„Medaliony” Zofii Nałkowskiej
Motto i tytuł „Medalionów” kluczem do zbiorów Zofii Nałkowskiej
„Medaliony” stanowią cykl ośmiu krótkich opowiadań, które pisarka napisała tuż po zakończeniu II wojny światowej, w 1945 roku*, w oparciu o badania i obserwacje poczynione podczas prac Głównej Komisji do Badań Zbrodni Hitlerowskich, której była członkinią; uczestniczyła w wizjach lokalnych, rozmawiała z ocalonymi, brała udział w przesłuchiwaniu zbrodniarzy i świadków. Niezwykłość doświadczeń okupacyjnych, przerażające rozmiary fizycznego i duchowego zniszczenia uświadomiły pisarce, że w obliczu tragicznych faktów zawodzą tradycyjne środki artystycznego wyrazu, dlatego zastosowała metodę skrótu - wybrała zaledwie osiem drastycznych epizodów, aby dać obraz okrutnej rzeczywistości. Narratorka nie ingeruje, nie poprawia, nie komentuje, przybiera postawę dokumentalisty. Jej obiektywność wystawia świadectwo o charakterze utworu - posiada wymowę dokumentu, jest bliski literaturze faktu. Sens, znaczenie zastosowanej techniki literackiej pozwalają zrozumieć motto i tytuł utworu.
Tytuł „Medaliony” podkreśla ideę pamięci osób poległych w wyniku działań wojennych - bowiem medalionem nazywa się owalną (czasem w kształcie pudełeczka) ozdobę, noszoną na szyi, na ogół zawierającą miniaturową fotografię bliskiej osoby; medalion to także nagrobek, często wraz z portretem osoby zmarłej - jak i cel utworu. Zeznania, zwierzenia, wypowiedzi osób, które doświadczyły niezwykle silnej mocy zła, przeżyły gehennę hitleryzmu, zostały zebrane w „miniaturowym pudełeczku”, lecz ich potęga uderza mocniej niż jakiekolwiek wyniki i analizy zebranych danych statystycznych czy „wielkie dzieła naukowe”. To właśnie króciutkie fakty najpełniej oddały prawdę o rzeczywistości wojennej.
Komentarz odautorski, ograniczający się do motta utworu-„Ludzie ludziom zgotowali ten los” - wywołuje u czytelnika gorzką refleksję na temat człowieczeństwa: to człowiek stworzył faszyzm i hitleryzm, tym samym doprowadził do chaosu; to człowiek wykorzystał wytworzone przez siebie maszyny do zabijania; to człowiek wybudował zaprojektowane przez siebie i wykorzystał miejsca kaźni; to człowiek niszczył, ranił i zabijał, stał się katem
i ofiarą.
Rozmiar zbrodni i ludzkiego cierpienia w „Medalionach”
Tytuł opowiadania |
Rozmiar zbrodni i ludzkiego cierpienia |
„Profesor Spanner” |
|
„Dno” |
|
„Kobieta cmentarna“ |
|
„Przy torze kolejowym“ |
|
„Dwojra Zielona” |
|
„Wiza” |
kilkudniowe przetrzymywanie więźniów na tzw. wizie, czyli „łące pod samym lasem, pod drzewami”, bez wyżywienia, bez ubrania, pod pretekstem oczyszczania obozu. Prawdziwym motywem postępowania hitlerowców było wyeliminowanie słabych jednostek i nieuzasadniona chęć mordu, wynikająca z założeń ich ideologii; |
„Człowiek jest mocny” |
|
„Dorośli |
|
Ostatni rozdział „Medalionów” stanowi podsumowanie utworu: „Jeżeli objąć myślą ogrom przyspieszonej śmierci, jakiej miejscem (...) stały się tereny Polski, to obok grozy najsilniejszym uczuciem, jakiego doświadczamy jest zdziwienie.
Uduszono i spalono te nieprzebrane masy ludzkie w trybie najstaranniej przemyślanej, zracjonalizowanej, sprawnej i udoskonalonej organizacji. Nie wyrzekano się przy tym sposobów bardziej dowolnych, amatorskich, odpowiadającym upodobaniom indywidualnym.
Nie dziesiątki tysięcy i nie setki tysięcy, ale miliony istnień człowieczych uległy przeróbce na surowiec i towar w polskich obozach śmierci (...).
