Fragment "Pamiętniki Wampirów: Cienie Dusz"
Tłumaczenie:
LizziElizabetH
Elena i Damon dotarli do motelu jeszcze przed północą.
- Coś nie tak?- zapytała Elena. Siedziała na łóżku wymachując nogami. Oparła głowę o poduszkę.
- Nie.- Damon stał przy oknie, udawał, że jest skupiony na czymś na zewnątrz.
- Jak nie?
Damon potrząsnął głową.
Elena rozejrzała się po pokoju. Była zmęczona. Nie spała ostatniej nocy. Zaryzykowałabym, żeby zobaczyć się ze Stefano, myślała. Wpatrzyła się w beżową ścianę, potem w beżowy dywan, fotel, stół, i oczywiście w beżową kanapę. Damon w ogóle nie pasował do wnętrza tego pokoju, ale ten był akurat ostatni. U niego dominuje czerń. Oh, jestem taka zmęczona, taka przestraszona i... zirytowana.
I głupia. Jest tylko jedno łóżko.
- Damon...- zaczęła.- Czego potrzebujesz?- zapytała.- Jest fotel. Mogę spać w fotelu.
Damon odwrócił się, a ona zrozumiała, że miał ten gest miał wyrażać irytację. A może gniew? Tak szybko, że ludzkie oko nie nadąży, posłał jej mordercze spojrzenie. Damon z tymi swoimi zwinnymi ruchami i morderczą ciszą. Znów spojrzał się za okno.
- Wampiry nie potrzebują snu.- powiedział lodowatym głosem.
To dało Elenie energię, żeby wstać z łóżka.
- Oboje wiemy, że to kłamstwo.
- Idź spać, Elena.- jego głos brzmiał tak samo jak poprzednio. Liczyła na jakiś męczący rozkaz. Myślała, że chociaż głos mu zadrży, ale nie- umiał to kontrolować. Zawsze.
Powieki Eleny zaczęły opadać.
- Jak myślisz, co się stało z tymi lisołakami i ich Malakami? Nie powinniśmy się ich pozbyć?
- Nie.
- Co zastaniemy, kiedy wrócimy do Fells Church? Co jeśli kogoś skrzywdzą?
- Nie!
Aha.
- To jest ich rozgrywka. Boisz się, prawda? Boisz się, że Shinishi znowu tobą zawładnie, że przełamie twoją silną wolę. Dlaczego? Jakie podał już wskazówki?
- Idź spać.
- Co jeśli nie można im ufać? Musimy uważać. Mogą nam podrzucić Malaka.- Stanęła za nim, na beżowym dywanie, który pachniał... kurzem.
Jej słowa były jak kurz. Były... złe. Ale prawdziwe. Byli na widoku, a te obrzydliwe, galaretowate Malaki mogły zaatakować w każdej chwili. Nie tyle ich, co mieszkańców Fells Church.
Oh. Oh.
Ale była zbyt zajęta niepokojem o siebie. Nigdy nie myślała jak to by było go dotknąć. Specjalnie stanęła blisko niego. Jej aura rozchodziła się wszędzie. I co teraz zrobi Damon? Nigdy nie próbował patrzeć na nią, blokować ją. Próbował zachowywać się jak gentelman...
To nie była jego mocna strona.
Elena westchnęła. Zamierzała porozmawiać o tym z Damonem... jakoś. O tej jego umowie.
On zawarł tę umowę ze względu na ciebie, szeptał głos w jej głowie. Dotknąć go. Zawsze istniało ryzyko, nawet kiedy był opętany. Bardzo ostrożnie położyła palce na łokciu jego skórzanej kurtki. Powiedziała tak dokładnie jak tylko mogła:
- Ty też wiesz, że teraz jest inaczej niż wcześniej. Ile razy muszę ci to mówić, Damon? Wiem, że to nie ty torturowałeś mnie i Matta w zeszłym tygodniu.- Mimo jej staraniom, Elena usłyszała we własnym głosie argument.- Wiem, że mnie chroniłeś, kiedy byłam w niebezpieczeństwie. Możesz sobie mówić, że nie wierzysz w ludzkie "sentymenty" do przebaczenia i nie myślę, że o tym zapomnisz. I kiedy już zrozumiesz, że nie było nic do wybaczenia to...
- Wcale nie!
Zmiana w jego głosie była jak uderzenie bata. Raniło ją...i oszałamiało. Mówił serio. Był pod działaniem jakiejś strasznej siły.
- Damon...
- Zostaw mnie w spokoju.
Gdzie ja już to słyszałam? Szukała w pamięci, serce jej waliło.
Oh, tak. Stefano. Kiedy spotkali się po raz pierwszy i bał się ją pokochać. Kiedy był pewny, że zostanie potępiony za miłość do niej.
