Szlomo Morel i przemilczane zbrodnie
Słowo wstępu: Często wspomina się w literaturze, mediach, w życiu codziennym
hitlerowskie zbrodnie, a jako ich przyklady ukazuje się najczęściej obozy
koncentracyjne, zwłaszcza okryte najgorszą sławą - Auschwitz i Birkenau,
przybudówka KL Auschwitz. Jednakże większość osób myśli, a przynajmniej tak
im się to wpaja, że obozy koncentracyjne zostały zamknięte po zakończeniu II
wojny światowej. Wnioskuję to z rozmów z ludzmi oraz np. programu nauczania w
moim technikum, gdy w drugiej albo trzeciej, już nie pamiętam, klasie uczyliśmy
się o obozach, które zamknięto wraz z upadkiem nazizmu. Nic jednak bardziej
mylnego! Obozy wcale nie zostały zamknięte! Jedynie przekwalifikowali się ich
zwierzchnicy, z nazistów na komunistów. Od razu chciałbym zaznaczyć, iż zebrane
tutaj materiały dotyczą zapominanych często zbrodni wojennych i mają na celu
ukazanie pozostawionych bezkarnie zbrodniarzy, a w tym przypadku Salomona
Szlomo Morela. Nie jest to bynajmniej, z powodu żydowskiej narodowości Morela,
nawoływanie do szerzenia antysemityzmu, bowiem antysemityzm nie ma nic
wspólnego z tym artykułem i zgromadzonymi tutaj danymi, są to po prostu fakty
historyczne. Dopiski pisane jak ten, pismem POGRUBIONYM, sÄ… dopiskami
zrobionymi przeze mnie, Mojmira.
Pierwszy materiał pochodzi
DZIENNIK CHICAGOWSKI
5242 West Diversey Ave.,
Chicago, IL 60639
Tel: 773-685-1281 Fax: 773-685-7762
18 pazdziernika 1996
Z powodu braku polskiego kodowania na Chicagowskim Dzienniku w tym tekście
brakuje polskich znaków, co jednak nie umniejsza chyba jego wartości
merytorycznych.
WOJNA NIE ZAKONCZYLA OKRESU ZBRODNI.
1
Zydowski zbrodniarz wojenny SALOMON SZLOMO MOREL, winny ludobojstwa i zbrodni
przeciwko ludzkosci ukrywa sie w Izraelu.
Solomon Morel (Szlomo) byl komendantem w kompleksie stalinowskich obozow smierci
Oswiecim/Brzezinka od lutego 1945 roku.
Morel i jego sluzba obozowa w Swietochlowicach-Zgodzie zamordowali co najmniej 1500
niewinnych polskich chrzescijan. Wiekszosc zginela od bicia, postrzelenia, zamarzniecia
w pojemnikach lodu, podciecia zyl, zlych warunkow obozowych, tyfusu, niedozywienia i
zaglodzenia, z wyczerpania i zimna.
"Oko za Oko" to ksiazka Johna Sacka, ktory sam jest Zydem. ["Oko za Oko" (1995) John
Sack, Wydawnictwo APUS, 44-100 Gliwice, ul. Pszczynska 89. Tel: 388100 w. 258] Sack
poswiecil osiem [siedem] lat zycia na zebranie dowodow przeciwko takim Zydom jak
"Szlomo" Morel. Jest on w posiadaniu tasm z 300 godzinami zeznan swiadkow -
wiezniow i straznikow.
Sack opisuje los Slazakow porwanych lub bezprawnie aresztowanych pod pozorem
zarzutu o kolaboracje z partia narodowo-socjalystyczna NSDAP, Hitlerjugend, pracy w
administracji, np. w biurze Arbeitsamt (urzedu zatrudnienia), funcji spolecznych jak
przynaleznosc do druzyny przeciwpozarowej podczas nalotow bombowych. Nie bylo
rozpraw, sadow i wyrokow. Do dreczenia Morelowi wystarczylo, ze Zyd lub komunista
wskazal palcem chrzescijanina. Ludzie po prostu gineli bez sladu, taj jak za bolszewickiej
rewolucji w Rosji.
Komendant Morel, pan zycia i smierci, czesto spraszal zydowskich straznikow na swoje
kwatery. Kiedy sie spili, prowadzil ich do barakow obozowych na "duchowa satysfacje".
Wtedy kazal ukladac sie wiezniom krzyzem w wysokie sterty jeden na drugim i spiewac
"Horst Wessel Lied" ("Piesn Horsta Wessela - hymn partii Hitlera). Niewielu umialo
spiewac, zwlaszcza Polacy, ktorzy nawet nie znali jezyka niemieckiego. W jednym
przypadku Morel oderwal noge od krzesla i bil kazdego, kto nie spiewal. "Mozgi bryzgaly
na sufit" - zeznawal byly wiezien. W seansach "spiewu choralnego" brali udzial Morel,
jego kompani i straznicy. Podczas jednego takiego seansu zabili 138 osob. Wiezniow
zanurzano po szyje w pojemnikach z lodowata woda. Zamarzali oni na lod. Epidemia
tyfusu dziesiatkowala populacje wiezniow, lecz Morel nie zrobil nic, zeby temu
przeciwdzialac.
Bezkarnosc zbrodniarza.
Wiadomosci o morderstwach i torturach w obozach Morela w pierwszym polroczu 1945
roku byly postrachem dla ludnosci Slaska i przyczynily sie do rozbicia oporu i poddania
sie rezimowi Stalina.
2
Slawa Okrucienstw Urzedu Bezpieczenstwa wymknela sie za Zelazna Kurtyne. Winston
Churchill protestowal w parlamencie 16 sierpnia 1945 roku: "Nie mozna doliczyc sie
olbrzymiej ilosci Niemcow. Nie jest wykluczone, ze za Zelazna Kurtyna szerzy sie
tragedia na wielka skale". W USA protestowal senator William Langer. Niestety byly to
glosy stlumione w srodkach masowej informacji po obu stronach Zelaznej Kurtyny.
Do Morela przybyla komisja Wladyslawa Gomulki by poskromic jego wyczyny, ale wizyta
ta skonczyla sie na pijanstwie i Morel nadal mordowal bezkarnie zupelnie niewinnych
ludzi. Wsrod nich - po wiekszej czesci dzieci i kobiety.
Byli to Slazacy - Polacy i Niemcy urodzeni na Slasku. Byli wsrod nich Reichsdeutsche,
Voldsdeutsche i Polacy. Po maju 1945, czyli po zakonczeniu wojny i zajecia Slaska
przez komunistyczna Polske, Slazakow przynaleznosc obywatelska byla polska tak jak
przez setki lat przedtem - niemiecka. Morel zabijal dlatego, ze ktos byl chrzescijaninem.
Kiedy Morel wchodzil do baraku na seans spiewu, przedstawil sie jako Zyd ocalaly z
obozu koncentracyjnego w Oswiecimiu. Klamal, poniewaz w czasie wojny polscy
partyzanci ukrywali go w lesie i nigdy nie bral udzialu w walce.
Nagroda dla zbrodniarza.
Za stworzenie tego inferna obozowego dla chrzescian Morel awansowal w 1945 roku z
sierzanta na kapitana UB na osobiste polecenie Jakuba Bermana, szarej eminencji
Stalina i promotora zydowskiego komunizmu w Polsce. Od okolo roku 1950 Morel byl
naczelnikiem wiezienia w Katowicach. W czasie jego kierownictwa wiezniowie polityczni
byli torturowani, umierali zameczeni, a zwolnionych wynoszono na noszach.
W 1988 roku Morel otrzymal emeryture w stopniu rownym pulkownika i zyl na koszt
panstwa w Katowicach.
Sledztwo na niby.
W marcu 1993 roku, ukazal sie w tygodniku "Village Voice" w Nowym Yorku glosny
artykul Johna Sacka. Dlatego i moze TYLKO DLATEGO Glowna Komisja badania
Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu przy Instytucie Pamieci Narodowej w Warszawie
wszczela sledztwo przeciwko Morelowi o morderstwa, zbrodnie wojenne i zbrodnie
przeciwko ludzkosci. Kierownikiem sledztwa byl prokurator Stanislaw Kaniewski,
zastepca dyrektora ds. sledztwa i prokurator Marek Gajewski. Doswiadczony w
procedurze Gajewski poslal Morelowi zwyklym listem, przez poczte, wezwanie do
stawienia sie 17 listopada 1993 roku w charakterze swiadka (!) zbrodni w Oswiecimiu,
Brzezince i Swietochlowicach-Zgodzie. W ten sposob przestrzegl on Morela i zdradzil
interes Polakow i powinnosc swojego urzedu, bo znajac sprawe wykalkulowal to, co sie
stalo: Morel nie stawil sie na przesluchanie, ale natychmiast wyjechal do Izraela, gdzie
zatrzymal sie u swojej najstarszej corki. Po dwuch miesiacach wyjechala takze jego zona
z wnuczka. Sabotaz w Komisji przeszedl niezauwazony przez opinie publiczna. Jedynie
3
w "Dzienniku Zachodnim", 29 listopada 1993 roku, Krzysztof Karwat napisal artykul pt.
"Ucieczka do Izraela" i na tym sprawa przycichla.
Z dniem 3 pazdziernika 1995 roku Komisja przekazala sledztwo wedlug wlasciwosci
Prokuraturze Wojewodzkiej w Katowicach. Tam, prokurator referent Grzegorz Korpala
(mowia, ze byl komunista) pogrzebal ja w szufladzie swojego biurka. Sformulowane
zostaly zarzuty przeciwko Morelowi, ale na uzytek wewnetrzny. Nikt jednak w
Prokuraturze ani w Ministerstwie Sprawiedliwosci nie mowi o sporzadzeniu aktu
oskarzenia. natomiast prokuratorzy zastanawiaja sie, czy nie zawiesic postepowanie, co
rownaloby sie umorzeniu. Zolwim krokiem rozwija sie koncepcja na temat sporzadzenia
listu gonczego i gloszenia w Interpolu.
Prokuratorzy nie wystapili do rzadu Izraela o ekstradycje Morela. Grzegorz Korpala,
prokurator na dole drabiny administracyjnej, i jego szef Roman Dubiel powiadaja, ze
skoro nie istnieje z Izraelem umowa miedzypanstwowa o ekstradycji kryminalistow, to
Polska Morela nie wydostanie. Brakuje "woli politycznej".
Sledztwo podjela takze niemiecka prokuratura (Staatsanwaltschaft) w Dortmundzie, ale
dopiero na wniosek bylego wieznia w Swietochlowicach i to nie Niemca, ale obywatela
holenderskiego.
W 1945 roku Holender Eric van Calsteren zostal zawleczony przemoca do obozu Morela
przez Chaima Studniberga, ktoremu wystarczylo, ze czternastoletni chlopiec Eric ma
niebieskie oczy i blond wlosy. Niewazne bylo, ze chlopiec legitymowal sie holenderskim
paszportem. Przesadzil fakt, ze byl chrzescianinem. Oto wspomnienia van Clasterena z
obozu Morela:
"Dragami, na ktorych noszono baniaki z zupa, zmasakrowano mi nogi, a kiedy lezalem
na ziemi "opracowano" mnie kopniakami. Koledzy polozyli mnie pol zywego na pryczy ...
