STANISŁAW GROCHOWIAK WIERSZE
Poeta, prozaik, dramatopisarz, publicysta. Urodził się 21 stycznia 1934 w Lesznie Wielkopolskim, zmarł 2 września 1976 w Warszawie. Okupację spędził wraz z rodziną w Warszawie, po wojnie powrócił do rodzinnego miasta. W 1951 roku ukończył liceum w Lesznie i zdał w nim maturę, a także rozpoczął studia polonistyczne w Poznaniu, jednak przerwał je po kilku tygodniach. W latach 1953-1955 był członkiem redakcji Wrocławskiego Tygodnika Katolickiego. W 1955 przeniósł się do Warszawy, gdzie pracował najpierw w Instytucie Wydawniczym PAX, później w zespole redakcyjnym "Za i przeciw" (1957), dwutygodniku "Współczesność" (1956-1960, od 1958 redaktor naczelny), "Nowej Kulturze" (1961-1963), "Kulturze" (1963-1970), "Poezji" (1972-1975) i "Miesięczniku Literackim" (1975-1976).
Debiutował jako 17-latek w dodatku do Słowa Powszechnego pod tytułem W młodych oczach (1951r.) Pierwszy zbiór wierszy "Ballada rycerska" opublikował w roku 1956 - był to, obok książek Herberta i Białoszewskiego, jeden z najważniejszych debiutów poetyckich odwilży październikowej. W tym samym roku wydał powieść Plebania pod magnoliami. Został bardzo dobrze przyjęty, pozytywnie napisali o nim czołowi wówczas krytycy literaccy, Kazimierz Wyka i Jerzy Kwiatkowski. Grochowiak stał się czołowym twórcą pokolenia "Współczesności" (do którego należeli także m.in. Ernest Bryll i Władysław Terlecki), nazwanej od tytułu pisma, na łamach którego drukowali utwory literackie i teksty publicystyczne. Prowadzili m.in. kampanię o tworzenie warunków dla sztuki ambitnej, a przeciw "bohaterszczyźnie" i "kulturze Przekroju", czyli tworzącej się kulturze masowej.
Grochowiak uprawiał prozę artystyczną, dramat, krytykę literacką, publicystykę społeczno-kulturalną. Współpracował z filmem, radiem i telewizją. Był przede wszystkim poetą, w tej dziedzinie miał największe osiągnięcia artystyczne. W poezję przetwarzał wszystkie swoje niepowodzenia i upadki, w poezji przeprowadzał rachunek swój rozrachunek ze światem urządzonym nie według jego poczucia sprawiedliwości. Geneza poezji Grochowiaka tkwi w etyce, w jego niezgodzie na świat. Grochowiak był homo politicus. W poezji autora możemy dostrzec związki z poetami egzystencjonalnymi. Jednak bunt u Grochowiaka przeciwko naturze jest niemniejszy niż bunt przeciwko panującym stosunkom społecznym. Dojrzałą twórczość poety można traktować jako całość-ewoluującą w szczegółach, ale zachowującą niezmiennie są istotę. Polega ona na negatywnej moralnej ocenie panujących w świecie hierarchii wartości i samego jego urządzenia. Polega na decyzji podjęcia wyzwania, przyjęcia z nim dialogu, aktywnego uczestnictwa w życiu-skoro nie mamy wyboru. A więc swoista trudna zgoda na rzeczywistość, ale podszyta cały czas moralnym sprzeciwem, buntem- który też nigdy u Grochowiaka nie przeminął, choć się w pewnym momencie ustatecznił. Aprobując w świecie to, co było dotąd poniżone, pogardzone lub prześladowane, równocześnie kwestionujemy świat. Wówczas nasza aprobata będzie równocześnie dezaprobatą. Świat w wierszach Grochowiaka jest zły bo przemijający, bo istnieje w nim śmierć, bo historia sankcjonuje zbrodnię. Między innymi dlatego, że istnieje w nim brzydota, która jest elementem negatywnym. Z drugiej jednak strony brzydota jest poprzez swoją obecność buntem wobec świata i panujących w nim hierarchii. A więc na niej właśnie można i należy oprzeć, ją podnieść do rangi naczelnego przedmiotu poetyckiego, jej bronić. A przede wszystkim otoczyć ją zrozumieniem, pokochać ją. Wszystkie realia dotyczące brzydoty istnieją naprawdę, są konkretne i dotykalne. Swym bytem zaprzeczają nicości- czyli śmierci. A ona reprezentuje główne skażenie ludzkiego bytu w jego wymiarze biologicznym. Jako takie stanowią dla poety warunek i dowód głównej wartości-trwania. Widzi je, dotyka ich i dlatego kocha,. Są materialne, a więc pełne urody.