Czy Damon mógłby zachowywać się jak jego brat skoro zawsze żartował sobie z tego wszystkiego?
- Odwróć się. Porozmawiajmy twarzą w twarz.- powiedziała Elena.
- Elena.- wyszeptał. Brzmiało to zupełnie inaczej niż jego wcześniejsze groźby.- Idź do łóżka. Idź do piekła. Idź gdziekolwiek, ale trzymaj się ode mnie z daleka.
- Jesteś w tym dobry, prawda?- jej głos był zimny. Lekkomyślny, groźny. Zbliżyła się do niego.- Odpychasz ludzi. Ale ja wiem, że żywiłeś się tego ranka. Niczego nie chcesz ode mnie. Możesz głodować jak męczennik, jak Stefano...- jej słowa pobudziły go, dał jej jakiegoś rodzaju odpowiedź. Ale wiedziała, że Damon zwykle nie odpowiada, udaje zamiast tego, że nic go to nie obchodzi, udaje kpiącego, uwodzicielskiego.
Damon przywarł do niej, zamknął ją w żelaznym uścisku. Wtedy zbliżył usta do jej ust. Pocałował ją.
Pocałunek był długi i twardy. Kiedy Damon wypuścił Elenę z objęć, mogła poczuć smak soli. Łzy swobodnie płynęły po jej policzkach.
Ale to nie robiło żadnej różnicy. Jego „atak” wydawał się aktem litości, desperacją. Trząsł się jak chłopak, który pierwszy raz pocałował dziewczynę, swoją pierwszą miłość.
Wszystko wymknęło się spod kontroli, myślała oszołomiona Elena.
Kolana się pod nią ugięły...
Elena umyślnie zbliżyła się do niego. Znów zamknął ją w uścisku.
Czy to prawdziwy Damon? Czy to znów Shinishi zmusił go do zrobienia tego?
Ale Elena jakoś wiedziała, że nie był to przypadek. Nie. Zamiast myśleć...
... myślała, że spotkała wreszcie tego prawdziwego Damon, tego, który był ukryty za ścianą obojętności.
Zadrżała. Nie była pewna czy może stać.
Elena i Damon gapili się na siebie. Oddychali szybko. Damon wygładził rozczochrane włosy. Wyglądał jak poszukiwacz przygód. Jego twarz- zawsze blada i spokojna- teraz była zarumieniona od krwi. Jego oczy wpatrzone były w Elenę, automatycznie masując jej nadgarstek. Damon spojrzał się gdzie indziej. Nie wydawał się gotowy by znów spojrzeć jej w oczy.
- Zraniłem cię... znowu.- powiedział.
- Troszkę. Tak.
Kontakt wzrokowy. Wszystko w porządku. Elena nieoczekiwanie znalazła się blisko łóżka. Nie miała broni; a potrzebowała jej. Jej nogi już się poddały, ale dalej była wpatrzona w twarz Damona. Miał obrzmiałe usta. I to było... nieuczciwe. Usta Damona były najbardziej zasadniczą rzeczą w jego artylerii. Zawsze miał piękne, wyjątkowe usta- takich nie widziała jeszcze u żadnej kobiety ani mężczyzny. Usta, włosy, przymknięte powieki, długie rzęsy, delikatny podbródek... Nawet ktoś taki jak Elena, kiedyś zwracał uwagę tylko na piękno.
Ale jeszcze nigdy nie widziała tak wspaniałych warg, włosów w perfekcyjnym nieładzie, drżących rzęs, ponieważ starał się patrzeć wszędzie tylko nie na nią i próbował to ukryć.
- To było... O czym myślałeś kiedy nie chciałeś ze mną rozmawiać?- zapytała. Jej głos prawie nie drżał.
Damon wyglądał teraz tak doskonale. Nie odpowiedział. Gapił się tylko na beżowy dywan, zamiast na nią.
I wtedy- nareszcie- podniósł na nią swoje ciemne oczy. Ciężko powiedzieć o oczach Damona. Tęczówki prawie nie widać, jest tego samego koloru co źrenica, ale Elena miała wrażenie, że źrenice mu się teraz rozszerzyły. Jak ciemna pułapka. Wydawało jej się, że widzi w nich cały wszechświat, gwiazdy.
Wszechświat ewentualnie.
Damon powiedział miękko:
- Uciekaj.
- Damon?- napięła mięśnie.
- Nie.- powiedział stanowczo Damon.- Powinnaś uciekać. Teraz.
Czuła jak jej mięśnie w udach rozluźniają się. Cieszyła się że nie musi udowadniać, że może biegać- albo się czołgać- w tej chwili. Zacisnęła pięści.
- Ty oszuście. A gdzie drgawki?- powiedziała.- Znowu postanowiłeś mnie nienawidzić? Zadowolony...?
