Przedmowa
Prezentowane tutaj strony komentarza do poszczególnych momentów, obrzędów i modlitw celebracji eucharystycznej napisane zostały dla czytelników miesięcznika „Adveniat”, wydawanego przez Opera della Regalita di Nostro Signore Gesu Christo (Dzieło Ofiarowania się Naszego Pana Jezusa Chrystusa), które od 1931 roku przez długie lata poświęcone było formacji liturgicznej ludu chrześcijańskiego, przede wszystkim za pomocą swoich publikacji, które ukazywały się aż do 1999 roku. Geneza tej książki usprawiedliwia jej ograniczenia i niedoskonałości - w szczególności niektóre powtórzenia, skrótowość i brak odwołań do dokumentów - tym bardziej, że pozwalają one zachować zalety rodzinnego nastroju i bezpośredniość, ułatwiając zrozumienie i lekturę. A bardziej wymagający czytelnik będzie mógł dotrzeć do poważniejszych opracowań i specjalistycznych słowników.
Nakłoniony usilnymi prośbami czytelników i przyjaciół, zdecydowałem się fragmenty drukowane poprzednio w „Adveniat” zebrać obecnie w jednym tomie, z zamiarem udostępnienia ich szerszemu kręgowi odbiorców, którzy chcieliby poznać słowa i gesty powtarzane podczas każdej Mszy Świętej, których rozumienie konieczne jest do świadomego uczestnictwa, a które jednak często pozostają nieznane co do swego pochodzenia i znaczenia.
Po ogólnym wprowadzeniu (nazwy, tło historyczne, założenia dotyczące zgromadzenia i biegunów celebracji i niedzieli), tekst dzieli się na pięć części: strukturę obchodów (obrzędy wejścia, liturgia Słowa, liturgia eucharystyczna, obrzędy zakończenia); aklamacje, modlitwy i odpowiedzi; postawy i ruchy, pozdrowienia i wezwania; słowa kluczowe i podstawowe wyrażenia Modlitwy Eucharystycznej. Na końcu umieszczony został dodatek o Eucharystii sprawowanej w sobotę wieczorem, o komunii udzielanej z kielicha i na rękę, o składce podczas Mszy Świętej, o związku sakramentu pokuty i Eucharystii, o Eucharystii i adoracji oraz o Eucharystii i dialogu ekumenicznym.
W 55 rozdziałach (liczących średnio po trzy lub cztery strony) dokonany został przegląd obrzędów i modlitw liturgicznych, stanowiących jedną całość, przy zachowaniu kryterium wskazanym przez soborową Konstytucję Sacrosanctum concilium (nr 48): wychodzić od analizy obrzędów i modlitw, aby dotrzeć do „zrozumienia” obchodzonego misterium.
Książka skierowana jest do tych, którzy regularnie bądź doraźnie uczestniczą w niedzielnej Eucharystii, aby pomóc im w „lepszej” modlitwie, aby weszli w ducha i rytm celebracji. Cel nie ma zatem charakteru intelektualnego lub doktrynalnego, lecz jest konkretny i praktyczny. Czytelnik jest prowadzony do zaznajomienia się z aspektami doktrynalnymi i rzeczywistymi wymiarami misterium eucharystycznego dzięki „odkryciu” słów i gestów. Każdy temat jest umiejscawiany we Mszy Świętej, wyjaśniane jest jego pochodzenie i znaczenie, a na koniec proponowana jest refleksja osobista. W ten sposób od pojedynczych elementów dociera się do „centrum” wiary w misterium eucharystycznym.
Godząc się na druk nowego wydania w wydawnictwie „Ancora” życzyłbym sobie, aby przychylne przyjęcie dwóch pierwszych wydań (ukazała się także wersja hiszpańska) mogło się i tym razem powtórzyć, zwłaszcza, że w tym samym czasie ukazuje się trzecie, wzorcowe wydanie Mszału Rzymskiego, które mogłem przejrzeć i wykorzystać podczas szczegółowej rewizji mojego tekstu. W przeddzień 40. rocznicy Soboru Watykańskiego II odczuwam potrzebę wspomnienia z żywą wdzięcznością kardynała Ferdinanda Antonellego - któremu zadedykowałem swoją pracę wydaną w 1992 roku - a który we wrześniu 1962 roku powołał mnie do sekretariatu soborowej Komisji liturgicznej, co odcisnęło piętno na całym moim życiu poprzez zaangażowanie w posoborową odnowę liturgiczną.
Rinaldo Falsini
***
Skróty
KO - Dei Verbum, Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Soboru Watykańskiego II
EM - Eucharisticum mysterium, Instrukcja o Kulcie Tajemnicy Eucharystycznej, 1967
KDK - Gaudium et spes, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Soboru Watykańskiego II
OWMR - Ogólne wprowadzenie do Mszału rzymskiego (zatwierdzone 6.XI.2003 r.) Dokument ten zawiera wskazówki i wyjaśnienia w kwestii celebracji eucharystycznej.
KK - Lumen gentium, Konstytucja dogmatyczna o Kościele Soboru Watykańskiego II
DP - Presbyterorum ordinis, Dekret o posłudze i życiu kapłanów Soboru Watykańskiego II
KL - Sacrosanctum Concilium, Konstytucja o liturgii świętej Soboru Watykańskiego II
DE - Unitatis redintegratio, Dekret o ekumenizmie Soboru Watykańskiego II
Wieczerza Pańska
Nazwa ta, od kilku lat używana dla oznaczenia Mszy Świętej, przyprawiła niektórych wiernych o zamieszanie. Przede wszystkim dlatego, że jest to nazwa podobna do „świętej Wieczerzy”, używanej przez protestantów, których doktryna w tej kwestii nie da się, jak wiadomo, pogodzić z katolicką. Po drugie zaś dlatego, że wyrażenie to zdaje się pozostawiać na boku koncepcję ofiary: Msza Święta byłaby zwyczajną ucztą.
Należy od razu powiedzieć, że nie ma powodu do żadnego alarmu. Jest to najstarsza nazwa Eucharystii, używana nawet przez świętego Pawła w Pierwszym Liście do Koryntian 11, 20: „Tak więc, gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej”.
Z powodu polemiki z protestantami nazwa ta, prawie opuszczona przez katolików, przyjęta została ponownie przez Sobór Watykański II, w szczególności w Instrukcji o Kulcie Tajemnicy Eucharystycznej z 1967 roku oraz w Ogólnym wprowadzeniu do Mszału rzymskiego z 1969 roku, po czym weszła do obrzędu Mszy Świętej w momencie komunii: „Błogosławieni, którzy zostali wezwani na Ucztę Pana”. Jest to więc nazwa uprawniona, mająca oparcie w oficjalnych dokumentach Kościoła katolickiego.
Mówiąc zatem „Wieczerza Pańska” uściśla się, że nie chodzi o zwykłą kolację czy ucztę, ale właśnie o tę Pana Jezusa, nie tylko ustanowioną przez Niego przed śmiercią - Ostatnią Wieczerzę, na wzór której ukształtowana jest nasza Eucharystia - ale także o tę, której przewodniczył jako Zmartwychwstały (= Pan). Jest to „Wieczerza Pana”, Zmartwychwstałego, ponieważ On jest żywy, obecny, działający, oddaje się do spożycia i daruje sam siebie jako pokarm dla swoich wiernych!
Kiedy mówimy o „Wieczerzy Pańskiej”, myślimy o zasiadaniu razem ze Zmartwychwstałym i o byciu z Nim jedno.
Zresztą Msza Święta jawi się liturgicznie jako uczta, Wieczerza, zastawiony stół, jak pokazuje model i schemat Ostatniej Wieczerzy: Jezus wziął chleb (= przygotowanie i przyniesienie chleba i wina, tak zwane offertorium); wypowiedział dziękczynienie (= Modlitwa Eucharystyczna czyli kanon); połamał go (= łamanie chleba); rozdzielił pomiędzy uczniów (= Komunia Święta). Także część pierwsza, czyli liturgia Słowa, posiada formę wieczerzy lub posiłku: słowo Boże jest „łamane i rozdzielane” jak pokarm bądź chleb, aby nasycić wiarę ludzi.
