Zielony Samochodzik jedzie do parku
Mały
Zielony Samochodzik wybrał się na spacer do parku. Opuścił
zatłoczoną ulicę i zanurzył się w miejską zieloność.
-
To mój ulubiony kolor – pomyślał i odetchnął tak głęboko, że
aż klapa od silnika podskoczyła KLAP!
- Chał, chał! –
rozległo się nagle tuż przy tylnym kole
- Co to? Kto to?
Zielony Samochodzik obracał się to w jedną, to w drugą
stronę szukając właściciela tych odgłosów, ale nikogo nie mógł
dostrzec. Gdy w końcu zrezygnowany stanął i spojrzał przed
siebie, zobaczył wielki, puszysty merdający ogon, z małym pieskiem
z przodu.
- O, to ty! Cześć piesku, co tu robisz?
- Chał,
chał – zabrzmiała odpowiedź i puszysty ogon popędził w krzaki,
skąd przytargał po chwili, ogromny (w porównaniu z pieskiem)
patyk.
- A, chcesz się bawić w aportowanie! – ucieszył się
Mały Samochodzik
- Dobrze, łap! I autko rzuciło patykiem jak
najdalej umiało, a puszysty ogon pognał w jego kierunku. Po kilku
sekundach był już z powrotem.
- Szybki jesteś! – pochwalił
pieska Samochodzik i rzucił ponownie.
Piesek szczekając
wesoło, biegał po patyk i z powrotem.
- Czy ty w ogóle się
nie męczysz? – zapytało autko po dwudziestu minutach zabawy.
-
Może pospacerujemy sobie teraz?
- Chał, chał! – usłyszał
w odpowiedzi.
- No to ruszamy! – zarządziło autko.
I
dwaj nowi przyjaciele machając ogonem i błotnikami, podziwiali
pachnące krzaki róż, wysokie drzewa i kolorowe klomby spacerując
po parku.
W pewnej chwili wyraźnie zadowolony ktoś zawołał:
-
Merdaczek!
I z za różanego krzewu wyszła uśmiechnięta
dziewczynka.
- A więc tu jesteś! Wszędzie cię szukałam.
Bałam się, że tym razem zgubiłeś się na dobre!
Uszczęśliwiony
piesek na widok swej pani szczekał i biegał wokoło, radośnie
machając ogonkiem.
- Dzień dobry autko, na imię mam Oliwia.
Dziękuję, że zaopiekowałeś się moim pieskiem. Jego rozpiera
energia i ciągle gdzieś przepada…
- Dzień dobry! To żaden
kłopot, zabawa z nim to prawdziwa przyjemność. Ja nazywam się
Zielony Samochodzik.
- Pasuje do ciebie – powiedziała Oliwia
– mój brat uwielbia wszystkie pojazdy. Jest tam w Ogródku
Jordanowskim… Pobawisz się z nami?
Autko ochoczo przytaknęło
i cała trójka poszła figlować na placu zabaw.
Oskar był
zachwycony. Nawet w najwspanialszych snach nie marzył, że spotka
kiedyś PRAWDZIWE – ŻYWE AUTKO, z którym można porozmawiać i
pobawić się w berka.
Radosne szaleństwa zatrzymały czas i
świat poza parkiem przestał istnieć. Tak to przynajmniej wyglądało
z perspektywy ławki, na której siedzieli mama i tato przyglądając
się dokazywaniom dzieci. Po zabawie Mały Zielony Samochodzik umówił
się z Oliwią i Oskarkiem, że będą się tu często spotykać i
razem bawić.
A gdy zadowolony wracał do domu, nawet uliczne
korki nie męczyły go tak jak zwykle. Po prostu przestały być
ważne, prawie nie zauważał ich istnienia. Myśli przepełniała mu
radość i marzył już o kolejnych wspólnych harcach w parku. Bo
najlepszym sposobem na dobry humor i szczęście, jest posiadanie
przyjaciół i marzeń.