ęęłęócyklu: J. Salij, Wybierajmy życie
GRZECH DZIECIOBÓJSTWA W ŚWIETLE PISMA ŚWIĘTEGO
W Piśmie świętym znajdziemy co najmniej trzy tematy, mające bezpośredni związek z grzechem dzieciobójstwa, wszystkie trzy niezmiernej gęstości teologicznej. Na pierwszym miejscu zwrócimy uwagę na teksty głoszące prawdę, że człowiek już od łona swej matki należy do Boga, a Bóg jest bezpośrednio i aktywnie obecny w tajemnicy kształtowania się ludzkiego dziecka. Następnie omówimy teologiczną refleksję Biblii w związku z mordowaniem dzieci na cześć Molocha. Wreszcie zasygnalizujemy demoniczny charakter dzieciobójstw, dokonanych przez faraona oraz króla Heroda.
„Panie, Ty utkałeś mnie w łonie mej matki”
Człowiek biblijny nie miał wątpliwości co do tego, że życie jest święte, a w związku z tym bezwzględnie warte tego, żeby je przeżyć. Ponieważ życie otrzymaliśmy od rodziców, jesteśmy z nimi związani jakąś szczególną więzią religijną. Rodziców mamy „czcić”, a więc więcej niż tylko „szanować”. Oni bowiem byli najszczególniejszymi uczestnikami Bożego misterium powołania nas do życia. Z należnej rodzicom czci religijnej wynikają oczywiście również obowiązki materialne i moralne, zwłaszcza w okresie starości rodziców. Chodzi jednak o to, że wobec rodziców człowiek winien jakby coś więcej, niż zwykły szacunek czy pomoc materialną:
Z całego serca czcij swego ojca,
a boleści rodzicielki nie zapominaj.
Pamiętaj, że oni cię zrodzili,
a cóż im zwrócisz za to, co oni tobie dali? (Syr 7, 27n).
Podobnie poucza swego syna stary Tobiasz:
Szanuj swoją matkę i nie zapominaj o niej przez wszystkie dni swego życia. Czyń to, co jej się będzie podobać i nie zasmucaj jej duszy żadnym twoim uczynkiem. Przypomnij sobie, dziecko, na jakie liczne niebezpieczeństwa była ona narażona z powodu ciebie, gdy cię w łonie swoim nosiła (Tob 4, 3n).
Życie jednak człowiek otrzymał nie tyle od rodziców, co przez rodziców. Wyłącznym dawcą życia jest bowiem Bóg. W Starym Testamencie znajdziemy obfitość tekstów, mówiących o tym, że sam Bóg jest sprawcą tajemnicy, która dokonuje się w łonie matki. W porównaniu do Jego działania, rola matki w przekazywaniu życia jest jakby tylko bierna, jej łono jest jakby jedynie miejscem, w którym działa Dawca Życia. Piękne jest to porównanie Boga do tkacza, który sam sporządza ciało dziecka:
Tyś bowiem nerki moje ukształtował,
Ty utkałeś mnie w łonie mej matki.
Chwalę Cię za to, żem przedziwnie stworzony,
za godne podziwu Twe dzieła.
I duszę moją znasz do głębi,
nie tajna Ci moja istota,
kiedy w ukryciu nabierałem kształtów,
gdym w głębi ziemi się splatał (Ps 139, 13-15).
Pierwszą konsekwencją takiego patrzenia na tajemnicę życia ludzkiego jest ufne patrzenie w przyszłość. Cóż istotnie złego może mi grozić, jeśli już od łona matki sam Bóg jest moim opiekunem?:
Ty byłeś moją podporą od narodzin,
od łona matki moim opiekunem.
Tobie zawsze ufałem (Ps 71. 6)
A teraz błogosławcie Boga całego stworzenia,
który wszędzie czyni wielkie rzeczy,
który od łona matczynego wywyższa dni nasze,
który z nami postępuje według swego miłosierdzia (Syr 50, 22).
