Kwiat lotosu
Klęczałem nagi na łóżku. Głowę miałem opuszczoną, nogi związane w kostkach, a ręce za plecami. Na oczach miałem przepaskę, tak że nic dookoła nie widziałem. Czekałem na swoja Panią. Wiedziałem gdzie się znajduję. W jej apartamencie. Czekałem tak już dobre pół godziny. Trochę zdrętwiałem, ale nie miałem odwagi się ruszyć, bo Pani mogłaby mnie wówczas ukarać. Pani była mi najdroższą istotą. Kochałem ją bez granic. Była moim bóstwem, natchnieniem, aniołem i diabłem za razem. Uwielbiałem spełniać jej zachcianki i rozkazy, uwielbiałem gdy nagradzała mnie rozkoszami i gdy zadawała mi ból, czasem prawie nie do zniesienia, abym udowodnił, że jestem wart jej uwagi, jej miłości. Wiem, że i ona cierpiała, gdy ja zaciskałem zęby z bólu, ale gdy poddawałem się jej torturom i wytrzymywałem je dla niej była zadowolona i z radości obdarzała mnie zawsze odrobiną rozkoszy. Słodkiej rozkoszy, jakiej pragnąłem, lecz nawet śnić nie śmiałem. Kochała mnie, byłem jej skarbem, jej własnością, najdroższą zabawką. Teraz więc czekałem aż przyjdzie, by znów bawić się mną, by kusić, drażnić, dawać krople słodkiej rozkoszy i rzeki rozkoszy bólu. Czekałem cierpliwie na jakiś znak jej obecności. Być może jest tu już od jakiegoś czasu. Może stoi gdzieś w kącie i patrzy na mnie. Może myśli, co mi dziś zrobić, by się zabawić, by dać mi rozkosz bólu, by rozbudzać moje emocje. Poczułem jej obecność. Stała obok. Poczułem jej leśny zapach. Zawsze pachniała orzechami i kasztanami, mchem i korą drzewa. „Witaj kochany” powiedziała głaskając mnie po włosach. Wiedziałem co zaraz będzie. Chwyciła mnie za włosy i odciągnęła moją głowę do tyłu. Lubiła to robić. Całowała mnie wówczas tak jak chciała. Ustawiała sobie moją głowę, tak by mieć moje usta w takiej pozycji jaką chciała. Teraz też poczułem jej oddech na twarzy i miękki języczek dotykał moich warg. Cały czas trzymała mnie mocno za włosy, tak że te delikatne pieszczoty jej ust dawały mi niesamowite wrażenia wzmocnione bólem ciągniętych włosów. Nie czułem właściwie bólu. On przybierał postać tego słodkiego smaku jej miodowych ust. Intensywność bólu przechodziła w intensywność pocałunku. Oddawałem się jej całkowicie, a ona zagłębiała się swym języczkiem, zjadała moje wargi i przyciskała się do mnie. „Dość tego” powiedziała, odchyliła moją głowę mocno do tyłu ciągnąc za włosy, tak że w końcu przewróciłem się na plecy. „Zobaczmy, co tu mamy” powiedziała, rozchylając moje kolana pejczem. Cały czas miałem je bowiem złożone. „Nie, tak mi się nie podoba” stwierdziła. Rozwiązała więc moje nogi w kostkach, kazała mi je rozłożyć i przywiązała je do nóg łóżka. „Tak, już lepiej” powiedziała trącając pejczem mojego sztywno stojącego penisa. Potem kazała mi się podnieść i usiąść. Rozwiązała mi ręce, pchnęła mnie znów na łóżko i przywiązała ręce do nóg łóżka z drugiej strony. „Tak, teraz jesteś mój” powiedziała z satysfakcją, po czym wskoczyła na łóżko i usiadła mi na brzuchu. Po dotyku poznałem, że ma na sobie taką przezroczystą czarną halkę. Znałem tę halkę, miała długość do pół uda, a u góry miała fikuśne wzmocnione wycięcia na piersi, tak że ich nie zasłaniała a lekko podkreślała. Moja Pani lubiła chodzić tylko w tej halce, bez żadnej więcej bielizny. Moja Królowa wodziła paznokciem po moich piersiach, brzuchu, po szyi i po wewnętrznych stronach ramion mówiąc: „Teraz mój kotku pobawię się trochę. Muszę zrobić ci znaczek, który będzie świadectwem mojej miłości dla Ciebie. Albo może zrobimy najpierw tak.” Po czym wstała. Przez chwilę nie wiedziałem, gdzie ona jest. Zacząłem się już lekko bać co też zamierza zrobić. Ale za chwilę poczułem, że stoi nade mną. „Nie ruszaj się” powiedziała, a wiedziałem, że