Kaper, robi się coraz bardziej przemądrzały.
A wszystko przez przedszkole, gdzie go uczą różnych rzeczy. Na
przykład ostatnio, gdy ubieraliśmy się przed wyjściem na spacer,
wypalił ni stąd, ni zowąd:
- Kiedy luty, obuj buty!
- Przecież już marzec… - spojrzałem na niego zdziwiony.
Kacper westchnął ciężko.
- Tato, ty chyba nie wiesz, co to są „przysłonia”.
- To są takie… - próbował mi wyjaśnić Kacper. - Takie mądre
zdania!
- A ! Przysłowia! Teraz rozumiem…
Wyszliśmy na podwórko. Świeciło słońce, było cieplutko.
Sople lodu spuściły na kwintę swe zakatarzone nosy. Kacper zaczął
podskakiwać, robić skłony, machać rękami - zastanawiałem
się nawet przez chwilę czy nie zwariował.
- Synu, co ty robisz? - zapytałem.
- Gimnastykuję się!... - wysapał Kacper. - W zdrowym ciele
zdrowy duch!
Naraz poślizgnął się i rymsnął na ziemię.
- Gdyby kózka nie skakała… - nie mogłem powstrzymać się
od złośliwości - to by nóżki nie złamała.
- 48 -
- Nie złamałem nóżki!... - powiedział leżąc na śniegu.
- Przecież to tylko przysłowie. Kozą też nie jesteś…
Kacper wstał i spojrzał mi prosto w oczy - ponuro i groźnie.
- A wiesz co teraz robię? - zapytał po chwili.
Pokręciłem głową.
- Patrzę na ciebie wzrokiem bazyliszka!
- No to… - wyksztusiłem, powstrzymując się od śmiechu -
… nie taki diabeł straszny, jak go malują!
Chyba się obraził, bo udając, że nie zwraca na mnie uwagi,
zaczął lepić bałwana. Śnieg był mokry i bardzo lepki - Kacper
szybko utoczył trzy kule. Ale gdy przyszło do ustawiania ich jedne
na drugie, okazało się, że mój obrażony synek ma za mało siły,
aby podołać temu zadaniu.
- Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie… - powiedziałem,
ruszając mu na pomoc. Nie minęła minuta, jak bałwan
był gotowy!...
Zasapani przyglądaliśmy się naszemu dziełu w milczeniu.
Szczerze mówiąc, widziałem piękniejsze bałwanki…
- Jakiś taki… - Kacper popatrzy na niego z niesmakiem.
- Lepszy rydz niż nic… - mruknąłem pocieszająco.
- Następny będzie ładniejszy…
Naraz usłyszeliśmy za sobą kroki. Spojrzałem do tyłu i …
- Mama! - krzyknął Kacper i rzucił się w objęcia Magdzie,
czyli swojej mamie, a mojej żonie.
- Panowie!... - Magda spoglądała to na mnie, to na Kacpra.
- Jak wy wyglądacie?! Mokrzy, brudni, spoceni!... Kacper,
to, że tata robi głupstwa, to dobrze wiem, ale dlaczego ty je powtarzasz?!
Naprawdę - niedaleko pada jabłko od jabłoni!...
Kacper i ja spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem.
- Słyszałeś, synku? Mama też zna „przysłonia”…
- Widocznie chodziła do przedszkola… - pokiwał głową
Kacper.
A potem poszliśmy się przebrać.
- 49 -
Czesław Janczarski
Świąteczne zapachy
Azorek pociągnął nosem:
- Jakie piękne zapachy! Co to może być?
Przytknął piesek nos do szpary w drzwiach, pociągnął nim
kilka razy, drzwi skrzypnęły cichutko. Azorek otworzył szeroko
oczy z podziwu:
„Ach, to stąd płynął te wspaniałe zapachy, ze świątecznego
stołu! To pachnął babki i mazurki, kiełbasa, szynka, pieczona gęś!
Aż ślina płynie do pyska… Powącham z bliska te pyszności”.
Podszedł pies do świątecznego stołu, wspiął się na przednie
łapy i myśli: „Nikt mnie tu nie widzi. Zanim przyjdzie babcia
Weronika, spróbuję wszystkiego po trochu…”
Już miał zamiar łakomczuch rozpocząć ucztę, gdy naraz
usłyszał skrzypienie drzwi. Jednym susem znalazł się pod stołem.
Obrus zwisał aż do podłogi i Azorek skrył się pod nim jak
w namiocie. Do pokoju weszły dwa bure koty.
- Mrau - pisnął jeden - spójrz, Mruczku, jakie smakołyki
leżą na półmiskach! Skubniemy sobie z każdego po trochu.
- Mrau - pisnął drugi - tylko śpieszmy się, Buraku, żeby
zdążyć, nim ktoś tu wejdzie.
- Skaczemy!
Odbiły się koty od podłogi jak piłki. Skoczyły na stół.
Azorek aż zatrząsł się z oburzenia. „A to dopiero bezczelne
łakomczuchy! - pomyślał. - Ludzie przygotowali sobie świąteczne
śniadanie, a one chcą tu łasować!”
Wyskoczył spod stołu z głośnym ujadaniem.
- Złodzieje! Łakomczuchy! Precz stąd! Zaraz wam powyrywam
ogony!
Hyc, hyc! Zeskoczyły koty ze stołu, jeżą grzbiety, parskają.
A Azorek szczeka coraz głośniej, napiera na koty, które cofają
się w stronę drzwi.
- 50 -
Do pokoju wbiegła babcia Weronika. Zobaczyła, co tu się
święci.
- A sio, koty! - zawołała.
Mruczek i Burek szybko znikły za drzwiami. Wtedy babcia
podeszła do Azorka.
- Mądry piesek - powiedziała - dobry i wierny stróż. Pilnował
świątecznego stołu i koty nie zrobiły szkody. Śmiało można zostawić
wszystko pod jego opieką.
Schyliła się babcia Weronika nad pieskiem, pogładziła go po
głowie raz, drugi raz i trzeci.
- Dostaniesz, piesku, nagrodę. Należy ci się za czujność kawałek
kiełbasy.
Azorek stulił uszy, ogon schował pod siebie. Jakoś go wcale
nie cieszą pochwały babci. Nie bierze nawet do pyska kiełbasy,
którą mu babcia podała. Cichutko wysuwa się za drzwi.
„Co się stało Azorkowi! - niepokoi się babcia - nie chce jeść
świątecznej kiełbasy, może jest chory?”
O nie, Azorek jest całkiem zdrów. Nie jest tylko pewien, czy
mu się należy słusznie pochwała i nagroda. Wlazł teraz do budy
i myśli o tym.
Dorota Gellner
Śmigus
- Śmigus-dyngus! Śmigus-dyngus! - wołał Staś, pędząc za
Krychą z konewką pełną wody.
- Uważaj! - krzyknęła nagle Krycha.
- Uważaj na zakręcie!
- Przecież uważam! - pisnął Staś i nagle wyłożył się jak długi,
wylewając wodę z konewki.
- Nic ci nie jest? - dopytywała się przejęta Krycha.
- Nic - wymamrotał Staś. - Jestem tylko trochę mokry.
- 51 -
- W taki dzień to całkiem normalne - zauważył Arkadiusz,
ciągnąc po ziemi wiadro z wodą. - Ale - dodał zwracając się do
Stasia - ale czy musisz leżeć akurat pod moimi nogami? Nie możesz
położyć się gdzie indziej?
- Jak to dobrze, że cię widzę - ucieszyła się pani Kowalska
na widok Arkadiusza. Skoro już tak koniecznie chcesz coś podlewać,
bądź tak dobry i podlej krzak bzu w moim ogródku.
- Ale ja chciałem podlać Krychę - zmartwił się Arkadiusz.
- Krycha może poczekać - pocieszyła go pani Kowalska.
- Pewnie, że mogę - zgodziła się prędko Krycha. - Najchętniej
do przyszłego roku!
Grzegorz Kasdepke
Lody na badylu
Jak byłem mały, wyobrażałem sobie, że gdy już wydorośleję, to
dzień w dzień będę się zajadał lodami - no ale jak już wydoroślałem
i mogę to robić, okazało się, że wcale na lody nie mam ochoty.
Dziwne, co?...
Mój synek, Kacper, nie może tego zrozumieć. Kacper jadłby
lody na okrągło - lody na patyku, lody w wafelku, lody w kubeczku,
lody-smerfy i lody-gwizdki, i owocowe, i czekoladowe
- wszystkie!...
Któregoś razu, gdy liżąc lody szliśmy w stronę domu, nagle
rzucił się na nas wielki pies.
- Tato! - krzyknął Kacper i schował się za moimi plecami.
Kacper jest wprawdzie bardzo dzielny, ale za dużymi psami
nie przepada. - On nas zje!...
Starszy pan, który udawał, że panuje nad sytuacją i wciąż
mocno trzyma śliniącego się psa na smyczy, czerwieniał na twarzy.
Patrząc na wielkie kły wilczura, doszedłem do wniosku, że
Kacper ma rację.
- 52 -
- On nie chce was zjeść! - wysapał starszy pan.
- A kogo? - zażartowałem nieśmiało; miał to być dowód, że
nic a nic się nie boję.
- On uwielbia czekoladowe lody! - jęknął starszy pan trzymający
smycz ostatkiem sił.
Widząc żyłę nabrzmiewającą na jego czole, stwierdziłem, że
najlepiej zrobimy, usuwając się czym prędzej z pola rażenia psich
kłów.
Umknęliśmy na drzewo.
Pies przewrócił starszego pana i skoczył na pień; dziękowałem
Bogu, że psy nie są równie zręczne jak koty!...
Tymczasem sytuacja zaczynała się robić niezręczna; pod
drzewem stał owłosiony łakomczuch, starszy pan z trudem gramolił
się na nogi, a w bezpiecznej odległości kilkunastu metrów
ustawiali się zaciekawieni gapie.
- Udawaj, że ot, tak… tu tylko weszliśmy… - powiedziałem
Kacprowi i zacząłem niby to beztrosko pogwizdywać.
- Jak? - chciał wiedzieć Kacper.
- Dla przyjemności!... - syknąłem.
Starszy pan podszedł do drzewa.
- Pan da mu loda!... - powiedział błagalnym tonem.
- Dlaczego ja?! - zapytałem oburzony. - Kacper też ma!
- No wiesz!... - krzyknął Kacper.
- Niezły tatuś!... - usłyszałem od miejsca, w którym gromadzili
się przechodnie.
Starszy pan był nieustępliwy.
- Bo pan ma czekoladowego - wyjaśnił. - Pana synek je
owocowego.
„Szczęściarz!” - przemknęło mi przez głowę. Z daleka zobaczyłem
zbliżającą się w naszą stronę Magdę - Magda to moja
żona.
Żeby więc nie przedłużać niepotrzebnie tej sceny, postanowiłem
oddać kudłatej bestii loda - pozostało tylko odpowiedzieć
sobie na pytanie, jak. Nie chciałem go ot tak, po prostu rzucić -
- 53 -
bo wyglądałoby, że się boję tego przerażającego psa. Z ręki mu
nie podam, bo mi ją odgryzie…
Więc jak?
- Kacper! - wpadłem nagle na pomysł. - Daj mi jakiś patyk!
Kacper, który ze strachu, że pies nabierze ochoty i na owocowego
loda, zjadł go prędko - dzięki czemu miał w tej chwili obie
ręce wolne - ułamał dość gruby patyk i podał mi ponad głową.
Z bólem serca nadziałem na patyk swojego loda, a potem
przechyliłem go w stronę przekrwionych oczu bestii.
Kłap!
W jednej chwili lód wraz z połową patyka zniknął w paszczy
wilczura. Starszy pan odetchnął z ulgą.
- No, teraz możecie spokojnie zejść na dół - powiedział,
ocierając pot z czoła.
Zobaczyłem, że Magda stoi w tłumie gapiów i przygląda się
nam z zainteresowaniem. Zeskoczyłem na ziemię.
Pies, który przed sekundą jeszcze przypominał oszalałego ludojada,
teraz polizał mnie zimnym językiem po dłoni i zamerdał
ogonem; na ten widok i Kacper odważył się zejść z drzewa.
- Co wy robiliście? - zapytała Magda, podchodząc do nas
ostrożnie.
- Nic - bąknąłem.
- Karmiliśmy psa - dodał Kacper.
- Lodem?! - zdziwiła się Magda.
Kacper wzruszył ramionami i przyjął minę znawcy.
- To ty nie wiesz.. - zapytał - że psy bardzo lubią lody?!
Ja zaś dodałem:
- A już najbardziej lody na badylu?!
Magda jednak zrobiła taką minę, że nie musieliśmy jej pytać
o nic wiecej.
Nie wiedziała.
- 54 -
Barbara Lewandowska
Ucieczka z kalendarza
Rano, gdy dzieci jeszcze spały, zaczął się szum w ściennym
kalendarzu. Dzień Dziecka poprosił niedzielę:
- Zastąp mnie, moja ty czerwoniutka!
Chcę się urwać na godzinkę, polatać tu i tam po świecie, pobawić
się jak dziecko!
- Bardzo proszę! - Niedziela z radości jeszcze bardziej się
zarumieniła. - Ale wróć niedługo!
I Dzień Dziecka urwał się z kalendarza. Z wiatrem poleciał
na podwórko.
- Wezmę cię do gniazda! - zakrakała kawka. - Niech moje
pisklęta też mają święto!
Ale pisklęta raz i drugi dziobnęły kartkę.
- Niedobra!
Pokręciły łebkami.
- Wolimy owady! - I wypchnęły Dzień Dziecka z gniazda.
Złapała go w pazurki kotka Mrukotka. - Zrobię z ciebie kulkę dla
moich kociąt! - postanowiła i poturlała kartkę-kulkę do kącika
za śmietnikiem.
Kocięta kartkę polizały, prychnęły:
- Brzydko pachnie! - I wyrzuciły ją na podwórko.
- No, to wracam na swoje miejsce! - Dzień Dziecka uniósł
się honorem i z wiatrem wrócił do domu.
- O ! - dziwiły się dzieci. - Dlaczego nasze święto w kalendarzu
jest takie brzydkie? Może to zeszłoroczny Dzień Dziecka?
Ale i tak warto z niego korzystać. Zwłaszcza, że niedziela taka
blada…
- 55 -
Joanna Papuzińska
Jak nasza mama zreperowała księżyc
Mama opowiadała, że obudziła się w nocy, bo księżyc świecił
jej prosto w twarz. Wstała z łóżka, aby zasłonić okno. I wtedy
usłyszała, że ktoś pochlipuje na dworze. Więc wyjrzała oknem,
ciekawa, co tam się dzieje.
