Podobno na pogrzebie Ani odczytał pan list od żony, w którym wybaczyła sprawcy
wypadku.
- Tak. Sam też podczas mszy pogrzebowej powiedziałem, że wybaczam młodemu człowiekowi śmierć mojego dziecka. Lekarce, która zapomniała o lekach dla Ani, przyniosłem kiedyś obiad, bo wiedziałem, że w niedzielę nie ma posiłków dla lekarzy. Na opinię biegłych, którzy orzekli, że akcja ratunkowa po wypadku prowadzona była bez zastrzeżeń, patrzę z pogodnym politowaniem. Bo wie pan, cierpienie zawsze było i zawsze będzie, żebyśmy nie wiem ilu winnych ukarali, żebyśmy nie wiem ile wycięli organów, uśpili ludzi. To zdanie dla współczesnego Europejczyka brzmi jak herezja - zawsze będą pogrzeby.
Pana opowieść brzmi tak heroicznie, że trudno w nią uwierzyć. Nie wierzę, że pana nie bolało.
- Jasne, że bolało. Strasznie bolało. Cierpienie jest nie do zniesienia w pojedynkę, ale jeśli tak jak ja ma się kochające dzieci, bliskich ludzi, oni budują mur, przez który myśl o dezercji nie jest w stanie przyjść człowiekowi do głowy. Oto sedno sprawy - od bólu nie ucieknę, ale gdy mnie dotknie, chcę mieć wokół siebie ludzi, którzy podadzą mi nie śmiertelny koktajl, ale zrobioną od serca herbatę. Nie wytną macicy i nie skrócą nóg, tylko zorganizują koncert, by kupić lepszy wózek czy wynająć dodatkową pielęgniarkę, zdecydują się na służbę do końca. Takich ludzi spotykałem i w szpitalu, gdy Ania była bliska śmierci, i gdy próbowaliśmy walczyć o jej życie po wypadku.
Przez chwilę chciałem porównać pana do Hioba...
- On miał mniej szczęścia do przyjaciół niż ja. Pamięta pan, jak zachowywali się jego bliscy? Tysiące porad, ważkich myśli, receptur. To nie przyjaciele - to wypisz wymaluj współczesna komisja etyczna. Dziś jest na nie moda, bo to ma pomóc ludziom podejmować decyzje w sytuacjach takich jak te, które przywołał pan na początku rozmowy. Na przykładzie Francji, gdzie komisje etyczne działają na wszystkich szczeblach państwowej machiny, widać jednak, że zmieniają się one w kółka dyskusyjne, mogące zaproponować kilka mniej lub bardziej trafnych pomysłów na opisanie problemów moralnych. Nie spełniają jednak podstawowego zadania, jakie im postawiono. I nie mogą go spełnić. Bo najważniejsze decyzje dotyczące życia i śmierci podejmuje nie ludzkość, tylko człowiek. Zawsze będą filozofowie, którzy jak August Comte będą przekonywać, że człowiek jest Bogiem, oraz tacy, którzy jak Freud będą mówić, że człowiek to dom składający się z kanalizacji. Takie sprawy rozstrzyga się w sumieniu. A kiedy nie wiadomo, jak się zachować, trzeba się zachować najprościej,
czyli dobrze...
Wie pan, cały czas zastanawiam się nad pana pytaniem: co powiedziałbym człowiekowi, który zdecydował, że ma dość takiego życia i dezerteruje, co powiedziałbym rodzicom Ashley? Może to, że przekonałem się, iż życie jest przede wszystkim darem? Jeśli podaruje mi pan ten długopis, ja przecież nie będę mógł zrobić z nim, co zechcę. Bo w dar wpisana jest miłość. Nie mogę go tak na pana oczach zniszczyć, wyrzucić, sprzedać. Nawet ten głupi długopis mnie zobowiązuje. Życie zobowiązuje znacznie
bardziej.
rozmawiał Szymon Hołownia