Daniel Defoe Przypadki Robinsona Kruzoe (1719)
Tom I przeł. Józef Birkenmajer
Tom II - anonimowy przekład z XIX w oprac. Grzegorz Sinko
Kilka słów o autorze
Daniel Defoe (1660-1731) właściwie Daniel Foe, jeden z twórców nowożytnej powieści realistycznej urodził się w Londynie jako syn rzeźnika i handlarze świec łojowych Jamesa Foe. Życie miał niezwykle czynne i burzliwe: był klerykiem, kupcem, fabrykantem dachówek, dziennikarzem i wydawcą liberalnego pisma Review (zapełniał je niemal całkowicie własnymi artykułami trzy razy tygodniowo przez prawie dziesięć lat); był buntownikiem i płatnym pamflecistą oraz agentem rządowym. Pozostawił po sobie ponoć grubo ponad czterysta książek i broszur, w dużej części anonimowych. Dziś znany jest głównie jako autor siedmiu powieści napisanych w latach 1719-1724, kiedy już miał sześćdziesiątkę. Cechuje je wszystkie dokumentalny charakter, sensacyjna fabuła, luźna forma pamiętnika, relacji podróżniczej czy kroniki obyczajowo-kryminalnej oraz mniej lub bardziej jawne przesłanie moralne. Oprócz Przypadków Robinsona Kruzoe jeszcze cztery spośród powieści Defoego dostępne są po polsku: Dole i niedole sławnej Moll Flanders, Roksana, czyli szczęśliwa kochanka, Dziennik roku zarazy oraz Przygody kapitana Singletona.
Przypadki Robinsona Kruzoe (pierwsze polskie tłumaczenie z francuskiego ukazało się już w roku 1769, ale pełny przekład dopiero w 1953) oparte są na prawdziwej historii marynarza okrętu kaperskiego, Aleksandra Selkirka, który popadłszy w konflikt ze swoim kapitanem pozwolił się dobrowolnie wysadzić na bezludnej wyspie u wybrzeży Chile i przeżył na niej ponad cztery lata (1704-1708). Defoe korzystał z sensacyjnych relacji zarówno uratowanego rozbitka, jak i jego wybawicieli, jednakże kazał swojemu bohaterowi spędzić na bezludnej wyspie aż dwadzieścia cztery lata.
Streszczenie utworu
Robinson był synem kupca, mieszkał w portowym mieście Hall we wschodniej Anglii. Miał dwóch braci, najstarszy wstąpił do marynarki królewskiej i zginął w czasie walk z Hiszpanami, a średni przepadł bez wieści na morzu. Robinson był najmłodszy z trójki rodzeństwa, ale rodzice nie mieli
z niego pociechy, nie chciał pracować ani uczyć się. Kruzoe nieraz wspominał ojcu, że chce zostać żeglarzem, rodzice nie chcieli jednak nawet słyszeć o tym , ponieważ obydwaj starsi synowi zginęli na morzu.
Pewnego dnia gdy Robinson poszedł do portu aby odebrać towar dla ojca spotkał Wiliama, szkolnego kolegę, który od kilku lat pływał na statku swojego ojca. Wrócił właśnie z dwuletniej podróży po morzach indyjskich i namówił Robinsona na rejs do Londynu na pokładzie swojego statku.
Po kilku dniach spokojnej żeglugi kapitan skierował statek ku brzegowi, do Yarmouth. W pewnej chwili rozszalała się straszna burza. Wiatr łamał maszty, targał żagle. Kiedy statek zaczął nabierać wody kapitan zarządził ewakuację do szalupy ratunkowej. Mieszkańcy Yarmouth przyjęli ich do swoich domów i zorganizowali zbiórkę pieniędzy dla rozbitków.
