Jan Parandowski
która im jeszcze została. Odyseusz nie pozwolił nikomu oddalać się od
statków. Tylko dwóch ludzi wysłał na zwiady. Ci spotkali gromadę
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
tubylców, którzy ich przyjęli z wielką serdecznością i nakarmili tym,
czym sami się \ywili: lotosem.
OD KIKONÓW DO CYKLOPÓW
Było to ziele niezwykłe! Kto go skosztował, tracił pamięć, nie
Po zburzeniu Troi nadszedł wreszcie dla greckich wojsk
wiedział ju\, kim jest i dokąd dą\y, miał tylko jedno pragnienie: zostać
upragniony dzień powrotu. Ludzie, którzy dziesięć lat prze\yli poza
na zawsze w kraju Lotofagów1, nasycać się niebiańskim smakiem i
domem, mieli a\ nadto powodów do radości. Przy pakowaniu rzeczy
zapachem, lotosu. Odyseusz związał i przykuł do ławy wioślarskiej tych
panowało wesołe zamieszanie.
dwóch, którzy skosztowali zwodniczego ziela, i natychmiast odpłynął.
Troskliwie ładowano łupy zdobyczne ciesząc się na myśl, jakie
Tułali się po morzu \eglując w niewiadomym kierunku. Zmuszeni
one uczynią wra\enie w ojczyznie. Towarzysze broni spod ró\nych
głodem zatrzymali się przy jakiejś wyspie. Była urocza, pełna łąk, zródeł,
znaków ściskali się przy po\egnaniu, niepewni, czy jeszcze się kiedyś
gajów; nigdzie ani śladu człowieka. Tylko dzikie kozy uganiały po
zobaczą, skoro ich domy są tak odległe. Ten i ów spoglądał z zadumaną
wzgórzach. Nie znając ludzi, nie uciekały i towarzysze Odyseusza
równiną trojańską, jakby ju\ tęsknił za tym długim okresem \ycia, który
upolowali ich ogromną ilość. Najedli się za wszystek czas błądzenia po
tu zostawił
jałowym morzu. Ka\dy kęs mięsa zakrapiali wybornym czerwonym
Okręty gotowe do drogi kołysały się na morzy; nawoływano tych
winem, którego wielkie zapasy wywiezli od Kikonów.
co jeszcze byli na brzegu. Nagle, nie oglądając się na innych, oddział
Odyseusz ze szczytu góry dojrzał w pobli\u drugą wyspę, a na
zło\ony z dwunastu okrętów rozwinął \agle. To Odyseusz, król Itaki,
niej dymy wznoszące się ponad skałami. Niepohamowana ciekawość
śpieszył do domu.
parała go, by zobaczyć, kto tam mieszka. Odczepił swój okręt i popłynął
W samym początku zły los stanął mu w poprzek drogi. Zerwała
na zbadanie sąsiedniej wyspy. Reszta okrętów miała nań czekać w
się wściekła wieja i zapędziła statki ku trackim wybrze\om. Te strony
pierwszej przystani.
nale\ały do szczepu Kikonów. Z morza widać było ich miasto Ismaros.
Płynąc wzdłu\ wybrze\a, dotarł do miejsca , skąd widać było
Człowiek po dziesięciu latach wojny nie od razu odwyka od myśli o
pieczarę obrosła gąszczem laurowym. Przy niej była zagroda zbudowana
napadach i grabie\y. Odyseusz wysadził wojsko na ląd i znienacka wpadł
z olbrzymich głazów, z potę\nych pni sosen i dębów. Sam widok tej
do miasta. Zrabowawszy co było pod ręką, dał rozkaz do odwrotu.
zagrody powinien był odstraszyć Odyseusza nie wyglądała na dzieło
Ale \ołnierze nie usłuchali. Upojeni łatwym zwycięstwem
rąk ludzkich. On jednak, ukrywszy okręt wśród skał przybrze\nych, wziął
wyprawili sobie ucztę na brzegu. Tymczasem rozgromionym Kikonom
dwunastu ludzi załogi i wysiadł na ląd. Przez niepojęty instynkt, który
przyszły z głębi kraju posiłki, które u schyłku nocy napadły na śpiących
mu słu\ył w najtrudniejszych chwilach, zabrał spory bukłak wina nie
Greków. Wszczęła się nowa bitwa, bardziej zacięta. Odyseusz stracił 72
domyślając się nawet, ze mu on \ycie ocali.
ludzi, po sześciu z ka\dego okrętu. Inni byli szczęśliwi, gdy ju\ \agle
Pieczara przedstawiała Si dziwnie: tu rzędy koszów z serami,
odniosły ich na morze.
sagany i skopce z mlekiem i serwatką, a tam znów ogrodzenia i chlewy,
Było ono niespokojne. Dął silny wiatr północny, świat okryła
w których stoją kozlęta i baranki. Towarzysze Odyseusza olśnieni tą
gęsta mgła. Obijając się po falach, Grecy znalezli wreszcie krótki
spi\arnią radzili brać co wlezie i uciekać na okręt. Czemu\ ich nie
wypoczynek jakiejś przystani, aby po dwóch dniach ruszać dalej w
usłuchał?
kierunku południowo-zachodnim. U przylądka Malei pochwyciły ich
Pod wieczór zjawił się gospodarz. Potwór to był straszliwy, raczej
prądy, które zawsze w tym miejscu czynią \eglugę niebezpieczną. Ledwo
od góry porosłej lasem podobny ni\ do człowieka. Wielkolud miał jedno
się wydobyli z tych wirów, dostali się pod nową wieję, która miotała nimi
oko w środku czoła, z czego poznano, \e jest jednym z Cyklopów.
przez dziesięć dni, a\ ich zaniosła na nieznane wody.
Dzwigał ogromną wiązań drzew, jakby cały las sprzątał i wziął na
Wycieńczeni przybyli do pierwszego brzegu, który się nawinął.
Znalezli zródło, nabrali zapasy wody, przyrządzili posiłek z \ywności,
1
Po grecku: ludzie jedzący lotos .
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
ramiona. Rzucił to pod pieczarą z takim łoskotem, \e Odyseusz i Odyseusz i towarzysze nie śmieją się ruszać ze swego kąta w jaskini, a
towarzysze pochowali się po kątach dr\ąc ze strach. oni tymczasem razem z baranami wyszli na wolny świat, którego ju\ nie
Olbrzym wszedł, zamykając za sobą wejście do jaskini głazem, spodziewali się oglądać.
którego by dwadzieścia dwie pary wołów nie ruszyło z miejsca. Zaraz Co tchu zbiegli na wybrze\e, gdzie stał okręt. Oczywiście,
wziął się do dojenia kóz i owiec. Skończywszy robotę, rozpalił ogień. uprowadzili i barany, które im ocaliły \ycie; chcieli mieć z nich jeszcze
Przy jego blasku zobaczył ludzi. Odyseusz, zbli\ywszy się na krok, smaczny obiad. Odbijając od brzegu, Odyseusz uczynił rzecz najgorszą:
powiedział, \e jest rozbitkiem, \e wraca z towarzyszami spod Troi, i zaczął się głośno przechwalać.
prosił w imię bogów o gościnę. W imię bogów! Polifem (tak nazywał się - Hej, Cyklopie! wołał. jeśli ktoś zapyta, kto ci oko wybił, powiedz
olbrzym) śmiał się z bogów. Wyciągnął potworne łapska, porwał dwóch mu, bezwstydu zbrodniarz: Odyseusz, sławny wojownik, król Itaki!
ludzi i w oczach Odyseusza z\arł. Słysząc to Polifem urwał kawał góry i cisnął w stronę głosu.
Nazajutrz to samo: dwóch na śniadanie, dwóch na kolację. Ale Chybił: tylko fala, którą wzburzył głaz rzucony, podniosła okręt. Byli ju\
po tej ludo\erczej kolacji Odyseusz poczęstował go winem. Olbrzymowi poza zasięgiem jego rąk, ale nie jego klątwy. Polifem wyciągnął do
trunek smakował nadzwyczajnie, pił jedna czarę po drugiej. gwiazd obie dłonie. I tak się do mórz władcy modlił:
- Jak się nazywasz? zapytał. Posejdonie!
- Nikt odparł chytry król Itaki. Nikt. Tak mnie nazywała matka i tak Usłysz mnie, Ziemiotrzęsco, usłysz czarnogrzywy!
mnie wszyscy wołają. Jeślim syn twój, a tyś jest rodzic mój prawdziwy,
- No, to ci mówię, \e Nikt będzie zjedzony na ostatku zarechotał Ścigaj tego Odysa, zakaz nieść go wodom
Cyklop i spity do nieprzytomności runął na ziemię. Do Itaki, i nigdy niech nie wróci do dom!
Odyseusz tylko na to czekał. Porwał le\ący w jaskini drąg z A choćby przeznaczenie oglądać mu dało
drzewa oliwkowego, długi, zwięzły i twardy, obciosał koniec, opalił w Ziemię ojców, dom własny i w nim pozostałą
ogniu i z pomocą towarzyszy wbił ten o\óg w jedyne oko Cyklopa. Rodzinę, to najpózniej, po tułaczce długiej,
Wiercił nim jak świdrem, póki mu ślepia do cna nie wydłubał. Jak nędzarz, bez nikogo z dru\yny, bez sługi,
Olbrzym zawył z bólu. Na jego krzyk zbiegli się Cyklopi z Na niewładnym okręcie niech wróci do domu
okolicznych zagród. I zostanie we własnym gniezdzie pełno sromu!
- Polifemie pytali co się stało? Kto ci jakąś krzywdę robi?
- Nikt! Nikt! woła Polifem. Szukajcie go! Przekleństwo miało się spełnić do ostatniego słowa. Lecz
-Kogo? Gdzie? Odyseusz, wyrwawszy się z takiego niebezpieczeństwa, chocia\ ze startą
_ Nikt! wrzeszczał Polifem coraz rozpaczliwiej. Cyklopi wzruszyli sześciu towarzyszy, ucztował wesoło na koziej wysepce. Dopiero
ramionami i odeszli przekonani, \e Polifem oszalał. nazajutrz ruszył dalej przy dobrej pogodzie.
Ale jak wyjść z jaskini, którą olbrzym zamknął nieporuszonym
głazem. Odyseusz i na to znalazł sposób. Wybrał co najtę\sze barany, NIEROZWIKAANE ŚCIEZKI SWIATA
podzielił je na trójki, ka\dą trójkę więzami z wikliny tak omotał, \e Coraz głębiej odsłaniał się przed nim świat cudów.
zwierzęta musiały trzymać się razem, a pod ich brzuchami przywiązał Oto wyspa Eolia. Nie uwięziona u dna morza chwieje się na wodach jak
swych towarzyszy; ukryci pod kudłami zwierząt byli bezpieczni. Sam na niezmierna tratwa i popłynęłaby z prądem, gdyby nie ściany spi\owe i
ostatku wlazł pod największego barana, przewodnika trzody, ręce skały, które ją zewsząd okrą\ają. Mieszka na niej Eol, król wiatrów,
zarzucił mu na grzbiet, cały zwinął się pod wełnistym tułowiem i tak ojciec sześciu synów i sześciu córek. Ma pałac prześliczny, owiany
czekał świtu. nieustanną muzyką fletów, pachnący mięsem i winem wiecznie
Podstęp udał się. Ślepy Polifem siadł u wrót pieczary i gościnnych stołów biesiadnych
wypuszczając zwierzęta na paszę obmacywał wokoło dłońmi, \eby mu Pełny miesiąc spędził Odyseusz na tej wyspie. Eol rozpytywał o
się nikt z ludzi nie wymknął. Ale dłonie spotykały tylko miękkie kudłate wojnę trojańską, o przygody; wymowny król Itaki przypadł mu do serca.
łby i grzbiety, nigdzie ani śladu ludzkiej istoty. Był przekonany, \e Na odjazdem król wiatrów ofiarował mu dar bezcenny: w wielkim miech
www.soleckajedynka.ovh.org
2
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
skórzanym zamknął wszystkie złe wiatry i sam związał miech taśmą zabierali, aby po\reć ich ciała. Odyseusz, nie zauwa\ony poza skał
srebrną. Jeden tylko wiatr zostawił na wolności, zefir, który miał dąć w zasłoną, zdą\ył w porę odpłynąć.
\agle Odyseusza, kierując statki ku domowi. Ocalonym nie stało serca, by cieszyć się, \e \yją; zdawało im
Dziesięć dni i dziesięć nocy \eglowano w spokoju. Odyseusz się, \e ich otacza rój dusz umarłych towarzyszy. Oto myślał Odyseusz
przez cały czas nie opuszczał steru. Po niebie, po morzu, po smaku zaczyna się spełniać klątwa Polifema. Z dwunastu statków został mi
powietrza poznawał, \e zbli\a się do swoich stron. Wreszcie dojrzał na ju\ tylko jeden, z tylu dzielnych, wypróbowanych towarzyszy tylko
horyzoncie zarys wysp zasłaniających Itakę od zachodu. Wola, która go szczupła garstka! Trwo\ył ich ka\dy ląd, choćby z daleka widziany na
trzymała u steru, opuściła go nagle, osłabł ze wzruszenia, nieodparte horyzoncie. Lecz niepodobna wyrzec się ziemi mając za całe po\ywienie
znu\enie powaliło go snem kamiennym. szeroki przestwór świata i gwiazdy wiszące nad nim.
Tymczasem wśród załogi rozeszła się wieść, \e w miechu Eola Zgłodniali przybyli wreszcie do nowych, nieznanych brzegów.
znajdują się wielkie skarby. Odyseusz sam wyszedł na ląd i udało mu się upolować wielkiego
- Ten miech mówiono pewno wart więcej ni\ wszystko, co nasz pan rogacza; ledwo go doniósł do okrętu.
wywiózł spod Troi. Uwa\aliście, jak go z oka nie spuszcza? Ani razu spać - Towarzysze! rzekł. Chocia\ zły los nad nami, nie traćmy ducha.
się nie poło\ył! Ka\dy ma swój dzień zapisany. Ale póki mamy co jeść i co pić, bądzmy
- Ale teraz śpi. Zobaczymy przynajmniej, co tam jest! dobrej myśli.
