antysemityzm, mendel gdanski wypracowanie


“Mendel Gdański” Marii Konopnickiej został napisany w czasach, gdy określenie Żydów mianem Polaków mojżeszowego wyznania ulega dezaktualizacji. Podobnie dzieje się z ideą asymilacji, czyli narodowego i kulturowego zintegrowania obu narodowości. Efektem tego była wzrastająca nieufność i wrogość, przejawiająca się „pogromami żydów”, bójkami i napadami. Nowela ta jest głosem Konopnickiej w sprawie żydowskiej, jest to jej sposób na przeciwstawianie się fali antysemickiej.

Historia ta dotyczy Mendla, starca, mieszkającego od urodzenia w Warszawie, wychowującego samotnie małego wnuczka. Mendel pracuje uczciwie jako introligator. Był starcem z białymi włosami i brodą, o bystrych, siwych oczach, nosił kaftan i skórzany fartuch, był osobą uczciwą, dumną z swego pochodzenia i z tego, kim jest, starał się przekazać to swemu wnukowi. Był lubiany i szanowany przez sąsiadów, przyjaźnił się z proboszczem, był uważany za pracowitego, dobrego człowieka. Jednak pewnego dnia okazało się, że to wszystko za mało a fala nieuzasadnionej niczym agresji dotarła i do niego. Pewnego późnego popołudnia, gdy już zmierzchało, do izby Mendla wcisnął się zegarmistrz. Był to gruby mężczyzna, ubrany w popielaty hawelok, którego zwykle używał o tej porze, nosił buty z błyszczącą stalową sprzączką. Jego wygląd świadczy o jego bogactwie. Przybywa wyraźnie podekscytowany, że ma do przekazania nowinę i okazuje niezdrową ciekawość, co do reakcji Mendla. Mówi starcowi, że słyszał o planowanych atakach na żydów. W jego zachowaniu nie widać współczucia czy obawy, wydaje się zadowolony. Sam Mendel zamrugał kilka razy nerwowo na tą wiadomość i koło ust przebiegło mu nagłe drgnięcie, lecz próbował zapanować nad emocjami i dobrodusznie stwierdził, że jeśli chodzi o ataki na żydów, którzy krzywdzą i prześladują innych to on sam pomoże w ukaraniu tych złoczyńców. Widać tu dobrze, że stary Mendel, cechuje się uczciwością i prawością. Dla niego jedynym wskaźnikiem do oceny ludzi jest ich uczciwość. Nie dzieli ludzi na żydów i chrześcijan. Dzieli na dobrych i złych. Niestety zegarmistrz nie podziela jego zdania. Śmiejąc się odpowiada, że ataki dotyczą wszystkich żydów. Swobodnie tłumaczy zdziwionemu sąsiadowi, że powodem ataków na żydów jest fakt, że są żydami. Mendel nie uznaje takiej argumentacji ani takich podziałów ludzi. Mądrze stara się wyjaśnić bezsens takiego działania, pyta go, czemu nie biją drzew za to, że są drzewami. Zegarmistrz nie potrafi odpowiedzieć na to logiczne pytanie, więc śmieje się i stwierdza, że każdy żyd ma swoje wykręty. Jest to bezmyślnie powtarzanie popularnych zarzutów wobec Żydów, bazujących na powszechnie znanych stereotypach. Nie zastanawia się nad tym, czy są one sprawiedliwe i racjonalne. Mówi, że drzewa rosną na ich ziemi, dlatego nikt ich nie atakuje za to, że są drzewami. Sugestia, co do tego, że Mendel jako żyd nie należy do społeczności Polskiej bardzo rani starca. Mówi zegarmistrzowi, że przecież tak samo jak drzewa w lesie tak i on wyrósł na tej ziemi, tu się urodził i tu żył uczciwie przez całe życie. Mendel jest przekonany, że zapracował sobie na spokojne życie i nie godzi się z antysemickimi zarzutami. Zegarmistrz mimo to nie daje się przekonać. Obraźliwie stwierdza, że żyd to żyd. Mendlowi coraz trudniej ukrywać zdenerwowanie, nowe iskry