Wydany na śmierć (Handed over to Death)
W dniu zesłania Ducha Świętego, apostoł Piotr przemówił od tłumów w Jerozolimie tymi słowy: "... Jezusa Nazareńskiego ... według powziętego z góry Bożego postanowienia i planu został wydany, tego wyście rękami bezbożnych ukrzyżowali i zabili" (Dz. 2: 22-23).
Co Piotr chciał przez to wyrazić? Jeden z greckich słowników tłumaczy te słowa w następujący sposób: " Jezus został oddany wrogom, na śmierć, według określonego planu Bożego".
Cóż za dziwne, niezrozumiałe działanie ze strony tego niby kochającego niebiańskiego ojca. Bóg dobrowolnie oddał swojego syna na śmierć! To tak jakby celowo przekazał Jezusa w ręce najgorszych wrogów, mówiąc: "Oto mój syn - zróbcie z nim co macie zrobić." Następnie stanął obok, nie robiąc nic, by powstrzymać bezbożnych od zabicia Jezusa.
Co to był za nieprzypadkowy plan? Dlaczego Bóg oddał swojego ukochanego syna na śmierć? Piotr daje nam odpowiedź na to pytanie w następnym wersecie: " ...gdyż było rzeczą niemożliwą, aby przez nią (śmierć) był pokonany." (Dz. 2: 24).
Bóg wiedział, że było rzeczą niemożliwą, by Jezus był zatrzymany na stałe w rękach śmierci. A więc Bóg nie ryzykował w niczym oddając swojego syna na śmierć. Wiedział, iż Jezus powstanie z martwych jako chwalebny zwycięzca śmierci - powstanie dzięki życiodajnej mocy Ducha Świętego!
Jest konieczne by zrozumieć czasy w jakich Piotr wypowiedział te słowa. Aż do chwili Śmierci Krzyżowej, śmierć była straszliwą rzeczą dla całej ludzkości, która znajdowała się pod dominacją i rządami diabła. Z tej przyczyny śmierć była wrogiem, którego należało się bać.
Bóg wiedział, że moc śmierci musi zostać złamana. Dlatego własnego syna oddał w ręce śmierci: "...aby przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła" (Hebr. 2:14). Bóg chciał usunąć więzy śmierci , by przełamać moc Szatana nad śmiercią raz na zawsze. Pozwolił zatem, aby Jezus zszedł do głębin śmierci, by następnie pokonać ją całkowicie.
W czasie gdy Jezus leżał w grobie, Szatan i jego horda radowali się. Myśleli bowiem, iż odnieśli niepodważalne zwycięstwo. Ale przez cały czas, ustalony Boży plan był wdrażany- plan zmartwychwstałego życia.
Bóg posłał swego Świętego Ducha głęboko w otchłań śmierci. I tam Duch wskrzesił ciało Jezusa, które powstało ze śmierci. Wtedy nasz błogosławiony Zbawca wyszedł z grobu, mimo zastawionego kamienia. I wyłonił się ze swoim poselstwem do świata:
Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła". (Obj. 1:18). Chrystus mówi tutaj: "Ja jestem ten, który ma życie wieczne! Spójrzcie, byłem umarły lecz teraz żyję na wieki wieków. Mam w swych rękach klucze życia i śmierci!"
W chwili gdy Jezus wyszedł z grobu stał się zmartwychwstaniem i życiem. I nie uczynił tego wyłącznie ze względu na siebie, ale ze względu na tych, którzy będą wierzyć w Niego od tego dnia począwszy. Przyniósł nam zmartwychwstałe życie, całkowicie poza zasięgiem mocy śmierci.
Dlatego nie ma powodu, dla którego chrześcijanin miałby się obawiać śmierci, lub by patrzeć na śmierć jak na wroga. Nasz Pan doszczętnie pokonał śmierć: "Ale Bóg go wzbudził, rozwiązawszy więzy śmierci..." (Dz. 2:24).
