Czuwanie przy Grobie Pańskim
Cz. I
Bartek:
Wgłębiając się w tajemnicę Męki, Śmierci i Zmartwychwstania naszego Pana Jezusa Chrystusa, wyciszmy się i otwórzmy nasze serca i umysły na zbawczą moc Ofiary naszego Mistrza i Nauczyciela. Przenieśmy się w czas wydarzeń, które miały miejsce poza murami Jerozolimy przed dwoma tysiącami lat. W czasie naszego czuwania przejdziemy przez wszystkie sytuacje, które musiał wycierpieć Pan Jezus, aby dać nam Życie; począwszy od Modlitwy w Ogrójcu, aż do złożenia w grobie.
Asia:
Jezu mój,
Dziękuję Ci za tę księgę,
Którą otworzyłeś
Przed oczyma duszy mojej.
Tą księgą jest męka Twoja
Dla mnie z miłości podjęta.
Z tej księgi nauczyłam się,
Jak kochać Boga i dusze.
W tej księdze
Zawarte są dla nas
Skarby nieprzebrane.
O Jezu,
Jak mało dusz Ciebie rozumie
W Twoim męczeństwie miłości.
Justynka:
Nad Jerozolimą zachodzi już słońce, unosi się nad wierzchołkami drzew, powoli pustoszeją ulice, a w oknach gasną wieczorne światła. Robi się cicho. Wszyscy przygotowywują się do nocnego odpoczynku.
Noc napawa dziwnym niepokojem.
Wieczerza dobiega końca apostołowie zgromadzeni w wieczerniku śpiewają psalm. Po czym Jezus zabiera Piotra, Jana i Jakuba i udaje się na Górę Oliwną i mówi „Smutna jest moja dusza aż do śmierci. Zostańcie tu i czuwajcie ze mną.”
Sam oddaliwszy się nieco upada na twarz i modli się.
Darek:
Serce Jezusa zanurza się w ciemnej nocy opuszczenia przez tych, których nauczał, którzy byli świadkami Jego cudów.
Jezus wraca do uczniów i choć jest tak bardzo zraniony upomina ich i ponownie zachęca by modlili się wraz z Nim.
Uczniowie jednak znużeni, znów zasypiają.
Mistrz z Nazaretu upada na ziemię i ogląda wydarzenia, które rozrywają jego wrażliwe serce. Wszyscy, których kochał opuszczają Go tej nocy.
Jezus patrzy na zniewagi, które go spotykają, jak bardzo będzie opuszczony i lekceważony, patrzy na podział Kościoła, zbrodnie przeciwko ludzkiemu życiu, grzechy pijaństwa, zgorszenia i całe zło, na jakie człowiek ośmieli się jeszcze zdobyć nim wypełnią się dzieje tej Ziemi.
Pomimo tego wszystkiego Jezus, z wielkim żalem, łzami i bólem modli się do Ojca.
Asia:
Ujrzałam czterech mężczyzn, którzy na zmianę dyscyplinami siekli Pana. Serce mi ustawało patrząc na te boleści; wtem rzekł mi Pan te słowa: „Cierpię jeszcze większą boleść od tej, którą widzisz”.
I dał mi Jezus poznać, za jakie grzechy poddał się biczowaniu, są to grzechy nieczyste. O, jak strasznie Jezus cierpiał moralnie, kiedy się poddał biczowaniu!
Wtem rzekł mi Jezus: „Patrz i zobacz rodzaj ludzki w obecnym stanie. I w jednej chwili ujrzałam rzeczy straszne:
Odstąpili kaci od Pana Jezusa, a przystąpili do biczowania inni ludzie, którzy chwycili za bicze i siekli bez miłosierdzia Pana. Byli nimi kapłani, zakonnicy i zakonnice, i najwyżsi dostojnicy Kościoła, co mnie bardzo zdziwiło. Byli ludzie świeccy różnego wieku i stanu. Wszyscy wywierali swą złość na niewinnym Jezusie. Widząc to, serce moje popadło w rodzaj konania; i kiedy Go biczowali kaci, milczał Jezus i patrzył się w dal, ale kiedy Go biczowały te dusze, o których wspomniałam wyżej, to Jezus zamknął oczy i cicho, ale strasznie bolesny wyrwał się jęk z Jego Serca. I dał mi Pan poznać szczegółowo ciężkość złości tych niewdzięcznych dusz: „widzisz, oto jest męka większa nad śmierć moją”. Wtenczas zamilkły i usta moje i zaczęłam odczuwać na sobie konanie.