I zobaczyła, że księżyc świeci na niebie z bardzo smutną
miną, a po brodzie, osłoniętej małą białą chmurką, płyną mu łzy.
- Co ci się stało? - spytała nasza mama. - Dlaczego płaczesz?
- Buuuu!... - rozpłakał się wtedy księżyc na cały głos - chciałem
zobaczyć, jak wygląda z bliska wielkie miasto, spuściłem się
na dół, zaczepiłem o wysoką wieżę i obtłukłem sobie rożek!
Księżyc odsunął białą chmurkę i mama zobaczyła, że ma
utrącony dolny róg.
Wyglądał zupełnie jak nadłamany rogalik.
- Co to będzie! - lamentował księżyc. - Kiedy zrobię się
znów okrągły, będę wyglądał jak plasterek sera nadgryziony
przez myszy! Wszyscy mnie wyśmieją!
- Cicho - powiedziała mu mama. - Cicho, bo pobudzisz
dzieci.
Chodź tu na balkon, połóż się na leżaku i poświeć mi, a ja
spróbuję wymyślić jakąś radę na twoje zmartwienie.
Księżyc podpłynął do balkonu i ułożył się ostrożnie na leżaku.
A mama założyła szlafrok, pantofle i poszła do kuchni.
Cichutko wyciągnęła stolnicę, mąkę, jajka, śmietanę i zagniotła
wielki kawałek żółciutkiego ciasta. Z tego ciasta ulepiła rożek,
taki, jakiego brakowało księżycowi.
- Siedź teraz spokojnie - powiedziała - to ci przyprawię ten
twój nieszczęsny rożek.
Okleiła mama księżycowi brodę ciastem, równiutko, i wylepiła
taki sam rożek, jak ten, co się obtłukł. Potem wzięła jesz-
56 -
cze parę skórek pomarańczowych i tymi skórkami, jak plastrem,
przylepiła ciasto do księżyca.
- Gotowe! - powiedziała. - Za kilka dni rożek ci przyrośnie
i będziesz mógł te plasterki wyrzucić. Ale pamiętaj, na drugi raz
nie bądź gapą, omijaj sterczące dachy i wysokie wieże. Przecież
mogłeś się rozbić na kawałki!
Małgorzata Strzałkowska
Berek
W pewnej bajkowej krainie żyły sobie dwa olbrzymie smoki
- Smok Karol i Smoczyca Karolina.
Były to wyjątkowo miłe smoki. Nigdy nikomu nie dokuczały,
nie ryczały zbyt głośno, a ogniem ziały tylko wtedy, gdy było
to naprawdę koniecznie - na przykład po to, by rozpalić ogień
pod wielką patelnią, na której smażyły swoje ulubione naleśniki
z serem.
Smoki, jak to bywa we wszystkich baśniowych krainach,
mieszkały oczywiście w Smoczej Jamie. Zaglądali tam czasami
przyjaciele Karola i Karoliny, a gospodyni częstowała ich pyszną
miętową herbatą i kruchymi ciasteczkami. Któregoś ciepłego,
wiosennego dnia w Smoczej Jamie przyszedł na świat mały
Smok. Rodzice dali mu na imię Karolek.
Karolek rósł bardzo szybko i niedługo zaczął hasać po zielonej,
pachnącej łące nieopodal Smoczej Jamy.
Wąchał kwiatki, gonił bąki, pszczoły i kolorowe motyle.
A gdy był zmęczony, kładł się pośród listków szczawiu i koniczyny,
i patrzył na płynące po niebie puchate obłoki.
Pewnego razu zobaczył na łące małą, zieloną żabkę. Podbiegł
do niej i wesoło zawołał:
- Cześć, mała! Może pobawisz się ze mną w berka?
Żabka wytrzeszczyła na Smoka Karolka oczy i rzuciła się do
- 57 -
ucieczki. Gnała przed siebie wielkimi skokami, rechocząc przy
tym na cały głos:
- O rrrety! Potwórrr! Mnie goni! Rrratunku!!!
Karolek rozejrzał się dookoła bardzo zdziwiony i zawołał:
- Zaczekaj! Tu nie ma żadnego potwora! Jestem tylko ja,
Smok Karolek! Ale żabka była już daleko… Karolek pobiegł
więc do rodziców i opowiedział im, co się stało. Smoczyca przytuliła
mocno synka i zaczęła go pocieszać:
- Nie martw się, mój kochany! Niechcący przestraszyłeś zieloną
żabkę. Nic dziwnego, jest przecież taka maleńka!
- Ale ona nazwała mnie potworem! Ja nie jestem potworem!
Jestem smokiem! - żalił się Karolek, wtulony w ramiona mamy.
Tata Smok pogładził syna po policzku i uśmiechnął się.
- Oczywiście, synku! Jesteś najsłodszym na świecie małym
Smokiem! I naszym największym skarbem! No, już dobrze…
Nie martw się. Na pewno znajdzie się ktoś, kto zechce się z tobą
bawić.
I Smok Karolek uspokojony zasnął w objęciach mamy.
A nazajutrz, jak zwykle, pobiegł na swoją łąkę. Wąchał kwiatki,
gonił bąki, pszczoły i kolorowe motyle…
Raptem zobaczył zajączka, który z wielkim apetytem chrupał
smakowite liście mleczy. „Może on zechce się ze mną pobawić?”
- pomyślał. Pobiegł do zajączka i wesoło zawołał:
- Dzień dobry, mały! Może zechciałbyś pobawić się ze mną
w berka?
Zajączek podskoczył i co sił w nogach pognał przed siebie,
popiskując przy tym żałośnie:
-Ojejej! Na pomoc! Oj! Ojej! Potwór mnie goni! Na pomoc!
Ojej!!!
- Zaczekaj! To ja, Smok Karolek z rodziny miłych Smoków!
Nie uciekaj! Chciałem się z tobą pobawić w berka!
Ale zajączek był już bardzo, bardzo daleko…
Karolek pobiegł do rodziców i opowiedział im, co się stało.
Tata Smok wziął synka na kolana i rzekł:
- 58 -
- Nie martw się, skarbie! Zające już takie są! Boją się wszystkich
i wszystkiego! Byle szmer może je przestraszyć!
- Ale on nazwał mnie potworem! Ja nie jestem potworem!
Jestem Smokiem! - żalił się Karolek, wtulony w ramię taty.
Mama Smoczyca pogładziła synka po łapie i uśmiechnęła
się.
- Oczywiście! Jesteś najmilszym i najbardziej uroczym
Smokiem na świecie. I naszym najdroższym skarbem. Nie martw
się. Zobaczysz, że na pewno znajdziesz kogoś, z kim będziesz się
wspaniale bawić… - szepnęła.
I Smok Karolek zasnął w objęciach taty.
A nazajutrz, jak zwykle, pobiegł na swoją łąkę. Położył się
pośród listków szczawiu i koniczyny, i patrzył na płynące po niebie
puchate obłoki.
Wtem usłyszał cichutki, cichusieńki płacz, dochodzący nie
wiadomo skąd.
- Kto to płacze? - spytał zdziwiony, rozglądając się dookoła.
- Nikogo nie widzę!
- To ja, Motyl Zachariasz… - zachlipało z traw.
- Gdzie jesteś? - pytał dalej Smok, delikatnie rozgarniając
źdźbła małych roślinek.
- Tutaj, w koniczynie… Leciałem sobie do lasu… Ale ta łąka
wydała mi się taka piękna… I świeciło takie cudne słońce… No
i postanowiłem zatrzymać się tu na małą chwilkę… Usiadłem na
listku koniczyny i pomyślałem, że troszkę się poopalam… I chyba
musiałem się zdrzemnąć odrobinę… No i zleciałem na dół…
I wpadłem w taką gęstwinę, że zupełnie nie mogę się stąd wyplątać…
- To ci przygoda… Czekaj, nie ruszaj się! Zaraz ci pomogę!
- powiedział Smok i ostrożnie rozgarnął łodyżki koniczyny.
Małe, kolorowe skrzydełka były ledwo widoczne wśród masy
zielonych gałązek.
- Rzeczywiście, porządnie się zaplatałeś! Ale to nic… Jeszcze
chwilka…
- 59 -
Smok, uważając, aby nie zetrzeć pyłku z cieniutkich jak bibułka
skrzydełek, pomalutku, kawałeczek po kawałeczku, rozsupływał
nitki koniczyny, aż wreszcie uwolnił Motyla z zielonej pułapki.
- No! Udało się! - powiedział zadowolony i delikatnie postawił
Zachariasza na białych płatkach rumianku.
Motyl spojrzał w górę i zawołał cieniutkim głosikiem:
- Ojej! Jaki ty jesteś wielki! Jaki smok!
- Bo ja jestem smok. Smok Karolek.
- Naprawdę jesteś smokiem? Myślałem, że smoki istnieją
tylko w bajkach! Jeszcze nigdy nie widziałem kogoś tak ogromnego…
Masz takie wielkie łapy… I taki długaśny ogon… Chyba
rzeczywiście jesteś smokiem… To znaczy, że powinienem się
ciebie bać… Ale jakoś się wcale nie boję…
- Dlaczego miałbyś się mnie bać? - zdziwił się Karolek.
- Bo słyszałem, że smoki są bardzo niebezpieczne. I … zieją
ogniem z paszczy!
- Ja też umiem ziać ogniem! - powiedział z dumą Karolek.
- Chcesz zobaczyć?
- Nie, dziękuję… Może innym razem… - odpowiedział
szybko motyl. - Ale wiesz co? Może miałbyś ochotę pobawić się
ze mną w berka?
- W berka? Naprawdę chcesz się ze mną bawić w berka?
O niczym innym nie marzyłem! - Zachwycił się Smok i wyrecytował:
- Entliczek, pentliczek, naleśnik z serkiem, na kogo wypadnie,
ten będzie berkiem! Goń mnie!
I zaczął uciekać. A Zachariasz leciał za nim, machając szybciutko
skrzydełkami, aż wreszcie dogonił smoka. Ale wcale nie
było to łatwe!
- Teraz ty mnie goń! - krzykną motyl, gdy już nieco odsapnęli.
I wzbił się w górę.
- Tylko nie fruń za wysoko! - zawołał Karolek i popędził za
Zachariaszem…
Zabawa w berka trwałą do późnego popołudnia. Wreszcie
Smok i Motyl byli już bardzo zmęczeni i postanowili wrócić do
- 60 -
domu. Karolek szedł na piechotę, a Zachariasz siedział mu wygodnie
na ramieniu, co chwila posapując:
- Ale się zmęczyłem… To był dopiero berek… Ledwo
żyję…
Karolek wszedł do Smoczej Jamy i, śmiejąc się wesoło,
przedstawił przyjaciela:
- Patrzcie! Znalazłem kogoś, kto chce się ze mną bawić! To
Motyl Zachariasz!
Wkrótce nadeszła noc i obaj przyjaciele zasnęli zmęczeni -
Karolek na swoim posłaniu, a Zachariasz na kwiatku rumianku,
który specjalnie dla niego Tata Smok wykopał na łące, a Mama
Smoczyca posadziła w małej doniczce z namalowaną czerwoną
koniczyną.
Włodzimierz Scisłowski
Pytania
Czy rumianek jest rumiany?
Czy skrzyp skrzypi? Może wiecie?
Czy rozchodnik dla odmiany
wciąż rozchodzi się po świecie?
A czy bratek ma gdzieś brata?
Czy len leni się czasami?
Czy tatarak to rak tata?-
Odpowiedzcie na to sami.
- 61 -
Danuta Gellnerowa
Las
Las szumi i gra, trzeba być w lesie
cicho,
bardzo cicho.
jak najpiękniejsza muzyka…,
lecz, żeby ją usłyszeć,
Włodzimierz Domaradzki
Zima
Białym futrem otulona, Pędzi czwórka srebrnych koni,
jak co roku jedzie do nas. dzwoneczkami dzwoni.
Zofia Nowacka
Wiosenny deszczyk
Pada deszcz wiosenny Szemrzą, szumią kropelki,
srebrne, drobne, niewielkie;
plum, plum, plum, plum,
plum, plum, plum.
ciepły, cichy, senny;
plum, plum, plum, plum,
plum, plum, plum.
Wiktor Zechenter
Kto kwiatek zaczarował,
że lata w słońcu złoty?
Ten fruwający kwiatek,
to motyl.
- 62 -
Tadeusz Kubiak
Co to za ptaszek? I księżyc słucha,
a ptaszek śpiewa
przez cały wieczór
w majowych krzewach…
Ten ptak - to słowik.
Komu on śpiewa?
A księżycowi.
(autor nieznany)
Słowik
Przyleciał słowik Ach, jaki piękny
siadł na jabłonce. daje nam koncert!
Krystyna Pokrzywka
Chciałbym
Chciałbym być ptakiem! Chciałbym być rzeką!
Już łódź kołyszę…
Kto łodzią płynie?
Młodszy braciszek!
Chcę być pilotem!
W rakiecie siedzieć…
- Czy teraz synku?
- Nie! Po obiedzie!
Już lecę w górę!
Wyjmę dla mamy
słońce zza chmurek.
Chciałbym być drzewem!
Zmieniam się w gruszę.
Chodź tu siostrzyczko!
Nadstaw fartuszek!
- 63 -
Grzegorz Kasdepke
Ogryzek!
- Morderstwo! - krzyknęła Asia, biegnąc na górę, do agencji
detektywistycznej „Różowe okulary”.
Detektyw Pozytywka aż upuścił z wrażenia trzymane w ręku
jabłko. Od wielu lat pracował jako detektyw, ale nigdy jeszcze
nie miał do czynienia z morderstwem. I szczerze mówiąc, wcale
tego nie pragnął. Patrzył teraz z przerażeniem na zapłakaną Asię
i próbował uspokoić myśli.
Co robić, co robić?!
Na wszelki wypadek przełknął ślinę. Tak robili bohaterowie
kryminałów, które detektyw Pozytywka czytał, będąc jeszcze
dzieckiem - jeśli tylko przydarzyło się im coś niepokojącego, natychmiast
przełykał ślinę.
„Swoją drogą - pomyślał detektyw Pozytywka - to trochę
głupie. Jak można przełykać ślinę w chwili, gdy z wrażenia aż
zasycha w gardle?!”
Nie było jednak czasu na tego typu rozważania. Detektyw Pozytywka
sięgnął drżącymi dłońmi po stojący na parapecie kaktus,
wychodząc z założenia, że lepsza taka broń niż żadna. Trącone
nogą jabłko skorzystało z okazji i wytoczyło się z agencji, by po
chwili, głośno dudniąc na drewnianych schodach, umknąć piętro
niżej. Detektyw Pozytywka nie zwrócił na nie zbytniej uwagi.
