Anna Dodziuk - Nie bać się śmierci, IPZ Warszawa 2001
Śmierć to temat, którego unikamy, który lekceważymy i odrzucamy w naszym społeczeństwie, gdzie panuje kult młodości i zdobywania. Traktujemy ją prawie tak, jakby była jeszcze jedni} chorobą, którą trzeba zwalczyć. A przecież w rzeczywistości śmierć jest nieunikniona. Wszyscy umrzemy, to tylko kwestia czasu. Śmierć jest częścią egzystencji człowieka, jego rozwoju i wzrastania w takim samym stopniu, jak narodziny. To jedna z niewielu rzeczy w życiu, na które możemy liczyć, co do których mamy pewność, że nadejdą. Śmierć nie jest wrogiem, którego trzeba pokonać, ani więzieniem, z którego trzeba uciec. Jest nieodłączną częścią naszego życia, która nadaje sens ludzkiej egzystencji. Nakłada ograniczenie na czas, jaki mamy do dyspozycji w tym życiu, skłaniając nas do korzystania z danego nam czasu, dopóki jest to możliwe.
Taki jest sens stwierdzenia, że śmierć to ostatni szczebel rozwoju: jest punktem kulminacyjnym wszystkiego, czym jesteś, i wszystkiego, co zrobiłeś. Umierając - jeżeli miałeś dostatecznie dużo szczęścia, żeby wcześniej dotarło do ciebie ostrzeżenie (inne niż to, które nam towarzyszy przez cały czas, jeżeli pogodzimy się ze swoją skończonoś-cią) - dostajesz ostatnią szansę, żeby zrobić krok naprzód w rozwoju, żeby stać się bardziej tym, kim rzeczywiście jesteś, bardziej być w pełni człowiekiem. Ale nie potrzebujesz i nie powinieneś czekać, aż śmierć stanie na progu, żeby zacząć żyć naprawdę. Jeżeli możesz popatrzeć na śmierć jako niewidocznego, ale przyjaznego towarzysza swojej życiowej podróży - delikatnie przypominającego ci, żebyś nie czekał do jutra, kiedy coś zamierzasz zrobić - wówczas możesz nauczyć się żyć, a nie tylko iść przez życie.
To, czy umrzesz w młodym wieku, czy w starszym, jest mnie/ ważne od tego, czy żyłeś pełnią życia w ciągu tych lat, jakie były ci dane Ktoś może przeżyć więcej przez osiemnaście lat niż inny przez osiemdziesiąt Kiedy mówimy „przeżyć", me oznacza to dla nas „zapamiętale gromadzić" mnóstwo różnorakich doświadczeń, które innym wydają się cenne Oznacza to raczej przezywanie każdego dnia tak, jakby był jedynym dniem, jaki otrzymaliśmy Oznacza znalezienie spokoju i siły, zęby radzić sobie z rozczarowaniami i cierpieniem, jakie mesie życie, a jednocześnie zawsze dążyć do odkrycia sposobów, dzięki którym radości i rozkosze życia będą bardziej dostępne, większe i trwalsze Jednym z takich sposobów jest skupienie się na pewnych rzeczach, z którymi oduczono nas współgrać zauważać i cieszyć się pączkami i świeżymi Ustkami na wiosnę, dziwić się pięknu słońca wschodzącego co rano i co wieczór zachodzącego, czerpać otuchę z uśmiechu i dotknięcia drugiego człowieka, przyglądać się ze zdumieniem, jak rośnie dziecko, i podzielać dziecięce cudowne, pozbawione kompleksów, pełne entuzjazmu i ufności podejście do życia Żyć
Cieszyć się możliwością przezywania każdego nowego dmą to czynić przygotowania do ostatecznego pogodzenia się ze śmiercią Ponieważ ci, którzy me żyli naprawdę - pozostawili nierozstrzygnięte sprawy, niespełnione marzenia, zniweczone nadzieje i pozwolili, zęby to, co prawdziwe (kochanie kogoś i bycie kochanym, przyczynianie się do szczęścia i dobrobytu innych, odkrywanie, jacy naprawdę jesteśmy), przeszło obok nich - właśnie om najbardziej ociągają się z umieraniem Nigdy me jest za późno, zęby zacząć żyć i rozwijać się [ ]
Ażeby cenić życie na co dzień, me tylko zbliżając się do spodziewanego końca, trzeba śmiało uznać niechybność własnej śmierci i pogodzić się z mą Musimy pozwolić na to, zęby śmierć tworzyła kontekst dla naszego życia, bo w mej kryje się jego znaczenie i tajemnica naszego rozwoju
Pomyśl o swojej własnej śmierci Ile czasu i energii poświęcasz na badanie uczuć, przekonań, nadziei i lęków
dotyczących końca swojego życia? Co by się stało, gdybyś się dowiedział, ze czas, jaki ci został do przeżycia, jest ograniczony? Czy to wpłynęłoby na zmianę twojego obecnego sposobu życia? Czy są rzeczy, które twoim zdaniem trzeba byłoby koniecznie zrobić, zanim umrzesz? Czy boisz się umierania? A śmierci? Czy potrafisz określić źródła swoich lęków? Pomyśl o śmierci kogoś, kogo kochasz O czym mówiłbyś do umierającej kochanej osoby? W jaki sposób spędzalibyście razem czas? Czy jesteś przygotowany na wszystkie szczegóły procedur prawnych związanych ze śmiercią kogoś z rodziny? Czy rozmawiałeś ze swoimi najbliższymi o śmierci i umieraniu? Czy są takie sprawy - i emocjonalne, i praktyczne - których załatwienie z rodzicami, dziećmi, rodzeństwem uważasz za potrzebne przed śmiercią, twoją albo ich? Cokolwiek by to było, co mogłoby przydać osobistego znaczenia twojemu życiu, zanim umrzesz - zrób to teraz, ponieważ stoisz w obliczu śmierci, a poza tym możesz mieć za mało czasu i energii, kiedy dostaniesz tę ostateczną wiadomość
Joseph L Braga, Laurie D Braga w przedmowie do książki Elisabeth Kubler-Ross Death - the final stage of growth Englewood Cliffs 1975, Prentice--Hall, s x-xi
w
Wstęp
Śmierć to temat, który niemal wszystkich fascynuje, ale znacznie bardziej przeraża. Boimy się i dlatego niezbyt często zajmujemy się tą problematyką, a psychologia nam w tym nie pomaga. W porównaniu z zalewem poradników dotyczących miłości czy związków międzyludzkich liczba popularnych lektur o śmierci jest śmiesznie mała - prawie żadna. A warto się przyglądać naszemu nastawieniu do niej, bowiem „lęk przed śmiercią - jak mówił Harvey Jackins - leży u podłoża wszystkich innych lęków"*, zaś od jego nasilenia w wielkim stopniu zależy jakość i długość naszego życia. Dobitnym przykładem takiej zależności jest unikanie z powodu kancerofobii (lęku przed rakiem) badań wykrywających raka wcześnie, kiedy są jeszcze szansę wyleczenia.
Żyjemy w społeczeństwie, którego nastawienie do śmierci jest pełne zaprzeczania. „Ukrywamy ją za sterylnymi ścianami szpitali i kosmetycznym kunsztem domów pogrzebowych. Dlaczego traktujemy śmierć jak tabu?" - pada pytanie w ostatniej książce Elisabeth Kubler-Ross**. Zaprzeczanie, omijanie, chowanie się przed tym, co przypomina nam o śmierci - takie jest powszechne nastawienie. Nie jest to temat, który nadaje się do konwersacji towarzyskiej ani do przyjacielskich zwierzeń, ani na „nocne Polaków rozmowy", ani nawet
* Harvey Jackins - założyciel ruchu Wzajemnego Pomagania (Re-evuluation Counseling) - mówił o tym na warsztacie, który prowadził w Polsce w 1984 roku
** Elisabeth Kubler-Ross Death - the final stage of growth (Śmierć -ostatni szczebel rozwoju) Englewood Cliffs 1975, Prentice-Hall, z recenzji na okładce
• choć może tu najbardziej - na grupę terapeutyczną.
Poza tą ostatnią sytuacją próba powiedzenia czegoś
o uczuciach związanych ze śmiercią jest zwykle w od
biorze otoczenia nieprzyzwoitością i raczej zostanie
skwitowana milczeniem i udawaniem, że o niczym ta
kim nie było mowy.
Po wielu latach treningu w unikaniu tematu śmierci
• a zaczyna się ten trening we wczesnym dzieciństwie -
nawet już sami nie wiemy, że zaprzeczamy jakimś uczu
ciom. Dlatego lęk przed śmiercią, jak zresztą wiele in
nych powszechnie przeżywanych problemów psycho
logicznych, najpierw trzeba u siebie rozpoznać, a po
tem się z nim skonfrontować. Co to znaczy „skonfron
tować się"? Nie omijać i nie odpędzać, tylko zacząć do
świadczać, co pozwoli kontaktować się z nim w sposób,
który może spowodować jego osłabienie i oswojenie,
a nawet wykorzystanie do zmian na lepsze w swoim
życiu. Taki właśnie jest cel tej książki. Będę się w niej
zajmować rozmaitymi wątkami.
Dlaczego warto zajmować się lękiem przed śmiercią?
Nastawienie do śmierci w naszej kulturze, cel i sens
zmiany tego nastawienia.
Dlaczego tak trudno rozmawiać o śmierci? Wyuczo
ne unikanie tego tematu, wierność i poczucie winy
wobec zmarłych, nieprzepracowany żal po stracie.
Możliwości traktowania śmierci inaczej.
Nasze myśli, skojarzenia i uczucia związane ze śmier-
cią. Jakie nastawienie do niej mieli rodzice i inni zna
czący dorośli? Ze śmiercią jakich bliskich osób zda-
rzyło mi się zetknąć w dzieciństwie?
Osobiste i rodzinne wzorce śmierci - ich podobień-
stwo pod względem wieku i przyczyny. Czy można
zaprzestać powielania tych wzorców? Czy czas i po
wód śmierci może być kwestią decyzji?
Czy można się do niej wewnętrznie przygotować?
Sprawy do załatwienia przed śmiercią - którymi
z nich warto się zająć już dziś? Zmiana perspekty-
12
13
wy dzisiejsze zmartwienia i kłopoty oglądane z łoza śmierci, własny nekrolog lub przemówienie nad trumną
Źródła dążenia do śmierci - fałszywe, anachronicz
ne przekonania o sobie Zmiana tych przekonań za
pomocą afirmacji
Jak dzisiaj w moim życiu przejawia się dążenie do
śmierci? Co mogę zrobić, zęby się temu dążeniu prze
ciwstawić?