Autor jest jednak głównie zainteresowany człowiekiem. On jest głównym składnikiem jego rzeczywistości poetyckiej. Jako element świata jest też nosicielem wszystkich jego sprzeczności. Jest siedliskiem brzydoty i śmierci, jest miotany odrażającymi namiętnościami. One są jego oskarżeniem, a zarazem stanowią przekorną wartość jako zgrzyt wobec oficjalnych hierarchii świata. W poezji Grochowiaka to co ludzkie, traktowane jest jako bliskie, żywością swoją odcinające się od martwoty przedmiotów. Tak samo jako świat, człowiek musi zaaprobować i siebie. I podobnie jak w świecie, i w sobie musi się człowiek zgodzić z istniejącą brzydotą, namiętnościami i śmiercią. Przerażają one pisarza, a zarazem otacza je swą buntowniczą miłością. Erotyzm u poety nie determinuje jego twórczości, jest jedną z form poznawania świata. Kobieta w jego wierszach jest zawsze bezosobowa, jest niemal przedmiotem. Jednak nie przedmiotem pożądania, jest obiektem zimnego niemal oglądu. Często w jego wierszach pojawiają się pejzaże kobiet, w których postać opisywana jest najczęściej statyczna, upozowana wśród malarsko interesujących przedmiotów-jako jeden z elementów urody świata. Nawet gdy w jego twórczości pojawi się prawdziwy erotyk, jego przedmiotem nie będzie nasycenie, doznanie szczęścia, będzie w nim mowa o niedopasowaniu partnerów, o odczuciu zawodu. Następną ważna kategorią w poezji Grochowiaka jest ironia. Ona organizuje wiele wierszy, pozwala mówić o świecie, opisywać go. Ona broni przed beznadziejnością. Ironia jest jedna z broni grochowiakowego aktywizmu. Grochowiak godząc się na świat, ani przez moment nie przestał walczyć o jego zmianę. Poeta stale atakuje świadomość odbiory wiedzą, która musi burzyć spokój, wywoływać sprzeciw wobec świata, niezgodę na stare hierarchie wartości. Służy temu zarówno ironiczny zapis rzeczywistości, jak i eksponowanie w nim brzydoty, organizowanie sympatii dla owej brzydoty, występowanie w jej obronie, bunt wreszcie w jej imieniu przeciwko hierarchiom świata.
W tomie debiutanckim znalazły się wiersze do dziś uznawane za jedne z najlepszych i najbardziej popularnych utworów Grochowiaka, jak "Don Kiszot", "Święty Szymon Słupnik" czy też "Verlaine". Od początku ujawniły się, charakterystyczne dla całej jego twórczości, inspiracje - kultura francuska, motywy kultury barokowej i średniowiecznej. Widoczne były także elementy groteski i estetyki brzydoty, a także postawa buntu wobec rzeczywistości, wyrażona m.in. słowami "Powołał mnie Pan na bunt" z wiersza "Święty Szymon Słupnik".
O inspiracjach literackich poezji Grochowiaka pisał Jan Błoński:
"Grochowiak - narąbał całych ćwierci baroku, połci, dekadencji, kawałów ekspresjonizmu, doprawił je Norwidem, Libertem, Gałczyńskim, Bóg wie czym jeszcze, wszystko to wrzucił do kotła, zagotował, odcedził i ciepłe jeszcze sprasował w gęste, treściwe wiersze."
Oprócz wymienionych przez znanego krytyka fascynacji literackich, wymienić można jeszcze Leśmiana, do inspiracji którym Grochowiak się przyznawał.
Kolejne tomy - "Menuet z pogrzebaczem" (1958), "Rozbieranie do snu" (1959) oraz część wierszy z tomu "Agresty" (1963) określa się w twórczości Grochowiaka mianem okresu turpistycznego lub okresu dojrzałej groteski. Każde z tych pojęć akcentuje inną cechę jego poezji. Groteska realizowana jest w niej poprzez zderzenie sfer sacrum i profanum, elementów wzniosłości i piękna z rzeczami zwykłymi, przyziemnymi, brzydkimi. W wierszach Grochowiaka poezja "wynika z brodawek ogórka", "smutny mieszczuch o dewizce na brzuchu" postawiony jest "w świetle gwiazd", a "ręce królowej posmarowane smalcem". Termin "turpizm", najczęściej łączony z poezją Grochowiaka, pochodzi z wiersza Juliana Przybosia '"Oda do turpistów'" z 1962 roku, w którym zaatakował on Grochowiaka, Różewicza i Białoszewskiego, oskarżając ich o umiłowanie brzydoty oraz fascynację śmiercią i rozkładem. Grochowiak podchwycił ten termin i w publicystyce na łamach "Współczesności" oraz w wierszu "Ikar" nadał mu pozytywne znacznie. Miał on oznaczać nie fascynację brzydotą i śmiercią, lecz umiłowanie rzeczy zwyczajnych prowadzące do afirmacji rzeczywistości - dzisiaj tą postawę w jego twórczości nazywa się również mizerabilizmem.
Kolejne utwory - z drugiej połowy tomu "Agresty" i z "Kanonu" (1965) to coraz mocniejszy zwrot w stronę klasyczności, której kulminację stał się zbiór "Nie było lata" (1969). Zwrot ten wyrażał się zarówno w warstwie formalnej (liczne sonety), jak i spokojniejszym tonie wierszy. Pojawia się motyw miłości-akceptacji, zgody na codzienność i plebejskość ("Epilog w Stearynie"), motyw starości, ustatecznienia, czego najlepszym przykładem jest dwuwiersz "Bunt nie przemija/bunt się ustatecznia" z wiersza "Do S...".
Grochowiak tworzył także liczne dramaty, realizowane na scenie, w radio i w TV, takie jak "Szachy", "Partita na instrument drewniany", "Król IV", "Chłopcy" i inne, publikowane w miesięczniku Dialog, a później zebrane w wyborach "Rzeczy na głosy" (1966), "Rzeczy na wersety i głosy" (1973), "Dialogi" (1976). Publikował także opowiadania w zbiorach "Plebania z magnoliami"(1956) i "Lamentnice" (1958) oraz powieści "Trismus" (1958) i "Karabiny" (1965).
Po roku 1968 Grochowiak stał się obiektem ataków pokolenia Nowej fali. Młodzi twórcy krytykowali czołowego poetę poprzedniego pokolenia zarówno za poetykę jego twórczości, która nie odpowiadała hasłom "mówienia wprost" ani "podejrzanego języka", jak i za postawę społeczną. Nie podobało im się, że Grochowiak nie odcina się zdecydowania od poczynań władz, ani to, iż często pojawia się w oficjalnych mediach. Kolejne tomy - "Polowanie na Cietrzewie" (1972), "Bilard" (1975) i "Haiku Images" (1975) nie były tak udane jak poprzednie - Grochowiak borykał się z problemami materialnymi i chorobą alkoholową, która w końcu doprowadziła do jego śmierci. Wszystko to wytworzyło nienajlepszą atmosferę wokół postaci Grochowiaka i sprawiło, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych jego poezja cieszyła się mniejszą popularnością i zainteresowaniem badaczy - wedle określenia Jacka Łukasiewicza znalazła się w czyśćcu. W latach dziewięćdziesiątych powoli z niego wychodziła - powstały nowe prace o twórczości poety, doczekaliśmy się także wydania jego poezji w serii "Biblioteki Narodowej".