Msza Święta nazwana została przez Sobór „ucztą paschalną” (KL 47); „stołem Słowa Bożego” określona jest pierwsza jej część (KL 51), która wraz z częścią drugą (KL 56) stanowi jeden akt kultu; wręcz „jednym stołem” nazywa ją Sobór w Konstytucji o Objawieniu Bożym (KO 21): „Chleb żywota podawany tak ze stołu Słowa Bożego jak i Ciała Chrystusowego”.
Nazwa: „Wieczerza Pańska” zawiera w sobie ponadto dwa aspekty. Po pierwsze - należy w niej uczestniczyć, a dokładnie rzecz ujmując - karmić się zarówno Słowem jak i Ciałem Chrystusa: nie ma sensu uczestniczyć w uczcie, powstrzymując się od przyjmowania pokarmu i napoju. Po drugie zaś każda wieczerza przywołuje ideę grupy, wspólnoty, Kościoła; obecność braci lub krewnych, z którymi się rozmawia, pogłębia się więzy braterstwa i miłości.
Istnieje niebezpieczeństwo zapomnienia idei ofiary, lecz łatwo można go uniknąć, pamiętając, że uczta ma charakter ofiarny. Uświęcony chleb i wino odsyłają nas do Ciała wydanego i Krwi wylanej, do ofiary Chrystusa, dopełnionej na krzyżu: otrzymując je w pokarmie i napoju, jednoczymy się z Panem ukrzyżowanym i chwalebnym, uczestniczymy w Jego ofierze, włączamy się w Jego ruch darowania się siebie i składania ofiary Bogu.
Obok powrotu do korzeni Mszy Świętej oraz umożliwienia nam lepszego zrozumienia przebiegu celebracji i obecności Zmartwychwstałego, nazwa Wieczerzy Pańskiej stanowi kolejny krok ku porozumieniu z protestantami i podkreśla braterski, rodzinny klimat, który powinien istnieć między tymi, którzy w niej uczestniczą.
Rozwój historyczny od Ostatniej Wieczerzy do dzisiaj
Jakkolwiek pobieżne ukazanie historii Eucharystii narażone jest na zarzut niepełności i powierzchowności. Jednak warto przyjrzeć się jej zasadniczym etapom, aby wyodrębnić elementy pierwotne i podstawowe oraz jej bliski związek z życiem Kościoła. Eucharystia nie jest rzeczywistością statyczną, lecz dynamiczną, nie archeologiczną, lecz żywą, jak ukazała ostatnia reforma liturgiczna Soboru Watykańskiego II.
Historia celebracji eucharystycznej rozpoczyna się Ostatnią Wieczerzą Pana Jezusa, podczas której ustanowił On podstawową strukturę obrzędu i nakazał jego powtarzanie. Tak więc: wziął chleb, złożył dzięki w modlitwie, z której zapamiętane zostały słowa: „To jest moje Ciało za was wydane...”, połamał go i rozdzielił jako pokarm; tak samo wziął kielich z winem, złożył dzięki mówiąc: „To jest moja Krew Nowego Przymierza...”, rozdzielił je jako napój; a na koniec powiedział: „To czyńcie na moją pamiątkę”. Stąd też centralną częścią Wieczerzy Pańskiej ustanowioną przez Jezusa, jest ukazanie na stole chleba i wina (nasze „offertorium” czyli przyniesienie darów), Modlitwa Eucharystyczna, zawierająca w centrum formułę ustanowienia, nazywaną „konsekracją”, łamanie chleba, komunia z Jego Ciałem i Jego Krwią. Ta część nazywana jest dzisiaj „liturgią eucharystyczną”. Czynność obrzędowa upamiętniająca zmartwychwstałego Pana, pamiątka Jego śmierci i Zmartwychwstania, Wieczerza Zmartwychwstałego: tak była rozumiana i obchodzona przez wspólnotę chrześcijańską od samego początku, w niedzielę, w prywatnych domach (por. Dz 20, 7nn; 1 Kor 11, 17 nn).
Wraz z przejściem ze środowiska judaistycznego do hellenistycznego akcentuje się modlitwę dziękczynną, nazywaną po grecku „Eucharystią” (nazwa ta została rozszerzona na całą celebrację, a później na poświęcane dary) oraz przygotowuje się odpowiedni formularz; organizuje się pierwszą część z lekturami biblijnymi, homilią, pieśniami i modlitwami (nasza „liturgia Słowa”), według schematu inspirowanego liturgią synagogalną. Około roku 160 święty Justyn przekazuje nam pierwszy opis niedzielnej Eucharystii w Rzymie, zaś około roku 215 święty Hipolit przedstawia pierwszy tekst spisanej Modlitwy Eucharystycznej, który odpowiada, z pewnymi modyfikacjami, obecnej drugiej modlitwie eucharystycznej. Te dwie części - liturgia Słowa i liturgia eucharystyczna, są dobrze określone i nie ulegają większym zmianom przez całe wieki.
W IV wieku liturgia Mszy Świętej (to nowa nazwa, stosowana na Zachodzie) przeżywa znaczny rozwój, polegający na eksponowaniu jej uroczystego charakteru, na przepychu i wprowadzeniu pewnych nowych elementów. Wokół dwóch centralnych części Wieczerzy Pańskiej pojawiają się różnice rytualne i językowe, w których główną rolę odgrywają ośrodki chrześcijaństwa jak: Aleksandria, Antiochia, Bizancjum, Mediolan, Rzym. W rycie rzymskim (który będzie dominował na całym Zachodzie tylko do około X wieku) przechodzi się od greki do łaciny, do ułożenia Modlitwy Eucharystycznej czyli kanonu rzymskiego (przetrwałego jako jedyny i w niezmienionej formie aż do roku 1968), do wprowadzenia Sanctus i Ojcze nasz.
W wiekach V-VII uwypuklane są trzy momenty celebracji, którym towarzyszą śpiewy i które kończą się oracjami (kolekta, modlitwa ofiarowania i modlitwa Komunii Świętej): procesja wejścia, procesja z darami chleba i wina jak też innymi darami, procesja do Komunii Świętej. Na łamanie chleba wprowadzony zostaje śpiew Baranku Boży. Pojawiają się pierwsze księgi liturgiczne: do lektur - lekcjonarze (wcześniej używano księgi Biblii), do modlitw - sakramentarze, do śpiewów - graduały. Lud aktywnie uczestniczył we wszystkich fazach celebracji, w szczególności w procesji z darami. Rzymska liturgia Mszy Świętej była już w znacznym stopniu ukształtowana jako czynność kościelna przybierająca różnorodne i bogate odmiany celebratywne. Ale już wkrótce zaczyna się upadek.
W wiekach VII-IX, dzięki staraniom Karola Wielkiego, liturgia rzymska została przeszczepiona do Galii, gdzie wprowadzono modlitwy prywatne, wypowiadane po cichu przez kapłana podczas wejścia, składania darów i Komunii Świętej. Lud nie rozumie już łaciny i jego uczestnictwo wyraźnie słabnie, także w Komunii Świętej. Kapłan wszystko wykonuje sam, a z trzech wspomnianych przed chwilą ksiąg ułożona zostaje jedna, do wyłącznego użytku księdza, księga ta spełnia wszystkie funkcje: jest to księga mszalna, czyli Mszał. Uwaga koncentruje się na konsekracji z rytem uniesienia hostii i kielicha, z odpowiednim przyklękaniem i znakami krzyża. Zanika Komunia Święta z kielicha, zaś zwykły chleb zostaje zastąpiony przaśnym, naszą „hostią”, kładzioną już nie na ręce, lecz na języku. W 1014 roku, na prośbę cesarza Henryka II wchodzi nowy element: Credo, czyli Symbol nicejsko-konstantynopolitański, który ze Wschodu, poprzez Hiszpanię i Galię, dotarł do Niemiec.
