2634


J. S. MILL

O WOLNOŚCI

Walka, miedzy wolnością a władzą jest najbardziej uderzającym rysem najwcześniejszych znanych nam okresów historii

Ale w daw­nych czasach był to bój między poddanymi lub pewnymi klasami poddanych a rządem.

Wolność oznaczała ochronę przed tyranią władców politycznych. W pojęciu ogółu władcy (z wyjątkiem nie­których ludowych rządów Grecji) zajmowali z konieczności antagonistyczne stanowisko wobec ludu, którym rządzili. Rząd skła­dał się z jednej osoby, rodu lub kasty, które otrzymywały władzę dziedzicznie lub zdobywały na drodze podboju, a w każdym razie nie sprawowały jej na życzenie rządzonych

Władzę rządzących uważano za koniecz­ną, ale także za wysoce niebezpieczną — za broń, którą mogli skie­rować równie dobrze przeciw swoim poddanym, jak przeciw nie­przyjaciołom zewnętrznym

Celem patriotów było ograniczenie władzy panującego nad społecznością i właśnie to ograniczenie oznaczało dla nich wolność

Usiłowano ją zdobyć w dwojaki sposób:

Dzięki postępowi spraw ludzkich nadszedł jednak czas, gdy lu­dzie przestali uważać niezależne rządy władców mających przeciw­ne im interesy za konieczność natury. Stopniowo to nowe żą­danie wybierania czasowych władców stało się naczelnym celem dążeń partii ludowej, gdziekolwiek partia taka istniała, i w znacz­nym stopniu zajęło miejsce poprzednich prób ograniczenia potęgi władców

W miarę postępu walki o ustanowienie rządu na drodze okresowego wyboru niektórzy ludzie zaczęli sądzić, że przykłada się zbyt wielką wagę do samego ograniczenia władzy. Potrzeba było, by władcy utożsamili się z ludem, by ich wola i interesy były wolą i interesa­mi narodu

Naród nie potrzebował ochrony przed swoją własną wolą; nie było obawy, by tyranizował samego siebie. Niech rząd będzie rzeczywiście przed narodem odpowiedzialny i łatwo usuwalny, a na­ród będzie mógł powierzyć mu władzę i decydować sam o jej uży­ciu.

{Mniemanie, że lud nie potrzebuje ograniczać swojej władzy, mogło się wyda­wać aksjomatem, gdy rząd ludowy był tylko marzeniem lub opi­saną w książkach dawną przeszłością}

„Lud" sprawujący władzę to nie zawsze ten sam lud, nad którym ta władza jest sprawowana; a „sa­morząd", o którym mowa, nie oznacza, że każdy rządzi sobą, lecz że każdym rządzą wszyscy pozostali. Ponadto wola ludu jest w praktyce wolą najliczniejszej lub najaktywniejszej części ludu, większości lub tych, którzy za większość uchodzą: lud może wiec pragnąć pognębienia jednej ze swych części i środki ostrożności dla zapobieżenia temu są równie potrzebne jak przeciw każdemu innemu nadużyciu władzy. A zatem ograniczenie władzy rządu nad jednostkami nie traci nic ze swojej doniosłości, gdy dzierżyciele władzy są stale odpowiedzialni przed społecznością - to zna­czy przed jej najsilniejszą partią

Podobnie jak inne tyranie, tyrania większości budziła z początku i budzi jeszcze pospolicie obawę głównie wtedy, gdy znajduje wy­raz w zarządzeniach władz publicznych. Myślący ludzie spostrze­gli jednak, że społeczeństwo będące samo tyranem - tyranizują­ce zbiorowo poszczególne jednostki, z których się składa - nie ogranicza się do czynów wykonywanych rękami jego politycz­nych funkcjonariuszy

Społeczeństwo może spełniać i spełnia swo­je własne zlecenia; a jeśli wydaje zlecenia niesłuszne zamiast słusz­nych lub dotyczące rzeczy, do których nie powinno się wtrącać, uprawia tyranię społeczną straszniejszą od wielu rodzajów poli­tycznego ucisku; albowiem chociaż nie grozi zazwyczaj tak suro­wymi karami, to pozostawia mniej sposobów ucieczki, wnika o wiele głębiej w szczegóły życia i ujarzmia samą duszę. Dlate­go ochrona przed tyranią urzędnika nie wystarcza; potrzebna jest także ochrona przed tyranią panującej opinii i nastroju; przed skłonnością społeczeństwa do narzucania za pomocą innych środ­ków niż kary prawne swoich własnych idei i praktyk jako reguł postępowania tym, którzy się z nimi nie godzą

znalezienie granicy oraz utrzyma­nie jej wbrew wszelkim zakusom jest równie koniecznym warun­kiem należytego układu stosunków ludzkich, co ochrona przed Neolitycznym despotyzmem

Upodobania i niechęci społeczeństwa lub jakiejś potężnej jego części głównie określały w praktyce normy, których ogół miał przestrzegać pod groźbą kar nakładanych przez prawo lub opinię