Ze bylo duzo trupow, to bylo calkiem normalne. Wszedzie umierajacy, w umywalni, w
ustepach, obok pryczy. [Zabijanie] odbywalo sie prawie zawsze noca i kiedy trzeba bylo
[wstac] pojsc do ustepu przechodzilo sie po trupach".
Ten Holender przezyl, ale mial zrujnowane zdrowie. W 1992 roku, poruszony praca
Sacka nad dokumentacja ksiazki, zwrocil sie wedlug wlasciwosci do Prokuratury w
Dortmundzie z wnioskiem o ukaranie glownego oprawcy w Swietochlowicach.
Prokuratura w Dortmundzie wezwala van Calsterena dopiero po poltorarocznym
milczeniu do "blizszego zapoznania sie z jego wnioskiem". Ale wtedy van Calstern juz nie
zyl. Zmarl w wieku lat 63.
W rok pozniej wdowa po Calsternie otrzymala drugie pismo od prokuratora Gorke z 20
lipca 1994 adresowane do jej nieboszczyka meza: "Sledztwo wszczete na Panski
wniosek zostalo zanotowane pod numerem akt 7 c Js 371/94. Poniewaz nie mozna bylo
stwierdzic obecnego miejsca zamieszkania obwinionego Solomona Morela, sledztwo
4
zostalo tymczasowo wstrzymane [vorlaufig eingestelit] przy zastosowaniu paragrafu 205
StPO [kodeksu postepowania karnego]". Telewizja CBS i gazetowi reporterzy mogli
znalezc Morela i nawet przeprowadzic z nim filmowane wywiady. Tylko prokuratura nie
moze !
Pod koniec wrzesnia 1996 roku zadzwonilem do prokuratora Grzegorza Korpaly w
Katowicach i pytalem, czy nie moglby on rozwazyc wystawienie listu gonczego.
Odpowiedz: "Niech pan zadzwoni za miesiac".
30 wrzesnia zadzwonilem do naczelnika Wydzialu Sledczego Prokuratury Wojewodzkiej
w Katowicach, Romana Dubiela. "Podejrzewamy - powiedzialem - ze prokuratura
umyslnie nie zwraca sie do rzadu Izraela o ekstradycje i przedluza sledztwo grajac w ten
sposob na zwloke az Morel sobie umrze." Naczelnik zaslanial sie brakiem "woli
politycznej" rzadu Izraela. - Tadeusz Lukomski. -- Koniec.
-- W czterotomowej ksiazce Isaaca Kowalskiego "Anthology on Armed Jewish
Resistance 1939-1945" (1986/7) bandy Zydow grasujacych w lasach Polski mordujac
polskich wiesniakow i zolnierzy, przedstawieni sa jako partyzanci. W pierwszym tomie na
stronie 249, fotografia Salomona Morela dekoruje Zaswiadczenie podpisane przez
Mieczyslawa Moczara: "Niniejszym zaswiadczam, ze por. Morel Salomon sluzyl w
oddzialam partyzanckich na terenach A.L. Lubelszczyzny i bral udzial w akcjach
bojowych w walce z niemcami." Przy fotografii: "Maj. Salomon Morel as a sergeant
fought in the Polish Peoples Army together with his brother Icek. They participated in
many fights against the enemy. Icek fell in battle. Certificate verifies that Salomon was a
Lieutenant in the Polish Army in 1947. Morel is a lawyer. Resides in Poland." Dana I. Alvi
Kolejny artykuł pochodzi z Dziennika Polskiego, który opisuje, jak po pierwszej
nieudanej próbie ekstratycji Morela, Polska ma wystąpić z drugą prośbą do władz
Izraelskich
Zanosi się na to, że Polska po raz drugi wystąpi o ekstradycję z Izraela Salomona
Morela, byłego komendanta obozu ?Zgoda? w Świętochłowicach, w którym
komunistyczne władze przetrzymywały tuż po wojnie niemieckich więzniów i Polaków,
wrogów politycznych ówczesnego systemu.
Instytut Pamięci Narodowej zarzuca Morelowi popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości i
odpowiedzialność za śmierć prawie 1700 osób. Andrzej Majcher, prokurator z
katowickiego oddziału IPN, mówi, że liczne dowody i zeznania świadków wskazują na to,
iż Salomon Morel poprzez stworzenie koszmarnych warunków bytowania w obozie
działał w celu wyniszczenia więzniów.
Morel torturował więzniów, psychicznie znęcał się nad nimi, dopuścił do
rozprzestrzenienia się tyfusu plamistego i duru brzusznego, które zdziesiątkowały
zatrzymanych. Dobrze pamiętają ?wyczyny? Morela byli więzniowie obozu ?Zgoda?:
zbiorowe gwałty, tortury, urządzanie morderczych bójek jednych więzniów z drugimi
5
według kryteriów narodowych (np. Niemców z Ukraińcami). Morel miał zwyczaj witać
nowych więzniów słowami: Auschwitz był niczym w porównaniu z tym, co tu przeżyjecie.
Nie będziecie rozstrzeliwani, tak jak robili to Niemcy, tu się zdechnie. Choć czasem
wspominał, że przeżył Auschwitz, nigdy w obozie nie był. John Sack, Żyd, amerykański
dziennikarz, autor książki ?Oko za oko? o kilku polskich Żydach, którzy przeżyli
Holokaust, a po wojnie jako funkcjonariusze bezpieki mścili się na Niemcach i wrogach
nowego systemu (książka mocno naruszyła utrwalony na Zachodzie wyłącznie heroiczny
wizerunek ofiar hitlerowskiej eksterminacji), pisał:
Wszyscy utracili podczas wojny tych, których kochali, i w zupełności wystarczało im to,
że w ich mniemaniu więzniowie byli Niemcami. Z radością zastrzeliliby ich wszystkich,
ale pałka dawała znacznie więcej emocjonalnej satysfakcji. W Auschwitz załogę SS
obowiązywał zakaz bicia Żydów dla osobistej uciechy, lecz goście Szlomo Morela nie
obawiali się, że Urząd ich ukarze. Czasami zacierali różnicę pomiędzy karą cielesną a
główną, łapiąc Niemca za ręce i nogi, i waląc jego głową w ścianę jak łbem
szlachtowanego tryka. Zapędzali Niemców do psich bud i bili ich, jeśli nie chcieli
szczekać. Zmuszali ich do bicia siebie nawzajem. Gwałcili Niemki i szkolili swe psy, żeby
na komendę: sic! gryzły więzniów w genitalia Morel groził nawet Sackowi, że jeśli o nim
napisze, to go zabije; nie spełnił na szczęście swych grózb.
Morel urodził się w 1919 roku w Garbowie, niewielkiej wiosce w Lubelskiem, w rodzinie
żydowskiej. Po wybuchu wojny cała jego rodzina ukrywała się u znajomych Polaków.
Rodzice Morela zginęli w 1942 roku. Salomon wraz z bratem Izaakiem założył grupę,
która okradała pobliskie wioski. Gdy banda wpadła w ręce partyzantów AL, całą winę
zrzucił na starszego brata, by uniknąć kary. Rok pózniej wstąpił do partyzantki. Po
wyzwoleniu organizował w Lublinie MO, a pózniej był naczelnikiem więzienia na Zamku
w Lublinie, gdzie więziono żołnierzy AK. Od połowy lutego do listopada 1945 roku był
komendantem obozu pracy w Świętochłowicach-Zgodzie. Pózniej został komendantem
więzienia w Opolu i obozu pracy w Jaworznie, gdzie po wyzwoleniu więziono Ślązaków
oraz Ukraińców z akcji ?Wisła?.
Z Jaworzna odwołano go dopiero w 1951 roku, kiedy tworzono eksperymentalny zakład
dla młodocianych więzniów politycznych. Został naczelnikiem aresztu śledczego w
Katowicach. Zajmował eksponowane stanowiska w resorcie spraw wewnętrznych,
uchodził za dobrego praktyka i teoretyka. W 1949 roku zdał maturę, w 1964 roku -
ukończył studia. Cztery lata pózniej, w stopniu pułkownika, przeszedł na emeryturę.
Morel nie chce pamiętać epizodu z obozem ?Zgoda? i nawet go zataja. W Instytucie
Pamięci Yad Vashem znajduje się jego oświadczenie, w którym pisze jedynie o
żydowskiej partyzantce, nie wspomina za to obozu w Świętochłowicach ani swej pracy w
Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego.
W 1990 roku sprawą obozu ?Zgoda? zajęli się prokuratorzy z Okręgowej Komisji
Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach. Kilkanaście miesięcy
6
pózniej po raz pierwszy przesłuchano Morela. Odbyła się nawet konfrontacja z dawną
więzniarką ?Zgody?, która jednak go nie poznała. Po paru dniach Morel przyniósł
prokuratorowi pisemną odpowiedz na zarzuty: dowodził, że więzniowie byli zawsze
dobrze traktowani, umierali na tyfus, ale to oni sami przywlekli chorobÄ™ do obozu. Nie
słyszał nic o celi tortur, ani o tym, by lekarz popełniał jakieś zbrodnie.
W styczniu 1992 roku Morel wyjechał do Izraela. Wrócił jednak w czerwcu. W
międzyczasie prowadzący śledztwo gromadzili dokumenty napływające z Niemiec i
znalezli w kancelarii miejskiej świadectwa zgonu ze świętochłowickiego obozu.
Prokurator znów wezwał byłego komendanta na przesłuchanie, ten jednak nie pojawił
się. Wyjechał do Izraela, gdzie przebywa do dziś.
W 1995 roku Prokuratura Wojewódzka w Katowicach przejęła akta sprawy Morela i
wszczęła przeciw niemu postępowanie karne. Były komendant obozu "Zgoda" nie
odpowiadał jednak na wezwania. W końcu rozesłano za nim list gończy. W kwietniu 1998
roku na podstawie Europejskiej Umowy o Ekstradycji Polska wystąpiła o ekstradycję.
Strona izraelska nie przychyliła się do tej prośby, uznając, że czyny zarzucane Morelowi
nie są zbrodniami ludobójstwa i po 20 latach uległy przedawnieniu.
W następnych latach sprawę obozu ?Zgoda? i jego komendanta przejął pion śledczy
IPN, który na podstawie nowych zebranych dokumentów postawił mu zarzut ludobójstwa,
nie podlegający przedawnieniu. Trudno jednak wierzyć, że izraelskie Ministerstwo
Sprawiedliwości tym razem pozytywnie ustosunkuje się do wniosku o ekstradycję
Morela.
Bogdan Wasztyl, Kat na emeryturze, Dziennik Polski 43 (18139), 20 lutego 2004, s. 21,
31. Ostatnia porcja materiałów, największa ze wszystkich i najdokładniej opisująca
wszystkie zbrodnie dokonane przez Morela lub za jego przyzwoleniem, pochodzi z
artykułów Naszego Dziennika
Azyl dla zbrodniarza Miesiąc temu władze izraelskie już po raz drugi odrzuciły polski
wniosek o ekstradycję oskarżonego o zbrodnie przeciwko ludzkości Salomona Morela.
