AKWARELE I ENERGIE Z ASTRALNEGO ŚWIATA
Czy można uczynić oddziaływanie terapeutyczne na widza i przekazywanie mu uzdrawiających energii duchowych zasadniczym tematem sztuki. Przykład twórczości Elżbiety Poll-Sokołowskej pokazuje, że jest to możliwe. Elżbieta jest akwarystką, a jednocześnie osobą uzdolnioną medialnie. Ma wgląd w zjawiska dziejące się w świecie astralnym. Potrafi znakomicie diagnozować i leczyć na odległość. To, co dostrzega za pomocą wewnętrznego poznania, przedstawia na swoich obrazach. Jej leczące obrazy zdobywają coraz większe uznanie w wielu krajach.
Elżbieta Poll-Sokołowska już jako dziecko wykazywała zdolności medialne. Miała odczucia, iż niekiedy porywana jest w inny wymiar. W wieku 8 lat, jadąc tramwajem, miała wizję swojej przyszłości, która to - jak ją dziś ocenia z perspektywy czasu - spełnia się punkt po punkcie. Już w szkole średniej potrafiła odczytywać treść pism umieszczonych w zamkniętych kopertach. Przydało się to jej na przykład w czasie egzaminów wstępnych, które zdawała w 1970 r. na Wydział Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Elżbiecie udało się wtedy dzięki jasnowidczym uzdolnieniom podejrzeć temat egzaminu pisemnego z historii sztuki, znajdującego się w zalakowanej kopercie.
DZIAŁALNOŚĆ BIOTERAPEUTYCZNA
Stopniowo wykształciła się u niej zdolność widzenia energetycznego wnętrza człowieka. Zaczęła więc działać jako bioterapeutka. Dzięki swoim uzdolnieniom stawiała trafne diagnozy. Podczas diagnozowania znika bowiem Elżbiecie Sokołowskiej z pola widzenia ciało fizyczne, a pojawia ciało eteryczne. Dostrzega swoim wewnętrznym zmysłem, jak energia płynie przez człowieka, ożywia czakramy i powoduje świecenie organów. Prócz czakramów w ciele ludzkim jasnowidząca malarka dostrzega coś, o czym milczą najczęściej inne media. Chodzi o siatkę energetyczną, która rozdziela czerpaną z Kosmosu energię do poszczególnych czakramów. Nazywa tę siatkę "rastrami". Przypomina ona według niej sieć do połowu ryb, wykonaną jakby ze świecących rurek neonowych. Każdy z organów wewnętrznych posiada - jak twierdzi Elżbieta Sokołowska - coś w rodzaju własnej "bioelektrowni" i otoczony jest orbitami, po których płynie energia. Jeśli w jakimś miejscu następuje przerwanie strumienia energii, pojawia się ciemny zator. Natomiast jeśli zamiast regularnej linii występują drobne świetliste punkty, to sygnał, że komórki w tym miejscu obumierają. W takim wypadku Elżbieta odczuwa jakby ich "piszczenie". Jeśli któryś z organów jawi się jej jako częściowo czarny - znaczy to, że jest zaatakowany rakiem. Jeszcze więcej pożytku przynosi diagnozowanie ciała astralnego pacjenta, gdyż wówczas można rozpoznać stany przedchorobowe. Na wysokości różnych organów następują zakłócenia w ich świeceniu. Chory organ nie przekazuje dalej energii, powodując zakłócenia w jej przepływie. Najbardziej blokowany jest strumień energii u osób, które przeszły operacje. Jasnowidząca malarka widzi wówczas poszarpane powierzchnie uniemożliwiające przepływ energii. Jest przekonana, że każda choroba ma swój początek w psychice człowieka i jego systemie nerwowym. Emocje i przeżycia gromadzone od urodzenia, stają się przyczyną powstawania wielu schorzeń.
Jeśli chodzi o terapię, działała dwojako : zarówno bezpośrednio zbliżając się do osób potrzebujących pomocy, jak i bez dotykania, przekazując im energie na odległość. Warto przytoczyć choćby kilka przykładów z jej działalności bioenergoterapeutycznej. Dwuletnie dziecko przestało słyszeć.