Celem niniejszego szkicu jest stwierdzenie jednej bardzo pro­stej zasady, która winna przyświecać wszelkim próbom kontrolo­wania lub przymuszania jednostki przez społeczeństwo, bez wzglę­du na to, czy używa ono siły fizycznej w postaci sankcji prawnych, czy też przymusu moralnego opinii publicznej. Zasada ta brzmi, że jedynym celem usprawiedliwiającym ograniczenie przez ludzkość, indywidualnie lub zbiorowo, swobody działania jakiegokol­wiek człowieka jest samoobrona, że jedynym celem, dla osiągnię­cia którego ma się prawo sprawować władzę nad członkiem cywilizowanej społeczności wbrew jego woli, jest zapobieżenie krzywdzie innych. Jego własne dobro, fizyczne lub moralne, nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem. Nie można .go zmusić do uczynienia lub zaniechania czegoś, ponieważ tak będzie dla niego lepiej, ponieważ to go uszczęśliwi, ponieważ zdaniem in­nych osób będzie to mądrym lub nawet słusznym postępkiem. Są to poważne powody, by go napominać, przemawiać mu do rozu­mu, przekonywać go lub prosić, lecz nie, by go zmuszać lub karać w razie, gdyby nas nie słuchał. Każdy jest odpo­wiedzialny przed społeczeństwem jedynie za tę część swego postępowania, która dotyczy innych.

Despo­tyzm jest uprawnioną metodą rządzenia barbarzyńcami, byleby miał na celu polepszenie ich losu i usprawiedliwił swoje środki rzeczywistym osiągnięciem tego celu.

Wolność jako zasada nie ma zastosowania do stanu rzeczy poprzedzającego okres, w którym ludzie stali się zdolni do przeprowadzania reform na drodze swo­bodnej dyskusji między równymi. Aż do tej chwili nie ma dla nich nic lepszego jak ślepe posłuszeństwo dla jakiegoś Akbara lub Ka­rola Wielkiego, jeśli mają szczęście go znaleźć. Ale gdy tylko lu­dzie nauczyli się dochodzić do ulepszeń za pomocą przekonywa­nia lub namawiania, przymus jako środek uży­ty dla ich własnego dobra, czy to bezpośrednio, czy w formie przy­krości i kar za krnąbrność, staje się niemożliwy do przyjęcia i da­je się usprawiedliwić tylko wtedy, gdy jest stosowany w obronie bezpieczeństwa innych ludzi.

Uważam użyteczność za ostatnią instan­cję we wszystkich etycznych kwestiach; ale musi to być użytecz­ność w najszerszym znaczeniu tego słowa, ugruntowana na niezmiennych interesach człowieka jako istoty postępowej

Osobnik może zaszkodzić innym nie tylko czynem ale i bez­czynnością i w każdym z tych wypadków słusznie odpowiada przed nimi za szkodę. Co prawda w drugim z tych wypadków trze­ba być o wiele ostrożniejszym ze stosowaniem przymusu niż w pierwszym

właściwa dziedzina ludzkiej wolności:

Starożytne republiki rościły sobie prawo, popierane przez filozofów do regulowania każdej części prywatnego postępowania przez władze publiczne na tej podstawie, że cielesna i duchowa kar­ność każdego obywatela leży w interesie państwa - sposób my­ślenia dopuszczalny w małych republikach otoczonych przez po­tężnych nieprzyjaciół, zagrożonych ciągle upadkiem na skutek ataku z zewnątrz lub rozruchów wewnętrznych, dla których nawet krót­ki okres osłabienia energii i panowania nad sobą mógł tak łatwo być zgubny, że nie mogły czekać na zbawienne i stałe skutki wol­ności

W świecie nowożytnym większe rozmiary państw, a nade wszystko odłączenie władzy duchowej od doczesnej (niedopuszczające do kierowania sumieniami ludzi przez tych, którzy kontro­lują ich ziemskie sprawy), zapobiegły tak wielkiemu wtrącaniu się prawa do szczegółów życia prywatnego

Ale represję moralną sto­suje się jeszcze energiczniej względem tych, którzy nie zgadzają się z panującą opinią w sprawach osobistych, niż nawet względem tych, którzy mają odmienne zdanie w sprawach społecznych, gdyż reli­gia, najpotężniejszy z czynników wchodzących w skład uczuć mo­ralnych, ożywiona jest niemal zawsze albo ambicją hierarchii stara­jącej się kontrolować każdą dziedzinę ludzkiego postępowania, lub tez duchem purytanizmu

O WOLNOŚCI MYŚLI I SŁOWA

Przypuśćmy, że rząd jest tego samego, co naród, zdania i nigdy nie myśli o stoso­waniu żadnego przymusu inaczej jak za jego zgodą. Ale odmawiam ludowi prawa do stosowania takiego przymusu, czy to własnymi siłami, czy też za pośrednictwem rządu. Sama władza tego rodzaju jest nieprawowita. Najlepszy rząd nie ma do niej większego prawa niż najgorszy. Jest ona tak samo lub bardziej jeszcze szkodliwa, gdy się ją sprawuje zgodnie z głosem opinii publicznej niż wbrew nie­mu

"Nie możemy nigdy być pewni, że opinia, którą usiłujemy kneblować, jest fałszywa; a gdybyśmy byli tego pewni, zakneblowanie jej byłoby nadal złem”

Po pierwsze, opinia, którą próbujemy zagłuszyć za pomocą au­torytetu, może być prawdziwa. Ci, którzy pragną ją zagłuszyć, przeczą, rzecz jasna, jej prawdziwości, ale nie są nieomylni. Nie mają prawa rozstrzygać tej kwestii dla całej ludzkości i nie po­zwalać żadnej innej osobie na wyrobienie sobie o niej sądu, Ludzie, którzy odmawiają wysłuchania opinii, ponieważ są pewni jej fałszywości, zakładają, że ich pewność równa się pewności absolutnej