Stanisław Grochowiak Sen
Nic
Nie miałem przez chwilę
Odczucia gorąca
Raczej światło
Nadziemne
Bijące ze szczelin
(jakby rzeka ze źródeł)
Nie
Nie było siarki
Był zapach ogrodów
Pokochanych rano
I
SZŁAŚ
Jedyna żywa .
Weselna
W welonie
W tym białym welonie i w zawiei iskier
odblaskiem tych iskier na wzruszonej twarzy
Z palcem lekko podanym
Na uścisk obrączki
Cmentarz płonął powoli Od gniazd swoich - spękań
Od korzeni swych płonął
A choć świt nie nadszedł
Widziałem to dokładnie
Więc
Ucieczkę żuków
Na grzbietach połyskliwych W łapek wirowaniu
Najpierw wieńce blaszane nabierały żaru
Jak świecące korony
Potrącane z głów
Potem farba posągów odpadała z trzaskiem -
A na koniec
Umarłych
Senne
Poruszenie
O bez żadnych zmartwychwstań -
W ogromnym spokoju
Ktoś prostował kolano -
Najpiękniejsza zmarła
Jakby grzebień uniosła Ledwo tknęła włosów
Płomień kocha umarłych
Cmentarz szumi cicho
Krzątaniną Książąt Królów i Cesarzy
August Mocny jak róża śpi wśród fraucymeru
Wiersz pt. „Sen” Stanisława Grochowiaka jest projekcją surrealistycznego obrazu z pogranicza dwóch światów: realnego oraz nierzeczywistego, to jest snu. Wykorzystany tutaj topos snu ma podwójny wymiar. Z jednej strony podmiot wypowiadający jest w stanie sennego rozmarzenia, a raczej wspomnienia o niej, z drugiej jednak strony sen odnosi się do całego zastępu umarłych, którzy spoczywają na cmentarzu „w ogromnym spokoju”.
Roztacza się przed czytelnikiem poetycki obraz płonącego cmentarza, którego „gniazda”, „spękania” i „korzenie” - nie ulega wątpliwości, że chodzi tu o „zawartość” cmentarza, tj. o groby i mogiły - są całe w płomieniach. Nic więc dziwnego, że żuki, żywiące się przecież padliną i odchodami ssaków, uciekają „w łapek wirowaniu” z tego miejsca.
Sytuację liryczną określa osoba mówiąca - on, który „widział to dokładnie”. I tak najpierw płomień ogarnął „wieńce blaszane” - zapewne te, które często spotkać można na grobowych krzyżach - tak, że wyglądały jak „świecące korony”. Potem zaczął się upadek posągów - figur nagrobnych. Aby w końcu nastąpiło „umarłych senne poruszenie”. Nagromadzenie takich przedmiotów przywołuje na myśl bogatą rekwizytornię autora „Agrestów” , ale także mnogość rzeczy związanych z obrzędami funeralnymi. Podkreślić w tym miejscu należy asynchroniczność fabuły i narracji. Osią napięcia jest opozycja teraźniejszości liryki i nieteraźniejszości erotyki. Stanowi to najprawdopodobniej źródło uprzywilejowania czasu przeszłego, który w tym wierszu w większości występuje w aspekcie niedokonanym czasownika. Czyni to cały obraz poetycki jakby unaoczniony, a jednocześnie jakoś dziwnie spowolniony i „nietemporalny”. Są wprawdzie pewne określenia czasu, ale bardzo relatywne, np. najpierw, potem, na koniec, przez chwilę. Wszystko działo się kiedyś, aby dziś powrócić na nowo wspomnieniem. Określenie czasu stanowi także przywołane imię Augusta II Mocnego, który „jak róża śpi wśród fraucymeru” - dam dworskich. Obok niego jest mnóstwo „Książąt Królów i Cesarzy”. Czas niejako ulega rozszerzeniu w przeszłość po to, aby można było „mówić prawdy” odwieczne, którym zawsze podlega człowiek.
Zresztą i tak świat umarłych „żyje” innymi prawami, choć w tym utworze niewiele różni się od świata żywych. Ów cmentarz „żyje”, jakby oddycha, ale nieco wolniej. Wszystko jest spowite w ogromnym spokoju, nie ma żadnych zmartwychwstań, jest jakby trwanie - czekanie, są senne ruchy ( „ktoś prostował kolano”, „najpiękniejsza zmarła” czesała włosy - motyw bardzo częsty w poezji erotycznej u Grochowiaka ).
Słowem - kluczem jest tutaj wyraz: płomień. W literaturze symbolizować może albo miłość, albo natchnienie, albo w końcu zniszczenie, ale i oczyszczenie (ma moc Arystotelesowskiego katharsis). „Płomień kocha umarłych” - a więc płomień dobroczynny, może dlatego że na grobach zmarłych żyjący zapalają znicze? Jest to tłumaczenie zbyt łatwe, chodzi tu raczej o głębszą prawdę - o miłość jako siłę niszczącą, ale i uwznioślającą. Był płomień, ale nie było żaru i „odczucia gorąca”. Ze szczelin biło nadziemne światło. Ta niekonwencjonalnie zbudowana przestrzeń sytuuje osobę mówiącą w obszarze oddzielonym od światła - czyżby w grobie? (wskazuje na to wyraźnie epitet „nadziemne” [światło]). Owa jasność dociera w postaci jakiś promyków, nie zalewa scenerii lirycznego pejzażu, ale przedziera się szczelinami „jakby rzeka ze źródeł”. Pojawia się kolejny motyw bliski erotyce Grochowiaka - motyw wody i źródła. Poeta ustawia obok siebie światło i wodę, aby na koniec dołożyć prymarny, jak się zdaje, element scenografii, tj. ogród o poranku. Przestrzeń zapełnia się motywami arkadyjskimi - sielskimi, choć cmentarz ciągle płonie. Ale płonie specyficznie - nie ma bowiem siarki i smrodu, jest tylko zapach ogrodów.