Karol:
Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie…
Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę,
Chrystusie…
Jeszcze taką wielką żałobą,
Będę się żalił przed Tobą,
Chrystusie…
Że duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy - serce mi pęknie,
Chrystusie…
Enya - Gladiator Soundtrack- Now We Are Free:
Bartek:
Skazany,
Pozbawiony praw
Opuszczony
Bez możliwości dialogu
Karol:
Jezu Chryste, mówisz do mnie: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują.”
Darek:
Jezu, ciężar moich grzechów przeważył i upadłeś. Miałeś do tego prawo, bo przecież byłeś tylko człowiekiem tak jak ja, zdolnym do słabości i do upadku. Ale podniosłeś się i szedłeś dalej. Panie, każdy upada. Ale czy każdy potrafi wstać?
Justynka:
Panie, znów upadłeś. I znowu wstałeś. Ja też znów upadłem. Ale czy wstanę? Tak, pamiętam - jesteś koło mnie i pomagasz mi wstać. To moja wina, że upadasz Panie. Ciężar mojego grzechu przeważa i potykasz się na tej drodze. Żołnierze Cię znowu biją i opluwają Twoje święte oblicze. Ale Ty się od nich nie odsuwasz, patrzysz na nich miłosiernym wzrokiem, podnosisz się i idziesz dalej. Panie, Ty potrafisz przebaczać każdemu.
Karol:
Panie, to już trzeci raz jak upadasz pod ciężarem moich słabości. Bardzo ciężkie muszą być te moje grzechy, skoro już trzeci raz upadasz pod nimi. Jezu, ja już nie daje rady, jestem wykończony, chyba nie pokonam tych słabości. Ale Ty każesz mi nie poddawać się tylko iść dalej.
Darek:
Jezu, na Twojej Krzyżowej Drodze spotykasz swoją Matkę. Ona przyszła, jako jedna z nielicznych. Patrzysz na nią, a Ona na Ciebie. Nie potrzeba słów, wystarczy, że Wasz wzrok się zbiega. Dostrzegasz w tym spojrzeniu ból, cierpienie i matczyną troskę o swoje ukochane dziecko. To zrozumiałe. Ale, dlaczego ja nie potrafię ujrzeć w oczach mojej mamy tej matczynej troski oraz bólu? Może, dlatego, że tak rzadko patrzę w jej oczy? Przecież jest tak wiele innych zajęć, niż rozmowa z własną rodziną. Czasami wydaje mi się, że nie potrzebuję tej chwili szczerości z moją matką. Właśnie tym zadaję jej ból. Panie, pomóż mi, w natłoku codzienności zatrzymać się na chwilę, bym mógł spojrzeć w oczy mojej mamy i zamiast się denerwować nieustannie, że nic mi nie wolno, dostrzec w nich matczyną troskę i obawę o mnie.
Asia:
Moja Mama miała oczy wielkie, turkusowe,
Patrzące przez złociste woale miłości,
Na jej twarzy jak biała palma hiacyntu,
Odblask dobroci Boga nieprzerwanie gościł.
Jej drobne, delikatne, aksamitne ręce
Płonęły rytmem gestów uczynności cichej.
Z tej pracy wyrastała światłem jasna dusza
Jak łodygi zwieńczone w kwiat - lilii kielichy.
Była cicha jak pierwszy świt ponad lasami,
Pokorna jak pierwiosnki nieśmiało wschodzące,
Przemieniona w modlitwę, zamyślona Bogiem,
U stóp Jego swym życiem ciernistym klęcząca.
Z ust jej, jak garść pereł, sypały się słowa
Pachnące Ewangelią, jej blaskiem płonące.
Jezus Chrystus był zawsze utęsknieniem serca,
Najgorętszym marzeniem, ukochaniem, słońcem.
Kochała Go bez granic, do bólu, szaleństwa,
Kochała Go jak tylko człowiek kochać może.
Moja Mamo, dziś klęczysz u stóp Jezusa
Wpatrzona w Jego chwałę jaśniejszą niż zorze.
Bartek:
Panie, naucz mnie być przy Tobie zawsze, - gdy pracuję i gdy odpoczywam. Tak trudno dostrzec nam ból i cierpienie bliźniego. A przecież w tej ziemskiej wędrówce mam naśladować Ciebie poprzez codzienne zmagania z ciężarem Krzyża. Nie tylko własnym, ale również Krzyżem drugiego człowieka. Naucz mnie pomagać jak św. Weronika i Szymon z Syreny. Nie opuszczaj mnie, bo sam jestem słaby. Tylko czerpiąc siłę z Miłości będę w stanie wyruszyć dalej, a gdy się przewrócę, będę miał oparcie.