Uzasadnienie tego faktu, z którym możemy się zapoznać w niniejszym dodatku - oprócz
przedstawienia bulwersujących stwierdzeń - obrazuje swoistą podwójną moralność
strony izraelskiej, która ściga winnych holokaustu na swoim narodzie po całym świecie,
natomiast odmawia wydania swoich obywateli nawet wobec oczywistych dowodów winy.
Jest to już kolejny wniosek o ekstradycję Salomona Morela odrzucony przez Izrael. Jako
uzasadnienie podano przedawnienie zarzucanych mu czynów, zły stan zdrowia
oskarżonego i jego przeżycia wojenne. Jest to tym bardziej zadziwiające, że w drugim
wniosku, wysłanym w kwietniu 2004 r., zarzuty stawiane Morelowi zostały
zakwalifikowane jako zbrodnia przeciwko ludzkości, niepodlegająca przedawnieniu.
Poprzedni wniosek, sporządzony przez polskie władze i przesłany w 1998 r., również
został rozpatrzony negatywnie. Strona izraelska argumentowała jego odrzucenie
7
podobnie jak za drugim razem, że czyny zarzucane Morelowi, m.in. bicie i znęcanie się
nad więzniami, nie są zbrodniami ludobójstwa i przedawniły się po upływie 20 lat.
Salomon Morel, będąc funkcjonariuszem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, w
okresie od lutego do listopada 1945 r. sprawował funkcję naczelnika obozu pracy w
Świętochłowicach-Zgodzie. Świadkowie relacjonują, że często bił więzniów, szczuł
psami, osadzał w karcerze oraz znęcał się nad nimi psychicznie. W jego obecności
wielokrotnie bili więzniów też inni funkcjonariusze obozowi. Do śmierci co najmniej 1,5
tys. osób w ciągu niespełna dziewięciu miesięcy przyczyniły się również panujące w
obozie tragiczne warunki bytowe. Odpowiedzialnością za ich stworzenie obarcza się
Morela. Osadzeni otrzymywali głodowe porcje żywnościowe, a skrajnie niski poziom
sanitarny spowodował epidemię duru brzusznego i tyfusu. Do obozu pracy trafiali nie
tylko Niemcy i Polacy ze Śląska, lecz także osoby podejrzewane o wrogość wobec
komunistycznej władzy. O osadzeniu decydowały nie sądy czy prokuratura, lecz organa
UB i NKWD. Salomon Morel po rozwiązaniu obozu był m.in. naczelnikiem aresztu w
Katowicach, pracował też w Opolu. Pod koniec lat 60. przeszedł na emeryturę. Na
początku lat 90. Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i
prokuratura prowadziły postępowanie dotyczące obozu. Przesłuchani zostali byli
więzniowie oraz krewni ofiar. W 1996 r. prokuratura w Katowicach postawiła Morelowi
zarzut popełnienia zbrodni przeciwko ludzkości, oskarżając go o doprowadzenie do
śmierci co najmniej 1538 więzniów. Tymczasem w 1992 r., tuż po wszczęciu
postępowania przeciwko niemu, Morel bez żadnych problemów opuścił Polskę i wyjechał
do Izraela. Skandalem jest fakt, że do dziś otrzymuje polską emeryturę z tytułu służby
więziennej w wysokości około 5 tys. zł miesięcznie. ZB
Salomon Morel urodził się 15 listopada 1919 r. w Garbowie (powiat Puławy). Do 1934 r.
mieszkał w rodzinnej miejscowości, gdzie jego ojciec posiadał piekarnię. Potem, aż do
1939 r., pracował w Aodzi w firmie konfekcyjnej. Po wybuchu wojny wrócił do Garbowa.
Swoją przygodę z komunizmem Morel rozpoczął w listopadzie 1942 r., kiedy to wstąpił
wraz ze swoim bratem do partyzantki. W życiorysie napisanym w 1947 r. wspomina, że
na polecenie komórki PPR ich oddział rozbijał mleczarnie i palił urzędy gminne. W
oddziałach partyzanckich Armii Ludowej walczył pod kierunkiem kpt. Chila, który
stwierdził, że Morel brał udział we wszystkich "akcjach i bojach" jego oddziału i "wywiązał
się z powierzonych zadań bardzo dobrze". Salomon i jego brat Icek dzięki temu, że
przebywali w tym czasie w lesie, uniknęli losu innych członków rodziny - w grudniu 1942
r. policja granatowa zatrzymała, a następnie zastrzeliła ich matkę, ojca oraz brata. Morel
z bratem przez jakiś czas ukrywali się u sąsiada - Józefa Tkaczyka4.
Po zajęciu Lubelszczyzny przez Armię Czerwoną latem 1944 r. Morel zamieszkał wraz z
grupą żydowskich partyzantów w kwaterach przy ulicy Ogrodowej w Lublinie. Wkrótce
(prawdopodobnie od 1 sierpnia) wszyscy znalezli pracę w milicji lub UB. Morel otrzymał
pracę strażnika w osławionym więzieniu na zamku w Lublinie, w którym katowano m.in.
członków AK. Formalnie został mianowany strażnikiem dopiero 9 listopada 1944 r.
Szansa na szybką karierę wydawała się pogrzebana po raporcie (z 30 listopada 1944 r.)
8
ppor. Antoniego Stolarza, naczelnika więzienia śledczego w Lublinie. Wnosił o
zwolnienie "jako elementu szkodliwego w administracji więziennej" sześciu
funkcjonariuszy "Straży Więziennej [w tym Morela], gdyż nie wykonują oni sumiennie
nałożonych na nich obowiązków, nie starają się podporządkować do regulaminu
więziennego, zachowują się arogancko, przyczem rozsiewają plotki co do mojej osoby,
przez co utrudniają mi pracę i podrywają mój autorytet". W Wydziale Więziennictwa i
Obozów szybko podjęto decyzję. Nie była to, wbrew przypuszczeniom, decyzja o
zwolnieniu ze służby. Niesubordynowani strażnicy zasilili kadrę innych więzień - sierżant
Salomon Morel został skierowany do więzienia w Tarnobrzegu. Jak donosił 18 grudnia
1944 r. naczelnik więzienia w Tarnobrzegu Walenty Warchoł, Morel zgłosił się do
pełnienia służby w tamtejszym więzieniu5. Niecałe dwa miesiące pózniej, 15 lutego 1945
r., Morel wyjechał z grupą operacyjną MBP na Górny Śląsk. Niemal natychmiast
powierzono mu kierownictwo nad obozem w Świętochłowicach. Morel, mimo ciążącej na
nim opinii "elementu szkodliwego w więziennictwie", objął tak odpowiedzialną funkcję
(miał wówczas 26 lat), choć, jak sam przyznał, nie był do tego przygotowany - nie był
przeszkolony "ani na szkołach, ani na kursach".
Eintrachthütte Leżące w przemysÅ‚owej części Górnego ÅšlÄ…ska ÅšwiÄ™tochÅ‚owice przed
wojną należały do Polski. Znajdujące się tam zakłady "Zgoda" zajmowały się produkcją
maszyn dla przemysłu górniczego i hutniczego. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do
Świętochłowic rozpoczęto przystosowywanie zakładu do produkcji dział
przeciwlotniczych i w ten sposób huta "Zgoda" (Eintrachthütte) staÅ‚a siÄ™ zakÅ‚adem
zbrojeniowym. W celu zapewnienia siły roboczej w 1942 r. założono przy zakładach obóz
pracy przymusowej i umieszczono w nim 180 Żydów. Nie zaspokoiło to w pełni potrzeb,
stÄ…d w maju 1943 r. podjÄ™to decyzjÄ™ o zatrudnieniu w Eintrachthütte wiÄ™zniów obozu
koncentracyjnego Auschwitz. Przeciętna śmiertelność w obozie wynosiła kilkunastu
więzniów tygodniowo. Ewakuacja więzniów przebiegała w dwóch etapach: w grudniu
1944 r. oraz 23 stycznia 1945 r. Przed ostateczną ewakuacją w obozie przebywało
jeszcze ponad 1200 więzniów.
PoczÄ…tki obozu "Zgoda"
Po wywiezieniu więzniów były podobóz KL Auschwitz opustoszał zaledwie na kilka
tygodni. Dobrze zachowana infrastruktura obozu (ogrodzony teren, wieże strażnicze,
baraki dla więzniów, budynek dla personelu), a także jego dogodna lokalizacja zostały
9
szybko wykorzystane przez władze komunistyczne. Obóz położony na terenie gęsto
zaludnionego okręgu przemysłowego, zaledwie kilkanaście kilometrów od centrum
Katowic, stwarzał możliwość łatwego transportu więzniów. Zatrzymanych w Katowicach i
okolicach prowadzono do obozu w "Zgodzie" w pieszych kolumnach. Niektórzy byli tam
dowożeni tramwajami, a ci z dalszych zakątków Śląska, np. z Bielska czy Nysy, koleją.
Umieszczeni w obozie więzniowie mogli być wykorzystywani do pracy w licznych w
okolicy zakładach przemysłowych. Nie bez znaczenia był z pewnością fakt, że
Świętochłowice były siedzibą Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w
Katowicach. Siedziba UB mieściła się niedaleko hali targowej, do której w końcu lutego
1945 r. skierowano kilkuset zatrzymanych przed umieszczeniem w obozie "Zgoda". Już
w hali targowej więzniowie byli katowani przez funkcjonariuszy UB. Przed
przetransportowaniem więzniów do obozu przeprowadzono tam prace porządkowe oraz
dezynfekcję. Część zatrzymanych oczekiwała na zakończenie prac w pobliskim
podobozie przy kopalni "Polska".
Prawdopodobnie w początkowym okresie funkcjonowania obozem kierowały dwie osoby:
Aleksy Krut oraz Salomon Morel. Aleksy Krut, 20-letni funkcjonariusz UB, który w lutym
1945 r. przybył z grupą operacyjną na Górny Śląsk, w swoim życiorysie z 1947 r. napisał,
że od marca do maja 1945 r. był naczelnikiem Obozu Pracy w Świętochłowicach.
Również Salomon Morel, który z dniem 15 marca 1945 r. został naczelnikiem Obozu
Pracy w Świętochłowicach twierdzi, że nadzór nad obozem miał z początku sprawować
razem z Aleksym Krutem. Z pewnością od połowy czerwca 1945 r. Salomon Morel już
samodzielnie kierował obozem.
Osadzeni w obozie
Podstawą osadzenia w obozie było kilka aktów prawnych, a jak wynika z zapisów w
repertoriach Prokuratury Specjalnego SÄ…du Karnego w Katowicach, zdecydowana
większość osadzonych w świętochłowickim obozie trafiła tam na mocy dekretu PKWN z
4 listopada 1944 r. "O środkach zabezpieczających w stosunku do zdrajców Narodu".