I w takiej scenerii „szła jedyna żywa weselna”. Być może ona sprawiła, że podmiot liryczny nie dostrzegał realiów płonącego cmentarza, ale czuł obecność ogrodów. W końcu we śnie wszystko jest możliwe. Zasada kontrastu organizuje napięcie między podmiotem lirycznym, a bohaterką lirycznego wyznania. On przynależy do świata umarłych, jest po drugiej stronie, ona - „jedyna żywa” kroczy, jak się wydaje, na spotkanie z oblubieńcem. Nie bez powodu użyto tutaj apostrofy z graficznym podkreśleniem - „SZŁAŚ”
W erotykach Grochowiaka widoczne są dwa sposoby przekazu miłosnego: „ja mówię do ciebie” i „ja mówię o niej” .„Mówienie do”, czyli relacja osobowa „ja - ty”, zmniejsza odległość między protagonistami. Tak jest i w tym utworze. Paradoks jednak polega na tym, że język wprawdzie zmniejsza dystans między partnerami, ale rzeczywistość pogłębia go i czyni spotkanie kochanków niemożliwym, bowiem znajdują się w innych przestrzeniach lirycznych.
Przywołany zostaje tutaj jeszcze jeden topos: drogi, wędrówki - „J SZŁAŚ” - który przypomina niejako drogę ducha Dziewczyny z II części „Dziadów” na zawołanie Guślarza. Ona szła jak do ślubu, w białym welonie, „z palcem lekko podanym na uścisk obrączki” Obrączka jest znakiem - „promykiem słońca” na palcu kochanka, dlatego uzasadniona zostaje wcześniejsza metafora światła (słońca), które sączyło się przez szczeliny jak promienie.
Poszukując klucza do interpretacji tego utworu można próbować ustawić go w świetle teorii Pawła Florenskiego, który zajmował się sztuką teurgiczną - sztuką przejścia. Według niego najpowszechniejszą formą kontaktu dwu rzeczywistości jest marzenie senne, które stoi na granicy dnia i nocy. „Twórczość to nic innego jak marzenie senne, które przybrało realne kształty” - twierdzi Florenski. A zatem twórczość usytuowana między niebem i ziemią, światem widzialnym i niewidzialnym, fizyką i metafizyką.
We „Śnie” Grochowiaka jest przedstawiona taka sytuacja przejścia:
„...świt nie nadszedł (...)
Był zapach ogrodów
Pokochanych rano”.
Sen „dzieje się” na granicy dnia i nocy. Ponadto przejście jest nieodłącznym, niejako zespolonym z człowiekiem, stanem istnienia. W omawianym utworze owo najistotniejsze przejście już się dokonało - przejście od życia do śmierci. Ale jest jeszcze jedno przejście, a raczej stan przejścia i trwania („I SZŁAŚ”), pośród gdy wokół rozciąga się krajobraz płonącego cmentarza. I kolejne przejście - „uścisk obrączki”, będący zapowiedzią „komunii osób”, czyli jedności - niestety niespełnione.
Kolorystyka tego pejzażu jest umiejętnie wysublimowana. Nie ma tu żadnych barw poza bielą, która może przecież symbolizować nicość. Są natomiast odpowiedniki przedmiotowe kolorów. I tak: korona jest świecąca (złota), żuk ma połyskliwy grzbiet, wieniec jest blaszany, róża być może jest biała, a rzekę napełnia przezroczysto - błękitna woda. Nie tylko przywołane rekwizyty, ale kolorystyka ich przenosi ów krajobraz w inny, nierealny, a jednocześnie niedostępny wymiar. Złoto - biel - błękit to wg Florenskiego barwy rezerwowane dla bóstwa, dla sfery sacrum oraz dla świata zmarłych. Wyeksponowana jest tu kolejna właściwość poezji autora „Agrestów”, tj. zamierzona dwubarwność - jak u Beardsleya czy Malewicza - ukazywanie spraw najważniejszych w czerni ( we „Śnie” - cmentarz, pogrzeb ) lub czystej bieli ( ona, która szła „w tym białym welonie” ), częstym ignorowaniu czy świadomym wyrzeczeniu się barw pośrednich.
Należałoby zwrócić uwagę jeszcze na jeden fakt, iż w erotyku tym nie ma ani animalnej zmysłowości, ani erotyzmu somatycznego, ani w ogóle cielesności jako takiej, wyczuwalna jest raczej jakaś zwiewność i lekkość, a nawet nicość (symboliczna biel). Czyżby Grochowiak znowu przybrał maskę prześmiewcy i błazna rodem z „Zaczarowanej dorożki” i kolejny raz zakpił z czytelnika? Czy przypadkiem ona ze „Snu” nie jest po prostu śmiercią?
Wiersz pochodzący z tomu Agresty z 1963 roku Stanisław Grochowiak zadedykował Julianowi Przybosiowi. Nie można jednak powiedzieć, że poeci darzyli się sympatią. Było wręcz odwrotnie. Ikar jest odpowiedzią na wiersz Przybosia Oda do turpistów, w którym poeta wyraźnie potępił takich artystów jak Różewicz, Białoszewski czy właśnie Grochowiak za epatowanie brzydotą i śmiercią. Omawiany utwór stanowił próbę nadania stworzonemu przez Przybosia terminowi „turpizm” pozytywnego znaczenia.
