Inscenizacja pt EMANUEL


INSCENIZACJA PT. „EMANUEL”

Czas trwania: ok. 70 minut

Postacie: narrator, Emanuel, pani na poczcie, dwóch lub trzech pijaków, Jezus, gromadka dzieci, tajemniczy głos, Sylwia.

Rekwizyty: budynek poczty (np. z kartonu), napis „Wesołych Świąt”, gazetka reklamowa o filmach (np. „Film Club”), zdjęcie dziewczyny, plecak, 2 lub 3 ławki, list od Sylwii, gitara, kwiatek, koszulka z napisem „I was born to lose” (najlepiej biała lub czarna), butelki lub puszki z piwa/wina, krzyżyk.

Wymagania techniczne: nagłośnienie: w tym 3 mikrofony (najlepiej bezprzewodowe), światła, scena, nagrania muzyczne.

Scenografia: miasteczko (w miarę możliwości - nie jest obowiązkowe)

AKT 1 (Szukanie sensu życia)

(Jest ciemno, słychać spokojną muzykę, która stopniowo wycisza się…)

Narrator: Witajcie moi drodzy przyjaciele!!! Pozwólcie, że przedstawię Wam teraz wszystko to, co stało się w jego życiu. Niesamowite rzeczy! Mówię Wam! Gdybyście go teraz zobaczyli, nie poznalibyście go! Kompletne zero, za które się uważał, zaczyna znowu od zera. Start zupełnie nowego życia! Wybaczcie, że nie będę się streszczał, w tej historii liczy się każdy szczegół…

(spokojna muzyka nasila się na ok. 10 sekund)

Było to akurat w wigilię Bożego Narodzenia. Chodził ciągle w ulewnym deszczu… Przemoknięty do suchej nitki, dotarł o zmroku do Zgliszcz… Zabiegani przechodnie wracali do swych domów z rękami pełnymi prezentów. Dla nie było żadnego spojrzenia, żadnego uśmiechu... (muzyka ucicha)

(Scena rozświetla się, ale panuje pół-mrok. Emanuel wchodzi na scenę i rozgląda się wkoło. Potem wyjmuje z plecaka zdjęcie ukochanej, chwilę spogląda na nie)

Emanuel: Sylwia!… Tak bardzo mi jej brakuje! Czy napisała? Czy też o mnie zapomniała…? (wchodzi na pocztę) Dzień dobry, pani Krysiu, a właściwie… Dobry wieczór!

Pani z poczty; Witaj, chłopcze, dobry wieczór!

Emanuel: Czy zostawili dzisiaj dla mnie jakiś list?

Pani z poczty: Tak, jest tu coś dla ciebie. (podaje mu list, Emanuel odchodzi)

Emanuel: Uff, to od niej! Przeczytam go w spokojnej chwili… (chowa list do plecaka) Tymczasem, co zrobić z oczekującą mnie nocą?! Gdzie zabić czas?! Może do salonu gier?... Eee, tam, nie mam dzisiaj ochoty!... A może jakiś niezły filmik? Super-przygoda, aby na chwilę uciec od tej złej przygody… (wyciąga z plecaka reklamę filmów i przegląda) „Miłość na ziemi”… - to nie dla mnie! … „Demony nocy”… Uee! Ten diabeł na całą szerokość strony! Wstrętna morda, odrażające spojrzenie, fosforyzujące oczy… Ohyda!!! Kina nic innego nie reklamują!!! (rzuca gazetkę w kąt… Spogląda na napis „Wesołych Świąt” i mówi z utęsknieniem) WESOŁYCH ŚWIĄT… życzą mi te tradycyjne, powieszone na tę okazję, kolorowe literki… Przypominają mi one… tak, choinkę w domu ubieraną z radością, świeczki, kolędy, obecność najbliższych… A może… czekają na mnie tego wieczoru…? A gdyby tak mnie zobaczyli, to… czy poznaliby mnie? Czy by mnie przyjęli...? To już w końcu dwa lata, jak uciekłem z domu… NIE!!! Nie myśleć o tym!!! To było kiedyś!!! Teraz już nie należę do nich!!! (światła gasną /w tym momencie można wynieść ze sceny budynek poczty/ - w tle cicha spokojna muzyka - wchodzą pijacy)