Przepisy tego dekretu formalnie nie obejmowały terenów Górnego Śląska, gdyż
dotyczyły volksdeutschów z Generalnego Gubernatorstwa. Choć znalazł się tam zapis,
że można rozciągnąć moc obowiązującą niniejszego dekretu "na inne tereny Państwa
Polskiego", to jednak nigdy to nie nastąpiło. Zastosowanie tego dekretu na Górnym
Śląsku oznaczało, że mieszkańców tych terenów wpisanych na volkslistę potraktowano
tak samo, jak volksdeutschów z Generalnego Gubernatorstwa. Pozostałych więzniów
osadzono w obozie na podstawie dekretu "sierpniowego" z 31 sierpnia 1944 r. o
"zbrodniarzach faszystowsko-hitlerowskich i zdrajcach Narodu Polskiego" oraz ustawy z
6 maja 1945 r. o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów. Ustawa ta
przewidywała, że osoby wpisane do II grupy DVL traktowane jak Niemcy i zdrajcy muszą
złożyć wniosek o rehabilitację. Do czasu przywrócenia praw obywatelskich ich majątek
podlegał opisowi i zajęciu, a oni sami mieli zostać umieszczeni w miejscach
odosobnienia (obozach). Dekret sierpniowy dotyczył głównie zbrodniarzy wojennych,
kolaborantów oraz członków ruchu nazistowskiego. Do obozów pracy kierowano także
10
wielu Górnoślązaków z niemieckim obywatelstwem, którzy mieszkali przed wojną w
Rzeszy. Już 9 lutego 1945 r. wojewoda śląski zarządził, że wszyscy Niemcy oraz
volksdeutsche z grupy I i II mają się zarejestrować celem podjęcia pracy. Władze
bezpieczeństwa przeprowadzały akcje zatrzymań Niemców pod różnymi pretekstami i
kierowały ich do prac przymusowych. Zagadnienia związane z volkslistą i internowaniem
osób narodowości niemieckiej nie wyjaśniają jednak wszystkiego. Przy kierowaniu do
obozu stosowano bowiem dosyć niejasne kryteria i jednym z powodów były z pewnością
względy materialne, czyli chęć zagarnięcia majątku osoby osadzonej w obozie. Wiele
osób zamknięto w obozie jedynie dlatego, że nie posiadały przy sobie dokumentów
tożsamości. Starano się jednak przekonać mieszkańców Śląska, że do obozu trafiają
wyłącznie Niemcy oraz znienawidzeni aktywiści ruchu nazistowskiego. Gdy na początku
marca 1945 r. osoby zatrzymane na terenie Katowic uformowano w kolumny i
popędzono w kierunku Świętochłowic, na czele każdej kolumny postawiono człowieka z
flagą nazistowską. Analizując wykazy zmarłych więzniów świętochłowickiego obozu,
można dojść do wniosku, że większość osadzonych stanowili posiadacze II grupy
volkslisty (głównie mieszkańcy Katowic, Bielska, Chorzowa i Świętochłowic). Mniej liczną
grupę stanowili obywatele III Rzeszy (Reichsdeutsche) - głównie z Bytomia i Gliwic.
Wśród zmarłych w obozie było co najmniej 139 posiadaczy III grupy DVL, więc więziono
tam znacznie liczniejszą grupę takich osób. 39 osób zmarłych w obozie nie posiadało w
ogóle volkslisty. Zdecydowaną większość osadzonych stanowili mieszkańcy Śląska
Górnego i Opolskiego. Poza nimi w obozie znalezli się także mieszkańcy np. Lwowa,
Drohobycza, Tomaszowa, Poznania, Nowego Sącza, nieliczna grupa osób z Zagłębia
Dąbrowskiego (w sumie zmarło 10 z nich), Niemcy z głębi Rzeszy oraz co najmniej 38
obywateli innych państw (19 obywateli austriackich, jeden Belg, siedmiu obywateli
rumuńskich, siedmiu czeskich, dwóch jugosłowiańskich oraz dwóch francuskich).
Ustalono to na podstawie wykazów obywateli różnych narodowości przebywających w
obozach i więzieniach. Wykaz ten jest jednak niepełny. Nie obejmuje między innymi
Wandy Lagler - obywatelki Stanów Zjednoczonych, Litwina Franciszka Godesa oraz
Szwajcarki, o której wspomina w swoich zeznaniach Dorota Boreczek. W wykazie nie
znalazł się również najbardziej znany cudzoziemiec w świętochłowickim obozie -
Holender Eric van Calsteren. Podczas przesłuchania w komendzie milicji w Gliwicach
próbował wyjaśnić, że urodził się w Hadze i jest obywatelem holenderskim. Usłyszał
wówczas: "Masz niebieskie oczy i jasne włosy, jesteś stuprocentowym Niemcem, bo
Holendrzy mają wszyscy czarne włosy i mówią po francusku". Wkrótce został
przewieziony do obozu "Zgoda" w Świętochłowicach. W sumie więc więzniami "Zgody"
były osoby 13 narodowości (wliczając w to jeszcze Ukraińców odnotowanych w innych
wykazach więzniów). Wśród obywateli austriackich w obozie pracy w Świętochłowicach
przeważali jeńcy wojenni, ale więziono tam również Austriaczkę, która przyjechała do
swojego męża pracującego w Polsce. Kilku innych obcokrajowców (mieszkaniec
Wiednia, Czech oraz jeden z obywateli jugosłowiańskich) trafiło do obozu za brak
dowodów osobistych. Część cudzoziemców zatrzymały wojska radzieckie i przekazały
polskim organom ścigania bądz bezpośrednio do obozu "Zgoda".
11
Inne zachowane dokumenty Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zawierają
wykazy zaludnienia obozu z podziałem więzniów na następujące kategorie: Polacy,
Żydzi, Ukraińcy, Niemcy, volksdeutsche, współpraca z Niemcami oraz inni. Do Polaków
zaliczano przede wszystkim członków organizacji niepodległościowych: Armii Krajowej i
Narodowych Sił Zbrojnych. W statystykach odnotowano, że w świętochłowickim obozie
przebywało zaledwie kilka takich osób. W obozie więziono kilku Ukraińców, a liczną
grupę stanowili Niemcy (najwięcej w sierpniu 1945 r. kiedy było ich w obozie 1733 - co
stanowiło 1/3 wszystkich więzniów). Za Niemców uważano również wszystkich
Górnoślązaków zamieszkałych na terenie Rzeszy. W początkowym okresie
funkcjonowania obozu trafiali tam również jeńcy wojenni (w kwietniu było ich 25) oraz
osoby pozostające do dyspozycji władz sowieckich. Więzniami "Zgody" były w
zdecydowanej większości osoby po 40. roku życia. Dużą grupę, liczącą kilkuset
więzniów, stanowiły osoby powyżej 60. roku życia. W obozie przebywały również dzieci;
oficjalne statystyki obozowe podają, że w "Zgodzie" trzymano kilkoro dzieci w wieku do
lat 13. Dzieci doprowadzane były do obozu z matkami, które nie chciały zostawiać ich
bez opieki. Władze obozowe godziły się na przebywanie dzieci w obozie, choć musiały
sobie zdawać sprawę, w jakich warunkach będą przebywać i co im grozi. W obozie zmarł
np. syn mieszkanki Świętochłowic, który prawdopodobnie urodził się w obozie (w chwili
śmierci - 9 września 1945 r. miał 4 tygodnie). W czerwcu 1945 r. w obozie było aż 716
kobiet (co stanowiło blisko 17 procent wszystkich osadzonych). W lipcu grupę kobiet
przetransportowano do Libiąża - filii COP Jaworzno. We wrześniu liczba kobiet w obozie
zmniejszyła się do ponad 300. Kobiety mieszkały w osobnym baraku i również były
wykorzystywane do pracy poza terenem obozu. Władze obozowe oceniały, że obóz jest
w stanie pomieścić 1400-1500 osób. Już w końcu marca 1945 r. przebywało tam 1062
więzniów. Obóz bardzo szybko się zaludniał. Morel stwierdził, że początkowo
przyjmowano dziennie nawet po 300-500 więzniów. W maju statystyki obozowe
informowały już o ponad 2 tys. więzniów. Obóz był niemal od samego początku
funkcjonowania przepełniony. W lipcu 1945 r. (co przyznał sam Morel) w obozie
przebywało 1-1,2 tys. więzniów więcej, niż przewidywała jego pojemność. Jak pokazuje
tabela, najwięcej osób figurowało w ewidencji obozowej właśnie w miesiącach letnich
1945 r. Pózniej, w związku z tyfusem, liczba więzniów znacząco spadła. Choć oficjalnie
świętochłowicki obóz nosił nazwę obozu pracy, to spełniał również funkcję obozu
karnego. Więzniowie baraku 7. nie pracowali ani na terenie obozu, ani też poza nim, dla
nich był to więc obóz karny, choć oczywiście nikt z nich nie był skazany wyrokiem
sądowym. Wiele osób wysłano do pracy w pobliskich kopalniach i hutach, gdzie
funkcjonowały obozy. Więzniowie pracowali również w znajdującej się naprzeciw obozu
hucie "Zgoda", gdzie demontowali maszyny i ładowali je na wagony. Część uwięzionych
kobiet zatrudniono jako sprzątaczki w kopalni "Polska". Zdarzały się przypadki zabierania
do robót nadzorowanych przez wojska radzieckie w rejon Nowego Bytomia oraz
wyprowadzania więzniów do prac przy załadunku wagonów na stacji Katowice-Ligota.
Na terenie obozu istniało kilka warsztatów (m.in. stolarski, szewski, krawiecki i ślusarski),
w których również pracowali więzniowie. Do zakładów położonych w sąsiedztwie obozu
więzniów prowadzono w pieszych kolumnach i po zakończeniu pracy wracali oni do
12
obozu. Zatrudnieni w bardziej odległych hutach i kopalniach przebywali w tamtejszych
podobozach. Warunki bytowe w obozach przykopalnianych były nieco lepsze niż te w
obozie "Zgoda". Należy także dodać, że co najmniej kilku więzniów (w momencie
likwidacji obozu - 4) było "wypożyczonych" do pracy w Wojewódzkiej Komendzie Milicji
Obywatelskiej w Katowicach. Więzniowie nie otrzymywali żadnego wynagrodzenia za
wykonywanÄ… pracÄ™. W momencie likwidacji obozu w dziale pracy zgromadzono ponad
118 tys. złotych.
Epidemie i śmiertelność Od początku w obozie panował głód, niektórym grupom
więzniów po kilka dni nie dawano niczego do jedzenia, a normalnie dzienne racje
żywnościowe składały się z kromki chleba i wodnistej zupy. Opisy więzniów różnią się
tym, z czego ta zupa była robiona - z pokrzyw, z kłaków, czasem z drobiny kapusty,
kukurydzy lub marchewki - jednak wszyscy zgodni są co do tego, że była to w zasadzie
ciepła woda bez żadnego tłuszczu. Wszyscy świadkowie mówią o panującym w obozie
głodzie, niektórzy wspominają o jedzeniu trawy czy znajdowanych resztek. Więzniowie
nie mieli naczyń ani sztućców - posługiwali się jedynie starymi, zardzewiałymi puszkami
po konserwach, przy czym z jednej puszki korzystać musiało wielu więzniów. Więzniowie
nie otrzymywali żadnych środków czystości, w łazni była wyłącznie zimna woda.