IKAR
Utwór Grochowiaka jest inspirowany dziełem renesansowego malarza Petera Brueghela Pejzaż z upadkiem Ikara z 1558 roku. Podobnie jak na płótnie, tak i w wierszu mityczna postać niepokornego syna, który wzbił się za wysoko na skrzydłach zlepionych z wosku nie znajduje się na pierwszym planie. Najważniejszymi bohaterami utworu są najpierw pracująca kobieta
, następnie wół, a dopiero na końcu Ikar. Ta kolejność była podyktowana przesłaniem wiersza, który stanowi pochwałę rzeczy przyziemnych, codziennych, prostych, ludzkich. Właśnie takie znaczenie usiłował nadać turpizmowi Grochowiak.
W warstwie sytuacji lirycznej możemy wyróżnić cztery zasadnicze części
wiersza. Pierwsza z nich stanowi rozważania nad tym, co jest naprawdę piękne: czy prawda, co jest ciemna, lecz ziarnista jak stal czy też skrzydła z ptasich pęcherzy, rozpiętych na promykach? Ten dylemat zdaje się być głównym motywem wiersza.
W części drugiej możemy zapoznać się dwójką bohaterów. Podmiot liryczny zestawił bowiem lecącego w przestworzach Ikara z piorącą w bali kobietą. Co ciekawe, to właśnie ona wychodzi z tej konfrontacji korzystniej, gdyż doskonale panuje nad swoimi ruchami
i nad tym co robi, podczas gdy syn Dedala zdał się zupełnie na kaprysy wiatru i bezwiednie szybuje, nie mając kontroli nad kierunkiem i wysokością lotu. Praczka, która nie jest przecież mitologiczną bohaterką wydaje się przewyższać Ikara spokojem i wewnętrzną harmonią. W części tej możemy bliżej przyjrzeć się kobiecie, której strudzona twarz przypominała pole usiane chrustem gonitwy. Podmiot liryczny zdaje się tez podpowiadać malarzowi, jak dodatkowo uwiarygodnić wizerunek praczki:
Tu zbliż się z pędzelkiem do jaskółczenia brwi,
Tu proszę, spróbuj ptaszka uwiesić na promieniu...
Trzecia część stanowi kolejny etap rozmyślań nad tym, czym jest piękno i co jest naprawdę piękne. Podmiot liryczny przyjmuje stanowisko, że utożsamiane od wieków z pięknem niebo w rzeczywistości takie nie jest, zwłaszcza z perspektywy kobiety
, ponieważ chmura nie jest w stanie unieść balii. Zastanawia się, czy tylko zwiewne i lekkie przedmioty oraz zjawiska zasługują na nasz podziw? A co z takimi przedmiotami jak krzesło i stół, które umożliwiają człowiekowi odpoczynek, wygodę
i ułatwiają mu życie dużo bardziej niż chmury.
Czwarta część Ikara najmocniej nawiązuje do obrazu Brueghela. Widzimy w niej upadek mitycznego bohatera, lecz nie jest on postacią najważniejszą, gdyż na pierwszym planie znajduje się wół. W tym miejscu dokonuje się degradacja pięknego i dumnego Ikara, który w oddali pikuje w dół, a na tle wielkiego pociągowego zwierzęcia wygląda niczym mucha. Grochowiak zestawił więc silnego i pożytecznego woła z przeszkadzającym i małym owadem. Wielki zwierz, który twardo stąpał po ziemi wyraźnie przewyższa muchę, której chaotyczny lot zależy w największej mierze od kierunku i siły wiania wiatru.
Ikar, który omiatał nieboskłon symbolizuje w utworze idealizm, zadufanie, przekonanie o własnej wyższości nad innymi, ale i głupotę, przypadkowość, brak kontroli nad własnym losem. Przeciwieństwem mitologicznego bohatera jest praczka. Kobieta, na której praca odcisnęła silnie swoje piętno. Jej usiana zmarszczkami twarz przypomina pole, jej śpiew jest ciężki i ochrypły. Jednak to właśnie ona jest dla Grochowiaka ucieleśnieniem piękna, ponieważ nie buja w obłokach, ale ciężko pracuje. Praczka posiada pełną kontrolę nad swoim życiem, może decydować o swoim losie. To właśnie ją można przyrównać do silnego wołu, natomiast Ikara do muchy, która mu tylko przeszkadza miotając się bezwładnie wokół jego łba. Grochowiak w ten oryginalny sposób oddał hołd codzienności, zwykłym ludziom i otaczającym ich przedmiotom. Dla niego to właśnie było piękne.
Ikar zbudowany jest z sześciu strof, z których pierwsza składa się z siedmiu wersów, ostatnia z sześciu, a pozostałe z czterech. Warstwę stylistyczną tworzą liczne epitety (porcelanowe nozdrza, różowe światła, tańczące koszule, napowietrzne pokoje
), porównania (bezradni jak na lodowisku tańczące koszule, ziarnista jak stal, kręgosłup jak łuna, twarz kobiety jak pole, Ikar jak mucha), metafory (By język niegdyś wilgotny przestał być rzeźbą w soli, Oczy dwojgiem różowych świateł, skrzydła z ptasich pęcherzy, rozpiętych na promykach), ożywienia (By zapach
szumiał w porcelanowych nozdrzach, jaka chmura udźwignie nam balię) i powtórzenia (Oto Ikar wzlatuje, Oto Ikar upada, Oto Ikar wzlatuje, Oto Ikar upada).
