zabawy na każdy dzień wiersze i opowiadania


Zabawy na każdy dzień

Opracowanie

Krystyna Kamińska

Urszula Stadnik

Korekta

Lidia Machura

Skład komputerowy

Adam Ziółkowski

Podręcznik dopuszczony do użytku szkolnego przez ministra właściwego do spraw oświaty

i wychowania i wpisany do wykazu podręczników przeznaczonych do kształcenia ogólnego

do nauczania języka polskiego na poziomie klasy V szkoły podstawowej, na podstawie opinii

rzeczoznawców: dr. hab. Józefa Porayskiego-Pomsty, dr hab. Małgorzaty Święcickiej, prof. dr

hab. Haliny Wiśniewskiej, dr. hab. Radosława Pawelca.

Numer dopuszczenia: xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

ISBN xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

© Grupa Edukacyjna S.A. 2008

Grupa Edukacyjna S.A.

25-655 Kielce, ul. Łódzka 308

tel. 041 366 53 66, faks 041 366 55 55

e-mail: mac@mac.pl, http://www.mac.pl

Książka została wydrukowana na papierze offsetowym Speed-E i tekturze Alaska produkcji International Paper.

D. Wawiłow Szybko!................................................................................................ 5

I. Suchorzewska Naj… ............................................................................................ 5

M. Terlikowska Jak miło misia wziąć do ręki ........................................................ 6

I. Suchorzewska Obrażalska .................................................................................. 6

W. Badalska Bałaganiarz ....................................................................................... 6

J. Brzechwa Tydzień leniucha ................................................................................. 7

J. Brzechwa Skarżypyta .......................................................................................... 7

A. Frączek Mój przyjaciel ....................................................................................... 8

E. Ostrowska Tajemnicze słowa ...........................................................................8-9

M. Strzałkowska Zapach jesieni ............................................................................. 9

W. Ścisłowski Cebula ............................................................................................. 9

H. Zdzitowiecka Pory roku ................................................................................... 10

B. Lewandowska Na zdrowie ............................................................................... 11

J. Kulmowa Krople deszczu .................................................................................. 12

K. Śmiałkowski Deszczowa rozmowa .................................................................. 12

M. Strzałkowska Drzewa ...................................................................................... 13

T. Kubiak Liście .................................................................................................... 13

Z. Jerzyna Jesień ................................................................................................... 13

M. Skorek Dni tygodnia ....................................................................................... 14

M. Strzałkowska Święty Mikołaj .......................................................................... 15

B. Lewandowska Choinka .................................................................................... 15

Z. Stankiewicz Choineczka ................................................................................... 16

E. Szelburg-Zarembina Weźmy się za ręce ........................................................... 16

H. Szayerowa Kulka śniegu .............................................................................16-17

H. Pietrusiewicz Nakarm ptaki ............................................................................. 17

B. Stępniak-Wilk Prezent dla babci ................................................................17-18

M. Skorek Nazwy miesięcy ..............................................................................18-19

A. Rżysko-Jamrozik W kuchni ............................................................................. 19

W. Chotomska Pierwiosnek, Przebiśnieg, Krokusy .............................................. 20

A. Nosalski Wiosna w lesie ................................................................................... 21

M. Gumowska Wiosenne budowanie ...............................................................21-22

J. Papuzińska Chora rzeka ...............................................................................22-23

J. Kasperkowiak Taki świat .................................................................................. 23

R. Przymus Fruwające drzewko ......................................................................23-24

J. Huszcza Skarga książki ................................................................................24-25

M. Bartkowicz Dlaczego mamy Dzień Mamy? ..................................................... 25

A. Widzowska Wyliczanki .................................................................................... 25

E. Waśniowska Wiersz dla mamy i taty ................................................................ 26

E. M. Skorek Żabki ............................................................................................... 27

M. Strzałkowska Na łące ...................................................................................... 28

Spis treści

A. Frączek Ene, due, kum ..................................................................................... 28

E. Waśniowska Tatuś ............................................................................................ 28

M. Strzałkowska Przepis na lato .......................................................................... 29

J. Brzechwa Przyjście lata .................................................................................... 29

J. Jesionowski O czym kto marzy .......................................................................... 30

H. Zdzitowiecka Na plaży ..................................................................................... 30

G. Kasdepke Kto pokocha pajacyka? ..............................................................30-31

A. Onichimowska Zasypiania z braciszkiem ...................................................32-33

K. Nowacka Klocki ..........................................................................................33-34

A. Onichimowska Zasypiania w dół ................................................................35-36

M. Jarocka Kolczasta przyjaźń ........................................................................36-38

G. Kasdepke Pstryk! ........................................................................................39-40

W. Chotomska Szklanki ......................................................................................... 41

H. Łochocka Ptaszek z torby wypuszczony, śle życzenia w różne strony .........42-43

A. Onichimowska Zasypiania z ufoludkiem ......................................................... 44

W. Widłak Księżyc ...........................................................................................45-47

G. Kasdepke Przysłonia ...................................................................................47-48

Cz. Janczarski Świąteczne zapachy ..................................................................49-50

D. Gellner Śmigus ............................................................................................50-51

G. Kasdepke Lody na badylu ...........................................................................51-53

B. Lewandowska Ucieczka z kalendarza .............................................................. 54

J. Papuzińska Jak nasza mama zreperowała księżyc .......................................55-56

M. Strzałkowska Berek ....................................................................................56-60

W. Scisłowski Pytania .......................................................................................... 60

D. Gellnerowa Las ................................................................................................ 61

W. Domaradzki Zima ............................................................................................ 61

Z. Nowacka Wiosenny deszczyk ............................................................................ 61

W. Zechenter (…) ................................................................................................ 61

T. Kubiak … ........................................................................................................ 62

Autor nieznany Słowik ......................................................................................... 62

K. Pokrzywka Chciałbym ..................................................................................... 62

G. Kasdepke Ogryzek ......................................................................................62-67

M. Krüger Apolejka i jej osiołek ......................................................................67-73

H. Łochocka Jak to mały Elemelek w wielkim morzu brał kąpiele .................73-74

A. Frączek Wyliczanki ........................................................................................... 75

Nuty i teksty piosenek z płyty CD .................................................................76-123

Zabawy i ćwiczenia na spostrzegawczość i koncentrację uwagi .................124-126

Zabawy twórcze ...........................................................................................126-129

Zabawy i ćwiczenia słuchowe .....................................................................129-135

Zabawy muzyczne .......................................................................................135-140

Zabawy na rozwinięcie orientacji przestrzennej ..........................................140-143

Literatura ............................................................................................................. 144

- 5 -

Danuta Wawiłow

Szybko!

Szybko, zbudź się, wstawaj!

Szybko, szybko, stygnie kawa!

Szybko zęby myj i ręce!

Szybko, światło zgaś w łazience!

Szybko, tata na nas czeka!

Szybko, tramwaj nam ucieka!

Szybko, szybko, bez hałasu!

Szybko, szybko, nie ma czasu!

Na nic nigdy nie ma czasu…

Irena Suchorzewska

Naj…

- Wiesz? Najlepsza jestem,

Najwyżej skaczę, w szkole i w domu,

najszybciej chodzę, pierwszego miejsca

najdłużej stoję nie dam nikomu…

na jednej nodze…

Najmądrzej myślę,

Najzręczniej włażę najładniej robię…

na wszystkie drzewa. - No i najchętniej

Najdalej biegam, mówisz o sobie!

najgłośniej śpiewam…

A ja chciałbym przez kałuże

iść godzinę albo dłużej,

trzy godziny lizać lody,

gapić się na samochody

i na deszcz, co leci z góry,

i na żaby, i na chmury,

albo z błota lepić kule

i nie spieszyć się w ogóle…

Chciałbym wszystko robić wolno,

ale mi nie wolno…

- 6 -

Maria Terliko__wska

Jak miło misia wziąć do ręki

Jak miło misia wziąć do ręki! śmieszne mruczanki, bajki, gry.

A z kim wieczorem zasypiacie?

Z misiem, bo to przyjaciel.

Jest taki miły, taki miękki.

Miś lubi wszystko, co i wy:

Irena Suchorzewska

Obrażalska

Buzię nadmie, cała w pąsach,

wciąż się gniewa, wciąż się dąsa.

- Bawicie się w chowanego,

a ja wolę w co innego!

Zobaczycie, powiem tacie,

jak mi strasznie dokuczacie!

Wiera Badalska

Bałaganiarz

Olek przy stole do lekcji siada,

a na tym stole rzeczy gromada:

talerz po zupie jeszcze niezmyty,

pluszowy piesek, stare zeszyty,

książki z czytelni,

na ryby siatka,

Bierze misie, chwyta lale.

- Idę! Nie chcę znać was wcale!

Dzieci bawią się wesoło,

słonko jasne blaski kładzie.

Obrażalska siedzi sama!

Czy nie lepiej być w gromadzie?

cztery pudełka po czekoladkach,

rycerz na koniu,

ciasto na tacy…

A czego nie ma?

Miejsca do pracy!

- 7 -

Jan Brzechwa

Tydzień leniucha

Był leń, co zwał się Michałek.

Nie robił nic w poniedziałek.

Spać poszedł, a wstał we wtorek

dopiero na podwieczorek.

Zaczekał, aż przyszła środa,

lecz czasu mu było szkoda.

Do książki zabrał się w czwartek,

lecz nawet nie rozciął kartek.

Jan Brzechwa

Skarżypyta

- Piotruś nie był dzisiaj w szkole,

Antek zrobił dziurę w stole!

Zosia szyi nie umyła,

Wanda obrus poplamiła!

Jurek zgubił klucz, a Wacek

zjadł ze stołu cały placek.

- Któż się ciebie o to pyta?

- Nikt. Ja jestem skarżypyta.

Pomyślał: „Jutro już piątek,

więc w piątek zrobię początek”.

A w piątek rzekł: - Na sobotę

odłożę raczej robotę.

Przyszła sobota. - W niedzielę

odpocznę sobie niewiele.

I znów nasz Michałek,

nie robił nic w poniedziałek.

- 8 -

Agnieszka Frączek

Mój przyjaciel

Mój przyjaciel, daję słowo, Kiedy się spotkamy w parku,

to podzieli się koparką

i pożyczy mi łopatkę

lub wiaderko w żółtą kratkę.

Bardzo lubi mleczne krówki

i czerwone ciężarówki,

piłkę nożną kopie w błocie,

z kotem ściga się po płocie…

A w kieszonce od spódniczki

trzyma procę i kamyczki.

Mój przyjaciel, daję słowo,

jest dziewczynką wyjątkową!

jest osobą wyjątkową!

Umie robić zamki z piasku,

po podwórku biega w kasku

i dla wszystkich się naraża

jak policjant albo strażak.

Czasem bywa też piratem,

co na statku ma armatę;

raz rycerską nosi zbroję,

innym razem jest kowbojem.

Elżbieta Ostrowska

Tajemnicze słowa

Kiedy Markowi książkę dał wujek,

Marek zapomniał słowa: „……………..”.

Ala o zeszyt prosiła Zosię.

- Masz - mówi Zosia.

Masz? Czy też: „……………..”.

Co to za słowa, wnet każdy zgadnie,

lecz pomyśl, czy by nie było ładnie,

gdyby ten wierszyk niedługi,

można powiedzieć tak po raz drugi:

- 9 -

Kiedy Markowi książkę dał wujek,

Marek powiedział grzecznie: - dziękuję!

Ala o zeszyt prosiła Zosię.

Zosia, podając, rzekła jej: - proszę!

Kiedyś potrącił Andrzej Tomasza,

ale powiedział zaraz: - przepraszam!

Małgorzata Strzałkowska

Zapach jesieni

- Czym pachnie jesień? szalikiem w kratę,

konfiturami z jabłek

i kroplą

żalu

za latem…

- Bukietem liści!

- Czym jeszcze?

- Wiatrem,

chłodem i deszczem,

smugami dymu

na polach,

lasem,

Włodzimierz Scisłowski

Cebula

Pani cebula poszła na koncert,

bo już jej było nudno na grządce.

Stanęła w szatni i zdjęła płaszczyk,

ale pan szatniarz aż czoło zmarszczył.

Pod płaszczykiem był drugi,

pod drugim trzeci w złociste smugi.

- 10 -

Pod trzecim czwarty, pod czwartym piąty…

Pan szatniarz aż się w płaszczach zaplątał.

I ciągle nosi nowe płaszczyki -

takich kłopotów nie miewał z nikim.

Koncert się zaczął, koncert się skończył,

a szatniarz biegał, blady i drżący.

W szatni już wisiał płaszczyków szereg,

a tu znów trzeba wydać numerek!

- Nie ma numerków? Koncert skończony? -

biedna cebula gęste łzy roni.

Poszła do domu smutna cebula

i do tej pory tak się rozczula.

Hanna Zdzitowiecka

Pory roku

Za co lubimy wiosnę?

Za przylaszczkę, pierwiosnek,

za sasankę w futerku,

za żaby kumkające,

za kukanie kukułki,

za kaczeńce na łące.

Za co lubimy lato?

Za polne koniki skrzydlate,

za snopy żyta na polu,

za maki, ostróżki i róże,

za kwaśne grona porzeczek,

za tęczę po deszczu na chmurze.

Za co lubimy jesień?

Za słodkie jeżyny w lesie,

za nitki babiego lata,

jarzębin czerwone kiście,

żołędzie, szyszki, kasztany,

za rdzawe i złote liście.

- 11 -

Za co lubimy zimę?

Za mróz, co wodę zatrzymał,

białe od szronu drzewa,

Barbara Lewandowska

Na zdrowie

Doktor rybka niech nam powie,

jak należy dbać o zdrowie!

Kto chce

prosty być

jak trzcina,

gimnastyką

dzień zaczyna!

Całe ciało myje co dzień

pod prysznicem, w czystej wodzie!

Wie, że zęby białe, czyste

lubią szczotkę i dentystę!

Pije mleko. Wie, że zdrowo

chrupać marchew na surowo!

Kiedy kicha, czysta chustka

dobrze mu zasłania usta!

Chcesz, to zobacz

na obrazku,

jak jeść jabłka

bez zarazków!

Rób tak samo, bo chcesz chyba

tak zdrowy być jak ryba!

za śniegi po kolana,

za zieloną choinkę

i śnieżnego bałwana.

- 12 -

Joanna Kulmowa

Krople deszczu

Krople deszczu

jak urosną duże,

to nie mogą się pomieścić w chmurze.

A znów później im za małe kałuże.

A znów później im za małe strumyki,

potoki.

Więc skaczą na kamyki.

Z kamyków w obłoki,

więc się kładą na obłokach,

na wichurze.

I razem z obłokami rosną

w burą burzę.

Kamil Śmiałkowski

Deszczowa rozmowa

Deszcz kapie A liście

Szemrają

Słuchają

Gadają

Ach jakiż

Przejrzysty

I czysty

Ten deszcz

Deszcz pada

Deszcz spada

I gada

O tym co

Na górze

Na chmurze

Dziś jest

- 13 -

Małgorzata Strzałkowska

Drzewa

Zatęskniły w lesie drzewa

za jesienią…

Chcemy całe złotem błyszczeć

i czerwienią…

W piękne szaty się przyodziać

jak królowie,

niech kłaniają się nam chmury

granatowe…

Tadeusz Kubiak

Liście

Najpierw bledziutkie listki, Choć nazbieramy liści

spod kasztanów i klonów.

Będą piękne bukiety

do tych szklanych wazonów.

potem zielone liście,

wreszcie jesienią żółte

i czerwone ogniście.

Zbigniew Jerzyna

Jesień

Jesień -

- to chmurka wielka,

szyszka z lasu,

znad morza muszelka.

Jesień -

A gdy senne już będziemy

i zmęczone,

niechaj jesień nas otuli

mgły welonem…

A gdy wiatr ostatni liść

nam strąci z głowy,

pomalutku

zapadniemy

w sen zimowy…

- 14 -

- to liście żółte i złote,

błoto,

pusta droga za płotem…

Jesień - kracze wrona na zagonach.

Jesień - jeszcze słońce mruga do nas!

Ewa Małgorzata Skorek

Dni tygodnia

Jakie nazwy dni

tygodnia znamy?

Czy wszystkie nazwy

dni pamiętamy?

Jeśli ktoś lubi

takie zadania,

niech się zabiera

do wyliczania.

Powietrza buzią

dużo nabiera

i na wydechu

niech dni wymienia:

- Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela. *

Jeśli za trudne

było zadanie,

ćwicz dalej z nami

to wyliczanie:

- Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela. *

- Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela. *

(W miejscach oznaczonych gwiazdką (*) dzieci, powtarzając za prowadzącym,

wymieniają na jednym wydechu nazwy dni tygodnia.)

- 15 -

Małgorzata Strzałkowska

Święty Mikołaj

Śpią pod śniegiem stare drzewa,

za kominkiem kocur ziewa,

księżyc sennie głową kiwa,

noc cichutko z nieba spływa…

Nagle - co to? Niczym burza

pojazd z mroków się wynurza!

To Mikołaj, nad chmurami,

pędzi do nas z prezentami!

Mimo lodu, mimo chłodu,

jak szalony mknie do przodu,

bo dzieciaki całą zgrają

niecierpliwie już czekają!

Barbara Lewandowska

Choinka

Wczoraj rosłaś na polanie. Zawiesimy świecidełka

i wydmuszki z jajek.

Żebyś była taka piękna

jak królewna z bajek.

Dzisiaj przyszłaś do nas.

Jakie miłe to spotkanie,

choinko zielona!

Jeszcze między gałązkami

słychać świergot ptaków…

Teraz my ci zaśpiewamy,

słuchaj przedszkolaków!

Jakaś pani z wielkim kokiem

woła, łypiąc groźnie okiem:

„Kto był grzeczny i układny,

ten dostanie prezent ładny,

ale kto był łobuziakiem,

ten dostanie figę z makiem!”

Lecz Mikołaj głową kręci:

„Dla każdego mam prezencik!”

I układa pod łóżkami

złote paczki z prezentami…

- 16 -

Zygmunt Stankiewicz

Choineczka

Choineczka zielona Zamieszkała w ich domach,

przyszła z lasu do dzieci. będzie pachnieć i świecić.

Ewa Szelburg-Zarembina

Weźmy się za ręce

Weźmy się za ręce, Może by i inne

dzieci też zaprosić?

Prosimy, prosimy,

przyjdźcie do nas w gości

w to wesołe święto,

w to Święto Radości!

chłopcy i dziewczynki,

zatańczymy razem

dokoła choinki.

Dokoła choinki

jest tu miejsca dosyć.

Halina Szayerowa

Kulka śniegu

Toczę kulki

kulka

spora,

mokry

śnieg się

kulki

czepia,

kulka

śniegiem

się oblepia,

z górki

kulkę

śniegu…

Nie

dogonię

kulki

w biegu,

więc ją

gonią

- 17 -

moje rośnie,

zwiększa się,

jest duża,

już się

zbliża

do podnóża…

i bęc!...

w drzewo.

Jakże można!

Rozbiła się…

Nieostrożna.

oczy,

gdy się

na dół

gładko

toczy…

gładko,

prędko,

prędzej

coraz,

z małej

Halina Pietrusiewicz

Nakarm ptaki

Nakarm ptaki, które marzną, które mokną.

Głodne ptaki, co pukają w twoje okno.

Tę serdeczną, tę przyjazną dobrą myśl

zamień w czyn i zrób to zaraz. Zrób to dziś.

Włóż do torby czy okruszki, czy ziarenka.

Coś tam w domu zawsze znajdzie się pod ręką.

Pomóż ptakom. Niech przetrwają ciężkie dni.

Niech się wiosną cieszą tak, jak zimą ty!

Barbara Stępniak-Wilk

Prezent dla babci

Prezent dla babci

to trudna sprawa

- 18 -

co babciu dać Ci? - a paczka pusta

to żaden prezent

- ani od wnuczka

- ani dla Ciebie.

Więc nim odpowiesz,

czego Ci trzeba,

z pudełka Tobie

„sto lat” zaśpiewam.

pytanie zadam.

Przygotowałem

już wielkie pudło

w serduszka całe,

lecz wybrać trudno.

Nie bawisz lalką

się babciu droga,

odpada autko

i hulajnoga,

Ewa Małgorzata Skorek

Nazwy miesięcy

Jakie miesiące

w roku mamy?

Czy wszystkie nazwy

miesięcy znamy?

Komu nie sprawi

trudu zadanie,

niech rozpoczyna

ich wyliczanie.

Powietrza dużo

buzią nabiera

i na wydechu

nazwy wymienia:

- Styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec, sierpień,

wrzesień, październik, listopad, grudzień.*

- 19 -

Jeśli za trudne

było zadanie,

ćwicz dalej z nami

to wyliczanie:

- Styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec, sierpień,

wrzesień, październik, listopad, grudzień.*

- Styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec, sierpień,

wrzesień, październik, listopad, grudzień.*

(W miejscach oznaczonych gwiazdką (*) dzieci, powtarzają za prowadzącym

- na jednym wydechu wymieniają nazwy miesięcy.)

Anna Rżysko-Jamrozik

W kuchni

W kuchni zawsze coś się dzieje, piec coś mruczy,

ogniem zieje,

kocioł się na nogach chwieje,

zaś widelec zęby szczerzy

do kłócących się talerzy.

Patelnia o pomoc woła,

dym się snuje, pachną zioła.

Coś wam powiem po kryjomu;

dla mnie kuchnia

to najmilsze

miejsce w całym domu.

w kuchni nigdy nie jest nudno,

tyle dźwięków,

tyle głosów,

że wyliczyć trudno.

Bo na przykład czajnik

ziewa,

garnek wzdycha,

woda śpiewa,

groch kapuście szepce w ucho,

a z ciastkami w piecu krucho,

- 20 -

Wanda Chotomska

Pierwiosnek

- Kto pierwszy wita wiosnę?

- Pierwiosnek

- A jak ją wita?

- Ukłonem.

Ukłon jej składa niski i wyciągając listki woła:

- Gramy w zielone!

Wanda Chotomska

Przebiśnieg

Przebija się przez śnieg A gdy się już przebije,

woła:

- Nareszcie żyję!

I bardzo cieszy się z tego,

że wyszedł na świeże powietrze.

przebiśnieg,

przebija,

wyciąga zieloną szyję

milimetr po milimetrze.

Wanda Chotomska

Krokusy

Cóż to za tort śniegowy

pełen liliowych

świeczek?

To krokusy zakwitły

na urodziny

owieczek.

- 21 -

Apolinary Nosalski

Wiosna w lesie

Brzozy świerkom Słońce siedzi

na drzewie

uśmiechnięte

i grzeje.

Pierwszy kwiatek

ciekawy

wnet się zbudził

wśród trawy.

Wyglądając

z ostrożna,

pyta słonka:

- Czy można?

i sosnom

wieść podają

radosną.

Idzie wiosna

po lesie,

srebrne bazie

już niesie.

Śnieg ostatni

po rowach

przerażony

się chowa.

