'Lenin wiecznie żywy'
Linda Kimball, wybitna publicystka amerykańska, uświadamia społeczeństwo na temat, jakimi drogami postępuje obecnie "permanentna rewolucja" rozpętana kiedyś przez Marksa, Engelsa i ich kontynuatorów. Jest to przede wszystkim dążenie do przeorganizowania ludzkiej świadomości drogą zabiegów dających się zaliczyć do tzw. inżynierii psychicznej.
"Psychologia polityczna" w akcji
Należą do niej takie metody, jak trening wrażliwości psychicznej (oczywiście w odpowiednim kierunku), tworzenie praw promujących nienawiść - w różnych kontekstach, w których pojawiają się jakieś napięcia, narzucanie tzw. politycznej poprawności jako obowiązującej powszechnie normy, rozbicie spoistości kultury tradycyjnej przez narzucenie obowiązkowego pluri-kulturalizmu, a zwłaszcza prowadzenie debaty społecznej w duchu "dynamiki grupy". Według Lindy Kimball, jest to droga zaplanowana w celu stworzenia czegoś w rodzaju "ewolucjonistycznego humanizmu" z powikłaną moralnością i antyludzką filozofią. Linda Kimball ostrzega, że jest to wojna prowadzona przede wszystkim przeciw Ameryce (Psychopolitics: Erasing Christianity through the Consensus Process; www. Sierra Times.com; 2005). Ta "psychologia polityczna" została zdefiniowana przez bliskiego współpracownika Stalina, mianowicie Pawłowicza Berię, który w podręczniku opracowanym na ten temat napisał: "Psychopolityka jest sztuką i wiedzą o ustanowieniu i utrzymywaniu panowania nad myśleniem i postawą uległości jednostek, oficerów, urzędów i mas, a przez to zawładnięcia wrogim narodem za pomocą (tego rodzaju) 'terapii umysłowej'" (z dzieła pt. "Russian Manual of Psychopolitics").
Według autorki, za podobną metodą opowiadał się także Julian Huxley w książce pt. "UNESCO - jej cel i filozofia" ("UNESCO, its Purpose and its Philosophy"). Książka dotyczyła Nowego Światowego Ładu, który postulował "jedną religię, jeden język i jeden sposób myślenia". Huxley wierzył, że ten Ład może być osiągnięty przez powszechne, choć sekretne zastosowanie procesu heglowskiej dialektyki. Huxley widział świat jako teren ścierania się zasadniczo dwóch światopoglądów, w pewnym sensie dwóch systemów ekonomicznych, dwóch filozofii. Te dwa światopoglądy, te dwa przeciwieństwa to przede wszystkim chrześcijaństwo i marksizm. Huxley "marzył" o tym, by te przeciwne bieguny pogodzić i by to, co jest napięciem między "tezą" i "antytezą", rozwiązać w formie "syntezy". Wierzył, że to jest osiągalne "drogą nieubłaganej dialektyki ewolucji". J. Budziszewski w książce pt. "Czego nie możemy nie wiedzieć" określa tę metodę "dialektyczną" jako "czarną magię oszustwa i rozmywania prawdy". W rezultacie tego procesu "prawda" zostaje zastąpiona przez "nową prawdę", która jest po prostu kłamstwem.
Sterowanie myśleniem
Żeby to zastąpienie prawdy przez "nową prawdę" przebiegało bezboleśnie, dokonuje się to w ramach procesu myślowego, który ma miejsce w grupie (na przykład dyskusyjnej), w której o kierunku myślenia decyduje nie logika, nie kryteria prawdy, lecz "dynamika", a więc nieidentyfikowalne czynniki emocjonalne, podatne na sterowanie i kierowane ku zaplanowanemu rezultatowi. Wynik takiego procesu jest zawsze z góry zaplanowany i cały proces przebiega w trzech etapach. Pierwszy etap to "unfreezing" czyli rozmrożenie stanowisk, a tym samym wyraźne ujawnienie skrajności. Należy to do istoty procesu: wywołanie społecznego konfliktu. Drugi etap to przeniesienie dyskusji na poziom krytyki stanowiska broniącego prawdy. Krytyka dokonuje się z punktu widzenia filozofii dialektycznej (oskarżającej na przykład chrześcijaństwo, że jest reakcyjne, niewrażliwe, budzące wrogość w społeczeństwie). Trzeci etap to "dialogowanie" w celu wytworzenia czegoś w rodzaju zgody (consensus) drogą manipulacji psychologicznej, stawiającej poza nawias istotne zasady i przesłanki debaty. Te zasady stają się obecnie nieważne, obowiązuje to, co zostało uzgodnione. Pamiętamy z historii te różne "porozumienia" z komunistami, konferencje "pokojowe" i inne, które służyły jedynie temu, aby oszukać i wymanewrować całe narody i państwa dla dobra "rewolucji". Dziś tę samą metodę "dialektyczną" obserwujemy w kontekście "dyskusji" na temat praw człowieka, wolności słowa, dopuszczalności tzw. aborcji, etyki małżeńskiej, społecznych uprawnień rodziny, kompetencji wychowawczych szkoły lub innych instytucji społecznych itd.