Słabnącemu coraz bardziej uczestnictwu ludu we Mszy Świętej i oddawaniu się przezeń własnym pobożnościom przeciwstawia się nadmierna wolność kapłana, która prowadzi do prawdziwej anarchii liturgicznej. Sobór Trydencki interweniuje, nakazując rewizję Mszału, który zostaje opublikowany w 1570 roku przez Piusa V i staje się obowiązującą normą dla całego Kościoła łacińskiego. Od tego czasu aż do końca XIX wieku nic nie uległo w nim zmianie, z wyjątkiem pewnych drobiazgów, takich jak Confiteor podczas Komunii Świętej czy modlitwy po Mszy Świętej wprowadzone przez Leona XIII. Dopiero Pius X, ponaglany przez ruch liturgiczny, przygotował w 1910 roku projekt reformy. Projekt ten został podjęty w 1948 roku przez Piusa XII i dopełniony przez Sobór Watykański II.
Mszał Soboru Watykańskiego II, nazywany także Mszałem Pawła VI, analogicznie jak Mszał z Soboru Trydenckiego nosi imię świętego Piusa V, stanowi niezwykły zbiór tekstów, w którym spotykają się skarby przeszłości i nowe bogactwa teraźniejszości, aby zaspokoić słuszne pragnienia ludu Bożego; jest to niewyczerpana kopalnia, zdolna zaspokoić każdego dnia naszą wiarę wyrażaną w modlitwie.
W stosunku do starego Mszału, dostrzec można ogromny rozwój i ubogacenie.
Mamy tutaj na myśli dużą liczbę modlitw, nie wspominając już o bogatej zawartości doktrynalnej: od jednej Modlitwy Eucharystycznej (kanon rzymski) starego Mszału do czterech (a nawet dziesięciu w nowym wydaniu typicznym z 1984 roku), od piętnastu prefacji do ponad stu; liczba modlitw (kolekta, nad darami, po Komunii Świętej) wzrosła co najmniej o jedną trzecią, podobnie jak śpiewów i antyfon. A jeśli otworzyć lekcjonarz, to okaże się, że ilość lektur biblijnych wzrosła czterokrotnie w cyklu trzyletnim i że wprowadzone zostały najważniejsze wątki Starego Testamentu, co wcześniej nie miało miejsca.
Pozostając wciąż na obszarze przepisów liturgicznych, wspomnieć należy o szerokim i zróżnicowanym zestawie formuł (od pozdrowień podczas aktu pokuty do wezwań), o modlitwie powszechnej (czyli modlitwie wiernych), która przedtem w ogóle nie istniała, o możliwości udzielania Komunii Świętej pod dwiema postaciami czyli również z kielicha, a także o rycie koncelebry.
Poziomem tego uczestnictwa ludu chrześcijańskiego we Mszy Świętej mierzy się ogromną wartość duchowej reformy soborowej. Uroczyste uznanie prawa do aktywnego i świadomego uczestnictwa wiernych w Eucharystii przyniosło następujące dwa ważne rezultaty: sprawowanie posług (lektora, akolity, kantora, komentatora itd.) oraz używanie języka ojczystego. Liturgia Mszy Świętej stała się na powrót wspólną czynnością ludu chrześcijańskiego, spełnianą przez całe zgromadzenie, któremu przewodniczy kapłan w imieniu Chrystusa. Czyż kiedykolwiek można będzie zrezygnować z tego opatrznościowego zwycięstwa? To, że niektórzy je odrzucają, powinno nakłonić nas do zrozumienia, doceniania i kochania nowego Mszału, poprzez uczestnictwo w liturgii z wiarą bardziej roztropną i bardziej żywą.
Ołtarz
Ołtarz został całkowicie przewartościowany, zyskując centralną pozycję, godność i autonomię: jest to miejsce najbliższe zgromadzeniu, jako że można go otaczać kołem, oddawać mu cześć, a kapłan może celebrować przodem do ludu.
Nazwa „ołtarza” nie pojawia się w Nowym Testamencie, a potem została wręcz odrzucona, kiedy to chrześcijański pisarz Minucio Felice napisał w III wieku: „My, chrześcijanie, nie mamy ani świątyń, ani ołtarzy”. Ołtarz (w szczególności łacińskie słowo „ara”) był to wielki kamień, na którym, zwłaszcza w religiach pogańskich, ale także w świątyni jerozolimskiej, składano bóstwu ofiary (zwierzęta). Dla chrześcijan jedyną i doskonałą ofiarą jest ta, którą złożył na krzyżu Chrystus, gdy ofiarował Ojcu samego siebie dla pojednania z Nim świata: wyraził tę ofiarę w znakach chleba i wina, nazywanych „eucharystycznymi”, które stanowią jej przedstawienie sakramentalne, czyli symboliczno-realne. Prawdziwym ołtarzem „historycznym” stał się właśnie krzyż, podczas gdy na stole, nazywanym przenośnie także „ołtarzem”, umieszczone są biesiadne znaki chleba i wina, które stają się Ciałem i Krwią Chrystusa i przyjmowane są jako pokarm i napój. W ten sposób uczestniczy się w Jego ofierze krzyża, w Nowym Przymierzu, zapoczątkowanym ofiarą z samego siebie („krew wylana na odpuszczenie grzechów”), realizuje się komunię nas wszystkich z Nim w miłości Ojca. Dlatego w Nowym Testamencie mówi się o „stole Pańskim” (por. 1 Kor 10, 21), o „wieczerzy Pańskiej” (por. 1 Kor 11, 20), o „duchowych ofiarach”, na które składają się modlitwy i święte czyny, dokonywane przede wszystkim w życiu, ożywianym Duchem świętości (por. Rz 12, 1; 1 P 2, 5).
Później przyjęta została także nazwa „ołtarz”, która straciła swoją dwuznaczność, a której zawsze towarzyszyły przymiotniki takie jak „święty, mistyczny, boski” itd. Zarazem kładziono nacisk na ideę ofiary Mszy Świętej lub Eucharystii (działanie łaski), jednak zawsze w odniesieniu do krzyża. Nigdy nie została wszakże zapomniana jego [tj. ołtarza] biesiadna cecha - prawdziwego i właściwego stołu (świętego, niebieskiego, boskiego itd.), do którego wierni są wezwani, aby w nim uczestniczyć, jak to się powtarza także dzisiaj: „Panie, nie jestem godzien, aby uczestniczyć w twoim stole-posiłku” itd., zwłaszcza w języku używanym w modlitwach po Komunii Świętej. W każdym razie, w przeciągu wieków, przede wszystkim z powodu bardzo rzadkiego przyjmowania Komunii Świętej, idea stołu uległa zaciemnieniu i przeważyła nazwa ołtarza. Aspekt stołu został jednakże uwypuklony przez reformę liturgiczną, nie negując bynajmniej aspektu ofiary (ołtarza): ofiara eucharystyczna jest rzeczywiście biesiadna, zaś uczta jest ofiarna.
Akcentując termin „ołtarz”, chrześcijanie starali się przekształcić samą ideę, uważając ołtarz za symbol Chrystusa. Pewną rolę odegrał także wybór kamienia jako materiału (początkowo używano stołu drewnianego), który, według Pisma Świętego, oznacza Chrystusa. Potem doszło do tego, że powiedziano, iż ołtarz jest Chrystusem: stąd całowanie go, pozdrawianie, okadzanie, okazywanie czci i, zwłaszcza w średniowieczu, kiedy nie przechowywano sakramentalnych postaci eucharystycznych, prawdziwa i swoista pobożność okazywana ołtarzowi.
Jak już wspomniano, ołtarz był poświęcany w ramach uroczystego rytuału, który częściowo wywodzi się z V wieku, a który sprawował bezpośrednio biskup - dla podkreślenia jego wagi i bogatego znaczenia tego rytuału. Ołtarz-stół to serce, centrum zgromadzenia eucharystycznego i samego Kościoła: to obecność Pana Jezusa - kapłana, ofiary i ołtarza, pośrodku swego ludu.
Pełnemu przywróceniu wartości ołtarza, czy też jego „restauracji” jako symbolu Chrystusa i stołu biesiadnego, towarzyszyło „przywrócenie” ambony i tronu kapłana, przewodniczącego celebracji.