Rozwijanie w sobie postawy wdzięczności, która jest
przeciwieństwem dążenia do śmierci - skupienie się
na dobrych stronach teraźniejszości, na powodach do
życia
Dlaczego akurat lęk przed śmiercią? Z jakiego powodu zainteresowałam się tym tematem? Wiele lat temu podczas pracy psychoterapeutycznej z grupą uderzyło mnie to, jak powszechnie i głęboko jest przezywany ten lęk, a także związana z nim bezradność Jeden z członków tamtej grupy, niespełna 30- letni trzeźwiejący alkoholik z ponad 2 — letnią abstynencją, szczęśliwym małżeństwem i niezłą sytuacją zawodową, opowiadał, jak bardzo boi się śmierci - do tego stopnia, ze trudno mu wychodzić na ulicę, bo paraliżuje go myśl, iż mógłby zostać przejechany przez ciężarówkę Wyobraża tez sobie różne inne możliwe rodzaje śmierci, jakie mogłyby go spotkać Wszędzie widzi klepsydry, ciągle pamięta o śmierci kolegów w podobnym wieku co on, którzy me przestali pić i niedawno był na ich pogrzebach Złożyło się tak, ze pół roku wcześniej ten sam mężczyzna przeżył tragedię przez trzy dni towarzyszył żonie w szpitalu, kiedy wywoływano u mej poród, a dziecko urodziło się martwe Wtedy zaczai się bać, ze i żona umrze
Miałam wrażenie, ze w jego doświadczeniach zogniskowały się rozmaite rodzaje lęków i związane z nimi potrzeby emocjonalne Sądziłam więc, ze zajmowanie się nimi może spowodować duży oddźwięk u innych uczestników grupy Musiałam także wziąć pod uwagę,
ze mamy w tej grupie mężczyznę, który kilka miesięcy wcześniej stracił ojca, a wkrótce po mm syna, oraz kobietę ukrywającą się przez kilka lat podczas wojny Te doświadczenia pozostawiły w niej trwały ślad paniczny lęk przed śmiercią, zasnuwający całe jej dotychczasowe życie Zrozumiałam, ze muszę do tego problemu podejść całościowo, zaproponowałam więc całej grupie procedurę, która obejmowała różne rodzaje pracy psychologicznej nad nastawieniem do śmierci Byłam zdumiona, kiedy okazało się, ze po kilkugodzinnej pracy wszyscy jej uczestnicy - bo oczywiście okazało się, ze jest to temat istotny dla każdego członka grupy - odczuli ulgę oraz przypływ energii i radości
Później z różnymi grupami powtarzałam tę procedurę wielokrotnie z podobnym skutkiem Teraz chcę się podzielić tymi doświadczeniami Uważam bowiem, ze zablokowane emocje związane ze śmiercią, czy to własną, czy czyjąś - a są one zawsze mocno ze sobą związane - przeszkadzają nam żyć Niemal każdy boi się własnej śmierci, boi się tez, ze może mu umrzeć ktoś bliski i kochany, a kłąb tych nierozpoznanych i niewy-razonych uczuć pozostaje w człowieku Zdarza się, ze o tym powstanie wiersz
Czarna dziura przeraża mnie
odgrodzony od normalności
sam w pustym mieszkaniu
lękiem otulony jak serwetką
do trzciny się modląc
Śmierć przeraża mnie słaby, bezbronny i ogłupiały
ciemnym lasem idąc
bez celu brnę ku końcowi
jesieni i tak nie powstrzymam
Norbert Cichy
14
15
Pozostawanie sam na sam z takimi uczuciami -które się przecież kumulują, jeżeli się ich nie uzewnętrznia - blokuje możliwość przyglądania się temu, co dzieje się aktualnie, i zmniejsza naszą zdolność przeżywania. Tłumaczę to często osobom, z którymi prowadzę psychoterapię: kiedy niewyrażone emocje zasnuwają nasze pole widzenia, dzieje się coś podobnego do zakładania kolejnej woalki - pierwszej prawie nie zauważamy, spoza dziesiątej czy dwudziestej nie widać już właściwie nic. Dlatego uważam, że tak ważne jest oczyszczanie naszego widzenia poprzez pracę nad uczuciami związanymi ze śmiercią.
Nieraz też napotykałam próby uporania się z sytuacją, kiedy zmarły jakby zabierał ze sobą część człowieka, pozostawiając go z dużo mniejszą energią i radością życia. Myślę, że wszystkim nam zdarzało się widzieć domy, gdzie pokój czy biurko nieżyjącej osoby pozostały nietknięte przez długi czas, uszczuplając przestrzeń życiową i przestrzeń psychiczną żyjących. Znam wiele przypadków dziwnej kontynuacji: tak jakby bliska osoba dziedziczyła po tym, kto odszedł, chorobę, złe samopoczucie, życiowe niepowodzenia. Wygląda to nieraz tak, jakby zaczynała kierować naszym życiem niepisana zasada lojalności wobec kogoś nieżyjącego, posunięta niekiedy tak daleko, że myślimy o takiej samej śmierci.
Chcę podkreślić, że nie będę się tu zajmować zaburzeniami zdrowia psychicznego. Jeżeli kogoś interesuje temat śmierci w fobiach czy depresji, będzie rozczarowany: sposób widzenia i postępowania, jaki proponuję, takich zaburzeń nie obejmuje. Tematem tej książki jest lęk przed śmiercią występujący powszechnie, towarzyszący w naszej kulturze wszystkim lub prawie wszystkim. Pragnę przekonać tych, którzy zechcą czytać dalej, że to uczucie nieuświadomione i nieprzepra-cowane zaskakująco często rządzi naszym życiem. Zbliżenie się do tego lęku, zaprzestanie zaprzeczania i skon-
frontowanie się z nim jest szansą, ponieważ może pomóc nam w jednej z najciekawszych, niekończących się przygód - w braniu swojego życia we własne ręce.
16
Rozdział l Temat najbardziej tabu
Dlaczego tak trudno rozmawiać o śmierci? Dlaczego tak trudno nawet o niej myśleć? Pierwszy i zasadniczy powód - w zetknięciu z tym tematem budzi się w nas lęk przed własną śmiercią A raczej liczne lęki tak więc boimy się cierpienia związanego z umieraniem, samego umierania jako całkowicie nieznanego sobie doświadczenia, boimy się również tego, co będzie po śmierci Nie mamy i nie będziemy mieć w pełni wiarygodnej odpowiedzi na kilka ostatecznych pytań czy czeka nas potem jakakolwiek rzeczywistość? Jaka to rzeczywistość? Jakie będzie w niej moje miejsce? Myśl o tym, ze po śmierci przejdę w zupełny, absolutny niebyt, budzi przerażenie Ale z drugiej strony przerażająca jest tez wizja wieczności, zwłaszcza jeśli może się okazać, ze ta wieczność to piekło Nawet zupełnie niewierzący dopuszczają choćby w nikłym stopniu przypuszczenie, ze piekło jednak jest i - ponieważ nikt z nas nie wypełnia idealnie wszystkich nakazów religijnych i moralnych - po śmierci upomni się o swoje
Inny istotny powód unikania tematu śmierci to przyswojone zasady i normy Zaczyna się ta nauka bardzo wcześnie przed jakimkolwiek kontaktem ze śmiercią i umieraniem konsekwentnie chronimy dzieci, wierząc, ze mogłoby je to uszkodzić Mówimy im, ze ktoś odszedł, wyjechał, jest teraz w niebie A ich to me chroni, tylko uczy, ze „śmierć" jest słowem niewymawialnym, a wszystko, co się z nią łączy, powinno być przemilczane i ukrywane To zła przysługa, bo w ten sposób dzieci pozbawione doświadczenia kontaktu ze śmiercią wyrastają na dorosłych, którzy me wiedzą, jak odnosić się do niej Stwarza to pole dla niepotrzebnych
lęków, pozbawia nas możliwości przygotowania się do własnej śmierci, izoluje od osób zbliżających się do niej, niekiedy bardzo bliskich, a także odcina od możliwości udziału w umieraniu tych, których kochamy i z którymi chcielibyśmy być w ich ostatniej godzinie
Pamiętam kilka opowieści o tym, wzruszających i wcale nie strasznych Kasia z rozjaśnioną twarzą mówiła, ze zdążyła przyjechać z zagranicy, kiedy jej matka ciężko zachorowała, i spędziła z nią kilka ostatnich dni
Głaskałam mamę, pomagałam jej jeść, myłam, przytulałam Rozmawiałyśmy o wszystkim, o całym naszym życiu I przecież pamiętam, ze me zawsze było między nami dobrze, nawet ostatnio, kiedy ona me zaakceptowała mojego wyjazdu z Polski Mama jednak wiedziała, ze umiera, ja tez o tym wiedziałam, chciałyśmy być razem przez ten czas, jaki nam został Było mi smutno, nie ukrywałam tego przed mą, ale miałyśmy tez chwile wielkiej radości i bliskości Umarła na moich rękach Myślę o tym ze spokojem i jestem zadowolona, ze zdecydowałam się być przy niej
Podobnie mówiło kilka osób z prowadzonych przeze mnie grup terapeutycznych Jednak dużo częściej spotykałam się z wielkim poczuciem winy i żalem tych, którzy nie zdążyli, me zdecydowali się, uciekli przed towarzyszeniem matce czy ojcu albo partnerowi w umieraniu Żałowali tego prawie wszyscy bardzo, jakby wyczuwając, ze była to szansa na ważne i budujące doświadczenie, być może na kontakt takiego rodzaju, jakiego nie doznali nigdy w życiu, a o jakim zawsze marzyli otwarty, bliski, wypełniony miłością
Część z nich wycofała się, ponieważ me wiedziała, w jaki sposób się zachować wobec umierającej osoby czy może raczej jak jej towarzyszyć? Tu wieloletni nawyk zaprzeczania szczególnie ostro ściera się z jedyną -moim zdaniem - wartą stosowania zasadą, mianowicie otwartości i ujawniania swoich uczuć, nawet kiedy jest to trudne Bogdan był przy swoim ojcu, który kilka dni przed śmiercią miał bóle i trudności z oddychaniem
18
19
Tylko w krótkich nieco lepszych chwilach udawało się im pomówić ze sobą. Chociaż było to bardzo bolesne, Bogdan pierwszy raz w życiu miał poczucie, że jest ojcu potrzebny. Teresa spędziła w szpitalu wiele godzin, kiedy umierał jej mąż. Chciała mu jakoś pomóc, chociaż nie mogła z nim rozmawiać, bo był nieprzytomny. Spotkałam ją jakiś czas po jego śmierci i usłyszałam, że dużo sił i pewności dodała jej moja rada, żeby do niego mówić i głaskać go. „Nie wiem, czy mnie poznawał, ale odwracał się w moją stronę jak malutkie dziecko. Tak mi zależało, żeby zrobić dla niego wszystko, co tylko możliwe, więc przedtem czułam się okropnie, kiedy siedziałam bezczynnie w szpitalu obok łóżka, na którym umierał. Powiedziałaś, że mam do niego mówić i dotykać go, bo on pewnie słyszy i czuje - dziękuję ci za to".
Naprawdę szkoda czasu (a w sytuacji, kiedy ktoś umiera, to zwyczajne zdanie nabiera dramatyzmu) na pozory i udawanie, nierzadko obustronne. Opowiadał mi Heniek, jak tygodniami ze sztuczną wesołością usiłował ukryć rozpacz z powodu diagnozy zaawansowanego raka u matki. Ona też była świadoma tego, że zostało jej niewiele życia - podsłuchała rozmowę lekarzy, zresztą miała intuicję - ale udawała, że prognozy są optymistyczne, bo nie chciała martwić Heńka. Dopiero na kilka dni przed jej śmiercią zdecydowali się zacząć o tym rozmawiać i obydwoje poczuli ogromna ulgę. Jeszcze zdążyli powiedzieć sobie rzeczy prawdziwe, ważne i pełne uczucia.
