Aktualizacja: 14 lipca 2012
Wielka polityka nie zna litości dla naiwnych
Zdecydowaliśmy się opublikować ocenzurowany przez jeden z wiodących polskich tygodników wywiad z Krzysztofem Zagozdą, Przewodniczącym (BP) [Błękitnej Polski]. Mimo autoryzacji tekstu rozmowa nie została dopuszczona przez redakcję do druku. Z oczywistych powodów nie ujawniamy nazwiska dziennikarza (kolor czerwony) ani nazwy tygodnika.
X: Ostatnie wyniki badań opinii publicznej są nadzwyczaj alarmujące. Ponad połowa Polaków nie wzięłaby dziś udziału w wyborach parlamentarnych, a dwie trzecie uważa, że nie ma na kogo zagłosować. Cieszy to Pana?
Krzysztof Zagozda: - Ucieszę się wtedy, gdy większość wyborców odda swój głos na Błękitną Polskę, natomiast wszelkie tego typu sondaże traktuję z dużym dystansem i nie przeceniam ich opisu rzeczywistości. Z drugiej jednak strony nie potrzeba kosztownych badań, by zauważyć, że Polacy już politykom nie wierzą. Co wcale nie znaczy, że przestali dać się im ogrywać. Mecz trwa, ale do przerwy to politycy prowadzą bardzo wysoko.
Przegrywa też Pańskie środowisko, bo większość Polaków na przekór Wam chce pozostania w szeregach Unii Europejskiej.
Polakom skutecznie wmówiono, że sami nie potrafią sobą rządzić. To po pierwsze. Po drugie, mamy do czynienia z mistrzowską indoktrynacją proeuropejską i propagandą sukcesu porównywalną tylko z mrocznym okresem stalinizmu. To, co nazywamy dziś polityką informacyjną czy kulturą masową, to ohyda rodem wzięta z gabinetów Łunaczarskiego i Sokorskiego. I po trzecie: czy Polacy mają wgląd w prawdziwe zestawienia kosztów i zysków naszej przynależności do Unii Europejskiej? Czy ktoś rzetelnie uświadomił im ogrom stojących przed nami zagrożeń? Chwila prawdy zbliża się nieubłaganie, a casus Julii Tymoszenko z pewnością powtórzy się i w Polsce.
To czystej wody populizm. Grozi Pan politykom i żeruje na najniższych instynktach.
Najniższych? Zbliżającą się Wielką Polskę zbudujemy na prawdzie i sprawiedliwości, bo to ich brak doprowadził nas na skraj przepaści. Rzeczywista odnowa życia publicznego nie może zostać przyjęta w głosowaniu i za chwilę odstawiona na boczny tor. Ona musi zacząć się w każdym z nas. Któż z Polaków nie zna biblijnego Dekalogu? To jest gwarant naszego odrodzenia narodowego i państwowego.
Na wrześniowym sympozjum chcecie ogłosić wyjście Polski z Unii Europejskiej. Przyzna Pan, że brzmi to trochę groteskowo.
To, co się wówczas wydarzy, będzie wielkim zaskoczeniem dla obserwatorów. Dziś nie pora, by to ujawniać. Nie mamy z kolei złudzeń, w jaki sposób media zrelacjonują to wydarzenie, dlatego zorganizujemy własną transmisję „na żywo” w internecie. Wspomniał Pan o wyjściu z UE. Moim zdaniem najlepsze byłoby jej rozwiązanie. Każdy kolejny rok jej istnienia przekłada się bowiem na wzrost potęgi państwa niemieckiego. Potęgi politycznej, gospodarczej i militarnej. Nigdy to Polsce i światu dobrze nie wróżyło. Zresztą hasła antyunijne są coraz głośniej wznoszone w każdym z państw członkowskich. Mało kto chce Stanów Zjednoczonych Europy ze stolicą w Berlinie.
Do środowisk eurosceptycznych z kilkunastu krajów przekazaliście niedawno własny projekt traktatu rozwiązującego Unię Europejską. Klasyk mawiał: „znaj proporcjum, mocium panie”…
Ale literacki kontekst był całkiem inny! A tak na poważnie: dlaczego to właśnie z Polski nie miałby wyjść ogólnoeuropejski sygnał do zakończenia eksperymentu od początku skazanego na porażkę? Zdradzeni przez fałszywych przyjaciół na własnej skórze odczuliśmy grozę dwóch nieludzkich totalitaryzmów. Dziś gnębi nas trzeci. Mamy prawo, a właściwie i obowiązek, być sumieniem Europy. Sumieniem i drogowskazem.
Mówiąc o proporcjach miałem na myśli Błękitną Polskę. Przyzna Pan, że gdyby to któraś z naszych partii parlamentarnych wystąpiła z inicjatywą takiej rangi, byłoby to bardziej akceptowalne.
Akceptowalne przez kogo? Międzynarodowy establishment czy tutejszą komorę wypasioną na niemieckich lub amerykańskich stypendiach? Mało mnie to obchodzi. My jesteśmy po to, aby uprawiać samodzielną politykę polską, niezależną od podpowiedzi z zewnątrz. Żadna z przywołanych przez Pana partii nie jest do tego zdolna. Ich naturalnym środowiskiem jest mętna woda. To są mistrzowie w kreowaniu tematów zastępczych i odwracaniu uwagi Polaków od spraw najistotniejszych. A do takich bez wątpienia należy odebranie władzy nad Polską z rąk decydentów ukrytych za szyldem Unii Europejskiej.