Ten motyw znajdzie się nawet w ustach Cierpiącego Mesjasza:
Tyś zaiste prowadził mnie od matczynego łona,
Tyś mnie czynił bezpiecznym u piersi mej matki.
Tobie od urodzenia zostałem oddany,
od łona mojej matki Tyś jest moim Bogiem (Ps 22, 10).
Jeśli sam Bóg tworzy człowieka w łonie matki, to oczywiście każdego człowieka, każdy bowiem człowiek rodzi się z matki. Wynika stąd nasza zasadnicza równość co do natury. Sprawiedliwy i dotknięty cierpieniem Hiob może się pochwalić, że szanował każdego sługę, albowiem
Jak mnie, tak jego we wnętrzu uczynił,
sam Bóg nas w łonie utworzył (Hiob 31, 15).
Stwarzając człowieka, Bóg wobec każdego ma swoje miłościwe plany. Powołanie Boże do służby temu co Najważniejsze — a przecież do tego jest powołany każdy człowiek — jest pierwsze w stosunku do naszego poznania Boga, a nawet w stosunku do naszego zaistnienia. Bóg już w łonie matki powołuje człowieka dla Siebie:
Nim utworzyłem cię w łonie matki, poznałem cię, nim z łona wyszedłeś, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów uczyniłem cię (Jr 1, 5).
Analogicznie mówi o sobie św. Paweł (Ga 1, 15), który przecież dużo jeszcze miał przeżyć, zanim usłyszał Boże powołanie. Również o Janie Chrzcicielu powiedziano wyraźnie, że powołany został jeszcze przed swoim poczęciem (Łk 1, 14-17). Dodajmy, że z prawdy o powołaniu Bożym, dotykającym człowieka już w łonie matki, Kościół doszedł do przeświadczenia o niepokalanym poczęciu Matki Pana: wszak jej powołanie było wśród najszczególniejszych szczególne. Co więcej, sam Chrystus Pan mówi o sobie w tych samych kategoriach:
Powołał mnie Pan już z łona mej matki,
Od jej wnętrzności wspomniał moje imię (Iz 49, 1)
Warto przytoczyć jeszcze dwa ważne teksty z tej tradycji, oba wypowiedziane przez ludzi dotkniętych największym cierpieniem. Pierwszy tekst pochodzi z Księgi Hioba. Hiobowi w nieszczęściu przychodziły do głowy różne myśli, nawet i takie, że to może Bóg zawziął się na niego i chce go zniszczyć. Ale szybko sobie uświadamia, że to przecież niemożliwe: przecież Bóg daje życie, nie może więc być jego niszczycielem. Wobec tego należy Mu ufać, choćby się było otoczonym ciemnościami:
Twe ręce ukształtowały mnie i uczyniły całego, jak jestem. Czyż chciałbyś mnie zniweczyć? Pomnij, że ulepiłeś mnie jak glinę. Czyż chciałbyś mnie znowu w proch obrócić? Czyż mnie nie zlałeś jak mleko i nie sprawiłeś, żem stwardniał jak twaróg? W skórę i ciało mnie przyodziałeś, powiązałeś mnie kośćmi i ścięgnami. W swej łaskawości obdarzyłeś mnie życiem i Twoja opieka strzegła mego tchnienia (Hi 10, 8-12).
Piękny ten tekst znajduje się — jakżeż słusznie! — w brewiarzowych modlitwach za zmarłych.
Drugi tekst z Księgi Hioba przytoczmy bez komentarza, stanowi on część opisu męczeństwa siedmiu braci machabejskich:
Przede wszystkim zaś godna podziwu i trwałej pamięci była matka. Przyglądała się ona w ciągu jednego dnia śmierci siedmiu synów i zniosła to mężnie. Nadzieję bowiem pokładała w Panu. Pełna szlachetnych myśli, zagrzewając swoje kobiece usposobienie męską odwagą, każdego z nich upominała w ojczystym języku. Mówiła do nich: Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie, a członki każdego z was nie ja ułożyłam. Stwórca świata bowiem, który ukształtował zawiązek człowieka i który umyślił zaczątek wszystkiego, w swojej litości ponownie odda wam tchnienie i życie, dlatego że wy gardzicie nimi teraz dla Jego praw (2 Mch 7, 20-23).