Następnego dnia Robinson pojechał do Londynu a tam poznał kapitana, który zaproponował, że zabierze go ze sobą na rejs do Afryki do wybrzeży Gwinei. Podczas rejsu nasz bohater uczył się określania długości i szerokości geograficznej, przeznaczenia i nazw poszczególnych lin, prowadzenia dziennika okrętowego. W końcu po siedmiu tygodniach żeglugi dotarł do wybrzeży Afryki, w pobliżu Sierra Leone. Handel z Murzynami okazał się bardzo korzystny. Robinson przywiózł do Londynu pięć funtów złota, za które dostał trzysta funtów szterlingów. W drodze powrotnej kapitan nagle zachorował i zmarł. Robinson pomagał wdowie po kapitanie zorganizować pogrzeb i uporządkować interesy. W tym samym czasie Robinson dostał propozycję wzięcia udziału w wyprawie do Gwinei. Zgodził się, za połowę posiadanych pieniędzy kupił towary do handlu z Murzynami, a resztę zostawił w bezpiecznym depozycie u wdowy.
1 września 1659 r. wypłynął w druga podróż do Gwinei. Podróż upływała spokojnie aż do Wysp Kanaryjskich, kiedy zauważyli, że ściga ich jakiś statek. Statek piracki okazał się szybszy, więc zaczęto przygotowywać się do obrony. Około południa doszło do pierwszego starcia, a po południu do decydującej bitwy. Maurowie zwyciężyli, złupili statek, a ocalałych kupców wzięli do niewoli. Zaprowadzili ich do marokańskiego, portowego miasteczka Sale. Robinson został niewolnikiem pewnego właściciela statku pirackiego. Miał nadzieję, że pewnego dnia pan zabierze go ze sobą na jedną z wypraw, spotkają chrześcijański okręt wojenny i odzyska wolność. Jednak były to tylko marzenia. Minęły dwa lata niewoli, Robinson zaczął pracować na statku. Kiedyś wypłynął razem z czternastoletnim Maurem, Ksurym oraz dozorcą domu Mulejem na ryby. Nagle popsuła się pogoda, przez cały dzień i noc błąkali się we mgle bez kompasu. Po tej przygodzie pan zaopatrzył łódź w kajutę, pokład, kompas oraz zapas żywności i picia na kilka dni.
Pewnego dnia Robinson dostał polecenie, aby dodatkowo wyposażyć łódź w zapas żywności i wody, broń oraz amunicję. Następnego dnia do pana mieli przyjechać krewni z Maroka i wspólnie mieli wypłynąć na połów. Jednak goście nie pojawili się rano, więc Robinson, Ksury i Mulej dostali rozkaz dostarczenia ryb na kolację. Robinson postanowił wykorzystać nadarzającą się sytuację, aby odzyskać wolność. Kiedy wypłynęli na morze Kruzoe wykorzystał swój spryt. Kilkakrotnie zarzucał sieć, ale za każdym razem bezskutecznie. W końcu zaproponował Mulejowi, żeby spróbowali milę na południe. Mulej ściągnął żagiel, kiedy się pochylił Robinson wepchnął go do wody. Dozorca domu był świetnym pływakiem i miał do wyboru dwa wyjścia: wrócić na brzeg albo zginąć (młody uciekinier mierzył do niego ze strzelby). Mulej odpłynął, a przerażony Ksury złożył Robinsonowi przysięgę wierności. Skierowali łódź ku północy, by zmylić pogoń, która na pewno ściągnie dozorca. Trzy dni i trzy noce płynęli bez żadnego postoju, ale musieli uzupełnić zapas wody. Czwartego dnia wieczorem skierowali łódź ku brzegowi. Słysząc ryki dzikich zwierząt postanowili przeczekać noc w łodzi. Rano Ksury poszedł napełnić dzbany, ale szybko wrócił przerażony. Po chwili poszli obydwaj sprawdzić, co tak przestraszyło chłopca. Okazało się, ze był to lew. Strzelili do niego jednocześnie, ale zwierzę nawet nie drgnęło. W nocy Robinson ranił zwierzę śmiertelnie. Ściągnęli z lwa skórę, zjedli kawałek mięsa, napełnili woda dzbany i wypłynęli w morze. Po czterech dniach żeglugi nie mieli już prawie nic do jedzenia, więc ponownie wyszli na ląd. Na brzegu zobaczyli grupę Murzynów, na ich czele stał uzbrojony w dziryt mężczyzna. Robinson pokazał na migi, że mają pokojowe zamiary i potrzebują jedynie trochę jedzenia i wody. Murzyni szybko zorganizowali pożywienie, ale Robinson nie miał nic aby podarować im w zamian. Kiedy chcieli już odpływać nagle z pobliskich krzaków wybiegły dwa lamparty i bardzo przestraszyły tubylców. Robinson nie stracił głowy i zabił jednego drapieżnika a drugi zdążył uciec. Tubylcy byli bardzo wdzięczni za uratowanie i w zamian ofiarowali jeszcze więcej mięsa, daktyli, zboża. Bohater zostawił tubylcom mięso a sam wziął jedynie skórę z lamparta, która odtąd służyła mu za posłanie.