Ambona
Ambona (z greckiego anbaino: wychodzę) to miejsce wzniesione, nobliwe; odziedziczone po kulcie judaistycznym, gdzie służyło do publicznej lektury, a jeszcze bardziej do proklamowania słowa Bożego w zgromadzeniu. Powoli zniknęło i zastąpione zostało pulpitem, przechodząc od Słowa do słów o Słowie, i nawet dziś z trudem przychodzi nam rozumieć jego wagę, co widać, gdy często patrzymy na prostą, ubogą i chwiejącą się konstrukcję. Natomiast Sobór oświadcza, iż „Pismo Święte ma doniosłe znaczenie. [...] Bóg przemawia do swego ludu, Chrystus w dalszym ciągu głosi Ewangelię” (KL 24.33). Ambona to stół Słowa, pozostający w ścisłym związku ze stołem chleba i wina. Jest to miejsce do sprawowania liturgii Słowa, do proklamowania lektur (w porządku czasowym lektor to bardzo stara posługa liturgiczna, która pojawiła się zaraz po kapłaństwie), wykonywania śpiewów i głoszenia homilii, wypowiadania Credo i modlitwy wiernych.
Tron
Tron, z którego biskup przewodniczył Eucharystii i przemawiał do ludu, nazywany był „katedrą” (także dziś używa się tej nazwy w kościołach katedralnych), i w związku z tym stał się miejscem honorowym. Swoją służebną funkcję wobec zgromadzenia tron odzyskuje w osobie kapłana, delegata biskupa, a jednocześnie poprzez cechę przewodnictwa w celebracji w imię Chrystusa. Stąd wynika jego waga, godność, jak również jego umiejscowienie w dobrze widocznym miejscu, naprzeciwko zgromadzenia.
A zatem ołtarz, ambona i tron to trzy miejsca, trzy symbole (chleb i wino, znaki ofiary biesiadnej, Słowa, sługi i zastępy Chrystusa), trzy znaki „mówiące”, godne szacunku i uwagi.
fiarowanie darów
Wziął chleb... i kielich
Cztery relacje o Ostatniej Wieczerzy Pańskiej zgodne są w powiedzeniu, iż „Jezus wziął chleb... wziął kielich z winem”. Jest to gest zrozumiały, gdy chodzi o wieczerzę, który jednak w świadectwach Pisma Świętego jawi się tak bogaty w znaczenie, że stanowi element konstrukcji jednego z filarów gmachu eucharystycznego: jemu odpowiada faza celebracji, nazywana „offertorium”, którą jednak nowy język liturgiczny woli nazywać „Ofiarowaniem darów”.
My nie ofiarujemy Bogu chleba i wina jako naturalnych pokarmów, lecz Ciało i Krew Chrystusa obecne w znakach sakramentalnych i biesiadnych chleba i wina, Jego ofiarę na krzyżu. Złożenie ofiary ma miejsce po wspomnieniu Wieczerzy (teologicznie nazywanym „konsekracją”), jednak dotąd w chlebie i winie dostrzega się to, czym staną się one i to, co od tego momentu oznaczają. Dlatego też w języku liturgicznym przewijają się, w szczególności w modlitwie nad darami, czy to słowa „składamy w darze, dar”, czy to słowo „ofiara”. Język liturgiczny jest precyzyjny, jednak jego symboliczny charakter wznosi się ponad technicyzm oraz troskę o chronologię czy szczegółowość. Wszystko postrzegane jest w szerokiej perspektywie wiary i przekładane na wyrażenia poetycko-symboliczne.
Elementy chleba i wina stanowią obiekt szczególnej uwagi, wypełniający pewną część lub fazę celebratywną Mszy Świętej. Przez wiele wieków chrześcijanie przynosili w formie procesyjnej, wprost do ołtarza, chleb i wino, razem z innymi darami, jako znak aktywnego uczestnictwa, z czym zestawiana była druga forma procesyjna - Komunii Świętej. Ten gest, z czasem utracony, a dziś częściowo przywrócony, chociaż bardziej w sposób przywołujący niż faktyczny, stara się dowartościować dwa elementy stworzenia - pracę i życie ludzkie, oraz odniesienie do Ciała i Krwi Chrystusa.
Ma to miejsce wówczas, gdy kapłan wypowiada wywodzącą się z hebraizmu modlitwę błogosławieństwa: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb... wino... owoc ziemi oraz pracy rąk ludzkich, który Tobie przynosimy, aby stał się dla nas pokarmem życia/napojem duchowym”. W modlitwie obejmuje się całą drogę, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość tych biesiadnych pokarmów, nade wszystko zaś wychwala się Boga, jako że wszystko pochodzi z Jego dobroci i wszystko prowadzi do naszego zbawienia.
Offertorium lub ofiarowanie darów jest częścią obrzędową, mającą charakter przygotowawczy w stosunku do Wieczerzy eucharystycznej, która jednocześnie ma za zadanie pobudzić uczestnictwo zgromadzenia, czy to poprzez ewentualną procesję z darami, czy to w formie ofiary pieniężnej, przeznaczonej na potrzeby kultu i ubogich lub na jakieś szczególne intencje, czy wreszcie poprzez śpiew i odpowiedzi: na podwójną modlitwę ukazania, na wezwanie: „Módlcie się, bracia”, na zakończenie modlitwy nad darami, która zmienia się podczas każdej celebracji i jest jedną z trzech podstawowych modlitw kapłana.
Wybór chleba i wina przez Jezusa nie jest przypadkowy, lecz ma swoje korzenie w historii i kulturze biblijnej, w której są one obecne jako powszechny pokarm podczas każdego posiłku, a także w Jego życiu: mamy tu na myśli rozmnożenie chleba oraz cud w Kanie Galilejskiej. Chleb i wino przywołują więc długą historię ludzkości oraz otwierają się na nową historię, w której Pan daruje samego siebie jako pokarm i napój, za pośrednictwem tych dwóch pokarmów, które uobecniają Jego Ciało i Jego Krew, Jego Ciało połamane i Jego Krew wylaną, Jego ofiarniczą śmierć. Stały się one środkiem komunikowania się z Nim, uczestniczenia w Jego darze ofiarnym, uobecnianym w wieczerzy: jedzcie i pijcie. Chleb i wino wskazują zarówno na elementy ofiary jak i posiłku; przywołują znaczenie ofiarnicze i biesiadne Eucharystii. Stanowią dwa znaki ekspresywne, dwa sposoby komunikowania się z Panem. My redukujemy wszystko do chleba i ciała. Wino przywołuje krew, krew przymierza, zaś kielich przywołuje mękę i wspólny los. Poprzez chleb i wino dostrzega się całe misterium Chrystusa i Kościoła, zebranego wokół Stołu Pańskiego.
Odniesienie do Kościoła jest jednym z najbardziej rozwiniętych aspektów antycznej tradycji chrześcijańskiej: „Jak ten chleb łamany, rozrzucony po górach, został w jedno zebrany, tak niech Kościół Twój aż po najdalsze krańce ziemi zbierze się w jednym królestwie twoim”, czytamy w Didaché 9, 4 (koniec I w. po Chr.).
Na koniec, zgodnie z nauczaniem Soboru (por. KDK 38), chleb i wino, stając się Ciałem i Krwią Chrystusa, stanowią pierwociny nowego stworzenia, w którym wszystko zostanie przemienione w Chrystusie.
Doprawdy, wiele jest powodów aby rozmyslać nad tym momentem celebracji.
Ojcze nasz
Obecność Ojcze nasz we Mszy Świętej nie powinna dziwić: jest to typowa modlitwa wspólnoty chrześcijańskiej, której nauczył i którą przekazał jako testament sam Jezus (dlatego nazywa się ją „oratio dominica”: modlitwą Pańską). Jest rzeczą oczywistą, że tam, gdzie wspólnota dzieci Bożych, odrodzonych we chrzcie świętym, gromadzi się wokół stołu Pańskiego, zwraca się do Boga używając tytułu „Abba, Ojcze” (Rz 8, 15), w mocy Ducha, powtarzając modlitwę Pańską. Tak dzieje się we wszystkich liturgiach chrześcijańskich, od początków Kościoła.