Jeżeli przyjąłeś Jezusa jako swego Zbawcę i Pana, to jest on w tobie obecny jako potężna moc zmartwychwstałego życia. I ta sama moc, która podniosła go z martwych, podniesie i ciebie. "...czy nie wiecie o sobie, że Jezus Chrystus jest w was?..." (2 Kor. 13:5). Nosisz więc w sobie pełnię Chrystusa- potężną moc życia, której Szatan nie może zniszczyć!
Apostoł Paweł mówi nam, że jesteśmy wydani na śmierć, tak jak był wydany nasz Pan-Jezus!
Paweł pisze, "Zawsze bowiem my, którzy żyjemy, dla Jezusa wydawani bywamy, aby i życie Jezusa na śmiertelnym ciele naszym się ujawniło". (2 Kor. 4:11)
Kiedy Paweł mówi, "my, którzy żyjemy,..." przywołuje tutaj słowa Jezusa z Obj. 1:18 "...lecz oto żyję na wieki wieków...". Paweł mówi tu o chrześcijanach - o tych, którzy wierzą w Chrystusa i mają jego życie na stałe utkwione wewnątrz. Ale co właściwie mówi Paweł o nas w tym wersecie? Mówi nam, że my także zostaliśmy wydani na śmierć!
O tak - tak jak Ojciec wydał Jezusa na śmierć, tak samo wydaje na śmierć wszystkich nas, którzy jesteśmy w Chrystusie. Bóg prowadzi każdego z nas za rękę do bram śmierci i mówi: " Masz - weź i tego. Uczyń z nim co masz uczynić." W tym momencie ręka Boga nie jest już dłużej ręką, która osłania. Wskazuje nam raczej drogę wprost w paszczę śmierci!
Zapytasz dlaczego Bóg tak robi? Robi to z tego samego powodu, dla którego oddał własnego syna na śmierć. On wie, że śmierć nie może nas zatrzymać! Ból śmierci i cierpienie nie mogą nas zniszczyć! Mamy w nas moc życia potężniejszą niż śmierć - moc życia samego Jezusa Chrystusa!
Bóg wie, że nic nam nie grozi, tak jak nie groziło Jezusowi. Bóg ma już dla nas ustalony plan, taki jaki miał dla jego własnego syna. Ten plan wywalczy dla nas najwspanialsze ze zwycięstw o jakich kiedykolwiek myśleliśmy. Ale to zwycięstwo nie może zostać dokonane w nas inaczej niż przez śmierć.
Paweł ostrzega nas, "Zawsze bowiem my, którzy żyjemy, dla Jezusa na śmierć wydawani bywamy,..."(2 Kor 4:11). Apostoł dodaje w Rzymian 8:36: "Jak napisano: Z powodu ciebie co dzień nas zabijają, Uważają nas za owce ofiarne". Greckie tłumaczenie mówi tu: "co dzień jesteśmy wydawani na śmierć". W skrócie więc, Paweł mówi: "Każdego dnia mam do czynienia z nową śmiercią".
Proszę zrozum - Paweł nie mówi tu o śmierci fizycznej. Mówi tutaj o pewnym rodzaju śmierci, która dotyka nas w codziennej wędrówce z Chrystusem. Kiedy pisze :
"Tak ja codziennie umieram..." (1 Kor. 15:36), odnosi się do udręk, zmartwień, prześladowań, niebezpieczeństw i przeróżnych problemów.
Zatem w istocie Paweł mówi: "My którzy żyjemy w Chrystusie, jesteśmy stale wydawani na jedną śmierć po drugiej. Każdego dnia przychodzi do nas nowe doświadczenie, kryzys lub prześladowanie. Jeżeli więc masz w sobie życie Syna Bożego, możesz napotkać na różne rodzaje śmierci, które mogą wejść do twojego życia!".