Płonąca żyrafa
Inspiracją dla poety do napisania wiersza stał się obraz Salvadora Dali Płonąca żyrafa z 1935 roku. Utwór ujrzał światło dzienne w 1958 roku, kiedy to opublikowano drugi tomik Grochowiaka - Menuet z pogrzebaczem. Cały zbiór, a więc i ten wiersz, zalicza się do tak zwanego okresu turpistycznego. Podobnie jak w przypadku Lekcji anatomii (Rembrandta), Płonąca żyrafa jest ekfrazą, czyli próbą przełożenia autentycznego obrazu na język poezji. Grochowiak nie tylko opisuje dzieła mistrzów malarstwa, ale nadaje im nowy sens, wplata w nie fabułę i sprawia, że patrzymy na płótno z innej perspektywy.
Płonąca żyrafa stanowi próbę określenia tego, czym jest życie ludzkie. W wierszu Grochowiak wymienia różne aspekty codzienności oraz przedmioty, które kojarzą mu się z rzeczywistością. Ważne jest dla niego to, że egzystencja nie ma wyłącznie jasnych stron. Ukazuje szarości i cienie, monotonię, zwykłość życia poprzez zestawienie następujących elementów: ściany z aspiryny i potu, noga, brzuch i pogrzebacz, ból zęba. Wszystko to, choć banalne, jest nierozerwalną częścią naszego życia, czy tego chcemy czy nie. Grochowiak dodatkowo podkreślił prawdziwość tych elementów poprzez wielokrotne powtórzenie:
Tak / To jest coś.
Biedna konstrukcja człowieczego lęku
Żyrafa kopcąca się pomaleńku.
W ten sposób poeta ukazał egzystencję jako powolną śmierć. Co więcej, uważał też, że każdy z nas jest tego świadomy, co dodatkowo potęguje nasz lęk przed odchodzeniem. Człowiek, który sam napędza swój strach z czasem popada w paraliż. Ważne jest, żeby pogodzić się ze swoją cielesnością i przemijalnością, w którą wpisany jest ból i cierpienie. Trzeba zaakceptować swoją codzienność, ponieważ takie właśnie jest prawdziwe życie - pełne szarości, banalności i absurdu.
Najważniejszym fragmentem wiersza wydaje się być moment, w którym podmiot liryczny zdradza na czym polega prawdziwa egzystencja. Posługując się metaforą mięsa, które doskonale oddaje cielesność, aspekt biologiczny, krwistość, ale i przemijalność ludzkiego życia. W Płonącej żyrafie czytamy:
Bo życie
Znaczy:
Kupować mięso Ćwiartować mięso
Zabijać mięso Uwielbiać mięso
Zapładniać mięso Przeklinać mięso
Nauczać mięso i grzebać mięso
I robić z mięsa I myśleć z mięsem
I w imię mięsa Na przekór mięsu
Dla jutra mięsa Dla zguby mięsa
Szczególnie szczególnie w obronie mięsa
Tak właśnie Grochowiak wyobrażał prawdziwe życie. Jest ono zwykłe, codzienne, przyziemne, obejmuje podstawowe aspekty egzystencji, z którymi spotykamy się na każdym kroku. Nie jest ono piękne, idealne, rozkoszne, wygodne, ale składa się z krwi i kości, jak kawał mięsa. Grochowiak wyrażał przekonanie, że nie ma w tym nic strasznego, obrzydliwego czy upodlającego. Wręcz przeciwnie, zachwycał się codziennymi aspektami życia. Dla niego to, co wielu wydawało się brzydkie, było piękne, bo prawdziwe.
Równie ważną częścią wiersza jest opisanie właściwości mięsa:
A ONO SIĘ PALI
Nie trwa
Nie stygnie
Nie przetrwa i w soli
Opada
I gnije
Odpada
I boli
Tak
To jest coś
Widzimy, że podmiot liryczny opisał brutalną prawdę o człowieku, który w swoim istnieniu ma zapisaną śmierć. Nikt z nas nie będzie trwał wiecznie. Nasze ciała szybko ulegną rozkładowi, właściwie to zmieniają się na naszych oczach. Takie jest życie, należy się z tym pogodzić i godnie znosić cierpienie, ponieważ ono uszlachetnia. Należy pamiętać, że to samo mięso, które gnije, opada i boli jeszcze niedawno było uwielbiane. W ten sposób Grochowiak ukazał swoistą dwoistość egzystencji, jej prawdziwe oblicze.
Podmiot liryczny wyraźnie stawił się szczególnie w obronie mięsa. Można powiedzieć, że wielbił życie ludzkie je takim, jakie jest i nie godził się na traktowanie go w gorszy sposób. Cielesność, pospolitość była dla niego równie ważna, co aspekt duchowy czy uczuciowy.
Grochowiak zdawał sobie również sprawę z tego, że prezentowane przez niego poglądy nie spotkają się z publiczną akceptacją. Wyraził nawet przekonanie, że Płonącą żyrafę zrozumieją poza nim góra dwie osoby - reumatycy, z których jeden cierpi na ból zęba.
Wiersz swoją budową przypomina nieco… płonącą żyrafę. Utwór składa się z jednej strofy posiadającej aż czterdzieści dziewięć wersów, z których większość zawiera jedno lub dwa wyrazy. Zróżnicowana długość wersów daje wrażenie płomieni ognia na długiej szyi żyrafy. Za tułów zwierzęcia można przyjąć wersy od trzydziestego drugiego do trzydziestego dziewiątego.
Warstwa artystyczna tego groteskowego utworu zbudowana jest głównie z takich środków jak: metafora (Bo życie / Znaczy: / Kupować mięso…, Ciemna mogiła człowieczego nieba), uosobienie (Nauczać mięso, myśleć z mięsem, Na przekór mięsu) oraz powtórzenia (zwrot Tak / To jest coś występuje w wierszu siedmiokrotnie
Do pani
Typ liryki
Wiersz Do pani ma charakter bezpośredniej wypowiedzi podmiotu lirycznego. Zachowuje formę liryki zwrotu do adresata. Zastosowanie w tytule przyimka „do” sugeruje utrzymanie wiersza w konwencji liryki staropolskiej.
