Ku naprawie Rzeczypospolitej


Ku naprawie Rzeczypospolitej

Ryszard Tłuczek

Jesienią 1788 r. zebrał się w Warszawie sejm, przez potomnych nazywany Wielkim. Stronnictwo patriotyczne domagało się reformy rządu i uniezależnienia Rzeczypospolitej od Rosji (prowadziła wojnę z Turcją). Zwolennicy króla pragnęli wzmocnić władzę monarchy i rządu przy zachowaniu więzi z Rosją. Natomiast obóz hetmański żądał utrzymania wszystkich dawnych przywilejów (zagwarantowanych w prawach kardynalnych - 1768), zniesienia Rady Nieustającej (1775) - uważanej za symbol zależności od Rosji - i osłabienia władzy centralnej.
Uczestnikami obrad byli w znacznej mierze ludzie młodzi, wychowani w szkołach Komisji Edukacji (1773), pełni zapału i dobrej woli, lecz bez doświadczenia politycznego - prawie 40% spośród nich posłowało po raz pierwszy w życiu. Skonfederowany (przyjmujący uchwały większością głosów) sejm od wiosny 1790 r. obradował w podwojonym składzie. Podejmował odważne decyzje, budzące niepokój carycy Katarzyny II. Posłowie żądali m.in. wycofania wojsk rosyjskich i uznania terytorium Rzeczypospolitej za nienaruszalne.
Nadszedł piękny, słoneczny dzień 3 maja 1791 r. Na placu Zamkowym zaczęły gromadzić się tłumy mieszczan, cechy z chorągwiami, radni miasta Starej Warszawy. Stacjonował również regiment piechoty, dając sejmowi gwarancję bezpieczeństwa obrad. O godzinie mniej więcej 10.45 król wszedł na salę sejmową. Obecnych było około 150-180 posłów, niektórzy senatorowie i najprawdopodobniej wszyscy ministrowie. Sesja trwała ponad sześć godzin. Po zabraniu głosu przez przeciwników (wśród nich był Jan Suchorzewski) projektu Ustawy Rządowej, Michał Zabiełło „zerwał się z miejsca i ruszył do tronu”. Powstali za nim senatorowie i ogromna większość posłów, a stanąwszy dookoła króla wołali zapałem, aby wykonał przysięgę. Także zgromadzona publiczność zaczęła krzyczeć: „Vivat król! Vivat nowa konstytucja!”.
Ogół sejmu na pytanie marszałka Małachowskiego odpowiadał wielokrotnie: zgoda, co wypełniało całkowicie formalny warunek ustalenia jednomyślności. Stanisław August zdecydował się wreszcie na zaprzysiężenie nowej Ustawy Rządowej; była godzina mniej więcej szósta wieczorem. Biskup Feliks Turski i ks. Tymoteusz Gorzeński podsunęli królowi księgę Ewangelii. Złożoną przez niego przysięgę sejm przyjął z największym uniesieniem i aprobatą. Następnie Stanisław August wezwał obecnych do udania się do pobliskiej katedry św. Jana (podobno wówczas istniało podziemne połączenie zamku z katedrą), aby przysięgę potwierdzić aktem religijnym.
Tekst konstytucji otwierały słowa: „W imię Boga, w Trójcy Świętej Jedynego”. Ustawa Rządowa przyjęła zasadę dziedziczności tronu - miał on przypaść księciu saskiemu i jego potomkom. Władzą wykonawczą stawała się - pod przewodnictwem króla - Straż Praw, wspólna dla Polski i Litwy, której podporządkowano wszystkie urzędy, wojsko i skarb. Władzę ustawodawczą miał sprawować sejm (izba poselska „świątynia prawodawstwa”, senat) głosujący większością i wybierany na dwuletnie kadencje („sejm ma być zawsze gotowym”). Co 25 lat zamierzano zwoływać sejm konstytucyjny mogący zmienić ustrój państwa (wówczas senat miał zamienić się w radę starszych).
W artykule IV Konstytucji podkreślono, że bierze się chłopów „pod opiekę prawa i rządu krajowego” (sądów i szeroko pojętej administracji). Niestety wolności osobistej „ludowi rolniczemu” nie przyznano (otrzymali ją zbiedzy i przybysze z zagranicy).
Warto zwrócić uwagę na artykuł dziesiąty. Powoływał on „dozorcę edukacji królewiczów”, którego zadaniem było wychowanie dzieci królewskich w oparciu o program opracowany przez Komisję Edukacji Narodowej. Ów dozorca zobowiązany był do wpajania swoim wychowankom „religii, miłości cnoty, Ojczyzny, wolności i konstytucji krajowej”.
Jakże dobrze by się stało, gdyby w III Rzeczypospolitej wychowanie dzieci i młodzieży oparte było na tych samych filarach. Wówczas o los naszej Ojczyzny moglibyśmy być już spokojni.