Za każdym razem, gdy przyjaciele Pawła widzieli go, był w tarapatach
Boży apostoł Paweł był pełen Ducha Świętego i wiedzy o objawieniu. Modlił się gorliwie i chodził codziennie w intymnej społeczności z Chrystusem. Ale przyznaje także, że był ciągle miotany, zniesławiany, pogardzany, lżony. Był przedmiotem plotek, atakowano jego osobę, hańbiono jego imię. A u szczytu jego wewnętrznych boleści i cierpień, był trapiony przez demony, bity, kamienowany. Paweł cierpiał tak wiele i tak często, że nawet jego duchowe dzieci zastanawiały się nad tym, dlaczego ciągle spotykają go kłopoty i prześladowania. Za każdym razem, gdy go widzieli, jego twarz była posiniaczona, jego kości złamane, a ciało pokrywały różne znamiona.
Nic nie mogli poradzić na to, że ciągle pytali ich duchowego ojca, "Gdzie są Boże obietnice dla ciebie, Pawle? Nauczasz, że Bóg ochrania i wybawia. Dlaczego nie dzieje się to w odniesieniu do ciebie? Dlaczego zawsze musisz być taki smutny kiedy przychodzisz by nas zobaczyć?" Wydawało im się, że Paweł musiał być winien jakiegoś grzechu.
Oczywiście to głęboko bolało Pawła. Nauczał o Bożej łasce i uwolnieniu - a gdy się odwracał był lżony i zniesławiany. W końcu sytuacja Pawła zaostrzyła się tak, że mówi on w Liście do Tymoteusza:
"Wszyscy w Azji są mi przeciwni! To ja budowałem tamte kościoły, wzmacniając ich przywódców. Lecz teraz nawet oni zwrócili się przeciwko mnie!"
Apostoł wspomina, iż miał jednego przyjaciela Onezyfora, który "...więzów moich się nie wstydził" (2 Tym. 1:16). Paweł mówi o swoim przyjacielu, "Ten człowiek nie wstydził się moich więzów (zniewolenia). On najlepiej wie, czy jest jakiś ukryty grzech w moim życiu". Paweł mówi też o tym, że był zachęcony przez grupę wierzących, którzy "cierpieli wespół ..." (Hebr. 10:34BiZTB). On powiedział: "Ci ludzie czują to co ja czuję".
Dlaczego ci wszyscy ludzie wspierali Pawła? Otóż dlatego, że oni sami "wytrwali w licznych zmaganiach..., gdy byli wystawiani na publiczne zniewagi i udręki, czy też, gdy wiernie stali przy tych z, którymi się tak obchodzono*". (zobacz werset 33)
Ci wierzący dzielili te same zniewagi co Paweł, dlatego, że te same rzeczy, które przytrafiały się Pawłowi przytrafiały się i im. Nie mogli więc patrzeć na największe próby Pawła i oskarżać go o to, że jest karany za jakiś grzech. Przecież znosili te same co on udręki. Musieli mieć dużo współczucia dla Pawła, bo inaczej ich własna sfera duchowa musiała by zostać poddana w wątpliwość.
Znam głęboko wierzącego usługującego, który znosił diabelskie prześladowania i ataki ze strony innych wierzących. Za każdym razem, gdy go widziałem prosił mnie bym się modlił za nim, w sprawie jego trudności. Z radością zgadzałem się, ale gdy jego problemy narastały, zacząłem się martwić. W końcu zapytałem go prosto z mostu:
"Nie rozumiem dlaczego jesteś zawsze tak przygnębiony. Dlaczego jesteś ciągle atakowany przez diabła? Jesteś jednym z najbardziej pobożnych pastorów, których znam. Jesteś blisko z Bogiem, ciągle modlisz się i studiujesz jego słowo. Dlaczego Bóg miałby pozwolić na to, byś ciągle napotykał na problemy". Nie mogłem przestać myśleć, że "przecież ja też miewam złe okresy i przechodzę różne próby, ale nie trwa to cały czas, jak w przypadku tamtego". Przez pewien czas wątpiłem nawet w jego duchowość.