Jak widzimy, człowiek biblijny nie miał najmniejszej wątpliwości, że sprawa Boża dokonuje się w łonie matki. Toteż szacunek dla kiełkującego życia ludzkiego był dla niego czymś oczywistym. Sama możliwość wyrzucenia płodu z ciała matki po prostu przekraczała wyobraźnię, dawny Izraelita nie odczuwał takich pokus.
Z faktu zaś, że łono matki jest miejscem stwórczego działania Boga, wynika coś dużo więcej niż nakaz uszanowania powstającego życia. Zauważmy, że we wszystkich cytowanych tu tekstach mówi się o okresie płodowym ludzi już dorosłych. Zawarta w tym filozofia jest prosta: Życie człowieka jest święte, bo jego początki były święte; ufamy Bogu i oddajemy się Jemu w opiekę, bo przecież z Jego rąk wyszliśmy.
Popatrzmy jeszcze na to od strony przeciwnej. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby sobie przedstawić konsekwencje, jakie na temat wartości człowieka i sensu życia ludzkiego wynikają dla chrześcijanina z założenia, jakoby początki ludzkiego życia nie miały w sobie nic świętego. Konsekwencje te dotyczyłyby również wartości i sensu mojego życia.
„I krew niewinną przelali, krew synów swoich i córek”
Człowiek biblijny nie znał przerywania ciąży, dopuszczał się jednak niekiedy dzieciobójstwa. Chodzi o składanie dzieci w ofierze Molochowi. Popatrzmy na tę sprawę głębiej, bo Moloch to nie tylko bożek, o którym ludzie już zapomnieli i którego ołtarze dawno rozsypały się w proch. Moloch to w gruncie rzeczy symbol wszystkich bożków: takich wartości, które człowiek — choćby z imienia był chrześcijaninem — w swojej lekkomyślności lub szaleństwie podnosi do rzędu wartości najwyższej. Molochowi może być na imię „wygoda”, albo „kariera”, „ludzka opinia” lub „praca naukowa”, albo „samochód” czy „podróże zagraniczne”. Skądinąd wszystko to — wygoda, kariera, samochód czy podróże zagraniczne — są to rzeczy bardzo sympatyczne. Do nieszczęścia dochodzi wtedy, kiedy te rzeczy stają się dla nas czymś najważniejszym. Otóż Bóg chce ofiary i Moloch chce ofiary. Ale różnica między Bogiem a Molochem jest dokładnie taka, jak między niebem a piekłem. Mianowicie Bóg jest Bogiem życia i ofiara Mu składana służy życiu. Siebie i nasze dzieci składamy Bogu w ofierze, żeby otrzymać życie. Służba zaś bożkom jest służbą śmierci. Jeśli ktoś składa się bożkom w ofierze, marnuje siebie, traci życie; jeśli zaś składa im swe dzieci, niszczy je. Mówiąc inaczej, istnieje również coś takiego jak dzieciobójstwo duchowe. Polega ono na złym wychowywaniu dzieci, na przyuczaniu ich, żeby się kłaniały bożkom. Ale nauka Pisma świętego na ten temat będzie się odnosiła również — może nawet przede wszystkim — do dzieciobójstwa w sensie fizycznym.
Nietrudno zrozumieć, dlaczego Bóg tak ostro zakazuje zabijać dzieci w ofierze Molochowi. Wszak Pan życia nie ma nic wspólnego z siłami śmierci. Zabijanie dzieci, kumanie się z siłami śmierci, jest grzechem przeciw samemu Bogu:
Nie będziesz dawał dziecka swego, aby było przeprowadzone przez ogień dla Molocha, nie będziesz w ten sposób bezcześcił imienia Boga swego. Ja jestem Pan! (Kpł 18, 21; por. Pp 18, 10).