Pijacy: Ty, mały! Chodź do nas! Napijesz się z nami, nie? (Emanuel ulega… siadają na ławce i zaczynają pić. Wtem wchodzi Jezus i patrzy na nich w milczeniu…)

Emanuel: Ty, koleś… co się tak gapisz? Spadaj stąd! No już!!! (odpycha go, a ten przewraca się i upada ba ziemię. Pijacy naśmiewają się z Jezusa. Po chwili Jezus podnosi się i odchodzi. Po wypiciu piwa pijacy rozchodzą się i Emanuel zostaje sam, mówi rozgoryczony) Znowu zapadam w ciemności nocy… Żadnego spojrzenia, żadnego uśmiechu… tylko gorycz i znudzenie! (Upada na kolana... w pozycji przysiadu zaczyna recytować:

O, niewinności, zgubiłem Ciebie!

Utopiłem Cię w głębi wnętrzności moich…

Zadałem Ci śmierć!!!

O, niewinności, upadłem jak dziecko!

Zabrakło kojącej goryczy łez…

Ból przywalonego ziemią,

Szał krąży i nęka…

O, niewinności, kiedy wreszcie

Odzyskam Ciebie?!

(opiera głowę o kolana, po chwili krzyczy:

Jakie jest moje imię?!! (echo odpowiada)

Życie jest złe!!! (tajemniczy głos w postaci echa odpowiada):

Tajemniczy głos; Nie!!!...

Emanuel: Sens mi daj!!!

Tajemniczy głos: Raj!!!...

Emanuel: Moje serce jest pełne złości!!!

Tajemniczy głos: Miłości!!!...

Emanuel: Skąd ten głos? (echo odpowiada)

(Emanuel kładzie się na ławce i zasypia (w tle spokojna muzyka).

AKT 2 (Przyjaciel)

(Powoli robi się jasno - nastaje dzień. Emanuel budzi się, a obok niego siedzi Jezus)

Emanuel: (z pogardą) To znowu ty?! Czego ty ode mnie chcesz?! Dlaczego wciąż za mną chodzisz?!

(Jezus odchodzi, milcząc. Po chwili wraca z gitarą i gromadką dzieci. Przysiada na drugiej ławce i zaczyna grać i śpiewać wraz z dziećmi piosenkę:

Oto jest dzień, /2x

Który dał nam Pan /2x

Weselmy się /2x

I radujmy się nim /2x

Oto jest dzień, który dał nam Pan

Weselmy się i radujmy się nim

Oto jest dzień, oto jest dzień

Który dał nam Pan.

(Podczas śpiewania dzieci tańczą w kółeczku. Emanuel z ponurą miną przygląda się temu wydarzeniu. Dzieci mimicznie zapraszają go do tańca, ale Emanuel nie reaguje. Po wykonaniu piosenki dzieci wychodzą. Jezus podchodzi do Emanuela)

Jezus: Nie podobała ci się moja piosenka? (Emanuel milczy. Po chwili Jezus wręcza mu kwiatek)

Masz, to dla ciebie! (odchodzi)

Emanuel: (wyrzuca kwiatek, wstaje z ławki i powoli idzie ze spuszczoną głową. Wtem odwraca się i znowu widzi Jezusa w oddali… Siada na ziemi)

Znowu za mną idzie… Czy ten facet kiedyś w końcu odczepi się ode mnie?!... (Po chwili zastanowienia) A jednak to dziwne…, że im bardziej staram się od niego oddalić, tym większą mam ochotę go zobaczyć… Jakaś łagodność twarzy nadawała mu wyraz trudnej do określenia czułości. A przede wszystkim jego wzrok - jeszcze nigdy nikt na mnie w ten sposób nie patrzył. W jego oczach błyszczało pragnienie podzielenia się czymś szczególnym…

Jezus: (podchodzi do Emanuela) Wiesz, mógłbym ci towarzyszyć, pokazać różne skróty, miejsca na nocleg...