Ale teraz wiem dlaczego ten człowiek był codziennie wydawany w ręce różnych "śmierci". To dlatego, że był pełen zmartwychwstałego życia. Bóg chciał go używać w potężny sposób, dlatego wydawał go na śmierć w każdej dziedzinie jego życia. Nie chciał by cokolwiek zatrzymało w nim cudowną manifestację mocy Chrystusa.
Co właściwie znaczy, że musimy umrzeć?
Paweł mówi, że jesteśmy wydawani na śmierć "..., aby i życie Jezusa na śmiertelnym ciele naszym się ujawniło." (2 Kor 4:10). Bóg robi to, abyśmy życie Chrystusa w nas ukazywali innym!
Apostoł mówi także, "Bo wydaje mi się, że Bóg nas, apostołów, oznaczył jako najpośledniejszych, jakby na śmierć skazanych, gdyż staliśmy się widowiskiem dla świata i aniołów, i ludzi." (1 Kor. 4:9). Mówiąc prościej, kiedy święci Boży pełni życia Chrystusowego są wiedzeni w różne rodzaje śmierci, to nie jest to ich prywatna sprawa. Pismo Święte powiada, że jesteśmy świadectwem dla trzech różnych istot: aniołów, demonów i ludzi.
Być może w tej chwili walczysz z utrapieniami. Wróg stanął przeciwko tobie, przynosząc problem za problemem, paraliżując cię strachem. Czasami możesz czuć się samotny w swoich zmaganiach.
Ale nie jesteś częścią żadnej potajemnej walki. Twoja bitwa nie odbywa się gdzieś w ciemnych zakamarkach. Wręcz przeciwnie - trzy grupy patrzą na ciebie z zaciekawieniem. Patrzą aniołowie, patrzą demony i patrzą ludzie. I wszyscy zastanawiają się jak ten sługa boży przeciwstawi się próbie?
O co właściwie chodzi w tych spektakularnych próbach? Dlaczego musimy przechodzić przez te trudności? Co to za rzecz w nas, o którą chodzi Bogu? Nasz niebieski ojciec wie o niektórych nie przemienionych aspektach naszego życia, które zatrzymują w nas działanie życia Jezusa. Bóg zna nasze przeszkody, zna nasz strach, nasze ambicje, nasze żądze - zna wszystko co blokuje w nas działanie chwalebnej mocy Jezusa. Dlatego pozwala byśmy byli wydani na śmierć, aby oczyścić nasze serce z tych wędzideł.
Przestudiuj poniższe przykłady:
Jeżeli boisz się ludzi, Bóg może dopuścić człowieka w twoje życie, który sparaliżuje cię strachem. Wszystko co ta osoba mówi lub czyni pomnaża w tobie strach, aż do chwili gdy staje się on nie do zniesienia. Z czasem zaczniesz czuć się pokonany, bezużyteczny, nie będziesz mógł iść dalej. Widziałem jak taki strach powoduje w wierzących fizyczny ból. Ale skąd w twoim życiu bierze się taka nieznośna osoba? Dlaczego Bóg pozwala takiej kobiecie czy takiemu mężczyźnie ingerować w twoje życie. Dzieje się tak dlatego, że kochająca ręka Boga wydaje cię na śmierć. Bóg mówi, "Twój strach przed ludźmi hamuje przypływ życiowej mocy Chrystusa do twojego życia. Przez strach nie może ono dawać życia innym. Ten strach musi się skończyć. Musisz dla niego umrzeć!". Może wołasz do Boga, "Boże wyrwij mnie z tego!". Ale Bóg odpowiada, "Nie. Nie pozwolę by śmierć zrobiła swoje. Ja zaplanowałem to wszystko z po to, abyś ty mógł umrzeć dla strachu".
