DROGA KRZYŻOWA (ks. Marek Dziewiecki)
Stacja I - Jezus na śmierć skazany
Oto my, ludzie, odważamy się być sędziami naszego Boga i Stwórcy. Decydujemy się skazać na śmierć Jezusa Chrystusa, którym w swej miłości obdarował nas Ojciec. Osądzamy i skazujemy jedynego niewinnego, który przeszedł przez ziemię czyniąc wyłącznie dobro. Jego słowa były słowami prawdy, a Jego czyny wyrażały jedynie miłość. Odpowiedzią człowieka na przyjście kochającego Boga - był wyrok śmierci.
Ciągle oburzam się, gdy uświadamiam sobie to wszystko, Panie Jezu, co z Tobą zrobiono w Wielki Piątek. Zdumiewam się niepomiernie, że ludzie byli - w ów piątek - tak bardzo zaślepieni i okrutni. Jeśli jednak patrzę na samego siebie, to z bólem dostrzegam, że jestem pośród tych, którzy skazują Ciebie na śmierć. Dzieje się tak wtedy, gdy osądzam innych ludzi nie znając ich wnętrza, albo gdy słowami czy zachowaniem poniżam i krzywdzę bliźniego. Osądzając i krzywdząc innych, ranię i skazuję Ciebie na śmierć. Ty przecież utożsamiasz się najbardziej z tymi, którzy są krzywdzeni i którzy niesłusznie cierpią.
Ze szczerego serca przepraszam Cię, Panie Jezu, za wszystkie skazujące wyroki, które w mojej słabości i grzeszności wydałem na ludzi i na Boga.
Stacja II - Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Panie Jezu, zaskakuje mnie Twoje zachowanie. Oto przyjmujesz ludzki wyrok i bierzesz krzyż na swoje ramiona. Nie protestujesz. Poddajesz się osądowi tłumu. Przyjmujesz wyrok wydany przez urzędnika, dla którego najważniejsza była polityczna kariera. Przyjmujesz wyrok wydany przez tłum nieświadomy tego co czyni.
Zdumiewające jest Twoje milczenie wobec Piłata. Nawet nie próbujesz się bronić. Gdy jednak zamyślam się głębiej nad motywami Twojego działania, zaczynam rozumieć, że Twoja postawa to postawa kogoś kto kocha, kogoś kto jest Miłością. Twój krzyż, Twoje niewinne cierpienie to cena za miłość. To cena, którą Bóg płaci za to, że pokochał kogoś tak niedoskonałego, jak my - ludzie. Dla Ciebie ważniejsze było to, bym upewnił się o Twojej miłości niż oddalenie od siebie cierpienia i śmierci.
Jezu, dźwigający z miłości do ludzi ciężki krzyż, naucz mnie zaufania do woli Ojca, abym nie buntował się w obliczu krzyża, który napotkam na drodze mojego życia. Zwłaszcza wtedy, gdy krzyż ten jest ceną za miłość.
Stacja III - Pierwszy upadek pod krzyżem
Ponownie, Panie Jezu, zaskakujesz mnie. Dziwiłem się, że wziąłeś krzyż i wyruszyłeś w kierunku miejsca cierpienia. Ty - prawdziwy Bóg - chwiejesz się pod krzyżem jak skrajnie wyczerpany człowiek. Upadasz. Mimo, że Twoje ciało podtrzymywane jest przez Boską naturę, stałeś się prawdziwym Człowiekiem. Kimś, kogo można doprowadzić do wyczerpania fizycznego, do upadku z braku sił. Nic co okrutne i bolesne, nie zostało Ci oszczędzone. Z miłości do mnie nie cofnąłeś się przed zapłaceniem najwyższej ceny.
Nie przyszedłeś opancerzony swoją Boskością. Twoje ciało nie było inne niż moje. Nie było jakieś szczególne, które się nie męczy, któremu nie można wyrządzić krzywdy. Zaryzykowałeś wszystko, przyjąwszy człowieczeństwo ze wszystkimi jego uwarunkowaniami i słabościami - oprócz grzechu.
Jezu, jak mogę Ci za to wszystko dziękować? Tylko miłością ofiarną. Miłością, która staje się widzialna poprzez mój fizyczny wysiłek oraz trud nieustannego powstawania z grzechów.