Stwierdzono zanik słuchu. Elżbieta zdiagnozowała, że przyczyną zaniku słuchu jest zapalenie środkowego ucha, co umknęło uwadze lekarzy. Po kilku przekazach energii dziecko ponownie odzyskało słuch co potwierdzono zostało badaniami lekarskimi. Mężczyzna cierpiał na bóle żołądka. Elżbieta Sokołowska spotkała go u znajomych. Był bardzo blady, cierpiący i skurczony z bólu. Przyszedł do nich pożegnać się przed czekającą go nazajutrz operacją. Uzdrawiająca malarka wykonała nad nim kilka ruchów ręką i powiedziała, że jest już zdrowy. Mężczyzna odczuł po jej słowach ogromne zimno jakby ktoś przyłożył mu do brzucha taflę lodu. Chory prawie zemdlał, ale po kilku minutach mógł już siąść do stołu i po raz pierwszy od dłuższego czasu zjeść porządną kolację. Na drugi dzień zgłosił się do lekarza i opowiedział, co się stało. Lekarz skierował mężczyznę na prześwietlenie a po jego obejrzeniu powiedział, że gdyby go od dłuższego czasu nie leczył, nigdy by nie uwierzył i dodał, że różne dzieją się rzeczy na tym świecie. Nie wszystkie przypadki daje się wyleczyć w tak szybkim tempie. Niekiedy sukces terapeutyczny przychodzi po kilkunastu miesiącach. Tak było w przypadku dwuletniej Asi cierpiącej na zanik mięśni. Leczono ją w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Lekarze dawali dziewczynce tylko kilka miesięcy życia. Elżbieta Sokołowska stwierdziła, że przyczyną postępującego zaniku mięśni są zaburzenia w ciele astralnym. Przerwane zostało zasilanie mózgu energią z Kosmosu. Elżbieta dwa razy w tygodniu oddziaływała mocą swoich dłoni na kręgosłup Asi w partii piersiowej. Dziecko wykonywało też dodatkowe ćwiczenia mięśni, wsparte o odpowiednią dietę. Po półtora roku nastąpił powrót do zdrowia. Oddziaływanie terapeutyczne na dzieci wychodzi Elżbiecie Sokołowskiej szczególnie dobrze. Potrafi ona np. znakomicie tamować krew i leczyć rany oraz blizny u osób poniżej 30 roku życia. Udało się jej nawet przed kilku laty uratować dziecko z rozległymi poparzeniami po eksplozji kineskopu telewizora. Do jej największych sukcesów należy wyleczenie kilkorga osób z paraliżu, usunięcie kamieni nerkowych, wrzodów żołądka, cyst na macicy oraz przywrócenie wzroku 16-letniemu niewidomemu chłopcu. W niektórych wypadkach Elżbieta posiada kliniczną dokumentację wyleczeń, np. rakotwórczej narośli na skroni czy wirusowego zapalenia wątroby, które bardzo zniszczyło ten organ i z którym nie mogli poradzić sobie lekarze. Wpływ biopola Elżbiety może być tak silny, że podczas przekazów energetycznych następuje często wyładowanie baterii w zegarkach pacjentów, a nawet deformowanie się srebrnych broszek u kobiet. "Kiedy przekazuję energię widzę jak jej drobne części odrywają się od moich palców i krążą obok chorych organów jakby chciały jeszcze raz postawić dokładną diagnozę. W związku z tym gdybym się nawet pomyliła w diagnozie, energia i tak sama dotrze do chorego miejsca." - wyjaśnia. Przekazywanie energii odbywa się za pomocą palców. Elżbieta potrafi kierować ją także wzrokiem na chory organ. Odczuwa jak spływa ona z zewnątrz na jej ręce i jak jest przekazywana choremu. W działalności Elżbiety Sokołowskiej równie często zdarzały się diagnozy i przekazy energii bez dotyku, na odległość. Wystarczą do tego fotografie, odręcznie napisane listy a nawet głos w słuchawce telefonicznej. Gdy widzi karetkę pogotowia stara się pomóc na odległość ratowanemu człowiekowi. Leczenie energiami płynącymi z Kosmosu uważa za medycynę XXI wieku. Przepowiada, iż w przyszłości energie te będzie można kumulować i przetaczać jak krew. Wynalezione też zostanie urządzenie do prześwietlania ciała astralnego. Rozpowszechni się leczenie za pomocą sztuki, które obecnie propaguje. Jasnowidząca malarka nie była w stanie pomóc wszystkim potrzebującym, którzy zwracali się do niej z prośbą o pomoc. Dlatego też od kilku lat skoncentrowała się na leczniczym oddziaływaniu swoich obrazów. Dzięki temu może obecnie, jak twierdzi, dotrzeć do znacznie większej liczby potrzebujących.