Emanuel: Odbiło ci ?! Jak chcesz, żebym poszedł z zakażoną nogą?!

Jezus: Ja mogę cię wyleczyć…

Emanuel: Za kogo ty mnie masz ?! Za żebraka ?! Sam się z tego wyciągnę!!!

Jezus: Boli mnie, kiedy widzę jaki jesteś poraniony. A twoje oczy…? Wiecznie zgaszone… W dodatku ten napis na twojej koszulce. Czy wiesz, co on oznacza?

Emanuel: Tak, wiem! „I was born to lose” znaczy „Urodziłem się, aby przegrać”!

Jezus: (podnosi głos) No właśnie!!! To nieprawda! Nie urodziłeś po to, aby przegrać, ale po to, aby, życie w tobie zwyciężało wszelką śmierć! Urodziłeś po to, aby ŻYĆ!!! (słowo „żyć” odbija się szerokim echem)

Emanuel: Żyć? … a cóż to znaczy?!

Jezus: Być upojonym miłością…

Emanuel: Moja miłość to Sylwia… (wyjmuje z plecaka list od Sylwii)

Głos Sylwii: (słychać głos Sylwii) Cześć, Kochany! Piszę do ciebie ten list, bo bardzo Cię kocham. Siedzę sobie właśnie na parapecie mojego okna i tak sobie myślę… Co to jest życie? To znaczy coś dla tych, którym się udało. A dla reszty… spisanych na straty?.. Banał! Tak to już jest - jedni rodzą się pod szczęśliwą gwiazdą, a inni nie. Nic się na to nie poradzi… A śmierć?... Co to znaczy?... To znaczy coś dla tych, którym się udało. Mają przed nią okropnego stracha przez duże „s”, (z ironią) co mnie z resztą śmieszy… (chłodnym głosem) A dla innych , spisanych na straty? To już mniej banalne, na pewno jakieś rozwiązanie… Tak sobie myślę, że jeśli śmierć zechce wejść do mojego domu, to otworzę jej szeroko drzwi! To już wiele tygodni, wiele miesięcy, gdy na nią czekam… Czasami przychodzi mi myśl, żeby zwinąć manatki i wyjść jej naprzeciw. W końcu tak jest najszybciej, no i przecież nie trudno ją znaleźć - istnieje tysiąc dróg. Na razie to tylko myśl, bo jeszcze nie spakowałam swoich manatków. (podniesionym tonem) Jednak myślę o tym za każdym za każdym razem, gdy cierpienie zadaje jeden cios więcej w moje rany, potęgując pragnienie śmierci. Czas wyżłobił w moim sercu niezatarte słowa; „ STRACH, PUSTKA, NIENAWIŚĆ, NICOŚĆ” i wiele podobnych… Boję się jutra! (jeszcze bardziej podniesionym tonem) Jakie cierpienia i upokorzenia będę musiała jeszcze znosić?! Czy jutro będzie gorsze niż dzisiaj?!... Kiedy dla nikogo się nie liczysz; kiedy nikt nie ma do ciebie zaufania; kiedy masz rodziców, których uważasz za mocnych, a okazuję się, że są słabsi od ciebie…; kiedy masz ojca kruchego jak doniczka; kiedy twoi rodzice mieszają przeszłość z teraźniejszością; kiedy nie masz przyjaciół; kiedy ciągle koś na ciebie najeżdża, czy to w szkole, czy to w domu; kiedy twojej rodzinie jest obojętne, czy jesteś, czy cię nie ma; kiedy żadne czułe spojrzenie nie styka się z twoim; kiedy nie masz się, na kim oprzeć; wtedy wzbiera rozpacz, która cię pochłania! Przy każdym niepowodzeniu kolejna kropla rozpaczy dołącza do pozostałych, aby cię zatopić… Ale przecież to nie ja wybrałam sobie życie! To nie ja powiedziałam: „Chcę się urodzić”! A więc, dlaczego mimo wszystko żyję?! Dlaczego, kiedy przestaję oddychać, nagle odruch, nad którym nie panuję, każe mi nabrać powietrza?! Dlaczego życie jest chwilami takie podłe i takie okrutne ?! Dlaczego tak trudno jest znaleźć sobie miejsce na ziemi?! Dlaczego potrzebuję czuć, że jestem kochana i dlaczego tego nie czuję?! I dlaczego te wszystkie pytania bez odpowiedzi?!... Mam nadzieję, że mi szybko odpiszesz… Czekam z niecierpliwością...