- Gdzie są zwłoki? - zapytał, próbując nadać swemu głosowi
stalowe brzmienie. Mocno przycisnął do piersi glinianą doniczkę
z kaktusem i spojrzał pytająco na Asię.
Dopiero teraz zauważył, że do jej mokrych od łez policzków
przylepiły się listki i poskręcane strzępy pajęczyny.
- Pokażę panu - wyjąkała Asia.
Ruszyli w milczeniu w ślad za umykającym jabłkiem.
Ku uldze detektywa Pozytywki Asia nie zatrzymała się na
żadnym z pięter. Ani pod drzwiami mieszkania Zuzi i Dominika,
- 64 -
ani pod drzwiami mieszkania pani Ryczaj, pana Mietka, pani
Maciejewskiej czy innych lokatorów kamienicy. Przez ułamek
sekundy detektyw Pozytywka miał wrażenie, że Asia idzie do
piwnicy („Czyżby zamordowano Martwiaka?!”), na szczęście
jednak i to okazało się nieprawdą - Asia bez słowa wyszła z klatki
schodowej i ruszyła w stronę bramy. Detektyw Pozytywka
truchtał tuż za nią, posapując nerwowo. Czuł się niepewnie. Nic
dziwnego - za chwilę miał ujrzeć autentycznego nieboszczyka!
Na dodatek ślizgał się, próbując dotrzymać Asi kroku, bo kilka
chwil wcześniej, na którymś z pięter wdepnął w jabłko - jego
ucieczka, jak widać nie zakończyła się sukcesem. Wokół buta
detektywa Pozytywki krążył teraz kolorowy motylek, wyraźnie
podekscytowany apetycznymi plaśnięciami.
Cała trójka - Asia, detektyw Pozytywka i motylek - dotarła
do parku.
Asia skręciła w alejkę biegnącą wokół fontanny. Świeciło
słońce, ale park wydawał się ponury jak nigdy. Nawet okrzyki
dokazujących na placu zabaw dzieci brzmiały w uszach detektywa
Pozytywki dziwnie nienaturalnie - jakby wpierw je nagrano,
a teraz odtworzono w zwolnionym tempie. Asia zeszła w pewnym
momencie z alejki i wskazała rosnące na środku skweru
ozdobne krzewy. Były dość wysokie, bez trudu skryłyby dorosłego
mężczyznę. Zasadzono je jeden obok drugiego, tak aby tworzyły
krąg - jego wnętrze było całkowicie niewidoczne dla spacerujących
w parku ludzi. Detektyw Pozytywka opanował drżenie
łydek, wziął głęboki oddech, odgonił natrętnego motylka…
i przedarł się przez krzewy do środka.
Uczucie ulgi było równie silne jak zdumienie. Spodziewał
się, że zobaczy zwłoki, tymczasem nie było po nich ani śladu.
Ba! Nic nie wskazywało, że kiedykolwiek tu leżały. Wprawdzie
detektyw Pozytywka nigdy wcześniej nie zajmował się morderstwem,
ale wiedział z książek, że powinien dostrzec plamy krwi,
ewentualnie monety i inne drobiazgi, które mogły wypaść ofierze
z kieszeni. A choćby i zgniecioną trawę. Przecież taki niebosz-
65 -
czyk musiał trochę ważyć. Tymczasem ukryta wśród krzewów
polanka wyglądała niewinnie, jak tylko to możliwe - i ten właśnie
fakt nagle wydał się detektywowi Pozytywce niepokojący.
Komuś bardzo zależało na tym, żeby zatrzeć ślady zbrodni!
Ten ktoś wciąż może być gdzieś w pobliżu!
Kto wie, czy nie czai się teraz za jednym z krzewów i nie
obserwuje detektywa Pozytywkę, gotów zaatakować, jeśli tylko
uzna, że detektyw Pozytywka wpadł na jakiś trop!
Należało być bardzo ostrożnym.
Detektyw Pozytywka znieruchomiał i wytężył słuch. Uniósł
rękę, w której trzymał kaktus, gotowy w każdej chwili do odparcia
ataku. Gdzieś za nim trzasnęła gałązka. Poczuł, jak jego serce
podskakuje gwałtownie, i wtedy…
- Znalazł pan? - odezwała się Asia, stając obok spoconego
z wrażenia detektywa.
- Ciii… - Detektyw Pozytywka przyłożył palec do ust. - On
może być gdzieś blisko.
- Kto? - szepnęła Asia.
- Morderca.
Asia rozejrzała się nerwowo dookoła.
- Skoro ukrył zwłoki - kontynuował detektyw Pozytywka -
to znaczy, że…
- Jak to ukrył? - przerwała mu Asia. - Wcale nie ukrył, cały
czas tam są! - I wskazała zwisającą tuż nad ziemią gałązkę.
Detektyw Pozytywka osłupiał. Podszedł do wskazanej przez
Asię gałązki, przyklęknął i, próbując nie parsknąć śmiechem,
obejrzał coś, co przypominało rozłupany kokon, uczepiony od
spodu do jednego z liści.
- Moja biedna Madzia - wychlipała Asia.
- Moja kochana gąsieniczka. Codziennie przynosiłam jej jabłuszka
i plasterki ogórka. A ona rosła, i rosła, i była coraz bardziej
okrąglutka. Ale potem zaczęło się dziać z nią coś dziwnego.
Widocznie morderca ją zastraszył. Weszła pod listek, znieruchomiała
i …
- 66 -
- I przemieniła się w poczwarkę - wtrącił detektyw
Pozytywka.
- Słucham? - Asia spojrzała na niego ze łzami w oczach.
- Nic, nic, mów dalej. - Detektyw Pozytywka przyłożył palec
do ust, dając do zrozumienia, że będzie już cicho.
- Dalej? - Asia pociągnęła nosem.
- Nie wiem, co było dalej. Pojechałam na parę dni do babci.
I proszę! Kto jej to zrobił? I za co?!
Detektyw Pozytywka nie bardzo wiedział, jak się zachować
- najpierw parsknąć śmiechem, a dopiero później pocieszać Asię,
czy też odwrotnie.
- Nazwałaś ją Madzia? - zapytał.
- Yhy…
- I przynosiłaś jej jabłka i ogórki?
- Yhy…
- I jadła?
- Y-y… - Asia pokręciła przecząco głową. - Ostatnio już
nie. Zamknęła się w swoim domku i siedziała w nim całymi
dniami. Widocznie przeczuwała coś złego. Detektyw Pozytywka
uśmiechnął się nieznacznie.
- Nikt jej nie zamordował - powiedział, patrząc na krążącego
przy Asi motyla.
- To co, sama to zrobiła?! - krzyknęła Asia. - Moja Madzia
nigdy by nie popełniła samobójstwa!
- W ogóle nie było żadnego mordercy, morderstwa, nieszczęścia
ani zwłok - roześmiał się detektyw Pozytywka. …
- Kto wie, czy Madzia nie krąży właśnie nad twoją głową.
Asia popatrzyła ze zdziwieniem wpierw na detektywa
Pozytywkę, a potem na motylka głodomora.
- To jest moja Madzia? - zapytała wreszcie.
- Skąd mogę wiedzieć? - detektyw Pozytywka wzruszył ramionami.
- Przecież to twoja znajoma, a nie moja.
A potem, ściskając dziarsko doniczkę z kaktusem, ruszył
z powrotem do kamienicy.
- 67 -
Detektyw Pozytywka miał rację. Na szczęście w parku nie
zdarzyło się nic złego. Skąd jednak pomysł, że krążący nad Asią
motyl to może być Madzia?
Ogryzek!
Gąsienice to ni mniej, ni więcej, tylko niewyrośnięte motyle
(bądź ćmy). Motyle niemowlaki, tak można je określić. Gdy przyjdzie
już właściwa pora, przemieniają się w poczwarki i budują wokół
swego ciała kokon. Ten kokon to coś w rodzaju domku. Poczwarki
siedzą w środku i stopniowo przekształcają się w dorosłe motyle.
A potem rozłupują od wewnątrz kokon i wychodzą na świat. I, rzecz
jasna mają ogromny apetyt - jak nasz motylek głodomór.
Maria Krüger
Apolejka i jej osiołek
Królewna Apolejka, tak jak prawie wszystkie królewny,
mieszkała w wysokiej wieży. Była to wysoka wieża, gdyż na jego
wierzchołek wchodziło się po schodach - po stu siedemdziesięciu
sześciu stopniach! Przy tym były to kręte schody: właśnie
takie, z jakich najłatwiej można spaść.
I pewnie dlatego królewna Apolejka nie schodziła zbyt często
do ogrodu. Po prostu wolała wyglądać przez okno, chociaż - nie
wiadomo dlaczego - nikt nigdy w pobliżu wieży nie przechodził,
nikt nie przejeżdżał. Tylko czasem przebiegł tamtędy jakiś zabłąkany
zając.
Jednak któregoś dnia, kiedy Apolejka przymierzała przed lustrem
swoje najładniejsze korale, usłyszała, że ktoś śpiewa.
Co prędzej podbiegła więc do okna.
Drogą tuż pod wieżą szedł czarno ubrany kominiarczyk. Na
głowie miał piękny nowy cylinder, a na ramieniu niósł drabinkę.
„Nie jestem pewna czy w mojej wieży są kominy do czyszczenia
- pomyślała Apolejka - ale przecież i tak mogłabym z nim
porozmawiać”.
- 68 -
Kominiarczyk zdjął z ramienia drabinę i oparł ją o mur. Potem
podszedł do małej studzienki w murze. Nabrał w złożone dłonie
wody ściekającej ze studzienki i zaczął chciwie pić.
Był widać bardzo spragniony.
- Chyba zawołam tego kominiarczyka - postanowiła Apolejka.
Ale zanim zdążyła otworzyć usta, zdarzyła się rzecz nieoczekiwana
i dziwna: zamiast kominiarczyka przy studzience stał czarny,
kłapouchy osiołek. Z brody ściekały mu jeszcze krople wody.
Apolejka od razu zrozumiała, że woda w studzience jest zaczarowana
i że po wypiciu tej wody kominiarczyk zmienił się
w czarnego osła.
Krzyknęła więc najgłośniej jak mogła:
- Hej! Czy możesz znów być kominiarczykiem?
Ale osiołek nic nie odpowiedział, tylko spokojnie zaczął skubać
kępki zielonej trawy i kwiatków, a potem zabrał się do skubania
liści na młodziutkich jabłonkach. I to nie tylko liści. W pewnej
chwili udało mu się dosięgnąć wiszącego na gałęzi czerwonego
jabłuszka. Odgryzł jeden kawałek, potem drugi, trzeci…
Kiedy już zjadł całe jabłko, znów stało się coś dziwnego: zamiast
czarnego osiołka stał na tym samym miejscu czarno ubrany
kominiarczyk.
- Hej! - krzyknęła jeszcze raz Apojejka. - Hej! Czy to jabłko
cię odczarowało?
Ale kominiarczyk widać i tym razem nie dosłyszał wołania
z wysokiej wieży, jakby nigdy nic wziął znów na ramię drabinkę
i śpiewając swoją kominiarską piosenkę, szybko pomaszerował
dalej.
- Szkoda, że poszedł - zmartwiła się Apolejka. - Przecież zupełnie
nie wiadomo, jak prędko znów ktoś będzie tędy przechodził.
Na wszelki wypadek włożyła swoją najładniejszą sukienkę
i najładniejsze pantofelki. Zawiązała niebieskimi wstążeczkami
krótkie warkoczyki i poprawiła koronę, która ciągle przekrzywiała
się na lewe ucho. Zawiesiła też na szyi najładniejsze korale.
- 69 -
I właśnie, kiedy Apolejka otwierała swoją najładniejszą parasolkę
w kropki, usłyszała śpiew:
Do drzwi wszystkich ciągle pukam,
Apolejko!
Przez świat idę, ciebie szukam,
Apolejko!
Świat przeszedłem dookoła,
Apolejko!
Ciebie tylko ciągle wołam,
Apolejko!
- Ach, to mnie ktoś szuka! - ucieszyła się Apolejka. - Być
może jest to królewicz.
I szybko podbiegła do okna.
Ależ tak! Z oddali nadchodził królewicz! Można go było od
razu poznać po błyszczącej w blasku słońca w koronie. Coraz
wyraźniej słyszała jego piosenkę:
W szczęście trudno mi uwierzyć,
Apolejko!
Że znalazłem cię w tej wieży,
Apolejko!
- Ach! - zawołała radośnie Apolejka i chwyciwszy swoją
najładniejszą parasolkę w kropki, szybko zaczęła zbiegać na dół
po stu siedemdziesięciu sześciu krętych schodach.
Ale na dole czekała ją smutna niespodzianka.
Zamiast królewicza przy starej studzience stał mały, bury
osiołek.
Na jego łebku lśniła złota korona.
- Oczywiście byłeś tak nieostrożny, że napiłeś się wody z zaczarowanej
studzienki - szepnęła zrozpaczona Apolejka. - Co
teraz będzie? Po pierwsze: jest to woda okropnie zimna, więc
mogłeś się zaziębić. Po drugie: jest to woda okropnie zaczarowana
i wskutek tego stałeś się osiołkiem. Na szczęście rośnie tu
zaczarowana jabłonka.
- 70 -
Szybko podeszła do rosnących pod wieżą jabłonek. Jakże
jednak zmartwiła się i przestraszyła: na jabłonkach nie było już
między liśćmi żadnych jabłek!
- A co teraz będzie? Ach! Co będzie? Dlaczego nie macie już
więcej czerwonych jabłek? - wołała do jabłonek i potrząsała ich
cienkimi pniami.
Na najmniejszej, najcieńszej jabłonce, na samym jej wierzchołku,
rosło jednak jeszcze jedno czerwone jabłuszko.
Zakołysało się, rozkołysało od tego potrząsania i bęc - spadło
pod nogi Apolejce.
Schyliła się, by je podnieść. Ale wieża stała na wzgórzu
i czerwone jabłko zaczęło się toczyć w dół, coraz dalej i dalej.
- Musimy je schwytać! - krzyknęła Apolejka. I w jednej
chwili wskoczyła na grzbiet zasmuconego, burego osiołka.
- Pędź, osiołku! Biegnij, ile masz siły!
Tak więc zaczęła się pogoń. Czerwone jabłuszko toczyło się
po wąskich polnych dróżkach i po szerokich mosteczkach.
- Ach, prędzej, prędzej, osiołku! - szepnęła Apolejka. -
Musimy schwytać to jabłko!
