Tajemnica skarbu Inków spoczywa nad Zalewem Czorsztyńskim?
Zapowiedzieliśmy w poprzednim numerze, że opiszemy dzisiaj nie wyjaśnioną do końca tajemnicę skarbu Inków, której rozwiązanie kryje się podobno na naszej polskiej ziemi i to zupełnie niedaleko. Kilka tygodni po naszej zapowiedzi, nawet "Polityka" potwierdziła, że z Zalewem Czorsztyńskim związane są losy zagadki skarbu Inków, który ponoć spoczywa na dnie jeziora Titicaca, lecz klucz do jego tajemnicy... znajduje się na zamku w Niedzicy, gdyż tam właśnie odnaleziono kipu - pismo węzełkowe Indian, które umieścił tutaj ktoś z rodziny jego węgierskich właścicieli, ożeniony kiedyś z inkaską księżniczką. Pomimo usilnych starań tajemnicy nie udało mi się rozwiązać, choć wiadomości zebrałem niemało, rozmów też spisałem sporo. Bardziej majętny niestety nie wróciłem, wręcz przeciwnie. A skarb? No cóż, ciągle czeka na swojego odkrywcę. I choć moje reporterskie penetracje, na pewno nie rozwieją wszystkich wątpliwości, pomóc poszukiwaczom mogą! Gdy uda się komuś zagadkę rozwiązać, liczę, że pierwszy to sfotografuję i opiszę.
Mogłem stwierdzić, że w ostatnim czasie legenda o skarbie Inków jest w Niedzicy jakby bardziej żywa. Swego czasu pracownik naszej Firmy Jacenty Majer z Zakładu Transportu Kolejowego (dziś Spółka "Kolex") ofiarował mi przepięknie wydaną monografię jego ojczystych stron, zatytyłowaną "Sromowce Niżne pieniński klejnot w potrójnej koronie" (Historia - Współczesność - Obyczaje). Często zaglądam na strony tej książeczki, której okładkę pięknie zdobią, przecudnej urody krajobrazowe zdjęcia wykonane fotoaparatem naszego pracownika z "Koleksu". Pięknie córy i synowie tej ziemi w samym sercu Pienin opisują w tej książeczce, jak to przez 600 lat istnienia ich osada naddunajecka stanowiła zamkniętą enklawę, w której trudne i surowe życie nie było skażone obcymi wpływami, przeto jeszcze dzisiaj mówi się, że Sromowce Niżne są ostoją pienińskiego folkloru. Jakże pięknie opisują Podskalnią Górę (742 m), Trzy Korony (982 m) Łysinę (790 m), urokliwe szlaki wiodące przez Wąwóz Sobczański do Krościenka, na Sokolicę, Zamkową Górę i Trzy Korony.
Sięgnął do opisów tej ziemi nawet Henryk Sienkiewicz. To przecież w "Potopie" górale pienińscy, przodkowie dzisiejszych sromowczan, ratują życie króla Jana Kazimierza w Wąwozie Sobczańskim, który zaczyna się przecież od Doliny Sromowskiej.
Pierwsze ślady osadnictwa na tym terenie sięgają 1257 roku, kiedy to księżna Kinga otrzymała Pieniny. Przed trzecim najazdem tatarskim zbudowano tu zamek. Dalszy rozwój Sromowiec Niżnych notuje się od 1348 roku, kiedy to za sprawą króla Kazimierza Wielkiego, chcąc wzmocnić pogranicze z Węgrami, przejęto od klarysek ziemię pienińską i rozbudowano gród Wronin znany dzisiaj, jako zamek w Czorsztynie. Tak ukształtowalo się starostwo czorsztyńskie już w czasach Władysława Jagiełły.
|
Niedzica - zamek |
fot. Ryszard Kozłowski |
Inne były losy zamku w Niedzicy, który należał przez wieki do węgierskiego rodu Berzevicsych. Węgrzy już bowiem w XIV w. kolonizowali tereny Spisza i nadawali przygraniczne ziemie różnym rodom rycerskim. Tak powstał na skalistej górze (566 m) zamek w Niedzicy, który miał być przeciwwagą dla wznoszącego się dumnie po drugiej stronie Dunajca, czyli na jego lewym brzegu, królewskiego, polskiego zamku w Czorsztynie. W dwa lata po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem zamek niedzicki znalazł się w królestwie Władysława Jagiełły i dopiero 60 lat później dostał się w ręce węgierskiego magnata E. Zapolyi.