Dzieciobójca sam staje się godzien śmierci. Tutaj warto przypomnieć, że według ugruntowanej w chrześcijaństwie interpretacji, grzechy, które w Starym Testamencie obwarowane były sankcją kary śmierci, są grzechami śmiertelnymi, czyli sprowadzają na człowieka śmierć najstraszniejszą, bo duchową. Ale oto sam tekst:
Ktokolwiek spośród synów Izraela albo spośród przybyszów, którzy osiedlili się w Izraelu, da jedno ze swych dzieci Molochowi, będzie ukarany śmiercią. Miejscowa ludność ukamienuje go. Ja sam zwrócę oblicze moje przeciwko takiemu człowiekowi i wyłączę go spośród jego ludu, ponieważ dał jedno ze swych dzieci Molochowi, splugawił mój święty przybytek, zbezcześcił moje święte imię (Kpł 20, 2n).
Druga część cytowanego wyżej tekstu jest nie mniej ważna, niż pierwsza. Powiedziano tam mianowicie, że jeśli nawet ludzie nie potępią grzechu dzieciobójstwa, przecież on obiektywnie oddali zabójcę od Boga i pogrąży go w śmierci:
Jeżeli miejscowa ludność zasłoni oczy przed takim człowiekiem, który dał dziecko swoje Molochowi, i nie zabije go, to Ja sam zwrócę oblicze moje przeciwko takiemu człowiekowi i przeciwko jego rodzinie i wyłączę go spośród jego ludu, jak również i tych wszystkich, którzy go naśladują, którzy cudzołożą z Molochem (Kpł 20, 4n).
Czciciele Molocha są na ogół bezczelni. Składają dzieci swoim bożkom w ofierze, a zarazem chcieliby żyć w zgodzie z Bogiem. Jakby był możliwy sojusz śmierci z życiem:
A gdy składacie swoje ofiary i przeprowadzacie swoje dzieci przez ogień, to kalacie się ze wszystkim bożkami ich aż do dnia dzisiejszego. I Ja bym miał pozwolić, byście u mnie, Izraelici, szukali rady? Na moje życie — wyrocznia Pana Boga — nie pozwolę, byście u mnie szukali rady (Ez 20, 31).
Kto chciałby jednocześnie służyć Bogu i bożkom, powinien wiedzieć, że taka służba Bogu jest nieprawdziwa i nie będzie miłą w oczach Bożych. Sługa śmierci, jeśli wchodzi do świątyni Boga żywego, plugawi ja tylko. Oto co prorok Ezechiel mówi o Samarii i Jerozolimie, czyli o obu królestwach synów Jakuba. Przypomnijmy przedtem, że świątynia jerozolimska była zapowiedzią i symbolem Kościoła:
Cudzołożyły i krew jest na ich rękach, bo popełniały nierząd z bożkami, a także synów swych, których dla mnie rodziły, im na pożywienie przeprowadzały przez ogień... Gdy ofiarowały swych synów bożkom, to jeszcze w tym samym dniu wstępowały do świątyni, bezczeszcząc ją. Oto jak postępowały w obrębie mojego domu (Ez 23, 37. 39).
Mało tego, czyny śmierci plugawią ziemię samą:
I składali w ofierze swych synów
I swoje córki złym duchom.
i krew niewinną przelali:
krew synów swoich i córek,
których złożyli w ofierze bożkom kananejskim.
I ziemia krwią się skalała,
a oni się splamili przez swoje czyny
i dopuścili się wiarołomstwa przez swoje występki (Ps 106, 37n).