Maria Gumowska

Wiosenne budowanie

Wśród wiosennych liści

wielkie budowanie,

każdy z leśnych ptaków

buduje swe gniazda

z gałązek wikliny,

piórek, liści, kory,

nitek pajęczyny.

Ile przy tym gwaru,

kłótni, przepychanek,

żeby mieć dla piskląt

- 22 -

wygodne mieszkanie.

Dudek ze słowikiem

rozpoczęli boje:

- To moja gałązka!

- To piórko jest moje!

- Oddaj listek, odejdź!

- Zabrałeś mi sznurek!

- Nie bierz mojej kory!

- Wypuść z dzioba wiórek!

Wiele jeszcze było krzyku

na leśnej polanie.

W końcu jednak każdy z ptaków

zbudował mieszkanie.

Późną wiosną kłótni, krzyku

nikt już nie pamiętał.

Każdy z ptaków w swoim gnieździe

wychował pisklęta.

Joanna Papuzińska

Chora rzeka

Śniła się kotkowi rzeka,

wielka rzeka pełna mleka…

Tutaj płynie biała rzeka.

Jest tu pusto!

Drzewo uschło…

Cicho tak -

Ani ptak, ani ważka, ani komar, ani pąk,

ani gad, ani płaz, ani ślimak,

ani żadna wodna roślina,

ani leszcz, ani pstrąg,

- 23 -

nikt nie żyje tutaj,

bo rzeka jest zatruta.

Straszny napis: „ZAKAZ KĄPIELI”.

Mętny opar nad wodą się bieli.

Chora rzeka nie narzeka, tylko czeka.

Jolanta Kasperkowiak

Taki świat

Marzy mi się taki świat: i szczęśliwy każdy zwierz.

To możliwe - przecież wiesz.

Marzy mi się lepszy świat,

nie za kilka czy sto lat,

ale teraz pomóż mi.

Będzie pięknie jeszcze dziś.

bez uprzedzeń i bez wad,

bez przemocy, sideł, zła.

W takim świecie wszystko „gra”.

Marzy mi się inny świat:

czysta woda, wolny ptak

Ryszard Przymus

Fruwające drzewko

Była przerwa, ale my, chłopcy, nie chcieliśmy wyjść z klasy.

Dyżurne, Jadzia i Ela, starały się wypędzić nas na korytarz, ale

bez skutku. Skakaliśmy przez ławki i puszczaliśmy papierowe

gołębie i strzały. Było ich mnóstwo. Bawiliśmy się wspaniale, aż

tu nagle nasza pani weszła na lekcję. Jeden z „ptaszków” usiadł

jej na ramieniu. Zdrętwieliśmy ze strachu. Pani pokiwała głową

i powiedziała:

- Zbierzcie te wszystkie strzały i gołębie. Połóżcie je na stole…

- Teraz dostaniecie za swoje… Aha! - Powiedziała głośno

Ela. Ale pani nie krzyczała na nas, tylko zapytała:

- 24 -

- Co widzicie przede mną? Dziewczynki natychmiast zawołały:

- To strzały, gołębie i samoloty. Chłopaki wyrywają kartki

z zeszytów. Mają już takie cieniutkie, że aż strach… Pani potaknęła

głową i odezwała się zamyślona:

- A ja widzę przed sobą zielone, fruwające drzewko… Zdziwiliśmy

się. Pani chyba żartowała. Ale nasza pani dokończyła:

- Tak, widzę zielone drzewko, rosnące w lesie. Dawało ono

cień. Śpiewały na nim ptaki. Z niego powstał ten papier. Teraz

będzie musiało zginąć inne, jakaś sosna albo świerk… Szkoda,

że nie wszyscy o tym pamiętają…

Popatrzyliśmy na siebie. Wiedzieliśmy już, że w naszej klasie

nie będzie więcej fruwających drzewek.

Jan Huszcza

Skarga książki

Jestem książką z dużej szafy.

Wszyscy mówią, żem ciekawa,

więc mnie ciągle ktoś pożycza,

lecz nie cieszy mnie ta sława.

Miałam papier bielusieńki,

ślady na nim Florki ręki.

Pozaginał Jaś mi rogi,

Julek kładł mnie na pierogi.

Krzyś, ze swym zwyczajem zgodnie,

trzymał mnie aż trzy tygodnie.

Narysował na okładce

Staś diabełka, małpkę w klatce.

Anka, Władka siostra mała,

ta mi kartki dwie wyrwała.

Cóż mi z tego, żem ciekawa,

- 25 -

dłużej żyć tak nie potrafię.

Nie będziecie mnie szanować,

to się na klucz zamknę w szafie!

Marek Bartkowicz

Dlaczego mamy Dzień Mamy?

Czy wiecie, dlaczego

w maju mamy

dnia dwudziestego szóstego

Dzień Mamy?

Jak to? Nie wiecie?

Nie wiecie??? Przecież

to takie proste

i zrozumiałe,

Agata Widzowska-Pasiak

Wyliczanki

Ene, due, rabe, pchełki da mi na noc,

a szczypawki do nogawki

i sny długie jak rękawki.

Ence pence, w której ręce

jest mamy najwięcej?

W prawej - mama,

w lewej - mama

ciepła jak piżama.

z mamą się pobawię.

Powie mi dzień dobry,

pobawi się w bobry,

abecadła mnie nauczy,

da do wiedzy złoty kluczyk.

Elemele-dudki,

mama przegna smutki,

powie mi dobranoc,

najprostsze z wszystkich

rzeczy na świecie:

Bo nasze mamy są wspaniałe.

A tak poza tym, niech mi wierzy

każdy syneczek i córeczka,

że mamom dzień ten się należy,

jak nam się należy Dzień Dziecka.

- 26 -

Emilia Waśniowska

Wiersz dla mamy i taty

Kiedy deszcz kapie i straszy,

gdy muszę zjeść talerz kaszy,

gdy rower wciąż łańcuch gubi,

gdy myślę, że nikt mnie nie lubi,

wtedy

przytatulić się do taty muszę szybko,

tatuś nazwie mnie jak zwykle

…srebrną rybką,

pożartuje, w nos da prztyczka i pomoże.

Rower jedzie,

kasza pyszna,

a deszcz?

Niech pada na dworze!

Kiedy zły wracam z podwórka,

bo w rajstopkach znowu dziurka,

gdy mnie pani w szkole zgani,

to co robię? Też pytanie!

Wtedy

przymatulić się do mamy muszę szybko,

w jej sukience ukryć minę beksy brzydką,

razem z mamą zaszyjemy wstrętną dziurę,

a od jutra siedzieć w ławce będę murem!

Przytatulać się do taty,

przymatulać się do mamy

najpewniejszy to ratunek i pociecha,

przymatulić się do mamy,

przytatulić się do taty

i już smutek, już zmartwienie

w mig ucieka.

- 27 -

Ewa Małgorzata Skorek

Żabki

Po zielonej łące

żabki sobie skaczą

i głośno kumkają,

gdy boćka zobaczą:

- Kum, kum// kum, kum/ kum, kum// kum, kum.*

Leci bociek, leci -

na łące panika,

żabki uciekają,

każda w wodzie znika:

- Kum, kum// kum, kum/ kum, kum// kum, kum.*

Bociek już odleciał,

zaświeciło słońce,

żabki wyszły z wody,

bawią się na łące:

- Kum, kum// kum, kum/ kum, kum// kum, kum.*

Skaczą i śpiewają,

i tańczą radośnie,

kumkają o boćku

i o pięknej wiośnie:

- Kum, kum// kum, kum/ kum, kum// kum, kum.*

(W miejscach oznaczonych (*) dzieci, powtarzając za prowadzącym,

naśladują kumkanie żab - na jednym wydechu dwukrotnie

wypowiadają kum, kum... Pojedynczą kreską (/) oznaczono

pauzę na nabranie powietrza ustami, a podwójną kreską (//)

- pauzę, podczas której należy wstrzymać na chwilę oddech.)

- 28 -

Małgorzata Strzałkowska

Na łące

Jest jasno i błękitnie, Tu motyl, a tam dzwonek,

stokrotka i skowronek,

a wśród trawy pachnie ziółko,

a ja powtarzam w kółko:

Jest jasno i błękitnie,

a wokół łąka kwitnie,

po łące sobie hasam

i trawę mam do pasa.

a wokół łąka kwitnie,

po łące sobie hasam

i trawę mam do pasa.

Na łące rosną babki

i mięta, i bławatki,

powoje i podbiały,

i inne dyrdymały!

Agnieszka Frączek

Ene, due, kum

Ene, due, rabe, Ene, kum, kum,

kum, kum, rabe,

po co było zjadać żabę?

połknął głuptas żabę.

Teraz ciągle musi słuchać,

jak mu kumka w głębi brzucha:

Emilia Waśniowska

Tatuś

Mój tatuś jak każdy tatuś abym świat cały zobaczył,

a co najmniej swój pokój.

Ale najbardziej lubię,

kiedy w piłkę gramy

i gdy w kiosku na rogu

kupuje kwiaty dla mamy.

wszystko zrobić potrafi:

umie zegar naprawić

i ucho przyszyć żyrafie,

umie baśń opowiedzieć

i podnieść mnie tak wysoko,

- 29 -

Małgorzata Strzałkowska

Przepis na lato

Biała muszelka, piasku ziarenka,

letnia sukienka,

malwy pod chatą,

zapach miodowy -

i już gotowy

przepis na lato!

deszczu kropelka

i płatek dzikiej róży,

słodkie maliny,

liść jarzębiny

i błękit nieba z kałuży,

Jan Brzechwa

Przyjście lata

I cóż powiecie na to, A lato przyszło pieszo.

Już łąki się nim cieszą

i stoją całe w kwiatach

na powitanie lata.

że już się zbliża lato?

Kret skrzywił się ponuro:

- Przyjedzie pewno furą.

Jeż się najeżył srodze:

- Raczej na hulajnodze.

Wąż syknął: - Ja nie wierzę.

Przyjedzie na rowerze.

Ktoś gwizdnął: - Wiem coś o tym.

Przyleci samolotem.

Skąd znowu - rzekła sroka -

Nie puszczam z niego oka

i w zeszłym roku, w maju,

widziałem je w tramwaju.

- Nieprawda, bo w karecie!

- W karecie? Cóż pan plecie?!

Oświadczyć mogę krótko,

przypłynie własną łódką.

- 30 -

Jerzy Jesionowski

O czym kto marzy

Myszy stale marzą o tym, Szczupak od dawna się głowi,

jak rybaka w siatkę złowić.

Uczniowie marzą, by pani

odrabiała lekcje za nich.

Ja sprzeciwiam się tej zmianie.

Niech po staremu zostanie.

żeby zniknęły z ziemi koty.

Ślimak pragnąłby gorąco

dorównać w biegu zającom.

Koń na pewno by się zgodził,

by w zaprzęgu furman chodził.

Hanna Zdzitowiecka

Na plaży

Wesoło jest dzieciom Wesoło jest dzieciom,

radosne ich minki.

Przyjechały białe,

odjadą „murzynki”.

na piaszczystej plaży.

Smaga wiatr od morza,

słońce z nieba praży.

Grzegorz Kasdepke

Kto pokocha pajacyka?

Gdy wracaliśmy z przedszkola, mój synek, Kacper, wymyślił,

że będziemy bawić się w rodzinę - on będzie tatą, a ja mamą.

- Dlaczego mam być mamą? - zapytałem.

- Bo zawsze jesteś tatą! - odpowiedział Kacper.

Trudno się z tym nie zgodzić.

- A jak będziemy mieli dzieci? - pytałem dalej.

- 31 -

Kacper zrobił smutną minę i pokręcił przecząco głową.

No tak, niektórzy dorośli nie mogą mieć dzieci, chociaż bardzo

tego chcą.

Staliśmy w milczeniu na podwórku, patrząc na bawiące się

maluchy.

Kacper westchnął ciężko. Potem podszedł do leżącego pod

drzewem plastikowego pajacyka; widziałem go w tym samym

miejscu już rano, gdy szliśmy do przedszkola.

- Dlaczego tak tu leżysz w błocie? - usłyszałem głos

Kacpra.

- Bo nie mam gdzie iść… − zapiszczał pajacyk.

Kacper spojrzał na mnie wymownie.

- A gdzie twoi rodzice?

- Nie mam rodziców… - piszczał pajacyk.

Zrobiło nam się żal pajacyka - taki fajny, a nie ma rodziców.

Mało to jednak dzieci nie ma rodziców?...

- Kacper, mam pomysł! - szepnąłem Kacprowi na ucho i odciągnąłem

go na bok. - Może byśmy go adoptowali, co?

Mój synek usiłował zrobić mądrą minę, ale widać było, że

nie wie, o co chodzi.

- To znaczy… - próbowałem wyjaśnić - usynowilibyśmy

go! Stalibyśmy się jego rodzicami! Nie takimi rodzonymi, ale

też prawdziwymi - mieszkalibyśmy razem, dbalibyśmy o niego,

kochalibyśmy naszego pajacyka!...

Kacprowi zabłysły oczy. Podbiegł do przyglądającego s

nam spod drzewa pajacyka.

- Słuchaj pajacyku! Chciałbyś mieć dom?

Pajacyk z wahaniem pokiwał głową.

- To może byś z nami zamieszkał? - zaproponował Kacper.

- Jak ci się będzie u nas podobało, to cię adoptujemy. Ja będę

twoim tatą, a mój tata twoją mamą, i zostaniesz już z nami na

zawsze, co?!...

Pajacyk zaczął podskakiwać z radości do góry. Cieszyliśmy

się zupełnie jak dzieci.

- 32 -

W tym momencie nadeszła Magda - moja żona, a Kacpra

mama.

- Mamo! - krzyknął Kacper. - Ja i tata mamy synka!... A ty będziesz

jego siostrzyczką!...

Magda spojrzała na mnie, a potem na pajacyka.

- Nawet jesteście do siebie podobni… - usłyszałem.

I ruszyliśmy we czwórkę do domu.

Anna Onichimowska

Zasypianka z braciszkiem

Adam jest łysy jak kolano, ma pomarszczoną buzię i często

płacze. Słyszę, jak moja mamusia wstaje w nocy, żeby go

karmić, albo przewijać, albo przytulać. Czasem wstaje też tatuś.

A do mnie nikt nie przychodzi, chociaż przez mojego brata ciągle

się budzę.

- Dlaczego tam nie pójdziesz? - szepnął kiedyś księżyc.

- Oni mnie już nie potrzebują - odburknąłem, zaciskając powieki.

- Nieprawda… - usłyszałam daleki głos. - Twój braciszek

płacze, bo go nie lubisz.

- Lubię! - oburzyłam się, zakładając kapcie.

Jak on to robi, że jest wszędzie, pomyślałam. Księżyc zaglądał

teraz do okien z drugiej strony. Mamusia i tatuś spali objęci.

Adam leżał w łóżeczku. Miał otwarte oczy.

- Czekałeś na mnie? - szepnęłam, a on wypluł smoka.

Wydawało mi się, że chce coś powiedzieć. - Opowiem ci bajkę…

- Zerknęłam na księżyc. Pomóż mi, poprosiłam bezgłośnie.

Szept księżyca był jak szelest liści.

- W pewnym miasteczku mieszkała dziewczynka. Miała

dużo różnych zabawek, ale nie miała się z kim nimi bawić. Jej

rodzice byli bardzo zajęci, a w pobliżu nie mieszkały żadne inne

- 33 -

dzieci. Będziesz miała brata, powiedziała pewnego dnia mamusia

i dała jej położyć najpierw rękę, a potem ucho do swojego brzucha.

Był dużo większy niż normalnie. - Słyszysz, jak dokazuje?

- spytała.

Dziewczynka kiwnęła głową, poszła do swojego pokoju i skakała

z radości. Ale potem poczuła się bardzo samotnie. Braciszek

był za mały, żeby się z nim bawić. Nie wiedziała, że on też czeka

na to, żeby dorosnąć i żeby jej powiedzieć, jak to dobrze mieć

siostrę…

- Dlaczego nie śpisz? - usłyszała głos mamusi.

- Opowiadam Adasiowi bajkę… - Zerknęła na księżyc.

Mrugnął do niej na pożegnanie i schował się za chmurę. Jej braciszek

uśmiechał się przez sen.

Mamusia posunęła się w łóżku i zrobiła jej miejsce obok siebie.

A potem zasnęli wszyscy razem, bliziutko, aż obudziło ich

słońce.

Krystyna Nowacka

Klocki

Mam na imię Ala i chodzę do przedszkola integracyjnego. To

takie przedszkole, do którego chodzą różne dzieci - takie całkiem

zwyczajne i takie trochę niezwyczajne, które nie widzą albo nie

słyszą, albo muszą jeździć na wózkach inwalidzkich.

W mojej grupie, w średniakach, jest chłopiec, który ma na

imię Michał. Michał jest niewidomy. Dotąd nie bawiłam się

z nim. Oczywiście, kiedy szliśmy w parze, pomagałam mu zejść

ze schodów albo znaleźć szalik i czapkę, jak trzeba się było ubrać,

żeby wyjść na dwór. Ale jak tu się z nim ścigać albo bawić w chowanego?

A dzisiaj pani kazała mi właśnie z Michałem budować domy

z klocków. Nawet byłam trochę zła, bo bałam się, że mi wszystko

popsuje.

- 34 -

Tymczasem Michał powiedział:

- Wiesz co, Alu? Ty buduj, a ja ci będę podawał klocki. Mów

mi tylko jakiego koloru potrzebujesz.

„Ciekawe - pomyłam. - Jak on to sobie wyobraża?”, ale głośno

powiedziałam:

- Niebieski!

A Michał podał mi niebieski klocek!

- Czerwony!

I znowu się nie pomylił.

- Żółty!

Trochę dłużej się zastanawiał, ale podał mi żółty klocek.

- Ty chyba widzisz! - zawołałam zdumiona.

Michał zaczął się śmiać.

- Nie, nie widzę. Ale kolory dzielą się na: „ciepłe” i „zimne”.

Czerwony, żółty, pomarańczowy - to kolory „ciepłe”. A niebieski,

fioletowy, biały - „zimne”. A ja nauczyłem się różnicować te

barwy rękami. Nad niektórymi klockami czuje się ciepło, a nad

innymi nie. Spróbuj. Zamknij oczy. Kładę przed tobą czerwony

klocek - „najcieplejszy” i niebieski - z tych „zimnych”. Wyciągnij

nad nimi ręce i powiedz, który jest niebieski, a który czerwony.

Kilka razy próbowałam. I nawet dwa razy zgadłam. No

i wspaniale się bawiłam. Teraz siedzę w domu i też staram się

rozpoznać kolory z zamkniętymi oczami.

Raczej mi to nie wychodzi. I myślę o Michale. Potrafi dużo

rzeczy, których ja się nigdy nie nauczę. I dzięki niemu wiem, że

świat poznawany rękami nie jest mniej ciekawy, niż poznawany

oczami. Może trochę inny? Trochę, bo jeszcze są do tego poznawania

uszy, i nos, i język. Przedtem wcale mi to nie przychodziło

do głowy. Jutro też się będę bawić z Michałem.

- 35 -

Anna Onichimowska

Zasypiania w dół

- Hej, Ty… - Kocica polizała najmniejszego synka po rudym

futerku. - Pamiętaj nie wspinać się na wysokie drzewa. Wejść na

nie to pestka, dużo gorzej zejść.

Ty ziewnął szeroko w odpowiedzi i zmrużył ślepka. Śniło mu

się drzewo do samego nieba. Na jego szczycie siedział niewielki

ptaszek.

- Złapię cię, złapię… - odrażał się kotek, a ptaszek ćwierkał

i przekrzywiał łebek. Kiedy Ty był już bliziutko, rozpostarł

skrzydełka i odleciał.

Ty zamachał przednimi łapkami, nie wzbił się jednak w powietrze,

tylko zleciał gałązkę niżej. Spojrzał w dół i aż zamiauczał

z przerażenia.

- Mamusiu… - miauczał. - Mamusiu… Zabierz mnie stąd…

Mamusia była jednak daleko. Karmiła akurat jego pozostałych

czterech braci i dwie siostry.

Nigdy stąd nie zejdę, pomyślał kotek i zapłakał żałośnie.

Ptaszek usiadł gałązkę niżej i zaśpiewał cieniutko.

- Ładnie śpiewasz… - przyznał kotek.

- Dlaczego chciałeś mnie złapać? - zapytał ptaszek.

- Nie wiem… - przyznał Ty. - Jest we mnie coś takiego, co

mi każe polować.

- Jak to coś wygląda? - przekrzywił łebek ptaszek.

- Jest groźne, pazurzaste i ma ostre zęby… - odpowiedział

kotek.

- Wyglądasz jak kłębek futra - zdziwił się ptaszek. - Jak możesz

mieć w środku coś takiego?

Ty znowu poczuł, że ma ochotę upolować ptaszka. Przycupnął

i zamierzył się do skoku.

- Uciekaj! - krzyknęła wiewiórka.

Ptaszek odfrunął, a kotek runął w dół.

- 36 -

Ja latam, zdążył jeszcze pomyśleć, zanim spadł na poduchę

mchu.

- Wspinałem się, polowałem i latałem… - opowiadał w domu.

- Jestem drapieżny, groźny i straszny… - miauknął przez sen

i wyprężył grzbiet, a kocia mama dała mu mleka i zamruczała

kołysankę.

Mariola Jarocka

Kolczasta przyjaźń

W ogrodzie, pod jednym z krzaczków, miał swoją norkę mały

jeż. Jeż ten nazywał się Jerzyk i był bardzo samotny. Żadna wiewiórka,

żadna mysz czy nawet ślimak nie chciały się z nim przyjaźnić,

gdyż bardzo bały się jego kolców. Żył więc jeż niezbyt

szczęśliwie i marzył o tym, by choć raz spotkać kogoś podobnego

do siebie.

Któregoś wieczora, tak jak zwykle, przytupał na taras, gdzie

mała Joasia wystawiała mleczko dla swych kotów. A koty były

dwa. Oba rude, tłuste i na dodatek okropnie złośliwe. Jerzyk -

rzecz jasna - bał się ich jak ognia i przychodził dopiero wtedy,

gdy Filon i Koleś dawno już spali. Na szczęście dla jeża, koty

za mlekiem nie przepadały i codziennie zostawiały prawie pełną

jego miseczkę.

Tak też było i tym razem. Mleko już z daleka bieliło się i pachniało

pełnym brzuszkiem, gdy nagle zdumiony Jerzyk o coś się

potknął.

- Oj! - zwołał cichutko. - Co to? Kto to? - zapytał i wyciągnął

przed siebie łapkę, gdyż było zupełnie ciemno.

- Auć! - jęknął nagle, gdy poczuł, że coś długiego i ostrego

wbiło mu się w palec.

Wystraszony, natychmiast zapomniał o mleku i już miał uciec,

gdy nagle usłyszał takie oto słowa:

- 37 -

- Kto mnie budzi? Przecież jeszcze jest noc!