Nazywać jakieś twierdzenie pewnym, gdy jest ktoś, kto zadałby mu kłam, gdyby mu na to pozwolono, ale tego po­zwolenia nie posiada, znaczy pasować nas samych i tych, którzy się z nami zgadzają, na sędziów pewności, i to sędziów, którzy nie wysłuchają strony przeciwnej

W naszym wieku, który opisywano jako wiek „pozbawiony wiary, lecz żywiący strach przed sceptycyzmem" - w którym lu­dzie są pewni nie tyle prawdziwości swych opinii, ile tego, że nie wiedzieliby, co bez nich począć - wymaganie opinii, by ją chro­niono przed publicznymi napadami, opiera się nie tyle na jej praw­dziwości, ile na jej znaczeniu dla społeczeństwa

Ludzie nie służą gorliwiej prawdzie niż omył­ce, a dostateczne zastosowanie prawnych lub nawet społecznych kar kładzie zwykle kres propagandzie tak jednej, jak drugiej. Rze­czywista przewaga prawdy polega na tym, ze gdy opinia jest praw­dziwa, można ją zagłuszyć raz, dwa razy lub wielokrotnie, lecz w ciągu wieków znajdą się zazwyczaj ludzie, którzy ją będą od­krywać na nowo, póki nie pojawi się w momencie, gdy sprzyjają­ce okoliczności pozwolą jej uniknąć prześladowania i wzmóc się na tyle, by odeprzeć wszystkie późniejsze próby jej zdławienia

Największą szko­dę wyrządza się tym, którzy nie są heretykami a których cały roz­wój umysłowy jest skrępowany a rozum sterroryzowany obawą przed herezją. Kto może obliczyć, ile świat traci na tym, że istnieje mnóstwo obiecujących intelektów połączonych z lękliwymi cha­rakterami, które nie mają odwagi pójść za jakimś śmiałym, ożyw­czym i niezależnym biegiem myśli, by nie doprowadził on ich do czegoś, co by miało pozór niereligijności lub niemoralności?

Swoboda myśli nie jest potrzebna głównie lub jedynie do wytwarzania wielkich myślicieli; przeciwnie, jest ona równie, a może bardziej, niezbędna dla przeciętnych ludzkich istot, gdyż pozwala im wznieść, się na poziom umysłowy, do osiągnięcia którego są zdolne. Wielcy myśliciele pojawiali się nieraz i mogą pojawić się znowu w atmosferze niewoli duchowej

Jakkolwiek niechętnie człowiek mający silne przekona-nie może dopuszczać możliwość, że opinia jego jest fałszywa, p0' winien się zastanowić nad tym, ze choćby ona była prawdziwa, będzie wyznawana jako martwy dogmat, a niejako żywa prawda, jeśli nie stanie się przedmiotem gruntownej, częstej i śmiałej dyskusji

Jeśli nauczyciele ludzkości mają być powiadomieni o wszystkim, co wiedzieć powinni, musi istnieć całkowita swo­boda pisania i ogłaszania drukiem. Gdyby jednak szkodliwe działanie braku wolności słowa, w wy­padku gdy przyjęte opinie są prawdziwe, ograniczało się do trzy­mania ludzi w nieświadomości podstaw tych opinii, można by po­myśleć, że jest to zło intelektualne, ale nie moralne i nie zmniejsza wartości wpływu tych opinii na charakter. Faktem jest jednak, że bez dyskusji zapomina się nie tylko uzasadnienia danej opinii, ale także aż nazbyt często jej znaczenia

Sposób wyznawania chrześcijaństwa przez większość wierzą­cych okazuje nam, w jakiej mierze doktryny zdolne do wywiera­nia najgłębszego wpływu na umysł mogą pozostać w nim jako martwe wierzenia nie docierające nigdy do wyobraźni, uczuć lub rozumu

pierwsi wyznawcy doktryn wyznają je rozumiejąc ich treść, jednak gdy doktryna staje się panującą następni wyznawcy przyjmują ją bezrefleksyjnie i abstrakcyjnie- nie stosują się do niej, a nawet jej nie zrozumieją

Jeśli w którejkolwiek z wielkich spornych kwestii jedna z dwóch opinii ma większe prawo od drugiej nie tylko do tolerancji, lecz do poparcia i zachęty, jest nią ta, któ­ra w danym czasie i miejscu uzyskała mniejszość głosów. Jest to opinia, która reprezentuje w chwili obecnej zaniedbane interesy

Ideał moralności chrześcijańskiej jest raczej negatywny niż pozytywny ; raczej bierny niż czynny; mający na celu raczej niewinność niż szlachetność, raczej wstrzymywanie się od złego niż energiczną pogoń za dobrem; a w jej przepisach „nie będziesz" zbytnio góruje nad „będziesz". W trwodze przed zmysłowością stworzyła ona bożka ascetyzmu, który stopniowo dzięki kompromisom zmienił się w bożka legalności. Moralność ta ofiarowuje nadzieję nieba i groźbę piekła jako z góry wyznaczone i właściwe bodźce do prowadzenia cno­tliwego życia i spada pod tym względem poniżej poziomu mędr­ców starożytnych oraz nadaje etyce ludzkiej charakter zasadniczo egoistyczny, ponieważ oddziela poczucie obowiązku poszczególnego człowieka od interesów jego bliźnich, poza wypadkami, w których daje mu interesowną pobudkę do ich uwzględniania

wolność opinii i jej wyrażania jest koniecz­na dla duchowego szczęścia ludzkości (od którego wszelka inna jej pomyślność zależy) z czterech odrębnych powodów:

Obowiązkiem opinii władzy jest potępiać każdego, po którejkolwiek stoi on stronie, jeśli broni swej opinii w sposób zdradzający nieszczerość, złośliwość, bigoterię lub nietolerancję; lecz nie wnioskować o tych przywarach na podsta­wie stanowiska, jakie ktoś w danej kwestii zajmuje, choćby ono było naszym poglądom przeciwne; i oddawać zasłużone honory każdemu, bez względu na jego opinię, kto spokojnie rozpatruje i uczciwie wyłuszcza opinie swoich przeciwników, nie przesadza­jąc niczego z ujmą dla nich i nie ukrywając niczego, co przemawia lub mogłoby przemawiać na ich korzyść. Taka jest prawdziwa mo­ralność publicznej dyskusji

O INDYWIDUALNOŚCI JAKO JEDNYM Z ELEMENTÓW DOBROBYTU

Przedstawiliśmy powody nakazujące dbać o to, by ludzie mogli swobodnie wyrabiać sobie poglądy i wyrażać je bez niedomówień, oraz zgubne skutki wynikające dla intelektualnej a przez to i mo­ralnej natury człowieka gdy ta swoboda nie jest zapewniona lub gdy walczy się o nią wbrew istniejącym zakazom

Zbadajmy teraz, czy te same powody nie wymagają, by ludzie mogli działać zgodnie ze swymi opiniami wprowadzać je w życie bez przeszkody moralnej lub fizycznej ze strony swoich bliźnich, dopóki robią to na własne ryzyko

Nikt nie utrzymuje, ze czyny powinny korzystać z tej samej swobody co opinie. Przeciwnie, nawet opinie tracą swoje przywileje, gdy są wy­rażane w takich okolicznościach, że stają się zachętą do szkodliwego czynu

Wolność jednostki musi być ograniczona do tego stopnia, by nie sprawiała przykrości innym. Lecz jeśli człowiek nie wtrąca się do cudzych spraw i po prostu kieruje się swoją skłonnością i sądem w spra­wach własnych, te same powody, które wykazują potrzebę wolno­ści opinii, każą mu również pozwolić bez żadnego dokuczania, by stosował swoje opinie w praktyce na swój własny koszt

Nikt nie twierdzi, że ludzie nie powinni ujawniać w swoim trybie życia i w swoich sprawach własnego sądu lub charakteru. Z drugiej strony byłoby niedorzecznością utrzymywać, że ludzie powinni żyć tak, jakby świat, na który przyszli, był pogrążony w całkowitej niewiedzy; jakby doświadczenie nie wykazało jesz­cze w najmniejszym stopniu, że jeden tryb życia i postępowania jest lepszy od drugiego. Nikt nie zaprzeczy, ze należy uczyć i wychowywać młodzież tak, aby mogła poznać i spożytkować usta­lone rezultaty ludzkiego doświadczenia. Lecz przywilejem i wła­ściwością człowieka dojrzałego jest wyzyskiwanie i tłumaczenie obcego doświadczenia na swój własny sposób. Do niego należy wyszukanie, która część przekazanego mu doświadczenia da się odpowiednio zastosować do jego własnego położenia i charakteru

lecz:

Kto czyni coś, ponieważ jest to zwycza­jem, nie czyni wyboru, nie zdobywa żadnej wprawy w rozpozna­waniu lub życzeniu sobie tego, co jest najlepsze. Władze umysło­we i moralne, podobnie jak siły fizyczne, rozwijają się tylko dzięki ich używaniu

Ważne jest nie tylko to, co ludzie czynią, ale także jacy są ci ludzie

jest rzeczą pożądaną, by lu­dzie ćwiczyli swój rozum i że inteligentne przyjęcie zwyczaju, a czasem nawet inteligentna odstąpienie od zwyczaju jest lepsze od przestrzegania go ślepo i mechanicznie

powinniśmy mieć własny rozum, ale powinniśmy również mieć własne pragnienia i popędy a ich posiadanie niekoniecznie jest niebezpieczeństwem i zasadzką. Ludzie postępują źle nie dlatego, że ich popędy są silne, lecz dlatego, że ich sumienia są za mało wrażliwe. Nie ma naturalnego związku między silnym popędem a stępionym sumieniem

Ludzkie istoty stają się szlachetnym i pięknym przedmiotem roz­myślania nie dzięki zacieraniu wszystkich przymiotów indywidual­nych w celu ich ujednostajnienia, lecz dzięki ich doskonaleniu i uży­waniu w granicach wyznaczonych przez prawa i interesy innych