Stacja IV - Spotkanie z Matką
Chrystusie, jakże wspaniałą Matkę znalazłeś wśród kobiet żyjących na ziemi! Maryja przyjęła najpierw wolę Twojego Ojca: „Oto ja służebnica Pańska”. Później, przez 9 miesięcy chroniła Cię, ofiarując Ci swoje ciało i swoją krew. Gdy byłeś Dzieckiem, troskliwie czuwała nad Twoim wzrastaniem. Kiedy stałeś się dorosły, usunęła się w cień, rozważając w sercu Twoje słowa i Twoją tajemnicę. Pojawiała się jedynie wtedy, gdy ktoś potrzebował pomocy. Maryja obecna jest także teraz, gdy Ty potrzebujesz wsparcia na Krzyżowej Drodze Miłości.
Uświadamiam sobie, że w moim życiu czasem bywa inaczej niż na Twojej Drodze Krzyża. Gdy upadam nie szukam mojej matki i nie przyjmuję od niej pomocy. Uciekam w samotność, sądzę, że już nikt nie może mi pomóc. Uciekam nawet od Twojej Matki lub zapominam o Jej macierzyńskiej opiece.
Chryste, pomóż mi w przyszłości - gdy będę przeżywał godzinę próby - być blisko Twojej Matki. Pomóż mi, bym wtedy nie odrzucał pomocy tych, których mi posyłasz, aby mi pomóc i aby mnie chronić od kolejnego upadku.
Stacja V - Wymuszona pomoc Szymona
Mój Zbawicielu, Szymon jest obecny na Twojej drodze Krzyżowej w inny sposób niż Twoja Matka. Zjawił się przypadkowo. Żołnierze zmusili go, aby pomógł Ci dźwigać krzyż. To nie był wyraz miłości czy współczucia z jego strony. Pomógł Ci w dźwiganiu krzyża bo był do tego zmuszony. Stopniowo jednak staje po Twojej stronie. Nie narzeka, nie próbuje znaleźć wymówki, by oddać Ci krzyż. Udzielił Ci pomocy i - chociaż przymuszony - włożył rzeczywisty wysiłek w towarzyszeniu Tobie na Drodze Krzyża.
Niestety w moim życiu bywa czasem inaczej. Zdarza się, że głoszę wspaniałe zasady, które służą jedynie usprawiedliwieniu mojego lenistwa. Twierdzę, że chcę pomagać Bogu i ludziom bez przymusu, bezinteresownie i ofiarnie. Kiedy okazuje się, że nie potrafię, wtedy mówię sobie, że lepiej wcale nie pomagać.
Towarzysząc Ci przy tej stacji, proszę Cię, Chryste, o dar pokory i realizmu. Spraw, bym mógł pomagać innym, nie rezygnując z udzielania pomocy tym, którzy jej ode mnie potrzebują.
Stacja VI - Spotkanie z Weroniką
Na Twojej drodze ku Golgocie pojawia się kolejna osoba. Ktoś, kto zbliża się do Ciebie z własnej woli - kobieta, której Tradycja nadała imię Weronika. Jest ona wrażliwa i niezwykle odważna. Nie poddaje się presji tłumu. Podchodzi do Ciebie - wyszydzonego Skazańca. Ona okazuje Ci współczucie - ociera twarz.
Postawa Weroniki to znak geniuszu kobiety żyjącej w blasku miłości. Weronika symbolizuje geniusz każdej kobiety, która jest drugą Maryją, ofiarnie służącą Bogu i człowiekowi. Także w naszych czasach kobiety potrafią być otwarte na Twoją miłość i na Twoje powołanie.
Jezu Chryste, przy tej stacji Drogi Krzyżowej pragnę prosić Cię o dar roztropności, odwagi i świętości dla współczesnych kobiet. Udziel mi łaski, bym potrafił wszystkim spotkanym kobietom pomagać w dorastaniu do miary ich kobiecego geniuszu i powołania.
Stacja VII - Drugi upadek Jezusa
Panie Jezu, zaskakujesz mnie jeszcze bardziej teraz, gdy upadasz po raz kolejny. Twoja twarz wykrzywiona jest bólem, ciało daje oznaki skrajnego wyczerpania. Jakże Ci nie dziękować za Twoją ofiarną miłość? Za miłość, która jeszcze nas zaskakuje!
Mam świadomość, Jezu, że Ty upadasz po raz drugi, dlatego, że płacisz cenę za moje upadki. One dokonują się wprawdzie dwa tysiące lat później, ale już wtedy były wpisane w krzyż, z którym podążałeś na Golgotę. Wiem, że Twoje upadki nie są takie, jak moje upadanie. Twój drugi upadek był kolejnym potwierdzeniem ceny, którą opłaciłeś moje zbawienie. Natomiast moje upadki są zwykle konsekwencją mojego grzechu, naiwności lub słabości.