Twoja Sylwia

Emanuel: („ze łzami w oczach”) Te pytania… one wszystkie są moje…

Jezus: Ile ma lat ta twoja Sylwia?

Emanuel: Szesnaście… i od dwóch miesięcy spodziewa się dziecka… z kimś innym…

Jezus: Przecież ona sama jest jeszcze dzieckiem! Jeszcze całe życie przed nią! A poza tym, jak może dać życie, skoro sama nie wie, po co żyć… ?

Emanuel: Kocham ją! Nie chcę jej stracić!

Jezus: W takim razie powinieneś być przy niej, aby poczuła wreszcie, że jest ktoś, kto nie może się bez niej obejść… Gdzie ona mieszka?

Emanuel: W Miłochwałach…

Jezus: Więc chodźmy do niej… (wychodzą, scena przyciemnia się - w tle spokojna muzyka)

P R Z E R W A ( ok. 10-15minut )

AKT 3 (Ujawnienie się Jezusa)

(Można nieznacznie zmienić scenografię. Emanuel razem z Jezusem wchodzi na scenę, z drugiej strony wychodzi Sylwia)

Sylwia: (wita się z Emanuelem) Emanuel! Ale się zmieniłeś!

Emanuel: (wskazuje na Jezusa) Sylwia, przedstawiam Ci mojego przyjaciela spotkanego na drodze w ten wieczór, gdy odebrałem twój list z poczty w Zgliszczach.

Jezus: Witaj, (podają sobie ręce na przywitanie)

Emanuel: (zwraca się do Sylwii) Nie mam do ciebie żalu. Wciąż Cię kocham.

Sylwia: Nie przejmuj się, mam zamiar pozbyć się tego bachora.

Emanuel: Och, nie!!! Błagam Cię! Zachowaj go! Z miłości!... Z miłości do samej siebie, z miłości do mnie!

Jezus: I z miłości do Tego, od Którego go otrzymałaś…

Sylwia: (z oburzeniem) Do Marka, tego palanta, który mi je zrobił?!

Jezus: Nie! Z miłości do Boga, który właśnie w tej chwili daje mu żyć! I który Tobie, Sylwio, pozwala dawać życie! Nawet, jeśli nie przyszedł tak, jak Bóg tego pragnie, nie odrzucaj go!

Sylwia: Ale ja nie chcę tego bachora!!!

Emanuel: Ale ono chce Ciebie!

Sylwia: Nie jest mi potrzebny!

Emanuel: Ale za to Ty jemu jesteś niezbędna!

Sylwia: To tylko embrion!

Jezus: Już ktoś! Nie ma drugiego takiego jak on!... Już słyszy, odczuwa, myśli i kocha - po prostu żyje! Jest częścią Ciebie!

Emanuel: Sylwio, czy kochasz mnie jeszcze?

Sylwia: Oczywiście, wciąż jesteś tak samo piękny!

Emanuel: A więc musisz być szczęśliwa, że moja matka nie usunęła mnie, tak jak chciała…

Sylwia: (opuściła głowę) Masz rację… Wybacz mi, kochany! (przytula się do niego) Obiecuję, że go nie skrzywdzę.

Emanuel: Trzymaj się, zobaczymy się jutro… (żegnają się, Sylwia odchodzi)

Emanuel: (zwraca się do Jezusa) A kim ty właściwie jesteś?

Jezus: Ja? … Jestem pasterzem.

Emanuel: A co tutaj robisz?

Jezus: Bez ustanku szukam jednej owieczki. Mam wrażenie, że ucieka przede mną, gdy tylko mnie spostrzeże…

Emanuel: I jeszcze jej nie odnalazłeś?