Nie można się obejść bez takiej ilości przymusu, jaka jest konieczna do powstrzymania silniejszych ludzkich natur od na­ruszania cudzych praw; lecz nawet z punktu widzenia rozwoju ludz­kości dostajemy za to sowite wynagrodzenie. Potrzebne do rozwo­ju środki, które jednostka traci, gdy nie może zaspokoić swoich skłonności ze szkodą dla innych, są otrzymywane głównie kosztem rozwoju innych ludzi. A nawet ona sama uzyskuje pełne odszkodo­wanie, gdyż powściągnięcie jej egoizmu umożliwia silniejszy roz­wój jej społecznych instynktów. Trzymanie się surowych reguł sprawiedliwości przez wzgląd na innych rozwija uczucia i zdolności, które mają dobro innych na celu. Ale gdy ograniczamy człowieka ' w rzeczach, które innych ludzi nie dotyczą po prostu dlatego, że im się one nie podobają, nie rozwijamy mc cennego poza siłą cha­rakteru wyrobioną przy stawianiu oporu tym ograniczeniom

Nawet despotyzm nie daje nam odczuć swoich najgorszych skut­ków, dopóki indywidualność istnieje pod jego rządami; a to, co miażdży indywidualność, jest zawsze despotyzmem, bez względu na to, pod jaką występuje nazwą i czy podaje za swój cel wypełnia­nie woli Bożej, czy ludzkich nakazów

indywidualność jest tym samym co rozwój i tylko jej kształcenie wytwarza lub może wytwarzać dobrze rozwinięte ludzkie istoty

oryginalność jest cennym czynnikiem w ludzkich sprawach. Zawsze potrzebne są osoby, które by nie tylko odkrywały nowe prawdy i wykazywały, ze to, co było niegdyś prawdą, już nią być przestało, lecz także sto­sowały nowe metody i dawały przykład mądrzejszego postępowa­nia, lepszego gustu i większego rozsądku w swoim trybie życia. Kto by się temu sprzeciwiał, musiałby wierzyć, że świat doprowa­dził już wszystkie swoje zwyczaje i metody do stanu najwyższej doskonałości

Podkreślam zatem z naciskiem doniosłość geniuszu i koniecz­ność jego swobodnego rozwoju zarówno w dziedzinie myśli, jak w życiu praktycznym, wiedząc dobrze, że nikt nie zaprzeczy temu założeniu w teorii, lecz zdając sobie zarazem sprawę z tego, że niemal każdemu jest to w rzeczywistości całkiem obojętne. Lu­dzie uważają, że geniusz jest piękną rzeczą, jeśli pozwala człowie­kowi napisać porywający poemat lub namalować obraz. Ale cho­ciaż nikt nie mówi, że geniusz w jego prawdziwym znaczeniu, w znaczeniu oryginalności myśli i czynu, nie jest rzeczą godną podziwu, niemal wszyscy myślą w duchu, że mogą się doskonale bez niego obejść. Na nieszczęście jest to tak naturalne że trudno się temu dziwić. Oryginalność jest jedyną rzeczą, której użytecz­ności nie mogą pojąć nieoryginalne umysły

Ci, których opinie znane są pod nazwą opinii publicznej, nie zawsze należą do tej samej warstwy społecznej; w Ameryce jest to cala ludność biała; w Anglii głównie klasa średnia. Ale są to zawsze masy - to znaczy zbiorowa miernota

Właśnie dlatego, że tyrania opinii robi zarzut z ekscentryczności, potrzeba dla zła­mania tej tyranii, by ludzie zachowywali się ekscentrycznie. Ekscentryczność występowała zawsze tam, gdzie było dużo siły cha­rakteru; a zasób ekscentryczności w społeczeństwie był zwykle proporcjonalny do zawartej w nim ilości geniuszu, energii i od­wagi moralnej. Fakt, że tak mało osób odważa się na ekscentryczność, sygnalizuje główne niebezpieczeństwo naszych czasów

dwa warunki konieczne do rozwoju ludzkości: wolność i rozmaitość sytuacji

O GRANICACH WŁADZY SPOŁECZEŃSTWA NAD JEDNOSTKĄ

Jakaż więc jest właściwa granica suwerennej władzy jednostki nad sobą? Gdzie zaczyna się władza społeczeństwa? Jaka część życia ludzkiego winna podlegać indywidualności, a jaka społeczeństwu?

Każdej z tych władz przypadnie należna jej część, jeśli weźmie to, co ją bardziej obchodzi. Indywidualność powinna zawładnąć tą częścią życia, którą się głównie interesuje jednostka; społeczeń­stwo - tą częścią, która głównie budzi jego zainteresowanie

Choć społeczeństwo nie opiera się na umowie i zmyślanie umo­wy w celu wyprowadzenia z niej obowiązków społecznych do niczego nie prowadzi, każdy kto pozostaje pod opieką społeczeń­stwa, winien mu odpłacić za to dobrodziejstwo, a sam fakt życia w gromadzie wymaga, by każdy musiał przestrzegać pewnych pra­wideł postępowania wobec pozostałych ludzi

Postępowanie to polega:

po pierwsze na tym, aby ludzie nie naruszali nawzajem swoich interesów lub raczej tych interesów, które na mocy za­strzeżeń prawnych milczącego porozumienia należy uważać za prawa,

po drugie na tym, by każda osoba miała swój udział (ustalony na jakiejś słusznej podstawie) w pracach i ofiarach po­trzebnych dla obrony społeczeństwa lub jego członków przed krzywdą i napastowaniem

