W swojej książce pt. „Masoneria i kryzys” piszę o związkach masonerii i protestantyzmu, o związkach samego Lutra z Różokrzyżowcami. Stwierdzam tam, między innymi: „Sami masoni sugerują, i mają na to oparcie w historycznych faktach, że reformacja była przez nich od początku inspirowana i kontrolowana i że, według ich zamierzeń, po pierwszej reformacji (Luter), miała nastąpić druga (Kalwin), a po niej trzecia - powstanie tzw. chrześcijaństwa wodnikowego (doprowadzenie do tego, że protestantyzm przekształciłby się w teorię i praktykę różokrzyża, co udało się tylko w części i dopiero u schyłku XX w.)” (por. choćby: T. Cegielski, „Ordo in Chao”. Tom I. Oświecenie różokrzyżowców i początki masonerii spekulatywnej 1614-1738. Studia Latamorum I, Warszawa 1994, s. 51; por. też: S. Krajski, Masoneria polska i okolice, Warszawa 1997, s. 153-154.).
Piszę tam również: „Paul Sedir, jeden z czołowych współczesnych „teologów” różokrzyżowych stwierdza: „Przypomnijmy różokrzyżowy herb Lutra: serce przebite krzyżem, otoczone różą z napisem: Serce chrześcijan spoczywa na różach kiedy znajdzie się u stóp krzyża”. W tym miejscu P. Sedir przytacza dziesiątki cytatów z dzieł różokrzyżowców dowodzących, że można ich poznać właśnie po różach.
T. Cegielski referując manifesty Różokrzyżowców stwierdza, że zrodziły się one w „kręgu luterańskich intelektualistów z Tybingi”. Przedstawia też wielu Różokrzyżowców-luteran i opisuje kontakty Różokrzyżowców z środowiskami luteran w wielu krajach.
Jim Marrs pisze zaś: „Większość badaczy uważała ruch różokrzyżowców za główna siłę, (…) która doprowadziła do (…) pojawienia się protestantyzmu”.
Piszę wreszcie: „J. Maritain charakteryzuje sformułowane przez Lutra nowe „dogmaty” chrześcijaństwa wyznaczające protestantyzm i stanowiące zarazem zasady nowego, europejskiego myślenia, takiego myślenia, dodajmy, które umożliwia masonerii działalność, przejmowanie władzy i budowanie swojego „Nowego Wspaniałego Świata”.
Po pierwsze, więc Luter dochodzi do wniosku, że człowiek nie jest w stanie zapanować nad swoją pożądliwością, nie jest w stanie powstrzymać się od grzechu i nie jest w stanie sam z siebie dokonać dobrego uczynku. To wszystko zależy od Boga, który według swojego „widzi mi się” da łaskę lub nie. Cóż zatem może człowiek? Może wierzyć i to jest jego chrześcijański obowiązek i zadanie. I tak oto mamy pierwszą zasadę: „Uczynki są zupełnie zbyteczne, zbawienie osiąga się tylko przez wiarę”.
Po drugie, punktem wyjścia dla chrześcijaństwa staje się egocentryzm i tzw. egoizm metafizyczny. „Reformacja - jak czytamy w „Trzech reformatorach” - wyzwoliła ludzkie ja w dziedzinie duchowej i religijnej, tak, jak Odrodzenie (…) pozbawiło więzów ludzkie ja w porządku działania naturalnego i zmysłowego. (…) Ja Lutra jest centrum, wokół którego powinna krążyć cała ludzkość. Czyni on z siebie człowieka uniwersalnego, w którym wszyscy mają znaleźć wzór. Stawia siebie na miejscu Jezusa Chrystusa”. Feliks Koneczny, który również podkreśla, że istotę protestantyzmu wyznacza „Egocentryzm”, dodaje, że „teologiczne wywody Lutra tak są ułożone i zestawione, że uniewinniają wszystkie jego wady”.
Luter usuwa pojęcie osoby, a wprowadza na to miejsce pojęcia jednostki i indywidualności. „Rozwijać swoją indywidualność - pisze J. Maritain - to żyć samolubnym życiem namiętności, robić z siebie centrum wszystkiego, by stać się w końcu niewolnikiem tysiąca przemijających dóbr, które dają nam marną, chwilową radość”.
I oto mamy drugą zasadę: To jednostka decyduje o wszystkim, to ona rozstrzyga, co jest treścią wiary, co jest dobre, a co złe. Każdy więc na własną rękę interpretuje Pismo Święte i określa co ono głosi, a czego nie głosi, stwierdza, czytając je, „co Bóg do niego, właśnie i tylko do niego mówi”, rozstrzyga w „swoim sumieniu” i tylko tam i tylko w oparciu o swoje oceny, czy popełnił zło czy nie. „Luter - pisze Romano Amerio - składa Biblię i jej znaczenie (czyli interpretację) w ręce każdego wierzącego, odrzucając pośrednictwo Kościoła. Odczytanie prawdy staje się kwestią indywidualną, uzależnioną li tylko od prywatnego światła. Autorytet instytucji został zastąpiony doraźnością uczucia urastającego do rangi najbardziej autorytatywnej instancji. Tym samym sumienie uniezależnia się od nauczania Kościoła. Indywidualne odczucie - zwłaszcza, jeśli jest intensywne i nieodparte - staje się podstawą do artykułowania własnych przekonań. Odtąd jest to prawo ponad wszelkie inne prawo”.