Wystarczył mały czerwony budynek (...), by z ludzi zamordowanych wytapiać tłuszcz na mydło, a skórę ich garbować na pergamin (...).
Gdy transport więźniów przybywał na miejsce przeznaczenia ludzie wysiadali
z wagonów na jedną stronę torów, walizki zaś zrzucano w wielkie stosy po stronie przeciwnej (...), w blokach mieszkalnych kazano im wszystkim rozbierać się przed wejściem do łazienki (...). Gdy stamtąd wyszli, nikt z nich ubrania swego nie odnalazł. Jednych wypędzano prawie nagich do komory gazowej lub do hermetycznych samochodów, w których podczas jazdy do krematorium dusili się gazem spalinowym. Inni otrzymywali w zamian łachmany, w których prowadzeni byli do pracy.
Jak w innych obozach, i w Oświęcimiu gromadziły się całe składy ubrań wełnianych, obuwia, kosztowności, przedmiotów osobistego użytku. Naładowane towarem pociągi odchodziły do Rzeszy (...).
Utylizowanie spalonych kości na nawóz, tłuszczu na mydło, skóry na wyroby skórzane, włosów na materace-to był już tylko produkt uboczny tego olbrzymiego przedsiębiorstwa państwowego, przynoszącego w ciągu lat nieobliczalne dochody (...).
Po zapoznaniu się z niezwykłym zjawiskiem Oświęcimia (...) uderza fakt bardzo celowego przystosowania systemu i urządzeń tego obozu do zadania mającego charakter (...) polityczny i ekonomiczny (...).
Zadaniem politycznym było uwolnienie pewnych terenów od mieszkańców, by terenami tymi wraz z ich naturalnym i kulturalnym bogactwem zawładnąć. Zadaniem ekonomicznym było, aby samo przeprowadzenie tego zamierzenia (...) stało się zarazem źródłem, z którego można ciągnąć zyski (...)- w postaci wykonanej przez więźniów pracy dla fabryk przemysłu wojennego, po drugie w naturze, to jest majątku zagarniętym po zmarłych.
Tak zamyślona i zrealizowana impreza była dziełem ludzi. Oni byli jej wykonawcami
i jej przedmiotem. Ludzie ludziom zgotowali ten los”.
Problem porażenia moralnego
Przedmiotem opowiadania „Profesor Spanner” jest sprawozdanie z przesłuchania młodego Polaka, którego Spanner zatrudnił w swym przedsiębiorstwie, produkującym mydła z tłuszczu ludzkiego, jako preparatora zwłok ludzkich. Odpowiedzi chłopaka są rzeczowe
i zupełnie pozbawione zabarwienia emocjonalnego; opowiada on o sposobach produkcji,
o recepturze, o trudnościach technicznych tak, jakby dotyczyły spraw naturalnych. Nie uświadamia sobie, że uczestniczył w straszliwym, zbrodniczym procederze. Na pytanie, zadane przez jednego z członków komisji, czy nikt mu nie powiedział, że robienie mydła
z tłuszczu ludzkiego jest przestępstwem, odparł szczerze: „Tego nikt mi nie powiedział”. Następnie opowiedział o początkowych obawach matki przed użyciem w/w mydła, ale ponieważ „dobrze się mydliło” przyzwyczaiła się. „Człowiek młody, chudy i blady,
o wyraźnych oczach niebieskich, przyprowadzony na badanie z więzienia” kończy opowiadanie stwierdzeniem: „W Niemczech, można powiedzieć, ludzie umieją zrobić coś
z niczego”.
Oto w jaki sposób Nałkowska ukazała jedną z najbardziej przejmujących prawd
o okupacji: zniszczenie przez faszyzm psychiki człowieka, zabicie jego wrażliwości moralnej.