Podczas grupowych zajęć na ten temat, przeciwstawiając się wyuczonym nawykom omijania i zaprzeczania, zawsze używam słowa „śmierć" możliwie często i wymawiam je głośno i wyraźnie, ale też staram się tak pokierować sytuacją, żeby padło ono również wielokrotnie z ust śmielszych uczestników grupy. Część osób na początku zajęć zachowuje się tak, jakby miała wypowiedzieć słowo objęte klątwą czy jakimś innym metafizycznym zakazem - jakby to było prawdziwe
tabu, za którego złamanie grożą nadprzyrodzone kary. Dosyć szybko jednak zaczyna być widoczna zmiana nastawienia: słowa takie jak „śmierć", „umarł", „zmarły" coraz łatwiej przechodzą przez usta i w dość krótkim czasie następuje niejako ich „odczarowanie". Podobną funkcję oswajania mogłaby spełniać lektura, jednak dużo skuteczniejsze jest wypowiadanie zakazanych dotychczas słów głośno.
Zbliżanie się do tematu śmierci jest trudne także z tego powodu, że prawie każdemu z nas ktoś bliski umarł, a zwykle daleko nam do rozeznania i poradzenia sobie z uczuciami, jakie ta śmierć lub te śmierci wywołały. Inaczej mówiąc, nosimy w sobie nieodżałowane straty, i to przez wiele lat. A właściwy człowiekowi, naturalny mechanizm unikania bólu i przykrości sprzyja trzymaniu się na dystans od wszystkiego, co może te uczucia przywoływać. Zawsze kiedy słyszę zdania w rodzaju: „Nie lubię pogrzebów, chodzę tylko wtedy, kiedy już naprawdę muszę" albo „Dlaczego mam iść na cmentarz? Nie chce mi się, raz do roku wystarczy" -podejrzewam, że za taką postawą unikania kryje się żal po stracie.
Chcę wspomnieć o jeszcze innych przyczynach omijania tematu śmierci, związanych z naszym stosunkiem do bliskich zmarłych. Otóż czasem boimy się, że zbyt dociekliwe drążenie tej problematyki będzie czymś w rodzaju naruszenia jej świętości, jak również może prowadzić do tego, że przestaniemy kochać tych, którzy nam umarli, albo stracimy przywiązanie do wspomnień
0 nich. Taka lojalność wobec tych, którzy odeszli - coś
w rodzaju konspiracji z nimi - bardzo utrudnia porozu
miewanie się na ten temat z żyjącymi. Tak jakbyśmy nie
chcieli dopuścić nikogo, pragnąc zachować nienaruszo
ną nie tylko pamięć, ale i uczucia, również te bolesne
1 niszczące. Często bowiem wydaje się nam, że jeśli prze
staniemy cierpieć albo jakoś zmniejszymy dotkliwość
strat, będzie to sprzeczne z wiernością wobec zmar-
20
21
łych Tymczasem doświadczenie uczy, ze przeżycia dzielone z innymi po śmierci bliskich, wyrażane i na różne sposoby uzdrawiane*, prowadzą do odnowienia wspomnień, silniejszego poczucia więzi z kochanymi przez nas zmarłymi, bardziej jednoznacznej, bezkonfliktowej miłości do nich
Zostaje jeszcze poczucie winy, prowokowane przez temat śmierci Zadziwiające, jak często zdarza się, ze człowiek po stracie kogoś kochanego ma całkowicie irracjonalne poczucie winy Wiemy z badań, ze tak się dzieje po wojnach i kataklizmach**, często tez spotykamy się z taką reakcją w psychoterapii Poczucie winy może dręczyć tego, kto został osierocony, z dwóch powodów ze to nie ja umarłem oraz ze me zdołałem temu jakoś zapobiec Zwłaszcza kiedy w rodzinie zdarzyła się śmierć w nieszczęśliwym wypadku, pozostali przy życiu jej członkowie potrafią łatami rozpamiętywać, czy nie mogliby jakoś zmienić biegu zdarzeń i nie dopuścić do tragedii U nich zajmowanie się tematem śmierci uruchamia dławiące poczucie winy Co gorsza, często wypycha się je ze świadomości, podobnie jak inne intensywne uczucia związane ze śmiercią, i niekiedy dopiero jakieś przypadkowe zdarzenie wydobywa je na powierzchnię
Może to być film albo reportaż w telewizji czy w radiu, albo udział w groźnym zdarzeniu (wypadek, ciężka choroba, pożar) Czynnikiem budzącym nieraz łatami bolesne wspomnienia u wielu osób, szczególnie doświadczonych przez śmierć kogoś znaczącego w dzieciństwie, były - jak mi potem opowiadały te osoby -różnego rodzaju przekazy o obozach koncentracyjnych Hania, która wcześnie straciła ojca, opowiadała, jaką ulgę przyniosło jej mówienie w grupie o tej stracie
* Piszę o tym w książce Żal po stracie czyli o przezywaniu żałoby Warszawa 2001, Instytut Psychologu Zdrowia
** Maja Lis-Turlejska Traumatyczny stres Koncepcje i badania Warszawa 1998, Wydawnictwo Instytutu Psychologu PAN, s 84-85
Wcześniej tylko się męczyłam, szczególnie kiedy pokazywali w telewizji jakiś okupacyjny film, na przykład o hitlerowskich obozach Chociaż urodziłam się po wojnie, więc żadnych własnych wspomnień mieć nie mogę, czułam się tak, jakby mi ktoś wstrzyknął wielką porcję cierpienia i tak zostawił Chodziłam jak taki wielki bąbel pełen bólu i nie miałam żadnego pojęcia, co mam z tym zrobić Po paru dniach udawało mi się jakoś od tego odciąć i zacząć normalnie wszystko robić, ale i tak mnie to prześladowało Nigdy w życiu me przyszłoby mi do głowy, ze to ma jakiś związek ze śmiercią ojca Ale odkąd zaczęłam o mej rozmawiać i docierać do swoich uczuć, mogę tez dużo przytomniej znosić spotkania z okupacyjną przeszłością
Nie jestem pewna, czy udało mi się wspomnieć o wszystkich powodach lęków i oporów przed poruszaniem tematu śmierci Jest ich wiele, więc nic dziwnego, ze niechęć do zajmowania się tym tematem jest tak powszechna Zarazem jednak, jak już wiemy, pozostawianie go odłogiem niczego me zmienia, nie prowadzi do wyzdrowienia wbrew powszechnemu przeświadczeniu, ze „czas leczy rany" Dlatego staram się - kiedy zaczynam w grupie pracować nad tematem śmierci - najpierw bezpośrednio zapytać o nastawienie do tego tematu,
0 związane z nim myśli i uczucia Zwykle wtedy oka
zuje się, ze znaczna część uczestników ma podobne re
akcje4 lęku, przygnębienia, dezorientacji, bólu I ze ni
komu nie jest łatwo Zdarza się tez, ze ktoś dowcipkuje
1 wygłupia się - zawsze na to pozwalam i ogłaszam, ze
można się dołączyć i ze nie było umowy, zęby temat
śmierci traktować śmiertelnie poważnie
Jedną z trudności dostępu do tego tematu jest powszechne milczące zobowiązanie do solennej powagi i ponurego wyrazu twarzy Aż trudno uwierzyć, ze można do perspektywy śmierci podchodzić ze spokojem i pogodą, czerpać z mej siłę i energię zamiast zapadać w przygnębienie Jak to możliwe? Mam nadzieję, ze stanie się to jaśniejsze po przeczytaniu całej książki
22
23
Chcę jeszcze dodać, iż do pracy z grupą nad stosunkiem do śmierci zawsze ubieram się w kolorowy strój i wyjaśniam uczestnikom, ze to celowe - zęby me kojarzyć zajmowania się śmiercią z ponurą atmosferą, beznadziejnością, przygnębieniem Staram się tez mieć jakiś rekwizyt budzący skojarzenia z życiem, na przykład kwiat, pastelową lalkę, pluszaka To sygnał, ze praca nad nastawieniem do śmierci jest jednocześnie ożywianiem życia
A więc temat śmierci można traktować całkiem inaczej, niż mamy w zwyczaju Zęby przekazać chociaż trochę z klimatu tej inności, zawsze na początku swoich zajęć recytuję zasłyszany ponad 20 lat temu mój ulubiony średniowieczny dwuwiersz o śmierci Dusza z ciała wyleciała, Na zielonej łące stała*
Czytamy tez nieodmiennie japońskie haiku śmierci, każda osoba po jednym Tutaj zacytuję tylko parę przykładów
Na rozstajach dróg Mój dom spłonął
życia i śmierci i nic już
krzyk kukułki nie zasłania księżyca
Odsłaniając przód
odsłaniając tył
opada jesienny liść
Radość rosy Czyste niebo
rozpuszczające] się odchodzę drogą
w mgłę którą przyszedłem
Pożegnalny prezent dla mego ciała -ostatni oddech**
* Jest to pieśń ludowa, podobno żywa do dziś, jak pisze Jan Uryga w „Gdzie rwie się życia przędza" Moja Rodzina, 1999 nr 11 - zob www.opoka.org.pl
** Japońskie haiku śmierci Kraków 1993, Wydawnictwo Miniatura, s 10,11,16,17 33 38
To tylko drobne przykłady innego stosunku do śmierci niż nasz, który jest oparty na zmowie milczenia i strategu unikania Nie będę tych innych podejść przedstawiać, nie jestem znawczynią filozofii śmierci ani w buddyzmie, ani w chrześcijaństwie, ani w judaizmie - w każdej z owych tradycji stworzono całe biblioteki dzieł poświęconych tej problematyce Mnie przekonuje taki sposób mówienia wprost o śmierci, jak w przedstawionych tu wierszach - z głęboką akceptacją i spokojem
Buddyzm zeń uczy patrzeć na śmierć jako na konieczne dopełnienie życia, swoistą kropkę nad i, bez której litera jest nieczytelna i pełna dwuznaczności Uczy odnosić się do życia i do śmierci z jednakowym spokojem i pogodną bezinteresownością Tę właśnie pogodę ducha w momencie śmierci wyrażają [ ] wiersze Będąc pożegnaniem życia i świata, stanowią jednocześnie ich największą afirmację, afirmację nie kończącego się strumienia powstawania i zanikania Są przejawem miłości do ulotnego piękna świata i prostoty, w której się ono wyraża Śmierć w tych wierszach nie jest pełną grozy ostatecznością, lecz furtką ku wyzwoleniu, przejściem w inny wymiar - nieograniczony, wszechprzenikający akt istnienia, wyrażający się nieskończonym łańcuchem narodzin i śmierci, jest jak rozpuszczający się płatek śniegu w bezkresie oceanu, jak rosa znikająca z liści i kwiatów wraz z pierwszym promykiem słońca Śmierć w tych wierszach nie jest demoniczna i przerażająca Przeciwnie, jest przyjazna, delikatna i łagodna*
Tak więc uważam, ze ważne dla nas jest rozmawianie o śmierci, dzielenie się swoimi przeżyciami, czytanie i rozmyślanie o mej Dlaczego to takie istotne? Z kilku powodów