Co to znaczy, że czyny śmierci plugawią ziemię? Zapewne chodzi tu o to, że Bóg stworzył ziemię, żeby była miejscem, gdzie czyni się sprawiedliwość, miłość, pokój; jednym słowem, żeby była miejscem życia. Na ziemi człowiek otrzymuje nie tylko życie fizyczne, na ziemi żyjemy przez prawdę i miłość, na ziemi otrzymujemy początek życia Bożego, ziemska pielgrzymka doprowadzi nas do życia wiecznego w Bogu. Toteż jeśli na ziemi dokonują się czyny śmierci, ziemia jest jakby zbezczeszczona: w zupełnie bowiem innym celu została stworzona!
Nie każdy — na szczęście — potrafi zabić swoje dziecko w ofierze Molochowi, prawdziwi czciciele Boga są do tego niezdolni. Jeśli chrześcijanin się tego dopuszcza, znaczy to, że już przedtem stał się sługą swoich bożków i nie zachowywał Bożych przykazań:
Odrzucili wszystkie przykazania Boga swego, Pana, i ulali sobie posągi, dwa cielce... Przeprowadzali synów swoich i córki przez ogień... Oddali się czynieniu tego, co złe w oczach Pana, drażniąc Go. Dlatego Pan zapłonął gwałtownym gniewem przeciw Izraelowi i odrzucił go od swego oblicza (2 Krl 17, 16-18).
Toteż jeśli Pismo święte piętnuje kogoś imiennie za grzech dzieciobójstwa, okazuje się, że zawsze chodzi tu o jawnych bałwochwalców i odstępców od Bożych przykazań. O królu Achazie napisano na przykład, że „nawet syna swego przeprowadził przez ogień, na modłę ohydnych grzechów pogan” (2 Krl 16, 3). Tej samej zbrodni dopuścił się król Achab (2 Krl 21, 6) oraz Manasses (2 Krn 33, 6). Wszyscy trzej byli królami niegodziwymi, żaden nie liczył się z Bożym Prawem.
Jest jeszcze jeden bardzo ważny powód, dla którego dzieciobójstwo jest grzechem szczególnym. Mianowicie dzieci są dziećmi rodziców oczywiście, ale przede wszystkim są dziećmi Boga. Rodzice dla Boga rodzą swoje dzieci, toteż dzieci nie są własnością rodziców, są pełnoprawnymi osobami, a więc istotami, które bezpośrednio należą do samego Boga. Myśl ta wyraźnie znajduje się u cytowanego już proroka Ezechiela. Oto jak ostro przemawia Bóg do Jerozolimy:
Brałaś też synów swoich i córki, któreś dla mnie urodziła, a składałaś im (swoim gachom, czyli bożkom — js) w ofierze na pożywienie. Czy więc znikomy jest twój nierząd? Zabijałaś przecież synów moich i paląc ich składałaś im w ofierze (Ez 16, 20n).
Była w Izraelu straszna Dolina Ben-Hinnom, nazywana Paleniskiem Zgrozy. Właśnie tam zabijano dzieci dla Molocha:
Wznieśli ołtarze Baala w Dolinie Ben-Hinnom, by swych synów i córki poświęcać Molochowi, czego im nie nakazałem ani mi przez myśl nie przeszło: popełniać taką okropność i Judę do grzechu przywieść (Jr 32, 35).
Wszakże znalazł się człowiek Boży, król Jozjasz, który „splugawił Palenisko-Zgrozę w Dolinie Ben-Hinnom, aby już nikt odtąd nie przeprowadzał swojego syna lub swojej córki przez ogień na cześć Molocha” (2 Krl 23, 10).
„Wszystkich nowo narodzonych chłopców wyrzucić do rzeki”
Pismo święte zna jeszcze dwa masowe dzieciobójstwa, dokonane przez faraona (Wj 1, 15-22) oraz króla Heroda (Mt 2, 16-18). Spróbujmy wypunktować istotne elementy tamtych opisów:
Faraon i król Herod symbolizują w tych opisach samego szatana, dlatego przedstawiono ich w barwach jednoznacznie i intensywnie ciemnych. Szatan pierwszy bowiem sprowadził śmierć na naszą ziemię i każdy, kto zadaje śmierć, jest sługą szatana. Czyny przeciw życiu są szczególnie ciężkimi grzechami, mają w sobie coś demonicznego.