Robinson i Ksury kontynuowali swoją podróż na południe. Po kolejnych dwóch dniach żeglugi zauważyli portugalski statek. Byli uratowani. Kapitan przyjął uciekinierów bardzo serdecznie. Zaproponował wspólną podróż do Brazylii, odkupił od Robinsona szalupę i sprzęty. Chciał także kupić Ksurego, ale młody Anglik nie zgodził się na handel swym towarzyszem podróży. Portugalczyk zaproponował więc, że przyjmie chłopca na służbę pod warunkiem, że ten zostanie chrześcijaninem. Młody Maur z żalem rozstawał się z Robinsonem, ale przyjął warunki kapitana. Po czterech tygodniach dotarli do Brazylii, zawinęli do portu handlowego, San Salvador. Tam Robinson został właścicielem plantacji tytoniu i trzciny cukrowej. Pewnego dnia odwiedziło go trzech zamożnych osadników, którzy chcieli aby R. sprowadził niewolników z Gwinei. Robinson miał zostać szefem wyprawy, w nagrodę dostałby co dziesiątego sprowadzonego Murzyna. Projekt bardzo spodobał się R. więc zgodził się bez namysłu. Na wypadek, gdyby nie wrócił sporządził akt urzędowy, w którym połowę swojego majątku przekazywał rodzicom, jedna czwarta wdowie po angielskim kapitanie,
a resztę Portugalczykowi.
1 września 1664 r. Robinson znowu wypłynął w morze. Tego samego dnia i miesiąca przed pięcioma laty opuścił swoich rodziców i ojczyznę. Ogarnęły go złe przeczucia, ale szybko o nich zapomniał. Żeglowali spokojnie wzdłuż brzegów Ameryki Południowej, jednak za Przylądkiem Świętego Rocha zaskoczyło ich tornado, które zniosło okręt na Morze Karaibskie. Kapitan zarządził ewakuację. Marynarze spuścili szalupę, wszyscy wsiedli do niej i zaczęli wiosłować w stronę brzegu. Jednak kolejna wielka fala przewróciła łódź. Robinson był jedynym członkiem załogi, który przeżył.
Worek jęczmienia, sakiewka złota i składany nożyk stanowiły cały majątek rozbitka. Pierwszą noc na nieznanym lądzie spędził na drzewie. Rano postanowił rozejrzeć się po okolicy ze szczytu góry. Przekonał się, że znajduje się na małej wyspie, zupełnie sam. Kiedy schodził z góry znalazł miejsce idealnie nadające się na mieszkanie- była to jaskinia. Nowy dom Robinsona był świetnie położony,
w pobliżu znajdowało się źródełko, rosła kukurydza. Rozbitek miał również widok na morze, więc nie obawiał się, że nie zauważy jakiegoś statku przepływającego obok wyspy.
Następnego dnia R. postanowił pójść na spacer. Wdrapał się na skałę, żeby wypatrywać statki na morzu. Daremnie; niemniej jednak zaczął się zastanawiać, w jaki sposób zaalarmowałby przepływający okręt. Zgromadził gałęzie i korę drzew, aby w razie potrzeby móc rozpalić ognisko. Jednak pojawił się kolejny problem- Robinson nie miał czym rozniecić ognia. Próbował wykorzystać do tego celu dwa kawałki drewna. Niestety daremnie bo nie starczało mu sił, żeby pocierać nimi do skutku.