Tragiczne warunki sanitarno-higieniczne i niskie racje żywnościowe doprowadziły do
powszechnego rozszerzenia na terenie obozu epidemii czerwonki i tyfusu (plamistego
oraz brzusznego). Dostrzegający niebezpieczeństwo lekarze zaszczepili przeciwko
tyfusowi personel obozu. Nie zatroszczono się jednak o więzniów - nie przeprowadzono
odwszawienia, nie izolowano chorych. Franz Brachmann wspomina, że administracja
obozu obojętnie przyglądała się umieraniu więzniów i dopiero gdy już prawie wszyscy w
baraku 7. (gdzie umieszczano głównie członków organizacji nazistowskich) byli chorzy,
podano im węgiel. Z obawy przed zarażeniem w baraku nie pokazywali się strażnicy.
Epidemia rozprzestrzeniła się na cały obóz i spowodowała tak wielkie spustoszenie, że
wkrótce baraki nr 4, 6 i 7 zostały całkowicie opróżnione. Błyskawicznemu rozwojowi
epidemii sprzyjała straszna ciasnota panująca w barakach oraz osłabienie więzniów.
Doszło do masowych zgonów. Z aktów zgonów więzniów wynika, że zaraza zaczęła
zbierać obfite żniwo od 26 lipca 1945 r. Wówczas po raz pierwszy liczba ofiar w ciągu
jednego dnia przekroczyła 15. Przez następne 7 tygodni, do 8 września, codziennie
odnotowywano od 8 do 34 zgonów więzniów. W samym sierpniu zmarło 632 więzniów
obozu w Zgodzie. Najwięcej ofiar przyniosły ostatnie dni lipca i pierwsze dni sierpnia: 28
lipca - 27 zgonów, 29 lipca - 24, 30 lipca - 28, 31 lipca - 34, 1 sierpnia - 35, 2 sierpnia -
38, 3 sierpnia - 38 i 4 sierpnia - 35. W sumie w ciągu tych ośmiu najtragiczniejszych dni
odnotowano 259 przypadków śmierci więzniów. W połowie lipca rozpoczęła się epidemia
tyfusu, która spowodowała stopniowe wyludnianie się obozu. Morel nie poinformował
przełożonych o epidemii. Dyrektor Departamentu Więziennictwa i Obozów MBP na
odprawie (w dniach 10-13 sierpnia 1945 r.) wyraził pretensję, że dowiaduje się o tym, iż
"w Świętochłowicach jest 716 chorych, kiedy już nawet gazety o tym piszą". Morel
poinformował jednak o sytuacji prokuraturę. 9 sierpnia 1945 r. Mieczysław Dobromęski,
prokurator Specjalnego Sądu Karnego w Katowicach, zawiadomił wojewodę, że w
13
związku z raportem naczelnika świętochłowickiego obozu o wybuchu epidemii duru
osutkowego zarządził, by do "Zgody" nie przyjmowano nowych więzniów. Nie zapobiegło
to rozprzestrzenianiu się tyfusu. Jesienią 1945 r. chorych było 1419 więzniów. Należy
dodać, że personel obozu nie zgłaszał wszystkich wypadków zgonu więzniów. W
urzędzie parafialnym ewangelicko-augsburskim w rejestrze zmarłych odnotowano ponoć
39 mogił zbiorowych, gdzie pochowano 357 osób. Zapis ten jednak opatrzony jest
uwagą: "Cywilnych internowanych pochowanych jest więcej". Oficjalna liczba zmarłych
wynosi 1855, gdyż tyle "aktów po więzniach zmarłych, wraz ze świadectwami zgonów"
przekazał Morel do Jaworzna po likwidacji obozu pracy w Świętochłowicach. Zgony 1581
więzniów zostały zarejestrowane w Urzędzie Stanu Cywilnego w Świętochłowicach na
podstawie pisemnych zgłoszeń kierownictwa obozu - większość z nich Salomon Morel
podpisywał osobiście. Niewyjaśniona do końca pozostaje kwestia wcześniej zmarłych w
hali targowej, w szpitalu w Świętochłowicach oraz pochowanych bez powiadomienia o
zgonie.
Odpowiedzialnością za tak straszliwy plon epidemii obarczono naczelnika obozu, który
nie zapewnił więzniom elementarnych warunków sanitarnych. Ppłk Teodor Duda,
dyrektor Departamentu Więziennictwa i Obozów, za dopuszczenie do rozwinięcia się
epidemii tyfusu i niepoinformowanie o tym na czas zwierzchników oraz za inne
uchybienia w prowadzeniu obozu ukarał Morela 3-dniowym aresztem domowym oraz
potrąceniem 50 procent z pensji. Morel uznał, że to nie on ponosi odpowiedzialność za
rozwój epidemii tyfusu. Tłumaczył, że w obozie przebywało 1000-1200 więzniów, więcej
niż przewidywała jego pojemność. Jego zdaniem, przed samym wybuchem epidemii
spośród 2,5 tys. więzniów lekarz nie mógł wybrać nawet 50 zdolnych do pracy; resztę
stanowili starcy i kalecy, co tłumaczyć miało tak obfite żniwo tyfusu. Wyjaśnienia te nie
zgadzają się jednak z danymi dotyczącymi osób starszych przebywających w obozie,
które Morel wysłał do MBP. Według tych danych, 1 lipca w obozie przebywało jedynie
397 osób powyżej 60. roku życia, na ogólną liczbę 4996 więzniów. Istotne znaczenie dla
oceny działań Salomona Morela, który w swoich pismach wysyłanych już z Izraela
tłumaczył się między innymi tym, że nie miał możliwości skutecznego przeciwdziałania
rozwojowi epidemii w obozie, mają zeznania Józefa C., jednego z przesłuchanych
strażników, którzy pracowali w obozie w Świętochłowicach-Zgodzie. Opisuje on
zdarzenie, gdy pod nieobecność Salomona Morela zastępujący go funkcjonariusz kazał
zawiezć grupę około 10 chorych więzniów do szpitala w Świętochłowicach. Byli to chorzy
na tyfus i działo się to jeszcze przed wybuchem epidemii. Gdy po opuszczeniu obozu
przez dwie furmanki z chorymi (eskortował ich m.in. Józef C.), nadjechał samochodem
naczelnik Salomon Morel, zatrzymał ich i kazał zawrócić z powrotem do obozu. O
intencjach, jakie kierowały działaniami Salomona Morela, świadczą przytaczane przez
różnych świadków jego wypowiedzi kierowane do osadzonych, głównie przy
przyjmowaniu nowych grup więzniów. Świadkowie cytują grozby: "Będziecie tu zdychali",
"Oświęcim był niczym...", "To, czego Niemcy nie dokonali w ciągu 5 lat, ja dokonam w
ciągu 5 miesięcy" i tym podobne. W podobny sposób zapowiadali swoje zamiary także
strażnicy, mówiąc, że na pryczach, na których więzniowie spali po trzech na jednej,
14
"jeszcze będzie luzno". Naczelnik Morel nie przestrzegał zarządzeń MBP dotyczących
warunków sanitarnych. W listopadzie 1945 r. zastępca dyrektora Departamentu
Więziennictwa i Obozów Stanisław Pizło w okólniku nr 107 zwracał uwagę, że w
niektórych obozach i więzieniach osadzeni nie są odwszeni, brak cel przejściowych, brak
cel do izolowania chorych w razie stwierdzenia choroby zakaznej, a przypadki takie
celowo są tajone itp. Dodał przy tym, że za powyższe nadużycia zostali już ukarani
niektórzy naczelnicy więzień i obozów. Można to z pewnością odnieść do sytuacji w
obozie "Zgoda", gdzie wszystkie te uchybienia miały miejsce. Więzniowie dopiero po
opanowaniu epidemii tyfusu, gdy warunki bytowe uległy poprawie, mogli wysłać do
rodzin informacje o tym, gdzie przebywają. Sam naczelnik obozu nie informował o losach
więzniów przebywających w obozie nawet prokuratora. Zgodnie z przepisami więzniowie
powinni trafiać do obozu na mocy zarządzenia o odosobnieniu, a po zarządzeniu o ich
aresztowaniu mieli zostać przekazani do więzienia. Również tej procedury nie
przestrzegano w świętochłowickim obozie. Jeden z prokuratorów przypomniał bowiem
naczelnikowi Morelowi o konieczności skierowania do więzienia osoby z nakazem
aresztowania. Więzniowie wspominali o konfiskowaniu przez strażników paczek
żywnościowych dostarczanych przez rodziny. Zdarzały się takie sytuacje, że rodziny
zmarłych więzniów przynosiły do obozu paczki, nie wiedząc, że ich bliscy już nie żyją.
Strażnicy przyjmowali paczki, nie informując o śmierci adresatów. Nie wydawano
więzniom np. racji cukru, a w dokumentach zapisywano, że został im przekazany. Nie
ewidencjonowano zabranych więzniom rzeczy, przez co stawały się one łupem
personelu obozu. Za te nadużycia ze stanowiska kierownika działu gospodarczego
świętochłowickiego obozu zwolniony został Karol Zaks.
Znęcanie się nad więzniami
Śmiertelność w obozie związana była nie tylko z epidemią tyfusu, niedożywieniem
więzniów i tragicznymi warunkami sanitarnymi. Więzniowie ginęli również na skutek
umyślnego maltretowania przez personel obozowy. Od początku stosowano wobec
więzniów różnorodne metody znęcania się (podczas prowadzonego śledztwa zebrano na
ten temat obszerny materiał dowodowy). Grupy doprowadzane do obozu zmuszano do
wielogodzinnego stania na placu obozowym bez jedzenia i picia, niejednokrotnie w
trudnych warunkach atmosferycznych, przy czym więzniowie spędzali tak co najmniej po
kilkanaście godzin, a niektórzy nawet po trzy doby.
Bicie więzniów było na porządku dziennym, przy czym zwłaszcza w baraku 7. -
nazywanym "Deutsche Hause" lub "brunatnym barakiem", gdyż umieszczano w nim
głównie mężczyzn oskarżanych o przynależność do nazistowskich organizacji NSDAP i
HJ (Hitlerjugend) - rytuał zorganizowanego znęcania się nad więzniami odbywał się
niemal każdej nocy. Salomon Morel wielokrotnie osobiście bił więzniów zarówno rękami,
jak i trzymanymi w rękach sprzętami: kolbą pistoletu, pałką czy taboretem. W jego
obecności wielokrotnie bili więzniów także inni funkcjonariusze obozowi. Jedną z metod
znęcania się szczególnie uciążliwą dla więzniów było zmuszanie ich do ustawienia się
parami naprzeciwko siebie i wzajemnego bicia się. Jeżeli ktoś nie chciał bić współwięznia
15
lub robił to zbyt słabo, był katowany przez personel obozowy. Więzniowie ulegali i bili się
wzajemnie. W kilku udokumentowanych wypadkach do wzajemnego bicia zmuszano
syna i ojca. Do bicia więzniów zobowiązani byli też więzniowie funkcyjni, tak zwani kapo.