Terror i zanik myślenia
Ta "psychopolityka", zdefiniowana przez Berię i popierana przez Huxleya, wydaje w Ameryce (i nie tylko) zauważalne owoce. Jako konkretny przykład (jeden z wielu) Linda Kimball podaje fakt uwięzienia Dawida Markera (w Lexington, st. Massachusetts) za to, że miał odwagę domagać się, aby jego sześcioletni syn nie był poddawany edukacji akceptującej homoseksualizm jako styl życia. Autorka (w drugim artykule na temat psychopolityki "Mental Healing or the Art. Of Creating Imbeciles and Idiots") twierdzi, że takie stanowisko szkoły, sędziów i adwokatów, którzy zdobyli się na tak haniebną decyzję pod pozorem prawa, dowodzi wyraźnego upadku ich zdolności myślenia, szczególnie w dziedzinie rozeznania dobra i zła. Autorka w ostrych słowach potępia takie metody, które świadczą o zatraciu podstawowej wrażliwości na dobro i zło, sprawiedliwość i niesprawiedliwość. Według niej, ten zanik zmysłu moralnego jest dowodem głupoty nabytej i posuniętej aż do "idiotyzmu" - co zaznaczyła jednoznacznie w tytule artykułu. Kimball nie pomija sposobności, by przypomnieć, że tę metodę ogłupiania społeczeństwa zawdzięczamy marksistom, którzy tą drogą dążyli do zwycięstwa socjalizmu na świecie.
Linda Kimball polemizuje z wyznawcami marksizmu jako promotorami nowego totalitaryzmu, zwłaszcza na terenie etyki małżeńskiej i rodzinnej. Szczególnie zwalcza dążenie do narzucenia dzieciom zwyrodniałej "edukacji seksualnej" ("Gay Totalitarians 'Polymorphously Perverse' Sex Education for Kids", Christian News, 11 kwietnia 2006). Kimball cytuje inną autorkę, Tammy Bruce, która w książce "Nowa Amerykańska Rewolucja" zwalcza pretensje homoseksualistów, by przyznać im specjalny status "tożsamości" zwalniający ich z odpowiedzialności moralnej za ich zachowanie, które jest w gruncie rzeczy wyborem, a nie ontologiczną koniecznością. Homoseksualiści stanowią w istocie grupę polityczną, działającą według norm filozofii stalinizmu, mającą na celu zniszczenie tradycyjnej kultury Ameryki. Linda Kimball gani ostro Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatrów, którzy na konferencji w San Francisco (maj 2003) wykreślili z katalogu zboczeń (patologii psycho-moralnej) takie jednostki jak pedofilia, transwestytyzm, fetyszyzm, oglądactwo i sadomachizm. Doktor Joseph Nicolosi zauważył jednak, że to posunięcie świadczy o tym, "jak nisko upadła psychiatria w Ameryce". Również sędziowie upadają nisko: Najwyższy Sąd w stanie Kalifornia orzekł, że "seks oralny z dziećmi nie jest już przestępstwem" (WorldNetDaily.com, 10 marca 2006).
Jeżeli państwo i sądy są po stronie przestępstwa, to oznacza to nowy totalitaryzm, który podporządkowuje sobie sumienie ludzkie, ostatni bastion suwerenności osoby. Nikt nie będzie mógł się powoływać na "wolność sumienia". Gejowski totalitaryzm może swobodnie terroryzować społeczeństwo, szermując argumentem "nietolerancji" i homofobii. Homoseksualiści mają swobodę działania, owszem, są chronieni przez prawo w szkołach, mediach i sądach. Linda Kimball wylicza szereg organizacji, które na terenie Ameryki prowadzą wojnę "kulturalną" w celu "całkowitego zniszczenia cywilizacji". Godne zauważenia jest to, że cała ta wojna z cywilizacją jest oparta na kłamstwie.