• Ślady w psychice, pozostawione przez nieodżałowaną śmierć, latami pozostają bolesne i negatyw-
* Marek Has we wstępie do Japońskich haiku śmierci, wyd cyt
24
25
nie odbijają się na naszym życiu Jednym z takich siadów jest znieczulenie emocjonalne, czyli po prostu słabsze przezywanie wszystkich uczuć Jeżeli się je tłumi, to - jak często mówią osoby, które kogoś straciły - wraz z bliską osobą umiera część nas samych Ci, którzy przeszli przez skomplikowany proces odżałowania swoich ważnych strat, opowiadają
0 tym, ze teraz wszystko lepiej do nich dociera wi
doki, smaki, zapachy, radość, miłość
Lęk przed śmiercią i inne związane z nią uczucia
wyłączają ważny obszar z porozumiewania się
z ludźmi Część istotnych przeżyć pozostaje niewy-
razona, a to musi rzutować na bliskość, szczerość, za
ufanie Coraz trudniej nam me omijać w swoim ży
ciu pewnych wątków - tych, które w naszym do
świadczeniu sąsiadują ze śmiercią, głównie ze stra
tami, jakie ponieśliśmy Swobodne poruszanie tema
tu śmierci pozwala nie tłumić emocji i dzięki temu
bardziej autentycznie komunikować się z ludźmi,
zwłaszcza bliskimi
Kolejna korzyść to dużo większa zdolność do rozu
mienia innych, którym ktoś umarł Czy będzie to ktoś
z rodziny, czy obca osoba, ludzie po doznanej stracie
łatami z wdzięcznością pamiętają tych, od których w
tej trudnej sytuacji doznali wsparcia To olbrzymia
ulga - znaleźć się obok kogoś, przed kim me trzeba
udawać, a to mogą innym ofiarować osoby, którym
udało się uporządkować swoje emocje związane ze
śmiercią
Otwarcie się na problematykę śmierci umożliwia roz
wój duchowy Pogodzenie się z tym, ze życie jest ta
kie, jakie jest, a jego nieodłączną częścią jest śmierć -
1 innych, i swoja własna - otwiera ogromne możli
wości przeżyć i refleksji w kwestiach, jakie wcześniej
w ogóle nie były dopuszczane do świadomości Tak,
jak napomina nas siedemnastowieczna pieśń po
grzebowa
Co tobie czynić dzisiaj należy, To czyn gorliwie, czas szybko bieży,
Nic do jutra nie odkładaj,
Lecz twym czasem mądrze władaj
Pomnij teraz,
Ze już nieraz
Pan rzekł Liczbę dni składaj1
Nim się dzień skończy, kres nadejść może, O śmierci myśleć ucz mnie, mój Boże,
I o rzeczach ostatecznych, O Twych obietnicach wiecznych
A w godzinie,
Gdy śmierć skinie,
Daj mi serce bezpieczne [wg Hippela, 1796]*
Ale być może najważniejsze, co wnosi w nasze życie zajmowanie się śmiercią, to generalna zmiana nastawienia do życia właśnie Chcę jeszcze raz przywołać
Śpiewnik pogrzebowy
Nauczę nas obliczać dni nasze, Abyśmy przywiedli serca do mądrości
Jak tez
Prędko czas upływa Życia doczesnego Śmierć do grobu wzywa Ciebie tak pewnego, Czuwaj przeto dnia każdego
Żyj, jak życzysz sobie
Żyć, gdy zgon nastanie,
Gdy się skończy w grobie
Twe pielgrzymowanie
Pilne o to miej staranie1 [1907]**
* Śpiewnik pogrzebowy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP Biel-sko-Biała 1994, Wyd Augustana, s 21 Niektóre pieśni datowane są w ten sposób, ze podano przy nich datę śmierci autora **Tamże, s 9 i 32
26
27
Stale obecna perspektywa śmierci - me jako przerażającej, ciemnej siły, która budzi w nas bunt i rozpacz, lecz jako nieuchronnego, naturalnego zwieńczenia naszego rozwoju, stanowiącego część ogromnego procesu przemijania - uczy nas cenić ulotne piękno otaczającego świata, jedyność każdego dnia i każdego zdarzenia Tak rozumiem sens pozornie paradoksalnego zdania, ze zajmowanie się śmiercią pozwala nam pełniej żyć
Rozdział 2 W moim życiu i w mojej rodzinie
Jakie są nasze myśli, skojarzenia i uczucia związane ze śmiercią? Kiedy zadaję to pytanie na zajęciach w grupie, w pierwszej chwili wydaje się, jakby było ich niewiele Dwie-trzy osoby pamiętają coś z dzieciństwa od opowiadanych przez babcię strasznych bajek albo przez dziadka wojennych opowieści po realne śmierci w swoim domu, w dalszej rodzinie, w szpitalu Pierwsze wspomnienia - bo o nie właśnie, jako najmocniej kształtujące nastawienie, zawsze pytam - wiążą się raczej z podsłuchanymi rozmowami starszych czy oglądanymi (nieraz bez pozwolenia) pogrzebami niż z rzeczywistymi stratami To w wyniku reakcji otoczenia na śmiertelną chorobę, umieranie, zgon kształtuje się atmosfera przemilczania i zakłamania, będąca - jak już wspominałam - dla większości ludzi podłożem, na którym wyrasta nasz stosunek do śmierci Takie są wspomnienia Kasi
Rodzice pojechali na pogrzeb babci, a mnie mc o tym nie powiedzieli Widziałam, jak mama płakała, jednak przy mnie udawała, ze wszystko jest normalne Wcześniej tez czułam, ze coś się dzieje, bo pochlipywała po kątach i ciągle bardzo zdenerwowana gdzieś dzwoniła Słyszałam, jak przed wyjazdem prosiła sąsiadkę, z którą mnie zostawiła, zęby mi tylko broń Boże mc me mówiła Nie rozumiałam dlaczego Czułam się jakoś dziwnie, miałam już siedem lat i uważałam, ze me trzeba tego przede mną ukrywać Ale kiedy rodzice wrócili, o nic ich nie zapytałam Dopiero teraz uprzytomniłam sobie, ze nawet nie wiem, na co babcia umarła
A tak wygląda najdawniejsze wspomnienie Julka o zetknięciu ze śmiercią
29
Szliśmy po naszej ulicy, moja siostra i ja, nagle na rogu zobaczyłem zbiegowisko Zaczęliśmy się przeciskać, widać było lezącego na ziemi, koło studzienki kanalizacyjnej, nieruchomego mężczyznę w kombinezonie Miał dziwnie niebieskie usta Siostra odciągnęła mnie, ludzie tez zaczęli powtarzać, ze to me jest widok dla dzieci Nikt nie chciał mi mc wytłumaczyć, wszyscy powtarzali jak ci ludzie na rogu „To me dla dzieci"
Wydaje mi się, ze ich wspomnienia są dość typowe Co więcej, pokazują, ze przejęliśmy od znaczących dorosłych nastawienie do śmierci, jakie mieli w naszym dzieciństwie, i zwykle trzymamy się go również w późniejszych latach naszego życia Jeśli znalazł się ktoś, kto po śmierci członka rodziny, sąsiada, kolegi ze szkoły gotów był posadzić sobie dziecko na kolana, porozmawiać z mm, nazywając rzecz po imieniu i wyjaśniając (bez drastycznych szczegółów), co się stało - to takie dzieci po latach mają mniej lęku i mniej tendencji do uciekania przed tematem śmierci
Na podłoże ukształtowane w dzieciństwie nakłada się druga warstwa - realnych, bolesnych, niemożliwych do powetowania strat Jednym zdarzyło się to jeszcze w dzieciństwie, innym później, w każdym razie te konkretne straty już bezpośrednio kształtują nasz stosunek do życia i śmierci Nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo na co dzień praktycznie nigdy na ten temat nie rozmawiamy, ale prawie wszyscy mamy naprawdę dużo do powiedzenia w odpowiedzi na pytanie „Jakie śmierci wśród bliskich osób przeżyłeś?" Babcia, mama, najbliższy przyjaciel, ukochany ojciec, siostra, dziewczyna, kuzyn, wujek - śmierć niektórych z nich mocno zmieniła warunki egzystencji tych, co zostali przy życiu, i zachwiała ich poczuciem bezpieczeństwa czy przekonaniem, ze świat jest stabilny i przyjazny • Babcia mnie mocno kochała - mówiła Agata, uczestniczka jednej z prowadzonych przez mnie grup - to było jasne Rodzice odsyłali mnie do mej często, obydwoje
pili, ale u babci była bezpieczna przystań Kiedy umarła, już mc i nikt mnie me mógł obronie, me miałam gdzie uciec Poczułam się sama na świecie
Tata miał zawał i już me wyszedł ze szpitala Mama
która nigdy wcześniej nie pracowała, została z trojką dzie
ci Brakowało dosłownie na wszystko, nagle staliśmy się naj
biedniejszą rodziną na osiedlu - wspominał Paweł - To
było niesprawiedliwe, me potrafiłem się pogodzie z takim
losem Mieliśmy jechać na wakacje, siostra miała iść do li
ceum, teraz czekała nas najwyżej zawodówka Oczywiście,
ze brakowało mi ojca, ale tez tamtego normalnego życia, kie
dy mieliśmy wszystko jak inne rodziny
„Jarek me żyje, Jarek me żyje" - tylko to miałam ciągle
w głowie To się stało tak nagle skoczył do wody i utonął
Chłopcy zawsze skakali do wody w tym miejscu, dlaczego
zginął akurat mój chłopak? Nie mogłam się pozbierać i chy
ba do dzisiaj me mogę - szlochała Asia - Od tamtego czasu zawsze się boję, ze jeśli kogoś pokocham, to musi się skoń
czyć tragicznie Dlatego wyszłam za mąż me z miłości, tyl
ko z rozsądku, i nie chcę mieć dzieci
Zawsze mnie zdumiewało, jak precyzyjnie większość uczestników prowadzonych przez mnie zajęć umiała określić, jaki wpływ na ich życie miała śmierć bliskiej osoby Nie zastanawiali się nad tym wcześniej i tylko dlatego go me dostrzegali Często się zdarza, ze samo uświadomienie sobie oddziaływania tej straty pomaga nie dopuścić do tego, aby nadal miała destrukcyjny wpływ na nasze życie, czasami trzeba podjąć pracę psychoterapeutyczną nad uwolnieniem się od mego Jak to robić - to temat na mną książkę, tutaj będę się nadal zajmować stosunkiem do śmierci
Kolejny krok w wydobywaniu go na światło dzienne to badanie osobistych przekonań dotyczących śmierci Proponuję tu proste ćwiczenie, wykonywane we wszystkich grupach, z którymi pracuję Piszemy mianowicie na kartce dwa zdania, które uzupełniamy tak, jak nam przyjdzie do głowy Nie trzeba się namyślać,
30
31
tylko wpisywać pierwszą rzecz, jaka się pojawia w świadomości. Nie chodzi bowiem o to, co uważamy za właściwe, tylko jakie przekonania chowamy w zakamarkach umysłu, bo najprawdopodobniej to one wpływają na nasze oczekiwania, a poprzez nie - również na nasze postępowanie.