Damon znów się odwrócił. Cichy, szybki ruch, którego nie potrafiły zarejestrować jej oczy. Uderzył ręką w okno. Szkło, jak diamenty posypało się w ciemność za oknem.
- Tak... tak sprowadzę innych, żeby ci pomogli.- ciężko oddychał. Elena dostrzegła coś, czego niespodziewała się zobaczyć ponownie.
Łzy.
Myślała, że tylko dzięki swojej mocy może obnażyć tą drugą stronę Damona, że tylko pod działaniem mocy może sprawić, że będzie płakał. Ale te łzy w jego oczach były prawdziwe, drżały na jego rzęsach i kiedy tak stał w bezruchu, skapały po jego twarzy.
Wszystko co mógł teraz robić, to ochraniać ją. Nie dbał nawet o siebie. Po jego ciele przebiegł dreszcz. Kolejna łza spłynęła po jego policzku.
- Damon. Okno- jest za późno. To za daleko od głównego hotelu. Nikt nie przyjdzie mi na pomoc.- Ciałem Eleny zawładnęła adrenalina. Strumień ten pomógł jej walczyć z uściskiem Damona.
Uwolniła się z jego objęć.
I teraz było sprawiedliwie. Damon gapił się w ciemność, ale Elena była wpatrzona w jego tył. Albo i nie, Damon potrzebował jej. Ale Elena mogła tylko zobaczyć jak drżą mu ręce.
- Mogłeś zapytać o pocałunek.- szepnęła. Nie wiedziała czy wampir ją rozumie. Przypomniała sobie Stefano. Odszedł nie rozumiejąc pytania. Był niewinny i miał dobre zamiary. Stefano ją zostawił i teraz była zmuszona zapytać jego.
Damon zaśmiał się cicho. Wiedziała, że był naprawdę dotknięty.
- Oczekuję przeprosin.- powiedziała łagodnie.
Teraz Damon śmiał się głośniej. Elena poczuła chłód. Mogła spróbować mu pomóc...
- Myślisz- przerwał jej rozmyślania- że to było wszystko czego potrzebowałem? Wszystko czego chciałem?
Elena nie ruszała się. Damon będzie mógł bardzo łatwo wziąć od niej krew, kiedy będzie stała nieruchomo. Ale, oczywiście, to nie było wszystko czego chciał. Jej aura... Wiedziała co może zrobić wampirom. Damon ochraniał ją przed innymi wampirami, które mogły ją zobaczyć albo wyczuć. I które mogły ją chcieć zabić dla krwi. Stworzenia nocy.
Różnica polegała na tym, że Elena była uczciwa, nie przeklęta, jak reszta. Ale Damon był inny. Kiedy ją całował, mogła poczuć się jakoś inaczej.
Nic takiego nie zdarzyło jej się wcześniej... Oczywiście wykluczając Stefano.
Tego Stefano, który był jej. Zdradziła go, ale nie uciekła? Damon był lepszą osobą niż ona. Mówił jej jaką pokusą jest dla niego jej krew. Jej aura.
Więc mogła zacząć go od jutra zadręczać.
Ale jakoś myśl, że będzie go tak ranić każdego dnia, kiedy jest obok, była nieznośna.
Nic nie mówiła, aż do teraz. Spojrzała na Damona. Patrzył na nią wielkimi, dziecięcymi oczami.
- Nie zamierzasz uciec, prawda?- zapytał cicho.
- Nie.
- Naprawdę się mnie nie boisz?
- Oh, boję, oczywiście.- Elena znów poczuła wewnętrzny dreszcz. Odleciała myślami. Specjalnie, kiedy na nią nie patrzył.
Przypomniała jej się dzika radość, rozradowanie, duma, kiedy walczyła z lisołakami razem z nim. Kpiący uśmiech na jego ustach.- To czas, żeby przekonać cię do mojego rozumowania.
Nawet teraz, kiedy ręce jej się trzęsły, coś buntowało się w niej, żeby rzucić mu wyzwanie.
- Powiedziałeś, że to nie on. Wierzę ci. Ale wszystko o czym mówiła Caroline?- mogła usłyszeć nieoczekiwaną twardość we własnym głosie.
- Caroline?- zapytał zbity z tropu. Zaczął podchodzić do niej dużymi krokami.
- To co powiedziała o mnie Caroline. To, że jestem prostaczką.
Wydawało jej się, że dostrzegła oszołomienie w jego oczach.
- Prostaczką?
Elena mruknęła pospiesznie:
- Nieważne. Zapomnij o tym.
- Jak mam o tym zapomnieć, skoro coś co zostało powiedziane, zraniło cię? Powiedz mi.- poprosił Damon.
Elena westchnęła. Nie mogła teraz zmienić tematu.