Jednostka staje się najważniejsza i należy to brać pod uwagę we wszystkich dziedzinach indywidualnego i społecznego życia.
Zauważmy, że ta zasada legła również u podstaw liberalizmu. Protestantyzm przyczynił się do narodzenia się liberalizmu kapitalizmu, globalizmu.
Skutek zastosowania tej zasady jest też taki, jak pisze ks. M. Poradowski, że: „Większa część dogmatów została przez protestantów od razu odrzucona, resztę zaś pogubił stopniowo w ciągu wieków lub przeinaczył (…) Kapitał moralny, zgromadzony przez poprzednie pokolenia, które żyły dogmatem wyczerpie się. Odtąd pozostanie tylko czczy faryzeizm lub też otwarte przyznanie się do laicyzmu, czyli zupełne zerwanie z chrześcijaństwem”.
Po trzecie, punktem wyjścia myślenia i działania człowieka są uczucia i pożądliwości, czyli, mówiąc inaczej „zachcianki” lub jeszcze inaczej akty woli. I oto mamy zasadę trzecią: „Kieruj się sercem i rób co chcesz”. Powoduje to całkowity zanik obiektywizmu i, w istocie, oderwanie od prawdy i dobra.
Po czwarte, co wynika wprost z poprzedniej zasady, należy przyjąć postawę antyintelektualizmu. Tak więc Luter odnosi się do Arystotelesa: „Arystoteles jest niecnym przedmurzem papistów. (…) Jest to zjełczały filozof, smarkacz, którego należy umieścić w chlewie (…) bezwstydny oszczerca, komediant (…) Gdyby nie istniał cieleśnie, uważałbym go bez skrupułów za prawdziwego diabła”.; do Sorbony: jest „synagogą diabła, najokropniejszą nierządnicą intelektualną (…) prawdziwą bramą piekielną”; do uniwersytetu w Lovain: „grubiańskie osły, przeklęte maciory (…) heretyckie i bałwochwalcze świnie” i do samego intelektu, który według niego to „diabelska k…”, którą należy „wyrzucić do wychodka”.
I tak oto mamy czwartą zasadę, którą można przedstawić w dwóch cytatach z samego Lutra: „Rozum jest sprzeczny z wiarą” oraz „Rozum jest bezpośrednio przeciwstawny wierze. Toteż należy go poniechać; u wierzących musi on być zabity i pogrzebany”. Rozum, stwierdza Luter, ma znaczenie tylko pragmatyczne - możemy go używać chcą zdobyć pieniądze, budując dom czy planując wojnę.
Po piąte, Luter przyjmuje zasadę immanentyzmu, która stanowi, z jednej strony, absolutyzację specyficznie i bardzo szeroko rozumianej wolności, z drugiej zaś, negację wszystkiego tego, co nie stanowi wewnętrznego uposażenia człowieka. Trochę to przypomina sformułowaną przez ulubieńca masonerii, nazywanego „wolnomularzem bez fartuszka” - Emanuela Kanta, zasadę autonomii woli. Luter bowiem uznaje, że wszystko, co pochodzi spoza człowieka odbiera mu wolność. Wyżej sformułowane zasady w jakimś sensie wynikają zatem z tej zasady piątej. „Wszystko co jest zewnętrzne w stosunku do nas - stwierdza J. Maritain komentując tę zasadę - jest zniszczeniem i śmiercią naszego wnętrza. (…) Na mocy zasady immanencji, ponieważ każdy wkład z zewnątrz jest odtąd uważany za przymus i gwałt, trzeba będzie wreszcie wszystko zamknąć w naszym umyśle, aby już nic nie miał do otrzymania z zewnątrz. Należy wszystko zamknąć w człowieku, nie wyłączając Boga. Człowiek będzie ostatecznym ewolucyjnym szczytem, na jakim natura, będąca zresztą uśpioną myślą, w której staje się Bóg, dochodzi do samoświadomości”.
Wolność, w tym ujęciu, wiąże się zatem tylko z takim myśleniem i działaniem, które nie wynikają z żadnych pochodzących spoza człowieka zasad i praw, a tylko z jego własnych pomysłów, koncepcji, ocen, w pełni samodzielnych interpretacji, autonomicznych decyzji. Tak rozumiana wolność jest możliwa tylko przy zanegowaniu wszelkich autorytetów i obiektywnych prawd.