MYŚLĘ, ZE UMRĘ W WIEKU ... LAT.
KIEDY BYŁAM MAŁA, MYŚLAŁAM, ZE UMRĘ NA....
Zachęcam wszystkich do podobnego eksperymentu, wyniki bywają zaskakujące. Pierwszy powód tego zaskoczenia: niemal u wszystkich pojawiają się konkretne cyfry. W mojej obecności padały takie cyfry jak 28, 63,84 - żadnych zaokrąglonych, żadnych przybliżonych typu „ponad sześćdziesiąt", żadnych określeń opisowych. Tak jakby w naszej świadomości ujawniało się wyraźne zaprogramowanie, a nie otwarta możliwość,
O znaczeniu tego odkrycia można dyskutować, jako że niektórzy wierzą, iż myślenie ma moc sprawczą i ujawnienie przekonania o długości życia pozwala zamienić je na inne, zapewniające danej osobie dłuższe życie. Inni uważają, że treść naszego myślenia nie ma bezpośredniej mocy sprawczej, a jeśli jakoś na nas działa, to za pośrednictwem emocji. Na przykład spotkałam niedawno Karola, uczestnika pierwszych moich zajęć o śmierci, który powiedział mi, że już prawie 10 lat w chwilach załamania przypomina sobie o podjętej wówczas decyzji: „Będę żył co najmniej 94 lata" i uspokaja się, że jeszcze nie czas na niego. Może więc tamta zmiana postanowienia nie zmieniła „zaprogramowania" Karola, a jedynie służy mu jako sposób na zaczerpnięcie spokoju i optymizmu? Niemniej tak czy inaczej mu służy.
Kilka słów o przekonaniach z dzieciństwa na temat rodzaju śmierci. Pewien wpływ mają niewątpliwie uwarunkowania kulturowe czy prościej - mody na określonego rodzaju myślenie o śmierci. Dlatego teraz przeważają dwa rodzaje uzupełnień zdania „Myślałam, że umrę na...", mianowicie rak i wypadek samochodowy.
Zajmuję się tą problematyką dopiero od 10 lat, dlatego trudno mi się wypowiadać o zmianach w czasie, mam jednak wrażenie, że ostatnio częściej niż kiedyś pojawiają się odpowiedzi: „Umrę ze starości". Jednak nie wpływy kulturowe są tu najważniejsze. A wobec tego jakie? Odpowiedź dają często szokujące wyniki następnej części naszego eksperymentu, mianowicie ujawnienie rodzinnych wzorców śmierci.
Chodzi o skonstatowanie, w jakim wieku i na co pomarli najbliżsi: rodzice, dziadkowie oraz inne bliskie i ważne osoby. Na dziadków trzeba zwrócić szczególną uwagę, bo często są to pierwsze śmierci wśród bliskich osób, z jakimi zetknęła się większość z nas i w dużej mierze to właśnie one współwyznaczają stosunek do śmierci. Proponuję zwykle, żeby uwzględnić też dalszą rodzinę, czasami bowiem wzorce obejmują szersze grono niż tylko rodziców i dziadków.
Zdumiewające jest, jak często osobiste przekonania dotyczące czasu i przyczyny śmierci są takie same lub bardzo podobne do rodzinnych wzorców śmierci. W grupach, które prowadziłam, takie podobieństwa odnajdywała zawsze większość uczestników, często znaczna: przede wszystkim do matki lub ojca, w drugiej kolejności do babci lub dziadka, następnie do kobiet albo mężczyzn z szerszej rodziny. Niejednokrotnie robiło to na mnie wrażenie cichej umowy rodzinnej. Charakterystyczna była historia Ryśka, który opowiadał, że dziadek umarł na astmę i ojciec w jego obecności udusił się w ataku astmy - on sam nagle sobie uświadomił, że próbuje zrealizować podobny ponury scenariusz. Poparli jego obserwację koledzy z grupy: „Tyle palisz, że też uwędzisz się na śmierć". Szczęśliwie Rysiek po roku rzucił palenie i ma już za sobą prawie 10 lat nikotynowej abstynencji.
Dość często zdarzają się przekonania, których treść po prostu stanowi kopię czasu i przyczyn śmierci osoby, z którą było się w bliskim związku emocjonalnym.
32
33
Tak było z Markiem, co jest o tyle interesujące, że Marek jako lekarz z pozoru nie powinien być podatny na iluzje, sugestie czy wmawianie sobie przekonań związanych z chorobami somatycznymi. Otóż był on pewien, że umrze w wieku 52 lat - a właśnie miał 48 - na serce, a dokładnie w takim wieku na chorobę wieńcową zmarła jego matka. Nietypowy, ale ciekawy jest przykład Marcina: spodziewał się umrzeć w wieku 68 lat, co po porównaniu z datami śmierci dziadków okazało się średnią pomiędzy nimi, jako że jeden umarł mając 71, a drugi 65 lat. „Wiele kobiet w mojej rodzinie umierało na raka" albo „Kilku moich krewnych zginęło w wypadkach" - to też przykłady wzorców rodzinnych, do których dopasowane są przekonania o przyczynie własnej śmierci.
W każdej grupie są jakieś osoby, choć jest ich niewiele, które nie odnajdują żadnych rodzinnych wzorców. Część z nich natrafia na inne źródła swoich przekonań: ważne lektury albo filmy, straszenie przez dorosłych; część niczego takiego nie stwierdza. To też jest naturalne, ponieważ na stosunek do śmierci wpływa wiele różnych czynników i nie wszystkie udaje się odsłonić.
Na tym etapie zgłębiania nastawienia do śmierci pojawiają się ważne pytania, obudzone przez poprzednie odkrycia. Czy czas i powód śmierci może być kwestią decyzji? - to najważniejsze z nich. I drugie, mocno z nim związane: czy jeśli nieświadomie powielamy rodzinne wzorce śmierci, potrafimy - po ujawnieniu -zaprzestać ich powtarzania? Jak już wspomniałam mówiąc o Karolu, możemy uznać nasze myślenie za siłę sprawczą albo widzieć w nim tylko bodziec do uruchamiania innych zmian. Tak właśnie było z decyzją Ryśka o zaprzestaniu palenia, niewątpliwie sprowokowaną wykryciem rodzinnego wzorca umierania na astmę. Nikt przecież nie zaprzeczy, że rzucając palenie, wpłynął on na to, kiedy i jak umrze.
Osobiście wierzę, że sposób myślenia o wielu ważnych życiowych kwestiach, między innymi o śmierci, wpływa na realne zdarzenia. Nasze przekonania, a niejednokrotnie wręcz decyzje czy umowy z ważnymi osobami ukształtowały się dawno temu, w dzieciństwie, kiedy jeszcze nie mieliśmy wystarczającej wiedzy o świecie i nie w pełni umieliśmy ją analizować oraz wyciągać z niej wnioski. A później z dorosłej perspektywy już nigdy się nie przyglądaliśmy tym swoim przekonaniom i decyzjom i nie mieliśmy okazji ich rewidować.
Dla osób, które myślą i czują podobnie, mam propozycję przyjrzenia się własnej umowie dotyczącej śmierci i jej zamiany na inną. Chcę się tu posłużyć przykładem Marka, głęboko przekonanego, że podłożem jego myślenia była nieuświadomiona umowa z matką. Sposób postępowania jest prosty: najpierw trzeba sformułować starą umowę, którą chce się zastąpić, następnie nową, jaką zamierzamy zawrzeć ze sobą, i wreszcie przystąpić do rytuału zamiany. Trzeba usiąść wygodnie, rozluźnić się, wyobrazić sobie osobę (lub osoby, a jeśli nie ma nikogo takiego, to siebie samego - przy czym wystarczający jest nawet bardzo mglisty obraz albo zdjęcie) i wypowiedzieć do tej osoby zdanie takiego typu, jak ułożone przez Marka: „Dawno temu umówiłem się z tobą, mamo, że umrę w wieku 52 lat na serce. Teraz unieważniam tę umowę i zawieram nową, ze sobą samym: będę żyć ponad 90 lat i umrę, kiedy będę chciał".
Koniecznie trzeba pamiętać, że są tu trzy ważne elementy:
wyraźne sformułowanie starej umowy,
jej unieważnienie,
zawarcie ze sobą nowej umowy - określenie odpo
wiedniego czasu i powodu śmierci.
Muszę powiedzieć, że osoby, które przystępują do zmiany umowy, najwyraźniej wierzą w możliwość wpływania na czas i powód swojej śmierci, skoro niejednokrotnie ich nowa umowa brzmi tak: „...I umawiam
34
35
się ze sobą tak: Umrę, kiedy uznam, że już czas, zachowując do ostatnich chwil zdrowie fizyczne i psychiczne oraz jasność umysłu". Dla tych zaś, którzy nie widzą w takim postępowaniu większego sensu, mam argument, że ci, którzy wierzą w możliwość decydowania o swojej śmierci, odnoszą się do jej perspektywy z większym spokojem ducha. A to też ma swoją wartość.
Jest jeszcze jedna ważna sprawa, o której chcę powiedzieć w związku z pytaniem, czy możemy decydować o czasie i powodach swojej śmierci. Otóż chyba u wszystkich ludzi mniej lub bardziej wyraźnie ujawnia się pewna tendencja do samozniszczenia. Czasem postronne osoby widzą, jak ktoś lekkomyślnie naraża się na niebezpieczeństwo, na przykład brawurowo prowadząc samochód albo motor, pracując bez zabezpieczenia, prowokując bójki. Ale nie trzeba aż takich działań, wystarczy zastanowić się nad tym, ile osób wokół pije alkohol i pali papierosy, dramatycznie źle się odżywia, nie leczy się, nie dba o własny komfort emocjonalny, nie uprawia żadnych ćwiczeń fizycznych, nie kontaktuje się z naturą. To oczywiście kwestia interpretacji, ale dla mnie - gdy patrzę na nich z zewnątrz - nie ulega wątpliwości, że aktywnie współdziałają ze swoim dążeniem do śmierci.