Józef Majewski / 11.08.2009

Wiara

Wołanie na puszczy

Sens ikony jasnogórskiej ukazuje się w dłoni Madonny, wskazującej na Dziecko. Ale w Polsce modne są obrazki bez Syna.

javascript: foto(36394); void(0);

Jakiś czas temu namawiałem księdza znanego z głębokiej pobożności maryjnej do lektury książki „Spór o Matkę”, pióra o. Stanisława C. Napiórkowskiego. W oczach duchownego błysnęło sceptyczne zwątpienie: „Eee, mam czytać książkę tego... protestanta. Przestrzegano nas przed jego poglądami i książkami o Maryi”.

Ojca Napiórkowskiego, najwybitniejszego polskiego mariologa, od dawna oskarża się o rozliczne „herezje”. Kiedyś za artykuł, w którym krytycznie odniósł się do jednej z wypowiedzi prymasa Wyszyńskiego, ważyły się losy jego teologicznej głowy. Dzięki wstawiennictwu pewnego biskupa uniósł ją całą ale zarządzono wzmocnienie cenzury teologicznych tekstów franciszkanina. W swojej najnowszej książce „»Ja, służebnica Pana«. Problemy - poszukiwania - perspektywy” o. Napiórkowski pisze: „Nie jest łatwo mówić na te tematy. Tak łatwo być źle zrozumianym! Tak trudno dźwigać ciężar oskarżania o atak na cześć Czcigodniejszej!”.

Mariologia na cenzurowanym

Skąd ta niedobra sława najlepszej w Polsce mariologicznej myśli? Stąd, że o. Napiórkowski walczy o uzdrowienie - w duchu Soboru Watykańskiego II - pobożności maryjnej. Problem w tym, że aby ją uzdrowić, trzeba najpierw zdiagnozować chorobę, a w tym dziele franciszkanin nie ma sobie równych, czym ściąga na siebie krytykę promotorów pobożności maryjnej.

W książce „Ja, służebnica Pana” również znajdziemy sporo miejsc, które przywołują wspomnianą „krytyczno-oskarżycielską” aurę wokół mariologii o. Napiórkowskiego. Przykładowo w 2005 r., podczas pewnego sympozjum na Jasnej Górze, wiedziony doświadczeniem, już na początku swego wystąpienia (zamieszczonego w książce) tłumaczył, że nie jest wielbłądem: „Najpierw, gwoli jasności, oświadczam, że uznaję jedyną i niepowtarzalną rolę Matki Pana w dziejach zbawienia. Niewypowiedziany i najszczodrobliwszy Bóg, ineffabilis et munificentissimus Deus, wyznaczył Jej miejsce w samym sercu dziejów zbawienia, w samym oku dziejozbawczego cyklonu, od Jej fiat uzależnił wcielenie. Gdyby nie stało się nic więcej, wystarczyłoby to, by na wieki stać przed Nią w zdumieniu, wdzięczności i szacunku. Składam (...) na starcie drugą ważną deklarację: Jestem głęboko przekonany, że maryjna pobożność ludowa należy do wielkich i cennych skarbów Kościoła, analogicznie do pobożności ludowej w ogóle. Atakowanie ich czy próby wykorzenienia zasługują w moim głębokim przekonaniu na stanowczy protest”. Nie chodzi więc o. Napiórkowskiemu o atak, ale o odnowę.

Choroba monofizytyzmu
Klasyczna doktryna o Chrystusie głosi, że spotkały się w Nim natury boska i ludzka, „bez zmieszania, bez zamiany, bez podzielenia i bez rozłączenia” (Sobór Chalcedoński, 451 r.). Monofizytyzm w to uderza: mówi, że obie natury uległy „zmieszaniu” w takim sensie, że natura boska wchłonęła ludzką. Jezus Chrystus ma zatem jedną naturę: boską. Potępiony jako herezja monofizytyzm wciąż w pewnej formie dochodzi do głosu w pobożności maryjnej.