Tym natomiast, co zadziwia, jest moment i kontekst, w jakim modlitwa ta jest wypowiadana: jest ona wstawiona jak cenna perła - w godne obramowanie. Umieszczona jest po wielkiej modlitwie eucharystycznej, wypowiadanej nad świętymi darami, jako wspólna modlitwa przygotowawcza do Komunii Świętej (w starym rycie rzymskim następowała po łamaniu chleba, jak to ma miejsce dziś w rycie ambrozjańskim); jest wprowadzona zachętą lub wezwaniem ze strony kapłana; po niej następuje rozwinięcie (nazywane „embolizmem”) ostatniego przykazania: „Wybaw nas, Panie, od zła wszelkiego” oraz aklamacja końcowa, również bardzo stara: „Bo twoje jest królestwo...”.
Ograniczymy się do rozważenia tych zewnętrznych elementów modlitwy Pańskiej, które starają się uwypuklić niektóre jej aspekty, a w szczególności jej eklezjalny charakter, odniesienie do chrztu świętego oraz związek z Eucharystią.
Przede wszystkim należy się przekonać co do jej charakteru wspólnotowo-eklezjalnego; dominuje w niej zaimek my (a nigdy „ja”) oraz zaimek dzierżawczy nasz. Chodzi tu o modlitwę codzienną uczniów Jezusa (chrześcijanie powinni odmawiać ją trzy razy dziennie: podczas Mszy Świętej, jutrzni i nieszporów), do tego stopnia, że inwokacja: „Abba-Ojcze mój” (jak w Ewangelii Łukasza 11, 2) stała się „Ojcze nasz”. Modlimy się wraz z innymi braćmi w wierze, o ile są obecni, lub we wspólnocie z nimi, o ile są nieobecni. W ten sposób włączamy się do chóralnego głosu całego Kościoła.
Eklezjalny charakter modlitwy Pańskiej opiera się na chrzcie świętym, poprzez który staliśmy się dziećmi Bożymi i braćmi Chrystusa. W ten sposób Jezus gromadzi nas wokół siebie i uzdalnia do wołania do Boga tak samo, jak On wołał: abba, słowem semickim, które oznacza „tato, tatusiu, ojcze mój”. Tylko syn może w ten sposób wołać do swojego ojca. My „ośmielamy się mówić”, mamy tę śmiałość, ponieważ Jezus nam to przykazał: ochrzczeni, staliśmy się częścią rodziny Bożej. Bóg jest „Ojcem” wszystkich, ale tylko ochrzczeni mają prawo i odwagę zwracać się do Niego jak synowie w Synu: „Abba-Ojcze”. W rzeczy samej, Ojcze nasz było „wręczane” dorosłym, którzy przygotowywali się do chrztu, aby nauczyli się go na pamięć (także dziś), a potem „oddali” je, recytując przed chrztem zebranej wspólnocie. Podczas chrztu dzieci była ta modlitwa recytowana przez wszystkich obecnych, po tych słowach kapłana na zakończenie obrzędu: „Te dzieci, odrodzone przez chrzest święty, nazywają się dziećmi Bożymi i są nimi rzeczywiście. [...] dlatego w imieniu tych dzieci módlmy się wspólnie, jak nas nauczył Pan Jezus”. Tak więc recytując Ojcze nasz podczas Mszy Świętej jesteśmy przywołani do naszej godności (zaszczytu i obowiązku) dzieci Bożych, ochrzczonych.
O wiele bardziej wyraźny jest związek Ojcze nasz z Komunią eucharystyczną, z uwagi na moment, w którym jest recytowane, i na swoje prośby: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” oraz „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy...”. Wraz z Ojcze nasz rozpoczynają się, w rycie rzymskim, obrzędy Komunii Świętej: jest to więc modlitwa przeznaczona do stołu eucharystycznego. Prośba o chleb była interpretowana przez całą tradycję antyczną jako prośba o chleb eucharystyczny, o Chrystusa - chleb życia, nie wyłączając przy tym chleba materialnego. Chleb eucharystyczny jest niezbędny dla życia wiecznego (J 6, 51). W tej kwestii można przypomnieć św. Cypriana („Prośmy, aby ten chleb był nam dany, abyśmy otrzymując każdego dnia Jego Eucharystię nie byli oddzieleni od Ciała Chrystusa”) i św. Ambrożego, który nazywa go „Chlebem ponadsubstancjalnym” oraz wzywa, by przyjmować go każdego dnia. Ponadto, uczestnicząc w tym jedynym chlebie winniśmy dzielić z potrzebującymi chleb powszedni i nakarmić każdego głodnego (por. 1 J 3,17).
Inna prośba - o odpuszczenie win, z zapewnieniem, że sami gotowi jesteśmy przebaczyć, uważana jest za autentyczny akt pokutny wymagany dla godnej Komunii; środek dla otrzymania przebaczenia codziennych grzechów. Prosi się o przebaczenie i otrzymuje je. Pojednanie z Bogiem i z wiernymi jest warunkiem koniecznym należnego uczestnictwa w uczcie eucharystycznej: wymiana znaku pokoju ma być tego przypieczętowaniem.
Na koniec, aklamacja: „Twoje jest królestwo...” po „Wybaw nas” odsyła do drugiej prośby Ojcze nasz i otwiera nas na przyjście chwalebnego królestwa Pana.
Recytować, a bardziej jeszcze wyśpiewywać Ojcze nasz z szacunkiem i dumą, z radością i nadzieją: tę świadomość winni odkrywać i to czynić ci, którzy uczestniczą we Mszy Świętej.
Ręce wzniesione i wyciągnięte
Także ręce, ów aktywny element ludzkiego ciała, są używane w modlitwie eucharystycznej. Podczas celebracji eucharystycznej kapłan wykonuje liczne i częste gesty (aby się o tym przekonać, wystarczy się przyjrzeć), ale chociaż te wykonywane przez poszczególnych wiernych są nieliczne, to warto się z nimi zapoznać. Nie jest ważna ilość gestów, lecz ich znaczenie: ręce mają swój własny język, stanowiący widoczny wyraz uczuć i postaw wewnętrznych tych, którzy przeżywają intensywny moment jedności braterskiej pomiędzy sobą i synowskiej z Bogiem.
Antyczna tradycja przekazała nam klasyczny wizerunek modlącego się; osoby w postawie stojącej, z rękami uniesionymi i wyciągniętymi. Tej praktyce, powszechnej w modlitwie judaistycznej, chrześcijanie nadali własne znaczenie: zbawienie dokonane przez Chrystusa, który na krzyżu wzniósł i rozciągnął swoje ręce. W drugiej modlitwie eucharystycznej kapłan zwraca się do Ojca: „On spełniając Twoją wolę, nabył dla Ciebie lud święty, gdy wyciągnął swoje ręce na krzyżu”. Nasza modlitwa stanowi odbicie tej postawy, wyrażającej wstawiennictwo (jak Mojżesz, który modlił się za swój lud z uniesionymi rękami: Wj 17, 9-14) i zdającej się zbierać i obejmować wszystkich.
Gest modlitwy z wzniesionymi i wyciągniętymi rękami, lub rozłożonymi w formie krzyża, przewidziany jest dla całego zgromadzenia podczas Ojcze nasz, zgodnie z dyspozycjami biskupów włoskich: „Podczas śpiewu i recytowania Ojcze nasz można trzymać ręce wyciągnięte: gest ten, byle tylko stosownie objaśniony, niech będzie wykonywany z godnością w braterskiej atmosferze modlitwy!” (Mszał, 19832).Wykonywany wspólnie podczas modlitwy wszystkich ochrzczonych, będących adoptowanymi dziećmi Boga, gest wyciągania rąk wyraża braterski sens wspólnoty oraz zgodność uczuć. Jest to jednomyślny głos dzieci, odkupionych przez Chrystusa, które zwracają się do Ojca przed uczestniczeniem w uczcie eucharystycznej. Nieco później, podczas znaku pokoju, odwołuje się do gestu podania i uściśnięcia ręki w sensie braterstwa i zgody.