Fakt, że przeciętnego, prostego chłopca, nie mającego nic wspólnego z mechanizmem zbrodni, doprowadzono do totalnej obojętności na to, co się działo wokół niego; że sprawiono, iż utracił zdolność do odróżnienia dobra od zła, zdolność do protestu czy wewnętrznego przerażenia, jest wstrząsającym oskarżeniem pisarki o zbrodnie dokonane na ciele jak i na psychice ludzkiej - o narzucenie faszystowskiej miary rzeczy i skali jej wartościowania. Obok setek unicestwionych fizycznie ofiar autorka postawiła człowieka, który wprawdzie żył, ale którego unicestwiono wewnętrznie; człowieka, który powiedział „iż w Niemczech można zrobić coś z niczego”, gdzie coś, to znaczy mydło, oznacza produkt wysoko ceniony i poszukiwany, zostaje przeciwstawione niczemu, czyli martwemu ciału ludzkiemu - oto skala wartości w pojęciach narzuconych chłopcu przez faszyzm: mydło jest czymś, ciało ludzkie-niczym.
W opowiadaniu przemawia ofiara, która nawet nie pojmuje, że jest ofiarą; człowiek wewnętrznie zniszczony uważa, że szczęśliwie ocalał.
W dalszej części tekstu Nałkowska ukazała faszystowski sposób myślenia Niemców, reprezentowanych przez dwóch kolegów Spannera, którzy nie byli wprawdzie mordercami czy katami, ale zbrodnie profesora i na nich nie wywarły większego wrażenia; uważali nawet, że są one usprawiedliwione specyficznie rozumianym interesem narodowym. Oto odpowiedzi ich zdaniem uzasadniające postępowanie Spannera: „Tak, mogłem był to przypuścić, gdybym wiedział, że taki otrzymał rozkaz. Było bowiem wiadomo, że był karnym członkiem partii. Drugi (...) po namyśle - wszystko niejako zważywszy w swym sumieniu - odpowiedział:
- Owszem, mogłem to przypuścić. Z tego mianowicie powodu, że Niemcy przeżywali wówczas wielki brak tłuszczów. Więc wzgląd na stan ekonomiczny kraju, na dobro państwa, mógł go do tego skłonić”.
Tak zatem wyglądał stan duchowy lekarzy. Nie dziwiło ich nic, co dało się uzasadnić posłuszeństwem wobec rozkazu lub względami na rzecz dobra Rzeszy. Prezentując powyższe zwięźle i dobitnie sformułowane odpowiedzi pisarka przedstawiła przykład jeszcze jednego zwycięstwa faszyzmu - zwycięstwa nad częścią inteligencji niemieckiej, która (mimo dojrzałego wieku i ukształtowanych poglądów nie tylko politycznych) poddała się okrutnej rzeczywistości; mogła ją zmienić zdobywając się chociaż w małej mierze na wewnętrzny bunt. Jednakże ich psychika została do takiego stopnia zdominowana przez faszyzm, tak mocno została zniszczona pod kątem moralności i człowieczeństwa, że ich uczciwa odpowiedź jest odpowiedzią systemu; „rozkaz” i „dobro państwa' stały się dla nich najważniejszymi wartościami, uzasadniającymi nawet najbardziej bezwzględne i okrutne zachowania.
W związku z powyższym istnieje niewyczuwalna granica między kolegami Spannera a samym profesorem, między biernymi uczonymi a hitlerowcami dokonującymi bezpośrednich mordów.
Do tych ostatnich, czyli hitlerowców całkowicie podporządkowanych systemowi, można zaliczyć Niemca, który w opowiadaniu „Człowiek jest mocny” kijem zmusza mężczyznę do pozostawienia zwłok swoich najbliższych i powrotu do kopania grobów. Zdanie Niemca, iż „człowiek jest mocny” odnosi się do wytrzymałości i mocy fizycznej, gdyż tylko takie cechy widzi on i ceni w człowieku, którego uczynił swoim niewolnikiem. Wymowne jest tu zestawienie ze sobą najbardziej bolesnego przeżycia człowieka i najbardziej bestialskiej reakcji jego kata; kata pozbawionego wrażliwości moralnej i umiejętności rozróżnienia dobra od zła.