A ono toczyło się dalej i dalej, aż wreszcie wpadło na ulice
jakiegoś miasteczka. Podskakiwało po kamieniach, którymi były
wybrukowane wąskie uliczki, i toczyło się w stronę rynku!
Tuż za jabłkiem biegł już bardzo zmęczony osiołek z królewną
Apolejką na grzbiecie.
Wjechali na rynek. Pełno tu było straganów z pieczywem,
ubraniami, płótnem, garnkami i owocami. Jabłko tymczasem
toczyło się szybko, coraz szybciej, wreszcie z całym rozpędem
wpadło w stos jabłek ułożonych na ziemi. Obok, na niskim stołku
siedziała gruba straganiarka.
- Stój! Ach, stój, osiołku! - zawołała Apolejka. Zeskoczyła
z grzbietu osiołka, pobiegła do straganiarki.
- Dzień dobry pani! - powiedziała grzecznie. - Pomiędzy te
jabłka, które pani sprzedaje, wpadło nasze jabłko - zaczarowane.
Czy mogę je zabrać?
- 71 -
- Ho, ho, zaczarowane jabłko? - zdziwiła się straganiarka. -
A jakże ono wyglądało?
- Jest czerwone - szepnęła Apolejka.
- Czerwone, powiadasz? Czerwone? A to dobre! Przecież
wszystkie moje jabłka są czerwone!
Rzeczywiście. Wszystkie były czerwone! Tak samo czerwone
jak to zaczarowane. Więc jak znaleźć między nimi to, które
mogłoby odczarować osiołka, aby znów stał się królewiczem?
Apolejka pomyślała przez chwilę.
- Nie ma rady! - zawołała. - Musisz zjadać kolejno, jedno za
drugim czerwone jabłka, dopóki nie natrafimy na to zaczarowane.
- Bardzo nie lubię jabłek - stęknął w swym oślim języku
osiołek.
- Trudno. Jabłka są bardzo soczyste i zdrowe i na pewno ci nie
zaszkodzą. Chyba, że chcesz do końca życia zostać osiołkiem.
- Hiiiiiiiii! - zarżał w odpowiedzi bury osiołek, co oznaczało,
że za nic na świecie nie chciałby zostać w oślej postaci.
- Czy wobec tego mogłaby nam pani sprzedać trochę jabłek?
- spytała Apolejka. - Nie mam co prawda pieniędzy, ale mogłabym
dać za to moją parasolkę.
- Dobrze, dam ci jabłek za parasolkę - zgodziła się straganiarka.
Biedny bury osiołek zaczął zaraz jeść czerwone jabłka, ale…
ciągle był osiołkiem.
- Musisz próbować dalej - westchnęła Apolejka. I podała
straganiarce korale. Osiołek zabrał się znów do jedzenia. Ale
i tym razem wśród kupionych jabłek nie było zaczarowanego.
Kupiła więc Apolejka jabłek za swój pierścionek, potem oddała
straganiarce niebieskie pantofelki, potem wstążki z warkoczyków.
Osiołek posłusznie jadł jabłka jedno za drugim. Zjadł ich wreszcie
tak dużo, że zaczął robić się coraz grubszy i grubszy. Już nawet
nie chciał patrzeć na czerwone jabłka. Być może nie zjadłby ani
jednego więcej, gdyby nie to, że Apolejka bardzo go o to prosiła.
Wreszcie zostało już kilka ostatnich jabłek.
- 72 -
- Na pewno wśród nich jest to zaczarowane - zawołała
Apolejka - ale ja już nie mam nic do oddania! Została tylko moja
złota korona.
- Niech będzie korona - machnęła ręką straganiarka. I oddała
Apolejce ostatnie jabłka.
Było ich pięć, jedno trochę nadgryzione.
- Zostawimy to nadgryzione na sam koniec. Ono chyba nie
jest zaczarowane.
Zjadł więc osiołek jedno czerwone jabłko - i nic! Zjadł drugie
- i nic! Zjadł trzecie i ciągle jeszcze nic.
- To czwarte na pewno jest zaczarowane - sam się przekonasz!
Ale niestety, czwarte jabłko nic nie pomogło.
Apolejka podała więc osiołkowi ostatnie jabłko, to nadgryzione.
Osiołek smutno kiwną głową. Już było mu wszystko jedno.
I naraz…
Ledwie osiołek skończył jeść to ostatnie nadgryzione jabłko,
w jednej chwili znów stał się królewiczem.
Tylko nie tak zupełnie… Bo głowa pozostała nadal głową
burego osiołka!
Na rynku rozległ się śmiech.
- Patrzcie, patrzcie, chłopak z oślą głową!
- I co teraz będzie? - załamała ręce Apolejka. - Dlaczego nie
jesteś zupełnie odczarowany?
Biedny królewicz nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Stał
ze zwieszoną głową, a bo burym pyszczku spływały duże łzy.
- Och, nie płacz! To na pewno dlatego, że jabłko było nadgryzione.
Ale lubię cię, nawet gdy masz oślą głowę! I zawsze będę
cię lubiła, bury osiołku! - zawołała Apolejka. A potem objęła go
za szyję i pocałowała w bury, zapłakany pyszczek.
I tego widać było trzeba, aby czary były czarami do końca.
Bo zaraz potem, zamiast oślej - królewicz miał już własną głowę.
Stał przed Apolejką wesoły, roześmiany.
- W szczęście trudno mi uwierzyć! Apolejko! - zawołał tak,
jak w swojej piosence.
- 73 -
A mały kominiarczyk, który właśnie zdążył oczyścić wszystkie
kominy w miasteczku, przybiegł na rynek.
- Nie pij już nigdy wody ze studzienek, królewiczu! - ostrzegał.
- Nigdy! - zawołał królewicz. Uśmiechnął się do Apolejki
i oboje poszli najszerszą ulicą miasteczka, trzymając się za ręce.
Hanna Łochocka
Jak to mały Elemelek
w wielkim morzu brał kąpiele
Wczesnym rankiem wstało słońce, wyzłociło morski piasek
i na fale bryzgające zarzuciło srebrny pasek. Każda fala z białej
piany ma falbankę koronkową; szemrzą fale chórem zgranym
piosnkę starą, a wciąż nową.
Elemelek stał z walizką, spoglądając na to wszystko. A że
bardzo był zdziwiony, więc rozstawił nóżki obie, kręcił łebkiem
w różne strony i rozdziawiał krótki dziobek. Sam do siebie przy
tym gadał:
- Strasznie jest to morze duże! Deszcz tu wielki chyba padał
ze trzy lata albo dłużej. Jak też ono szumi, śpiewa… Za tą plażą
widzę drzewa, więc wynajmę pokój w listkach. Niech zostanie
tam walizka, a ja zaraz włożę nowy zgrabny kostium kąpielowy.
Smukłe mewy z piórkiem białym spadły z szumem jak latawce
i na falach się huśtały jakby właśnie na huśtawce. Wróbel
w modnym swym kostiumie pręży łapki tak jak umie, poprzez
plażę mknie wytrwale i też skacze już na fale, aby ich spienione
grzbiety pohuśtały go.
O rety! Jak tu mokro! Ile piany! Kto tak pryska?
To bałwany! Bałwan duży z drugim, małym, Elemelka wnet
porwały, zakręciły, zamoczyły. Taki prysznic nie jest miły dla
małego wróbelaska. Więc zawołał:
- 74 -
- Jeśli łaska, odsuń no się, mój bałwanie. Niech pan bałwan
już przestanie i popłynie w inną stronę. Ach, ratunku, gwałtu!
Tonę!
Smukłe mewy z piórkiem białym usłyszały, podleciały i wróbelek
rozkrzyczany wyłowiony został z piany. Na swych skrzydłach
srebrnych, prostych śmigłe mewy go uniosły i złożyły
w dołku z piasku, gdzie zaprzestał wreszcie wrzasków.
- Panie wróblu, jak tak można? Trzeba z wolna i z ostrożna
wchodzić w wodę, bo źle bywa, jeśli się nie umie pływać. Ucz się
w płytkiej pływać wodzie, udzielamy lekcji co dzień.
Elemelek odrzekł skromnie:
- Wdzięczny jestem wam ogromnie, śliczne mewy, lecz dziękuję,
pewniej się na lądzie czuję. Kąpiel w piasku dla wróbelka
to przyjemność bardzo wielka. Piasek grzeje, słonko świeci… ale
skąd tu tyle dzieci?
Spojrzą ptaki, a wokoło roześmiane stoi koło; w którąkolwiek
spojrzysz stronę - wszędzie nosy opalone.
- Elemelku! Czy być może? Przyjechałeś tu nad morze?
Wynająłeś domek w lasku? Chodź się z nami bawić w piasku!
My będziemy robić babki, ty - odciśniesz na nich łapki. Wiele
czasu już nie mamy: tydzień, dwa i wyjeżdżamy…
Rzecze ptaszek:
- Macie rację. Wkrótce minął nam wakacje. Muszę ten czas
wykorzystać, zwiedzić plażę, łódki, przystań, nad tę wodę frunąć
wielką i pobawić się muszelką. Potem razem z wami wrócę.
Przedszkolakom piórko rzucę i pozdrowię ich wesoło, a poskaczę
też przed szkołą. W każdej klasie przez okienko zajrzę, stuknę
w szybę cienką, skrzydłem dzieciom zatrzepoczę, słowo ćwierknę
im ochocze i pokręcę raźnie główką, by im pomóc przed klasówką.
- 75 -
Agnieszka Frączek
Wyliczanki
Pałka, zapałka, dwa kije,
zebra kraciastą ma szyję.
Gałka, kobiałka, trzy pniaczki,
tańczą w balecie prosiaczki.
Grzałka, przechwałka, pół drąga,
pingwin poleciał do Konga.
Chałka, guzdrała i patyk,
słoń kupił szpilki na raty.
Pałka zapałka, dwa kije,
niech wyliczanka nam żyje.
Drepcze słoń po dachu,
nos mu drży ze strachu.
A słonica na kominie
fika jak kaskader w kinie.
Na kogo wypadnie,
na tego bęc!
Ecie - pecie, słoń w berecie.
Pecie - ecie, beret w lecie?!
Po co? Na co?
Jak zgadniecie,
to ten beret dostaniecie.
Ślimak, ślimak
pokaż rogi,
dam ci sera na pierogi.
Ślimak, ślimak,
wyjdź z muszelki,
to kupimy ci mebelki -
fotel, kredens, a we wnękę
małą wstawi się kuchenkę.
Ślimak! Ślimak!
Bądź człowiekiem!
Wielki sernik ci upiekę,
tylko przestań się ukrywać.
Nagle ślimak się odzywa:
- Zmyślasz - rzecze.
Cóż… Nie przeczę.
- 76 -
zzZabawmy się wesoło_ (sł. i muz. Magdalena Wieloch)
Podajmy ręce wkoło,
zabawmy się wesoło,
zabawmy się, bo dzisiaj mamy czas.
Na dworze słonko świeci
dla wszystkich małych dzieci,
dla wszystkich małych
i dużych też.
A więc rozjaśnij twarz
- 77 -
i mocno wytęż słuch
usłyszysz piękną piosenkę,
co dla Ciebie śpiewa
ptasich głosów chór.
Podajemy ręce wkoło,
zabawmy się, wesoło,
zabawmy się bo dzisiaj mamy czas.
Na dworze słonko świeci
dla wszystkich małych dzieci,
dla wszystkich małych
i dla dużych też.
zzDo przedszkola_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)
- 78 -
I. Rano budzę się, jaki piękny to czas,
słońce wstało już, więc pora wstać.
Szybko myję się, jem śniadanie i już
gotów jestem, bo chcę już iść, chcę już iść.
Ref. Do przedszkola, do przedszkola,
jak cudownie tutaj co dzień mija czas.
Do przedszkola, do przedszkola,
o tym już od rana marzy każdy z nas. /2x
II. Pani czeka już i koledzy już są;
siadam w kole - to jest magiczny krąg.
Obok siedzi Jaś, Weronika i Staś -
tu bawimy się, więc przychodzę co dzień.
Ref. Do przedszkola…
zzO kochaniu misia_ (sł. Halina Stefanowska, muz. Zbigniew Ciechan)
- 79 -
I. Miś ma w oczach
szklane kulki,
po to misiem jest,
żeby było kogo tulić,
kiedy pada deszcz.
Miś ma uszy do targania,
po to misiem jest,
żeby mieć coś do kochania
i wytarcia łez. (bis)
II. Miś ma wszystko czego trzeba,
żeby misiem być,
by do łóżka go zabierać,
żeby o nim śnić.
Miś ma uszy…
III. Miś ma łapy bardzo miękkie,
po to misiem jest,
żeby trzymać go na ręku,
kiedy tylko chcesz.
Miś ma uszy…
zzMam chusteczkę haftowaną_ (melodia ludowa, opracowanie:
Wojciech Kaleta)
Mam chusteczkę haftowaną, co ma cztery rogi.
Kogo kocham, kogo lubię, rzucę mu pod nogi itd.
- 80 -
zzJabłoń jesienią_ (sł. Alicja Tarczyńska, muz. Andrzej Banasiewicz)
I. La, la, la…
Już od rana dmuchał wietrzyk,
lecz figlował krótko,
bo dawała dziś prezenty
jabłonka w ogródku,
La, la, la…
II. La, la, la…
Wyszły dzieci na spacerek,
słyszą, drzewo skrzypi:
- 81 -
„dałam już rumiane jabłka,
czy ktoś weźmie listki?”
La, la, la…
III. La, la, la…
Kto nazbiera liści więcej,
ruszajmy w zawody!
Najpiękniejsze ustawimy
w kąciku przyrody.
La, la, la…
zzCebula_ (sł. autor nieznany, muz. Adam Markiewicz)
- 82 -
I. Spódniczek żółtych i fartuszków
cebula ma dużo na brzuszku.
Siedem czy osiem albo dziewięć,
tego dokładnie nie wiem!
Gdy żółtą ma suknię cebula,
jak kula wesoło się turla,
lecz kiedy jest biała, to bywa
zgryźliwa niby pokrzywa! Oj!
II. Niech tylko zrzuci swe spódnice,
od razu zmienia się w złośnicę.
Kto ją przekroi, musi płakać,
przez cebulowy zapach!
Gdy żółtą ma suknię…
zzJesień_ (sł. i muz. Danuta i Karol Jagiełło)
- 83 -
I. Dawno minęło już lato,
nadeszła jesień już.
Spadają liście z drzewa,
a zima już tuż, tuż.
W sadzie dojrzały owoce
i zebrać je już czas
a ptaki szykują swój odlot za morze,
i chcą pożegnać nas.
