Stanisław Palczewski, „Tęcza”, nr 6, Czerwiec 1939, str. 17-20.
Polska i Niemcy w Europie
Już się temu i owemu zdało, że stosunki między Polską a Niemcami ułożyły się poprawnie. Ostatnie lata tych stosunków, określone mianem „sielanki polsko-niemieckiej”, miały być początkiem wieczystego współżycia w zgodzie i harmonii, bez wysuwania wzajemnych pretensji i żalów. Trochę Polacy usiłowali przymknąć oko na niewłaściwe traktowanie rodaków w Niemczech. Także na niektóre enuncjacje prasy niemieckiej, na sporadyczne wystąpienia aneksjonistyczne gdańskiego przywódcy hitleryzmu, również na hitleryzowanie stopniowe Gdańska aż do zupełnej wszechwładzy partii rządzącej Niemcami. Trochę to może dziwne było, że Wolnym Miastem Gdańskiem, związanym z Polską, rządzą przedstawiciele ościennego państwa. Ale to państwa „zaprzyjaźnionego”. Wielu było zadowolonych, że szalejący po Europie Hitler nie zgłasza pretensji do Polski, że w ogóle o niej nie wspomina. I przytaczali to na dowód, że wszystko w porządku — acz inni zaraz zauważyli rys w oświadczeniach niemieckiego „wodza”: przy zapewnieniach o nienaruszalności niemieckiej granicy od zachodu brak tego w odniesieniu do wschodu, do Polski. Stale się powtarzający brak ten mógł być niepokojący. Ale ostatecznie wszystko szło normalnym torem. Rzeczone, a także inne uchybienia zostały wynagrodzone życzliwością kanclerza wobec polskich rewindykacji zaolziańskich.
Kto przez takie szkła patrzał, został dwa miesiące temu wyprowadzony z równowagi. Gromem była dla niego niedawna mowa Hitlera, pierwsza jego mowa z wyraźnym frontem do Polski. Okazało się nagle, że istnieją sprawy niezałatwione między obu sąsiadami, Gdańsk przede wszystkim i szosa odpowiedniej szerokości, kilkudziesięciokilometrowej, z Niemiec na wyspę wschodnio-pruską. Odtąd wszystko prysło. Właściwie tylko mydlana bańka. Dziś już byłoby nieprzyzwoitością mówić o harmonii niemiecko-polskiej. W kąt poszła kokieteria lat ostatnich. Niewielu zresztą lat. Naród polski z punktu, na wszelki wypadek położył na stół miliony złotych polskich. Przekuł je na żelazo do użytku wojennego. Na obronę narodową.
Granica zachodnia Rzeczypospolitej znów stała się jakoby „sprawą otwartą”. Jeszcze jeden punkt Traktatu Wersalskiego został zakwestionowany. Nieszczęsny to traktat. Punkt po punkcie wykrusza się z niego już od wielu lat, tak jeden na rok, a ostatnio nadał Hitler temu ruchowi wersalskich punktów chyżość jednostajnie przyśpieszoną.
Dmowskiego plan przebudowy Europy
Polakom trochę żal traktatu, który wykreślił granice odbudowanemu po stu latach nieistnienia państwu polskiemu. Ciągle jeszcze mamy w wyobraźni tę chwilę, gdy polscy delegaci podpisywali dokument, dyktowany Niemcom przez zwycięzców z wojny światowej. Korna postawa stojącego przed Polakiem Prusaka przywodziła w wyobraźni rok 1525. Szkoda tylko, że nie wszystkie postulaty ówczesnego przedstawicielstwa polskiego zostały w Wersalu uznane. I to nie tylko w sprawie naszego terytorium. Także w sprawie przebudowy Europy środkowej i wschodniej. Gdyby postulaty Romana Dmowskiego wprowadzono w życie, nie przeżywalibyśmy dziś nawrotu do tego stanu, który już raz spowodował wojnę światową.