Ledwo rozwiązali srebrny sznurek, srogie wichry wyrwały się z Po doskonałej wieczerzy wyspali się na piaskach nadmorskich;
miecha i skręciwszy statki gwałtownym wirem zagnały je z powrotem do \aden strach nie spłoszył im snu. Zbudził ich dzień promienny, lecz
Eolii. wśród tej niezmąconej pogody poczuli się jeszcze bardziej samotni.
Biedny Odyseusz przyszedł do zamku króla wiatrów, usiadł na Dookoła panowała wzniosła cisza, nasycona szumem fal, które lekko i
progu. Eol zaniepokoił się: nieprzerwanie uderzały o brzeg, jakby odmierzając wieczność. Nie
- Co tu robisz? Jakie\ demony cię tu przygnały? wiedzieli gdzie się znajdują i w którym kierunku szukać drogi do domu.
- Nie moja wina odparł Odyseusz. Głupota załogi nas zgubiła. Ratuj - Ze szczytu góry odezwał się Odyseusz widziałem wczoraj, \e jest
mnie, królu! to wyspa, a wokoło równe morze. Za lasem dostrzegłem smugę dymu.
Ale Eol rozgniewał się: Wszystkich przeraziły te słowa. Z takim dymem w oddali
- Precz stąd! Ściga cię zemsta bogów i zapewne słusznie. Nie chcę cię przychodziło zawsze jakieś nieszczęście. Lecz Odyseusz rzekł:
widzieć więcej. - Towarzysze, nie wiem, co lepsze: zginąć na morzu w obłędnym
Jak\e smutny był ten wyjazd z Eolii! Najl\ejszy powiew nie tułactwie czy zdobyć się raz jeszcze na odwagę. Nie zawsze przecie\
poruszał \agli, ludzie omdlewali przy wiosłach. Dopiero na siódmy dzień spotyka się wielkoludów i ludo\erców. Mo\e tu mieszka ktoś, kto szanuje
ujrzeli ląd. Pomiędzy dwie wysokie skały wciskało się morze wąską prawa boskie.
cieśniną. Tam wpłynęły okręty, lecz Odyseusz własny statek uwiązał na Podzielił dru\ynę na dwa oddziały: jeden miał zostać przy
uboczu, przed wejściem do tej zdradliwej przystani. okręcie, drugi wyruszyć w głąb wyspy. Ciągnięto losy. Tych dwudziestu
Wspiąwszy się na skałę, ujrzeli dziką pustynię. Dwóch ludzi dwóch, którzy wyciągnęli losy wyprawy, prowadził Euryloch, człowiek
poszło na zwiady, czy nie znajdzie się gdzieś zródła lub jakiejś odwa\ny i roztropny. Odyseusz dał im pełne uzbrojenie.
zwierzyny. Reszta wróciła na okręty. Nagle posłyszano z głębi lądu Zszedłszy z góry, znalezli się w uroczej dolinie. Pośrodku stał
wrzask, lecz zanim kto zdą\ył ruszyć wiosłem, nadmorskie skały zaroiły zamek wysoki z ciosanego kamienia. Wszędzie kręciło się zdumiewające
się od wielkoludów. mnóstwo lwów i wilków, które jednak nie rzucały się na ludzi, lecz łasiły
Byli to Lestrygonowie, dziki szczep olbrzymów-ludo\erców. się jak oswojone psy. Z zamku dobiegał śpiew, piękny śpiew kobiecy.
Spostrzegłszy okręty uwięzione w ciasnej zatoczce, zasypali je gradem Niekiedy przycichał i wtedy słyszało się warkot tkackiego warsztatu.
kamieni, z których ka\dy mógłby zniszczyć statek. W istocie, z jedenastu - Chłopcy rzekł jeden z dru\yny tu ktoś przy krosnach śpiewa, an
okrętów ani jeden nie ocalał, Lestrygonowie zaś wyławiali spośród pewno nie wielkolud. Zawołajmy, mo\e się odezwie.
pogruchotanych belek na wpół \ywych ludzi, wbijali ich na tyki i
www.soleckajedynka.ovh.org
3
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Na ich krzyk ukazała się w drzwiach cud-dziewczyna, śliczna jak Druga do pysznych siedzeń przysuwa stoliki
jutrzenka. Wszyscy weszli za nią do zamku; jeden tylko Euryloch Szczerosrebrne, ustawia złociste koszyki.
pozostał na polu, nieufny. W dzbanie srebrnym znów wino miesza trzecia dziewa
Nimfa (bo trudno ją było uwa\ać za zwykłą śmiertelniczkę) I napój weselący w puchary rozlewa.
zaprosiła nieoczekiwanych gości do stołu, podała sery, miód wino, jedzą, Czwarta wodę przynosi i ogień roz\arzy
piją, wesoło patrzą na piękną panią. A ona śmiejąc się ka\dego dotyka Pod trójnogiem, gdzie woda na kąpiel się warzy.
ró\d\ką i oto: ciało ich porasta szczeciną, głowa zamienia się w ryj, A gdy się woda w kotle dobrze ju\ zagrzeje,
cała gromada ze świńskim kwikiem biegnie do chlewu. Nimfa w wannę ozdobną strumień ciepłej leje.
Tak okrutnie bawiła się z ludzmi córka Słońca, czarodziejka Po łazni człek się miękką oliwą wyciera,
Kirke. Do potraw mieszała zioła magiczne, które przemieniały człowieka Chleję na grzbiet zarzuci, w chiton się ubiera
w zwierzę. Wszystkie bydlęta wałęsające się pod zamkiem były kiedyś I wraca do komnaty, do srebrnego krzesła&
ludzmi, nieszczęsnymi wędrowcami, których na tej wyspie dosięgną los Teraz znowu wniosła
haniebny. Słu\ebna na miednicy nalewkę złocistą,
Euryloch przybiegł do Odyseusza opowiedzieć, co się stało. Król Z której lała na ręce moje wodę czystą.
natychmiast przypasał miecz, wziął łuk, kołczan ze strzałami i Gdym się umył, stoliczek gładki mi przystawi,
zostawiwszy Eurylocha przy okręcie, poszedł ratować towarzyszy. Byłby A za nią i klucznica z chlebami się zjawi:
się i sam zgubił, gdyby nie pomoc Boga Hermesa. Ten spotkał go w Stawia misy przekąsek, jakie ma spi\arnia
drodze do zamku, dał mu ziele czarodziejskie, które odczyniało I jeść ka\e&
wszystkie uroki, i taką przestrogę: Okrągły rok minął im na codziennym ucztowaniu, czas upływał
- Jeśli cię Kirke zechce tknąć ró\d\ką, dobądz miecza i rzuć się na nią. niepostrze\enie jak sen. W tym zbytku zapomnieli po prostu o ojczyznie.
Od razu stanie się łagodna i potulna. Nareszcie jednak Odyseusz po\egnał gościnna czarodziejkę.
Odyseusz wszedł do zamku i został przyjęty przez piękną panią z - Nie zatrzymuję was dłu\ej rzekła Kirke ale musicie stąd jechać w
największą uprzejmością. Posadziła go przy stole, w milczeniu inna stronę ni\ zamierzacie.
przypatrywała się jak jadł i pił, i kiedy była pewna, \e ju\ jej zatrute - Dokąd?
potrawy musiały poskutkować, nachyliła się, aby go dotknąć ró\d\ką. On - Do państwa cieniów.
jednak zerwał się z podniesionym mieczem. Kirke przelękła się ostrego Odyseusz osłupiał. Czy był to nowy cios nieubłaganego losu? Czy
\elaza, padła na kolana. jechać do krainy cieniów nie znaczy: wyjść z \ycia na zawsze?
To był nie lada triumf widzieć u swych stóp boginkę proszącą o Kirke go uspokoiła. Nie idzie bynajmniej o śmierć, lecz o nową
zmiłowanie! Odyseusz kazał jej uwolnić wszystkich towarzyszy; zamek drogę \ycia. Tułacz stojąc pod klątwą bogów tak się zaplątał w
napełnił się wesołą wrzawą, gdy ci biedacy wyszli z chlewów i odzyskali nierozwikłane ście\ki świata, \e tylko głos proroczy mo\e go z nich
ludzką postać. Sprowadzono i resztę załogi okrętu. Bractwo łakomie wyprowadzić. Niech płynie więc do Kariny cieniów, niech wywoła duszę
rzuciło się do stołów, które ju\ nikomu nie szkodziły. Jedli, pili, u\ywali wieszcza Tejrezjasza; ona mu powie najpewniej, co jeszcze ma spełnić,
\ycia, o jakim się nie śniło tym nędzarzom, wysmaganym wiatrami, którędy iść, by odnalezć zgubioną drogę \ycia.
wysuszonym na słonej pustce morza. Po latach Odyseusz nie mógł
wspomnieć bez wzruszenia o tych cudach. Oto co pózniej opowiadał: OD KRÓLESTWA CIENIÓW DO WYSPY SAOCCA
Na dworze czarodziejki cztery śliczne panny Załoga płakała, gdy odwiązywano okręt i podnoszono \agiel na
Kręcą się przy bogini w słu\bie nieustannej. tę ponurą podró\.
Ród ich boski, córami są zródeł i gajów Nie trwała długo. Po dniu \eglugi z pomyślnym wiatrem dotarli
I świętych wpadających do morza ruczajów. do krańców Zachodu. Te strony okrywa wieczysta mgła. Kimeryjczycy,
Jedna z nich krzesła mości z wierzchu ścieląc cenne, którzy tam mieszkają, nie znają słońca ani gwiazd. Wokół roztacza się
Purpurowe kobierce, a na spód płócienne. płaskie wybrze\e, porosłe nędznymi olchami, topolami i wierzbami.
www.soleckajedynka.ovh.org
4
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Przy jednym z takich gajów Odyseusz wykopał mieczem dół i Tak i mnie schnącą z \alu śmierć w końcu zabrała.
zabrał się do ofiar. Lał w ziemię miód i mleko, potem wino, na koniec Synu! Mnie zabiła Artemidy strzała2,
wodę zmieszaną z mąką zwyczajne libacje dla umarłych. Zar\nął dwie Co tak niespodziewanie i lekko przeszywa,
owce czarne, krew ich spuścił do dołu. Mnie nie zjadła choroba, co duszę wyrywa
Świe\a krew ofiarna to łakomy pokarm dla dusz, które na Z ciała bólem \artego& Tylko, drogie dziecię,
zawsze opuściły ciało. W mgnieniu oka wyroiły się zewsząd, jakby je Ciągła tęsknota po tobie wyssała mi \ycie .
zrodziła mgła, rozpostarta na ta smutną ziemią. Szli młodzi i starzy, Poruszony do głębi Odyseusz chciał uścisnąć matkę, ale ramiona
kobiety i mę\czyzni, wśród których poznawało się widma wojowników po chwytały pró\nię: najdro\sza istota wymykała się niby mara senna.
skrwawionych zbrojach. Lecz Odyseusz mieczem je odpędzał, czekając Tymczasem schodziły się dusze innych niewiast, \ony i córki
na duszę Tejrezjasza. sławnych mę\ów; niektóre ju\ dawno umarły. Po nich zjawiły się widma
Przyszła wreszcie i głosem cichym jak tchnienie wró\yła: \e bohaterów. Achilles szedł z Patroklesem: śmierć znów połączyła tych
Odyseusza ściga gniew Posejdona, \e przyjdzie mu zaznać jeszcze wiele wiernych przyjaciół. Odyseusz ze zgrozą ujrzał Agamemnona, którego
trudów, \e wróci je3dnak do ojczyzny. Tę radosną zapowiedz \ywym i zdrowym po\egnał pod Troją w dzień powrotu. Nic nie wiedział
poprzedzały wskazówki i napomnienia, czego się strzec w dalszej o jego tragicznym końcu. Ale i oni wypytywali Odyseusza o wieści z
wędrówce, jak się chronić gniewu bogów. kraju, o przyjaciół, o domy, które zostawili; niewiele mógł im
Odyseusz słuchał roztargniony. Wśród mar, które wyszły z powiedzieć, równie jak oni daleki od \ycia.
podziemia, zobaczył swą matkę. Nic nie wiedział o jej śmierci, widok Zapach świe\ej krwi z ofiarnego dołu szedł coraz głębiej w świat
drogiej staruszki przejął do bólem. umarłych i wywabiał tłumy dusz. Zbierały się takie gromady, \e
Skoro Terezjasz odszedł, dusza matki zbli\yła się do ofiarnego Odyseusz zląkł się i uciekł na okręt.
dołu. Napiła się świe\ej krwi, która powróciła jej na chwilę strzęp \ycia; Jeszcze raz po drodze odwiedzili Kirke. Wyszła do nich na brzeg
mogła przemówić dosłyszalnym głosem. Odyseusz zasypywał ja morza i dała Odyseuszowi ró\ne wskazówki jak strzec się
pytaniami: o \onę, o ojca, o jej własną śmierć. Matka rzekła: niebezpieczeństw, jak uniknąć czaru Syren, jak się przemknąć pomiędzy
śona zawsze stateczna sercem, dotąd siedzi Błędnymi Skałami, które ka\dy przepływający statek zamykają w
W zamku twym, gdzie dni wszystkie wśród tęsknej \ałoby kamiennym uścisku, jak wyrwać się Scylli i Charybdzie.
Płyną jej, a na płaczach schodzą noce doby. Wyspa Syren, o której wspominała Kirke, była niedaleko. Gdy się
Berła twego nikt nie wziął, a królewskie włości do niej zbli\ali, wiatr ucichł, morze stało się gładkie jak oliwa. Cała
Syn twój Telemach trzyma, uprawia w cichości. załoga siadła do wioseł. Odyseusz wyjął krąg wosku, ugniótł niego
Czasem na ucztę sprasza, jak czynić nale\y twarde gałki i tymi gałkami zalepił uszy wszystkim towarzyszom. Sam
Temu, który najwy\szą władze w kraju dzier\y, zaś kazał siebie przywiązać do masztu mocnymi powrozami.