Justynka:
Panie mój, nie dość, że jesteś bity i szykanowany, to jeszcze pozbawiają Ciebie szat. Stoisz przed ludem odarty z człowieczeństwa. Jakże musisz czuć się upokorzony. Poza wstydem, odczuwasz jeszcze ból związany z na nowo otwartymi ranami. Miłości moja, pomóż mi, abym w centrum mojego życia nie stawiał przyjemności tego świata. Pomóż mi, by Twoja obecność i miłość była dla mnie najważniejsza.
Bartek:
Wiszący na krzyżu,
Zbawiciel płaczący,
Proszący na krzyżu,
O łaskę dla nas,
Tak bardzo cierpiący.
Rozpięte ramiona,
Przebite nogi,
Głowa cierniem raniona,
Za każdy grzech,
Upadają zmyślone bogi.
Wiszący w łasce,
Wyciągnął ramiona,
Złu zamknął paszczę,
Faryzeusze zamilkli,
Wykrzykuje słowa:
„Boże odpuść im…”,
„Dziś będziesz w raju”,
Nagle z nieba dym,
Trzęsienie ziemi,
Pogrążenie tego kraju.
„Matko, oto syn Twój. Synu, oto Matka Twoja.”
Darek:
Chryste, wypowiadasz te słowa do Swej Matki oraz do Swego umiłowanego ucznia. Powierzając mu Maryję jako Matkę, powierzyłeś Ją i nam. Otoczyłeś nas w ten sposób najlepszą osłoną, osłoną matczynych ramion.
Bartek:
Bo kona Zbawiciel,
Zmęczone ramiona,
Ból już nie mściciel,
Odczuwa serca rany,
Szarpane słowa.
Ostatnie już tchnienie,
Wykrzyczane słowa.
Dałeś nam zbawienie.
Powierzył Swego Ducha.
Codziennie Jezus tak kona.
Justynka:
Już prawie dwa tysiące lat upłynęło od chwili, gdy na górze Golgocie postawiono krzyż. Na tym krzyżu umierał wówczas Bóg-Człowiek, Jezus Chrystus. Od tego czasu w stronę Chrystusowego krzyża patrzą wszystkie pokolenia ludzkiej rodziny. W tym krzyżu zawarta jest, bowiem cała nauka ewangelicznej Miłości. W ten krzyż wpatrywali się wszyscy uczniowie Chrystusa. Obecnie w ten symbol Oddania i Miłości wpatrujemy się i my, ludzie dwudziestego pierwszego wieku.
Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem.
Czuwanie przy Grobie Pańskim
cz. II
Darek:
Czasami może się zdawać, że nasze życie płynie w odwrotnym kierunku. Gdy jesteśmy młodzi i mamy niewielkie doświadczenie życiowe, musimy podejmować poważne decyzje, które wpłyną na całą naszą przyszłość.
Lecz możemy przecież - jak wiemy - nauczyć się czegoś od tych, którzy poprzez doświadczenia życiowe osiągnęli mądrość.
Bartek:
Dłonie mego Jezusa. Dłonie najłaskawsze.
Jak dziecię ręce matki - chwytam Je kurczowo,
Trzymając się uparcie, natarczywie, zawsze,
Chwytając Je oburącz co chwila na nowo.
Dłonie mego Jezusa. Oplątałam duszę
Wokół nich - i me myśli, i wszystkie nadzieje,
Bo pragnę czuć Ich uścisk, być z Nimi związana,
Czy gwiazdy lśnią nade mną, czy noc w krąg ciemnieje.
Dłonie mego Jezusa… Niby w gniazdku pisklę
Spoczęło w Nich me serce drżące niepokojem.
Wiem, że dobroć Ich, cisza i gest zmiłowania
Wszystkie me troski, żale i ból mój ukoi.
Dłonie mego Jezusa. Z ich promienistości
Żyję co dzień - w ten rozsiew hojności wpatrzona,
Szczęśliwa swą pewnością, że łask mi nie braknie,
Że nie będę ufności mojej zawiedziona.
Dłonie mego Jezusa - falochrony w burzy,
Za które nie sięgają bryzgi brudnej piany.
Ich bielą i jasnością osłonił od błota
Przerażone me serce - mój Pan Ukochany.
Dłonie mego Jezusa… Uczepiona - wezmę
Wszystko z nich, co odmówią mi niechętni ludzie,
Wszystko, o co się modlę, co Mu tajnie zwierzam,
A co nową mą ufność, miłość, wdzięczność budzi.