LECZĄCE AKWARELE
Elżbieta Sokołowska po ukończeniu studiów w roku 1975 przez wiele lat eksperymentowała poszukując najwłaściwszych form przekazu. Tworzyła obrazy olejne, grafikę, gobeliny i akwarele. Starała się przedstawić na nich nie tylko ludzi, ale też ich dusze. Stopniowo jednak w jej sztuce zaczęły dominować barwne, abstrakcyjne kompozycje. Przez długie lata nie mogła znaleźć możliwości pełnej prezentacji swojej twórczości. Jej obrazy wybiegały zbyt daleko poza koncepcje socjalistycznej sztuki. Pracowała w Domu Kultury w Koszalinie. Po pewnym czasie jej
niezwykła twórczość znalazła zainteresowanie w kręgach kościelnych. Jedno z jej dzieł, gobelin "Madonna z łezką", został wręczony w 1983 r. Janowi Pawłowi II podczas jego drugiej pielgrzymki do Polski. Artystka w 1987 r. zamieszkała w Niemczech. Rok później wystawa akwarel Elżbiety Sokołowskiej zorganizowana w małej miejscowości Verl stała się sporym sukcesem. Przyjęła pseudonim artystyczny Elisabeth Poll. Podróże po różnych krajach świata oraz ponad 50 wystaw indywidualnych, m.in. w galeriach Szwajcarii, Belgii, Holandii, Norwegii, Danii, Niemiec, Luksemburga czy USA, ugruntowały jej sukces. Stała się również popularna w Polsce, gdzie kilkakrotnie w różnych galeriach eksponowano jej prace. W swojej twórczości połączyła uzdolnienia paranormalne i uzdrowicielskie z talentami plastycznymi i ze swoją wrażliwością. Postanowiła, poprzez swoje leczące obrazy dotrzeć do znacznie większego grona osób potrzebujących, niż mogłaby to uczynić za pomocą bezpośredniego kontaktu jako bioenergoterapeutka. Pierwszy z terapeutycznych obrazów namalowała dla osoby niewidomej, która wprawdzie nie mogła go zobaczyć, ale za to, dzięki swojej wrażliwości, świetnie wyczuwała jego pozytywne oddziaływanie. Zaczęła eksperymentować z "przelewaniem" na papier i płótno uzdrawiających wibracji. Elżbieta Sokołowska czerpie tematy do swoich energetycznych obrazów z medytacji. Właśnie w czasie medytacji widzi swoje obrazy, pobiera siły twórcze i uniwersalne lecznicze moce. Lecznicze moce Kosmosu stara się następnie oddać poprzez malarstwo. Energię, którą odczuwa podczas medytacji w postaci mgławic, zawirowań, brył, kul czy wibracji myślowych, próbuje wyrazić za pomocą pędzla. Ważnymi nośnikami tej energii są kolory. Nie są one przypadkową fantazją artystki. Nigdy nie używa czerni ze względu na jej depresyjne oddziaływanie. Co ciekawe również nie maluje w zieleni, uważając ją za kolor wydzielający zimno. W jej barwnych akwarelach często pojawia się czerwień, błękit i fiolet. Doświadczenia jasnowidzącej malarki wskazują, iż chorzy na żołądek, wątrobę bądź dwunastnicę, potrzebują promieniowania w kolorze czerwonym. Błękit zaś uspokaja i harmonizuje. Z kolei fioletu potrzebują osoby poszukujące przeżyć duchowych. Obraz pod tytułem "Nadświadomość" przyczynił się do uzdrowienia 30-letniej Polki, która była przez 12 lat sparaliżowana, a teraz chodzi po ulicy i dziarsko pokonuje schody. Reprodukcja akwareli Elżbiety Sokołowskiej wysłana do anatolijskiej wioski w Turcji uleczyła wrzody dwunastnicy. Dzięki energii jej obrazu zniknął 57-letniemu Turkowi wrzód o średnicy 3,5 cm, któremu lekarze zalecali niezwłoczne poddanie się operacji. Pisano nawet na ten temat w prasie tureckiej. Z kolei Ryszardowi G., Polakowi mieszkającemu w Niemczech, czerpanie energii z obrazów pani Elżbiety pomogło w walce z rakiem. To tylko kilka przykładów. Malarka ma całe stosy listów z
podziękowaniami za pomoc w pokonaniu choroby. Gobelin, który wisi w jej mieszkaniu, ma tak silne oddziaływanie, że osoby bardzo chore już przy pierwszym kontakcie odczuwają falę ogromnego ciepła a nawet mdleją. Maluje tak, aby każdy mógł pobierać tyle energii ile jego organizm potrzebuje. Dlatego w galeriach, gdzie wystawiane są jej prace, często spotyka się osoby stojące przed obrazami z wyciągniętymi dłońmi. Próbują wyciszyć się i nastawić na odbiór wibracji emanujących z niezwykłych akwareli Elżbiety. Ich energia jest niewyczerpana, tak jak niewyczerpana jest siła oddziaływania przyrody na ludzi. Niektórzy z odbiorców jej terapeutycznej sztuki odczuwają w dłoniach ciepło, inni z kolei zimno bądź mrowienie. Najczęściej odczucie zimnego wiatru oznacza zdrowie, a ciepło wskazuje na chore miejsca w organizmie.
Elżbieta Sokołowska przygotowuje obecnie do druku książkę o swoich doświadczeniach ezoterycznych. Chce też wydać swoje wiersze oraz albumy z uzdrawiającymi akwarelami jak również kasety video o terapii sztuką i bezpośrednim widzeniu kolorów bez pomocy wzroku. Opracowała też projekty mozaik energetycznych, które chciałaby umieścić np. na rynkach polskich miast. Przedstawiałyby one różne znaki kosmiczne będące nośnikami ogromnych energii. Ich oddziaływanie byłoby dostępne dla każdego kto znajdzie się w takim "energetycznym" miejscu i będzie chciał czerpać z owych energii.