Ref. Jesień, nasza złocista jesień
w wiklinowym koszu
podarki dla nas niesie.
- 84 -
Jesień, nasza złocista jesień
w wiklinowym koszu
podarki dla nas ma. (bis)
II. Dawno minęło już lato,
nadeszła jesień już.
Las zmienił swe kolory,
a zima już tuż, tuż.
Wszyscy gromadzą zapasy
na srogiej zimy czas,
a ptaki szykują swój odlot za morze
i chcą pożegnać nas.
Ref. Jesień, nasza… (bis)
zzA to jeż_ (sł. Dorota Gellner, muz. Adam Skorupka)
- 85 -
I. Taki las, taki las
wielki, że aż strach!
Z rudych drzew ściany ma,
z rudych liści dach!
W lesie szmer, w lesie szum,
coś tam stuka wciąż -
może to dziki smok,
może wielki wąż?
Skacze coś jak piłka,
całe w burych szpilkach,
toczy się jak kulka
całe w liści piórkach!
Skacze coś jak piłka,
całe w burych szpilkach,
idzie poprzez jesień,
wrzosy w kolcach niesie!
- 86 -
II. Biegnę więc, biegnę więc,
biegnę ile tchu,
może tam schowam się,
może lepiej tu?
Wkoło szmer, wkoło szum,
coś tam stuka wciąż -
coś jest tuż obok mnie,
czy to smok, czy to wąż?
A to jeż jak piłka,
cały w burych szpilkach,
a to jeż jak kulka,
cały w liści piórkach.
A to jeż jak piłka,
cały w burych szpilkach,
idzie poprzez jesień,
wrzosy w kolcach niesie!
zzWitaminki_ (sł. Andrzej M. Grabowski, muz. Krzysztof Marzec)
- 87 -
I. Spójrzcie na Jasia, co za chudzina,
słaby, mizerny, ponura mina,
a inni chłopcy silni jak słonie,
każdy gra w piłkę lepiej niż Boniek.
Dlaczego Jasio wciąż mizernieje?
Bo ten głuptasek witamin nie je!
II. Wiśnie i śliwki, chrupka marchewka,
gruszka, pietruszka i kalarepka,
kwaśne porzeczki, słodkie malinki,
To wszystko właśnie są witaminki!
Kto chce być silny, zdrowy jak ryba,
Musi owoce jeść i warzywa!
- 88 -
Ref.: Witaminki, witaminki
dla chłopczyka i dziewczynki,
wszyscy mają dziarskie minki,
bo zjadają witaminki!
zzZabawa przy muzyce Gimnastyka_ (sł. Iwona Biśto, muz. popularna)
I. Najpierw w górę trzy podskoki,
hop, sa, sa!
Potem dwa skłony na boki,
raz i dwa.
W górę ręce, prosto nogi,
stój jak my!
I opuszczaj do podłogi,
raz, dwa, trzy.
II. Teraz podskocz jak pajacyk,
hop, sa, sa!
I zrób obrót dookoła,
tra, la, la.
A na koniec ręce wypad
w przód i w tył.
Ćwicz codziennie, abyś zdrów,
jak ryba był!
- 89 -
zzNasz As_ (sł. Natalia Kuczyńska, muz. Franciszka Leszczyńska)
I. Z nami biega, z nami skacze,
z nami spędza całe dnie.
Zgadnij, czy to przedszkolaczek,
może tak, a może nie.
II. Choć na czterech łapkach chodzi
i ma śmieszne imię As,
to żyjemy w wielkiej zgodzie,
bo polubił wszystkich nas.
- 90 -
zzDeszczowa piosenka_ (sł. i muz. Hanna Freund)
I. Deszczyk pada nam na głowy kap, kap, kap,
a w kałużach pełno wody chlap, chlap, chlap.
Jeśli nie chcesz zmoknąć proszę
weź parasol i kalosze chlap, kap, kap.
II. Kropla z kroplą stuka w okno kap, kap, kap,
a dokoła wszyscy mokną chlap, chlap, chlap.
Moknął duzi, mokną mali kap, kap, kap,
Pod parasol się schowali chlap, chlap, chlap.
III. Mokre nogi, mokra głowa kap, kap, kap,
i choroba już gotowa chlap, chlap, chlap.
Na gorączkę i na katar kap, kap, kap,
Malinowa jest herbata chlap, chlap, chlap, kap, kap, kap,
zzZaczarowana piosenka_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)
- 91 -
I. Gdy jest ci smutno, gdy jest ci źle,
zanuć piosenkę, uśmiechnij się.
Piosenka szybko osuszy łzy,
a uśmiech sprawi, że gdzieś zniknie humor zły.
Ref. Bo radość, szczęście w sobie ma
zaczarowana piosnka ta.
Kiedy ją śpiewasz,
śpiewa z tobą cały świat. (bis)
II. Gdy czarne chmury, gdy pada deszcz,
po deszczu słońce uśmiechnie się.
Na ciemnym niebie już tęcza lśni,
więc z deszczem, słońcem, tęczą śpiewaj także ty.
Ref. Bo radość…
- 92 -
zzPanie Listopadzie (sł. Danuta Jagiełło, muz. Karol Jagiełło)
I. Panie Listopadzie, co się stało?
Obudziłem się dziś rano, a tu wszędzie biało.
Jeszcze jesień nie odeszła,
a tu pada śnieg.
- 93 -
Panie Listopadzie, słucham.
Nie zgadzam się.
A Listopad nas nie słucha,
ciągle śmieje się,
sypie śniegiem, kropi deszczem,
zimnym wiatrem dmie.
A Listopad zimnym wiatrem dmie.
II. Panie Listopadzie, co się dzieje?
Coraz zimniej jest na dworze
i wiatr mocniej wieje.
Jeszcze jesień nie odeszła,
a tu pada śnieg.
Panie Listopadzie, słucham.
Nie zgadzam się.
Ref: A Listopad nas…
zzSznurowadła_ (sł. Halina Stefanowska, muz. Zbigniew Ciechan)
- 94 -
Sznurowadła - dła - dła - dła!
Rozwiązadła - dła - dła - dła!
Takie dwa, takie dwa
sznurowadli - dli - dli - ska!
Przez nie upadła Asia, jak placek,
przez nie za chwilę głośno zapłacze.
Sznurowadła…
zzLabada_ (autor i kompozytor nieznani)
Tańczymy labada, labada, labada,
Tańczymy labada, małego walczyka.
Tańczą go harcerze, harcerze, harcerze.
Tańczą go harcerze i małe zuchy też.
zzHop do wanny_ (sł. Agnieszka Galica, muz. Tadeusz Pabisiak)
- 95 -
I. Ciepła woda z kranu leci,
chlapie i zaprasza dzieci.
Ref.: Pucu, pucu, chlapu, chlapu,
na co jeszcze czekasz gapo?
Hop do wody, hop do wanny.
Już brudasek wykąpany.
II. Mydło w wodzie już się kręci.
Umyj nogi, umyj ręce.
Ref.: Pucu, pucu…
III. Gąbka lekka tak jak puszek,
wyszoruje plecy, brzuszek.
Ref.: Pucu, pucu…
zzHookie Pooki_ (autor słów nieznany, popularna melodia amerykańska)
- 96 -
I. Do przodu prawą rękę daj,
do przodu prawą rękę daj,
do przodu prawa rękę daj
i potrząsaj nią,
bo przy tej piosence
razem zabawimy się,
a potem odwrócimy się.
II. Do przodu lewą rękę daj … (3x)
i potrząsaj nią,
bo przy tej piosence…
III. Do przodu prawą nogę daj (3x)
i potrząsaj nią,
bo przy tej piosence…
IV. Do przodu lewą nogę daj (3x)
i potrząsaj nią,
bo przy tej piosence…
V. Do przodu swój nos daj, swój nos (3x)
i potrząsaj nim,
bo przy tej piosence…
VI. Do przodu swe kolana daj… (3x)
i uginaj je,
bo przy tej piosence…
VII. Do przodu siebie, siebie daj… (3x)
i obracaj się,
bo przy tej piosence…
- 97 -
zzW koło koło_ (sł. i muz. Marzena Staniek)
W koło, koło. Na wesoło.
Wszyscy skaczą i nie płaczą.
Każdy dziś wesoły jest.
Powtórz … ruchy me.
zzDzwonki sań_ (słowa polskie Elżbieta Zechenter-Spławińska,
popularna melodia amerykańska)
Pada śnieg, pada śnieg,
dzwonią dzwonki sań,
co za radość, gdy saniami
tak można jechać w dal,
- 98 -
gdy pada śnieg, pada śnieg,
dzwonią dzwonki sań,
a przed nami i nad nami
wiruje tyle gwiazd.
zzJuż blisko kolęda_ (sł. Agnieszka Galica, muz. Tadeusz Pabisiak)
I. Gdy w pokoju wyrośnie choinka.
Łańcuszkami, bombkami zaświeci.
Ref.: To znaczy, że już święta,
że już blisko kolęda,
że Mikołaj przyjedzie do ciebie.
Hej, kolęda, kolęda. (bis)
II. Gdy opłatek już leży na stole.
Pierwsza gwiazdka zabłyśnie na niebie.
Ref.: To znaczy, że już... (bis)
- 99 -
III. Gdy upieką się słodkie makowce
i głos dzwonka z daleka zawoła.
Ref.: To znaczy, że już... (bis)
zzProsimy zostań_ (sł. i muz. Danuta i Karol Jagiełło)
I. Zielona choineczko,
pachnąca igiełkami,
prosimy zostań,
prosimy zostań,
na zawsze razem z nami. (bis)
II. Pod twymi gałązkami,
dziadzio - Mikołaj Święty,
zostawia zawsze,
zostawia zawsze,
grzecznym dzieciom prezenty. (bis)
III. Kiedy na niebie gwiazdka
pierwsza jaśniej zaświeci,
biegną do ciebie,
- 100 -
biegną do ciebie,
po swe prezenty dzieci. (bis)
zzSiedmiokroczek_ (sł. Anna Kamińska, melodia popularna)
I. Siedem kroków najpierw w przód,
Potem siedem kroków wstecz,
tralala, tralala
i już każdy taniec zna,
tralala, tralala
i już każdy taniec zna.
II. Do kolegi odwróć się,
Podaj rękę albo dwie,
hejże ha, hejże ha
i już tańczysz tak jak ja,
hejże ha, hejże ha
i już tańczysz tak jak ja.
III. Potem ręce weź pod bok,
Potem siedem razy hop!
hop hop hop, hop hop hop,
jaki łatwy ten podskok,
hop hop hop, hop hop hop,
jaki łatwy ten podskok.
- 101 -
IV. W kole stańmy wszyscy wraz
i zatańczmy jeszcze raz
tralala, tralala
i zabawa dalej trwa,
tralala, tralala
i zabawa dalej trwa.
zzStuk, puk_ (sł. Krystyna Wodnicka, muz. Edward Pałłasz)
I. Mam deskę, gwoździe, młotek
i dłonie zręczne mam,
zielony mały domek
potrafię zrobić sam.
Stuk, puk, stuk, puk!
potrafię zrobić sam (bis).
II. Gdy śnieg zasypie drogi,
gdy słońca będzie brak,
zawita w domku progi
zziębnięty głodny ptak.
Stuk…
- 102 -
III. I długiej zimy śnieżnej
przestanie się już bać,
bo co dzień na deseczce,
ziarenek znajdzie garść.
Stuk…
zzPiosenka o babci_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)
I. Moja mama się spieszy od rana,
co dzień bardzo jest zapracowana.
- 103 -
Ciągle pranie, zakupy i praca
i tak późno do domu wraca.
Ref.: A ja mam babcię, kochaną babcię -
babcia ma zawsze dla mnie czas.
A ja mam babcię, kochaną babcię,
najukochańszą z wszystkich babć.
II. Tata wraca po pracy zmęczony,
chce odpocząć przed telewizorem,
ma załatwić dziś znów ważną sprawę,
nie ma czasu na spacer, zabawę.
Ref.: A ja mam babcię…
zzBabciu, droga babciu_ (sł. i muz. Danuta i Karol Jagiełło)
- 104 -
I. Babciu, droga babciu,
powiedz mi,
czy potrafisz zrobić
to co my?
My tupiemy tup, tup, tup,
teraz babciu ty to zrób. (bis)
II. Babciu, droga babciu,
powiedz mi,
czy potrafisz zrobić
to co my?
My klaszczemy raz, dwa, trzy,
teraz babciu zrób to ty. (bis)
III. Babciu, droga babciu,
powiedz mi,
czy potrafisz zrobić
to co my?
My skaczemy raz, dwa, trzy,
teraz babciu podskocz ty. (bis)
IV. Babciu, droga babciu,
powiedz mi,
czy potrafisz zrobić
to co my?
My całuski damy Ci,
teraz babciu daj nam ty. (bis)
- 105 -
zzPolka dla babci i dziadka_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)
I. Dziś w przedszkolu piękny bal,
bal wspaniały na sto par.
Bal dla dziadków i dla babć -
pięknie zapraszamy was.
Ref.: To jest polka dla dziadziusia
i dla babci, i dla wnusia.
Kto poleczkę naszą zna,
niech zatańczy tak jak ja. (bis)
II. Do przedszkola zapraszamy
babcię, dziadka, tatę, mamę.
Gdy tańczymy polkę wraz,
bardzo miło płynie czas.
Ref.: To jest polka…
- 106 -
zzW karnawale_ (sł. Alicja Tarczyńska, muz. Franciszka Leszczyńska)
I. Z Nowym Rokiem szedł karnawał,
przebieraniem się zabawiał.
W instrumenty ubrał drzewa,
wiatr w gałęziach pieśni śpiewał.
Przebrał dzieci, spójrzcie sami,
są Indianie z piratami
i serpentyn widać zwoje,
są krasnale i kowboje.
II. Jest biedronka z muchomorkiem,
przyszli także Bolek z Lolkiem,
sznur korali ma Cyganka,
- 107 -
w stroju z frędzli jest Indianka.
I balony lecą w górę,
ktoś czerwony ma kapturek,
jest karnawał, dzieci tańczą,
gra orkiestra przebierańcom!
zzBiały walczyk_ (sł. Maria Kownacka, muz. Franciszka Leszczyńska)
I. Hej, biały walczyk, hop, hop, hop,
zając na śniegu znaczy trop.
Zając na śniegu pomyka,
a my tańczymy walczyka. (bis)
II. Saneczki z góry niosą nas,
wiatr pogwizduje, szumi las.
A nasze ptaki z karmnika
tańczą białego walczyka. (bis)
- 108 -
III. Hej, biały walczyk, baczność start!
Dzieci do sanek i do nart!