Tytuł opowiadania akcentuje myśl, że człowiek potrafi znieść potworne cierpienia
i nie załamać się, być zdolnym do dalszej egzystencji, wyrażając w ten sposób swój gniew
i bunt. Owa moc ukazana została również w opowiadaniu „Dwojra zielona”. Jego bohaterką jest Żydówka. Ranna, głodna, zaszczuta, kobieta wspomina jak w czasie akcji wywożenia do Treblinki schowała się na strychu, gdzie przebywała przez kilka tygodni, posilając się surową kaszą manną i kawą; osamotniona, bowiem jej rodzina została zamordowana zapragnęła umrzeć. W noc sylwestrową 1943 roku Niemcy postanowili urządzić sobie zabawę i zaczęli strzelać do ludzi, na skutek czego Dwojra została postrzelona w oko. Wówczas postanowiła, iż przestanie się ukrywać, bowiem lepiej umierać z innymi niż samotnie. Została skierowana do obozu pracy w Skarżysku Kamiennej. Tam uświadomiła sobie, że jest świadkiem historii
i zrodziło się w niej pragnienie przeżycia: „Pani powiem: ja chciałam żyć. Nie wiem, bo nie miałam męża, ani rodziny, ani nikogo i chciałam żyć. Oka nie miałam, byłam głodna
i chłodna - i chciałam żyć. Dlaczego? To pani powiem dlaczego: po to, żeby powiedzieć wszystko tak, jak pani teraz mówię. Niech świat o tym wie, co oni robili”.
Nałkowska nie wdaje się w szczegółowe analizy zdumiewającego faktu, że ludzie potrafili przeżyć ekstremalne sytuacje, bowiem znała z własnego, okupacyjnego doświadczenia to przywiązanie do życia „pomimo wszystko”, potrzebę psychicznej obrony przed załamaniem się i samounicestwieniem. Jednakże owy sposób na przetrwanie niejednokrotnie doprowadzał do uwięzienia psychiki w labiryncie myślowym w takim stopniu, że już po zakończeniu wojny, nie zdołano uwolnić się od koszmaru - wymiar takiego rodzaju zniszczenia psychicznego ocalonych autorka wyeksponowała w opowiadaniu „Kobieta cmentarna”.
Instynktowne pragnienie przeżycia za wszelką cenę oraz wyniszczenie psychiczne ofiar wojny pisarka opisała także w opowiadaniu „Dno”: więziona na Pawiaku, a następnie deportowana do Niemiec, kobieta zeznaje jak podczas transportu niektóre osoby oszalały
i natychmiast po przyjeździe do Ravensbrucku zostały rozstrzelane.
Ponadto relacjonuje jak „raz jedna (z więźniarek) ruszała ustami. I Jedna miała tak zakrwawione paznokcie (...), one tam (w bunkrze) jadły mięso z trupów”.
Problem porażenia moralnego oraz zniszczenia psychiczne, których dokonali hitlerowcy podczas okupacji Nałkowska zaprezentowała również w następujących opowiadaniach:
„Przy torze kolejowym”- scena ucieczki Żydówki podczas transportu do obozu i jej cierpienie oraz postępowanie świadków zdarzenia, którzy otoczyli ranną uświadamia jak wielkie spustoszenia w psychice ludzkiej poczyniła wojna i okupacja hitlerowska. Ludzie sparaliżowani strachem o własne życie nie odważyli się udzielić kobiecie pomocy, a i ona miała tego świadomość: „Leżała pośród ludzi, ale i nie liczyła na pomoc. Leżała jak zwierzę ranne na polowaniu, którego zapomniano dobić (...). Nieprzeparta była ta siła, która odgradzała ją od nich wszystkich pierścieniem przerażenia”. Ponadto kontrowersje wzbudza zachowanie chłopaka, który przyniósł kobiecie wódkę i papierosy, a następnie - na jej prośbę -zastrzelił ją; jak należy ocenić tą sytuację: jako zbrodnię czy akt miłosierdzia?.
„Wiza” - instynktowne poruszanie się kobiet pragnących ciepła słonecznego.
„Dzieci i dorośli w Oświęcimiu” - okrutne prawa obozowej wegetacji poczyniły spustoszenie także w dziecięcej psychice. Doktor Epstein, profesor z Pragi, napotkawszy wśród obozowych baraków dwoje małych dzieci zapytał: „Co tu robicie, dzieci?”. I otrzymał odpowiedź: „My się bawimy w palenie Żydów”. To kolejne zwycięstwo faszyzmu, ponowne udowodnienie, że nawet ufność wobec Boga nie uchroniła człowieka od duchowego i fizycznego zniszczenia.
* pierwsze wydanie ukazało się w 1946 roku.