Jezus: Ona się boi, że ją odszukam…

Emanuel: Wyglądasz na zmordowanego, odpocznij trochę!

Jezus: Moim odpoczynkiem jest ją mieć tutaj, na ramieniu…

Emanuel: A czy twoje owieczki mają imiona?

Jezus: Tak, każdej nadałem imię.

Emanuel: A ta, której szukasz, jak ma na imię?

Jezus: (po chwili wahania wypowiada imię powoli, z wielkim przejęciem) E - MA - NU - EL ! To właśnie Ty jesteś tą owieczką, której szukam…

Emanuel: Ale ja nie jestem żadną owcą!

Jezus: Jeśli zapomniałeś, jakie jest twoje imię; jeśli zgubiłeś swoją gwiazdę polarną; jeśli zapomniałeś o ścieżce twego życia i twego serca, to jesteś tą, której szuka Miłość…

Emanuel; (odchodzi na bok) Moje własne imię…! Skąd je znał…? Nikt mi go jeszcze w taki sposób nie wypowiedział… Jakbym słyszał je po raz pierwszy…

Jezus: (podchodzi do Emanuela) Wiesz, znam cię już od bardzo dawna… Nie poznałem cię tamtej nocy w Zgliszczach, kiedy mnie popchnąłeś. Byłem z tobą nawet wtedy, gdy twoi koledzy śmiali się z twojego jąkania; kiedy lekarze nie traktowali cię poważnie i kiedy niesłusznie oskarżono cię o kradzież… Wszystko to bolało mnie o wiele bardziej niż Ciebie.

Emanuel: A te rany na rękach i nogach? Skąd je masz…? Czy to szukając mnie, tak się pokaleczyłeś?

Jezus: Nie, Emanuelu, zadali mi je przyjaciele.

Emanuel: Przyjaciele?!

Jezus: Tak, to dla mnie dość szczególne. Właśnie dlatego, że mnie skrzywdzili, uczyniłem z nich przyjaciół. Później to zrozumiesz…

Emanuel: A w jaki sposób cię skrzywdzili?

Jezus: Pewnego dnia pochwycili mnie i ubiczowali. Potem przywiązali mnie do drzewa na wzgórzu i wbili w moje ręce i nogi duże gwoździe, aby mieć pewność, że już nigdy nie będą mogły uzdrawiać…

Emanuel: Ale przecież… przywiązany do drzewa i do tego przybity gwoździami, powinieneś był umrzeć…

Jezus: I tak właśnie się stało. Przeszedłem przez śmierć, także przez twoją śmierć…

Emanuel: Zaraz… (z wahaniem) czy twoje imię to…

Jezus: Tak, Emanuelu, moje Imię to JEZUS, to znaczy TEN, KTÓRY PRZYCHODZI UZDRAWIAĆ… Przyszedłem uzdrowić Ciebie…

AKT 4 (Nawrócenie)

(Emanuel odchodzi na bok i siada na ławce z głową opartą na kolanach i zaczyna płakać, w tle spokojna muzyka)

Narrator: Coś pękło w jakimś zakamarku jego serca. W jednej chwili został rozbity jego potężny system samoobrony. Nie mógł uwierzyć, że to właśnie Jezus szukał go bezustannie. Przypomniał sobie chwile, kiedy odtrącał go od siebie… Jak mógł się jeszcze upierać, że nikt go nie potrzebuje, skoro od dawna chodził za nim ktoś, kto nie mógł się bez niego obejść… Gdzieś puściła jakaś tama… Łzy, zbyt długo stłumione płynęły i płynęły… Łzy inne niż zwykle…

Emanuel: (Podnosi głowę i mówi z niedowierzaniem) Jezus! A więc to On, naprawdę On! Tyle razy mi o Nim mówiono… Pamiętam, jak pewnego dnia zaskoczyła mnie jakaś grupa młodych ludzi. Siedzieli w kręgu i zdawali się rozmawiać z kimś spośród nich, ale nie miałem pojęcia, z kim. Do dziś zostały mi w pamięci słowa wypowiedziane przez jednego z uczestników: „Dobrze jest nam być z Tobą tego wieczoru. Dziękuję Ci za naszych braci. Proszę, dotknij serca tych, którzy przechodzili obok nas”. Słowa zupełnie proste, a jakie głębokie. Teraz wiem na pewno, że to była modlitwa.