Kto wie, czy nie przyjdzie nawrócić do rzeczonego planu Dmowskiego w sprawie urządzenia Europy. Dlatego pokrótce go tu przypomnimy.
Na wiele lat przed wielką wojną miał już Dmowski i grupa jego współpracowników politycznych ustalony pogląd na bieg spraw europejskich, a wśród nich sprawy polskiej. Przewidywano, że ówczesny układ stosunków międzynarodowych musiał doprowadzić do konfliktu między głównymi mocarstwami: Anglią, Francją, Rosją i Niemcami. Zupełnie to samo, co dzisiaj. Szaleńcze apetyty niemieckie budziły uzasadniony niepokój w świecie i organizowały tamę ich oporu. „Mittel-Europa”, „Weltpolitik”, której wyrazem była budowa linii kolejowej Berlin-Bagdad, niemiecka infiltracja na Dalekim Wschodzie, w Azji — to nie mogło przywodzić snu na powieki Europy, która prędzej czy później musiała położyć kres tym wybujałościom niemieckiej wyobraźni. W przewidywanej wojnie doniosłą rolę powinien odegrać naród polski. Położenie geograficzne narzuciło mu ją. W takich warunkach wypłynie sama przez się na forum międzynarodowe sprawa polska, celowo przez Niemców przemilczana i spychana do rzędu wewnętrznych spraw zaborców. Byleby tylko w przełomowym okresie naród polski wykazał należytą aktywność w swej sprawie, na pewno uzyska własną państwowość. Dmowski w to wierzył, jak wierzył w niespożyte siły narodu. Okazało się, że słusznie w to wierzył. Jego ocena układu sił międzynarodowych była oparta o twardy grunt ścisłych obserwacji politycznych. Z tego rozumowania i z wiary we własny naród wynikł następujący program i drogi jego realizacji.
W konflikcie państw, który prędzej czy później nastąpi, Polacy muszą stanąć przeciw Niemcom, po stronie narodów walczących z nimi. Narody te trzeba przekonać o konieczności odbudowy państwa polskiego, które będzie w Europie środkowo-wschodniej czynnikiem ładu i spokoju. By rolę tę, do której tylko przyszłe państwo polskie — nikt inny — jest zdolne, by tę rolę należycie spełniać, musi mieć to państwo odpowiednio wielkie terytorium, ludność i możliwości rozwoju. Przede wszystkim dostęp do morza i ziemię z bogactwami naturalnymi, więc Śląsk. Niemcy natomiast muszą zostać znakomicie okrojone — na rzecz samodzielnych państw, które należy powołać do życia: Polski, Czechosłowacji, Rumunii i Jugosławii. Muszą Niemcy spaść do właściwej sobie roli. Po rozbiciu drugiego państwa, którym rządzą, Austro-Węgier, dobrze będzie czysto niemiecką jego część, Austrię, włączyć do poważnie okrojonego państwa niemieckiego. Prędzej czy później do tego musi dojść, lepiej od razu skierować środek ciężkości nowego państwa niemieckiego z Prus ku jego południowej części. Takie przesunięcie odbierze dalszej polityce niemieckiej ton agresywności. Zwłaszcza, jeśli raz na zawsze odbierze jej się możliwości ekspansji na wschód — przez stworzenie wielkiego państwa polskiego i przez zlikwidowanie kolonii niemieckiej w postaci Prus Wsch.
Do takich wniosków doszedł Dmowski i jego obóz już w końcu ubiegłego stulecia. Już wtedy wrzała ogromna praca przygotowywania narodu na zbliżające się wypadki. Prowadziła ją tajna, przez Dmowskiego sterowana Liga Narodowa we wszystkich trzech zaborach, prowadziły jawne jej ekspozytury pracy politycznej i społecznej, urabiały wreszcie opinię pisma: „Głos” i „Przegląd Wszechpolski”, główne organy krystalizowania się polskiej myśli narodowej i wyłożonego powyżej programu.