A sam bywa zapraszan. Rodzic twój na łanie Na skałach wyspy pojawiły się dwie panny morskie, Syreny, i
Osiadł sobie i nigdy w mieście ni postaje. podniósł się ich śpiew niezrównany. Nie tylko głos był słodki, nie tylko
Ao\e jego nie świeci makatą tam \adną, melodia dziwna i rozkoszna, ale i słowa szczególnie pociągały. Wołały do
Ni chlenami; na zimę ma izbę czeladną, Odyseusza, by się zatrzymał i posłuchał opowieści o tym, jakich
W której sypia; zazwyczaj na ziemi w popiele nieszczęść Grecy i Trojanie doznali na polach Ilionu, i o wszystkim, co
Kładzie się przy ognisku i łachman podścielę. dzieje się na świecie.
W łagodniejsze zaś lato i jesień owocną Odyseusz rwał się w swych więzach, krzyczał, by zatrzymać
Rad chodzi po winnicach sypiać porą nocną, okręt tak okropną wydawała mu się myśl, \e całe \ycie będzie ubo\szy o
Kędy sobie ze suchych liści ło\e mości. tę osobliwą chwilę czarującego śpiewu i wieści o zdarzeniach na ziemi.
A nim zaśnie, wcią\ duma o losów srogości Ale załoga głucha na jego wołania i na śpiew Syren wiosłowała
Sprzysię\onych na ciebie i serce się wpija
Nowy ból, a lat cię\ar do reszty zabija. 2
Wierzono, \e nagła śmierć sprowadza niewidzialna strzała Artemidy lub Apollona.
www.soleckajedynka.ovh.org
5
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
nieustannie. Ten i ów, odwracając oczy od morza, widział na pustynnym Czekali, a tymczasem w śpi\arni okrętowej ubywało zapasów.
brzegu bielejące kości, szczątki niebacznych \eglarzy, którzy zasłuchani Zaczęto łowić ryby, ptaki. Ale i one pojawiały się coraz rzadziej, w oczy
w głos Syren zginęli tu z głodu i tęsknoty. zaglądał głód. Któregoś dnia Odyseusza sen zmorzył, z dala od
Wyspa Syren znikła pod horyzontem. Ale oto zbli\ało się towarzyszy. Wtedy Euryloch poddał myśl, \eby zar\nąć parę wołów.
grozniejsze niebezpieczeństwo. Płynęli ku cieśninie morskiej ujętej z - Bóg się na głodnych ludzi nie pogniewa mówił. kiedy wrócimy do
dwóch stron skałami. Itaki, postawimy mu świątynię, zło\ymy ofiary. Zresztą, jeśli ma nas
Jedna z nich była tak wysoka, ze szczytem sięgała chmur, a tal zgubić, powiem szczerze, \e wolę śmierć na morzu ni\ powolne konanie
gładka, jakby ją ociosało dłuto kamieniarza. W tej skale była jaskinia, z głodu.
mieszkanie Scylli. Ten potwór morski miał dwanaście łap i sześć łbów. Te słowa wszystkim trafiły do przekonania. Gdy Odyseusz się
Ogromnego tułowia nikt nigdy nie widział, bo le\y gdzieś w głębokich zbudził, ju\ piękne kawały wołowiny sma\yły się na ro\nach. Sześć dni
mrokach pieczary. Tylko łby wystawia i łapy, którymi chwyta wszystko, ucztowali, jakby ich sam bóg zaprosił na biesiadę. Siódmego dnia objęła
co znajdzie się w pobli\u: ryby, delfiny, ludzi z przeje\d\ających niebo promienna pogoda, nawet Odyseusz był bliski nadziei, \e
okrętów. dobrotliwy bóg Słońca przebaczył im grzech.
Naprzeciw jest druga skała, o wiele ni\sza, a na jej szczycie Dzwignięto maszt, uwiązano \agiel, wrychle zielone brzegi
rośnie stare drzewo figowe. Pod tą skałą mieszak Charybda, Trynakrii znikły za horyzontem. Przed nimi ścieliła się równa przestrzeń
niesamowita poczwara, która wchłania w swe nienasycone trzewia morze morza, ich lękiem. Nie było najl\ejszego powiewu. Plusk wioseł odbijał
i znów je wypluwa. Ogromne zwały wody giną w jej paszczęce, morze się od głuchej pustki jak rytm niespokojnego serca.
umyka, odsłania się dno, okryte czarnym mułem, a potem znów woda Trwało to krótko. Wstał wiatr zachodni, z nim przyszły sine
wraca, wre, kipi, białą pianą bryzga a\ pod szczyt góry. chmury. Gniew bo\y huczał cyklonem. Oddarte liny puściły maszt, który
Odyseusz, idąc za radą Kirke, kazał z daleka wyminąć kotłowisko z łoskotem zwalił się na pokład. Sternik ugodzony w głowę padł i
Charybdy. W ten sposób okręt przybli\ył się ku Scylli; czujny potwór wyśliznąwszy się za burtę poleciał w morze. Piorun uderzył w okręt.
wychylił się nagle i porwał z pokładu sześciu ludzi. Odyseusz ujrzał ich Statek drgnął i przechylił się tak gwałtownie, \e całą załogę zmiotło z
ręce i nogi w powietrzu, a o jego uszy uderzył rozdzierający jęk ludzi, pokładu. Nikt ju\ nie wrócił, fale zepchnęły ich na dno.
których potwór po\erał. Ocalał tylko Odyseusz. Z okrętu zostało parę belek, które
trzymały się razem. Rozbitek siadł na nich i płynął po grzbietach fal,
ROZBITEK które z wolna cichły. Prąd morza niósł go w powrotnym kierunku.
Nieustanna praca wioseł, strach, okropne przejścia pozbawiły O świcie następnego dnia znalazł się znów u wejścia do cieśniny
załogę sił. Ledwo się dowlekli do najbli\szego lądu. Wydał im się rajem i między Scyllą i Charybdą. Postąpił teraz inaczej, nie miał bowiem nic do
był nim prawie, albowiem znajdował się na wyspie Słońca Trynakrii. zło\enia w ofierze \arłocznemu potworowi. Poddał się wirom pędzącym
Na łąkach puszystych pasły się stada owiec i wołów, których go wprost w otchłań Charybdy. Przyczaił się na swych belkach, a kiedy
liczba ani się zwiększała, ani zmniejszała nigdy, lecz była stała jak układ ju\ miał zniknąć w odmętach, skoczył w górę i uczepił się gałęzi drzewa
wszechświata. Było tyle stad owiec i tyle stad wołów, ile dni w tygodniu, figowego, które zwisały ze skał nad Charybdą. Jego ratownicze belki
a tyle sztuk w ka\dym stadzie, ile tygodni w roku. Słońce liczyło je co poszły w głąb paszczy potwora, lecz on wiedział, ze wrócą razem z
dzień, chodząc po niebie. Dwie nimfy je pasły: Lampecja, czyli wyplutą wodą i czekał, wszystkimi siłami duszy i ciała wisząc w
Świetlista, i Faetuza, czyli Przejasna. Odyseusz rzekł: powietrzu.
- Niech się nikt nie wa\y tknąć świętych zwierząt. Tejrezjasz mnie Nareszcie Charybda oddała połkniętą wodę, a na jej powierzchni
ostrzegł, \e za to grozi nam zagłada. ukazały się belki. Odyseusz puścił się z gałęzi i dopadł swej \ałosnej
Mieli ze sobą dość \ywności, nikt się więc nie łakomił na boskie tratwy. Dziewięć dni i dziewięć nocy niosła go ona po bezlitosnym
gospodarstwo. Ale po nocy pogodnej zerwała się wichura, niebo zawlokło morzu. Miał odrobinę nadziei, \e te same fale, które go przygnały z
się chmurami. Nastał zły czas, wiatry przeciwne, morze nieu\yte. powrotem pod Scyllę i Charybdę, zawloką go raz jeszcze do wyspy Kirke.
Niepodobna było myśleć o dalszej podró\y. Ale dziesiątej nocy utknął przy nieznajomym wybrze\u.
www.soleckajedynka.ovh.org
6
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Ze snu bez pamięci obudził się wśród jasnego dnia, lecz w świń, Itaka otoczona wieńcem wysp& wszystkie myśli szły w tamtą
pierwszej chwili myślał, \e śni dalej: stała nad nim kobieta nieziemskiej stronę, ku \onie ukochanej, ku synowi, którego zostawił w kołysce,
urody i przypatrywała mu się uwa\nie. Odyseusz bał się kobiet z wyje\d\ając na wojnę, a który teraz jak mówił duch matki rządzi
dalekich, nieznanych wysp. W jego przygodach niewiele się one ró\niły niby młody król&
od ludo\erczych olbrzymów. czym\e jednak miał się obronić sam jeden,
rozbitek, na niezmierzonym obszarze wód? Groziła mu śmierć od DOM BEZ PANA
wichrów i głodu czy\ okrutniejsze oka\ą się te miękkie ręce, które mu Matka Odyseusza nie do\yła ostatecznej hańby, Jaka spadła na
pomagają dzwignąć się z ziemi? Itakę. To, co mu powiadała w podziemiu, nale\ało ju\ do przeszłości.
Wstał i poszedł za nieznajomą. Wkrótce ogarnął ich gaj, gdzie Teraz nikt ju\ nie wierzył w jego powrót. Resztki wiary lub złudzeń
spośród srebrnych topól ciemne cyprysy podnosiły w górę swój kształt odbierali innym ci, którym zale\ało na tym, \eby Odyseusz nie wrócił.
strzelisty. Za gajem ukazały się łąki, całe w kwiatach, szumiące Jego dom, majątek i całe królestwo stało się przedmiotem po\ądania
potokami, które je przerzynały. W najpiękniejszym miejscu stał dom, okolicznych ksią\ąt:
raczej grota wykuta w skale. Głazy sklepienia porastało wino o liściach W domu była \ona(a jak sądzono: ju\ wdowa) Odyseusza
szerokich. Penelopa i syn, Telemach, dwudziestoletni młodzieniec. Zbyt młody
Wnętrze niczym nie przypominało chłodnej pieczary; wszędzie wiek nie pozwalał Telmachowi ująć władzy, jego rozkaz nie sięgnął poza
kobierce, tkaniny, na stołkach i krzesłach haftowane poduszki. koło najbli\szej słu\by. Penelopa zaś była piękna. I jeszcze młoda. Z jej
Gospodyni usadziła Odyseusza, a sama zakrzątnęła się przy ogniu rąk przypadł by nowemu mę\owi spadek po zaginionym królu.
dorzucają drew cedrowych, z których płomień wydobył zapach \ywiczny. I oto zaczęli się zje\d\ać do Penelopy młodzi panicze z Itaki i z
Była to najdziwniejsza przygoda, jaka spotkała tułacza. Po raz wysp sąsiednich starając się o jej względy. Ka\demu odpowiadała, \e nie
pierwszy doznał szczerej troskliwości, bezinteresownego współczucia. mo\e nic przyrzec, dopóki nie ma pewności, \e jej mą\ nie \yje. Oni
Dotychczas za ka\dą gościnę musiał opłacić haracz krwi, bólu albo jednak nie ustępowali, stając się coraz bardziej natarczywi. W końcu
poni\enia; tu wszystkie dary ofiarowano mu czystym sercem. około setki młodych ludzi osiadło się na stałe w domu Odyseusza.
Dobroczynna pani nazywała się Kalipso, co znaczy Osłaniająca, i Znalezli sobie kwatery w sąsiedztwie, bo zamek by ich nie
była nimfą, córą bogów. Mieszkała sama na tej małej wysepce, Ogigii, pomieścił, ale ju\ wczesnym ranem rankiem zbierali się w Sali
trochę znu\ona swoją nieśmiertelnością, która jej upływała wśród biesiadnej. Pili, jedli, bawili się na koszt cudzego gospodarstwa. Co dzień
jednakich dni i nocy. pastuchy królewscy przypędzali do dworu wykarmione woły, barany,
Odyseusz nie od razu spostrzegł, jakie na niej uczynił wra\enie. wieprze, co dzień do póznej nocy wino, tańce, śpiew przy cytrze.
Jak ona dla niego, tak on dla niej był wielką przygodą. Słyszeć obok Penelopie w jej pokojach na górze te hulaszcze hałasy odbierały sen,
czyjś głos, głos istoty, która nie jest ani krogulcem, ani sową, ani mewą, Telemach zaciskał pięści i gryzł się w samotności.
jedynymi mieszkańcami wyspy, wejść przez ten głos w tajemnicę obcego Pewnego dnia odwiedził go tajemniczy gość. Przedstawił się jako Mentes,
\ycia, w zadziwiający świat ludzkiego bytu to było niezwykłe i król Tafijczyków, stary przyjaciel Odyseusza. Rozmawiał z Telemachem
pociągające. na uboczu, z dala od zalotników. Mówił, \e przeje\d\ając na swym
Kalipso zakochała się w Odyseuszu. Chciała zostać jego \oną, okręcie koło Itaki, nie mógł się powstrzymać, by nie odwiedzić miłego
obiecała mu nieśmiertelność. Ilekroć wspomniał o drodze, drodze do mu domu.
domu, odwracała rozmowę i on zostawał, nieszczęsny rozbitek, nie Wysłuchał \alów młodzieńca i wzbudził w nim nadzieję , \e ojciec
mający innego sprzętu poza parą swych rąk na pokonanie wrogich \yje. Co więcej, radził, \eby zamiast siedzieć w tym złowrogim domu,
\ywiołów morskich. pojechał w świat zasięgnąć wieści o Odyseuszu. Niech odwiedzi Nestora,
Mijały miesiące, lata. Menelaosa; oni mają stosunki z szerokim światem, zwłaszcza Menealos,
Odyseusz wychodził rano na wybrze\e, siadał na samotnym który sam niedawno powrócił. Trzeba równie\ zwołać wiec na Itace i
upłazie i marzył o ojczyznie. W pamięci wyłaniała się Itaka ze swymi przed całym ludem oskar\yć zalotników.
górami, po których skaczą kozy, z dąbrowami, w których \ywią się stada
www.soleckajedynka.ovh.org
7
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Telemach słuchał go z płomieniem na twarzy. Ka\de słowo I cofnęła się matka w zdumionej pokorze,
budziło w nim wiarę we własne siły. Gość jak zjawił mu się nagle, tak Mądrą synowską mowę rozwa\ając w sobie&
niespodziewanie go opuścił; rzekłbyś, znikł w powietrzu. Tak się stało w
istocie, albowiem pod postacią rzekomego Mentesa odwiedziła go bogini Nie tylko matki zdumienie wywołały jego słowa. Zachowanie się
Atena. Telemach, odwa\ne i męskie, sprawiło wra\enie na zalotnikach,
Gdy Telemach wrócił do świetlicy, było tam cicho; pieśniarz Niebawem oczekiwała ich mowa niespodzianka, Nazajutrz odbyło się na
Femios bawił salę swym śpiewem. placu publicznym zgromadzenie ludowe, pierwsze, odkąd Odyseusz
opuścił Itakę. Telmach wystąpił śmiało na środek i przemówił.