Niektórzy z salowych i blokowych nie chcieli tego robić i za zbyt słabe bicie
współwięzniów sami byli maltretowani, ale niektórzy stali się równie okrutni jak załoga
obozu. Więzniów poniżano i zastraszano, na przykład zmuszano do śpiewania pieśni
nazistowskich - co osobiście zlecał Salomon Morel. Świadek Gerhard Gruschka, żeby
uniknąć dodatkowego bicia, musiał w polskim obozie nauczyć się słów nazistowskiej
pieśni. Szczególnie drastyczne tortury polegały na zmuszaniu więzniów do leżenia
warstwami na sobie i tworzenia tak zwanej piramidy składającej się z kilkunastu
mężczyzn - według różnych opisów warstwę tworzyło trzech lub czterech mężczyzn
leżących obok siebie, a mężczyzni z kolejnej warstwy leżeli prostopadle do tych pod
nimi. W ten sposób powstawała piramida o wysokości dorosłego mężczyzny, wszyscy
byli cały czas bici, a więzniowie znajdujący się w dolnych warstwach doznawali
rozległych obrażeń wewnętrznych i w konsekwencji wielu z nich zmarło. Więzniów
zmuszano też do leżenia na ziemi, a następnie chodzono po nich, co powodowało
powstawanie rozległych obrażeń i w niektórych wypadkach śmierć.
Ponadto umieszczano więzniów na wiele godzin w tak zwanym karcerze, gdzie musieli
stać w wodzie sięgającej do piersi, co w niektórych przypadkach prowadziło do śmierci
więznia przez utopienie - niektórzy ze świadków wskazują wprost na Salomona Morela
jako wydajÄ…cego takie polecenia.
Niektórzy więzniowie próbowali ucieczki z obozu - dokumenty mówią o tym, że udało się
to 69 osobom. Osadzony w brunatnym baraku Holender Eric van Calsteren wpadł na
pomysł, by ukryć się w nocy w ubikacji i rankiem wraz z osobami z innych baraków pójść
do pracy poza teren obozu. Po dotarciu do Huty "Zgoda" w ogólnym zamieszaniu udało
mu się zbiec. Nie udała się ucieczka grupie więzniów, którzy próbowali wykopać tunel
przed barakiem kuchni. Więzniowie mieli w kieszeniach spodni wynosić wykopaną
ziemię, ale na skutek zdrady plan ucieczki się nie powiódł. O próbach ucieczek świadczą
również zachowane akty zgonu dwóch więzniów z adnotacją, że zostali zastrzeleni
podczas ucieczki. Skrajnie trudne warunki obozowe, głód i tortury powodowały
załamanie psychiczne osadzonych w "Zgodzie". Więzniowie wielokrotnie wspominali o
przypadkach rzucania się uwięzionych na druty pod napięciem (Morel w listopadzie 1992
r. napisał: "Nie było ani jednego wypadku, ażeby ktoś z więzniów rzucał się na druty. Nie
było absolutnie powodu, ponieważ przebywający tam ludzie czuli się dobrze, nie było
chorób, a baraki były otwarte i mogli po placu spacerować"). Co najmniej dwie osoby
popełniły samobójstwo przez powieszenie (mieszkaniec Świerklan z III grupą volkslisty
oraz ojciec trójki dzieci z Rydułtów).
Likwidacja obozu
Zwalnianie więzniów świętochłowickiego obozu należy wiązać z rozkazem ministra
Stanisława Radkiewicza z 15 września 1945 r., dotyczącym uregulowania spraw osób
16
znajdujących się w miejscach zamknięcia bez sankcji prokuratora. Jak wiadomo, niemal
wszyscy więzniowie "Zgody" trafili tam bez sankcji prokuratorskich. Tragiczną wymowę
ma zestawienie dokumentów więzniów zmarłych i zwolnionych z obozu sporządzone w
momencie likwidacji obozu. Wynika z nich, że zwolniono z obozu (istniały na to
dokumenty - nakazy zwolnienia) 1341 osób, zmarło zaś 1855. Na przełomie pazdziernika
i listopada 1945 r. do świętochłowickiego obozu przyjechała trzyosobowa komisja, której
przewodniczył prokurator Jerzy Rybakiewicz. Po dokonaniu przeglądu akt więzniów oraz
przeprowadzeniu z nimi rozmów prawie wszyscy więzniowie zostali zwolnieni. Wyjątek
stanowić miały te osoby, co do których istniały podejrzenia lub dowody ich współpracy z
okupantem. Jak pokazuje przypadek kilkunastoletniego wówczas Gerharda Gruschki,
wystarczyło pokazanie swojego przywiązania do niemieckości, by nie zostać
zwolnionym. Na pytanie, czy wie, że zostanie zwolniony do polskiego miasta Gliwice i
czy chce otrzymać polskie obywatelstwo, Gruschka odpowiedział, że pochodzi z Gliwic,
"a Gliwice to przecież niemieckie miasto". Zwolnienie następowało dopiero po podpisaniu
zobowiązania, że pod grozbą kary więzienia do lat 15 nie będzie się z nikim rozmawiać o
tym, co się wydarzyło w obozie. Wszystkich formalności dotyczących likwidacji obozu
pracy w Świętochłowicach dopełniono 20 listopada 1945 r. Kierownik Wydziału
Więziennictwa i Obozów WUBP w Katowicach Henryk Studencki już 23 listopada 1945 r.
mógł donieść dyrektorowi departamentu, że zgodnie z poleceniem obóz pracy w
Świętochłowicach został zlikwidowany i przejęty przez Centralny Obóz Pracy w
Jaworznie. Przetransportowano tam więzniów, którzy nie zostali zwolnieni przez
prokuratora (301 osób). W szpitalu hutniczym w Świętochłowicach pozostało cztery
osoby. Warto odnotować, że spośród kilku tysięcy więzniów zaledwie garstka została
pózniej pociągnięta do odpowiedzialności karnej - odnaleziono dokumenty wskazujące,
że kilku byłych więzniów Świętochłowic skazano za przestępstwa okupacyjne. Jeden z
nich, mieszkaniec Bielska z II grupą volkslisty, otrzymał wyrok czterech lat więzienia za
przynależność do NSKK oraz znęcanie się nad ludnością polską podczas wojny. Wśród
więzniów byli oczywiście również członkowie partii nazistowskiej - np. grupa
kilkudziesięciu członków NSDAP z Prudnika i Głubczyc (w tym w stopniu
Ortsgruppenleiterów). Na podstawie zachowanych raportów o zaludnieniu obozu w
Świętochłowicach można ustalić, że w ciągu niespełna dziewięciu miesięcy
funkcjonowania przyjęto do niego co najmniej 5764 więzniów. Co trzeci osadzony tam
więzień nie przeżył pobytu w obozie.
Åšledztwo i zarzuty
Śledztwo w sprawie funkcjonującego w 1945 roku obozu w Świętochłowicach-Zgodzie
zainicjowane zostało pismem Erny Kołodziejczyk z dnia 11 grudnia 1989 roku do ministra
sprawiedliwości, dotyczącym śmierci jej ojca Pawła Benczka w tymże obozie. Czynności
w tej sprawie podjęła ówczesna Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w
Katowicach, przesłuchując szereg świadków, m.in. w tej roli w 1991 roku przesłuchano
byłego naczelnika obozu Salomona Morela. W 1995 roku, zgodnie z obowiązującymi
wówczas przepisami co do kompetencji poszczególnych organów, sprawę przekazano
17
do dalszego prowadzenia Prokuraturze Wojewódzkiej w Katowicach z wnioskiem o
przedstawienie zarzutów Morelowi. Prokuratura Wojewódzka w Katowicach sporządziła
postanowienie o przedstawieniu Salomonowi Morelowi 9 zarzutów, a następnie w marcu
1998 roku Ministerstwo Sprawiedliwości RP wystąpiło do władz Izraela z pierwszym
wnioskiem o ekstradycję Salomona Morela, która spotkała się z odmową, z uwagi na
przedawnienie ścigania przestępstw zarzucanych Morelowi według prawa izraelskiego.
Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach
przejęła śledztwo do dalszego prowadzenia w dniu 27 lipca 2001 roku, przesłuchując
kolejnych świadków i docierając - dzięki współpracy z historykami z Biura Edukacji
Publicznej IPN w Katowicach - do wielu nieznanych wcześniej dokumentów na temat
funkcjonowania obozu. W oparciu o zgromadzone dowody rozszerzono zarzuty wobec
Salomona Morela i zmieniono kwalifikację prawną jego czynów, uznając je za zbrodnie
przeciwko ludzkości stanowiące zbrodnie komunistyczne. Stanowisko to podzielił w pełni
SÄ…d Rejonowy w Katowicach, wydajÄ…c 19 grudnia 2003 roku postanowienie o
tymczasowym aresztowaniu Salomona Morela w oparciu o zmodyfikowane zarzuty.
Główny zarzut wobec Salomona Morela dotyczy tego, że jako naczelnik obozu w
Świętochłowicach-Zgodzie stworzył więzniom umieszczonym w tym obozie ze względów
narodowościowych i politycznych warunki życia grożące biologicznym wyniszczeniem, a
w szczególności:
* głodził więzniów, wprowadzając rażąco niskie racje żywnościowe;
* pozbawił więzniów elementarnej opieki medycznej i warunków higieniczno-sanitarnych,
dopuszczajÄ…c do powstania i rozprzestrzeniania siÄ™ wszawicy, czerwonki, tyfusu
plamistego i tyfusu brzusznego;
* stosował osobiście i tolerował stosowanie przez podległych mu funkcjonariuszy
różnego rodzaju tortur polegających na: - biciu po całym ciele, w tym także po głowie,
rękami, kopaniu i biciu różnego rodzaju przedmiotami - kijami, drewnianymi nogami
taboretów, gumowymi pałkami i "żyłami", rurkami powleczonymi gumą, metalowymi
drążkami i drewnianymi taboretami, co w wielu wypadkach powodowało powstawanie
rozległych obrażeń i w konsekwencji wielokrotnie śmierć;
- umieszczaniu na wiele godzin w tak zwanym karcerze, gdzie więzniowie musieli stać w
wodzie sięgającej do piersi, co w niektórych przypadkach prowadziło do śmierci więznia
przez utopienie;
- zmuszaniu więzniów do leżenia warstwami na sobie i tworzenia tak zwanej piramidy
składającej się z kilkunastu mężczyzn, co u więzniów znajdujących się w dolnych
warstwach powodowało powstawanie rozległych obrażeń wewnętrznych i w
konsekwencji śmierć;
- zmuszaniu więzniów do leżenia na ziemi, a następnie chodzeniu po nich, co
powodowało powstawanie rozległych obrażeń i w niektórych przypadkach w
konsekwencji śmierć;
Natomiast drugi zarzut dotyczy różnych form fizycznego i psychicznego znęcania się nad
więzniami, m.in.:
* bicia,
18
* zmuszania do zlizywania z podłogi miału węglowego,
* zmuszania do wzajemnego bicia się współwięzniów - m.in. dwa ujawnione przypadki
zmuszania do wzajemnego bicia siÄ™ ojca z synem;
* zmuszania do wielogodzinnego stania na placu obozowym bez jedzenia i picia,
niejednokrotnie w trudnych warunkach pogodowych;
* zmuszania do śpiewania nazistowskich pieśni i dodatkowym biciu za nieznajomość
tekstu; Zarzuty wobec Morela oparto przede wszystkim na zeznaniach ponad 100
świadków, spośród których 58 było więzniami obozu w Świętochłowicach-Zgodzie.