Podmiot liryczny i jego kreacja
Przyjęcie formy monologu „ja” lirycznego ujawnia osobę mówiącą. To zapewne mężczyzna, w bliżej nieokreślonym wieku, prawdopodobnie zakochany. Ma specyficzny sposób mówienia. Jego wypowiedź stylizowana jest na utwór barokowy, w którym podmiot liryczny zwraca się do ukochanej w specyficzny, wyszukany, nawet przesadny sposób. Prowadzony przez niego monolog może razić, nawet szokować. Pełen jest metaforyki i XVII-wiecznej maniery językowej.
Sensy utworu
Wiersz Grochowiaka jest wyraźną prowokacją literacką. Odwołuje się do idei liryki miłosnej baroku, jednak z premedytacją dokonuje sparafrazowania tego gatunku poezji erotycznej. Poeta osiąga zamierzony efekt stosując zasadę ostrego kontrastu. Po pierwsze, zrywa z ideą gatunku: zamiast barokowej dworskiej elegancji w warstwie językowej mamy do czynienia z wulgaryzmami, niechlujstwem słownym, zerwaniem z patosem uczuciowym i pewną konwencją stylistyczną. Pojawia się blaszany kubek zamiast złotego, zdobnego pucharu, gorzka herbata zamiast słodkiego wina, szczur zamiast pięknego rasowego psa domowego. Również najbliższe otoczenie ukochanej, tak przecież drogie zakochanemu mężczyźnie, jest niczym innym jak „pięknym niechlujstwem” (oksymoron), gdzie panują pająki (jest niezbyt czysto), a zamiast jasnych salonów jest piwnica - „ciemna kaźń”, gdzie wiszą i „dogorywają” porcje mięsa. Zakochany mężczyzna rozmawia z pogrzebaczem zamiast z damą dworu lub pokojówką bądź zaprzyjaźnionym kimś „modnym”. Po drugie, Grochowiak odwraca konwencję biblijną z żebrem Adama. Łączy ten motyw z wątkiem zakochanego rycerza - wasala i zmienia sens aktu stworzenia: „Po czym Pan Bóg, z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę” [Rdz 2, 22a]. Tak mówi Biblia. Poeta zrywa z tą wersją. To mężczyzna staje się sługą-wasalem kobiety. Ale czy naprawdę chodzi tu o kobietę? Dokładniejsza analiza zastosowanych w wierszu zwrotów i wyrażeń i ich powiązanie przyniesie inną konotację znaczeń. Oto jest: zimno blachy, gorycz herbaty, szczur - symbol odrażającego świata podziemnego, pogrzebacz (skojarzenie z grzebaniem), karbidówka (skojarzenie z paleniem zwłok),„nie zdobiąca” nikogo i nic „ordynarność”, do tego kaźń i czasownik „mrzeć” (tu: w formie osobowej „mrą”). W takim zestawieniu wymowa wiersza staje się inna. Feudalną panią, do której w apostrofie ostatniej zwrotki zwraca się podmiot liryczny, jest tak naprawdę śmierć, a osoba mówiąca jest tylko trwałym wobec niej wasalem. Zdumiewają w takim razie w tej apostrofie następujące słowa: „chwalę sobie twe domostwo”. To sugerować może konkluzję, że życie jest niczym innym jak czekaniem na śmierć.
Kontynuacje i nawiązania
Wiersz Stanisław Grochowiaka odwołuje się do literatury dworskiej epoki baroku i do najbardziej charakterystycznego w XVII wieku gatunku zwanego madrygałem. Gatunek ten, wywodzący się pierwotnie z nurtu sielankowego poezji włoskiej (Petrarka, Boccaccio), zyskał na znaczeniu w baroku. Był wtedy chętnie uprawiany przez:
Wespazjana Kochowskiego Do dziewki czy Znikoma uciecha snu lubego
Jana Andrzeja Morsztyna Do panny, Do motyla, Do tejże
***( DLA ZAKOCHANYCH TO SAMO STARANIE …)
Dla zakochanych to samo staranie - co dla umarłych,
Desek potrzeba zaledwie też sześć,
Ta sama ilość przyćmionego światła.
Dla zakochanych te same zasługi - co dla umarłych,
Pokój z miłością otoczcie bojaźnią,
Dzieciom zabrońcie przystępu.
Dla zakochanych - posępnych w radości - te same suknie.
Nim drzwi zatrzasną,
Nim zasypią ziemię,
Najcięższy brokat odpadnie z ich ciał.
(z tomu Agresty, 1963)
Już po przeczytaniu pierwszej linijki tego wiersza -
„Dla zakochanych to samo staranie - co dla umarłych”,
wiedziałam, że tematem tego utworu będzie porównanie miłości ze śmiercią. Ten sam werset zastępuje również tytuł tego dzieła.
Podmiot liryczny w wierszu Grochowiaka jest w trzeciej osobie liczby mnogiej, jest on więc ukryty. Ujawnia się dopiero w drugiej strofie, co możemy dostrzec dzięki tym czasownikom:
„(…) otoczcie bojaźnią,
(…) zabrońcie przystępu”.
Utwór ten ma wiele cech wiersza białego, choćby brak rymów czy też średniówki. Posiada on również kilkanaście środków stylistycznych, które pełnią różną funkcję. Są to między innymi:
1. Anafora, która wzmacnia nieuchronność losu kochanków:
„ Nim (…)
Nim (…)”
2. Oksymoron, który jest przygotowaniem na okrutną puentę:
„posępnych radości”
3. Inwersja, która nadaje inny sens piątemu wersowi:
„Otoczcie pokój z miłością bojaźnią”
4. Metafora ukazująca przykry koniec zakochanych:
„Najcięższy brokat odpadnie z ich ciał”;
„Pokój z miłością (…)”
5. Peryfraza:
„Pokój z miłością otoczcie bojaźnią”
6. Antyteza, na której oparty jest cały wiersz:
„Dla zakochanych(…), co dla umarłych”
Wiersz Stanisława Grochowiaka opiera się na antytezie, znanej choćby ze słynnego sonetu „Do trupa” Jana Andrzeja Morsztyna:
zakochani- umarli. Barokowy poeta porównuje w swoim dziele człowieka zakochanego do nieboszczyka, na końcu stwierdzając, iż dola zakochanego jest gorsza niż trupa, bo ten ostatni nie odczuwa już ból rozterek towarzyszących miłości.