Pracując w grupie staramy się - a sądzę, że może to być zadanie dla wszystkich - żeby każdy uczestnik dokładnie i konkretnie określił, jak w jego dzisiejszym życiu ujawnia się dążenie do śmierci. Zdumiewająco często okazuje się, że w sprawach zdrowotnych i bezpieczeństwa fizycznego otrzymujemy wiele ostrzeżeń, na które jednak nie reagujemy. Mam znajomą, która po raz kolejny została wylosowana do badań prowadzonych przez Instytut Onkologii i po raz kolejny tam nie poszła, mimo że jest w grupie wiekowej zagrożonej rakiem macicy. Pamiętam też relację Michała, któremu przewożona w samochodzie wiertarka podczas wy-
padku złamała kręgosłup. Przed wyruszeniem przyszło mu do głowy, żeby ją dobrze przymocować, ale pomyślał: „E, nic się nie stanie"; wyjeżdżając ze stacji benzynowej, już dosyć blisko celu, na myśl o zapięciu pasa zareagował: „Nie chce mi się, to już blisko"; zjeżdżając z górki, mokrej po przelotnym deszczu, uznał: „Trzeba zredukować prędkość" i też tego nie zrobił. Efekt: lądowanie w rowie na dachu i uraz kręgosłupa z powodu latającej wiertarki. I morał, wygłoszony przez Michała: „Wygląda na to, że sam tego chciałem". Co zatem każdy z nas może zrobić, żeby przeciwstawić się własnemu dążeniu do śmierci? Uważam, że takie przeciwstawienie się to przede wszystkim kwestia decyzji. I skoro taka decyzja zostanie podjęta, trzeba uważnie obejrzeć swoje życie - najlepiej z kimś drugim, bo z dystansu często lepiej widać - żeby wyśledzić i spisać wszystkie stosowane przez siebie sposoby współdziałania z autodestrukcją. A następnie sporządzić plan innego postępowania i zacząć go realizować. Na przykład pójść na zaniedbywane od dawna badania kontrolne albo przed planowaną podróżą sprawdzić hamulce w samochodzie. Chcę to powtórzyć jeszcze raz: jest to kwestia decyzji.
36
Rozdział 3 Wewnętrzne przygotowanie
To kolejny paradoks dotyczący zajmowania się śmiercią uciekamy od tego, ponieważ boimy się śmierci, a boimy się między innymi z braku przygotowania, do którego się nie zabieramy, bo się boimy Czy rzeczywiście można przygotować się do własnej śmierci? W jaki sposób? Jedną z dróg jest po prostu zadbanie o sprawy, które są niezabezpieczone Dobitny przykład to sytuacja dzieci - mam wrażenie, ze ich przyszłość spędza sen z powiek wielu rodzicom, zwłaszcza samotnym matkom „Co by się z nimi stało, gdyby mnie zabrakło?" Drugi przykład to rozdysponowanie swoich ukochanych przedmiotów, książek, roślin, ważnych dokumentów Wydaje się to może me takie ważne w obliczu ewentualnej śmierci, ale zaobserwowałam, ze u ludzi, którzy się tym zajęli, myśl o śmierci wywoływała dużo mniej lęku i napięcia
Podczas zajęć grupowych mamy specjalną część zatytułowaną „Sprawy do załatwienia przed śmiercią" Zęby wyraźniej określić sytuację, proszę o zadanie sobie pytania „Gdybym miał wkrótce - na przykład za miesiąc - umrzeć, co potrzebuję zrobić, zęby mieć czyste sumienie i pozałatwiane ważne sprawy?" Część tych spraw to kwestie bardzo konkretne, choćby ta, ze trzeba zadecydować kogo i w jaki sposób zabezpieczyć finansowo? Takie zastanawianie się ma nieraz bardzo praktyczne konsekwencje, jak wykupienie polisy na życie, uporządkowanie prawa własności mieszkania czy działki, a raz w wyniku tej części zajęć poświęconych nastawieniu do śmierci zdarzył się nawet ślub Bo Kazikowi te nasze „sprawy do załatwienia" uprzytomniły, ze jego druga żona - której formalnie nie poślu-
bił, a z którą byli razem już dwanaście lat i mieli dziecko - w razie jego śmierci zostanie bez domu i bez prawa dziedziczenia po mm czegokolwiek Ta myśl tak go przestraszyła, ze postanowił radykalnie uporządkować sytuację prawną i zaprosił swoją kobietę do urzędu stanu cywilnego „To był świetny pomysł - komentował później - poczułem się o mą i o małego zupełnie spokojny Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale chyba mnie to jakoś podskórnie gnębiło"
Podobnie bywa ze sprawą mieszkania, samochodu, ewentualnie innych wartościowych elementów stanu posiadania Co z mieszkaniem? Mam wrażenie, ze tutaj najwięcej jest niezałatwionych spraw urzędowych, zaniedbań prawnych, nie do końca wyjaśnionych kwestii własności Wszystko to należałoby załatwić przed śmiercią, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, zęby zabrać się do tego już teraz To nie jedyna taka sprawa, w której świadomość śmierci pomaga uporządkować swoje dzisiejsze życie
Następna rzecz warto zawczasu pomyśleć, jak się chce rozdysponować swoją własność, zwłaszcza ze układy rodzinne są nieraz bardzo skomplikowane i mogą być potrzebne jakieś postanowienia dotyczące na przykład dzieci z różnych małżeństw czy poprzedniego współmałżonka Pamiętam Wiktora, który nagle uprzytomnił sobie, ze przecież kocha syna swojej pierwszej żony (ożenił się z nią, kiedy mały miał trzy lata) i chciałby mu coś po sobie zostawić Zrozumiał, ze to wymaga formalnego załatwienia i postanowił napisać testament, w którym przeznaczył dla dorastającego pasierba swój samochód
A w ogóle testament warto napisać jak najszybciej Zawsze takie stwierdzenie budzi głośny sprzeciw parę osób twierdzi, ze zupełnie nic nie ma, więc me ma czym dysponować Jestem zupełnie innego zdania Każdy z nas ma swoje ważne przedmioty, ma tez jakieś rodzinne pamiątki i dokumenty Mirek, którego rodzice
38
39
pochodzili z Kresów Wschodnich i niewiele im zostało z czasów przedwojennych, bardzo sobie cenił te przedmioty i postanowił zapisać je w testamencie najmłodszej córce, bo tylko ją rzeczywiście interesuje historia rodziny Za to druga córka jest zafascynowana sztuką i Mirek uznał, ze jej przypadną albumy z jego księgozbioru W moim testamencie szczególne miejsce zajmują książki, a dobrze się poczułam dopiero wtedy, kiedy rozdysponowałam je pomiędzy kilka różnych osób Szczególną rzeczą są instrumenty muzyczne każdy, kto ma taki instrument, wie, jak bolesna jest myśl, ze „moja gitara pójdzie w obce ręce" Zresztą czy tylko gitara jest taka ważna? Każdy ma kilka najukochańszych rzeczy, które chciałby sensownie rozdysponować na wypadek śmierci, ale uważa, ze mu me wypada
Myślę, ze jest to niezbyt mądry zwyczaj, zęby sporządzać testament dopiero wtedy, kiedy ma się brylantową kolię i wielki pakiet akcji Uważam, ze nawet dla pojedynczych przedmiotów o dużej wartości emocjonalnej czy sentymentalnej powinno się znaleźć miejsce w testamencie Chcę przypomnieć jego staropolską nazwę - ostatnia wola W twojej ostatniej woli masz prawo regulować wiele spraw, przeznaczać liczne przedmioty dla wielu osób i wyrażać różne życzenia co do swego pogrzebu, sposobu pochowania i upamiętniania Na przykład wiele osób życzy sobie, zęby ich bliscy jakoś zaznaczali rocznicę ich śmierci
Kolejna sprawa do załatwienia to opieka nad dziećmi czy współmałżonkiem Kogo do tego zobowiązać? Jak się okazało, świadomość, ze można umówić się z rodziną i przyjaciółmi, zęby zajęli się tymi, którzy zostaną osieroceni, jest bardzo uspokajająca Uczestnika jednej z grup, Józka, chorego na raka, dręczyły obawy
los starszych i niezbyt już samodzielnych rodziców
Wraz z kolegami z grupy zastanawiał się kogo może
poprosić o zastąpienie go w świadczeniu im pomocy
odwiedzaniu, gdyby sam umarł? Udało się znaleźć
kilka takich osób i Józek rzeczywiście później się do nich o to zwrócił Twierdził, ze po tym nie było mu już tak ciężko myśleć o śmierci
Jeszcze słówko o innej sprawie do załatwienia co powiedzieć partnerowi o następnym związku? Po jakim czasie czy w jakich warunkach może znowu z kimś być? To bardzo ważne, bo - proszę mi wierzyć - są osoby zazdrosne o związki po śmierci, które miałyby się zadzierzgnąć za kilka czy kilkadziesiąt lat I chociaż me jest to może zbyt racjonalne, podjęcie jasnej decyzji w tej sprawie dobrze wpływa na samopoczucie
Kolejna ważna dziedzina do uporządkowania w obliczu śmierci to sprawy pomiędzy mną a innymi ludźmi Zęby przystąpić do tego zawczasu, zachęca w pięknych, lapidarnych słowach jedna ze strofek średniowiecznego wiersza „Skarga umierającego"*
Zbierz gniewliwe i dłużniki, Odproś, zapłać pieniądz wszelki
Warto tu odpowiedzieć sobie na kilka ważnych pytań A więc czyim jestem „dłużnikiem" komu mam powiedzieć coś ważnego, podziękować, okazać miłość, wyjaśnić wzajemne stosunki, wybaczyć? Do tej kategorii należą dawne grzechy i winy z przeszłości, za które być może trzeba kogoś przeprosić, jeżeli chce się umierać z czystym sumieniem Z drugiej strony, to dobre i piękne, co dostaliśmy od różnych ludzi w rozmaitych relacjach, domaga się podziękowań Trudno nam myśleć o spokojnej śmierci zwłaszcza wtedy, gdy konflikty popsuły nasze istotne i bliskie związki Nieraz ludzie są gotowi przebyć setki kilometrów, zęby przed śmiercią pogodzić się na przykład z matką czy z bratem I znów powstaje pytanie skoro już to sobie uświadomili, to czy warto czekać aż do śmierci? Różne bolesne problemy w kontaktach z ważnymi osobami mogłyby zostać
* Cały utwór można znaleźć w Internecie pod adresem http // gimnazjum com pl/staropolska/sredmowiecze/poezja_swiecka/ skarga_umierajacego htm
40
41
rozwiązane, wprowadzając wiele ciepłych uczuć w miejsce wrogości i cierpienia
Podczas zajęć grupowych prawie wszyscy ich uczestnicy znajdują jakieś sprawy, które mogą załatwić już teraz, nie zwlekając, zamiast czekać, aż zacznie zbliżać się śmierć Pamiętam jedno z moich własnych odkryć wśród spraw do załatwienia zapisałam sobie, ze chciałabym przed śmiercią powiedzieć moim bliskim, jak bardzo ich kocham Szybko pojawiła się myśl, ze nie muszę czekać, mogę to zrobić już teraz I co prawda zabierałam się do tego kilka miesięcy, ale na najbliższą Gwiazdkę przygotowałam im pod choinkę własnej roboty książeczkę z wypisanymi odpowiedziami na trzy pytania „Za co Cię kocham? Za co jestem Ci wdzięczna? Co mnie w Tobie zachwyca?" Dopiero wtedy zobaczyłam, jak absurdalnym pomysłem byłoby czekanie Jednocześnie wydaje mi się, ze bez „eksperymentalnego" przygotowywania się do śmierci taki wspaniały pomysł nie przyszedłby mi do głowy
Patrząc na różne sprawy z perspektywy ostatniego miesiąca życia, dokonuje się wielu przewartościowań Czasami dzieje się to spontanicznie, zwłaszcza u osób, którym widmo śmierci zajrzało w oczy, na przykład po wypadku, przed operacją, w czasie groźnej choroby, głębokiego miłosnego zawodu, innych okresów skrajnego przygnębienia Jednak pytania o wartości, o sens życia, które nabierają szczególnej ostrości w kontekście rozstania ze światem, rzadko znajdują jakiś wyraz zewnętrzny Bardzo rzadko z kimś o nich rozmawiamy, me zapisujemy ich, nie formułujemy głośno Niedawno trafiłam na rozważania poetyckie młodego mężczyzny, który w wierszu o znaczącym tytule „Przesłanie" pisze
na cóż bogactwa twe i zaszczyty
dyplomy, tytuły, profity
na cóż odzienie piękne ci będzie
na cóż dom złotem zdobiony?
co w życiu ważne jest, przyjacielu?
o sens wciąż pytam każdego
gdy ten moment, ta chwila nadejdzie
co z sobą zabierzesz na drogę?
