Zawsze pachnij Chrystusem!
"Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością Chrystusa zarówno dla tych, którzy dostępują zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie. Dla jednych jest to zapach śmiercionośny - na śmierć, dla drugich zapach ożywiający - na życie. A któż temu sprosta?" (2Kor 2,15-16 BT)
Jeżeli masz zdrowy zmysł powonienia, to wiesz coś na temat różnych zapachów i, podobnie jak ja, mógłbyś wiele o tym opowiadać. Mamy swoje ulubione zapachy. Kojarzą się nam najczęściej z czymś dla nas miłym, z beztroskim dzieciństwem albo z wielką, szaloną miłością. Różnorodność zapachów ułatwia nam orientację w otoczeniu. Przykra woń ostrzega przed niebezpieczeństwem i odpycha. Miły zapach pociąga i uatrakcyjnia przebywanie w określonym towarzystwie lub miejscu.
Zapach, w wielu przypadkach, jest ważnym czynnikiem identyfikacyjnym. Po nim właśnie zwierzęta rozpoznają rewiry. Wydzieliny różnych gruczołów zapachowych świadczą o ich zamiarach względem innych zwierząt, a nierzadko nawet decydują o rozmnażaniu.
Trudno nawet wyobrazić sobie jaka dezorientacja nastąpiłaby w przyrodzie, gdyby pewnego dnia wszystko straciło swój zapach.
Zamieszczony na wstępie tekst Pisma Świętego przenosi nasze myśli w obszary duchowe, gdzie także mamy do czynienia z zagadnieniem zapachu. Wonność Chrystusowa - to pojęcie duchowe, które stanowi synonim specyficznej atmosfery powstającej wśród ludzi na skutek obecności Pana Jezusa Chrystusa. Tam, gdzie był On - tam odczuwano wonność Chrystusową. Gdy użyjemy jakichś perfum, ich woń niesiemy z sobą do tramwaju, na ulicę, gdziekolwiek idziemy. Tak też wszędzie, gdzie pojawiał się Jezus, powstawała swoista atmosfera duchowa, którą Słowo Boże nazywa wonnością Chrystusową.
Na czym polegała wyjątkowość tego duchowego zapachu? Głównie na tym, że znajdujący się w jego zasięgu ludzie szukający Boga, pokorni, skruszonego i szczerego serca, odczuwali zachętę. Obecność Jezusa niosła im z sobą zapach przebaczenia, miłości i nadziei. Natomiast ludziom bezbożnym, zdeklarowanym wrogom Chrystusa, zafałszowanym faryzeuszom, w towarzystwie Pana Jezusa pachniało sądem i śmiercią. Ten sam zapach dla jednych oznaczał życie, dla drugich - śmierć. Oto wonność Chrystusowa! Standard duchowego zapachu, jaki winien wydawać każdy z nas!
Wydawanie woni Chrystusowej nie zawsze jest miłe dla otoczenia. Jest jednak zawsze miłe Bogu. Bóg ma w tym przyjemność, gdy chrześcijanie roznoszą po świecie wonność Chrystusa. Gdy niezależnie od okoliczności i nastawienia środowiska, w którym się znaleźli, wytwarzają tę charakterystyczną atmosferę duchową i dają się poznać jako uczniowie Chrystusa. Są miłą Bogu wonnością Chrystusa, gdy zachowują się jak Chrystus, to znaczy: gdy ich obecność dla jednych pachnie życiem, dla drugich zaś kojarzy się z nadchodzącym sądem Bożym. Wonność Chrystusa, ta duchowa cecha chrześcijanina niezmiennie takie właśnie wywołuje reakcje wśród ludzi. W jej zasięgu zdeklarowany bezbożnik czuje się źle. 'Przeto nie ostoją się bezbożni na sądzie, ani grzesznicy w zgromadzeniu sprawiedliwych' (Ps 1,5). Natomiast pokutujący grzesznik, choćby upadł nie wiem jak nisko, gdy poczuje wonność Chrystusa, nabiera wiatru w żagle, pachnie mu życiem i - podobnie jak ta dziewczyna przyłapana na cudzołóstwie, którą Pan Jezus ocalił od śmierci - idzie, by już więcej nie grzeszyć.
Myśmy wonnością Chrystusa - czytamy w rozważanym fragmencie Słowa Bożego. W praktyce oznacza to, że wszędzie gdzie się pojawiamy, powinniśmy emanować tą rozpoznawalną atmosferą duchową, tak by ludzie mogli wyraźnie ją wyczuwać. I tak 'dla jednych jest to zapach śmiercionośny - na śmierć, dla drugich zapach ożywiający - do życia'. Znaczy to, że nie wolno nam neutralizować wydawanej przez nas woni Chrystusowej, bowiem po to Bóg nam ją dał, abyśmy stanowili w tym świecie ważny, duchowy znak identyfikacyjny i zarazem orientacyjny.
