Ład serca - Jerzy Andrzejewski
Ład serca wyniknął nie tyle z głębi religijnego przeżycia, co z inspiracji francuskiej powieści katolickiej (G. Bernanos, F. Mauriac). Bohaterowie powieści wpisani zostają w krąg problematyki religijnej. Ich życie oglądane jest z perspektywy boskiego planu
zbawienia.
Akcja Ładu serca rozgrywa się w ciągu nocy - „mrocznej, nieprzeniknionej, bezkresnej”. Nie kończąca się noc podkreśla samotność człowieka - wszyscy bohaterowie powieści są samotni. W każdym człowieku tkwi zło: nienawiść, upodlenie, okrucieństwo, pogarda. Człowiek jest słaby, współtworzy zło, błądzi w mroku. Perspektywa łaski boskiej otwiera mu drogę zbawienia, jakkolwiek sens łaski pozostaje niedocieczony, ponieważ nie współgra bezpośrednio z moralnym wysiłkiem człowieka. Czytelnik Ładu serca obserwuje dystans między nieznanymi boskimi zamiarami a zamierzeniami księdza Pawła Siechenia, proboszcza sedelnickiego. Ocalony zostaje bandyta Morawiec, a skazany na pokuszenie zostaje Michaś, wychowanek księdza. Podejmując ongiś decyzję o porzuceniu życia świeckiego Paweł Siecheń pośrednio przyczynia się do tego, że dawna jego narzeczona, Anna, zostaje prostytutką. Tak więc wszystko, co ludzkie, jest ograniczone i ułomne („Ksiądz jest, jak inni ludzie, bezradny”). Dopiero doskonałość boska ratuje człowieka od zatracenia. Jest ona niespieszna i może objawiać się w sposób zawiły. Trywialny, nasiąkły grzechem, świat ludzki zyskuje swoistą gwarancję wzniosłości w świadomości istnienia Boga. Świadomość owa narzuca ludzkim sprawom wymiar eschatologiczny. Wszystkie ludzkie sprawy spotykają się na gruncie religii - to właśnie jest płaszczyzna, na której poszukujemy ładu serca, czyli moralnego porządku. Ksiądz Siecheń przeżywa liczne wątpliwości i rozterki. Zastanawia się, czy ciężar kapłaństwa nie jest ponad siły, ponieważ jego duszpasterskiej działalności towarzyszy przejmujące poczucie samotności i opuszczenia. Z jednej strony ksiądz Siecheń obserwuje brak odzewu u bliźnich, z drugiej zaś nie może zrozumieć mechanizmu życia, nie może pogodzić się do końca z niedostępną umysłowi ludzkiemu tajemnicą zbawienia („Każdy z nas może zostać ofiarowany łasce lub wydany potępieniu”). Przełomową perspektywę stwarza księdzu uratowanie przestępcy, pogrążającego się coraz bardziej w grzęzawisku (dosłownym i przenośnym).Uratowanemu Morawcowi ksiądz Siecheń cytuje z Ewangelii św. Jana przypowieść o uzdrowieniu chorego przy sadzawce zwanej Betezda. Tak wykłada jej sens: „Każdy z nas jest jak ów grzesznik oczekujący cudu uzdrowienia, lecz niezdolny o własnych siłach dotrzeć do źródła”.
Ogromnym wstrząsem jest dla księdza spotkanie z Anną. Uświadamia on sobie, iż kiedyś bardzo tę dziewczynę skrzywdził. Błądząc po okolicy ksiądz Siecheń rozmyśla nad tym, czy człowiek nie jest jednak bliższy człowiekowi niż Bóg? Duchowny pada pod natłokiem i ciężarem swoich myśli. Podnosi go nawrócony Morawiec i po chwili wahania dźwiga nieprzytomnego do Sedelnik. Zwraca uwagę dosłowność kończącej powieść metafory: człowiek powinien podtrzymać innego człowieka. Na tym właśnie polega
ład serca.
„Miał nieodpartą pewność, że w spotkaniu tego nieznajomego mężczyzny i uratowaniu go od śmierci tkwił poza zwykłym zbiegiem okoliczności głębszy sens, konieczność rzucająca w niewidzialny świat ludzkich losów, konieczność, której jeszcze nie rozumiał, lecz którą musiał natychmiast pojąć. Oto, być może, jedna z tych chwil, o których człowiek nic nie wie, ale do których zdąża różnymi drogami i poprzez najzawilsze kręgi, aby o jakiejś nieprzewidzianej godzinie usłyszeć głos wezwania. Uczuł radość i trwogę, ów stan oczekiwania i niepokoju, który przenika człowieka w momencie zetknięcia z tajemnicą. Już nie należał do siebie. - Panie! - szepnął bezgłośnie. - Daj mi siłę, pozwól, bym był od siebie mocniejszy i żebym ponad siebie wyrósł, «pozwól memu sercu przejrzeć Twój ład...» ” (J. Andrzejewski).