Jerzyk bardzo zdziwiony i nie mniej wystraszony, tak odpowiedział:

- Bardzo pana przepraszam, szanowny panie kocie. To ja, jeż

Jerzyk. Nie chciałem pana obudzić. To tylko tak przez pomyłkę -

dodał, gdyż sądził, że to z samym Filonem ma do czynienia.

I już miał odejść, gdy ów głos znów się odezwał:

- Hej! Zaczekaj mały i nie bój się tak, bo kotem nie jestem na

pewno. Daję ci na to moje kolczaste słowo.

Jerzyk słysząc to, rozmasował bolącą go jeszcze łapkę i z lękiem

spytał:

- To kim jesteś, jeśli nie kotem?

Głos roześmiał się gromko i odparł:

- Jestem kaktusem! Rośliną, która pochodzi z ciepłych krajów

i cała pokryta jest kolcami. Nic o mnie nie słyszałeś, bo jestem

tu dopiero od dziś.

Słysząc te słowa, jeż podskoczył z zadowolenia i zawołał:

- To ty też masz kolce? A już myślałem, że tylko ja jestem

kolczasty!

Kaktus w odpowiedzi zaśmiał się tak głośno, że omal nie

obudził kotów:

O! Gdybyś tylko zobaczył mój brzuch, przestałbyś tak myśleć.

Żaden z kwiatów nie chce stać koło mnie. Dlatego postawiono

mnie tu, na tarasie - wyjaśnił.

Właśnie w tej chwili wietrzyk przegonił chmury, zza których

wyłonił się księżyc i Jerzyk mógł w jego świetle przyjrzeć się

kaktusowi. A po kilku minutach i kwiat, i zwierzak oglądali nawzajem

swe kolce. Kaktus próbował nawet policzyć kolce kolegi,

ale szybko z tego zrezygnował. Jeżyk zaś zapomniał i o kotach,

i o ślimakach, i o tych wszystkich, którzy nie chcieli być jego

przyjaciółmi, po czym zadowolony powiedział:

- Jak to dobrze, że się spotkaliśmy! Możemy się z sobą zaprzyjaźnić

i już nigdy nie będzie nam nudno. Co ty na to kaktusie?

- 38 -

Kaktus, gdyby tylko mógł, podskoczyłby z radości, ale że nie

mógł, to tylko powiedział:

- Z chęcią! A teraz usiądź obok mnie i opowiedz mi o ogrodzie.

No i o tych kotach. Bo bardzo jestem wszystkiego ciekawy.

Od tamtej pory, każdego wieczora, spotykał się Jerzyk z kaktusem.

Rzecz jasna bardzo szybko się z sobą zaprzyjaźnili, i pewnie

do dziś opowiadają sobie o kolcach, o ogrodzie, kwiatach

i ciepłych krajach. No i o kotach naturalnie też.

Grzegorz Kasdepke

Czyste ubranie

Kuba i Buba są, jak wiadomo, prawie identyczni - jednak co

jakiś czas ujawniają się między nimi różnice. Na przykład Buba

uwielbia się stroić, a Kuba nie bardzo. Przed wyjściem do teatru

Kuba po prostu otworzył szafę i bez zbędnych ceregieli przebrał

się w to, co mu wpadło w ręce - tymczasem Buba latała po całym

domu, przymierzając masę fatałaszków. Efekt był łatwy do przewidzenia

- kłótnia.

- Jak ty wyglądasz?! - krzyknęła Buba na widok Kuby. -

Mamo, on idzie do teatru w normalnym ubraniu!...

- A w jakim mam iść?! - zdenerwował się Kuba. - W nienormalnym?!

Mama zmierzyła ich wzrokiem od stóp do głów, a potem

westchnęła ciężko.

- Buba, skąd wzięłaś tę sukienkę? - zapytała.

Buba lekko zmieszana, zerknęła w lustro.

- Z łazienki… - bąknęła.

- Jak to z łazienki? - zdziwiła się mama.

- Z kosza na brudy… - wyznała Buba.

Kuba ryknął śmiechem.

- 39 -

- No co?! - zdenerwowała się Buba. - To moja najlepsza

sukienka!

- Ale brudna! - powiedziała mama. - Myślisz, że wyglądasz

elegancko z tymi plamami po soku?

- To co mam nałożyć?! - naburmuszyła się Buba.

Mama podeszła do szafy i wyjęła parę ubrań.

- A choćby to - powiedziała.

- Przecież to zupełnie normalne ubrania! - krzyknęła Buba.

- Za to czyste! - oświadczyła mama. - Zwykle czyste ubrania

wyglądają dużo lepiej niż nawet eleganckie, ale przybrudzone…

Zapamiętaj to sobie.

Grzegorz Kasdepke

Pstryk!

Uważaj, teraz będzie się działo - mruknął Dominik, włączając

elektryczny czajnik.

Zanim Junior zdążył podkulić ogon, w całym domu błysnęło,

huknęło - a potem zapadła ciemność. I cisza. Przestało grać

radio, przestały pracować lodówka i pralka, przestał działać komputer,

i nawet Junior przestał sapać, choć nie był przecież na prąd.

Widać, wszystko to zrobiło na nim spore wrażenie.

Pierwsza odezwała się babcia Marysia.

- Dominik! - zawołała z dużego pokoju. - To twoja sprawka?!

- Prowadzę wykład - odkrzyknął dyplomatycznie Dominik.

- O czym?! - Głos babci dochodził już z korytarza. - Nie

mów, że o elektryczności!

- Mogę nie mówić… - mruknął Dominik.

- Hau! - dodał mu otuchy Junior.

Zza drzwi dobiegł ich szelest, trzask, odgłosy majstrowania

przy elektrycznych korkach - i naraz z głośnika radia popłynęła

muzyka, a lodówka wzdrygnęła się, jak po przebudzeniu z krót-

40 -

kiej drzemki, i znowu zaczęła pracować. Dominik i Junior zmrużyli

oczy.

- Przecież tata ci mówił - zasapała babcia, wchodząc do

kuchni - żeby nie włączać tego czajnika jak pracuje pralka, tak?!

Jutro przyjdą elektrycy i wszystko naprawią! A na razie trzeba

uważać! Bo przewody elektryczne w tym mieszkaniu są za słabe,

i to dlatego! Chcesz wywołać pożar?!

- Hau! - uspokoił ją Junior.

- Niemądrze jest także - ciągnął zadowolony z siebie Dominik

- ciągnąć za kabel jakiegoś urządzenia, żeby je wyłączyć, bo łatwo

taki kabel przerwać! Ani podłączać zbyt wielu urządzeń do

jednego gniazdka! I, i … słuchasz mnie?

- Hau… - odszczeknął zrezygnowany Junior.

- No tak, może to za dużo jak na jeden raz - zgodził się

Dominik.

- Najważniejsze jest jedno: nie wolno bawić się elektrycznością!

Zrozumiałeś?

- Hau! - zapewnił Junior.

Po czym podskoczył wysoko, pstryknął nosem wyłącznik

światła - i wykład został zakończony.

Ale babcia Marysia nie była uspokojona; zakazała Dominikowi

zabaw w kuchni, przez co dalsza część wykładu musiała

odbyć się w łazience.

- Tak, z elektrycznością nie ma żartów - westchnął Dominik.

- Na przykład najgłupsze, co można zrobić, to suszyć sobie włosy

w wannie. Bo jakby suszarka wpadła do wanny, to…

Junior zawył rozpaczliwie, dając do zrozumienia, że wie, co

by się stało, gdyby suszarka wpadła do wanny.

- Tak samo głupie - kontynuował Dominik - jest wtykanie

różnych przedmiotów do dziurek od kontaktu! Albo przecinanie

przewodów elektrycznych! Jeżeli zobaczę kiedyś, że to robisz, to

koniec, zakaz wychodzenia na spacery!

Junior, gdyby było to możliwe, podwinąłby nie tylko ogon,

ale i uszy, nos oraz całego siebie.

- 41 -

Wanda Chotomska

Szklanki

Kiedy przyjechały ze sklepu, było ich sześć. Sześć szklanek

ze szklanym szlaczkiem.

Sprzedawca mówił, że to pół tuzina, a babcia, która je kupiła,

powiedziała o nich „sześcioraczki”.

- Wyskakujcie z paczki, moje sześcioraczki - powiedziała,

stawiając paczkę na stole. I zaraz zaczęła je rozbierać z bibułkowych

pelerynek, w które były poubierane.

- Wyskakujcie z paczki moje sześcioraczki - zachichotała

pierwsza szklanka. - Ojej, jakie to śmieszne! Takie śmieszne, że

chyba pęknę ze śmiechu!

I wyobraź sobie, że rzeczywiście pękła.

W czasie kąpieli pod kranem było ich już tylko pięć.

- Umyję wam szlaczki, moje pięcioraczki - powiedziała babcia

i puściła wodę z dwóch kurków naraz. Trochę wody z czerwonego

i trochę z niebieskiego.

- Umyję wam szlaczki moje pięcioraczki - powtórzyła sobie

po cichu druga szklanka. I zaraz zaczęła się okropnie śmiać. Bo

tak to ją rozśmieszyło. A ponieważ śmiała się do rozpuku, więc

oczywiście też pękła.

I teraz nie ma już ani sześcioraczków, ani pięcioraczków, tylko

są czworaczki. Pijemy z nich herbatę, pijemy mleko i bardzo

uważamy, żeby żadnej z nich niczym nie rozśmieszyć, bo wcale

nie chcemy, żeby nasze szklanki pękały ze śmiechu.

- 42 -

Hanna Łochocka

Ptaszek, z torby wypuszczony,

śle życzenia w różne strony

Elemelek, jak to wiecie, ciągle kręci się po świecie. Miesiąc

na wsi spędził teraz, więc do miasta się wybiera.

Wszędzie światła i choinki, w sklepach piękne upominki, jakiś

napis kolorowy… Bo to święta! I Rok Nowy!

Skacze wróbel po ulicach, aż tu nagle - nawałnica: mroźny

wiatr napędził chmury, tuman się zakłębił bury, wielkie płaty lecą

z nieba… Dokądś by się schronić trzeba!

Domek mały i czerwony jest do ściany przyczepiony. Z boku

wejście, nad nim daszek. Gdy przycupnie pod nim ptaszek, to ten

daszek go osłania od wilgoci i dmuchania.

- Co też tam być w środku może? Jeśli w szparkę głowę włożę,

to zobaczę wszystko z bliska.

Chociaż krawędź trochę śliska, Elemelek się przechylił i …

… i właśnie w owej chwili coś od tyłu go trąciło. Białe,

sztywne - cóż to było?

Elemelek w oka mgnieniu wpadł ku swemu przerażeniu

w straszną ciemność. Płachta jakaś obsunęła się na ptaka, a dziób

ostry czy też rożek w bok go kłuje. Coraz gorzej!

- Chyba ja umarłem sobie i już w ptasim leżę grobie?

Śmiechy słychać dookoła.

- W ptasim grobie? - ktoś zawoła. - Skąd się wziąłeś? Co ty

pleciesz? W zwykłej skrzynce siedzisz przecież.

- Więc to skrzynka jest pocztowa? Żem się też nie zorientował!

Coś mnie kłuje? Oczywiście, bo tu leży list przy liście. I list

wepchnął mnie do środka. To dopiero los mnie spotkał! Ach, nie

kłujcie choć przez chwilę! Ale skąd jest was tyle?!

- Czyż, wróbelku, nie pamiętasz, że to Nowy Rok i święta?

Piszą ludzie tuzinami śliczne kartki z życzeniami: ja na sobie

mam choinkę…

- 43 -

- A ja chłopca i dziewczynkę pod choinką.

- Ja zająca, który śnieg ze świerka strąca.

- Ja jemioły bukiet cały.

- A ja kolędników małych.

- Jakżebym was chciał zobaczyć! - wróbel rzekł. - Lecz co

to znaczy? Domek trzęsie się w posadach? Dziura w skrzynce?

Rety, spadam! Pewnie dziś trzęsienie ziemi. Ciemno, ciasno,

duszno, źle mi! To więzienie - bieda nowa!

- Ej, nie! Torba to pocztowa - szepczą listy. - Skrzydłem nie

trzep, znajdziesz jeszcze tu powietrze. Zaraz się ścieśnimy w rzędzie

i dla ptaszka miejsce będzie.

Szczęściem poczta była blisko, więc niedługo trwało wszystko.

Już opróżnia pan listonosz torbę szczelnie wypełnioną: wysypuje

listy, karty, a wśród listów - chyba żarty? - wróbel mały,

szary, żywy, zmiętoszony, lecz prawdziwy! Ma na piórach, blisko

główki, znaczek: półtorej złotówki; czy od listu się odlepił, czy

umyślnie ktoś przyczepił?

Urzędniczka jedna, druga, ze zdziwienia rzęsą mruga.

- Ptaka pocztą się nadaje? Nie, doprawdy, coś jak z bajek.

I prawdziwy na nim znaczek!

Wróblik cieszy się i skacze:

- Jak to dobrze ludzie mili, żeście mnie oswobodzili! Chyba

głos mój rozumiecie, bo wyraźnie ćwierkam przecież, że ja także,

jak te listy, dziś życzenia składam wszystkim. Chciałbym,

żeby w nowym roku każdy wesół był i zdrowy. Chciałbym też,

by poczta cała wszystkim dzieciom rozesłała aż na cztery świata

strony pozdrowienia i ukłony od wróbelków. Niech wieść leci, że

wróbelek lubi dzieci i usłyszałby z radością, że je lubi - z wzajemnością…

- 44 -

Anna Onichimowska

Zasypianka z ufoludkiem

Mam na imię Egon, a mój statek kosmiczny Ogon. Mieszkamy

na Marsie.

Najbardziej lubię podróżować nocą. Ogon lata cicho jak ćma

i jest malutki, że wszędzie możemy się wśliznąć. Oblatywałem

kiedyś po raz pierwszy planetę Ziemia. Ciekawe, czy jest zamieszkana…

zastanawiałem się, zbliżając się coraz szybciej do rozjarzonej

kuli. Ogon zniżył lot i znalazłem się naprzeciwko domu

z uchylonym oknem. Już po chwili byliśmy w środku. W łóżku

spał olbrzym. Był częściowo przykryty. Miał na pewno jedną

rękę, jedno ucho i głowę porośniętą ciemną trawą. Nie wiem, jak

się poruszał, czy też na sprężynie, jak ja, czy jakoś inaczej, bo

bałem się go odsłonić. Na mojej planecie najwyższy mieszkaniec

ma dwadzieścia centymetrów wzrostu.

A potem znalazłem dwa statki kosmiczne.

- Co robisz? - spytał Ogon.

Próbuję uruchomić te rakiety.

- Przecież to są trampki! Nie ciągnij za sznurowadła, bo

urwiesz! I w czym jutro ten chłopczyk pójdzie do przedszkola? -

Wskazał antenami na śpiącego olbrzyma.

Nie chciałem dłużej słuchać, jak Ogon się mądrzy. Był już

kiedyś wcześniej na Ziemi, z moim bratem.

- Odlatujemy! - Zatrzasnąłem kabinę.

Olbrzym poruszył się gwałtownie. Ma jednak dwoje oczu, zauważyłem.

I dwoje rąk. A skoro nosi trampki, ma również nogi…

Wszystko to zapisałem szybko w moim elektronicznym notesie.

Wielki ze mnie naukowiec, mruknąłem z dumą na pożegnanie,

wzlatując ponad dachy.

- 45 -

Wiktor Widłak

Księżyc

Pies Pypeć czuł niepokój. Właściwie nie miał żadnego szczególnego

powodu. Wszystko wyglądało jak najlepiej. Za oknem

było biało i mroźnie, ale w domu - jak zwykle kolorowo i ciepło.

Siedzieli sobie z kaczką Katastrofą na fotelu i oglądali grubą książkę

z bajkami. Trochę droczyli się przy tym z muchą Bzyk-Bzyk,

która ciągle chciała, żeby szybciej przerzucali kartki. Ale nie za

bardzo, więc to nie mógł być żaden powód do niepokoju. A jednak…

Pypeć wiercił się na poduszce. Co mogło się dziać?

Katastrofa w końcu przewróciła stronę. Na następnym obrazku

patrzył na nich z koguta wąsaty pan w długim płaszczu

i wysokich butach.

- Pan Twardowski! - powiedziała Katastrofa. - Na księżycu!

- Bzyk-Bzyk! - zabzyczała mucha Bzyk-Bzyk i usiadła obok

namalowanego Pana Twardowskiego.

Była to chyba najszybsza podróż na księżyc, jaką Pypeć mógł

sobie wyobrazić. Pokiwał głową. To tylko bajka. Pan Twardowski

poleciał na księżyc na kogucie. Po pierwsze, koguty są małe. Po

drugie, nie latają. Po trzecie, nawet gdyby latały, to nie doleciałyby

do księżyca, bo to za daleko. No, ale gdyby w bajkach działy

się tylko takie rzeczy, które są możliwe naprawdę, to co to byłyby

za bajki!

Katastrofa przewróciła kartkę.

- Bzyk-Bzyk - zabzyczała Bzyk-Bzyk i odleciała na chwilę

od książki. Chyba się trochę wystraszyła wilka, który rozmawiał

z Czerwonym Kapturkiem.

Krążyła chwilę po pokoju, a potem usiadła na szybie. Pypeć

spojrzał za nią, zsunął się z fotela i poczłapał w stronę okna. Sam

nie wiedział, dlaczego. Wdrapał się na parapet, spojrzał i … zamarł.

Z ciemnogranatowego nieba patrzył na niego błyszczący

- 46 -

i okrągły księżyc. Świecił jak latarnia, a od jego blasku śnieg

przed domem migotał mnóstwem białych iskierek. Pypeć poczuł

coś dziwnego. Nagle zapragnął być jak Pan Twardowski albo

Piotruś Pan, albo nawet Bzyk-bzyk. Unieść się w górę i polecieć

- gdzieś daleko, ponad roziskrzonymi zaśnieżonymi ulicami, domami,

lasami i polami - prosto w ten białosrebrny talerz, świecący

na niego z góry. Chciał o tym przynajmniej komuś powiedzieć,

ale nie wiedział jak. Brakowało słów. Po prostu czuł to wszystko

gdzieś w środku. Musiał to jakoś z siebie wypuścić. Zadarł nos

w stronę dalekiego księżyca za szybą i …

- Auuuuuuu! - rozległo się nagle w całym domu.

- Co, co, co, co to? - podskoczyła na fotelu Katastrofa, aż jej

książka wypadła. Pokręciła głową ze zdumienia. - Pypeć, przestań!

Ale mnie wystraszyłeś! Myślałam, że to wilk ożył. Co ci się stało?

Drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł Pan Kuleczka.

- Coś się stało? - zapytał prawie tak samo jak Katastrofa.

Zza zasłony wyleciała Bzyk-Bzyk i teraz wszyscy wpatrywali

się pytająco w Pypcia, który dalej siedział na parapecie. Tyle że

spuścił oczy i chyba się nawet zaczerwienił.

- No… - zaczął. - Sam nie wiem. To chyba przez ten księżyc.

Pan Kuleczka odetchnął, pokiwał głową i się uśmiechnął.

- Aaaa - powiedział ze zrozumieniem. - Wszystko jasne. To

się nazywa zew krwi.

- Jaki znowu ziew krwi! - rozzłościła się Katastrofa. - Pypeć

wcale nie ziewał! I na szczęście nie było żadnej krwi.

Pan Kuleczka próbował coś tłumaczyć, ale w końcu pokręcił

głową, wziął Katastrofę, Pypcia i Bzy-Bzyk na ręce i zgasił światło.

- To wszystko przez księżyc - powiedział Pan Kuleczka.

- Widzicie, jak jasno świeci? Wszystko wygląda inaczej niż

zwykle, a na ścianie tańczą dziwne cienie.

Złożył ręce i na ścianie rzeczywiście pojawił się jakiś tajemniczy

stwór - kogut, a może wilk?

- 47 -

Przy księżycowym świetle bawili się w teatrzyk cieni aż do

kolacji. Każdy starał się pokazać najstraszniejszego potwora.

Wygrała Bzyk-Bzyk, która pokazała Strrrrasznie Dziką Muchę.

A kiedy wieczorem Pypeć leżał już pod kołdrą, zerknął jeszcze

raz przez okno. Księżyc był już zupełnie gdzie indziej, ale

dalej świecił tajemniczo, choć może trochę weselej. Więc Pypeć

uśmiechnął się i bardzo, bardzo cicho zaziewał mu na dobranoc:

- Auuuuu…

Grzegorz Kasdepke

Przysłonia

Mój synek, Kaper, robi się coraz bardziej przemądrzały.

A wszystko przez przedszkole, gdzie go uczą różnych rzeczy. Na

przykład ostatnio, gdy ubieraliśmy się przed wyjściem na spacer,

wypalił ni stąd, ni zowąd:

- Kiedy luty, obuj buty!

- Przecież już marzec… - spojrzałem na niego zdziwiony.

Kacper westchnął ciężko.

- Tato, ty chyba nie wiesz, co to są „przysłonia”.

- To są takie… - próbował mi wyjaśnić Kacper. - Takie mądre

zdania!

- A ! Przysłowia! Teraz rozumiem…

Wyszliśmy na podwórko. Świeciło słońce, było cieplutko.

Sople lodu spuściły na kwintę swe zakatarzone nosy. Kacper zaczął

podskakiwać, robić skłony, machać rękami - zastanawiałem

się nawet przez chwilę czy nie zwariował.

- Synu, co ty robisz? - zapytałem.

- Gimnastykuję się!... - wysapał Kacper. - W zdrowym ciele

zdrowy duch!

Naraz poślizgnął się i rymsnął na ziemię.

- Gdyby kózka nie skakała… - nie mogłem powstrzymać się

od złośliwości - to by nóżki nie złamała.

- 48 -

- Nie złamałem nóżki!... - powiedział leżąc na śniegu.

- Przecież to tylko przysłowie. Kozą też nie jesteś…

Kacper wstał i spojrzał mi prosto w oczy - ponuro i groźnie.

- A wiesz co teraz robię? - zapytał po chwili.

Pokręciłem głową.

- Patrzę na ciebie wzrokiem bazyliszka!

- No to… - wyksztusiłem, powstrzymując się od śmiechu -

… nie taki diabeł straszny, jak go malują!

Chyba się obraził, bo udając, że nie zwraca na mnie uwagi,

zaczął lepić bałwana. Śnieg był mokry i bardzo lepki - Kacper

szybko utoczył trzy kule. Ale gdy przyszło do ustawiania ich jedne

na drugie, okazało się, że mój obrażony synek ma za mało siły,

aby podołać temu zadaniu.

- Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie… - powiedziałem,

ruszając mu na pomoc. Nie minęła minuta, jak bałwan

był gotowy!...

Zasapani przyglądaliśmy się naszemu dziełu w milczeniu.

Szczerze mówiąc, widziałem piękniejsze bałwanki…

- Jakiś taki… - Kacper popatrzy na niego z niesmakiem.