Podanie sobie rąk jest powszechnym gestem pojednania i pokoju (Pierwsza Modlitwa Eucharystyczna o tajemnicy pojednania brzmi: „Mocą Ducha działasz w głębinach serca, aby [...] przeciwnicy uścisnęli sobie dłonie”): tak samo w naszym przypadku, po tym, jak zadeklarowaliśmy, że „odpuszczamy naszym winowajcom” - czyli z serca wybaczamy każdą obrazę - wyrażamy gestem wolę ustanowienia relacji jedności, przyjaźni. Ręką się uderza, ale też ręką się jedna i odbudowuje, a więc wyciągnięcie i otwarcie ręki oznacza przybliżenie całej osoby, która otwiera się i skłania do kontaktu, do przyjacielskiej relacji, do pokoju w Chrystusie, który skruszył wszelkie podziały.
Idąc dalej drogą Mszy Świętej napotykamy na inny gest rąk - złożenia ich jedna na drugą dla otrzymania Komunii eucharystycznej. Zwyczaj ten uzyskał ostatnio aprobatę także w Polsce. W ten sposób powrócono do starodawnej praktyki - obok Komunii przyjmowanej na język, która nadal pozostaje jednakowo możliwa dla tych, którzy tego chcą - zgodnie z którą wierny przesuwa się z rękami wyciągniętymi do przodu i otwartymi dłońmi, aby przyjąć Pana chwały. Właściwy i przepisany sposób postępowania polega na tym, aby ukazać posługującemu uniesione ręce, lewą otwartą, z wyraźnym zagłębieniem, w akcie przyjęcia daru, który jest nam dawany, zaś prawą podłożoną pod lewą, jakby dla podparcia: potem prawą ręką ujmuje się chleb i wkłada go do ust.
Obydwie ręce są wyciągnięte, aby przyjąć Ciało Chrystusa. Ręce, które przyjmują i otrzymują ofiarowywany dar, nie biorą go bezpośrednio ze stołu, nie chwytają, nie wyrywają. U stołu Pańskiego jest się gośćmi, dziećmi, braćmi i przyjaciółmi, którzy przyjmują ofiarowywany pokarm z wdzięcznością i z radością, z szacunkiem i czcią, gdyż jest to „Ciało Chrystusa” - to jest wiadome i to się wypowiada z żywą wiarą: „Amen”; podejmuje się go wspólnie, w formie procesjonalnej, śpiewając; realizuje się „komunię” radości i nadziei, pośród nas wszystkich w Chrystusie, aby stać się jednym ciałem, żywym organizmem.
Są jeszcze inne momenty modlitwy intensywnej i ściśle osobistej, w której ręce służą do wyrażenia czegoś swoistego, jak na przykład złożenie rąk; jest to gest drogi dla pobożności chrześcijańskiej; wyraża koncentrację, prośbę, szacunek, pokorę, oddanie. Może się zdarzyć, że ktoś się skupia, by oddać się Bogu, krzyżuje ręce na piersiach, lub chowa głowę między rękami, chcąc jakby zamknąć się w swojej intymności z Bogiem. Tak bywa w momencie ciszy po Komunii.
Również ręce w geście otwarcia i wzniesienia, darowywania i przyjmowania, stanowią formę uczestnictwa i wyraz wiary oraz modlitwy - osobistej i wspólnotowej, „komunii” z Bogiem i z braćmi.
Pan z wami
Cztery razy kapłan kieruje do zgromadzenia pozdrowienie: „Pan z wami” i otrzymuje odpowiedź „I z duchem twoim”: na początku celebracji, po którym następuje zaraz akt pokutny; przed proklamowaniem Ewangelii, czyli kulminacją liturgii Słowa; przed rozpoczęciem wielkiej Modlitwy Eucharystycznej; na zakończenie celebracji, przed udzieleniem końcowego błogosławieństwa. Cztery razy, które odpowiadają czterem częściom Mszy Świętej: pierwszy raz otwiera obrzędy wprowadzenia, drugi raz znajduje się w centrum liturgii słowa; trzecie pozdrowienie otwiera centralną fazę liturgii eucharystycznej; ostatnie stanowi sygnał dla rozpoczęcia obrzędów zakończenia. A więc za każdym razem, gdy rozbrzmiewa to pozdrowienie, podkreślona zostaje znacząca faza akcji obrzędowej.
Zanim przystąpimy do wyjaśnienia znaczenia tego pozdrowienia, interesujący jest dla nas jeszcze pewien szczegół, a mianowicie dialog, który przebiega pomiędzy kapłanem a wiernymi, pomiędzy przewodniczącym a zgromadzeniem. Nie są to jedyne momenty dialogu, lecz te charakteryzują się formą bezpośrednią, powtarzalną, bardziej związaną - jak to już widzieliśmy - ze specyficznymi momentami celebracji. Eucharystia stanowi dialog pomiędzy Bogiem a Jego ludem, lecz ma miejsce także dialog pomiędzy tym, kto przewodniczy a zgromadzeniem: komunikacja, wymiana, pozdrowienie i odpowiedź. Lud pozostający w komunii i dialogu, widocznie zjednoczony, jako że wszyscy razem, jakby jednym głosem, zwracają się do Boga. Nie ma i być nie może pęknięcia, separacji, rozdziału, pomiędzy kapłanem a wiernymi: kapłan nie jest sam, a celebracja nie jest jego celebracją: on jest posługującym [ministrem] i widocznym znakiem Chrystusa, który przewodniczy i prowadzi swój lud. Dobrze byłoby coraz częściej nabierać świadomości tej wspaniałej rzeczywistości. Nie mniej warte uwagi jest znaczenie owego pozdrowienia: „Pan z wami”, jest pozdrowieniem Booza skierowanym do żniwiarzy, którzy mu odpowiadają: „Niech błogosławi ci Pan” (Rt 2, 4). „Pan z Tobą” - to słowa pozdrowienia anioła, skierowane do Maryi (Łk 1, 28) itd.
Ziemią pochodzenia tego pozdrowienia jest bez wątpienia Pismo Święte, i „Pana” należałoby utożsamiać z Jezusem Chrystusem, o obecności którego w zgromadzeniu się chrześcijan mówi Konstytucja soborowa o liturgii świętej (KL 7), a wcześniej jeszcze sama Ewangelia (Mt 18, 20) oraz pośrednio fragmenty listów pawłowych. Wydaje się, że zdanie to wskazuje na obecność Boga za pośrednictwem Jego Ducha - jak naucza św. Paweł (2 Kor 3, 17) - Bóg, który jest Duchem i jako taki komunikuje się, daruje się człowiekowi. To wyjaśniałaby lepiej odpowiedź: „I z duchem twoim”, skierowana przez zgromadzenie do kapłana. Po tym, jak kapłan zapewnił je o obecności Bożej z nim - jako że Duch został dany przez Chrystusa Jego Kościołowi (Dz 2, 33) - zgromadzenie odpowiada, że Bóg jest z nim, czyli z jego duchem, w sposób szczególny, jako że w święceniach prezbiteratu otrzymał on dar Ducha Świętego dla swej posługi.
Z tą interpretacją zgadza się myśl Ojców Kościoła, przede wszystkim świętego Augustyna i świętego Jana Chryzostoma. „Nie powiedział, że z tobą - komentuje Jan Chryzostom pewien urywek Drugiego Listu świętego Pawła do Tymoteusza - lecz z duchem twoim...”. A w związku z naszym zdaniem: „Gdyby nie było Ducha Świętego, nie byłoby ani pasterzy, ani nauczycieli: nimi to stają się dzięki Duchowi, jak to sam Paweł mówi: pośród stada ustanowił was Duch Święty biskupami” (por. Dz 20,28).
Tak więc o ile z jednej strony kapłan potwierdza obecność Boga pośród zgromadzenia poprzez swojego Ducha, to zgromadzenie deklaruje w formie bardziej dobitnej, że on (kapłan) żyje w sposób szczególny pod działaniem Ducha Chrystusa: trzeba zauważyć spójnik „i”, który łączy pozdrowienie z odpowiedzią. A zatem stwierdzenie, iż wyrażenie „z duchem twoim” jest semityzmem (miałoby określać całość przez wskazanie na aspekt duchowy) i odpowiadałoby naszemu: „z tobą”, oznacza pozbawienie tego zwrotu jego głębokiego znaczenia, i zapomnienie, że u świętego Pawła powraca ono czterokrotnie, aby uściślić, iż chrześcijanin jest uczestnikiem duchowej natury Chrystusa (2 Tm 4, 22; Flm 25; Ga 6, 18; Ef 4, 23).