Często powtarza Pan, że Kaczyński i Tusk nie mogą bez siebie żyć…
Doskonale widać to na przykładzie skandalu z nieprzyznaniem Telewizji Trwam należnego jej miejsca na multipleksie. Obydwaj karmią się całym tym zamieszaniem. Skutecznie odwrócono uwagę silnego nurtu patriotycznej aktywności od naszych najżywotniejszych interesów. Minister Sikorski w imieniu Polski popiera niemiecki projekt utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy, a my walczymy z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. A to tylko pierwszy przykład z brzegu.
Drugim jest Smoleńsk?
W dzisiejszym państwie polskim wszystko trzyma się dzięki poxilinie bądź jest skręcone drutem. Ta prowizorka na każdym kroku dokucza zwykłym obywatelom. Nad smoleńskim lotniskiem dopadła zaś tych, na których ciążyła odpowiedzialność za stan państwa. Nie sztuką jest w Polsce tworzyć pośmiertne legendy. Wiedzą o tym nasi wrogowie. Przychodzi nam dziś zmierzyć się z realną groźbą utraty państwowości, a my kłócimy się o laurki dla tych, co własnymi podpisami tę państwowość kruszyli.
Tą opinią naraża się Pan wielu środowiskom.
Na tym właśnie polega nasz dziejowy tragizm. Gorące serca biorą górę nad chłodnymi umysłami. Przecież wielka polityka nie zna litości dla naiwnych. Kiedy pada słowo „sprawdzam”, nie ma miejsca dla ułudy i mirażu. Liczą się twarde fakty. A my mamy już dość zimnych pryszniców. Zbyt wiele nas kosztują.
Wychodzimy z UE i co dalej?
Algorytm postępowania zależeć będzie od tego, czy wyjdziemy sami, czy z grupą państw. Z pewnością pojawią się propozycje nowych międzynarodowych stowarzyszeń gospodarczych. Możemy też bliżej związać się z którymś z już istniejących, takich jak EFTA czy BRICS. Przyglądamy się im od dłuższego czasu.
BRICS to Rosja.
To także Chiny, Indie, Brazylia i Republika Południowej Afryki. Dalsze rozszerzenie jest tylko kwestią czasu. Nie bez powodu podsunął Pan tę Rosję... A przecież to nie Rosjanie wykupili polski przemysł i media, nie oni stoją za wyniszczającą nas unijną polityką, za rozwojem autonomizmów w Polsce, nie mają roszczeń terytorialnych wobec naszego państwa.
Wróćmy do kwestii rozliczeń. Marzą Wam się sądy doraźne?
Bzdura. Wymierzenie sprawiedliwości osobom, które świadomie naraziły bezpieczeństwo wewnętrzne lub zewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej, wystawiły na szwank interes narodu i państwa, nie jest kwestią czyichś marzeń, ale naturalną koleją rzeczy. Przez ostatnie lata stoimy na głowie i czas przywrócić normalność. Wiemy, że nie będzie to ani łatwe, ani przyjemne.
A renacjonalizacja to właśnie ta „normalność”?
Własność, którą Polakom ukradziono, trzeba zwrócić. Złodziej i paser nie mają do niej żadnych praw. Każdej prywatyzacji i likwidacji przyjdzie przyjrzeć się indywidualnie. Już dziś widać, że to istna stajnia Augiasza.
Cały czas mam wrażenie, że cytuje Pan Manifest PKWN.
Kolejna złośliwość. Nic tak nie przeszkadza gospodarce, jak doktrynerstwo. A to właśnie ono zadecydowało o zlikwidowaniu prawie połowy z ponad 1500 dużych zakładów przemysłowych
zbudowanych od podstaw po 1945 r. Liczby nie kłamią, a niektórzy się ich boją.
Ktoś bał się gen. Petelickiego?
Być może. Jego światem była wojna, a na niej zawsze ktoś do kogoś strzela. Ale czy to była nasza wojna? Mam wątpliwości.
Wojny religijne są Panu bliższe?
Skoro już cytujemy klasyków, to niech mi wolno będzie przypomnieć, że „wielki naród musi nosić wysoko sztandar swej wiary. Musi go nosić tym wyżej w chwilach, w których władze jego państwa nie noszą go dość wysoko, i musi go dzierżyć tym mocniej, im wyraźniejsze są dążności do wytrącenia mu go z ręki”.
Dmowski?
Brawo. Myśl ta ma już prawie sto lat, a jest jakby skrojona dla naszych czasów. Prawda się nie starzeje.
Co zrobicie, gdy Palikot wyrzuci krzyż z gmachu sejmu?
Wyrzucimy Palikota z polskiej polityki.
Dokąd?
Tam, gdzie jego miejsce. Na śmietnik historii.
Autoryzowany wywiad z Krzysztofem Zagozdą Strona 1/4