- Lepszy rydz niż nic… - mruknąłem pocieszająco.

- Następny będzie ładniejszy…

Naraz usłyszeliśmy za sobą kroki. Spojrzałem do tyłu i …

- Mama! - krzyknął Kacper i rzucił się w objęcia Magdzie,

czyli swojej mamie, a mojej żonie.

- Panowie!... - Magda spoglądała to na mnie, to na Kacpra.

- Jak wy wyglądacie?! Mokrzy, brudni, spoceni!... Kacper,

to, że tata robi głupstwa, to dobrze wiem, ale dlaczego ty je powtarzasz?!

Naprawdę - niedaleko pada jabłko od jabłoni!...

Kacper i ja spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem.

- Słyszałeś, synku? Mama też zna „przysłonia”…

- Widocznie chodziła do przedszkola… - pokiwał głową

Kacper.

A potem poszliśmy się przebrać.

- 49 -

Czesław Janczarski

Świąteczne zapachy

Azorek pociągnął nosem:

- Jakie piękne zapachy! Co to może być?

Przytknął piesek nos do szpary w drzwiach, pociągnął nim

kilka razy, drzwi skrzypnęły cichutko. Azorek otworzył szeroko

oczy z podziwu:

„Ach, to stąd płynął te wspaniałe zapachy, ze świątecznego

stołu! To pachnął babki i mazurki, kiełbasa, szynka, pieczona gęś!

Aż ślina płynie do pyska… Powącham z bliska te pyszności”.

Podszedł pies do świątecznego stołu, wspiął się na przednie

łapy i myśli: „Nikt mnie tu nie widzi. Zanim przyjdzie babcia

Weronika, spróbuję wszystkiego po trochu…”

Już miał zamiar łakomczuch rozpocząć ucztę, gdy naraz

usłyszał skrzypienie drzwi. Jednym susem znalazł się pod stołem.

Obrus zwisał aż do podłogi i Azorek skrył się pod nim jak

w namiocie. Do pokoju weszły dwa bure koty.

- Mrau - pisnął jeden - spójrz, Mruczku, jakie smakołyki

leżą na półmiskach! Skubniemy sobie z każdego po trochu.

- Mrau - pisnął drugi - tylko śpieszmy się, Buraku, żeby

zdążyć, nim ktoś tu wejdzie.

- Skaczemy!

Odbiły się koty od podłogi jak piłki. Skoczyły na stół.

Azorek aż zatrząsł się z oburzenia. „A to dopiero bezczelne

łakomczuchy! - pomyślał. - Ludzie przygotowali sobie świąteczne

śniadanie, a one chcą tu łasować!”

Wyskoczył spod stołu z głośnym ujadaniem.

- Złodzieje! Łakomczuchy! Precz stąd! Zaraz wam powyrywam

ogony!

Hyc, hyc! Zeskoczyły koty ze stołu, jeżą grzbiety, parskają.

A Azorek szczeka coraz głośniej, napiera na koty, które cofają

się w stronę drzwi.

- 50 -

Do pokoju wbiegła babcia Weronika. Zobaczyła, co tu się

święci.

- A sio, koty! - zawołała.

Mruczek i Burek szybko znikły za drzwiami. Wtedy babcia

podeszła do Azorka.

- Mądry piesek - powiedziała - dobry i wierny stróż. Pilnował

świątecznego stołu i koty nie zrobiły szkody. Śmiało można zostawić

wszystko pod jego opieką.

Schyliła się babcia Weronika nad pieskiem, pogładziła go po

głowie raz, drugi raz i trzeci.

- Dostaniesz, piesku, nagrodę. Należy ci się za czujność kawałek

kiełbasy.

Azorek stulił uszy, ogon schował pod siebie. Jakoś go wcale

nie cieszą pochwały babci. Nie bierze nawet do pyska kiełbasy,

którą mu babcia podała. Cichutko wysuwa się za drzwi.

„Co się stało Azorkowi! - niepokoi się babcia - nie chce jeść

świątecznej kiełbasy, może jest chory?”

O nie, Azorek jest całkiem zdrów. Nie jest tylko pewien, czy

mu się należy słusznie pochwała i nagroda. Wlazł teraz do budy

i myśli o tym.

Dorota Gellner

Śmigus

- Śmigus-dyngus! Śmigus-dyngus! - wołał Staś, pędząc za

Krychą z konewką pełną wody.

- Uważaj! - krzyknęła nagle Krycha.

- Uważaj na zakręcie!

- Przecież uważam! - pisnął Staś i nagle wyłożył się jak długi,

wylewając wodę z konewki.

- Nic ci nie jest? - dopytywała się przejęta Krycha.

- Nic - wymamrotał Staś. - Jestem tylko trochę mokry.

- 51 -

- W taki dzień to całkiem normalne - zauważył Arkadiusz,

ciągnąc po ziemi wiadro z wodą. - Ale - dodał zwracając się do

Stasia - ale czy musisz leżeć akurat pod moimi nogami? Nie możesz

położyć się gdzie indziej?

- Jak to dobrze, że cię widzę - ucieszyła się pani Kowalska

na widok Arkadiusza. Skoro już tak koniecznie chcesz coś podlewać,

bądź tak dobry i podlej krzak bzu w moim ogródku.

- Ale ja chciałem podlać Krychę - zmartwił się Arkadiusz.

- Krycha może poczekać - pocieszyła go pani Kowalska.

- Pewnie, że mogę - zgodziła się prędko Krycha. - Najchętniej

do przyszłego roku!

Grzegorz Kasdepke

Lody na badylu

Jak byłem mały, wyobrażałem sobie, że gdy już wydorośleję, to

dzień w dzień będę się zajadał lodami - no ale jak już wydoroślałem

i mogę to robić, okazało się, że wcale na lody nie mam ochoty.

Dziwne, co?...

Mój synek, Kacper, nie może tego zrozumieć. Kacper jadłby

lody na okrągło - lody na patyku, lody w wafelku, lody w kubeczku,

lody-smerfy i lody-gwizdki, i owocowe, i czekoladowe

- wszystkie!...

Któregoś razu, gdy liżąc lody szliśmy w stronę domu, nagle

rzucił się na nas wielki pies.

- Tato! - krzyknął Kacper i schował się za moimi plecami.

Kacper jest wprawdzie bardzo dzielny, ale za dużymi psami

nie przepada. - On nas zje!...

Starszy pan, który udawał, że panuje nad sytuacją i wciąż

mocno trzyma śliniącego się psa na smyczy, czerwieniał na twarzy.

Patrząc na wielkie kły wilczura, doszedłem do wniosku, że

Kacper ma rację.

- 52 -

- On nie chce was zjeść! - wysapał starszy pan.

- A kogo? - zażartowałem nieśmiało; miał to być dowód, że

nic a nic się nie boję.

- On uwielbia czekoladowe lody! - jęknął starszy pan trzymający

smycz ostatkiem sił.

Widząc żyłę nabrzmiewającą na jego czole, stwierdziłem, że

najlepiej zrobimy, usuwając się czym prędzej z pola rażenia psich

kłów.

Umknęliśmy na drzewo.

Pies przewrócił starszego pana i skoczył na pień; dziękowałem

Bogu, że psy nie są równie zręczne jak koty!...

Tymczasem sytuacja zaczynała się robić niezręczna; pod

drzewem stał owłosiony łakomczuch, starszy pan z trudem gramolił

się na nogi, a w bezpiecznej odległości kilkunastu metrów

ustawiali się zaciekawieni gapie.

- Udawaj, że ot, tak… tu tylko weszliśmy… - powiedziałem

Kacprowi i zacząłem niby to beztrosko pogwizdywać.

- Jak? - chciał wiedzieć Kacper.

- Dla przyjemności!... - syknąłem.

Starszy pan podszedł do drzewa.

- Pan da mu loda!... - powiedział błagalnym tonem.

- Dlaczego ja?! - zapytałem oburzony. - Kacper też ma!

- No wiesz!... - krzyknął Kacper.

- Niezły tatuś!... - usłyszałem od miejsca, w którym gromadzili

się przechodnie.

Starszy pan był nieustępliwy.

- Bo pan ma czekoladowego - wyjaśnił. - Pana synek je

owocowego.

„Szczęściarz!” - przemknęło mi przez głowę. Z daleka zobaczyłem

zbliżającą się w naszą stronę Magdę - Magda to moja

żona.

Żeby więc nie przedłużać niepotrzebnie tej sceny, postanowiłem

oddać kudłatej bestii loda - pozostało tylko odpowiedzieć

sobie na pytanie, jak. Nie chciałem go ot tak, po prostu rzucić -

- 53 -

bo wyglądałoby, że się boję tego przerażającego psa. Z ręki mu

nie podam, bo mi ją odgryzie…

Więc jak?

- Kacper! - wpadłem nagle na pomysł. - Daj mi jakiś patyk!

Kacper, który ze strachu, że pies nabierze ochoty i na owocowego

loda, zjadł go prędko - dzięki czemu miał w tej chwili obie

ręce wolne - ułamał dość gruby patyk i podał mi ponad głową.

Z bólem serca nadziałem na patyk swojego loda, a potem

przechyliłem go w stronę przekrwionych oczu bestii.

Kłap!

W jednej chwili lód wraz z połową patyka zniknął w paszczy

wilczura. Starszy pan odetchnął z ulgą.

- No, teraz możecie spokojnie zejść na dół - powiedział,

ocierając pot z czoła.

Zobaczyłem, że Magda stoi w tłumie gapiów i przygląda się

nam z zainteresowaniem. Zeskoczyłem na ziemię.

Pies, który przed sekundą jeszcze przypominał oszalałego ludojada,

teraz polizał mnie zimnym językiem po dłoni i zamerdał

ogonem; na ten widok i Kacper odważył się zejść z drzewa.

- Co wy robiliście? - zapytała Magda, podchodząc do nas

ostrożnie.

- Nic - bąknąłem.

- Karmiliśmy psa - dodał Kacper.

- Lodem?! - zdziwiła się Magda.

Kacper wzruszył ramionami i przyjął minę znawcy.

- To ty nie wiesz.. - zapytał - że psy bardzo lubią lody?!

Ja zaś dodałem:

- A już najbardziej lody na badylu?!

Magda jednak zrobiła taką minę, że nie musieliśmy jej pytać

o nic wiecej.

Nie wiedziała.

- 54 -

Barbara Lewandowska

Ucieczka z kalendarza

Rano, gdy dzieci jeszcze spały, zaczął się szum w ściennym

kalendarzu. Dzień Dziecka poprosił niedzielę:

- Zastąp mnie, moja ty czerwoniutka!

Chcę się urwać na godzinkę, polatać tu i tam po świecie, pobawić

się jak dziecko!

- Bardzo proszę! - Niedziela z radości jeszcze bardziej się

zarumieniła. - Ale wróć niedługo!

I Dzień Dziecka urwał się z kalendarza. Z wiatrem poleciał

na podwórko.

- Wezmę cię do gniazda! - zakrakała kawka. - Niech moje

pisklęta też mają święto!

Ale pisklęta raz i drugi dziobnęły kartkę.

- Niedobra!

Pokręciły łebkami.

- Wolimy owady! - I wypchnęły Dzień Dziecka z gniazda.

Złapała go w pazurki kotka Mrukotka. - Zrobię z ciebie kulkę dla

moich kociąt! - postanowiła i poturlała kartkę-kulkę do kącika

za śmietnikiem.

Kocięta kartkę polizały, prychnęły:

- Brzydko pachnie! - I wyrzuciły ją na podwórko.

- No, to wracam na swoje miejsce! - Dzień Dziecka uniósł

się honorem i z wiatrem wrócił do domu.

- O ! - dziwiły się dzieci. - Dlaczego nasze święto w kalendarzu

jest takie brzydkie? Może to zeszłoroczny Dzień Dziecka?

Ale i tak warto z niego korzystać. Zwłaszcza, że niedziela taka

blada…

- 55 -

Joanna Papuzińska

Jak nasza mama zreperowała księżyc

Mama opowiadała, że obudziła się w nocy, bo księżyc świecił

jej prosto w twarz. Wstała z łóżka, aby zasłonić okno. I wtedy

usłyszała, że ktoś pochlipuje na dworze. Więc wyjrzała oknem,

ciekawa, co tam się dzieje.

I zobaczyła, że księżyc świeci na niebie z bardzo smutną

miną, a po brodzie, osłoniętej małą białą chmurką, płyną mu łzy.

- Co ci się stało? - spytała nasza mama. - Dlaczego płaczesz?

- Buuuu!... - rozpłakał się wtedy księżyc na cały głos - chciałem

zobaczyć, jak wygląda z bliska wielkie miasto, spuściłem się

na dół, zaczepiłem o wysoką wieżę i obtłukłem sobie rożek!

Księżyc odsunął białą chmurkę i mama zobaczyła, że ma

utrącony dolny róg.

Wyglądał zupełnie jak nadłamany rogalik.

- Co to będzie! - lamentował księżyc. - Kiedy zrobię się

znów okrągły, będę wyglądał jak plasterek sera nadgryziony

przez myszy! Wszyscy mnie wyśmieją!

- Cicho - powiedziała mu mama. - Cicho, bo pobudzisz

dzieci.

Chodź tu na balkon, połóż się na leżaku i poświeć mi, a ja

spróbuję wymyślić jakąś radę na twoje zmartwienie.

Księżyc podpłynął do balkonu i ułożył się ostrożnie na leżaku.

A mama założyła szlafrok, pantofle i poszła do kuchni.

Cichutko wyciągnęła stolnicę, mąkę, jajka, śmietanę i zagniotła

wielki kawałek żółciutkiego ciasta. Z tego ciasta ulepiła rożek,

taki, jakiego brakowało księżycowi.

- Siedź teraz spokojnie - powiedziała - to ci przyprawię ten

twój nieszczęsny rożek.

Okleiła mama księżycowi brodę ciastem, równiutko, i wylepiła

taki sam rożek, jak ten, co się obtłukł. Potem wzięła jesz-

56 -

cze parę skórek pomarańczowych i tymi skórkami, jak plastrem,

przylepiła ciasto do księżyca.

- Gotowe! - powiedziała. - Za kilka dni rożek ci przyrośnie

i będziesz mógł te plasterki wyrzucić. Ale pamiętaj, na drugi raz

nie bądź gapą, omijaj sterczące dachy i wysokie wieże. Przecież

mogłeś się rozbić na kawałki!

Małgorzata Strzałkowska

Berek

W pewnej bajkowej krainie żyły sobie dwa olbrzymie smoki

- Smok Karol i Smoczyca Karolina.

Były to wyjątkowo miłe smoki. Nigdy nikomu nie dokuczały,

nie ryczały zbyt głośno, a ogniem ziały tylko wtedy, gdy było

to naprawdę koniecznie - na przykład po to, by rozpalić ogień

pod wielką patelnią, na której smażyły swoje ulubione naleśniki

z serem.

Smoki, jak to bywa we wszystkich baśniowych krainach,

mieszkały oczywiście w Smoczej Jamie. Zaglądali tam czasami

przyjaciele Karola i Karoliny, a gospodyni częstowała ich pyszną

miętową herbatą i kruchymi ciasteczkami. Któregoś ciepłego,

wiosennego dnia w Smoczej Jamie przyszedł na świat mały

Smok. Rodzice dali mu na imię Karolek.

Karolek rósł bardzo szybko i niedługo zaczął hasać po zielonej,

pachnącej łące nieopodal Smoczej Jamy.

Wąchał kwiatki, gonił bąki, pszczoły i kolorowe motyle.

A gdy był zmęczony, kładł się pośród listków szczawiu i koniczyny,

i patrzył na płynące po niebie puchate obłoki.

Pewnego razu zobaczył na łące małą, zieloną żabkę. Podbie

do niej i wesoło zawołał:

- Cześć, mała! Może pobawisz się ze mną w berka?

Żabka wytrzeszczyła na Smoka Karolka oczy i rzuciła się do

- 57 -

ucieczki. Gnała przed siebie wielkimi skokami, rechocząc przy

tym na cały głos:

- O rrrety! Potwórrr! Mnie goni! Rrratunku!!!

Karolek rozejrzał się dookoła bardzo zdziwiony i zawołał:

- Zaczekaj! Tu nie ma żadnego potwora! Jestem tylko ja,

Smok Karolek! Ale żabka była już daleko… Karolek pobiegł

więc do rodziców i opowiedział im, co się stało. Smoczyca przytuliła

mocno synka i zaczęła go pocieszać:

- Nie martw się, mój kochany! Niechcący przestraszyłeś zieloną

żabkę. Nic dziwnego, jest przecież taka maleńka!

- Ale ona nazwała mnie potworem! Ja nie jestem potworem!

Jestem smokiem! - żalił się Karolek, wtulony w ramiona mamy.

Tata Smok pogładził syna po policzku i uśmiechnął się.

- Oczywiście, synku! Jesteś najsłodszym na świecie małym

Smokiem! I naszym największym skarbem! No, już dobrze…

Nie martw się. Na pewno znajdzie się ktoś, kto zechce się z tobą

bawić.

I Smok Karolek uspokojony zasnął w objęciach mamy.

A nazajutrz, jak zwykle, pobiegł na swoją łąkę. Wąchał kwiatki,

gonił bąki, pszczoły i kolorowe motyle…

Raptem zobaczył zajączka, który z wielkim apetytem chrupał

smakowite liście mleczy. „Może on zechce się ze mną pobawić?”

- pomyślał. Pobiegł do zajączka i wesoło zawołał:

- Dzień dobry, mały! Może zechciałbyś pobawić się ze mną

w berka?

Zajączek podskoczył i co sił w nogach pognał przed siebie,

popiskując przy tym żałośnie:

-Ojejej! Na pomoc! Oj! Ojej! Potwór mnie goni! Na pomoc!

Ojej!!!

- Zaczekaj! To ja, Smok Karolek z rodziny miłych Smoków!

Nie uciekaj! Chciałem się z tobą pobawić w berka!

Ale zajączek był już bardzo, bardzo daleko…

Karolek pobiegł do rodziców i opowiedział im, co się stało.

Tata Smok wziął synka na kolana i rzekł:

- 58 -

- Nie martw się, skarbie! Zające już takie są! Boją się wszystkich

i wszystkiego! Byle szmer może je przestraszyć!

- Ale on nazwał mnie potworem! Ja nie jestem potworem!

Jestem Smokiem! - żalił się Karolek, wtulony w ramię taty.

Mama Smoczyca pogładziła synka po łapie i uśmiechnęła

się.

- Oczywiście! Jesteś najmilszym i najbardziej uroczym

Smokiem na świecie. I naszym najdroższym skarbem. Nie martw

się. Zobaczysz, że na pewno znajdziesz kogoś, z kim będziesz się

wspaniale bawić… - szepnęła.

I Smok Karolek zasnął w objęciach taty.

A nazajutrz, jak zwykle, pobiegł na swoją łąkę. Położył się

pośród listków szczawiu i koniczyny, i patrzył na płynące po niebie

puchate obłoki.

Wtem usłyszał cichutki, cichusieńki płacz, dochodzący nie

wiadomo skąd.

- Kto to płacze? - spytał zdziwiony, rozglądając się dookoła.

- Nikogo nie widzę!

- To ja, Motyl Zachariasz… - zachlipało z traw.

- Gdzie jesteś? - pytał dalej Smok, delikatnie rozgarniając

źdźbła małych roślinek.

- Tutaj, w koniczynie… Leciałem sobie do lasu… Ale ta łąka

wydała mi się taka piękna… I świeciło takie cudne słońce… No

i postanowiłem zatrzymać się tu na małą chwilkę… Usiadłem na

listku koniczyny i pomyślałem, że troszkę się poopalam… I chyba

musiałem się zdrzemnąć odrobinę… No i zleciałem na dół…

I wpadłem w taką gęstwinę, że zupełnie nie mogę się stąd wyplątać…

- To ci przygoda… Czekaj, nie ruszaj się! Zaraz ci pomogę!

- powiedział Smok i ostrożnie rozgarnął łodyżki koniczyny.

Małe, kolorowe skrzydełka były ledwo widoczne wśród masy

zielonych gałązek.

- Rzeczywiście, porządnie się zaplatałeś! Ale to nic… Jeszcze

chwilka…

- 59 -

Smok, uważając, aby nie zetrzeć pyłku z cieniutkich jak bibułka

skrzydełek, pomalutku, kawałeczek po kawałeczku, rozsupływał

nitki koniczyny, aż wreszcie uwolnił Motyla z zielonej pułapki.

- No! Udało się! - powiedział zadowolony i delikatnie postawił

Zachariasza na białych płatkach rumianku.

Motyl spojrzał w górę i zawołał cieniutkim głosikiem:

- Ojej! Jaki ty jesteś wielki! Jaki smok!

- Bo ja jestem smok. Smok Karolek.

- Naprawdę jesteś smokiem? Myślałem, że smoki istnieją

tylko w bajkach! Jeszcze nigdy nie widziałem kogoś tak ogromnego…

Masz takie wielkie łapy… I taki długaśny ogon… Chyba

rzeczywiście jesteś smokiem… To znaczy, że powinienem się

ciebie bać… Ale jakoś się wcale nie boję…

- Dlaczego miałbyś się mnie bać? - zdziwił się Karolek.

- Bo słyszałem, że smoki są bardzo niebezpieczne. I … zieją

ogniem z paszczy!

- Ja też umiem ziać ogniem! - powiedział z dumą Karolek.

- Chcesz zobaczyć?

- Nie, dziękuję… Może innym razem… - odpowiedział

szybko motyl. - Ale wiesz co? Może miałbyś ochotę pobawić się

ze mną w berka?

- W berka? Naprawdę chcesz się ze mną bawić w berka?

O niczym innym nie marzyłem! - Zachwycił się Smok i wyrecytował:

- Entliczek, pentliczek, naleśnik z serkiem, na kogo wypadnie,

ten będzie berkiem! Goń mnie!

I zaczął uciekać. A Zachariasz leciał za nim, machając szybciutko

skrzydełkami, aż wreszcie dogonił smoka. Ale wcale nie

było to łatwe!

- Teraz ty mnie goń! - krzykną motyl, gdy już nieco odsapnęli.

I wzbił się w górę.

- Tylko nie fruń za wysoko! - zawołał Karolek i popędził za

Zachariaszem…

Zabawa w berka trwałą do późnego popołudnia. Wreszcie

Smok i Motyl byli już bardzo zmęczeni i postanowili wrócić do

- 60 -

domu. Karolek szedł na piechotę, a Zachariasz siedział mu wygodnie

na ramieniu, co chwila posapując:

- Ale się zmęczyłem… To był dopiero berek… Ledwo

żyję…

Karolek wszedł do Smoczej Jamy i, śmiejąc się wesoło,

przedstawił przyjaciela:

- Patrzcie! Znalazłem kogoś, kto chce się ze mną bawić! To

Motyl Zachariasz!