(Emanuel śpiewa pieśń pt. „Być bliżej Ciebie chcę”)

Jezus: Emanuelu, czy zgodzisz się przyjąć mnie dzisiaj jako Pana i Zbawiciela, jedynego, który daje żyć w prawdzie?

Emanuel: Tak, Jezu, kochać Ciebie to żyć!

Jezus: Oddałem życie, aby zwyciężyła Miłość… i daję ci ją jeszcze raz dzisiaj. Czy ją przyjmujesz? Zło i nienawiść krzyczą głośno... Miłość zaś woła łagodnie, lecz to ona trwa i przetrwa na życie wieczne! Czy chcesz powrócić na drogę Życia? Czy chcesz wyruszyć Drogą Prawdy?

Emanuel: Tak, Jezu, chcę... (po chwili...) A jak nazywa się to miejsce, skąd pochodzisz?

Jezus: Radości. Dojdziemy tam pewnego dnia, ale po długiej wędrówce.

Emanuel: Nie mogę się już doczekać...

Jezus: Tymczasem chciałbym cię o coś prosić: przejdźmy razem ponownie drogę twego życia...

Emanuel: Ależ... co masz na myśli?

Jezus: Pójdź ze mną jeszcze raz wszędzie tam, gdzie żyłeś, gdzie cierpiałeś, gdzie cię skrzywdzono.

Emanuel: Zwariowałeś?! To wszystko jest już skończone!

Jezus: Emanuelu, wiesz dobrze, że jest wiele miejsc, których tak naprawdę nie pozostawiłeś za sobą. Wiążą cię z nimi łańcuchy ze stali. Nie pozwalają ci one iść dalej twoją drogą, z sercem czystym i wolnym. Zagradzają ci przyszłość.

Emanuel: Boję się! Otworzysz rany, przywołasz lęki...!

Jezus: Znam te drogi lepiej od ciebie. Nie byłeś jeszcze wtedy ze mną, ale ja już byłem z tobą. Zaufaj, teraz będzie zupełnie inaczej.

Emanuel: Ale dlaczego nie przekreślić przeszłości tutaj, teraz, jednym ruchem ręki?

Jezus: Muszę uzdrowić każdą ranę tam, gdzie ją zadano. Zejść do korzeni, aby uleczyć ból. Mam swój szczególny sposób uzdrawiania, znam się na tym. Pozwól mi to zrobić.

Emanuel: (uśmiecha się) Czuj się jak u siebie!

Jezus: To ja zapraszam cię do CIEBIE...

(powoli gasną światła, w tle spokojna muzyka, Emanuel i Pasterz powoli wychodzą ze sceny)

Narrator: I tak oto wyruszyli razem na wzgórza jego wewnętrznej krainy. Nazwał ją Bezziemie. Wędrowali ścieżynami, prowadząc na zmianę. Zatrzymywali się wszędzie tam, gdzie upadł, krwawił, płakał. Przeszli przez więzienie, gdzie odsiedział rok za włamanie, obejrzeli razem proces, na którym było mnóstwo kłamstw na jego rachunek. Potem poszli do wróżki, która czytała mu z ręki i przepowiadała mu przyszłość. Wyjaśnił mu, że zwykli handlarze śmierci, sprzedawcy złudzeń. Następnie udali się do szpitala psychiatrycznego, gdzie leczył się na paranoję i schizofrenię. W sali, gdzie próbował odebrać sobie życie, Jezus upadł na kolana i powiedział „-Twoja śmierć nie należy do ciebie! To sekret ukryty w moim sercu. Każdego dnia żyj tym, co ci daję przeżyć. Trwaj w pokoju. I uwierz mi, że w najlepszym momencie przyjdę wziąć cię do siebie...”. Przeszli również przez Bombaj, gdzie poznawał tajniki medytacji indyjskiej u boku słynnego guru, a także telepatii i jasnowidzenia. Innym razem zahaczyli o wszystkie te miejsca, gdzie zażywał narkotyki. Ujrzał wtedy wielu swoich kumpli umierających z przedawkowania. Jakże wstrząsający dla niego był moment, kiedy Pasterz pokazywał mu jednego po drugim tych, którzy go odrzucili. Pasterz wskazywał mu ich kolejno i o każdym mówił: „Ja go kocham!” Emanuel bał się spojrzeć im w twarz. Mówili tylko jedno zdanie, którego z ich ust nigdy nie słyszał, i które nigdy nie wyszło z jego ust: „Czy wybaczysz mi?” Dziwna rzecz - były to bez wątpienia ich twarze, lecz nie ich głosy. Wysłuchując się uważniej, kogo słyszy?... Pasterza! To On prosił o przebaczenie w imieniu każdego z nich. Emanuel przebaczył. Gorycz, urazy, obsesja wyrównywania rachunków - cała ta mętna „woda” nagle się z niego ulotniła. I nastąpił niewiarygodny pokój. (scena powoli rozświetla się, muzyka ucicha, wchodzi Jezus i Emanuel) Na koniec tego przelotu przez ostatnie wydarzenia jego życia, powiedział:

Jezus: (unosi ręce nad głową Emanuela) Demony zrobiły tak wielkie spustoszenie w twoim wewnętrznym ogrodzie... Dlatego ze względu na krew przelaną za ciebie, wyrzucam te duchy kłamstwa, ułudy, śmierci, nieczystości i nienawiści. Zwracam ci wolność Dziecka Bożego.

Narrator: I raptem poczuł, że puszcza ten zdradziecki lęk, dławiący jak ośmiornica, której macki w końcu cię duszą: lęk przed dniem wczorajszym, przed jutrem, przed samym sobą, przed innymi, przed Bogiem, lęk przed własnym lękiem...

Emanuel: A więc... jestem dzieckiem Boga?

Jezus: On jest twoim Ojcem od zawsze.

Emanuel: Czyli mogę do Boga mówić: „Tato”?

Jezus: Zawsze!

Emanuel: (podekscytowany) Mam Boga za Ojca??? Mój Bóg to Ty? Naprawdę Ty?

Jezus: Powiedziałeś to!!! Czy teraz rozumiesz swoje imię?

Emanuel: A co ono oznacza?

Jezus: „Emanuel” to znaczy „Razem-Bóg-i-my”… A teraz zamknij oczy… (dotyka rękami oczu Emanuela i z głową lekko uniesioną do góry) Ojcze, poświęcam Ci te oczy! Niech dostrzegają dobro w każdym człowieku.

Emanuel: Amen!

Jezus: (dotyka rękami jego uszu) Abba, poświęcam Ci te uszy! Niech będą zamknięte na wszelki szelest zła. Niech otwierają się na Twoją ciszę.

Emanuel: Amen!

Jezus: (dotyka dwoma palcami jego ust) Abba, poświęcam Ci te usta, z których nie wyjdzie już żadne słowo, które brudzi i rozdziera. Niech wzywają do szczęścia, niech głoszą Dobrą Nowinę o zbawieniu.

Emanuel: Amen!

Jezus: (bierze jego ręce i składa je razem - tak jak się składa ręce do modlitwy) Abba! Niech te ręce są odtąd Twoje. Będą otwieram się już tylko po to, by przyjmować i ofiarować. Będą się wznosić już tylko po to, by Cię głosić i błogosławić. Moje ręce, które modlą się i pracują, daj jemu!

Emanuel: Amen!

Jezus: (dotyka rękami jego głowy) Ojcze, oczyść jego wyobraźnię z tego, co mogłoby zakłócić spokój, który Ja mu daję dzisiaj.

Emanuel: Amen!

Jezus: (kreśli krzyżyk na jego czole) Abba, ulecz jego umysł, zraniony przez wiele błędów i wolę osłabioną przez wiele wątpliwości. Niech wszystkie jego myśli wypływają z Ciebie i biegną ku Tobie.

Emanuel: Amen!