Na styku starożytności i średniowiecza chrześcijaństwo, walczące z herezją arianizmu, akcentowało prawdę o bóstwie Jezusa z taką siłą, że w cień poszło człowieczeństwo. A ponieważ uważano, że boski Chrystus jest daleki i niedostępny, pobożność zaczęła szukać ludzkich, tj. zdolnych zrozumieć nas (grzesznych i słabych ludzi), pośredników. Wśród nich - z oczywistych względów - pierwsze miejsce zajęła Maryja.

W średniowieczu takie (psychologiczne, a nie teologiczne) stawianie sprawy przypieczętował św. Bernard z Clairvaux, największy kaznodzieja maryjny wszech czasów. Jego rozumowanie biegło takim torem: Chrystus jest Bogiem, a Bóg - jak to Bóg - swoim majestatem wzbudza lęk, strach, przerażenie, tym bardziej że Chrystus jest też Sędzią, a sędzia - jak to sędzia - musi być sprawiedliwy, wydaje wyroki i karze. Ponadto Chrystus jest mężczyzną, a mężczyzna - jak to mężczyzna - jest szorstki, surowy, zasadniczy... Tymczasem Maryja nie jest ani Bogiem, ani sędzią, ani mężczyzną. Do Niej więc uciekajmy się w naszych potrzebach.

Od takiego stanowiska już tylko krok do przeciwstawiania miłosiernej Maryi sprawiedliwemu Chrystusowi: Maryja jest łagodna, łaskawa, dobra, matczyna, może ustrzec nas przed sprawiedliwością, gniewem, surowością Syna. Mariologia wiążąca się z podszytą monofizytyzmem chrystologią niesie wiernym ciepło, pociechę i bliskość Maryi. Tylko przez Nią - bliską ludziom, znającą ich smutki i słabości, miłosierną i łagodną - ludzie mogą mieć przystęp do Boga.

Lekarstwo Soboru

Z doktryny i pobożności chrześcijańskiej nie da się wyrugować prawdy o pośrednictwie Maryi (i świętych), ale ważne jest, jak się je rozumie i praktykuje.

   Pobożność maryjna nie może pomniejszać czy gubić prawdy o człowieczeństwie Chrystusa i o bezpośrednim dostępie ludzi do Niego: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a ja was pokrzepię” - mówi Jezus w Ewangelii Mateusza (11, 28). Nie może lekceważyć nauczania św. Pawła o Chrystusie jedynym Pośredniku: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus” (1 Tm 2,5). Nie może negować prawdy o Chrystusie łaskawym i miłosiernym, Bogu, który jest Miłością, o tym, że Jego sprawiedliwość jest refleksem Jego miłosierdzia.
Pośrednictwo i rolę Maryi należy ujmować w schemacie nauczania Soboru Watykańskiego II. Sobór przypomniał - pisze o. Napiórkowski - „że jedynym i doskonałym Pośrednikiem jest Jezus Chrystus. Jeśli mówimy o pośrednictwie Maryi, winniśmy mówić w taki sposób, by uszanować tę podstawową zasadę pośrednictwa w ortodoksyjnym rozumieniu chrześcijańskim. (...) W pobożności maryjnej sobór bardziej zaleca naśladowanie Maryi niż modlitwę błagalną o Jej wstawiennictwo. (...) Element wstawiennictwa i modlitwy o nie został wyraźnie wyciszony i przesunięty na dalszy plan”.

Pośrednictwo i rolę Maryi Sobór widzi „w” tajemnicy Syna. Jeśli więc pośrednictwo Maryi, to „w” pośrednictwie Chrystusa; jeśli dobroć Maryi, to „w” dobroci Chrystusa; jeśli miłosierdzie Maryi, to „w” miłosierdziu Chrystusa. „Jesteśmy miłosierni - pisze o. Napiórkowski - również Matka Boża, o ile uczestniczymy w miłosierdziu Bożym i miłosierdziu Syna Bożego. Nie trzeba stwarzać nawet pozorów, że Matka Boża jest lepsza od Nich”.