Sikorka prosi czyżyka:
„tańczmy białego walczyka!”. (bis)
zzBałwankowa rodzina_ (sł. Marek Głogowski, muz. Krystyna Kwiatkowska)
I. Stoisz smutny, mój bałwanku,
ze spuszczoną głową.
Może chciałbyś mieć przy sobie
panią bałwankową?
Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!
Dobrej żony wciąż mi brak!
Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!
Bałwankowej brak!
- 109 -
II. Ma korale z jarzębiny
bałwankowa żona,
ale łatwo poznać z miny,
że jest dziś zmartwiona.
Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!
Mego synka jeszcze brak!
Oj tak, tak! Oj tak, tak!
Synka jeszcze brak!
III. Stoi bałwan z bałwankową,
w środku zaś bałwanek.
Jeszcze chwila i rozpoczną
bałwankowy taniec.
Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!
Przydałby się jeszcze brat!
Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!
Przydałby się brat!
IV. Już wesołe dwa bałwanki
tańczą z rodzicami,
i my także się pobawmy
razem z bałwankami.
Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!
Zatańcz z nami raz i dwa!
Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!
Zatańcz raz i dwa!
- 110 -
zzPrzyszedł nocą miś_ (sł. Helena Bechlerowa, muz. Urszula Smoczyńska-
Nachtman)
I. Bałwanki drogą szły,
bałwanków było trzy.
Płakały i narzekały,
łzy z oczu ocierały. (bis)
II. Ach, czas nam w drogę, czas,
już wiosna goni nas.
Choć się uśmiecha ładnie,
kożuszki nam ukradnie. (bis)
III. I przyszedł nocą dziś
puszysty biały miś.
I zabrał trzy bałwanki
na wielkie srebrne sanki. (bis)
- 111 -
IV. I w taki kraj je wiózł,
gdzie śnieg, i wiatr, i mróz,
gdzie sroga zima biała
ma z lodu srebrny pałac. (bis)
zzPląs Jeśli jesteś wesoły_ (słowa Iwona Biśto, Robert Domań,
Jolanta Kaszyca, muz. popularna)
I. Jeśli jesteś wesoły,
to śpiewaj, jak my,
śpiewaj, jak my
śpiewaj, jak my.
Jeśli jesteś trochę wesoły,
śpiewaj jak my.
I licz głośno - raz, dwa, trzy, hej!
II. Jeśli jesteś wesoły,
to skacz tak, jak my,
- 112 -
skacz tak, jak my,
skacz tak, jak my.
Jeśli jesteś wesoły,
to skacz tak, jak my,
to skacz tak, jak my.
I licz głośno - raz, dwa, trzy, hej!
III. Jeśli jesteś wesoły,
to klaszcz tak, jak my,
klaszcz tak, jak my,
klaszcz tak, jak my,
Jeśli jesteś wesoły,
to klaszcz tak, jak my,
to klaszcz tak, jak my.
I licz głośno - raz, dwa, trzy, hej!
zzWiosna radosna_ (sł. i muz. Magdalena Wieloch)
Już na polu kłos dojrzewa,
trawka rośnie ptaszek śpiewa.
Gdy wiosna radosna swój uśmiech roztoczy,
to dzieciom wokoło wesoło jest!
- 113 -
Konik polny stroi skrzypce,
krakowiaczka w miejscu drypce.
Gdy wiosna radosna swój uśmiech roztoczy,
to dzieciom wokoło wesoło jest! (bis)
zzZając malowany_ (sł. Dorota Gellner, muz. Barbara Kolago)
- 114 -
I. Na kubeczku z porcelany
mieszka zając malowany.
Kiedy tylko się poruszy,
to w herbacie moczy uszy.
Mówię wam, mówię wam,
co ja z tym zającem mam!
II. Siedzi zając na kubeczku,
lewą nogę moczy w mleczku.
Ale mleczko nie dla niego,
on by wolał coś innego.
Mówię wam, mówię wam,
co ja z tym zającem mam!
III. Wytarł zając mokre uszy,
zrobił cztery wielkie susy,
usiadł w lesie na polanie -
co ja teraz powiem mamie?
No co?
zzKwiatowa wróżka_ (sł. Agnieszka Galica, muz. Tadeusz Pabisiak)
- 115 -
I. Co to za ogrodnik
posiał kwiatów tyle.
Tulipany i kaczeńce,
bratki i żonkile.
Ref. To wiosna, to wiosna,
zielona wiosna.
Razem z deszczem,
ciepłym deszczem
kwiaty nam przyniosła. (bis)
II. Spytaj więc bociana,
spytaj i skowronka:
Kto te kwiaty kolorowe
posadził na łąkach.
Ref. To wiosna…
III. A może to wróżka,
co wszystko czaruje.
Drzewa, łąki i ogrody
kwiatami maluje.
Ref. To wiosna…
- 116 -
zzWarszawska Syrenka_ (sł. Zofia Holska-Albekier, muz. Edward
Pałłasz)
I. Nasza warszawska Syrenka
co noc urządza wyprawę.
Nocy się ciemnej nie lęka,
gdy pragnie zwiedzić Warszawę.
Warszawski Zamek, pałac w Łazienkach
nad cichym stawem,
dzielnice nowe i Stare Miasto
w naszej Warszawie.
- 117 -
II. Nasza warszawska Syrenka
Wisłą powraca nad ranem.
Z nią jest wiślana piosenka
i miasto w słońcu skąpane.
Warszawski Zamek…
zzKsiążki, książki_ (sł. Barbara Lewandowska, mel. Lech Miklaszewski).
I. Tyle jest ciekawych książek,
Więc czasem się martwię,
Kiedy je przeczytać zdążę,
Książki, książki te.
II. Mama czasu ma niewiele,
Ale mama kocha mnie,
Chętnie czyta mi w niedzielę,
Książki, książki te.
III. Gdy urosnę, tak jak mama,
Będę czytać całe dnie,
Jeszcze raz przeczytam sama,
Książki, książki te.
- 118 -
zzŁąka - domek kwiatów_ (sł. i muz. Helena Mieszkuniec)
Łąka to domek kwiatów, pszczół, motyli i wiatru,
zielenią się bujne trawy, w czasie wiosennej zabawy. (bis)
Ref. Tańczą już piórka, lecą motyle, a dookoła kwiatów tyle,
że ich nie zliczysz, setki, tysiące na tej wiosennej łące. (bis)
- 119 -
zzŚwięto naszej mamy_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)
I. Dziś, gdy święto naszej mamy,
stańmy wszyscy w kole,
zaśpiewamy głośno, pięknie,
na całe przedszkole.
Ref. Niech nam żyją, niech nam żyją
ukochane mamy.
Zdrowia, szczęścia, pomyślności
życzenia składamy. (bis)
II. Już będziemy zawsze grzeczni,
mili, uśmiechnięci,
więc serduszka swe składamy
z kwiatami w prezencie.
Ref. Niech nam żyją…
- 120 -
III. Ustawimy się równiutko,
zatańczymy w koło.
Mama z nami dziś zanuci
piosenkę wesołą.
Ref. Niech nam żyją…
zzMama najlepsza_ (sł. i muz. Helena Mieszkuniec)
Moja mama najlepsza na świecie, la la la la la.
Umie śmiać się i cieszyć najpiękniej, la la la la la.
Ref. Moja mama jest kochana, uśmiechnięta wciąż od rana.
Moja mama dobra wróżka, bardzo kocham ją,
la la la la la la la la la la.
- 121 -
zzŚwięto taty_ (sł. i muz. Danuta i Karol Jagiełło)
I. Słońce mocno przygrzewa,
jaki piękny mamy maj,
święto taty już się zbliża,
szumi rzeka, szumi gaj. (bis)
II. Zerwę kwiatki pachnące,
piękny bukiet zrobię sam,
złożę tacie dziś życzenia
i w prezencie kwiaty dam. (bis)
III. Potem razem pójdziemy,
spacerować poprzez las,
bardzo lubię z moim tatą
spędzać wspólnie wolny czas. (bis)
- 122 -
zzWakacje_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)
- 123 -
I. Świat już pachnie wakacjami, słońce woła w głos,
że rok szkolny się zakończył, że nauki dość.
Książki i zeszyty będą nam potrzebne, lecz
wcześniej przygód przeżyjemy, ile tylko chcesz.
Ref. Złote słońce, złota plaża, srebrne grzywy fal,
zieleń łąk i zieleń lasów, kwiatów tysiąc barw,
szczyty gór, aż tak wysokie, że sięgają chmur,
błękit jezior, czar ogniska, co dogasa już. (bis)
II. Gdy wakacji czas już minie, pora wrócić znów
do zeszytów i książek, do przedszkoli, szkół.
Tylko mały, srebrny kamyk przywieziony z gór
i muszelka z ziarnkiem piasku obiecują znów.
Ref. Złote słońce…
- 124 -
Zabawy i ćwiczenia na spostrzegawczość
i koncentrację uwagi
(według J. Bläsius)
zzZabawa Co jest w kopercie?
Nauczyciel pokazuje dzieciom różne drobne przedmioty, np.
piłeczkę, samochodzik, kredkę, misia, laleczkę, plastikową
marchewkę, jabłko itp. Dzieci oglądają i dotykają przedmioty.
Później wspólnie z nauczycielem chowają je do różnych dużych
kopert. Nauczyciel miesza koperty i układa je na stoliku.
Dzieci wybierają sobie kolejno koperty i poprzez dotyk określają,
co się w nich znajduje.
zzZabawa Kolorowe spinacze.
Każde dziecko dostaje kolorowy pasek papieru (kolory na pasku
są takie same jak kolory spinaczy). Na środku stolika są
wysypane kolorowe spinacze. Dzieci kolejno rzucają kostką
(z kolorami, w jakich są spinacze). Wyrzucony kolor mówi,
który spinacz można wziąć i przypiąć w odpowiednim miejscu
na pasku. Wygrywa to dziecko, które najszybciej zapełni swój
pasek kolorowymi spinaczami.
zzZabawa Układamy łańcuch ze spinaczy.
Chętne dzieci dostają łańcuszki ze spinaczy z określonym rytmem,
np. spinacz żółty - niebieski - zielony - żółty - niebieski
- zielony i muszą dokończyć łańcuszek. Wygrywa to dziecko,
które zrobiło to szybciej (gracze dostają taką samą liczbę spinaczy
w określonych kolorach).
zzZabawa Układamy szlaczki.
Nauczyciel lub chętne dziecko układa ze spinaczy część szlaczka
(spinacze - najlepiej srebrne, różniące się wielkością). Inne
dziecko kontynuuje układanie szlaczka.
- 125 -
zzZabawa Guzikowe pary.
Nauczyciel przygotowuje zestaw par guzików (30-40 zestawów).
Wsypuje je do miseczki i miesza. Gracze wybierają
pary guzików i układają przed sobą. Wygrywa ta osoba, która
w tym samym czasie dobierze więcej par.
zzZabawa Co jest w pudełku?
Nauczyciel przygotowuje różne drobne przedmioty (lub warzywa,
owoce). Dzieci oglądają je, dotykają, a później nauczyciel
chowa je do pudełka z otworem (takim, żeby weszła dłoń).
Dzieci kolejno wkładają ręce do pudełka, dotykają wybrany
przedmiot i określają, co to jest.
zzZabawa W lewo, w prawo (według Z. Bogdanowicz).
Nauczyciel układa w dwóch rzędach pudełka. Chowa pod jednym
z nich cukierki (tak, żeby grupa nie widziała). Chętne
dziecko porusza się od pudełka do pudełka według instrukcji
nauczyciela. Np. Przejdź w lewo, do przodu, w prawo, w lewo,
do przodu… i podnieś pudełko.
zzZabawa Liczymy węzełki.
Nauczyciel robi supełki na sznurowadłach. Dzieci odwracają
się do niego tyłem, ręce trzymają za plecami. Nauczyciel wkłada
każdemu dziecku sznurowadło z supełkami. Dzieci trzymając
je w rękach za plecami, dotykają kolejne supełki i liczą je.
zzZabawa Mierzymy.
Dzieci, za pomocą sznurowadeł o tej samej długości, mierzą
wybrane przedmioty w sali, np. stoik, biurko, parapet…
zzZabawa Co schowane jest pod gąbką?
Nauczyciel rozkłada na stoliku gąbki do mycia naczyń. Pod
jedną z nich chowa (tak, aby dzieci nie widziały), mały, twardy
przedmiot (płaski kamień, kredkę…).
- 126 -
Dzieci kolejno przyciskają gąbki, nie mówiąc, gdzie wyczuły
przedmiot. Potem wszystkie określają, gdzie był on ukryty.
zzZabawa Sieć pajęcza z wełny.
Każde dziecko dostaje kłębek wełny. Na oparciu (aż do siedzenia)
swojego krzesełka robi sieć pajęczą przekładając kłębek wełny.
Zabawy twórcze
zzZabawa Czarodziejskie piórko (według K. W. Vopla).
Dzieci siadają w kole. Nauczyciel pokazuje czarodziejskie
piórko (wykonane z bibuły) i mówi, że będzie nim delikatnie
dotykał dzieci.
Nauczyciel kolejno podchodzi do każdego dziecka. Dziecko,
przy którym staje, zamyka oczy. Nauczyciel dotyka go czarodziejskim
piórkiem w wybrane miejsce, a dziecko nie otwierając
oczu musi palcem wskazującym dotknąć tego miejsca.
Potem może otworzyć oczy.
Przy powtórzeniach zabawy, czarodziejskim piórkiem może
dotykać kolegów chętne dziecko.
zzZabawa Podajemy balonik.
Dzieci ustawiają się w dużym kole, tyłem do siebie. Podają
sobie kolejno balonik, utożsamiając go z jakimś przedmiotem,
którego nazwę podaje nauczyciel, np. piórko, kamień, igła,
kwiat, bryła lodu itp.
Po każdej rundzie dzieci robią krok do przodu (koło powiększa
się) i podają balonik jako inny przedmiot.
zzZabawa Lody.
Nauczyciel mówi dzieciom, że są wafelkiem (kubeczkiem)
wypełnionym lodami. Dzieci określają smak swoich lodów.
Prosi, aby wyobraziły sobie, że ktoś powoli je zjada i przedstawiły
to za pomocą ciała.
- 127 -
Dzieci powoli starają się robić coraz mniejsze, aż do leżenia
na podłodze.
zzZabawa Spaghetti (według K. W. Vopla).
Dzieci stają bardzo blisko siebie i opuszczają wzdłuż ciała dłonie.