- Caroline powiedziała mi to, jeszcze przed tym jak poznałam Stefano. Powiedziała, że byłam właśnie...- Elena nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa. W końcu powiedziała.- Uznała, że jestem zdzirą. A potem wszyscy tak twierdzili.
Damon milczał przez chwilę. Potem zacisnął pięść i walnął w ścianę. Posypał się beżowy tynk. Przedziurawił ją na wylot, tak że było widać co jest na zewnątrz. Dziura była dużo większa niż jego ręka. Elena była wstrząśnięta, zszokowana. Ale gdzieś w głębi mogła usłyszeć jakby radosny śpiew ptaków.
Damon zacisnął usta w wąską linijkę, a mięsień jego szczęki zadrżał.
- To manipulantka.- jego głos zabrzmiał jak warknięcie.- Caroline. Właśnie załatwiła sobie marny los. Gdyby to był ktoś inny, mógłbym być skłonny do litości. Ale tym razem... tym razem przekroczyła... tym razem przekroczyła granicę... żadnej nadziei na uratowanie... jej... żadnej szansy na litość.- mówił powoli. Patrzył się cały czas na Elenę z zaskoczeniem. Jego twarz była oszołomiona, oczy mu pociemniały.
Nowe łzy- jakoś kiedy Damon zrobił w ścianie dziurę i mówił to wszystko- łzy spłynęły jej po policzkach. Pozwoliła im płynąć. Łagodziły ból w jej sercu. Gdyby był tu Stefano, przytuliłby ją teraz, otarł łzy swoimi palcami.
Bardzo powoli Damon zbliżył się do niej i delikatnie otarł jej łzy. Przytulił ją.
Elena uległa mu. Była oczarowana ciemnością w jego oczach i jasnością za oknem. Kontrast.
I wtedy, bardzo powoli, bardzo ostrożnie Damon zbliżył się i obrysował jej twarz ręką.
Elena przez chwilę czuła udrękę, była niezdecydowana. Potem oparła głowę na jego ramieniu.
Tylko stała tak. Wiedziała, że jest tuż obok niej. Starała się uspokoić. Łzy, które nie chciały przestać płynąć dalej ocierał Damon. Jego palce były delikatne jak skrzydła motyla.
Nic nie mówili. Rozkoszowali się tylko tą chwilą.
A potem coś się zmieniło. Nagle Damon zamarł w bezruchu. Patrzył na łzy na jego palcach. Przybliżył dłoń do ust. Skosztował jej łez.
Jakikolwiek miały smak, nie wydawał się w to wierzyć. Drugą rękę przysunął do ust.
Elena otwarcie gapiła się na niego. Powinien być zakłopotany, ale nie był. Nic nie mogła wyczytać z jego twarzy. Szybko, jak to wampiry mają w zwyczaju, zamknął ją w uścisku. Ale mogła zobaczyć zdziwienie, niedowierzanie, dezorientacje, znowu zdziwienie, i wreszcie jakiś rodzaj radosnego zszokowania na jego twarzy. Wyglądał tak, jakby nie mógł w to uwierzyć.
A potem Damon zaśmiał się. Był to szybki, lekki śmiech, tak jakby śmiał się z siebie, ale to była prawdziwa euforia.
Elena patrzyła się na niego bezmyślnie. Znów, mogłaby przysiąc, że zobaczyła łzy w jego czarnych jak noc oczach. Cały aż promieniał. Elena, jak zawsze, była pod działaniem jego uroku.
- Damon.- szepnęła. Próbowała zdusić w sobie łzy. To wszystko wydarzyło się tak szybko.- Co to było? Coś nie tak?
- Wszystko w porządku.- powiedział śmiejąc się głośniej.- Nigdy nie powinnaś próbować oszukać wampira, Eleno. Wampiry umieją rozpoznać kłamstwa- nawet, gdy tego nie chcą, albo nie potrzebują. Wiem wystarczająco dużo o tobie, żeby móc się domyślić kiedy kłamiesz. Każdy mi coś mówi, a mój wewnętrzny głos temu zaprzecza. Nareszcie. Wiem czym naprawdę jesteś, Eleno.
Nagle Damon nachylił się w jej stronę. Jego czarne oczy przesłoniły jej cały wszechświat. One były jej wszechświatem.
Oddała się mu. Zajrzała w głębię jego duszy.
Wykluczając...
- Znam twój sekret.- szepnął Damon.- Powiedzieć ci? A może mam spełnić twoje marzenie?
I znów ją pocałował. Delikatnie pieścił jej usta swoimi.
Skąd to wiedział? I co jeśli on wie, i ja wiem, i on wie, to co potem...?
Czasami, telepatyczny głos Damona nawiedza ją, ale pocałunek...
Pocałunek, to właśnie pocałunek...