W nocy padał deszcz i woda zalała jaskinię. Okazało się, że w sklepieniu jest duża szczelina, dlatego R. zbudował daszek. Wykorzystał do tego szerokie liście bananowca. Ścinając je odkrył nowy pokarm- banany. Zachęcony sukcesem postanowił zwiedzić całą wyspę. Zanim jednak wyruszył na wycieczkę, zrobił kalendarz. Na korze drzewa wyciął datę rozbicia się statku 23 września 1664 r., kolejne dni zaznaczał kreskami, niedziele dłuższymi. Na wyspie spędził już dwadzieścia sześć dni. Jakiś czas później obok groty zobaczył płaski kamień z otworem w środku, zrobił z niego kompas i zegarek. Umieścił płaski kawałek drewna w dziurze, a potem obserwował padający cień o wschodzie i zachodzie słońca oraz w południe. Za każdym razem w miejscu, gdzie padał cień wycinał linie. Następnie pola między wschodem słońca i południem oraz między południem a zachodem słońca podzielił na sześć równych pól. Na końcu każdą kreskę oznaczył liczbą. W taki sposób R. zbudował zegar.
Następnie R. postanowił udać się na wyprawę po wyspie. Torbę i kapelusz zrobił sobie z włókien
z liści bananowca. Korę drzew próbował wykorzystać jako sandały, ale okazała się bardzo nietrwałym materiałem. Przypomniał sobie opowieść kapitana szwedzkiego o butach z łyka lipowego. Uplótł więc z łyka jakiegoś drzewa płaty, które zawinął wokół nogi. Z gałęzi wystrugał sobie dzidę. Tak wyposażony mógł wyruszyć w wycieczkę po wyspie. W dolinie jego uwagę zwróciła dziwna roślina. Poskręcane łodygi pokryte czerwonymi kwiatami tamowały przejście. Jedną z nich szarpnął i wyrwał razem z nią kilka bulw, spróbował, czy przypadkiem nie nadają się do jedzenia. Uznał je za trujące, bo smakowały paskudnie. Dopiero później dowiedział się, że to były bataty. W tej samej dolinie znalazł także palmy kokosowe. Cieszył się tym odkryciem, ale marzył o jakimś mięsie. W wodzie widział ryby, jednak nie miał ich czym złowić.
Wyspa była bardzo ładna, krajobraz ciągle się zmieniał. Kiedy poszedł w stronę morza, żeby się wykąpać zobaczył na brzegu ostrygi przyczepione do skał. W końcu zjadł coś, co przypominało mięso. Następnie odkrył roślinę rodząca złocistożółte owoce - był to ananas. Dzień zakończył się jeszcze jednym odkryciem, na plaży znalazł kopczyk z jajami żółwia morskiego.
Podczas wycieczki R. poznał wschodnia część wyspy. Po powrocie zabrał się za sporządzenie łuku
i strzał. Pomyślał również o zrobieniu sieci, jednak zajęłoby to przynajmniej miesiąc, a nadchodziła pora deszczowa i należało pomyśleć o zgromadzeniu zapasów. Niezbędna była spiżarnia. W jednym kącie groty zauważył miękką ziemię. Przyniósł z plaży twarde, duże muszle, w jednej wywiercił dziurę, włożył do niej patyk i w ten sposób zyskał cos w rodzaju motyki. Użył jej do rozkruszania ziemi, która wybierał innymi muszlami. Po pewnym czasie wykopał dosyć głęboki dół, przykrył go gałęziami i mchem. W tej piwniczce mięso, banany, ananasy i żółwie jaja przez dwa dni były świeże.
Pora deszczowa przyniosła nie tylko chłody, ale także roje moskitów. Do groty przylegała podmokła łączka, która stała się siedliskiem krwiożerczych owadów. Najgorsze były wieczory i noce. Robinson postanowił uszyć sobie ubranie ze skór, niestety stare nitki rwały się i nie mógł połączyć nimi kawałków skór. Zniechęcony R. zaczął rozmyślać nad swoim położeniem, tracił nadzieję na odzyskanie wolności. Zrobił podsumowanie dobrych i złych rzeczy, które spotkały go na wyspie.