Słuchali- a on śpiewał powrót opłakany Wspomniał ojca, jego rządy mądre i łaskawe, wreszcie wzniósł skargę na
Spod Troi, od Ateny na Greków zesłany. zalotników, którzy zlecieli się jak kruki, \eby rozdrapać jego
Kiedy w górne komnaty doszedł śpiew ponury dziedzictwo.
Do uszu Penelopy, Ikariosa córy, I przekonał się, jak daleko zaszły sprawy. Lud milczał, bezbronny
Śpiesznie zbiegła po schodach na dolne pokoje. wobec wielkich panów, a ci drwili z młodzieńca, który był sam jeden
Na lica zapuściła z głów namiotkę cienką3, przeciw nim.
Z lewej i prawej miała słu\ebną panienkę, - Czy\ boimy się kogo? mówili. Telemach nam nie straszny,
I do boskiego piewcy rzekła płacząc rzewnie: chocia\ tak srogo przemawia. Wracamy do swoich uciech, do stołów
Femi! Ty innych pieśni więcej umiesz pewnie, biesiadnych, a ty, młokosie, nie dojdziesz ładu w domu, półki twoja
Co ludzi, bogów sławią, a u piewców słyną. matka któregoś z nas nie wybierze.
Zgromadzenie rozeszło się do domów. Telemach został sam na
Więc jedną z takich zabrzmij, a oni niech wino pustym placu. Zbrzydł mu dom, zbrzydła hańbiąca bezczynność;
Piją milcząc. Tej nie chę pieśni tylko jednej, wczorajsza rada nieznajomego otworzyła przed nim rozkoszne powaby
Taką boleścią serce przenika mnie biednej, szerokiego świata.
Ju\ i tak udręczonej tym płaczem ustawnym
Po mał\onku mym drogim, po mał\onku sławnym . PODRÓś TELEMACHA
Telemach odrzekł na to: Matko ukochana! Telemach wystarał się o łódz, zebrał załogę z młodych chłopców,
Za có\eś na miłego pieśniarza zdąsana? stara klucznica Eurykleja, która jak Odyseusza, tak i jego wyniańczyła,
Czy\ nie śpiewa, jak czuje? Nie on winien temu, zaopatrzyła go w zapasy na drogę. Oprócz niej nikt w domu o tym nie
Raczej Zeusa obwiniaj, \e daje ka\demu wiedział. Telemach dla bezpieczeństwa przed zalotnikami nocą wykradł
Mistrzowi takie tylko, jak sam chce, natchnienia. się z ojczyzny. Jak\e cudna, jak szeroko swobodna była noc tej
Nie wiń go, \e nam śpiewa Greków utrapienia. pierwszej podró\y! Wsparty o burtę łodzi, z gwiazdami nad głową, czuł
Azali\ nie tej pieśni słuchamy najchętniej, się panem \ycia. Rozkazywał i chłopcy słuchali jego rozkazów; zdawało
Która czymś nowym w sercu słuchacza odtętni mu się, \e niebo i morze są mu równie\ posłuszne. Aódz poruszana
Raczej ty się do pieśni nastrój w duszy swojej. łagodnym wiatrem sunęła wzdłu\ wybrze\y Peloponezu, a o szarym
Przecie\ nie sam to Odys nie wróci spod troi. świecie przybiła do piszczystego Pylos, stolicy Nestora.
Tylu innych herojów przepadło bez wieści! Sędziwy król siedział w otoczeniu synów i starszyzny, doglądając
Lepiej wróć do się, pilnuj roboty niewieściej, obrzędów ofiarnych ku czci Posejdona. Na ziemi le\ało dziewięć byków,
W rzeciona i krosienek: nagraj, by \ywo których udzce owinięte tłuszczem paliły się na ołtarzu. Telemachowi
Dziewczęta pracowały. Rozkaz mę\ów sprawą, towarzyszyła Atena, która swą boskość okryła pod postacią Mentora,
A i moją. Jam pan tutaj we dworze . jednego z najbardziej powa\nych obywateli Itaki. Była przy Telemachu
całą noc na łodzi i teraz czuwała nad jego pierwszymi krokami na drodze
samodzielnego \ycia.
3
Namiotka- zasłona
www.soleckajedynka.ovh.org
8
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Na widok nieznajomych wstał syn Nestora, Pejsistratos, podbiegł Przewidywania Manealosa były zgodnie z prawdą. Właśnie w tej
ku nim i wziąwszy za ręce wprowadził do biesiadnego koła. chwili na wyspie Ogigii Odyseusz sposobił się do wyjazdu.
Jak\e się dziwił, jak\e się cieszył stary król, kiedy mu Telemach objawił Nimfa Kalipso siedząc z nim przy stole, na którym podano nektar
swój ród i swe imię! Ale nic nie wiedział o Odyseuszu. Ostatni raz widział i ambrozję, strawię bogów, patrzyła ze smutkiem i zdumieniem na tego
go na trojańskim wybrze\u w dniach powrotu. Od tego czasu minęło człowieka, co wzgardził jej sercem. Rzekła:
dziewięć lat. Radził jechać do Sparty, do Menelaosa: on niedawno Zacny mój Laertydo, przemądry Odysie, Zatem chcesz jak
powrócił z dalekich wędrówek, mo\e gdzieś po drodze spotkał Odyseusza najprędzej z wyspy wymknąć mi się
albo coś słyszał o nim I wrócić do ojczyzny? Szczęśliwej ci drogi! Lecz \ebyś mógł
Telemach został na noc w zamku Nestora. Nazajutrz król dał mu przewidzieć, jakie los złowrogi
wóz i konie. Pejsistratos, który był niewiele starszy od Telemacha, Przeznacza ci opały, nim staniesz u celu-
pokochał go od razu jak brat i postanowił odwieść do Sparty. Zostałbyś w tej pieczarze ze mną, przyjacielu,
Przyjechali tam trzeciego dnia pod koniec godów weselnych, I nieśmiertelność przyjął, jakkolwiek stęskniony
które król wyprawił dla swojej córki; wydał ją za Neoptolema, syna I niecierpliwy pragniesz powrócić do \ony,
Achillesa. Nowo\eńcy ju\ odjechali, lecz pałac był pełen gości. Od której pośledniejszą nie jestem ja przecie
Telemacha w zdumienie wprawił przede wszystkim sam pałac. Ni wzrostem, ni urodą. Czy marnej kobiecie
Nigdy nic równie pięknego nie widział. Przestronny, jasny i bogaty Rzecz podobna mnie, bóstwu, chcieć urodą sprostać?
wydawał się świątynią przy starym domostwie na Itace. Oto jak \yją Na to on:
prawdziwi królowie! myślał rozglądając się po ścianach zawieszonych Uśmierz gniew rzekł- o nimfo! ja\bym ci nie wiedział,
złotem haftowanymi makatami, po sprzętach ze szlachetnego drzewa, śe między Penelopą a tobą jest przedział?
wykładanych kością słoniową lub bursztynem. Azy zakręciły się w śe się równać nie mo\e z twym wzrostem, i urodą?
oczach, wspomniał swego biednego ojca, który zapewne te\ wiózł do Prosta to śmiertelniczka, a tyś wiecznie młodą!
domu takie skarby zdobyte na wojnie& Mimo to tęsknie za nią, tęsknie coraz więcej,
Menelaos posadził nowych gości przy wspólnym stole Aby się dnia powrotu doczekać najprędzej.
biesiadnym. Wkrótce zeszła i Helena, ta, o którą dziesięć lat Grecy Choćby mię bóg znów jaki pogrą\ył w bałwany,
walczyli pod Troją, zawsze jednakowo piękna jak bóstwo. Przy mięsie i Zaniosę mę\nie, w cierpieniach ja wypróbowany.
winie wspominano dawne dzieje. Helena opowiadała o \yciu w Troi, Tylem ju\ przebył, takie przechodził katusze
Menelaos o przygodach w drodze powrotnej. Telemach tak się zasłuchał, Na wojnę i na morzu, \e i to znieść muszę!
\e zapomniał spytać ojca.
Nazajutrz jednak Menelaos sam przyszedł do niego wczesnym Nazajutrz rano wziąwszy topór poszedł do lasu. Dwadzieścia
rankiem, kiedy jeszcze chłopiec le\ał w łó\ku. Opowiedział mu, \e drzew zwalił, obciął gałęzie, wyrównał pnie, aby uczynić z nich dyle
niedawno, wyje\d\ając z Egiptu, spotkał bo\ka morskiego, Proteusa, równe i gładkie. Z belek powoli rodziła się trawa. Odyseusz dodał jeszcze
który między innymi mówił mu wa\ne rzeczy o Odyseuszu. pomost, burty, wzniósł maszt i opatrzył go reją do rozpięcia \agla. śagiel
- Czy \yje? zapytał Telemach sam uszył z płótna, które mu przyniosła nimfa. Kalipso usługiwała mu w
- śyje. Siedzi na wyspie Ogigii u nimfy Kalipso. tej robocie gorliwie: co chwila biegła do domu to po świder, to po jakieś
- Czy to daleko? inne narzędzie.
- Zapewne bardzo daleko, ale z pomocą bogów Odyseusz wrócił Na ostatku wyciosał Odyseusz ster; łódz była gotowa; ze
stamtąd. Mo\e ju\ jest w drodze. wzruszeniem zepchnął ją na morze. Gdy podjęta falą przybrze\ną lekko
Telemach zerwał się z łó\ka. Z trudem uległ namowom się zakołysała, miał wra\enie, \e nie na wodzie, lecz na jego własnym
Menelaosa, \eby zatrzymał się jeszcze parę dni. sercu kołysze się ten twór niezdarny, a najdro\szy ze wszystkich
statków, jakie kiedykolwiek posiadał!
KLTWA POLIFEMA
www.soleckajedynka.ovh.org
9
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Kalipso dała mu na drogę zapasy \ywności, które schował w Biada mi! Zeus zaledwie we mnie wlał otuchę
suchym i bezpiecznym miejscu pod pokładem. Rozwinąwszy \agiel Ląd wskazują, gdym morską przebrnął zawieruchę,
pochwycił weń wiatr lekki i pewny. Siedząc u steru nie doznawał A\ tu wybrnąć z tej toni ju\ nie wiem którędy:
znu\enia, sen nie kleił mu powiek. Wtedy dojrzał go Posejdon. Wracał Zębate skały sterczą, wre i kipi wszędy
właśnie z kraju Etiopów i zdumiał się, widząc, jak Odyseusz na kruchej Wściekły \ywioł przede mną brzegu gładka ściana
łupince śmiało \egluje w stronę Itaki. Przypominała mu się prośba A głębia wcią\ niezmierna i nie zgruntowana&
Polifema... Jeśli wprost pójdę, bałwan pochwyci mnie w biegu
Na rozkaz Posejdona wstały wichry, gęsty tuman owinął morze. I o skalistą ścianę rozbije na trzaski!
Wysoka fala uderzyła w łódz, przewróciła ją, zniosła. Odyseusz borykał A nu\bym ją wyminął i szukał, gdzie płaski
się z wodą, ubranie przemokło i spychało go swym cię\arem na dół. Brzeg się ściele albo te\ jaka przystań głucha?&
Wybił się jednak, dopadł tratwy. Wichry wydzierały mu ją z rąk, resztki A\ dr\ę! Mo\e mnie znowu porwać zawierucha
sił tracił w tych zapasach. I odrzucić daleko na rybne przestwory &
Nigdy jednak człowiek walczący o swe zbawienie nie jest Gdy tak rozwa\a w sercu i na rozum bierze,
zupełnie samotny. Ulitowała się nad biednym rozbitkiem boginka Wał potę\ny nim rzucił o skalne wybrze\e.
morska, Luekotea. Rzuciła mu przepaskę cudowną. Odyseusz zdarł z Kości by mu zgruchotał i skórę zdarł z ciała,
siebie ubranie i owinął się tą przepaską, która jakby odświe\yła jego Gdyby Atena myśli mu tej nie poddała,
ciało. Z tratwy została tylko jedna belka. Siadł na niej okrakiem, trzymał śe się obojgiem ramion o skałę owinął
się kurczowo tej ostatniej pomocy, póki i jej fale mu nie odebrały. Nie I uwisł, póki bałwan z rykiem go nie minął.
miał ju\ nic więcej prócz własnych rąk i nóg, tylko przepaska Leukotei Czym na razie się zbawił, lecz bałwan z powrotem
utrzymywała go na powierzchni. Oderwało, na pełne morze rzucił potem.
Tak przez dwa dni, dwie straszne noce broniąc \ycia A jak polip wyrwany z miejsc, gdzie był wrośnięty,
Od fal napaści z morzem bił się bez ustanku. Ma \wirem i głazami oblepione pręty =
A gdy w dniu trzecim zorza zeszła o poranku, Tak do skały przylepła z dwóch rąk uczepionych
Naraz wiatr ucichł; niebios pogodne błękity Zdarta skóra i Odys wśród fal spiętrzonych
Odbijała wód szyba, a on falą wzbity Cudem wychynął na wierzch wód, co brzeg biły,
W górę mógł ju\ wyraznie brzeg lądu rozpoznać. I wzdłu\ płynąc spoglądał, czy gdzie ląd pochyły
Radość to jakiej dziatwa mo\e tylko doznać, Nie poka\e się albo jakiś port zaciszny.