Jeszcze w jednym artykule Linda Kimball porusza problem "permanentnej rewolucji" prowadzonej w duchu trockizmu ("Trotsky's 'Permanet Revolution' In America", MichNews, 7 lipca 2006). Autorka przypomina fakty z ubiegłego stulecia, które zwłaszcza nam, Polakom, są dobrze znane, na temat "zasług" rewolucji komunistycznej dla ludzkości. Ale Zachód niepoprawny i niewyciągający wniosków z historii uwierzył w Nową Lewicę, która w latach 60. podjęła program Trockiego. Czy lewica jest nowa czy stara, zawsze u jej źródła leży teza Lenina: "Bóg umarł, ludzie są jedynie głupimi, bezdusznymi zwierzętami, bardziej podobnymi do psów, które można tresować i manipulować pod pewnymi warunkami i z zastosowaniem odpowiednich metod". W ten sposób Nowa Lewica zaczęła infiltrować i kontrolować Amerykę, "popychając ją ku duchowemu, kulturalnemu, politycznemu a ostatecznie demograficznemu samobójstwu".
Rodzina - wróg nr 1
Podobnie jak to było w Rosji, lewica uderzyła przede wszystkim w rodzinę i chrześcijaństwo. Zaczęto rozpowszechniać teorie o seksualności oderwane od relacji do etyki, a nawet do człowieczeństwa. Rodzina została przedstawiona jako przeżytek, jako ostoja niewolnictwa i wykorzystania kobiety przez mężczyzn. W szczególny sposób promowano homoseksualizm, oskarżając równocześnie Kościół katolicki i w ogóle chrześcijaństwo o przesądy, zacofanie i żerowanie na naiwności ludzkiej. Usiłowano wmawiać, że społeczeństwo potrzebuje nowej koncepcji pokoju, sprawiedliwości i braterstwa. Drogą do tego celu miał być "multikulturalizm", polityczna poprawność, nowy język, nowy styl wrażliwości moralnej. Kiedy zapytano Trockiego, czy to prawda, że bolszewizm świadomie niszczy rodzinę, odpowiedział z emfazą: "Tak jest!". Nowa Lewica czyni w Ameryce to wszystko, co czynili bolszewicy w Rosji dla zniszczenia rodziny, z wyjątkiem dwóch rzeczy: zabijania wierzących i niszczenia kościołów. (Szkoda, że nie mogę przytoczyć całego artykułu tak bogatego w szczegóły).
Trzeba dopuścić do głosu Jane Jimenez, która pod tytułem wyrażającym zdumienie ("Sex for Kids?") protestuje przeciw fałszywej teorii psychologicznej zezwalającej na używanie dzieci do praktyk seksualnych pod warunkiem, że "się zgadzają". Tak zwani seksperci (eksperci od seksu) rozstrzygnęli, że granicę wieku, powyżej której dzieci mogą mieć udział w praktykach seksualnych, ustala "zdolność wyrażenia zgody" przez dziecko. Krótko: "Kto jest gotowy (zdolny) do seksu? - ten, kto się zgadza" - odpowiadają. Nie ma już więc obiektywnej granicy wieku niepozwalającej na wciąganie dzieci do praktyk seksualnych. Autorka przytacza pewne pozycje książkowe i podręcznikowe, przemycające (celowo) w świat dziecięcej wyobraźni niezdrową fascynację różnymi zboczeniami seksualnymi. "Jak bardzo młody musi być ktoś młody, by nie był zdolny do seksu?" - autorka daje do myślenia. Co zrobi Ameryka? A czy u nas nie brak "ekspertów" i "wychowawców", którzy tylko czyhają, aby jak najwcześniej wepchnąć dzieci w błoto seksualizmu?
"Bój to będzie ostatni..."