Grzech odbierania dziecka matce

Maryi nie można więc oddzielać od Chrystusa. Właściwie rozumiemy Jej rolę, gdy ujmujemy ją w misterium Syna. Tak ukazuje Maryję np. ikona jasnogórska: na jednej ręce trzyma Ona swego Syna, a drugą wskazuje na Niego, bo On jest tu najważniejszy. Dziecko zawsze jest na pierwszym planie; wielkość Matki płynie z wielkości Dziecka, Matka jest dla Dziecka, Zbawcy. A w Polsce modne są obrazki Pani Jasnogórskiej bez Syna i bez rąk - sama głowa Maryi.

O. Napiórkowski opowiada o wizycie w Niepokalanowie: „Zajrzałem do kiosku i do przykioskowego magazynu. Oczy przyciągała złocona ikonka Matki Bożej Częstochowskiej - sama główka, z odrąbanymi rękoma i odrąbanym Panem Jezusem... Że to zbrodnia na Jasnogórskiej Pani, że to objaw choroby czci maryjnej, że to boleśniejszy zamach na Jasnogórską Panią niż grzech paulina Macocha sprzed wojny (kradzież koron) (...) przekonywać (...) nie trzeba. Niech jednak Niepokalanów nie kolaboruje w promocji takiej »pobożności« maryjnej”.

W innym miejscu o tej „pobożnościowej” zbrodni odbierania Matce Syna o. Napiórkowski pisze:

 „Może zorganizować specjalne sympozjum na ten temat: wyjaśnić genezę »sprawy«, wskazać odpowiedzialnych, jeśli żyją, zapytać o motywację? Wyjaśnić stanowisko ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego? On sam wpadł na ten pomysł czy mu go pobożnie podrzucono? Kto zawiesił taką okaleczoną ikonę w pałacu Księdza Prymasa przy ul. Miodowej w Warszawie? Jaką drogą taka okaleczona Jasnogórska znalazła się w kaplicy Jana Pawła II w Watykanie? (...) Czy ta relikwia po Papieżu ma stać się przedmiotem kultu w zakopiańskim sanktuarium [na Krzeptówkach], co znaczyłoby mocną promocję Pani Jasnogórskiej bez Chrystusa? Czy nie poradzić, by ją umieścić w muzeum z pamiątkami po Janie Pawle II? (...) Kiedy przed wojną skradziono korony z Jasnogórskiego Obrazu, wybuchło wielkie oburzenie. Kiedy za naszego życia zabrano nie korony, ale samego Jezusa, trzeba budzić protest i nie godzić się na to”.
S. C. Napiórkowski, „Ja, służebnica Pana. Problemy - poszukiwania - perspektywy”, Wydawnictwo KUL, Lublin 2009

© ® Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione.

0x01 graphic
Adres artykułu: http://tygodnik.onet.pl/32,0,31463,artykul.html

Szosa Chełmińska jest fragmentem tzw. trasy staromostowej. Dalej biegnie ona aleją 700-lecia do pl. Niepodległości, ul. Jana Pawła II od pl. Niepodległości do pl. Armii Krajowej, pod wiaduktem kolejowym do ul. gen. Andersa i od ul. gen Andersa do węzła drogi ekspresowej S-10 w Kluczykach. W lipcu ruszy modernizacja trasy od granic administracyjnych miasta do ul. Polnej, a w przyszłym roku od ul. gen Andersa do węzła Kluczyki. Termin realizacji kolejnych odcinków na razie nie jest znany.

Remont ruszył w październiku u.br. Robotnicy z Przedsiębiorstwa Budowy Dróg w Bielczynach zdemontowali stare, czerwone płyty pokrywające deptak i rozebrali chodniki biegnące wzdłuż ulic. W ich miejsce na środku pasażu ułożyli bordowe, granitowe płyty o wymiarach 15 na 30,5 cm i wysokości 10 cm. Z kolei na chodnikach pojawiły się szare płyty z granitu. Mają metr szerokości, 8 cm wysokości i zmienną długość. Na przemian ułożone zostały bloki 60, 70 i 80 cm. Przy kamienicach leży natomiast szara kostka o wymiarach 15 na 30,5 cm. W sumie drogowcy wymienią ok. 5,4 tys. m kw. nawierzchni.


Ach, jak mi smutno!-el…y

Ach, jak mi smutno! Mój anioł mnie rzucił,
W daleki odbiegł świat,
I próżno wzywam, ażeby mi zwrócił
Zabrany marzeń kwiat.
Ach, jak mi smutno! Cień mnie już otacza,
Posępny grobu cień;
Serce się jeszcze zrywa i rozpacza,
Szukając jasnych tchnień.
Ale na próżno uciszyć się lęka
I próżno przeszłość oskarża rozrzutną...
Cięży już nad nim niewidzialna ręka -
Ach, jak mi smutno!