Jezus: (zawiesza mu na szyi krzyżyk) Przyjmij ten krzyż jako znak, przez który przeszedłem i pokonałem wszelkiego ducha śmierci, znak życia i zwycięstwa.

Emanuel: Amen! (wraz z Emanuelem słychać chóralne potrójne wykonanie aklamacji „Alleluja”, Emanuel i Jezus wychodzą ze sceny, światła gasną, włącza się cicha, spokojna muzyka)

Narrator: Emanuel został poproszony o jeszcze jedną ważną rzecz: aby przejść wraz z Pasterzem przez Jego okruchy życia, wszędzie tam, gdzie to On był zraniony, zhańbiony, gdzie zadano Mu ból... Kiedy Go pojmali, poszedł z nim aż do celi, w której Go torturowano. Potem do miejsca, z którego widział, jak w oddali Jego przyjaciel powiesił się na drzewie. Potem do sądu, gdzie nikt nie odważył stanąć w Jego obronie. Następnie poprowadził Go przez wzgórza Jego kraju. Po drodze miejscowość, w której możni chcieli Go zlinczować. Trochę dalej dom, gdzie kuzyni potraktowali Go jak kogoś, kto „powinien się leczyć”. Gdzie indziej przepaść, w którą ludzie z Jego miasteczka chcieli Go strącić, brzeg jeziora, gdzie przyjaciele mieli Go dosyć i odeszli. I wiele innych miejsc. Ale opisanie tego zbyt długo by trwało... Jezus: Przejdźmy jeszcze razem przez te chwile, w których mnie zasmuciłeś...

Narrator: Zgodził się. I nagle wszystko mu się przypomniało. (scena rozświetla się, muzyka powoli ucicha, Emanuel z Jezusem powoli idą na scenę) Ileż było miejsc, gdzie zostawił Go samego, czekającego rozpaczliwie na kogoś... na kogoś, kim był on sam. Zrozumiał, że obojętność i wzgardę, które tak bardzo bolały go u innych, okazał właśnie Jezusowi.

Emanuel: (klęka przed Jezusem) Wybacz mi, Panie! Zapomnij! Zapomnij!

Jezus: Wszystko ci zostało wybaczone, ponieważ sam wybaczyłeś... (Emanuel i Jezus schodzą ze sceny)

Narrator: A Ty? Czy potrafisz wybaczyć doznane przez ciebie krzywdy? Już niebawem święta Bożego Narodzenia (lub: Mamy właśnie okres Bożego Narodzenia.) Czy jesteś gotów przyjąć dzisiaj Jezusa do twego serca? Czy chcesz, aby Jezus narodził się w twoim sercu? Ja już odpowiedziałem, a TY...?

(na koniec wszyscy aktorzy wychodzą na scenę i śpiewają piosenkę pt. „Ty wyzwoliłeś nas, Panie”, do śpiewania zachęcają widownię)

KONIEC

Opracowanie: Piotr Paweł Zuga

(na podstawie opowiadania

Daniela Ange

pt. „Zraniony Pasterz”)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
inscenizacja pt emanuel wersja dla operatora muzyki
Inscenizacja pt
Inscenizacja pt Smerfy do szkoły
Inscenizacja pt Stary i Nowy Rok 5-latki, scenariusze, konspekty
Scenariusz inscenizacji pt, inscenizacje i scenariusze
Scenariusz inscenizacji pt.Leśne porządki, Przedstawienia
Scenariusz inscenizacji pt O nowym roku i młynarzu Sylwestrze
inscenizacja pt. 'jak jezus do szkoly przyszedl', Dokumenty Textowe, Religia
Inscenizacja na motywach baśni Hansa Christiana Andersena pt, Scenariusze, scenariusze bajek
Scenariusz inscenizacjina powitanie wiosny pt, pory roku 92, wiosna
Inscenizacja na rozpoczęcie roku szkolnego pt
Zabawa inscenizowana do piosenki pt
Inscenizacja legendy pt
Brother PT 2450 Parts Manual
CHRYSLER PT CRUISER 2006
chrysler pt criuser stuki we wnetrzu

więcej podobnych podstron