Nauczyciel mówi:
Wyobraźcie sobie, że jesteście wiązką spaghetti, które ma być
podane na obiad. Jesteście w garnku z wodą. Po chwili makaron
zaczyna mięknąć, staje się coraz bardziej miękki i powoli
opada na dno garnka, tworząc luźny kłębuszek. Zachowujcie
się tak, jak gotowane spaghetti do momentu, aż krzyknę: Sos
pomidorowy. Wtedy wolno wam wstać i potrząsnąć swoimi rękami
i nogami, aby poczuć się wspaniale.
zzZabawa Zielone i twarde.
Nauczyciel prosi dzieci, aby wymieniły mu nazwy rzeczy,
roślin, zwierząt, które są w kolorze zielonym. Potem po wymienieniu
przez dzieci nazw, dodaje jeszcze jedno kryterium:
wszystkie zielone przedmioty, rośliny, zwierzęta muszą być mokre
(albo twarde).
zzZabawa Miejsce po mojej prawej stronie jest wolne.
Nauczyciel proponuje dzieciom zabawę, podczas której ćwiczą,
jak należy przysłuchiwać się sobie i zrobić szybko to, czego
druga osoba od nich oczekuje. Dzieci siadają na krzesłach
w kręgu. Prawe krzesło obok nauczyciela jest wolne. Zabawę
rozpoczyna nauczyciel, mówiąc: Miejsce po mojej prawej
stronie jest wolne, chciałabym… Anię poprosić… do mnie.
Gdy wypowie to zdanie, wówczas Ania podbiega do wolnego
krzesła obok nauczyciela i siada na nim. Dziecko, które siedzi
po prawej stronie wolnego krzesła, mówi teraz zdanie, które
wypowiedział przed chwilą nauczyciel: Miejsce po mojej prawej
stronie jest wolne, chciałabym … do minie… i wymawia to
imię dziecka, które ma usiąść na wolnym krześle… itd.
- 128 -
zzZabawa Wyobraź sobie (według K. W. Vopla).
Nauczyciel mówi:
Ustawcie się w sali i stójcie spokojnie. Za chwilę pokażecie mi,
jak czuje się ta część ciała, którą wam opiszę.
-- Wyobraźcie sobie, że obie wasze dłonie są z ołowiu. Czy
możecie mi pokazać, jak wasze dłonie się wtedy czują?...
-- Wyobraźcie sobie, że całe wasze ciało zrobione jest z gumy.
Czy możecie mi pokazać, jak się wtedy czujecie?...
-- Wyobraźcie sobie, że wasza prawa ręka jest nadmuchanym
balonikiem. Czy możecie mi pokazać, jak się czuje wasza
prawa ręka?
-- Wyobraźcie sobie, że wasz brzuch jest stawem pełnym wody.
Czy możecie mi pokazać, jak się wtedy czujecie?...
-- Wyobraźcie sobie, że wasze ciało jest wielkim płomieniem.
Czy możecie mi pokazać, jak się wtedy czujecie?...
-- Wyobraźcie sobie, że wasze ramiona są skrzydłami ptaka.
Czy możecie mi pokazać, jak się czujecie?...
-- Wyobraźcie sobie, że wasze stopy znajdują się w butach żołnierskich,
maszerujących wzdłuż ulicy. Czy możecie pokazać,
jak się wtedy czujecie?...
-- Wyobraźcie sobie, że macie zamiast pleców grzbiet kota.
Czy możecie mi pokazać, jak to odczuwacie?...
-- Wyobraźcie sobie, że macie nos królika. Czy możecie mi pokazać,
co wtedy czujecie?...
-- Wyobraźcie sobie, że wasze usta są paszczą lwa, który groźnie
warczy w kierunku odwiedzających zoo. Czy możecie mi
pokazać, co wtedy czujecie?...
-- Wyobraźcie sobie, że wasze ciało jest małym piórkiem, które
niesie wiatr. Czy możecie powiedzieć, co wtedy czujecie?...
-- Wyobraźcie sobie, że wasze ciało jest kroplą deszczu, która
spada z nieba na ziemię. Czy możecie mi pokazać, jak to
odczuwacie?...
- 129 -
zzZabawa Dotykanie (według K. W. Vopla).
Nauczyciel mówi:
Ustawcie się w takim miejscu sali, które wam się najbardziej
podoba… Czy możecie mi pokazać:
-- jak dotykacie kolanami podłogi?...
-- jak dotykacie dłońmi podłogi?...
-- jak dotykacie plecami ściany?...
-- jak dotykacie plecami podłogi?...
-- jak dotykacie łokciami kolan?...
-- jak dotykacie dłonią przegubu drugiej dłoni?...
-- jak dotykacie ramionami swoich boków?...
-- jak dotykacie nosem drzwi?...
-- jak dotykacie nosem podłogi?...
-- jak dotykacie stopą podłogi?...
-- jak dotykacie obiema stopami podłogi?...
-- jak dotykacie stopą swojej głowy?...
-- jak dotykacie piętami ściany?...
-- jak dotykacie obiema rękami stołu?...
-- jak dotykacie kolanem brody?...
-- jak dotykacie uchem siedzenia krzesła?...
-- jak obiema rękami podnosicie zabawkę?...
-- jak obiema stopami podnosicie zabawkę?...
Co chcielibyście jeszcze pokazać?
Zabawy i ćwiczenia słuchowe
zzZabawy z tekstem wiersza W. Chotomskiej Kawka.
Dzieci słuchają wiersza i powtarzają za nauczycielem kolejne
wersy.
Siedzi kawka nad sadzawką.
- Chodź się napić kawki, kawko!
Będziesz piła filiżanką
czarną kawę ze śmietanką.
- 130 -
Ale kawka nie chce kawki,
woli wodę pić z sadzawki.
− Ilustracja ruchowa tekstu wiersza.
zzZabawa Ptaki kwa-kwa (według I. Fleming, J. Fritz).
Ptaki kwa-kwa z krainy Transbilunia są olbrzymimi ptakami
tak jak strusie. Nie potrafią latać, a poza tym nic nie widzą.
Zamian za to mają świetny słuch i utrzymują z sobą kontakt
dzięki nieustannemu kwakaniu. Stąd ich nazwa. Dzieci stoją
w ciasnym kole, tworząc klatkę, w której schwytane jest kilka
ptaków kwa-kwa (dzieci z zawiązanymi oczami). Kwaczą
one bez ustanku, ponieważ są uwięzione. Po chwili w jednym
miejscu dzieci „otwierają” koło. Zadaniem ptaków jest odnalezienie
luki. Kiedy jeden kwa-kwa odnajdzie wyjście z klatki,
kwacze bardzo głośno i tym samym zdradza pozostałym prawidłowy
kierunek.
zzZabawa Skąd dochodzi ten głos.
Dzieci siedzą w kręgu, zwrócone twarzami do środka. Wybrane
dziecko zamyka oczy. Inne dziecko, wskazane przez nauczyciela,
naśladuje głos wybranego przez siebie zwierzęcia.
Zadaniem dziecka, które ma zamknięte oczy, jest odgadnięcie,
kto naśladuje głos zwierzęcia i jakie to zwierzę.
zzĆwiczenia ortofoniczne.
Nauczyciel mówi wiersz - rymowankę, a dzieci naśladują głosy
i odgłosy.
Jedzie pociąg - fu, fu, fu…
Trąbi trąbka - tru, tu, tu…
A bębenek - bum, bum, bum,
Konik człapie - człap, człap, człap,
Woda z kranu - kap, kap, kap…
- 131 -
Mucha bzyczy - bzy, bzy, bzy…
A wąż syczy - sy, sy, sy…
Baran beczy - be, be, be…
A owieczki - me, me, me…
zzZabawa Co to za dźwięk.
Rozpoznawanie wytwarzanych dźwięków - najpierw za pomocą
wzroku i słuchu, a potem tylko słuchu. Nauczyciel demonstruje
np. uderzanie łyżką w szklankę, pocieranie błony
bębenka, stukanie w stół, uderzanie klockami o siebie, klaskanie,
darcie papieru, gniecenie papieru itp.
zzZabawa Zgadnij, kto mówi.
Dzieci siedzą w grupie. Jedno z nich staje przed grupą odwrócone
tyłem. Wskazane dziecko z grupy (tak, żeby nie widziało
tego dziecko stojące przed grupą) mówi głośno w wyraźnie
Dzień dobry. Odgadujące dziecko musi wskazać to, które mówiło
Dzień dobry i podać jego imię.
zzZabawa Które to zwierzę?
Nauczyciel naśladuje głosy zwierząt, a dzieci wskazują je na
obrazkach. Potem nauczyciel pokazuje obrazki, a dzieci naśladują
głosy zwierząt na nich przedstawionych.
zzZabawa Pies szczeka głośno - pies szczeka cicho.
Nauczyciel naśladuje szczekanie psa. Gdy dzieci słyszą ciche
szczekanie psa - leżą cicho na dywanie, a gdy słyszą głośne
szczekanie psa - naśladują ruchy psa, poruszając się na czworakach.
zzZabawa Wolno - szybko.
Gdy dzieci słyszą wolną melodię - poruszają się powoli, gdy
szybką - biegają po sali.
- 132 -
zzZabawa Wyklaszcz rytm.
Nauczyciel wyklaskuje prosty rytm - dzieci powtarzają.
� Układanie klocków na podstawie słyszanego rytmu.
� Odtwarzanie rytmu ilustrowanego układem przestrzennym
(ułożonymi klockami).
zzZabawa na rozpoznawanie ciągłości dźwięków.
Dzieci podskakują, gdy słyszą dźwięk krótki przerywany, stoją
w miejscu, gdy dźwięk jest długi.
zzZabawa W jakiej kolejności grały instrumenty?
Dzieci słuchają dźwięków, jakie wydają przygotowane przez
nauczyciela instrumenty perkusyjne, np. kołatka, tamburyn,
bębenek, trójkąt, grzechotka. Potem odwracają się tyłem do
nauczyciela, a on uderza kolejno w wybrane instrumenty (na
początku dwa i stopniowo rozszerzając układ proponowanych
dźwięków). Po wysłuchaniu dzieci wskazują instrumenty,
w które uderzał nauczyciel.
zzZabawa Gramy.
Dzieci słuchają odgłosów wydawanych przez popularne instrumenty,
np. gitara, pianino, skrzypce, trąbka, perkusja…
i naśladują grę na nich.
� Wyklaskiwani rytmów śpiewanych piosenek.
� Ilustrowanie ruchem treści piosenki.
zzWyodrębnianie zdań z wypowiedzi.
Dzieci słuchają krótkiej wypowiedzi nauczyciela. Zaznaczają
liczbę zdań klockami, które układają przed sobą.
Nadeszła jesień. Słońce świeciło coraz słabiej. Dni były krótsze.
Przyroda przygotowywała się do zimy itd.
- 133 -
zzUkładanie zdań na temat obrazka.
Nauczyciel pokazuje obrazki przedstawiające sytuacje z życia
dzieci. Dzieci układają o nich zdania.
zzWyodrębnianie słów w zdaniach.
Nauczyciel mówi zdania, dzieci liczą w nich słowa, zaznaczając
ich liczbę patyczkami, klockami. Np.
Agatka je zupę. Antek rysuje okręt. Wiktor myje zęby.
Agatka je zupę pomidorową.
Antek rysuje okręt podwodny.
Wiktor myje zęby miętową pastą.
� Dzielenie swoich imion na sylaby.
� Dzielenie nazw przedmiotów, zwierząt, roślin na sylaby.
zzŁączenie słów z sylab.
Nauczyciel wypowiada słowa podzielone na sylaby, dzieci łączą
je i podają całe słowo.
� Mówienie znanych wierszy z podziałem na sylaby.
� Wyszukiwanie nazw rozpoczynających się (lub kończących)
się podaną sylabą. Np.
ka: kasa, kalafior, kawa, kanapa, kalarepa…
- ka: maska, lalka, kaczka, ręka, bułka, stokrotka…
zzZabawa Dokończ słowo.
Nauczyciel rzuca piłkę do kolejnych dzieci, mówiąc sylabę.
Dzieci łapią piłkę i odrzucając ją nauczycielowi mówi drugą
- 134 -
sylabę, która z tą podaną przez nauczyciela tworzy słowo. Np.
ma - ma, ma - ki, ma - ta, ma - liny…
zzZabawa Zakupy.
Nauczyciel mówi, że był w sklepie i kupił - i tu wymienia nazwy
produktów, ale bez pierwszej głoski. Dzieci muszą podać
całe nazwy. Np. ●ąka, ●ułki, ● ok, ●ukierki, ● leko, ● ogurt,
●asło, ●ajka, ● er, ●woce…
zzPodawanie ostatniej głoski w nazwach obrazków.
Nauczyciel pokazuje obrazki zwierząt, roślin, przedmiotów
i mówi nazwy tego, co jest na nich przedstawione w liczbie pojedynczej.
Dzieci dopowiadają ostatnie głoski, tworząc w ten
sposób nazwy obrazków, np. ślimak - i, lis - y, rak - i, dom - y,
kwiat - y, ser - y, motyl - e, ptak - i, dywan - y…
� Łączenie w pary obrazków, których nazwy rozpoczynają (lub
kończą) się taką samą głoską. Np.:
dom - dym, las - lok, mak - motyl, rak - rama…
nos - kos, ser - tor, lody - domy, kot - tort, burza - droga.
� Wyszukiwanie obrazków, których nazwa rozpoczyna się (kończy)
podaną głoską.
zzRóżnicowanie słów o podobnym brzmieniu.
Nauczyciel podaje nazwy, a dzieci wskazują odpowiednie obrazki.
Np.:
nasz - noże, bułka - półka, bucik - budzik, kura - góra.
� Syntezowanie słów podzielonych na głoski przez nauczyciela.
Wskazywanie odpowiednich obrazków, mówienie całych
słów. Np.:
u - l - e, o - k - o, d - o - m, k - o - t, b - u - t, l - a - d - a,
r - a - m - a, w - o - d - a…
- 135 -
Zabawy muzyczne
(według K. Przybylskiej)
Reakcje na przerwę w muzyce
zzZabawa Kołysanie lalki.
Dzieci siedzą w kole. W środku koła chodzi chętna osoba z lalką,
kołysząc ją. Kołysze i śpiewa lalce na własną melodię słowa:
Lalo ma, lalo ma
oczka zmruż.
Lalo ma, lalo ma,
zaśnij już.
Śpiewając, oddaje lalkę innej osobie, która śpiewa tekst na własną
melodię. Dzieci dopóki trzymają lalki, muszą śpiewać.
zzZabawa Pytania.
Nauczyciel lub chętne dzieci śpiewają pytania. Pozostałe dzieci
muszą na nie odpowiedzieć, śpiewając swoją odpowiedź.
Np. pytanie: Jaką mamy pogodę?