Jeżeli twoją przeszkodą jest ambicja, Bóg może otworzyć przed tobą potężne możliwości. To może być błogosławieństwo tak oczywiste i obiecujące, że nie będziesz mógł go nie zauważyć. To może być nawet największy, najbardziej ambitny plan w twoim życiu. I Bóg pozwoli byś szedł tym torem. Pewnie pomyślisz: "To jest to! W końcu nastąpił jakiś przełom!". Potem Bóg pozwoli na to by wszystko upadło, aż na samo dno. Skończysz patrząc na ruiny twojego wielkiego marzenia, krzycząc "Boże, myślałem, że ten był projekt był twoją wolą! Myślałem, że ma twoje błogosławieństwo. Modliłem się o to wiernie Panie i Ty zaprowadziłeś mnie tak daleko. Jak mogłeś pozwolić by upadło tak nisko i skończyło tak mizernie?" Ale właśnie zostałeś wydany na śmierć! Twoje marzenia upadły po to by upadły twoje ambicje. Bóg uśmiercił wszystko co mogło by zatrzymać manifestację Chrystusowego życia w tobie.
Twoją zaporą mogą być potężne objawienia, które otrzymujesz z Bożego słowa. Możesz zapytać, "Jak ożywcze objawienia mogą stać się zaporą dla działania miłości Jezusa?" Uwierz mi, to zdarza się wielu nawet najbardziej oddanym naśladowcom Pana - i to może przytrafić się również tobie! Któregoś dnia możesz otrzymać objawienia nowych prawd. Ukryte treści mogą stać się dla ciebie przejrzystsze niż kiedykolwiek wcześniej. Twoja pewność rośnie, bo ciągle odsłaniasz przed sobą nowe prawdy do zgłębienia Bożego słowa. Jesteś pewien swojego miejsca w Chrystusie, i myślisz sobie: " Wreszcie odnalazłem biblijne zasady by żyć w pełni przemożnym życiem!". Nagle z żadnego nadzwyczajnego powodu twoją dusze przejmuje pustka. Nagle w miejsce twojej radości i pewności wchodzą słabość i poczucie bezwartościowości. Niewytłumaczalna depresja wypełnia twoją duszę, a każdy dzień staje się dla ciebie porażką. Biblia, która zdawała się być żywą w twoim sercu teraz wydaje się niedostępną książką. Zamiast objawień, strach przed tym czy będziesz jeszcze w stanie cokolwiek się nauczyć. Myślisz, " Wygląda na to, że nie wyniosę więcej prawdy z nawet najprostszych fragmentów Słowa. Bóg milczy. Muszę być duchowym ciemniakiem". Problemem nie jest twój umysł. Zostałeś wydany na śmierć! Twoja pustka jest po to by uśmiercić twoją pewność siebie. Jest to śmierć twoim tendencjom do pysznienia się z objawień, które otrzymałeś, zamiast radości z nowego życia w Chrystusie. Faktem jest, że objawienie może zasiać pychę. To jest właśnie powód, dla którego Bóg pozwolił by Paweł cierpiał w swoim ciele. Bóg zapobiegał by Paweł pysznił się w swoich licznych potężnych objawieniach. Bóg chciał by jego sługa pozostał pokorny we wszystkim!
Ten cały proces uśmiercania może wydawać się okrutny. Bez wątpienia jest to jeden z najbardziej przykrych aspektów twojego chodzenia w Chrystusie. Ale jeżeli pozwolimy śmierci by zebrała swoje żniwo w nas, moc zmartwychwstałego życia po prostu ulotni się z nas. Z drugiej strony gdy nie pozwolimy by nasze przeszkody zostały uśmiercone, nigdy nie dostąpimy by życie Pana było w nas!