Społeczeństwo ma prawo bezwzględ­nego narzucania tych warunków tym, którzy usiłują je złamać. Uprawnienia społeczeństwa sięgają jeszcze dalej. Jednostka może szkodzić innym lub nie mieć żadnego względu na ich dobro, nie posuwając się do pogwałcenia przysługujących im praw. Chociaż prawo nie jest w stanie ukarać wtedy winowajcy, może to słusz­nie uczynić opinia

Doceniam w zupełności egotyczne cnoty; jeśli nawet uznamy je za mniej ważne od społecznych, to staną w dru­gim rzędzie zaraz za nimi. Wychowanie powinno kształcić zarów­no jedne jak drugie. Ale nawet wychowanie działa tak dobrze per­swazją i namową jak przymusem, a gdy się ono skończyło, powinniśmy wpajać egotyczne cnoty jedynie za pomocą środków .1 pierwszego rodzaju. Ludzie winni pomagać sobie nawzajem w od­różnianiu rzeczy lepszych i gorszych i udzielać sobie zachęty do wybierania pierwszych a unikania drugich. Powinni oni stale pobudzać się wzajemnie do gorliwszego ćwiczenia swoich duchowych zdolności i wytrwalszego obierania za cel swoich uczuć i dą­żeń rozumnych, a nie głupich, wzniosłych, a nie nikczemnych przedmiotów i zamierzeń

Termin „obowiązek względem siebie", o ile oznacza coś więcej niż roztropność, to znaczy on tyle co szacunek dla siebie lub samodzielny rozwój; a nikt nie jest za te obowiązki odpowiedzialny przed swymi bliź­nimi, ponieważ dobro ludzkości bynajmniej tej odpowiedzialności nie wymaga.

Różnica między utratą szacunku, na którą słusznie naraża czło­wieka brak przezorności lub godności osobistej, a potępieniem , należnym mu za pogwałcenie praw cudzych nie jest czysto nomi­nalna. Nasze uczucia i nasze postępowanie w stosunku do niego różnią się wielce zależnie od tego, czy sprawia nam przykrość rze­czami, w których zdaje się nam, że mamy prawo go kontrolować, czy też rzeczami, do których nam się wtrącać nie wolno

jesli konsekwencje postępowania dotyczą tylko samego `sprawcy', to wtrącić możemy się jedynie przez życzliwość, ale jesli są to konsekwencje krzywdzące innych, mamy prawo i obowiązek go ukarać

Jeśli dzieciom i małoletnim bezsprzecznie należy się ochrona przed nimi samymi, czyż społe­czeństwo nie jest również obowiązane chronić tak samo osoby doj­rzałe, które także nie umieją panować nad sobą? Jeśli szulerka, pi­jaństwo, rozpusta, próżniactwo lub niechlujność tak samo zatruwają szczęście i hamują postęp, jak wiele lub większość czynów zakaza­nych przez prawo, dlaczegóż (mogą zapytać) prawo nie miałoby dążyć do powściągania także i tych przywar w sposób możliwie najpraktyczniejszy i dla społeczeństwa najdogodniejszy? (...) Nie ma tu mowy (można powiedzieć) o ograniczaniu indywidualności lub przeszkadzaniu realizacji nowych i oryginal­nych sposobów życia. (...) Przyznaję w zupełności, że krzywda, jaką ktoś sobie wyrządza, może się poważnie odbić zarówno na uczuciach jak interesach jego bliskich, a w mniejszym stopniu i na całym społeczeństwie. Gdy postępowanie tego rodzaju doprowadza kogoś do złamania wyraź­nie oznaczonego obowiązku względem innej osoby lub osób, wy­padek taki przestaje się zaliczać do kategorii czynów egotycznych i staje się przedmiotem nagany moralnej we właściwym znaczeniu tego słowa. Jeśli na przykład człowiek nie może spłacić swoich dłu­gów z powodu niewstrzemięźliwości i rozrzutności lub obarczyw­szy się moralną odpowiedzialnością za rodzinę nie jest w stanie z te­go samego powodu utrzymać jej lub wychować, zostaje słusznie potępiony i zasługuje na karę; lecz nie za rozrzutność tylko za uchy­bienie obowiązkom względem rodziny lub wierzycieli

Jeśli ktoś nie uwzględnia uczuć i interesów innych, nie będąc do tego zmuszo­nym jakimś bardziej naglącym obowiązkiem lub uprawnionym go­dziwym względem na siebie samego, staje się przedmiotem moral­nej nagany za tę bezwzględność, lecz nie za jej przyczynę, ani za błędy osobiste, które mogły do niej doprowadzić. Podobnie gdy człowiek skutkiem postępowania, które tylko jego samego doty­czy, stanie się niezdolnym do wykonania jakiegoś określonego spo­czywającego na nim publicznego obowiązku, popełnia przestępstwo społeczne

nie wolno ustanawiać praw wg `zasad moralnych' wyznawanych przez jakąś grupę, jeśli zakazy dotyczyłyby wolności zachowań i wyboru pojedynczych ludzi, bez rzeczywistego wpływu na resztę