Znam dobrze stopnie na dziedzińcu niedzickiego zamku. Wiodą do kutej, żelaznej bramy zamku średniego. W ostatnim dniu lipca 1946 r. miejscowy sołtys, komendant Milicji Obywatelskiej, kilku żołnierzy WOP i student prawa UJ Andrzej Benesz odciągnęli jeden z bloków kamiennych schodów i wbili w ziemię łopaty. Szybko wydobyli ołowianą tubę długości ok. 18 cm zamkniętą z obydwu stron. Otworzono ją, wewnątrz znajdowały się trzy skórzane rzemienie, każdy opatrzony licznymi supełkami, a na końcach złotymi blaszkami, na których wyryte były trzy napisy: "Titicaca", "Vigo" i "Dunajecz". Tu muszę wyjaśnić, że zamek w Niedzicy, czyli na prawym brzegu Dunajca wybudował wspomniany już ród Berzevicsych i jak pisały ówczesne kroniki "novum castrum de Dunajecz" utrzymał swoją nazwę "Dunajec", aż do XIX w.
Jest coś magicznego w spoglądaniu na kamienne schody, pod którymi Andrzej Benesz znalazł ołowianą rurę z tajemniczym zapisem. Stoję w lipcowym słońcu na dziedzińcu zbudowanym z miejscowego kamienia. Plan budowli jest nieregularny, bo też dostosowany być musiał do skalistej rzeźby terenu. Czworoboczna wieża, obronne mury, studnia 90-metrowej głębokości. Poniżej niewielkie podzamcze. Co myślał wtedy Andrzej Benesz, kiedy trzymał w ręku ołowianą rurę. Pewne jest, że odnalazł dokumenty i chciał sprawdzić ich wiarygodność. Powołał nawet komisję, która dysponując dokładnymi wskazówkami była blisko, a może nawet rozwikłała tajemnicę skarbu Inków. Przecież rzemienie z supłami to kipu, czyli węzełkowe pismo peruwiańskich Indian, do dzisiaj nie jest odczytane wiarygodnie przez badaczy. "Kipu" znalezione w Polsce plecione było ze skóry, peruwiańskie ze sznura. Polskie znalezisko wysłane było do Peru, do sprawdzenia. Andrzej Benesz zginął w wypadku samochodym w 1976 roku. Znalezisko w Peru podobno zaginęło i sprawa zdawała się być zakończoną. Ale takie tajemnicze zakończenia rodzą domysły, legendy. I tak powstało domniemanie, że inkascy emigranci, którzy w 1781 uciekali z Berzevicsym z Peru, wywieźli skarb, podzielili go na trzy części, ukryli w trzech miejscach. Nazwy tych miejsc wyryte były na blaszkach, o czym pisałem wcześniej.
By zrozumieć, podać trzeba, że w połowie XVIII w. jeden z Berzevicsych, Sebastian, wyruszył z Wołynia, gdzie się osiedlił po opuszczeniu Niedzicy, sprzedanej w 1589 r. Horvathowi z Palocsy, wyjechał do Peru i ożenił z indiańską dziewczyną, potomkinią Inków podbitych w połowie XVI w. przez hiszpańskich konkwistadorów. Mieli córkę Uminę, która poślubiła potem w prostej linii potomka inkaskich władców Tupaca Amaru. Było w tym czasie wiele antyhiszpańskich, krwawych powstań. Podczas jednego z nich, ramię przy ramieniu walczyli Tupaca Amaru - mąż Uminy i Sebastian Berevicsy, ojciec Uminy i teść Tupaca Amaru. Warto dodać, że powstaniem dowodził Jose Gabriel, stryj Amaru. Po przegranej powstania Amaru i Umina dotarli do Włoch, gdzie Umina urodziła syna. Jego ojciec i mąż Uminy został tajemniczo zasztyletowany, więc ojciec Uminy i dziadek nieletniego wnuka, Sebastian Berzevicsy ukrył córkę i wnuka właśnie w zamku w Niedzicy. I tutaj dopadli ich wysłannicy konkwistadorów i zasztyletowali Uminę. Synek zamordowanej został adoptowany przez Wacława i Annę Beneszów w czerwcu 1797 r. Młody Tupac Amaru ożenił się z Polką i miał z nią dwóch synów. Przed śmiercią wręczył im rodowe dokumenty, zakazał jednak poszukiwań testamentu.
Niedzicki zamek penetrują archeolodzy i konserwatorzy. Nie znaleźli ani skarbu, ani grobowca Uminy pochowanej podobno w srebrnej trumnie. Zamek należy do Stowarzyszenia Historyków Sztuki, którzy mają w nim dom pracy twórczej. Jest tutaj także małe muzeum z kolekcją starych zegarów. U podnóża zamkowej góry jest dzisiaj zapora. A potężne korytarze na zamku górnym, z wielometrowymi kamiennymi murami kuszą, podobnie jak mury Wawelu, wieloma zagadkami. Nikt nie może powiedzieć, że nie kryją one żadnych tajemnic. Może dlatego, tak często o nich głośno. To dobrze! Bo na pewno o tej tajemniczej sprawie nie wiemy wszystkiego. Zainteresowanie przekroczyło granice naszego kontynentu. Ale to już temat na całkiem inną historię.