Dlatego też wszystkie tłumaczenia tekstu łacińskiego „et cum spiritu tuo” zachowały zdanie „i z duchem twoim”, odrzucając owo najprostsze „z tobą”. Nie znajdujemy się tutaj na płaszczyźnie tylko ludzkiej i ziemskiej, lecz na poziomie wiary, na którym wszyscy uznajemy się za beneficjantów obecności naszego Boga, który nas przygarnia i jednoczy ze sobą za pośrednictwem Chrystusa, jednoczącą i ożywiającą mocą swego Ducha: wierni jako zgromadzenie ożywione przez Ducha i kapłan, który mocą szczególnego daru Ducha jest ustanowiony, aby nim [tj. zgromadzeniem] kierować. Podwójnie radosne wyznanie wiary.
Oto wielka tajemnica wiary
Na zakończenie opowieści o Ostatniej Wieczerzy lub konsekracji kapłan mówi: „Oto wielka tajemnica wiary”, zaś całe zgromadzenie odpowiada aklamacją: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu” lub „Ty nas odkupiłeś itd.”. Łatwo zrozumiała, jakkolwiek bogata w treść, jest odpowiedź zgromadzenia, natomiast niejasne wydaje się być zdanie wypowiadane przez kapłana.
Faktycznie, słowo „tajemnica” każe natychmiast myśleć o prawdzie wiary, według której w rycie konsekracji chleb i wino stały się Ciałem i Krwią Chrystusa: obecność sakramentalna i „tajemnicza”, którą jedynie wiara jest w stanie zauważyć i dotknąć. „Tajemnicą” byłoby to, co Bóg nam objawia i daje poznać, lecz czego my, nawet po Jego objawieniu, nie jesteśmy w stanie pojąć: nie pozostaje nam nic innego, jak zaakceptować przedłożoną prawdę. W szczególności chodziłoby tutaj o dogmat obecności eucharystycznej.
Nie wydaje się wcale, aby stanowiło to wyjaśnienie owego zdania, ale nawet gdyby tak było, na nas spoczywałby obowiązek nie ograniczania się do bezrefleksyjnego przyjęcia, nie skłaniania po prostu głowy przed prawdą objawioną przez Boga i przedłożoną przez Kościół. Faktycznie, każda tajemnica, nawet jeśli sama w sobie jest zupełnie niezrozumiała, zawsze promieniuje Bożym światłem, objawia i czyni zrozumiałym coś ukrytego. „Tajemnica” stanowi dla wiary próbę, ale także znak i wyzwanie. Poprzez znak możemy dotrzeć aż do rzeczywistości oznaczanej. Im większa tajemnica, tym większe racje przemawiają za jej odkryciem: do uchwycenia jest rzeczywistość samego Boga. Soborowa Konstytucja o liturgii świętej (KL 48) wzywa wiernych do rozumienia tajemnicy wiary (rzeczywistości niebieskiej) poprzez obrzędy i modlitwy, i aby w ten sposób aktywnie uczestniczyć w świętych czynnościach. Pogłębianie świadomości tajemnic naszej wiary to nie jest jakiś luksus, ani czas stracony, lecz nasz obowiązek, potrzeba, ubogacenie: wprowadza nas w Boski świat.
„Tajemnica wiary” nie jest w tym wypadku odpowiednikiem prostej prawdy wiary, dogmatu ukazywanego przez Kościół ani też obiektywnej (realnej) obecności Chrystusa.
Przede wszystkim, ponieważ znaczenie tego trochę tajemniczego zdania, zgodnie z dobrymi zasadami interpretacyjnymi, rozumiane jest przez to, co je poprzedza i co po nim następuje, a więc wspomnienie Ostatniej Wieczerzy i odpowiedź zgromadzenia. W opowiadaniu stwierdza się, że ofiara Chrystusa na krzyżu dla naszego pojednania jest uobecniana w znakach chleba i wina, abyśmy, spożywając i pijąc, mogli uczestniczyć w zbawczej ofierze. W odpowiedzi zgromadzenia precyzuje się treść celebracji: jest to głoszenie śmierci i Zmartwychwstania Pana oraz oczekiwanie na Jego chwalebne przyjście. Tak więc uwaga skupiona jest na tym, co dokonuje się na ołtarzu: wydarzenie śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa.
Na drugim miejscu, słowo „tajemnica” pochodzi z Pisma Świętego, w szczególności od św. Pawła (nasze zdanie znajduje się w Pierwszym Liście do Tymoteusza 3, 9), gdzie wskazuje na sekret Boga, kiedy Bóg objawił swój ukryty zamiar, a dokładnie - swój plan lub zamiar zbawienia ludzkości w osobie Jezusa, nade wszystko w Jego śmierci i Zmartwychwstaniu. „Tajemnica” odpowiada więc wydarzeniu zbawczemu, obiecanemu i spełnionemu przez Boga w Chrystusie, osobie i odkupieńczemu dziełu Chrystusa: temu, co zawiera i objawia cała ekonomia (lub plan) zbawienia.
Na trzecim miejscu, słowo „tajemnica” pojawiło się dla wskazania obrzędów, czynności liturgicznych, w których tajemnica bądź tajemnice Chrystusa (narodzenie, objawienie, wniebowstąpienie itd.), a więc fakty historyczne, poprzez które zostaliśmy zbawieni: są one przypomniane i uobecnione, abyśmy mogli w nich uczestniczyć. W ten sposób chrzest jest „tajemnicą”, tak samo jak Eucharystia: przypomina się początkowe zdanie Mszy Świętej: „Uznajmy przed Bogiem, że jesteśmy grzeszni, abyśmy mogli z czystym sercem złożyć Najświętszą Ofiarę” [w Mszale włoskim użyte jest sformułowanie „per celebrare i santi misteri”, co dosłownie należałoby przetłumaczyć - „...z czystym sercem obchodzić święte tajemnice” - przyp. tłum]. Tymczasem, w przeciągu wieków słowo „tajemnica” zostało przyjęte w teologii dla oznaczania prawdy doktrynalnej, zaś słowo „sakrament” było używane dla określenia obrzędów liturgicznych. Jednak termin „tajemnica” pozostaje tak samo w użyciu liturgicznym, przede wszystkim dla określenia dzieła odkupieńczego lub pojedynczych aktów zbawczych Chrystusa, w szczególności Jego śmierci i Zmartwychwstania, których pamiątkę obchodzi się podczas liturgii.
Tak więc w naszym wypadku „tajemnica wiary” oznacza to, co celebrujemy, wydarzenie śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa, które stanowi centralne jądro naszej wiary, aktualnie celebrowane, jego treść.
Nie celebrujemy idei czy osób, lecz dzieło zbawienia, pojedyncze akty zbawcze Chrystusa, Jego przejście ze śmierci do życia, Jego Paschę. To jest tajemnica naszej wiary, ale też sama celebracja stanowi wydarzenie centralne, wielką „tajemnicę naszej wiary”. Do jej zrozumienia jesteśmy wezwani, aby móc w niej uczestniczyć z pełną świadomością.
Eucharystia świąteczna w sobotę wieczorem
Eucharystia świąteczna w sobotę wieczorem pojawia się w pierwszych latach po Soborze (1965) i w jego praktyce, jakkolwiek z początku ograniczona do szczególnych przypadków dla tych, którzy w nadchodzącą niedzielę nie mogliby w niej uczestniczyć, wywołała liczne obawy co do możliwości dewaluacji niedzieli. W 1967 roku oficjalny dokument, Instrukcja Świętej Kongregacji Obrzędów „Eucharisticum Mysterium” o Kulcie Tajemnicy Eucharystycznej, usankcjonował tę praktykę, lecz zalecał ostrożność i ustanawiał dokładne normy, aby celebracja zachowała charakter świąteczny, nie została zredukowana do pośpiesznego rytu, mającego tylko uczynić zadość przepisom, zaś by niedziela nie przekształciła się w dzień rozrywki. Niebezpieczeństwa czają się zawsze, warto zatem przywołać punkt 28 wspomnianej Instrukcji o znaczeniu tego zezwolenia: „pasterze winni starannie pouczyć wiernych o sensie tego zezwolenia i zatroszczyć się, by świadomość dnia niedzielnego nie zatarła się przez to żadną miarą. Pozwolenie to bowiem zmierza do tego, żeby wierni mogli w dzisiejszych warunkach łatwiej świętować dzień Zmartwychwstania Pana”.