Negatywne |
Pozytywne |
|
|
Zestawienie plusów i minusów pobytu na wyspie pokazało, że sytuacja Robinsona wcale nie była taka zła. Uświadomił sobie, że miał dużo szczęścia i nie powinien tracić nadziei na odzyskanie wolności. Następnie uszył sobie nowe ubranie ale tym razem zamiast nici użył kiszek zajęcy.
Nastało Boże Narodzenie. Robinson miał zły humor, dlatego że zawsze z rodzicami spędzał ten czas. Zachorował. Był wyjątkowo załamany. Pewnej nocy miał dwa dziwne sny. Po przebudzeniu się
w jego grocie zastał kozy. Zbudował dla nich zagrodę. Przez przypadek na polowaniu znalazł krzemień, z którego rozpalił ogień. Zrobił sobie pieczonego zająca, brakowało mu jeszcze soli. Pewnego razu przechodząc brzegiem morza zauważył duży kawał soli.
Wybrał się na dłuższą podróż. Znalazł świetne miejsce na domek letniskowy. Zaczął budować.
Minęła pierwsza rocznica wylądowania na wyspę. Robinson rozmyślał nad minionym rokiem. Potem druga, trzecia i czwarta. Pewnej nocy Robinson usłyszał huk armat. Następnego dnia zauważył rozbity statek o skały. W środku żadnej żywej duszy oprócz psa, którego nazwał Amigo. Jakie tam skarby znalazł. W spiżarni beczki sucharków, słoninę, szynki, kawę, kakao, cukier, mąka, suszone owoce, ryż, masło, sery, powidła i inne. Zabrał ze statku mnóstwo potrzebnych rzeczy: siekiery, piły młoty, gwoździe, dłuto, obcęgi i inne. Robinsonowi zaczęło się od tego momentu żyć lepiej. Wybudował sobie kuchnię i kuźnię.
Następnie Robinson wybrał się na wycieczkę. W pewnym momencie dotarł do miejsca, w którym cztery lata wcześniej widział odciśnięty w piasku ślad ludzkiej stopy. Tym razem zobaczył mnóstwo porozrzucanych kości, zakrwawione części rąk. Wiedział, że to Karaibowie i postanowił zemścić się. Zastawił pułapkę, ale pomyślał, że to nie ich wina, że ich ojcowie i dziadkowie byli kanibalami i czy Bóg dał mu prawo, aby wymierzać na nich karę, więc zmienił zamiar.
W nocy 24 marca 1674 r. Robinson miał sen, który zaważył na jego dalszym życiu. Śniło mu się, że spotkał Karaibów, którzy przywieźli na wyspę kilka ofiar. Nagle jeden ze skazańców zaczął uciekać. Robinson go uratował, zyskując towarzysza i pomocnika, także w wydostaniu się z wyspy. Rozbitek postanowił urzeczywistnić to marzenie. Prawie miesiąc później Robinson zobaczył pięć łodzi zbliżających się do wyspy. Byli to Karaibowie, było ich około trzydziestu, tańczyli wokół ogniska. W pewnej chwili pojawiło się dwóch jeńców. Kiedy jeden został zamordowany, drugi rzucił się do ucieczki. Wyglądało to, jakby sen się sprawdzał. Kruzoe zastrzelił jednego, a Karaib zabił drugiego kanibala z pogoni.
