O NIESPODZIANCE NA IMIENINY
Proboszcz obchodził imieniny. Lubiany był w całej parafii, więc wszyscy garnęli się do niego z kwiatami, życzeniami i prezentami. Przyszły też dzieci z przedszkola, każde z nich trzymało jakąś paczuszkę, owiniętą w kolorowy papier. Maluchy podchodziły po kolei i wręczały podarunki, a solenizant brał z namaszczeniem do ręki, niby je ważył, niby wyczuwał zawartość opuszkami palców, a później "strzelał" mniej więcej tak:
- Och, widzę Marcinie, że dajesz mi książkę (matka Marcina pracowała w księgarni);
- A ty, Tamarko, przynosisz mi pulower (matka Tamary miała sklep z konfekcją);
- Krzysiu, ty dźwigasz mi pączki (ojciec Krzysia był drektorem cukierni).
I tak to szło od dziecka do dziecka, za każdym razem proboszcz strzelał w dziesiątkę, a maluchy piszczały z podziwu dla niezwykłych talentów swego pasterza. Na pytania dzieci, jak on to robi, skąd on to wie, odpowiadał zadowolony i pewny siebie: proboszcz wszystko wie!
Karuzela z podarkami stanęła jednak przy paczce Tomka (jego ojciec pracował w monopolowym). Kolorowy papier, którym owinięta była paczuszka, już trochę zwilgotniał, więc pleban szybko skonsatował:
- O, widzę, że przyniosłeś mi butelkę whisky (ulubiony trunek solenizata) i że trochę się wylało.
- A właśnie że nie - zaprzeczył energicznie chłopiec.
- To w takim razie musi to być rum - zgadywał solenizant.
- Też nie - stwierdził Tomek.
Proboszcz był zdezorientowany; chcąc ratować swój image, liznął parę razy wilgotny papier, ale smaku dalej nie złapał, więc wymienił następną nazwę alkoholu:
- A może to gin?
- Nie - odparł chłopiec - przyniosłem księdzu małego pieska.
Wielkie święta i dni uroczyste pokazują, jak bardzo dalecy są nam nawet ci, których uważamy za najbliższych. (Ivo Andrić)
Rocznice są wzniesieniami w krajobrazie naszego życia. Kierują one nasz wzrok w stronę przebytej drogi i skłaniają do uświadomienia sobie tego, jak wygląda nasza droga i szkoła wierności. (Christian Schutz)