Jezu Chryste, powalony ciężarem Krzyża Miłości! Jeśli znowu upadnę, proszę, obdarz mnie łaską świadomości, że mój upadek to kolejny ciężar, który dokładam do Twojego Krzyża. To ciężar, który wpisuję w cenę, jaką płacisz za to, że mnie kochasz. Pomóż mi, abym wtedy szybko powstał. Spraw, abym się nawrócił.
Stacja VIII - Spotkanie z płaczącymi kobietami
Panie Jezu, kobiety, które spotykasz płaczą, bo zobaczyły Twój kolejny upadek spowodowany zmęczeniem i wycieńczeniem. Współczują Ci, bo mają wrażliwe serca. Nie potrafią jednak zdobyć się na głębszą refleksję, na rozpoznanie znaków czasu. Słowami: „Nie płaczcie nade mną, lecz płaczcie nad sobą i nad waszymi synami” , otwierasz oczy owym współczującym kobietom na to, jaki powinien być prawdziwy powód ich płaczu.
Jezu Chryste, często spotykamy kobiety, które są jak te płaczące na Twojej Drodze Cierpienia. Okazują dobre serce i dobrą wolę. Czują się jednak bezradne. Brak im zdolności lub odwagi, by okazywać miłość, która wychowuje i przemienia człowieka.
Synu Maryi, Ty broniłeś godności kobiet. Pomóż nam, byśmy umieli wspierać dziewczęta i kobiety naszych czasów, aby potrafiły dorastać do miary swego kobiecego powołania i wielkości. Spraw, byśmy czynili to z cierpliwością, pokorą i szacunkiem.
Stacja IX - Trzeci upadek pod krzyżem
Jezu Chryste, dajesz nam kolejny znak, że cierpisz ponad ludzkie siły. Trzeci upadek. Jeszcze większy ból. Kolejne okaleczenie, poranienie Twojego ciała. A później nadludzki wysiłek żeby powstać, żeby trwać do końca w miłości do człowieka. Miłość jest ogromną siłą. Ona potrafi ludzkie ciało uczynić zdolne do niewiarygodnego wysiłku.
Zbawicielu, Twoja miłość jest silniejsza od ciężaru krzyża! Twój trzeci upadek i Twoje trzecie powstanie to potwierdzenie bezmiaru miłości do mnie - człowieka grzesznego i zagrożonego własną słabością. Jakże inne są moje trzecie upadki z tego samego powodu. Przy trzecim upadku powinienem z pokorą uznać granice moich możliwości. Potrzebuję wtedy pomocy od Boga i od ludzi. Przy trzecim upadku byłoby już naiwnością łudzić się, że powstanę własną mocą.
Panie Jezu, strzeż mnie od takiej naiwności!
Stacja X - Jezus z szat obnażony
Ból obnażenia bywa większy i bardziej dokuczliwy niż ból fizyczny. Jezu Chryste, przy tej stacji doświadczasz bólu obnażonej godności nie tylko ciała, ale całego człowieczeństwa. Obnażenie z szat musiało Cię Chryste zaboleć bardziej niż wszystko to, co do tej pory wycierpiałeś. W Twoim poddaniu się ludzkiej złości i okrucieństwu posunąłeś się aż tak daleko. Twoja miłość jeszcze raz okazała się silniejsza.
Boże, odarty z szat, szacunku i intymności, uświadamiam sobie, że doświadczany przez Ciebie ból obnażenia jest szczególnym symbolem i znakiem naszych czasów. Jakże wiele osób jest obecnie odzieranych z szat szacunku i intymności, dlatego, że ktoś kieruje się cynizmem, chciwością, prymitywnym dążeniem do przyjemności albo chęcią łatwego zysku. Ja też czasami postępuję okrutnie: obnażam innych psychicznie, a niekiedy ranię ich wrażliwość moralną. Kiedy plotkuję, osądzam, zdradzam czyjeś zaufanie, kiedy jestem niedyskretny, kiedy wyszydzam fizyczne, psychiczne czy moralne słabości moich bliźnich - wtedy ponawiam scenę obnażenia z Wielkiego Piątku.
W obliczu tych wszystkich moich zachowań chcę, Panie Jezu, powiedzieć Tobie i ludziom jedno słowo - przepraszam.
Stacja XI - Jezus do krzyża przybity
Czasem słyszymy twierdzenie, że Bóg chrześcijan jest Bogiem okrutnym, bo skazuje swojego Syna na śmierć i to śmierć krzyżową. A przecież to nie Bóg Ojciec skazał Zbawiciela na śmierć krzyżową. W tym tłumie ludzi, którzy w „demokratycznym” głosowaniu wybrali Barabasza, a nie Jezusa, nie było Boga Ojca. Bóg nie krzyczał wraz z tłumem: „Ukrzyżuj!”. On mówił coś zupełnie innego: „Oto mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”.