Wkrótce nadeszła noc i obaj przyjaciele zasnęli zmęczeni -

Karolek na swoim posłaniu, a Zachariasz na kwiatku rumianku,

który specjalnie dla niego Tata Smok wykopał na łące, a Mama

Smoczyca posadziła w małej doniczce z namalowaną czerwoną

koniczyną.

Włodzimierz Scisłowski

Pytania

Czy rumianek jest rumiany?

Czy skrzyp skrzypi? Może wiecie?

Czy rozchodnik dla odmiany

wciąż rozchodzi się po świecie?

A czy bratek ma gdzieś brata?

Czy len leni się czasami?

Czy tatarak to rak tata?-

Odpowiedzcie na to sami.

- 61 -

Danuta Gellnerowa

Las

Las szumi i gra, trzeba być w lesie

cicho,

bardzo cicho.

jak najpiękniejsza muzyka…,

lecz, żeby ją usłyszeć,

Włodzimierz Domaradzki

Zima

Białym futrem otulona, Pędzi czwórka srebrnych koni,

jak co roku jedzie do nas. dzwoneczkami dzwoni.

Zofia Nowacka

Wiosenny deszczyk

Pada deszcz wiosenny Szemrzą, szumią kropelki,

srebrne, drobne, niewielkie;

plum, plum, plum, plum,

plum, plum, plum.

ciepły, cichy, senny;

plum, plum, plum, plum,

plum, plum, plum.

Wiktor Zechenter

Kto kwiatek zaczarował,

że lata w słońcu złoty?

Ten fruwający kwiatek,

to motyl.

- 62 -

Tadeusz Kubiak

Co to za ptaszek? I księżyc słucha,

a ptaszek śpiewa

przez cały wieczór

w majowych krzewach…

Ten ptak - to słowik.

Komu on śpiewa?

A księżycowi.

(autor nieznany)

Słowik

Przyleciał słowik Ach, jaki piękny

siadł na jabłonce. daje nam koncert!

Krystyna Pokrzywka

Chciałbym

Chciałbym być ptakiem! Chciałbym być rzeką!

Już łódź kołyszę…

Kto łodzią płynie?

Młodszy braciszek!

Chcę być pilotem!

W rakiecie siedzieć…

- Czy teraz synku?

- Nie! Po obiedzie!

Już lecę w górę!

Wyjmę dla mamy

słońce zza chmurek.

Chciałbym być drzewem!

Zmieniam się w gruszę.

Chodź tu siostrzyczko!

Nadstaw fartuszek!

- 63 -

Grzegorz Kasdepke

Ogryzek!

- Morderstwo! - krzyknęła Asia, biegnąc na górę, do agencji

detektywistycznej „Różowe okulary”.

Detektyw Pozytywka aż upuścił z wrażenia trzymane w ręku

jabłko. Od wielu lat pracował jako detektyw, ale nigdy jeszcze

nie miał do czynienia z morderstwem. I szczerze mówiąc, wcale

tego nie pragnął. Patrzył teraz z przerażeniem na zapłakaną Asię

i próbował uspokoić myśli.

Co robić, co robić?!

Na wszelki wypadek przełknął ślinę. Tak robili bohaterowie

kryminałów, które detektyw Pozytywka czytał, będąc jeszcze

dzieckiem - jeśli tylko przydarzyło się im coś niepokojącego, natychmiast

przełykał ślinę.

„Swoją drogą - pomyślał detektyw Pozytywka - to trochę

głupie. Jak można przełykać ślinę w chwili, gdy z wrażenia aż

zasycha w gardle?!”

Nie było jednak czasu na tego typu rozważania. Detektyw Pozytywka

sięgnął drżącymi dłońmi po stojący na parapecie kaktus,

wychodząc z założenia, że lepsza taka broń niż żadna. Trącone

nogą jabłko skorzystało z okazji i wytoczyło się z agencji, by po

chwili, głośno dudniąc na drewnianych schodach, umknąć piętro

niżej. Detektyw Pozytywka nie zwrócił na nie zbytniej uwagi.

- Gdzie są zwłoki? - zapytał, próbując nadać swemu głosowi

stalowe brzmienie. Mocno przycisnął do piersi glinianą doniczkę

z kaktusem i spojrzał pytająco na Asię.

Dopiero teraz zauważył, że do jej mokrych od łez policzków

przylepiły się listki i poskręcane strzępy pajęczyny.

- Pokażę panu - wyjąkała Asia.

Ruszyli w milczeniu w ślad za umykającym jabłkiem.

Ku uldze detektywa Pozytywki Asia nie zatrzymała się na

żadnym z pięter. Ani pod drzwiami mieszkania Zuzi i Dominika,

- 64 -

ani pod drzwiami mieszkania pani Ryczaj, pana Mietka, pani

Maciejewskiej czy innych lokatorów kamienicy. Przez ułamek

sekundy detektyw Pozytywka miał wrażenie, że Asia idzie do

piwnicy („Czyżby zamordowano Martwiaka?!”), na szczęście

jednak i to okazało się nieprawdą - Asia bez słowa wyszła z klatki

schodowej i ruszyła w stronę bramy. Detektyw Pozytywka

truchtał tuż za nią, posapując nerwowo. Czuł się niepewnie. Nic

dziwnego - za chwilę miał ujrzeć autentycznego nieboszczyka!

Na dodatek ślizgał się, próbując dotrzymać Asi kroku, bo kilka

chwil wcześniej, na którymś z pięter wdepnął w jabłko - jego

ucieczka, jak widać nie zakończyła się sukcesem. Wokół buta

detektywa Pozytywki krążył teraz kolorowy motylek, wyraźnie

podekscytowany apetycznymi plaśnięciami.

Cała trójka - Asia, detektyw Pozytywka i motylek - dotarła

do parku.

Asia skręciła w alejkę biegnącą wokół fontanny. Świeciło

słońce, ale park wydawał się ponury jak nigdy. Nawet okrzyki

dokazujących na placu zabaw dzieci brzmiały w uszach detektywa

Pozytywki dziwnie nienaturalnie - jakby wpierw je nagrano,

a teraz odtworzono w zwolnionym tempie. Asia zeszła w pewnym

momencie z alejki i wskazała rosnące na środku skweru

ozdobne krzewy. Były dość wysokie, bez trudu skryłyby dorosłego

mężczyznę. Zasadzono je jeden obok drugiego, tak aby tworzyły

krąg - jego wnętrze było całkowicie niewidoczne dla spacerujących

w parku ludzi. Detektyw Pozytywka opanował drżenie

łydek, wziął głęboki oddech, odgonił natrętnego motylka…

i przedarł się przez krzewy do środka.

Uczucie ulgi było równie silne jak zdumienie. Spodziewał

się, że zobaczy zwłoki, tymczasem nie było po nich ani śladu.

Ba! Nic nie wskazywało, że kiedykolwiek tu leżały. Wprawdzie

detektyw Pozytywka nigdy wcześniej nie zajmował się morderstwem,

ale wiedział z książek, że powinien dostrzec plamy krwi,

ewentualnie monety i inne drobiazgi, które mogły wypaść ofierze

z kieszeni. A choćby i zgniecioną trawę. Przecież taki niebosz-

65 -

czyk musiał trochę ważyć. Tymczasem ukryta wśród krzewów

polanka wyglądała niewinnie, jak tylko to możliwe - i ten właśnie

fakt nagle wydał się detektywowi Pozytywce niepokojący.

Komuś bardzo zależało na tym, żeby zatrzeć ślady zbrodni!

Ten ktoś wciąż może być gdzieś w pobliżu!

Kto wie, czy nie czai się teraz za jednym z krzewów i nie

obserwuje detektywa Pozytywkę, gotów zaatakować, jeśli tylko

uzna, że detektyw Pozytywka wpadł na jakiś trop!

Należało być bardzo ostrożnym.

Detektyw Pozytywka znieruchomiał i wytężył słuch. Uniósł

rękę, w której trzymał kaktus, gotowy w każdej chwili do odparcia

ataku. Gdzieś za nim trzasnęła gałązka. Poczuł, jak jego serce

podskakuje gwałtownie, i wtedy…

- Znalazł pan? - odezwała się Asia, stając obok spoconego

z wrażenia detektywa.

- Ciii… - Detektyw Pozytywka przyłożył palec do ust. - On

może być gdzieś blisko.

- Kto? - szepnęła Asia.

- Morderca.

Asia rozejrzała się nerwowo dookoła.

- Skoro ukrył zwłoki - kontynuował detektyw Pozytywka -

to znaczy, że…

- Jak to ukrył? - przerwała mu Asia. - Wcale nie ukrył, cały

czas tam są! - I wskazała zwisającą tuż nad ziemią gałązkę.

Detektyw Pozytywka osłupiał. Podszedł do wskazanej przez

Asię gałązki, przyklęknął i, próbując nie parsknąć śmiechem,

obejrzał coś, co przypominało rozłupany kokon, uczepiony od

spodu do jednego z liści.

- Moja biedna Madzia - wychlipała Asia.

- Moja kochana gąsieniczka. Codziennie przynosiłam jej jabłuszka

i plasterki ogórka. A ona rosła, i rosła, i była coraz bardziej

okrąglutka. Ale potem zaczęło się dziać z nią coś dziwnego.

Widocznie morderca ją zastraszył. Weszła pod listek, znieruchomiała

i …

- 66 -

- I przemieniła się w poczwarkę - wtrącił detektyw

Pozytywka.

- Słucham? - Asia spojrzała na niego ze łzami w oczach.

- Nic, nic, mów dalej. - Detektyw Pozytywka przyłożył palec

do ust, dając do zrozumienia, że będzie już cicho.

- Dalej? - Asia pociągnęła nosem.

- Nie wiem, co było dalej. Pojechałam na parę dni do babci.

I proszę! Kto jej to zrobił? I za co?!

Detektyw Pozytywka nie bardzo wiedział, jak się zachować

- najpierw parsknąć śmiechem, a dopiero później pocieszać Asię,

czy też odwrotnie.

- Nazwałaś ją Madzia? - zapytał.

- Yhy…

- I przynosiłaś jej jabłka i ogórki?

- Yhy…

- I jadła?

- Y-y… - Asia pokręciła przecząco głową. - Ostatnio już

nie. Zamknęła się w swoim domku i siedziała w nim całymi

dniami. Widocznie przeczuwała coś złego. Detektyw Pozytywka

uśmiechnął się nieznacznie.

- Nikt jej nie zamordował - powiedział, patrząc na krążącego

przy Asi motyla.

- To co, sama to zrobiła?! - krzyknęła Asia. - Moja Madzia

nigdy by nie popełniła samobójstwa!

- W ogóle nie było żadnego mordercy, morderstwa, nieszczęścia

ani zwłok - roześmiał się detektyw Pozytywka. …

- Kto wie, czy Madzia nie krąży właśnie nad twoją głową.

Asia popatrzyła ze zdziwieniem wpierw na detektywa

Pozytywkę, a potem na motylka głodomora.

- To jest moja Madzia? - zapytała wreszcie.

- Skąd mogę wiedzieć? - detektyw Pozytywka wzruszył ramionami.

- Przecież to twoja znajoma, a nie moja.

A potem, ściskając dziarsko doniczkę z kaktusem, ruszył

z powrotem do kamienicy.

- 67 -

Detektyw Pozytywka miał rację. Na szczęście w parku nie

zdarzyło się nic złego. Skąd jednak pomysł, że krążący nad Asią

motyl to może być Madzia?

Ogryzek!

Gąsienice to ni mniej, ni więcej, tylko niewyrośnięte motyle

(bądź ćmy). Motyle niemowlaki, tak można je określić. Gdy przyjdzie

już właściwa pora, przemieniają się w poczwarki i budują wokół

swego ciała kokon. Ten kokon to coś w rodzaju domku. Poczwarki

siedzą w środku i stopniowo przekształcają się w dorosłe motyle.

A potem rozłupują od wewnątrz kokon i wychodzą na świat. I, rzecz

jasna mają ogromny apetyt - jak nasz motylek głodomór.

Maria Krüger

Apolejka i jej osiołek

Królewna Apolejka, tak jak prawie wszystkie królewny,

mieszkała w wysokiej wieży. Była to wysoka wieża, gdyż na jego

wierzchołek wchodziło się po schodach - po stu siedemdziesięciu

sześciu stopniach! Przy tym były to kręte schody: właśnie

takie, z jakich najłatwiej można spaść.

I pewnie dlatego królewna Apolejka nie schodziła zbyt często

do ogrodu. Po prostu wolała wyglądać przez okno, chociaż - nie

wiadomo dlaczego - nikt nigdy w pobliżu wieży nie przechodził,

nikt nie przejeżdżał. Tylko czasem przebiegł tamtędy jakiś zabłąkany

zając.

Jednak któregoś dnia, kiedy Apolejka przymierzała przed lustrem

swoje najładniejsze korale, usłyszała, że ktoś śpiewa.

Co prędzej podbiegła więc do okna.

Drogą tuż pod wieżą szedł czarno ubrany kominiarczyk. Na

głowie miał piękny nowy cylinder, a na ramieniu niósł drabinkę.

„Nie jestem pewna czy w mojej wieży są kominy do czyszczenia

- pomyślała Apolejka - ale przecież i tak mogłabym z nim

porozmawiać”.

- 68 -

Kominiarczyk zdjął z ramienia drabinę i oparł ją o mur. Potem

podszedł do małej studzienki w murze. Nabrał w złożone dłonie

wody ściekającej ze studzienki i zaczął chciwie pić.

Był widać bardzo spragniony.

- Chyba zawołam tego kominiarczyka - postanowiła Apolejka.

Ale zanim zdążyła otworzyć usta, zdarzyła się rzecz nieoczekiwana

i dziwna: zamiast kominiarczyka przy studzience stał czarny,

kłapouchy osiołek. Z brody ściekały mu jeszcze krople wody.

Apolejka od razu zrozumiała, że woda w studzience jest zaczarowana

i że po wypiciu tej wody kominiarczyk zmienił się

w czarnego osła.

Krzyknęła więc najgłośniej jak mogła:

- Hej! Czy możesz znów być kominiarczykiem?

Ale osiołek nic nie odpowiedział, tylko spokojnie zaczął skubać

kępki zielonej trawy i kwiatków, a potem zabrał się do skubania

liści na młodziutkich jabłonkach. I to nie tylko liści. W pewnej

chwili udało mu się dosięgnąć wiszącego na gałęzi czerwonego

jabłuszka. Odgryzł jeden kawałek, potem drugi, trzeci…

Kiedy już zjadł całe jabłko, znów stało się coś dziwnego: zamiast

czarnego osiołka stał na tym samym miejscu czarno ubrany

kominiarczyk.

- Hej! - krzyknęła jeszcze raz Apojejka. - Hej! Czy to jabłko

cię odczarowało?

Ale kominiarczyk widać i tym razem nie dosłyszał wołania

z wysokiej wieży, jakby nigdy nic wziął znów na ramię drabinkę

i śpiewając swoją kominiarską piosenkę, szybko pomaszerował

dalej.

- Szkoda, że poszedł - zmartwiła się Apolejka. - Przecież zupełnie

nie wiadomo, jak prędko znów ktoś będzie tędy przechodził.

Na wszelki wypadek włożyła swoją najładniejszą sukienkę

i najładniejsze pantofelki. Zawiązała niebieskimi wstążeczkami

krótkie warkoczyki i poprawiła koronę, która ciągle przekrzywiała

się na lewe ucho. Zawiesiła też na szyi najładniejsze korale.

- 69 -

I właśnie, kiedy Apolejka otwierała swoją najładniejszą parasolkę

w kropki, usłyszała śpiew:

Do drzwi wszystkich ciągle pukam,

Apolejko!

Przez świat idę, ciebie szukam,

Apolejko!

Świat przeszedłem dookoła,

Apolejko!

Ciebie tylko ciągle wołam,

Apolejko!

- Ach, to mnie ktoś szuka! - ucieszyła się Apolejka. - Być

może jest to królewicz.

I szybko podbiegła do okna.

Ależ tak! Z oddali nadchodził królewicz! Można go było od

razu poznać po błyszczącej w blasku słońca w koronie. Coraz

wyraźniej słyszała jego piosenkę:

W szczęście trudno mi uwierzyć,

Apolejko!

Że znalazłem cię w tej wieży,

Apolejko!

- Ach! - zawołała radośnie Apolejka i chwyciwszy swoją

najładniejszą parasolkę w kropki, szybko zaczęła zbiegać na dół

po stu siedemdziesięciu sześciu krętych schodach.

Ale na dole czekała ją smutna niespodzianka.

Zamiast królewicza przy starej studzience stał mały, bury

osiołek.

Na jego łebku lśniła złota korona.

- Oczywiście byłeś tak nieostrożny, że napiłeś się wody z zaczarowanej

studzienki - szepnęła zrozpaczona Apolejka. - Co

teraz będzie? Po pierwsze: jest to woda okropnie zimna, więc

mogłeś się zaziębić. Po drugie: jest to woda okropnie zaczarowana

i wskutek tego stałeś się osiołkiem. Na szczęście rośnie tu

zaczarowana jabłonka.

- 70 -

Szybko podeszła do rosnących pod wieżą jabłonek. Jakże

jednak zmartwiła się i przestraszyła: na jabłonkach nie było już

między liśćmi żadnych jabłek!

- A co teraz będzie? Ach! Co będzie? Dlaczego nie macie już

więcej czerwonych jabłek? - wołała do jabłonek i potrząsała ich

cienkimi pniami.

Na najmniejszej, najcieńszej jabłonce, na samym jej wierzchołku,

rosło jednak jeszcze jedno czerwone jabłuszko.

Zakołysało się, rozkołysało od tego potrząsania i bęc - spadło

pod nogi Apolejce.

Schyliła się, by je podnieść. Ale wieża stała na wzgórzu

i czerwone jabłko zaczęło się toczyć w dół, coraz dalej i dalej.

- Musimy je schwytać! - krzyknęła Apolejka. I w jednej

chwili wskoczyła na grzbiet zasmuconego, burego osiołka.

- Pędź, osiołku! Biegnij, ile masz siły!

Tak więc zaczęła się pogoń. Czerwone jabłuszko toczyło się

po wąskich polnych dróżkach i po szerokich mosteczkach.

- Ach, prędzej, prędzej, osiołku! - szepnęła Apolejka. -

Musimy schwytać to jabłko!

A ono toczyło się dalej i dalej, aż wreszcie wpadło na ulice

jakiegoś miasteczka. Podskakiwało po kamieniach, którymi były

wybrukowane wąskie uliczki, i toczyło się w stronę rynku!

Tuż za jabłkiem biegł już bardzo zmęczony osiołek z królewną

Apolejką na grzbiecie.

Wjechali na rynek. Pełno tu było straganów z pieczywem,

ubraniami, płótnem, garnkami i owocami. Jabłko tymczasem

toczyło się szybko, coraz szybciej, wreszcie z całym rozpędem

wpadło w stos jabłek ułożonych na ziemi. Obok, na niskim stołku

siedziała gruba straganiarka.

- Stój! Ach, stój, osiołku! - zawołała Apolejka. Zeskoczyła

z grzbietu osiołka, pobiegła do straganiarki.

- Dzień dobry pani! - powiedziała grzecznie. - Pomiędzy te

jabłka, które pani sprzedaje, wpadło nasze jabłko - zaczarowane.

Czy mogę je zabrać?

- 71 -

- Ho, ho, zaczarowane jabłko? - zdziwiła się straganiarka. -

A jakże ono wyglądało?

- Jest czerwone - szepnęła Apolejka.

- Czerwone, powiadasz? Czerwone? A to dobre! Przecież

wszystkie moje jabłka są czerwone!

Rzeczywiście. Wszystkie były czerwone! Tak samo czerwone

jak to zaczarowane. Więc jak znaleźć między nimi to, które

mogłoby odczarować osiołka, aby znów stał się królewiczem?

Apolejka pomyślała przez chwilę.

- Nie ma rady! - zawołała. - Musisz zjadać kolejno, jedno za

drugim czerwone jabłka, dopóki nie natrafimy na to zaczarowane.

- Bardzo nie lubię jabłek - stęknął w swym oślim języku

osiołek.

- Trudno. Jabłka są bardzo soczyste i zdrowe i na pewno ci nie

zaszkodzą. Chyba, że chcesz do końca życia zostać osiołkiem.

- Hiiiiiiiii! - zarżał w odpowiedzi bury osiołek, co oznaczało,

że za nic na świecie nie chciałby zostać w oślej postaci.

- Czy wobec tego mogłaby nam pani sprzedać trochę jabłek?

- spytała Apolejka. - Nie mam co prawda pieniędzy, ale mogłabym

dać za to moją parasolkę.

- Dobrze, dam ci jabłek za parasolkę - zgodziła się straganiarka.

Biedny bury osiołek zaczął zaraz jeść czerwone jabłka, ale…

ciągle był osiołkiem.

- Musisz próbować dalej - westchnęła Apolejka. I podała

straganiarce korale. Osiołek zabrał się znów do jedzenia. Ale

i tym razem wśród kupionych jabłek nie było zaczarowanego.

Kupiła więc Apolejka jabłek za swój pierścionek, potem oddała

straganiarce niebieskie pantofelki, potem wstążki z warkoczyków.

Osiołek posłusznie jadł jabłka jedno za drugim. Zjadł ich wreszcie

tak dużo, że zaczął robić się coraz grubszy i grubszy. Już nawet

nie chciał patrzeć na czerwone jabłka. Być może nie zjadłby ani

jednego więcej, gdyby nie to, że Apolejka bardzo go o to prosiła.

Wreszcie zostało już kilka ostatnich jabłek.

- 72 -

- Na pewno wśród nich jest to zaczarowane - zawołała

Apolejka - ale ja już nie mam nic do oddania! Została tylko moja

złota korona.

- Niech będzie korona - machnęła ręką straganiarka. I oddała

Apolejce ostatnie jabłka.

Było ich pięć, jedno trochę nadgryzione.

- Zostawimy to nadgryzione na sam koniec. Ono chyba nie

jest zaczarowane.

Zjadł więc osiołek jedno czerwone jabłko - i nic! Zjadł drugie

- i nic! Zjadł trzecie i ciągle jeszcze nic.

- To czwarte na pewno jest zaczarowane - sam się przekonasz!

Ale niestety, czwarte jabłko nic nie pomogło.

Apolejka podała więc osiołkowi ostatnie jabłko, to nadgryzione.

Osiołek smutno kiwną głową. Już było mu wszystko jedno.

I naraz…

Ledwie osiołek skończył jeść to ostatnie nadgryzione jabłko,

w jednej chwili znów stał się królewiczem.

Tylko nie tak zupełnie… Bo głowa pozostała nadal głową

burego osiołka!

Na rynku rozległ się śmiech.

- Patrzcie, patrzcie, chłopak z oślą głową!

- I co teraz będzie? - załamała ręce Apolejka. - Dlaczego nie

jesteś zupełnie odczarowany?

Biedny królewicz nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Stał

ze zwieszoną głową, a bo burym pyszczku spływały duże łzy.