zagorzały w jego oczach. Informuje zegarmistrza, że w istocie żyd jest żydem, no, bo czym ma być Niemcem, francuzem? Wtedy zegarmistrz bezlitośnie stwierdza, że żydzi są obcy. Mendel jest bardzo zraniony, bo kocha Warszawę, jest ona symbolem całego jego życia, i ciężko pracował na życie tak jak inni. Sprzeciwia się zegarmistrzowi, mówi, że gdy pada deszcz to wszyscy jednakowo mokną, gdy wieje wiatr to każdemu jednakowo piasek sypie w oczy, co oznacza, że każdy należy do tego miasta i są tacy sami, żydzi nie mają lepiej niż inni, tylko dlatego, że są żydami. Tonem pełnym wyższości zegarmistrz oskarża żydów o chciwość i bogactwo. Mendel przerywa mu te krzywdzące osądy, widać jak przejmuje się słowami tłustego zegarmistrza, jego podniesiona ręka drży, jakby opędzał się od niewidzialnego owada. Uważa, że takie rozumowanie świadczy o ciasnocie poglądów i głupocie. Żydzi mają tyle pieniędzy ile inni. Ci, którzy uczciwie i ciężko pracowali dorobili się majątków, ale to dotyczy wszystkich ludzi, każdego wyznania. Zegarmistrz nadal traktuje Mendla z lekceważeniem i wysuwa kolejny zarzut, twierdzi, że żydów jest zbyt wielu i że jest to złe, bo to „żywioł cudzy”. Podkreśla, że Mendel jako żyd nie należy do społeczności, jest obcy, nie akceptuje go. Starzec aż zamknął oczy na te okrutne zarzuty. Zgodnie z przepowiedniami zegarmistrza, rzeczywiście wybuchają zamieszki, krzyczący tłum wpada na uliczkę, gdzie mieszka Mendel, rozbija okna, przewraca beczki, rzuca kamieniami, rozrywa poduszki i bety. Mendel jednak nie schował się, dumnie stanął w oknie, z podniesioną wysoko głową, jakby chciał powiedzieć, że nie da się zmienić, jest, kim jest, dobrym, uczciwym, kochającym to miasto warszawianinem i tylko to się liczy. Tuli do siebie wnuczka, niewinną ofiarę bestialskiego zachowania ludzi, który nie rozumie tego zamieszania i budzi w nim ono przerażenie. Sam wszechwiedzący narrator, wypowiadający się w 3 os. L.P. rezygnuje z obiektywizmu i wyraźnie krytykuje postępowanie tłumu. Podkreśla, że była to mieszanina młodych, pijanych ludzi, zachowujących się jak zwierzęta. Opisuje ich zachowanie, gdy niszczą wszystko po drodze, krzycząc, wrzeszcząc, klnąc, złorzecząc. Mówi o ich „instynkcie okrucieństwa”, „dzikiej rządzy pastwienia się”, nazywa ich „motłochem” i „wrzawą”. Młodzi ludzie niszczą miasto, które powinni kochać, tylko po to by wystraszyć kochających szczerze Warszawę żydów. Prześladują ich, bo są odmiennej wiary a sami atakując dziecko i niewinnych ludzi udowodnili, że ich wiara chrześcijańska jest fałszywa. Narrator ma też negatywny stosunek do zegarmistrza opisuje go słowami takimi jak „tłusty”, „gruby”. Podkreśla jego nieczułość, brak taktu i próżność opisując jak „ śmiał się impertynencko”, „mówił tonem wyższości” do Mendla. Podczas rozmowy ze starym introligatorem, zegarmistrz zachowywał się lekceważąco, butnie i drwiąco. Cały czas beztrosko machał trzewikiem i bawi się dewizką. Sądzi, że Żyd nie powinien tak zuchwale z nim dyskutować i uważa go za śmiesznego. Mendel został przedstawiony jako mądry, uczciwy, pracowity człowiek. Możemy, więc śmiało stwierdzić, że narrator krytykuje antysemityzm i występuje w obronie pokrzywdzonych. Nowela ta pokazuje, jak niebezpieczna może być nietolerancja, jak nieuzasadniona agresja przeciw inności może zabić miłość w dobrym człowieku. Narrator pokazuje