Kiedy mówię o tym, że musimy umrzeć dla czego to po prostu mam na myśli, że ta rzecz nie ma już dłużej nad nami mocy
Kiedy umieramy dla jakiegoś aspektu, to cokolwiek by to nie było traci nad nami dominację.
Już dłużej nie dyktuje nam co mamy robić, nie jest już dłużej źródłem rozterek w naszym umyśle i duchu.
Pomimo tego, chrześcijanie mają różne odczucia co do tego "wydawania na śmierć". Wielu szemrze i narzeka. Wykrzykują do Boga, "Boże wyciągnij mnie z tego!.
Mam już dość. To za dużo do zniesienia dla mnie!. Inni dochodzą do wniosku, że Bóg opuścił ich. Zastanawiają się, "Gdzie była ta uwalniająca Boża moc kiedy najbardziej jej potrzebowałem. Dlaczego Pan nie dotrzymał danego słowa? Jego obietnice nie działają!".
Lecz z jakąkolwiek śmiercią mamy do czynienia, Bóg wie, że nie jesteśmy przegrani. On wie, że nie umrzemy na zawsze. Śmierć, przez którą przejdziemy nie może nas zniszczyć, czy zatrzymać. Boży plan zamierzony jest dla Ducha Świętego, by mógł nas wyprowadzić z tych prób zwycięsko, byśmy stali się pełni zmartwychwstałego życia. Mówiąc prościej, jest to po to by położyć kres naszym wewnętrznym walkom. Nasz Ojciec prowadzi nas do momentu, kiedy możemy zdać sobie sprawę, że musimy w pełni otworzyć się na Chrystusa, albo nigdy nie zwyciężymy. On chce byśmy powiedzieli: "Jezu, dopóki mnie nie uwolnisz nie mam nadziei. Pokładam w Tobie w pełni moje zaufanie, że Ty poradzisz sobie z tym.".
Paweł przeżył taką śmierć. W pewnym momencie jego życia, przestał wyczekiwać na ulgę od uśmiercania. Jestem pewien, że we wczesnych latach jego chodzenia w Bogu, przezywał straszne chwile. I że tak jak większość z nas wierzył, że jeżeli zaufa Bogu wystarczająco, będzie uchroniony od wszelkich problemów.
Za pierwszym razem, gdy Paweł został wtrącony do więzienia, może błagał Boga o uwolnienie: "Boże otwórz te kraty. Wyciągnij mnie stąd, dla dobra ewangelii". Prawdopodobnie jego pierwsza katastrofa poddała go potężnej próbie. A jego pierwsze zmagania spowodowały, że mógł kwestionować Boże obietnice: " Panie, Ty obiecałeś mnie ochraniać. Nie rozumiem więc czemu przechodzę tą okrutną próbę". Ale sytuacja Pawła zaczęła się pogarszać. Pismo Święte daje niewiele dowodów na to, że Paweł miał chwile wytchnień od jego kłopotów.
Wydaje mi się, iż przy drugim niepowodzeniu Paweł myślał: " Wiem, że Bóg mnie nie znosi. To musi być powód tej próby. Bóg powiedział mi: 'Wszystko układa się tym, którzy kochają Boga i są powołani dla jego celów'. Jeżeli to jest Boży sposób na pogłębienie we mnie manifestacji życia Chrystusowego, to niech tak będzie. Tak czy owak moje życie jest w jego rękach!".
Przy trzecim przejściu, Paweł powiedział prawdopodobnie: " Spójrzcie na mnie wszyscy aniołowie w chwale! Spójrzcie podłe demony! Spójrzcie na mnie wy wierni i wy grzesznicy! Znowu schodzę w głębokie i ciemne wody- w szczęki śmierci! Jestem widowiskiem dla wszystkich was!".
"Chcę abyście wszyscy wiedzieli, że Bóg wie, że śmierć nie może mnie zatrzymać!