Mniemanie, że jest obowiązkiem człowieka nawracać innych, było podstawą wszystkich dotychczasowych prześladowań religijnych i gdyby­śmy się na nie zgodzili, usprawiedliwiłoby je w zupełności. Cho­ciaż uczucie, które przejawia się we wielokrotnych próbach unie­możliwienia podróży koleją w niedzielę, w niedopuszczaniu do otwierania muzeów itp., nie da się porównać z okrucieństwem dawnych prześladowców, jest jednak oznaką zasadniczo tego sa­mego stanu umysłu. Jest to postanowienie zakazania innym czy­nów, na które im ich religia pozwala dlatego, że nie godzą się z re­ligią prześladowcy. Jest to wierzenie, że Bóg nie tylko brzydzi się postępkiem niewiernego, ale nie uzna nas za niewinnych, jeśli po­zostawimy go w spokoju

Póki ofiary złego prawa nie wzywają na pomoc innych społeczności, nie mogę przyznać, że osoby nie pozostające z nimi w żadnym związku, powinny się do tego wtrącać i żądać położenia kresu stanowi rze­czy, który zdaje się zadowalać wszystkich ludzi bezpośrednio za­interesowanych, dlatego że gorszy on ludzi oddalonych o kilka tysięcy mil i nie odczuwających jego skutków. Niech posyłają, jeśli mają ochotę, misjonarzy, którzy by wygłaszali kazania przeciw podobnym doktrynom; niech za pomocą godziwych środków (do których nie należy nakazywanie milczenia propagatorom) zapo­biegają szerzeniu się ich we własnym kraju

ZASTOSOWANIA

Zasady wysunięte na tych kartach muszą być uznane za podsta­wę do roztrząsania szczegółów, zanim będzie można przystąpić do skutecznego i konsekwentnego ich zastosowania we wszystkich dziedzinach administracji państwowej i moralności.

Zasady te głoszą:

Rady, pouczenia, przekonywanie i unikanie jej, jeśli inni ludzie uznają to za konieczne ze względu na ich własne dobro, są jedynymi środka­mi, za pomocą których społeczeństwo może całkiem słusznie wy­rażać swoją ujemną opinię o jej postępowaniu

np. ograniczenie ilości miejsc wyszynku piwa i wódki w wy­raźnym celu utrudnienia ich odwiedzania i dania mniej okazji do pokusy nie tylko naraża wszystkich na niewygodę z powodu moż­liwych nadużyć niektórych osób, lecz jest odpowiednie tylko na takim stopniu rozwoju społecznego; na którym otwarcie traktuje się robotników jak dzikich lub dzieci i trzyma się ich w karbach, aby stali się godni przyszłego przywileju wolności

Każdemu powinno być wolno ro­bić, co mu się podoba, w swoich własnych sprawach; ale nie po­winno mu być wolno robić, co mu się podoba; w imieniu drugich pod pretekstem, że ich sprawy są jego własnymi sprawami. Pań­stwo jest obowiązane szanować wolność każdego w rzeczach szczególnie go obchodzących, lecz czujnie kontrolować wykony­wanie władzy nad innymi, jaką mu powierza. Obowiązek ten jest prawie całkowicie zaniedbany w dziedzinie stosunków rodzin­nych, której bezpośredni wpływ na szczęście ludzi jest donioślej­szy, niż wszystkich innych dziedzin razem wziętych

Nie uznajemy jesz­cze, że obdarzenie dziecka życiem bez widoków zapewnienia mu nie tylko pokarmu dla ciała, ale i umysłowego wykształcenia jest moralną zbrodnią zarówno wobec nieszczęsnego potomka jak wo­bec społeczeństwa; i że jeśli rodzice nie wypełniają tego obowiąz­ku, państwo powinno dopilnować jego wypełnienia, o ile możno­ści ich kosztem.

Gdyby raz uznano obowiązek wprowadzenia powszechnego przymusu nauczania, skończyłyby się trudności określenia, czego i w jaki sposób państwo uczyć winno i przedmiot ten przestał­by być polem walki dla sekt i partii marnujących na sporach o wy­chowanie czas i pracę, które by wychowywaniu należało poświę­cić. Gdyby rząd zdecydował się żądać dobrego wychowania dla każdego dziecka, mógłby oszczędzić sobie trudu dawania tego wychowania. Mógłby pozostawić rodzicom troskę o wychowa­nie dziecka zgodnie z ich upodobaniem i zadowolić się dopłaca­niem do opłat szkolnych biedniejszych dzieci i pokrywaniem wszystkich kosztów nauki szkolnej tych, które nie mają nikogo, kto by za nie płacił

Odradzam złożenia cało­ści lub dużej części wychowania narodu w ręce państwa równie stanowczo jak ktokolwiek inny. Wszystko, co było powiedziane o znaczeniu indywidualności charakteru i różnorodności opinii oraz sposobów postępowania, pociąga za sobą jako rzecz równie doniosłą i rozmaitość wychowania. Ogólne wychowanie państwo­we jest po prostu sposobem kształtowania ludzi na tę samą mo­dłę; a ponieważ forma, którą im się nadaje, odpowiada życzeniom panującego rządu, czy będzie on w rękach monarchy, czy kapła­nów, arystokracji lub większości żyjącego pokolenia, daje to w re­zultacie, proporcjonalnie do jego sprawności i sukcesów, despo­tyczną władzę nad umysłem prowadzącą w naturalny sposób do zawładnięcia ciałem