Gdy jej ojciec gorączką śmiertelną trapiony, I tak dotarł do ujścia jakiejś rzeki pysznej.
Ju\, ju\ kona, okrutnie męczon przez demony Więc w tym miejscu mógł łatwo przybić ju\ do lądu,
Naraz wraca do zdrowia, bóg przez wzgląd na dzieci bo skał tu nie było, ni wiatru, ni prądu.
Uzdrawia go: - tak radość w oczach mu zaświeci, Otó\ ujrzawszy rzekę tak się modlił w duszy:
Gdy ujrzał ląd i lasu rąbek. Więc doło\y Ktokolwiek jesteś, panie, błagam, niech cię wzruszy
Rąk i nóg, by do brzegu dobić się najskorzej. Dola moja! Posejdon gnębi mię zawzięty!
Lecz na odległość, w jakiej głos człowieczy sięga, Przecie\ i wobec bogów człek taki jest święty,
Huk go doszedł fal morskich tłukła tak potęga Co błaga o ratunek w ostatniej potrzebie
O skalisty brzeg, mocą bijąc niesłychana, Ja się do rzeki twej tulę i do ciebie4,
A\ kipiało, ląd białą obryzgująca pianą. Zlituj się, władco, pieczy twej polecam siebie!
Nie ma tam ni przystani, ni lichej zatoki, To rzekł, a bóg zhukane fale pohamował,
Jedno brzeg straszny, rafy, wiszące opoki. Wodę przed nim wygładził, a jego ratował
W Odysie a\ się serce wstrzesło, nogi dr\ały;
Więc westchnąwszy tak myślał w głębi duszy śmiałej:
4
Odyseusz modli się do bóstwa owej nieznanej rzeki.
www.soleckajedynka.ovh.org
10
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Wciągając na brzeg. Fale ze sił go wyssały, bielizny. Tam właśnie o świecie przyjechała królewna Nauzykaa z
Bo mu ręce opadły, nogi pod nim dr\ały, pannami słu\ącymi. Przywiozły pełną furę chlajn, ch8itonów, peplosów i
W ka\dym członku obrzmiałości. Z ust mu woda słona zabrał się do prania. Rozpostarłszy bieliznę na brzegu, poszły się kąpać
I z nosa wybuchła, pierś tchu pozbawiona. w rzece. Po kąpieli i śniadaniu grał w piłkę.
Omdlał więc, od zmęczenia upadł jak skostniały, W pewnej chwili piłka wymknęła się z czyich rąk i wpadła do
Lecz gdy westchnął i siły znowu mu wracały, wody. Podniósł się śmiech i wrzask, które zbudziły Odyseusza. Jego
Odwiązał z piersi oną przepaskę zbawienną myśl, zawsze pełna strachów i złych przeczuć, podsunęła mu odraz
I cisnął poza siebie w tę słoność bezdenną; dzikich ludzi albo wiedzm, które gotowe znęcać się nad nim. Ostro\nie
Prąd ją porwał i uniósł& wychylił się z kryjówki. Widok bawiących się dziewcząt wprawił go w
Więc z rzeki koryta zdumienie, ale i uspokoił.
Wyszedł Odys, w sitowie padł i macierz ziemię Udarł z krzaka sporą liściastą gałąz i odsłaniając nią swoją
Całując westchnął, jakby z duszy zrzucał brzemię. nagość wyszedł. Wyglądał strasznie; z rozwichrzonymi włosami, z
Biada mi! rzekł, - co cierpię, co jeszcze mię czeka, rozwiązaną brodą, czarny od mułu i błota, oblepiony liśćmi niby zły duch
Je\eli mię nad rzeką noc ju\ niedaleka leśny. Dziewczęta rozbiegły się z krzykiem. Jedna Nauzykaa została.
Zaskoczy: ten szron mrozny, wilgotne rosy nocne Odyseusz stanął z daleka, oczarowany jej pięknością. Pierwsze słowa,
Do szczętu zjedzą ciało i tak ju\ niemocne, które mu przyszły na usta, brzmiały jak modlitwa, tak bardzo wydała mu
Gdy od rzeki wiatr zimny dąć będzie o świcie się podobna do bogiń nieśmiertelnych. Mogła być Artemidą w gronie
Lecz gdybym tam na wzgórka zarosłego szczycie swych nimf....
Układu się Gęstwi, mrozu bezpieczen rannego& Królewna zawołała na słu\ące. Kazała im wybrać z wyschniętej
Więc poszedł w las, co porastał wzgórek poło\ony bieliznę parę sztuk dla nieznajomego. Odyseusz wziął je i poszedł
Tu\ nad wodą. Tam znalazł krzak gęsto zielony. wykąpać się w rzece. Umyty i ubrany zmienił się do niepoznania.
Z płonki5 i owocnego splecion oliwnika6. Wspaniały wzrost, postawa, włosy wijące się w puklach. Zdawało się, \e
Nigdy przezeń wilgotny wiatr się nie przemyka, razem z brudem zmył zmarszczki z twarzy, taką jaśniał młodością!
Nigdy pod nim słoneczny upał nie dokuczy, -Patrzcie, dziewczęta szepnęła Nauzykaa.- Przed chwilą wyglądał jak
Sklepień tych nie przebije deszcz ulewnej tuczy, ostatni nędzarz, a teraz idzie promienny jak bóg! Doprawdy, takiego
Taki gąszcz tam. Odysej wpełznął zgięty nisko chciałbym mieć mę\a. Ale co tchu zanieście mu jedzenie!
I rękami jął mościć z liści legowisko Odyseusz jadł i pił łakomie, bo od dawna nic nie miał w ustach.
Szerokie, bo tam liścia le\ało tak du\o, Tym czasem dziewczęta zbierały rozpostartą bieliznę i układały na wozie.
śe dwóch, trzech ludzi, skryć się mogło przed burzą Zaprzęgnięto muły, Nauzykaa wzięła lejce. Odyseusz ze słu\ącymi szedł
Patrząc na swoje ło\e rad był tułacz bo\y; za wozem. Ju\ słońce gasło, gdy dojechali do gaju, od którego droga
Legł więc w środku i liścia nagarnął na siebie prowadziła ku miastu. Tu Nauzykaa po\egnała się z nieznajomym:
Jak ten, co pod popiołem szarym \ar zagrzebie& - Dalej idz sam. Nie mogę ci towarzyszyć, bo jeszcze by stąd plotki
Tak i Odys się w liściach zagrzebał po uszy. poszły, \e ja mę\czyzn wynajduję na wybrze\u i sprowadzam do domu.
Atena mu słodkim snem oczy zaprószy& Ka\dy przechodzień wska\e ci pałac Alkinoosa, mego ojca.
Odjechała, lecz zastąpiła ją inna towarzyszka. Atena pod
SCHERIA postacią małej dziewczynki zaopiekowała się wędrowcem. Bogini
Niedaleko miejsca, w którym Odyseusz znalazł sobie kryjówkę, otoczyła go nieprzeniknioną mgłą, poza którą był niewidzialny. Mijał
były cembrowiny zasilane wodą z rzeki, a, przeznaczone do prania ludne ulice miasta nie dostrze\ony przez nikogo, nie nara\ony na
natręctwo gapiów.
Znajdował się jak mówiła towarzysząca mu dziewczynka na
5
Płonka dzika oliwka
Scherii, wyspie Feaków. Był to naród spokojny, niechętny wojennemu
6
Owocny oliwnik szczepione drzewo oliwne dające jadalne owoce.
www.soleckajedynka.ovh.org
11
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
rzemiosłu, ale te\ nieufny względem obcych, którym nie dawał przystępu Przez rok cały tak zimą jak latem rodziły,
do swojej błogosławionej ziemi. Feakowie kochali się w zabawach, w Bo w ciepłym zefirze, co tam wcią\ powiewa,
sporcie, w tańcach; sławne były ich uczty, które zwykle przeciągały się Jeden owoc się kluje, drugi ju\ dojrzewa,
do póznej nocy. Z domów spotykanych po drodze wygląda dostatek, z Jabłko idzie po jabłku, gruszka gruszkę spycha,
głośnej rozmowy i śmiechu przechodniów poznawało się ludzi \yjących Figa figę i owoc zawsze się uśmiecha.
zamo\nie i szczęśliwie. U wylotu jednej ulicy dojrzał Odyseusz przystań z Widać tam i winnicę bujną winogrona,
lasem masztów, z warsztatami, w których budowano statki, i z rozkoszą Część jej du\a na upał słońca wystawiona,
wciągnął w płuca zapach \eglarskiego \ycia. Aby schły jagody; więc jedne w kosz biorą,
Drugie tłoczą. Wiośnianki dochodzą niesporo:
Tak dotarł przez gmachy królewskie. Tu kwiat ledwo, tam ju\ się rumienią jagody.
I długo stał przed nimi i rozwa\ał sobie: Za sadami warzywne le\ały ogrody:
Czy ma nogą przestąpić próg spi\owy, Grzędy ziół wonnych, kwiatów pstrokatych bez liku.
Gdzie, jak promień słoneczny lub blask księ\ycowy, Są dwie krynice: jedna wije się w poniku
Wnętrze komnat pałało. Ściany wyło\one Przez sady, druga pańskie podwórze obmywa&
Miedzią biegły to w jedną, to w drugą znów stronę,
Od progu w głąb i głębiej; wkoło gzyms niebieski, Obejrzawszy to wszystko, Odyseusz wszedł do środka. Wcią\
Wewnątrz ka\dej świetlicy drzwi ze złotej deski; niewidzialny przebrnął przez cała salę biesiadną, między stołami, przy
Próg z brązu odrzwia srebrne dzwigał, a sklepienie których siedzieli ksią\ęta i panowie feaccy, i znalazł się przed parą
Ze srebrnej belki. U drzwi te\ złote pierścienie. królewską: Alkinoosem i Aretą. Dopiero kiedy padł do nóg królowej,
Psy złote i psy srebrne z obu stron podwoi Atena zdjęła zeń obłok niewidzialności. Wszyscy byli poruszeni tym
Co je Hefajstos7 ukuł, ten mistrz w sztuce swojej. nagłym zjawieniem cudzoziemca. On zaś klęcząc u stóp Arety prosił o
Od progu w głąb i głębiej w rząd poustawiane pomoc i opiekę.
Pod ścianami szły stołki, na stołkach zaś dziane Natychmiast posadzono go przy stole, a gdy się goście rozeszli,
Kobierce ręką niewiast misterne wyszyte. królowa Areta kazała przygotować łó\ko dla nieznajomego. Zwyczajem
Tam siadają feackie panny znamienite owych czasów nie pytano się od razu skąd pochodzi i kim jest, czekając,
Jedząc, pijąc nie zbywa nigdy im na niczym. dopóki sam tego nie powie. Odyseusz prosił o dach nad głową i o statek,
Na podstawach dokoła z młodzieńczym obliczem który by go odwiózł do ojczyzny. Nocleg ju\ dostał, łódz miał
Stały złote posągi trzymając kagańce, przyrzeczoną. Kto chce, by go odwiezć, musi wskazać dokąd,
Gościom przyświecające przy nocnej hulance. oczekiwano, ze nazajutrz odsłoni się tajemnica jego pochodzenia.
Pięćdziesiąt tam niewolnic krzątało się w dworze. Dla całej Scherii przybycie gościa stało się świętem. Scheria
To obracały \arna mieląc płowe zbo\e, bowiem le\ała daleko od ludzkich osiedli, \aden szlak morski nie biegł w
Inne przy krosnach, kądziel znowu przędły inne pobli\u, \aden \eglarz o niej nie słyszał. Bojąc się obcych najazdów,
Jak liście na topoli wcią\ w ruchu, wcią\ czynne. Feakowie nie utrzymywali z nikim stosunków. Wprawdzie sami robili
Za dziedzińcem sad du\y ciągnął się od brony8 dalekie wyprawy, ale ich okręty, mknące z szybkością myśli, znikały za
Czteromorgowy, wkoło płotem ogrodzony, horyzontem, zanim kto zdołał zgadnąć, w którą stronę odpłynęły.
Kędy drzewa wysokie i kwieciem okryte Ku czci cudzoziemca urządzono igrzyska i popisy gimnastyczne.
Rodzą granaty, gruszki, jabłka smakowite, Na wielkim placu publicznym odbyły się zapasy, biegi, rzuty dyskiem i
Słodkie figi. To\ drzewa oliwne tam były, walka na pięści. Młodzie\, rozochocona i dumna ze swojej sprawności
sportowej, postanowiła wyzwać nieznajomego. Ktoś nawet krzyknął, \e
pewno nie zna się na tych rzeczach, skoro mo\e zachować obojętność
7
Hefajstos, mistrz wielkich kunsztów od kowalstwa do złotnictwa.
widza.