Norbert Cichy
W ujawnieniu przewartościowań, jakie perspektywa śmierci wnosi do naszego życia, pomaga eksperyment, który proponuję uczestnikom pracy grupowej zęby zrobili listę swoich dzisiejszych zmartwień i kłopotów, a następnie spróbowali sobie wyobrazić, ze oglądają je z łoza śmierci To bardzo dobrze robi - przekonać się, jak bagatelne i uwikłane po uszy w codzienność są sprawy, które teraz zżerają nam czas i nerwy Konflikty z szefem? Zazdrość, ze sąsiedzi się dorobili? Pominięcie przy rozdzielaniu nagród? Nieudane wakacje? Aż wstyd zadawać retoryczne pytanie, czymże to wszystko jest wobec wieczności Tu znowu zamiast komentarza chciałabym umieścić fragmenty pieśni ze Śpiewnika pogrzebowego
Ach, jak marne, jak nietrwałe są
Skarby człowieka1
To nam ogień je pozera,
To nam powódź je wydziera,
Nikt ich z sobą nie zabiera [1667]
I jeszcze dobitniej
Doczesny zysk na śmierci zew Rozwieje się jak garstka plew*
Te rozważania kierują nas bezpośrednio ku problematyce wartości To oczywiste, ze ich hierarchia w zetknięciu z perspektywą śmierci staje się inna niż ta, której używamy w odniesieniu do bieżących spraw W „Wysokich Obcasach" (dodatku do Gazety Wybor-
* Śpiewnik pogrzebowy Kościoła Ewangelicka Augsburskiego w RP, wyd cyt s 16 i 48
42
43
czej) trafiłam przypadkiem na wypowiedź Katarzyny Grocholi, dokładnie przekazującą myślenie, jakie pojawia się w sytuacji zagrożenia życia
Na raka patrzę teraz jak na najlepszą rzecz, jaka mi
się w życiu zdarzyła Ludzie mówią, ze jak Pan Bóg chce
kimś wstrząsnąć, to zsyła na mego coś trudnego
To co Pan Bóg chciał powiedzieć przez tego raka?
Oj, ze nie tak się żyje Ze me po wierzchu Odtąd
mam głębokie przekonanie, ze wiem, co się w życiu liczy
Miłość Przyjaźń Poczucie, ze jest się w porządku wobec
świata*
Ale nie tylko na bieżące sprawy czy na system wartości można spojrzeć - jak czasem żartuję - z perspektywy pozagrobowej Można przyjąć taki punkt widzenia po to, zęby przyjrzeć się sobie Na zajęciach proponuję więc „Napisz swój nekrolog albo przemówienie nad trumną, wygłoś je i posłuchaj, o co mm chcą je uzupełnić" W krótszej wersji każdy podchodzi kolejno do wszystkich pozostałych członków grupy i wygłasza cytaty z przemówienia nad ich trumną lub z artykułu--wspommema, a także ma okazję coś podobnego usłyszeć od nich Okazuje się, ze to również jest doświadczenie z serii „Nie trzeba czekać aż do śmierci" Zwykle wszyscy są zdumieni aż tak pozytywnymi informacjami o sobie, mówią tez, ze to zdecydowanie podniosło ich samoocenę Nekrolog jest tu oczywiście tylko narzędziem, które pozwala wydostać się z bieżących ograniczeń i spojrzeć na siebie w nowy sposób Znowu dzięki dotknięciu tematu śmierci udaje się wprowadzić pozytywną zmianę w życiu
* Beata Pawlak , Księżniczka z kaczką" Wysokie Obcasy nr 30 (122) s 10
Rozdział 4
Przeciw ciążeniu
albo fałsz i prawda
W każdym człowieku można odkryć dążenie do śmierci, które ściąga nas w stronę samozniszczenia, tak jak w dół ściąga nas ziemskie ciążenie I chociaż sposobu życia wielu osób me dałoby się nazwać inaczej niż samobójstwem na raty, najczęściej dzieje się tak właściwie bez udziału świadomości Narzuca się przypuszczenie, ze motorem takiego autodestrukcyjnego zachowania jest negatywne nastawienie do siebie samego* Nie kochamy siebie na tyle, zęby do samozniszczenia nie dopuścić Jest nawet gorzej niektórzy z nas odczuwają do samych siebie taką niechęć, ze życzą sobie śmierci Nieprawdopodobne? Na tyle często słyszałam to od osób, z którymi pracowałam indywidualnie lub w grupie, ze tendencja do samozniszczenia wydaje mi się powszechna Źródłem takich przypuszczeń jest me tylko to, co ludzie mówią, ale tez to, co robią Zwłaszcza kiedy przyglądam się alkoholikom oraz ich żonom i w ogóle osobom uzależnionym i współuzależnionym, a także ofiarom przemocy - mam wrażenie, ze złe mniemanie o sobie pogrąża je i nie pozwala wydostać się ze zgubnego dla nich uwikłania
Jak to się dzieje, ze w naszej psychice powstaje dążenie do śmierci? Nie miałam na to żadnej odpowiedzi, dopóki nie spotkałam się z Sondrą Ray, która prowadziła w Polsce zajęcia pod nazwą Trening Związków Miłości** Podkreślała tam, ze wszyscy aktywnie dąży-
* Na przykład wynika to jednoznacznie z literatury na temat ruchu Anonimowych Alkoholików zob Ernest Kurtz Wstyd i poczucie winy Warszawa 1988, Instytut Psychologu Zdrowia i Trzeźwości ** Sondra Ray uprawia rebirthing i pracę z afirmacjami Stale mieszka w USA prowadzi warsztaty poświęcone związkom W Polsce
45
my do śmierci i ze trzeba się temu dążeniu przeciwstawić Za przyczynę takiego traktowania siebie uważała negatywne zapisy, ukształtowane w psychice w najwcześniejszym okresie życia podczas porodu, w niemowlęctwie i w dzieciństwie A skoro - twierdziła -można było je tam umieścić, to można tez usunąć Dzięki jej warsztatom zajęłam się ujawnianiem złego myślenia o sobie, dotychczas głęboko ukrytego, a później również jego zmianą
Na zajęciach, które prowadzę, robimy to tak każdy uczestnik ma wpisać u góry czystej kartki zdanie „Nie zasługuję na życie, bo " i zanotować na tej kartce wszystko, cokolwiek przyjdzie mu do głowy, bez cenzurowania, z powtórzeniami, w takim sformułowaniu, w jakim się pojawiło Jeżeli myśli przestały napływać, trzeba przeczytać zdanie u góry jeszcze raz i zwykle znowu pojawia się coś do zapisania Zdarza się, ze owych złych myśli na swój temat jest tak dużo, ze aż trudno wszystkie zanotować, bywa, ze jest ich tylko kilka Z reguły pytam, czy ktoś ma mniej niż trzy, jednak prawie się to nie zdarza
Uczestników na ogół dziwi, jak dużo takich toksycznych stwierdzeń zebrało się w psychice i jak okrutna bywa ich treść Obok „zwyczajnych" zdań w rodzaju „Jestem głupia", „Jestem zły", „Egoista", „Nie troszczę się o innych", „Nic me potrafię", „Nikomu nie jestem potrzebna" pojawiają się tez „Takich ludzi w ogóle nie powinno być na świecie", „Lepiej by było, gdybym się me urodziła", „Takie kreatury nie mają prawa do życia i szczęścia", „Przynoszę swoim bliskim samo zło" To ostatnie usłyszeliśmy ze zdumieniem od przystojnego prawnika robiącego błyskotliwą karierę, dobrego męża i ojca dwóch udanych córeczek - jakby na dowód, ze ujawnione złe myśli me mają mc wspólne-
swój Trening Związków Miłości po raz pierwszy poprowadziła w 1984 roku Jest autorką kilku książek, m m Zasługuję na miłość War szawa 1992, Santorski & Co
go z rzeczywistością Porusza mnie to szczególnie, kiedy prowadzę zajęcia dla osób, które pomagają innym zauważyłam, ze o egoizm często oskarżają siebie ci, którzy z wielkim oddaniem pomagają ludziom zawodowo i społecznie
Co jakiś czas znajdzie się w grupie jedna, najwyżej dwie osoby, które uważają, ze do nich się to me odnosi, ponieważ zasługują na życie i nie mają żadnych myśli kończących zdanie „Nie zasługuję na życie, bo " Chętnie wierzę, ze mogło być tak, iż w swoim życiu te osoby nie spotkały się ze złym traktowaniem, poniżaniem, słowami „Po co się w ogóle urodziłaś?" i dlatego żadna z takich myśli w ich głowach się nie pojawia Jednak co najmniej równie prawdopodobne wydaje mi się, ze trudno im zajrzeć w bardziej mroczne zakątki swojej psychiki i dlatego pozostają w iluzji, jakoby cała ta sprawa z zasługiwaniem na życie ich nie dotyczyła Na potwierdzenie, ze czasem o to właśnie chodzi, zdarzyło mi się kiedyś, ze jeden z uczestników moich zajęć dotyczących śmierci nic me napisał na swojej kartce, bo - jak twierdził - takich myśli w ogóle nie miewa, natomiast gdy wrócił na podobne zajęcia po dwóch latach, bez trudu zapisał cały arkusz formatu A4 Tym razem był już przygotowany do tego, zęby przyglądać się swojemu dążeniu do śmierci, a me zaprzeczać mu
Bardzo chętnie korzystam z kartki papieru, bo zapisane przekonania na własny temat - jak lubił mówić pewien terapeuta - „biją po oczach" Trudno tych negatywnych myśli me wziąć pod uwagę czy zbagatelizować, a poza tym samo wyciągnięcie ich na światło dzienne powoduje, ze słabną Widziałam parokrotnie, jak ktoś zaśmiewał się, czytając swoje własne „Nie zasługuję na życie, bo " Z drugiej strony ci, u których ta lektura wywołała przygnębienie i rezygnację, potrzebują dalszej pracy wymierzonej w pozbywanie się fałszywych, mszczących przekonań o sobie Dalej postępujemy tak wszystkie zapisane na kartce stwierdzenia trzeba pod-
46
47
sumować w jednym zdaniu, które Sondra Ray nazywa „kłamstwem osobistym" Zwykle robi się to z pomocą jednej lub kilku osób A więc może to być takie zdanie, które kilkakrotnie pojawiło się w głowie i powtarza się w zapisie, może być podsumowaniem większości zanotowanych stwierdzeń, czymś w rodzaju ich syntezy, może być to, które jego autor uznał za najważniejsze lub za takie uważają je koledzy z grupy Uznajemy, ze to właśnie „kłamstwo osobiste" stanowi sprężynę autodestrukcyjnego postępowania, wymierzonego we własne zdrowie, dobrobyt, wreszcie życie
Kolejny krok polega na zbiorowym zanegowaniu takiego fałszywego zapisu poprzez układanie afirmacji stanowiących jego zaprzeczenie. Co to jest afirmacja? „Afirmacja to pozytywna myśl, którą się świadomie wybiera, zęby zaszczepić ją w swoim umyśle w celu uzyskania pożądanego wyniku" - taką definicję proponuje Sondra Ray* Ale jeżeli afirmacja ma zastąpić jakąś negatywną myśl, to powinna się do niej odwoływać, być jej przeciwieństwem Kiedy więc czyimś „kłamstwem osobistym" jest na przykład „Z niczym nie radzę sobie w życiu", to afirmacja powinna brzmieć raczej „Twoje osiągnięcia budzą szacunek" albo po prostu „Idzie ci świetnie", niż powiedzmy „Jesteś bardzo inteligentny" Dla każdego uczestnika cała grupa wymyśla afirmacje, wszyscy przynajmniej po jednej, chociaż są osoby, które z talentem układają ich po kilka czy kilkanaście Ktoś poproszony o to zapisuje wszystkie, zęby można je było potem wykorzystać w domu do powtarzania sobie, przepisywania albo nagrania i systematycznego słuchania
Oto przykład wyników pracy, jaką przedstawiłam, pochodzący z prowadzonej przeze mnie grupy Jedna z uczestniczek, Ania, napisała Nie zasługuję na życie, bo Jestem me taka
* Zasługuję na miłość, wyd cyt, s l
Czegoś mi ważnego brakuje
Nikomu tak naprawdę na mnie nie zależy
Dla nikogo nie jestem najważniejsza
Całe życie jestem sama
Od urodzenia mam w sobie jakąś pustkę
Mam czarną aurę i nigdy nie udało mi się jej rozjaśnić
Nikt mnie nie chce
Jestem sama i zawsze będę sama
W gruncie rzeczy jestem skazana na smutek i rozpacz
Nie ma dla mnie szczęścia
Nie ma dla mnie nic
Moje życie to powolne dogasanie
Jestem samotna
Za swoje „kłamstwo osobiste" - po przeczytaniu negatywnych stwierdzeń w czteroosobowej grupce i konsultacjach z jej członkami -Ania uznała zdanie „Jestem okropnie samotna i niepotrzebna nikomu" A takie afirmacje ułożyła dla mej grupa Mieszkam w sercach wielu ludzi Jestem kochana Bywam sama, ale nie samotna Świetnie, ze zdążę czasem pobyć sama Ale tłok wokół mnie1 Ludzie mnie kochają Prawdziwa miłość już do mnie zmierza Ja samotna?