22 grudzień 1868

Ile razem dróg przebytych? Konstanty Ildefons Gałczynski

Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych ?
ile deszczów, ile śniegów
wiszących nad latarniami?

Ile listów, ile rozstań
ciężkich godzin w miastach wielu?
I znów upór, żeby powstać
i znów iść, i dojść do celu.

Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
ile chlebów rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek?

Ile lat nad strof stworzeniem?
Ile krzyku w poematy?
Ile chwil przy Beethovenie?
Przy Corellim? Przy Scarlattim?

Twe oczy, jak piękne świece,
a w sercu źródło promienia.
Więc ja chciałbym twoje serce
ocalić od zapomnienia.

Dobranoc - Adam Mickiewicz

Dobranoc! już dziś więcej nie będziem bawili,
Niech snu anioł modrymi skrzydły cię otoczy,
Dobranoc! niech odpoczną po łzach twoje oczy,
Dobranoc! niech cię serce pokojem zasili.

Dobranoc! z każdej ze mną przemówionej chwili
Niech zostanie dźwięk jakiś cichy i uroczy,
Niechaj gra w twoim uchu, a gdy myśl zamroczy,
Niech się mój obraz sennym źrenicom przymili.

Dobranoc! obróć jeszcze raz na mnie oczęta,
Pozwól lica. - Dobranoc! - Chcesz na sługi klasnąć?
Daj mi pierś ucałować. - Dobranoc! zapięta.

- Dobranoc! już uciekłaś i drzwi zatrzasnąć.
Dobranoc ci przez klamkę, niestety! zamknięta!
Powtarzając: dobranoc! nie dałbym ci zasnąć.

XV Dzień dobry

Dzień dobry! nie śmiem budzić, o wdzięczny widoku!
Jej duch na poły w rajskie wzleciał okolice,
Na poły został boskie ożywiając lice,
Jak słońce na pół w niebie, pół w srebrnym obłoku.

Dzień dobry! już westchnęła, błysnął promyk w oku,
Dzień dobry! już obraża światłość twe źrenice,
Naprzykrzają się ustom muchy swawolnice,
Dzień dobry! słońce w oknach, ja przy twoim boku.

Niosłem słodszy dzień dobry, lecz twe senne wdzięki
Odebrały mi śmiałość; niech się wprzódy dowiem:
Z łaskawym wstajesz sercem? z orzeźwionym zdrowiem?

Dzień dobry! nie pozwalasz ucałować ręki?
Każesz odejść, odchodzę: oto masz sukienki,
Ubierz się i wyjdź prędko - dzień dobry ci powiem.

Moja pieszczotka

Moja pieszczotka, gdy w wesołej chwili
Pocznie szczebiotać i kwilić, i gruchać,
Tak mile grucha, szczebioce i kwili,
Że nie chcąc słówka żadnego postradać
Nie śmiem przerywać, nie śmiem, nie śmiem odpowiadać
I tylko chciałbym słuchać, słuchać, słuchać.

Lecz mowy żywość gdy oczki zapali
I pocznie mocniej jagody różować,
Perłowe ząbki błysną śród korali;
Ach! wtenczas śmielej w oczęta spoglądam,
Usta pomykam i słuchać nie żądam,
Tylko całować, całować, całować.

Czymże jest młodość bez miłości?

Czymże jest młodość bez miłości?
Jest jako gwiazda bez promieni,
jako oaza bez strumieni,
jest jako róży kwiat bez woni,
jak bezowocny kwiat jabłoni,
jest jako pszczelny ul bez miodu,
jak pyszny pałac bez ogrodu.

Czym jest, kto nie ma kogo kochać?
Jest jak dąb na urwisku góry,
jak wiotki powój bez podpory,
jako jaskółka jest bezgniezdna,
jako wodospad skalny bez dna,
jak bez stolicy kraj szeroki,
jako lecący wiatr w obłoki.