Wojna nie zaskoczyła narodu polskiego. Duża jego część była już przygotowana i przez cały czas trwania wojny zdecydowanie opowiadała się przeciw Niemcom, co dawało silne oparcie akcji dyplomatycznej Dmowskiego wśród koalicji. Akcja ta, prowadzona od samego początku wojny, doprowadziła pod jej koniec do uznania przez mocarstwa sprzymierzone Narodowego Komitetu Polskiego w Paryżu za reprezentację narodu polskiego. Odtąd Dmowski zasiadał przy jednym stole ze zwycięzcami. Jeśli się zważy, że Dmowski nie reprezentował żadnego państwa, a raczej to, które miało dopiero powstać, o które on w koalicji walczył, dalej, że nikt go kierownikom mocarstw nie polecał, że pozycję swą w świecie dyplomatycznym sam sobie wywalczył — to zrozumie się, jak kolosalnym zwycięstwem było to uznanie Polski za wchodzącą do grona zwycięzców w wojnie. Z tą chwilą otwierały się już większe możliwości przedstawienia postulatów polskich i przekonywania do nich ludzi, którzy nie bardzo, albo wcale w sprawie polskiej się nie orientowali. Wszystkiego, co o niej wiedzieli, dowiadywali się z memoriałów, wręczanych im przez Dmowskiego. W memoriałach tych informował Dmowski kierowników polityki państw koalicyjnych o prawach Polski do niezawisłego bytu, o konieczności stworzenia przeciwwagi niemieckiej w Europie środkowej, szczegółowo wykładał im nasz program terytorialny i uzasadniał wszelkie prawa nasze do poszczególnych ziem. Najważniejsze z tych memoriałów, to obszerne „Zagadnienia środkowo i wschodnio-europejskie”, wręczone sekretarzowi stanu Balfourowi w Londynie 1917 r., memoriał o terytorium Państwa Polskiego dla Wilsona, wręczony w Waszyngtonie 1918 r. i wreszcie dwie noty Delegacji Polskiej na Konferencji Pokojowej w sprawie granic zachodnich i wschodnich Państwa Polskiego (z lutego i marca 1919 r.) dokładnie wytyczające nasze granice.
Ratunek — w sercu potęgi niemieckiej
Przytoczymy tu dla przykładu wyjątek z memoriału o zagadnieniach Europy środkowej i wschodniej, tyczący możliwości nowej wojny na wypadek, gdyby pozostawiono Niemcom dotychczasowe stanowisko w tej części Europy:
„Tej fatalnej przyszłości można zapobiec jedynie uderzając dziś w samo serce potęgi niemieckiej. Rozstrzygnięcie wielkich zagadnień tej wojny nie leży ani na Bałkanach, ani w Azji Mniejszej, jeno w samej Europie Środkowej. Gruntowna przebudowa Europy, która by sprowadziła potęgę niemiecką do naturalnych granic niemieckiej rasy i powołała do niepodległego bytu narody ujarzmione przez Niemcy i zmuszone do służenia ich celom podboju jest niezbędna dla przywrócenia równowagi europejskiej; nie ma innego sposobu położenia tamy ekspansji niemieckiej na wschodzie, ocalenia wolności wszystkich narodów, zabezpieczenia ich przed degradacją i ruiną”.
Ważny ten memoriał Dmowskiego rozdał Balfour w odbitkach kilkudziesięciu mężom stanu. W ten sposób polski pogląd na zadania wojny dotarł do świadomości polityków europejskich i amerykańskich, urabiając tym samym ich opinię na rzecz sprawy polskiej.