nam, że źródłem antysemityzmu była przede wszystkim niedojrzałość ludzi, niechęć do mniejszości etnicznych kierowanie się stereotypowymi uprzedzeniami, a one rodzą się zwykle z niezrozumienia kultury żydowskiej, ich obyczajów. Pełna godności i dumy postawa Mendla zostaje zinterpretowana, jako przejaw buty, arogancji i zlekceważenia. Najstraszniejszym wnioskiem jest jednak chyba ten, iż nastroje takie są biernym przyjęciem funkcjonującego wzorca zachowania. O tym, że nie są to postawy stałe i uzasadnione świadczy fakt, że wystarczył, wprawdzie heroiczny, ale jednostkowy opór studenta, aby zniechęceni uczestnicy pogromu porzucili swoją „misję”. Postawa taka świadczy o stępieniu moralnym tego typu ludzi, biorących czyjś obiegowy sąd za swój, nie poddawszy go żadnej refleksji. Konopnicka pokazała nam tu bardzo niebezpieczną psychologię tłumu. Wystarczył alkohol, by w młodych ludziach odezwała się agresja, przeciwko ludziom, którzy nie wchodzili nigdy im w drogę. Konsekwencje takich zachowań były straszne. Żydzi musieli przenosić się z miast, w których często się wychowywali i uciekać, byli prześladowani, czuli się obcy, gorsi. Mendel bezgranicznie kochał Warszawę, ulice, na których mieszkał znał jak własną kieszeń, znał i przyjaźnił się z ludźmi wokół niego, uważał to miasto za jego małą ojczyznę, bo tutaj przecież spędził całe życie. Choć w momencie ataku na Gdańskich pojawili się ludzie gotowi ich bronić, to jednak napaść wywołała takie spustoszenie w sercu głównego bohatera, że stracił on „serce” dla Warszawy i jej mieszkańców. Wskazuje to oczywiście na fakt, że obraz miasta zależy od jego mieszkańców, oni są jego sercem i duszą. Ludzie, którzy znają Mendla darzą go szacunkiem, na który zasłużył, natomiast ludzie niemający z nim kontaktu oceniają go na podstawie jego wiary a nie tego, jaki naprawdę jest. W ten sposób pokazany jest główny powód ataków na Żydów, a mianowicie to, że byli oni oceniani na podstawie tego, co o nich mówili ludzie. Nikt nie fatygował się, aby ich poznać, zrozumieć - każdy miał na celu zniszczyć. Nowela ta nie jest jedynym głosem w sprawie żydów. Kwestię tą poruszała także Eliza Orzeszkowa rozprawą „O żydach i kwestii żydowskiej”, Bolesław Prus w „Lalce” Norwid Cyprian Kamil w utworze „ Żydowie polscy", żydzi występują też w twórczości Mickiewicza- Jankiel z „Pana Tadeusza”, czy w „Nie boskiej komedii” Krasińskiego.

Maria Konopnicka uczy nas przez nowelę, że nie liczy się narodowość czy pochodzenie człowieka, ponieważ tak naprawdę najważniejsze jest to, jakim jest człowiekiem, co ma się w sercu. Nieszczęście, jakie spotkało niewinnego Mendla wzrusza nadal. Nowela uczy, że granice między dobrem a złem przebiegają w każdym człowieku, a nie między narodami, społecznościami, religiami, czy różnicami wieku.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Mendel Gdański, Lektury
Mendel Gdański Marii Konopnickiej
Konopnicka Mendel gdanski
mendel gdanski praca
Antysemityzm w Mendlu Gdańskim doc
Konopnicka M Dym, Mendel gdański, Miłosierdzie gminy
mendel gdański
mendel gdanski 1
Problem fanatyzmu i nietolerancji w utworze Marii Konopnickiej Mendel Gdański, DLA MATURZYSTÓW, Pozy
'Mendel Gdański' Marii Konopnickiej
Konopnicka Dym; Mendel Gdański; Miłosierdzie Gminy
Mendel Gdański Treść
Mendel Gdański
Mendel gdański opracowanie kl

więcej podobnych podstron