On powiedział mi, że nie jestem przegrany. Nie zamierzam przestać. Nie zamierzam kwestionować działań mojego Boga, w obliczu tych prób! Wiem, o tym, że te problemy skończą się wielkim Jego zwycięstwem. Wszyscy więc, którzy spoglądacie na mnie, zobaczcie jak moja wiara idzie naprzód, czysta jak złoto!"
Gdybym mógł spotkać Pawła, w jego ostatecznie dojrzałym chodzeniu z Panem. Zapytał bym go wtedy, "Bracie, co powstrzymywało cię od upadania i rezygnacji? Byłeś ciągle naciskany ze wszystkich stron."
Wierzę, ze Paweł odpowiedziałby mi: " Tak byłem pod naciskami. Ale żadne z nich mnie nie zniechęciło". "Ale pisałeś o tym, że często nie wiedziałeś co począć w tych próbach", powiedziałbym.
"To prawda, ale nigdy nie poddałem się rozpaczy", odpowiedziałby.
"Byłeś także prześladowany bardziej niż ktokolwiek!"
"Tak byłem. Ale Bóg nigdy mnie nie opuszczał"
"Byłeś często nękany przez słabości i problemy"
"Jasne. Ale żadne z nich mnie nie zniszczyło."
Dzisiaj Paweł zaświadcza całemu światu: "Zewsząd uciskani, nie jesteśmy jednak pognębieni, zakłopotani, ale nie zrozpaczeni. Prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, ale nie pokonani," (2Kor. 4:8-9). Paweł chce by Boży mężowie wiedzieli, że, "...chwilowy nieoznaczony ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały," (zobacz werset 17)
Paweł streszcza odwieczny zamiar Boga w uśmiercaniu nas, jednym potężnym stwierdzeniem.
Paweł mówi nam, "Tak tedy śmierć wykonuje dzieło swoje w nas, a życie w was." (2 Kor 4: 12). Apostoł mówi bardzo otwarcie, "Oto powód dla którego Bóg wydaje nas na śmierć. Robi to, aby życie Chrystusa mogło z nas wypływać i spoczywać na innych. Jeżeli pozwolimy by śmierć wykonała w nas swoje zadanie (to jest uzdrowiła przyp. tłum.), to moc życia Chrystusowego umocni się w nas. A nasze świadectwo zasieje to życie w tych, którzy będą nas słuchali!."
Bóg wydaje nas na śmierć, aby uśmiercić w nas wszelką pożądliwość, grzech, ambicję, cielesność i pychę - tak by nasz wewnętrzny człowiek został wypełniony ożywczymi wodami. On mówi nam, "Śmierć, której cię wydałem jest zamierzona by dawać życie wszystkim dookoła ciebie. Tylko sługa martwy dla rzeczy tego świata może przynieść życie Chrystusowe w kręgu swoich wpływów."
Pamiętaj kiedy uderzają cię kłopoty finansowe, kiedy przychodzi ból fizyczny, kiedy twoje imię i osoba są znieważane - wszystkie oczy wpatrzone są w ciebie. Twoi współpracownicy, członkowie rodziny, twoi braci i siostry w Chrystusie, a nawet ludzie ci obcy patrzą i wyczekują twego działania.
Jakiego działania dopatrzą się w tobie, w takiej sytuacji? Czy będzie to wiara, zaufanie, oddanie? Czy może zobaczą zdesperowanego, szemrzącego chrześcijanina, który nie zaufał zbawczej mocy Jezusa?
Umiłowani, niechaj śmierć skończy swą pracę w was! Niech usunie z was wszystko, co blokuje Chrystusowe życie od wypłynięcia z was na innych.
Powiedz Panu, "Ojcze, wiem, że te problemy nie dzieją się mi dlatego, że jesteś na mnie zły. Dzieją się one dlatego, że chcesz dosięgnąć czegoś w mojej duszy. Rozpraw się z tym Panie. Uśmierć to - a przez śmierć, daj mi życie".
David Wilkerson