Świadomość i wola wielkości Polski
Długoletnie zabiegi Dmowskiego w Europie i w Stanach Zjednoczonych, do których pojechał, sprawiły, iż odbudowa państwa polskiego jeszcze przed zebraniem się Konferencji Pokojowej w Wersalu była postanowiona. Osiągnięciu realizacji we wszystkich punktach polskiego programu terytorialnego i polskiego projektu przebudowy Europy sprzeciwiły się żywioły żydowskie i masońskie w koalicji, idące na rękę pokonanym Niemcom. Bardzo ciekawe pod tym względem szczegóły przytacza Dmowski w swej „Polityce polskiej i odbudowaniu państwa”. Największe szczerby w polskich rewindykacjach terytorialnych poczynił Lloyd George, powodując swym uporczywym stanowiskiem zmiany w postanowieniach Komisji Terytorialnej na Konferencji Pokojowej. Przyznano nam już w Komisji Górny Śląsk, część Mazurów pruskich, Gdańsk i zachodnie powiaty Wielkopolski i Pomorza. Te ostatnie pod jego wpływem zwrócono Niemcom, z Gdańska zrobiono nierealne Wolne Miasto, na Śląsku i w Prusach Wschodnich zarządzono plebiscyty. Ostatecznie dużo ziemi historycznej i etnograficznej polskiej pozostało poza granicami odbudowanego państwa polskiego. To jednak, co Dmowski uzyskał, jest podwaliną pod rozwój wielkiego państwa. Świadomość, że w warunkach, w jakich żyje naród polski, jest miejsce tylko na mocarstwo — ta świadomość zawsze istniała u nas, od Bolesławów począwszy. Dmowski ją wskrzesił. Polityką swą przerzucił pomost nad okresem obcej inspiracji w naszych poczynaniach — do świetnych czasów piastowskich. „Wrócił na starą drogę, którą ku morzu trzebiły krzepkie dłonie wojów piastowskich” — by użyć wyrażenia Jana Ludwika Popławskiego, twórcy polskiej myśli narodowej, tej myśli, którą po Popławskim tak rozwinął i realizował Dmowski. Do jakiego stopnia konkretnie patrzyli ci ludzie na odzyskanie niepodległości, zaświadczy już jeden nawet cytat z pism Popławskiego, z artykułu zamieszczonego w „Przeglądzie Wszechpolskim” w r. 1899:
„Ta walka, która się toczy na naszych kresach zachodnich, nie jest sprawą jednej dzielnicy, lecz sprawą żywotną całego narodu. »Głupia Polska bez Poznania«, mówi przysłowie, które utworzyli ojcowie nasi po rozbiorze kraju na kongresie wiedeńskim. Tak, marną byłaby ta przyszła Polska, dla której żyjemy i działamy, ta Polska, której nie doczekamy się zapewne, ale którą oglądać będą dzieci i wnuki nasze — nie tylko bez Poznania, ale i bez Śląska, bez dostępu do morza, a więc bez Gdańska i Królewca. Bez tych ziem Polska nie może istnieć, choćby w innych granicach powstała, do opanowania tych ziem dążyć musi.”
Wydaje się na czasie przypomnieć teraz te zasady, które zawsze pozostaną zrębami polityki polskiej. Kto chce się dokładniej zapoznać z kapitalnymi wywodami Dmowskiego, niech raz jeszcze sięgnie po rzeczoną już książkę Dmowskiego pt. „Polityka polska i odbudowanie państwa”. Długi jeszcze czas jej jasny i tak prosty, dla każdego umysłu dostępny wykład będzie fundamentem naszego myślenia politycznego. Tego myślenia, którego symbolem jest taka dedykacja Dmowskiego do tej książki:
„W dziewięćsetną rocznicę chwili dziejowej, kiedy Wielki Król, Polityk i Wojownik, umierając, zostawiał po sobie potężne państwo, podwaliny pod rozwój wielkiego narodu i wytyczne polityki polskiej, które po dziś dzień zachowały swą żywą wartość, książkę tę poświęcam tym wszystkim, którzy noszą w duszach i usiłują wykonywać Testament Chrobrego.”
J. Piłsudskiemu i jego pogrobowcom.