„Chrześcijaństwo więc protestanckie - pisze ks. M. Poradowski - nie jest chrześcijaństwem prawdziwym. To tylko Ersatz, niemiecka oszwabka, namiastka chrześcijaństwa. Ludzie bowiem spotykający się z takim chrześcijaństwem sądzą, że jest to prawdziwe chrześcijaństwo. Poznawszy protestantyzm, myślą, że znają już chrześcijaństwo i nie budzi w nich ono zainteresowania. Ewangelia przestaje być dobrą nowiną, bo jest już dla nich czymś znanym. Otrzymują Ersatz, a sądzą, że otrzymują rzecz samą, a nie tylko artykuł zastępczy. Ulegają oszustwu. Co gorzej, takie zafałszowane chrześcijaństwo jest dla społeczeństw współczesnych jakby szczepieniem ochronnym przeciwko prawdziwemu chrześcijaństwu”.
Luter reformując chrześcijaństwo nadaje mu postać pogańską i otwiera wszystkich tych, którzy w taki czy inny sposób podążają za nim na wszelkie pogańskie idee i rozwiązania”.
(w książce tekst jest oczywiście opatrzony przypisami)
Jak wiemy u protestanci, tak kalwinów jak i luteran nie pojawia się podczas Komunii Świętej realny Chrystus. Kalwini w ogóle nie wierzą w jego obecność i przyjmują zwyczajny chleb i zwyczajne wino tylko „na pamiątkę” Ostatniej Wieczerzy. Luteranie też przyjmują zwyczajny chleb i zwyczajne wino, ale wierzą w tzw. konsubstancjację czyli w to, że podczas przyjmowania komunii chleb jest ciałem Chrystusa, ale potem jest już znowu tylko zwykłem chlebem. Komunię luteranie nazywają Sakramentem Ołtarza. Kościół katolicki „nie uznaje Sakramentu Ołtarza odprawianego na sposób luterański+ (por. http://pl.wikipedia.org/wiki/Konsubstancjacja).
Oto obszerny cytat ze stronny luteranie.pl czyli „Oficjalnej strony Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego czyli luterańskiego w Polsce”
Najważniejsze są tu zdania tłustym drukiem, w których tłumaczy się, że różnica w sposobie przyjmowania Komunii Świętej przez kalwinów i luteran wynika stąd, że ci pierwsi nie wierzą w realną obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie a ci drudzy tak.
„Szkopułem, o który rozbiły się próby pojednawcze Lutra z Zwinglim podczas zjazdu w Marburgu, była nauka o Wieczerzy św. (XIII, 2 a). Obaj reformatorzy odrzucali zgodnie rzymską naukę o przeistoczeniu (X; 3), ale mistyczny sposób odczuwania nie pozwalał Lutrowi w przeciwieństwie do Zwingliego wyrzec się tego misterium, jakim jest realna, cielesna, choć niewidzialna obecność Chrystusa w elementach komunijnych. Kalwin w porównaniu z Zwinglim zbliżył się do Lutra. Dla Zwingliego była Komunia św. jedynie pamiątką męczeńskiej śmierci Zbawiciela, chleb i wino ? jedynie znakami ciała i krwi Chrystusowej. Kalwin zaś uznaje duchową obecność Chrystusa w Wieczerzy św. Według niego przyjmują wierzący i pokutujący komunikanci duchowo wraz z chlebem i winem uwielbioną w niebiesiech Istotę Chrystusową, a tylko niewierzący i niepokutujący otrzymują sam chleb i wino. Lecz jak Luter z Zwinglim, tak skrajni epigonowie Lutra nie zdołali wbrew pojednawczym tendencjom Melanchtona porozumieć się z Kalwinem i jego następcami. Różnica w nauce o Komunii św. pomiędzy obu kierunkami reformacyjnymi utrwaliła się, a z niej i obok niej wyłoniły się i inne.
Odrębna nauka komunijna wpłynęła przede wszystkim na odmienne ukształtowanie nabożeństwa i obrządku komunijnego w obu Kościołach ewangelickich. Najświętszą część nabożeństwa staroluterskiego stanowi Komunia św. Chrystus, obecny niewidzialnie, ale realnie w chlebie i winie, nie tylko karmi swą Istotą komunikantów, lecz opromienia błogosławieństwem wszystkich uczestników nabożeństwa. Nabożeństwo staroluterskie jest więc ? jak zaznacza Wyznanie Augsburskie ? średniowieczną mszą św. w nowej zreformowanej szacie. Dlatego zatrzymał Luter w kościołach ołtarze i zachował w nabożeństwie znaczną część obfitej liturgii średniowiecznej, gdy reformacja szwajcarska zniosła w ogóle liturgię i usunęła z kościołów wraz z obrazami świętych także ołtarze, początkowo nawet dzwony, organy i krzyże. Pierwotnie nabożeństwo zwinglian składało się tylko z modlitwy, czytania Pisma św. i kazania. Kalwin dodał do tego śpiew odpowiednio przerobionych psalmów biblijnych. Dopiero później wróciła do nabożeństwa reformowanego zwykła pieśń religijna i organy, do wież kościelnych zaś wróciły dzwony. Podczas Komunii św. w Kościele luterskim przyjmują wierni u ołtarza z rąk duchownego opłatek i wino w klęczącej postawie; w Kościele reformowanym, stojąc u stołu komunijnego, własnoręcznie wkładają do ust zwykły chleb i wino bez przyklękania”.
(za: http://old.luteranie.pl/pl/index.php?D=622)