Dla Elizy Nieraz żądałaś, bym złożył ci wiersze, Może ostatnie to – choć razem pierwsze. Otoczon śmierci skrzydły ponuremi, Dziękuję Bogu, żem cię znał na ziemi, I idę śmielej w zagrobowe koła Bo, jeślim spotkał w tobie tu anioła, Znać, że Bóg dobry – znać, że Bóg na niebie, Ufam w moc jego i miłość – przez ciebie. Daruj mi wszystkie, och , doznane bóle, Którymim duszę twą szarpał na ćwierci, Odprowadź wiernie aż na bójki pole I weź me dzięki aż z westchnieniem śmierci ! Kochaj, cię proszę, tych , których kochałem, I myśl mą kochaj, gdy upadnę ciałem, I ciało moje zniknie w zimnej głębi! Bo myśli mojej i zgon nie wyziębi, Trup się rozwieje, a ona zostaje; Jej dotrwać może wiernym twe kochanie, Bo nic w niej nigdy szpetnego nie było, Przed żadna nigdy nie klęczała siłą Przed Bogiem tylko i Polską w pokorze Szła niespodlona przez podłości morze, I ludziom brudnym proroczo wołała, Że w cnocie tylko szlachetnej jest chwała, A teraz amen – błogosławię tobie - Samotnym jest życie – może jaśniej w grobie! 665