Stanisław Wyspiański - Widok z okna pracowni na Kopiec Kościuszki
Namówiony przez Feliksa Jasieńskiego, znanego krytyka i kolekcjonera sztuki japońskiej, rozpoczął malowanie widoku z okna pracowni z motywem drogi, nasypu kolejowego i Kopca Kościuszki na horyzoncie. Ujęcie to miał podporządkować zasadzie zmienności pory dnia i warunków atmosferycznych.
Uważając się za „ojca chrzestnego” serii z motywem Kopca, Jasieński zapamiętał, że artysta namalował około czterdziestu widoków, w trzech rzutach - dwie pierwsze serie poziome i ostatnią, pionową.
Melancholijne wizerunki Krakowa malowali Wyczółkowski, Weiss, Szczygliński i Mehoffer. Ich zwieńczeniem stała się seria "Widoków na Kopiec Kościuszki" Wyspiańskiego, twórcy, który wnikliwiej niż inni dostrzegał "krajobraz dramatyczny" Krakowa, miasta zanurzonego w historii. "Widoki na Kopiec" to seria, czy raczej trzy serie pasteli rysowanych w grudniu 1904 roku, oraz w styczniu i lutym 1905 roku, które ukazują fragment peryferyjnego obszaru miasta widoczny z okna pracowni artysty przy ulicy Krowoderskiej. Ciężko chorego już wówczas Wyspiańskiego namówił do stworzenia takiego zespołu obrazów Feliks Manggha-Jasieński, wytrawny znawca europejskiej sztuki, urzeczony serią widoków katedry w Rouen namalowaną przez Moneta. Znamienną dla impresjonizmu koncepcję ujmowania tego samego motywu pejzażowego w rozmaitych warunkach atmosferycznych i w zmieniającym się zależnie od pory dnia oświetleniu, Mangha uznał za najdogodniejszą formę obrazowania dla uwięzionego w ścianach pracowni twórcy.
Rysując widoki Kopca Wyspiański systematycznie notował na kartach "Raptularza" datę i porę dnia, o jakiej wykonywał kolejne pastele; precyzyjne dane o czasie powstania umieścił także w tytułach dziewięciu "Widoków na Kopiec" Kościuszki wystawionych w marcu 1905 roku w warszawskiej "Zachęcie". Jednak całemu zespołowi eksponowanych prac nadał zbiorczy tytuł "Kronika kilku dni" akcentując nie tyle ulotność i cząstkowość poszczególnych wrażeń optycznych, co ciągłość artystycznego doświadczenia. Tytuł ten podkreślał sam proces "zapisywania" zachodzących metamorfoz krajobrazowych, uwypuklał podmiotowość twórcy-kronikarza i jego trwające kilka dni przeżycie artystyczne. Próba uchwycenia zmienności wizualnych doznań uległa w akcie twórczym psychologicznej presji, ustąpiła duchowemu cierpieniu chorego człowieka i autorefleksji artysty, który całą swą sztukę zespolił z losami narodu.