Robinson nadał nowemu przyjacielowi imię Piętaszek ( ponieważ spotkał go w piątek) i zaczął go uczyć angielskiego. Chłopiec był bardzo pojętnym uczniem, po roku całkiem dobrze mówił po angielsku. Wkrótce potem przerażony Piętaszek przekazał Robinsonowi wiadomość o przybyciu Karaibów. Przybyli do innej niż zwykle części wyspy, ale prawdopodobnie w tym samym celu, bo przywieźli ze sobą trzech jeńców. Uzbrojeni w strzelby Robinson i Piętaszek wyruszyli w stronę ludożerców, ich ofiarami byli Europejczycy, którzy mieszkali z plemieniem Piętaszka. Doszło do prawdziwej bitwy. Bohaterowie zdołali uratować przed zjedzeniem Hiszpana i Karaiba, ojca Piętaszka. Następnego dnia Hiszpan opowiedział swoją historię, nazywał się Don Juan Castillos, był szlachcicem. Kiedy płynęli do Hawany rozpętała się burza, która przygnała ich w te strony. Wraz z szesnastoma Hiszpanami i dwoma Portugalczykami dostali się na brzeg. Zostali gościnnie przyjęci przez tubylców. Kilka dni temu zostali zaatakowani przez mieszkańców sąsiedniej wyspy, zwyciężyli, ale Don Juan dostał się do niewoli i został przywieziony na tę wyspę. Robinson chciał pomóc sprowadzić pozostałych Hiszpanów, ale obawiał się, że trafią na tereny hiszpańskie i jako Anglik zostanie uwięziony, bo Anglia i Hiszpania to wrogie państwa. Don Juan zadeklarował podpisanie kontraktu, w którym uznają władzę Robinsona na wyspie i przyrzekną mu wierność.
Tak czworo mieszkańców bezludnej wyspy mieszkało rok. Pewnego dnia Piętaszek spostrzegł szalupę. Okazało się, że to buntownicy mieli zamiar swojego kapitana zostawić lub zabić na tej wyspie. Robinson, Hiszpan i Piętaszek obiecali pomóc pod warunkiem, że będą oni całkowicie posłuszni Robinsonowi do momentu opuszczenia wyspy i zabiorą go do Europy. Kruzoe mianował się gubernatorem wyspy. Więźniowie zgodzili się, więc Robinson z przyjaciółmi zaatakował buntowników. Dwa dni potem Piętaszek i Kruzoe odpłynęli z Anglikami, zostawiając Hiszpanom list z wiadomością o ukrytych zapasach. Robinson pojechał do wdowy, by odebrać swoje zostawione po latach pieniądze i wrócił do Hull. Okazało się, że jego rodzice nie żyją. Pewnego dnia odwiedził go plantator, stary znajomy z San Salvador i powiedział o jego wielkim majątku pozostawionym w Brazylii. Robinson wyruszył więc do Brazylii, gdzie jego majątek tak się powiększył, że do końca życia mógł być bogaczem. Z myślą o wyspie dał się namówić na sprzedaż ziemi i niebawem wyruszył w podróż. Wrócił na wyspę. Piętaszek powitał się z ojcem.
Liczba mieszkańców była bardzo duża. Anglicy musieli opuścić wyspę, ponieważ zaczęli się buntować. Jednego dnia duża armia Karaibów zmierzała na wyspę. Wobec dwudziestu Europejczyków wspomaganych przez ojca Piętaszka i trzech kobiet była to druzgocąca przewaga. Doszło do walki, bitwa zakończyła się zwycięstwem Europejczyków. Karaibowie uciekli ze strachu przed salwami armatnimi. Byli przekonani, że to duchy władające piorunami. O świcie wściekli kanibale znowu zaatakowali. Sytuacja Anglików i Hiszpanów wyglądała bardzo źle. Nagle jedna z kobiet zabiła wodza kanibali. Wówczas plemię przestało walczyć, poddali się.
Żaden z Anglików nie chciał wracać do ojczyzny. Na wyspie mieli wszystkiego pod dostatkiem,
a w Anglii czekała ich ciężka praca i tułaczka po morzach. Do Europy popłynęło trzech Hiszpanów, którzy chcieli na wyspę sprowadzić swoich rodziców. Osadnicy tworzyli ciekawą mieszankę kilku narodowości: Anglików, Brytyjczyków, Hiszpanów i Karaibów.