Karol:
Posłuchaj i postaraj się zrozumieć! Życie nie może być samym tylko obowiązkiem, bez odrobiny radości. Przecież pragniesz, aby ono miało sens dla Boga, dla Twoich bliskich, i dla Ciebie samego. Dzisiejszego wieczoru pomyśl o swym życiu. Poproś Pana Boga, by pokazał Ci, jaką drogę obrać i do czego tak naprawdę jesteś przeznaczony.
Jezus ofiarował za nas Swoje Życie na krzyżu, a teraz triumfuje zmartwychwstały. On wiedział, dlaczego! Nie zmarnował życia, które otrzymał od Ojca. Narodził się w ludzkiej skórze, by jak człowiek mieć serce, rozum, jedno życie. Jednak On ofiarował się na krzyżu i zmartwychwstał, by wybawić ludzi spod złych mocy. By na nowo otworzyć bramy Królestwa Niebieskiego.
Asia:
Jezus jest Miłością, Życiem i Zmartwychwstaniem. Tak, my o tym wiemy. Ufamy i wierzymy. Ale dlaczego czasem nie potrafimy sami zrobić czegoś dla innych? Oczekujemy tylko, by inni dawali coś nam. Dużo trudniej jest dawać, a niżeli otrzymywać. Nie musi to być ofiara najwyższa - ofiara własnego życia. Możemy upodabniać się do Jezusa każdego dnia. Poprzez pomoc innemu człowiekowi. Bardzo często pomoc biednemu dużo nas nie kosztuje, a tej drugiej osobie możemy dać coś dla niej najcenniejszego - możliwość godnie przeżycia kolejnego dnia.
Justynka:
Jednak boimy się tego, wciąż uciekamy. Oby jak najdalej, oby jak najmniej przeszkód. Niekiedy zadajemy sobie pytanie: Mówią mi, bym pomagał bliźniemu, ale jak mam to zrobić? Przecież w moim mieście są domy dla starców, sierocińce, schroniska dla bezdomnych. Co ja jeszcze mogę zrobić? Przecież ci ludzie otrzymali już pomoc od kogoś innego… Szukamy potrzebujących gdzieś daleko, a nie dostrzegamy tego, że ktoś może potrzebować pomocy z naszego otoczenia, sąsiedztwa, w którym żyjemy.
Darek:
Modląc się do Boga używamy bardzo niezrozumiałego języka. Kiedy podczas naszej cowieczornej modlitwy wypowiadamy własne słowa mówimy to tak, jakbyśmy rozmawiali z jakimś wielkim profesorem. Dobieramy takie słowa, by wszystko zabrzmiało jak najmądrzej. A przecież Bóg mówi nam, byśmy nauczyli się tego prostego języka. Dlaczego najlepsza jest modlitwa dziecka?. Dziecko mówi swoim językiem, który zna, i który rozumie.
Asia:
W pewnej chwili, kiedy ujrzałam Jezusa w postaci małej Dzieciny, zapytałam się: Jezu, czemu teraz obcujesz ze mną przybierając postać małej dzieciny? - Przecież i ja
w Tobie i tak widzę Boga nieogarnionego, Stwórcę i Pana swego. Jezus mi odpowiedział, że dokąd się nie nauczę prostoty i pokory, to będzie ze mną obcował jako małe dziecię. (Dz 335)
Justynka:
Człowiek przez całe swoje życie szuka płaszczyzny, na której mógłby osiąść i wg niej żyć. Ale jak niewielu ludzi wybiera Chrystusa jako swojego Pana i Przewodnika? Ludzie często chodzą własną drogą i nie zważają na słowa Pana. A przecież to On jest najlepszym Przewodnikiem. On wie, co kryje w sercu człowiek. Wiedząc to, kieruje nas na dobrą drogę. Jakże często jest tak, że wybieramy drogę nie patrząc na kierunkowskaz Boga. Nawet, jeśli odkryjemy zamiar Boży, czasami udajemy, że go nie znamy. Ale dlaczego? Czemu uciekamy przed tym, co będzie dla nas dobre? Jesteśmy słaby. Boimy się, czy podołamy. Mamy wrażenie, że droga, którą Bóg nam ukazuje jest dla nas zbyt trudna do pokonania. A wystarczy tylko zaufać. Powierzyć się bezgranicznie Jezusowi i obrać Go sobie za Pana i Przewodnika na resztę naszych dni na Ziemi. On poprowadzi nas ścieżkami pozornie krętymi. Bo żeby posiadać coś, co da nam szczęście, najpierw trzeba się ciężko napracować, by to otrzymać. Z Jezusem nic nie jest trudne, z Nim można pokonać nawet największą przeszkodę, która stanie na naszej drodze ku świętości.