uklękła nade mną tak, że jej cipka była prosto nad moją twarzą. Czułem jej zapach, taki namiętny i jakby wygłodniały. Wysunąłem język, podniosłem lekko głowę i trafiłem nosem wprost między jej pośladki, zdążyłem ją jeszcze polizać przez chwilę, bo nie odsunęła się, kiedy poczułem na udzie uderzenie pejcza, a za chwilę drugie - bolało jeszcze bardziej. Przy trzecim syknąłem z bólu, gdyż trafiając w to samo miejsce ból od uderzeń był coraz większy. „Mówiłam nie ruszaj się”. Leżałem więc posłusznie, kiedy moja Pani wiązała pętlę sznurka wokół mych klejnotów. Luźny koniec położyła na piersi. Za chwilę czułem już jak mój członek nabrzmiał w skutek ograniczenia odpływu krwi. Czułem jak pulsuje, jakby miał wybuchnąć lada chwila. „Tak, teraz możesz sobie trochę polizać, a ja zajmę się robieniem znaczka. Tylko spróbuj pisnąć, to dostaniesz pejczem w takie miejsce, że będziesz miał powód do piszczenia.” Zrobiło mi się gorąco. Moja Pani usiadła mi na twarzy, więc ledwo mogąc oddychać starałem się lizać jej delikatną i pachnącą szparkę. „No staraj się” powiedziała pociągając za sznurek. Pociągnęła dość mocno, więc poczułem lekki ból. Zacząłem lizać bardziej namiętnie, wkładając w to całą swoją uwagę. Pani oddawała się rozkoszy przez chwilę, po czym zapięła klamerki na moich brodawkach. Uwielbiałem ten lekki ból towarzyszący klamerkom. Choć właściwie nie był to ból, tylko świadomość, że one tam są. To się czuło, one po prostu jakby przeszkadzały. Ale Pani wiedziała, że mnie to nie boli, więc poruszała nimi trochę, a to już bolało. Im bardziej przechylała pionowo przypięty spinacz, tym bardziej bolało. W pewnym momencie ból stawał się tak intensywny, że spinałem się cały, by nie krzyknąć ani nie pisnąć. Po minucie takich tortur ból był już nieustający, pulsował w moich piersiach. „A teraz do pracy” powiedziała Pani i wbiła paznokieć tuż obok mojej lewej brodawki. Po czym zaczęła rysować paznokciem na moim ciele łuki. Przy pierwszym ból był okropny, a na dodatek niespodziewany, odruchowo próbowałem się wyrwać, ale moje ręce i nogi były mocno przywiązane, więc moja szarpanina była bezcelowa, tylko nadgarstki i kostki od nóg zaczęły mnie boleć. „Ale wierzgasz” powiedziała Pani z uśmiechem. „Będę musiała ci wytłumaczyć, że masz leżeć spokojnie.” Wstała - mogłem nareszcie odetchnąć głębiej, ale zaraz wróciła. Widać brała ze stolika jakieś nowe narzędzie zadawania bólu. I rzeczywiście za chwilę poczułem, jak smaga moje nogi batem. Rzemienie zostawiały piekące smugi. Uderzała na przemian obie nogi, a za każdym razem bolało bardziej. W pewnym momencie pociągnęła mocno za sznurek przywiązany do penisa i uderzyła batem między nogi. Aż mnie poderwało z bólu, krzyknąłem, okropnie piekące pulsowanie, jakby bat był płomieniem przeszyło mnie. Pani uderzyła mnie po jajkach. Była teraz zadowolona z efektu jaki osiągnęła. „Nie będziesz się więcej ruszał, kiedy staram się narysować ci niewdzięczniku mój ulubiony kwiat lotosu wokół brodawki?” - „Nie Pani!” - odparłem skwapliwie. „Na pewno?” spytała pociągając znów mocno za sznurek. Myślałem, że znów mnie uderzy, ale tego nie zrobiła, więc czym prędzej odparłem „Na pewno Moja Pani”. „Zobaczymy” - powiedziała - „Następnym razem nie będę taka łagodna”. Łagodna? Ona już i teraz była okrutna. Ale ja byłem jej niewolnikiem - mogła ze mną robić, co tylko chciała. A ja kochałem ją coraz bardziej. Kochałem ją bardziej z każdym razem bata lub pejcza, który otrzymywałem. Kochałem ją tym bardziej, im bardziej ona się nade mną znęcała. Im większy ból przenikał moje ciało, im bardziej czułem się zmaltretowany, tym większym pałałem do niej uwielbieniem. Usiadła mi na twarzy jak poprzednio i zabrała się do rzeźbienia