To nie Bóg wymyślił krzyż. Krzyż wymyślili ludzie. Bóg nie zsyła nam krzyży. Do krzyża przybijamy się sami, kiedy poddajemy się naszym słabościom; dźwigamy go, kiedy jesteśmy krzywdzeni przez innych ludzi.
Przy tej stacji z serca dziękuję Ci, Panie Jezu, za to, że nie cofnąłeś się przed cierpieniem i upokorzeniem krzyża, a także za to, że do końca nas umiłowałeś pomóż mi, bym już więcej moimi grzechami i słabościami nie przybijał do krzyża samego siebie i innych ludzi.
Stacja XII - Jezus na krzyżu umiera
Dar z własnego życia to najbardziej niezwykły i zdumiewający znak Twojej miłości, Chrystusie, do nas. Będąc prawdziwym Bogiem, stałeś się równie prawdziwym Człowiekiem. Pozwoliłeś nie tylko na to, by ludzie Cię aresztowali, by Cię ubiczowali, skazali na śmierć i przyprowadzili na Golgotę. Pozwoliłeś również by ludzie odebrali Ci Twoje ludzkie życie.
Twoja śmierć na krzyżu to nie tylko najwyższy znak miłości do mnie, ale także znak ceny, jaką zapłaciłeś Chrystusie, za Twoją miłość - aż do końca. Tuż przed śmiercią wykrzyczałeś słowa, które mną wstrząsają: „Boże mój, czemuś mnie opuścił”. Poczułeś się wtedy jak syn ludzki - opuszczony przez Boga, który jest Miłością. Nie poddałeś się jednak rozpaczy, lecz oddałeś się Ojcu: „Ojcze, w Twoje ręce oddaję ducha mego”.
Gdy ktoś przybija mnie do krzyża cierpienia, albo kiedy sam wyrządzam sobie krzywdę ulegając grzechom i słabościom, pragnę razem z Tobą Chryste, wykrzyczeć całe moje zaufanie do Tego, który nie opuścił Ciebie i który nigdy nie zapomni o mnie: Ojcze w Twoje ręce oddaję moją przeszłość, teraźniejszość, a także nadzieję na lepszą przyszłość.
Stacja XIII - Jezus zdjęty z krzyża
Wykonało się! Oddałeś Chryste ducha w ręce dobrego Ojca. Ty, który jesteś wcieloną Miłością, powracasz do Miłości, gdyż do końca wypełniłeś misję miłości. Misję tej miłości, która odnawia oblicze ziemi. Synu Boga żywego, oto teraz Twoje ciało zostaje zdjęte z krzyża, który odtąd stanie się symbolem największej miłości, jaka istnieje we wszechświecie.
Również w moim życiu po cierpieniach przychodzą chwile ulgi. Przychodzi moment zdjęcia z krzyża. Na ziemi nic nie jest wieczne, nie są wieczne też krzyże, które my ludzie dźwigamy.
Mój Zbawicielu, gdy ktoś będzie mnie krzyżował, albo gdy ja sam będę siebie krzyżował, wtedy przypomnij mi tą prawdę, że nadejdzie kiedyś dzień uwolnienia z krzyża. Przypominaj mi nieustannie, że ode mnie zależy, kiedy nastąpi zdjęcie z krzyża i czy będzie ono oznaczać wybawienie i wyjście na spotkanie z Tobą.
Stacja XIV - Jezus złożony do grobu
Jezu Chryste, owi dobrzy ludzie, którzy użyczyli Ci własnego grobu, zrozumieli, że Twój krzyż, Twoja śmierć to były gesty męczeńskiej miłości - heroicznej i bez granic. Jednak byli i tacy, którzy chcieli zamknąć Cię w grobie na zawsze. Próbowali zablokować historię Zbawienia. Już od 2 000 lat całe systemy polityczne dążą do tego, by ukrzyżowana Miłość Boga pozostała w grobie, by nikt o niej nie pamiętał. Oto przewrotny zamysł tych, którzy budują cywilizację nienawiści i śmierci. Tacy ludzie będą pojawiać się na ziemi do końca historii.
Jakże naiwni i biedni są tacy ludzie! Zapominają, że twojej miłości nikt nie jest w stanie zamknąć w grobie przeszłości i zapomnienia, gdyż jest to miłość silniejsza od śmierci. Twoja miłość sprawia, że nieustannie powtarza się cud Wielkiej Nocy.
Panie życia i śmierci, wierzę, że nawet wtedy, gdy moje wnętrze okazuje się ciemne jak grób, to mocą Twojej obecności może stać się świątynią Zmartwychwstania.
1