Adam Dziurok,
OBEP IPN Katowice,
UKSW Warszawa
Andrzej Majcher,
prokurator OKÅšZpNP
IPN Katowice
Szerzej na temat funkcjonowania obozu w Świętochłowicach: Obóz Pracy w
Świętochłowicach w 1945. Dokumenty, zeznania, relacje, listy, wybór, wstęp i oprac.
Adam Dziurok, Warszawa 2002, 248 s., seria: Dokumenty IPN, t. 7. Obozowe dzieje
ÅšwiÄ™tochÅ‚owic Eintrachthütte-Zgoda, red. Adam Dziurok, Katowice-ÅšwiÄ™tochÅ‚owice 2002,
160 s., seria: Konferencje IPN, t. 5 (tam lista ofiar - także na stronie internetowej
ipn.gov.pl).
Przypisy
1 Według zeznań jego sąsiadów z czasów przedwojennych, na Salomona wołano
Szlama. Zeznania w aktach śledztwa prowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej
Oddział w Katowicach - dalej IPN Ka, Akta śledztwa w sprawie zbrodni popełnionych w
obozie pracy w Świętochłowicach-Zgodzie, sygn. S 61/01/ZK, k. 2316, 2325.
2 Akta osobowe Salomona Morela, życiorys z 21 IV 1947 r. (kserokopia w IPN Ka, Akta
śledztwa, k. 2156-2157).
3 Jego były dowódca Mieczysław Moczar wystawił mu zaświadczenie, że "służył w
oddziałach partyzanckich AL na terenach Lubelszczyzny i brał czynny udział w walce z
Niemcami", tamże, k. 2172-2173.
4 Tkaczyk ukrywał ich w oborze i stodole, a jego matka ich karmiła. Tkaczyk zeznał, że w
jego domu mieszkał posterunkowy, który zamordował rodzinę Morelów. Za ukrywanie
Salomona i Icka Tkaczyk otrzymał medal "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata", IPN
Ka, Akta śledztwa, zeznanie Józefa Tkaczyka, k. 2325-2327.
5 Archiwum Akt Nowych (dalej AAN), MBP, Departament Więziennictwa (dalej DW),
sygn. 7/24.
6 List Salomona Morela do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu w Katowicach z 7 XI 1992, IPN Ka, Akta śledztwa, k. 78-81, zob. także Obóz
Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku. Dokumenty, zeznania, relacje, listy, wybór,
wstęp i oprac. A. Dziurok, Warszawa 2002, s. 89-92.
7 F. Piper, Podobóz "Eintrachthütte", "Zeszyty OÅ›wiÄ™cimskie", nr 17(1975), s. 91-153.
19
8 W tekście wykorzystano fragmenty artykułu A. Dziuroka, Więzniowie obozu w
ÅšwiÄ™tochÅ‚owicach-Zgodzie w 1945 r., w: Obozowe dzieje ÅšwiÄ™tochÅ‚owic. Eintrachthütte-
Zgoda, red. A. Dziurok, Katowice-Świętochłowice 2002, s. 69-77.
9 Aleksy Krut ur. 17 VI 1925 r. w rodzinie prawosławnej w Ostrowie, pow. chełm. W 1943
r. wstąpił do "Zbrojnych Placówek" PPR. W 1944 r. wstąpił do PUBP w Chełmie, a w
styczniu 1945 r. pojechał do szkoły oficerskiej MBP w Lublinie. Pełnił m.in. obowiązki
naczelnika więzienia w Kluczborku (1946), Sosnowcu-Radocha (1947), Koronowie
(1947-1949). Zmarł w 1963 r.; Areszt śledczy w Bydgoszczy, Akta personalne Aleksego
Kruta.
10 Świętochłowicki obóz podlegał osobom, którym obca była problematyka
narodowościowa Górnego Śląska. Świadczy choćby o tym zdziwienie Morela, gdy
dowiedział się, że w obozie przebywa ojciec oficera, który wcześniej walczył w wojsku
niemieckim, a pod Lenino zdezerterował i został żołnierzem Wojska Polskiego. Morel
załatwił wówczas zwolnienie tej osoby - posiadacza II grupy volkslisty. Przyznał
wówczas, że przypadek ten dał mu dużo do myślenia, gdyż nie znał "stosunków
ludnościowych na Śląsku". Dowodził również, że z czasem nabierał doświadczenia
życiowego, a szczególnie cenne miały być dla niego kontakty z miejscową ludnością
oraz działaczami i piłkarzami klubu "Ruch Chorzów", zob. List Salomona Morela z 7 XI
1992 r.
11 Artykuł 1. tego dekretu przewidywał, że "Obywatel polski, który w okresie okupacji
niemieckiej na terytorium tzw. Generalgouvernement i województwa białostockiego (...)
zadeklarował przynależność do narodowości niemieckiej (...) podlega (...) umieszczeniu
na czas nieoznaczony w miejscu odosobnienia (obozie) i poddaniu przymusowej pracy",
DzU nr 11/44, poz. 54.
12 "Gazeta Urzędowa Województwa Śląskiego" 1945, nr 1, poz. 11.
13 Np. w Syryni doszło do aresztowań na podstawie listy sporządzonej przez wójta
sąsiedniej miejscowości. Zatrzymano i skierowano do "Zgody" kilkunastu mieszkańców z
volkslistą, ale nie wiadomo według jakiego klucza. Wszyscy mieszkali na stałe w Syryni,
pracowali na roli i w kopalniach, nie mieszali się do polityki. Żaden z nich nie był w
Wehrmachcie, Historia do wyjaśnienia, "Nowiny", nr 26/1995, s. 7.
14 IPN Ka, Akta śledztwa, Zeznanie Józefa Wiesiołka, k. 57-59; zob. także Obóz Pracy
w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 111-112.
15 AAN, MBP, DW, sygn. 3/200; zob. także Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945
roku, s. 224-230.
16 IPN Ka, Akta śledztwa, Zeznanie Doroty Boreczek, k. 718-724; zob. także Obóz
Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 139.
17 IPN Ka Akta śledztwa, k. 1698.
18 Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 37.
19 AAN, MBP, DW, Wydział Inspekcji, Raporty statystyczne dot. starców do 60 lat i
dzieci do 13 lat - 1945, 2/155, cz. I, k. 68, 179; cz. II, k. 4, 102.
20 W maju było tam jedno dziecko, a w sierpniu dwoje dzieci w wieku do półtora roku,
tamże; nie jest to z pewnością statystyka pełna. Jedna z więzniarek wspomina, że
widziała w baraku, w którym przebywała, dwie lub trzy kobiety z dziećmi liczącymi około
20
6-7 lat, Relacja Melanii Uherek, Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 176;
działo się to w sytuacji, gdy Dyrektor Departamentu Więziennictwa i Obozów mjr Teodor
Duda już 14 kwietnia 1945 r. zabronił przyjmowania do więzień i obozów dzieci do lat 13.
Pouczył przy tym naczelników więzień i obozów, że dzieci pozostające w więzieniach i
obozach przy rodzicach podlegajÄ… opiece miejscowych Rad Narodowych, jw., cz. I, k. 53.
21 IPN Ka, Akta śledztwa, Odpisy zupełne aktów zgonów więzniów obozu pracy w
Świętochłowicach.
22 Zob. Raporty statystyczne o zaludnieniu obozu, Obóz Pracy w Świętochłowicach w
1945 roku, s. 42, 52.
23 AAN, MBP, DW, sygn. 4/162, k. 107-108, Odpowiedz Naczelnika Obozu Pracy w
Świętochłowicach z 15 IX 1945 r. do Departamentu Więziennictwa i Obozów MBP; zob.
także Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 55-56.
24 Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 55.
25 Tamże, s. 147.
26 Tamże, Relacja Melanii Uherek, s. 176.
27 Tamże, Zeznanie Józefa Wiesiołka, s. 112.
28 Tamże, s. 62; Morel podaje, że na terenie obozu istniały jeszcze warsztaty
samochodowe, a spora grupa więzniów miała być zatrudniona w administracji i biurach,
tamże, s. 89.
29 Tamże, s. 77.
30 Tamże, s. 76.
31 Zob. IPN Ka, Akta śledztwa.
32 G. Gruschka, Zgoda - miejsce zgrozy. Obóz koncentracyjny w Świętochłowicach,
Gliwice 1998, s. 51.
33 F. Brachmann, Powrót na Śląsk, "Karta" 1998, nr 26, s. 33.
34 Ci więzniowie, którzy przeżyli epidemię, zostali przydzieleni do bloków 1. i 2.,
natomiast kobiety i dziewczęta do bloku 3., G. Gruschka, Zgoda - miejsce zgrozy, s. 51,
53.
35 Statystyka sporządzona na podstawie odpisów aktów zgonu, IPN Ka, Akta śledztwa,
Odpisy zupełne aktów zgonu więzniów obozu pracy w Świętochłowicach.
36 AAN, MBP, DW, sygn. 3/2, k. 1; zob. także Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945
roku, s. 48.
37 Archiwum Państwowe w Katowicach, Urząd Wojewódzki Śląski, Wydział Ogólny,
sygn. 271, k. 58.
38 H. Dominiczak, Organy bezpieczeństwa PRL 1944-1990. Rozwój i działalność w
świetle dokumentów MSW, Warszawa 1997, s. 72.
39 Informacje te podaje Jakub Ciećkiewicz w reportażu "Niemcy i Polacy" (maszynopis w
IPN Ka, Akta śledztwa, załącznik do akt). Pastor, który udzielił tych informacji, nie
pracuje już w Świętochłowicach, a obecny pastor nie jest w stanie potwierdzić istnienia
takich zapisów.
40 AAN, MBP, DW, sygn. 2/137, k. 11; zob. także Obóz Pracy w Świętochłowicach w
1945 roku, s. 78.
41 IPN Ka, Akta śledztwa, Odpisy zupełne aktów zgonu więzniów obozu pracy w
21
Świętochłowicach.
42 AAN, MBP, DW, sygn. 4/162, k. 139, zob. także Obóz Pracy w Świętochłowicach w
1945 roku, s. 49.
43 AAN, MBP, DW, sygn. 4/162, k. 107-108, Odpowiedz Naczelnika Obozu Pracy w
Świętochłowicach z 15 IX 1945 r. do Departamentu Więziennictwa i Obozów MBP; zob.
także Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 55-56.
44 AAN, MBP, DW, Wydział In spekcji, Raporty statystyczne dot: starców do 60 lat i
dzieci do 13 lat - 1945, 2/155, cz. I, k. 179.