"Lenin wiecznie żywy" - nie tylko w Ameryce, ale także i we Włoszech. 25 czerwca ukazał się w tygodniku anarchistów (odmiana socjalistów) artykuł atakujący dokument Rady Papieskiej do spraw Rodziny "Rodzina i prokreacja". Autor Paolo Iervese (w artykule pod złośliwym tytułem: "Etyka kleru. Zaćmienie rozumu") zwalcza naukę zawartą w dokumencie, posługując się metodą i argumentami wypracowanymi w środowisku, któremu patronuje Marks, Engels, Lenin i pewnie jeszcze aktualni przywódcy partii komunistycznej Włoch. Autor twierdzi, że "Kościół katolicki atakuje tych, którzy dążą do przekształcenia społeczeństwa w duchu liberalizmu". Pisze, że "nie jest to nic nowego. Etyka rodzinna jest z pewnością najbardziej reakcyjną dziedziną teologii watykańskiej i wznieca ostre spory także w chrześcijańskim środowisku". Autor zarzuca Kościołowi, że "hamuje postęp moralny całego społeczeństwa". Paolo Iervese cytuje artykuł dziennikarki o nazwisku Maria Bonafede, która należy do jakiejś nieokreślonej wspólnoty chrześcijańskiej (Tavola Valdese). Dziennikarka ta zarzuca Kościołowi, że w omawianym dokumencie "brakuje miłości", brakuje także "braterskiego spojrzenia ku tym, którzy cierpią, znajdując się w szczególnie trudnych i dramatycznych sytuacjach. Dokument nie potępia przesądów i przemocy mającej miejsce wobec homoseksualistów, młodych matek i w ogóle w rodzinach". Stwierdza też, że "katolicka etyka rodzinna jest w rzeczywistości źródłem nieludzkiej przemocy, jest obciążona przesądami i krzywdą w stosunku do tych, którzy zawsze podlegają przemocy i dyskryminacji na podstawie reakcyjnych przesądów". Lenin by tego lepiej nie sformułował. Na kogoś padło jednak to "zaćmienie".
Przytoczona wyżej krytyka kościelnego nauczania na temat rodziny i jej powołania głęboko harmonizuje z pewnym dokumentem wydanym w roku 1994 (a więc w Roku Rodziny) przez Biuro Polityczne Włoskiej Partii Komunistycznej. Tytuł dokumentu: "I Marxisti-leninisti e la famiglia". Autorzy tego dokumentu (9-stronicowego) ani przez chwilę nie starają się zrobić wrażenia, że rozumieją, czym jest rodzina, i że troszczą się o jej dobro, przynajmniej w duchu solidarności z ONZ-tem, która to organizacja rok ów uroczyście obchodziła. Autorzy dokumentu, jak na uczciwych komunistów przystało, od samego początku lojalnie stwierdzają, że jedynym autorytetem moralnym i naukowym są dla nich "Marks, Engels, Lenin, Stalin oraz Mao Tse-tung". Od razu też otwarcie przyznają się do tego, że wobec polityki prowadzonej przez ówczesny rząd włoski pozostają w opozycji i widzą konieczność "podjęcia walki ideologicznej, kulturalnej i politycznej". Konieczność takiej wielokierunkowej walki wynika stąd, że "obecnie ONZ proklamowała rok 1994 Rokiem Rodziny. Obecnie papież Wojtyła i Kościół katolicki podjęli w wielkim stylu kampanię w duchu terrorystycznym i rasistowskim w obronie tradycyjnej, katolickiej koncepcji rodziny - [koncepcji] obskuranckiej i patriarchalnej".
Oczywiście komuniści czegoś takiego Kościołowi nie mogą wybaczyć. Tak wiele już uczynili w tym celu, aby rodzina znikła z powierzchni ziemi, a tu taki "papież Wojtyła" ośmiela się im stawić czoła, i to "w wielkim stylu". Komuniści nie uczynili żadnego wysiłku, aby nauczyć się choć troszeczkę od "papieża Wojtyły" na temat, w jaki sposób prawda o rodzinie przenika się wewnętrznie z prawdą antropologiczną zarówno w wymiarze osobowym, jak i ogólnoludzkim. Zastosowano bowiem wobec nich "terapię mentalną" w duchu Berii, skutkiem czego nie są w stanie wyjść poza schematy materialistyczno-ekonomiczne i poza formułki powtarzane aż do obłędu na wszystkich zjazdach ideologicznych, zaczerpnięte od swoich "ewangelistów" rewolucji. Komunistów nadal obowiązuje w sumieniu to, co powiedział Lenin o znaczeniu nauki Marksa i Engelsa na temat pochodzenia i istoty rodziny w oparciu o przedawnione badania Lewisa H. Morgana. Powtarzają stare tezy jak dogmaty, choć wiadomo, że w żadnym wypadku Duch Święty nie stoi na straży nieomylności tych formuł.