- Och, nie płacz! To na pewno dlatego, że jabłko było nadgryzione.

Ale lubię cię, nawet gdy masz oślą głowę! I zawsze będę

cię lubiła, bury osiołku! - zawołała Apolejka. A potem objęła go

za szyję i pocałowała w bury, zapłakany pyszczek.

I tego widać było trzeba, aby czary były czarami do końca.

Bo zaraz potem, zamiast oślej - królewicz miał już własną głowę.

Stał przed Apolejką wesoły, roześmiany.

- W szczęście trudno mi uwierzyć! Apolejko! - zawołał tak,

jak w swojej piosence.

- 73 -

A mały kominiarczyk, który właśnie zdążył oczyścić wszystkie

kominy w miasteczku, przybiegł na rynek.

- Nie pij już nigdy wody ze studzienek, królewiczu! - ostrzegał.

- Nigdy! - zawołał królewicz. Uśmiechnął się do Apolejki

i oboje poszli najszerszą ulicą miasteczka, trzymając się za ręce.

Hanna Łochocka

Jak to mały Elemelek

w wielkim morzu brał kąpiele

Wczesnym rankiem wstało słońce, wyzłociło morski piasek

i na fale bryzgające zarzuciło srebrny pasek. Każda fala z białej

piany ma falbankę koronkową; szemrzą fale chórem zgranym

piosnkę starą, a wciąż nową.

Elemelek stał z walizką, spoglądając na to wszystko. A że

bardzo był zdziwiony, więc rozstawił nóżki obie, kręcił łebkiem

w różne strony i rozdziawiał krótki dziobek. Sam do siebie przy

tym gadał:

- Strasznie jest to morze duże! Deszcz tu wielki chyba padał

ze trzy lata albo dłużej. Jak też ono szumi, śpiewa… Za tą plażą

widzę drzewa, więc wynajmę pokój w listkach. Niech zostanie

tam walizka, a ja zaraz włożę nowy zgrabny kostium kąpielowy.

Smukłe mewy z piórkiem białym spadły z szumem jak latawce

i na falach się huśtały jakby właśnie na huśtawce. Wróbel

w modnym swym kostiumie pręży łapki tak jak umie, poprzez

plażę mknie wytrwale i też skacze już na fale, aby ich spienione

grzbiety pohuśtały go.

O rety! Jak tu mokro! Ile piany! Kto tak pryska?

To bałwany! Bałwan duży z drugim, małym, Elemelka wnet

porwały, zakręciły, zamoczyły. Taki prysznic nie jest miły dla

małego wróbelaska. Więc zawołał:

- 74 -

- Jeśli łaska, odsuń no się, mój bałwanie. Niech pan bałwan

już przestanie i popłynie w inną stronę. Ach, ratunku, gwałtu!

Tonę!

Smukłe mewy z piórkiem białym usłyszały, podleciały i wróbelek

rozkrzyczany wyłowiony został z piany. Na swych skrzydłach

srebrnych, prostych śmigłe mewy go uniosły i złożyły

w dołku z piasku, gdzie zaprzestał wreszcie wrzasków.

- Panie wróblu, jak tak można? Trzeba z wolna i z ostrożna

wchodzić w wodę, bo źle bywa, jeśli się nie umie pływać. Ucz się

w płytkiej pływać wodzie, udzielamy lekcji co dzień.

Elemelek odrzekł skromnie:

- Wdzięczny jestem wam ogromnie, śliczne mewy, lecz dziękuję,

pewniej się na lądzie czuję. Kąpiel w piasku dla wróbelka

to przyjemność bardzo wielka. Piasek grzeje, słonko świeci… ale

skąd tu tyle dzieci?

Spojrzą ptaki, a wokoło roześmiane stoi koło; w którąkolwiek

spojrzysz stronę - wszędzie nosy opalone.

- Elemelku! Czy być może? Przyjechałeś tu nad morze?

Wynająłeś domek w lasku? Chodź się z nami bawić w piasku!

My będziemy robić babki, ty - odciśniesz na nich łapki. Wiele

czasu już nie mamy: tydzień, dwa i wyjeżdżamy…

Rzecze ptaszek:

- Macie rację. Wkrótce minął nam wakacje. Muszę ten czas

wykorzystać, zwiedzić plażę, łódki, przystań, nad tę wodę frunąć

wielką i pobawić się muszelką. Potem razem z wami wrócę.

Przedszkolakom piórko rzucę i pozdrowię ich wesoło, a poskaczę

też przed szkołą. W każdej klasie przez okienko zajrzę, stuknę

w szybę cienką, skrzydłem dzieciom zatrzepoczę, słowo ćwierknę

im ochocze i pokręcę raźnie główką, by im pomóc przed klasówką.

- 75 -

Agnieszka Frączek

Wyliczanki

Pałka, zapałka, dwa kije,

zebra kraciastą ma szyję.

Gałka, kobiałka, trzy pniaczki,

tańczą w balecie prosiaczki.

Grzałka, przechwałka, pół drąga,

pingwin poleciał do Konga.

Chałka, guzdrała i patyk,

słoń kupił szpilki na raty.

Pałka zapałka, dwa kije,

niech wyliczanka nam żyje.

Drepcze słoń po dachu,

nos mu drży ze strachu.

A słonica na kominie

fika jak kaskader w kinie.

Na kogo wypadnie,

na tego bęc!

Ecie - pecie, słoń w berecie.

Pecie - ecie, beret w lecie?!

Po co? Na co?

Jak zgadniecie,

to ten beret dostaniecie.

Ślimak, ślimak

pokaż rogi,

dam ci sera na pierogi.

Ślimak, ślimak,

wyjdź z muszelki,

to kupimy ci mebelki -

fotel, kredens, a we wnękę

małą wstawi się kuchenkę.

Ślimak! Ślimak!

Bądź człowiekiem!

Wielki sernik ci upiekę,

tylko przestań się ukrywać.

Nagle ślimak się odzywa:

- Zmyślasz - rzecze.

Cóż… Nie przeczę.

- 76 -

zzZabawmy się wesoło_ (sł. i muz. Magdalena Wieloch)

Podajmy ręce wkoło,

zabawmy się wesoło,

zabawmy się, bo dzisiaj mamy czas.

Na dworze słonko świeci

dla wszystkich małych dzieci,

dla wszystkich małych

i dużych też.

A więc rozjaśnij twarz

- 77 -

i mocno wytęż słuch

usłyszysz piękną piosenkę,

co dla Ciebie śpiewa

ptasich głosów chór.

Podajemy ręce wkoło,

zabawmy się, wesoło,

zabawmy się bo dzisiaj mamy czas.

Na dworze słonko świeci

dla wszystkich małych dzieci,

dla wszystkich małych

i dla dużych też.

zzDo przedszkola_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)

- 78 -

I. Rano budzę się, jaki piękny to czas,

słońce wstało już, więc pora wstać.

Szybko myję się, jem śniadanie i już

gotów jestem, bo chcę już iść, chcę już iść.

Ref. Do przedszkola, do przedszkola,

jak cudownie tutaj co dzień mija czas.

Do przedszkola, do przedszkola,

o tym już od rana marzy każdy z nas. /2x

II. Pani czeka już i koledzy już są;

siadam w kole - to jest magiczny krąg.

Obok siedzi Jaś, Weronika i Staś -

tu bawimy się, więc przychodzę co dzień.

Ref. Do przedszkola…

zzO kochaniu misia_ (sł. Halina Stefanowska, muz. Zbigniew Ciechan)

- 79 -

I. Miś ma w oczach

szklane kulki,

po to misiem jest,

żeby było kogo tulić,

kiedy pada deszcz.

Miś ma uszy do targania,

po to misiem jest,

żeby mieć coś do kochania

i wytarcia łez. (bis)

II. Miś ma wszystko czego trzeba,

żeby misiem być,

by do łóżka go zabierać,

żeby o nim śnić.

Miś ma uszy…

III. Miś ma łapy bardzo miękkie,

po to misiem jest,

żeby trzymać go na ręku,

kiedy tylko chcesz.

Miś ma uszy…

zzMam chusteczkę haftowaną_ (melodia ludowa, opracowanie:

Wojciech Kaleta)

Mam chusteczkę haftowaną, co ma cztery rogi.

Kogo kocham, kogo lubię, rzucę mu pod nogi itd.

- 80 -

zzJabłoń jesienią_ (sł. Alicja Tarczyńska, muz. Andrzej Banasiewicz)

I. La, la, la…

Już od rana dmuchał wietrzyk,

lecz figlował krótko,

bo dawała dziś prezenty

jabłonka w ogródku,

La, la, la…

II. La, la, la…

Wyszły dzieci na spacerek,

słyszą, drzewo skrzypi:

- 81 -

„dałam już rumiane jabłka,

czy ktoś weźmie listki?”

La, la, la…

III. La, la, la…

Kto nazbiera liści więcej,

ruszajmy w zawody!

Najpiękniejsze ustawimy

w kąciku przyrody.

La, la, la…

zzCebula_ (sł. autor nieznany, muz. Adam Markiewicz)

- 82 -

I. Spódniczek żółtych i fartuszków

cebula ma dużo na brzuszku.

Siedem czy osiem albo dziewięć,

tego dokładnie nie wiem!

Gdy żółtą ma suknię cebula,

jak kula wesoło się turla,

lecz kiedy jest biała, to bywa

zgryźliwa niby pokrzywa! Oj!

II. Niech tylko zrzuci swe spódnice,

od razu zmienia się w złośnicę.

Kto ją przekroi, musi płakać,

przez cebulowy zapach!

Gdy żółtą ma suknię…

zzJesień_ (sł. i muz. Danuta i Karol Jagiełło)

- 83 -

I. Dawno minęło już lato,

nadeszła jesień już.

Spadają liście z drzewa,

a zima już tuż, tuż.

W sadzie dojrzały owoce

i zebrać je już czas

a ptaki szykują swój odlot za morze,

i chcą pożegnać nas.

Ref. Jesień, nasza złocista jesień

w wiklinowym koszu

podarki dla nas niesie.

- 84 -

Jesień, nasza złocista jesień

w wiklinowym koszu

podarki dla nas ma. (bis)

II. Dawno minęło już lato,

nadeszła jesień już.

Las zmienił swe kolory,

a zima już tuż, tuż.

Wszyscy gromadzą zapasy

na srogiej zimy czas,

a ptaki szykują swój odlot za morze

i chcą pożegnać nas.

Ref. Jesień, nasza… (bis)

zzA to jeż_ (sł. Dorota Gellner, muz. Adam Skorupka)

- 85 -

I. Taki las, taki las

wielki, że aż strach!

Z rudych drzew ściany ma,

z rudych liści dach!

W lesie szmer, w lesie szum,

coś tam stuka wciąż -

może to dziki smok,

może wielki wąż?

Skacze coś jak piłka,

całe w burych szpilkach,

toczy się jak kulka

całe w liści piórkach!

Skacze coś jak piłka,

całe w burych szpilkach,

idzie poprzez jesień,

wrzosy w kolcach niesie!

- 86 -

II. Biegnę więc, biegnę więc,

biegnę ile tchu,

może tam schowam się,

może lepiej tu?

Wkoło szmer, wkoło szum,

coś tam stuka wciąż -

coś jest tuż obok mnie,

czy to smok, czy to wąż?

A to jeż jak piłka,

cały w burych szpilkach,

a to jeż jak kulka,

cały w liści piórkach.

A to jeż jak piłka,

cały w burych szpilkach,

idzie poprzez jesień,

wrzosy w kolcach niesie!

zzWitaminki_ (sł. Andrzej M. Grabowski, muz. Krzysztof Marzec)

- 87 -

I. Spójrzcie na Jasia, co za chudzina,

słaby, mizerny, ponura mina,

a inni chłopcy silni jak słonie,

każdy gra w piłkę lepiej niż Boniek.

Dlaczego Jasio wciąż mizernieje?

Bo ten głuptasek witamin nie je!

II. Wiśnie i śliwki, chrupka marchewka,

gruszka, pietruszka i kalarepka,

kwaśne porzeczki, słodkie malinki,

To wszystko właśnie są witaminki!

Kto chce być silny, zdrowy jak ryba,

Musi owoce jeść i warzywa!

- 88 -

Ref.: Witaminki, witaminki

dla chłopczyka i dziewczynki,

wszyscy mają dziarskie minki,

bo zjadają witaminki!

zzZabawa przy muzyce Gimnastyka_ (sł. Iwona Biśto, muz. popularna)

I. Najpierw w górę trzy podskoki,

hop, sa, sa!

Potem dwa skłony na boki,

raz i dwa.

W górę ręce, prosto nogi,

stój jak my!

I opuszczaj do podłogi,

raz, dwa, trzy.

II. Teraz podskocz jak pajacyk,

hop, sa, sa!

I zrób obrót dookoła,

tra, la, la.

A na koniec ręce wypad

w przód i w tył.

Ćwicz codziennie, abyś zdrów,

jak ryba był!

- 89 -

zzNasz As_ (sł. Natalia Kuczyńska, muz. Franciszka Leszczyńska)

I. Z nami biega, z nami skacze,

z nami spędza całe dnie.

Zgadnij, czy to przedszkolaczek,

może tak, a może nie.

II. Choć na czterech łapkach chodzi

i ma śmieszne imię As,

to żyjemy w wielkiej zgodzie,

bo polubił wszystkich nas.

- 90 -

zzDeszczowa piosenka_ (sł. i muz. Hanna Freund)

I. Deszczyk pada nam na głowy kap, kap, kap,

a w kałużach pełno wody chlap, chlap, chlap.

Jeśli nie chcesz zmoknąć proszę

weź parasol i kalosze chlap, kap, kap.

II. Kropla z kroplą stuka w okno kap, kap, kap,

a dokoła wszyscy mokną chlap, chlap, chlap.

Moknął duzi, mokną mali kap, kap, kap,

Pod parasol się schowali chlap, chlap, chlap.

III. Mokre nogi, mokra głowa kap, kap, kap,

i choroba już gotowa chlap, chlap, chlap.

Na gorączkę i na katar kap, kap, kap,

Malinowa jest herbata chlap, chlap, chlap, kap, kap, kap,

zzZaczarowana piosenka_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)

- 91 -

I. Gdy jest ci smutno, gdy jest ci źle,

zanuć piosenkę, uśmiechnij się.

Piosenka szybko osuszy łzy,

a uśmiech sprawi, że gdzieś zniknie humor zły.

Ref. Bo radość, szczęście w sobie ma

zaczarowana piosnka ta.

Kiedy ją śpiewasz,

śpiewa z tobą cały świat. (bis)

II. Gdy czarne chmury, gdy pada deszcz,

po deszczu słońce uśmiechnie się.

Na ciemnym niebie już tęcza lśni,

więc z deszczem, słońcem, tęczą śpiewaj także ty.

Ref. Bo radość…

- 92 -

zzPanie Listopadzie (sł. Danuta Jagiełło, muz. Karol Jagiełło)

I. Panie Listopadzie, co się stało?

Obudziłem się dziś rano, a tu wszędzie biało.

Jeszcze jesień nie odeszła,

a tu pada śnieg.

- 93 -

Panie Listopadzie, słucham.

Nie zgadzam się.

A Listopad nas nie słucha,

ciągle śmieje się,

sypie śniegiem, kropi deszczem,

zimnym wiatrem dmie.

A Listopad zimnym wiatrem dmie.

II. Panie Listopadzie, co się dzieje?

Coraz zimniej jest na dworze

i wiatr mocniej wieje.

Jeszcze jesień nie odeszła,

a tu pada śnieg.

Panie Listopadzie, słucham.

Nie zgadzam się.

Ref: A Listopad nas…

zzSznurowadła_ (sł. Halina Stefanowska, muz. Zbigniew Ciechan)

- 94 -

Sznurowadła - dła - dła - dła!

Rozwiązadła - dła - dła - dła!

Takie dwa, takie dwa

sznurowadli - dli - dli - ska!

Przez nie upadła Asia, jak placek,

przez nie za chwilę głośno zapłacze.

Sznurowadła…

zzLabada_ (autor i kompozytor nieznani)

Tańczymy labada, labada, labada,

Tańczymy labada, małego walczyka.

Tańczą go harcerze, harcerze, harcerze.

Tańczą go harcerze i małe zuchy też.

zzHop do wanny_ (sł. Agnieszka Galica, muz. Tadeusz Pabisiak)

- 95 -

I. Ciepła woda z kranu leci,

chlapie i zaprasza dzieci.

Ref.: Pucu, pucu, chlapu, chlapu,

na co jeszcze czekasz gapo?

Hop do wody, hop do wanny.

Już brudasek wykąpany.

II. Mydło w wodzie już się kręci.

Umyj nogi, umyj ręce.

Ref.: Pucu, pucu…

III. Gąbka lekka tak jak puszek,

wyszoruje plecy, brzuszek.

Ref.: Pucu, pucu…

zzHookie Pooki_ (autor słów nieznany, popularna melodia amerykańska)

- 96 -

I. Do przodu prawą rękę daj,

do przodu prawą rękę daj,

do przodu prawa rękę daj

i potrząsaj nią,

bo przy tej piosence

razem zabawimy się,

a potem odwrócimy się.

II. Do przodu lewą rękę daj … (3x)

i potrząsaj nią,

bo przy tej piosence…

III. Do przodu prawą nogę daj (3x)

i potrząsaj nią,

bo przy tej piosence…

IV. Do przodu lewą nogę daj (3x)

i potrząsaj nią,

bo przy tej piosence…

V. Do przodu swój nos daj, swój nos (3x)

i potrząsaj nim,

bo przy tej piosence…

VI. Do przodu swe kolana daj… (3x)

i uginaj je,

bo przy tej piosence…

VII. Do przodu siebie, siebie daj… (3x)

i obracaj się,

bo przy tej piosence…

- 97 -

zzW koło koło_ (sł. i muz. Marzena Staniek)

W koło, koło. Na wesoło.

Wszyscy skaczą i nie płaczą.

Każdy dziś wesoły jest.

Powtórz … ruchy me.

zzDzwonki sań_ (słowa polskie Elżbieta Zechenter-Spławińska,

popularna melodia amerykańska)

Pada śnieg, pada śnieg,

dzwonią dzwonki sań,

co za radość, gdy saniami

tak można jechać w dal,

- 98 -

gdy pada śnieg, pada śnieg,

dzwonią dzwonki sań,

a przed nami i nad nami

wiruje tyle gwiazd.

zzJuż blisko kolęda_ (sł. Agnieszka Galica, muz. Tadeusz Pabisiak)

I. Gdy w pokoju wyrośnie choinka.

Łańcuszkami, bombkami zaświeci.

Ref.: To znaczy, że już święta,

że już blisko kolęda,

że Mikołaj przyjedzie do ciebie.

Hej, kolęda, kolęda. (bis)

II. Gdy opłatek już leży na stole.

Pierwsza gwiazdka zabłyśnie na niebie.

Ref.: To znaczy, że już... (bis)

- 99 -

III. Gdy upieką się słodkie makowce

i głos dzwonka z daleka zawoła.

Ref.: To znaczy, że już... (bis)

zzProsimy zostań_ (sł. i muz. Danuta i Karol Jagiełło)

I. Zielona choineczko,

pachnąca igiełkami,

prosimy zostań,

prosimy zostań,

na zawsze razem z nami. (bis)

II. Pod twymi gałązkami,

dziadzio - Mikołaj Święty,

zostawia zawsze,

zostawia zawsze,

grzecznym dzieciom prezenty. (bis)

III. Kiedy na niebie gwiazdka

pierwsza jaśniej zaświeci,

biegną do ciebie,

- 100 -

biegną do ciebie,

po swe prezenty dzieci. (bis)

zzSiedmiokroczek_ (sł. Anna Kamińska, melodia popularna)

I. Siedem kroków najpierw w przód,

Potem siedem kroków wstecz,

tralala, tralala

i już każdy taniec zna,

tralala, tralala

i już każdy taniec zna.

II. Do kolegi odwróć się,

Podaj rękę albo dwie,

hejże ha, hejże ha

i już tańczysz tak jak ja,

hejże ha, hejże ha

i już tańczysz tak jak ja.

III. Potem ręce weź pod bok,

Potem siedem razy hop!

hop hop hop, hop hop hop,

jaki łatwy ten podskok,

hop hop hop, hop hop hop,

jaki łatwy ten podskok.

- 101 -

IV. W kole stańmy wszyscy wraz

i zatańczmy jeszcze raz

tralala, tralala

i zabawa dalej trwa,

tralala, tralala

i zabawa dalej trwa.

zzStuk, puk_ (sł. Krystyna Wodnicka, muz. Edward Pałłasz)

I. Mam deskę, gwoździe, młotek

i dłonie zręczne mam,

zielony mały domek

potrafię zrobić sam.

Stuk, puk, stuk, puk!

potrafię zrobić sam (bis).

II. Gdy śnieg zasypie drogi,

gdy słońca będzie brak,

zawita w domku progi

zziębnięty głodny ptak.

Stuk…

- 102 -

III. I długiej zimy śnieżnej

przestanie się już bać,

bo co dzień na deseczce,

ziarenek znajdzie garść.

Stuk…

zzPiosenka o babci_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)

I. Moja mama się spieszy od rana,

co dzień bardzo jest zapracowana.

- 103 -

Ciągle pranie, zakupy i praca

i tak późno do domu wraca.

Ref.: A ja mam babcię, kochaną babcię -

babcia ma zawsze dla mnie czas.

A ja mam babcię, kochaną babcię,

najukochańszą z wszystkich babć.

II. Tata wraca po pracy zmęczony,

chce odpocząć przed telewizorem,

ma załatwić dziś znów ważną sprawę,

nie ma czasu na spacer, zabawę.

Ref.: A ja mam babcię…

zzBabciu, droga babciu_ (sł. i muz. Danuta i Karol Jagiełło)

- 104 -

I. Babciu, droga babciu,

powiedz mi,

czy potrafisz zrobić

to co my?

My tupiemy tup, tup, tup,

teraz babciu ty to zrób. (bis)

II. Babciu, droga babciu,

powiedz mi,

czy potrafisz zrobić

to co my?

My klaszczemy raz, dwa, trzy,

teraz babciu zrób to ty. (bis)

III. Babciu, droga babciu,

powiedz mi,

czy potrafisz zrobić

to co my?

My skaczemy raz, dwa, trzy,

teraz babciu podskocz ty. (bis)

IV. Babciu, droga babciu,

powiedz mi,

czy potrafisz zrobić

to co my?

My całuski damy Ci,

teraz babciu daj nam ty. (bis)

- 105 -

zzPolka dla babci i dziadka_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)

I. Dziś w przedszkolu piękny bal,

bal wspaniały na sto par.

Bal dla dziadków i dla babć -

pięknie zapraszamy was.

Ref.: To jest polka dla dziadziusia

i dla babci, i dla wnusia.

Kto poleczkę naszą zna,

niech zatańczy tak jak ja. (bis)

II. Do przedszkola zapraszamy

babcię, dziadka, tatę, mamę.