8
Brona brama.
www.soleckajedynka.ovh.org
12
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Te słowa ubodały grecką duszę Odyseusza. Nie rozbierając się Odyseusz wyjechał dopiero nazajutrz wieczorem. Okręt, który
wyszedł na plac, pochwycił najcię\szy dysk i wspaniałym rozmachem miał go odwieść, uginał się pod cię\arem upominków. Ka\dy z Feaków
przerzucił go daleko poza wszystkich zawodników. Szmer podziwu był coś przyniósł: ten miecz w srebrnej pochwie, ów kobierzec przepysznej
mu nagrodą i zachętą. roboty, inny kubek ze złota albo kocioł miedziany. To zaś, co otrzymał
- Hej\e zawołał chocia\ mam na karku dziesięć lat wojny i od króla i ksią\ąt, równało się swą wartością wszystkim skarbom, jakie
drugie tyle wędrowania po słonym morzu, niech się kto ze mną spróbuje pochłonęło nienawistne morze.
w zapasach albo na pięści! Na pokładzie ustawiono łó\ko dla Odyseusza i on, wszedłszy na
Lecz król Alkinoos nie pozwolił. Wszyscy powiada z tego statek, zaraz się poło\ył: czuł się osłabiony po ostatnich przejściach.
jednego rzutu widzą, kogo mają przed sobą. To wystarczy, niech raczej
przyjrzy się tańcom feackim, które nie mają sobie równych na całym Ka\dy flis zajął ławę, wiosło do rąk wło\ył,
świecie. Przewalczoną przez kamień ju\ odjęto linię,
Po tańcach, kiedy ju\ słońce zeszło ku zachodowi, Alkinoos I wiosła wraz zaczęły pruć morską głębinę,
zaprosił gościa na ucztę. Odyseusz, idąc do Sali biesiadnej, spotkał we Odysowi sen słodki wnet spał na powieki,
drzwiach Nauzykaę. Dziewczyna nie brała jeszcze w owych czasach Sen jak śmierć nieprzespany, lecz przyjemny lekki.
udziału w przyjęciach dworskich, a słysząc, \e gość ma juto odjechać, A jako na równinie czwórka dziarskich koni
chciała się po\egnać. Sadzi w górę kopytem, gdy ją bicz pogoni,
- Bywaj zdrów, cudzoziemcze! rzekła. gdy wrócisz do domu pamiętaj I w okamgnieniu znika w szerokim przestworze,
o mnie: ja cię pierwsza znalazłam na wybrze\u. Tak ich okręt się wspinał, dziobem prąc morze,
I odeszła, chowając w duszy obraz człowieka, który zajął jej Kipiące spiętrzonymi bałwanami wokół,
młode serce. I pędził takim lotem, \e nawet i sokół
Biesiadowano wesoło w pałacu króla Alkinoosa. Była to rzecz Nie byłby go dogonił, choć najchy\szy z ptaków&
szczególna: siedzieć naprzeciw gościa, podziwiać jego piękną, męską Niósł tedy po mórz toni ów do ojczyzny drogiej,
postać, a nie znać ani jego rodu, ani nazwiska. Ten i ów zaczynał Którego uporczywie nękał los złowrogi
myśleć, \e mo\e to jakiś bóg zszedł z Olimpu, ucztuje z ludzmi, a nagle W tylu bojach i w długiej tułaczce po wodach.
odleci w pustkę jak sen. Spał teraz i zapomniał o swoich przygodach.
Tymczasem imię gościa rozległo się po Sali. Powtarzał je co Z zejściem gwiazdy świecącej najjaśniej w błękicie,
chwila pieśniarz Demodok, który zaczął właśnie pieśń o zdobyciu Troi. Co zwykle rannej zorzy zwiastuje przybycie,
Rytmem cudnych wierszy rozbrzmiewało imię Odyseusza. Nieznajomy Dobijali do wyspy nad samym świtaniem.
słuchał, wreszcie łzy wzruszenia zabłysły mu w oczach, Pod Forkisa, morskiego starucha, wezwaniem
- Powiedz, ktoś jest? zapytał król. Jest tam przystań w Itace: dwie grozne opoki
Wśród naprę\onej ciszy zabrzmiała odpowiedz: Sterczą u wnijścia niby wrota do zatoki.
- Jam jest Odyseusz, syn Laertesa. Wy\ej, gdzie brzeg, tam rośnie oliwnik w liści strojny,
I od tych słów potoczyła się inna pieśń, bogatsza ni\ wszystkie, Jest i ciemna pieczara oliwnika blisko,
które znał stary Demodok. Odyseusz opowiadał swoje przygody: o Boginek, Najdami zwanych, w niej siedlisko.
Lotofagach i Cyklopi, o czarodziejce Kirke i podró\y do krainy cieniów, o W tę przystań przewoznika znaną, łódz, gdy wpadła
morzach, wyspach, burzach, o towarzyszach zaginionych. Jak Scheria Rozpędzona, połową kadłuba a\ siadła
Scherią nigdy Feakowie nie słyszeli nic równie osobliwego. Połowa nocy Na brzegu, tak ją parła wioślarzy tych siła.
zeszła na słuchaniu. Teraz, gdy z ław dru\yna na brzeg wyskoczyła,
Nu\e Odysa dzwigną z nawy na pościeli
POWRÓT Purpurowych kobierców, prześcieradeł bieli,
I zło\ywszy na piasku w śnie pogrą\onego,
www.soleckajedynka.ovh.org
13
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Znosiła potem dary, zebrane dla niego. Ście\ką biegnącą przez lesiste wy\yny dotarł do zagrody
W reszcie nazad odbili& Eumajosa. Zobaczył dwanaście chlewów murowanych, a obok chatę.
Eumajos siedział na progu i z byczej skóry wykrawał podeszwy na
Obudziwszy się rano, Odyseusz nie poznał swojej ziemi. Plątały sandały. Psy zwietrzywszy obcego wpadły z głośnym ujadaniem.
mu się w oczach ście\ki biegnące po górach, jasne zatoki, strome Eumajos je odpędził.
urwiska, gęste dąbrowy. Było w nich coś znajomego i coś obcego - Byłyby cię pogryzły, dziadku rzekł - na mój wstyd i
zarazem, jakby ju\ ten krajobraz widział w jednej ze swoich przygód. zmartwienie.
Zjadł go lęk przed pustką, rozpacz na myśl o jakichś nowych, Wprowadził starego do chaty. Zaraz zakrzątnął się koło obiadu.
nieznanych ludziach. Odwrócił się na zgrzyt \wiru: stał przed nim piękny Zar\ną parę prosiąt, wsadził na ro\ny i wkrótce wyborna woń mięsa
młodzieniec z oszczepem w ręku, jakby szedł na polowanie. napełniła izbę.
- Witam cię, chłopcze rzekł Odyseusz powiedz, co to za kraj i jacy tu Przy jedzeniu i piciu rozmawiali. Eumajos ze smutkiem
ludzie mieszkają. opowiadał, co się dzieje w domu jego biednego pana, i opłakiwał śmierć
- Chyba z daleka jesteś, jeśli nie wiesz. To przecie\ Itaka. Odyseusza. śebrak temu nie wierzył. Mówił, \e Odyseusz \yje, wie o tym
Serce w Odyseuszu zadr\ało, lecz nic nie dał poznać po sobie: na pewno i \e lada dzień mo\e powrócić
tyle razy wpadł w nieprzewidziane pułapki, \e nikomu nie dowierzał. Tak przesiedzieli do zmierzchu, a\ przyszła pora wieczerzy.
- A ty skąd jesteś? zapytał młodzieniec. Nie widzę ani statku, ani Spo\yli ją w towarzystwie czterech pastuchów, którzy na noc z pastwisk
łodzi, chyba nie przyszedłeś piechotą na wyspę? przygnali trzody. Odyseusz prawił niezwykłe historie. Słuchano go z
Ostro\ny Odyseusz zaczął wykrętne opowiadanie: \e pochodzi z ciekawością i niedowierzaniem, jak zwykle opowieści \ebraków.
Krety, \e jest wygnańcem, \e jechał na fenickim okręcie, który w nocy Po\ywiwszy starego Eumajos uło\ył go przy ogniu na skórach kozich i
przybił i z niewiadomych przyczyn wysadzono go śpiącego na brzeg, a przykrył ciepłą baranicą.
gdy się zbudził, tamci ju\ odpłynęli& Po paru dniach bardzo się z sobą z\yli. Gdy pastuchy szli spać,
Słuchając tej opowieści, młodzieniec wybuchnął śmiechem: oni przy kubku wina gwarzyli do póznej nocy. Odyseusz z podziwem
- Zawsze taki sam, Odyseusz, i dlatego cię lubię. Ale chocia\ jesteś taki słuchał Eumajosa. Znał tego sługę od dawna, a przecie\ nic o nim nie
mądry, nie poznałeś mnie. Ani teraz, ani kiedy indziej, ilekroć byłam wiedział. Co za serce! Co za szlachetność duszy! Jaki umysł bystry!
przy tobie. Z opowiadań okazało się , \e Eumajos jest synem królewskim z
Odyseusz poznał Atenę. Nie było jednak czasu na modlitwy i dalekiego zamorskiego kraju .W dzieciństwie porwali go korsarze
uniesienia. Bogini kazała mu pochować skarby w pieczarze, a potem, feniccy, a Laertes, ojciec Odyseusza ,kupił go od nich jako niewolnika. W
siadłszy z nim pod drzewem oliwnym, przedstawiła mu stan rzeczy w słowach Eumajosa było wiele smutków, ale i dziwny spokój: dzielny
Itace. Dom zajęty przez zalotników. Niebezpieczeństwo, jakie mu człowiek pogodził się z losem i zamieniwszy berło, które mu tak okrutnie
zagra\a gdyby go nagle ktoś poznał tu na przykład na pustynnym wydarto, na laskę pastuszą, umiał w tym lichym stanie zachować
wybrze\u. Zbyt wielu ludziom zale\y na tym, Aby go ju\ nigdy ta ziemia prawdziwą godność. Oto mój pierwszy sojusznik pomyślał Odyseusz.
nie oglądała. Chciał jednak iść do miasta. Ciągnęła go tam ciekawość i
- Do czasu nie powinien tu nikt o tobie wiedzieć. Działaj powoli i tęsknota, by wreszcie spojrzeć na dom, zobaczyć, choć z daleka, swą
ostro\nie! Pójdziesz stąd do Eumajosa, pasterza świń, który pozostał \onę. Eumajos radził czekać na Telemacha. Tak właśnie sprzeczali się
wierny twej pamięci. Ale musisz zmienić wygląd przy ranny śniadaniu, gdy wtem psy wybiegły z zagrody. Odyseusz nie
To mówiąc, dotknęła go ró\d\ką. W mgnieniu oka dorodne ciało słysząc szczekania rzekł:
Odyseusza skurczyło się, zgięło we dwoje, włosy odpadły, świeciła naga Ktoś tu idzie; zapewne jakiś duch się zbli\a
czaszka z kępami siwizny. Wychudłe piszczele powlekła wyschnięta Lub znajomy: pies \aden na niego nie szczeka,
skóra. Okryły go nędzne łachmany. Bogini zrzuciła mu na plecy torbę Lecz się łasi stąpanie słyszałem z daleka .
dziadowską, do ręki dała mu kostur i król Itaki jako nędzny \ebrak ruszył Ledwo skończyła we drzwiach syn jego kochany
na podbój własnego królestwa. Zjawił się& Skończył ku niemu pastuch tak zmieszany,
www.soleckajedynka.ovh.org
14
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
śe mu dzban, w którym wino miał pomieszać z wodą, Na to boski Eumej:
Z ręki wypadł, gdy pobiegł witać postać młodą On powiada, \e z krety pochodzi rozległej
Swego pana. Całował głowę mi i oczy śe nogi jego siła grodów obiegły,
I ręce a\ po lipcu starca łza się toczy& Gdy na \ywot tułaczy niebo go skazało
Ty\eś to, światło moje, Telemachu miły! Teraz mu się z tesprockiej nawy ujść udało
Gdybyś odje\d\ał do Pylos, oczy me zwątpiły, Tu do mojej zagrody. Opiece go twojej
Czy cię kiedy ju\ ujrzą. Pójdz\e tu, kochanku, Oddaję: od tej chwili pod skrzydłem twym stoi!
Przyjrzę ci się, nacieszę&
Tyś rzadko nawiedzał twe trzody i sługi Przez cały czas Odyseusz siedział w milczeniu. Mo\e by mu głosu
Siedząc w mieście& zabrakło w tej dziwnej chwili, gdy oto patrzył na piękną postać syna?
Pamiętał go niemowlęciem, odnajdywał mę\czyzną. Wzruszał się ka\dym
Na to roztropny młodzian odrzekł: jego słowem, ka\dym jego ruchem, z którego przemawiała dojrzałość i
Dobry tatku, rozwaga. Wkrótce Eumajos wyszedł, aby po kryjomu donieść królowej o
Ot mię masz, gdy\ umyślnie, a nie zaś z przypadku powrocie syna.
Przyszedłem cię odwiedzić i spytać, co robi Odyseusz i Telemach zostali sami. Zjawił się jeszcze ktoś trzeci,
Matka moja?... kogo jednak zobaczył tylko Odyseusz i tylko psy zwietrzyły, ale
natychmiast pochowały się po kątach z \ałosnym skomleniem. To Atena
Eumej na to: stanęła przy Odyseuszu:
- Daj się poznać synowi rzekła i dotknąwszy go ró\d\ką czarodziejską
Z twoją matka wróciła mu dawną postać.
Zawsze jedno: niezłomna za zamku swym siedzi Telemach, widząc jak z \ebraka wyłonił się mą\ wspaniały,
Odpierając napaści; dzień i noc się biedzi myślał, \e ma boga przed sobą. Zaiste, łatwiej było mu uwierzyć, \e go
I usycha w tęsknicach, łzami wcią\ zalana. bóstwo nawiedza, ni\ \e to ojciec, ten nie znany, tak długo na pró\no
Rzekłszy to włóczń spi\ową odjął z rąk młodziana. wyczekiwany ojciec! Padli sobie w objęcia z głośnym płaczem.
A ten, gdy próg kamienny do izy przestąpił, Nasyciwszy serca, zaczęli obmyślać wspólny plan działania.
Zaraz ojciec Odysej z miejsca się ustąpił,
Lecz go Telemach wstrzymał: - Gościu! Siedz, gdzieś siedział. KRÓL śEBRAK
Jest tu miejsce i dla mnie. Ten człek będzie wiedział Zalotnicy wiedzieli ju\ o powrocie Telemacha. Zaraz bowiem po
Kiedy mię w swej zagrodzie najlepiej posadzić . jego odjezdzie wysłali za nim łódz z silną załogą, która, ukrywszy się na
I Odys usiadł znów, a pastuch ją ładzić. małej wysepce w pobli\u Itaki, czatowała na niego i miała go zabić.
Siedzenie z miękkich liści, ko\uchem nakryte... Telemach jednak opłynął Itakę z innej strony i niepostrze\enie dostał się
Potem zaraz im przyniósł mięsa misę całą. do zagrody Eumajosa. Aódz zalotników wróciła z niczym.