Jeśli wychowanie wprowadzane i kontrolo­wane przez państwo ma istnieć w ogóle, to tylko jako jeden z wie­lu współzawodniczących eksperymentów będących dla innych przykładem i podnietą do utrzymania się na pewnym stopniu do­skonałości. Chyba że społeczeństwo jest w samej rzeczy tak za­cofane, że nie może lub nie chce wytworzyć dla siebie odpowied­nich instytucji wychowawczych, o ile rząd się tego nie podejmie; wtedy istotnie rząd powinien, wybierając mniejsze z dwojga złe­go, zająć się zakładaniem szkół i uniwersytetów, podobnie jak to czyni ze spółkami akcyjnymi, gdy przedsiębiorstwa prywatne, któ­re by mogły wykonać wielkie prace przemysłowe, nie powstały jeszcze w danym kraju

Środkiem do wprowadzenia tego prawa w życie mogłyby być tylko egzaminy publiczne dla wszystkich dzieci, zaczynając od wczesnego wieku. Można by ustalić wiek, w którym każde dziec­ko musi być poddane egzaminowi z czytania. Jeśli się okaże, że dziecko nie umie czytać, można by ojca nie mającego dostatecz­nego usprawiedliwienia ukarać niewielką grzywną, którą w razie potrzeby odrobiłby swoją pracą, a dziecko umieścić w sz­kole na jego koszt. Egzaminy powinno się wyznaczać co rok, rozszerzając stopniowo zakres przedmiotów, tak aby zdobycie, a co więcej zachowanie w pamięci, pewnego minimum całej wie­dzy przez ogół stało się faktycznie przymusowe. Powyżej tego minimum powinno się urządzać dobrowolne egzaminy ze wszyst­kich przedmiotów i wszyscy, którzy by wykazali pewien sto­pień biegłości, mogliby żądać odpowiedniego świadectwa. Aby uniknąć niewłaściwego wpływu państwa na opinie za pomocą tych urządzeń, powinno się ograniczyć wiedzę wymaganą do zdania egzaminu (poza czysto techniczną częścią wiedzy jak, na przy­kład znajomość języków), nawet przy wyższych egzaminach, wy­łącznie do faktów i nauk ścisłych. Egzaminy z religii, polityki lub innych przedmiotów spornych nie powinny się zajmować prawdziwością lub fałszywością opinii, lecz faktem, że dana opi­nia jest wyznawana z takich a takich powodów przez tych lub owych pisarzy czy przez różne szkoły albo kościoły

Nie tylko w dziedzinie wychowania niewłaściwe pojęcia wol­ności przeszkadzają uznaniu moralnych obowiązków rodziców i narzuceniu obowiązków prawnych w wypadkach, w których najsilniejsze argumenty przemawiają zawsze za pierwszym a czę­stokroć także za drugim. Sam fakt wydania na świat ludzkiej isto­ty jest jednym z czynów pociągających za sobą największą odpo­wiedzialność w ludzkim życiu. Wzięcie na siebie tej odpowiedzialności - obdarzenie życiem, które może stać się prze­kleństwem lub błogosławieństwem - jest zbrodnią przeciw tej istocie, o ile nie damy jej przynajmniej zwykłej szansy zadowala­jącego istnienia

Istnieją wypadki, w których argumenty przeciw interwencji nie opierają się na zasadzie wolności, gdyż chodzi wtedy nie o ograniczenie, lecz o popieranie czynności jed­nostek; wyłania się pytanie, czy rząd powinien coś zrobić lub na­kazać zrobić dla ich dobra, czy też pozostawić im tę rzecz do zro­bienia w pojedynkę lub dobrowolnie połączonymi siłami.

Zarzuty przeciw interwencji państwowej nie pociągającej za sobą naruszenia wolności są trojakiego rodzaju:

1) gdy chodzi o rzeczy, które jed­nostki zrobią prawdopodobnie lepiej od rządu. Ogólnie mówiąc, nikt nie nadaje się lepiej do kierowania jakąś sprawą lub decydo­wania, w jaki sposób i przez kogo ma być prowadzona, jak ci, którzy są w niej osobiście zainteresowani

2) w wielu wypadkach, choć jednostki nie załatwią, przeciętnie bio­rąc, danej sprawy tak dobrze jak urzędnicy państwowi, niemniej jest pożądane przekazanie tej sprawy do zrobienia im a nie rzą­dowi w interesie ich własnego wychowania umysłowego - w celu wzmocnienia ich zdolności działania, wyćwiczenia ich sądu i za­poznania ich ze sprawami, które im się pozostawia. Jest to głów­nym, chociaż nie jedynym, powodem do zalecania instytucji sądu przysięgłych (w sprawach nie mających charakteru politycznego), wolnych i ludowych, lokalnych i miejskich instytucji oraz pro­wadzenia przemysłowych i filantropijnych przedsięwzięć przez dobrowolne stowarzyszenia

3) trzecim i najbardziej przekonywającym powodem do ograni­czenia interwencji rządu jest wielkie zło wynikające z niepotrzeb­nego potęgowania jego władzy. Każda funkcja dodana do tych, które rząd już sprawuje, rozszerza jego wpływ na nasze nadzieje i obawy i coraz bardziej zmienia czynną i ambitną część społe­czeństwa w stronników rządu lub jakiejś partii dążącej do wła­dzy

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2634
2634
larwy komarow spinosad2 id 2634 Nieznany
2634

więcej podobnych podstron