Gdy tańczymy polkę wraz,

bardzo miło płynie czas.

Ref.: To jest polka…

- 106 -

zzW karnawale_ (sł. Alicja Tarczyńska, muz. Franciszka Leszczyńska)

I. Z Nowym Rokiem szedł karnawał,

przebieraniem się zabawiał.

W instrumenty ubrał drzewa,

wiatr w gałęziach pieśni śpiewał.

Przebrał dzieci, spójrzcie sami,

są Indianie z piratami

i serpentyn widać zwoje,

są krasnale i kowboje.

II. Jest biedronka z muchomorkiem,

przyszli także Bolek z Lolkiem,

sznur korali ma Cyganka,

- 107 -

w stroju z frędzli jest Indianka.

I balony lecą w górę,

ktoś czerwony ma kapturek,

jest karnawał, dzieci tańczą,

gra orkiestra przebierańcom!

zzBiały walczyk_ (sł. Maria Kownacka, muz. Franciszka Leszczyńska)

I. Hej, biały walczyk, hop, hop, hop,

zając na śniegu znaczy trop.

Zając na śniegu pomyka,

a my tańczymy walczyka. (bis)

II. Saneczki z góry niosą nas,

wiatr pogwizduje, szumi las.

A nasze ptaki z karmnika

tańczą białego walczyka. (bis)

- 108 -

III. Hej, biały walczyk, baczność start!

Dzieci do sanek i do nart!

Sikorka prosi czyżyka:

„tańczmy białego walczyka!”. (bis)

zzBałwankowa rodzina_ (sł. Marek Głogowski, muz. Krystyna Kwiatkowska)

I. Stoisz smutny, mój bałwanku,

ze spuszczoną głową.

Może chciałbyś mieć przy sobie

panią bałwankową?

Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!

Dobrej żony wciąż mi brak!

Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!

Bałwankowej brak!

- 109 -

II. Ma korale z jarzębiny

bałwankowa żona,

ale łatwo poznać z miny,

że jest dziś zmartwiona.

Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!

Mego synka jeszcze brak!

Oj tak, tak! Oj tak, tak!

Synka jeszcze brak!

III. Stoi bałwan z bałwankową,

w środku zaś bałwanek.

Jeszcze chwila i rozpoczną

bałwankowy taniec.

Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!

Przydałby się jeszcze brat!

Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!

Przydałby się brat!

IV. Już wesołe dwa bałwanki

tańczą z rodzicami,

i my także się pobawmy

razem z bałwankami.

Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!

Zatańcz z nami raz i dwa!

Oj, tak, tak! Oj, tak, tak!

Zatańcz raz i dwa!

- 110 -

zzPrzyszedł nocą miś_ (sł. Helena Bechlerowa, muz. Urszula Smoczyńska-

Nachtman)

I. Bałwanki drogą szły,

bałwanków było trzy.

Płakały i narzekały,

łzy z oczu ocierały. (bis)

II. Ach, czas nam w drogę, czas,

już wiosna goni nas.

Choć się uśmiecha ładnie,

kożuszki nam ukradnie. (bis)

III. I przyszedł nocą dziś

puszysty biały miś.

I zabrał trzy bałwanki

na wielkie srebrne sanki. (bis)

- 111 -

IV. I w taki kraj je wiózł,

gdzie śnieg, i wiatr, i mróz,

gdzie sroga zima biała

ma z lodu srebrny pałac. (bis)

zzPląs Jeśli jesteś wesoły_ (słowa Iwona Biśto, Robert Domań,

Jolanta Kaszyca, muz. popularna)

I. Jeśli jesteś wesoły,

to śpiewaj, jak my,

śpiewaj, jak my

śpiewaj, jak my.

Jeśli jesteś trochę wesoły,

śpiewaj jak my.

I licz głośno - raz, dwa, trzy, hej!

II. Jeśli jesteś wesoły,

to skacz tak, jak my,

- 112 -

skacz tak, jak my,

skacz tak, jak my.

Jeśli jesteś wesoły,

to skacz tak, jak my,

to skacz tak, jak my.

I licz głośno - raz, dwa, trzy, hej!

III. Jeśli jesteś wesoły,

to klaszcz tak, jak my,

klaszcz tak, jak my,

klaszcz tak, jak my,

Jeśli jesteś wesoły,

to klaszcz tak, jak my,

to klaszcz tak, jak my.

I licz głośno - raz, dwa, trzy, hej!

zzWiosna radosna_ (sł. i muz. Magdalena Wieloch)

Już na polu kłos dojrzewa,

trawka rośnie ptaszek śpiewa.

Gdy wiosna radosna swój uśmiech roztoczy,

to dzieciom wokoło wesoło jest!

- 113 -

Konik polny stroi skrzypce,

krakowiaczka w miejscu drypce.

Gdy wiosna radosna swój uśmiech roztoczy,

to dzieciom wokoło wesoło jest! (bis)

zzZając malowany_ (sł. Dorota Gellner, muz. Barbara Kolago)

- 114 -

I. Na kubeczku z porcelany

mieszka zając malowany.

Kiedy tylko się poruszy,

to w herbacie moczy uszy.

Mówię wam, mówię wam,

co ja z tym zającem mam!

II. Siedzi zając na kubeczku,

lewą nogę moczy w mleczku.

Ale mleczko nie dla niego,

on by wolał coś innego.

Mówię wam, mówię wam,

co ja z tym zającem mam!

III. Wytarł zając mokre uszy,

zrobił cztery wielkie susy,

usiadł w lesie na polanie -

co ja teraz powiem mamie?

No co?

zzKwiatowa wróżka_ (sł. Agnieszka Galica, muz. Tadeusz Pabisiak)

- 115 -

I. Co to za ogrodnik

posiał kwiatów tyle.

Tulipany i kaczeńce,

bratki i żonkile.

Ref. To wiosna, to wiosna,

zielona wiosna.

Razem z deszczem,

ciepłym deszczem

kwiaty nam przyniosła. (bis)

II. Spytaj więc bociana,

spytaj i skowronka:

Kto te kwiaty kolorowe

posadził na łąkach.

Ref. To wiosna…

III. A może to wróżka,

co wszystko czaruje.

Drzewa, łąki i ogrody

kwiatami maluje.

Ref. To wiosna…

- 116 -

zzWarszawska Syrenka_ (sł. Zofia Holska-Albekier, muz. Edward

Pałłasz)

I. Nasza warszawska Syrenka

co noc urządza wyprawę.

Nocy się ciemnej nie lęka,

gdy pragnie zwiedzić Warszawę.

Warszawski Zamek, pałac w Łazienkach

nad cichym stawem,

dzielnice nowe i Stare Miasto

w naszej Warszawie.

- 117 -

II. Nasza warszawska Syrenka

Wisłą powraca nad ranem.

Z nią jest wiślana piosenka

i miasto w słońcu skąpane.

Warszawski Zamek…

zzKsiążki, książki_ (sł. Barbara Lewandowska, mel. Lech Miklaszewski).

I. Tyle jest ciekawych książek,

Więc czasem się martwię,

Kiedy je przeczytać zdążę,

Książki, książki te.

II. Mama czasu ma niewiele,

Ale mama kocha mnie,

Chętnie czyta mi w niedzielę,

Książki, książki te.

III. Gdy urosnę, tak jak mama,

Będę czytać całe dnie,

Jeszcze raz przeczytam sama,

Książki, książki te.

- 118 -

zzŁąka - domek kwiatów_ (sł. i muz. Helena Mieszkuniec)

Łąka to domek kwiatów, pszczół, motyli i wiatru,

zielenią się bujne trawy, w czasie wiosennej zabawy. (bis)

Ref. Tańczą już piórka, lecą motyle, a dookoła kwiatów tyle,

że ich nie zliczysz, setki, tysiące na tej wiosennej łące. (bis)

- 119 -

zzŚwięto naszej mamy_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)

I. Dziś, gdy święto naszej mamy,

stańmy wszyscy w kole,

zaśpiewamy głośno, pięknie,

na całe przedszkole.

Ref. Niech nam żyją, niech nam żyją

ukochane mamy.

Zdrowia, szczęścia, pomyślności

życzenia składamy. (bis)

II. Już będziemy zawsze grzeczni,

mili, uśmiechnięci,

więc serduszka swe składamy

z kwiatami w prezencie.

Ref. Niech nam żyją…

- 120 -

III. Ustawimy się równiutko,

zatańczymy w koło.

Mama z nami dziś zanuci

piosenkę wesołą.

Ref. Niech nam żyją…

zzMama najlepsza_ (sł. i muz. Helena Mieszkuniec)

Moja mama najlepsza na świecie, la la la la la.

Umie śmiać się i cieszyć najpiękniej, la la la la la.

Ref. Moja mama jest kochana, uśmiechnięta wciąż od rana.

Moja mama dobra wróżka, bardzo kocham ją,

la la la la la la la la la la.

- 121 -

zzŚwięto taty_ (sł. i muz. Danuta i Karol Jagiełło)

I. Słońce mocno przygrzewa,

jaki piękny mamy maj,

święto taty już się zbliża,

szumi rzeka, szumi gaj. (bis)

II. Zerwę kwiatki pachnące,

piękny bukiet zrobię sam,

złożę tacie dziś życzenia

i w prezencie kwiaty dam. (bis)

III. Potem razem pójdziemy,

spacerować poprzez las,

bardzo lubię z moim tatą

spędzać wspólnie wolny czas. (bis)

- 122 -

zzWakacje_ (sł. i muz. Jolanta Kucharczyk)

- 123 -

I. Świat już pachnie wakacjami, słońce woła w głos,

że rok szkolny się zakończył, że nauki dość.

Książki i zeszyty będą nam potrzebne, lecz

wcześniej przygód przeżyjemy, ile tylko chcesz.

Ref. Złote słońce, złota plaża, srebrne grzywy fal,

zieleń łąk i zieleń lasów, kwiatów tysiąc barw,

szczyty gór, aż tak wysokie, że sięgają chmur,

błękit jezior, czar ogniska, co dogasa już. (bis)

II. Gdy wakacji czas już minie, pora wrócić znów

do zeszytów i książek, do przedszkoli, szkół.

Tylko mały, srebrny kamyk przywieziony z gór

i muszelka z ziarnkiem piasku obiecują znów.

Ref. Złote słońce…

- 124 -

Zabawy i ćwiczenia na spostrzegawczość

i koncentrację uwagi

(według J. Bläsius)

zzZabawa Co jest w kopercie?

Nauczyciel pokazuje dzieciom różne drobne przedmioty, np.

piłeczkę, samochodzik, kredkę, misia, laleczkę, plastikową

marchewkę, jabłko itp. Dzieci oglądają i dotykają przedmioty.

Później wspólnie z nauczycielem chowają je do różnych dużych

kopert. Nauczyciel miesza koperty i układa je na stoliku.

Dzieci wybierają sobie kolejno koperty i poprzez dotyk określają,

co się w nich znajduje.

zzZabawa Kolorowe spinacze.

Każde dziecko dostaje kolorowy pasek papieru (kolory na pasku

są takie same jak kolory spinaczy). Na środku stolika są

wysypane kolorowe spinacze. Dzieci kolejno rzucają kostką

(z kolorami, w jakich są spinacze). Wyrzucony kolor mówi,

który spinacz można wziąć i przypiąć w odpowiednim miejscu

na pasku. Wygrywa to dziecko, które najszybciej zapełni swój

pasek kolorowymi spinaczami.

zzZabawa Układamy łańcuch ze spinaczy.

Chętne dzieci dostają łańcuszki ze spinaczy z określonym rytmem,

np. spinacz żółty - niebieski - zielony - żółty - niebieski

- zielony i muszą dokończyć łańcuszek. Wygrywa to dziecko,

które zrobiło to szybciej (gracze dostają taką samą liczbę spinaczy

w określonych kolorach).

zzZabawa Układamy szlaczki.

Nauczyciel lub chętne dziecko układa ze spinaczy część szlaczka

(spinacze - najlepiej srebrne, różniące się wielkością). Inne

dziecko kontynuuje układanie szlaczka.

- 125 -

zzZabawa Guzikowe pary.

Nauczyciel przygotowuje zestaw par guzików (30-40 zestawów).

Wsypuje je do miseczki i miesza. Gracze wybierają

pary guzików i układają przed sobą. Wygrywa ta osoba, która

w tym samym czasie dobierze więcej par.

zzZabawa Co jest w pudełku?

Nauczyciel przygotowuje różne drobne przedmioty (lub warzywa,

owoce). Dzieci oglądają je, dotykają, a później nauczyciel

chowa je do pudełka z otworem (takim, żeby weszła dłoń).

Dzieci kolejno wkładają ręce do pudełka, dotykają wybrany

przedmiot i określają, co to jest.

zzZabawa W lewo, w prawo (według Z. Bogdanowicz).

Nauczyciel układa w dwóch rzędach pudełka. Chowa pod jednym

z nich cukierki (tak, żeby grupa nie widziała). Chętne

dziecko porusza się od pudełka do pudełka według instrukcji

nauczyciela. Np. Przejdź w lewo, do przodu, w prawo, w lewo,

do przodu… i podnieś pudełko.

zzZabawa Liczymy węzełki.

Nauczyciel robi supełki na sznurowadłach. Dzieci odwracają

się do niego tyłem, ręce trzymają za plecami. Nauczyciel wkłada

każdemu dziecku sznurowadło z supełkami. Dzieci trzymając

je w rękach za plecami, dotykają kolejne supełki i liczą je.

zzZabawa Mierzymy.

Dzieci, za pomocą sznurowadeł o tej samej długości, mierzą

wybrane przedmioty w sali, np. stoik, biurko, parapet…

zzZabawa Co schowane jest pod gąbką?

Nauczyciel rozkłada na stoliku gąbki do mycia naczyń. Pod

jedną z nich chowa (tak, aby dzieci nie widziały), mały, twardy

przedmiot (płaski kamień, kredkę…).

- 126 -

Dzieci kolejno przyciskają gąbki, nie mówiąc, gdzie wyczuły

przedmiot. Potem wszystkie określają, gdzie był on ukryty.

zzZabawa Sieć pajęcza z wełny.

Każde dziecko dostaje kłębek wełny. Na oparciu (aż do siedzenia)

swojego krzesełka robi sieć pajęczą przekładając kłębek wełny.

Zabawy twórcze

zzZabawa Czarodziejskie piórko (według K. W. Vopla).

Dzieci siadają w kole. Nauczyciel pokazuje czarodziejskie

piórko (wykonane z bibuły) i mówi, że będzie nim delikatnie

dotykał dzieci.

Nauczyciel kolejno podchodzi do każdego dziecka. Dziecko,

przy którym staje, zamyka oczy. Nauczyciel dotyka go czarodziejskim

piórkiem w wybrane miejsce, a dziecko nie otwierając

oczu musi palcem wskazującym dotknąć tego miejsca.

Potem może otworzyć oczy.

Przy powtórzeniach zabawy, czarodziejskim piórkiem może

dotykać kolegów chętne dziecko.

zzZabawa Podajemy balonik.

Dzieci ustawiają się w dużym kole, tyłem do siebie. Podają

sobie kolejno balonik, utożsamiając go z jakimś przedmiotem,

którego nazwę podaje nauczyciel, np. piórko, kamień, igła,

kwiat, bryła lodu itp.

Po każdej rundzie dzieci robią krok do przodu (koło powiększa

się) i podają balonik jako inny przedmiot.

zzZabawa Lody.

Nauczyciel mówi dzieciom, że są wafelkiem (kubeczkiem)

wypełnionym lodami. Dzieci określają smak swoich lodów.

Prosi, aby wyobraziły sobie, że ktoś powoli je zjada i przedstawiły

to za pomocą ciała.

- 127 -

Dzieci powoli starają się robić coraz mniejsze, aż do leżenia

na podłodze.

zzZabawa Spaghetti (według K. W. Vopla).

Dzieci stają bardzo blisko siebie i opuszczają wzdłuż ciała dłonie.

Nauczyciel mówi:

Wyobraźcie sobie, że jesteście wiązką spaghetti, które ma być

podane na obiad. Jesteście w garnku z wodą. Po chwili makaron

zaczyna mięknąć, staje się coraz bardziej miękki i powoli

opada na dno garnka, tworząc luźny kłębuszek. Zachowujcie

się tak, jak gotowane spaghetti do momentu, aż krzyknę: Sos

pomidorowy. Wtedy wolno wam wstać i potrząsnąć swoimi rękami

i nogami, aby poczuć się wspaniale.

zzZabawa Zielone i twarde.

Nauczyciel prosi dzieci, aby wymieniły mu nazwy rzeczy,

roślin, zwierząt, które są w kolorze zielonym. Potem po wymienieniu

przez dzieci nazw, dodaje jeszcze jedno kryterium:

wszystkie zielone przedmioty, rośliny, zwierzęta muszą być mokre

(albo twarde).

zzZabawa Miejsce po mojej prawej stronie jest wolne.

Nauczyciel proponuje dzieciom zabawę, podczas której ćwiczą,

jak należy przysłuchiwać się sobie i zrobić szybko to, czego

druga osoba od nich oczekuje. Dzieci siadają na krzesłach

w kręgu. Prawe krzesło obok nauczyciela jest wolne. Zabawę

rozpoczyna nauczyciel, mówiąc: Miejsce po mojej prawej

stronie jest wolne, chciałabym… Anię poprosić… do mnie.

Gdy wypowie to zdanie, wówczas Ania podbiega do wolnego

krzesła obok nauczyciela i siada na nim. Dziecko, które siedzi

po prawej stronie wolnego krzesła, mówi teraz zdanie, które

wypowiedział przed chwilą nauczyciel: Miejsce po mojej prawej

stronie jest wolne, chciałabym … do minie… i wymawia to

imię dziecka, które ma usiąść na wolnym krześle… itd.

- 128 -

zzZabawa Wyobraź sobie (według K. W. Vopla).

Nauczyciel mówi:

Ustawcie się w sali i stójcie spokojnie. Za chwilę pokażecie mi,

jak czuje się ta część ciała, którą wam opiszę.

-- Wyobraźcie sobie, że obie wasze dłonie są z ołowiu. Czy

możecie mi pokazać, jak wasze dłonie się wtedy czują?...

-- Wyobraźcie sobie, że całe wasze ciało zrobione jest z gumy.

Czy możecie mi pokazać, jak się wtedy czujecie?...

-- Wyobraźcie sobie, że wasza prawa ręka jest nadmuchanym

balonikiem. Czy możecie mi pokazać, jak się czuje wasza

prawa ręka?

-- Wyobraźcie sobie, że wasz brzuch jest stawem pełnym wody.

Czy możecie mi pokazać, jak się wtedy czujecie?...

-- Wyobraźcie sobie, że wasze ciało jest wielkim płomieniem.

Czy możecie mi pokazać, jak się wtedy czujecie?...

-- Wyobraźcie sobie, że wasze ramiona są skrzydłami ptaka.

Czy możecie mi pokazać, jak się czujecie?...

-- Wyobraźcie sobie, że wasze stopy znajdują się w butach żołnierskich,

maszerujących wzdłuż ulicy. Czy możecie pokazać,

jak się wtedy czujecie?...

-- Wyobraźcie sobie, że macie zamiast pleców grzbiet kota.

Czy możecie mi pokazać, jak to odczuwacie?...

-- Wyobraźcie sobie, że macie nos królika. Czy możecie mi pokazać,

co wtedy czujecie?...

-- Wyobraźcie sobie, że wasze usta są paszczą lwa, który groźnie

warczy w kierunku odwiedzających zoo. Czy możecie mi

pokazać, co wtedy czujecie?...

-- Wyobraźcie sobie, że wasze ciało jest małym piórkiem, które

niesie wiatr. Czy możecie powiedzieć, co wtedy czujecie?...

-- Wyobraźcie sobie, że wasze ciało jest kroplą deszczu, która

spada z nieba na ziemię. Czy możecie mi pokazać, jak to

odczuwacie?...

- 129 -

zzZabawa Dotykanie (według K. W. Vopla).

Nauczyciel mówi:

Ustawcie się w takim miejscu sali, które wam się najbardziej

podoba… Czy możecie mi pokazać:

-- jak dotykacie kolanami podłogi?...

-- jak dotykacie dłońmi podłogi?...

-- jak dotykacie plecami ściany?...

-- jak dotykacie plecami podłogi?...

-- jak dotykacie łokciami kolan?...

-- jak dotykacie dłonią przegubu drugiej dłoni?...

-- jak dotykacie ramionami swoich boków?...

-- jak dotykacie nosem drzwi?...

-- jak dotykacie nosem podłogi?...

-- jak dotykacie stopą podłogi?...

-- jak dotykacie obiema stopami podłogi?...

-- jak dotykacie stopą swojej głowy?...

-- jak dotykacie piętami ściany?...

-- jak dotykacie obiema rękami stołu?...

-- jak dotykacie kolanem brody?...

-- jak dotykacie uchem siedzenia krzesła?...

-- jak obiema rękami podnosicie zabawkę?...

-- jak obiema stopami podnosicie zabawkę?...

Co chcielibyście jeszcze pokazać?

Zabawy i ćwiczenia słuchowe

zzZabawy z tekstem wiersza W. Chotomskiej Kawka.

Dzieci słuchają wiersza i powtarzają za nauczycielem kolejne

wersy.

Siedzi kawka nad sadzawką.

- Chodź się napić kawki, kawko!

Będziesz piła filiżanką

czarną kawę ze śmietanką.

- 130 -

Ale kawka nie chce kawki,

woli wodę pić z sadzawki.

− Ilustracja ruchowa tekstu wiersza.

zzZabawa Ptaki kwa-kwa (według I. Fleming, J. Fritz).

Ptaki kwa-kwa z krainy Transbilunia są olbrzymimi ptakami

tak jak strusie. Nie potrafią latać, a poza tym nic nie widzą.

Zamian za to mają świetny słuch i utrzymują z sobą kontakt

dzięki nieustannemu kwakaniu. Stąd ich nazwa. Dzieci stoją

w ciasnym kole, tworząc klatkę, w której schwytane jest kilka

ptaków kwa-kwa (dzieci z zawiązanymi oczami). Kwaczą

one bez ustanku, ponieważ są uwięzione. Po chwili w jednym

miejscu dzieci „otwierają” koło. Zadaniem ptaków jest odnalezienie

luki. Kiedy jeden kwa-kwa odnajdzie wyjście z klatki,

kwacze bardzo głośno i tym samym zdradza pozostałym prawidłowy

kierunek.

zzZabawa Skąd dochodzi ten głos.

Dzieci siedzą w kręgu, zwrócone twarzami do środka. Wybrane

dziecko zamyka oczy. Inne dziecko, wskazane przez nauczyciela,

naśladuje głos wybranego przez siebie zwierzęcia.

Zadaniem dziecka, które ma zamknięte oczy, jest odgadnięcie,

kto naśladuje głos zwierzęcia i jakie to zwierzę.

zzĆwiczenia ortofoniczne.