Pieczonego, co wczoraj z wieczerzy zostało To ich rozgoryczyło i przeraziło. Nie tylko chłopiec staje im
Zwinnie kosz pełny chlebów postawił śród stołu wszędzie na zawadzie, jeszcze gotów oskar\yć ich przed ludem o
W kru\9 bluszczowy lał wino i wodę pospołu zamach skrytobójczy! Nie w ten, to w inny sposób trzeba go się pozbyć,
I naprzeciw Odysa sam ju\ zasiadł ławę& i to jak najprędzej.
- Kiedy go zgładzimy mówili podzielmy się majątkiem. Penelopie
Tymi słowami Telemach pastucha zapyta: oddamy zamek i niech sobie w nim siedzi z mę\em, którego spośród nas
Powiedz, tatku, skąd gość ten u ciebie się zjawił? wybierze.
9
Dzban
www.soleckajedynka.ovh.org
15
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
I niejeden ju\ widział się panem na jakimś zacnym kawałku Dziwna rzecz, mój Eumeju Odys mu powiada
ziemi. Dzielili ją za wcześnie, gospodarz przecie\ te\ miał tu coś do Jak ten pies na barłogu pięknym jest nie lada!
powiedzenia. Właśnie wybierał się do nich. Z tym kształtem czy i rączość łączył? Szedł na łowy?
Najpierw przyszedł Telemach. Znalazłszy się w sieni, spokojnie Czy te\ to, ot, zwyczajny sobie pies stołowy,
postawił swą włócznię na zwykłym miejscu przy słupie i wszedł do sali. Jakich du\o na dworach trzymają panowie?
Na krzyk słu\by zeszła Penelopa i ze łzami ściskała syna. Wydał się jej Na to pastuch Eumej te słowa odpowie:
po tej podró\y bardziej dojrzały. Zalotnicy witali go z daleka z daną Ten pies to własność mę\a dawno ju\ zgasłego.
serdecznością. Nie odzywał się do nich i na uboczu kazał sobie podać Trzeba ci było wiedzieć kształt i rączość jego
obiad. Jedząc opowiadał matce, gdzie był i co widział. Wtenczas, kiedy na Ilion Odys szedł z wyprawą!
- Menelaos rzekł w końcu - mówi, \e ojciec \yje i wrychle mo\e Zdziwił byś się psa tego siłą i podstawą.
powrócić. Teraz zbiedniał, pan jego przepadł gdzieś daleko,
Nic więcej nie powiedział, zachowując tajemnicę nakazaną przez Więc mu zle pod niedbałych słu\ebnic opieką .
Odyseusza. Tymczasem Argos w śmierci pogrą\ył się w mroku,
Po południu Odyseusz wybrał się do miasta w towarzystwie Gdy ujrzał swego pana po dwudziestym roku&
dobrego Eumajosa. Znów miał postać \ebraka, szedł cię\ko i mozolnie, Eumajos wszedł pierwszy, a w chwilę po nim Odyseusz stanął na
jak przystało na zgrzybiałego dziada. Tak dobrze grał swoją rolę, \e progu swojego domu. Zwyczajem \ebraków nie ruszył się dalej, siadł u
znalazłszy się przed własnym zamkiem, chwycił pastucha za ramię i drzwi i czekał. Telemach posłał mu trochę mięsa i chleba. Ten i ów z
rzekł: zalotników równie\ coś dorzucił, tylko Antinoos, najbutniejszy, odpędził
To pewnie dwór Odysa; sam widok nie kłamie. go precz i cisnął weń podnó\kiem.
Aatwo poznać z wszystkiego, co uderza oko: Odyseusz cierpliwie znosił upokorzenia. Sypały się nań drwiny i
Gmach tutaj ponad gmachem piętrzy się wysoko , wyzwiska.
Szczytny mur balkonowy obiega dokoła Wśród zabaw, śpiewów i pląsów zeszedł zalotnikom i dzień nastał
Otaczając dziedziniec, a brama od czoła wieczór.
O podwójnych wrzeciądzach mocno go zamyka . -Patrzcie rzekł jeden z nich jak jasno w pokoju. Myślicie, \e
Dwór to najdumniejszy godny śmiertelnika . to od ogniska? Nie, to od jego łysiny!
-Mo\e pójdziesz ze mną na słu\bę? wołał inny.
Kiedy taki rozhowor wiódł Odys z pastuchem, - E, gdzie by tam! zaśmiał się trzeci Taki włóczęga tylko na
pies lezący tam obok, Był to Argos, którego sam Odys wychował. gotową strawę łasy.
Lecz szczeniakiem zostawił, kiedy po\eglował Odyseusz uspokajał burzę swojego serca. Niekiedy jednak
Pod Troję, Potem chłopcy go na polowanie odpowiadał. Zachowując udaną pokorę, wtrącał złowrogie słowa, o pysze
Brali w góry na kozy, zające i łanie. paniczów, o gniewie bogów, o powrocie Odyseusza. Tym widmem
Teraz le\y wzgardzony, gdy\ nie stało pana: straszył ich nieustannie.
Na kupie, co spod mułów i krów wyrzucana Ju\ była noc, gdy wstali od stołów. Telemach pozostał jeszcze z
Zalega koło bramy; gnojem tym nawo\ą ojcem, który mu pomógł wynieść broń, rozwieszoną po ścianach sali.
Parobcy pola pańskie i po\ytek mno\ą. Skończywszy szepnął:
Nad nim to le\ał Argos jedzon przez robactwo. - Idz spać, ja tu zostanę, mo\e twoja matka zejdzie i zechce
Lecz skoro bliskość pana zwietrzyło biedactwo, mówić ze mną.
Pokiwał ogonem tuląc uszy obie, Rzeczywiście, obecność \ebraka, który przychodził z dalekiego
Chciałoby się doczołgać, sił nie miało w sobie& . świata, nie dała Penelopie usiedzieć na górze. Zeszła, aby z nim
Uwa\ał to Odysej i łzę uczuł w oku. pomówić. Światła w sali ju\ pogaszono, tylko od ogniska szedł blask
Otarł ją, by nie widział by nie widział pastuch, co stał z boku.
www.soleckajedynka.ovh.org
16
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
stłumiony. Penelopa usiadła naprzeciw włóczęgi; on nie spuszczał z niej Ale có\ tu mówić o strzale, skoro nikt nie mógł nawet napiąć
oczu. łuku! Jeden po drugim brał go do ręki, naginał, pocił się i męczył na
Po dwudziestu latach odnajdywał ją taką, jaką zostawił: była tak pró\no! Ogrzewano łuk nad ogniem, smarowano tłuszczem, ale nie
piękna, jakby ten ogromny czas zupełnie ją ominął. I tak samo nie poddawał się tym bezsilnym dłonią.
zmienione było jej serce: na ka\de słowo o Odyseuszu spływały z jej Tymczasem Odyseusz wszedł na dziedziniec, skinąwszy na
oczu łzy, \ebrak zaś opowiadał zmyślone historie, z których jednak biło Eumajosa i na pastucha wołów, Filojtiosa, bo i ten wydał mu się równie
przekonanie, \e Odyseusz \yje, \e jest gdzieś blisko. godnym zaufania jak Eumajos: poznał to z kilku słów mimochodem
Serce Penelopy pozostało wierne mę\owi i jego pamięci, ale nie zasłyszanych. Gdy wszyscy trzej znalezli się na podwórzu, ten, którego
było ju\ w nim wiary. Słuchała nieznajomego, jak się słucha marnej mieli za \ebraka, tak się nagle odezwał;
pociechy, czczych pogłosek, jakich ju\ tyle przynoszono jej przez te - Powiedzcie mi, kochani, przy kim byście stanęli, gdyby
wszystkie lata, z których nigdy nic się nie sprawdziło. Przeciwnie, umysł niespodzianie znalazł się tu Odyseusz? Czy przy nim, czy przy
jej był zaprzątnięty postanowieniem, które powzięła, aby skończyć z tym zalotnikach?
haniebnym najazdem zalotników. Odchodząc rzekła: Osobiste bezpieczeństwo nakazywało im dać jakąś wymijającą
Jutro straszny dzień dla mnie. Przyjdzie dom Odysów odpowiedz temu obcemu człowiekowi, zwłaszcza na tak nieostro\ne
Rzucić, gdy\ jutro daję pole do popisów. pytanie. Filojtios jednak zawołał bez wahania:
Przez dwanaście toporów rzędem w ziemię wbitych - O, jeśliby bogowie powrócili nam pana, przekonałby się, \e mam silne
Odys niegdyś bełt puszczał i było przeszytych ręce, które mogłyby mu się przydać!
Uch dwanaście, a strzelał na odstęp daleki. A Eumajos wzniósł oczy do nieba w modlitwie.
Owó\ ja dziewosłębom zadam trud nielekki: - Oto jestem! - rzekł wtedy Odyseusz. Widzę, \eście mi zostali wierni.
Ten, który łuk potrafi napiąć dłonią silną A oto blizna pamiętacie tę ranę, zadaną przed laty kłem dzika?
I przez topory strzałę przepędzić niemylną, I odsłonił nogę spod łachmanów, na której wyraznie znaczyła się
Otrzyma rękę moją, a ja to siedlisko, długa, biała blizna, znana im tak dobrze! Obaj z płaczem porwali go w
Gdzie mi pierwszego mę\a przypomina wszystko, ramiona. Odys szybko otrząsnął się z tych uścisków.
Opuszczę& lecz tęskniąca sercem, nawet we śnie! - Dosyć! Jeszcze nas ktoś podpatrzy albo podsłucha! Za chwilę wrócimy
do Sali. Uwa\ajcie, co powiem! Ty, Eumajosie, staraj się wziąć łuk i mnie
Odyseusz zdumiał się: postanowienie Penelopy tak odpowiadało podać, a ty znów pilnuj głównych drzwi, \eby mi się nikt z Sali nie
jego zamiarom, jakby je razem uknuli. wymknął. Wejście na górę, gdzie są kobiety, ma być zamknięte.
Wrócili do Sali, po nim dwaj pastuchy. Zalotnicy dalej biedzili się
STRASZNY DZIEC nad łukiem. Nagle Odyseusz zaczął prosić, by i jemu pozwolono
Z rana Telemach kazał pozamiatać salę, potem ustawić stoły i spróbować tej trudnej broni. Te słowa wywołały rozruch niesłychany. Za
stołki, sam wszystkiego doglądał jak przed wielkim świętem. Zalotnicy wiele sobie ten dziad pozwala! Wyrzucić go za drzwi! Idz precz,
zebrali się wcześniej ni\ zwykle. Ledwo zasiedli do stołów, weszła przybłędo!
Penelopa niosąc łuk Odyseusza. Zapowiedz turnieju przyjęto w głębokim Penelopa zaczęła z nich szydzić, \e się boją, aby \ebrak nie
milczeniu. Słu\ba przyniosła dwanaście toporów. strzelił i nie wziął jej za \onę.
Zamek Odyseusza, chocia\ okazały, miał urządzenie skromne. - Nie mów nic, matko! przerwał szorstko Telemach. Auk i strzały to
Podłoga w Sali biesiadnej nie była wyło\ona ani płytkami kamiennymi, rzecz męska. Ty idz lepiej do siebie na górę! Ja tu rządzę i komu zechcę
ani drzewem, była po prostu uklepaną ziemią. Telemach wykopał w niej dać łuk, temu dam.
dwanaście dołków, wsadził w nie topory i mocno ziemię udeptał, aby Penelopa widząc, \e zanosi się na zwadę, odeszła do swoich
topory stały równo, długim rzędem. Ka\dy topór miał u szczytu styliska pokojów. Filojtios ukradkiem zamknął za nią drzwi prowadzące na
ucho, czyli kółko z brązu, na którym zwykle wieszano go u pasa. Szło schody. Eumajos zaś, korzystając z zamieszania, pochwycił łuk i
więc o to, by celna strzała przemknęła przez wszystkie te ucha. przybiegł z nim do Odyseusza.
www.soleckajedynka.ovh.org
17
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Bohater ze wzruszeniem dotknął swej starej wiernej broni& W którym wiele strzał było z czerwonymi pióry;
Wywijał nim, wyginał, opatrywał części: Wysypawszy je u nóg napadł gachów z góry:
Czy róg czerw nie stłoczył pod niebytność pana? A więc się ju\ rozstrzygnie, mamy bój stanowczy!
Czy wielce rzesza gachów była zadziwiona, Teraz cel mam, jakiego nie miał \aden łowczy!...
Bo mówiono: - Snadz z niego znawca jest nie lada! Rzekł i w Antinoosa puścił gorzką strzałę,
Niechybnie łuk podobny w domu swym posiada, Właśnie gdy ten po czaszę złocistą, dwuuszną
Lub mo\e chciałby sobie zrobić drugi taki? Sięgał i ju\ ją ręką chwyciwszy posłuszną
Jak go maca! Frant, widać, jak wszystkie \ebraki! Chciał do ust podnieść; umrzeć mu się ani śniło!
A znów \yczył mu inny z tej zuchwałej młodzi: Któ\ by myślał przy godach, gdzie ich tylu było,
Niech mu się w ka\dej rzeczy najlepiej powodzi, By się tam ktoś odwa\ył, choćby taki waleczny,
Jak z tym łukiem, którego nawiązać nie zdoła! Zgotować mu los czarny i wtrącić w cień wieczorny!
Tak gadano, lecz Odys nie mówił nic zgoła, Lecz Odys weń zmierzywszy trafił w samo gardło,
Ino kabłąk giął w ręku, oglądał dokładnie, śe a\ przez kark \elezce na wskroś się przedarło,
Jak ten, co na formindze umiejąc grać ładnie, Czasza z rąk się wyślizgała, padł ukosem.
Aacno brzęczącą strunę na gędziebnym drzewie Precz od siebie kopnęły stół drgające nogi,
Napnie i w obu końcach wzmocni owcze trzewie10. Stół się wywrócił, misy zasłały podłogi:
Tak samo i on napiął wielki łuk bez męki, Chleb i mięsiwo w kurzu brudnym się zdawało.