Niestety, bywa, że chrześcijanie próbują czasem z różnych powodów ukryć to, czym naprawdę pachną. W sensie duchowym używają rozmaitych 'dezodorantów'. Gdy na krótko mają znaleźć się w jakimś towarzystwie, na jakimś szkoleniu albo wczasach, odczuwają silną pokusę, by użyć dezodorantu 'Incognito'. Po co się tak od razu obnosić ze swoimi przekonaniami - usprawiedliwiają się i nie dają się rozpoznać. Nie wydają swojej prawdziwej woni, a ludzie wokoło zastanawiają się, o co tu chodzi i tak do końca nie wiedzą z kim mają naprawdę do czynienia. Inni zmieniają zapach zależnie od miejsca, gdzie się udają. Można więc dla potrzeb tego rozważania powiedzieć, że używają dezodorantu 'Kameleon'. W ich obecności nikomu nie zapachnie niczym charakterystycznym. Bezbożnikowi nie zapachnie sądem Bożym ani też osobie poszukującej Boga niestety nie zapachnie łaską Bożą i nadzieją.
Przykra to prawda, ale chrześcijanie używają czasem takich rozmaitych pachnideł, które ukrywają ich właściwy zapach - to znaczy wonność Chrystusową, a poprzez to wprowadzają duchową dezorientację. Zasmuca to Ducha Świętego, który nie może wtedy posłużyć się swoją świątynią (1Kor 6,19), aby do objawić Bożą obecność na ziemi.
Zechciejmy w tym momencie uczciwie pomyśleć o sobie samych. Kiedy ostatnio próbowaliśmy ukryć nasz prawdziwy zapach identyfikujący nas z Chrystusem? Jak często i z jakich pobudek to robimy? Ilu ludzi zostało przez to wprowadzonych w błąd, bo nie dowiedzieli się kim naprawdę jesteśmy? A może ktoś bezpowrotnie stracił przez to szansę nowego narodzenia, ponieważ Bóg wyznaczył mu spotkanie z nami, aby wydana przez nas wonność Chrystusowa zwróciła jego uwagę i zachęciła do pójścia za Jezusem, a my użyliśmy maskującego 'dezodorantu' i zawiedliśmy jako Boże narzędzie do nawracania grzeszników?
Precz z mylącymi duchowymi dezodorantami
Powyższych pytań nie wolno nam zlekceważyć. Nie wolno przejść obok nich wzruszając ramionami.
Nie używajmy duchowych, mylących 'dezodorantów'! Odrzućmy je zdecydowanie i zawsze pachnijmy Chrystusem! Roznośmy tę specyficzną woń wszędzie tam, gdzie przebywamy! Niech w naszym towarzystwie pachnie Chrystusem! Niech ludzie wiedzą, że mają do czynienia z uczniami Pana i niech dowiedzą się czym to pachnie!
Czy jest to trudne zadanie? Któż może mu sprostać?
Po pierwsze, trudne jest to dla tych, którzy nie są naprawdę w Chrystusie. Tacy, naturalnie, nie pachną Chrystusem i aby wydawać Jego woń muszą się nieźle natrudzić, przybierać pozór pobożności, używać jakiejś zapachowej 'podróby', która po pewnym czasie przestaje działać, gdy tylko uczynki zaczynają zdradzać ich prawdziwy stan duchowy.
Sprostać temu zadaniu nie mogą także ci chrześcijanie, którzy starają się być wonią miłą wszędzie i dla wszystkich. Próbujący wydawać wyłącznie taki zapach, który będzie przyjemny zarówno dla szczerego dziecka Bożego, jak i dla bezbożnika.
Wonność Chrystusowa ma swoją cenę! Jej wydawanie także się z tym wiąże. W jednym miejscu będziemy mile widziani, w drugim zaś znienawidzeni. Nie wszyscy lubią zapach Chrystusa, ale to nie powód, aby go neutralizować. Niech poczują woń sądu i śmierci! Przecież to może ich uratować!
Ponieważ naprawdę uwierzyliśmy w Chrystusa nie musimy się wytężać, aby wydawać wonność Chrystusową, bo już nie my żyjemy, ale żyje w nas Chrystus (por. Ga 2,20). Wystarczy więc, że będziemy na co dzień sobą, że odrzucimy duchowe dezodoranty. Wtedy zapach Chrystusa rozejdzie się w naszym otoczeniu i stanowić będzie dla całego środowiska, w którym się obracamy ważny sygnał orientacyjny. Taki jest nasz obowiązek i taki przywilej wynikający z wiary w Chrystusa.
|