Obaj zbrodniczy monarchowie zarządzają dzieciobójstwo w momencie, kiedy ludowi Bożemu zaczyna świtać nadzieja wyzwolenia. Faraon zarządził dzieciobójstwo, gdyż przeraził się wzrastającej liczebności niewolonego przez siebie ludu, Herod zaś wydał swój straszny rozkaz, gdyż chciał zniszczyć nowo narodzonego Wyzwoliciela.
W obu wypadkach morduje się tylko chłopców. Jest w tym zawarta głęboka symbolika. Rzeczywistość obu płci jest oczywiście dużo bogatsza, niemniej w symbolice — nie tylko zresztą biblijnej — przyjęło się mężczyznę uważać za element czynny, kobietę — za element bierny. Jednym słowem, egipski ciemiężyciel nie był w ogóle przeciwny rodzeniu się dzieci w rodzinach izraelskich. Chciał jedynie, żeby rodziły się tylko istoty bierne, niewolnicy, niezdolni zachować własnej tożsamości. (Przypomnijmy, że ród podtrzymywał wówczas mężczyzna, kobieta zaś rodziła dzieci dla rodu swego męża.) Dzieciobójstwo było więc w ręku faraona — Heroda zresztą również — instrumentem do utrzymania w ryzach poddanych sobie niewolników.
Ani w pierwszym, ani w drugim przypadku nie uczestniczyli w zbrodni rodzice. Przeciwnie, zbrodnia przeciw dzieciom była zarazem zbrodnią przeciw rodzicom. „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma” (Mt 2, 18).
W ogóle nikt z ludu Bożego nie przykładał ręki do tej zbrodni, przyszła ona z zewnątrz. Być może niektórzy z żołdaków Heroda pochodzili z Izraelitów, ale w takim wypadku przez sam czyn zbrodniczy wykluczyli się z Bożego ludu. Na ten temat św. Hilary napisał słowa, odnoszące się właściwie do chrześcijan, którzy uczestniczą w zabijaniu dzieci: „Rachel symbolizuje Kościół, który również długo był bezpłodny, a obecnie rodzi dzieci Chrystusowi. Matka Kościół płacze nad synami nie tylko dlatego, że cierpi nad ich zgubą, ale że zabijają ich ci, których jako pierwszych zrodziła i których chciałaby zachować”.
Egipskim akuszerkom sumienie nie pozwoliło wykonać demonicznego rozkazu faraona. Toteż Bóg wynagrodził im swoim błogosławieństwem.
Mimo tak drastycznego i zbrodniczego środka, jaki zastosowali faraon i Herod, Bóg przecież przeprowadził swoje zbawcze zamierzenia. Izraelowi przysłał Mojżesza, który go wyzwolił z niewoli egipskiej, nowo narodzony zaś Zbawiciel spełnił do końca swoje posłannictwo i wyzwolił świat z niewoli grzechu.
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie”
Naszą medytację zakończmy przypomnieniem najważniejszych formuł Nowego Testamentu, które mają wprawdzie sens szerszy, ale odnoszą się również do naszego tematu. Tylko jeden z cytatów nie jest bezpośrednim słowem Chrystusa Pana:
Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, nie przeszkadzajcie im. Do takich bowiem należy Królestwo Boże (Mk 10, 14).
Kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, mnie przyjmuje (Mt 18, 5).
A Król im odpowie: Zaprawdę powiadam wam, wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25, 40).
Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych. Albowiem powiadam wam; Aniołowie ich w niebie wpatrują się nieustannie w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie (Mt 18, 10).
Takie mamy przykazanie od Boga, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego... Każdy miłujący Tego, kto dał życie, miłuje również tego, który życie od Niego otrzymał (1 J 4, 21-5, 1).
opr. aw/aw