Naciągniętą cięciwę musnął jednym palcem, Widząc gachy jak padł, krzykiem izbę całą
A\ odbrzękła jaskółczym, rozgłośnym świergotem. Napełnili, ze swoich zerwali się stołków
Gachy strachem pobledli, oblali potem& . I przebiegając izbę, od kołka do kołków
I wziął pierzastą strzałę, le\ącą na stole, Szukali po wszech ścianach w zajadłym ukropie,
Kiedy inne w zawartym le\ały kołczanie. Lecz ani jeden tarczy nie było ni kopii!...
Tę wziąwszy karbem przytknął do cięciwy szczelne,
I jak siedział na stołku, wymierzył łuk celnie Ale straszniejsze nad wszystko było imię, które nagle rozległo się
Grot puścił, ten topory wszystkie trafił rzędem, nad nimi: Odyseusz! To on był, wcielone widmo, pan tego domu,
Przeszywszy pierwsze ucho, wyleciał tym pędem mściciel!
Przez ostatnie. Więc mówił: - A có\, Telemachu, Spętała ich groza. Zanim się ocknęli z odrętwienia, ju\ kilka z
Czy twój gość wstyd ci zrobił w tym królewskim gmachu? nich padło pod jego strzałami. Kto się ruszył, kto się chciał zbli\yć, trafiał
W cel trafiłem, z napięciem cięciwy te\ mało na miecz Telemacha albo Eumajosa, albo Filojtiosa, którzy osłaniali
Miałem trudu snać du\o sił mi pozostało, Odyseusza. Ta straszna czwórka działała jak jeden mą\: połowa
Chocia\ mię tu gaszkowie mieli w poniewierze. zalotników wnet wyginęła.
Lecz czas by tym Achiwom wyprawić wieczerzę Wtem kozlarz Melantios, który był po stronie zalotników,
Za dnia& spostrzegł otwarte drzwi do zbrojowni poło\onej na pięterku. Przekradł
To rzekłszy, mrugnął skrycie i syn Odysowy, się tam chyłkiem i wrócił z naręczem oszczepów. Zalotnicy rozebrali je w
Telemach, miecz przez ramię przewiesił spi\owy, mgnieniu oka i równie szybko cisnęli w napastników pewni, \e ich od
Oszczepem dłoń uzbroił, ku ojcu krok chy\y razu zakłują.
Zrobił i przy nim obok stanął& Ani jeden oszczep nie trafił. Znów zostali bezbronni;
Odys rozstał się w mgnieniu z \ebraczym łachmanem. Odyseuszowi zaś przydał się ten zapas pocisków, bo ju\ zaczynało
Wskoczył na próg wysoki z łukiem i kołczanem, brakować strzał w kołczanie. Odło\ywszy łuk, odrzucał teraz oszczepy,
które go chybiły. Rzucał celnie i ka\dy pocisk czynił wyłom w
nieprzyjacielskiej gromadzie.
10
Forminga rodzaj harfy.
www.soleckajedynka.ovh.org
18
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
Ze stołów, ław i krzeseł utworzył się po tamtej stronie rodzaj A teraz idzcie sobie, ty z gęślarzem, oba
barykady. Niewątpliwie pochowali się tam ludzie, których jednak \aden W przysionek, na dziedziniec, gdzie wam się podoba,
głos, \aden ruch nie zdradzał. W Sali zapanowała martwa cisza nad Póki tu po tej rzezi porządku nie zrobię.
stosem trupów. Nagle ktoś się poruszył w odległym kącie. Był to Femios, Skończył, a ci dwaj z izby zaraz poszli sobie&
poeta wędrowny, zabłąkany tu przypadkiem. Odys tymczasem pilnie zamek przepatrywał:
Stał on, w reku trzymając swą formingę dzwięczną, Czy się gdzie jaki \ywy przed śmiercią nie schował&
Tu\ u drzwi tylnych, walką miotany wewnętrzną: Lecz wszystkich znalazł krwawym uwalanych błotem.
Czy ma się wymknąć chyłkiem i usiąść w pokorze Le\ących na podłodze jak ryby pokotem&
Pod ołtarzem Zeusowym stojącym na dworze&
Czy te\ u nóg Odysa prosić się od śmierci? Ju\ wśród słu\by zrobił się rumor. Ka\dy miał coś na sumieniu i
Wątpiącemu ta rada mądrzejszą się wyda, dr\ał przed gniewem pana. Najpierw wpadły dziewczęta z okrutnym
śeby po prostu upaść nóg Leartyda. płaczem i rzuciły mu się do nóg.
Więc formingę rzezbioną postawił na ziemi - Potem się z wami rozprawię krzyknął Odyseusz. A teraz przynieść
Między dwoma krzesłami z gwozdzmi srebrzystymi, mi tu wodę, miotły, gąbkę, powynosić te trupy i salę porządnie oczyścić!
Po czym sam się rzucając do nóg Odyseja: śaden rozkaz w tym domu nie został jeszcze tak gorliwie
Na klęczkach rzekł Odysie, prosząc cię za sobą: spełniony. W jednej chwili wszystko było czyste i na swoim miejscu.
Nie zabijaj mnie! Sam byś okrył się \ałobą, Odyseusz kazał sobie przynieść trochę siarki i wykadził salę: siarka
Gdybyś zabił pieśniarza, co ludzi i bogi powietrze oczyszcza i wypłasza złe duchy.
Opiewał. Jam samouk. Bóg wszczepił dar drogi
W moją duszę, więc będę i dla cię miał pieśni NOWE śYCIE
Jak dla boga, a ino nie gub mnie przedwcześnie. Stara klucznica Eurykleja, która na ręku nosiła Odyseusza, z radości
Zapewnie ju\ Telemach, twój syn ci to mówił, odchodziła od zmysłów. Wbiegła na górę do Penelopy. Królowa
śem tu nie wszedł do zamku, abym cię obłowił, zdrzemnęła się, jak to się jej często zdarzało po nocach bezsennych.
Anim te\ z własnej chęci śpiewał do biesiady: - Zbieraj się córko! woła stara. Twój mą\ wrócił! Jest w zamku.
Mo\niejsi przymusili i nie było rady! Pozabijał wszystkich zalotników!
Słysząc to, Telemachos przyszedł mu z pomocą; - Oszalałaś! krzyknęła Penelopa.
- Stój rzecze on nie winien, nie podnoś nań miecza! - Nie, córko, nie! Odyseusz powrócił. Ten gość nieznany ,ten dziad,
I Medona, keryksa11, oszczędz. Jego piecza którego tu wczoraj widziałaś to on!
Czuwała tu nade mną od latek dziecinnych. - Jak\e to? On sam jeden wymordował zalotników?
Chybaby biedak zginął przypadkiem z rąk innych . - Nic nie wiesz. Ty spałaś, ale ja przez grube mury słyszałam jęki z Sali.
Usłyszał jego mowę Medon, co ukryty Ty spałaś ja z dziewczętami siedziałam zamknięta. Potem Telemach
Pod stołkiem wraz z innymi, ale został zabity. mnie zawołał. Schodzę do Sali i widzę: Odyseusz jak lew w krwi i kurzu
Odziany w skórę wołu zar\niętego świe\o stoi pośród trupów. Kazał cię sprowadzić.
Wylazł i to pokrycie z siebie zrzucił chy\o. - Wyroki bo\e SA niezbadane! westchnęła Penelopa. Zejdę do syna i
Po czym do Telemacha przyskoczył, za nogi zobaczę tego, o którym mówisz.
Objął go i o litość zaklina na bogi. Odyseusz siedział pod filarem, zadumany i jakby smutny.
Na to boski Odysej uśmiechnął się z lekka: Płonące ognisko rzucało blask czerwony, powietrze pachniało siarką.
Nie troszcz się, on twój zbawca i twoja opieka. Penelopa, zmieszana, usiadła z dala od Odyseusza. Telemach oburzył
się:
- Niedobra matko! zawołał. Có\ to! Nie poznajesz ojca? Nie witasz
11
Keryks herold, czyli wozny, spełniający ró\ne funkcije posła,
się z nim?
parlamentariusza itp.
www.soleckajedynka.ovh.org
19
Przygody Odyseusza, Jan Parandowski
- Jestem cała w zdumieniu, mój synu. Takie wszystko niespodziane, Odyseusz odsłonił nogę. Spojrzawszy na znamię, ojciec rzucił mu
takie zagadkowe! Ale jeśli to jest mój mą\, którego od dwudziestu lat się na szyję. Długo nie mógł się oderwać od tego uścisku, od tych
nie widziałam, wystarczy nam chwila rozmowy, \ebyśmy się rozpoznali. ramion, których ju\ się nie spodziewał. Razem wrócili do dworu.
W istocie, ledwo przemówił, ju\ otworzyła ramiona, ju\ go Tam ju\ Telemach zarządził śniadanie. Lecz Leartes wpierw
ściskała; oboje płakali z nadmiernego szczęścia. Nie było dla nich snu tej poszedł się wykąpać, czego w ostatnich czasach zupełnie zaniedbał.
nocy. Słowa, upragnione słowa opasały ich wstęgą złocistą słowa miłości Stara Sycylijka przybrała go w świe\e szaty i kiedy znów się zjawił,
i tęsknoty. Rozpowiadali wszystkie biedy, które wycierpieli z dala od wyglądał, jakby pół wieku z pleców strząsnął.
siebie i ju\ jakby rozłączeni na wieki. Tak zastał ich świt ró\owy. Zasiedli na stołku, przy winie staruszek rozochocił:
Rano, w towarzystwie syna, Eumajosa i Filojtiosa, poszedł Odyseusz - Ach czemu\ to wczoraj nie zawołałeś mnie do zamku! Byłbym i ja
na wieś odwiedzić starego Laertesa. stracił parę łbów tych zbrodniarzy, którzy nas tu przez trzy lata gnębili.
Było to niedaleko. Za zwykłą wiejską zagrodą rozciągnął się Nadszedł Dolios z synami. Stary sługa od razu poznał Odyseusza; stanął
dziedziniec, pośrodku dziedzińca stał dwór, wokoło zbudowania w progu skamieniały.
gospodarskie. Nad nieliczną czeladzią sprawowania nadzór stara -Chodzcie i siadajcie! - zawołał Odyseusz. - Nie mogliśmy się was ju\
niewolnica z Sycylii. Była \oną Doliosa rządcy tego folwarku, doczekać.
i matką sześciu synów. Wszyscy byli teraz w polu. Sycylijska sama Tamci przebiegli i całowali go po rękach.
krzątała się po dworze. Odyseusz zostawił przy niej swych towarzyszy i - A czy twoja \ona zapytała Dolios - wie, \eś wrócił? Bo jeśli nie, wyśle
poszedł szukać ojca. zaraz gońca.
Znalazł go w sadzie przy okopywaniu drzewek. W lichym, -Wie, wie. O nic się nie troszcz, tylko siadaj, boś pewno głodny.
połatanym kubraku w skórzanych owijaczach, które mu chroniły nogi od Tymczasem na Itace wrzało. Krewni pomordowanych zalotników
kolców, w kapturze z koziej skóry wyglądał jak niewolnik jakiegoś podburzali naród przeciw Odyseuszowi. Wielu dało się wyciągnąć i
biednego dzier\awcy. Odyseuszowi łzy cisnęły się do oczu na widok wkrótce zbrojna gromada otoczyła dwór Laertesa.
siwiuteńkich włosów i twarzy pokrytej zmarszczkami. Bał go się jednak Bitwa była nieunikniona. Odyseusz uzbroił wszystkich:
nastraszyć nagłym powitaniem. Zbli\ywszy się rzekł: Telemacha, dwóch pastuchów, sześciu synów Doliosa, a w końcu i obu
-Widzę staruszku \e znakomity z ciebie ogrodnik. Wszędzie tu znać pilną starców: Leartesa i Doliosa. Z tą szczupłą dru\yną wyszedł z zagrody.
rękę. Jakie figi, oliwki, grusze co z winnica! Szkoda, \e o siebie tak nie Pierwszy szczep wyleciał z ręki Laertesa i o dziwo trafił w przywódcę
dbasz, jak o te szczepy i grządki. Wybacz, \e to mówię, ale chyba nie buntowników. Powstał popłoch ,Odyseusz od razu wsiadł im na kark.
jesteś niewolnikiem: masz w sobie coś królewskiego. Nagle ponad zgiełkiem bitwy rozległ się głos potę\ny, gdzieś z
Starzec przerwał robotę i patrzył na nieznajomego milcząc. Ten wysoka, jakby się niebo rozwarł:
mówił dalej: - Dość tej zwady! Przestańcie przelewać własną krew! Do domu! To
- Przypadkiem się tu znalazłem. Powiedz mi, czy to Itaka? Bo u mnie raz bogini Atena czyniła przymierze między ludzmi. Wszyscy struchleli, orę\
gościł pewien wyborny mą\ z tej wyspy, nazywał się Odyseusz. wypadł im z rąk.
Laetres pokiwał smutno głową: Tak stanął sojusz między ludem Itaki a królem Odyseuszem,
- Tak, to Itaka. Ale tego, o którym mówisz, tu nie ma. To był mój syn. który po dwudziestu latach wojny i tułactwa wrócił do ojczyzny.
Czy dawno był u ciebie? Gdzie to było?
- Mieszkam w Aliancie. Przeciwne wiatry zagnały mnie tutaj z Sycylii. A
Odyseusz, jeśli dobrze pamiętam, był u mnie chyba z pięć lat temu.
Starzec zapłakał, schylił się, wziął garść pyłu i posypał nim głowę
na znak \ałoby. Odyseusz nie mógł się dłu\ej pohamować:
- Ojcze zawołał 0- to ja , twój syn!
- Trudno mi w to uwierzyć szepnął Laertes.
www.soleckajedynka.ovh.org
20
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Jan PARANDOWSKI (Historia wojny Trojanskiej)Jan Brzechwa Moja wielka przygodaBrzechwa Jan Przygody rycerza SzaławiłyJan Brzechwa Czerwony kapturekzestawy cwiczen przygotowane na podstawie programu Mistrz Klawia 6Jan Brzechwa Stryjek47 Przygotowania do podróżyJan Brzechwa ŻabaPan wieczerni przygotowałwięcej podobnych podstron