Troska dokumentu zawiera się w tym, aby uniknąć zaciemnienia znaczenia niedzieli. Nie antycypuje się celebracji po to, aby być wolnym wobec przepisu i oddać się innym aktywnościom. Świętowanie niedzieli nie redukuje się do aktu spełnienia obowiązku - uczestniczenia w Eucharystii - lecz cała niedziela jest dniem życia w radości, w słuchaniu Słowa, w dziękczynieniu, odpoczynku, miłosierdziu. Eucharystia antycypowana jest sama z siebie, zarezerwowana dla tych, którzy znajdują się w szczególnych okolicznościach pracy lub podróży itp. i chce sprawić, by ci wierni byli w stanie łatwiej celebrować dzień Pański, uczestnicząc „przed” akcją centralną lub datą niedzieli: nie chce uspokajać ich sumienia lub z wyprzedzeniem uwolnić ich od obowiązku. Dla nich celebracja niedzielna nie jest zakończona, lecz jedynie rozpoczęta. Zaraz potem tekst wyjaśnia: „Pozwolenie to bowiem zmierza do tego, żeby wierni mogli w dzisiejszych warunkach łatwiej świętować dzień Zmartwychwstania Pana”. Nie ma się zamiaru dowartościować sobotniego wieczoru ani przekształcić tę część dnia w niedzielę, lecz raczej zaznaczyć bogactwo niedzieli, która rozszerza swą łaskę i swoje światło na sobotni wieczór, włączając go w dzień Zmartwychwstałego. Chodzi o to, by uratować jedyność i niezastępowalność niedzieli.
Dlatego właśnie terminologia, godzina odprawiania oraz różne odmiany Mszy Świętej muszą zachowywać typowy charakter niedzielny. Język wart jest zastanowienia: mowa jest o „Mszy Świętej niedzielnej i świątecznej, antycypowanej wieczorem dnia poprzedniego”. Msza Święta w istocie nie poprzedza niedzieli, lecz ją otwiera, inauguruje, stanowi jej początek. Nie jest to Msza Święta „przed-świąteczna” czy „przed-niedzielna” (to niepoprawne, błędne określenie), lecz „niedzielna” i „świąteczna” ze wszystkimi konsekwencjami, całkowicie porównywalna ze Mszą Świętą odprawianą w niedzielę i warta takiej samej uwagi. Owszem, to jest ta sama Msza Święta. Faktycznie, postanowione jest, że „w tych przypadkach celebruje się Mszę Świętą wskazaną przez kalendarz niedzielny, bynajmniej nie pomijając homilii i modlitwy wiernych”. Eucharystia w sobotę wieczór nie może różnić się co do porządku od Eucharystii niedzielnej: modlitwy, śpiewy, lektury, ale także homilia i modlitwa powszechna czyli wiernych: te dwa elementy stanowią warunek konieczny Eucharystii niedzielnej. Wierni obecni nie mogą odnosić wrażenia, że uczestniczą w Eucharystii zubożonej czy pomniejszonej. Obok formy celebrowania, także godzina ma swoją wagę: „Ta Msza Święta może być celebrowana tylko wieczorem”. Popołudnie to nie jest jeszcze wieczór, i dlatego określenie godziny należy do biskupa, aby uniknąć nadużyć lub dostosowań idących na łatwiznę. Najlepszym momentem jest odniesienie się do godziny nieszporów, do zachodu słońca.
Refleksja nad tą praktyką, już dobrze utrwalona (mimo że biskupi włoscy zachęcają do jej ponownego podjęcia i ewentualnie do skorygowania; zob. Nota Il giorno del Signore, 1984), ma swoją niewątpliwą użyteczność: pozwala lepiej zrozumieć związek między Mszą Świętą a niedzielą, pomaga dowartościować, a nie zaciemnić niedzielę - ów dzień Zmartwychwstania Chrystusa i dzień zgromadzenia chrześcijańskiego, pomaga nie traktować uczestnictwa we Mszy Świętej jako zwykłego obowiązku do wypełnienia, lecz jako kulminacyjny i najbardziej ekspresyjny moment naszej wiary w Zmartwychwstałego oraz naszej przynależności do Jego Kościoła.
Ofiara za Mszę Świętą
Jeśli Eucharystia jako „fakt eklezjalny” stała się wielką zdobyczą Soboru Watykańskiego II, to jak wyjaśnić prośbę o Mszę Świętą za swoich zmarłych, połączoną z ofiarą pieniężną? Czy nie mamy do czynienia z aktem kupna-sprzedaży?
Mszy Świętej się nie kupuje, a jej owocami się nie spekuluje: każda Eucharystia jest czynnością eklezjalną, Kościoła i dla Kościoła; jest czynnością wszystkich i dla wszystkich. Podmiotem każdej modlitwy podczas celebracji eucharystycznej jesteśmy zawsze „my”, zaś odbiorcami są ci, za których Chrystus wydał w ofierze swoje Ciało i swoją Krew: „za was i za wielu”. Także wówczas, gdy Eucharystia jest celebrowana w małej grupie, nie jest nigdy czynnością prywatną, lecz - jak naucza soborowa Konstytucja o liturgii świętej (KL 26) - należy do całego Ciała Kościoła, uwidacznia je i na nie oddziałuje. Bez wątpienia można wprowadzić szczegółową intencję modlitwy za zmarłych - jak również za żywych - zaś pobożność ludowa, nie zawsze należycie oświecona, zaakcentowała jej ważność i włączyła w to kapłana, przekazując ofiarę w formie pieniężnej. Praktyka ta pochodzi sprzed roku 1000 i nie jest wolna od nadużyć. W tej sprawie można wskazać w okresie posoborowym niemało oznak poprawy: silne ograniczenie liczby Mszy Świętej za zmarłych, zastąpione, niestety, niekontrolowanym wymienianiem imienia lub imion zmarłych podczas Modlitwy Eucharystycznej; nowe znaczenie ofiary zbieranej podczas Mszy Świętej, nadane przez Pawła VI w pewnym dokumencie, a polegające na pojmowaniu jej jako integrującym uczestnictwie w ofierze Chrystusa i jako wkładzie w utrzymanie kapłana; debata pomiędzy teologami i duszpasterzami nad propozycjami i inicjatywami lokalnymi w kwestii zniesienia ofiar za poszczególne Msze Święte, i zastąpienie ich wspólnym funduszem, powstałym z wolnych datków, bez żadnych warunków i bez matematycznych kalkulacji.
Bardziej niż na inicjatywy zewnętrzne, zawsze przydatne, należy podkreślić zmianę mentalności. Zrozumienie eklezjalnej i centralnej wartości Mszy Świętej pomoże przezwyciężyć każdą wizję partykularystyczną i interesowną, eliminując także pozory rynku. Kto „zamawia” Mszę Świętą za swoich zmarłych, dając kapłanowi ofiarę pieniężną, powinien być przekonany, że ten jego gest nie wychodzi poza osobiste zaangażowanie, jako udział w misterium Chrystusa i prośbę skierowaną do miłosierdzia Bożego, aby przyszło z pomocą jego drogim zmarłym. Bóg, jakkolwiek całkowicie wolny co do rozdzielania dobrodziejstw zbawczej ofiary, nie pozostaje niewrażliwy na modlitwę Kościoła. Jednak myślenie, że może być uwarunkowany ofiarą pieniężną w rozdzielaniu swoich darów na rzecz wymienionego z imienia zmarłego, brzmi jak zniewaga Jego osoby, sensu Eucharystii, powagi naszej wiary.
W każdym razie, Eucharystia nie może uginać się pod naciskiem pieniądza ani też być zamknięta w czyimś prywatnym horyzoncie, lecz zachowuje swój eklezjalny charakter wielkiego działania łaski dla zbawienia otrzymanego od Chrystusa na krzyżu jako dobrodziejstwa dla wiernych i całej ludzkości.