Biuro Polityczne stwierdza więc autorytatywnie: "Jednym z fundamentalnych twierdzeń Engelsa jest [to], że rodzina nie jest instytucją absolutną, świętą, wieczną i niezmienną, jak usiłują wmawiać nam prezydent republiki Oskar Ligi Scalfaro, Berlusconi i papież. Nie jest ona owocem naturalnego powołania człowieka, a tym mniej jest natchniona i ustanowiona przez plan Boży, jak utrzymuje Wojtyła". Deklaracja Biura Politycznego oficjalnie odrzuciła też 29. artykuł włoskiej konstytucji, określający rodzinę jako "społeczność naturalną" i to "opartą na małżeństwie". Biuro Polityczne stanowczo sprzeciwia się pojmowaniu rodziny jako "społeczności pierwotnej i suwerennej". Dokument wiernie powtarza tezę o materialistycznej, ekonomicznej i klasowej genezie rodziny. Rodzina została wciśnięta w zamkniętą przestrzeń pomiędzy dwa procesy produkcji: produkcji rzeczy potrzebnych do życia i produkcji (reprodukcji) życia, względnie gatunku. Nie chce się wierzyć, że myślenie pewnych ludzi może tak zniżyć swój lot, że już nie odrywa się od ziemi. Musi mieć rację Linda Kimball, kiedy pisze o inżynierii psychicznej prowadzącej do całkowitego zaniku myślenia. Jest czymś przerażającym to, że fanatyczna wiara w błędną ideologię może prowadzić do aż takiego ogłupienia. Nie chcę zaśmiecać wyobraźni Czytelnika przytaczaniem dalszych "dogmatów" komunistycznych o rodzinie jako źródle ucisku, wyzysku, wykorzystania kobiet, dialektyki klas itd. Warto tylko przypomnieć, że dokument programowy Biura Politycznego zawiera jasne dyrektywy obowiązujące członków partii w tej dramatycznej walce o marksistowsko-leninowską wolność - wolność od moralności i od człowieczeństwa.
Komuniści mają więc walczyć o rozszerzenie prawa do rozwodu i aborcji, o dostęp do informacji na temat naukowych aspektów seksualności także w szkołach (edukacja seksualna, oczywiście bez odniesienia do rodziny); mają domagać się szerokiego dostępu do antykoncepcji, mają żądać legalizacji doświadczeń (badań) biomedycznych, popierania dostępu do technik sztucznego zapłodnienia, mają domagać się prawnego uznania tzw. wolnych związków, w tym związków homoseksualnych. Wszelkie wspólnoty "rodzinne" mają być uważane za równe w prawach społecznych i ekonomicznych. "To jest ta walka, która, jak naucza Engels, jest częścią integralną bardziej ogólnej batalii przeciwko systemowi kapitalistycznemu, dla zwycięstwa socjalizmu". I dopiero po zniszczeniu wszystkiego, co wyrosło na bazie stosunków klasowych, nastanie "nowa rodzina, oparta na miłości, wzajemnej pomocy i szacunku, w całkowitej równości mężczyzny i kobiety oraz rodziców i dzieci, w zespoleniu z całością życia społecznego, w służbie rewolucji socjalistycznej i dla ustanowienia socjalistycznego państwa".
Chciałoby się tu przytoczyć słowa "Międzynarodówki": "Bój to będzie ostatni"... Bo istotnie - kiedy zacznie się realizować konsekwentnie ten program niszczenia rodziny, to już nie będzie komu ani z kim walczyć. Jest to program zbiorowego samobójstwa ludzkości, tylko że komuniści tego nie wiedzą, bo uwikłani w mity stracili zdolność widzenia tego, co empirycznie oczywiste. Nie można tego inaczej wytłumaczyć jak tylko, że autorem tej rewolucji jest sam szatan, a on potrafi dokładnie zablokować myślenie filozofią kłamstwa i ułudy oraz potrafi organizować człowieka do procesów zbiorowego "zaćmienia rozumu". Dziwne jest to, że pomimo rozwoju informacji pewne proste prawdy jeszcze nie dotarły do świadomości komunistów; a może właśnie tak jest nie pomimo, lecz dzięki temu rozwojowi. Bo informacja niekoniecznie ma związek z prawdą. Jeśli ludzkość ma pozostać sobą, konieczna jest wielka modlitwa i wielkie budzenie sumień.
ks. prof. Jerzy Bajda
4