Liczba mieszkańców wyspy znacznie wzrosła, zbudowano miasto które nazwano Robinsontown (czyli miasto Robinsona) . Następnie Robinson Postanowił opuścić wyspę. Dwa tygodnie wcześniej zmarł ojciec Piętaszka, więc chłopiec tez wyruszył do Anglii. W pewnej chwili ich statek otoczyło mnóstwo łodzi karaibskich. Ludożercy zaczęli strzelać z łuków. Robinson nie chciał używać strzelb ani armat, poprosił więc Piętaszka, żeby ostrzegł Karaibów przed duchami władającymi piorunami. Chłopiec przypłacił te przemowę życiem. Rozgniewany Kruzoe wydał rozkaz użycia broni. Flota tubylców została zniszczona. Piętaszka pochowano jak żeglarza. Ciało zawinięto w płótno, do nóg przymocowano dwie kule armatnie i po krótkiej modlitwie wrzucono do morza.
Kilka miesięcy później Robinson dotarł do Anglii, miał majątek dzięki któremu mógł wieść spokojne życie. Jednak postanowił wyruszyć w nową podróż, tym razem na Wschód. Przed jedenaście lat handlował w Indiach i Chinach, podwoił swój majątek. Kiedy wrócił do Anglii, w kraju panował Wilhelm Orański. Okręt wracający z Antyli przywiózł Robinsonowi wieści z jego wyspy. Dopóki żył Don Juan wszystko szło dobrze. Liczba osób wzrosła do czterystu osób, ale przeważający Anglicy zaczęli uciskać Hiszpanów, a w końcu wypędzili ich z wyspy. Kilka lat później król francuski będąc wrogo nastawiony do Wilhelma Orańskiego, przepływał przypadkiem obok wyspy. Zobaczył flagę angielską, zniszczył miasto, a mieszkańców wziął do niewoli. Robinson zasmucony tymi wiadomościami, zaszył się w zamku niedaleko rodzinnego Hull i pomagał młodym ludziom w zdobywaniu wykształcenia.
Problematyka utworu
Przypadki Robinsona Kruzoe jako powieść przygodowa
W Przypadkach Robinsona Kruzoe oprócz tytułowego bohatera występują liczne postaci: Europejczycy (np. Don Juan Castillos, portugalski kapitan, rodzice Robinsona, angielski kapitan), Amerykanie, Karaibowie (np. Piętaszek, jego ojciec), Maurowie (Ksury, Mulej).
Robinson odbywa liczne podróże, w czasie których przeżywa wiele przygód. Ucieka z domu, by zasmakować żeglowania. Pierwsza wyprawa kończy się rozbiciem statku, ale to nie zniechęca Robinsona. Kolejna wyprawa morska prowadzi go do Gwinei. Dostaje się do niewoli mauretańskiej; na jakiś czas osiedla się w Brazylii, gdzie próbuje sił jako plantator. Ponownie wyrusza do Gwinei, cudem uchodzi z życiem i ląduje na bezludnej wyspie na Morzu Karaibskim- jest to watek główny powieści. Liczne podróże Robinsona, jego przyjaźń z Piętaszkiem to wątki poboczne.
Obyczaje różnych społeczeństw. Karaibowie a Europejczycy
Na swojej wyspie Robinson styka się z Karaibami. Pierwsze spotkanie jest szokujące, ponieważ okazuje się, że są oni kanibalami. Karaibowie nie zdają sobie jednak sprawy, że robią coś złego, dlatego kontynuują obrzędy przekazywane z pokolenia na pokolenie. Podobnie z religią: znają tylko boga, o którym opowiedzieli im przodkowie (wierzą w starego Benamuki, który mieszka daleko w górach). Pozornie prymitywni Karaibowie zaskakują Europejczyków gościnnością i niezwykłym oddaniem dla swojego wodza. Jego śmierć oznacza koniec walki, wola zginąć niż walczyć bez niego.
Tolerancja mieszkańców wyspy
Na wyspie osiedlają się ludzie różnych narodowości, ras i wyznań. Mieszkańcy Robinsontown mimo dzielących ich wielkich różnic potrafią zgodnie żyć na małej wyspie. Szanują poglądy i przekonania swoich sąsiadów, chociaż często różnią się one znacznie od siebie. Anglicy przyjaźnią się
z Hiszpanami, mimo że ich kraje są w stanie wojny. Zgodne życie tak różnych ludzi ma miejsce z dala od świata, wielkiej polityki, wojen i układów władców.
Daniel Defoe, Przypadki Robinsona Kruzoe (stron 5)
5