Czy zakochani rzeczywiście są podobni do umarłych, jak udowadniał Morsztyn? A może zakochani są umarli lub umierają ze swoją miłością?
Interpretacja
Stanisław Grochowiak był poetą oryginalnym, należącym do „fali” 1956 r. Wiersze jego od razu zwróciły na siebie uwagę swoją przejrzystością i wyrazistością. Jednym z tematów, który pojawiał się w jego twórczości to miłość. Pisząc o niej, Grochowiak dostrzegał za nią śmierć. Blask cielesnego piękna gasił, ukazując za nią widmo szkieletu.
Właśnie to Grochowiak ujął jako problem swego wiersza, który został zamieszczony w tomiku „Agresty”. To nic, że ten temat jest już tak stary jak świat. Eros prowadzący pod ręką smutnego Tanatosa. Amor i jego ciemna strona, niby echo: Mors( po łacinie: śmierć). W biblijnej opowieści o Adamie i Ewie pierwszym znakiem upadku człowieka było odkrycie grzesznego piękna ciała. Jest napisane w Księdze Rodzaju: A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy”(3, 7). Prarodzice pozbawieni nieśmiertelności zostali skazani na pragnienie ciała, na walkę z nieuchronną śmiercią, na przekazywanie niedoskonałego, ulotnego życia.
Wiersz Grochowiaka zaczyna 16- sylabowy wers. Świat zakochanych od świata umarłych rozdziela myślnik, sygnalizujący pewne zawieszenie głosu i nieoczekiwany koniec wersu, ale nie myśli.
Zdanie jest wyraźnie niedokończone, niejasne. Pojawia się pytanie: staranie o co? Czy zakochani i umarli starają się o to samo?
„Desek potrzeba zaledwie też sześć,
Ta sama ilość przyćmionego światła”.
Dwa krótkie zdania, z których wynika jak niewiele potrzeba umarłym.
Kilka desek trumny i parę świec na grobie- oto cały ich świat.
Trumna staje się dla nich pałacem i wygodnym łożem naraz, gdzie rozkosznie leżą aż do dnia Sądu. Trudno znowu nie zauważyć podobieństwa z barokową poezja śmierci, która z upodobaniem malowała wizję trumiennych losów ciała. Przykładem tego jest fragment „Światowej rozkoszy” Hieronima Morsztyna:
„Bryła ziemie mój zamek, a pokój tarcica,
na łokieć ziemię mój sklep i moja piwnica,
poduszka twardy kamień, ubiór gnoju szmata,
robak sługa - to wszystko korzyść tego świata(…)”.
Zauważalne jest, że Grochowiak konsekwentnie buduje porównanie zakochanych do umierających, które ukazane jest dzięki powtarzającym się zwrotom: „to samo” („ta sama”). Bo przecież tym, którzy się kochają, również wystarczy sześć desek łóżka i nikły blask lampki w intymnej, a zarazem przytulnej ciemności.
„Dla zakochanych - te same zasługi co dla umarłych(…)”
Wydaje mi się, że Grochowiak specjalnie użył w tym wersie archaizmu, gdyż zasługi dawniej oznaczały to, co się komu należy, na co ktoś sobie zasłużył. W tym przypadku chodzi o zakochanych, którym należy się trochę odosobnienia:
„Pokój z miłością otoczcie bojaźnią,
Dzieciom zabrońcie przystępu”.
To miejsce należy omijać , tak jak miejsce , gdzie stoi trumna. Ma to być sfera, do której nie każdy ma miejsce, do której wszystkich nie można dopuść. Przechodząc dalej zauważamy przepiękną metaforę :
„pokój z miłością”,która mówi nam, że zakochani to po prostu miłość, a umarli to śmierć.
Ostatnia zwrotka przynosi pewne zmiany, które zauważalne są już w pierwszym wersie, bowiem brak jest tego porównania:
„co dla umarłych”. Niepewnie brzmi też oksymoron: „posępnych radości”, który przygotowuje nas na okrutną puentę.
„Nim drzwi zatrzasną,
Nim zasypią ziemię,
Najcięższy brokat odpadnie z ich ciał”.
Zakochani są posępni, ponieważ czują, że muszą umrzeć, że umierają. Zamknięcie tego „pokoju” jest jak zasypanie grobu, a rozbieranie się, zdejmowanie sukni, to po prostu rozkład, ogólne obumieranie cielesnego piękna. Nasze ciało, jako bogata suknia,
„najcięższy brokat”( brokat to ciężka tkanina jedwabna przetkana złotą nitką), opadnie z zakochanych.
Sądzę, że to, co po nich(zakochanych) zostanie najlepiej zobrazuje cytat z innego wiersza Grochowiaka:
„Szkielecik ptaka od krwiobiegu cieńszy,
Serce tak małe, że w żeber obręczy
Jest łza z ołowiu (…)Wielokrotnie widać, że Grochowiak dość często odwołuje się do poezji barokowej. Widać, że jest zafascynowany przeciwieństwami i ich ukrytym znaczeniem. Zakochani są w końcu umarłymi, a całą tajemnicą miłości jest to, jak piękno ciała się rozkłada, ukazując całą potworność. Według mnie wiersz ten, jest jakby opłakiwaniem miłości i dlatego zakochanym należy przede wszystkim
1