Nauczyciel mówi wiersz - rymowankę, a dzieci naśladują głosy

i odgłosy.

Jedzie pociąg - fu, fu, fu…

Trąbi trąbka - tru, tu, tu…

A bębenek - bum, bum, bum,

Konik człapie - człap, człap, człap,

Woda z kranu - kap, kap, kap…

- 131 -

Mucha bzyczy - bzy, bzy, bzy…

A wąż syczy - sy, sy, sy…

Baran beczy - be, be, be…

A owieczki - me, me, me…

zzZabawa Co to za dźwięk.

Rozpoznawanie wytwarzanych dźwięków - najpierw za pomocą

wzroku i słuchu, a potem tylko słuchu. Nauczyciel demonstruje

np. uderzanie łyżką w szklankę, pocieranie błony

bębenka, stukanie w stół, uderzanie klockami o siebie, klaskanie,

darcie papieru, gniecenie papieru itp.

zzZabawa Zgadnij, kto mówi.

Dzieci siedzą w grupie. Jedno z nich staje przed grupą odwrócone

tyłem. Wskazane dziecko z grupy (tak, żeby nie widziało

tego dziecko stojące przed grupą) mówi głośno w wyraźnie

Dzień dobry. Odgadujące dziecko musi wskazać to, które mówiło

Dzień dobry i podać jego imię.

zzZabawa Które to zwierzę?

Nauczyciel naśladuje głosy zwierząt, a dzieci wskazują je na

obrazkach. Potem nauczyciel pokazuje obrazki, a dzieci naśladują

głosy zwierząt na nich przedstawionych.

zzZabawa Pies szczeka głośno - pies szczeka cicho.

Nauczyciel naśladuje szczekanie psa. Gdy dzieci słyszą ciche

szczekanie psa - leżą cicho na dywanie, a gdy słyszą głośne

szczekanie psa - naśladują ruchy psa, poruszając się na czworakach.

zzZabawa Wolno - szybko.

Gdy dzieci słyszą wolną melodię - poruszają się powoli, gdy

szybką - biegają po sali.

- 132 -

zzZabawa Wyklaszcz rytm.

Nauczyciel wyklaskuje prosty rytm - dzieci powtarzają.

Układanie klocków na podstawie słyszanego rytmu.

Odtwarzanie rytmu ilustrowanego układem przestrzennym

(ułożonymi klockami).

zzZabawa na rozpoznawanie ciągłości dźwięków.

Dzieci podskakują, gdy słyszą dźwięk krótki przerywany, stoją

w miejscu, gdy dźwięk jest długi.

zzZabawa W jakiej kolejności grały instrumenty?

Dzieci słuchają dźwięków, jakie wydają przygotowane przez

nauczyciela instrumenty perkusyjne, np. kołatka, tamburyn,

bębenek, trójkąt, grzechotka. Potem odwracają się tyłem do

nauczyciela, a on uderza kolejno w wybrane instrumenty (na

początku dwa i stopniowo rozszerzając układ proponowanych

dźwięków). Po wysłuchaniu dzieci wskazują instrumenty,

w które uderzał nauczyciel.

zzZabawa Gramy.

Dzieci słuchają odgłosów wydawanych przez popularne instrumenty,

np. gitara, pianino, skrzypce, trąbka, perkusja…

i naśladują grę na nich.

Wyklaskiwani rytmów śpiewanych piosenek.

Ilustrowanie ruchem treści piosenki.

zzWyodrębnianie zdań z wypowiedzi.

Dzieci słuchają krótkiej wypowiedzi nauczyciela. Zaznaczają

liczbę zdań klockami, które układają przed sobą.

Nadeszła jesień. Słońce świeciło coraz słabiej. Dni były krótsze.

Przyroda przygotowywała się do zimy itd.

- 133 -

zzUkładanie zdań na temat obrazka.

Nauczyciel pokazuje obrazki przedstawiające sytuacje z życia

dzieci. Dzieci układają o nich zdania.

zzWyodrębnianie słów w zdaniach.

Nauczyciel mówi zdania, dzieci liczą w nich słowa, zaznaczając

ich liczbę patyczkami, klockami. Np.

Agatka je zupę. Antek rysuje okręt. Wiktor myje zęby.

Agatka je zupę pomidorową.

Antek rysuje okręt podwodny.

Wiktor myje zęby miętową pastą.

Dzielenie swoich imion na sylaby.

Dzielenie nazw przedmiotów, zwierząt, roślin na sylaby.

zzŁączenie słów z sylab.

Nauczyciel wypowiada słowa podzielone na sylaby, dzieci łączą

je i podają całe słowo.

Mówienie znanych wierszy z podziałem na sylaby.

Wyszukiwanie nazw rozpoczynających się (lub kończących)

się podaną sylabą. Np.

ka: kasa, kalafior, kawa, kanapa, kalarepa…

- ka: maska, lalka, kaczka, ręka, bułka, stokrotka…

zzZabawa Dokończ słowo.

Nauczyciel rzuca piłkę do kolejnych dzieci, mówiąc sylabę.

Dzieci łapią piłkę i odrzucając ją nauczycielowi mówi drugą

- 134 -

sylabę, która z tą podaną przez nauczyciela tworzy słowo. Np.

ma - ma, ma - ki, ma - ta, ma - liny…

zzZabawa Zakupy.

Nauczyciel mówi, że był w sklepie i kupił - i tu wymienia nazwy

produktów, ale bez pierwszej głoski. Dzieci muszą podać

całe nazwy. Np. ●ąka, ●ułki, ● ok, ●ukierki, ● leko, ● ogurt,

●asło, ●ajka, ● er, ●woce…

zzPodawanie ostatniej głoski w nazwach obrazków.

Nauczyciel pokazuje obrazki zwierząt, roślin, przedmiotów

i mówi nazwy tego, co jest na nich przedstawione w liczbie pojedynczej.

Dzieci dopowiadają ostatnie głoski, tworząc w ten

sposób nazwy obrazków, np. ślimak - i, lis - y, rak - i, dom - y,

kwiat - y, ser - y, motyl - e, ptak - i, dywan - y…

Łączenie w pary obrazków, których nazwy rozpoczynają (lub

kończą) się taką samą głoską. Np.:

dom - dym, las - lok, mak - motyl, rak - rama…

nos - kos, ser - tor, lody - domy, kot - tort, burza - droga.

Wyszukiwanie obrazków, których nazwa rozpoczyna się (kończy)

podaną głoską.

zzRóżnicowanie słów o podobnym brzmieniu.

Nauczyciel podaje nazwy, a dzieci wskazują odpowiednie obrazki.

Np.:

nasz - noże, bułka - półka, bucik - budzik, kura - góra.

Syntezowanie słów podzielonych na głoski przez nauczyciela.

Wskazywanie odpowiednich obrazków, mówienie całych

słów. Np.:

u - l - e, o - k - o, d - o - m, k - o - t, b - u - t, l - a - d - a,

r - a - m - a, w - o - d - a…

- 135 -

Zabawy muzyczne

(według K. Przybylskiej)

Reakcje na przerwę w muzyce

zzZabawa Kołysanie lalki.

Dzieci siedzą w kole. W środku koła chodzi chętna osoba z lalką,

kołysząc ją. Kołysze i śpiewa lalce na własną melodię słowa:

Lalo ma, lalo ma

oczka zmruż.

Lalo ma, lalo ma,

zaśnij już.

Śpiewając, oddaje lalkę innej osobie, która śpiewa tekst na własną

melodię. Dzieci dopóki trzymają lalki, muszą śpiewać.

zzZabawa Pytania.

Nauczyciel lub chętne dzieci śpiewają pytania. Pozostałe dzieci

muszą na nie odpowiedzieć, śpiewając swoją odpowiedź.

Np. pytanie: Jaką mamy pogodę?

Odpowiedź: Mamy deszczową pogodę.

zzZabawa Moje dłonie prowadzą.

Dzieci dobierają się parami, stają naprzeciwko siebie i stykają

się lekko dłońmi. Wolna i cicha muzyka jest sygnałem, aby

jedno z nich (wcześniej ustaliły to ze sobą), zaczęło poruszać

rękami jakby malowało przed sobą obraz (np. domu, słońca).

Partner biernie poddaje się ruchowi. Muzyka głośna jest sygnałem

dla drugiego dziecka, które teraz przyjmuje rolę malarza

i maluje swój obraz,

zzZabawa Jesteśmy instrumentami.

Nauczyciel dzieli dzieci na kilka grup. Kładzie przed każdą

grupą obrazek instrumentu (lub instrument). Wskazuje w róż-

136 -

nej kolejności na grupy, a dzieci ze wskazanej grupy naśladują

dźwięki wydawane przez dany instrument.

zzZabawa Wróć do swojego koła.

Dzieci dobierają się parami. Każda para bierze jedną obręcz,

kładzie ją na podłodze i wchodzi do niej. Przy muzyce w rytmie

marsza dzieci parami maszerują dookoła sali. Przy muzyce

zachęcającej do biegania dzieci parami biegają w różne strony.

Przerwa w muzyce to sygnał do powrotu do swojej obręczy.

zzZabawa Pociąg.

Dzieci tworzą kilka pociągów, kładąc ręce na ramiona swoim

kolegom. Przy muzyce (różne szybkości) pociągi jadą w różne

strony sali, powoli lub szybko w zależności od akompaniamentu

muzycznego. Gdy muzyka milknie, pociągi zatrzymują się

i następuje zmiana prowadzącego, który staje teraz na końcu

pociągu. Maszynistą zostaje dziecko, które było drugie.

zzZabawa Jesienne liście.

Każde dziecko otrzymuje jeden listek. Poruszają się z nim

zgodnie z rytmem akompaniamentu muzycznego. Podczas

przerwy w grze zatrzymują się, unoszą do góry trzymany listek

i wypuszczają go z ręki, śledząc jego lot i miejsce upadku na

podłodze. Na ponowny sygnał akompaniamentu muzycznego

podnoszą listek z ziemi i zabawa toczy się dalej.

zzZabawa Ptaki.

Każde dziecko dostaje krążek - gniazdo. Przy muzyce do biegania

dzieci - ptaszki biegają lekko po sali. Na przerwę w grze,

ptaszki wracają do gniazd i kwilą: pi - pi - pi…

- 137 -

Reakcje na zmiany tempa

zzZabawa W lesie.

Nauczyciel dzieli dzieci na trzy grupy: zajączki, wiewiórki,

sroki. Każdą grupę zwierząt wywołuje inny akompaniament

rytmiczny. Zajączki skaczą w rytmie ćwierćnut, wiewiórki -

przy akompaniamencie ósemek z kropką i szesnastek, a sroczki

fruwają przy muzyce w rytmie ósemkowym.

zzZabawa Robimy tunel (według K. Przybylskiej).

Dzieci dzielimy na dwie grupy. Jedna grupa ustawia się w rzędzie,

dzieci kładą ręce lekko na ramionach kolegów lub koleżanek

stojących przed nimi. Druga grupa ustawia się parami.

Przy akompaniamencie w rytmie ćwierćnut dzieci w parach

poruszają się po sali jedna para za drugą. Gdy odezwie się

szybki rytm ósemek, dzieci w parach podnoszą ręce do góry

tworząc tunel, przez który przejeżdża pociąg złożony z dzieci

z drugiej grupy. Gdy zmienia się rytm, pociąg zatrzymuje się,

a dzieci tworzące tunel maszerują para za parą po sali.

Zabawy i ćwiczenia hamująco - pobudzające

zzZabawa Do tyłu.

Dzieci maszerują jedno za drugim po kole. Na hasło: Jeden,

dwa, trzy, cztery lub pięć, wykonują tyle kroków do tyłu, po

czym maszerują dalej po kole.

zzZabawa Hop - bęc.

Dzieci maszerują po kole. Na hasło Hop - wykonują jeden

podskok w miejscu, na hasło bęc - przysiad. Między komendami

maszerują po kole.

zzZabawa z krążkami.

Dzieci otrzymują po jednym kolorowym krążku. Ustawiają się

na obwodzie koła i kładą przed sobą kolorowe krążki. Dzieci

- 138 -

maszerują po kole wokół kolorowych krążków w rytmie

ćwierćnut. Na hasło Dół - zatrzymują się, pochylają i uderzają

trzy razy ręką w krążek. Na sygnał - Góra - uderzają trzy

razy w krążek uniesiony wysoko nad głową. Po uderzeniach

maszerują dalej wokół krążków do czasu, aż usłyszą nową komendę.

Reakcja na zmiany dynamiki

zzZabawa Pociągi.

Dzieci dzielą się na kilka 5-sobowych zespołów. Każdy zespół

ustawia się w rzędzie, tworząc pociąg. Wszystkie pociągi

ustawiają się w wyznaczonych miejscach. Przy muzyce forte

pociągi poruszają się szybko po sali. A przy muzyce piano -

pociągi wracają na swoje miejsca. Tam następuje zmiana maszynisty.

Sygnały powinny występować w różnej kolejności.

zzZabawa Zmęczone i wypoczęte pajacyki.

Dzieci stoją w rozsypce w sali. Przy muzyce granej głośno,

skaczą jak pajace, a przy muzyce granej cicho - pajace są zmęczone

- dzieci pochylają się i opuszczają ręce, poruszając nimi

swobodnie.

Wyrabianie poczucia metrycznego

zzZabawa Marsz z klaskaniem.

Dzieci maszerują za nauczycielem. Na raz klaszczą w dłonie,

na dwa - podnoszą ręce w górę.

zzZabawa z woreczkami.

Każde dziecko dostaje woreczek. Poruszają się po kole za nauczycielem

przy muzyce w trakcie trzymiarowym. Na każde

raz - uderzają woreczkiem w ręce.

- 139 -

Realizacja różnych tematów rytmicznych

zzZabawa Chłodno dziś.

Dzieci poruszają się po sali zgodnie z akompaniamentem muzycznym

(bieg, podskoki, marsz). Gdy akompaniament się

zmieni (rytm: dwie ósemki, ćwierćnuta w takcie dwumiarowym),

dzieci zatrzymują się i wypowiadają zdanie Chłodno

dziś dotąd, dopóki znów nie usłyszą zmiany akompaniamentu

do marszu, biegu lub podskoków.

zzZabawa Teraz ja - teraz ty!

Dzieci dobierają się w pary i poruszają się po sali zgodnie

z rytmem akompaniamentu. Gdy akompaniament się zmieni

- takt dwumiarowy, rytm: dwie ósemki, ćwierćnuta - dzieci

w parach zatrzymują się. Jedno dziecko uderza w podanym

rytmie woreczkiem o podłogę, mówiąc w tym samym rytmie

Teraz ja, a potem wstaje i podaje woreczek koledze, mówiąc

w tym samym rytmie szeptem słowa: Teraz ty. Dziecko, które

otrzymało woreczek, przykuca i powtarza czynność partnera.

Dzieci w parze dotąd wystukują rytm i podają woreczek koledze,

dopóki nie zmieni się akompaniament.

Różnice barwy i wysokości dźwięków

zzZabawa Klaszczemy.

Dzieci poruszają się po sali zgodnie z rytmem akompaniamentu.

Gdy zmienia się rytm akompaniamentu - na jakiś krótki temat

rytmiczny w wiolinie, dzieci wyklaskują ten rytm, stojąc.

Jeżeli temat rytmiczny odezwie się w basie - dzieci klaszczą

nad podłogą.

zzZabawa Niedźwiadki i pszczółki.

Nauczyciel dzieli dzieci na dwie grupy: chłopcy to niedźwiadki,

a dziewczynki to pszczółki. Akompaniament w niskim reje-

140 -

strze jest sygnałem do poruszania się niedźwiadków. Pszczółki

latają na sygnał akompaniamentu w wysokim rejestrze. Sygnały

nie powinny występować w jednakowej kolejności.

Kształcenie orientacji przestrzennej

zzZabawa Kolory.

Dzieci dostają szarfy - każde dziecko jedną. Szarfy są w czterech

kolorach. Dzieci przy dźwiękach tamburynu poruszają

się odpowiednio po dużym kole. Na przerwę w grze i podanie

nazwy koloru (jednego z czterech), dzieci zatrzymują się

i te z nich, które mają szarfy w wymienionym kolorze tworzą

małe koło, które porusza się przy pojawiających się znów

dźwiękach tamburyna. Pozostałe dzieci poruszają się w dużym

kole w przeciwną stronę niż dzieci z małego koła. Gdy dźwięki

tamburynu milkną nauczyciel wywołuje inny kolor i zabawa

trwa dalej.

Ćwiczenia pozwalające na poznanie własnego ciała (rozwijanie

orientacji w schemacie własnego ciała): rąk, nóg, głowy,

pleców, brzucha.

Dzieci dotykają wymienionych części ciała z otwartymi, a potem

zamkniętymi oczami.

- Ręce: zaciskanie dłoni, otwieranie, dotykanie palców jednej

dłoni palcami drugiej, uderzanie dłońmi w swoje nogi (uda,

łydki), podłogę.

- Nogi: uderzanie stopami o podłogę, chodzenie na piętach,

palcach, skakanie, bieganie.

- Plecy: leżenie na plecach, przesuwanie się po podłodze, leżąc

tyłem, skulanie pleców, prostowanie.

- Brzuch: leżenie na brzuchu, poruszanie się w tej pozycji do

przodu, do tyłu, dookoła.

Oglądanie swojej sylwetki w lustrze.

- 141 -

zzĆwiczenia logorytmiczne.

Dzieci maszerują, pokazują (przy pomocy nauczyciela) wymienione

części ciała i powtarzają za nauczycielem:

Prawa noga, noga lewa,

ręce w górę - nikt nie śpiewa.

Prawa noga, lewa noga,

prawa ręka, lewa ręka,

skłon do przodu, każdy klęka.

Prawa ręka, noga prawa,

krok do tyłu i od nowa.

zzZabawa Robimy miny.

Dzieci dostają małe lusterka, robią miny wskazujące określone

przez nauczyciela emocje i obserwują je w lusterkach. Np.

Jesteś smutny, wesoły, zły, zdziwiony, przestraszony…

zzZapoznanie z umownymi oznaczeniami stron ciała.

Nauczyciel rozdaje dzieciom serduszka (wycięte z czerwonego

samoprzylepnego papieru). Przykleja je do ubrań dzieci po

lewej stronie klatki piersiowej. Mówi dzieciom, że to jest lewa

strona ich ciała, bo tam mają serce. Po drugiej stronie - jest ich

prawa część ciała.

- Dzieci nazywają części ciała znajdujące się po lewej, a potem

po prawej stronie.

- Pokazują i wymieniają części ciała, które mają z przodu,

a które z tyłu.

zzZapoznanie ze znaczeniem określeń przyimkowych.

Dzieci kładą ręce na wymienione przez nauczyciela części ciała:

pod, za, obok, między (np. pod kolana).

zzRysowanie postaci człowieka.

Nauczyciel indywidualnie rysuje postać ludzką pod dyktando

dziecka. Potem dziecko rysuje samodzielnie.

- 142 -

zzOkreślane kierunków od osi własnego ciała. Dzieci poruszają

się według poleceń nauczyciela.

Np.:

Zrób do przodu cztery kroki

i rozejrzyj się na boki.

Podskocz w miejscu raz, dwa, trzy,

przejdź do tyłu tak jak my.

Trzy kroki do przodu, Na lewo dwa kroki,

dwa kroki w tył. na prawo trzy.

I ręce na boki I w miejscu podskoki

byś zdrowy był. byś zdrowy był.

zzZabawy z piłką.

Dzieci dostają piłki i układają je według poleceń nauczyciela:

przed sobą, za sobą, po swojej lewej stronie, po swojej prawej

stronie.

zzZabawa Ciepło-zimno.

Chętne dzieci szukają ukrytej w sali zabawki. Gdy zbliżają się

do miejsca ukrycia, grupa mówi: Ciepło, cieplej, a gdy oddalają

się - zimno, zimniej.

zzZabawa Chodzimy po ścieżce.

Nauczyciel układa ze skakanki ścieżkę, po której kolejno przechodzą

dzieci (idą po skakance stopa za stopą).

zzZabawa Rób to, co ja.

Nauczyciel, a później chętne dziecko wykonuje ruchy, a pozostałe

dzieci je naśladują.

Segregowanie przedmiotów według określonych zasad, np.

duże przedmioty do pudełka, a małe do worka.

- 143 -

zzZabawa Co rysuję?

Nauczyciel kreśli w powietrzu proste kształty (słoneczko, domek,

chmurkę…), a dzieci rozpoznają je i nazywają.

Naśladowanie czynności przez chętne dzieci (np. mycie, budowanie

z klocków, kołysanie lalki), odgadywanie, co to za

czynność przez pozostałe osoby.

zzZabawa Ja i mój cień.

Dzieci parami spacerują po sali. Na dźwięk trójkąta zatrzymują

się i stają naprzeciwko siebie, pierwsze dziecko tyłem do

drugiego. Jedno dziecko pokazuje ruchem różne czynności,

a drugie jak cień robi to sami. Dwa uderzenia w trójkąt są sygnałem

do ponownego spaceru po sali i zmiany rolami podczas

powtórzenia zabawy.

- 144 -

Literatura

1. J. Bläsius, Jak rozwijać spostrzegawczość i koncentrację.

2. Z. Bogdanowicz, Zabawy dydaktyczne dla przedszkoli.

3. G. Kasdepke, Ostrożnie! Wszystko, co powinno

wiedzieć dziecko, żeby mogło bezpiecznie bawić się

w domu.

4. G. Kasdepke, Kacperiada - opowiadania dla łobuzów

i nie tylko.

5. G. Kasdepke, Wielka księga detektywa Pozytywki.

6. G. Kasdepke, Bon czy ton - savoir-vivre dla dzieci.

7. J. Kucharczyk, Piosenki dla dzieci na różne okazje,

Harmonia, Gdańsk 2007.

8. K. Przybylska, Wychowanie muzyczne w przedszkolu.

9. U. Smoczyńska-Nachtman, Kalendarz muzyczny

w przedszkolu.

10. M. Strzałkowska, Plaster czarownicy i inne baśnie.

11. K. W. Vopel, Od stóp do głów. Gry i zabawy ruchowe

dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat, cz. 5.__



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Modlitwa wstępna na każdy dzień nowenny, pliki zamawiane, edukacja
Święci na każdy dzień -12- Grudzień, Dokumenty Textowe, Religia
Święci na każdy dzień -05- Maj, Dokumenty Textowe, Religia
Święci na każdy dzień -01- Styczeń, Dokumenty Textowe, Religia
Testy na każdy dzień 06
MARZEC, Modlitwy na kazdy dzień
Przepisy na każdy dzień
Święci na każdy dzień -07- Lipiec, Dokumenty Textowe, Religia
Namiot spotkania na każdy dzień
Mysli Ojca Pio na kazdy dzien r Nieznany
CZERWIEC, Modlitwy na kazdy dzień
Święci na każdy dzień -10- Październik, Dokumenty Textowe, Religia
LISTOPAD, Modlitwy na kazdy dzień

więcej podobnych podstron