45 IPN Ka, Akta śledztwa, Zeznanie Józefa C., k. 916-918.
46 IPN Ka, Akta śledztwa.
47 Okólnik nr 107 z 27 XI 1945 r., kopia w IPN Ka, Akta śledztwa, k. 486.
48 Świadczy o tym choćby przykład jednego z więzniów, oskarżonego o przynależność
do SA, który zmarł w świętochłowickim obozie podczas epidemii tyfusu 2 sierpnia 1945 r.
Nikt nie poinformował właściwej władzy o zgonie więznia. Nieświadomy niczego
prokurator 4 miesiące po śmierci więznia przygotował akt oskarżenia i wysłał do obozu.
Dopiero w marcu 1946 r. otrzymał odpowiedz, że oskarżony nie może stawić się na
rozprawę, gdyż już od sierpnia 1945 r. nie żyje, Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945
roku, s. 24.
49 A. Dziurok, Śląskie rozrachunki. Władze komunistyczne a byli członkowie organizacji
nazistowskich na Górnym Śląsku w latach 1945-1956, Warszawa 2000, s. 139.
50 Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 149.
51 AAN, MBP, DW, sygn. 4/162, k. 107-108, 138; zob. także Obóz Pracy w
Świętochłowicach w 1945 roku, s. 50, 55.
52 Przedstawione powyżej przypadki i metody znęcania się nad więzniami
świętochłowickiego obozu opisano szerzej we wniosku o tymczasowe aresztowanie i
ekstradycję Salomona Morela, IPN Ka, Akta śledztwa, k. 2331-2341.
53 Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 78.
54 IPN Ka, Akta śledztwa, k. 735.
55 Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 53-54.
56 W przypadku Jerzego Johna z Chorzowa, w akcie zgonu jako przyczynę śmierci
podano dur brzuszny, zaÅ› w doniesieniu zgonu podpisanym przez Morela odnotowano:
"przez zastrzelenie".
57 List Salomona Morela do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu w Katowicach z 7 XI 1992, IPN Ka, Akta śledztwa, k. 78-81, zob. także Obóz
Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 89.
58 Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku., s. 28.
59 Rozkaz z 15 IX 1945 r., kopia w IPN Ka, Akta śledztwa, k. 484.
60 Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku, s. 78.
61 Tamże, s. 145.
62 AAN, MBP, DW, Wydział Inspekcji, Dodatkowe załączniki do protokołu zdawczo-
odbiorczego Obozu Pracy w Świętochłowicach (w likwidacji), sygn. 2/138, k. 1.
63 Obóz Pracy w Świętochłowicach w 1945 roku s. 61-75, 79.
64 AIPN Wa, Sąd Okręgowy w Cieszynie, sygn. 131, k. 67, 31, 58.
22
65 Wielu z nich zmarło w obozie, jak np. Paweł Schmidt - jeden z Ortsgruppenleiterów
NSDAP w Bielsku, APKat, PZZ Okręg Śląski, Wykazy zbrodniarzy wojennych, k. 52. Na
początku lat 80. Jerzy Ziętek w rozmowie z Henrykiem Piecuchem miał powiedzieć: "W
Świętochłowicach mało było gestapowców, wielu Ślązaków. W tym cała tragedia.
Warunki były straszne. W ciągu kilku miesięcy zmarło lub zostało zamordowanych blisko
dwa tysiące osób", H. Piecuch, Akcje specjalne: od Bieruta do Ochaba, Warszawa 1996,
s. 27-28.
*******************************
Odpowiedz państwa Izrael na wniosek o ekstradycję Salomona Morela
6 czerwca 2005
Państwo Izrael, Ministerstwo Sprawiedliwości,
Biuro Prokuratora Krajowego,
Departament Spraw Międzynarodowych
Nasz znak: 6-98-11
Do: kompetentne władze Rzeczypospolitej Polskiej
Dot.: prośby o ekstradycję Salomona Morela Niniejszym potwierdzamy otrzymanie
wystosowanej przez rząd Polski prośby o ekstradycję Salomona Morela z dnia 5 kwietnia
2004 roku. Po zbadaniu prośby o ekstradycję oraz następującej po nim rozmowie z
naszym ministrem sprawiedliwości chcielibyśmy przekazać postanowienie ministra w tej
sprawie mówiące o tym, że nie ma żadnych podstaw do ekstradycji Morela. Jak już
wspominaliśmy we wcześniejszej korespondencji, zarzuty przeciwko Morelowi w Izraelu
przedawniły się zgodnie z właściwym przepisem o przedawnieniu. W Państwa ostatniej
argumentacji nie znalazło się nic, co by zmieniło ten zasadniczy fakt. Zatem ekstradycja
Morela nie jest możliwa ani według izraelskiego prawa, ani wymagana zgodnie z
konwencjÄ… o ekstradycji.
Po zbadaniu sprawy zmuszeni jednak jesteśmy do odniesienia się do następujących
czynników, co - naszym zdaniem - wywołuje zdziwienie, że Polska w ogóle zwróciła się z
taką prośbą. Dokładnie zbadaliśmy fakty dotyczące tej sprawy, a także rozważyliśmy
okoliczności i przeżycia Morela w czasie II wojny światowej i ich bezpośrednie
następstwa. Wnioskujemy z tego, że w czasie wojny Morel był świadkiem morderstwa
dokonanego przez polskiego policjanta na rodzicach, bracie i szwagierce. Pózniej jego
drugi brat również został zamordowany przez polskiego faszystę. Morelowi udało się
uciec hitlerowcom i przyłączyć do partyzantów. Po wojnie grupa partyzantów, do której
należał, rozpoczęła pracę w więzieniu na terenie Śląska. Morel zaczął pracować w
obozie w Świętochłowicach-Zgodzie, który podczas wojny był filią obozu
koncentracyjnego w Oświęcimiu. Rozumiemy, że od marca - kwietnia 1945 roku Morel
był jednym z trzech komendantów obozu Świętochłowice-Zgoda. Odbywał tam służbę
wraz z dwoma nieżyjącymi już komendantami.
23
W czerwcu 1945 roku Morel zaczął kierować obozem jednoosobowo. W obozie
przebywało 600 więzniów. Więzniami obozu byli kolaboranci, a ich liczba pozostała bez
zmian w czasie, gdy Morel pełnił funkcję komendanta (do końca 1945 roku). Zdajemy
sobie sprawę z tego, że chociaż warunki życia, jak również warunki higieniczno-sanitarne
w obozie były trudne, to - biorąc pod uwagę okoliczności - były one do przyjęcia.
Należy pamiętać, że w następstwie wojny na terenie całego obszaru Polski przeważały
warunki prymitywne, bieda i głód. Jeśli chodzi o epidemię tyfusu, wydaje się, że - biorąc
pod uwagę warunki panujące wówczas w obozie i na terenie Polski - trudno było jej
zapobiec. Niestety, wynikiem tej epidemii były również ofiary śmiertelne, jednak ich liczba
w obozie w Świętochłowicach-Zgodzie wahała się od 60 do 100, a nie 1500, jak Państwo
piszą. Chcielibyśmy zaznaczyć, że wydaje się to rzeczą nieprawdopodobną, by 1500
więzniów zmarło w wyniku epidemii tyfusu, podczas gdy w obozie znajdowało się 600
więzniów. Kilka lat pózniej Morel, który ukończył studia prawnicze, kontynuował swoją
karierę zawodową w służbach więziennych w Departamencie Zarządzania Zakładami
Karnymi. Podczas służby awansował na stanowisko naczelnika lokalnego więzienia na
Śląsku, które zajmował przez okres ponad dwudziestu lat, aż do roku 1968, kiedy to po
fali antysemityzmu w Polsce został zwolniony z tej funkcji.
Po upadku komunizmu pod koniec lat 80. i dojściu do władzy "Solidarności" w Polsce
niektórzy Niemcy, którzy wyemigrowali do Polski, złożyli zeznania dotyczące obozu
Świętochłowice-Zgoda. Część zeznań została przedstawiona fałszywie. Przypuszcza się,
że niektóre mogły być stronnicze, ponieważ zostały złożone w czasie napastliwego
antysemityzmu i skierowane przeciwko obywatelowi żydowskiego pochodzenia. W 1993
roku Morel wyemigrował z Polski do Izraela i uzyskał izraelskie obywatelstwo. Dzisiaj, w
wieku 86 lat, ma poważne problemy zdrowotne. Państwo Izrael podjęło decyzję, by Morel
- obywatel izraelski i osoba w podeszłym wieku, która przeżyła Holocaust - nie podlegał
ekstradycji do Polski z wymienionych powyżej powodów i ze względu na pogarszający
się stan zdrowia. Co więcej, w świetle faktów uważamy, że nie ma żadnych podstaw do
przedstawienia Morelowi zarzutów popełnienia poważnych przestępstw, nie mówiąc już o
"ludobójstwie" czy "zbrodniach przeciwko narodowi polskiemu". Jeśli już, to wydaje się
nam, że Morel i jego rodzina byli ewidentnie ofiarami zbrodni ludobójstwa popełnionych
przez hitlerowców i Polaków z nimi współpracujących.
Jak napisaliśmy w piśmie z dnia 2 września 1998 roku, w którym odrzuciliśmy Państwa
pierwszą prośbę o ekstradycję Morela, wzbudza ona wiele wątpliwości dotyczących
wydarzeń w okresie po II wojnie światowej, kiedy to około 1000 Żydów zostało
zamordowanych w Polsce przez polskich obywateli. Wiele zeznań świadków
dowodzÄ…cych takich zbrodni jest zarejestrowanych w Yad Vashem w Jerozolimie w
Izraelu i w różnych instytucjach na całym świecie. Polskie władze prowadziły
dochodzenia w sprawie wspomnianych wyżej morderstw na Żydach w okresie
powojennym, ale wiele osób za nie odpowiedzialnych nie zostało postawionych przed
sądem. Wobec powyższego tła osobistego i historycznego niepokoi i smuci fakt, że
ściganie Morela jest kontynuowane oraz że państwu Izrael przedstawiona została prośba
24
o jego ekstradycję. Z poważaniem, Gal Levertov, prawnik, dyrektor Departamentu Spraw
Międzynarodowych Słowem zakończenia pozostawiam czytelnikowi do
przemyślenia pytanie - czy ktoś kiedyś odpowie za te zbrodnie, za ludobójstwo na
Polakach, o którym dzisiaj tak mało Polaków w ogóle usłyszało, nakarmione
wiadomościami cenzurowanymi przez obecną tutaj niegdyś zbrodniczą komunę,
której zbrodnie do dzisiaj jakoś nie mogą wypłynąć na wierzch?
Zebranie i poprawienie materiałów oraz dopiski - Mojmir
25
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Przemilczane zbrodnie na Polakachnotatek pl dr in Jaros aw Chmiel, Nauka o materia ?h, Przemiany podczas odpuszczaniaPO stosuje metody sowieckich zbrodniarzyprzemiany spoleczno gospodarcze na ziemiach polskic (2)gr2,zespół B,Źródła wysokich napięć przemiennych i udarowychKonwencja w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa engKsiążki skazane na przemilczeniegietka zbrodnia domowa!przemiany w składowisku odpadów a skład odciekówwięcej podobnych podstron