paznokciem w moim ciele. Bolało bardzo, czasem doprowadzała mnie do stanu kiedy prawie znów syczałem z bólu, wszystkie mięśnie miałem napięte, a i ręce i nogi również napiąłem, by nie móc wykonywać gwałtownych ruchów. Sam sobie zadawałem tym dodatkowy ból w nadgarstkach i kostkach, ale dzięki temu nie musiałem tak skupiać się na bólu wokół brodawki. Pani zresztą czasem w ramach przerwy bawiła się sznurkiem pociągając go co jakiś czas. Podobnie tez bawiła się klamerkami przypiętymi do brodawek. Raz nawet jedna jej spadła, zadając mi przy tym okropny ból, ale zaraz zapięła ją z powrotem na miejsce. „No i gotowe” powiedziała gdy skończyła. Wstała, zdjęła mi klamerki - znów przeszył mnie ten okropny ból, gdy krew dopływała do miejsc, gdzie długo jej nie było. „Teraz już wiesz, jak Twoja Pani cię kocha” powiedziała „i będziesz jeszcze to długo pamiętał”. Mówiła to głaskając mnie po piersi, tej obolałej od zadrapań i klamerki piersi. Następnie rozwiązała mi nogi - poczułem wielką ulgę, nareszcie moje nogi mogą trochę odpocząć. Poruszałem nimi trochę i złożyłem je razem. „Teraz, kiedy masz już mój znak miłości, mogę zrobić to na co miałam ochotę od dawna. Dam Ci też tę przyjemność, że będziesz mógł popatrzeć.” To mówiąc weszła znów na łóżko, usiadła na mnie, po czym poczułem jak bierze do ręki mojego związanego ciągle sznurkiem penisa i wkłada go w siebie. To była taka błoga rozkosz. Jej szparka była mokra od jej soków i mojej śliny i ciepłym dotykiem obejmowała mojego nabrzmiałego członka. Sięgnęła ręką za moją głowę i zdjęła mi przepaskę. W pokoju panował półmrok, ale mój wzrok przyzwyczajony do ciemności rozróżniał wszelkie kształty, a przede wszystkim cudowną postać mojej Pani. Jakaż ona była piękna, gdy tak siedziała na mnie, w swojej haleczce, z podniesionymi i obnażonymi piersiami. Jej włosy rozsypane na ramiona, uśmiech i ogniste spojrzenie w oczach. Powoli poruszała się w górę i w dół rozkoszując się tym ruchem, który czuła w środku. Mnie również ogarniała rozkosz tego uczucia. Po chwili Pani sięgnęła ręką do tyłu, złapała w rękę mój woreczek i zaczęła mnie za niego pociągać w rytm swoich ruchów. Pociągała, naciskała lekko, a mnie wówczas przeszywał taki subtelny ból, ale ten ból był już zagłuszony rozkoszą rozpływającą się po moim ciele. Ten ból potęgował tę rozkosz, a im szybciej Ona się poruszała tym mocniej mnie pociągła i tym mocniej naciskała na jądra. Cały czas miałem przywiązane ręce, a tak chciałem złapać ją za piersi. Wiem, że dostałbym za to straszne lanie, albo Pani wymyśliłaby jeszcze gorszą karę, ale na szczęście nie mogłem tego zrobić. Pani poruszała się na mnie coraz szybciej pojękując cicho z rozkoszy. Ja poczułem, że dłużej tak nie wytrzymam, zbierało się we mnie, Moja Pani też właśnie dochodziła, bo zaczęła skakać jak opętana krzycząc już niemal w zapamiętaniu. I wreszcie wystrzeliłem. Usłyszałem jej roznamiętnione „Ooooooch” i po jeszcze kilku ruchach położyła się na mnie nie wypuszczając mnie z siebie i pocałowała moje spragnione usta. „Kocham Cię” wyszeptała. Zsunęła się delikatnie ze mnie oplatając mnie jednak ręką i nogą i przytulając się do mnie cała i po chwili zasnęła. Często to robiła - zasypiała zostawiając mnie tak związanego. Ale po jakiejś pół godzinie / godzinie budziła się, bo robiło jej się zimno. Wtedy mnie rozwiązywała i wchodziliśmy pod kołdrę. Czasem kochaliśmy się jeszcze raz, na równych prawach, albo i nie, a czasem spaliśmy od razu. Kochałem ją do szaleństwa. A po każdej takiej zabawie kochałem ją jeszcze bardziej. Za dwa dni będzie nów księżyca, a wtedy ona stanie się moją niewolnicą, a ja jej Panem - aż do pełni. I tak już będzie wiecznie, w tym życiu i w następnym.