W kolejkę proszę, w kolejkę1 Mam wielu sympatyków Bóg mnie kocha
Jestem środkiem swojego świata Przyciągam wspaniałych ludzi Łatwo mnie kochać
W miarę układania afirmacji dla kolejnych osób wyraźnie widać, jak ustępuje zmęczenie, pojawiają się uśmiechy, coraz łatwiej o celne zdania - negatywne myślenie ustępuje pola pozytywnemu Już samo wymyślanie i słuchanie dobrze robi, bo główna negatywna
48
49
myśl jednej osoby często bywa drugoplanową, ale istotną negatywną myślą kogoś innego Inaczej mówiąc, praca nad afirmacjami na rzecz innych staje się od trutką na własne toksyczne przekonania. Zdarza się, ze ludzie zapisują sobie afirmacje ułożone dla innych, bo chcą je zachować również dla siebie Ania zanotowała kilka
Jestem mistrzynią sztuki życia Przełożyłam zwrotnicę na lepsze tory Czas na przebudzenie i nowe życie Zaczynam lubić tę kobietę, którą widzę w lustrze Mam moc
Po zebraniu afirmacji od grupy każdy - oczywiście w pierwszej osobie - czyta ułożone dla niego i zapisane pozytywne myśli, zęby z nich wybrać dwie-trzy najodpowiedniejsze Proszę zawsze o przeczytanie ich głośno całej grupie, bo wtedy zwiększa się szansa, ze utrwalą się w umyśle
Chcę dodać, ze co prawda można układać afirmacje pracując w pojedynkę, jednak ich oddziaływanie jest znacznie skuteczniejsze, jeżeli dzieje się to w grupie W sprawach tak fundamentalnych jak kłamstwa osobiste jedna osoba może mieć za mało siły, zęby się im przeciwstawić Dlatego pracujemy nad tym razem i układamy wiele afirmacji. Oto przykłady bardziej ogólnych Życie jest moim żywiołem Świat jest lepszy, ponieważ tu jestem Jestem skarbem dla siebie i swoich najbliższych Ludzie kochają mnie i potrzebują Jestem właściwą osobą na właściwym miejscu Z dnia na dzień moje życie staje się coraz bardziej naturalne i coraz lżejsze
Ponieważ często trzeba dłużej popracować nad tym, zęby pozytywne myśli się zakorzeniły, podaję uczestnikom grupy krótką instrukcje ich przerabiania trzeba każdą pozytywną myśl przepisywać po 10-20 razy dziennie przez kilka lub kilkanaście dni Można
tez uzupełnić wspólnie opracowane afirmacje o dwie inne jedną dotyczącą bezpośrednio śmierci, a drugą dobitnie formułująca prawo do życia* Mój impuls życia jest silniejszy od dążenia do śmierci Jestem darem Bożym dla świata, a świat jest darem Bożym dla mnie
* Dokładny opis pracy z afirmacjami i sposobu ich układania znajduje się w książce Sondry Ray Zasługuję na miłość, wyd cyt
Patrzeć inaczej
Dążeniu do śmierci można się przeciwstawiać na różne sposoby:
przez śledzenie zaniedbań w troszczeniu się o swoje
zdrowie i bezpieczeństwo, a później realizowanie
programu usuwania tych zaniedbań;
przez ujawnianie źródeł i treści wzorców śmierci oraz
zastępowanie ich wzorcami bardziej przyjaznymi;
przez odsłanianie negatywnego myślenia o sobie, sta
nowiącego podłoże autodestrukcji, i zmienianie go
na pozytywne.
Ale to nie wszystko. Jedną z najważniejszych praktyk, które przeciwstawiają się dążeniu do śmierci i zbliżają nas do pełnego przeżywania życia, jest rozwijanie w sobie postawy wdzięczności. Na czym to polega? Chodzi po prostu o pełną skupienia i dokładną odpowiedź na pytanie: „Za co jestem wdzięczny losowi (Bogu, Opatrzności, naturze, światu, życiu, sobie)?" Powodów wdzięczności jest zaskakująco dużo, jak stwierdzają uczestnicy prowadzonych przeze mnie zajęć. Zwykle ta ich część odbywa się w parach lub trójkach i często przy słuchaniu partnerów przypominają się nowe powody, tak że 10-15 minut na osobę, co przedtem wydawało się dużą ilością czasu, wielu uczestnikom nie wystarcza. Zdumiewa także różnorodność spraw, zjawisk, wrażeń, kontaktów, przeżyć, za które odczuwamy żywą wdzięczność, ale zazwyczaj się na tym nie skupiamy, więc wszystkie te uczucia przechodzą jakby obok nas.
Przypominanie sobie powodów wdzięczności sprawia, że koncentrujemy się na dobrych stronach teraźniejszości, na powodach do życia, że wstępuje w nas ener-
gia i chęć życia. Dostarczają nam one satysfakcji i wiążą nas z życiem. Próbowałam sformułować to inaczej, bo zauważyłam, że słowo „życie" pojawia się w tym krótkim akapicie kilka razy, ale okazało się, że nie da się zamienić go na żadne inne. To również pokazuje, że praktykowanie postawy wdzięczności kieruje nasze myślenie w stronę odwrotną niż śmierć.
Dlaczego nazywam to praktyką? Ponieważ - jak wiele innych ćwiczeń duchowych, zmieniających nasze wnętrze - przypominanie sobie o wdzięczności i jej umacnianie również wymaga tego, żeby uprawiać tę aktywność systematycznie. Trzeba uczynić z tego codzienny nawyk, żeby mogło dojść do wbudowania czy wrośnięcia wdzięczności w nasz sposób odbierania świata. Żeby utrzymać w dobrej kondycji swoją chęć życia i zarazem powstrzymać dążenie do śmierci, trzeba koncentrować się na wdzięczności systematycznie, lak jak systematycznie ćwiczą ci, którzy chcą utrzymać w dobrej kondycji swoje ciało.
Również w tym sensie wybór należy do nas: czy będziemy pędzić nie zatrzymując się, doświadczać tylko powierzchni zjawisk i kontaktować się głównie z własnymi lękami i wyobrażeniami, czy też zechcemy - pamiętając o śmierci - nauczyć się pełniej przeżywać życie, dostrzegając całe bogactwo tego, co w nim dobre, piękne, wzruszające i zabawne.
Myślę, że zamiast mojego podsumowania lepiej zabrzmi głos jednego z największych mędrców współczesności, Kahlila Gibrana, autora Proroka, który rozważając najważniejsze problemy ludzkiej egzystencji, wypowiada się też o śmierci*:
Tajemnicę śmierci poznać byście chcieli, jak ją jednak znajdziecie, dopóki jej w sercu życia samego nie odszukacie?
* Kahlil Gibran Prorok Świdnica 1991, Wyd. Pluton, s 95-96
52
53
Sowa, która ma oczy do nocy nawykłe, w ciągu dnia ślepe, zagadki światła zgłębić nie potrafi.
Jeśli naprawdę ducha śmierci oglądać pragniecie, na ciało żywota swe serce szeroko roztwórzcie.
Jako że życie i śmierć to jedno, podobnie jak rzeka i morze jedną falę toczą.
[...]
Twój strach przed śmiercią jest jako drżenie pasterza, stojącego przed królem, który w nagrodę swą dłoń na głowie jego kładzie.
Czyż pasterz, mimo drżenia swego, radością nie jest przepełniony, że mu oto znak królewski nosić przyzwolono?
I czyż zarazem lęku swojego nie jest bardziej świadom ?
Jako że cóż to znaczy umrzeć, jeśli nie nagim stać na wietrze i w słońce się wtopić?
A cóż to jest ostatnie wydać tchnienie, jeśli nie oddech z przypływów i odpływów bezsennych uwolnić tak, aby wznieść się mógł i rozszerzyć, i niczym nieskrępowany Boga szukać?
Tylko wtedy, gdy z rzeki milczenia pić będziecie, pieśń wasza bez fałszu zabrzmi.
A gdy już szczyt góry osiągniecie, wspinaczka się wasza rozpocznie.
I kiedy ziemia wasze członki sobie przywłaszczy, tańczyć będziecie prawdziwie.