Dzieci i żaby I Krasicki

Koło jeziora
Z wieczora
Chłopcy wkoło biegały
I na żaby czuwały.
Skoro która wypływała,
Kamieniem w łeb dostawała.
Jedna z nich, śmielszej natury,
Wystawiwszy łeb do góry,
Rzekła:"Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie!
Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie"

Bywało dawniej, przed laty,
Sypałem wiersze i kwiaty
Wszystkim dziewczątkom,
Bom myślał, o piękne panie,
Że kwiat lub słowo zostanie
Dla was pamiątką.

Wierzyłem - zwyczajnie - młody,
Że jeszcze nie wyszło z mody
Myśleć i czuć,
Że trocha serca kobiecie
Świetnej kariery na świecie
Nie może psuć.

Aniołków brałem na serio
I z śmieszną donkiszoterią
Wielbiłem lalki,
I gotów byłem, o zgrozo,
Za Dulcyneę z Tobozo
Stanąć do walki!

Lecz dziś komedię salonu,
Jak człowiek dobrego tonu,
Na wylot znam;
Z serca pożytek niewielki,
Więc mam w zapasie karmelki
Dla dam.
Wilki » O sobie samym

Kiedy tak patrzysz na mnie i czuję twój lęk
Taki sam jak mój, przed nieznanym
Nie wiem co będzie z nami
I niewiele wiem sam o sobie samym
Patrz tylu ludzi pobłądziło gdzieś
Ich drogi rozeszły się i straciły sens
Nie wiem co będzie z nami
I niewiele wiem sam o sobie samym

Lecz proszę cię teraz uwierz mi
Nie ważne w życiu są przyszłe dni
Ja wierzę, że miłość zawsze trwa
choćby zło miało swój najlepszy czas.

Patrz tylu ludzi błądzi gdzieś
Ich domy rozpadły się, straciły sens
Więc jeśli piękno żyje w nas
To dajmy mu siłę i pozwólmy mu trwać

Ja wiem, więc proszę uwierz mi
Nie ważne w życiu są przyszłe dni
I jeśli piękno żyje w nas
To dajmy mu siłę i pozwólmy mu trwać

Halina Endraszka

Do wnuczka

Jesteś jak trzcina
Wysoka i krucha,
Z drżeniem spoglądam
By wiatr Cię nie złamał,
Z troską obserwuję
Rozterki twego dojrzewania,
Biel niewinności,
Płomień zapału.
Jak świeży wiatr
Co śnieg roztapia,
Młodości siłą
Słonecznym promieniem,
Zatwardziałość serca
Rozgrzewasz.

Będziesz zbierać kwiaty.

Będziesz Sie uśmiechać.

Będziesz liczyć gwiazdy.

Będziesz na mnie czekać.

I ty właśnie ty Będziesz moja damą.

I ty tylko ty Będziesz moja panią.

Będą ci grały skrzypce lipowe.

Będą śpiewały jarzębinowe

drzewa, liście, ptaki wszystkie.

Będę z tobą tańczyć,

Bajki opowiadać.

Słonce z pomarańczy

w twoje dłonie składać.

I ty właśnie ty Będziesz moja damą.

I ty tylko ty Będziesz moja panią.

Będą ci grały nocą sierpniową

wiatry strojone barwa słońca.

Będą śpiewały, śpiewały bez końca.

Będziesz miała imię

jak wiosenna róża.

Będziesz miała miłość

jak jesienna burza.

I ty właśnie ty Będziesz moja damą.

I ty tylko ty Będziesz moja panią.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Motyw naprawy Rzeczypospolitej, wszystko do szkoly
9 lak więc konsument będzie mógł domagać się naprawy rzeczy nowej
Opracowania różnych tematów, Motyw naprawy Rzeczypospolitej w staropolskim piśmiennictwie, Motyw nap
Motyw naprawy Rzeczypospolitej w staropolskim piśmiennictwie politycznym i literaturze., wszystko do
Motyw naprawy Rzeczypospolitej w staropolskim piśmiennictwie politycznym i literaturze, SZKOŁA, języ
Koncepcje naprawy Rzeczypospolitej w „Przedwiośniu” Stefana Żeromskiego, Lektury, przedwiośnie
621 program naprawy rzeczypospolitej w piśmiennictwie polskiego odrodzenia?rok epoka upadku czy rozk
Motyw naprawy Rzeczypospolitej, wszystko do szkoly
Motyw naprawy Rzeczypospolitej
Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej Krzysztof Szczerski Leszek Sosnowski

więcej podobnych podstron