Odpowiedź: Mamy deszczową pogodę.
zzZabawa Moje dłonie prowadzą.
Dzieci dobierają się parami, stają naprzeciwko siebie i stykają
się lekko dłońmi. Wolna i cicha muzyka jest sygnałem, aby
jedno z nich (wcześniej ustaliły to ze sobą), zaczęło poruszać
rękami jakby malowało przed sobą obraz (np. domu, słońca).
Partner biernie poddaje się ruchowi. Muzyka głośna jest sygnałem
dla drugiego dziecka, które teraz przyjmuje rolę malarza
i maluje swój obraz,
zzZabawa Jesteśmy instrumentami.
Nauczyciel dzieli dzieci na kilka grup. Kładzie przed każdą
grupą obrazek instrumentu (lub instrument). Wskazuje w róż-
136 -
nej kolejności na grupy, a dzieci ze wskazanej grupy naśladują
dźwięki wydawane przez dany instrument.
zzZabawa Wróć do swojego koła.
Dzieci dobierają się parami. Każda para bierze jedną obręcz,
kładzie ją na podłodze i wchodzi do niej. Przy muzyce w rytmie
marsza dzieci parami maszerują dookoła sali. Przy muzyce
zachęcającej do biegania dzieci parami biegają w różne strony.
Przerwa w muzyce to sygnał do powrotu do swojej obręczy.
zzZabawa Pociąg.
Dzieci tworzą kilka pociągów, kładąc ręce na ramiona swoim
kolegom. Przy muzyce (różne szybkości) pociągi jadą w różne
strony sali, powoli lub szybko w zależności od akompaniamentu
muzycznego. Gdy muzyka milknie, pociągi zatrzymują się
i następuje zmiana prowadzącego, który staje teraz na końcu
pociągu. Maszynistą zostaje dziecko, które było drugie.
zzZabawa Jesienne liście.
Każde dziecko otrzymuje jeden listek. Poruszają się z nim
zgodnie z rytmem akompaniamentu muzycznego. Podczas
przerwy w grze zatrzymują się, unoszą do góry trzymany listek
i wypuszczają go z ręki, śledząc jego lot i miejsce upadku na
podłodze. Na ponowny sygnał akompaniamentu muzycznego
podnoszą listek z ziemi i zabawa toczy się dalej.
zzZabawa Ptaki.
Każde dziecko dostaje krążek - gniazdo. Przy muzyce do biegania
dzieci - ptaszki biegają lekko po sali. Na przerwę w grze,
ptaszki wracają do gniazd i kwilą: pi - pi - pi…
- 137 -
Reakcje na zmiany tempa
zzZabawa W lesie.
Nauczyciel dzieli dzieci na trzy grupy: zajączki, wiewiórki,
sroki. Każdą grupę zwierząt wywołuje inny akompaniament
rytmiczny. Zajączki skaczą w rytmie ćwierćnut, wiewiórki -
przy akompaniamencie ósemek z kropką i szesnastek, a sroczki
fruwają przy muzyce w rytmie ósemkowym.
zzZabawa Robimy tunel (według K. Przybylskiej).
Dzieci dzielimy na dwie grupy. Jedna grupa ustawia się w rzędzie,
dzieci kładą ręce lekko na ramionach kolegów lub koleżanek
stojących przed nimi. Druga grupa ustawia się parami.
Przy akompaniamencie w rytmie ćwierćnut dzieci w parach
poruszają się po sali jedna para za drugą. Gdy odezwie się
szybki rytm ósemek, dzieci w parach podnoszą ręce do góry
tworząc tunel, przez który przejeżdża pociąg złożony z dzieci
z drugiej grupy. Gdy zmienia się rytm, pociąg zatrzymuje się,
a dzieci tworzące tunel maszerują para za parą po sali.
Zabawy i ćwiczenia hamująco - pobudzające
zzZabawa Do tyłu.
Dzieci maszerują jedno za drugim po kole. Na hasło: Jeden,
dwa, trzy, cztery lub pięć, wykonują tyle kroków do tyłu, po
czym maszerują dalej po kole.
zzZabawa Hop - bęc.
Dzieci maszerują po kole. Na hasło Hop - wykonują jeden
podskok w miejscu, na hasło bęc - przysiad. Między komendami
maszerują po kole.
zzZabawa z krążkami.
Dzieci otrzymują po jednym kolorowym krążku. Ustawiają się
na obwodzie koła i kładą przed sobą kolorowe krążki. Dzieci
- 138 -
maszerują po kole wokół kolorowych krążków w rytmie
ćwierćnut. Na hasło Dół - zatrzymują się, pochylają i uderzają
trzy razy ręką w krążek. Na sygnał - Góra - uderzają trzy
razy w krążek uniesiony wysoko nad głową. Po uderzeniach
maszerują dalej wokół krążków do czasu, aż usłyszą nową komendę.
Reakcja na zmiany dynamiki
zzZabawa Pociągi.
Dzieci dzielą się na kilka 5-sobowych zespołów. Każdy zespół
ustawia się w rzędzie, tworząc pociąg. Wszystkie pociągi
ustawiają się w wyznaczonych miejscach. Przy muzyce forte
pociągi poruszają się szybko po sali. A przy muzyce piano -
pociągi wracają na swoje miejsca. Tam następuje zmiana maszynisty.
Sygnały powinny występować w różnej kolejności.
zzZabawa Zmęczone i wypoczęte pajacyki.
Dzieci stoją w rozsypce w sali. Przy muzyce granej głośno,
skaczą jak pajace, a przy muzyce granej cicho - pajace są zmęczone
- dzieci pochylają się i opuszczają ręce, poruszając nimi
swobodnie.
Wyrabianie poczucia metrycznego
zzZabawa Marsz z klaskaniem.
Dzieci maszerują za nauczycielem. Na raz klaszczą w dłonie,
na dwa - podnoszą ręce w górę.
zzZabawa z woreczkami.
Każde dziecko dostaje woreczek. Poruszają się po kole za nauczycielem
przy muzyce w trakcie trzymiarowym. Na każde
raz - uderzają woreczkiem w ręce.
- 139 -
Realizacja różnych tematów rytmicznych
zzZabawa Chłodno dziś.
Dzieci poruszają się po sali zgodnie z akompaniamentem muzycznym
(bieg, podskoki, marsz). Gdy akompaniament się
zmieni (rytm: dwie ósemki, ćwierćnuta w takcie dwumiarowym),
dzieci zatrzymują się i wypowiadają zdanie Chłodno
dziś dotąd, dopóki znów nie usłyszą zmiany akompaniamentu
do marszu, biegu lub podskoków.
zzZabawa Teraz ja - teraz ty!
Dzieci dobierają się w pary i poruszają się po sali zgodnie
z rytmem akompaniamentu. Gdy akompaniament się zmieni
- takt dwumiarowy, rytm: dwie ósemki, ćwierćnuta - dzieci
w parach zatrzymują się. Jedno dziecko uderza w podanym
rytmie woreczkiem o podłogę, mówiąc w tym samym rytmie
Teraz ja, a potem wstaje i podaje woreczek koledze, mówiąc
w tym samym rytmie szeptem słowa: Teraz ty. Dziecko, które
otrzymało woreczek, przykuca i powtarza czynność partnera.
Dzieci w parze dotąd wystukują rytm i podają woreczek koledze,
dopóki nie zmieni się akompaniament.
Różnice barwy i wysokości dźwięków
zzZabawa Klaszczemy.
Dzieci poruszają się po sali zgodnie z rytmem akompaniamentu.
Gdy zmienia się rytm akompaniamentu - na jakiś krótki temat
rytmiczny w wiolinie, dzieci wyklaskują ten rytm, stojąc.
Jeżeli temat rytmiczny odezwie się w basie - dzieci klaszczą
nad podłogą.
zzZabawa Niedźwiadki i pszczółki.
Nauczyciel dzieli dzieci na dwie grupy: chłopcy to niedźwiadki,
a dziewczynki to pszczółki. Akompaniament w niskim reje-
140 -
strze jest sygnałem do poruszania się niedźwiadków. Pszczółki
latają na sygnał akompaniamentu w wysokim rejestrze. Sygnały
nie powinny występować w jednakowej kolejności.
Kształcenie orientacji przestrzennej
zzZabawa Kolory.
Dzieci dostają szarfy - każde dziecko jedną. Szarfy są w czterech
kolorach. Dzieci przy dźwiękach tamburynu poruszają
się odpowiednio po dużym kole. Na przerwę w grze i podanie
nazwy koloru (jednego z czterech), dzieci zatrzymują się
i te z nich, które mają szarfy w wymienionym kolorze tworzą
małe koło, które porusza się przy pojawiających się znów
dźwiękach tamburyna. Pozostałe dzieci poruszają się w dużym
kole w przeciwną stronę niż dzieci z małego koła. Gdy dźwięki
tamburynu milkną nauczyciel wywołuje inny kolor i zabawa
trwa dalej.
� Ćwiczenia pozwalające na poznanie własnego ciała (rozwijanie
orientacji w schemacie własnego ciała): rąk, nóg, głowy,
pleców, brzucha.
Dzieci dotykają wymienionych części ciała z otwartymi, a potem
zamkniętymi oczami.
- Ręce: zaciskanie dłoni, otwieranie, dotykanie palców jednej
dłoni palcami drugiej, uderzanie dłońmi w swoje nogi (uda,
łydki), podłogę.
- Nogi: uderzanie stopami o podłogę, chodzenie na piętach,
palcach, skakanie, bieganie.
- Plecy: leżenie na plecach, przesuwanie się po podłodze, leżąc
tyłem, skulanie pleców, prostowanie.
- Brzuch: leżenie na brzuchu, poruszanie się w tej pozycji do
przodu, do tyłu, dookoła.
● Oglądanie swojej sylwetki w lustrze.
- 141 -
zzĆwiczenia logorytmiczne.
Dzieci maszerują, pokazują (przy pomocy nauczyciela) wymienione
części ciała i powtarzają za nauczycielem:
Prawa noga, noga lewa,
ręce w górę - nikt nie śpiewa.
Prawa noga, lewa noga,
prawa ręka, lewa ręka,
skłon do przodu, każdy klęka.
Prawa ręka, noga prawa,
krok do tyłu i od nowa.
zzZabawa Robimy miny.
Dzieci dostają małe lusterka, robią miny wskazujące określone
przez nauczyciela emocje i obserwują je w lusterkach. Np.
Jesteś smutny, wesoły, zły, zdziwiony, przestraszony…
zzZapoznanie z umownymi oznaczeniami stron ciała.
Nauczyciel rozdaje dzieciom serduszka (wycięte z czerwonego
samoprzylepnego papieru). Przykleja je do ubrań dzieci po
lewej stronie klatki piersiowej. Mówi dzieciom, że to jest lewa
strona ich ciała, bo tam mają serce. Po drugiej stronie - jest ich
prawa część ciała.
- Dzieci nazywają części ciała znajdujące się po lewej, a potem
po prawej stronie.
- Pokazują i wymieniają części ciała, które mają z przodu,
a które z tyłu.
zzZapoznanie ze znaczeniem określeń przyimkowych.
Dzieci kładą ręce na wymienione przez nauczyciela części ciała:
pod, za, obok, między (np. pod kolana).
zzRysowanie postaci człowieka.
Nauczyciel indywidualnie rysuje postać ludzką pod dyktando
dziecka. Potem dziecko rysuje samodzielnie.
- 142 -
zzOkreślane kierunków od osi własnego ciała. Dzieci poruszają
się według poleceń nauczyciela.
Np.:
Zrób do przodu cztery kroki
i rozejrzyj się na boki.
Podskocz w miejscu raz, dwa, trzy,
przejdź do tyłu tak jak my.
Trzy kroki do przodu, Na lewo dwa kroki,
dwa kroki w tył. na prawo trzy.
I ręce na boki I w miejscu podskoki
byś zdrowy był. byś zdrowy był.
zzZabawy z piłką.
Dzieci dostają piłki i układają je według poleceń nauczyciela:
przed sobą, za sobą, po swojej lewej stronie, po swojej prawej
stronie.
zzZabawa Ciepło-zimno.
Chętne dzieci szukają ukrytej w sali zabawki. Gdy zbliżają się
do miejsca ukrycia, grupa mówi: Ciepło, cieplej, a gdy oddalają
się - zimno, zimniej.
zzZabawa Chodzimy po ścieżce.
Nauczyciel układa ze skakanki ścieżkę, po której kolejno przechodzą
dzieci (idą po skakance stopa za stopą).
zzZabawa Rób to, co ja.
Nauczyciel, a później chętne dziecko wykonuje ruchy, a pozostałe
dzieci je naśladują.
● Segregowanie przedmiotów według określonych zasad, np.
duże przedmioty do pudełka, a małe do worka.
- 143 -
zzZabawa Co rysuję?
Nauczyciel kreśli w powietrzu proste kształty (słoneczko, domek,
chmurkę…), a dzieci rozpoznają je i nazywają.
● Naśladowanie czynności przez chętne dzieci (np. mycie, budowanie
z klocków, kołysanie lalki), odgadywanie, co to za
czynność przez pozostałe osoby.
zzZabawa Ja i mój cień.
Dzieci parami spacerują po sali. Na dźwięk trójkąta zatrzymują
się i stają naprzeciwko siebie, pierwsze dziecko tyłem do
drugiego. Jedno dziecko pokazuje ruchem różne czynności,
a drugie jak cień robi to sami. Dwa uderzenia w trójkąt są sygnałem
do ponownego spaceru po sali i zmiany rolami podczas
powtórzenia zabawy.
- 144 -
Literatura
1. J. Bläsius, Jak rozwijać spostrzegawczość i koncentrację.
2. Z. Bogdanowicz, Zabawy dydaktyczne dla przedszkoli.
3. G. Kasdepke, Ostrożnie! Wszystko, co powinno
wiedzieć dziecko, żeby mogło bezpiecznie bawić się
w domu.
4. G. Kasdepke, Kacperiada - opowiadania dla łobuzów
i nie tylko.
5. G. Kasdepke, Wielka księga detektywa Pozytywki.
6. G. Kasdepke, Bon czy ton - savoir-vivre dla dzieci.
7. J. Kucharczyk, Piosenki dla dzieci na różne okazje,
Harmonia, Gdańsk 2007.
8. K. Przybylska, Wychowanie muzyczne w przedszkolu.
9. U. Smoczyńska-Nachtman, Kalendarz muzyczny
w przedszkolu.
10. M. Strzałkowska, Plaster czarownicy i inne baśnie.
11. K. W. Vopel, Od stóp do głów. Gry i zabawy ruchowe
dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat, cz. 5.__